Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

LIST do ścisłego Komitetu pomnika Mickiewicza


Szanowni Panowie! 

Pomnik Mickiewicza jest po prostu potwornym! 

Przy najniższym nawet poziomie wyobrażeń o rzeźbie, trudno pojąć, że ktoś miał bezczelność odlewać to z bronzu i kuć w granicie.  

Główna figura nie potrzebuje, zdaje się, żadnych komentarzy i żadnej krytyki. Już to samo, że mogło powstać pytanie: 

- Czy należy ją zburzyć, czy zostawić? - wskazuje, że trzeba ją zburzyć jak najspieszniej.

Lecz, jeżeli główna figura pomnika, jego treść istotna, cel i powód, dla którego został zbudowany, jest taką - cóż mówić o reszcie? 

Na pozór ta reszta w robocie pana Rygiera wydaje się lepszą, lecz tylko na pozór. Mickiewicz jest objawem indywidualnym, na wyrażenie którego niema jeszcze w rzeźbie europejskiej gotowego komunału. 

Mickiewicza trzeba było pojąć i sformułować samodzielnie - i powstał stąd zupełny bałwan.

Nie tak jest z symbolicznemi figurami. Poezya, Ojczyzna, Odwaga i tak dalej, zasiadają na wszystkich pomnikach świata, poniewierają się na wszystkich placach miast i miasteczek, - gotowe, sformułowane z godłami, symbolami, z całym aparatem póz, szat, ruchów i gestów. Rzeźbiarz, który nie czuje i nie myśli samodzielnie, ma olbrzymi materyał do wyboru i nadzwyczajne ułatwienie w porozumieniu się z widzami, w zmuszeniu ich do pogodzenia się z dającą się łatwo zrobić pospolitością 

Brutalnie niedołężna i nędzna figura Mickiewicza, jest przynajmniej szczerem przyznaniem się do zupełnej nieudolności; podczas kiedy reszta figur równie niedołężnych, bezmyślnych, bez treści, czucia i znaczenia, oszukuje widza tem zakradaniem się do jego wspomnień, oszukuje go kilku szczegółami gładziej wykonanymi, odrobiną pewnego banalnego piękna w głowach kobiecych. 

Żadna z tych figur nie mówi nic i nie wyraża nic. A jednak zapał, poryw, natchnienie; męstwo i rozpacz, strach i radość, i wiele innych uczuć lub stanów psychicznych, dają się wyrazić środkami sztuki rzeźbiarskiej i można przy ich pomocy powiedzieć dużo lub wszystko o człowieku, którego pomnik wyobraża.  

Lecz jeżeli kto nie zadawalnia się w pomniku portretem, jeżeli używa figur dodatkowych, akcesoryi i symbolów dla wyrażenia jakiejś treści, to figury te muszą coś mówić, muszą cieszyć się lub rozpaczać, wyć, śmiać się, konać lub szaleć, spać nawet, - co kto chce, byleby nie były tymi sztywnymi manekinami, oblepionymi banalnością i niedołęstwem kształtu, jakiemi są figury pana Rygiera. 

Nie są one w żadnym związku ani z Mickiewiczem, ani z tem, czem jest on dla polskiego narodu, same zaś są bezdusznymi niedołęgami, utrzymującymi się z trudem na wązkim skrawku polerowanego granitu. 

Pierwsze wrażenie, jakie one robią, jest poczuciem niewygody i obawy, że pospadają; wrażenie to pozostaje na zawsze i panuje ponad wszystkiem, co one mają wyrażać. Są to ludzie zajęci wyłącznie siedzeniem, tulący się do ścian podstawy, zaledwie mogący poruszyć rękami, w obawie utraty równowagi.    

