Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

PONTYFIKAT ERAZMA CIOŁKA


Z PONTYFIKATU ERAZMA CIOŁKA W BIBL. XX. CZARTORYSKICH W KRAKOWIE „BUDOWA KOŚCIOŁA“. Reprodukcja z drukującego się nakładem Drukarni Narodowej w Krakowie, dzielą Dr. F. Kopery: Dzieje Malarstwa w Polsce. T. II.
Z PONTYFIKATU ERAZMA CIOŁKA W BIBL. XX. CZARTORYSKICH W KRAKOWIE „BUDOWA KOŚCIOŁA“. Reprodukcja z drukującego się nakładem Drukarni Narodowej w Krakowie, dzielą Dr. F. Kopery: Dzieje Malarstwa w Polsce. T. II.

I. 

MALARSTWO miniaturowe z końca wieków średnich w Europie nie doczekało się dotąd w literaturze naukowej ogólnego dziejowego obrazu. Przedstawiano w nionografjach poszczególne cenniejsze zabytki lub ich grupy, opracowywano również dzieje iluminatorstwa w dłuższych okresach (np. w. XIII-XVII>, ale ograniczając się najczęściej do jednego tylko środowiska artystycznego, narodu, lub nawet dzisiejszego państwa. Podobnie postępowali także autorowie ogólnych dziejów malarstwa, którzy zresztą posługują się zabytkami iluminatorstwa z końca Średniowiecza do objaśnienia tego okresu tak, jak się to czyni z konieczności w dziejach malarstwa wcześniejszego Średniowiecza. Przekazało nam ono stosunkowo więcej iluminowanych rękopisów, niż zabytków malarstwa ściennego, czy sztalugowego,- z tych więc szacownych iluminacji wnioskujemy o cechach innych gałęzi malarstwa, których dzieła nie są nam znane. Dlatego dzieje malarstwa od w. IX - XIII, zwłaszcza na północy Europy, to przeważnie dzieje iluminacji rękopisów, zrzadka tylko rozświetlone przedstawieniem zabytków innego rodzaju,- pod koniec okresu dopiero zjawiają się częściej, jako uzupełnienie obrazu - witraże. 

Większa ilość różnorodnych zabytków malarstwa z końcowych wieków średnich (w. XIV i XV) odsuwa w dziejowym obrazie całości na dalszy plan sztukę iluminatorską, w tym okresie odróżniającą się już wyraźnie od innych gałęzi malarstwa, chociaż szereg artystów uprawia ją, obok tamtych, ubocznie (malarze nadworni francuskich książąt dzielnicowych, zapewne także bracia van Eyck, później Gerard David, włoskich zwłaszcza malarze sjenejscy i północno-włoscy). Ta odrębność iluminatorów, stowarzyszonych nawet niekiedy w osobnych cechach, znajduje wyraz nietylko w technice materjału, ale także w środkach wypowiadania się artystycznego, mających z natury rzeczy wiele styczności z kaligrafją, w zakresie przed* stawień ikonograficznych wiążącym się z treścią rękopisu, wreszcie w szczególnych związkach zachodzących między iluminatorstwem, a innemi sztukami: z przemysłem artystycznym, zdobnictwem wogóle, nawet z architekturą, a przedewszystkiem z rozwijającem się w tym czasie (od pierwszej połowy XV w.) rytownictwem. Niemniej od ostatniego ważnym i ciekawym dla dziejów sztuki i kultury jest związek iluminatorstwa ze zdobieniem książki drukowanej od chwili jej narodzin w połowie XV w. i wzajemne ich oddziaływanie na siebie. Zapłodniwszy nową, a rozwijającą się z żywiołową siłą, sztukę typograficzną, iluminatorstwo istnieje jeszcze czas jakiś obok niej, aż wyparte prawie zupełnie, ustępuje z szerszej widowni mniej więcej w trzeciem dziesięcioleciu XVI w. Pod koniec przecież wydaje dzieła, które jak słynne Breviarium Grimani zaliczają się do najwspanialszych, jakie sztuka iluminatorska wydala. Potem usuwa się w zacisze, zdobiąc nieliczne już wytworne rękopisy, przeznaczone dla miłośników, lub pełniąc służbę na dyplomach heraldycznych i innych. Odradza się niejako ww. XVI, w odmiennym kształcie minjatury portretowej, a później sylwetki, które ze swej strony ulegają wyparciu przez fotografję w w. XIX. 

