Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Postęp ludzkości od najdawniejszych czasów wiąże się z wynalazkiem środków ułatwiających pracę, a przez to zwiększających niejako siłę. Popychana koniecznością, a często podtrzymywana tylko szczęśliwym wypadkiem, siła twórcza człowieka dążyła do sztucznego niejako zwiększenia zasobu sił ludzkości, ażeby zwyciężyć opór, w najobszerniejszem słowa tego znaczenia rozumiany.
Twórcza działalność najgłębszej starożytności ściśle się wiąże i naśladuje ustrój ciała ludzkiego: złożoną pięść można uważać za prototyp młota, składającą się dłoń z palcami za szczypce, zęby mogły podać myśl zrobienia piły. Z tych pierwotnych, grubych form wykształciły się później narzędzia i machiny ułatwiające człowiekowi pracę. Im bardziej postępowała kultura, tem większe ciężary miał człowiek do pokonania, tem wszechstronniej kształciły się wszystkie narzędzia i powstała nowa nauka o środkach ułatwiających pracę ludzką - t. j. mechanika. Wytwarzały się wprawdzie środki coraz bardziej złożone, ale wymagały też coraz większego natężenia siły ludzi lub zwierząt. Znakomity postęp rozpoczął się od zastosowania wiatru i wody, jako motorów.
W rolnictwie, w przemyśle tkackim, w wytwarzaniu i przetwarzaniu środków pożywienia bardzo wcześnie zaczęto już zastosowywać narzędzia. Chociaż więc wzmagający się zbytek, rozrost sztuki i rzemiosł wymagał niejako postępu w tej dziedzinie, zawsze jednak znaczny współudział człowieka w pracy machin był największą stroną czynną. Im jednak bardziej wzrastała ludność w państwach nowożytnych a ożywiający się coraz więcej handel ułatwiał wymianę wytworów pojedynczych państw; im bardziej rozwijał się przemysł, który przewyższać począł rolnictwo, tem mniej wystarczającemi się stawały rozporządzalne siły ludzkie. Takie nieodpowiednie ustosunkowanie musiało przedewszystkiem tam się zaznaczyć, gdzie wszystkie źródła bogactwa narodowego polegały na wytwórczości przemysłowej i handlu, jak w Anglii.
Ona też stała się krajem największych wynalazków. Pierwszych wynalazków XVIII-go wieku, od których się rozpoczęła nowa era w przemyśle, dokonano w dziedzinie posiadającej najdonioślejszą wartość dla Anglii - w przemyśle przędzalno-tkackim.
James Hargreave, tkacz w Randhillu około Blackburnu, (1719-1778) usilnie pracował nad tem, ażeby warsztat przędzalno-tkacki, używany do przędzenia bawełny w domu, ulepszyć i udoskonalić. Po wielu niepomyślnych próbach udało mu się zbudować przędzalnię z początku o 8 wrzecionach, później o 86, a w końcu doprowadzić ilość do 120 wrzecion, które z łatwością jedna robotnica obsługiwać mogła. Przędzalnię jego, nim zdołał na nią patent otrzymać, sprzedano w wielu egzemplarzach, wielokrotnie naśladowano i wprowadzano do fabrycznego użycia przeważnie przez fabrykantów w Lancashirze. Wynalazca przegrał wytoczone procesa i musiał się zadowolić dochodami swego małego warsztatu, aż wreszcie zakończył życie w domu ubogich w Rottinghamie.
W rok po Hargreav’ie wynalazł Ryszard Arkwright (1732-1792) machinę przędzalną. Szczęśliwszy od swego poprzednika, zdołał znaleźć przyjaciela, który mu dostarczył środków materyalnych i umożliwił wykonanie projektu. W roku 1769 wyrobił Arkwright najprzód patent, a potem uzyskał dziesięcioletnią prolongatę. Przędzalnia jego mogła być poruszana siłą koni lub wody.
Wkrótce, skombinowawszy wynalazek Hargrave’a i Arkwright’a Samuel Crompton (1753-1827) wynalazł nową przędzalnię, za pomocą której usunął głównie przędzalnię Hargreave’a i ograniczył ją do bardzo małych warsztatów. W roku 1784 pierwsza przędzalnia była wprowadzoną w krajach nadreńskich, w 1799 w Austryi, a 1800 roku w Saksonii.
Ręka w rękę z powolnym rozwojem i doskonaleniem się przędzalnej machiny, szło dążenie do ulepszenia całego tkackiego warsztatu, ażeby go uczynić łatwiejszym do prowadzenia. Tu należy zaliczyć jednego z największych wynalazców - Karola Jacquard (1752-1834). Obok rzadkich zdolności do mechaniki, był on jeszcze wysoko uposażony prawdziwie ludzkiemi uczuciami. Od dawna Lyon (Lugdun) był środkowym punktem przemysłu jedwabniczego, który zatrudniał całą ludność miejską, nie wyłączając dzieci. Już jako chłopiec napatrzył się na wszelkiego rodzaju biedę i nędzę, dla których nie był obojętnym; począł też rozmyślać nad tem, w jaki sposób ulżyć losowi przeładowanego pracą robotnika. W pierwszych latach istnienia rzeczypospolitej przemysł jedwabniczy bardzo podupadł. Jacquard, który ze swoim synem wyrostkiem w szeregach armii służył i syna w walce stracił, powrócił potem w strony ojczyste. Brak środków do życia przeszkadzał mu początkowo do wykonania planów, aż w końcu znalazł sobie pomocną rękę. Od roku 1799 do 1819, przesiadywał na wsi, w małym domku, gdzie miał zabezpieczoną skromną sumkę na życie i pracował ustawicznie nad ulepszeniem wynalazku. Już w roku 1825 na 30,000 warsztatów lyońskich 10,600 korzystało z jego wynalazku.
Wszystkie machiny, wynalezione dotychczas, miały tę wadę, że posiadały dość wązkie granice pracy: potrzebowały pomocy siły ludzkiej, a nawet przy dość zręcznej konstrukcyi wymagały wielkiej uwagi ze strony robotników. Należało więc wymyślić taką, któraby zastąpić mogła większą część roboty rąk ludzkich. Rozwiązania problematu całkowitego warsztatu mechanicznego dopełnił proboszcz Edmund Cartwright (1743-1823) w roku 1786; dopiero w naszym wieku wynalazek ten ulepszył Harwood Horrock do tego stopnia, że celowi odpowiada zupełnie.
Myśl zastosowania machiny do szycia powstała także w ubiegłem stuleciu. Wiadomości o pierwszych próbach, które w roku 1755 jednocześnie w Niemczech i Anglii dokonane były, nie posiadały jeszcze dość jasności i pewności. A jednak już machina Tomasza Saint’a, w 1790 roku patentowana, jest oparta na zasadzie dotychczas stosowanej przy machinach do szycia skóry. Korba ręczna przenosiła ruch na aparat, materya wsuwaną była za pomocą kół zazębionych pod igłę, która wyszywała ścieg łańcuszkowy w dziurkach, robionych poprzednio przez szydło. Czy machina ta znalazła zastosowanie w warsztacie, nie wiadomo, to tylko pewna, że posłużyła ona za podstawę do dalszych w tej mierze prób i doświadczeń. W roku 1801 pewien Anglik wziął patent na machinę do haftowania, w 1814 tyrolczyk, krawiec, Józef Madersberger, wymyślił nowy aparat także za pomocą korby poruszany; igła po wyszyciu krótkiej nici, musiała być nawlekaną na nowo. W końcu jednak wynalazca stracił cierpliwość, podarował machinę do muzeum modelów przy politechnice Wiedeńskiej i pracował dalej ręcznie. Dopiero w roku 1830 ukazały się na tem polu nowe wynalazki.
