Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
OTWARCIE SEJMU CZTEROLETNIEGO I PIERWSZE JEGO PRACE. – DEKLARACYE PRUSKIE. — ZNIESIENIE RADY NIEUSTAJĄCEJ.
Jeżeli rządząca losami narodów Opatrzność, naznacza dla nich w zamiarze niedościgłych wyroków swoich rozmaite kresy, w których one niknąć i upadać lub dźwigać się, zasilać i kwitnąć poczynają; zdaje się, iż ta wielowładna ręka Najwyższego przybliżyła nas do tego terminu, gdzie ojczyzna nasza po tyloletnich przeciwnościach swoich, znajduje porę jedyną do ratunku swego, a przywrócenia mocy i sławy dawnych Polaków.
„Czas to jest mówię właściwy, a daj Boże! żeby nie ostatni, z którego nam jak najusilniej korzystać należy. Bo wiadome są wszystkim okoliczności, w jakich zostajemy, bo powszechny mnie odgłos naucza, jak wszyscy narodu tego obywatele pragną polepszenia stanu jego, bo i widzę sam i oświadczam obecnie, jak zacnych, jak gorliwych, jak dobro powszechne kochających współziomków naród na jejm niniejszy do wspólnych obrad na na to miejsce zgromadził.
„... Ten jest moment, od którego i moje i wasze losy dalsze zawisły; ten jest moment, gdzie uczyniwszy dla Ojczyzny, której wszystko winniśmy, spólną ofiarę serc i majątków naszych, cieszyć się trwale będziemy, że sejm nasz teraźniejszy zostanie w potomności epoką jej szczęścia, jej sławy i zachowania”.
Temi słowy Stanisław August otworzył dnia 7. października 1788 roku połączone izby poselską i senatorską, przedstawiając projekt aktu konfederacyi, ułożony przez niego poprzednio przy współudziale najwybitniejszych posłów i senatorów. Akt ten opiewał, że Stany gorąco pragnąc “najdokładniejszego ubezpieczenia i ulepszenia ojczyzny” uznały jako “jedyny sposób ku temu” związek Konfederacyi Jeneralnej, pod którym “wszystkie obrady chcą mieć nierozerwane”, przy zachowaniu praw ubezpieczających wiarę katolicką, całość krajów Rzeczpospolitej, rząd wolny republikański, w szystkie prawa i prerogatywy tronu, jako i wszelkich magistratur. Ponieważ “żaden z tych najdroższych zaszczytów narodowych nie będzie mógł być nazwany prawdziwie naszym”, póki nie będzie siły je zabezpieczającej, przeto sprawę powiększenia wojska Związek stawia na pierwszym planie, obiecując nie skąpić na ten cel ofiar i majątków. Następnie Związek obiecywa “w dalszym ciągu” przystąpić do “ulepszeń wewnętrznych” i do obmyślenia “wszelkich użyteczności Rzeczpospolitej, w prywatne interesa nie wdając się”. Marszalkiem Konfederacyi koronnej postanowił związek Stanisława Małachowskiego a marszałkiem Konfederacyi litewskiej Kazimierza Sapiehę.
Małachowski znany był ze swego patryotyzmu, ofiarności i niepokalanej uczciwości. Nie należał zrazu do żadnego stronnictwa, później dopiero stał się “człowiekiem Kołłątaja", jak go nazywa Kalinka. Ogół go nazywał przyjacielem ludu i Aristidesem, co oznaczało zarówno “najsprawiedliwszego” jak i zwolennika równo uprawnienia stanów.
