Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Rzut oka na literaturę i sztukę narodów słowiańskich.
Rozbudzenie się idei narodowościowej. Panslawizm . Polska. Czechy. Łużyce. Szląsk.
W poprzednim rozdziale mówiliśmy o literaturze i sztuce w Rossyi, obecnie zwrócimy uwagę na rozwój umysłowy pomniejszych narodów. Narody, że tak powiem, stare, wysoko posunięte w kulturze umysłowej, używające z pewnym zbytkiem dobrodziejstw cywilizacyi, mało i niedostatecznie zwracają uwagę na przewrót umysłowy i narodowy, odbywający się w łonie całej słowiańszczyzny. W prawdzie zjawiska, znamionujące ten przewrót i towarzyszące mu, grzeszą brakiem jasności, brakiem sformułowania zasad i podstaw, ale podnoszą niezawodnie ducha całego plemienia bez względu na to, czy w tej lub innej formie urzeczywistnią się nadzieje przyszłości.
Jedną z idei, która stanowi dotychczas zmorę świata germańskiego jest panslawizm. Przybierał on odcienia rozmaite co do charakteru i co do formy; każdy z narodów silniejszych w kulturze umysłowej rad był widzieć siebie na czele słowiańszczyzny. Wybitnie jednak zaznaczyły się dwa prądy: centralistyczny i federalistyczny; pierwszy reprezentowany przez Rossyę, drugi przez Słowian austryackich. Prąd centralistyczny obiecywał w przyszłości zwycięstwo Słowian nad Niemcami pod zwierzchnictwem Rossyi, a mając na względzie potęgę państwową Rossyi, olśniewał tą potęgą zwolenników i dawał niejako gwarancyę zwycięstwa nad światem germańskim. W osnowie tego prądu leżała idea jedynowładztwa najpotężniejszego państwa Słowiańskiego — Rossyi. Prąd federalistyczny, opierając się na idei proporcyonalnego udziału narodowości w życiu publicznem, miał na uwadze głównie rozwój samodzielności narodowej, nie zrzekając się jednak nigdy ani wyzwolenia się ze szponów germańskich, ani walki w przyszłości z odwiecznym wrogiem słowiańszczyzny. Pomimo jednak niezaprzeczonego antagonizmu, istniejącego między pojedyńczemi szczepami słowiańskimi, dochodzącego niekiedy do sztucznie rozdmuchanej nienawiści, jak np. między Serbami a Bułgarami, Czechami a Kroatami i in., idea panslawizmu teoretycznie należy do najpiękniejszych marzeń świata słowiańskiego, dowodzi jego żywotności, siły i wiary w przyszłość.
Drugim znamiennym rysem życia słowiańszczyzny było rozbudzenie się i odrodzenie się ducha narodowego, które znalazło wyraz w dążeniu do samodzielności narodowej nawet takich na pół zatraconych szczepów, jak łużycki, pomorski i inne. Odrodzenie to nosiło charakter na pozór niewytłumaczony; nieraz jak na Szląsku, na Łużycach, na Pomorzu na pół wymarłe lub zniemczone szczepy, gdzie tylko jeszcze w klasie ludowej tliła bezwiednie iskierka uczucia narodowego, otoczone ze wszech stron żywiołem obcym, odczuwały swoją odrębność plemienną, zabierały się do pracy umysłowej i nieraz zdołały wywalczyć pewne ustępstwa. Z jednej strony działał tu prąd wieku, duch indywidualizmu, szukający szerszej drogi, z drugiej budziły niezawodnie śpiących z uśpienia echa dziejowe, echa wspomnień w walce z Niemcami i nadzieja na przyszłość.
W Polsce, z początkiem niniejszego okresu objawił się wielki ruch na polu pracy umysłowej, tam nawet, gdzie dotychczas drzemały wszystkie siły społeczne, jak np. w Galicyi, a nawet poniekąd powiedzieć można, że hasła postępu stamtąd wyszły. Dziennik literacki, wydawany pod redakcyą Jana Dobrzańskiego, dał niejako impuls. Ludwik Powidaj wystąpił przeciwko jednostronnem u wychowaniu narodu, przeciwko karmieniu go historyą i poezyą, przeszłością i marzeniem. Zwracano uwagę nie tylko na potrzebę szerzenia pracy przemysłowej, zawodowej, lecz także i wiedzy. Było to nawoływanie do bardziej wszechstronnego i treściwego rozglądania się koło siebie. Zapoznanie się z Buckiem w dziedzinie historyi, a Darwinem - —nauk przyrodniczych, zwróciło myśl w innym kierunku, bardziej pozytywnym. Późniejszy rozwój politykom ani w Galicyi, popchnął pracę społeczną na inne tory, pozbawił ją do pewnego stopnia prawidłowości i spokoju, skutkiem czego rozw ój um ysłow y, ścieśniony w nowych granicach, skarlał.
Tymczasem utworzyło się nowe ognisko w Warszawie. Była to Szkoła główna (1862), kształcąca całe pokolenie, które w kilkanaście lat potem zdobyło w literaturze najwybitniejsze stanowiska. Zapoznanie się z filozofią A. Comte ’a, a później ze szkołą m a tery alistów i pesymistów niemieckich, z Schopenhauerem na czele, bliższe obznajomienie się z metodą krytyczną H. Taine ’a i jego pracami, wywołało pewien zapał do nauki, do ciągłego b ad an ia i analizowania własnego społeczeństwa. Bezwzględność, panująca w tym kierunku, doprowadziła do starcia dwa pokolenia: ojców i synów, wywołała walkę często bardziej gwałtowną, niż słuszną. Utworzyły się dwa niejako stronnictwa, raczej dwa obozy: starej i młodej prassy. Do walki wystąpiła młoda z większem upodobaniem do krytyki, niż zasobem wiedzy i powagi. W wielu razach miała ona słuszność, zmierzając ostrza swoje przeciwko moralnej nicości tych, którzy rościli pretensye do przewodnictwa. Szli oni przez życie wydeptanemi ścieżkami, jak konie w okularach, zabraniających im patrzeć na boki, zarzucając młodej prassie brak „poszanowania przeszłości.” Młoda prassa, oprócz kultu dla nauki, zupełnie uzasadnionego, bawiła się w marzenia romantyczne na gruncie programów społecznych. Zarówno rymowane program y w rodzaju tych:
My chcemy walki, co kraj oświeci
Od piwnic aż do poddaszy
Jak i modlitwy na temat „szukania w różnowiercu człowieka, druha i brata ” (Naprzód, Juliana Mohorta), nie doprowadziły do rezultatów pozytywnych. Najrozumniejszym niezawodnie był program pracy organicznej, czyli skupienia wszystkich sił społecznych około pracy nad podniesieniem poziomu ekonomicznego i umysłowego społeczeństwa. W ogóle jednak trzeba przyznać, że Przegląd tygodniowy, Prawda, Niwa (w pierwszym okresie) i inne pisma, przyczyniły się do rozbudzenia życia umysłowego, do głębszego i szerszego traktowania spraw publicznych i nosiły na sobie charakter walki o zasady. Otwarto dyskusyę nad wieloma spraw am i z dziedziny historyi, nauki, sztuki, zadań społecznych; wysunięto naprzód t. z. kwestyi emancypacyi kobiet, chociaż niesformułowano celów i zadań jasno, a obracano się w ciasnem kółku komunałów.
