Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
Słowo wstępne
Księga pierwsza (1776-1820)
Od walki o niepodległość Stanów Ameryki Północnej do Cesarstwa Napoleona
Od Jeny do Moskwy
Upadek Napoleona
Odpierwszego paryskiego pokoju do kongresu w Opawie
Opinie i prądy społeczne
Główne rysy w dziedzinie filozoficznej i religijnej
Ruch w dziedzinie naukowej
Literatura od roku 1820
Klasycyzm i początek romantyzmu w sztukach pięknych
Muzyka
Teatr. Sztuka dramatyczna
Wynalazki w dziedzinie techniki i ich znaczenie
Dziennikarstwo. Poczta
Księga druga (1820-1830)
Nowe kongresy. Państwa romańskie
Narody wschodnie
Państwa germańskie
Stosunki francuskie do rewolucyi lipcowej
Opinie i kierunki
Główne prądy w dziedzinie filozofii i religii
Nauki
Literatura do rewolucyi lipcowej
Sztuka (sztuki piękne, muzyka, teatr)
Budownictwo machin. Wynalazki. Robotnicy w Anglii
Księga trzecia (1830-1848)
Najbliższe następstwa rewolucyi lipcowej. Niemcy i Austrya do roku 1840
Anglia od 1830-1840. Wschód w tym samym okresie
Szwajcarya. Państwo romańskie (1830-1840)
Państwa niemieckie. Wschód do r. 1848
Państwa południowo-romańskie i Francja do rewolucji lutowej
Opinia i prądy u głównych narodów, miedzy dwiema rewolucjami
Nauka
Literatura do r. 1848
Sztuki
Postęp techniczny. Kwestya robotnicza
Księga czwarta (1848-1864)
Od rewolucyi lipcowej do zamachu stanu we Francyi
Do początku wojny włoskiej (1852-1859)
Od wojny włoskiej do odnowienia, kwestyi szlezwicko-holsztyńskiej
Prądy panujące od 1848-1864
Literatura
Materyalizm i pesymizm. Stosunki religijne
Nauka w połowie wieku
Sztuka
Technika. Wystawy. Stosunki robotnicze
Księga piąta (1864-1890)
Wybitne zdarzenia w ruchu politycznym
Ruch religijny. Filozofia i prądy ogólne. Nauki
Prądy współczesne w literaturze i sztuce
Rzut oka na literaturę i sztukę pomniejszych narodowości słowiańskich
Nędza materyalna i duchowa. Przeciwdziałanie. Zakoń­czenie

Stosunki francuskie do rewolucyi lipcowej


Dobre skutki interwencyi w Hiszpanii dodały rządowi otuchy i stronnictwo królewskie wzrosło liczebnie. Ministrowi Villèle chodziło głównie o to, ażeby utrzymać się na stanowisku. Żądaniu temu stało się zadość; po obliczeniu głosów w nowej izbie pokazało się, że jest tylko 16-tu posłów liberalnych, między którymi byli P. Royer-Collard, bankier Kazimierz Périer i Benjamin Constant. Korzystając z dobrej sposobności, Villèle postanowił zmienić prawo wyborcze: zamiast co roku odnawiającej się piątej części posłów, proponował wybór na siedem lat. Izba parów zgodziła się chętnie, lecz deputowani stawili się opornie. Zrozumiano, iż jest to tylko fortel w celu wyzyskania sytuacyi i zabezpieczenia sobie długich rządów. Zwrócono uwagę na to, że izba musi być w ciągłej styczności z wyborcami, ich potrzebami i interesami, co oczywiście przy nowem prawie byłoby niemożliwem. Pomimo tego rząd zwyciężył większością 205 głosów, lecz na tem jeszcze nie poprzestano. Wszystko, co przypominało czasy rewolucyi, traktowano ze wstrętem. Przekupowano dzienniki liberalne, wprowadzano cenzurę rozkazem królewskim; biskup Freyssinous otrzymał ministeryum wyznań i kierownictwo szkołami, a w całym kraju kongregacye ze zdwojonym zapałem zabrały się do wyszukiwania i kuracyi “chorych dusz”. Dnia 16-go września 1824 roku zmarł Ludwik XVIII-ty, a zastąpił go brat, 67-letni starzec Karol X-ty, hrabia Artois, w młodości hulaka, na starość obrońca zasady monarchicznej. Nie miał on pojęcia o tem, że od roku 1798-go zmieniły się czasy i ludzie. O nim można było śmiało powiedzieć, że niczego nie zapomniał i niczego się nie nauczył. Przyrzekł wprawdzie stanom poszanowanie praw, zniósł obostrzenie cenzuralne i udzielił częściowej amnestyi, ale ten miodowy miesiąc stosunków króla z narodem trwał tyle, ile zwykle miodowe miesiące trwają. W mowie otwarcia izby 22 go grudnia 1824 roku zapowiedział potrzebę wzięcia w obronę religii i “wyleczenia państwa z ran, zadanych mu przez rewolucyę”.

