Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Rozdział dwudziestypierwszy


POWSTANIE NA LITWIE I ŻMUDZI. – OSWOBODZENIE WILNA. PIERWSZE WALKI. – PRZEDARCIE SIĘ BRYGAD Z KIJOWSZCZYZNY. – UZBRAJANIE SIĘ KORONY.

Jednocześnie z Warszawą usłuchała i Litwa wezwanie Kościuszki. Żmudź nawet mogła się poszczycić, że już w przeddzień „świętej insurrekcyi" warszawskiej porwała się do broni. 

Rzeczywiście 16. kwietnia, podczas „agitowania się" w Szawlack sądu ziemiańskiego, znany i wybitni obywatele: Niesiołowski szef pułku 6, Romuald Gedroic były wicebrygadyer, Antoni Prozor wojewodzie witebski i Piotra Zawisza, sędzia ziemski kowieński, przybyli do Sulistrowskiego, brygadyera stojącego ze swą komendą w Szawlach. aby porozumieć się z nim co do rozpoczęcia powstania. Zastali u niego generał-majora Chlewińskiego, przysłanego przez hetmana Kossakowskiego, aby przeprowadził redukcyę wojska. „Po mocnych i gruntownych przełożeniach” Chlewiński dał się nakłonić do przysięgi na obronę Ojczyzny i do aktu powstania narodu. Natychmiast za przykładem tych obywateli poszli sędziowie ziemiańscy i „wszyscy przytomni". 

Podług ułożonego planu, Gedroić wymaszerował z Szawel w sile 200 koni do Szat, gdzie znajdował się 8. regiment. Po drodze pozbierał „pomniejsze komendki", znalazł opór tylko ze strony dwu oficerów, którzy mu „batalią wydali"; po utarczkach musieli się poddać. Przybywszy do Szat, opanował Gedroić odwach i dwie armaty, poczem z pistoletem odwiedzionym wpadł do mieszkania podpułkownika Sztejetyna, swego szw agra, który „z wielką ochotą i wesołością" podał mu się z całą komendą. Z Szat podążył Gedroić do Janowa, aresztując po drodze Targowiczan. W Zyżmorach złączył się z regimentem 4. pod komendą pułkownika Meyena. 

Niesiołowski z Sulistrowskim udali się do wojska konsystującego w Poniewieżu, skąd podążyli do Wiłkomirza, gdzie zabrali pułk szefostwa wojewodzica Kossakowskiego i pospiesznym marszem ruszyli do Wilna.

Chlewiński udał się do Rosień, gdzie stała 3. brygada brygadyera Kossakowskiego. Cała brygada chętnie złożyła przysięgę; nie wyłączył się i brygadyer Kossakowski, „będąc tam przytomny poniechętnie”, ale wkrótce chciał umknąć za granicę kurlandzką z wicebrygadyerem Białozorem; „obywatele wespół z wojskiemu zatrzymali ich uciekających. W drodze do Kowna przyłączył się do Chlewińskiego pułk Lisowskiego. Nie udało się w Wołkowyszkach: pułkownik Baranowski odmówił złożenia przysięgi i ruszył do Olity, zawiadamiając o tem co się dzieje hetmana Kossakowskiego. Nie wiedział, że już na panu hetmanie spełniono wyrok sprawiedliwości narodowej. 

W Wilnie głównodowodzący generał Arseniew, zrazu nie bardzo wierzył w wybuch powstania, pomimo ostrzeżeń Szymona Kossakowskiego.2) Nie odczuwał też jak Wilno „obrażone było gwałtem”, popełnionym przez aresztowanie Brzostowskiego, Radziszewskiego, księdza Bohusza, Grabowskiego i wielu innych. Ale gwałt ten, „nie zrobiłby tak szczęśliwej i prędkej rewolucyi”, gdyby nie Szymon Kossakowski, który kazał aresztować kilku oficerów sztabowych, podejrzywając ich o knowanie spisku. Między proskrybowanymi znajdował się i pułkownik inżynierów Jakób Jasiński, gorący patryota, „urodzony rewolucyonista”, który jak to już wiemy, znosił się z warszawskim spiskiem Działyńskiego. Jasiński ostrzeżony, ukrył się i pracował nad przyspieszeniem wybuchu... Arseniew zaczął nareszcie wierzyć, że „powstały między szlachtą i wojskiem polskiem zmowy w celu przywrócenia sposobem rewolucyjnym konstytucyi 3. maja”, stąd też 21. kwietnia wysłał ordynans do pułkownika Dejowa, aby z pułkiem tambowskim maszerował do Wilna. Nazajutrz Kossakowski, przybywszy wieczorem z dóbr swoich, stanowczo przestrzegł Arseniewa, że brygady litewskie w zamiarach nieprzyjaznych ciągną na Wilno.

W tejże chwili (22. kwietnia), Jasiński, „ukochany od współkolegów oficerów”, kończył przygotowania. Siły miał słabe, bo zaledwie dwie zredukowane kompanie pułku 4., dwie kompanie pułku 7. i wreszcie też zredukowany oddział artyleryi litewskiej. Ale żołnierze i oficerowie byli „determinowani”. Jasiński podzielił ich na kilka „cząstek”, którym polecił jednoczesne wykonanie ataku w kilku miejscach. Strzał armatni dany o godzinie 1. w nocy, był hasłem ogólnej akcyi. Atakowano jednocześnie odwach, kwaterę Arseniewa i kwaterę innych wyższych oficerów. Wojsko rosyjskie zaskoczono w śnie, przestraszone, nie zdobyło się naw et na energiczniejszą obronę. Bez strat prawie kapitan Solecki zabrał odwach i dwie stojące przed nim na rynku armaty, całe pułki Narwski i Pskowski dostały się do niewoli. Schwytano Arseniewa,6) Kossakowskiego, pułkownika Jazykowa i innych oficerów. „Taki padł postrach generalny, że zewsząd Moskałów dezarmowanych, brano i prowadzono, a zamykano do kościoła św. Kazimierza; armaty, chorągwie, sztandary, amnnicye, magazyny, kasa, wszystko co się dostało w ręce nasze“. Cały atak trwał zaledwie dwie godziny. Do niewoli wzięto prócz wyższych wojskowych 904 podoficerów i gemeinów. Zabitych i ranionych Rosyan było zaledwie 80 do 40, po stronie polskiej był jeden zabity i kilku rannych. 

Wymknął się tylko major artyleryi Tuczkow, który po pierwszym uderzeniu dzwonów, podążył do dwóch swoich rot stojących na Pohulance z armatami, przyprowadził je do porządku i miał nawet ochotę o świcie atakować powstańców, ale ujrzawszy „przeważające siły” wolał poprzestać na spaleniu tak Pohulanki, jak przedmieść Lubiszek i Snipiszek i urządzić „retyradę” do G-rodna, paląc na drodze wsie, karczmy i dwory. 

Nr. 88. Jakób Jasiński.
Nr. 88. Jakób Jasiński.

W dniu 24. kwietnia obywatele wileńscy i inni „w Wilnie przytomni", korzystając z “momentu wolności otwartej j podpisali osobny akt powstania Narodu litewskiego, zaprzysięgli go na rynku wileńskim i wybrali Radę Najwyższą Rządową. Rada ta w dniu następnym wydała „Uniwersał do Województw i Powiatów Prowincyi Wielkiego Księstwa Litewskiego i Miast wolnych"; w którym ogłasza: „Ojczyzno miła jesteś zbawiona. Słuchaj Narodzie Litewski co ci donosi król, słaby z słabszego jeszcze tronu, nie swawolna gromada, nic prócz marnego tytułu niemającego ludu, ale spokojny związek życzliwych twoich synów, którzy długo na oswobodzenie twoje pracowali wtedy, kiedyś ty już oniem rozpaczał.. Następnie niewiadomo skąd wtrącono, na podstawie zapewne relacyi drezdeńskiej Prozora, ustęp o pomocy (?) Francyi, o jej „żądaniu powstania naszego”. Dalej uniwersał donosił, że po „zrobieniu powinności przez wojsko mężnie od J. P. Jasińskiego, pułkownika inżynierów komenderowanej Wilno jest oswobodzone od nieprzyjaciela, a obywatele, którzy podpisali akt powstania, wybrali Radę Najwyższą Rządową do której weszli: Józef Niesiołowski, wojewoda nowogrodzki, Antoni Tyzenhauz, chorąży wileński, prezydent miasta Benedykt Morykoni i Stanisław Mirski pisarze litewscy, Michał Brzostowski, starosta miński, Dominik Narbut, Józef Pac, Michał Grabowski, Stanisław Wołłowicz, Tomasz Wawrzecki, Walenty Górecki, Benedykt Karp, Michał Straszewicz, Józef Kociełł, Kajetan Nagurski, Wiszniewski, Mikołaj Morawski, Tadeusz Wysogierd, Alojzy Sulistrowski, Ignacy Giełgud, Marcin Poczobut (rektor akadamii), ks. Michał Karpowicz, Jerzy Białopiotrowicz, generał-majorowie Antoni Chlewiński i Romuald Gedroic, pułkownik Jasiński i Antoni Lachnicki. Jednocześnie powołano do życia Sąd Kryminalny dla sądzenia zdrajców który to sąd „ma być krótki” i w razie gwałtownej potrzeby w 24. godzinach decydować o uwolnieniu lub szubienicy.