Gwałtowność i bezwzględność krytyki wywołała w prassie rodzaj reakcyi, wysunąwszy grupę ludzi stojących między skrajnem postępowem stronnictwem, a konserwatywnem, która później przybrała niezbyt logiczną nazwę młodo - konserwatystów. W ogóle klasyfikacya stronnictw opierała się nie tyle na różnicach zasadniczych, ile na więcej lub mniej namiętnym sposobie określania pewnych zasad i poglądów na sprawy publiczne. Pod względem społecznym, ściśle mówiąc, niema prawie różnicy pomiędzy postępowcami, a konserwatystami, różnica natomiast cała ściąga się do dziedziny filozoficznej i naukowej, do uznawania lub negowania religii, doktryny pozytywizmu, determinizmu, darwinizmu.
Losy nauki w ogóle niezbyt były świetne. Tu i ówdzie błysło wielkie światło, ale postęp miał charakter kulawy, nierównomierny, szedł skokami— w miarę warunków sprzyjających. Ludzie więcej zawsze obiecywali, niż dawali; największe nieraz siły schodziły na marne, lub szukały przytułku po uniwersytetach zagranicznych. Dziedzina filozofii nie wydała myślicieli wielkich; największą jednak zasługę położyli ci jak Julian Ochorowicz, Fran. Krupiński i inni, którzy zapoznawali społeczeństwo z ruchem współczesnym w zakresie filozofii zagranicą.
nauki przyrodnicze zyskały kilka pierwszorzędnych sił, które zaszczytnie dały się poznać światu naukowemu, jak Stan. Dybowski, Michał Girdwojń (ichtyolog), Emil Godlewski (chemia rolnicza), Wróblewski, któremu skroplenie gazów zjednało sławę i rozgłos, H. Nusbaum i w. in. Kilku wybitnych matematyków, nie licząc ś. p. Żmurki, zgromadziło się koło wydawnictwa p. t. Prace matematyczno - fizyczne, wydawanego nakładem i przy współudziale S. Dickszteina , Wł. Gosiewskiego , Ed. i Wład. Natansonow, gdzie poruszano nie tylko kwestie z dziedziny ścisłej matematyki, lecz i z gałęzi z nią pokrewnych. W zakresie elektrotechniki nazwiska Br. Abakanowicza , Rechniewskiego i Br. Reichmana, zapisane zostały jako wynalazców w różnych gałęziach elektrotechniki.
Rozwój nauk ekonomiczno-politycznych i ekonomicznych, zarówno w dziedzinie teoretycznej, jak i wiedzy stosowanej, dopiero w ostatnim okresie rozszerzył się i pogłębił. W wielu razach, potrzeba zajęcia się praktycznem rozwiązaniem niektórych kwestyi z zakresu ekonomii państwowej i potrzeba podniesienia, jakoteż szerzenia poziomu wiedzy ekonomicznej, powołała na stanowisko ludzi, którzy okazali wielkie uzdolnienie i zajęli niekiedy wysokie urzędy.
Józef Supiński, jakkolwiek dzieła jego wyszły w zbiorowem wydaniu w ostatnim okresie (1872— 1883), całą swoją pracą należy do okresu poprzedniego. Wybitne miejsce w dziedzinie naukowej zajął Leon Biliński, któremu System ekonomii społecznej (1882), jakoteż studya nad skarbowością, otworzyły wrota do pracy na polu praktycznem. Z młodszej generacyi pierwszorzędne miejsce zajęli: Głąbiński , Szczepanowski , Lewicki.
W dziedzinie skarbowości zapisane zostało imię J. Dunajewskiego, b. ministra skarbu w Austryi, jako jednego z najzdolniejszych w Europie finansistów.
W zakresie nauk społecznych, Ludwik Gumplowicz w Systemie socyologii (wydanie Prawdy) starał się uzasadnić myśl, że różnorodność żywiołów społecznych narodu nie jest przypadkowością, ale wynikiem ogólnego prawa społecznego, — myśl poprzednio już zaznaczoną w kilku pracach wydanych po niemiecku.
W dziale nauk przyrodniczo- i ekonomiczno-rolniczych, spostrzegać się daje nader ożywiona i płodna praca. Znaczna część sił naukowych skierowaną została ku podniesieniu rozmaitych gałęzi rolnictwa i wiedzy rolniczej. Szkoła rolnicza imienia Haliny, przez krótki czas swego istnienia, Akademia rolnicza w Nowej -Alexandryi (Puławy) i wreszcie wyższa szkoła rolnicza w Dublanach, szerzą wiedzę rolniczą, popularyzując ją przy pomocy ludzi specyalnie wykształconych. Zmarły niedawno profesor szkoły rolniczej, dr. Au, Zygmunt Strusiewicz, Kazimierz Pańkowski, Tomasz Rylski, E. Godlewski, położyli na tem polu ogromne zasługi, zapisując swoje imiona obok Oczapowskiego , Zdzitowieckiego i innych. Organizacya wystaw, kółek włościańskich, otwieranie coraz nowych szkół, utworzenie posady nauczycieli wędrownych, konkursa rozmaite i t. p., przyczyniły się i przyczyniają się wiele do podniesienia tej największej gałęzi pracy narodowej.
Praca na polu piśmienniczem, na którem Gazeta rolnicza zajmuje niezawodnie najpoważniejsze, bo ściśle naukowe stanowisko, wspiera ogólne usiłowania. Uzupełnienie jej stanowi Rolnik i Hodowca, reprezentujący wyłącznie prawie kierunek praktyczny.
W ostatniem dziesięcioleciu ogromny postęp zrobiła Etnografia. Jakkolwiek już w poprzednim okresie Wacław z Oleska, Żegota Pauli i in. oddawali się z zamiłowaniem ludoznawstwu, gromadząc materyał etnograficzny, do systematycznego zbioru przystąpił dopiero Oskar Kolberg, w dziele Lud, jego zwyczaje, spos ó b życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce (od r. 1865) Dostarcza ono ogromnego materyału surowego wszystkim badaczom rzeczy ludowych, grzeszy jednak brakiem systematyki, szczególnie w dziale rzeczy rusińskich. Największe zasługi na tem polu położyli: Jan Karłowicz (ur. 1836) i Izydor Kopernicki (ur. 1827, zm. 1891). JanKar ł owicz oddał się głównie krytyce nagromadzonego już materyału etnograficznego. Oprócz Przewodnika dla zbierania rzeczy ludowych (1871), wydał rozprawę o Żydzie wiecznym tułaczu (1873), O pięknej Meluzynie i królewnie Wandzie (1876), zaś od lat kilku redaguje czasopismo etnograficzne p. t. Wisła, gdzie umieszcza artykuły krytyczne z zakresu etnografii porównawczej. Izydor Kopernicki poświęcał się głównie antropologii, bądź jako współpracownik pism angielskich i francuskich, bądź ogłaszając badania swoje w języku ojczystym. Spostrzeżenia nad właściwościami językowemi w mowie górali Beskidowych(1875); Zagadki i łamigłówki górali Beskidowych (1876) iw. in. rozpraw, rzuciły światło na pierwotne dzieje słowiańszczyzny.
