Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
Słowo wstępne
Księga pierwsza (1776-1820)
Od walki o niepodległość Stanów Ameryki Północnej do Cesarstwa Napoleona
Od Jeny do Moskwy
Upadek Napoleona
Odpierwszego paryskiego pokoju do kongresu w Opawie
Opinie i prądy społeczne
Główne rysy w dziedzinie filozoficznej i religijnej
Ruch w dziedzinie naukowej
Literatura od roku 1820
Klasycyzm i początek romantyzmu w sztukach pięknych
Muzyka
Teatr. Sztuka dramatyczna
Wynalazki w dziedzinie techniki i ich znaczenie
Dziennikarstwo. Poczta
Księga druga (1820-1830)
Nowe kongresy. Państwa romańskie
Narody wschodnie
Państwa germańskie
Stosunki francuskie do rewolucyi lipcowej
Opinie i kierunki
Główne prądy w dziedzinie filozofii i religii
Nauki
Literatura do rewolucyi lipcowej
Sztuka (sztuki piękne, muzyka, teatr)
Budownictwo machin. Wynalazki. Robotnicy w Anglii
Księga trzecia (1830-1848)
Najbliższe następstwa rewolucyi lipcowej. Niemcy i Austrya do roku 1840
Anglia od 1830-1840. Wschód w tym samym okresie
Szwajcarya. Państwo romańskie (1830-1840)
Państwa niemieckie. Wschód do r. 1848
Państwa południowo-romańskie i Francja do rewolucji lutowej
Opinia i prądy u głównych narodów, miedzy dwiema rewolucjami
Nauka
Literatura do r. 1848
Sztuki
Postęp techniczny. Kwestya robotnicza
Księga czwarta (1848-1864)
Od rewolucyi lipcowej do zamachu stanu we Francyi
Do początku wojny włoskiej (1852-1859)
Od wojny włoskiej do odnowienia, kwestyi szlezwicko-holsztyńskiej
Prądy panujące od 1848-1864
Literatura
Materyalizm i pesymizm. Stosunki religijne
Nauka w połowie wieku
Sztuka
Technika. Wystawy. Stosunki robotnicze
Księga piąta (1864-1890)
Wybitne zdarzenia w ruchu politycznym
Ruch religijny. Filozofia i prądy ogólne. Nauki
Prądy współczesne w literaturze i sztuce
Rzut oka na literaturę i sztukę pomniejszych narodowości słowiańskich
Nędza materyalna i duchowa. Przeciwdziałanie. Zakoń­czenie

Nauka w połowie wieku


Nauki

Darwinizm Chemia. Dalszy rozwój teoryi atomistycznej. Dalszy rozwój teoryi o komórce. Analiza widma słonecznego. Historya ziemi Budowy nawodne. Metoda indukcyjna, zastosowana do dziejów cywilizacyi: Buckle, Draper. Językoznawstwo. Dzieje polityczne. Nauki ekonomiczne. Materyalizm w ekonomii politycznej i jego wpływ rozkładowy. Niemiecka szkoła mancbesterska. Socyalizm.

Okres niniejszy był dla nauk przyrodniczych najwyższym punktem rozwoju, gdyż w tym okresie właśnie powstała „teorya wyboru ” Darwina i „analiza widma słonecznego.” Widzieliśmy początki tworzenia się pierwszej teoryi. Rozmaite stopnie powstawania teoryi rozwoju u Darwina, jako też i u tych, którzy ją przyjęli, wykazać się nie dadzą. Kilka więc poniższych uwag dotyczę tylko najgłówniejszych punktów, które zostały wyłożone przez samego Darwina w jego dziele: O powstawaniu gatunków i doborze naturalnym (Londyn 1859). 

Wszystkie organizmy żyjące, stworzone, według twierdzenia Darwina, siłą twórczą boską, powstały z bardzo nielicznych form; stałych gatunków, jednakich od początku, jak to utrzymywał Cuvier, niema. Główną przyczyną tworzenia się odmian jest naturalny dobór w walce pobyt, o życie (struggle for life). Siła rozrodcza organizmów nie znajduje się w żadnym stosunku z możnością doprowadzenia do rozwoju wszystkich zarodków, czyli innemi słowy: pożywienie nie wystarcza dla wszystkich. W skutek tego niektóre zarodki giną, marnieją, inne zdołają sobie warunki życia wywalczyć. Zwycięzko mogą wyjść tylko te organizmy, które są obdarzone wyjątkowo dogodnemi właściwościami. Nie mogą one w praw dzie wyzwolić się z pod wpływu pożywienia, mieszkania, klimatu i t. p., posiadają jednak w różnej mierze zdolności przeobrażania się, przygotowując się do warunków istniejących. Przemiany te nie są jednak zawsze takie same; niekiedy nie odpowiadają one organizmowi i zacierają się, lub też stają się do dalszego życia tak dogodnemi, że dają pewnym osobnikom przewagę nad innymi; umożebnia im to łatwiejsze zwycięstwo w walce o byt, daje możność nie tylko utrzymania się przy życiu, lecz i wychowania potomstwa. Naturalnie, osobnik taki posiada właściwości jemu tylko przynależne, co wytwarza odmianę, z której, skutkiem powtarzających się procesów, powstają nowe rodzaje. Ważną rolę w tem wszystkiem odgrywa niezaprzeczona siła dziedziczności. Właściwości zdobyte bądź przyrodzone jednego osobnika, przenosząc się na potomków, mogą pozostać takiemi, jakiem i powstały, potęgować się, a przez to wytwarzać pewną stałość rodzaju. 

Portret
Portret

Ta możność przemiany nie jest określona żadnemi granicami; mógł przeto Darwin śmiało utrzymywać, że wszystkie żyjące istoty z kilku pierwotnych form powstały, z pośród których najlepsze osobniki, w długim przeciągu czasu, przekształcając się na formy coraz bardziej doskonałe, wytworzyły nareszcie obecne bogactwo organizmów.

Tę zasadniczą i przewodnią myśl poparł Darwin nieskończoną mnogością dowodów, zdobytych doświadczeniem i obserwacyą. Było to zjawisko bardzo niezwykłe, że w chwili właśnie, kiedy nauki przyrodnicze rozdrabniały się na małe gałęzie badane skrupulatnie, wielki uczony usiłował oprzeć całość treści tych nauk na zasadach filozoficznych i rozszczepionym usiłowaniom wspólny cel wskazał. Darwin dzieło swoje opracowywał dziesiątki lat, jak tego ważność traktowanego przedmiotu wymagała, długo sprawdzał doświadczenia i robił własne, ściągające się zawsze do jednego celu. W bardzo jasnym wykładzie rozwinął on swoją teoryę i wychodząc z punktu pojedynczych obserwacyi, formował określenie praw ogólnych z wielką powściągliwością i ostrożnością, gdyż sam, jako jeden z najsumienniejszych badaczy, jacy istnieli, wiedział dobrze o niebezpieczeństwie apodyktycznych twierdzeń, zdając sobie jasno sprawę z tego, że wiele kwestyi będzie można rozwiązać stanowczo, zanim hypoteza doboru będzie mogła być uznaną, jako prawo.

