Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Wobec tak niezwykłego zjawiska w sztuce współczesnej jakiem była potężna indywidualność Jana Matejki, przyszły historyk dziejów naszego malarstwa, gdy zapragnie postać zmarłego mistrza umieścić we właściwem jej miejscu, gdy zechce należycie ją oświetlić i wytłómaczyć, niezmiernie trudne będzie miał zadanie.
Rozwój sztuki każdego kraju i każdej narodowości można przyrównać do wstęgi... albo raczej do olbrzymiego łańcucha, w którym nazwiska genialnych artystów, stanowią klamry łączące całe szeregi następujących po sobie kolejno ogniw, w jedną majestatyczną całość.
W historyi sztuki prawie każdy z wybitniejszych peryodów posiada swoje geniusze, które są, bądź drogowskazami nowych celów i kierunków i łamiąc z trądycyą, budują gmachy własnym samodzielnym ideałom, bądź też krystalizują w sobie myśl przewodnią całego jednego okresu, są jakby kwintesencyą pragnień i celów danej epoki, - tłómacząc ją i czyniąc zrozumiałą dla przyszłości.
Matejko w stosunku do czasu, w którym działalność swą rozwinął, - nie zajmował żadnego z wyż wymienionych stanowisk. Nie zajmował zaś dlatego, że, posiadając jedną z najbogatszych i najsamodzielniejszych natur artystycznych, jakie w dziejach malarstwa spotkać można - rozwijał się indywidualnie, jakby na rozwój ten, ani czas, ani otoczenie, ani prądy panujące, żadnego nie wywarły wpływu.
Charakteryzując jakiegokolwiek artystę przywykliśmy obecnie brać na uwagę warunki, w których talent jego powstał, rozwinął się - wpływ otoczenia i tysiące innych szczegółów, z których jak z kamyczków układamy mozaikę istoty jego natury artystycznej.
Do Matejki metoda podobna zastosowaną być nie może… nie zdoła ona bowiem nic wyświetlić, do żadnego doprowadzić wyniku.
Matejko był przedewszystkiem geniuszem malarskim, samorodnym. Natura jego talentu zbliża go bardziej do malarzy czasów rozkwitu sztuki włoskiej i hiszpańskiej, niż do artystów zrodzonych pod szarem niebem naszego kraju. Najcharakterystyczniejszych cech naszej wyrabiającej się na gruncie ojczystym sztuki - uczuciowości i smutku, śladu nie spotykamy u Matejki. Znakomity psycholog plastyczny, nigdy nie zajmie się rozrzewnianiem widza; jego bohaterowie są to silne i ciałem i duchem istoty, a jeżeli cień zadumy osiada na ich czołach - jak np. w Stańczyku zaduma ta zbliża ich do postaci z nagrobka Medyceusza ręką Michała Anioła wyrzeźbionych.
Matejko kształcił się w Krakowie i przez czas bardzo krótki w Monachium. - Ani jedno, ani drugie z tych centrów wpływu na nim nie wywarło... mówię to w znaczeniu czysto malarskiem.
Sądząc z najpierwszych, młodzieńczych nieledwie, utworów zgasłego mistrza, widzi się naturę dziwnie artystyczną, doskonale uplastyczniającą w głębi duszy swe cele i dążenia. Cele te z czasem rozszerzają się, potęgują, - są one jednak w następstwie tylko dalszym ciągiem wizyi młodego ucznia szkoły krakowskiej i akademii monachijskiej.
Świat, o którym marzył Matejko będąc młodzianem, a który w ciągu swojej trzydziestopięcioletniej karyery malarskiej takiemi wspaniałemi zaludnił postaciami, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością powszednią; - jest on jego dziełem, tak wysoce indywidualnem, że śmiało powiedzieć można, że jest nawkroś światem Matejki. Jak Dant, tworząc piekło, kreślił obrazy widziane w głębi swego ducha, tak i Matejko zdaje się malować odbite w duszy jego sceny i postacie. Wskrzeszając przeszłość przedwiekową, wybrał odrazu właściwą dla siebie drogę - miał bowiem możność, niczem niekrępowany roztaczać skarby swej natury artystycznej.