Ogromny rozwój, połączony ze wszechstronnością, zaznaczył się w dziedzinie dzieje znawstwa. W najnowszym okresie mało troszczono się o napisanie całości dziejów, przeciwnie, najwybitniejsi historycy utrzymywali, że na opracowanie całokształtu dziejów narodowych jeszcze czas nie przyszedł, że po prostu nie został jeszcze dotychczas zgromadzony materyał w dostatecznej ilości. Myśl ta była niejako ideą przewodnią pracy całego okresu. Gromadzenie i krytyczne opracowanie źródeł przybrało tak wielkie rozmiary, jak nigdy przedtem. Wprawdzie praca ta rozpoczęta została znacznie wcześniej przez Zyg. Helcia, Aug. Bielowskiego i innych, ale w tym okresie wydobyto najwięcej źródeł do życia wewnętrznego.
Adolf Pawiński, profesor uniwersytetu warszawskiego, z iście edyktyńska cierpliwością zabrał się do wydawnictwa Źródeł dziejowych (od r. 1876), lub monograficznego opracowania najmniej znanych stron dziejów, jak np. Skarbowość w Polsce i jej dzieje za Stefana Batorego (1881, 8-y t. Źródeł), Polska XVI w. pod względem geograficzno - statystycznym (1883, t. 12-y i 13-y Źródeł).
Współwydawcą Źródeł był także Alexander Jabłonowski, który po wydaniu Krzysztofa Grzymułtowskiego wojewody poznańskiego listy i mowy, wcielonych następnie do źródeł, zajmował się przeważnie gromadzeniem i krytycznem badaniem materyałów, odnoszących się do dziejów Ukrainy, Podola, Wołynia i Wołoszy, kładąc na tern polu niespożyte zasługi.
Xawery Liske nie tylko wydawał Akta grodzkie i ziemskie, ale skupił koło siebie młodzież rozmiłowaną w dziejach, założył seminaryum historyczne, w którem wykształcił cały szereg chlubnie znanych pracowników, pomiędzy którymi celują Fr. Pappe, Alexander Hirschberg, Antoni Prohazka, Oswald Balzer i wielu innych. Balzer rozpoczął także wydawnictwo nader cenne, p. t. Materyały historyczne, dające w I-ym tomie Regestr złoczyńców grodu Sanockiego od 1554- 1638 (1891).
Michał Bobrzyński w dziele swojem Dzieje Polski w zarysie (1879), pragnął być trzeźwym i prawdomównym, gonił zbyt za oryginalnością i widział wszystko w kolorze zbyt ciemnym, a początku upadku Polski dopatrzył się już w w. XVI, t. j. w chwili właśnie największego rozkwitu rzeczypospolitej. Próbował on także szukać praw stałych w historyi i miał je znaleźć w naukach społecznych, chociaż nie wyjaśnił, jakie to są prawa.
Waleryan Kalinka (ur. 1826), wychodził również z zasady, że tylko prawdę trzeba mówić narodowi bez żadnych zastrzeżeń, całkowitą, nie w dozach homeopatycznych. W tym duchu napisał Sejm czteroletni, używając często zbyt ciemnych kolorów. Artystyczną budową i barwnem opowiadaniem przewyższał on innych badaczy i stąd też tylko większą od innych miał popularność.
Tadeusz Korzon (ur. 1839) rozpoczął od Historyi wieków średnich (1871), potem przeszedł do historyi starożytnej, którą traktował w sposób zupełnie nowy, nie tylko nie dając, wbrew zwyczajowi, przewagi historyi politycznej i dyplomatycznej, lecz przeciwnie zważał więcej na życie wewnętrzne, a do odmalowania całości posługiwał się zamiast suchych faktów obrazami, które malowidłom jego nadawały plastykę i życie. Kapitalnem jego dziełem są wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta (t. 4), w którem z wielką erudycją pracowitością, trzeźwością i spokojem narysował obraz życia rzeczypospolitej z doby upadku, tak wszechstronny i prawdziwy, o jaki nikt się przed nim nie pokusił.
Z licznego szeregu monografistów, wybitne stanowisko zajęli Ludwik Kubala, Jarochowski, Maryan Dubiecki, Alexander Kraushar, St, Laguna, dr. Antoni J., który dzieje Ukrainy i Podola traktował z wybitnem poetycznem zabarwieniem, jakoteż wielu innych, a środ nich wielkie nadzieje na przyszłość rokuje Władysław Smoleński. Obszerna jego praca p. t. Przewrót umysłowy w Polsce XVIII w. (1891), skupia fakta i rozświetla stronę naszego życia najmniej dotychczas zbadaną.
W pokrewnej historyi bibliografii, Karol Estreicher w Bibliografii XV —XVII w. (1875 — 1882), jakoteż Bibliogiafii polskiej XIX s t., zgromadził tak obfity materyał, jakiego istnienia przed nim nikt nie przypuszczał.
Dział krytyki literackiej ostatniego okresu okazał się dość obszernym. Kilku pisarzy zdobyło sobie wybitne stanowisko. Alexander Tyszyński (um. 1880), od r. 1866 profesor Szkoły Głównej, dzieje literatury dzielił na trzy okresy: epokę pamięci (do XVI w.), epokę fantazyi (do połowy XVII w.) i epokę rozwagi (do końca XVIII w.). Antoni Małecki, pierwszy, oparty na źródłach, pokusił się w dziele Juliusz Słowacki, jego życie i dzieła w stosunku do spółczesnej epoki (2 t. 1866— 1867), o odtworzenie postaci wielkiego poety i scharakteryzowanie jego twórczości. Całość historyi literatury aż do chwili bieżącej, dzielił na trzy okresy: scholastyczny, klasyczny i narodowy. Piotr Chmielowski, oprócz rozmaitych studyów z zakresu krytyki i estetyki, dał gruntowną biografię i rozbiór dzieł Adama Mickiewicza, w dwóch sporych tomach, oraz wielki portret biograficzno-artystyczny J. I. Kraszewskiego, naszkicowany na tle rozmaitych stosunków i położenia pisarza, jakoteż epoki, w której tworzył, a w Zarysie literatury polskiej z ostatnich lat trzydziestu (3-ie wyd. 1895), przedstawił próbę naszkicowania całokształtu umysłowego rozwoju ostatniej doby. O ile rzecz dotyczyła prądów umysłowych i społecznych w zakresie literatury nadobnej lub publicystycznej, część ta została opracowaną biegle i ciekawie; dział natomiast piśmiennictwa w zakresie nauk przyrodniczych, a szczególnie gospodarstwa wiejskiego, nauk technicznych i ekonomicznych, wypełniony został tylko nazwiskami, chociaż istotnie na tem polu zaznaczył się, w porównaniu z poprzednim okresem, największy postęp.