Kiedy więc w dziedzinie mechanik dokonywały się takie doniosłe odkrycia, znaleźli się genialni ludzie, którzy zapragnęli siłę natury poddać władzy ducha ludzkiego, - siłą tą było ciepło, a właściwie para, jako produkt jego; był to ten olbrzym, na którego ramionach spoczęła większa część nowożytnej kultury. Najśmielsza fantazya pierwszych wynalazców przeczuwać nawet nie mogła, jakie znaczenie będzie miało dla rozwoju ludzkości zastosowanie pary. Jak w naturze żadna z form nie występuje bezpośrednio, tak samo dzieje się w życiu duchowem ludzkości. Chociażby się myśl pewna wydawała zupełnie nową, zawsze jakaś cząstka jej wiąże się z poprzedzającemi ją pokrewnemi pracami. Historyę więc każdego wielkiego wynalazku poprzedza niejako doba wstępna. Już w XV i XVII stuleciach czyniono doświadczenia w celu zużytkowania pary, jako siły poruszającej. W roku 1545 kapitan hiszpański de Garay popisywał się z okrętem bez żagli,- lecz o budowie tego okrętu nic nie wiemy. W roku 1614 de Caux zbudował przyrząd, którego działanie jest związane z rozwojem zastosowywania pary. Kocieł, napełniony do pewnej wysokości wodą, podgrzewany bywał na ogniu, skutkiem czego wywiązywało się ciśnienie pary na powierzchnię wody, i przez rurę, umieszczoną w kotle, wysadzało ją do góry szerokim strumieniem.
Obok de Caux’a zanotować należy imiona Worcester’a, Papin’a wynalazcę klapy bezpieczeństwa, Tomasza Savary’ego i Newcomen’a. Ostatni ulepszył machinę Savary’ego i przystosował ją do praktycznego użytku. Zastosowano ją do czerpania wody w górnictwie, w Kornwalisie. Zasada budowy Savary-Newcomen była następująca: w próżnym cylindrze, umieszczonym pionowo nad kotłem parowym, poruszał się szczelnie tłok, zamykający, za pomocą odpowiedniej klapy, kocieł parowy. Jeżeli rura była próżna, powietrze atmosferyczne naciskało klapę w dół, przy wpuszczeniu zaś pary tłok podnosił się do góry. Ruch ten, za pomocą sztangi, umieszczonej na końcu dwuramiennego drążka, jak przy wadze, odbywał się z góry na dół przemiennie; otóż za pomocą drugiego ramienia, podnoszącego się do góry, wydobywano z głębi wodę. Ażeby ów przemienny ruch umożebnić, potrzeba było gromadzącą się w cylindrze parę usunąć. Odbywało się to za pomocą wpuszczania do cylindra zimnej wody, czyli zgęszczania vel skraplania wody. Skroplona i wpuszczona woda odpływała za pomocą podnoszenia klapy.
Oczywiście więc regularne funkcyonowanie machiny polegało na tem, ażeby klapy w czas właściwy były zamknięte i otwarte, co znowu wymagało nader wielkiej pilności i uwagi ze strony robotnika. Chłopiec, pracujący w Kornwalisie przy machinie systemu Newcomen’a: Humphry Potter, pod wpływem bardzo pilnej i zabójczej pracy, wpadł na pomysł usunięcia niedogodności, w końcu udało mu się pojedyncze krany tak z całym ruchem machiny, połączyć, że za pomocą samej siły pary odbywało się otwieranie i zamykanie klap (wentylów). W ten sposób około roku 1718 położono niejako podwalinę do zupełnej samodzielności machiny parowej, lecz mimo to nie usunięto bynajmniej ciężkości budowy całego mechanizmu, przez co, oczywiście, machina parowa była niezdatną do innego zastosowania. Zupełne przeprowadzenie tej zasady związane jest z imieniem James’a Watt’a (1736-1819).
W roku 1755 Watt, oddany na naukę do londyńskiego majstra, dla uzupełnionia swoich wiadomości z mechaniki, w rok potem udał się do Glasgowa, gdzie stosownie do swego fachu otrzymał zatrudnienie w uniwersytecie. Od roku 1762 począł się Watt wyłącznie zajmować badaniem siły pary. Decydującem było to, że model machiny Newcomena, który mu służył do ilustracyi wykładu, w ruch puszczał. Wkrótce poznał, gdzie są najsłabsze strony konstrukcyi takiej machiny - przekonał się mianowicie, że machina pracowała w skutek utraty siły popędowej (ciepła). Woda, używana do kondensacyi (zgęszczania pary) mocno ochładzała ściany cylindra; przy każdym więc napływie nowej pary część jej skraplała się przy chłodnych ścianach, oczywiście więc jako siła popędowa była straconą. Watt zwrócił tedy przedewszystkiem uwagę na budowę aparatu, w którymby po za cylindrem odbywało się zgęszczanie pary, i nazwał ten aparat kondensatorem (1769). Drugie ulepszenie polegało na tem, że Watt opuszczanie się tłoka starał się osięgnąć nie za pomocą ciśnienia powietrza, lecz za pomocą cylindra, w ten sposób zbudowanego, że para wchodziła tam naprzemiany ponad tłokiem lub pod tłokiem i w ten sposób ruch w dwóch kierunkach wywoływała. Po pewnych usiłowaniach Watt zdołał model swój na wielką skałę wykonać, lecz dopiero w 1773 roku wszystkie swoje pomysły w praktyce zastosował. W tym samym roku zawiązał bliższy stosunek z ogromną fabryką Boulton w Soho pod Birminghamem. Tu dopiero talent jego, wspierany środkami pieniężnemi i siłą pracy rozwinąć się zdołał.
Wyżej wspomnieliśmy, że parowa machina Newcomen’a była zastosowaną do czerpania wody; do tego też celu przystosowano całą jej konstrukcyę, szczególniej zaś umocowanie sztangi od tłoku na ramieniu wagi.
Z tego wynikała nieregularność w funkcyonowaniu machiny, mianowicie zatrzymywanie się jej, na chwilę wprawdzie, w czasie podnoszenia się i spadania tłoka. Niedogodności tej zaradził Watt zastosowaniem koła rozpędowego. Usunął również nieregularny dopływ pary. Ponieważ niemożliwem było utrzymanie ognia w jednakiem natężeniu, z tego wynikało szybsze lub powolniejsze wytwarzanie się pary, a stąd, oczywiście, szybszy lub powolniejszy ruch machiny. Z początku usiłował Watt osiągnąć równomierność dopływu pary przez zastosowanie klapy, umieszczonej w samej rurze, doprowadzającej parę z kotła do tłoka. Klapa ta, przez specyalnego robotnika obsługiwana, miała na celu regulowanie dopływu. Ale i tu największa uwaga była niezbędną, gdyż niebaczność łatwo mogła wywołać eksplozyę. Watt w sposób nader pomysłowy zdołał czynność robotnika zastąpić mechanizmem, a uczynił to za pomocą tak zwanego regulatora.
