Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
CHARAKTERYSTYKA I DZIAŁALNOŚĆ STANISŁAWA AUGUSTA. – USIŁOWANIA PRYWATNE OKOŁO PODNIESIENIA EKONOMICZNEGO I UMYSŁOWEGO KRAJU (1773-1788). – FABRYKI. – ROZWÓJ HANDLU. – KOMUNIKACYE. – POPRAWA DOLI LUDU.
Na czele usiłowań do odrodzenia kraju i narodu, stanął Stanisław August. Należy mu to przyznać, pomimo słusznego wyroku potępienia, jaki wydała na niego historya za ostatnie nieszczęsne dni jego panowania, za stanie się powolnem narzędziem dworu petersburskiego, za przyłożenie, choć niechętne i “z płaczem”, ręki do wykreślenia Polski z karty Europy. Stanisław August nie dorósł bowiem do chwili dziejowej, która wymagała, aby kierownik państwa posiadał moc charakteru, nieugiętość zasad, żelazną energię, poczucie godności osobistej i narodowej, wreszcie zdolność do poświęcenia się, do bohaterstwa.
Natomiast w czasach spokojnych, normalnych, w państwie silnem, a przynajmniej nie otoczonem przez czyhających na niego wrogów, byłby on prawdopodobnie, mimo wad swoich, wzorem monarchów. Miał ku temu wszystkie warunki: był światły, rozumny, zdolny, wymowny, pełen dobrych chęci, “humanitarnemi zasadami współczesnej filozofii oświecony” (Korzon). Nawet najsurowsi jego sędziowie przyznają mu sporo wiadomości, zamiłowanie do pracy umysłowej, “w nauce stanu i prawie biegłość niemałą”, opiekowanie się nauką, zapał do wszystkiego co piękne, wzniosłe i szlachetne. Oryentował się szybko w sprawach publicznych, był zręcznym dyplomatą, umiał zażegnywać niesnaski i zyskiwać dla siebie serca. Choć sybaryta, wygodniś, nie lenił się jednak do pracy, ilekroć tego była potrzeba. Całe dnie przesiadywał w sejmie, słuchał pilnie co mówiono, często sam głos zabierał, a rada jego była prawie zawsze mądra i łagodząca podniecone umysły. Wogóle sprawom państwa poświęcał wiele czasu, przytem prowadził olbrzymią korespondencyę dyplomatyczną. Rozumiał wybornie potrzebę podźwignięcia kraju pod względem ekonomicznym, to też zaraz po wstąpieniu na tron otworzył mennicę, fabrykę broni i ludwisarnię. Później kosztem króla powstała w Belwederze fabryka fajansu, w Kozienicach hamernia. Starał się podźwignąć kopalnie olkuskie, popierał poszukiwania soli po odpadnięciu od Polski Bochni i Wieliczki. Kazał przeprowadzać studya nad połączeniem Pilicy z Wartą. Nie było większego przedsięwzięcia przemysłowego, do którego by nie dał inicyatywy, albo na które by nie łożył kosztów. Sprowadzał z zagranicy mineralogów, chemików, inżynierów, mechaników, rzemieślników. Własnym kosztem założył (1766) i utrzymywał “szkołę rycerską” (korpus kadetów), która przygotowywała krajowi nietylko wykszałconych fachowo oficerów, ale i znakomitych statystów, obywateli nieskazitelnych, wdrożonych do karności. Myśl reformy zmiany konstytucyi. zaprzątała stale jego umysł – już na sejmie 1766 łączył stronnictwa, aby obalić liberum veto, i zrzucić gwarancyę rosyjską (dalszą jego działalność w tym kierunku na właściwem miejscu przyjdzie zaznaczyć). Ubolewał nad dolą ludu poddanego, i co mógł robił, aby wpłynąć na jej polepszenie. Już w roku 1764 pisał do Andrzeja Zamojskiego, że “dopóty nie zazna spokoju, póki dziedzice będą mieli moc życia i śmierci nad poddanymi, póki pieniądzmi będą mogli okupić zabójstwo chłopa”. Wpływowi też jego przypisuje Korzon wydanie pierwszej przychylnej dla ludu ustawy (1768), która odbierała dziedzicom prawo karania poddanych za przestępstwa kryminalne i karała ich za zabójstwo rozmyślne i złośliwe chłopa “gardłem”, a nie jak przedtem grzywnami. Prócz tego król ustanowił w swych sądach asesorskich i referendarskich osobnego “patrona”, który pobierał przyzwoite wynagrodzenie ze skarbu królewskiego za bezpłatne prowadzenie spraw “ludzi ubogich”. Później zobaczymy go popierającego gorąco stan miejski; z wybitniejszymi przedstawicielami mieszczaństwa utrzymywał towarzyskie stosunki. Za inicyatywą królewską zebrało się Towarzystwo Dobroczynności, powstał “Dom robotny” i “Dom ubogich”. Ustanawiając order św. Stanisława zabowiązywał jego kawalerów do opieki nad ubogimi i kazał pobierać od nich po 25 czerw. złotych na rzecz szpitala Dzieciątka Jezus, któremu nadto rocznie po 4 czerw. złotych składać byli powinni.