Stanisław hr. Tarnowski dał się poznać, jako pisarz literacko wykształcony, ale odznaczający się stronniczością poglądów, lecz natomiast wielką barwnością i malowniczością przedstawiania. Kazimierz Kaszewski, tłumacz Sofoklesa, Józef Tretiak, Włodzimierz Spasowicz, Adam Bełcikowski, Henryk Biegeleisen, Teodor Jeske-Choiński, Józef Kotarbiński i inni, stanowią liczny poczet celniejszych krytyków.
Berło krytyki teatralnej trzyma świetny stylista, Władysław Bogusławski.
W publicystyce, nestor prasy warszawskiej, Józef Kenig, Alexander Rembowski, Antoni Donimirski , X. Zygmunt Chełmicki, Alexander Świętochowski zajmują miejsca wybitniejsze.
W kierunku pozytywnym przez długie lata Władysław Wiślicki rozwijał ruchliwą swą wydawniczą i redaktorską działalność, przed powstaniem innych organów postępowych w prasie warszawskiej.
W rozwoju prasy obrazkowej, szczególniej jako b. redaktor „Tygodnika illustrowanego,” Ludwik Jenike, znany tłumacz Goethego, znaczne położył zasługi.
Największego jednak rozwoju dosięgła niezawodnie literatura nadobna, tak co do szerokości, jak i głębokości artystycznej i myślowej.
Poezya nie nawiązała nowych strun w swoim bardonie. Dopiero w najnowszych czasach odezwały się inne myśli i uczucia; dotychczas albo w jej krainie rozlegały się głosy naśladujące dawnych mistrzów, albo gruchania sentymentalno - pesymistyczne. Poezja epicka przebrzmiała prawie zupełnie; nawet takie próby, jak Laszka (1883) Włodzimierza Wysockiego, pełna świeżości i uczucia, zdawały się być raczej echem Maryi Malczewskiego, niż jakimś oryginalnym akordem. Więcej życia było w liryce. Od czasu do czasu odzywali się jeszcze poeci starszego pokolenia, jak Leonard Sowiński (O zmroku, 1885), będący zawsze w rozterce ze sobą, napadający w wierszach świetnych, ale często paradoksalnych, na cywilizacyę, spodlenie i głupotę wieku. Na czele młodej generacyi stanął Adam Asnyk (E...ly) cechujący się podniosłością myśli, głęboką rzewnością uczucia i miękkością, chociaż nie przeszkadza mu to uderzać w ton energiczny i męski. W jego Poezyach (1880) przewija się cała skala uczucia, od podniosłości, tragizmu, niewieściego prawie liryzmu, aż do heinowskiej ironii. Możnaby go nazwać poetą przełomu, żyjącym na pograniczu dwóch światów:— tego, który już zaginął i tego, w którego progi poezya spogląda z nadzieją, pragnąc tam znaleźć zdrój nowy. Szuka odrodzenia i siły nie w przeszłości, lecz w teraźniejszości, nie na wyżynach społecznych, lecz na nizinach raczej, a nawet pesymizm jej pozbawiony jest filozoficznego zabarwienia. Tą drogą poszła wysoce utalentowana poetka, Marya Konopnicka, która w swoich poezyach sielskich, tchnących prawdą i świeżością, potrafiła oddać z nieporównaną ścisłością koloryt sielskiej natury i psychologie prostych umysłów. Siłą natchnienia stanąć obok niej mógłby tylko Jan Kasprowicz, gdyby nie grzeszył chropawą i mało artystyczną formą.
Piękną formą i językiem odznacza się Wiktor Gomulicki, wytwornym kunsztem w poezyi Felicyan Faleński, pogodą artystyczną, przeplataną często uśmiechem heinowskim, Czesław Jankowski, liryzmem M. Gawalewicz, St. Kossowski, Or-ot (Artur Oppman), Boży dar i garstka młodszej generacyi poetów.
Najbardziej rozwinęło się powieściopisarstwo. Powieść historyczna dosięgła najwyższego stopnia rozwoju i z wielu względów zajęła przodujące stanowisko. Starzy pisarze, jak T. T. Jeż (Rycerz chrześcijański, t. 3-y, 1889), J. I. Kraszewski i Z. Kaczkowski (Olbrachtowi rycerze, 1888), kładli bądź główną wagę na ideę przewodnią, bądź też, jak Z. Kaczkowski i Kraszewski, starali się z całą drobiazgowością i dokładnością odtworzyć życie przeszłe pewnej epoki.
Inną drogę wybrał w powieści historycznej Henryk Sienkiewicz, starając się zastąpić prawdę awanturniczością, traktując często dzieje i bohaterów po dumasowsku, jak tego dał dowód w Ogniem i mieczem (t. 4-y, 1884). Żywość akcyi, wielka plastyka, doskonały rysunek artystyczny niektórych scen, uczyniły go nader popularnym. Idealizowanie bohaterstwa szlachty nadało powieściom jego charakter pewnej jednostronności.
Miarę i wszechstronność potrafił zachować w powieściach historycznych inny pisarz, należący do młodej generacyi—Adam Krechowiecki. Z wielką siłą dramatyczną ( Veto, t. 4-y, 1889, Szary wilk, 1892), z doskonałą plastyką w rysunku, z wszechstronnym objęciem tła historycznego, umiał on zachować miarę i spokój artystyczny, a poglądom swoim nie pozwolił zniżać się do apoteozowania błędów. Nie grzeszył on gromadzeniem szczegółów, ale malował obrazy wielkie z należytem zrozumieniem ducha dziejów. W ogóle potrafił z umiejętnością wybrać najwybitniejsze rysy epoki i przerobić je na obrazy.
Powieść współczesna i nowelistyka zdobyły ogromną różnorodność, szerokość, a nawet głębię co do treści, przy większem wyrobieniu techniki i formy. Mniej się one zajmowały życiem szlacheckiem i stosunkami jego, jak dawniej, ale w treści ich znalazły miejsce wszystkie zadania i cele współczesne, wszystkie prądy społeczne, wszystkie warstwy, — tak, że nigdy może powieść nie była odbiciem życia większem i wierniejszem, jak teraz. Artyzm był zawsze na drugim planie, na pierwszym — idea. W powieści więc znalazły się typy socyalistów (Szalona —Kraszewskiego, Widma, Sylwek cmentarnik, Pierwotni — E. Orzeszkowej) nie dość trafnie, gdyż albo obserw ow ane ze strony niewłaściwej, albo odtwarzane z opowiadań; kwestya kobieca traktowana była nader wszechstronnie przez E. Orzeszkową; ekonomia, polityka, programy społeczne,— wszystko to znalazło się w powieści współczesnej.
Dawniejsi mistrze, jak J. I. Kraszewski, T. T. Jeż, Z. Kaczkowski, a nawet Zacharyasiewicz, który ciągłe żył w kraju, nie zawsze na plus trafiali: znajomość społeczeństwa żywego była u nich coraz mniejszą, stąd wynikało, że często między pisarzem, a czytelnikiem zacierał się łącznik, a niekiedy wprost nie mogli się zrozumieć wzajemnie. Tam jednak, gdzie stali na gruncie ogólniejszym, górowali zawsze nad resztą pisarzy. Mówiliśmy już o nich pokrótce, wracać więc nie będziemy.