Aparat ten składa się z dwóch jednoważnych kul, umocowanych za pomocą dwóch ramion do wspólnej osi; zaziębione koło, umieszczone z boku, wprowadza w ruch wirujący oś, przenoszącą ruch na inne koło. Tu miewa zastosowanie prawo natury, zwane siłą odśrodkową, brzmiące, jak następuje: każde ciało, obracające się koło stałej osi, usiłuje od tej osi (środka) oddalić się i to tem bardziej, im wirujący ruch jest silniejszy. Przy szybkim więc ruchu wirowym kule będą usiłowały od osi swojej się oddalić, przy zmniejszonym - zbliżyć się do niej. Ruchowi ich odpowiada ruch zasuwy (szybra); do niego jest przymocowana sprężyna, połączona z klapą, przez którą przechodzi para z kotła. Jeżeli machina pracuje za powolnie, stosownie do tego obraca się regulator, promień obrotu kuli zwęża się, przez co naciska się sprężyna i rozszerza się klapa; jeżeli machina pracuje za szybko, klapa się zamyka i zmniejsza dopływ pary.
W roku 1782 wykończył Watt pierwszą podwójnie działającą machinę parową, skutkiem czego umożliwił zastosowanie siły pary i do innych celów, nie tylko do pompowania wody.
Ruch machiny w głównych zarysach jest następujący: para, wydobywająca się przez L z kotła (str. 317), dostaje się do nn, mm i za pomocą odpowiednio zbudowanej zasuwy doprowadza się do tłoka M, który podnosi się lub opuszcza. Klapa, znajdująca się w rurze L, r, połączona za pomocą sprężyn khhgy z regulatorem, normującym w sposób powyżej opisany, dopływ pary. Jeżeli tłok M podnosi się, naciska odpowiednie ramię szali W, przez co drugie ramię balansiera zniża się i naciska boczną dźwignię T. Wtedy para wchodzi ponad tłokiem, naciska go i pociąga balansier O w dół, który w punkcie W zatrzymuje się i za pomocą koła ekscentrycznego U zakończa jednorazowy obrót koła rozpędowego. W ten sposób całkowita otrzymana siła za pomocą pasa bez końca, lub odpowiednio wstawionych dźwigni, może być, gdzie się podoba, przeniesioną.
Zadanie nasze nie pozwala szczegółowo zajmować się wszelkiemi ulepszeniami, dokonanemi w tej dziedzinie przez Watta; zamierzaliśmy tylko wskazać, w jaki prosty i pomysłowy sposób wydobyty cieplik przekształca się w siłę. Widzimy, w jaki sposób siły przyrodzone, jak rozprężalność pary, siła odśrodkowa i inne działają w celu wydobycia, przeniesienia i regulowania siły czynnej. Z rąk Watta olbrzym wyszedł posłuszny, jak dziecko, punktualny, jak zegarek i, jako nowy rycerz w walce kulturalnej, zapisał się w dziejach Anglii i ludzkości. Od roku 1785 dziedzina budownictwa machin rozwinęła się w sposób nieprzeczuwany i umożebniła rozwój wielkiego przemysłu. Od roku 1800 Watt przestał już pracować, lecz ruch techniczny postępował dalej. Wkrótce machina parowa nie wystarczała już do wywołania pożądanego efektu siły. Działanie pary zależało od stopnia rozprężalności i objętości tłoka. Ciśnienie na każdą część powierzchni tłoka, działało z pewną oznaczoną siłą, mianowicie: 1033 gramów na centymetr kwadratowy; suma przeto działania była większą w miarę wielkości przecięcia cylindra. Potrzeba wytworzenia większego zasobu pary była w związku z użyciem większej ilości materyału, co oczywiście powiększać musiało koszta w ogóle. Usiłowano tedy powiększyć rozprężalność gazu, nie powiększając tłoka i cylindra. Ulepszenia nad wysokiem ciśnieniem machiny dokonał Trevithik w roku 1802, lecz zastosowanie nastąpiło dopiero w najnowszych czasach w Ameryce, za sprawą Humphry Edwards’a.
Jak gwałtowny wpływ wywarły machiny parowe w związku z wynalazkiem Hargreave’a, Arkwright’a i innych, człowiek dzisiejszy wyobrazić nawet sobie nie może. My od młodości już żyjemy w wieku pary, zaledwie więc mamy pojęcie o tem, jak powoli, jak ciężko rozlewało się we wszystkich kierunkach życie twórcze. Para w ciągu kilku dziesiątków lat przekształciła istniejące stosunki; ona to właśnie rozpoczynała panowanie nad światem trwalsze niż Napoleona I-go; ona to legła w osnowie teraźniejszej kwestyi socyalnej. Żelazo i węgiel pozyskały znaczenie, jakiego się nawet nie domyślano, a z niemi rozkwitło górnictwo. W krótkim bardzo czasie fabryki zasiały formalnie wiele prowincyi Anglii. W Staffordshirze zakwitł przemysł wyrobów glinianych, powstały odlewnie żelaza, pławialnie, kuźnie olbrzymie; na północo-zachodzie pracowało tysiące warsztatów przędzalnych; Liverpool i Manchester stały się olbrzymiemi punktami dośrodkowemi przemysłu bawełniano-tkackiego, a wszędzie pracowały machiny, niezmordowane towarzyszki nowoczesnego człowieka, pionierki nowych czasów. Kiedy więc ujarzmione przez człowieka siły natury nieprzejrzaną ilość surowych produktów przerabiały, a machiny dopomagały do wydobywania z głębi ziemi rudy i węgla w ilości stokrotnie większej niż przedtem, środki ruchu, w ogóle komunikacye były w najgorszym stanie i groziły poniekąd powstrzymaniem całego rozwoju.
Drogi były jeszcze zaniedbane, a w zimie prawie nieprzystępne dla komunikacyi. Wiele bardzo produktów przyrodzonych, jak n. p. węgiel, nie mogły być daleko transportowane, gdyż przewóz nie opłacał się; wyroby przemysłowe były również za drogie, przewóz jednej tony z Londynu do Oxfordu wynosił na dzisiejszą cenę 300 marek (około 130 rs. według kursu); pośpieszna poczta na tej samej przestrzeni około roku 1760 trwała ośm dni. Komunikacya wodna nie mniej była niedogodną i dostępną tylko dla statków płytkodennych.
Wprawdzie zbudowano kilka kanałów, ale machina parowa do komunikacyi zastosowaną jeszcze nie była.
Przedewszystkiem wymienić trzeba kanał Bridgewatter przez genialnego Jamesa Brindley’a rozpoczęty (1716-1772), a w roku 1761 ukończony. Przecinał on góry i doliny, miał awadukt o 200 metrach i podejmował statki o 160 centnarach ładunku. Równie pilną zwrócono uwagę na budowę dróg lądowych, najwięcej jednak zrobiono, począwszy od roku 1816 przy pomocy inżyniera Mac-Adama (1755-1836). Ale tem nie zadowalano się wcale; przeciwnie, im komunikacya stawała się lepszą, tem bardziej dążono do zmniejszenia straty czasu, czyli żądano komunikacyi szybszej. Racyonalna hodowla koni, jakoteż ułatwienia w organizacyi pocztowej, przyczyniły się do tego, że można było dwie mile angielskie ujechać na godzinę; to jednak, co było niezłem przy komunikacyi listowej lub osobowej, niedało się zastosować do handlu.