Już w kilka dni po otwarciu sejmu, bo 12. października, poseł pruski złożył Stanom skonfederowanym notę, która odczytana nazajutrz w sejmie wywarła niesłychane wrażenie. W nocie tej oświadczał Buchholz, iż król pruski zawiadomiony urzędownie przez Stackelberga o zamierzonym aliansie między Rosyą a Reczpospolitą, kazał Stackelbergowi oświadczyć, że wobec istniejących traktatów, “żadnej takiego aliansu nie widzi potrzeby”, a gdyby przyszło do jego zawarcia, to ze swej strony zaofiaruje także odnowienie traktatów Polski z Prusami. Ponieważ jednak król pruski “z zadziwieniem” dowiedział się, że projekt owego aliansu może być teraz przed Stanami wznowiony, przeto postanowił złożyć “deklaracyę w tej sprawie swego sentymentu”. Jeżeli alians miałby na celu zachowania całości Polski, to byłby niepotrzebny, bo ta całość przecież traktatami ubezpieczoną została; ponieważ zaś “trudno przypuszczać, aby imperatorowa lub jej aliant cesarz rzymski, chcieli ją nadwyrężyć”, przeto rzecz wygląda tak, jakby podobny zamysł miał król pruski i jakby alians przeciw niemu miał być zwrócony. Wobec tego król pruski oświadcza, iż podsuwane mu zamiary nie zgadzają się z jego “prawością i wspaniałością”; wzywa na świadectwo “myślącą i oświeconą część narodu polskiego”, że był jak najlepszym sąsiadem i protestuje uroczyście przeciw aliansowi, dążącemu po zerwania harmonii i dobrych stosunków sąsiedzkich między Polską a Prusami. Jeżeli ten alians ma być zwrócony przeciw Turcyi, to król ostrzega przed niebezpieczeństwem, jakiem wtargnięcie jej wojsk do Polski grozić by mogło. Zresztą Turcya “dochowuje w sposób najświętszy pokoju karłowickiego”, a i traktat z 1763 roku wyraźnie wyłącza wojnę Polski z Portą Otomańską. Alians wciągający Polskę w tę wojnę “odjąłby Rzeczpospolitej wsparcie i gwarancyę króla ci pruskiego, me okazując jej nic lepszego ani dostateczniejszego”. Król pruski niema nic przeciw temu, żeby Rzeczpospolita powiększyła swoje wojsko, ale me na to, aby się wplątała w wojnę zupełnie jej obcą. Przez króla przemawiają pobudki najszczerszej przyjaźni; sądzi, że zrozumi to również imperatorowa, i że “umorzona zostanie” myśl o aliansie z Rosyą. W przeciwnym razie sam ofiaruje alians i “rozumie być siebie, w możności zabezpieczenia całości Rzeczpospolitej tyle, ile którekolwiekbądź mocarstwo”. Oświadcza dalej, że uczyni wszystko, aby “uwolnić prześwietny naród polski od wszelkiej obcej presyi”. Gdyby te przyjacielskie rady nie poskutkowały, to alians z Rosyą będzie król pruski uważał za wymierzony przeciw sobie a wojnę z Turcyą za narażenie jego własnych granic, a wskutek tego nikt mu za złe nie poczyta, jeżeli przedsięweźmie środki “na zapobieżenie zamysłom dla obu państw tak niebezpiecznym”. W tym niespodziewanym wypadku, wzywa wszystkich patryotów, aby się z nim łączyli w celu odwrócenia klęsk grożących ich ojczyźnie. “Zapewnia oraz Imci król pruski, że chce dać im wszelkie wsparcie i jak najskuteczniejszą pomoc końcem utrzymania niepodległości, wolności i bezpieczeństwa Polski”.
Że deklaracya ta uczyniła wielkie wrażenie, to było prostem następstwem panującego nastroju. Tylko człowiek obcy, mogący spokojnie patrzeć na wypadki mógł się dziwić, że “nota zelektryzowała wszystkie głowy które biorą nikczemne pochlebstwa pruskie (flagoneries prussienes) za dowody prawdziwej przyjaźni”, tylko obcy mógł zrozumieć, że “to licho król pruski, gra swoją rolą dobrze”). Stany sejmujące wzięły oświadczenia Fryderyka Wilhelma za dobrą monetą. Pierwszy raz od rozbioru przemówiono do nich tak ciepło i bądź co bądź rozumnie. Była to pierwsza nota ze strony jednego z zaborców utrzymana w tonie odpowiadającym godności państwa niezależnego, niczem niepodobna do rozkazujących, upakarzających not rosyjskich. Przytem olbrzymia większość posłów nie sprzyjała przymierzu, tak zaprzątającem ugłowę Stanisława Augusta. Rosyę, z wyjątkiem jej jurgieltników, nienawidzili wszyscy za jej rządy w Polsce. Oburzające się