Otaczał się ludźmi uczonymi, był protektorem poetów i artystów. Wszystko co zasłynęło w Polsce nauką lub talentem, miało przystęp do dworu królewskiego. Na słynnych obiadach czwartkowych zajmowano się nietylko plotkami, jak to niechętnie twierdzili, ale odczytywano poezye (Krasicki, Trembecki, Węgierski itd.) i studya historyczne (Naruszewicz), poruszano wiele spraw żywotnych, roztrząsano zagadnienia naukowe, rozprawiano o sztuce, literaturze. W “Monitorze” i “Zabawach przyjemnych i pożytecznych” odbijały się echa tych rozpraw i “posiedzeń akademickich”. Z inicyatywy króla i przy jego materyalnej pomocy, Adam Naruszewicz kreślił dzieje Polski; z jego też zachęty powstawały dzieła oryginalne, ukazywały się przekłady wybitnych obcych autorów. Portrety zasłużonych pędzla Marteau zdobiły jedną z komnat zamkowych; medal “Bene merentibus” był zarazem nagrodą i zachętą dla ludzi pracy i nauki. Powstanie teatru narodowego w Warszawie i początki opery polskiej, to również w znacznej części zasługa Stanisława Augusta. Pozatem król gromadził bogatą bibliotekę, cenną galeryę sztuki, gabinet odlewów; założył na zamku obserwatoryum astronomiczne, stworzył zbiór numizmatyczny i gabinet przyrodniczy. Odkrycia naukowe zastosowane do celów praktycznych (balony, elektryczność w medycynie, szczepienie ospy), miały w nim gorącego zwolennika. Dla sztuki polskiej działał niezmiernie wiele, już to przez przyzywanie z zagranicy słynnych architektów, malarzy, rzeźbiarzy, muzyków, medaljerów i sztycharzy, którzy budzili zamiłowanie do piękna i kształcili artystów krajowych, już to przez wysyłanie za granicę i utrzymywanie swym kosztem młodych i zdolnych adeptów sztuki, którzy potem w kraju zasłynęli swemi pracami. Chciał nawet król założyć “Akademię kunsztów”, ale choć do tego nie przyszło, w każdym razie za jego inicyatywą otworzył Bacciarelli w zamku szkołę sztuki, w której prócz niego uczyli Lebrun, Monaldi, znakomici rzeźbiarze bracia Staggi i malarz Albertrandi jako profesor anatomii. Prócz tego Bacciarelli był dyrektorem budowli królewskich, prowadził z polecenia króla korespondencye z najsłynniejszymi artystami zagranicznymi, nabywał dzieła sztuki dla powiększenia zbiorów królewskich, a nawet sprowadzał z Karrary kamieniarzy do kopalni marmurów krakowskich. Wspaniałą pamiątką smaku Stanisława Augusta są Łazienki, ten “najdoskonalszy może typ architektury w stylu Ludwika XVI”; sam król podobno pierwszy plan ich nakreślił, na którym się opierali Merlini, Fontana i Kamsetzer.
Kończymy ten szkic działalności króla powołaniem się na słowa Korzona, który nie szczędząc słów potępienia dla “wielkich zbrodni” i “najhaniebniejszego upadku tego człowieka”, przyznaje jednocześnie, że “wśród garstki tych, co przynieśli promyki światła z zachodu, aby rozproszyć ciemnotę, pierwszą i główną przyczynę upadku dawnej Rzeczpospolitej, Stanisław August był jednym z najpierwszych, najzdolniejszych i najgorliwszych… Pierwsze dzieło jego panowania, korpus katedów, był dobrodziejstwem wielkiem dla ociemniałego narodu. Dzieje umysłowości świadczą, że najtrudniej przychodzi rozniecenie pierwszej iskry. Tę iskrę Stanisław August zapalił. Po latach dwudziestu płonęło już duże ognisko literatury, nauki i szkolnictwa. Stanisław August nigdy go nie przygaszał, lecz zawsze podsycał. I ukazało się pokolenie sejmu czteroletniego, które przeobraziło, odrodziło Polskę, i znaleźli się czcigodni obywatele, nawet bohaterowie, a ci, z Kościuszką na czele, po większej części byli wychowańcami korpusu kadetów. Więc niezawodnie Stanisław August był jednym z najzasłużeńszych spraw ców odrodzenia narodu”.