Łatwo więc zrozumieć, że często wpadano na myśl zastosowania pary do ruchu transportowego. Jeszcze w roku 1769 Lotaryńczyk Józef Eugnot (um. 1804) usiłował zbudować parowóz, który miał służyć dla transportu materyałów wojskowych, ale nie udało mu się pozyskać łatwej zwrotności wozu: przytem kocieł musiał być co kwadrans na nowo wodą napełniany.
Watt i jego towarzysz, w Soho, Murdock powzięli zamiar stworzenia parowej komunikacyi, ale do poważnych rezultatów nie przyszło. W roku 1786 podał się Oliver Evans (1755-1819) w Pensylwanii o patent na wóz parowy, odmówiono mu jednak na zasadzie, że pomysł był niewykonalny. Wynalazek dopiero 1796 roku w Marylandzie patentowano, lecz Ewans nie znalazł środków materyalnych ani w kraju, ani w Londynie, dokąd się udał. Wrócił tedy do Ameryki i urzeczywistnił myśl swoją, wyśmianą przez wielu. W grudniu 1800 roku wjechał na własnym parowozie do miasta. Lecz nawet takie naoczne przekonanie o wykonalności jego pomysłów nie pomogło wiele; z braku materyalnej pomocy, nie upowszechnił się jego wynalazek.
Zasadę jego zużytkowali wszakże Ryszard Trevithik i Andrzej Vivian, którzy w roku 1801 zbudowali parowozy. Lecz i im nie lepiej się powiodło, aniżeli Evansowi, chociaż lokomotywa Trevithik’a, szczególniej w Londynie, wywołała wielkie wrażenie.
W górnictwie północnej Anglii już od setek lat używano dla przewożenia rudy i węgli stałej kolei. Trevithik zastosował pierwszy do szyn żelaznych parowóz i w roku 1802 uzyskał patent. Lokomotywę drożną odrzucono dlatego, że tarcie miało być za wielkie; co zaś do parowozu, mającego funkcyonować na gładkich szynach, utrzymywano, że będzie to niepodobieństwem z powodu zbyt małego tarcia. Błąd ten, przez uczonych i fachowych ludzi podtrzymywany, nie pozostał bez wpływu. BIeinkinsop (1811), Chapman (1812) i Brunton (1813) budowali swoje lokomotywy pod wpływem tej opinii, że brakujące tarcie potrzeba będzie za pomocą odpowiednich przystosowań uzupełnić. Pierwszy więc stosował koło zazębione, wchodzące w zazębione szyny, dopiero Blacket miał odwagę przeciwko przesądowi wystąpić i, przeprowadziwszy badanie, przekonał się, że przyleganie między szyną a kołem jest dość wielkie i wszelkie przyrządy wstrzymujące usunąć można.
Dopiero Jerzy Stephenson (1781-1848) zapewnił nowej zasadzie zupełne zwycięstwo. Należał on do rzędu ludzi, którzy, po niewypowiedzianych walkach, własną siłą zdołali jednak dopiąć celu. Ojciec jego był palaczem; syn, zaledwie sześcioletni, już musiał ojcu pomagać do zdobycia chleba powszedniego. Już wówczas objawiła się w nim wielka zdolność konstruktorska; rozwinęła się ona jeszcze bardziej od chwili, kiedy w roku 1795 został palaczem przy machinie parowej. Dopiero w 1812 roku, po długich i ciężkich latach, jako inżynier, otrzymał zajęcie w kopalni węgla w Killingworth. Tu zbudował pierwszą swoją lokomotywę, która dowoziła węgiel na plac ładunkowy (1814).
Oka jego nie uszły braki konstrukcyjne, starał się nad niemi zapanować, co też się w części udało na linii między Darlingtonem i Stocktonem. Linia ta, posiadająca 61 kilometrów długości, była pierwszą projektowaną dla ruchu transportowego wogóle. Działo się to w roku 1821. W następnej księdze powrócimy do dalszego rozwoju tych stosunków.
Pierwej nim na lądzie, przeznaczonem było ujrzeć zastosowanie machiny parowej na wodzie. Już w roku 1707 Papin zbudował mały statek o kołach czerpakowych, ale miejscowi żeglarze zniszczyli go z obawy, ażeby się nie stał dla nich groźnym współzawodnikiem. Próba pozostała bez żadnego skutku; tak samo inne próby spełzły na niczem aż do roku 1777. W tym czasie wystąpił ze statkiem parowym inny Francuz Jouffroy. Statek ów posiadał z obu stron wiosła. W roku 1787 zbudowali statek parowy Miller, Taylor i Symington z kołami czerpakowemi, ale dopiero w 1802 roku udało się Symingtonowi statek swój Karolinę Dundas używać do holowania innych, ale właściciele kanałów obawiali się uszkodzenia brzegów - i trzeba było używania go zaniechać. Statek posiadał podwójnie działającą machinę Watta.
Młodzieńczo silne i wolne państwo z tamtej strony Oceanu dokończyło rozpoczętą przez Europę robotę; Robert Fulton (1765-1815), Pensywańczyk, uczynił Amerykę kolebką nowożytnej żeglugi parowej. Fulton, najprzód złotnik, potem malarz, poświęcał się w Londynie studyom nad mechaniką i w krótkim czasie dokonał kilku wynalazków; między innemi wynalazł rodzaj torpedy, którą nadaremnie rządowi francuskiemu proponował. Już miał, znękany niepowodzeniem, Paryż i Europę opuścić, kiedy wypadek sprowadził go z Livingstonem, posłem Stanów Zjednoczonych, na dworze pierwszego konsula Bonapartego. Livingstone, chociaż osoba nie fachowa, od 1797 roku zajmował się sprawą żeglugi parowej i, pomimo odstraszających doświadczeń, nie stracił wiary w powodzenie i wartość nowej idei. W 1801 roku znalazł nakoniec w swoim rodaku zdolnego inżyniera, a w roku 1801 wykonał próbę z parowcem, który okazał się wprawdzie lekko lecz niedostatecznie szybko funkcyonującym. Ponieważ Bonaparte sprawę żeglugi parowej zakwalifikował do kategoryi oszustwa, obaj spólnicy postanowili pracować nadal już w kraju ojczystym i obstalowali w tym celu w fabryce Voultona i Watta w Soho potrzebną dla nich machinę, która w 1806 roku w październiku już zupełnie gotowa do New-Yorku przybyła. Fulton rozpoczął natychmiast budowę parowca “Clermont”, lecz i w ojczyźnie spotkały go tylko szyderstwa. Kiedy statek gotów już był do odpłynięcia, a Fulton wszedł nań, rozległy się z brzegu z ust tysiąca widzów śmiechy, które wkrótce zamieniły się w okrzyki radości. Kwestyę więc żeglugi parowej rozwiązano. Parowiec “Clermont”, który mieścił 3,200 centnarów ładunku, pierwszy zaczął odbywać większe podróże w celach handlowych i dał początek olbrzymiemu rozrostowi handlu i przemysłu.
