Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W październiku 1820-go roku, zaproszone przez Metternicha, mocarstwa europejskie zgromadziły się w Opawie. Stosunki tak się układały, że trudno było przypuścić zgodne poglądy na rozruchy hiszpańskie i neapolitańskie. Francya nie pragnęła wcale zostać na usługach Metternicha, Anglia nie miała żadnej racyi wtrącania się w sprawę kontynentu po upadku Napoleona I. Nawet Cesarz Alexander I wahał się czas jakiś. Kierownik polityki austryackiej bardzo zręcznie wyzyskał małe niezadowolenie, jakie niektóre części armii w Rossyi objawiły, nadając rozruchom w Hiszpanii odcień niebezpieczny. Pomimo więc bardzo ostrożnego trzymania się, Austrya, Rossya i Prusy zgodziły się, podtrzymując główne zasady świętego przymierza, prowadzić dalej walkę z wszelką “rebelią” i zagrożonym książętom przyjść z pomocą. Uznano więc w pięknych frazesach i nadal zasadę niewzruszoności i zakryto niemi zamiary Metternicha, utrzymania zwierzchnictwa nad górną Italią, jednocześnie zaś postanowiono zjechać się w styczniu w Lublanie (), stolicy Krainy. Ażeby sprawę królestwa Obojga Sycylii tem łatwiej uregulować, zaproszono także króla neapolitańskiego.
Stronnictwo panujące z wielką nieufnością przyjęło plan Ferdynanda udania się na kongres. Król musiał porobić pewne przyrzeczenia i zaprzysiądz nową konstytucyę - jeszcze przed udzieleniem przez parlament pozwolenia wyjazdu na kongres. Metternich o położeniu rzeczy w Neapolu dobrze był poinformowany i za pomocą dziennikarstwa szerzył opinię o potrzebie zbrojnego wmieszania się w sprawy neapolitańskie. Z Lublany Gentz, albo też sam Metternich pisywali korespondencye do dzienników wiedeńskich. Ciągle mówiono o tem, jak to byłoby dobrze przyjść z pomocą uciśnionemu Neapolowi. Wkrótce po takich zbyt dobrze znanych przygrywkach, w urzędowych dziennikach pojawiło się oświadczenie, rozpoczęte brzydkiem kłamstwem, motywującem wstąpienie Austryaków do Neapolu.
Proklamacya w ten sposób rzecz rysowała, że król Ferdynand, który w gruncie rzeczy nic innego nie życzył sobie, jak tylko tego, ażeby Austryacy roznieśli na bagnetach konstytucyę kortezów, został jakoby powiadomiony, że użycie broni stało się niezbędnem. Kiedy w Neapolu dowiedziano się o postanowieniu kongresu w Lublanie, parlament zapałał gniewem przeciwko przeniewierstwu Ferdynanda; syn jego własny w ogólnem potępieniu udział przyjął. W słowach byli wszyscy bardzo odważni, narobiono hałasu wiele, tak, że prasa angielska i francuska, o ile stronnictwa liberalne reprezentowała, wystąpiła gorąco przeciwko zjednoczonym i prorokowała zniesienie wojska austryackiego, pod wodzą generała Frimonta, zdążającego z nad brzegów Padu.
Wilhelm Pepe nie był wcale organizatorem, mniej jeszcze byli warci inni wodzowie neapolitańscy; armii brakowało dyscypliny, przytem składała się ona z hałastry, która kraść i rabować potrafiła, ale nie umiała walczyć; dla Austryaków więc mogła służyć, jako igraszka. Pepe został przy Rieti pobity 7-go marca i poszedł w rozsypkę. Inni uciekli, tak, że już 27-go marca Frimont na czele 30,000 żołnierza wkroczył do Neapolu. Domy i ulice były przystrojone, a ludność z gałązkami oliwnemi w ręku tłumnie wystąpiła na powitanie “oswobodzicieli”. Nowy rząd rozpoczął czynność od skasowania konstytucyi 15-go lipca 1820 roku. Już 20-go marca przybyły do Lublany depesze o zwycięstwie. Odśpiewano naturalnie Te Deum. Metternich był tak zachwycony przebiegiem wypadków, że sam sfabrykował do urzędowego dziennika korespondencyę niby z Neapolu. “Szczęśliwi jesteście - miał na myśli narody Austryi, - że mieszkacie w kraju - pisał - który się nie obawia kryzysu podobnego, jak w Neapolu. Gdyby kto jednak był tyle zaślepiony, lub w błędach trwał nadal, rewolucya w Neapolu powinna by go nauczyć mocno się bronić przeciwko takim zasadom, które są biczem narodów i tylko do osłabienia państwa przyczynić się mogą”.