Ów związek z rytownictwem i drukarstwem w XV w. nadaje sztuce iluminatorskiej tego okresu szczególne znaczenie, które zachęca do rozpatrywania jej oddzielnie od innych gałęzi malarstwa, a w dziejach ogólnych malarstwa miniaturowego jako odrębnej grupy. Wreszcie, zważyć warto wędrówkę, którą odbywały po całej Europie dzieła sztuki rytowniczej i drukarstwa od chwili, gdy się pojawiać zaczęły, oraz żywszą niż dawniej wędrówkę iluminowanych ręko* pisóww tym czasie (oddawna przenosiły się one w odległe strony z duchownymi, uczonymi, przez stosunki klasztorów i drogą handlu). Zważywszy te objawy nie można wątpić, że zobrazowanie dziejów sztuki iluminatorskiej ww. XV jako całości w Europie, przynajmniej zachodniej, nie zaś w zamkniętych obrębach narodowości lub środowisk, rzuciłoby nowe a jasne światło na rozwój i cechy stylowe kilku gałęzi sztuki, a co za tem idzie na dzieje duchowe tego ze wszech miar ważnego i interesującego okresu. 

Jeśli dotąd brak takiego ogólnego obrazu europejskiego malarstwa minjaturowego w XV w., to przedewszystkiem dlatego, że wymagałby on dokładnej i możliwie zupełnej znajomości zabytków iluminatorstwa, t. j. przynajmniej całkowitego ich zinwentaryzowania we wszystkich zbiorach świata. Zaś taką inwentaryzację przeprowadzono dotąd nie we wszystkich krajach i niezupełnie. Szczęśliwsze były zabytki drukarstwa i rytownictwa, którym poświęcono monumentalne, coprawda dotąd jeszcze nie ukończone publikacje.

II.

Niedość jeszcze dokładna znajomość i opracowanie przedmiotu w Europie utrudnia badanie zabytków iluminatorstwa, znajdujących się w Polsce, pod względem stanowiska, jakie przyznać im wypadnie wśród współczesnych rękopisów iluminowanych reszty Europy zachodniej. Nader skąpe źródła archiwalne pozwalają nam narazie przyjąć jako rzecz pewną tylko to, że w Polsce byli w XV w. »illuminatores librorum«, rzemieślnicy, których znamy imiona, a niekiedy także jakiś małej wagi szczegół stosunków rodzinnych lub majątkowych,- rzadko tylko dowiadujemy się także o pracach, jakie wykonali, a wyjątkowo tylko (jak np. Stanisława Durink'a czy Durnika »iluminacje«, zresztą czysto kaligraficzne w Banderia Prutenorum Długosza, r. 1448, rps. Archiwum kapitulnego w Krakowie nr. 206/218) możemy te wiadomości zestawić z istniejącemi jeszcze dziełami. Wiemy także z pewnością, że w tym czasie, jak i dawniej, pisaniem ksiąg zajmowali się duchowni, również znani nam z nazwisk i podpisów na iiuminowanych księgach. Wątpić jednak trzeba, by wyrazy »scripsit«, »complevit« i »notavit« pozwalały prócz pisma, rewizji rękopisu i uzupełnień przyznać podpisanym bez zastrzeżeń także autorstwo malarskiej dekoracji. Na samych iluminacjach zaś brak pełnych a niewątpliwych podpisów, a nawet takich monogramów, które dałyby się z dostateczną pewnością wytłómaczyć. Najcenniejszym naszym rękopisom brak nieraz nawet nazwisk pisarzy, prócz Stanisława i Tomasza w jednym z trzech tomów Graduału Olbrachta i zapewne Baltazara Behema (dlaczego nie fonetycznie i, jak niekiedy w doku« mentách, Bema? dziś zapewne pisałby się »Böhm«) w jego kodeksie. 