Ze poglądy Darwina wywołały wiele usprawiedliwionych i nieusprawiedliwionych zarzutów wypłynęło to nie z tego, że one usuwały stale stare przesądy i naukow e powagi, lecz że w następstwach nieprzerwanego rozwoju wszystkich organizmów dopatrywano zamachu na stanowisko człowieka i religii w ogóle. Walka rozpoczęła się wkrótce z powodu pism Ernesta Haeckla (ur. 1834), który w wykładach swoich i pismach posunął „ darwinizm ” daleko poza granice nakreślone mu przez samego Darwina. W Anglii Alfred Russel Wallace (ur. 1823) własnemi studyami doszedł do tych samych wyników, a Tomasz Henryk Iluxley (ur. 1828) pracami naukowemi wielkiej ważności przyczynił się do zwycięstwa teoryi darwinistycznych. Próbie wyznaczenia człowiekowi stanowiska w teoryi rozwoju istot organicznych i o powstaniu pierwszych organizmów, poświęcimy nieco miejsca w końcu tej księgi.

Wspomnimy tu o jednym zarzucie, podniesionym przez filozofię, nie tyle w celu zbijania teoryi, ile w celu jej zaokrąglenia. Jeżeli dziś jeszcze obok form najwyżej wykształconych znajdują się najniższe, które wcześniej już w walce o byt zwyciężyły i jeszcze zwyciężają, jak sobie wytłumaczyć, że jedne w tych samych warunkach pozostały na niższym stopniu, przekształcając się w walce o byt a inne nie? Przystosowanie się do zmieniających się stosunków, przekształcanie się form nie zawsze się da objaśnić; zewnętrzne okoliczności nie mogą wpłynąć na wewnętrzną potrzebę zmiany formy—jeżeli taka istnieje— a więc musi chyba ta potrzeba w każdym osobniku być różnorodną. Noegeli, znakomity botanik, chociaż zwolennik teoryi tlescendencyjnej (Descendenz-Theorie) zwrócił uwagę na to, że przy jednakowych warunkach tworzą się często rozmaite odmiany, a jednakie przy rozmaitych warunkach. W takim razie byłoby niemożebnem, ażeby jedynie warunki wywoływały przemianę; musi chyba w każdej istocie spoczywać rozmaita siła przekształcania się, która zmusza jedne do przekształcania się, inne—nie. Darwin sam uznał później wewnętrzne prawa rozwoju, co dowodziło, że był człowiekiem dążącym do prawdy; inaczej postępowali sobie pospolici materyaliści, którzy teoryi uczonego angielskiego nadużywali dla swoich celów. Wyraz ,,rozwój” zdawał się być jakby umyślnie do tego stworzonym, ażeby mógł wszelkie wątpliwości rozwiązać! Działać miały nie jakieś siły twórcze, lecz okoliczności zewnętrzne; przystosowanie się objaśnia istnienie całego szeregu istot pośrednich, a gdzie brakuje ogniwa łączącego, jak między człowiekiem a małpą, wiemy, że albo takie ogniwo znajdzie się jeszcze, albo zaginęło. Niema żadnej zagadki, wszystko jest mechanizmem. Taka mało krytyczna stanowczość darwinizmu zjednała mu wielu przeciwników i odwróciła od niego wielu ludzi poważnych, filozofów i przyrodników. Z taką powagą, jak gdyby odkryto plan budowy wszechświata, zamknięty dotychczas przed oczyma ducha ludzkiego wykładano jako prawdy niezbite to, co było tylko dla pewnej grupy zjawisk prawdopodobieństwem. Nie myślano wcale o tem, że takie wysłowienia, jak walka o byt, przystosowanie się, dziedziczność mogły być wprawdzie prawami, lecz prawa wcale jeszcze nie wyświetlają.

Jeżeli pewne zjawiska w tych samych okolicznościach, w tern samem następstwie powtarzają się, to spostrzeżenia takie można uważać, jako prawo; ale w skutek tego ani zjawiska same, ani ich następstwa nie są jeszcze, co do swej istoty, wyjaśnione. Gdyby nawet teorya Darwinizmu była prawdziwą, gdyby można było istniejący wszechświat aż do człowieka odtworzyć z eteru, zagadka siły twórczej wcale przez to nie zostałaby rozwiązaną; nie zostałaby wcale wykrytą tajemnica, że pośród niezliczonych cząstek świato-twórczej materyi, niektóre z nich tylko noszą w sobie zarodki życia; równie nieznaną byłaby tajemnica, w jaki sposób w niektórych organizmach rozwija się myśl i uczucie, w innych zaś—nie, chociaż złożone są z tej samej nieświadomej materyi, z której utworzył się wszechświat.

Zanim przystąpimy do skreślenia zarysu innego wypadku — analizy widma, — mającego wszechświatowe znaczenie, powiemy kilka słów o dalszym rozwoju niektórych gałęzi wiedzy.

Dociekania metafizyczne, jak ie się spostrzegać dają w chemii, w poglądach na teoryę atomistyczną, jako też sprzeczności, leżące w pojęciu atomów, przyczyniły się do tego, że całą sprawę czas jakiś pozostawiono w spokoju. K. F r. Gerhardt (1816— 1856) znakomity chemik francuski, wykształcony w Niemczech, jeden ze współtwórców teoryi typów, w połowie naszego wieku wątpił, czy się układanie atomów w molekułach da uzasadnić, potakiwał jednak temu na podstawie własnych i innych poszukiwań. Teorya atomistyczna nie usunęła się wcale z porządku dziennego w nauce, tylko kierunek badań zwrócił się w inną stronę — ku łączeniu się atomów.

Rozważając warunki, w jakich pierwiastki łączą się ze sobą, przychodzi się mimowoli do poznania pewnych praw; tak więc niektóre pierwiastki tylko takie związki ze sobą tworzą, które w swoich molekułach zawsze jeden atom tych pierwiastków zawierają sól kuchenna składa się z jednego atomu sodu i jednego atomu chloru. Inne pierwiastki inaczej się ustosunkowują: w wodzie jeden atom tlenu łączy się z dwoma atomami wodoru; jeden atom azotu łączy się z trzema atomami wodoru, węgiel łączy się z wodorem w stosunku 1:4. Z tego wynika, że atomy pierwiastków", co do zdolności łączenia się z innymi rozmaicie są uposażone. Zdolność tę zowią siłą (Valenz, Vermogen). Fr. Aug. Kekule (ur. 1829), uczeń Liebiga, łączył z tom teoryę wiązania atomów, za pomocą czego usiłował dowieść, jakie atomy, złączone molekuły bezpośrednio wiążą, jakie za pośrednictwem innych atomów spajają się ze sobą. Chociaż teorya siły i wiązania atomów wywołała liczne spory naukowe, umożebniła jednak bliższe zbadanie kwestyi grupowania się atomów w molekułach. Ze poszukiwania na tern polu nie były bezcelowym błąkaniem się, mogą tego dowieść rezultaty. Ażeby związki złożone zbadać, staramy się takowy na proste rozłożyć, i odwrotnie —z prostych, których budowę znamy, wnioskujemy o złożonych (synteza). W ten sposób stało się możebnem, ciała, które dotychczas występowały tylko w świecie roślinnym lub zwierzęcym otrzymywać sztucznie w laboratoryum ; taką drogą otrzymano najprzód alizarynę, potem indigo.