Przykład królewski działał. W każdym prawie zakątku Rzeczpospolitej znaleźli się ludzie inicyatywy i dobrej woli, którzy pracowali nad podniesieniem umysłowem i materyalnem kraju. Nie potrzebował wprawdzie zachęty Józef Andrzej Załuski, referendarz koronny, później biskup kijowski, który już za Sasów tworzył swą wspaniałą bibliotekę, obejmującą do 300.000 tomów, 25.000 rycin i 10.000 rękopisów; ale dopiero za czasów Stanisława Augusta, to olbrzymie dzieło swego życia podarował narodowi. Biblioteki zakładali jeszcze Joachim Chreptowicz w Szczorsach, Sapiehowie w Kodniu, Czaccy w Sielcu i w Porycku, biskup Krasicki w Skierniewicach, Czartoryscy w Puławach; dzisiejsza biblioteka wilanowska powstała w tych czasach staraniem Lubomirskich. Należy tu wspomnieć i o J. M. Ossolińskim, który w prawdzie wspaniałą swą bibliotekę i muzeum otworzył z czasem we Lwowie, ale już bawiąc na dworze Stanisława Augusta, “w całej Polsce” był znany jako miłośnik i zbieracz książek. Mniszchowie w Wiśniowcu gromadzili bibliotekę, galeryę portretów i zbiory muzealne. Słynna wojewodzina bracławska, Anna z Sapiehów Jabłonowska gromadziła olbrzymie zbiory w Siemiatyczach; składały się na nie: biblioteka, gabinet historyi naturalnej (słynny Kluk stale z niego korzystał) starożytności, kolekcya monet i medali, mebli, broni itd. Po jej śmierci nabył te zbiory cesarz Aleksander I. za milion złp. i podarował je Akademii w Moskwie. Wojewoda wileński Michał Radziwiłł zbierał numizmaty, biskup Krasicki zakładał galeryę. Czartoryscy w Wołczynie, a później w Puławach otaczali się ludźmi nauki, literatami, artystami; przez nich został sprowadzony słynny malarz Norblin, znakomity uczony Groddeck. Książe Adam Czartoryski sam był literatem i autorem znakomitego katechizmu politycznego dla kadetów; jego ojciec wysyłał młodzież za granicę, był dobrodziejem Akademii wileńskiej. Pomijamy liczne teatry francuskie i włoskie utrzymywane przez wielkich panów, bo szło tu tylko o przyjemność, a nie o popieranie sztuki; ale były i teatry polskie jak u Czartoryskich, u Sapiehów w Różance i u hetmana Ogińskiego w Słonimie; głośny ten kompozytor i miłośnik sztuk pięknych, utrzymywał też operę włoską. Każdy prawie z domów magnackich protegował sztukę już przez to, że przy panującej powszechnie modzie portretowania się, każdy wybitny portrecista stawał się na pewien czas malarzem nadwornym tego lub owego magnata. Sławny malarz Mirys osiada na stałe w Białymstoku Jana Klemensa Branickiego, gdzie i umiera; architekta Sacco prowadził Tyzenhauz, portrecistę Pitschmana ściągnął do Korca Józef Czartoryski. Inni wreszcie magnaci byli mecenasami nauki i literatury, łożyli na wydawnictwa. Tak biskup Krzysztof Szembek wzbogacił Akademię Krakowską teleskopem i “machinami fizycznemi”, tak Józef Jabłonowski wydał swoim kosztem atlas Polski Rizzi Zannoniego z planem Warszawy, podającym widoki najwybitniejszych jej gmachów; tak Paweł Brzostowski “hojnego wsparcia” udzielił wydaniu historyi polskiej Solignaca, logiki Narbutta, traktatów Seneki, tłumaczeniu dzieła o rolnictwie Duhamel de Monceau itd. W tem miejscu w reszcie, bo gdzieindziej nie będzie sposobności, wspomnieć należy choć ogólnikowo, że w tym czasie w wybudowali magnaci setki kościołów, cerkwi i pałaców, z których niejeden jest pięknem dziełem sztuki.
Wprawdzie nie od króla i wielkich panów zależał rozwój literatury i nauki, ale prawda każe przyznać, że rozwojowi temu pomagali. Nie sposób w krótkim szkicu podać obraz odrodzenia się naszego piśmiennictwa za Stanisława Augusta; dość zresztą będzie przypomnieć, że mamy w literaturze naszej osobny “okres Stanisławowski”. Mimo wad, jakie dziś w niej dostrzegamy, odznaczała się ona płodnością, wybitnym kierunkiem, odrodzeniem wszystkich gatunków poezyi, rozmaitością formy, nieznaną oddawna czystością języka, oswobodzonego z makaronizmów. Surowy krytyk przeszłości przyznaje jej, że “przekształciła naród, rzuciła pierwsze podstawy naszemu wykształceniu, uczuciom, wyobraźni myśli, a najlepszem jej znamieniem była niezaprzeczona zdolność i w głąb i w szerz rozwoju”. Równolegle z rozwojem literatury szedł rozwój nauki – świadczą o tem imiona: Naruszewicza, Kluka, Wyrwicza, Poczobuta, Hubego, Albertrandiego, Kopczyńskiego, Rogalińskiego, Łojki, Józefa Osińskiego, Teodora Ostrowskiego, Jana Śniadeckiego. Literatura polityczna stanęła jak nigdy wysoko i odegrała olbrzymią rolę w dziejach odrodzenia narodu i w nadchodzących wypadkach politycznych (szerzej wspomnimy o niej na innem miejscu). Również znamiennym był rozwój dziennikarstwa i czasopiśmiennictwa. Po Wiadomościach Warszawskich Bohomolca, wychodziła od roku 1774 w Warszawie dwa razy na tydzień Gazeta Warszawska Łuskiny. Monitor pismo politycznoobyczajowe, satyryczne, literackie, o którego stanowisku i wpływie piszemy dziś całe rozprawy, wychodził do roku 1784. Pamiętnik historyczny i polityczny Świtkowskiego, był rodzajem dzisiejszych “przeglądów”; zawierał polityczne artykuły rozumowane, opisy obcych krajów, stosunków, zwyczajów; dawał wiadomości o zagranicznych urządzeniach gospodarczych, bankach, zakładach naukowych i filantropijnych; poświęcał też dość miejsca sprawom krajowym tak z dziedziny polityki, jak gospodarstwa, handlu, przemysłu. Również w Warszawie wychodziły “Zabawy przyjemne i pożyteczne”, “Magazyn Warszawski”, “Dziennik handlowy”, “Polak patryota” itd. Na litwie były: Kurjer Wileński, Gazeta Litewska i Gazeta Grodzieńska (Tyzenhauza). Pomijamy pisma, które się ukazały dopiero za czasów sejmu czteroletniego, ponieważ dajemy w tym szkicu tylko obraz kraju i jego odrodzenia w pierwszych 15 latach po rozbiorze.