PONTYFIKAŁ PRAŽMA CIOŁKA, KORONACJA KRÓLA (Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie).
PONTYFIKAŁ PRAŽMA CIOŁKA, KORONACJA KRÓLA (Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie).

Nie zaniedbując dalszych, jak najskrzętniejszych poszukiwań archiwalnych musimy zdążać do celu również drogą szczegółowych badań stylu naszych iluminowanych rękopisów, a także właściwych badań archeologicznych nad ich układem. Pierwsze rozjaśnią może warunki, w jakich kształtowała się osobowość niektórych przynajmniej iluminatorów, drugie pozwolą sprawdzić, czy w Polsce istniało środowisko artystyczne, w którem wykształciły się odrębne, właściwe mu cechy,- badania takie mogą również doprowadzić do wydzielenia pracy poszczę« gólnych iluminatorów, pracujących nieraz nad ozdobą jednego kodeksu i do wniosków o warsztatach, które ich zatrudniały,- tu mogą być niejaką pomocą badania archeologiczne. 

Powyższe, przydługie może jak na krótki artykuł, rozważania wskazują na trudności piętrzące się przed widzem, który odwracając karta za kartą żółtawy pergamin olbrzymich tomów Graduału Olbrachta, kodeksu Behema i Pontyfikatu Erazma Ciołka, usiłuje, nasyciwszy się chwilowo blaskiem barw i bogactwem kompozycji, zdać sobie sprawę ze znaczenia dziejowego oglądanych dzieł. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że wszystkie one powstały w Krakowie w ciągu pierwszych dziesięciu lub piętnastu lat XVI w., każde w odmiennych nieco warun« kach, przynajmniej pod względem roli, jaką grał wpływ i możliwy dozór fundatorów. Z tą małą grupą wiążą się dalsze, mniej znane i trudniej dostępne zabytki, że wymienimy tylko Mszał Erazma Ciołka, dziś w Bibljotece Uniwersyteckiej w Warszawie i, w dalszym zapewne stopniu, modlitewnik Zygmunta Starego w British Museum. Czy skarby, mieszczące się w bibljotekach krakowskich OO, Dominikanów i OO. Karmelitów zawierają zabytki blisko z tą grupą spokrewnione, dowiemy się zapewne wkrótce z publikacyj najwybitniejszego z żyjących w Polsce znawców tego przedmiotu, p. L. Lepszego.

PONTYFIKAŁ ERAZMA CIOŁKA: KORONACJA KRÓLA (szczegół)</p><p>(Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie).
PONTYFIKAŁ ERAZMA CIOŁKA: KORONACJA KRÓLA (szczegół)

(Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie).

III. 

Najmniejszy rozmiarami ze wspomnianej grupy Pontyfikał Erazma Ciołka <rps. Archiwum XX. Czartoryskich nr. 1212, dziś kart 263, 227 x 316 mm> przedstawia największą różnorodność w inwencji, zwłaszcza zdobniczej i największe bogactwo i staranność w wykonaniu. Zawiera 59 stron iluminowanych przeważnie w ten sposób, że gdzie znajduje się inicjał obrazowy lub mały obrazek bez inicjału wśród pisma, tam również marginesy są bogato zdobione,- dwa obrazy: król na majestacie (w złotej ramie) i Ukrzyżowanie (w ramie zasianej kwiatami) zajmują całe strony, zupełnie bez pisma,- sześć obrazów półstronnych umieszczono w górnej części stron, nad pismem, marginesy są bez ozdób, prócz tarczy herbowej Sulima z insygniami biskupiemi, u dołu,- wreszcie karta Ii r., mieszcząca półstronną minjaturę (błogosławieństwo biskupie po mszy), otoczona jest prawie w całości bogatym marginalem. 