Portret
Portret

Pomijamy następnie te pracy, za pomocą których zdołano oznaczyć w przybliżeniu wagę atomu i wszystko, co dla budowy teoryi atomistycznej zrobiono. W każdym razie chemia i fizyka zyskały na tem bardzo: gdyby nawet hipoteza ta okazała się z czasem zupełnie zbyteczną, wpływ jej doniosły zaprzeczyć się nie da, gdyż ona duchowi wynalazczemu wskazała nowe drogi i umożebnila zrozumienie wielu zjawisk, które za pomocą innych przypuszczeń nie mogłyby być wyjaśnionemi. Teorya ta zarówno, jak i darwinizm przyczyniła się do tego, że myśl filozoficzna w badaniu natury zajęła swoje miejsce, przez co i sarna dążność do wiedzy zyskała na pogłębieniu.

Wszyscy znakomitsi chemicy i fizycy, o których już mówiliśmy, o ile jeszcze w tym okresie żyli, robili niezliczoną ilość doświadczeń i spostrzeżeń w różnych gałęziach i, jakkolwiek pośród młodego pokolenia panowało pewne lekceważenie dla filozofii, krok naprzód był widoczny. Przekonywano się coraz bardziej, że badanie zjawisk i ich istoty nie może być prowadzone odrębnie; powinowactwo sił, głoszone przez prawo Mayera, zyskiwało coraz wiąksze poparcie; zjawiska identyczne w rozmaitych dziedzinach nastręczały się same do porównań i badań. Zdobycze na polu fizykalnych badań oświetliły nagle dziedzinę chemii i fizyologii. Wspomnieliśmy już, że du Bois-Reymond poświęcił się w r. 1841 badaniom zjawisk elektryczności w ciele zwierzęcem. Od r. 1848—1860 wydał on rezultaty swojej działalności p. t. Poszukiwania elektryczności zwierzęcej, które były nader ważne w ogóle dla fizyologii i patologii. Wykazał on, że każdy muskuł jest pewnego rodzaju elektro-motorem i odkrył prawa prądów muskularnych; dowiódł istnienia prądów nerwowych, czynnych według tych samych praw i że oba tylko w żywym organizmie działają; w czasie ściągania, siła elektryczna muskułów zmniejsza się; naturalne albo sztuczne cięcie w kierunku długości muskułów zachowuje się dodatnio względem cięcia poprzecznego, a środkowe części tego ostatniego są ujemne. Dowodzi on także, że działalność nerwów wiąże się z pewnego rodzaju elektro-chemicznym ruchem materyi; nie należy jednak nerwów uważać za jakieś druty telegraficzne, gdyż przeniesienie wzruszenia do nerwu jest czynnością stosunkowo powolną. Helmholtz oznaczył pierwszy szybkość, z jaką dochodzi do nerwu wzruszenie: wynosi ona u ludzi 61 metrów na sekundę, — jest zatem o 10 milionów razy powolniejszą od światła. 

Helmholtz ugruntował swoją sławę traktatem O zachowaniu siły. Praca Mayera była mu zupełnie nieznaną, a wnioski jego, opierające się nie tylko na zjawiskach ciepła, lecz i na innych fizykalnych spostrzeżeniach, godziły się zupełnie z wnioskami poprzedniemi, na które nikt uwagi nie zwrócił. Helmholtz położył również wielkie zasługi pismami swemi z dziedziny optyki— mianowicie o oku i wzroku, a dzieło jego —Nauka o tonach , dało podstawy do fizyologicznego traktowania akustyki.

Teorya powstawania komórek Schwann’a i Schleidena chwiać się poczęła. Coraz mniej zwracano uwagę na błonę, wielu fizjologów i botaników oświadczyło, że sarcode ’a i protapla z masą ciałami Mentycznemi. Ale dopiero Max Schultze, znakomity anatom i zoolog (1825 - 1874) zebrał wszystkie dowody dla zanalizowania i skrytykowania hipotezy. Z jasnością, cechującą wszystkie pisma Schulze ’ego, oparty na bogatym materyale, dowiódł, że ścianki komórkowe (membrana) wcale nie stanowią pojęcia komórki. Komórka jest bryłką protoplazmy z rdzeniem wewnątrz; sacorde ’a jest również niezem innem, jak protoplazmą, jako taka może się poruszać, odżywiać i odradzać. U wyższych organizmów roślinnych i zwierzęcych dopiero w skutek skupiania nabiera nowych właściwości, skutkiem czego powstało przekonanie, że błona jest niezbędnie dla komórki potrzebną.

Teorya Schultza przyjęta została rychło przez botaników, zoologów i fizyologów, nawet przez Haeckla; nie bez wpływu na jej popularność był także darwinizm, któremu wspólność protoplazmy dla zwierząt i roślin, jako punkt wychodni rozwoju, była bardzo na rękę. Skorzystano więc z tego rychło. Jakkolwiek teorya komórki nie zawsze była zadawalniająco wyłożoną, okazało się tutaj, jak w wielu innych wypadkach, że nawet błędna droga nie zawsze dla prawdy straconą bywa.

Obok teoryi Darwina żaden wynalazek nie wywołał tyle podziwienia, co analiza widma. Wspomnieliśmy już o tern, że tak zwane „linie Fraunhofera” w najwyższym stopniu budziły ciekawość, a Herschel był przeświadczony, że rozmaitość widma służyć może do odkrycia śladów pewnych ciał. Celu tego dopięli dwaj badacze niemieccy; Gust. Rob. Kirchhoff (ur. 1834) i Robert Wilh. Bunsen (ur. 1811).

Kirchhoffi Bunsen wspólnie przeświadczyli się, że zabarwianie światła, pochodzącego z gorzenia jakiejś palnej substancyi, zależne jest od charakteru tej substancyi. Do tego spostrzeżenia Kirchhoff dołączył inne. Dawno już było wiadomem, że ciało pewne nie może zmienić swojej temperatury, jeżeli w jego otoczeniu temperatura pozostaje bez zmiany. Z tego wywnioskował on, że palące się ciało w tych samych stosunkach tyle tylko światła pewnej barwy wypromieniowuje, o ile samo jej zabsorbowało. 