zachowanie Stackelberga, który przez lat kilkanaście rządził Polską jakby krajem podbitym, miało wszelką cechę prowokacyi, chęci doprowadzenia patryotów do rozpaczliwego kroku, aby drugi rozbiór uzasadnić. Nadeszła nareszcie chwila, w której naród, wskutek kłopotów Rosyi, po długich latach uczuł się po raz pierwszy wolnym, kiedy mogło się ziścić jego marzenie zrzucić rosyjską gwarancyę, znieść hańbiące jarzmo, a z niem i tę znienawidzoną formę rządu, którą mu ta gwarancya narzuciła. I w takiej chwili od potężnego sąsiada, który stworzył formalną koalicyę przeciw Rosyi, tak z interesu jak i obrażonej dumy, przychodzą słowa przyjazne, zachęcające jeżeli nie wprost, to ubocznie do pozbycia się “obcej presyi”, do powiększenia siły wojennej, byle ta służyła do obrony kraju, a nie do poparcia awanturniczej polityki. Odpowiadało to najzupełniej uczuciom ogółu, który chciał zachować to, co posiada i być panem w swoim domu, a jeżeli marzył o powiększeniu granic Rzeczpospolitej, to przez odebranie dziedzin własnych, a nie zabór cudzych. Prusy zapewniały całość, niepodległość, wolność i bezpieczeństwo – czegóż więcej żądać było można? Co więcej, czyniły to w chwili, w której mogły najechać Polskę wiedząc, że Rosya niema siły sprzeciwić się zaborowi. Czyż wobec tego możemy dziś żądać, aby ówcześni patryoci nie dali się unieść błogim nadziejom, jakie w nich budziła przyjaźnie wyciągnięta ręka króla pruskiego; czyż można dziś żądać, aby zrozumieli oni grę fałszywą i przewidzieli jej rezultaty? Czy wreszcie można zaręczyć, że owe rezultaty byłyby takie, a nie inne, gdyby nie ten zbieg wypadków i okoliczności, który wpłynął na rozwianie się złudzeń i na ukazanie się polityki pruskiej w całej jej nagości. Może być, że i byli tacy przewidujący, są nawet dowody, że byli, ale po pierwsze, głos ich ginął w ogólnym zapale, a powtóre głos ten wychodził z grona stronników Rosyi, a więc nie mógł budzić zaufania.
Na dworze rosyjskim i na zjeździe Józefa II. z Katarzyną, króla pruskiego nazywano “margrabiątkiem brandenburskiem” – “samą zaś osobę Gwilhelma jako niegdyś zelżywie Epikura uczniów zwano”. (O ustanowieniu i upadku Konstytucyi polskiej, Lwów 1793., str. 34). Horacy nazywa siebie wieprzem epikurejskiej trzody.
Faktem jest, że uwierzono królowi jegomości pruskiemu, i że wyjątkiem był człowiek gorącego serca, któryby się nie stał stronnikiem pruskim. Zaraz po odczytaniu deklaracyi, liczne grono posłów udało się do Buchholza dziękując za wspaniałomyślne uczucia jego monarchy. Na żądanie wielu posłów, deklaracyę pruską ogłoszono drukiem, rozeszła się więc po całej Polsce i wszędzie wywoływała uczucia radości. “Trzeba widzieć, jak wszyscy są tutaj Prusakami i Turkami”, pisał obcy obserwator w tydzień po jej odczytaniu. “Przeciwko Rosyanom, (dodawał) jest głos powszechny)”.
Mottaz loc. cit. Taki duch ożywiał i kobiety. Tamże (str. 210) pisze Lubomirski (też obca z domu Haddick, niemka): “Miłość ojczyzny doszła do szaleństwa (fureur), a zwłaszcza wśród kobiet”.
Inaczej być nie mogło.
Dnia 20. października sejm odpowiedział posłowi pruskiemu, że samo odczytanie deklaracyi przejęło Stany “żywej i szczerej wdzięczności uczuciem”, że “wspaniały sposób myślenia króla sąsiada i przyjaciela” stwierdza powszechną opinię, głoszącą go “równie cnotliwym jak potężnym monarchą”. Następnie odpowiedź zapewniała, że ani Radzie nieustającej, ani Stanom, projekt aliansu z Rosyą nie był przedłożony, i że sejm wszelkie usiłowania chce zwrócić jedynie ku powiększeniu podatków i wojska, lecz nie “aby mieć moc zaczepną”, lecz aby utrzymać “swoją własność i swój rząd wolny”. Gdyby zaś wniesiono projekt jakiego aliansu, to “sama natura obrad sejmowych jawnemi uczyni kroki sejmu, który nie zapomni o przyjaznych króla pruskiego sentymentach. Stary nieoddzielnie ale raczej jednomyślnie, z wszelką przyłożą się usilnością. aby wspólnie w umyśle J. Kr. Mości zjednali sobie chwalebny oświecenia i patryotyzmu zaszczyt”.