Nr. 89. Rota przysięgi litewskiej.
Nr. 89. Rota przysięgi litewskiej.

Powołano też deputacye: opatrzenia, skarbu, bezpieczeństwa publicznego. W końcu wzywał uniwersał obywateli do pospolitego ruszenia „na wzór prowincyj koronnych” i do przystawania rekrutów. „Przemówcie – są jego słowa – łaskawym głosem natury do Ludu, który tylu dręczony uciskami, żywiąc chlebem, od własnej gęby oderwanym, nieprzyjaciela swojego, w ostatniej nędzy i rozpaczy waszej tylko podobno oczekuje rozkazu; niech to narzędzie, którego mu do uprawy roli rozpustny sołdat użyć przeszkadza, w jegoż piersiach utopione, ocalenie Ojczyzny i wolności poświęcone zostanie”. Przytoczywszy słowa przysięgi na rynku wileńskim złożonej, Rada Najwyższa upewniała, że żadnemi interesami prywatnem i zajmować się nie będzie, że wyrzeka się wszelkich pensyj, nagród i korzyści, aż “dopóki Rzeczpospolita oswobodzona zupełnie od obcego żołnieża i oczyszczona od wszystkich Ojczyzny naszej zdrajców . . . w stopniu najwyższej nie stanie szczęśliwości". 

Sąd Kryminalny natychmiast się zebrał i skazał na powieszenie Szymona Kossakowskiego. Ustawiono szubienicę na rynku, przywieziono skazanego „w żółtym nankinowym szlafroku z białemi barankami", a szambelan Elsner, adwokat sądów wileńskich, z białego konia odczytał krótki dekret Szymon Korwin Kossakowski, należący niegdyś do konfederacyi Barskiej wiązał się zawsze z nieprzyjacielem Ojczyzny, wprowadziwszy wojsko rosyjskie do kraju, sam się ogłosił hetmanem wojsk litewskich, domieszając rozmaite uciski i bezprawia itd., uznany jest za niegodnego czci, majątku i życia, a przeto ma być na tej szubienicy przez mistrza powieszony. Dekretowi stało się zadość.

Nr. 90. Odezwa Rady Narodowej litewskiej.
Nr. 90. Odezwa Rady Narodowej litewskiej.

Przybyły do Wilna, w dniu jego oswobodzenia, pułkownik Stefan Grabowski, prawdopodobnie w porozumieniu z Jasińskim, postanowił natychmiast działać. Dowiedziawszy się, że pod Niemenczynem, otrzy mile od Wilna nad Wilją, zebrało się ze 300 piechoty rosyjskiej ze 150 kozakami, pod dowództwem pułkownika Kirejewa, wyszedł z Wilna 21. kwietnia ze 300 wybornymi ludźmi płku 7., biorąc ze sobą 60 kawalerzystów i dwie armaty. Tymczasem w nocy przybył z Wiłkomirza pułkownik rosyjski Lonizy z 1000 ludzi i połączył się z Kirejewem. Grabowski o tem nie wiedział i wyszedłszy z Niemenczyna, uderzył ze świtem na cztery razy liczniejszego nieprzyjaciela. Bitwa była zacięta, pułk 7. szedł na bagnety. Przewaga liczebna zdecydowała, atak został odparty. Pomimo to nieprzyjaciel cofnął się z zajętej pozycyi, a Grabowski wrócił do Niemenczyna. Pochował 280 Rosyan, 98 Polaków. Padło kilku polskich oficerów: porucznicy Nidecki i Hornowskiz piechoty, Żydowicz od jazdy. Najwięcej żałowano majora Biruli. Odznaczył się odwagą Józef Narbut, wojskowicz lidzki. Tymczasem do Wilna przybywali ze wszystkich stron obywatele, aby uczynić akces do powstania. Między innemi zgłosili 29. kwietnia Antoni Granowski sekretarz owicz koronny, oboźny Pociej i Michał Ogiński, pod skarbi targowicki. Ten Ostatni złożył swój urząd i oświadczył chęć uformowania własnego oddziału, co też wkrótce do skutku doprowadził. Wojsko obrało sobie wodzem Jasińskiego. Wobec tego faktu, litewska Najwyższa Rada Rządowa nie czekała na rozkazy Kościuszki, lecz zastosowała się do życzenia wojska i w dniu 3. maja „oddawszy generalną komendę siły zbrojnej Narodowej wojska litewskiego Imcipanu Jakóbowi Jasińskiemu, pułkownikowi inżynierów litewskich, pod najwyższym sił obojga narodów naczelnictwem Imcipana Tadeusza Kościuszki, temuż Imcipanu Jakóbow i Jasińskiemu, komendantowi w generalnemu, dla wchodzenia w plany i wszystkie operacye, dla łatwiejszego i prędszego przez raporta z Radąznoszenia się, jako też dla obserwacyi wszelkich rozrządzeń J. W. Józefa Niesiołowskiego, wojewodę no wogrdzkiego, Józefa Kociełła pułkownika i Romualda Gedrojcia, generał-majora, z Rady Najwyższej obranych kolegów dodały wyznaczyłaś Rada Najwyższa przekroczy łatu w prawdzie swoją kompetencyę, ale nie ze złej woli. Zarzutów, jakie ją z tego powodu spotykają od dzisiejszych historyków i jakie odbiły się w późniejszych odezwach Kościuszki, nie można uważać za słuszne. Mówiono, że przywłaszczyła sobie niezależną władzę, wprowadzała „ducha niezgody, obrażającego unię obojga bratnich narodów. Zapomina się o tern, że między Kościuszką a Wilnem Była wielka przestrzeń, że trudno było czekać, aż kuryer do niego dobiegnie i z rozkazami powróci. Nie był to czas kolei żelaznych i telegrafów – najmniej trzy tygodnie trzeba było czekać na odpowiedź (kuryerz Warszawy, a nie z Wilna, znalazł Kościuszkę dopiero po tygodniu). Trzeba więc było w czyjeś ręce złożyć dowództwo, komuś prowadzenie akcyi wojennej powierzyć. Ale wszak Rada litewska wysłała z początkiem maja do Kościuszki Sulistrowskiego, „dla umówienia sposobu sprostowania aktu wileńskiego i spojenia dwup rowincyj w jedno ciało”, widocznie ona sa ma czuła, że jej władza jest tymczasowa) Grabowski ]. c. 308. O Nideckim dowiadujemy się z tego, że Rada Najwyższa przeznaczyła, że do Kościuszki należy decyzya. Wszak i w sprawie nominacyi wodza wojsk litewskich uchwała Rady wyraźnie mówiła, że Jasiński ma zostawać „pod najwyższem sił obojga narodów naczelnictw em Im ci pana Tadeusza Kościuszki”. Rada litewska nie mogła też wiedzieć, że dni jej są policzone, że Kościuszko w tym czasie ustanawiał już Radą Najwyższą Narodową. Dekret organizacyjny tej Rady Najwyższej nosi datę 10. maja, a odezwa obwieszczająca o niej datę 21. maja (sama Rada rozpoczyna swe czynności w tydzień później), wiadomość o jej ustanowieniu mogła dojść do Wilna dopiero koło 1. czerwca. Stąd wszelkie zarzuty stawiane Radzie litewskiej, że chciała działać na własną rękę, są zdaniem naszem pozbawione wszelkiej podstawy. 

Jasiński zabrawszy koło 1800 żołnierza pod dowództwem Meyena, Niesiołowskiego i Stefana Grabowskiego, wzmocniwszy się powstańcami chłopskimi w sile 700 ludzi, ruszył 7. maja pod Polany (o 7 mil od Wilna), przeciw stojącemu tam pułkownikowi Dejenowi. I tu spotkała wojska litewskie niespodzianka. Lonizy i Kirejew połączyli się na czas z Dejenem, stanowiąc razem siłę regularną przewyższającą 8000. Jasiński zaskoczył nieprzyjaciela i ogniem z armat przerzedzał silnie jego szeregi. Niestety, chłopi nie wytrzymali ognia nieprzyjacielskiego i rzucili się do ucieczki. Skorzystał z tego nieprzyjaciel i zmusił Jasińskiego do odwrotu. Nie była to zresztą przegrana, bo nieprzyjaciel poniósł znacznie większe niż Jasiński straty i nie prześladując Jasińskiego cofnął się ku Smorgoniom, – był to więc raczej atak nieudany. 