Pontyfikat ten, czyli księga obrzędów liturgicznych spełnianych przez biskupa, pisany jest na cienkim, ale nierównomiernej grubości pergaminie, obustronnie dobrze wygładzonym,równe i nader kształtne pismo gotyckie z końca XV w., na spełzłych fiołkowo-różowych linjach, ułożone jest w dwie kolumny. Skryptor używał zapewne równocześnie dwóch inkaustów, czarnego, przeświecającego dziś brunatno i czerwonego, szkarłatnego, którym pisane są nieraz dłuższe ustępy, opisujące czynność liturgiczną. Wśród tekstu pełno jest drobnych inicjałów, złoconych, szkarłatnych i szafirowych oraz większych, na tle purpurowem lub błękitnem, ornamentowanem w złocistą i srebrzystą siatkę,- dokoła tych inicjałów wiją się swobodnie bogate ozdobniki o motywie roślinnym, wykonane piórkiem, owym fijołkowo-różowym inkaustem,środek inicjałów wypełniają nieraz głowy, w ten sam sposób, jakby od niechcenia, rysowane. Dodatkowa ta dekoracja piórkiem (floratura) była ostatecznem wykończeniem rękopisu, po piśmie i po malowaniu.

Na tle takich to kolumn pisma zjawiają się inicjały, prawie zawsze w kwadratową ramkę wpisane kapitały, złożone z jedno lub wielobarwnych gałęzi i splotów liści stylizowanych. Środek litery <na wielkie inicjały wypadają zwykle litery zamknięte: B, D, O, P> zajmuje obrazek figuralny na tle krajobrazu lub wnętrza, czasem na tle złotem, zdobionem lekko w arabeski białą farbą. W rozdziale wstępnym, obejmującym błogosławieństwa przy końcu mszy na różne święta w roku (k. 1- XXXI), widzimy w inicjałach rzeź niewiniątek, srogiego brodatego siepacza w obcisłym, pstrym stroju i turbanie, mordującego mieczem Jdzieci,- albo Ś. Agnieszkę wpół postaci, w bogatej zielonej sukni, na złocistem tle,- to znów Wniebowstąpienie Pańskie ze stromej skały, dokoła której stoją Matka Boska z apostołami, a szkarłatne i szafirowe ich szaty odcinają się żywo od szmaragdowej zieleni krajobrazu, kończącego się na horyzoncie błękitnemi, ośnieżonemi górami. Pod względem swobody,,a przytem staranności wykończenia wyróżnia się tu, a może i w całym kodeksie, minjatura S. Stanisława, również na tle krajobrazu,- duże wyrobienie, wskazujące jakgdyby na dobre tradycje w traktowaniu nagiego ciała Chrystusa, zdradza artysta w minjaturze sceny -»Noli me tangere. 

Część drugą pontyfikatu Ciołka, obejmującą obrzędy liturgiczne dokonywane przez biskupa w różnych okolicznościach, rozpoczyna całostronny obraz <k. XXXV v.) przede stawiający króla na majestacie, po koronacji, pośrodku pełnego dostojników chóru gotyckiego kościoła,- na pierwszym planie tłum publiczności w wielobarwnych strojach »kusych« i w długich żupanach, przewiązanych pasami skręconemi z tkaniny,- najbliżej widza siedzi szary żebrak z miseczką (chciano w nim widzieć podobiznę malarza z paletą), w głębi zaś, bliżej tronu śpiewacy pod batutą dyrygenta. Pod szafirowem sklepieniem kościoła unoszą się trzej aniołowie, trzymający kartelusz z napisem »Te Deum laudamus«. Po bokach zaś obrazu stoją na konsolach, jakby wyrastających z filarów kościoła, dwaj zakuci w zbroję rycerze i trzymają wrękach czerwone proporce z herbami Polski i Litwy. U dołu, w obrębie złotej ramy, widnieje tarcza herbowa, podłużna, kanciasta <t. zw. chanfrein) z wyskrobanemi znakami, zapewne herbu Sulima. Utarło się zdanie (od czasu opisu Janeckiego w XVIII w.), że obraz ten, jak i przeciwległy, półstronny, przedstawiają koronację króla Aleksandra,- pierwszy byłby nazbyt swobodnem jej zobrazowaniem, skoro przedstawia wielobocznie zamknięty chór kościoła halowego, przyczem nawy boczne, czyli obejście chóru, mają drewniany pułap zamiast sklepień. Raczej już przypomina wnętrze katedry na Wawelu drugi obraz, a najbardziej dalszy mały obrazek (na k. LII r.) przedstawiający koronację królowej : tam chór kościoła zakończony jest przynajmniej prostokątnie. Wogóle wskazaną jest ostrożność we wnioskowaniu z naszych (iz kodeksu Behema) minjatur o wyglądzie ówczesnym architektur, wnętrz, mebli, a nawet strojów krakowskich i polskich,- najmniej wątpliwości budzą oczywiście stroje miejscowe, które odbijając od zachodnio-europejskich dobrze służyły artyście do ożywienia obrazu tłumu,- spotykamy je zresztą także na innych współczesnych zabytkach. Poza strojami jednak, w budowlach, sprzętach, krajobrazach, zbyt wiele widać analogij z iluminacjami powstałemi gdzieindziej i z tak rozpowszechnionemi już wówczas rycinami. 