Teraz dopiero, kiedy doniosłość nowego środka komunikacyi nie ulegała zaprzeczeniu, niedowierzanie względem niego poczęło powoli zacierać się w Anglii. Henryk Bell zbudował w 1812 roku mały bacik parowy “Kometę” dla utrzymania komunikacyi między Glasgowem a Greenockiem, lecz nie robił świetnych interesów, gdyż podejrzliwym Anglikom podróż wydawała się zbyt ryzykowną. Lepiej poszło w Niemczech, gdzie zaprowadzono komunikacyę parowcami na Renie, Elbie, Odrze, Haweli, między Poczdamem a Berlinem. Machiny o sile 3-5 koni były sprowadzone po większej części z Ameryki. Myślano tam o budowie wielkich parowców, które mogłyby przepływać Ocean i być użytkowanemi dla handlu, lecz i tu Ameryka wyprzedziła Anglię. W roku 1819 wypłynął z portu w New-Yorku parowiec “Savannah” i, nie zatrzymując się w żadnym porcie, stanął w Liverpoolu, stamtąd odpłynął do Kopenhagi i Petersburga - i wrócił do ojczyzny.
Ruch do tego czasu budowanych parowców polegał na zastosowaniu kół, lecz już w poprzedniem stuleciu przekonano się, że w tym samym celu może być doskonale użytą śruba. Wiemy, czem jest śruba w znaczeniu mechanicznem i na czem działanie jej polega, rozszerzać się więc nad tem nie będziemy. Dość powiedzieć, że śruba, obracając się, wchodzi tak samo, jak w każde inne ciało, w wodę, i okręt przed siebie popycha. Zastosowaniem jej do parowej żeglugi zajmowali się: Francuz Duquot (1731), fizyk Bernouilli, Szwajcar, Józef Ressel, Czech (1812), lecz ostatecznie rozwiązanie kwestyi nastąpiło dopiero przed paru dziesiątkami lat.
Próbowano także rozwiązać zagadkę powietrznej żeglugi. Urzeczywistnienie jej przypadło jednak w udziale dopiero braciom Montgolfier, Józefowi (1740-1810) i Jakóbowi (1745-1799). Zasada podnoszenia się balonu była nader prostą. Wiadomo, że pod wpływem ciepła powietrze się rozszerza; balon więc napełniony ogrzanem powietrzem jest lżejszy od otaczającej go atmosfery i posiada dążność do podnoszenia się. W czerwcu 1783 roku obaj bracia zrobili pierwszą próbę. Balon ich posiadał 12 metrów średnicy i siłę ładunku 200 kilogramów. Polot balonu wywołał nadzwyczajne zainteresowanie się, wkrótce też odbyto drugą próbę, napełniając balon wodorem, 17 razy lżejszym od powietrza. W końcu 21 października 1783 roku wsiedli do balonu Montgolfierów ludzie, a we dwa lata później odbyli wędrówkę powietrzną Blanchard i Amerykanin Jeffroys z Duwru do Calais we 2 ½ godziny.
Od tej chwili zwracać poczęto coraz bardziej uwagę na jazdę powietrzną; usiłowano uczynić ją bezpieczniejszą przez dodanie parasola, lecz wszelkie próby miały raczej zaspokojenie ciekawości na celu niż zamiary praktyczne i naukowe. Wkrótce jazda balonem stała się przedsiębiorstwem, na którem pani Blanchard zrobiła majątek - ale też zapłaciła zań życiem.
Blanchard w 1785 roku wyjechał do Niemiec, i tam również wywoływał tak wielki podziw, jak w kraju; wszędzie spotykały go najżywsze owacye, prezenta, zaszczyty. Dnia 27-go września 1787 roku wznosił się balonem w Berlinie w obecności dworu i tysiąca ciekawych, a w roku następnym w Warszawie. Wcześniej jeszcze, niż w Berlinie, oglądano podobne zjawisko w Wiedniu, gdzie dr. Ingenheim wznosił się balonem w obecności cesarza i dworu. Bardzo sobie wiele obiecywano z jazdy powietrznej dla celów wojskowych; cesarz więc Józef II i Cobenzl asygnowali na ten cel 4.000 dukatów, tylko Kaunitz nie wierzył w powodzenie.
Jedyne naukowe doświadczenie łączy się z podróżą, odbytą, przez Gay-Lussac’a i Biota 20-go sierpnia 1840 roku. Przekonano się wtedy, że jeszcze na wysokości 4,000 metrów magnetyzm ziemny działa z całą siłą i niezmiennie, że działanie elektryczności nie podlega zmianie. Nieco później odbył Gay-Lussac podróż sam, dosięgnął 9,000 metrów i stwierdził tylko poprzednie doświadczenia; przekonał się również, że skład powietrza na tej wysokości nie ulega jeszcze zmianie.
O wiele więcej jednak spodziewano się z odkrycia nowej siły przyrody, zwanej elektrycznością. Już Niemiec Winkler w Lipsku wpadł na pomysł wydobycia elektryczności, lecz dopiero Benjamin Franklin zrobił decydujące doświadczenie. Wypuścił on w górę w czasie burzy papierowego latawca i za pomocą niego potrafił sprowadzić elektryczność na ziemię. Przekonał się więc przedewszystkiem, że piorun uderza w najwyższe punkta, powziął więc śmiałą myśl zabezpieczenia budowli przed uderzeniem piorunu za pomocą zbudowania odpowiedniego konduktora (gromnika). W roku 1760 na domu pewnego kupca z Filadelfii stanął pierwszy konduktor; w roku zaś 1782 trzy czwarte budynków już były w nie zaopatrzone. W Anglii i Francyi wynalazek Franklina nie upowszechniał się długo w Anglii z powodu pewnej nienawiści dla młodego państwa, we Francyi z próżności, że ktoś inny, nie Francuz, “niebiosom wydarł pioruny”. W Niemczech pierwszy konduktor elektryczny zbudowano w Hamburgu.
Wkrótce siła natury miała oddać niepospolite usługi ludzkości, umożebniwszy połączenie wszystkich państw ze sobą: stało się to za pomocą telegrafu elektrycznego. Sposoby szybkiego podawania wiadomości były już i dawniej w użyciu - nawet w starożytnej Grecyi. Na południu, na kresach stepowych, od wieków posługiwano się strażnicami nie tylko dla obserwacyi Tatarów, ale i do udzielania wiadomości o ich ruchach. Bardzo podobne, w inny tylko sposób zastosowane były pierwsze telegrafy inżyniera francuskiego Klaudyusza Chappe’a, posiadające litery i liczby. W 1793 roku ukończono pierwszą linię między Paryżem a Lillem. Sygnały i małe depesze komunikowano z wielką szybkością. Z Calais do Paryża depesze dochodziły w ciągu 4 minut i 5 sekund. Telegrafy te znalazły szybkie zastosowanie naprzód we Frankfurcie, potem w Prusiech między Berlinem a Kolonią. Gwałtowne burze, gęste mgły i naturalnie noc uniemożebniały działanie telegrafów. Tu przyszła z pomocą elektryczność.
Już w roku 1746 fizyk niemiecki Winkler z Lipska próbował przeprowadzić prąd elektryczny po drucie, potem rozmaici uczeni starali się zastosować elektryczność do telegrafów, lecz dopiero Samuel Tomasz von Sömmering (1755-1830) stanowczy krok na tem polu uczynił.
Sömmering przy badaniach fizyologicznych nad nerwami często posługiwał się stosem Volty. Przypadkowa rozmowa z ministrem o tem, że elektryczność dałaby się zastosować do telegrafów, zwróciła w tę stronę jego uwagę. W kilka dni potem już rozpoczął doświadczenia, które do pożądanego skutku doprowadziły. Dnia 28 sierpnia 1809 roku Sömmering okazał swój aparat Akademii nauk, lecz memoryał jego dopiero w 1811 roku ogłoszono. W swoim czasie poinformowano Napoleona I-go o tym wielkim wynalazku, ale go odrzucił, tak samo, jak zastosowanie siły pary do statków morskich, udoskonalone przez Fultona.