Tegoż dnia uchwalił sejm jednomyślnie podniesienie wojska do 100.000. Uchwała wywołała nieopisany zapał. “Podobnego entuzjazmu narodowego nie widziałem” – pisał król do jednego z zaufanych.
Nastąpiła długa walka o to, komu oddać władzę nad wojskiem. W ciągu tej walki zniesiono 3. listopada, departament wojskowy, narzucony przez Rosyę i podległy jej wpływom. Natomiast przywrócono komisyę wojskową zależną tylko od sejmu. Podczas dyskusyi występowano przeciw Rosyi, wypowiedziano głośno, że gwarancya z roku 1775, nie istnieje i nie obowiązuje. Stackelberg choć czuł się upokorzony, zachowywał się biernie, ale kiedy Matuszewicz poseł brzesko-litewski złożył 5. listopada do laski wniosek o uchwaleniu sejmu zawsze trwałego i do zwołania w każdym czasie gotowego, zaraz nazajutrz otrzymały Stany od Stackelberga notę ostrzegającą. “Dotychczasowe uchwały – pisał w niej – naruszały konstytucyę roku 1776, ale ponieważ “wprost (directe) nie nadwyrężyły aktu gwarancyi”, przeto poseł “chciał zostawać w zupełnem milczeniu”. Życzyłby sobie “nie być nigdy do przykrej przywiedziony potrzeby protestowania przeciw przestąpieniu formy rządu”. Ponieważ jednak ta myśl jest zawarta w projektach uchwalenia sejmu nieustającego, przeto oświadcza, że najjaśniejsza imperatorowa “odstępując z żalem przyjaźni”, każdą odmianę konstytucyi z r. 1775, będzie uważała “za zgwałcenie traktatu”.
Nota wywołała ogromne oburzenie. Stanisław August, obawiając się jego skutkow, starał się wpłynąć na sejm uspakająco. Czule i łagodnie ostrzegał przed łamaniem traktatów. Mogli sobie na to pozwalać ci, co im na to „pora do tego służyła”. Upatrzyliśmy właściwą chwilę do powiększenia wojska ale pamiętajmy, że tej siły jeszcze nie mamy. Wiemy jak wyglądał nasz kraj gdy był teatrem wojny; pamiętajmy, że “z własnych poddanych możemy, czego strzeż Boże, mieć nieprzyjaciół najsroższych”. Któżby nie chciał zmienić formy rządu ale potrzeba dążyć do niej stopniowo, bo raptowne rewolucye zawsze podlegały błędom”. Żyjmy w zgodzie ze wszystkimi sąsiadami. Interesa nasze i Rosyi najmniej mają punktów spornych. “Rosya w handlowych zamiarach najlepsze nam wystawuje widoki”. Zezwoliła nam na wzmocnienie sił naszych narodowych. Więc nie trzeba jej drażnić. Im więcej okażemy przychylności najjaśniejszej imperatorowej, “tem łatwiej dojdziemy do domowych urządzeń i ulepszeń naszych”. Król to czuje, że się narażą “na złośliwe tłumaczenia niechętnych, a nawet na podejrzenia najcnotliwszych”, ale nie zważa na to dla dobra ojczyzny. Prosi o “najprzyzwoitszy repons” ambasadorowi rosyjskiemu.
Słowa królewskie nie znalazły oddźwięku, owszem jeszcze więcej rozdrażniły. Król zawiesił posiedzenie i zapowiedział następne dopiero za dni cztery. Wywołało to wielką wrzawę – niektórzy posłowie chcieli biedz za królem, aby go zmusić do powrotu. Odzywano się głośno o potrzebie wybrania nowego króla, a nawet dyktatora.
Dnia 10. listopada uchwalono spokojnie i jednomyślnie “Rząd wojska”. Król skorzystał z tego, aby naprawić złe wrażenie swej mowy. Więc chwalił “szczęśliwy dzień dzisiejszy” i dodał: “król z narodem i naród z królem jest to hasło”, od którego w biegu życia mego nigdy odstępować nie umiem i które spodziewam się, że przezacnym Stanom zawsze przytomnym będzie”. Nazajutrz Stanisław Małachowski zagajając sesyę zaznaczył, iż “słyszane na dniu wczorajszym z tronu słowa czule przeniknęły serca poddanych”.