Nowy zupełnie okres w powieściopisarstwie rozpoczął się od Elizy Orzeszkowej, która rozległością umysłu, wszechstronnością objęcia prądów społecznych, bogactwem etycznem swego talentu, obywatelskim punktem patrzenia przewyższała innych. Trzeźwość i równowaga jej umysłu, uchroniły autorkę od dróg błędnych i niezdrowych, od złudzeń nie zawsze wytłumaczonych. Od pierwszej powieści okazała się zwolenniczką tendencyjności w powieści: bigoterya, próżniacze życie, niewłaściwe wychowanie, kwestya żydowska, potrzeba moralnego odrodzenia społeczeństwa— wszystko to i wiele innych spraw poruszyła. W Nad Niemnem (1885) podniosła potrzebę innego uregulowania stosunków społecznych. Nie napisała ani jednego wiersza bez myśli publicznej, która jej pracy przyświecała.
Wybitne, chociaż nie rozgłośne stanowisko zajał w literaturze Mieczysław Pawlikowski, zarówno w powieści, jak i na polu działalności publicystycznej, jakoteż krytyki literackiej i artystycznej. Skutecznie walczył z prądami wstecznemi, a takiemi utworami, jak Plotki i prawdy, Ultramontanie i moderanci, przyczyniał się do karczowania zachowawczych ścieżek lub błędów społecznych.
Tendencyjnym, w kierunku społecznym okazał się niepospolicie utalentowany Bolesław Prus (Alexander Głowacki), który humor swój, zrazu feljetonowo zabarwiony, pogłębiał coraz bardziej, przechodząc do wielkiej współczesnej powieści (Lalka, 4 t., 1889), posiadającej wiele rysów głębokich i satyrycznych. Bohaterowie słabej woli, miotają się tu w więzach nienormalnych stosunków społecznych i klasowych, szukają drogi do pracy poza obrębem własnego społeczeństwa, usuwają się ze stanowisk zajętych, ustępując miejsca bezwiednie czynnikom niemoralnym , lub zbyt podatnym. Zbytnia trzeźwość jego umysłu posuwała się do malowania ludzi i charakterów wypaczonych, nie zawsze zgodnych z prawdą. W innych utworach wielce poczytnych, przedstawia rozmaite wady narodowe i prądy, celując zawsze w umiejętności pojmowania i odtwarzania uczuć szlachetnych w ludziach, stojących na niskim stopniu społecznym.
Pokrewnym w pewnej mierze Prusowi, był pisarz wielkiego talentu, Jan Lam, posiadający w sobie nie przebrany zapas ironii i szyderstwa. Komizm jego rzadko polegał na grze słów i pew nej, pospolitej przyprawie; dotykał on ludzi o tyle, o ile śmiesznostki ich miały charakter publiczny, lub ogólniejszy. Prawie wszystkie jego utwory literackie możnaby nazwać jedną wielką satyrą stosunków autonomicznych w Galicyi, chociaż nie wahał się poddać ostrej krytyce błędne lub występne drogi (Koroniarz w Galicyi); satyra jego była biczem na stańczyków i stańczykostwo.
Z wybitniejszych autorów piszących wymienić należy Michała Bałuckiego, Rodziewiczównę, Waleryę Morzkowską (M arrene), Adama Pługa (Antoniego Pietkiewicza), autora kilku cennych powieści, jak Bakałarze, Officyaliści, Adolfa Dygasińskiego, Ostoję i wielu innych, którzy w kierunku wybitnie tendencyjnej powieści dali się poznać. M. Bałucki odznaczał się zawsze lepszą myślą, niż formą i wykończeniem. Pod względem podniesionych w utworach jego idei, traktował on sprawy arystokracyi, demokracyi, żydów, stosunków agrarnych; nawet pozytywizm i idealizm znalazły u niego miejsce. Prawością swoich tendencyi tylko zyskiwał on rozgłos i uznanie, które są najlepszym dowodem pożyteczności i zdrowia głoszonych przezeń idei. Lekceważenie formy, a często nawet stylu, nie przeszkodziły mu do pozyskania poczytności. We wszystkich powieściach okazywał się zawsze chłodnym i spokojnym obserwatorem życia.
Adolf Dygasiński niedawno przeszedł na pole nowelistyki i powieści. Zdolny pedagog i publicysta, okazał się nader bystrym obserwatorem codziennego życia. Z wielkiem upodobaniem malował dwa światy: lud wiejski i zwierzęta domowe w ich stosunku do człowieka, a w obydwóch kierunkach stworzył rzeczy zajmujące i oryginalne. W malowaniu tych światów mało używał barw, ale umiał za pomocą ich wydobyć wiele praw dy wzruszającej i prostej. Nowele (1884), Z zagona i bruku (1889) i wiele innych, późniejszych utworów, przekonają o tem łatwo czytelników.
Ostoja okazała się bardzo zdolną malarką uczuć skrytych, tajemnych, chowanych kędyś głęboko w duszy. W ogóle taka rozmyślna niewyraźność, zaciekawiająca czytelnika, ściąga się nie tylko do uczuć, lecz i do myśli, wypowiadanych przez autorkę. Talent jej, jak dotychczas, rozwinął się wyraźnie w kierunku nowelistycznym.
Ostatniemi czasy zdobyła szerszy rozgłos Marya Rodziewiczówna, chociaż po całym szeregu powieści talent jej nie pogłębił się ani pod względem obserwacyi, ani artyzmu, przeciwnie, przybrał cechę manieryzmu. Wielka gwałtowność temperamentu nie idzie u niej w parze z krytyką, prawdą i artyzmem; fantazya nie krępowana rozwagą, bierze górę nad rzeczywistością. Nie zdobyła jeszcze umiejętności przerabiania typów i charakterów żyjących na powieściowe,—stąd też powieści jej grzeszą nieprawdopodobieństwem i ubóstwem rysów znamiennych. Sceny i obrazki widziane, są przedstawiane świetnie, życie zaś malowane na wzór bajek z tysiąca i jednej nocy. Żywość i świeżość uczucia, ciętość dyalogu zjednały jej czytelników licznych, chociaż powieść jej posiada ch arak ter cudownej bajki, zaprawionej sensem moralnym. Dewajtis, Kwiat lotosu, Szary proch i inne utwory, posiadają jednakie typy ludzi i charakter twórczości.
Powieść naturalistyczna niewielu znalazła u nas naśladowców, bo tylko w osobie Gabrieli Śnieżko Zapolskiej Rzewuskiego. U obudwu pisarzy ujawniły się cechy wspólne, będące zarówno cechami szkoły naturalistycznej, a szczególnie E. Zoli. Kaśka Karyatyda, We krwi (Tygodn. romansów i powieści), Hrabia Witold, są świadectwem zboczeń erotycznych. Pani Zapolska, w ostatnich utworach, okazała się głębszą od swego kolegi i współwyznawcy naturalizmu, Rzewuskiego, lepszą obserwatorką. Rzewuski jest powieściopisarzem pozbawionym temperamentu i głosicielem etyki małżeńskiej, znanej tylko w sfrancuziałej cząstce naszego społeczeństwa. Bohaterowie jego są ludźmi słabej woli, lichej moralności, nielogiczni i niekonsekwentni w najwyższym stopniu.