Co wyraża, czego chce siedząca na przodzie figura kobieca? Nie przedstawia ona żadnego uczucia, żadnego symbolu. W jej ruchu niema ani wyrazu czci dla Mickiewicza, ani wołania do tłumu, by cześć mu oddał. Celuje długim, zesztywniałym palcem gdzieś w pustą przestrzeń, - celuje lewą ręką, co ruchowi temu odbiera resztę wyrazu i charakteru. Przyklejona obciętym, sztywnym grzbietem do granitu, ubrana jest w draperyę z potwornie grubego dywanu, łamiącego się w twarde kije i tak ciężkiego, iż nie mogłaby go dźwignąć. Lecz takie figury kobiece w koronach, trzymające takie deseczki z napisami, ruszające w podobny sposób ręką, są jedną ze składowych części banalnego pojęcia pomników; są jakby jednym ze szczegółów liberyi pomnika i widz, pozbawiony głębszego krytycyzmu, zadawalnia się tem przeciętnem wyobrażeniem czegoś, co mu przypomina pomniki w ogóle, jak zadawalnia się w literaturze pustym, zaokrąglonym frazesem, który swoim dźwiękiem odpowiada przeciętnemu upodobaniu, a swoją treścią nie zmusza do myślenia i czucia na nowo. Figury takie wyzyskują lenistwo ludzkiej myśli i niewybredność, płaskość pojęć o sztuce. 

Siedzący u jej stóp ptak ma być orłem. Lecz zwykły orzeł, bijący kozy po turniach i walczący o świstaki ze strzelcami, ma dwa razy więcej siągu w skrzydłach, - cóż mówić o tym symbolicznym orle, którego lot streszczał dla Mickiewicza najsilniejszy poryw młodości, będącej według niego najszczytniejszym przejawem życia. Wobec wykrzyknika: “Młodości! orla twych lotów potęga” - ptak pana Rygiera na krótkich, szerokich skrzydłach, z ciężkim tułowiem, głową wrony i długim niezgrabnym dziobem, jest marnym i wstrętnym. W dodatku łapą grubą, jak ludzkie ramię, sięga po rózgi liktorskie! Dlaczego? Przecież Mickiewicz nie był pachołkiem policyjnym.

Siedzący na przeciwnej stronie i okrywający swoją chudą nagość kawałem grubego wojłoku, człowiek, cierpi jeszcze bardziej wskutek wązkiego siedzenia. Sądząc po mieczu i tarczy, ma on zapewne uosabiać jakąś cnotę wojenną. - Lecz którą?    

Oto jest jeden z tych spospoliciałych symbolów, który w ręku wielkich rzeźbiarzy zamienia się na pyszne figury młodego zapału i odwagi, lub pewnego siebie, spokojnego męstwa, - a który na pomniku Mickiewicza swojem wychudzeniem, swoją bezmyślną twarzą, swemi wycieńczonemi, krótkiemi nogami, swojem stosowaniem się do kształtów granitowej podstawy, robi wrażenie nieszczęsnego, drżącego z zimna niewolnika, trzymającego miecz, którego użyć nie potrafi, którego sam się boi, a nadewszystko boi się, by nie spaść na ostre, granitowe stopnie. Wogóle, niewygoda, jaką cierpią te figury, robi przygnębiające wrażenie. Co wyprawia dziewczynka siedząca u nóg kobiety z lirą! Jak układa tułów sztywnie, jak rozkracza, jak skraca nawet nogi, żeby się utrzymać na wąskim skrawku siedzenia sobie przeznaczonego. I wszystko napróżno - tylko przypuściwszy, że ją trzymają śruby, można się pozbyć obawy, że spadnie i roztłucze się o granit. Ciekawem jest, co właściwie ma ona wyrażać? Niezgrabna, płaska z rozczapierzonymi palcami ręka zwisa na podstawce z jakimś żebrackim ruchem. - Dlaczego? Podobnież niewiadomo, dlaczego ma ona obnażone ramię. Ubranie jej jest takie, że tylko gwałtem dałoby się ściągnąć z ramienia. Jeżeli rzeźbiarzowi chodzi o pokazanie nagiego ciała, musi to zrobić tak, żeby jego figury nie przypominały unieruchomionego modelu lub martwego manekinu, na którym fałdy dają się szpilkami przytrzymywać.