Odpowiedź na notę rosyjską odczytana i przyjęta na sesyi 15. listopada, była w tonie stanowcza. Co do zarzutu naruszonej konstytucyi i gwarancyi, który odnosi się zapewne od przywrócenia komisyi wojskowej. Sejm oświadczał, że postąpił “jak każda władza prawodawcza w samowładztwie swojem niepodległa”, która odmieniając dawne lub stanowiąc nowe prawa “nie jest w przypadku naruszenia praw wewnętrznych”. Następnie sejm zaspakajał “troskliwość” ambasadora o “przywrócenie całego rządu” tem, że żaden projekt w tym kierunku dotychczas nie był czytany, ani do delibracyi wzięty; jeżeli zaś idzie o projekt sejmu nieustającego, to w projekcie tym należy upatrywać nie przewrót w formie rządu, “lecz czasu tylko sejmowania odmianę”. Gdyby Stany uznały potrzebę zmiany konstytucyi “ku ulepszeniu wewnętrznego rządu”, to (ironizowano) mają takie przeświadczenie “o wielkomyślności i przyjaźni najjaśniejszej imperatorowej jejmości” że sądzą, “iżby chętnie ukontentowanie swoje raczyła łączyć z najlepszem Rzeczpospolitej byciem”. Odpowiedź kończyła się czułym, a w gruncie rzeczy ironicznym zwrotem, że “dzień odstąpienia przyjaźni tak wielkiej monarchini, Rzeczpospolita poczytałaby za dzień powszechnego żalu”. Jednocześnie z tą odpowiedzią otrzymał Stackelberg notę, żądającą ustąpienia wojsk rosyjskich z Polski.
Dwór pruski natychmiast skorzystał z dodatniego wrażenia, jakie sprawiła nota Bachholza i z oburzenia wywołanego deklaracyą rosyjską. Już 20. listopada wpłynęła do sejmu druga nota pruska, która treścią swoją do reszty podbiła umysły. Buchholz zawiadamiał, że otrzymał rozkaz od swego monarchy oświadczenia “żywej jego satysfakcyi” z powodu odpowiedzi sejmowej na pierwszą deklaracyę. Król cieszy się, że sprawa aliansu między Polską a Rosyą “nie stanowi objektu aktu związku sejmu teraźniejszego”. Z “ukontentowaniem” dowiedział się, że Stany taki rząd nad wojskiem postanowiły, “iż upewniając niepodległość Rzeczpospolitej, wszelkiemu nadużyciu samowładnemu influencyi zagranicznej przecina sposobność”. Król sądzi, że “żadna partykularna poprzednich ustaw gwarancya”, nie może przeszkadzać ulepszeniu rządu, gdyż gwarancya owa, podpisana tylko przez jedno mocarstwo, nie zgadza się nawet “z pierwiastkowymi umowami traktatu z roku 1773”. Król chce wypełnić obowiązki płynące z dotychczasowego aliansu “i gwarancyi generalnej w celu zapewnienia niepodległości Rzeczpospolitej”, nie chce natomiast ani wdawać się w jej urządzenia wewnętrzne, ani ścieśniać wolności jej ustaw, “którą jak najmocniej owszem gwarantować chce”. Koniec noty był pełen czułych wynurzeń dla Rzeczpospolitej, którą tylko “zawistne ogłosy” pragną oddalić od dworu pruskiego “najdawniejszego” jej sprzymierzeńca, który był jej “czasem użytecznym, a przynajmniej nie jest jej uciążliwym”.