W czerwcu 1811 roku Sömmering, łącznie z przyjacielem swoim v. Schilling dokonał pomyślnie pierwszej próby na wielką skalę, która się doskonale powiodła. Schilling zabrał następnie drugi taki sam aparat i udał się z nim do Petersburga, gdzie też pierwszy telegraf elektro-galwaniczny urządzono.
Wspomnieć jeszcze należy o wynalazku, który w przyszłości wywrzeć miał bezpośredni wpływ na rozwój umysłowy ludzkości - była to machina do wyrabiania papieru, zbudowana przez Francuza Ludwika Roberta w roku 1799, a następnie przez tegoż znacznie ulepszona. Spełniała ona wszystkie czynności, które dawniej za pomocą siły ręcznej uskuteczniano i umożliwiła wyrób w olbrzymiej ilości tego produktu, który nadał naszemu wiekowi nazwę “papierowego”. Różnica między obu sposobami pracy najlepiej wyrażała się w rezultatach; przy dawnym sposobie, dwóch robotników odbijało w ciągu 12-o godzinnej pracy 5-6 tysięcy arkuszy, przy robocie machinowej każda godzina dostarczała 6 tysięcy arkuszy. Pierwsza machina wprowadzoną została w Niemczech w 1819 roku u Weida.
Ulepszenie w fabrykacyi papieru wpłynęło na rozwój drukarstwa. Dawniejsze ulepszenia, wprowadzone w prasie drukarskiej, polegały na tem, że drewniane części składowe prasy zastępowano po kolei twardszym materyałem, - żelazem lanem, mosiądzem it. p., dopiero Karol Stanhope zaczął całe prasy wyrabiać z żelaza. Potrzeba szybszego pracowania i w tej dziedzinie uczuwać się dawała; wprawdzie usuwano stare prasy a wprowadzano nowe, lecz przez to kwestya szybszej roboty za pomocą specyalnej do tego przeznaczonej machiny nie była rozwiązana. Na tem polu położył zasługi Niemiec Fryderyk König (1774-1833). Już w czasie terminowania w drukarni Breitkopfa i Haertla w Lipsku zajmowała go myśl o nowej prasie. Około roku 1804 czy 1805 posiadał już plan opracowany, nie miał jednak nadziei na wydostanie funduszów w Niemczech. Wywędrował tedy za granicę i znalazł w Anglii nie tylko przedsiębierczego drukarza w osobie Bensley’a, lecz niemniej zdolnego mechanika Andrzeja Bauera (1789-1860). W roku 1810 i 1811 König otrzymał pierwsze swoje patenty i pierwszą pośpieszną prasę ustawiono w drukarni Bensley’a. We trzy lata później pracowała już ona w wybornie urządzonych oficynach Timesa. Pismo miało ogromny odbyt, tak, że niepodobna było dalej ręcznemi prasami pracować, które odbijały co najwyżej 450 egzemplarzy na godzinę. Właściciel drukarni, Walter, nie żałował kosztownych doświadczeń i prób, lecz wszystko było daremnem. Dopiero pośpieszna prasa König rozwiązała zagadkę. Dnia 29 listopada 1814 roku wyszedł pierwszy numer, drukowany na prasie parowej.
Rozpatrując wybitniejsze wynalazki naszego wieku, na których fundamencie stanęła olbrzymia teraźniejszość, uważając z punktu całości, czuć wtedy, jak puls czasu uderza coraz szybciej. W na poły ciemnym warsztacie, gdzie się poruszają potężne koła, gdzie para sycząc, ucieka z wentylów, gdzie korby i sprężyny kręcą się i trzeszczą; w cichym pokoju pracowitego robotnika-wynalazcy; w pokoju uczonego - wszędzie, pośród ciężkich i krwiożerczych wojen, gdzie narody stawały do walki naprzeciwko siebie, wszędzie kształtowała się nowa epoka dziejów i urabiało się nowe pokolenie. Para, elektryczność, prasa, przekształcały się na wszechświatowe potęgi i olbrzymiały w cichości. Lecz wywołane przez nie rewolucye nie mogły przejść niepostrzeżenie; wkrótce pokazało się, o ile wielkie postępy techniki wpływały na byt całych narodów. Dokładne przedstawienie tego, o ile technika od dawna już w polityce i prawodawstwie narodów działała na postęp lub na obumarcie życia w dziele, o takim, jak nasze, zakresie, jest niemożebnością; możemy tylko parę nici wskazać, które, na tkaninie ducha przy jej pomocy wplecione zostały, parę przykładów przytoczyć, które dowodzą, o ile wynalazki w życiu społecznem łączą się z nauką.
Zdawałoby się, przeglądając szereg największych wynalazków, że powstały one gwałtownie, samodzielnie, bez żadnej łączności z pracą poprzedniego pokolenia. Ale i tu, jak w każdej twórczej dziedzinie ducha, spostrzegać się daje działanie prawa organicznego. Wprawdzie niektóre drobnostki były zależne od przypadku, podstawy jednak wskazali poprzednicy. Pewne położenia w życiu narodów wytwarzają pewne potrzeby, urabiają pewne opinie, wprawiające niejako w ruch wyobraźnię ludzi, obdarzonych nią w wyższym stopniu; duch twórczy mocniej, niż inni współcześni, uczuwa konieczność i wszystkie siły swoje w jeden punkt natęża, przyswaja to, co już zrobiono, szuka nowych środków i wreszcie po długich walkach i niepowodzeniach odnajduje to, co było zaledwie przewidywane. Wszystko to jednak wymaga współudziału nauki, widzimy też, że dziedziny teoryi i praktyki nigdzie nie oddalają się zbytecznie od siebie. Uczony odkrywa siły i wynajduje warunki, przy których działać mogą, mechanik stwarza warsztat, który siłę do pewnego celu skierowuje; obznajmiony dokładnie z mechanizmem wyszukuje nowe kombinacye, albo też obserwuje działalność, dla której nauka dopiero wyjaśnienie znaleźć musi i niekiedy, oparty na doświadczeniu, stwierdza, że niektóre przesłanki uczonego były fałszywe. W tej wzajemnej pomocy leży potężna dźwignia postępu.
Łatwo znaleźć przykłady, jak wielkiego znaczenia jest praca umysłowa dla techniki. W 1811 roku fabrykant saletry w Paryżu spostrzegł fioletowy dymek. Szczególne zabarwienie zwróciło uwagę wielu chemików, między innemi także Gay-Lussaca, którzy przyszli do wniosku, że w tym wypadku powstało jakieś nowe ciało. Przypuszczenie potwierdziło się rzeczywiście - był to jod, sodę zaś wyrabiano wówczas z popiołów pewnej rośliny morskiej. Stąd wywnioskowano, że stanowi on część składową wody i roślin morskich. Dalsze poszukiwania przekonały, że domysły były słuszne. Istotnie znajdowano go nie tylko w gąbkach, lecz w roślinach z rodzaju gąbek, w niektórych krajach górskich od dawna popioły takie używane były do kuracyi na wola. Lekarz genewski Coindet dobroczynne działanie popiołów przypisywał jodowi i szeregiem doświadczeń to stwierdził. W ten sposób współdziałanie niektórych okoliczności przyczyniło się do tego, że odkryto ciało wielkiego pożytku nie tylko dla techniki, lecz i dla medycyny.
