Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Henryk Rodakowski


W roku 1892 upłynęło lat czterdzieści od pierwszego zamanifestowania się sztuki naszej na szerokiej wszechświatowej arenie. W „Salonie" paryskim r. 1852 wystawioną została praca nieznanego naówczas artysty, którą sędziowie nie wahali się przy rozdaniu nagród - odznaczyć w sposób wyjątkowy, przyznając jej twórcy medal złoty I-ej klasy. W owe czasy w Salonie dorocznym nie znano jeszcze „medali honorowych", była to więc najwyższa nagroda, jaką artysta mógł otrzymać. 

Owym szczęśliwcem, od pierwszego występu jednającym sobie sławę mistrza, zajmującym wstępnym bojem stanowisko pierwszorzędne w ogólnoeuropejskiem malarstwie był - Henryk Rodakowski.  

Zanim skreślę sylwetkę znakomitego malarza i scharakteryzuję jego działalność artystyczną, zmuszony jestem dla pełności obrazu odtworzyć tło, na którem zarysowała się wybitnie postać człowieka, którego talent rzucił zagranicą pierwszy promień jaśniejszy na naszą sztukę.  

Tłem tem będzie okres dziesięcioletni od r. 1842 do 1852. Te lat kilka w malarstwie europejskiem nastąpiły po burzliwej i pełnej przewrotów epoce romantyzmu, którego sztandar podjęli Gericault i Eugeniusz Delacroix. Gwałtowna ta chwila przeszła dość szybko, pozostawiając, jako typowe okazy, utwory tego ostatniego, w otoczeniu naśladowców. 

Od r. 1840 zaczyna się już koniec walki, tak że w dziesięcioleciu powyżej wymienionem - opinie i gusta zdołały się już wyrównać, wejść w stadyum normalnej pracy. Romantyzm wieje jeszcze z płócien „Barki dantejskiej” przeistacza się jednak w spokojniejszy i bardziej oparty na podstawach rzeczywistości w utworach Ary Schellera, Couture’a, Flandrin'a, a przedewszystkiem w spokojnym - oportunistycznym, że się tak wyrażę. Delaroche’u. Artysta ten, ze skrzętnością pracowitej pszczółki, brał dodatnie cechy wszystkich kierunków, zapożyczając rysunek od pokonanych pseudoklasyków, naśladując koloryt z Delacroix, a wprowadzając do kompozycyi i wykonania szczegółów, kiełkujący już realizm, utworzył całość najodpowiedniejszą epoce.   

Brak pierwszorzędnego geniuszu, spokój i unikanie rzutów, mogących razić spragnione wytchnienia po walce umysły, cechują talent Delaroche’a. Nie był on nigdy przodownikiem, lecz tłómaczem czasów, w których żył, aspiracyi mas, wśród których się obracał.  

Pomału zaczyna podnosić głowę w następstwie silnie rozwinięty - neogrecyzm, w utworach: Gleyre ’a, Hamon’a i młodego naówczas Gerome’a; na uboczu pracują: Meissonier, G. Courbet i Deaubigny.   

W tym czasie Niemcy ciągle prowadzą walkę, a raczej rezultaty tej walki w formie olbrzymich kompozycyi, głównie na tematach filozoficznych, scholastycznych lub społecznych oparte, zawieszają na ścianach muzeów i kościołów. Kierunkowi temu, mającemu więcej wspólności z abstrakcyą naukową, niż z malarstwem, przewodzą: Owerbeck, Schnor, Cornelius, Kaulbach i Bendeman.   

U nas epoka ta nie przedstawia prawie żadnego wybitnego talentu - samoistności daremnieby szukać. Słabe echa prądów panujących w Europie, prądów spóźnionych, odbijają się w utworach koryfeuszów ówczesnych. Charakterystyczną cechą produkcyi naszych artystów jest pewien dyletantyzm pojęć i pobieżność wykonania, czego zresztą ślady nietylko u nas w czasach owych spostrzegać się dają. Znać, że większości artystów, malarstwo służyło za zabawkę, lub też środek do wypowiadania swych przekonań i wierzeń. 