Powieść realistyczną,, bez wpadania w pospolitość, uprawiają, Sewer (Ignacy Maciejowski) i Maryan Gawalewicz. Sewer od dramatu (Pojedynek szlachetnych) przeszedł do noweli i powieści. Obydwaj ci pisarze nie naśladowali nikogo; każdy z nich miał przed sobą wprawdzie inną sferę, ale w niej rzeczywistość była dla obu dążeniem i obu stała się zaletą. Sewer przedstawia świat szlachecki na tle autonomicznych i ekonomicznych stosunków w Galicyi, a ostatniemi czasy lud wiejski, tworząc obrazki sielskie, że tak powiem, w pełnem oświetleniu. Gawalewicz przeważnie w sferach mieszczańskich i miejskich znajdował dla siebie materyał obfity. Przedmiotowość w traktowaniu charakterów i ludzi zwykłych, umiejętność zaciekawiania, trafność gromadzenia szczegółów charakterystycznych, nie gonienie za jaskrawością — oto zalety popularnego od niedawna pisarza, który w krótkim czasie dał kilka dobrych, współczesnych powieści: Filistry, Drugie pokolenie, Ćma, Mechesy i inne. Grzeszył on w początkach swych brakiem dostatecznej energii i dramatyczności.
W zakresie powieści psychologicznej, H. Sienkiewicz zdobył przodujące stanowisko wielką, swoją powieścią Bez dogmatu (1890). Płoszowski miał być typem człowieka żyjącego bez dogmatu, bez wiary w siebie, w innych, w przyszłość. Byłby to istotnie typ niezmiernie ciekawy i o wiele praw dziw szy, jako polski, gdyby go był autor przedstawił w stosunku do zadań i celów społecznych, zdolnego lub niezdolnego do analizowania tych zadań i celów, nie zaś zajętego tylko analizą własnej miłości. Jako sybaryta i samolub, Płoszow ski skreślony świetnie; jako typ ujemny, a jednak przedstawiony z pewnem współczuciem, robi wrażenie pognębiająco smutne. Artyzm Sienkiewicza w tym okresie doszedł niezrównanego spokoju i harmonii w niektórych drobnych utworach, jak np. Walka byków, W Atenach, U źródła i innych.
W ostatnich latach Esteja dała nam kilka powieści erotycznych (Kartki z życia kobie ty, Za Oceanem, Fuga Bacha), błahych pod względem treści, szablonowych pod względem wykonania, przypominających powieści salonowe Ohneta i innych w tym rodzaju mistrzów, zaprawnych paczulą lub wodą różaną.
Zastanawiając się pokrótce nad malarstwem poprzedniego okresu, zwróciliśmy uwagę na smutne horoskopy co do przyszłości polskiej sztuki, wygłoszone przez Jul. Klaczkę, Rzewuskiego i innych. Już ku końcowi okresu można było stwierdzić, że mniej więcej dowcipne przepowiednie co do malarstwa, dadzą się sprowadzić do słów ewangelii: nemo propheta... Już ku końcowi poprzedniego okresu, na niwie polskiego malarstwa zapisały się takie imiona, jak Józefa Brandta, Juliusza Kossaka i innych, a na początku bieżącego okresu Kazanie Skargi (1865) Jana Matejki, nagrodzone zostało w Paryżu na wystawie. Michał Grabowski słusznie utrzymywał, że dopóty nie będzie rozkwitu malarstwa polskiego, dopóki malarze nie zwrócą się do badania własnej przyrody. „Uczmy się u drugich techniki — mówił — kształćmy się znajomością ich utworów, ale nie szukajmy u nich tego, czego dać nie mogą: pojęcia naszego własnego, naszych własnych rzeczy.” Owo zwrócenie się do życia, natury, ludzi, łącznie z właściwością naszego charakteru i temperamentu, nadało polskiemu malarstwu pewne cechy indywidualne, zupełnie odrębne i samodzielne, z wybitna przewagą cech kolorystycznych.
Malarstwo religij ne, jakkolwiek traktowane przez liczną grupę malarzy; nie miało wybitnych przedstawicieli; brakło mu idealnego nastroju, podniosłości ducha czystej i świeżej. Młodsze pokolenie odznaczało się pewną trzeźwością, która nie godziła się z wiarą i religijnym spokojem. Unierzyski, Jan Styka, Wilhelm Kotarbiński (z Rzymu), tworzyli zupełnie w duchu realizmu; święci i aniołowie Matejki podobniejsi są często do atletów, niż do aniołów. Najwięcej może słodyczy i spokoju chrześcijańskiego znaleźć można u Siemiradzkiego, w obrazie Chrystus w domu Maryi i Marty.
Malarstwo historyczne uczyniło postęp olbrzymi i do niedawna zajmowało przodujące stanowisko nie tylko w kraju, lecz nawet w Europie. Malarze polscy nie gonili za kolorytem, a przynajmniej nie dawali mu przewagi, nie ilustrowali anegdot historycznych, ale trzymali się — w znacznej większości— tej zasady, że obraz historyczny ma być nie wiechą nad kartą historyi, ale osobnym dramatem; ma odgadywać i wskrzeszać postacie i uczucia zapadłe w przeszłość.
Na pograniczu niejako dwóch kierunków, dwóch okresów, stoi Wojciech Gerson. Doskonały rysownik, wyborny pejzażysta, lubuje się jednak w obrazach historycznych, które odznaczają się w prawdzie poprawnością, grzeszą jednak kolorytem, brakiem wyrazistości i pew ną teatralnością w traktow aniu osób i tematu.
Prawdziwym mistrzem okazał się dopiero Jan Matejko. Jego Kazanie Skargi (1865), Bitwa pod Grunwaldem (1876), Sobieski pod Wiedniem (1883), Dziewica Orleańska (1886) i in. budziły wszędzie podziw i zachwyt. Pomimo błędów perspektywicznych, obrazy jego robią, ogromne wrażenie, skutkiem nadzwyczajnego talentu malarza do odtwarzania rozmaitych uczuć i wyrazów w postaciach swoich. Żaden malarz taką siłą, drobiazgowością w odtwarzaniu rozmaitych charakterów i nastroju, jak Matejko, obdarzonym nie był. Realista nawskróś, nie umiał nawet aniołom nadać duchowości. Lubował się. on w barwach jaskrawych, ale też umiał je oddać z całą soczystością i bogactwem; niekiedy koloryt jego grzeszył zbytkiem użycia czerwonej farby, ale całość tonów odznaczała się zawsze siłą i życiem. W obrazach swoich odtwarzał on najwybitniejsze momenty historycznego życia, a całą działalnością artystyczną stworzył w Krakowie pierwsze ognisko sztuki polskiej. Stanąwszy na czele szkoły malarskiej, przyczynił się do wykształcenia całego szeregu młodych talentów, które najczęściej, idąc drogą mistrza, a nie posiadając jego siły, twórczości i geniuszu, wpadały w manierę i zdobywały samodzielność po długiej dopiero walce.