Wole (ingluvies) jest przerostem gruczoła tarczykowego pod krtanią, skutkiem czego tworzy się chorobliwy guz pod brodą.
W 1797 roku Francuz Bauquelin analizował syberyjską rudę ołowianą, charakteryzującą się czerwonem zabarwieniem i odkrył identyczny metal - chrom. Badając rozmaite związki jego z kwasem węglowym, odkrył również farbujące materye, które, jako tlenek chromu, natychmiast zastosowany został w fabrykacyi szkła. Dało to pochop do badania szmaragdu - i pokazało się, że te same związki składają się na utworzenie rozmaitych gatunków tego szlachetnego kamienia. Chemia również wykryła sztuczną ultramarynę. Wydobywano ją przedtem z kamienia lazurowego, co podnosiło cenę jednej uncyi do 200 franków. W 1806 roku analiza chemiczna umożebniła dokładnie poznanie tego kamienia i poczęto wyrabiać sztucznie taką samę farbę, której funt obecnie kosztuje zaledwie 30 kopiejek.
W roku 1747 chemik w Berlinie Marggraf zwrócił uwagę, że w soku burakowym znajduje się krystaliczny cukier. W 1796 roku Francuz Achard rozpoczął na nowo doświadczenie i przekonał się, że materya otrzymana z buraków w niczem wschodnio-indyjskiemu krystalicznemu cukrowi nie ustępuje. Odkrycie to miało niezmiernie doniosłe znaczenie w czasie działania systemu kontynentalnego, gdyż pozwoliło założyć fundamenta jednej z największych gałęzi przemysłu, mianowicie cukrownictwu, które pośrednio i na rolnictwo wpłynęło dodatnio.
Bardzo doniosłe znaczenie wywarł rozwój techniki na dziedzinę społeczną. Wspomnieliśmy już, że w Anglii naprzód objawił się wpływ w różnostronnym rozstroju przemysłu, szczególniej wskutek zastosowania pary. Do roku 1750 przeważała większość małych warsztatów, jak n. p. w dziedzinie przemysłu bawełnianego i lnianego, robotnicy pracowali sami na siebie. Zapotrzebowanie węgla i żelaza było stosunkowo nieznaczne, a stąd też liczba robotników górniczych nie była wielką, położenie zaś ich graniczyło często z nędzą. Ceny różnych wyrobów szły stopniowo w górę, lecz powolnie, w miarę wzmagającego się wywozu ale nie znano jeszcze klęski, zwanej nadprodukcyą czyli nadmiarem wytwórczości. Im powszechniej wprowadzono machiny do przemysłu, tem większe zyskiwał on oparcie i stawał się poniekąd siłą w życiu politycznem. Z chwilą zastosowania do niego pary rozpoczęła się epoka wielkiej produkcyi. Ponieważ nowe urządzenie fabryk wymagało obecnie znacznego kapitału, duch więc wynalazczy ludzkości poszedł na usługi kapitału i machina poczęła robotnika pozbawiać pracy. Nie mógł on współzawodniczyć ani pod względem ilości produktu, ani ceny; przeciwnie, ażeby się utrzymać, musiał albo taniej sprzedawać, albo pójść na służbę wielkich fabrykantów. Zmiana ta następowała tem szybciej, im wszechstronniej rozwijało się budownictwo machinowe. Zapotrzebowanie na węgiel i żelazo wzrosło, a z niem rozrost górnictwa. Powołało to do roboty kobiety i dzieci - co sprowadziło, przy nadmiernie fizycznej pracy i złem odżywianiu, nędzę moralną i materyalną.
Tak samo, jak wielki przemysł zabijał drobny, wielka własność ziemska uciskała małą. Przyczyniały się do tego polityczne stosunki, powiększające nadmiernie szereg ciężarów i długów państwowych. Wywołało to oczywiście podwyższenie podatków, podniosło ceny na produkty spożywcze i towary, a zmniejszyło ilość i zarobek robotników. Zamknięcie kontynentu w 1806 roku przyniosło angielskiemu handlowi niepowetowane straty. Po upadku Napoleona miano nadzieję zdobycia znowu rynków wszechświatowych, rozpoczęła się więc gorączkowa produkcya we wszystkich dziedzinach, ale Europa nie miała czem płacić, towary nagromadzały się coraz bardziej, ceny spadły gwałtownie, setki fabryk zamknięto, a tysiące robotników pozostały bez chleba. W dodatku do wszystkiego nastąpił w roku 1806 nieurodzaj.
Następstwem tego był pauperyzm i powstanie nader licznej klasy proletaryuszów. Część winy ciążyła niezawodnie na maszynach. Już na początku technicznego rozwoju produkcyi robotnicy przeczuwali w machinie nieprzyjaciela swego, - przeczucia te sprawdziły się. Zdarzały się też często wypadki niszczenia machin (w Liverpoolu Arkwrigts’a, w Lyonie Jacquards’a). Ucisk ich tem stawał się większym, że rosły równocześnie podatki, podnosiły się ceny produktów spożywczych. Między kapitałem i pracą, dawniej żyjącymi w pewnej zgodzie, wytwarzał się coraz bardziej antagonizm, często wrogi. Jeżeli kapitał dawniejszy można było nazwać wraz ze Smithem “skupioną pracą”, to nowotworzący się był wytworem rozmaitych sił, szczególnie maszyn, a praca zarobkowa robotnika zależała nie od ogólnego zysku przedsiębiorstwa, lecz od zdolności i przystosowania jego siły roboczej. Pojęcie indywidualnej pracowitości stało się w wielu gałęziach produkcyi zupełnie innem: praca jednostki nie wytwarzała nic sama, służyła tylko innemu robotnikowi - maszynie. Pogarszały się także stosunki moralne. Przemysł domowy jednoczył przynajmniej całą rodzinę, umożebniał pewne wychowanie, pozwalał na utrzymanie pewnej moralności. Praca fabryczna zniszczyła te stosunki, co się odbiło bardzo szkodliwie na moralności młodzieży. Ponieważ nic nie robiono na polu taniego kształcenia ludzi, całe więc młodsze pokolenie rosło na pół dziko. Przy takich warunkach w Anglii zaznaczał się coraz bardziej przedział między bogatym a ubogim; każdy nieurodzaj, każdy zastój w handlu powiększał liczbę proletaryatu. Stosunki takie spostrzeżono rychło, lecz łatwiej było ująć problemat w pewne formuły, niż go rozwiązać. Anglia już w końcu XVIII-go wieku rozporządzała ogromnym funduszem dla ubogich, bo 13 milionami marek. Lecz pauperyzm wzmógł się dopiero od roku 1799-go, tak, że w epoce od 1814-1815 państwo utrzymywało 895,773 rodzin.
W teoryi i praktyce szukano środków, umożebniających zwalczenie złego w zarodkach, u źródła niejako, gdyż wtenczas już można było przewidywać, że pauperyzm wzmoże się potężnie, podtrzymywanie zaś jego nie tylko nie zażegna przyczyn, lecz przeciwnie, podniesie jeszcze niemoralność. Pod względem teoretycznym Thomas Robert Malthus (1766-1834) był pierwszym, który zło do głębi zbadał. Uczynił to w dziele swojem Badanie zasad zaludnienia, na którem późniejsze swoje studya oparł.