Tymczasem nadeszły rozporządzenia Kościuszki, z których jedno dzieliło wojska litewskie na trzy korpusy pod dowództwem Jasińskiego, Chlewińskiego i Franciszka Sapiehy. Poddano się w szystkim rozporządzeniom, a Rada litewska wysłała 18. maja Józefa Kociełła do Kościuszki, z zapewnieniem „nieoddzielności” i poddania się jego rozkazom. Prócz tego, odpierając posądzenie o uzurpacyę władzy, ogłosiła Rada odezwę, dającą najlepszy dowód jej uczuć obywatelskich. Podpisała się już na niej nie Radą Najwyższą Rządową dla Litwy, lecz „Radą Tym czasową Zastępczą Litewską”.

„Próżna byłaby wasza gorliwość – są słowa odezwy – próżne byłyby Rady starania, próżny krwi walecznego żołnierza byłby rozlew, gdyby lub rozróżnienie celów działań politycznych, lub mniemanie o ich rozróżnieniu szkodliwe trwać mogło. Potężny Bóg, oswobodzając Naród Polski z pod okrutnego niewoli jarzm a, Ziemię krakowską na kolebkę nowej Polaka wolności poświęcił, Tadeusza Kościuszkę, współrodaka naszego, Litewscy Obywatele, zesłał na świętą ziemię, aby woli Jego dokonał. Stało się!... Już za sprawą dzielności tego męża, którego pokolenia wasze prochy nawet czcić i szanować będą? odrodziły się swobody Polaka; już słyszycie wszędzie szczęk zwycięzkiej waszej broni; już wszędzie widzicie pierzchającego ziemi waszej najezdnika. Na samo imię rycerskiego Męża, którego akt w Krakowie na dniu 24. marca, roku niniejszego zawarty. Najwyższym ogłosił siły zbrojnej naczelnikiem, inną Ziemia Polska wzięła postać, inny duch sercem znękanego kraju mieszkańca władać począł. Czuł zaiste każdy, iż im większe są dzieła, tem trudniejsze do naśladowania. Lecz kogóżby te wielkie męstwa przykłady nie wzbudziły śmierci lub zwycięstwa szukać ? Mąż ten, którego sercem tylko czcią najwyższą przeniknionem wspomnieć się godzi, a jakich ledwie w przeciągu długich wieków Nieba narodom udzielić zwykły, przelał waleczności swojej ducha i w serca litewskich rycerzy. Jemuśmy w inni naszą Ojczyznę ! Jem uśmy winni podniesienie nas samych; jego więc cnocie, gorliwości i męstwu. Gdy Rada litewska pod jego najwyższym naczelnictwem utworzona, nie znajduje nic tak drogiego u siebie, z czegoby hołd wielkości duszy jego wyrównywającej poświęcić mogła; lubo akt swój na dniu 24. kwietnia sporządziwszy w Wilnie, do aktu powstania Narodu w Krakowie zawartego zastosowała, a przeto najwyższe dla siebie naczelnictwo w drogiej jego dla Narodu osobie już uznała; chcąc jednak, iżby czci, poszanowania i najzupełniejszej podległości temu Mężowi wszystkie działania Rady nieobojętną na sobie nosiły cechę, publicznie całemu Narodowi ogłasza: iż skład tej Rady nie jest inny, tylko Rady tymczasowej, Rady zastępczej i pod najwyższem Tadeusza Kościuszki naczelnictwem egzystującej; iż ta Rada wszystkie tego Najwyższego Naczelnika urządzenia wykonywać zna rzeczą dla siebie tak ważną, że na niej jedynie nieobojętne nadzieje trwałego narodu szczęścia zakłada; iż pod nim jedynie szuka to wszystko dopełniać, czego wolność, całość i niepodległość Ojczyzny ku swemu wymagają ubezpieczeniu”. 

Nie tak chyba przemawiają uzurpatorzy. W dalszym ciągu swej odezwy Rada litewska oświadczała, że niema zamiaru rozciągać swej surowości do tych, co przystąpili do Targowicy, „okolicznościom, gwałtom i prześladowaniom ulegając”. W końcu wzywała gorąco do poświęcenia Ojczyźnie tej krwi, życia i majątków, „po które wasz tyran sięga”. 

Odezwa wydana została 22. maja, a więc nie wiedziała jeszcze Rada litewska, iż ją oskarżono przed Kościuszką, czego dowodem była jego odezwa „do całego Księstwa Litewskiego, a szczególnie do Rady tymczasowej wileńskieju, datowana z obozu pod Borkowem dnia 21. maja: W odezwie tej Kościuszko oświadczył, że byłby „niegodny ufności” jaką naród w nim położył, gdyby powierzonej sobie władzy „nie umiał użyć iu trzymać”. Przeto „prostując kroki w pierwszym momencie powstania chybnie przedsięwzięte” zawiadamiał, że wobec mającej „w tych dniach” rozpocząć swe czynności Rady Najwyższej Narodowej, „Rady tymczasowej, tak Warszawska jak Wileńska być przestaą”. Oświadczał, że nikt nigdzie nie może przyjmować tytułu Naczelnika siły zbrojnej – że mianowani przez niego dla Litwy generałowie-leitnanci Jasiński, Grabowski i Chlewiński mają oddzielnie komenderować korpusami, lub według potrzeby, złączyć się razem, z największą jednomyślnością, z wzajemnem między sobą znoszeniem się, pamiętając, że miłość Ojczyzny powinna w nas samą nawet miłość własną przytłumić”. Ostrzegał Radę litewską przed „intrygantami, do wszystkich robót w Polsce, bez wyboru tłoczącym i sięu, przed ludźmi „związkami swymi podejrzanym i, bezczelność z przewrotnością łączącymi”. Kogo Kościuszko miał na myśli, trudno dziś oglądnąć, ale choć broniliśmy całą Radę przedtem od zarzutów" zurpacyi władzy, nie ulega wątpliwości, że były intrygi może w jej łonie, może po za nią. Musiały silne ich echa dojść do Kościuszki, kiedy się zdecydował na tak ostre słowa.

Wkrótce potem jeszcze jedną odezwę Kościuszki odebrała Litwa. Czy może poczuł, iż zbyt ostro poprzednio przemawiał i chciał złagodzić swoje słowa, czy też dochodziły go kłamliwe wieści, iż Litwa okazuje obojętność, dość, że z wielką miłością, z wielkim zapałem do niej się zwracał. Dowodem choćby ten ustęp: 

Litwo! Ziomkowie i Rodacy moi! na waszej się urodziłem ziemi i w zapale poczciwym dla mojej Ojczyzny odzywa się we m nie szczególniejsza skłonność do tych, pomiędzy którymi pierwiastki rozpoczęłem życia. Patrzy na was Polska, czeka waszej obywatelskiej energii, a wy spojrzyjcie na resztę narodu, którego częścią jesteście; patrzcie na ten lud, z ochotą do powszechnego stawający uzbrojenia, łączący się z wojskiem liniowem, zwycięstw a z niem dzielący; patrzcie na tych ochotników, już w każdym powiecie całej Korony gromadzących się, szukających nieprzyjaciela, opuszczających domy i familię dla kochanej Ojczyzny, zapalonych hasłem narodowców: umrzeć, albo zwyciężyć!.... Jeszcze raz mówię, zwyciężymy! Bóg potężny wcześniej lub później upokarza dumę najezdników i wspomaga narody prześladowane, wierne jemu i wierne cnocie obywatelskiej ! Zwyciężymy, ale bierzmy broń wszyscy, ale ją dajmy wręce licznego ludu, ale zapomnijmy o wszystkich względach i widokach, i miejmy na względzie i widoku tylko zbawienie Ojczyzny i dzielny odpór nieprzyjacielowi !” 

Litwo! sław na walecznością i obywatelstwem, długo nieszczęśliwa własnych synów zdradami, obiecuję tobie stanąć pośród was, z wdzięcznością za ufność w aszą we mnie, wam podziękować, kiedy mi obroty wojenne pozwolą. Jednością, dzielnością i energią ułatwiajcie całemu krajowi sposobność być wszędzie groźnym . Niech nieprzyjaciel nie zawadza na ziemi waszej; niech ja was zwycięzcami pozdrowię; niech wspólnem naszem staraniem, dzielność narodu polskiego nauczy jego nieprzyjaciół szanować naszą wolność i niepodległość!” 

A ponieważ po utworzeniu Rady Najwyższej Narodowej w W arszaw ie, rozwiązaną została Rada litewska, a pozostała tylko „Komisya porządkowa Ks. Litewskiego”, przeto do tej Komisyi zwracał się Naczelnik żądając, aby dała „czynom obywatelskim ducha jednostajności”, aby „zbierała w masę dobre chęciu, lud oświecała i zagrzewała, potrzebom wojska dogadzała, pracowała „z pośpiechem u, była „przykładem cnoty i odwagi“. Donosił wreszcie, że „w tym momencie” polecił Radzie Najwyższej Narodowej wydać do Litwy uniwersał pospolitego ruszenia. 