Na polu podniesienia ekonomicznego, a w części i umysłowego, gorliwie pracował Antoni Tyzenhauz, podskarbi litewski. Założył w swoich Postawach fabryki płótna i papiernię. Ale działalność swą rozwinął na szeroką skalę dopiero w dobrach stołowych litewskich, odkąd król, oddawszy mu ich zarząd, upoważnił go do zakładania w nich fabryk. Powstały więc naprzód w tych dobrach olejarnie, krupiarnie, młyny wietrzne i wodne. Następnie założył Tyzenhauz w Brześciu fabrykę sukna. Głównym wszakże punktem jego działalności było Grodno. Na Horodnicy, przedmieściu tego miasta i w odległej o pół mili Łosośnie powstały dwie wielkie osady fabryczne, złożone ze sprowadzonych z Francyi, Niemiec, Włoch, Belgii i Holandyi rękodzielników. Samych tych fabryk grodzieńskich było w roku 1777 piętnaście, a liczba ich w r. 1780 wraz z brzeską i szawelską doszła do 23. Były pomiędzy niemi fabryki sukna, bielizny stołowej, pasów, powozów, płótna, koronek, igieł, kart, muślinów, biżuteryi, kapeluszy itd. Wychodziły z nich najrozmaitsze wyroby galanteryjne i zbytkowe: ordery, szlify, guziki, hafty, aksamity, atłasy, wstążki itd. Oprócz 3000 robotników cudzoziemskich, pracowało w fabrykach kilkaset dzieci włościańskich, z których miała się z czasem stworzyć dzielna rękodzielnicza klasa krajowa.
Prócz tego Tyzenhauz założył w Grodnie wielki dom handlowy, szkołę “regestratury” (biuro ekonomiczne) do kształcenia rządców, pisarzy i rachmistrzów dla gospodarstw wiejskich. Jego staraniem powstały szkoły: miernicza, budownicza, weterynaryi, położnictwa. Podniósł i udoskonalił drukarnię skasowanego zakonu jezuickiego i założył odlewnię dostarczającą czcionek drukarzom wileńskim. Wysłał do Anglii jednego z tęgich rolników, aby zbadał uprawę ziemi i wogóle tamtejsze gospodarstwo wiejskie. Urządził “gubernie ekonomiczne” stawiając na czele każdej ludzi praktycznych i biegłych. Dla każdej “gubernii” zakupywał świetne inwentarze, w każdej stawiał wszelkie budynki według planów sprowadzonego z Włoch budowniczego. Prostował gościńce, sypał groble, budował mosty, stawiał domy zajezdne. Sprowadzał z zagranicy ogiery, zakupił najsławniejszą podówczas stadnicę Pociejowską. Założył szkołę kadetów i ogród botaniczny. Miał może pierwszą w kraju orkiestrę złożoną z muzyków i śpiewaków włoskich. Chciał wreszcie wystawie typowe murowane miasto fabryczne. Ale ledwie przystąpił do wykonania swego planu, runęło całe dzieło jego pracy. Tyzenhauz posiadał niewyczerpany zasób energii, ale nie umiał liczyć się z kosztami. Zakończył głośnem bankructwem, zmarł w ubóstwie. Spory o jego działalność i charakter jeszcze do dziś dnia się toczą; ma gorących przeciwników i zwolenników. W każdym razie była to postać niezwykła, był to wielki pionier przemysłu – i gdyby nie smutny stan skarbu państwowego, gdyby nie czasy nieprzychylne śmiałym przedsięwzięciom, nie uratowałby się może sam Tyzenhauz, ale stworzone przez niego dzieło byłoby granitową podstawą rozwoju ekonomicznego na Litwie.