Figura kobiety z lirą, jakkolwiek siedzi wygodniej, nie zyskuje jednak przez to nic na charakterze, wyrazie i znaczeniu. Zbliża się ona najbardziej do tego szablonu, z którym się spotyka na wszystkich banalnych pomnikach, na wszystkich okładkach księgarskich katalogów i ilustracyi, na ozdobniejszych afiszach i tytułowych kartach gwiazdkowych wydań poezyi. W pomniku tym co chwila razi nieproporcyonalność między wartością artystyczną, która jest tak marną a wartością materyalną pracy i trwałością materyału, z którego wykonane są tak liche, błahe i pospolite pomysły. 

Starzec z senną, ślepą twarzą, z tym żebraczym ruchem, czego chce? co wyraża? Zdaje się, że starzec taki musi być na każdym pomniku z urzędu - że bez niego nie można sobie pomnika wyobrazić. Czasem leje wodę ze dzbana i wtedy wyobraża: Rzekę, - czasem wkłada maskę Homera, dostaje lutnię do ręki i siedzi jako uosobienie poezyi, - czasem po prostu siedzi, - bo bez niego nikt nie może być uczczonym. W Krakowie, ma na kolanach księgę i wspiera się na ramieniu chłopaka, zadzierającego wysoko nogę, by się złączyć ze starcem w grupę. Sztywny ten chłopak, sięgający po omacku do szabli jest jedynem, obok ukrytego na tarczy orła, uosobieniem w pomniku polskiego ducha narodowego, on jeden wskazuje, że pomnik ten nie stoi w Augsburgu, Bordeaux lub Valparaiso, - ma on koszulę wyciągniętą na majtki, a majtki schowane w cholewy… Oto jedyny symbol, jakiego pan Rygier użył dla wyrażenia polskości tego pomnika! 

Jeżeli figury te mają wyrażać to, co naród polski czuje i rozumie w Mickiewiczu, jeżeli one mają streszczać to, co w nas żyje z jego poezyi lub to, co ta poezya wzięła od narodu - w takim razie należy pod niemi podpisać: „Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy!”.

Lecz w rzeźbie figury ludzkie mogą być użyte nietylko jako wyraz życia, mogą one również służyć jako ornament, jako części sylwety architektonicznej pomnika, jako malownicze rozwinięcie jego linii lub płaszczyzn. Pod tym względem figury pana Rygiera tak bezduszne i pospolite, tak pozbawione wyrazu i charakteru, są również niedołężne. Sztywna, patykowata ręka figury, trzymającej deskę z napisem, sterczy z równej ściany podstawy, jak drąg od miejskiej pompy. Połamane prostokątnie nogi żołnierza, odbierają ciągłość liniom podstawy i rozbijają ją na drobne, ostre zgięcia. Lepiej od innych pod tym względem przedstawia się jeszcze figura kobiety z lirą; - lecz wszystkie one sterczą na sztywnych, ordynarnych bokach podstawy, nie związane niczem, żadną linią, ani bryłą, ani płaszczyzną, nie związane ani między sobą, ani połączone z ostremi, prostemi liniami granitowych bloków.    

Architektura podstawy nie przechodzi poza dziecinne budownictwo z klocków. Jej prostactwo, ubóstwo, grubiaństwo, streszcza się ostatecznie w niezgrabnych, ciężkich słupach, powiązanych łańcuchami, otaczających pomnik od dołu. Haniebny ten ornament używa się dziś chyba dla strzeżenia chodników dokoła więzień lub arsenałów. 

Cały ten pomnik sądzony z punktu artystycznego, zacząwszy od nastroszonych na głowie Mickiewicza liści, skończywszy na łańcuchach opasujących podstawę, jest hańbą sztuki i powinien być zburzony doszczętnie. Lecz niezależnie od swego charakteru i wartości artystycznej, pomnik ten ma być symbolem Mickiewicza i narodu, który mu pomnik stawia.