Było to już zupełne, a nie uboczne jak w pierwszej nocie, wezwanie, aby Rzeczpospolita zrzuciła opiekę Rosyi, potargała zawarty z nią osobno traktat gwarancyjny i zmieniła formę swego rządu według własnego upodobania. To mało, bo jegomość król pruski oświadczał wyraźnie, iż gotów jest stanąć w obronie tych nowych urządzeń wewnętrznych. Czegóż więcej było potrzeba? Więc też sympatya do Prus jeszcze się podwoiła. Wyrazem jej była odpowiedź, że Sejm z największą wdzięcznością przyjmuje oświadczenie króla pruskiego. Zwraca jego uwagę na wzmacniającą się jednomyślność ducha. “Zrażony naród rozciągnionem bez przykładu gwarancyi rządu swego tłómaczeniem” z tem większą czułością przyjmuje gwarancyę za niepodległością Rzeczpospolitej, bez wdawania się w urządzenie jej wewnętrzne, bez ścieśnienia jej wolności”. W końcu Sejm zawiadamiał, że dla negocyacyi zamierza wysłać osobnego posła do króla pruskiego, spodziewając się, że tenże popierając starania sejmu “utwierdzi powszechne całego narodu polskiego zdanie o jego wspaniałomyślności umysłu i charakterze duszy, najdalszym od niewzględnej na moralność polityki”.
Z Buchholzem prowadzono prywatne narady. Śladem ich jest kartka Kołłątaja do Stanisława Małachowskiego (archiwum Krasińskich w Warszawie). Kołłątaj pisze: “Buchholz będzie u J. W. Pana Dobr. o 5. i prosi, aby J. W. Pana zastał. Chciej J. W. Pan pomówić z nim w wiadomych propozycyach śmiało i otwarcie. Trzeba materyały gotować. W ręku J. W. Pana Dobrodzieja zbawienie kraju” (Bez daty).
Seim nominował posłów nietylko do Berlina, ale i do wszystkich większych dworów europejskich. Król dla świętej zgody zrzekł się swojej atrybucyi nominowania posłów. Ustępował wogóle na każdym kroku, choć mu to było przykro, choć to władzę jego ścieśniało.
Posiadamy n. p. list króla do kasztelana Ożarowskiego, w którym prosi przypomnieć wojewodzie sieradzkiemu Walewskiemu, aby mu “przykrości nie czyniono”, praw jego nie ścieśniono przy uchwalaniu ustawy o komisyi wojskowej. Później, jak widzimy ze sprawozdań sejmowych sam z praw tych zrezygnował.
Kiedy przyszła na stół spraw aułożenia dla posłów istrukcyi, uchwalono, że ma się tem zająć nie departament interesów cudzoziemskich w Radzie nieustającej, lecz osobna deputacya sejmowa. Deputacyi tej polecono wogóle kierować polityką zagraniczną, znosząc w ten sposób już drugi z kolei departament Rady nieustającej. Był to nowy zamach na gwarancyę rosyjską. Do deputacyi weszli w przeważnej części otwarci nieprzyjaciele Rosyi.
Ilustracyą zapału, jaki panował, były liczne dobrowolne ofiary na potrzeby Rzeczpospolitej. Posłowie i zamożni obywatele podpisywali większe sumy, magnatki składały swoje klejnoty; kowal Marjański ofiarował dwa wozy amunicyjne dla wojska. Wojewoda wileński, słynny Radziwiłł “panie kochanku” przyrzekł na dzień 1. maja 1789, wystawić na żołd Rzeczpospolitej legion z 6210 ludzi złożony, tak piechoty jak i konnicy, zupełnie umundurowany i uzbrojony, z warunkiem, aby ten legion miał konsystencyę w jego dobrach, żeby on przedstawiał oficerów do nominacyi i żeby on i jego następcy, ordynaci nieświeżscy byli jego szefami. Ofiara ta wywołała z jednej strony wielkie pochwałydła wojewody i zaszczytne uchwały, z drugiej jednak pewną wątpliwość co do jej wartości. Książe Stanisław Poniatowski, podskarbi wielki litewski, zauważył, że to będzie wojsko bądź co bądź radziwiłłowskie, utrzymywane ze skarbu Rzeczpospolitej. Zachęcony przykładem Radziwiłła, Szczęsny Potocki przyrzekł, że wystawi w ciągu roku 10.000 ludzi swoim kosztem, jednak pod takiemi samemi jak Radziwiłł warunkami. Ofiary te wprawdzie dowodziły, jak potężnem i środkami rozporządzali nasi magnaci i jak wielką przy ich dobrej woli byłoby można wystawić armię, ale bądź co bądź ostrzeżenie podskarbiego litewskiego było zupełnie uzasadnione. Jeszcze tego brakowało, aby każdy magnat miał swoje własne wojsko, utrzymywane kosztem skarbu – ile tych wojsk, tyle byłoby rządów, tyle wytworzyłoby się jakichś książąt niepodległych czy lennych, którzyby wolę swoją, popartą siłą zbrojną, rzucali na szalę losu Rzeczpospolitej.