Popęd do zakładania fabryk i do wszelkich przedsiębiorstw przemysłowych objawił się zarówno wśród magnatów jak i zamożnej szlachty. Czartoryski August wojewoda ruski, założył fabrykę sukna i płócien w Staszowie a Józef, stolnik litewski, w Korcu: fabryki sukna, płócien, mebli, kapeluszy i fajansów, która z czasem zaczęła wyrabiać słynną korecką porcelanę. Prot Potocki wspólnie z ks. Ossowskim, znakomitym ekonomistą, stworzył całą osadę fabryczną w Machnówce, w której wyrabiano sukna i kapelusze; drugą fabrykę sukna miał na Pradze, w Cudnowie wreszcie fabrykę fajansów. Wincenty Potocki założył w Niemierowie garbarnię, fabrykę strzelb i szabel, fabrykę perkali (cyców), sukna i kapeluszy (w tymże Niemirowie założył szkołę kadetów). W Tulczynie u Szczęsnego Potockiego były fabryki sukna, płócien, siodeł, powozów i broni palnej, a w Mohylowie nad Dniestrem fabryka win krajowych. W Siemiatyczach ks. Anny Jabłonowskiej był majdan saletrzany i hamernia do wyrabiania kotłów i naczyń z miedzi i mosiądzu. Sapiehowie w Kodniu i Różannie mieli fabryki bławatne i sukiennicze, płóciennicze i świec jarzących. Małachowscy mieli kuźnice i fabryki broni; Radziwiłłowie fabrykę zwierciadeł, Ogiński kobierców, Bieliński szkieł kolorowych. Książe Stanisław Poniatowski zakładał na Ukrainie fabryki sukien, zamszów, jedwabiu, saletry, zwierciadeł i hutę szklanną, w Nowym Dworze pod Warszawą fabrykę sukna i warsztaty do budowy statków wodnych; prócz tego posiadał winnice i plantacye tytoniu. Pierwszy na Litwie wielki piec do wyrabiania żelaza powstał w Wiszniewie podkanclerzego Chreptowicza; tenże Chreptowicz założył w Stokliszkach warzelnie. W Kobyłce Unruha, starosty Hamersztyńskiego, były fabryki mydła, pończoch wełnianych i pasów polskich. Jacek Jezierski, kasztelan Łukowski, był “wynalazcą” soli warzonej w Solcu, założył fabrykę stali, stawiał fabryki żelaza z piecami i fryszerkami, tartaki, fabryki kos, pończoch i fajansu. Smutnej sławy Poniński wyrabiał żelazo, miał fabrykę bomb i kul, i sprowadził z Westfalii majstrów stolarskich, którzy dali początek wyższej stolarszczyznie.
Tak wyglądały usiłowania “wielkich panów”. Pozatem setki fabryk i przedsiębiorstw przemysłowych powstawały staraniem szlachty, mieszczan i przybyłych do nas obcych kupców i fabrykantów. Samych fabryk tkackich wylicza Korzon 71, fabryk wyrobów chemicznych prócz farbiarni zna 8, fabryk machin i narzędzi 12, fabryk szkła, fajansu 11, papieru i obić 17, garbiarni 13 itd. Wielkich pieców w roku 1782 było 42, dymarek 41. Były kopalnie miedzi, węgla kamiennego, rudy żelaznej. Były fabryki ołowiu, szrótu, glejty, wyrobów tabacznych krochmalu (10 na samym Solcu w Warszawie), musztardy, octu, świec, mydła, kleju, wyrobów z marmuru i gipsu, cementu, wapna itd. Były cegielnie, fabryki powozów (11), drukarnie (32), nie licząc żydowskich i domowych szlacheckich. Spis Korzona obejmuje około 300 zakładów nie licząc gorzelni, dystylarni, browarów, warzelni miodów, młynów, tartaków, olejarni, fabryk cykoryi, piekarni, zakładów wyrabiających terpentynę, smołę, dziegieć itd., co do których historyk nie posiadał żadnych wiadomości. Wobec tego widzimy, że spis ten nie może dać jeszcze dokładnego pojęcia o rozwoju fabryk i przedsiębiorstw przemysłowych. Sam Korzon przyznaje, że do przemysłu miast litewskich nie posiadał żadnych materyałów, a tylko znalazł ogólnikową wiadomość w źródłach rosyjskich, że po ostatnim rozbiorze, pomimo klęsk, istniały jeszcze na Litwie nietylko fabryki ale i “kompanie przedsiębiorców”. “Niepochwytnem” jest wreszcie dla niego drobniejsze rękodzielnictwo dworskie i wieśniacze. W innem miejscu wspomina, że w roku 1783 samych warsztatów sukienniczych w Wielkopolsce było 948, a sama Warszawa w roku 1786 posiadała 126 browarów. Jak spis Korzona jest niedokładny, bo dokładnem być nie może, mamy dowód na fabrykach tabacznych: podaje on, że było ich tylko cztery, ale liczbę tę można przyjąć dopiero od wprowadzenia monopolu; przedtem jak to widzimy z aktów Komisyi skarbowej, były fabryki w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Kaliszu, Piotrkowie, Lublinie, Lesznie, Krzemieńcu “i w innych miastach mniejszych i miasteczkach”.
Zupełną nowością na polu przemysłu były powstające spółki akcyjne. Ustawę pierwszej z nich “Kompanii Manufaktur Wełnianych”, podpisali Andrzej Zamojski, X. Michał Poniatowski, brat królewski i rozmaici inni dygnitarze, a prócz tego mieszczanie i cudzoziemcy. Akcye przez nią wypuszczone, były pierwszemi w Polsce papierami kredytowemi. Przedsiębiorstwo nie udało się, ale “już sam jego projekt czynił zaszczyt Stanisławowi Augustowi”. Druga Kompania założona z 32 “akcyonalistów”, do których należał i król, zajmowała się warzeniem soli kuchennej w Busku. Trzecia, powstała za inicyatywą króla, próbowała powrócić do życia kopalnie Olkuskie. Czwarta, zawiązana również pod wpływem Stanisława Augusta, a pod prezydenturę Jacka Małachowskiego, poszukiwała soli pod wsią Pączkami w województwie Sieradzkiem. Staraniem wspomnianego ks. Michała Poniatowskiego, podówczas już prymasa, stanęło w roku 1787, “Społeczeństwo fabryki płóciennej krajowej”, której kontrakt zaczynał się od oświadczenia: “Subskrypcyę przedsięwzięliśmy nie tak chęcią zysków, jak raczej czystą intencyą uczynienia najistotniejszej krajowi przysługi”. Była też myśl w roku 1784 (nie wiemy czy doszła do skutku) założenia wielkiej spółki handlowej, która miała “partykularnym utorować drogę do handlu Chersońskiego”.