Król miał tu na myśli projekt prawa o powetowaniu strat emigrantów za pomocą 50-cio milionowej renty. Niektórzy wolnomyślni żądali tylko ponownej intromisyi w posiadanie bez żadnego wynagrodzenia, przeciwnicy żądali zwrotu dóbr i wypłacenia ich wartości obecnym posiadaczom. Pierwszy projekt przeszedł. Przyzwolono także na konwersyę renty.

Plan rządowy co do obrony religii skupiał się w prawie o zniewadze kościoła: za profanacyę naczyń i ubiorów kościelnych, zelżenie hostyi, okradzenie kościoła naznaczono karę śmierci. Dwie pierwsze zbrodnie miały być karane, jak ojcobójstwo: głowę zbrodniarza pokrywano czarną zasłoną, a prawą rękę odrąbywano. W izbie parów projekt napotkał wielki opór. Hr. Mole i Chateaubriand, pomimo swego romantyzmu, zwracali uwagę na to, że prawo takie sprzeciwia się duchowi miłości, pielęgnowanemu przez religię, rani uczucie ludzkie, nie przynosząc pożytku religii. W izbie niższej wystąpił przeciwko niemu Royer-Collard, utrzymując, że takie prawo bywa zwykle początkiem jeszcze gorszych. Wszystko to nie pomogło i projekt przeszedł w obu izbach bez zmiany. Od tej chwili zaczęły się mnożyć wszędzie nowe kongregacye, a jezuici opanowali wszystkie prawie wyższe zakłady. Zachowywanie zewnętrze przepisów kościelnych stało się poniekąd modą w klasach wyższych, chociaż tajemnie oddawano się rozwiązłości, a duch prawdziwego chrześcijanizmu zanikał powoli. Zapomniano o tem, co poprzednie stulecie zrobiło, o pracy encyklopedystów, o Voltair’ze, o tem, że nowy prąd czasu nie będzie mógł się pogodzić z panującym systemem.

W roku 1826 złożono izbie parów projekt prawa o pierworodztwie, które zabraniało podziału dóbr, a przez to samo wzmacniało wielką własność ziemską. Myślano, że w ten sposób uda się stworzyć nową arystokracyę. Projekt jednak upadł. Nie więcej szczęśliwym był zamiar ograniczenia wolności prasy. Radość z upadku projektu przeciwko prasie wyraziła się iluminacyą Paryża.

Kazimierz Périer.
Kazimierz Périer.

Stanowisko Villèla’a było zachwianem, dla pozyskania więc większości uciekł się do fortelu. Rozkaz królewski 6-go listopada 1827 roku mianował 76 nowych parów z pośród najbardziej oddanych posłów i rozwiązał izbę. Villèle sądził, że nowe wybory wypadną według jego myśli. Spotkał go jednak zawód - zwycięstwo otrzymało stronnictwo wolnomyślne, podał się więc do dymysyi dnia 3-go stycznia 1828 roku, a natomiastw utworzyło się nowe ministeryum - Martignac’a.