Posiedzenia kongresu przerwały niemiłe wiadomości o rozruchach w Piemoncie, gdzie idee karbonaryuszów szerzyły się pośród wojska, a domniemany następca tronu Karol Albert z Carignanu, ruch ten podtrzymywał. Nie był on może tyle zwolennikiem rewolucyi, ile zdecydowanym nieprzyjacielem Austryi, której polityka włoska zagrażała spokojowi małego kraju i jego następcy tronu. Uczucia te podzielała większa część ludności. 10-go marca 1821 roku wybuchł rokosz wojskowy. Król zrzekł się korony na korzyść brata, a regencyę złożył w ręce księcia Carignanu. Chociaż jednak obrońcy piemonckiego liberalizmu należeli do ludzi o charakterze czystym i zdolni byli do wszelkich ofiar, lecz zwycięstwo polityki austryackiej w Neapolu nie pozwalało mieć wielkich nadziei powodzenia. Karol Felix - brat króla, nie chciał przyznać konstytucyi i oświadczył, że w ostatecznym razie stare porządki przywróci przy pomocy Austryi, Rossyi i Prus. Karol Albert widział się zmuszonym wyznać przed zgromadzeniem narodowem, że regencyi się zrzeka. Daremnemi były wszelkie usiłowania konstytucjonalistów; zostali oni przez stronnictwo królewskie i Austryaków pod Novarą pobici a ku końcowi kwietnia nowy król rządy objął. W głębi duszy zwyciężonych tkwiły jednak dwa potężne uczucia: miłość dla Włoch i nienawiść dla Austryi; w ciągu stulecia podniosły one naród do nowej walki, a w końcu doprowadziły do celu - wyzwolenia i zjednoczenia Włoch.
Dnia 13-go maja król Ferdynand wjechał do Neapolu, a z nim prawdziwie nieludzka reakcya. Zwycięska partya przedewszystkiem zemściła się na karbonarach. Kara śmierci, konfiskata majątków, więzienie, banicye nie wystarczały już, - urządzano sobie z nich widowiska ludowe: osoby podejrzane sadzano półnago na osłach, przeciągano śród tłumów ulicznych, a na rogach ulic smagano. Policya poszukiwała wszędzie zakazanych książek - dzieł Rousseau'a, Voltaire’a i innych i paliła je publicznie. Pod pozorem, że ma być wypracowana nowa ustawa szkolna, zamknięto szkoły, profesorowie zwolnieni z obowiązków, a zakłady prywatne wzięte zostały pod dozór policyjny. Zamiast starej konstytucyi dano nową według życzenia Ferdynanda i Metternicha. Rada państwa, której członków król mianował, posiadała tylko głos doradczy. Był to, według wyrażenia się kanclerza Austryi, powrót do pierwotnego stanu spokoju, który jedynie jakoby umożebniał gojenie ran, zadanych ostatniemi wypadkami. Był to spokój, zaiste cmentarny.
Mniej nieco gwałtownie poczynał sobie Karol Felix w Piemoncie, ale i tam uniemożebniono narodowi zorganizowanie się według jego woli. Prawo z 1824 roku chciało, ażeby ten tylko, kto posiada 1,500 liwrów dochodu, mógł się uczyć czytać i pisać.
W austryackich prowincyach Włoch odezwały się echa wypadków zaszłych na południu, pomimo czynnej straży policyi i szpiegów, lecz tłumione były z niezwykłą surowością. Ołowiane poddasza pałacu dożów w Wenecyi i kazamaty Spielbergu przepełniono “rewolucjonistami”, których jedyną winą było nieraz, że ojczyznę swoją kochali, i z powodu kilku nieoględnych słów, podsłuchanych przez szpiegów, zaliczeni zostali do kategoryi “podejrzanych”. Nic też dziwnego, że w sercach Włochów obudziła się nienawiść przeciwko cudzoziemcom, a z nią tęsknota do wolności i nadzieja w ludziach, którzy kraj mieli złączyć i wyzwolić.
Znowu całe Włochy znalazły się pod panowaniem absolutyzmu z wyjątkiem Toskanii, gdzie panował Ferdynand III. Metternich mógł więc cieszyć się tem, że zwyciężył rewolucyę.