Druga całostronna iluminacja (k. CXCIIII v.), to słynne Ukrzyżowanie z Matką Boską, S. Janem, oraz Magdaleną klęczącą u stóp krzyża. Jestto obraz otwierający jak w zwykłych mszałach »canon missae«, umieszczony w pontyfikale dla zupełności (biskup sam go odprawia przy mszy nawet uroczystej). Scena opłakiwania umarłego już Zbawiciela rozgrywa się pod wielkiem miastem, na wzgórku wzniesionym nad rzeką, przerzynającą krajobraz prawie naprost. Krzyż kształtu litery T, zbity jest z drzewa częściowo tylko ociosanego z kory, jak w rycinie Schongauera (B. 25) i w tem  tylko widać, obok zastosowania ożywionego tła pejzażowego, reminiscencje z tej ryciny. Zresztą przegląda tu raczej wpływ flamandzki, w prześwietlonym kolorycie, w typach, nawet w strojach głów kobiecych,- zaznacza się ten wpływ jeszcze wyraźniej przez otoczenie obrazu ramą matowo-złocistą (złoto rozwodnione), zasianą krótkiemi gałązkami kwiatów wyraziście modelowanych, po których łażą owady. Ten rodzaj zdobienia marginesów jest szczególną cechą flamandzkiego iluminatorstwa od trzeciej ćwierci XV w.,- spotykamy go w pontyfikale Ciołka kilkakrotnie na innych kartach. Podkreślimy tu jeszcze przeźroczystość barw (technika akwarelowa wybija się obok gwaszu), a z szczegółów kopułowe budowle i pałac w stylu północno-włoskiego Odrodzenia, na skraju miasta widocznego w tle. 

Półstronny obraz Biczowania (k. CXCV r.) umieszczony naprzeciw, różni się od Ukrzyżowania wybitnie stylem i techniką,- gwasz o szarym kolorycie ożywia parę tylko barwnych szczegółów, kompozycja jest dość uboga. Biczowanie to zaciekawia ikonograficznie: biczujący z lewej strony zdaje się jakgdyby uciekać od świętokradzkiej czynności, mimo że wznosi rózgę,- na plecach jego widnieją złotem wyraźnie wypisane litery A. M. H. D. K.

PONTYFIKAT ERAZMA CIOŁKA: KROI PO KORONACH W MAJESTACIE (Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie).
PONTYFIKAT ERAZMA CIOŁKA: KROI PO KORONACH W MAJESTACIE (Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie).

Na szczególne wyróżnienie wśród półstronnych iluminacyj zasługuje »Budowa kościoła« <k. LXXXIV r.>. Znów na tle dalekiego, świetlistego krajobrazu z rzeką i miastem widać strojnego magnata z świtą, w której zwracają uwagę giermek z mieczem i ciemnoskóry człowiek w turbanie,- magnat przyszedł obejrzeć postęp robót około fundowanego przez siebie kościoła i daje ręką wskazówki majstrowi. Obok narożnika wyprowadzonych już murów, pod słomianym daszkiem pracują kamieniarze nad obróbką ciosów. Kompozycja jest śmiała i swobodną, zdaje się też polegać nie na obcym wzorze, ale na własnej obserwacji artysty. 