Znanem jest w sztuce zjawiskiem nieodpowiedniość środków artystycznych do myślowego założenia lub uczucia, które poruszało artystą. Nieraz zupełnie rozwinięta i doskonała dusza artysty walczy z niedołęstwem technicznem lub nieumiejętnością, nieznajomością środków swojej sztuki. Lecz dusza ta daje się odszukać i odcyfrować w najnaiwniejszych, najsłabszych dziełach pierwotnych okresów rozwoju sztuki. W pomniku Mickiewicza, pod niedołęstwem formy nie kryje się duch żaden, myśl ani czucie. 

Pomnik ten robi takie wrażenie, jak żeby go stawiał cudzoziemiec, który nietylko z polską, ale wogóle nawet z europejską cywilizacyą nie ma nic wspólnego. Dla niego wyrazy: Adam Mickiewicz nic nie znaczą, nic nie wyrażają - są tak dalece pustym dźwiękiem, że musi wypisywać całe szeregi sentencyi, usprawiedliwiających to, że osoba nosząca to imię i nazwisko, została odznaczona pomnikiem.

Lecz kto na dźwięk tego imienia nie wie wszystkiego, co jest z niem związane, czegóż się dowie z napisów umieszczonych na pomniku. 

“On kochał naród” - mówi tablica, trzymana przez kobietę w koronie. Lecz „Naród kochał” i Kościuszko i Niemcewicz i Staszyc i Skrzynecki, i tysiące bezimiennych ludzi, którzy dali zań życie. Naiwna ta formułka nie streszcza ani Mickiewicza jako jednostkę, ani nie wyraża tego, czem był dla polskiego narodu. Sądzę, że człowiek czujący i myślący, choćby znał Mickiewicza tylko z wypisów szkolnych, jużby nie mógł takiego nonsensu napisać, cóż dopiero odlewać to z bronzu. 

O Byronie w żadnym razie nie można powiedzieć, że kochał angielski naród, ani o Heinem, że kochał Niemców,- czy wartość ich dla narodu angielskiego lub niemieckiego jest przez to mniejszą - lub czy tytuły ich do posiadania pomników są mniej słuszne? 

Niepodobna wynaleść mniej stosownych napisów nad te, które okalają podstawę u góry. Pomijam już sposób, w jaki są wypisane, sposób dowodzący zupełnego lekceważenia i Mickiewicza i tych milionów, za które cierpiał, a które te napisy mają czytać. Lecz to, co wybrano dla umieszczenia, to, co w imieniu Mickiewicza ma mówić potwór, stojący u góry, wskazuje, że ten, kto te napisy wybierał, ani na chwilę nie zastanowił się nad duszą i charakterem Mickiewicza. Dosyć jest przecież przeczytać kilka jego listów, żeby wiedzieć, że dla Mickiewicza napis taki byłby po prostu wstrętnym. Mogły te słowa mówić osoby jego poezyi, ale Mickiewicz ze swoją olbrzymią prostotą, ze swoją bezwzględną obojętnością na to, co i jak kto o nim sądzi, nie mógłby od siebie, na rynku, tego powiedzieć - nie powinien też tak przemawiać nawet odlany z bronzu. Jest to tak sprzeczne z jego duszą, że do najwyższego stopnia obraża ten pietyzm, z jakim się przywykło o nim myśleć. Ludzie tacy, jak Mickiewicz, nie umierają; - chociaż jego kości leżą na Wawelu, jest on zawsze żywą, ciągle obecną siłą, o której należy pamiętać, i z którą należy się liczyć w każdej chwili, a zwłaszcza budując pomnik, mający z konieczności wyrażać i to, jakim był sam Mickiewicz i to, jakim był jego stosunek do społeczeństwa. 