Tymczasem niespodzianie zmieniać się zaczęły stosunki w Hiszpanii. U steru rządu stali wprawdzie liberalni, ale nie posiadali poparcia u narodu. Było to stronnictwo składające się z wodzów tylko, którym zupełnie brakowało wojska. Usunięto dawnych urzędników, skasowano inkwizycyę i przywileje szlachty - zdołało to nadać wprawdzie inną cechę rządowi, lecz u dołu wszystko pozostało po staremu. Lud słuchał duchowieństwa, które nowe porządki głęboko nienawidziło i znajdowało poparcie ze strony księcia. Na nieszczęście stronnictwu liberalnemu brakowało mądrości i spójni. Wkrótce utworzył się rozłam na dwie partye: umiarkowanych (moderados) i gwałtownych (exaltados). Do pierwszych należał poeta Don Francisko Martinez de la Rosa. Chociaż oddani idei konstytucyonalizmu, byli oni wszakże tego zdania, ażeby w dążeniach swoich i żądaniach nie przesadzać i nie wywoływać przez to pogorszenia. Gdyby na tronie zasiadł człowiek uczciwy, byłby żądania umiarkowanych poparł, - od Ferdynanda nie można się było tego spodziewać. Reakcyoniści poczęli zwyciężać, a niekiedy na prowincyi dochodziło do starcia między nimi a liberałami. W Madrycie, gdzie gwałtowni byli niekiedy górą, osądzono pewnego księdza za wystąpienie przeciwko konstytucyi na dziesięcioletnie galery. Zachowanie się mocarstw na kongresie w Lublanie, zwycięstwa lojalistów we Francyi napełniały żołdaków hiszpańskich otuchą, lecz zaostrzyły opór gwałtownych, którzy przy wyborach do kortezów w lutym 1822 mieli większość, lecz zamiast działania umiarkowanego, dążącego do usunięcia wszelkiego wmieszania się obcych państw, zajęli stanowisko wyzywające i niezadowolenie ku sobie wywołali.
Król powołał na czoło ministeryum Martineza de la Rosa, który pomimo najlepszych chęci nie potrafił powstrzymać wypadków. Wybuchły niepokoje w Katalonii i Madrycie, gdzie zwolennikom konstytucyi udało się znowu utworzyć swoje ministeryum, które znalazłszy się przy władzy, przystąpiło natychmiast do zgniecenia rojalistycznego powstania, szerzącego się od Katalonii dalej. Przeciwko buntownikom, kierowanym przez mnichów, wystąpił we wrześniu generał Mina, odsunął ich ku Pyreneom i zakończył zwycięstwem. Członkowie junty umknęli do Francyi.
Z powodu zaszłych wypadków jeszcze jeden zjazd panujących nastąpił, tym razem w Weronie, ale i tu do porozumienia nie przyszło. Trzy północne mocarstwa uznały potrzebę powrotu do “czystej królewskości”, Anglia nie pragnęła wmieszania się, we Francy i głosy były podzielone. Zanim dalszy bieg wypadków opowiemy, wróćmy do stanu rzeczy we Francyi.
Po zamordowaniu ks. de Berry półliberalny system Decazes’a upadł; rozpisano nowe wybory, które ku końcowi 1820 roku, zapewniły większość stronnictwu królewskiemu. Dwaj ultrarojaliści hr. Villéle i Corbiére weszli do ministeryum Richelieu’go. Opinia publiczna przeciwną była temu. W trakcie tego przyszła wiadomość, że 5-go maja 1821 roku, Napoleon zakończył życie. Śmierć ta obudziła stare sympatye, jak gdyby umarły był przedstawicielem wolności. Począł się wytwarzać powoli nowy wróg - kult dla Napoleona , którego rząd zwyciężyć nie mógł. Wyobraźnia ludowa fałszowała historyczny obraz genialnego samoluba, robiąc z niego obrońcę wolnomyślnych idei, których pożądała sama; umarły cezar jeszcze raz w dziejach zdobył władzę. Wśród takiej atmosfery zawiązywały się tajemne stowarzyszenia karbonarów, rycerzy wolności (chevaliers de la liberté), których zamiarem było podnieść chorągiew buntu; odkrywano ich zamiary, skazywano na wygnanie, ale z nimi nie ginęły myśli rewolucyjne.