Wiadomem było, że pozornie bezbarwny promień słoneczny, jeżeli się go w pewien sposób przez pryzmat przepuszcza, rozkłada się na szereg barw — czerwoną, pomarańczową, żółtą, zieloną, błękitną, fioletową. Szereg ten barw nazywa się widmem słonecznem. Jeżeli widmo to badamy za pomocą osobnego aparatu, spektroskopu, widzimy szereg linii ciemnych. Przyrząd jest jednak w ten sposób zbudowany, że można jednocześnie badać widma innych świateł lub palących się ciał. Jeżeli np. do matowego płomienia tak zwanego rożka gazowego Bunsena dodamy soli kuchennej, płomień stanie się mocno żółty, a widmo przedstawia się wtedy w tubie aparatu, jako jedna lub dwie wązkie żółte linie; jeżeli do płomienia dodamy strontium, widmo będzie wskazywać błękitne i pomarańczowe linie. Tak więc przy spalaniu rozmaitych ciał, będziemy otrzymywać rozmaite widma, ale stale; z tego wynika, że za pośrednictwem aparatu spektralnego można odkryć w płomieniu obecność rozmaitych ciał. Im wyższy stopień ciepła płynnego lub też stałego ciała, tem wyraźniejsze będzie widmo. 

Gust. Kobert Kirchhoff.
Gust. Kobert Kirchhoff.

Wniosek, jaki się z analizy płomienia słonecznego da wyprowadzić, jest prosty: słońce jest do białości rozpalonem ciałem. Czemże są jednak ciemne linie? Kiedy przed spektroskopem, przez który przechodzi płomień słoneczny lub innego rozpalonego ciała, postawimy takie ciało rozpalone do białości, dostrzeżemy widmo zupełne. Jeżeli zaś między niem a szkłem aparatu umieścimy płomień soli kuchennej, nie posiadający tak wysokiej temperatury, wtedy wychodzące z niego promienie przejść będą musiały przez płomień, a wówczas w widmie dojrzymy ciemną linię na tem samem miejscu, gdzie powinna była być żółta linia sodu, gdyby był tylko płomień sodu. Tak samo pokazują się dwie ciemne linie, gdzie powinny byłyby pokazać się pomarańczowe i błękitne, gdybyśmy palili tylko strontium. Takie zabarwianie, przerywane ciemnemi liniami nazywa się widmem cbłonącem (Absorptions-Spectrum). Płomień np. soli kuchennej przepuszcza wszystkie promienie, pochodzące z ciała rozpalonego do białości, z wyjątkiem własnego. Jeżeli w nioski z badania tego zjawiska odniesiemy do słońca i światła słonecznego, to się pokaże, że jądro słoneczne jest ciałem do białości rozpalonem, otoczonem powłoką pary, posiadającą niższą temperaturę od niego. Promienie więc, pochodzące od niego muszą przechodzić przez powłokę, która pochłania wszystkie linie ciał, znajdujących się w formie pary, skutkiem czego muszą w widmie słonecznem wystąpić linie ciemne. Kirchhoff znalazł do 2,000 takich linii, co odpowiada ilości ciał znanych na ziemi; można tedy śmiało przyjść do wniosku, że w odor, żelazo, sód, wapń, nikiel i in. znajdują się także na słońcu i znajdują się w formie gazowej w powłoce otaczającej słońce.

Wspólnie z Bunsenem, Kirchhoff zużytkował analizę widmową, jak o metodę w poszukiwaniach chemicznych, która się wkrótce okazała nader słuszną, gdyż za pomocą niej do r. 1863 odkryto cztery nowe ciała. Dla innych gałęzi nauk przyrodniczych odkrycie to było ważne, szczególnie dla astronomii. Co dotychczas wydawało się niemożebnem do poznania, stało się poznawalnem. Teraz dopiero można było pomyśleć o rozwiązaniu pytania, dotyczącego budowy fizykalnej ciał niebieskich. Wiele zjawisk dotychczas niewyjaśnionych, można było prawdopodobnie wyjaśnić. Przekonano się, że przy zupełnem zaćmieniu słońca występujące językowate płomyki (Protuberenzen) są potokami palącego się wodoru. Zmieniły się również poglądy na powłokę (fotosferę, chromosferę); składa się ona według mniemania Normanna Lockyer ’a (ur. 1830) astronom a angielskiego, z płonącego wodoru. Hypoteza o plamach na słońcu stała się także prawdopodobniejszą; Kirchhoff uważał je za obłoki, pływające w rozpalonej atmosferze słonecznej. Sprzeczności, jakie w tej hipotezie znajdowano, doprowadziły Joh . Zollner ’a (1834—1882) do nowej hypotezy: według niego plamy słoneczne miały być powierzchniami słońca, które się już ochłodziły. Później jeszcze, włoski astronom Angelo Secchi (1818— 1878) usiłował przekonać, że plamy są po prostu parą. Tak samo, jak słońce, inne ciała wszechświata badane były za pomocą spektroskopu mianowicie: planety, gwiazdy stałe i komety. Że poszukiwania takie nie są jeszcze zakończone, jest rzeczą zrozumiałą, jak i to. że każdego wyniku poszukiwań nie należy uważać, jako niezbitą prawdę.

Portret
Portret

w każdym razie myśl sama, że za pomocą analizy spektralnej przestrzeń badana o miliony mil się rozszerza, że duch ludzki sięgać może w najodleglejsze zabytki siły twórczej, była [nader zachęcającą do badań. Nauka wszędzie pozyskała trwalsze podwaliny i zwróciła się do najrozmaitszych badań; skutkiem tego powstaje zupełnie nowa dziedzina wiedzy astronomia chemiczna. W jak rozmaity sposób stosowaną była, od r. 1862 począwszy, analiza spektralna, nie możemy się nad tem zastanawiać; dość będzie przypomnieć tylko, że w medycynie stosowano ją, do badania krwi i, trucizn i t. p. 

Studya odnośne do odcyfrowania pradziejów ziemi robiły także postępy. Na początku okresu, pomimo licznych wykopalisk, panowała jeszcze wielka nieufność. Akademia francuska zachowywała się w wysokim stopniu niedowierzająco wobec Boucher ’a i tylko niektórzy z geologów angielskich udali się w dolinę Somy dla zbadania gruntu i wykopalisk, szczególnie wielu siekierek kamiennych, i przyszli do przeświadczenia, że nie jest to żadna zabawka natury, lecz dzieło rąk ludzkich. Lyell z własnego popędu począł robić poszukiwania około Abbeville i Amiens — i z Saula stał się Pawłem. Na posiedzeniu przyrodników angielskich w Aberdeen uznał się za zwolennika istnienia człowieka pierwotnego. Przykład jego oddziaływał na Francyę i dopiero kwestya stanęła na porządku dziennym. Zwrócona na przedmiot uwaga wywołała powszechne zainteresowanie się wykopaliskami; w rozmaitych miejscach i krajach natrafiono na szczątki człowieka. Ciekawym był spór uczony z powodu wykopanych w Neanderthal czaszek, według których profesor Schaffhausen zrobił rycinę. Boucher znalazł w okolicy Moulin-Quignon w pokładzie dyluwialnym obok siekierki kamiennej szczękę człowieka.