Odezwa ta wydana została dnia 2. czerwca z obozu pod Krzęcicami. 

Litwa i bez tej odezwy dzielnie się ruszała. Wilno uformowało dwa bataliony i utworzyło prócz tego gwardyę municypalną, porządnie umundurowaną i uzbrojoną w karabiny, piki, pistolety, topory i berdysze. 11. maja, przed delegowanymi do Rady Litewskiej Tomaszem Wawrzeckim i Michałem Ogińskim, odbył się przegląd tej gwardyi wynoszącej podobno 3000 ludzi (liczba zapewne przesadzona). Z początkiem czerwca ilość rekruta, zebranego w Wilnie, obliczano urzędowo na 6000. Za przykładem Krakowa i Warszawy, ludność bez różnicy płci i stanu, ochoczo brała udział w sypaniu szańców, mających zabezpieczyć miasto przed nieprzyjacielem. W czerwcu otworzono w Wilnie młyn prochowy i ludwisiarnię, jakiej Litwa „od niepamiętnych czasów“ nie miała. Znalazł się „artysta u Zaliwski, który co tydzień dostarczał jednej armaty 6. funtowej, bardzo dobrej i lekkiej.

Po Wilnie i Żmudzi, pierwszy akces do powstania uczyniło miasteczko Zabłudów (obok Białostoka) w dniu 24. kwietnia, a to za staraniem Andrzeja Kazanowskiego i Jan a Stryjeńskiego, szefa gwardyi konnej litewskiej. Obywatele powiatu grodzieńskiego, 9. maja zebrali się w Sokółce (tam zwołano obywateli, ponieważ Grodno zajmowała kolumna Cycyanowa) i powołali do życia Komisyę porządkową. Na zebraniu przewodniczył Franciszek Bouffał, który zaproponował, aby na komendanta powiatu wybrać znanego nam z przygotowań insurrekcyjnyck Konstantego Jelskiego. Propozycyę przyjęto jednogłośnie i postanowiono wysłać kuryera do Kościuszki z wiadomością o akcesie i z prośbą, aby Jelskiego mianował generał-majorem. W Sokółce stał wówczas oddział stu ludzi z pułku Azulewicza – znajdowali się i ochotnicy pod wodzą Kazanowskiego (zapewne zebrani po akcesie zabłudowskim), któremu Kościuszko przyznał rangę pułkownika. 

Na kilka dni przedtem, do stojącego w Grodnie Cycyanowa, przyłączył się uchodzący z pod Wilna Tuczków. W całym pochodzie trzymał się przyjętej metody: palił, mordował, rabował, pozostawiał za sobą trupy, zgliszcza 1 popioły.8) Kiedy przybył do Grodna, odbyła się 4. maja narada u Cycyanowa. Brał w niej udział nikczemny zdrajca, major wojsk polskich, Kleist, który wraz z pułkownikiem Bordakowem i Korowałowem radził zrabować miasto i wyciąć obywateli. Sprzeciwili się tej radzie pułkownik Zakrzewski i anglik Fok, komendant artyleryi. Cycyanow podobno gorąco ich poparł i poprzestał na wyciśnięciu z miasta kontrybucyi 108.600 złp., na zabraniu 600.000 pieniędzy skarbowych i magazynu sukna. Tak obładowany wyruszył na Skidce, Szczuczyn ku Nieświeżowi, niszcząc po drodze wsie i paląc dwory.

Po wyjściu księcia Cycyanowa, przybył do Grodna komisarz porządkowy powiatu grodzieńskiego, zasłużony za czasów sejmu czteroletniego, Joachim Chreptowicz. Był to jeden z tych, co „ulegając okolicznościom“, przystąpili do Targowicy; król go wtedy mianował kanclerzem. Całe jego życie dowodzi, że akces targowicki był uczyniony przez niego w dobrej wierze, że nie widząc możności obrony, chciał przynajmniej szukać ratunku we „wspaniałomyślności Katarzyny. Ale wkrótce złożył pieczęć przed samym sejmem grodzieńskim i wyjechał za granicę. Dowiedziawszy się o powstaniu Kościuszki, biegł z Rzymu do Wiednia, a potem na Litwę. Całą duszą oddał się sprawie powstania. 19. maja, przemawiał gorąco do zebranych obywateli i ludu, podając im za przykład inne miasta. Zrobiono akces i wybrano Komisyę porządkową, która zasiadała w tej samej sali zamkowej, w której haniebnej pamięci sejm rozbiorowy zgodził się na rozdarcie Rzeczpospolitej. Natychmiast spisano ludność zdolną do broni, ustanowiono dla niej dziesiętników i tysiączników. Już 25. maja stanęli przed Komisyą porządkową, uzbrojeni mieszkańcy miasta i obywatele; wśród tych szeregów nie brakło nawet żydów. Naczelnikami tej milicyi byli kupcy, a komendę tymczasowo objął Erenkrajtrz. Wysłano natychmiast rap o rt do Kościuszki, który przesłał odwrotnie instrukcye, kazał klasyfikować „kantonistówu podług praw ideł zachowywanych w Koronie, formować bataliony przez generał-majora, przygotowywać włościan do pospolitego ruszenia i przelewać dzwony na armaty w Wilnie lub w Warszawie. Już 7. czerwca, posiadał powiat grodzieński 6000 rekrutów, którym i przede wszystkiem kompletowano regimenty drugi i trzeci, tudzież tworzono nowe oddziały. 300 strzelców pieszych i 40 konnych, pod wodzą Sochackiego, oraz batalion strzelców pułkownika Trębickiego, wysłał generał-major Jelski do obozu Jasińskiego. Kazanowski uformował potem pułk konny, a znacznie później, bo w lipcu, oddział ochotników ze szlachty, wynoszący 1200 głów, przyprowadził Jelski do Łomży dla dania pomocy generałowi Karwowskiemu.

4. maja, stojący w Brześciu litewskiem oddział rosyjski, pod wodzą Cieśmińskiego, uciekł podwodami do Pińska. Goniła go komenda Bielaka, który zastępował Franciszką Sapiehę – goniły i inne oddziały na drodze ku Kobryniowi. W kilka dni potem, 9. maja, odbyło się w Brześciu zebranie obywateli i mieszkańców, które otworzył mową Kazimierz Sapieha, były marszałek sejmu czteroletniego. Na zebraniu, znajdował się, przysłany od Kościuszki, wojewodzie brzesko-litewski Jan Horain. Zgromadzeni, uchwalili akces do powstania, wybrali Komisyę porządkową i powołali Sąd Kryminalny. Brześć, jak widzimy z odezwy Kościuszki „do obywatelów brzeskich i kobryńskich, połączył się w akcyi z Kobryniem i powziął uchwały, tyczące się uzbrojenia i poboru „stosownie do ustawy krakowskiej". Poleconym obywatelom wydał Kościuszko pa ten ta i przyrzekł „pamiętać o cnotliwym obywatelu Bielskim, podporzuczniku”. Milicyę brzeską i kobryńską zobaczymy potem w obozie Sierakowskiego i w toczonych przez niego walkach. Tworzył ją generał ziemiański Kazimierz Ruszczyc. W lipcu wynosiła ona razem głów 713, koni 199. 

Powiat kowieński powstał w końcu maja; sformował batalion, wynoszący 692 głów piechoty, nie licząc oficerów, i wystawił szwadron ze 100 jazdy; później jeszcze dostarczył 400 ludzi z pospolitego ruszenia. Generał majorem kowieńskim był Ignacy Prozor, brat Karola. 

Nie doszły do nas daty, tyczące się akcesu innych powiatów litewskich, ani też dokładne spisy zawiązanych na Litwie Komisyi Porządkowych. Wiemy tylko, że oprócz wymienionych, istniały w początkach lipca Komisye: pińska, Słonimska, merecka, wołkowyska, nowogrodzka, preńska, rossieńska, telszewska, szawelska i upitska.

Trudną też jest rzeczą zestawić chronologicznie obroty wojenne i walki powstańczych oddziałów na Litwie, w pierwszych miesiącach powstania. Wiemy tylko, że koło 5. maja była utarczka pod Michaliszkami, w której jako adjutanci komendanta, „znajdowali się z honorem “ Pociej, Granowski i znany nam już z pod Niemenczyna, Narbut. 11. maja, porucznik Korsak z brygady pierwszej, napadł na awangardę Cycyanowa pomiędzy Załudkiem i Szczucinem i sporo ludzi wziął mu w niewolę. Tego samego Korsaka wciąż spotykam yw podjazdach i utarczkach: pod Mikołajewem przeszedł Niemen, żołnierzy urwał, karabinierów rozbił; pod Oszmianą, gdzie stał Jasiński, przetrzepał kozaków. Następnie Jasiński dał Korsaka z 200 konnym i Michałowi Ogińskiemu, na jego wyprawę niebezpieczną do Białorusi. Ogiński, wziął 300 swoich strzelców i napadł na Wołożyn, gdzie miał być silny oddział nieprzyjaciela; pokazało się, że było tylko 40 Rosyan, których rozbito i zabrano im wielkie łupy. Następnie Ogiński, odesławszy te łupy do Iwieńca, gdzie znalazł olbrzymie zapasy i „zdobyczeu nieprzyjacielskie: amunicyę, pieniądze, sukna, sprzęty srebrne. Zabrał to wszystko na 170 powózek i chciał konwojować do Wilna, ale pod W iszniewem otoczyło go 3000 nieprzyjaciela. Po krótkiej obronie porzucił zdobycz i ocalił większą część oddziału. 