Gay de Martignac (ur. 1776) towarzyszył, jako komisarz cywilny ks. Angoulême w Hiszpanii; był on wprawdzie zwolennikiem Bourbonów, lecz do zbyt namiętnych się nie zaliczał. Umiarkowanie wolnomyślny, uczciwy i prawy - mimo to wszystko do zadania podjętego nie dorósł. Z początku szło nieźle: wybrano komisyę do kontroli szkół, kierowanych przez duchowieństwo, wniesiono nowy projekt reformy wyborczej w duchu bardziej wolnomyślnym, jakoteż projekt zniesienia niektórych ograniczeń cenzuralnych, powołano wielu uczonych na katedry, utracone za ministeryum Villèla’a, a szkoły rozmaitych kongregacyi miały być zamknięte. Duchowieństwo nie chciało zdobyczy łatwo z rąk wypuścić; niektórzy arcybiskupi oświadczyli, że nie pozwolą wtrącania się państwa w sprawy duchowne. Sprawa oparła się o papieża, który zachował się jednak bardzo politycznie, skłaniając biskupów do zgody i ustępstw. W zewnętrznej polityce opinia publiczna stanęła po stronie Grecyi. 

Wszystko to jednak nie zdołało pogodzić stronnictw. Skrajni postępowcy byli niezadowoleni i od razu żądali za wiele - najlepszy dowód braku politycznego wyrobienia; stronnicy ołtarza i tronu nie tracili nadziei powrotu do władzy, znając usposobienie króla. Naród był poniekąd zadowolonym: bilansy handlowe układały się pomyślnie, przemysł kwitnął. Król godził się nie robić więcej ustępstw liberalnym. Martignac nie ustawał jednak i zamyślał przeprowadzić projekt samorządu gmin miejskich i wiejskich. Po długiem wahaniu się Karol udzielił przyzwolenia na wniesienie tych “demokratycznych projektów”, których w wyczerpującej mowie sam Martignac bardzo wymownie bronił. Projekt jednak nie przeszedł i cofnięty został na rozkaz króla.

Pomimo tego wszystkiego ministeryum nie zadowoliło ani stronnictwa wolnomyślnego, ani królewskiego. Upadek jego był przewidziany. Jakoż rzeczywiście Monitor z dnia 8-go sierpnia ogłosił listę członków nowego gabinetu, na którego czele stanął książę Ju­liusz Polignac (ur. 1780), od roku 1823 poseł na dworze angielskim, ultra-rojalista od głowy do stóp, obrońca papiestwa i pretensyi duchowieństwa. Resztę gabinetu składali ludzie jednomyślni z nim. Wolnomyślni przyjęli to, jako wyzwanie i rozpoczęli kampanię dziennikarską, która obie strony w niedługim czasie do wysokiego stopnia rozdrażniła.

Tłum obrzuca kamieniami i błotem powóz Polignac’a.
Tłum obrzuca kamieniami i błotem powóz Polignac’a.

Polignac, nie posiadający najmniejszych zdolności na męża stanu, miał nadzieję, że zewnętrzne zawikłania mogą odwrócić uwagę narodu od wewnętrznych. Nadarzyła się do tego sposobność - zatarg z dejem Algieryi Husseinem. Mowa tronowa chciała wyzyskać sytuacyę i poskromić barbarzyńców ku chwale chrześcijaństwa i Francyi, obiecując jednocześnie poskramiać wszelkie “zamieszki” w celu utrzymania “spokoju publicznego”. Niewiele to jednak pomogło. Nieporozumienia między izbą a królem doprowadziły do tego, że posiedzenie zawieszono od dnia 19-go marca do 1-go sierpnia.

Polignac spostrzegłszy, że odroczenie sesyi nie poprawia sytuacyi, zaproponował rozwiązanie izby. Wywołało to rozdwojenie w łonie samego ministeryum, pomimo tego jednak Polignac zdecydował się 16-go maja na rozwiązanie, które powiększyło tylko niezadowolenie kraju. Nadzieja, że powodzenia w Algierze połechcą próżność francuską i uspokoją umysły, była błędną; zwycięstwo nad dejem było bardzo łatwe; dnia 5-go czerwca 1830 roku Algier poddał się, a dej z milionami, haremem i skarbami przeniósł się do Neapolu. 

Mimo to przy nowych wyborach 23-go czerwca rozpoczęły się rozruchy; ministeryum użyło wszelkich środków, armii urzędników i księży, ażeby zapewnić sobie zwycięstwo, - było to jednak rzeczą niepodobną, gdyż nie posiadało zaufania wyborców. Wszyscy przyszli do tego przekonania, że Bourboni są niepoprawni. Porażka rządu była rzeczą pewną. Król tylko sam jeden nie wątpił o zwycięstwie i upajał się sukcesami w Algierze, które przeszły niepostrzeżenie.