Odtworzona głowa człowieka z wykopalisk w Neanderthal.
Odtworzona głowa człowieka z wykopalisk w Neanderthal.

Zdobycze naukowe z tej dziedziny były zebrane przez Huxley’a Lyella („Wiek rodzaju ludzkiego”) jeszcze w 1864, i chociaż wiele mysi. tam wypowiedzianych uległo zasadniczej zmianie, pozostała jednak niewzruszenie: idea, ze ludzkość ma już za sobą długie dzieje, które dotychczas me były jeszcze zbadane, lecz przez darwinizm nabrały charakteru bardzo prawdopodobnej hipotezy.
Na ten okres przypada także odkrycie budowań nawodnych — 1853 na 1854 woda w Zurychskiem jeziorze spadła L d zwyczajnie; mieszkańcy nadbrzeżni skorzystali z tego, ażeby zyskać nieco ziemi. Przy umocnieniu jednak brzegów natrafiono na pale a w szlamie wodnym znaleziono rogi jelenie i różne naczynia Miejscowość położona była między Dollikon a Obermeilen. Nauczyciel z Obermeilen zgromadził te wykopaliska i odesłał do Zurychu gdzie Ferd Keller od razu poświęcił tej sprawie wielką baczność. Zamiłowanie do poszukiwań szerzyło sie wszędzie na górna Bawarye i jeziora austryackie. W ten sposób wiedza zdobyła nową gałąź, która do pewnego stopnia można było nazwać dziewiczą. Wykopaliska w tak zwanych kulturalnych pokładach budowli nawodnych były wszędzie mniej więcej bardzo bogate i umożebniały naszkicowanie stopnia cywilizacyi, na jakim się mieszkańcy znajdowali. Wszystko, czego, wymagało życie w najprościejszych warunkach, było już znane. Oręż narzędzia wyłącznie wyrabiano z kamienia, bronzowe naczynia w nae. małej ilości, narzędzia zaś rybackie i naczynia gliniane znajdowały się w najrozmaitszej formie, wszystko ręcznej roboty, ozdobione licznemi rysunkami, nie brakło także resztek sieci i tkanin.

Pokład kulturalny okazał się bardzo zasobny w rozmaite produkty świata roślinnego: znajdowano różne gatunki zbóż i jarzyn najwięcej owoców - jabłek i gruszek w stanie suszonym. Według tych poszukiwań me ulega prawie wątpliwości, że wiele bardzo roślin jadalnych. pożytecznych ze strefy śródziemnego morza znano tutaj Jeszcze bogatszym, były pozostałości świata zwierzęcego: znajdowano tu kość, żubra i innych zwierząt, które już od dawna w strefie europejskiej wyginęły. W ogóle naliczono 66 rodzajów zwierząt kręgowych.

Ponieważ w niektórych budowlach nawodnych znajdowano tylko pięć i narzędzia z kamienia, niekiedy z brązu także, w innych zaś tylko oręż i narzędzia z brązu a z rzadka żelazne, w innych znowu wyłącznie z żelaza, epoki więc owe „przedhistoryczne” podzielono na kamienną, bronzow, żelazna. Przypuszczenia co do jawności budować nawodnych, nader chwiejne; w ogóle jakiś stały czas trwania nie może być jednak dla wszystkich oznaczony. Najstarsze w Szwajcaryi i innych krajach alpejskich dadzą, się odnieść może na kilka wieków przed erą naszą. Mniej jeszcze pewności mamy co do ludzi zamieszkujących te budowle; w niektórych miejscowościach zdaje się, że to byli Celtowie—pewności jednak niema żadnej.

Obok budowań nawodnych zwróciły także uwagę archeologów tak zwane mieszkania pieczarowe, odnalezione w Meklemburgii, Szlezwiku, Finlandyi, jako też cmentarz w Hallstatt (Salzkammergut), gdzie w okresie między rokiem 1847 a 1864 odkryto 993 grobowce i zebrano sześć tysięcy przedmiotów. W szystkie te odkrycia pozwoliły zapuścić wzrok w te czasy, dla zbadania których brakło zupełnie źródeł, i dostarczyły materyału do pracy, na długo jeszcze nie wyczerpanej, koło rozwoju ważnej gałęzi wiedzy ludzkiej— Antropologii. We Francyi i Niemczech powstały towarzystwa antropologiczne (1859 w Paryżu, 1863 w Londynie), potem organizowały się w innych krajach, a wszędzie tę gałąź wiedzy traktowano nader poważnie. W Azyi nawet otwarto archiwa ziemne; Francuzom i Anglikom przypadła w udziale zasługa uratowania resztek starej Niniwy, a z powodu wykopalisk tam odszukanych, w historyi sztuki odnaleziono nowe ogniwo łączne.

Do najczynniejszych zwolenników przedhistorycznych i antropologicznych poszukiwań w Niemczech należał znakomity założyciel Patologii cellularnej (1858), wspomniany już nawiasowo Vircho w, który bystry umysł swój wypróbował na niejednej poważnej gałęzi wiedzy.

Rozpatrując działalność, jaka w rozmaitych gałęziach wiedzy przyrodoznawczej w tym okresie w Niemczech rozwiniętą została i rezultaty zdobyte, łatwo zrozumieć, że zapał powszechny ogarnął nawet najchłodniejsze natury. Wszystko, co dotychczas odkryto, nie może iść z niczem w porów nanie pod względom znaczenia i świetności. Na tem też usiłował oprzeć się teoretyczny i obyczajowy materyalizm; było to właśnie to, co zapewniło zwycięstwo metodzie „indukcji”, która, wychodząc z doświadczenia, dążyła do tworzenia zasad.

Głośno ze wszystkich stron dało się słyszeć żądanie, że każda gałąź wiedzy musi być, jako nauka przyrodnicza traktowaną, musi oprzeć się na tych samych prawach, które czynne są w naturze. Darwinizm i materyalizm nie pozostały bez wpływu i wystąpiły po raz pierwszy w Anglii, w Historyi cywilizacyi. Henryk Buckie (1822— 1862) w dziele swojem — Historya cywilizacyi w Anglii (2 t. t. 1857 1861, nieskończone) stworzył niejako wzór metody. Zbudowane na podstawie niesłychanie bogatego materyału, z wielką żywością pisane, dzieło to było przez czas pewien zanadto podziwiane i zanadto napastowane.