Stronnictwo to marzyło o daniu pomocy powstańcom w Hiszpanii. W imieniu Francyi, królewskości i kościoła żądano w ministeryum, w prasie, w izbach pomocy zbrojnej. Villéle był, jak Ludwik przeciw inkwizycyi, gdyż oprócz niebezpieczeństwa ze swego punktu, jako minister, obliczył także koszta tej awantury, chociaż większość ministeryum stanowczo wypowiedziała się za akcyą.
Na takich samych stanowiskach stali dwaj delegaci Francyi w Weronie: Montmorency, minister spraw zewnętrznych, był za wojną, Chateaubriand - za pokojem. Stanęło nareszcie na pokoju, ale mimo to, Journal des Débats zakończył jeden z artykułów w tym sensie: jeżeli Hiszpania nie uspokoi się i przykładem wojny domowej mącić będzie ciszę Europy, cywilizowane państwa będą zmuszone przerwać z nią, wszelkie dyplomatyczne stosunki, zamknąć swoje porty dla statków hiszpańskich, uznać południowo-amerykańskie państwa, jako wolne, a w końcu uważać Hiszpanię, jako kraj barbarzyński, równy Marokku lub Algierowi.
Państwa, reprezentowane na kongresie - z wyjątkiem Anglii - wysłały do rządu Hiszpańskiego notę, grożącą wystąpieniem zbrojnem w razie potrzeby, a 14-go grudnia okólnikiem powiadomiono o tem wszystkie mocarstwa. Akcya kongresu opierała się na programie świętego przymierza, które sobie wzięło za zadanie bronić prawowite dynastye i absolutne rządy od rewolucyjnych napaści i opozycyi parlamentarnych.
Kiedy nota do Hiszpanii doszła, ministeryum odrzuciło wmieszanie się cudzoziemskie w sposób stanowczy i udzieliło odpowiedzi kortezom. Wtedy posłowie trzech północnych państw zażądali pasportów, na wyjazd; ambasador francuski został odwołany. Stronnictwo gwałtownych wysadzało się na mowy, pełne kastylskiej dumy i zapowiadało bohaterskie czyny. Dnia 28-go stycznia 1823 roku nastąpiło otwarcie francuskiej izby przez króla, który zakomunikował, że pod bronią znajduje się 100,000 żołnierzy gotowych do wymarszu przeciwko rewolucyi w Hiszpanii.
Rozprawy były bardzo ożywione; z jednej strony stali obrońcy legitymizmu, z drugiej liberalni, którzy uwagę zwracali na to, jak niegodnej roli podejmuje się Francya. Mimo to, jako mniejszość, zostali pobici. Kredytu na wojnę udzielono bez oporu. 17-go kwietnia 95,000 żołnierzy pod wodzą ks. Angoulême i generała Guilleminot, przekroczyło granicę. W Hiszpanii jednak zamiast słów wystąpiły czyny. Kortezy przeniosły się do Sevilli. Armia francuska zbliżała się powoli do Madrytu, w końcu maja opanowała go i rozpoczęła robienie porządków od więzienia i szubienicy. Poczem wyruszono na Sevillę, skąd kortezy, pospołu z królem, udały się do Cadixu. Środki obronne były nader szczupłe; brakło pieniędzy, broni, amunicyi, a nawet wodzów, gdyż generał Mina, działający na tyłach francuskiej armii, zamknął się w Barcelonie.
Dnia 16-go sierpnia rozpoczęto od lądu i od morza szturm Cadixu; 31-go poddało się Trocadero, najobronniejszy punkt. Książę Angoulême, przed ostatecznem opanowaniem miasta, ofiarował potajemnie wolnomyślnym środki pieniężne dla ułatwienia ucieczki; w ten sposób wodzowie stronnictw zdołali przed zemstą króla umknąć.
Upadek Cadixu był faktem stanowczym dla wolnomyślnych. Mina umknął do Anglii, a razem z sądami królewskiemi rozpoczęły się czasy terroryzmu. Powiesiwszy wybitniejszych mężów opozycji, 13-go listopada król Ferdynand z żoną odbył wjazd tryumfalny do Madrytu. Tysiące ludzi, przybranych w świąteczne stroje, towarzyszyły orszakowi, powóz jego ciągnęła czerń, a tancerze i tancerki pląsały dokoła. Na czele kamarylli stanął wszechpotężny spowiednik książęcy, Saëz. Około 45,000 francuskich żołnierzy pozostało w Hiszpanii w ciągu dwóch lat, ażeby ochraniać pokój w kraju w duchu świętego przymierza.