Dnia 19. stycznia 1789, zniesioną została zupełnie Rada nieustająca. Kiedy głosowanie w późną noc się skończyło, usłyszano z wieży kościoła Bernardynów dźwięki dzwonów pogrzebowych. Któryś z patryotów chciał w ten sposób zaznaczyć pogrzeb gwarancyi rosyjskiej.
Stackelberg zachowywał się wstrzemięźliwie. Rosya pomimo zdobycia Oczakowa (w grudniu 1788), coraz więcej zawikłana w wojnie szwedzkiej i tureckiej a zwłaszcza w tej ostatniej, której końca przewidzieć było trudno, musiała patrzeć spokojnie na całkowity upadek jej wpływu w Polsce. Przyczyniły się do tego umiarkowania przedstawienia dworu austryackiego. a raczej kanclerza Kaunitza, który wobec postępowania Prus pragnął uniknąć z nimi kolizyi, przekonany, że Fryderyk Wilhelm tylko tego pragnie, aby mieć pozór zajęcia województw Wielkopolskich. Rosya znalazła inny sposób zemszczenia się na Polsce: starała się o wywołanie ruchu chłopstwa na Ukrainie. Sejm zapobiegł przewidywanym klęskom. Stanęła konstytucya “Ubezpieczenie województw ruskich”. Posłano wojsko w zagrożone okolice, chwytano agitatorów, ukarano kilku śmiercią. Wyznaczono osobną deputacyę “do egzaminowania sprawy o bunty oskarżonych”. Deputacya przedstawiła później obszerną relacyę, która jest pierwszej wagi dokumentem do dziejów propagandy rosyjskiej w ziemiach Rzeczpospolitej.
Obrady sejmu w roku 1789 słusznej niestety podlegają dziś krytyce. Mówiono bardzo wiele, okazywano wiele dobrej chęci, ale też i ogromnie wiele marnowano czasu. Sprawa powiększenia wojska do 100.000, daleką była do urzeczywistnienia. Wprawdzie nałożono nowe podatki na starostwa i dzierżawy wieczyste i dość znaczne ciężary na duchowieństwo, wprawdzie przeznaczono na potrzeby wojska dochody z dóbr biskupów krakowskich, zostawiając im 100.000 rocznej pensyi (korzystano ze śmierci biskupa Sołtyka), wprawdzie postanowiono po śmierci innych biskupów z dobrami ich postąpić tak samo, a wreszcie wyznaczono ofiarę wieczystą (10% od dochodu z dóbr ziemskich szlacheckich), ale te wszystkie nowe źródła dochodów nie dały sumy potrzebnej (40 milionów) do utrzymania 100.000 armii. Zawiodłyi inne źródła (podymne, czopowe itd.) – musiano się więc ograniczyć do wyznaczenia etatu dla 65.000 wojska.
Tymczasem dwór piuski nie zasypiał sprawy. Miejsce dość ciężkiego Buchholza zajął w kwietniu 1789 przebiegły i układny Lucchesini. Umiał on lepiej jeszcze jednać stronników i zachęcać do zupełnego zerwania z Rosyą. Spotykał się już z małym oporem ze strony króla, który zgodził się z położeniem rzeczy, wszystko robił co od niego żądano, był cierpliwym, a nawet, ulegając ogólnemu prądowi, pomału pozbywał się sympatyi rosyjskich. Na tę zmianę w jego zapatrywaniach wpłynęło może znacznie wymuszone na Rosyi przez sejm ustąpienie jej wojsk i wywóz jej magazynów z krajów Rzeczpospolitej. Nie bez wpływu było i to, że za Lucchesinim stał przysłany do Warszawy nadzwyczajny poseł angielski de Hailes, który działał w sprawie przystąpienia Polski do tworzącego się potężnego związku Anglii, Szwecyi, Holandyi. Turcyi, Prus i kilku państw Rzeszy niemieckiej, którego ostrze miało być zwrócone przeciw Rosyi i Austryi. Hailes bywał z Lucchesinim na posiedzeniach Deputacyi interesów spraw zagranicznych i popierał wszelkie zabiegi posła pruskiego.