Bogactwo linii kompozycyjnej, życie i charakterystykę twarzy i grup podnosił rozmaitością barw, przepychem strojów i akcesoryów. W każdej z prac jego czuć było malarza z rozkoszą uplastyczniającego wskrzeszony swą wyobraźnią świat, oparty na silnych podstawach rzeczywistości, widzianej przez pryzmat indywidualności.
Matejko i rozwijał się i tworzył wspaniałe swe malarskie kreacye poza ruchem powstałym w ostatnich kilku dziesiątkach lat w dziedzinie sztuki. Był zawsze sobą, znał swe cele - co go mogły obchodzić zmiany kierunków, często przeistaczające się w istne kataklizmy, które z niebywałą dotychczas w sztuce szybkością następowały po sobie.
Najbardziej wykształcony w sztuce naród, - Francuzi, nie rozumieli Matejki. Artyści paryscy i publiczność nie mogła go odczuć i pojąć. Tak był bowiem różny od tego wszystkiego co się tam w ostatnich lat dziesiątkach maluje. Mimo to, Matejko był kilkakrotnym laureatem paryskich wystaw; w r. 1865 za „Kazanie Skargi” otrzymuje medal II klasy, - na wystawie powszechnej r. 1867 medal I klasy, na takiejże wystawie w r. 1878 medal honorowy. Darzą go również tytułem członka korespondenta Instytutu, oraz oficerskim krzyżem legii honorowej. - Zaszczyty te, których wielu z francuskich malarzy nie osiągnęło, przyznawane mu były, gdyż wszystkim imponowała niezwykle szeroka jak na obecne czasy, siła indywidualna Matejki. Schylili więc czoło przed artystą, po za którym niedość może jasno zdając sobie sprawę z jego dążeń i kierunku, - czuli, że się unosi duch wielkiej sztuki, ten sam duch, którego byli pełni wielcy mistrze czasów odrodzenia: Tintoretto, Paweł z Werony, Rubens, a nawet współczesny już Delacroix.
Matejko należał do liczby tych artystów, którzy od pierwszej chwili, gdy się na arenie sztuki pojawili znajdują uznanie wród swoich; odczuto go, zrozumiano... i jednomyślnie postawiono - na pierwszem miejscu. Popularność w kraju tak szybko zdobytą, zawdzięcza on przedewszystkiem polu, które wybrał na niwę swej artystycznej działalności: wskrzeszał ubiegłą przeszłość, wybierając wspaniałe chwile minionych czasów, powołując do życia wielkie postacie z historyi. Od „Kazania Skargi“ - do „Jana Sobieskiego pod Wiedniem" - to przeciąg lat trzydziestu prawie, zapełniony, tyluż co do liczby obrazami, a każden z tych obrazów, to nowa karta dziejów, zaklęta w plastyczną szatę ręką potężnego mistrza.
Ogół go cenił i kochał, bo mu Matejko podawał w zrozumiałej formie jego ideały głęboko w sercu spoczywające!.
W dziełach jego na wieki pozostaną zaklęte cechy samorodne tego niezwykłego w naszych czasach geniuszu, który od pierwszego brzasku swej karyery aż do grobowej deski nie przestał ani na chwilę być sobą.
Jakem to wyżej powiedział, Matejko nie należy do artystów, którzy wpływ wywarli na epokę sobie współczesną. Tak siłą talentu, jakoteż pojęciami jest on pokrewny wielkim mistrzom renesansu, - lecz tylko pokrewnym, - stanowisko bowiem, które zajął w sztuce europejskiej jest jego własne.
W naszej sztuce zmarły mistrz ani poprzedników nie miał, ani też mieć będzie godnych siebie następców.
Cały długi szereg obrazów przekazuje mistrz zmarły w spuściźnie potomności. Każden z nich, począwszy od uczniowskiej jeszcze kompozycyi. „Starowolski i Gustaw Adolf przy grobach Królów" - aż do nieskończonych kartonów, nad któremi na dni parę przed śmiercią pracował - noszą piętno jego wyjątkowego temperamentu malarskiego. Na tle jednak wszystkich prac Matejki, pozostaną w pierwszym rzędzie trzy dzieła: „Kazanie Skargi, „Stańczyk" i „Portret własny artysty".