Mamy kilku wprawdzie malarzy uznanych przez ogół, a zatem odpowiadających sumą swej pracy artystycznej potrzebom tego ogółu, ale żaden nie wprowadza do sztuki oryginalnych motywów, zadawalając się przerobieniem rzeczy nauczonych, wziętych już z drugiej ręki.

Najbardziej wyrobiony pod względem malarskim Ksawery Kaniewski, laureat akademii petersburskiej, następnie profesor, przebywał długi czas zagranicą, a głównie w Rzymie. Ma on powodzenie, dostępuje zaszczytu malowania portretu Grzegorza XIV-go, za co otrzymuje z rąk Papieża order; ani w tej jednak, ani w innych swych pracach nie przekracza miary - porządnego wykonania, i nie okazuje nadzwyczajnych zdolności.  

Uczeń barona Gros, profesor szkoły sztuk pięknych, Rafał Hadziewicz, tak w samych utworach, jako też kierując pierwszymi krokami młodych adeptów, wprowadza w czyn kierunek swego mistrza, kierunek przebrzmiały we Francyi już prawie od lat trzydziestu. Nazywany przez współczesnych krytyków pierwszym historycznym malarzem - Aleksander Lesser, przenosi żywcem na nasz grunt nietylko pojęcia i cele sztuki niemieckiej, lecz charakter postaci pamięciowo zwykle traktowanych. Pejzaż dusselffdorski lub calamowski, wprowadza do naszego malarstwa Chrystyan Breslaur.  

Wysoce ceniony January Suchodolski, obecnie dla nas mający znaczenie podręcznika co do szczegółów umundurowań, - w historyi pozostanie jako ślepy naśladowca Horacego Vernet’a. Jest on swojskim przez wybór treści do swych licznych kompozycyi w dziejach wojen. Brak głębszych studyów malarskich zarzucają mu nawet unoszący się nad wspaniałością pomysłów - współcześni mu krytycy.   

Mieliśmy wówczas bardzo cenionego historycznego malarza Smokowskiego, który jednak malarstwo uważał jako wypoczynek - będąc specyalnie lekarzem. Wogóle dyletantyzm, brak jaśniejszego pojęcia o malarstwie i lekkie traktowanie sztuki odznaczają ten okres lat od innych. 

W Krakowie Głowacki, a w Wilnie Dmochowski malują krajobrazy. Piotr Michałowski i Kwiatkowski w Paryżu szkicują akwarele, cenione i kupowane przez wyższe sfery; pierwszy z nich jednak powraca na wieś gdzie gospodarując na roli umiera w r. 1855. Marcin Zaleski tworzy cały cykl świątyń i gmachów z drobiazgową ścisłością, ale bez wyższych artystycznych aspiracyi. Marszałkiewicz w swych bardzo umiejętnie robionych miniaturach odtwarza panie o angielskich lokach. Stary Kokular, aż do śmierci w r. 1845 otoczony uczniami, wywiera wpływ na generacyę młodych malarzy warszawskich, - tak samo jak Kornel Statler, stojąc na czele szkoły w Krakowie.     

Profesor Piwarski, lubo nie pierwszorzędny talent, pozostanie z piękną kartą w dziejach naszej sztuki, jako pierwszy, który w obrazach swych użytkował otaczającą go przyrodę rodzinną i zasady sumiennych studyów wpajał w swych uczni. Z grona tych uczniów wyszli pierwsi nasi swojscy pejzażyści. Dwudziestokilkoletni Simler, późniejszy autor „Śmierci Barbary", Leopold Lofler, twórca „Powrotu po napadzie Tatarów “, Leonard Straszyński, Juljusz Kossak w latach od r. 1842- 1852, nie produkują się jeszcze z dziełami oryginalnemi.  