W okolicach Szawel walczył Janusz Tyszkiewicz, generał-major powiatu rosieńskiego; miał pod sobą w olontaryuszy, strzelców, własnych ułanów i pięć armat. Również na czele strzelców wolontariuszy, bił się na granicy Kurlandyi pod Zagorami (w czerwcu) Statkiewicz, generał-major powiatu szawelskiego. Atakował go nieprzyjaciel, ale ustąpił, zostawiwszy 120 ludzi na placu boju. Wojtkiewicz, generał-major powiatu telszewskiego, przed powstaniem adwokat, przerwał naprzód komunikacyę lądową Rosyan z Prusami, a kiedy wskutek tego zaprowadzono komunikacyę morską, Wojtkiewicz wkroczył do Kurlandyi, pod Połągą ustawił straż na morzu, złożoną z kilkudziesięciu batów, zabrał szmagę pruską i schwycił kuryera rosyjskiego, wysłanego do Prus z Rygi, (w końcu maja), wreszcie z Lipawy (Libawy) w Kurlandyi, wyprowadził broń i amunicyę. 

Pod Oszmianą, wolontaryusze zaatakowali obóz Lowsza, który też cofnął się. T atar Mucha poszedł zw olontaryuszam i trockimi za kordon rosyjski, aby uczynić dywersyę. Mieszkańcy Nowogródka uzbroili się i oparli przy pomocy dwóch armatek atak kozaków i karabinierów nieprzyjacielskich. Jan Zienkowicz, dowiedziawszy się, że w Wołokacie, majątku jego krewnego za kordonem, znajduje się oddział rosyjski, napadł na niego, połowę ubił, a połowę wziął do niewoli, (w początkach czerwca). W okolicy Birż stoczył pomyślnie potyczkę pod Poszołatami oddział kowieński Ignacego Prozora; strzelcy kowieńscy pod Radziwiliszkami z obywatelem Kuszelewskim wpław przeprawili się przez Niemenek, goniąc nieprzyjaciela. Jeden z oddziałów wolontaryuszy Prozorowskich pod Szemberkiem rozbił oddział kozaków i odebrał im zrabowany chłopski dobytek. W Wilkomirskiem spotykamy oddział Komara, złożony z pięciodymowych obywateli, i kosynierów, oraz wolontaryuszy żmudzkich Przeciszewskiego. Znany nam już z ofiarności w roku 1792 Nagurski, wystawił własnym kosztem pułk konnicy z 500 ludzi, nad którymi objął dowództwo syn jego Jan, również już nam znany „egzulaut“ lipski, obecnie generat-major Księstwa Żmudzkiego. Połączone siły powstańcze powiatów kowieńskiego, upitskiego, Wiłkomirskiego, bracławskiego i księstwa żmudzkiego, miały już w maju wynosić przynajmniej 8000 ludzi, w czem była część wojska regularnego. Biły się one pod Janiszkielami, Birżami, Janiszkami, gdzie Prozor został ranny. Ogólne dowództwo na Żmudzi nad korpusem, operującym na granicy Kurlandyi, objął Sulistrowski. Z ordynansu Tomasza Wawrzeckiego, komisarza wojennego wyruszył Sulistrowski 20. maja do Kłębowa, na samą granicę Kurlandzką. Pod Poniewieżem Ludwik Syruć, wysłany na rekonesans, spotkał się z 300 rosyjskimi infanterzystami i 100 kozakami z jedną armatą. Sulistrowski po jego raporcie, zaczaił się w rowach i w lesie i nadchodzący oddział powitał ogniem armatnim – nieprzyjaciel zostaw ił 40 zabitych na placu.  

O wojsku regularnem Jasińskiego i Chlewińskiego wiemy, że walczyło z rożnem szczęściem, ale o korpusie Sapiehy nic słychać nie było. Opuścił go naprzód dowódzca, a Bielak, który objął komondę, wymawiał się, że z powodu zawad przez nieprzyjaciela czynionych, nic zrobić nie może. Z początkiem czerwca, wysłano więc z Wilna do kolumny Sapiehy Narbuta, yszkiewicza i Grabowskiego, aby ją zrobić czynną. Dlaczego nominowany przez Kościuszkę Grabowski, nie objął przedtem komendy, niema nigdzie wzmianki Później doszła ogólnikowa wiadomość, że „winakcyi zostająca kolumna Sapiehy, odmieniła pozycyę, i że jest nadzieja, iż czynnie wystąpi”.

Tak przedstawiała się działalność Litwy w początkach powstania. Znać w mej dużo dobrej woli i poświęcenia, zwłaszcza, że siły nieprzyjacielskie były poważne. Zostające pod naczelnem dowództwem Kepnina corpusy Bennigsena i Zubowa stały między Mińskiem a Wilnem. Cycyanow w okolicy lawia pilnował nieczynnego korpusu Sapiehy i prócz tego szły posiłki Knoringa i Golicyna. Wogóle dziwić się należy, że wojska rosyjskie, mimo swej siły liczebnej, przez dwa miesiące nie przystępowały do akcyi.

Słabą stroną powstania litewskiego były owe niezgody, o których nas wieści od współczesnych dochodzą i brak kierującej ręki. Niepodobna zdać sobie dziś sprawy, na czem polegała opozycya przeciw Jasińskiemu, który położył tak wielkie zasługi i okazywał tak wiele energii. Następstwem jej nieszczęśliwy pomysł utworzenia trzech korpusów – brak głównego wodza ogólne odczuwano. Sam Jasiński miał pisać do Kościuszki, prosząc go, aby przysłał kogo, co ujmie w swe ręce władzę nad całem wojskiem. Kościuszko rozumiał, że tak dalej iść nie może i wybór padł na Michała. 

Jednocześnie po rozwiązaniu „Rady tymczasowej Zastępczej litewskiej“ ustanowił Kościuszko Deputacyę Centralną Wielkiego Księstwa Litewskiego (4. czerwca), nominując zarządzających wydziałami. Wydział skarbu objął Niesiołowski, wojewoda nowogrodzki, wydział porządku Tyzenhauz, chorąży Wileński i prezydent Wilna, wydział żywności Morykoni, pisarz Wielkiego Księstwa Litewskiego, wydział spraw iedliwości Mirski, pisarz Wielkiego Księstwa Litewskiego, wydział wojskowy Białopiotrowicz, bezpieczeństwa publicznego Górecki, wojski województwa wileńskiego, w reszcie wydział edukacji Ksawery Pilchowski, biskup sufragan wileński.

W południowej i północnej Kijowszczyznie znajdowały się polskie pułki, wcielone do wojsk rosyjskich. Mimo zwierzchniej komendy rosyjskiej dowodzili nimi dotychczasowi komendanci, nie zmienił się całkiem ich korpus oficerski. Wśród tych oficerów, zwłaszcza niższych stopni, chęć zerwania kajdan dawno nurtowała. Jeszcze w kwietniu 1793, kiedy odbierano przemocą przysięgę na wierność Katarzynie, brygada Suchorzewskiego przeszła terytoryum tureckie i rozproszona, niedostatkiem smagana, czekała, czy nie nadejdzie chwila, w której będzie mogła stać się pożyteczną Ojczyźnie. Tej chwili oczekiwały i pułki pozostałe w Kijowszczyznie. Są ślady, że spisek Działyńskiego zawiązał stosunki z ich oficerami. Był plan, aby w chwili, kiedy wybuchnie w Polsce powstanie i zbliży się ku granicom rosyjskim wszystkie pułki skoncentrow ały się w Kijowie i razem wyruszyły ku Polsce. Odkrycie spisku Działyńskiego podziałało niekorzystnie – Rosyanie „stali się czujniejsi”. Wieść o powstaniu Kościuszki, a raczej o „buncie” Madalińskiego, przedarła się do oficerów polskich w połowie kwietnia. Nic dziwnego, ze ich zelektryzowała i zbudziła chęć przedarcia się do bratnich szeregów! Jednocześnie do pułków polskich doszła wiadomość, że część ich ma być rozbrojona, a część wysłana do Krymu. 17. kwietnia nadszedł rozkaz Suworowa, aby pułki polskie były gotowe do wymarszu. Trudno było o lepszą zachętę, aby pójść nie do Krymu, ale za Bug ku Warszawie. 