O rozwoju przemysłu fabrycznego, świadczy dobrze konkurencya cen, jaką nasze fabryki wyrobów żelaznych sprawiły zagranicy. Szwecya wprowadzała do nas corocznie 12.000 centnarów żelaza sztabowego, Węgry 3000; – po założeniu kuźnic w radomskiem i krakowskiem, nietylko dowóz ten znikł zupełnie, ale fabryki nasze wywoziły z kraju 2000 centnarów. Kiedy za insurekcyi Kościuszkowskiej, fabryki zagraniczne za karabin lub parę pistoletów brały 76 złp. to nasze fabryki pomykowskie dostarczały ich po 68 złp. 10 gr.; co więcej, kiedy połowa tej broni zagranicznej pękała, nasza broń świetnie wytrzymywała próbę. Kiedy za sto kos styryjskich płaconych na miejscu po 120 złp. brano u nas 168 złp. – fabryka Jezierskiego w Sobieniu dostarczała 100 kos za 90 złp. Podobna różnica cen, mówi Surowiecki, “okazała się na wszystkich artykułach żelaztwa i podobnej spodziewać się można na innych gatunkach płodów, jako to na miedzi, ołowiu, cynku, mosiądzu, wapnie, gipsie, marmurze i kamieniach rozmaitych”.
Na polu poprawienia komunikacyi widzimy również inicjatywę i ofiarność prywatną. Hetman Michał Ogiński, kosztem 12 milionów złotych zbudował kanał łączący rzekę Szczarę z rzeką Jasiołdą; syn jego kopał na Polesiu kanał pod Stetyczowem. Doradcą Michała Ogińskiego był Butrymowicz, miecznik Piński; on go zachęcał do przeprowadzenia dwóch bardzo trudnych do wykopania i kosztownych traktów przez bagna Poleskie. Sam Butrymowicz prowadził roboty: przez głębokie rzeki i przepaściste błota szły te trakty złożone prawie ze samych grobli i mostów na dębowych palach, a będące na swoje czasy cudem sztuki inżynierskiej. Łożył na nie nietylko sam Ogiński, ale zarówno Butrymowicz, oraz inni dziedzice i posesorowie polescy. Otwarły się krótsze komunikacye między Brześciem, Grodnem, Warszawą, Wilnem, Nieświeżem. Sam król umyślnie zboczył w drodze do Grodna w strony pińskie (1784) aby oglądać sławne groble; zajechał w gościnę do Butrymowicza, własną ręką kładł kamień węgielny pod jego pałacyk w Krystynowie. Butrymowicz nie poprzestał na tem, bo historyk świadczy, że “co było w pińskiem dobytych nowin, sypanych grobel i traktatów po bezdrożach, to wszystko byli winni współziemianie pracy i zabiegom Butrymowicza”. Za jego przykładem szła szlachta okoliczna i Pińszczyzna jakby za uderzeniem czarnoksięskiej laski, z kraju na pół dzikiego, przybierała postać godną oświeconego narodu. Butrymowicz też pierwszy z okolic pińskich pożeglował do Warszawy i do Gdańska, na pamiątkę czego wybito stosowny medal. Zanotować jeszcze należy, że Kossakowski, wojewoda witebski uspławił rzekę Świętą, wpadającą do Wilii; że książę de Nassau polecił zrobić mapę hydrograficzną Dniestru, rozpoznawał jego spław, miał przystąpić do usunięcia jego zawad pomniejszych; że król zabierał się do kopania portu pod Połągą, czemu przeszkodził Stackelberg w imieniu imperatorowej; że wreszcie Skirmunt prowadził roboty kanalizacyjne od Horowaty do Welatycz.
W całym kraju, a zwłaszcza w Warszawie, zakwitnęły wielkie firmy kupieckie. Przemysłowi i handlowi ułatwiały rozwój znaczniejsze domy bankierskie, jak Teppera, Prota Potockiego, Szulca, Arneta, Blanka, Meysnera, Kapostasa, Laskiewicza itd. Tepper był uważany za najbogatszego bankiera północy; majątek jego liczono na kilkanaście milionów; późniejszy jego upadek, spowodowany rozrzutnąścią własną i całej jego rodziny, oraz udzielaniem nieograniczonego kredytu ludziom wysokich stanowisk i stagnacyą pieniężną w chwili wkroczenia Prusaków do Polski, stał się poniekąd klęską krajową; passywa jego wynosiły 60 millionów złp. Prot Potocki, również późniejszy bankrut w czasach Targowicy, oprócz domu bankierskiego i sklepu w Warszawie, był właścicielem domu handlowego w Chersonie, kantoru bankierskiego w Machnówce i prowadził żeglugę kupiecką na okrętach własnych na morzu Czarnem i Śródziemnem; on pierwszy na wielką skalę wprowadził pożyczki hipoteczne. Z wymienionych bankierów zasługuje wreszcie na szczególną uwagę Jędrzej Kapostas, jako autor projektu Banku Narodowego, a przedewszystkiem z powodu wybitnego stanowiska jakie zajął później w “insurekcyi Kościuszkowskiej”.