Oto, mniej więcej, w grubych skreślony zarysach, obraz naszego życia artystycznego i jego znakomitych przedstawicieli we wzmiankowanym przezemnie dziesięcioletnim okresie czasu. Sztuka zaledwie zaczęła się budzić - młoda, nieśmiała, niepłynąca z potrzeb społeczeństwa, któremu służyć miała, lecz refleksowo odbijająca obce prądy.   

Nagle na tak szarem tle, zjawia się pierwsza wybitna postać artysty - malarza, którego sława dzięki niezwykłym zdolnościom, nie jest już ową przeciętną sławą wśród swoich, lecz wkracza w dziedzinę ogólno europejską.

W r. 1846 młody student prawnego wydziału na uniwersytecie wiedeńskim rzuca zaczętą karyerę, wyjeżdża do Paryża, aby się specyalnie poświęcić malarstwu. W sześć lat potem nazwisko Henryka Rodakowskiego staje się popularne w świecie sztuki.   

Rodakowski urodzony w r. 1823 we Lwowie, prawdopodobnie, jak wszyscy malarze, od dzieciństwa ujawniał popęd do rysowania - szczegółów jednak w tym względzie nie posiadam. Natomiast wiadomem jest, iż po ukończeniu szkół średnich wstąpił na uniwersytet, aby zostać z czasem adwokatem. Powołanie to niedługo jednak trwało; może było poniekąd w niego wmówione, dość że w lat parę znajduje się on w stolicy Francyi jako uczeń najbardziej wziętego i cenionego profesora Leona Cogniet’a.   

Utwór, który zwrócił uwagę świata artystycznego na Rodakowskiego, dziwnym trafem, jak na tamte czasy, nie był żadną historyczną kompozycyą o wielu figurach. Był to skromny portret; portret ten jednak, przemawiając tylko zaletami malarskiemi, zaćmił tak dalece swe otoczenie, iż jego autor zdobył odrazu uznanie pierwszorzędnego artysty. Dość wziąć do ręki krytyki paryskich sprawozdawców, aby w umyśle przedstawić sobie wrażenie jakie musiał wywrzeć. Rodakowski zaimponował społeczeństwu, wśród którego tylu już było znakomitych mistrzów pendzla.   

Wybrana do portretu osoba, był to piękny typ starca, o marsowym wyrazie twarzy, o brwiach krzaczastych, spadających nieledwie na oczy. Młody mistrz z nadzwyczajnym talentem potrafił wydobyć duszę, którą widz mógł odczuć, wpatrując się w zadumane, skierowane przed siebie spojrzenie.    

W pierwszym tym portrecie, odrazu zarysowała się silna indywidualność Rodakowskiego, w umiejętnym, pełnym prawdy układzie, w harmonijnym kolorze i w owej stronie psychologicznej, w której uwydatnieniu dotychczas jeszcze nie ma wielu rywali.  

Niezwykłe powodzenie pierwszego występu daje naszemu artyście możność pozostania przez czas dłuższy w Paryżu, gdzie też mieszka większą część swego życia. Kolejno wystawia portrety: swej matki (Salon r. 1853). - Fr. Villot (Salon r. 1855). - Księcia Adama Czartoryskiego i Mickiewicza (Salon r. 1857). - Rogera Raczyńskiego (Salon r. 1859), zdaniem krytyki jeden z najlepszych jego utworów. - Pani S. (Salon r. 1863). - Pułkownika R. (Salon r. 1865). - “Kaznodzieja” (Salon r. 1866). - Panny B. (r. 1872). - Brata swego, jenerała Rodakowskiego i hr. J. D. (Salon r. 1875).  

Na wystawie powszechnej w Paryżu r. 1855 otrzymuje medal III klasy - w r. 1861 krzyż kawalerski legii honorowej. Rząd cesarski zamawia u niego portrety marszałków Mac-Mahona i Can-Roberta do muzeum wersalskiego. W r. 1874 opuszcza Paryż i lat kilka spędza w rodzinnem swem mieście, Lwowie, gdzie maluje kilkanaście portretów. Od niedawna przeniósł się do Wiednia.   