Pierwszy obrał ten kierunek Józef Kopeć, starszy major dawnej brygady Petyhorskiej czyli Pińskiej wojska litewskiego, zostającej pod komenda brygadyera Słomińskiego. Nosił się on z tą myślą oddawna, ale nie zwierzał się Slomińskiemu, uważając go za człowieka słabego ducha, niezdeterminowanego. Porozumiał się z oficerami rozrzuconych szeroko szwadronów, a ci tajemnie „sklejali związek" odbierając przysięgę. Praca była utrudniona, gdyż Rosyanie, wietrząc „buntownicze" zamiary, ścisnęli swojemi wojskami pułki polskie. Kopeć wysłał potajemnie za kordon na zwiady oficera, a ten przywiózł mu gazetę z wiadomością o wyruszeniu Madalińskiego z pod Ostrołęki. Właśnie w tym czasie polecono Kopciowi, aby objechał szwadrony z wiadomością o łasce carowej, która poleciła oficerom opłacić rangi i zaległości dwuletnie od rządu polskiego należne, a żołnierzom przyrzekła „sprawiedliwość", żołd zaległy wynagrodzenie za mundury. Kopeć wyzyskał dzielnie wyborną sposobność do porozumienia się z całą brygadą: z każdego szwadronu wybrał 4 oficerów i wyjawiwszy im swój zamiar, odebrał od nich przysięgę. Ponieważ nie można było myśleć o koncentracyi w Kijowie, postanowił działać na własną rękę. 22. kwietnia zebrały się szwadrony w sile tysiąca koni w Owruczu, rozdano im ostre ładunki, co wywołało ogólny zapał; przemówił następnie gorąco kapelan brygady O. Anioł trynitarz, i ruszono ku Uszomierzowi. W klasztorze uszomirskim przebywał słynny z proroctw i patryotyzm u konfederat barski Ojciec Marek, karm elita. Do mego o godzinie drugiej po północy zgłosił się Kopeć, prosząc o błogosławieństwo dla powstańców; choć chory, zwlókł się z łoża mąż święty i wyszedłszy z krzyżem w ręku przed ustawione szeregi, błogosławił je mówiąc: „Idźcie w imię Boże a wynijdziecie". I wyszli szczę. śliwie, przedzierając się wojennymi fortelami wśród silnych oddziałów rosyjskich. W pochodzie śpiewali starodawną pieśń: „Boga Rodzico Dziewico prowadź nas Matko nasza “. Ciągnęli na Korzec, Annopol, Ostróg, pospiesznym marszem, który ich uchronił od otoczenia. W oczach nieprzy jaciela przeprawił się Kopeć przez Słuc? i Horyń, – stoczył przy tem zwycięzką utarczkę, zdemontował działa nieprzyjaciela, a jeńców wziętych wypuścił, l»o nie wiedział co z nim i robić. W Kamieńcu połączyły się z nim: batalion Lubomirskiego i inne oddziały z 4. armatami. Wtedy zdał komendę najstarszemu pułkownikowi Granowskiemu, który przebył Bug, 2. maja stanął w Krasnym stawie, a 10. maja połączył się z korpusem generała Grochowskiego. 

Łażniński, komendant wołyńskiej brygady, dowiedziałszy się o powstaniu Kościuszki od genera Sałtykowa, rozpisał natychmiast listy do oficerów i w ciągu kilku godzin jedenaście szwadronów brygady stanęło gotowych do wymarszu (26. kwietnia). Nie przybył tylko jeden szwadron, którego oficer Głowiński prowadzić nie chciał. (Głowiński przeszedł następnie do Moskwy i wynagrodzony został stopniem majora). Pierwszego dnia ścigany przez nieprzyjaciela, uszedł Łażnińskim il 15. Przyparty do Dniestru, przebył go wpław i wkroczył do Wołoszczyzny, gdzie się z nim zapewne połączyły owe resztki brygady Suchorzewskiego, która przed rokiem przeszła na terytoryum tureckie. Wypocząwszy na Wołoszczyznie, Łażniński wszedł do Galicyi i ciągnął przez Krystynopol (17. maja), Zborów (21. maja), Sokal, wymykając się przed korpusami austryckiemi. Przebywszy obwód Zamojski, wszedł pod Dubienką w granice ówczesnej Rzeczpospolitej. Siły jego wynosiły koło 2000 ludzi. Kościuszko mianował go generałem, a brygada jego przeszła pod komendę Kołyski. 

O dwa dni później od Łacińskiego, bo 28. kwietnia „w imię Boga i Ojczyzny na marsz się puścił w Franciszek Ksawery Wyszkowski, dawny rotmistrz austryacki, a teraz major brygady, dawniej Dzierżka, przezwanej Dnieprską, a rozłożonej w okolicy Białej cerkwi. I ten, jak Kopeć, o zamiarach swoich nie powiedział nic komendantowi, lecz dowiedziawszy się o powstaniu na jarmark w Berdyczowie, ułożył z oficerami i dwoma Rozwadowskim i, Kozickim i Liberadzkim, plan przerżnięcia się do Kościuszki. Zgromadziwszy szwadrony pod Owsiannikami, w sile tysiąc kilkuset ludzi, posunął się do Pohrebyszcz, skąd w nocy wyruszył wielkim traktemna Pików, Chmielnik, Białorękawy ku Staremu Konstantynowi. Zostawił z całej brygady wicebrygadyera Kublickiego, kilku oficerów, który mnie ufał i koło 150 głów towarzystwa, namiestników i szeregowych, na których ściągnięcie z dalszych posterunków zabrakło mu czasu. W czwartym dniu pochodu (1. maja), pod Pohoryłem, około Starego Konstantynowa, zabiegł mu drogę batalion pułku grenadyerskiego Ekaterynosławskiego z siedmiu armatami. Stoczona pięciogodzinna walka skończyła się zwycięstwem Wyszkowskiego. Pierwszy przełamał piechotę i jedną armatę „wywrócił” porucznik Rozwadowski – brygada ze wszech stron atakowała nieprzyjaciela, który uciekł w popłochu, zostawiając resztę armat z lawet pozrzucanych. Trofeami oprócz 18 jeńców były 4 wozy amunicyjne (dwa prócz tego wrzucono w błoto), 2 karety lazaretowej kasa pułkowa, zawierająca 856.000 złp. Strata Wyszkowskiego wynosiła 41 ludzi i 50 koni – Rosyanie stracili przeszło 800 (?) rannych i zabitych. Później maszerował Wyszkowski ku granicy galicyjskiej, gdzie jeszcze miał przeprawę ze strażą pograniczną i kozakami. Za kordonem austryackim, w obwodzie tarnopolskim, stanął 2. maja nad ranem . Dalej ciągnął przez obwód złoczowski do Białokamienia, gdzie odprawił dniówkę, dobrze przyjęty przez obywateli i księży Bazylianów. Kiedy nie posłuchał wezwania austryackiego generała Harnoncourta, aby opuścił G-alicyę przybył do niego adjutant z „cyrkułowym kapitanem 14, którzy ofiarowali mu swe służby w przeprowadzeniu oddziału przez obwód zamojski do granic polskich obiecując dostarczyć za pieniądze żywność i furażu, z czego Wyszkowski nie korzystał, gdyż hojność obywatelska zaspokoiła wszelkie jego potrzeby. Na żądanie Harnoncourta, uwolnił Wyszkowski jeńców rosyjskich, poczem ruszył dalej w kierunku Dubienki. Po drodze powiększyły się jego zastępy 0 900 ochotników galicyjskich na dobrych koniach.a) Po 12. dniach marszu przez Galicyę, stanął 14. maja pod Dorohuskiem w pobliżu Dubienki, gdzie go już czekał patent Kościuszki na brygadyera. W Dubience objął komendę nad 600 piechoty, 200 (?) kawalerzystami Kopcia, 450 ludźmi z pułku buławy polnej i 1600 kosynierami z chełmskiego i lubelskiego. 

Czy oprócz brygad Kopcia, Łuźnińskiego i Wyszkowskiego, przerżnęły się jakie inne oddziały z za kordonu rosyjskiego – nie mamy pewnych wiadomości. Jest wzmianka w dziennikach o „pułku złotym 44 kozaków hetmańskich (Szczęsnego Potockiego) i o komendzie Czyżewskiego, która w sile 850 ludzi miała nawet 27. kwietnia stoczyć bój o związki między Raszkowem a Mohylowem, ale ani z tym pułkiem, ani z tą komendą nie spotykamy się nigdzie w dziejach 1794 roku. 

„Wogóle obliczenie przybyłych a za kordonu rosyjskiego oddziałów pojedynczych zabiegów (mówi Korzon), stanowi jedno z najzawilszych i najtrudniejszych do wyświetlenia pytań. Świadectwa współczesne rażą sprzecznościami. Według informacyj pruskich Suworow i Sołtykow mieli rozbroić 9000, nie zdołali zaś przeszkodzić wyjściu 6000 Polaków. Komarzewski twierdzi, że przybyło z za kordonu tylko 8000, a Zajączek wymieniwszy 2100 głów, Wyszkowskiego i Łaźnińskiego, nie wspomina o brygadzie Pińskiej Kopcia, która przecie do jego własnej dywizyi należała i krótko oświadcza, że „resztę wojska polskiego rozbrojono”. 