Obrót handlowy wogóle coraz pomyślniejsze dawał rezultaty. Kiedy w roku 1776 wartość produktów cudzoziemskich wprowadzanych do Polski obliczano na 48 milionów złp. a wartość wywiezionych zagranicę na 22 miliony złp., to w czasach sejmu czteroletniego wywóz produktów krajowych przedstawiał wartość 150 milionów, przewyższając znacznie wartość dowozu.
W tym handlu wywozowym lwia część przypadała na produkty rolnicze. Wiemy już jak opłakany był stan rolnictwa w czasie pierwszego rozbioru. I po nim ciągle jeszcze spotykamy w literaturze politycznej narzekania na małą produkcyę, ślepą rutynę, na ziemie leżące odłogiem. Lecz chociaż ten najważniejszy dział gospodarstwa narodowego z natury rzeczy nie mógł się odrazu odrodzić, bo na to potrzeba było dłuższego czasu, niż lat kilkanaście, to przecież i tu są ślady widocznego postępu. Spotykamy się już ze wzorowem urządzeniem majątków, czego dowodem, choćby owe słynne “Ustawy powszechne dla rządców dóbr swoich” wydane w roku 1785 w 8 tomikach przez ks. Annę z Sapiehów Jabłonowską. Wiemy skądinąd, że wzorowe gospodarstwa prowadzili August, Józef i Adam Czartoryscy, Seweryn i Szczęsny Potoccy, książę Stanisław Poniatowski, prymas Ostrowski itd. Czacki w roku 1800 wspomina, że żył wtedy, kiedy Ukraina przestała być stepem, a starsi pamiętają, że więcej pożytku przynosiło na tym stepie paszenie bydła, niż uprawianie na nim roli. I Staszyc w roku 1807 powiada, że pamięta przed laty na Podolu i Ukrainie więcej stepów niż pól ornych. Na ten zwrot pomyślny w gospodarstwie województw ruskich, wpłynął rozwój handlu czarnomorskiego i założenie miasta Chersonu. Nie bez znaczenia zapewne była znana już nam działalność Butrymowicza. Na Litwie gospodarstwo rolne mało się wprawdzie podnosiło wskutek złej komunikacyi z morzem, ale i tu nie przeszły zapewne bez śladu wspomniane już wyżej usiłowania Tyzenhauza. Małopolska też się nie odznaczała przedtem intenzywnością i intratnością gospodarstwa rolnego. Poseł Rożnowski na sejmie czteroletnim mówił, że w “Małopolsce ekonomika dopiero do doskonałości przychodzi” – świadectwo to, bądź co bądź zaszczytne, oznaczające postęp. Za to według tegoż samego Rożnowskiego, w “Wielkopolsce gospodarstwo jest tak wygórowane, że już podobno wyżej wyjść nie może”. Z tych i wielu innych współczesnych wzmianek widzimy, jaka różnorodność panowała wśród warunków gospodarskich różnych stron Rzeczpospolitej. W każdym razie postęp był, wszędzie szło ku lepszemu. Spotykamy się nawet z cyfrą imponującą: z początkiem sejmu czteroletniego tablica handlu zagranicznego wykazywała przeszło 200.000 łasztów wywozu; był to nadzwyczajny, nie spotykany u nas nigdy w wieku XVIII. wzrost produkcyi.
Nie można w tem miejscu pominąć jeszcze dobroczynnego przewrotu w umysłach, jaki się dokonał na rzecz polepszenia doli ludu rolniczego. Wiemy już, że król żywił dla niego na samym początku panowania najżyczliwsze uczucia, a nie rozstał się z niemi aż do smutnych chwil swego upadku. Jednocześnie inicyatywa prywatna dążyła do zniesienia pańszczyzny. Wprawdzie już dawniej były robione próby tego rodzaju, jak oczynszowanie włościan w Bieżuniu przez ordynata Andrzeja Zamojskiego, lub jak na swój czas świetne, z dojrzałym planem opracowane “Ustawy” ks. Pawła Ksawerego Brzostowskiego (1769) dla włościan dóbr Pawłowa, które dążyły do stopniowego usunięcia pańszczyzny, wprowadzenia czynszów, podniesienia moralnego i umysłowego ludu, wyrobienia w nim pojęcia prawa własności i obudzenia wśród niego uczuć obywatelskich.
Pierwszej próby w tym kierunku dokonał ks. Swinarski, kustosz poznański który za zezwoleniem biskupa Teodora Czartoryskiego jeden folwark puścił kmieciom w dzierzawę (1742) i różne im dał swobody. Łukaszewicz. Krótki opis hist. kościołów, tom I., str. 361.