Rudolf Virchow.
Rudolf Virchow.

Nie ulega wątpliwości, że jest to praca znakomita i przez długi czas jeszcze wartości swojej nie straci; usiłowanie samo przedstawienia dziejów umysłowych narodu, o ile one w rozmaitych dziedzinach się objawiają, jako niezbędnej konieczności, jako rozwoju przyrodzonego, odtworzenie całości z atomów,—było przedsięwzięciem nader śmiałem. Pomimo jednak należnej czci i podziwu dla przedwcześnie zgasłego autora, zaprzeczyć się nie da, że metoda jego w sądach i pojęciu dziejów jest jednostronną. Nawet ogólny punkt wyjścia Buckle’a nie jest zupełnie usprawiedliwiony. Rozwojem nazywa on tylko postęp intelektualny, wobec którego siła etyczna jest niczem. A jednak dzieje nas uczą, że siła ta często bardzo w rozwoju badania była potężną, że ideały moralne są zawsze wielkie. W tej dziedzinie widać także postęp, który bardzo stanowczo na ogólne stosunki oddziaływać musi. Postęp moralny może być od umysłowego odłączony, nie może być jednak odłączony od jednostki i narodu. Dla tego też właśnie punkt wychodni Backle’a jest jednostronny i pod pewnym względem materyalistyczny.

Buckie i Darwin wpłynęli na Will. Hartpole Leckyego (ur. 1838), którego najnowsze dzieła Wpływ racyonalizmu w Europie (1865) i Historya oświaty od Augusta do Karola W. (1869) ukazały się dopiero niedawno. Z tego samego punktu wychodząc, pisał John Will. Draper (ur. 1811), który w Dziejach umysłowego rozwoju Europy (1864) wszędzie kładł zbyt wielką wagę na stronę umysłową tylko i skutkiem tego obraz wyszedł nieco krzywo.

Wprost przeciwnie prawie patrzył na dzieje umysłowego rozwoju Niemiec v. M. Carriere w pracy swojej Sztuka w związku z rozwojem umysłowym i ideały ludzkości , której pierwszy tom ukazał się w 1862 (5 t. 1873). Autor powziął zamiar, jak i Buckie, napisania powszechnych dziejów rozwoju umysłowego z punktu filozoficznego. Na rozwój umysłowy patrzył on nie tylko, jako na wynik konieczności, lecz także i wolności; najmniej dostrzegał w dziejach ludzkości działania mechanizmu. Skutkiem takiego zapatrywania, jednostka genialna znalazła swoje właściwe miejsce; ze współdziałania sił, działających w umyśle, powstaje porządek życia. Z tego punktu patrząc, moralność i religia zyskały większe znaczenie.

Językoznawstwo zrobiło w tym okresie olbrzymie postępy. Młodsze pokolenie pisarzy mogło już śmiało kroczyć, opierając się na pracach swoich poprzedników. Anglicy, Francuzi, Włosi, najbardziej zaś Niemcy, zajmowali się badaniem budowy języka, jego pokrewieństwa i dziejów. August Schleicher (ur. 1821—1868) w osobnem dziele zastanawiał się nad ważnością dla językoznawstwa teoryi descendencyjnej, a w innem usiłował dowieść, o ile ważną jest znajomość historyi przyrodzonej człowieka dla językoznawstwa (1863).

Stosownie do ogólnego nastroju okresu, poszukującego pramateryi i praorganizmu, usiłowano także wynaleźć wspólny wszystkim prajęzyk, bezsensowność czego dowiódł dowcipny i bystry umysł badacza Aug. Er. Pott ’a (ur. 1802). Na równi ze Schleicherem może stanąć Teodor Benfey (ur. 1809), H. Steinthal i Max Muller (ur. 1823). Ostatni pracował w Oxfordzie i położył ogromne zasługi zarówno w kwestyi poznania literatury sanskrytu, jako też porównawczej nauki religii. Steinthal (ur. 1823). poświęcił się badaniu psychologicznej strony języków. W czasopiśmie dla psychologii narodów, założonem przez Lazarusa, zamieścił szereg ważnych rozpraw dotyczących językoznawstwa. 

Portret
Portret

Rezultaty wszystkich tych prac, rok rocznie zwiększających się i umożebniających wyciągnięcie pewnych wniosków, dotyczących najdawniejszych dziejów ludzkości, nie dadzą się zamknąć w kilku słowach. Pomimo zaś tak obszernych zdobyczy, stoimy zaledwie u początku; napisanie jednak wyczerpujących dziejów przedhistorycznej ludzkości nie jest wcale rzeczą niemożliwą.

W głównych państwach europejskich rosła i potężniała literatura historyczna w najobszerniejszem słowa tego znaczeniu. Zamiłowanie do badania przeszłości szerzyło się coraz bardziej; liczba drukowanych źródeł, napisów, dzieł pomocniczych, rosła z dniem każdym, a podział pracy był do pewnego stopnia linią kierownicza dla badaczy. 

W Niemczech żyli jeszcze Leo, Dahlmann, Schlosser, Hanke. Z uczniów Rankego zdobyli niepospolity rozgłos W i l h. Giesebrecht (ur. 1814), którego główne dzieło Historya Cesarstwa niemieckiego, od r. 1855 wychodzić poczęło, jako też Gervinus. Jako historyk był on człowiekiem głęboko moralnym i silnych przekonań, bogaty w wiedzę i rozum, ale jednostronny i uparty w swoich poglądach, tak, że ogólne wrażenie z dzieł jego otrzymane, zadowalającem nie jest. Tam, gdzie chodzi o jakieś przekonania, traci potrzebny spokój i objektywizm, niezbędny historykom. To samo można powiedzieć o jego poglądach estetycznych.

Tak samo, jak Gerwinusa, rozpoczęła się w poprzednim okresie działalność naukowa Ludwika Haussera (ur. 1818, zm. 1867). Zarówno, jak Herder, należał on do zwolenników zjednoczenia Niemiec. Najważniejszem dziełem jego była Historya Niemiec od śmierci Fryderyka W. do założenia Związku niemieckiego.

Henryk Karol v. Sybel (ur. 1817), który już poprzednio zjednał był sobie sławę Historyą wojen krzyżowych, w tym okresie, wydał trzy pierwsze tomy znakomitego swego dzieła—Historyi rewolucyi francuskiej, w których wystąpił przeciwko prądom panującym i na podstawie studyów archiwalnych dowiódł wpływu na rewolucyę prądów socyalistycznych. Mommsen wydawał od r. 1854 swoje pomnikowe dzieło—Historyę rzymską, obok wielu innych poważnych rozpraw, Maxym. Dunek e r (ur. 1811) drukował swoją Historyę starożytną (1852 — 1857), H. v. Treitschke (ur. 1834) i Wilh. Oncken (ur. 1838), rozpoczynał swoją działalność. Z pośród historyków austryackich wyróżniał się Alfred v. Arneth (ur. 1819), którego dzieła mają wielkie znaczenie dla dziejów Cesarstwa. Nie będziemy więcej wyliczać nazwisk. W ogóle na polu dziejopisarstwa pracowało mnóstwo ludzi, bądź wydając źródła, bądź opracowując monografie.