Po przeprowadzeniu możliwych obliczeń, sądzi Korzon, że Sołtykow i Suworow rozbroił koło 8000, a do Kościuszki przebiło się wogóle z tego „wcielonego” do armii rosyjskiej wojska koło 4000.

Jedno nie ulega wątpliwości, a mianowicie, że oprócz brygad, które się do Polski przedarły, ze strony żołnierzy, przemocą rozdzielonych po pułkach rosyjskich, były usiłowania, aby się przedostać do powstania. Uciekali pojedynczo, grupami, a nawet zdaje się gromadami, z rozmaitem szczęściem. Urządzono za nimi pogoń i część (zapewne większą) schwytano. Świadczy o tem historyk rosyjski Kostomarow, który nie ukrywa losu tych nieszczęśliwych. „Postępowano z nimi – pisze bez litości. Szczególniej okrutnie karano tych, którzy stawiali opór przy pochwyceniu. W ten sposób nastąpił wyrok, ogłoszony przez kijowski Kriegsgericht (wojenny sąd) w sierpniu (1794 roku): dwustu ośmdziesięciu zasądzono na łamanie kołem (czy w platanie w koło – w oryginale rosyjskiem: kolesowat) i kazano na koła wkładać ich ciała. Innych tylko wieszano. Wielu w innych karano cieleśnie wysyłano na służbę do wewnętrznych gubernii”.

Jeżeli 280 „najwinniejszych” wpleciono w koła, a „innych tylko wieszano”, karano cieleśnie, lub dalej wysyłano, to chyba śmiało można przypuścić, że liczba tych nieszczęśliwych wynosiła przynajmniej tysiąc, a tych co uciekli choćby kilkuset.

Przyjrzyjmy się jeszcze jak się ruszała Korona. 

Prymtrzymała Warszawa i Ziemia Warszawska. Jeszcze przed 26. kwietnia zaczęli w Warszawie garnąć się ochotnicy do form ujących się pułków koronnych Kwaśniewskiego, Pągowskiego i Ośmiałowskiego. Generał Cichocki formował regiment piętnasty, zwinięty przez Targowicę. Pułkownik Rottenburg tworzył Legię mazowiecką, Gładyszewski zbierał pikinierów, pułkownik Sokolnicki zbierał batalion strzelców. Radny Rafałowicz formował batalion municypalny swego imienia; Jan Czyż, major kawaleryi, którego już widzieliśmy w spisku Działyńskiego, zajął się też tworzeniem własnego batalionu. Pilnowała jeńców i stała przy rogatkach „warta obywatelska” 216 głów wynosząca. Była wreszcie pod pułkownikiem Starczewskim „milicya policyi”, uzbrojona w piki. Zaciąg ochotników odbywał się szybko, czego dowodem, że już 28. kwietnia oddziały Kwaśniewskiego i Gładyszewskiego wymaszerowały z Warszawy. Nawet klasztory dawały nowicyuszów do wojska. 

W ciągu pięciu tygodni siły zbrojne Warszawy, liczące 20. kwietnia 3233 głów, powiększyły się o przeszło 6000 żołnierza, – razem więc wynosiły 9300. Naturalnie, nie stały one bezczynnie w Warszawie, lecz wyruszyły na plac boju i stoczył w kwietniu i maju kilkanaście drobnych potyczek, Hauman na czele Działyńczyków i części ułanów królewskich, pod wodzą Wojciechowskiego gonił Nowickiego i szedł przez Czersk, Warkę, Białobrzegi ku Nowemu Miastu, wszędzie rozpędzając bandy kozackie. W Warce, 1. maja przyłączyło się do niego 200 chłopów. Pod Białobrzegami przeszkadzał przeprawie jakiegoś oddziału przez Pilicę; pod Nowem Miatem poraził przednie straże nieprzyjaciela, ale nie zapędził się dalej, bo cała kolumna umknęła za kordon pruski do Rzeczycy, a Pruscy dotychczas nie byli uważani za stronę wojującą – Z Haumanem połączył się Woyczyński z powstańcami województwa rawskiego; razem byli pod Białą atakowani przez trzy kolumny nieprzyjacielskie, ale Zajdlic i Wojciechowski wstrzymali im pet kawaleryi i połączyli się z korpusem, nieścigani przez nieprzyjaciela.

Jednocześnie z Haumanem wyszedł generał Cichocki, w dół Wisły ku Narwi, w kierunku ustępujących z Igelstrom em Prusaków. Rotmistrz Wojciechowski 25. kwietnia, z komendą przeszedł Wisłę i puścił się, aż do Nowego Dworu,

Nie wiadomo czy to ten sam Wojciechowski, który był później przy Haumanie. Może to pomyłka w doniesieniu Gazety Wolnej Warszawskiej (nr. I), będącej jedyne prawie źródłem do tych ruchów, a może ułani Wojciechowskiego zostali nad dwie części podzieleni, lub zrobiwszy swoje nad Narwią przeniesieni zostali do Haumana. W ogóle takich niejasności sporo — przeszły one w części do „Wewnętrznych Dziejów“. Korzona.

 ocalił kasę, następnie „odparł" dwie armaty, które nieprzyjaciel chciał sekretnie przeprowadzić przez Wisłę, rzucił postrach na uciekających za Narew. Kwaśniewski z zjazdą złożoną z 3000 ochotników wyruszył na Pragę ku Karczewiu, ścigając kozaków – później go spotykamy jak z Wojciechowskim obserwuje Igelstroma. W tej stronie założono obóz podobno w Nieporęcie, a pierwszą siłę zbrojną stanowiło 300 ludzi Kwaśniewskiego i 100 pikinierów Gładyszewskiego. Kwaśniewski wyciął krzaki nad Narwią, nie przepuścił Prusaków pod Gawronowem i był przez nich „respektowany”, jak świadczył Mokronowski. Jedne oddziały wychodziły z Warszawy, drugie do niej dążyły. 26. kwietnia, przybył do Warszawy Kajetan Ożarowski, brygadyer kawalerii narodowej, syn hetmana i zdał raport, że jego brygada licząca 1050 głów, stanęła na noc w Stanisławowie (o 4 mile od Warszawy), że połączył się z nią podporucznik Kijeński z 250 fizyljerami, 40 ochotnikami i dwoma armatami, ofiarowanemi przez Michała Starzeńskiego, starostę brańskiego. Po drodze kolumna ta rozpraszała kozaków, wzięła 50 jeńców, a między nimi pięciu oficerów i przejęła kilku kuryerów, między nimi podpułkownika hr. Stackelberga. Na trzeci dzień (28. kwietnia), brygada Ożarowskiego stanęła na Pradze. 

Jednocześnie przybył na Pragę major Antoni Szuszkowski, dzielny żołnierz z pod Dubienki (Kościuszko chwalił go przy parolu, a książę Józef w raporcie), prowadząc ze Siedlec regiment fizylierów. Razem z nim stanęły na Pradze dwie komendy Henryka Dąbrowskiego, którego wiadomość o „świętej insurrekcyi" warszawskiej, doszła pod Tykocinem. Zdecydował się wówczas przyłączyć do pow stania; przedtem, jak już wiemy, był wysłany, aby wstrzymać Madalińskiego i wziął pozostałe jego szwadrony pod swoją komendę, za co zapadł na niego wyrok „sztandrechtu" na śmierć i infamię. Wiadomość o krakowskim akcie powstania, przyjął obojętnie; przestał się wahać dopiero, kiedy stolica zrzuciła okowy. Ale czuł, że ciężko mu będzie usprawiedliwić się, tem więcej, że jako członek byłej Komisyi wojskowej, uchodził za stronnika Targowicy. Więc wysłał naprzód raport, że między Tykocinem i Zambrowem zabrał sześć wozów Rosyanom z kasą i płótnem, i wziął do niewoli oficera i dziesięciu ludzi. W oczach żołnierzy nie wiele mu to pomogło – dowód w tern, że wspomniany Starzeński, generał ziemiański podlaski, mógł go „zabrać" i przed Radą Zastępczą „oskarżyć, jako nieprzyjaznego powstaniu". „Wiemy już, że dzięki Wybickiemu, ocalił życie przed tłumem i „honor przed departamentem wojskowym". Rada Zastępcza zapisała pod dnia 30. kwietnia, że „oddała usprawiedliwienie Janowi Dąbrowskiemu, wicebrygadyerowi ". 