Ale dopiero po pierwszym podziale ruch w tym kierunku rozwinął się na dość szerokie rozmiary. Zasługa w tym niepoślednia tak wymienionych inicyatorów jak i literatury politycznej i wielu posłów, którzy tę sprawę na sejmach poruszali. Ksiądz Karpowicz rozpoczął w Wilnie (1773) “obronę chłopską” w swych kazaniach jubileuszowych. Ksiądz Popławski w książce swej, “o niektórych materyach politycznych” pomieścił całe ustępy i rozdziały “poddanym naszym, tym najgodniejszym politowania sierotom” i żądał ubezpieczenia osoby, pracy i majątku chłopskiego. Zaraz w następnym roku Józef Wybicki, zwiedziwszy Pawłów Brzostowskiego, podał jego opis, a później w Listach patryotycznych, wydawanych zeszytami, udowadniał cyframi i przykładam i zagranicy, że wolność włościanina leży w interesie kraju, że wpływa dodatnio na zaludnienie i wyzyskanie bogactw ziemi. Za uciemiężonym ludem przemawiali, rzecz dziwna, w r. 1774 nawet stronnicy rosyjscy. W r. 1775 August Sułkowski wystąpił z projektem w tym kierunku, ale ogół posłów go zakrzyczał. Ten sam los spotkał przemówienia posłów Frankowskiego i Jezierskiego. “Twarde łby szlacheckie” (wyrażenie Korzona) nie mogły pozbyć się zastarzałych porządków “samolubne serca nie umiały zdobyć się na ofiarę”. Więc też na sejmie 1780 upadł znakomity kodeks praw Andrzeja Zamojskiego właśnie z powodu proponowanej w nim reformy włościańskiej. Ale mysi raz rzucona coraz szersze “w twardych łbach” robiła wyłomy. Nie przyszło wprawdzie do reformy, a nawet konstytucya 3. maja nie zdobyła się na rzeczywistą poprawę losu chłopa polskiego, ale sprawa posunęła się już w umysłach bardzo daleko i zrealizowanie jej było tylko kwestyą czasu. Niezapomniane zasługi położył pod tym względem Staszyc (w Uwagach nad życiem Jana Zamojskiego) niemniejsze Kołłątaj w “Prawie politycznem narodu polskiego”. Pomijamy cały szereg broszur i głosów sejmowych, bo najkrótsze ich omówienie zamieniłoby się w rozprawę. Najważniejszym i najzaszczytniejszym wynikiem tego ruchu, było wprowadzenie go na grunt praktyczny za przykładem Zamojskiego i Brzostowskiego. Kiąże Stanisław Poniatowski, synowiec królewski, późniejszy podskarbi, zniósł pańszczyznę a zaprowadził ustawę czynszową w swych dobrach korsuńskich liczących 400.000 ludności; każdemu włościaninowi, jego żonie, dzieciom i najpóźniejszemu ich potomstwu oddał “w wieczystą posesyę”, grunta, łąki, ogrody, wszelki dobytek i zabudowania. Podkanclerzy Chreptowicz zniósł poddaństwo w dobrach Szczorse i Wiszniew. Wspomniana już parokrotnie Anna Jabłonowska “ulepsza roztropnie stan poddanych” w Kocku, Wysokiem i Siemiatyczach na Podlasiu; zakłada dla nich szpitale, utrzymuje szkołę babienia; każdy jej włościanin stawał się na lat 50 wraz ze sukcesorami, właścicielem 12 mórg roli, 2 morgów łąki i 2 morgów ogrodu i placu siedzibowego; grunt ten mógł odsprzedać lub zamienić pod pewnemi warunkami, a nawet całkiem z majątku się wynieść, jeżeli dał na swoje miejsce innego gospodarza. Szczęsny Potocki zmniejszył w swych dobrach dnie robocizny, a za każdy taki dzień brał czynszu 12 gr.; “na jego 3 milionach morgów chłopi byli bogaci i chętnie szli do roboty dworskiej”. Jacek Jezierski, kasztelan łukowski chwalił się na sejmie, że we wszystkich wsiach swoich poddaństwo wszystkim darował. Były również jakieś nowe urządenia w dobrach Stanisława Potockiego i Franciszka Bielińskiego. Spotykamy wreszcie ogólne wzmianki, że w niektórych dobrach nie udały się próby czynszowania, że było nawet “wielu godnych, ludzkich i oświeconych panów”, którzy “myśleli i mówili” o zniesieniu niewoli ludu, a Skrzetuski autor Prawa Politycznego ryzykuje nawet twierdzenie, że “podobno wszyscy (!) dóbr wiejskich dziedzice chętnie byliby gotowi nadać wolność i dziedzictwo poddanym, a nawet pańskie grunta w dzierżawę im puścić”. Inni właściciele nie zmieniali urządzeń ale starali się o dobro swych włościan. Józef Czartoryski, stolnik litewski, był “najlepszym panem”; wioski jego pięknie wyglądały; kmieci zwalniał od ciężarów, magazyny dla nich zakładał; podczas nieurodzaju zakupywał drogo zboże, aby je tanio włościanom sprzedawać. Głośny ksiądz Jezierski, prawa ręka Kołłątaja, powiada, że gdyby był chłopem, chciałby żyć w dobrach Czartoryskich (Augusta i jego syna Adama). Księżnie marszałkowej Lubomirskiej, za jej opiekę nad poddanymi, autor jednej z broszur politycznych, chciał “kolos” wystawić