Nie wierzono jednak, ażeby ministeryum, w którem potężny mnich miał sprawy zewnętrzne, mogło zupełnie powstrzymać wybuchy rewolucyjne; pracowano więc nad tem, ażeby Ferdynand nowe, umiarkowańsze ministeryum utworzył. Obok stronnictwa umiarkowanego panowała także “junta apostolska”, potajemnie popierana przez Ferdynanda, a otwarcie przez następcę tronu Don-Carlosa. Wzajemne intrygi trwały ustawicznie; stronnictwo “apostolskie” starało się wszelkiemi siłami unicestwić konstytucyonalistów, ale stanowcza zmiana zaszła dopiero po powtórnem ożenieniu się z Maryą Krystyną Neapolitańską (1829). Królowa, popierana przez wolnomyślnych, zyskiwała coraz bardziej ich sympatye w celu zabezpieczenia panowania spodziewanym dzieciom i sobie. Siłą woli opanowała też wkrótce Ferdynanda i celu dopięła: król za pomocą sankcyi pragmatycznej przywrócił 29-go marca 1830 roku kastyIski porządek w następstwie tronu, usuwający dalsze linie Bourbonów i infantów Carlosa i Francesca. 10-go października Krystyna wydała na świat córkę Izabellę, księżniczkę Asturyi. Królowa dopięła swego, ale jednocześnie położyła fundamenta do nowych krwawych bojów.
W bardzo podobny sposób rozwijały się wypadki w Portugalii. Stronnictwo wolnomyślnych nie miało wiele miru u narodu; na niekorzyść jego pracowało tysiące mnichów, intrygi dworskie, a na ich czele królowa Karolina, godna siostra Ferdynanda. Hr. Amarante wywiesił chorągiew buntu na własną rękę, ale został wyparty za granicę. Daremnie oczekiwał poparcia ze strony Francyi. Król Jan, w gruncie człowiek uczciwy, pragnął pozostać wiernym konstytucyi, lecz napotkał przeszkodę w żonie i dom Miguelu, który w maju (1823) oświadczył się przeciwko konstytucyi i udał się na czele armii do Villafranca, dokąd też wkrótce i króla uprowadzono. Znajdował się on w zupełnej nieświadomości tego, co się dzieje. Głosy żołnierzy i otoczenia dały mu poznać, że naród tęskni do “prawdziwego królestwa”; wydał więc 3-go czerwca rozkaz, rozwiązujący kortezy i znoszący konstytucyę. Dnia 5-go tegoż miesiąca wrócił do Lizbony, jako absolutny władca, - mianował nowe ministeryum, powrócił własność klasztorom i kościołom i nowej juncie polecił usunąć z konstytucyi wszystko, coby się absolutnej władzy sprzeciwiało. Nie zadowoliło to jednak ani królowej ani dom Miguela, gdyż król okazał się łagodnym dla wolnomyślnych - nie wieszał ich i nie więził. Pozostawała więc tylko droga gwałtu. Dom Miguel objął przewodnictwo armii, uwięził przeciwników i pragnął to samo uczynić z ojcem, który zbiedz zdołał i za pomocą pronuncyamento odkrył przed ludnością plany żony i syna. Obudziło to miłość i szacunek dla niego, dom Miguel musiał upokorzyć się i o przebaczenie prosić, królowa zamkniętą została w klasztorze. Przy pomocy zaś angielskiej dyplomacyi przywrócono konstytucyę.
Po śmierci Jana tron przeszedł do Dom Pedra I brazylijskiego, ponieważ jednak konstytucya zobowiązywała go do pozostania w Brazylii, mianował następczynią tronu córkę swoją Maryę da Gloria i 26-go kwietnia 1826 roku dał Portugalii nową konstytucyę. Dom Miguel sprzeciwił się i żądał korony dla siebie; po jego stronie stanęli serwiliści, po stronie królowej - wolnomyślni. Walkę zakończyło po części wmieszanie się Anglików; stosunki ułożyły się jednak w ten sposób, ze Marya została przy koronie, dom Miguel otrzymał regencyę, po kilku latach zdołał jednak zaprzysiężoną konstytucyę usunąć i panował niejako absolutny król, lecz jako despota. Zachowanie się jego wywołało rewolucyę na wyspach Azorskich, której zgnieść dom Miguel nie zdołał i dom Pedro był zmuszony ze swego ramienia naznaczyć wielkorządcę, któryby łagodniejsze od regenta sprawował rządy.