Jeżeli się nie chce robić szablonowych ogólników, jeżeli się nie chce zadowolnić banalnymi, zszarganymi po wszystkich śmietnikach sztuki skrawkami cudzych pomysłów - koniecznie trzeba myśleć o duszy tego, dla którego pomnik się stawia, - w przeciwnym razie powstaje ten zlepek bezdusznej pospolitości, ta nędzna bez charakteru sztuka, której nie zbawią najszumniejsze napisy. 

W Weronie stoi biały posąg, na którego podstawie wyryte jest jedno słowo: Dante - i słowo to mówi wszystko. 

Mickiewicz, na pomniku pana Rygiera, z temi „katuszami“, „milionami”, „Ojczyzną” i „cierpieniami" jest czemś marnem - zdaje się, że ktoś wprowadza go do towarzystwa i rekomenduje, jako sławnego i zasłużonego poetę - Mickiewicza! 

Tak nieszczęśliwie dobrane napisy mają zapewne dopowiadać to, czego rzeźba wyrazić nie mogła.   

Lecz co wyrażają figury? Która z nich jest symbolem Mickiewicza, lub czy wszystkie razem zdolne są wywołać w umyśle widza wrażenie, któreby się jednoczyło ze wspomnieniem osoby Mickiewicza, lub wrażeniami od jego poezyi? 

Zakrywszy napis, niepodobna domyśleć się, nietylko już dla kogo z imienia i nazwiska jest ten pomnik wzniesiony, ale nie można nawet odgadnąć, za jakie czyny ten ktoś został pomnikiem uczczony.  

Jedynem napomknieniem o poezyi może być lira, trzymana przez jedną z figur kobiecych. Lecz pominąwszy to, że ta sama lira służy na innych pomnikach za symbol muzyki, niepodobna odgadnąć, czy trzymająca ją figura jest upostaciowaniem poezyi, czy też przygrywa sobie na lirze, śpiewając lub deklamując. 

Figura kobiety w koronie nie ma nic wspólnego ani z Mickiewiczem, ani z poezyą, ani z Polską, ani z narodem. Żołnierz z dobytym mieczem, tarczą i szyszakiem; chłopak sięgający po omacku do miecza, pęk kijów i topór kata - wszystkie te symbole przypominają pomniki niemieckich jenerałów z przed kilkudziesięciu laty. 

Jedynym znakiem, że Mickiewicz miał coś wspólnego z literaturą, a raczej z pisaniem, jest zwitek pomiętego, grubego na cal przynajmniej kartonu, który trzyma w potwornej ręce. 

I to ma być pomnik dla poety!  

Jeżeli to co mruczy, gdzieś w przestrzeń, ślepy i senny starzec, pobudza chłopaka do sięgania po szablę, i jeżeli ten ruch ma wyrażać wpływ poezyi Mickiewicza na karmione nią pokolenia, to z jednej strony: ponieważ na pomniku niema nic coby charakteryzowało inne kierunki myśli i inne uczucia, które poezya Mickiewicza w narodzie zapalała - symbol ten staje się zbyt ciasnym - zbyt wyłącznym. Z drugiej strony, jeżeli prawdą jest, że ta poezya była jednym z czynników, wywołujących zbrojne porywy polskiego narodu, to również prawdą jest, że ani ta poezya, ani te porywy nie były tem zaspanem niedołęstwem, jakie przedstawiają figury pana Rygiera. Z bronią na pole bitwy, - czy z myślą na pole walki duchowej, poezya ta szła z zapałem i natchnieniem.

Mickiewicz, który do ostatniego tchnienia był człowiekiem i poetą, stojącym na najwyższym, najszczytniejszym wirchu ludzkiej myśli i czucia; Mickiewicz, który w każdem zetknięciu się z ludźmi, wydobywał z nich najsilniejsze natężenie czucia, do jakiego tylko byli zdolni, - Mickiewicz nie może być usymbolizowany w niedołężnej, sztywnej, pospolitej i martwej rzeźbie pana Rygiera. 