Zaraz potem, bo w połowie maja, przeznaczył Mokronowski Dąbrowskiego do strzeżenia Pilicy, na miejsce Haum ana, którego Kościuszko mianował generałem i posłał wraz z Działyńczykam i nad Bug, do tworzącego się korpusu, mającego zadanie wstrzymać wojska rosyjskie, zabierające się do wkroczenia w województwo lubelskie. 20. maja Dąbrowski był pod Grójcem, skąd donosił o schwytaniu dziesięciu huzarów pruskich, w dwa dni potem podkomendny jego Gładyszewski gonił z pikinierami kozaków przez Danków i Białe, aż dopadł ich w Bosławicach, 30 zabił i odebrał 1000 sztuk zrabowanego bydła. 33. maja, z obozu pod Gostomią, donosił Dąbrowski o „mocnej pozycyi swego korpusu i o najtrwalszym na wszelkie zdarzenia zabezpieczeniu sięu; zawiadamiał też o szczęśliwem powodzeniu w akcyach, a między innem i o przetrzepaniu w dniu 28. kw ietnia oddziału kozackiego 1 odebraniu mu znowu 500 sztuk bydła. 

Po za Warszawą, cała ziemia mazowiecka stanęła do broni. Powołano do życia Komisye porządkowe: warszawską, czerską, wizką, wyszogrodzką, zakroczymską, ciechanowską, łomżyńską, różańską, liwskąinurską. Generałem ziemi w arszaw skiej został m ianow any Stanisław Szymanowski, czerskiej Wodziński, liwskiej Hryniewicz, łomżyńskiej Aleksander Zieliński, który formował Kurpiów jeszcze przed powstaniem Warszawy, a następnie zbierał kantonistow w ziemiach łomżyńskiej i nurskiej. W ziemi czerskiej 1 olinowaniem batalionu zajmował się Ignacy Boski; spotykamy później osobny pułk ziemi czerskiej. Obywatele Garwolińscy przystąpili do insurrekcyi 1. maja na zjezdzie w Siennicy, a działali wspólnie z ziemią stężycką. Pospolite ruszenie ziemi liwskiej liczyło później głów 970. 

Na szczególną wzmiankę zasługują Podlasianie. Zanim Kościuszko wezwał ich osobną odezwą (1. maja) do zasilenia bratnich szeregów,2) na pierw szą prawie wieść o podniesieniu sztandaru powstania, ziemia drohicka zgłosiła do niego swój akces. Ponieważ jej obywatele zebrali się 20. kw ietnia, a zebranie takie na parę dni przynajm niej przedtem musiało być zwołane, więc nie mógł działać na Drohiczan dopiero przykład Warszawy. Wysłali oni wkrótce delegatów do Kościuszki, a generał-majorem ziemiańskim obwołali Ja na Krasnodębskiego (później na tem stanowisku spotykamy Urbańskiego). Obywatele uchwalili własnym kosztem wystawił batalion, za co im dziękował Kościuszko listem z 23. m aja; wielką ofiarnością odznaczyli się tu dwaj bracia Ossolińscy: Jan, kasztelan podlaski i Józef, starosta drohicki; ten ostatni zagajał zjazd dla wybrania Komisyi Porządkowej. 

Ziemia bielska rów nież wcześniej zgłosiła swój akces, bo właśnie w sam dzień wydania owej odezwy kościuszkowskiej do Podlasian, już Komisya porządkowa bielska rozpoczęła swe czynności, prosząc biskupa łuckiego o wydanie sreber kościelnych (tu wyprzedzała rozporządzenie Kościuszki, które wyszło, z jego obozowej kancelaryi 30. kwietnia, a więc stało się wiadomem popiero w pierwszych dniach maja) i polecając zdejmowanie dzwonów kościelnych dla przelania ich na armaty. Później spotykamy 1200 „kantonistów 44 ziemi bielskiej, których zabierano do formujących się batalionów Starzeńskiego (strzelców) i Karwowskiego (pikinierów). Karwowski wysiał już 25. maja z Bielska ku Narwi 600 ludzi, a sam z 800 miał maszerować ku Goniądzowi. Karwowski ten był generałem ziemiańskim Ziemi Bielskiej – ostatecznie korpus jego liczył kawaleryi głów 542, strzelców 612 i pikinierów 1064. 

11. maja a więc w dziesięć dni po pierwszym zjeździe Sandomierzan w Nowym Mieście (Korczynie) odbył się ich drugi zjazd w Radomiu. U czyniono akces, wybrano Komisyę Porządkową, Sąd Krym inalny i wysłano delegacyę do Grochowskiego, aby za swym korpusem w stronę Radomia nadciągnął. Radomianie mieli ukrytych 400 sztuk broni, pozostałej po regimencie Wodzickiego – broń tę rozdano natychm iast obywatelom. Dziedzice Piastowa i Jedlińska przystawili „gromady z kosami”, z których uformowano garnizon radomski. Z zebranym już korpusem ochotników zameldowali się Dobek i Gawdzicki, a młoda szlachta oświadczyła się z chęcią werbowania ochotników. Prezydentem miasta obwołano Antoniego Stadnickiego, starostę Zatorskiego. Powstanie radomskie miało liczyć 1500 piechoty (trzecia część tylko posiadała broń palną), 300 do 400 koni i sześć armatek. 

Sandomierzanie zbierali też pospolite ruszenie w Kielcach i Opocznie – były to liczne „gromady ludu”. Stu kosynierów znajdowało się przy robotach artyleryjskich w Suchedniowie, w Ruskim Brodzie itd. Była „milicya sandomierska”, gdyż znanym jest ordynans Kościuszki, dany jej chorążemu Antoniemu Mińskiemu. Pod Warszawą później spotkamy batalion grenadyerów sandomierskich. Kościuszko z pod Połańca 16. maja, dawał ordynans Straszowi, generał-majorowi województwa sandomierskiego. 

Do tego województwa należała i ziemia stężycka, która zgłosiła swój akces 10. maja. Wspólnie z nią szedł sąsiedni powiat garwoliński, należący do ziemi mazowieckiej. Oba te powiaty sformowały razem: milicyę garwolińską, pod generałem ziemiańskim garwolińskim Adamem Skilskim (wyszła w pole dnia 22. maja), korpus generała Baranowskiego i pułk konny „Złotej Wolności” pod komendą Zgliczyńskiego, generał-majora ziemi stężyckiej. 

W województwie Sandomierskiem, prócz Sandomierza, Nowego Miasta (Korczyna), Radomia i Stężycy, miały jeszcze swoje Komisye Porządkowe: Opoczno, Chęciny i Wiślica. 

W województwie rawskiem, daw ny kadet Kajetan Wojczyński uczynił w dniu 10. maja akt powstania. Zebrał natychmiast ochotników i, jak już wiemy, połączył się z Działyńczykam i Haum ana. 

Spotyka się jeszcze wzmianki o Komisyach Porządkowych: łukowskiej i mielnickiej. Generał-majorem mielnickim był Niemira. 

Już przedtem wspominaliśmy o akcesie do powstania ziemi chełmskiej z powiatem krasnostawskim i lubelskiej. Tu dodamy, że Komisya lubelska była czynną już 6. maja, a prezydow ali w niej początkowo Stanisław Kossowski, Grabowski i Radzimiński; ściągała do Lublina rusznikarzy, podzieliła województwo na dozory, według instrukcyi Kościuszki. Urzędowała krótko. I z przerwami, bo zajęły ją w krótce wojska rosyjskie, a następnie austryackie. Korpus Piotra Potockiego, generał-majora wojska lubelskiego, składał się później z pnłkn ziemiańskiego (230 ludzi), z 60 „wiernych kozaków w konnych, 50 kawaleryi w eskorcie i jegrów, prócz 80 ludzi i koni przy bagażach. 

Dodać jeszcze należy, iż w końcu kwietnia kilka mniejszych miast w okolicach Warszawy porwało się do broni. Tak n. p. magistrat radzymmski zachęcony przez Sokolnickiego, uzbroił mieszkańców, którzy zabrali tabor rosyjski, „niemałą liczbę” nieprzyjaciół położyli i wzięli 26 niewolników. Tarczyn również zabrał tabor rosyjski, a konwój jego rozproszył. ZGóry i Czerska doniesiono, że 28. kwietnia mieszkańcy obu tych miast odpędzili wchodzącego nieprzyjaciela; stało się to za namową namiestnika Sawickiego i obywatela Lechowskiego, który „dodawał ducha”. 

Oto pobieżnie określony opis pierwszych ruchów i organizacyi powstańczych na całej przestrzeni Rzeczpospolitej. Szczupłość źródeł nie pozwala na danie pełniejszego obrazu. 

I z tego jednak, oo wiemy, widzimy, że oprócz Wielkopolski i Wołynia nie było prawie zakątka Rzeczpospolitej, w którym wezwanie Kościuszki do walk, za wolność przebrzmiały bez echa. Wielkopolska pow stać nie mogła bo była zajęta przez wojska pruskie, ale wkrótce i ona sztandar niepodległości podniesie. Jeden Wołyń okazał się do końca całkiem obojętny.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new