Konstytucya miała jeden artykuł - 14-ty, który wszelkie niebezpieczeństwo miał usunąć; dawał on prawo panującemu wydawania “ordonansów”, mających na celu regularne funkcyonowanie prawa i bezpieczeństwo państwowe. Ponieważ jednak przypuszczano, że nowy parlament będzie jeszcze bardziej wrogo usposobiony, niż poprzedni, należało przeto użyć jednego środka - rozwiązania go przed zwołaniem. W połowie lipca odbyły się poufne posiedzenia, na których postanowiono uciec się do królewskich “ordonansów.” Rozumiano, że pozycya jest groźna i porobiono pewne kroki zabezpieczające. Treść pięciu “ordonansów” była następująca: żadne pismo nie może być bez zezwolenia królewskiego wydawane, a zezwolenie co trzy miesiące ma być odnawiane; wybory ostatnie uznają się za niebyłe; na miejsce istniejącego prawa wyborczego ma być przyjętą inna podstawa - bezpośrednich wyborów przez rady departamentalne przy głosowaniu jawnem, ilość zaś deputowanych zmniejsza się z 430 na 230; czwarty ordonans wskazywał czas i punkta wyborów, piąty naznaczał marszałka Marmont, księcia Raguzy naczelnikiem załogi poryskiej. Dnia 25-go lipca 1830 roku Karol X-ty podpisał te ordonanse w St. Cloud, które ukazały się nazajutrz w dzienniku rządowym. 

“Monseigneur, s’ils persistent nous meutrons Paris en etat de siege”. Karykatura na marszałka Marmont z 1830 roku.
“Monseigneur, s’ils persistent nous meutrons Paris en etat de siege”. Karykatura na marszałka Marmont z 1830 roku.

Liczono, że wywoła to przestrach i zdziwienie i przygotowiono się na wypadek małych rozruchów, ale żaden z ministrów nie przypuszczał, że “ordonanse” wywołać mogą, powszechną rewolucyę. Niespodzianka wprawiła cały Paryż w gorączkę. Przedstawiciele liberalnej prasy, z redaktorem National na czele, postanowili nie poddawać się rozkazom, a założyciel tego dziennika Ludwik Adolf Thiers (ur. 1797) zachęcał do oporu. Rozpoczęły się rozruchy; wieczorem tegoż samego dnia powóz Polignaca obrzucono kamieniami i błotem. Nazajutrz działo się jeszcze gorzej; 44 liberalne pisma wydrukowały na czele protest, który wzburzone umysły podniecił jeszcze bardziej. Żandarmi otrzymali polecenie zamknięcia dzienników opozycyjnych. Redaktorowie się opierali. Wywołało to groźne zbiegowisko mieszczan, studentów, robotników. Około południa ulice koło Palais Royal i ogrodu napełniły się tłumami. Żołnierze rozpędzali je bagnetami i nie zawsze zdołali to uczynić. Żandarmów obrzucono kamieniami. Wtem rozległ się huk wystrzałów, skierowanych w tłumy, padły trupy, a wiadomość o tem w jednej chwili obiegła cały Paryż. Poczęto stawiać barykady i zabierać oręż z magazynów broni. Rewolucya była gotowa.

Posłowie zgromadzili się u Kazimierza Périer’a dla narady; jedni byli za tem, ażeby królowi zrobić pewne przedstawienia, inni w oporze widzieli jedyny sposób obrony. Nic jednak stanowczego nie postanowiono. Gabinet zdecydował się ogłosić stan oblężenia w razie, gdyby się Paryż nie uspokoił. Marszałek Marmont uważał rewolucyę za bardzo łatwą do okiełznania.

Karol X-ty był formalnie ślepy. Na wniosek Marmont’a zgodził się ogłosić stan oblężenia. Tymczasem rozruchy wzrastały co godzina. Robotnicy pod dowództwem młodzieży z Quartier latin przeciągali ulicami, krzycząc: A bas les Bourbons! Zdołano przeniknąć do kościołów i ratusza i wywieszono natychmiast trójkolorową chorągiew przy odgłosie dzwonów. Marszałek kazał wojsku - było tego wszystkiego 12,000 - zbliżać się do ratusza. Zawiązały się utarczki. Tymczasem zgromadzili się posłowie, a Lafayette wziął udział w zgromadzeniu. Przemogła na razie rada Périer’a i wysłano deputacyę do Marmont’a z prośbą o zaniechanie mordowania ludzi. Marszałek, który niechętnie wykonywał dawane mu rozkazy, zobowiązał się przedstawić prośbę królowi i prosić o zniesienie “ordonansów”. W końcu jednak odesłał deputacyę do Polignac’a, który jej nie przyjął.