Ubóstwo myśli i czucia tego pomnika streszcza się w tem bezprzykładnem ubóstwie kształtów - w tem niedołęstwie użycia środków rzeźbiarskiej sztuki.

Rzeźbiarz to co myśli i czuje, wypowiada ruchem, wyrazem, typem i charakterem swoich postaci, wypowiada symbolem i akcesoryami, wypowiada nawet samemi liniami i proporcyami składowych części, od czego zależy ogólny charakter takiego dzieła, jak pomnik. 

Żaden z typów, charakterów, wyrazów, ruchów, - żaden - oprócz liry - z symbolów, żadne z akcesoryi użytych w tym pomniku, nie wyrażają Mickiewicza, - nie wyrażają ani tego, jakim on był - ani tego, czem był dla narodu polskiego. 

Ta kupa granitowych kloców i niedołężnych figur nie jest pomnikiem godnym Mickiewicza i powinna być zburzoną. 

Powinna być zburzoną, ponieważ to, co jest hańbą sztuki, nie może być wyrazem czci narodu dla jego największego poety. 

O tem, że pomnik ten jest tak nędznym, że bezwzględnie nie może pozostać, sądzę, że nikt - absolutnie nikt - ani na chwilę nie wątpi. 

Ten Naród, który stawia pomnik, który z oburzeniem patrzy na tę potworność, mającą wyrażać jego uczucia dla Mickiewicza, - ten naród powinien pomnik stojący na Rynku krakowskim zburzyć i postawić inny.

Jedyną zasadą, w imię której ludzie bronią tego pomnika, jest to: że pieniądze wydane

Marna to zasada! 

Jeżeli ludzie, którzy dobrowolnie przyjęli od społeczeństwa mandat do przeprowadzenia budowy pomnika - ludzie dzięki którym pomnik taki, jak jest, potworny, stoi z bronzu i granitu - jeżeli ci ludzie nie poczuwają się do winy i do obowiązku zwrócenia społeczeństwu zmarnowanych pieniędzy, lub jeżeli są na to za ubodzy - jeżeli nie chcą lub nie mogą użyć tego jedynego środka rehabilitacyi - w takim razie to społeczeństwo powinno mieć tyle dumy i godności, naród polski tyle patryotyzmu, żeby bez kłótni i wrzasków złożyć drugie sto tysięcy i zbudować kiedyś pomnik godny Mickiewicza. 

Nie mówmy, żeśmy za biedni - to nieprawda!    

Suma ta jest śmiesznie małą w porównaniu z tem co wydajemy na mnóstwo nieużytecznych, szalonych lub szkodliwych przedsięwzięć. Suma ta jest tak małą i marną, że prywatne bogactwo nie odczułoby jej ubytku, przelewając ją do publicznego skarbu. 

Żadne, a tembardziej takie jak nasze społeczeństwo, nie może się bezcześcić dla oszczędzenia trochy pieniędzy. 

Za oszczędność taką naród polski płaciłby wiekami upokorzenia, dopókiby jakiś szczęśliwy przypadek nie zburzył tego pomnika, nie zrobił tego, na co nam nie starczyło woli i charakteru. 

Zburzenie pomnika jest klęską - ale klęską, w której tkwi bohaterstwo - klęską materyalną bez upodlenia. Lecz pozostawienie wyłatanego, poskrobanego, opiłowanego pomnika, byłoby płaską meskineryą.

Trzeba pamiętać, że to stawia naród, - że to jest skrystalizowany wyraz prawie stu lat polskiej histori - że naród będzie za to odpowiadał i wiecznie się wstydził. 

Gdzieindziej pomniki stawiają królowie lub rządy, przemijające jednostki, na które spada śmieszność lub hańba - na pomniku w Krakowie podpisał się polski naród, którego hańbić nie wolno nikomu. 

Zakopane 15 marca 1895 r.    

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new