Malarzem stepów, przyrody ukraińskiej i bitew, jest Józef Brandt. Był on jednym z pierwszych, który zwrócił uwagę na bogactwa przyrody, słońca, typów, na odrębność kultury tego napół dzikiego świata, będącego niegdyś teatrem dla harców tatarów i kozaków. Brandt potrafił z wielkim realizmem odtwarzać charakterystyczne cechy tego świata i życia, zdziwił wszystkich nowością tematów, świeżością i prawdą w traktowaniu. Epizod z trzydziestoletniej wojny, Oblężenie Wiednia lub inne obrazy, brane bezpośrednio z życia i natury ukraińskiej, znamionują doskonałą obserwacyę i bogactwo talentu. Juliusz i Wojciech Kossakowie , H. Pilati, Szerner, a wśród najmłodszej generacyi Pawliszak, mają bardzo wiele cech wspólnych z Brandtem.
Jednym z największych malarzy świata klasycznego, jest H. Siemiradzki. Świeczniki chrześcijaństwa, Wazon czy kobieta, Za przykładem bogów, wreszcie Fryne, należą do arcydzieł powszechnie znanych. Siemiradzki nie bierze tylko tematów ze świata klasycznego, ale pojmuje ducha, umie odtworzyć ten świat ze strony najprawdziwszej i czuje tchnienie zgasłego już życia. Oprócz wykończonych z wielką starannością szczegółów, całość uderza i imponuje harmonią barw, doskonałym układem i zamiłowaniem do odtwarzania kwiatów, złota, marmurów, materyi rozmaitych. Umysłowość i talent artysty tworzą jedność, uzupełniają się. Siemiradzki nie maluje modeli klasycznych, ale świat klasyczny, rozumiejąc doskonale te uczucia, myśli i wrażenia, które w tym świecie panowały. To człowiek epoki klasycznej.
L. Wiesiołowski, Bakałowicz i in., lubują się także w tematach klasycznych, ale pierwszy nadaje im piętno sentymentalne, drugi kocha się nadto w zbytkownych akcesoryach.
Świetny w swoim rodzaju talent reprezentuje osiadły w Monachium malarz koni i scen myśliwskich, ludowych i t. p. Alfred Wierusz Kowalski, a sławę znakomitego akwarelisty pozyskał Julian Falat.
Nader wszechstronną i płodną działalność artystyczną rozwinął Andriolli, zarówno jako illustrator bardzo popularny i jako malarz. Illustracye do Pana Tadeusza, do Konrada Wallenroda, jakoteż większe obrazy z przeszłości, uczyniły imię jego głośnem i sympatycznem. Twarze jego odznaczają się małą rozmaitością typów i pewną romantyczną manierą w wyrazie.
Z młodszej generacyi illustratorów, wybitnym talentem, lekkością rysunku, miłym wdziękiem, odznacza się Piotr Stachiewicz, francuzką elegancyą i „szykiem ” Czesław Jankowski i inni.
Z grona portrecistów zasługuje na uwagę kilku, którzy zdolność odtwarzania charakterów posunęli do wysokiego stopnia. Wybitnym portrecistą był Rodakowski. Jedną z większych zalet jego obrazów —powiada p. Witkiewicz—jest siła tonu. Użytkuje on z całej skali światła, na jaką stać malarstwo, zachowując przytem wiernie stosunki tonów lokalnych.
Portrety Horowitza doskonale rysowane, bez rażących niewłaściwości w układzie i pozie, odznaczają się pewną sztywnością, chłodem. Z grona innych portrecistów wymienić należy Pochwalskiego, Heymana, Bilińską, Lentza, Andrychiewicza i in. Portrety Matejki i Siemiradzkiego noszą wszystkie cechy talentu artystów: u pierwszego przeważa dramatyczność i jakiś niepokój, u drugiego — spokój za zimny.
Jednym z najzdolniejszych i najoryginalniejszych malarzy polskich jest niezawodnie Józef Chełmoński. Pozyskał wielką wziętość za granicą malowaniem koni, scen myśliwskich i t. p. obrazów. W obrazach jego pierwszego okresu było dużo siły, gwałtowności, energii, ale mało prawdy. Drugi okres rozpoczął się od powrotu Chełmońskiego przed kilku laty do kraju. Poświęcił się on całkowicie pejzażowi, malarstwem rodzajowemu na tle natury sielskiej i stworzył w tym zakresie prawdziwe arcydzieła. Chełmoński obejmował całość natury; światło i barwa, jako wyraz pejzażu, jako środek wypowiedzenia pewnych nastrojów czuciowych, są czynnikiem jego twórczości. Indywidualne cechy kształtu każdej rzeczy widzi, pojmuje i odtwarza z nadzwyczajną, wyrazistością i jasnością. Talent jego odznacza się nierównomiernością wykonania: obok obrazów skończonych i obmyślanych, znajdują się obrazy niedoczute, niedomyślone.
Nie możemy się zastanawiać nad charakterystyką chociażby najkrótszą, mnóstwa wybitnych malarzy, którzy zajęli już poważne stanowisko w sztuce, lub dążą do zajęcia jego. Ajdukiewicz, Szymanowski, który Walką Hucułów i Pierrotka zwrócił na siebie uwagę, Ryszkiewicz, Jasiński, Andrychewicz, któremu nocne pejzaże Paryża i obrazy rodzajowe zjednały liczny poczet wielbicieli, Leon Wyczółkowski, Z. Stankiewiczówna, J. Maszyński, Ejsmond Fr., J. Rosen, Kozakiewicz, Kochanowski, A. Badowski, Wodzinowski, A. Piotrowski, St. Witkiewicz, Czachórski, Wodziński, Wywiórskii, za wcześnie dla sztuki zmarły, Maurycy Grollieb, Miłosz Kotarbiński, St. Lenz, jako wyborny karykaturzysta, H. Piątkowski, i wielu innych, których tu nawet wyliczyć niepodobna, stanowią poczet tak wielki, że zwracają na siebie poważniejszą uwagę krytyki artystycznej.
Z grona najmłodszej generacyi malarzy, błądzących jeszcze samopas po mało znanej drodze impresyonizmu, plein-airyzmu, wibryzmu etc., wspomnieć należy Pankiewicza, zawcześnie zmarłego Podkowińskiego i in. Twórcą swojskiej humorystyki w rysunku jest nawskróś oryginalny Franciszek Kostrzewski.
W znacznie mniejszym stopniu niż malarstwo, posunęło się naprzód rzeźbiarstwo. Imiona Welońskiego, Rygera, Brodzkiego i in., znane są w Europie. Ostatniemi czasy zaznaczyły się w tej gałęzi sztuki dwie wybitne młode siły, Kurzawa i Woydyga . Pierwszy zwrócił na siebie szerszą uwagę projektem na posąg Mickiewicza, drugi posągiem Żółkowskiego, przeznaczonym do foyer Teatru Wielkiego w Warszawie, a nagrodzonym na konkursie pierwszą nagrodą i biustem Lisowczyka. Wyborna charakterystyka, śmiałość i siła ekspresyi cechują Woydygę.