W Niemczech nie było jednak wziętszego pisarza nad Schlossera. Drugie wydanie jego Historyi 18-go wieku i Historyi powszechnej (1844— 1856), stało się niejako własnością, narodowa i ogromny wpływ wywarło na społeczeństwo. 

Pośród francuskich dziejopisarzy zasługuje Piotr Lanfrey (ui\ 1827), którego Historya Napoleon I, skierowana przeciwko kultowi cesarza, dopiero w r. 1867 ukazała się w druku.

Dzieje literatury u ważniejszych narodów rozrosły się do nadzwyczajnej obszerności. Nauczono się patrzeć dalej i twórczość poetycką rozpatrywano w ściślejszym związku z historyą oświaty. Wydania starszych autorów, dzieła specyalne mnożyć się poczęły; Niemcy przyjęły ogromny udział w literaturze wszechświatowej. Pomimo płytkiego kosmopolityzmu, ciągle widocznego w ogólnym nastroju społeczeństwa, literatura nadobna nie tylko w Niemczech, lecz i w innych kra­jach wzięła w ręce sztandar idei narodowej.

W dziedzinie gospodarstwa społecznego w Niemczech, obudziła się i rozwinęła nadzwyczajnie żywa działalność; jakkolwiek mgliste systemy socyalistyczne, importowane po większej części z Francyi, nie pozostawały bez wpływu na różne warstwy społeczeństwa, żaden z nich nie zdołał poważnych uczonych niemieckich sprowadzić z drogi gruntownych studyów. Usiłowano za pomocą metody historycznej zaglądnąć w głąb istoty różnych zadań naszej epoki, od których rozwiązania zależy przyszłość społeczeństwa. Trzymając się z daleka od fantastycznych marzeń, nie liczących się z rzeczywistością, a dążących do zmiany podstaw społecznych, usiłowano założyć podwaliny beznamiętnego sądu. Te same prądy, które materyalizm etyczny do życia wprowadziły, oddziaływały także na rozwój nauki gospodarstwa społecznego, przygotowały zwycięstwo szkole manchesterskiej; rozmaite idee darwinizmu działały zachęcająco na zasadę laisseraller, laisser faire, a „walka o byt” nawet w ekonomii społecznej zdobyła sobie miejsce. W ten sposób kształtowała się fałszywa mysi o „naturalnej harmonii interesów,” o wysuwaniu samolubstwa na stopień jedynej i powszechnej dźwigni postępu. Nie zwracano uwagi na to, że zasada ta w obecnym stanie społeczeństwa, wobec panującego kapitału i machiny, „walce o byt” nada najpospolitsze formy, że w walce tej silny będzie jeszcze silniejszym, a słaby jeszcze słabszym, że rozłam między klasą posiadającą, a wyzutą z posiadania, będzie się coraz powiększać, a nienawiść tych, którzy nic nie mają, będzie coraz głębszą. Wyznawcy tych dogmatów przeoczyli, chociaż politycznie wszyscy prawie stali po lewicy, że bogactwo, niepomiernie wzrastające, mnoży proletaryat, że pod względem moralnym i ekonomicznym coraz ciężej gniecie, że zasada laisser aller z państw a robi cień, pozbawiony formy wybitnej siły, a może nawet niewolnika kapitału.

Ci jednak, którzy zły wpływ kapitału spostrzegli, nie cofali się przed nim bądź w imię doktryny, bądź samolubstwa. Jeżeli tylko interesy jednostki są uwzględnione, można się spodziewać śmiało, że z tego wypłynie niezawodne niebezpieczeństwo—gdyż interesy jednej z tych jed n o stek będą w yw ierać nacisk na inne, dopóki nareszcie nie zgniotą ich. Egoizm mógłby wtedy tylko pewne wspólności dążeń wywołać, gdyby każda z jednostek mogła mieć najuczciwsze żądania, w tem położeniu jednak, w jakiem teraźniejsza ludzkość się znajduje, panuje do tego stopnia brak sprężyn i pobudek moralnych, że samolubstwo może tylko w sposób niemoralny objawiać się i musi prowadzić do walki wszystkich przeciwko wszystkim. Indywidualizm, jako zasada ekonomiczna, może tylko rozkładająco wpływać na społeczeństwo i w łonie zwiększającego się coraz bardziej proletaryatu, wytwarza te siły brutalne, które zdolne są, przy nadarzonej sposobności, zniszczyć budowę państwową.

Niemieccy zwolennicy manchesterskiej szkoły, około r. 1848 jeszcze nie wiedzieli, jakie następstwa pociągnie za sobą system, lekko ważyli moralne zobowiązania jednostki i po większej części stali po stronie kapitału. Dążenia niektórych jednostek, o których wspomnimy jeszcze, były nawet wrogo przeciwko indywidualizmowi usposobione, gdyż marzyły one o zjednoczeniu mas. Ale ostatecznie szkoła niemiecka wolnego handlu wierzyła jeszcze w dogmat egoizmu, o ile on w maksymalnie laisser faire się zawierał.

Najlepiej rozwinął zasadę manchesterską Anglik John Prince Smith (ur. 1809, zm. 1874); według niego gospodarstwo narodowe składa się tylko z szeregu pojedyńczych gospodarstw, złączonych wspólnymi punktami — rynkiem. Każde jest samodzielne i za siebie odpowiedzialne, a zatem interes własny jednostki tworzy niejako podstawę systemu. Jedyną zaś granicą jego jest praw ny porządek państwowy; jak długo on pozostaje nienaruszony, wolne i nieokreślone współzawodnictwo jest jedyną dźwignią ruchu wymiennego, a celem jednostki jest umieć wyciągnąć największą część zysku dla siebie. Wolny udział sił ekonomicznych powinien zmuszać niejako wytwórców do robienia ulepszeń technicznych, ażeby można było produkować najtaniej; swobodne współzawodnictwo najlepiej oznacza cenę, zdoła przyciągnąć najinteligentniejsze siły do pracy i umożebni w ten sposób zadośćuczynienie potrzebom społeczeństwa w sposób najlepszy i najtańszy. Ponieważ według Smith ’a, wolne współubieganie się powołuje do pracy najlepsze i najzdolniejsze siły, umożebnia więc prawidłowe szerzenie się zdobyczy ekonomicznych. Państwo nigdy nie powinno się wtrącać w stosunki ekonomiczne; byłoby to przeciwne naturze i niesprawiedliwe, przeszkadzało by tworzeniu się cen, gdyż tylko wolne współzawodnictwo może je słusznie wywołać. Sprawiedliwość państwowa może tylko z absolutną wolnością handlu iść w parze.