„Portret własny" jest ostatnią z większych skończonych prac jego. Przekonywa on, że potężny talent artysty przetrwał w całej sile do końca, a równocześnie że do końca swej karyery nie przestał on być szczerym wielbicielem natury. Dzieło ostatnie jest może najbardziej typowe, gdyż ujawnia najwybitniej temperament artystyczny i charakteryzuje naturę twórcy „Kazania". Widzimy w nim Matejkę jako malarza pierwszej wody i który wtedy jest rzeczywiście sobą, gdy pozbywszy się innych celów, cel sztuki tylko swojej widzi jasno i wyraźnie.
Autora „Portretu“ możnaby porównać w tem dziele, do naczynia napełnionego świeżą, ożywczą wodą źródlaną, której kryształowej przezroczystości, nie zamąca żaden ferment, powstały przez wprowadzenie do jej wnętrza obcych pierwiastków.
Ostatnia praca Matejki przypomina najlepszą epokę jego artystycznego rozwoju. Przypomina obraz o jednej figurze, skromny w założeniu, a który mimo to należy do jego dzieł najlepszych. Mówię tu o „Stańczyku". W jednej ze swych pierwszych prac, tak samo jak w ostatniej, mistrz krakowski położył główny nacisk na stronę psychologiczną odmalowanej postaci i na jej realistyczne odwzorowanie. I stworzył dwa arcydzieła, godne siebie, godne pierwszego miejsca w każdej galeryi europejskiej.
Co za wielki artysta! - każdy bezwiednie musi szepnąć, gdy spojrzy w skierowane na siebie oczy portretu, w których, jak w żywych, czytać myśl można. Oczy te umieszczone pod ściągniętemi nieco brwiami, patrzą i myślą, a jednak są tylko tworem ręki malarza. Żywem jest szerokie charakterystyczne czoło, otoczone siwiejącymi włosami, żywą jest cała postać klasycznie dobrze narysowana i ze złudnem realizmem wymalowana.
Gdy się jednak przebiegnie myślą wszystkie utwory zmarłego mistrza, w trzydziestopięcioletniej jego karyerze malarskiej, ileż żywych, jakby wyrwanych z rzeczywistości postaci znaleźć jesteśmy w stanie. Jest nawet pewien sentyment, pewien nastrój psychiczny, który Matejko zawsze z równą siłą powtarza, ów wyraz zadumy, kontemplacyi, wyzierający przez wpatrzone w dal przed siebie oczy z pod pochylonej cokolwiek czaszki. Wyraz ten, który takie sprawia wrażenie we własnym artysty portrecie, snuje się już od lat wielu w dziełach mistrza, jest on nieledwie leitmotiv’em każdego jego obrazu.
Król Zygmunt III w „Kazaniu", Zygmunt August w „Unii" oraz gdy tuląc w miłosnym uścisku Barbarę wpatruje się przed siebie, - Stefan Batory - Karnkowski przy klęczniku - Stańczyk - Jan Kazimierz na Bielanach - Wernyhora - Chrystus wreszcie gdy wskrzesza Łazarza, mają te same wielkie, pełne smutku oczy, które mówią, które z równą siłą wyrażają stan duszy Matejkowskich kreacyi.
W szeregu tym „Portret własny" pozostanie niezaprzeczenie jedną z najwspanialszych kreacyi. Zalety malarza pierwszorzędnego widnieją w każdem pociągnięciu pendzla, znać taką maestryę w wykonaniu, taką pewność siebie i takie zrozumienie natury, że utwór ten może być śmiało zaliczonym do arcydzieł realistycznego kierunku.
Jest on dziełem geniuszu.
Geniusz ten, czysto malarski, czyni Matejkę, śmiało rzec można, najwybitniejszą potęgą w dziedzinie sztuki naszego wieku, artystę, który zupełnie odosobnione, swoje własne zajmuje miejsce w panteonie mistrzów malarstwa. Był on malarzem do szpiku kości… i jako taki pozostanie w historyi.