Niektóre gałęzie sztuki, jak stalorytnictwo, miedziorytnictwo, upadły prawie zupełnie, ale natomiast drzeworytnictwo rozwinęło się nader pomyślnie i dało kilku wybitnych przedstawicieli, Regulski, Józef Holewiński, Andrzej Zajkowski, Edward Gorazdowski, J. Łoskoczyński, Ed. Nicz, Wł . Klein i wielu innych, stoją w pierwszym szeregu.
Ruch naukowo-literacki, jak i się objawi! w zachodnio-europejskiej słowiańszczyźnie był wynikiem i następstwem rozbudzenia się idei narodowościowej w formie samowiedzy odrębności narodowej i wzmagał się w stosunku do natężenia siły indywidualizmu narodowego jakoteż szerokości jego promienia. Kiedy więc w Serbii i Bulgaryi dopiero ku końcowi tego okresu przypadła doba rozbudzenia się narodowego i umysłowego, w Czechach ruch w tym kierunku bardzo wybitny, objawił się już około 1850 r., nieco później u Słowaków, a na Łużycach i Szląsku, okres względnego rozwoju przypadł dopiero na dobę najnowszą. Naturalnie mniej lub więcej przyjazne stosunki państwowe i ich charakter, stopień oświaty pewnego społeczeństwa, wpływały na rozwój umysłowy, a nawet kierunek tego rozwoju.
W Czechach życie umysłowe rozpoczęło się od Palackiego, Kollara, Szafarzyka i in. Po Palackim berło dziejopisarstwa objął Wacław Tomek (ur. 1818), który w Podręczniku dziejów austryackich (1858), wystąpił z poglądem, że rdzeń dziejowy Austryi tworzy nie jej dążenie do idei niemieckiej jedności, lecz wspólność interesów wszystkich krajów, wchodzących w skład monarchii austryackiej. Był to mniej więcej pogląd, wypowiedziany przez Jelaczycza, że gdyby Austrya nie istniała, należałoby ją stworzyć. Historya Pragi i inne dzieła Tomka, są poniekąd uzupełnieniem pracy rozpoczętej przez Palackiego.
Jednym z najwybitniejszych dziejopisów literatury czeskiej i obrońcą prawdziwości jej pomników dziejowych jest Józef Jireczek (ur. 1825), którego nie tylko działalność publiczna (był krótki czas ministrem oświecenia, za ministeryum Hohenwarta), lecz i naukowa, jako wydawcy Pomników staroczeskiej literatury , należy do najpłodniejszych.
Nie mogąc zastanawiać się nad rozwojem różnych gałęzi wiedzy w Czechach, gdyż celem niniejszego szkicu jest wskazanie tylko najwybitniejszych ludzi i kierunków, przechodzimy do literatury nadobnej.
Na przełomie dwóch okresów stoi Bożenna Niemcowa (1820— 1862), która najbardziej ukochała sfery ludowe, ich życie, i umiała je odmalować z uczuciem ciepła serdecznego, budząc przez to nie tylko zamiłowanie do rzeczy swojskich, zwracając uwagę szerszego ogółu na naturę, życie i świat moralny ludu wiejskiego.
W dziedzinie poezyi, na czele nowego okresu stanął Wiesław Halek (1835 — 1874). Był to poeta liryczno - epicki, o natchnieniu prawdziwem, nader płodny, przerzucający się często na pole dramatyczne, które z mniejszem powodzeniem, niż lirykę uprawiał, naśladując zbytnio Szekspira. "W utworach epickich dawał za wiele przewagi pierwiastkowi fantastycznemu i alegorycznemu. Rzewnein uczuciem, a często smutkiem, odznaczają się jego utwory zarówno poetyckie, jak i z zakresu nowelistyki.
Wszechstronnym, głębokim, prawie genialnym talentem, odznaczył się Jarosław Vrchlicky (Emil Bohusz Frida, ur. 1853). Wybitną cechą poezyi Vrchlickiego jest idealizm romantyczny i pierwiastek refleksyjny. Zwraca się on nie tylko do świata zewnętrznego, natury; nie tylko opiewa osobiste uczucia, lecz często zagłębia się w ducha ludzkości, zastanawia się nad zagadnieniami z dziejów wszechświatowych. W utworach jego o wszechświatowych tematach, o dalekiej perspektywie, czuć niekiedy wpływ W. Hugo.
E. Krasnohorska , K. Świetla, Pflegr - Morawsky i wielu innych, uzupełniają ten poczet ludzi, którzy w zakresie literatury nadobnej pracują.
W literaturze Słowaków rozpoczął się także rozwój samodzielny, z wyraźnym zwrotem do źródła życia narodowego — ludu i z przewagą pierwiastku ludowego w utworach literackich. Założenie „Maticy i wydawnictwa „Letopisu,” skupiło wszystkie niemal wybitniejsze siły koło jednego ogniska i nadało całej pracy ch arak ter jeszcze bardziej wybitnie ludowy. Dążności te rozbudziły uczucie miłości narodowej i wytworzyły sympatyczny łącznik między przedstawicielami świata literackiego, a społeczeństwem. Józef Chałupka (1812— 1883), Andrzej Ślądkowic (1820— 1872) i inni, byli przedstawicielami tego kierunku.
Do rozbudzenia się indywidualizmu narodowego i wytworzenia się dorobku literackiego u Serbów łużyckich, przyczynił się najwięcej Einest Smoler (ur. 1816 r.), który zakładał stowarzyszenia łużyckie dla badania dziejów, zabytków językoznawczych i poezyi ludowej tego szczepu, gromadził pieśni, wydawał je, — słowem okazał się nie tylko nader czynnym na polu literackiej i publicystycznej działalności, lecz ku końcowi swego życia, zwrócił się z całą siłą do budzenia ducha narodowego.
Bardzo czynnymi na tem polu byli Michał Hornik (ur. 1833), który jednosześnie należał do najlepszych znawców dziejów Serbów łużyckich, Piotr Duczman i w. in.
Ruch narodowościowy na Szlązku posiada te same cechy, drżenia i charakter, co u Serbów łużyckich i innych pomniejszych narodowości słowiańskich; wszystkie usiłowania są skierowane tam, dzięki konstytucyjnej reprezentacyi rządu, do agitacyi politycznej w celu wyzyskania jej dla idei narodowościowej, — literatura, jako sztuka, zajmuje podrzędne stanowisko.
To samo w znacznej mierze dałoby się powiedzieć o Serbii i Bułgaryi, z tą tylko różnicą, że za podstawę dla rozwoju narodowościowego i umysłowego obu młodych państewek, służą tradycye przeszłości. Walki stronnictw, potrzeba skupienia wszystkich sił dla przeprowadzenia organizacyi wewnętrznej, chwiejność w wyborze drogi dla rozwoju politycznego z jednej strony, pochłania i niszczy najlepsze siły, z drugiej— wytwarza pewien chaos umysłowy, który uniemożliwia rozwój literatury, jak i sztuki. Sztuki plastyczne, teatr, muzyka, znajdują się tam w stanie pierwotnego rozwoju; wysoki rozwój sztuk pięknych w ogóle zdaje się być udziałem społeczeństw starych, lecz nie zużytych jeszcze.