jedno jeszcze dodać trzeba: idea wolnego współzawodnictwa nie tylko w teoryi jest słuszną; może ona także w praktyce pożyteczny wpływ wywierać, o ile rzeczywiście najlepsze siły, p odniecane miłością własną i ambicyą, udział w tem wezmą. Ponieważ jednak wolne współzawodnictwo powołuje także do pracy najnieuczciwszych ludzi, którzy usiłować będą kosztem największego zysku oszukiwać konsumentów; ponieważ miara wolności współzawodnictwa w rzeczywistości nie jest dla wszystkich jednaką i zależy od wielkości kapitału ,—jest przeto rzeczą naturalną, że współzawodnictwo doprowadzi do walki, a ostatecznie do upadku słabszych. To, co się mówi o jednostkach , to i o pojedyńczych gałęziach wytwórczości powiedzieć można, to samo o rolnictwie, u reszcie to samo o narodach. Na targu silniejszym ekonomicznie będzie uciskał słabszego; państwo musiałoby spokojnie patrzeć, jak pewne gałęzie produkcyi, wskutek cudzoziemskiego współzawodnictwa, upadać muszą, a sąsiad jego silniejszy ekonomicznie, o ruinę przyprawia przemysł i rolnictwo. Jeżeli zaś silniejszy zgarnia na rynku cały lub większą część zysku, rzecz jasna, że z jednej strony kapitał w zmagać się będzie, z drugiej się zmniejszać. Jeżeli jednak kapitał, skutkiem niemoralnego wyzyskiwania słabszych, rośnie, a państwo musi taki porządek ochraniać, wtedy wszystkie zdobycze cywilizacyjne, jak własność, prawo, i t. d., które wyzwalały niejako narody z pod władzy pięści, stają się poniekąd pomocnemi do ugruntowania nierówności posiadania i usankcyonowania wyrafinowanego gwałtu; krótko mówiąc, wtedy porządek prawny staje się bezprawiem uprawnionem.

Takie musiały być następstwa bezwzględnej wolności handlu System, pomyślany abstrakcyjnie, bez względu na położenie, dzieje, siły narodów, system kosmopolityczny rozwinął się z czasem w ulubioną doktrynę kapitalistów.

List od dawna następstwo to przewidział. Z większą, bystrością, niż doktrynerzy wolnego handlu, widział on, że system ten, jaki ochrony celnej, posiada tylko względne znaczenie, ale żaden z nich nie zawierał bezwzględnej praw dy dla wszystkich czasów i narodów. List rozpoczął w ekonomii politycznej metodę historyczną, ale prawdziwa zasługa należy się Roscherowi i Hildebrandowi. Otóż nowa szkoła historyczna rozwinęła się na wprost przeciwnych zasadach kosmopolityzmu.

Różnica głównie na tern polega, że szkoła historyczna patrzyła na człowieka nie jako na istotę oderwaną, wszędzie jednaką, lecz w związku będącą z klimatem, dziejami, duchem narodowym, państwem, religią, obyczajami. Zaś same stosunki agrarne i klimat w ytw arzają ró żnice w ekonomicznem położeniu kraju, siła produkcyjna natury nie jest także wszędzie jednaką. Różnica ras, zdolności umysłowych i fizycznych, zwyczajów i t. p., wywiera ogromny wpływ na rezultaty pracy ekonomicznej, a do tego przyczynia się nie mało postęp lub zacofanie polityczne i narodowe, zwiększająca się, lub zmniejszająca się moralność. Chociaż oświata wyrównywa niektóre właściwości narodów, wyrównanie jednak różnic rasowych jest niemożebne. Jak każdy objaw pracy duchowej, tak też i gospodarstwo narodowe stoi w nierozłącznym związku z charakterem narodu i jego dziejami. W yraz „naród,” nie oznacza tylko pewnej sumy żyjących jednostek, lecz i pokolenia przeszłe, które impuls do pracy dały. 

Nie potrzebujemy zastanawiać się nad różnicami szkół: historycznej i wolnego handlu. Wspomnieć jednak należy, że systemowi wolnego handlu przybył nowy przeciwnik— socyalizm, w tej formie, w jakiej on rozwijać się począł w Niemczech i Francyi, przybrawszy z czasem odcień polityczny. Nie tylko poprzednicy—idealiści i marzyciele, lecz i nauka przyłożyła swoją cegiełkę do budowy gmachu — w przyszłości.

W tym kierunku działał Rodbertus. W Listach swoich (1851) wystąpił nie tylko, jako przeciwnik wolnego współzawodnictwa, ale całego porządku ekonomicznego, w którym głównie upatrywał złe położenie klas pracujących. Nie żądał on wcale gwałtownego przewrotu i zniesienia własności pryw atnej, tylko zmiany w wynagradzaniu. Pragnął, ażeby państwo było jeneralnym zarządcą sztucznie wytworzonego kapitału obiegowego, kierowało produkcyą narodową, stanowiło ceny na produkta, ażeby o ile można utrzymać w równej mierze wysokość wynagrodzenia pracy robotniczej. W ten sposób miało się dokonać przejście do lepszego porządku.

Rodbertus bardzo krótki czas tylko zajmował się polityką praktyczną, zająwszy w gabinecie Auerswalda stanowisko ministra wyznań. Jakkolwiek był zwolennikiem stronnictwa demokratycznego, nie przyjął żadnego mandatu. Lassale dopiero, będący pod wpływem jego, usiłował połączyć politykę z socyalizmem. Pomimo niezaprzeczonej wiedzy, można śmiało powiedzieć, że był to człowiek „ślepy,” mający jednak w swoich ręku wszystkie hasła demokratyczne, często sofista, posuwający się do bezczelności. W gruncie rzeczy Lassale był przedstawicielem liberalizmu mieszczańskiego. W ogóle jednak trudno było określić, gdzie w nim zaczynał się komedyant, a kończył uczciwy człowiek.

Głównym celem Lassal’a było przekształcenie państwa, a raczej państwo samo musiało tego dokonać. Miejsca przedsiębiorców kapitalistów powinny były zająć stowarzyszenia spożywcze robotnicze; państwo powinno było dostarczyć im środków. Powoli wszystkie gałęzie powinny były przekształcić się w ten sposób, a potem stanąć w ściślejszym związku. Do tego potrzeba mu było, ażeby władzę prawodawczą odjąć klasom posiadającym, a zastąpić ją „głosowaniem powszechnem.” W wielu razach poglądy Lassal’a, co do Niemiec, były trafne. Nad dalszym ruchem socyalistycznym i jego charakterem zastanawiać się nie będziemy.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new