Karykatura na Karola X.
Karykatura na Karola X.

Tymczasem walka uliczna trwała z niekorzyścią dla wojska, w niektórych miejscach przechylała się na stronę ludu. W St. Cloud nie umiano wcale ocenić niebezpieczeństwa. Po kilku uspokajających wiadomościach od Marmont’a, król był tego mniemania, że anarchia będzie najlepszym środkiem przywrócenia mu Paryżan. 

Od rana 29-go lipca walka zawrzała znowu i to dość zwycięska. Próby zażegnania burzy były już spóźnione. Król podpisał wprawdzie dymisyę ministeryum Polignac’a, lecz - po niewczasie. Działo się to już po zdobyciu przez lud Louvre’u i Palais Royalu. Król odwołał ordonanse, zamianował Kazimierza Périera ministrem skarbu, ale zapóźno; naród miał dosyć już Bourbonów. Proklamacya, zredagowana przez Thiers’a, obwieściła, że Karol X-ty, który krew narodu przelał, może już do Paryża nie wracać i uważała księcia Orleańskiego, jako takiego, który konstytucyę w całej jej rozciągłości akceptuje. Myśl ta wskazała punkt stały i uspokoiła tych, którzy się rzeczypospolitej lękali. 

Ludwik Filip (ur. 1773) niedarmo przeszedł szkołę doświadczenia. Od roku 1817-go stanął on mimowolnie w rzędzie opozycyi. Łatwe i proste zachowanie się jego jednało mu popularność pośród mieszczaństwa. Wprawdzie nauczył się na chleb pracować rękoma własnemi, lecz łącząc się otwarcie z opozycyą, nie tracił zupełnie nadziei dostania się na wyżyny tronu.

Komisya municypalna, na której czele stanęli Périer i Lafayette, przyszła do przekonania, że kraj potrzebuje rządu sprężystego; wzburzenie ludu, młodzieży i robotników pozwalało się obawiać, że chwilowi kierownicy nie wystarczą. Karol X-ty uznany był wprawdzie jako pozbawiony tronu, lecz co miano robić dalej? Nikt na pewno nie wiedział.

Deputowani, porozumiawszy się z parami, powzięli postanowienie, ażeby księcia Orleańskiego mianować “rządcą królestwa” (lieutenat général du Royaume). Wieczorem dnia 30-go lipca zebrano się na naradę w Palais Royal, gdzie i Talleryand się znalazł, - musiał on być tam zawsze, gdzie nowa dynastya powstawała; Ludwik Filip zgodził się przyjąć zarząd i obiecał święcie uszanować konstytucyę. Proklamacyę jego wydrukowano i rozlepiono. Guizot zredagował odpowiedź, w której żądał: większego udziału mieszczan w zarządzie miejskim, sądu przysięgłego w sprawach prasowych, odpowiedzialności ministrów it. p. Odpowiedź tę przyjęto.

Taki zwrot rzeczy nie zadowolił jednak wszystkich warstw ludności; młodzież szkolna i robotnicy byli tego mniemania, że walczyli za rzeczpospolitę i takiej tylko formy rządu pragnęli. Lafayette wydawał się im jako najgodniejszy na prezydenta. Marzono więc w ratuszu o rzeczpospolitej, a w Palais Royal obrano już króla. Położenie było groźnem i mogło doprowadzić do krwawych starć. Ludwik Filip postanowił udać się na czele deputacyi do ratusza. Im bardziej się do niego zbliżali, tem okrzyki zmieniały się wybitniej i coraz częściej słychać było wyrazy: wolność i Lafayette!.. Na wschodach spotkał ich “weteran wielkiej rewolucyi” i udano się do sali broni Lafayette oświadczył głośno, że nie czuje się zdolnym przyjąć na siebie ciężaru rządów, ujął trójkolorową chorągiew i wręczył ją księciu. Tu nastąpiła scena teatralna: Ludwik Filip stanął w oknie obok Lafayette’a, rozwinął chorągiew i objął generała. Monarchia była uratowaną. Utworzył się nowy rząd, do którego weszli: Guizot (oświata), Périer (sprawy wewnętrzne), a republikanin Dupont de l’Eure otrzymał tekę ministra sprawiedliwości, Lafayette zaś dowództwo nad strażą narodową.