Nie sposób tu wymienić więcej,- każda prawie iluminacja przynosi jakiś nowy szczegół, zastanawia kompozycją czy barwą, rzuca z innej strony światło na dzieje powstania całości Poświęcimy więc tylko nieco uwagi marginałom, które szczególnie przyczyniają się do zestrojenia całości. Wspomnieliśmy już wyżej, że występują one zawsze tylko na tych stronach, na których są obrazowe inicjały lub nagłówki (z wyjątkiem k. Ir. gdzie jest półstronna minjatura i całostronnego Ukrzyżowania). Marginały nie otaczają całej dwukolumny pisma, mają zwykle kształt węgielnicy, lub zachodzą z trzech stron. Wyróżnić w nich można pięć grup: największą stanowią listwy założone rozwodnionem złotem, na którego tle rozwijają się gęste skręty gałązki pokrytej wielobarwnymi liśćmi i kwiatami stylizowanymi, o cechach późno-gotyckich,- na każdej przecie znajduje się parę listków naturalistycznych, jakby poziomki lub róży. Druga, mniej liczna grupa, to owe naturalistyczne kwiaty na wzór flamandzki, na takiem samem tle jak pierwsza (wyróżniają się tu k. XI r. : złote kwiaty en camaïeu i CLIII r. : blado-błękitne irysy). Trzeci rodzaj marginałów występuje tylko trzy razy na pierwszych kilku kartach: jestto podobna jak w pierwszej grupie gałązka z kwiatami i liśćmi stylizowanymi, jednak bez listew złoconych, na białem tle pergaminu,- otaczają ją małe ozdobniki fiołkowo-różowe, wykonane piórkiem,- niektóre pączki i owoce pokryte są polerowanem złotem,- marginały te najbliższe są ornamentacji Graduału Olbrachta, zaś pokrewieństwo ze zdobnictwem w kodeksie Behema i w »Johannis Elemosynarii historia« (rps. Kapit. krak. 60'92) jest znacznie dalsze, zarówno w kompozycji, jak w wykonaniu. Wreszcie czwarty i piąty rodzaj marginałóww pontyfikale Ciołka noszą cechy Odrodzenia: jedne jeszcze jakby nieśmiałe, wielobarwne, o drobnych, gęstych łodyżkach i listkach rozwijających się pionowo bez tła,- drugie, to już dość świadomie komponowane renesansowe ornamenty kandelabrowe,- na nich to pojawiają się dwukrotnie monogramy E. P. E. (Erasmus Plocensis Episcopus). Pominiemy tu kilka marginałów, które do żadnej z powyższych grup ściśle zaliczyć się nie dadzą (LVIII v., LX v., CXXVIII r., CXXXII r.) 

IV. 

Pochodzenie i dzieje pontyfikatu Ciołka do połowy XVIII wieku nie są nam dokładnie znane. Erazm Ciołek, syn mieszczanina krakowskiego i wychowanek Uniwersytetu Jagiellońskiego, był już w r. 1495 sekretarzem w. ks. litewskiego Aleksandra,- w jego imieniu odbywa pierwsze poselstwo do Rzymu w r. 1501. Wyświęcony na kapłana dopiero po tem poselstwie, a nobilitowany w szczególnych warunkach już przez króla Aleksandra w Krakowie w r. 1502, zostaje biskupem płockim w końcu r. 1503. Byłby to więc najwcześniejszy termin, w którym Erazm mógł pomyśleć o pontyfikale dla siebie. Na r. 1505 przypada drugie poselstwo do Rzymu, poczem zapewne nie wyjeżdża z kraju aż do r. 1518, w którym po raz trzeci wyrusza w poselstwie najpierw do Augsburga na sejm Rzeszy, potem do Rzymu, gdzie już pozostawał do śmierci w r. 152 z. Rok 1518 wydawałby się więc najpóźniejszą datą powstania pontyfikatu, skoro głucho o nim w aktach zawierających ułamki testamentu i inwentarz spadku Erazma. Wiemy tylko o dwóch mszałach, jednym legowanym hospicjum polskiemu w Rzymie (por. rps. Bibl. Jag. 158. p. 432), zapewne zaginionym i drugim, ofiarowanym przez Piotra Gamrata katedrze płockiej w r. 1527 (por. Archiwum Komisji histor. Ak. Um. X. str. 148, nr. 50),- jestto chyba ten sam, który zwrócony niedawno z Petersburga znajduje się w Bibl. Uniwersytetu warszawskiego. Pontyfikat dostał się zapewne kolegjacie pułtuskiej, skąd w XVIII w. przeszedł do Bibljoteki Załuskich, gdzie już Janocki zaliczał go do »najcenniejszych i najrzadszych«. Uratowany z rabunku sławnej książnicy przez Tadeusza Czackiego, przeniesiony potem został z Porycka do Puław. Odtąd już bez przerwy pozostawał w ręku rodziny ks. Czartoryskich. W drugiej połowie XIX w. otrzymał starą oprawę niewiadomego pochodzenia, (opis w Exlibrisie Z. VII. str. 23). Jak dotąd doczekał się pontyfikał Ciołka w literaturze naukowej tylko mniej lub więcej pobieżnych wzmianek, chociaż już prof. M. Sokołowski projektował (Kwart, hist. III. 739) jego szczegółową publikację, stawiając go wraz z kodeksem Behema najwyżej wśród naszych iluminowanych rękopisów. 