Dowodzenia Malthusa opierają się głównie na dwóch podstawach: dążenie do rozmnażania się ludzkości w pewnych warunkach nie jest określone żadnemi granicami, lecz w stosunku do mnożności ludzi nie mnożą się środki pożywienia. Następstwa tego są bardzo naturalne: zniżanie się płacy zarobkowej, podnoszenie się cen na produkta spożywcze, a z tego powodu wzrost ubóstwa. Ogólną tę sytuacyę powiększają wyjątkowe prawa o pauperyzmie. Żeni się nawet taki robotnik, który ma niestałą, od dnia płatną robotę, wychowuje dzieci w tem przekonaniu, że gmina przyjdzie mu z pomocą. Tak więc środki, które biedę zażegnać mają, mnożą proletaryat. Nadto wielka rodzina pociąga za sobą wysiłek w pracy, nizką cenę wynajmu, głód, a z tego powodu częstą ucieczkę do prostytucyi. Zaradzić temu może jeden tylko środek: zmniejszenie ilości dzieci i potrzeba dobrego kształcenia, zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Mniejsza ilość rąk, zaofiarowanych i lepszych w dodatku mogłaby przyczynić się do powiększenia płacy zarobkowej. Środek zaradczy zależy więc poniekąd od własnej woli klasy robotniczej. Drugą drogę wyjścia upatruje autor w samopomocy, która broniłaby robotników od wyzysku.
System Malthusa znajdował w prasie i w nauce bardzo licznych zwolenników i przeciwników, tem bardziej, im potężniej wzmagał się pauperyzm. Cokolwiek jednak o Malthusie trzymano, żaden człowiek sprawiedliwy zaprzeczyć nie może, że wysunął on na przód i podał niejako do publicznej duskusyi jeden z najpoważniejszych punktów nauki socyalnej, założenia zaś swoje rozwijał ściśle i logicznie. Poglądy jego znajdowały z czasem coraz więcej zwolenników, gdyż w wielu razach się sprawdzały. Znaczenie Malthusa na tem jeszcze polega, że w niektórych jego poglądach zarysowuje się kwestya kobieca.
Niezależnie od Anglii w wielu krajach próbowano ulepszyć położenie niższych warstw: budowano domy podrzutków, zakłady dla sierot, szkoły dla ubogich, żłobki dla dzieci it. d. Benjamin Thompson Rumford (1753-1814) próbował założyć i opodatkować fabryki, przerabiające gałgany, ażeby zatrudniać ubogich robotników i wynalazł zupę, noszącą jego nazwisko. W roku 1806 powstał w Hamburgu projekt założenia kasy oszczędności i emerytury dla robotników, który jednak uskuteczniony nie został. W tym kierunku zdążały także usiłowania Pestalozzi’ego, Rochow’a i innych, nacechowane miłością ludzi. Wszystkie jednak miały błąd ogólny: zwalczały następstwa nie zaś przyczynę nędzy.
Również bez wielkiego skutku wystąpił jako reformator, Robert Dale Owen. W 1800 roku ożenił się on z córką bogatego fabrykanta i zdobył przez to fundusz do urzeczywistnienia niektórych swoich pomysłów. Kierował on przędzalnią bawełnianą w New-Lanarku w Szkocyi w sposób nader postępowy. Tam się spotkał z proletaryatem moralnym i fizycznym, więc powstała w nim myśl zaradzenia złym stosunkom robotniczym. Z łagodnością i energią rozpoczął swoje zadanie, a za pomocą przykładu, nauki i troskliwości, zdołał poniekąd złe skłonności robotniczej ludności, sięgającej do 2 i pół tysięcy, poprawić, porządek i ład domowy wprowadzić i zapewnić im udział w zyskach. Systemat jego, w wielu pismach od roku 1813 wyłożony, opierał się na komunizmie, a obok wielu prawd, zawierał także wiele błędów - najważniejszy ten, że usiłował wytworzyć zupełnie nową organizacyę społeczną, niczem z poprzedzającą nie związaną.
Dążąc do równouprawnienia wszystkiego, Owen wierzył, iż za pomocą wykształcenia dadzą się wszystkie indywidualne różnice zatrzeć. Wychodząc z poglądu Rousseau’a, że początkowa natura ludzka była doskonałą, stworzył system moralny, czyniący każdą jednostkę nieodpowiedzialną za swoje czyny, w skutek czego unicestwiał prawie znaczenie wolnej woli, a dla przestępców żądał nie więzienia, lecz kuracyi w szpitalu. Rodzina, jako odrębny związek, schodziła na plan drugi, a państwo miało być podzielone na małe gminy fabryczne; robota miała być rozdawaną stosownie do wieku i sił. Własność indywidualną, jako zbyteczną, pragnął znieść, nowa religia zaś miała być stworzoną. W jaki sposób to wszystko mogłoby dokonać przekształcenia starego społecznego porządku na nowy - nigdy tego jasno nie wypowiedział.
W systemacie jego była tylko jedna płodna myśl: zorganizowanie się korporacyjne, myśl jednak nie nowa, bo już przez Morelly’ego wypowiedziana. Dopóki działalność Owena ograniczała się na małą skalę, skutki były bardzo dobre; nawet rząd, jak n. p. w bilu o pracy dzieci w fabrykach, z jego radą się liczył. Lecz w miarę rozwijania swoich zasad na szerszą skalę, wpadał w kolizyę z panującym porządkiem i umacniał się coraz bardziej w przekonaniu, że tylko jego systemat może uratować ludzkość. Później wrócimy jeszcze do niego.
Ponieważ rozwój przemysłu machinowego na kontynencie nie postępował z taką szybkością, jak w Anglii, nigdzie też się stosunki nie ułożyły w podobny sposób; jednakże i we Francyi okoliczności tak się składać poczęły, że się grunt przygotowywał dla komunistycznych i socjalistycznych idei. Zresztą bogactwo kraju i wielkie straty w ludziach w czasie wojen napoleońskich przeszkadzały wzmaganiu się proletaryatu. W skutek centralizacyi niezadowolone żywioły skupiły się w Paryżu, głównie na przedmieściach. W życiu nie zaminifestowała się jeszcze żadna z tych socyalnych teoryi, które się ukształtowały w głowach Fourier’a i Saint-Simona.
Wspomnieć jeszcze należy o trzecim czynniku, który wpływ wywarł na rozwój techniki. Ujęcie go w jakąś formułę jest rzeczą niepodobną, wykazanie w pracy pokolenia - trudne, gdyż działalność jego zaznaczyła się dopiero w ostatnich dziesiątkach lat. Pokolenie, które zdołało siły natury uczynić sługami woli ludzkiej, będąc w ciągłym związku z potrzebami rzeczywistości, budowało tysiące machin, stanęło nieświadomie po stronie realistycznego kierunku; wpływ jego zaznaczył się w sztuce Francyi, teologii Niemiec, w naukach przyrodniczych wszystkich narodów. Pokolenie to, w realizmie wychowane, stworzyło środki do zwalenia murów, dzielących od siebie narody, przyczyniło się nie tylko do przyśpieszenia wymiany dóbr, lecz i wymiany myśli, dążąc do uwolnienia ludzkości od przeciążenia fizycznego. W ten sposób śród prądów romantycznych rozwinęły się kiełki innych poglądów na życie, z których wykwitnął później materyalizm.