Karykatura na Ludwika Filipa 1830 roku.
Karykatura na Ludwika Filipa 1830 roku.

W chwili wypadków 30 i 31 lipca Karol X siedział bezczynnie w St. Cloud. W ciężkich okolicznościach stracił on resztę rozumu. Angoulème przedstawił mu położenie rzeczy, jako bardzo groźne, co go spowodowało do wyjazdu najprzód do Trianon, a następnie do Rambouillet. Tam podpisał 1 sierpnia nominacyę Ludwika Filipa na sztathaltera, czyli namiestnika. Ludwik Filip znalazł się w położeniu dwuznacznem: nie wiedział czy zerwać stanowczo z kuzynem, czy grać dalej komedyę. Wybrał tedy drogę pośrednią, ażeby dojść do celu. Karol miał być skłoniony do zrzeczenia się tronu. Osobna deputacya przedstawiła mu położenie. Król długo nie mógł powziąć stanowczej decyzyi, nareszcie zdecydował się złożyć koronę na korzyść wnuka swego Henryka V. W liście do kuzyna pisał o tej decyzyi i żądał od niego ogłoszenia wstąpienia na tron prawowitego księcia.

Guziot.
Guziot.

Ks. Orleański cofnąć się już nie mógł. Karol musiał się usunąć. Na pogłoskę, że król tajemnie działa na szkodę narodu, zgromadziły się tłumy ludu na polach Elyzejskich i ruszyły do Rambouillet. Tu odegrała się nowa komedya: wytłómaczono mu, że naród nie da się więcej powstrzymywać, że należy obawiać się krwawych starć, tem bardziej, że tłumy zgromadzone wynoszą około 60,000 ludzi. Karol zdecydował się z kraju wyjechać, wojsko, którego liczono około 10 000, rozpuścić, a zostawić tylko straż przyboczną, mającą go ochronić w podróży do Cherbourga. 

Dnia 3-go sierpnia nastąpiło otwarcie izb w pałacu Bourbonów. Zagajenie było nader bezbarwnem; wspomniano o zrzeczeniu się króla lecz zamilczano o tem, że się to stało na korzyść Henryka V-go. Dnia 4-go t. m. obrano na prezydenta Kaz. Périera. Charakteryzowało to sytuacyę. Liberalizm i kapitał zjednoczyły się. Dowodziło to, że inne siły rewolucyjne wkrótce stoczą walkę ze stronnictwem u steru będącem. Nie idea wolności była tutaj łącznikiem, lecz liberalizm, powołujący do steru klasy posiadające. Tak więc w łonie rewolucyi lipcowej były zarodki innej.

Dnia 7-go sierpnia przyszło w izbie do kroku stanowczego. Legitymiści utrzymywali, że jedynym prawomocnym władcą jest wnuk Karola X, liberalni zaś byli tego zdania, że krew narodu przelana zmywa wszelką przysięgę. Jednocześnie zaprojektowano zmiany w konstytucyi. Najważniejsze dotyczyły nietykalności cenzury i zmiany paragrafu 14, w tym sensie, ażeby król sam żadnych praw nie stanowił. We wstępie projektu oświadczono, że tron jest wolny, a ks. Orleański uważany jest, jako następca. Po dokonaniu głosowania, posłowie udali się do Palais Royal, gdzie zakomunikował Lafitte o tem Filipowi. Po kilku zwrotach krasomówczych, Ludwik Filip oświadczył, że z “woli narodu” gotów jest przyjąć koronę.

Dnia 9-go sierpnia odbyło się Uroczyste wstąpienie na tron; Ludwik Filip zaprzysiągł zmienioną konstytucyę. Ówczesne położenie rzeczy maluje dowcipnie karykatura, wyobrażająca króla mieszczańskiego pędzącego w obłokach; krwawe lipcowe słońce zachodzi, a król wpatrzony jest w znak raka. Przyszłość mgłami zakryta.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new