PONTYFIKAT ERAZMA CIOŁKA: STRZYŻENIE TONZUR (inicjał). (Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie).
PONTYFIKAT ERAZMA CIOŁKA: STRZYŻENIE TONZUR (inicjał). (Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie).

Na zakończenie niech nam będzie wolno wypowiedzieć krótko szereg gołosłownych narazie twierdzeń, na których uzasadnienie w pobieżnym artykule trudno o miejsce. Oto na podstawie wstępnych badań kilku rękopisów iluminowanych z początku XVI w., można nabrać przeko- nania, żez pontyfikałem Ciołka wiąże się najbliżej pierwszy (?) tom Graduału Olbrachta (nr. kat. Polkowskiego 42 74), conajmniej w części ornamentalnej,- niejakim probierzem jest tu »ductus« konturów i ozdobników piórkowych. Kodeks Behema wraz z Johannis Elemosynarii historia (pokrewieństwo ich wykazywał już L. Lepszy w czasop. Przemysł artyst. 1896 str. 29: ozdobniki kształtu 8-ki !) stanowią osobną grupę, od pierwszej, przynajmniej w części ornamentalnej dość oddaloną (w figuralnej jest tu i ówdzie niewątpliwa różnica w typach, zębatych i ciemnoskórych u Behema,- są też różnice w technice). Czy te dwie grupy wyszły z dwóch różnych warsztatów iluminatorskich, nie można narazie dowodnie wykazać. Niektóre, zwłaszcza obie całostronne minjatury pontyfikatu Ciołka, wszyte są weń na osobnych kartach, mogły więc być wykonane poza warsztatem, w którym iluminowano całość. W warsztacie tym pracowało zapewne kilku, conajmniej dwóch różnych iluminatorów <np. inicjał zS. Stanisławem w przeciwieństwie do minjatury Biczowania). Być może dochowały się ich monogramy A. M. H. D. K. i N. O., a obok ostatniego także portret artysty (profil rudego mężczyzny w medaljonie na k. CCXVIII v.). Napis '»Stanislaus« na dzwonie w scenie chrztu dzwonu nic wydaje się podpisem, skoro jest powyżej i drugie imię »Adalbertus«,- imię dzwonu »Stanislaus« jest dość naturalnem w Krakowie, a dodatek »de Cracovia« na dzwonie w minjaturze »Ludwisarzy« w kodeksie Behema jest może nie dość pewnej autentyczności. Nawiasem mówiąc, monogram »I. J. Z.« na minjaturze »Złotników« wydaje nam się raczej niewyjaśnionej treści liczbą 152, lub co najwięcej monogramem I. Z. z ozdobnikiem pośrodku, skoro w owym czasie liter I. J nie rozróżniano. 

Wracając do pontyfikatu Ciołka, stwierdzić jeszcze można, że jest on z pośród naszych iluminowanych rękopisów najbliższy szkole flamandzkiej, a różnorodność stylowa w ornamentacji wskazywałaby na dość późną datę jego powstania, może po r. 1510. Imię Aleksandra w ceremonjale koronacyjnym nie byłoby dostatecznem zaprzeczeniem tej dacie. 

STEFAN S. KOMORNICKI

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new