Jak łatwo z wyliczonych tu utworów przekonać się można, specyalnością Rodakowskiego są portrety. Rodzaj ten podniósł do wyżyn, do których dotąd jeszcze żaden z jego następców w naszem malarstwie - nie doszedł.  

Miałem sposobność oglądania kilku prac portretowych Rodakowskiego, i przyznać muszę, że wywierają one wrażenie głębokie. Co za wspaniałą, żywą, myślącą postać stworzył, malując Leona Kaplińskiego - jakim charakterem odznacza się jenerał Rodakowski, w mundurze pułku, którym dowodził w słynnym ataku pod Custozzą.  

Ostatnią znaną pracą sędziwego obecnie mistrza, był portret męski, umieszczony w oddziale polskich malarzy na przeszłorocznej wystawie berlińskiej.   

Jak wielu znakomitych portrecistów Henryk Rodakowski próbował kilkakrotnie swych sił w większych kompozycyach z kilku, lub kilkunastu złożonych figur.

Już w r. 1857 w Salonie dorocznym, wystawił duży obraz, przedstawiający „chłopów w kościele“ - zimno przez krytykę przyjęty. Równego doznają losu dwa historyczne obrazy, wystawione w r. 1861 „Bitwa pod Chocimem“ i „Hrabia Wilczek błagający Sobieskiego o pomoc dla Wiednia“. W r. 1867 powstaje ogólnie znana „wojna Kokosza“ która czas dłuższy zawieszoną była w lokalu wystawy towarzystwa zachęty sztuk pięknych w Warszawie.     

Wszystkie te obrazy o wiele niżej stawiane bywają od portretów Rodakowskiego. Widocznie nie jest to jego rodzaj - nie leży w charakterze jego talentu tworzyć kompozycye na pewnej treści oparte. Obrazy te są, jak się wyraża jeden z krytyków francuskich, zbiorem pojedynczych postaci, dobrze namalowanych, lecz niezłączonych w jednolitą całość. Szczegóły górują nad ogólnym efektem.    

Znany warszawskiej publiczności obraz, noszący tytuł „kokoszej wojny“ - niedość się tłómaczy; - bez komentarza trudnem jest rozpoznanie przedstawionego dziejowego momentu - główną jego zaletą były dobrze malowane draperye i twarze.    

Od lat kilku Rodakowski usunął się z szerszej areny. Jeżeli pracuje, to w ciszy, nie wystawiając prawie ostatnich swych utworów na widok publiczny. Widocznie uważa rolę swą w sztuce spółczesnej za skończoną; stanowisko jednak, które zajął w malarstwie naszem, dotychczas zatrzymał, jako najznakomitszy portrecista polski.    

Prace, które w spuściznie po sobie zostawi są tego rodzaju, że ani chwilowe, zmieniające się prądy, ani gusta i mody kolejno rządzące, nie są w stanie zaćmić ich rzeczywistej wartości.  

Pozostanie on zawsze niedoścignionym malarzem - psychologiem, - oddziaływającym środkami czysto malarskimi, szukającym swych celów w odzwierciadlaniu prawdy duchowej i zewnętrznej przedstawionych przez siebie postaci.   

Największe zaś prawo do uznania wśród naszego społeczeństwa powinien mieć za to, iż nazwisko swe zdołał zapisać na pierwszych kartach historyi rozwoju sztuki rodzimej. Na wyżynę, na której stanął, po nim zdołało wejść zaledwie kilku, że wymienię: Matejkę, Maksa Gierymskiego i Chełmońskiego.    

Pobieżny, i co za tem idzie, niezupełny ten szkic, skreśliłem, - aby oddać hołd należny czterdziestoletniej działalności znakomitego mistrza, i odświeżyć wspomnienie pierwszego tryumfu, jaki odniosło malarstwo nasze - wobec sztuki ogólnoeuropejskiej - dzięki Henrykowi Rodakowskiemu. 

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new