Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Św. Franciszek z Asyżu i jego wpływ na sztukę


W r. b. upływa lat 700 od śmierci św. Franciszka, którego postać miała olbrzymie znaczenie dla całej kultury średnich wieków. - Artykuł niniejszy porusza jedynie sprawę wpływu jego na twórczość artystyczną. 

W ciemnicy średniowiecza, pozostającego wciąż jeszcze pod grozą oczekiwanego końca świata, św. Franciszek z Asyżu <1182-1226> był promieniem wszechogarniającej radosnej dobroci, łagodności i miłości, rozszerzeniem pojęcia chrześcijańskiego braterstwa na całą naturę, jutrzenką nowego poglądu na świat. Zwierzęta, kwiaty, ptaki, gwiazdy, ziemię i ogień nazywał braćmi swymi i przemawiał do całej przyrody, jak do osoby sobie najbliższej. Historyczne jego znaczenie było olbrzymie. Należy sobie uprzytomnić, że świat ówczesny składał się z dziecinnych a gruboskórnych barbarzyńców, żyjących w ustroju feudalnym, t. j. w państewkach i miastach wiecznie ze sobą walczących. Jakkolwiek pax romana dawno już istnieć przestała, pozostała w Italji żywa jedna przynajmniej starorzymska cnota - pojęcie obywatela (civis). Państewka ówczesne kończyły się za murem miejskim, a wszyscy obywatele byli wojownikami-żołnierzami. Jednem z takich państewek miejskich był Assyż, położony między wzgórzami Umbrji. Tam narodził się św. Franciszek; święty nie przez negację życia i samolubną ascezę, lecz przez czyny swe, które dzisiejszemu człowiekowi wydać mogą się niepozorne, naiwne lub bezcelowe, które jednak w istocie swej były wielkie i rewolucyjne. - Według legendy św. Franciszek otrzymał chrzestne imię Jan, lecz przyjaciele jego zwali go Francesco t. zn. Francuz, a to skutkiem zamiłowania jego do poezji trubadurów. Dodać bowiem należy, że św. Franciszek był synem zamożnego kupca-sukiennika, który utrzymywał stosunki z Francją, a był wielbicielem jedynie wówczas wytwornej i rycerskiej kultury, jaką stworzyła Prowancja. Zamiłowanie do poezji trubadurów nie jest rzeczą obojętną dla jego charakterystyki; albowiem św. Franciszek, jakkolwiek tylko mieszczanin i syn kupca Pietra Bernardonc, miał zamiłowania i sposób życia wyraźnie rycerski. W mieście swoim był osobistością popularną i lubianą, szampionem mody i romantyki prowansalskiej, a wbrew zwyczajom kupiecko-mieszczańskim nie przywiązywał żadnej wagi do pieniędzy. Ambicją jego były laury poetyckie i żołnierskie, co zwykle łączy się z wesołym i cygańskim sposobem życia, sprzecznym t. zw. praktyczności. Przy tem wszystkiem św. Franciszek nie był jednak marzycielem, lecz człowiekiem czynu. Między republikami miejskiemi trwały wówczas prawie nieustanne wojny, to też św. Franciszek bierze udział w walkach prowadzonych przez Assyż z sąsiedniem miastem, republiką Perugią. Lecz jego karjera żołnierska nie trwa długo. W kilka lat później, kiedy św. Franciszek udawał się na wyprawę przeciw Sycylji, powiedział, przejeżdżając bramę miejską: »wrócę księciem«. Zaledwie jednak znalazł się za murami, odezwała się choroba, na którą cierpiał oddawna i złożyła go z konia. Wrócił do miasta upokorzony i przygnębiony. Nastąpiło załamanie się i przewrót. Wtedy zrozumiał, że posłannictwem jego są czyny inne, niż czyny żołnierskie i że odwaga nie kończy się na polu orężnej walki.

Giotto (1267-1337), “Ukrzyżowanie”, (Fresk w dolnym kościele San Francesco w Asyżu).
Giotto (1267-1337), “Ukrzyżowanie”, (Fresk w dolnym kościele San Francesco w Asyżu).

Był w Assyżu nawpół rozwalony kościół św. Damiana, w którym Franciszek modlił się zazwyczaj, a który postanowił dźwignąć z ruiny. Sprzedał więc nietylko, co posiadał własnego, lecz i belę sukna swego ojca, którą nacechował krzyżem dla zaznaczenia celu sprzedaży. I tu zaczyna się drugi akt jego przełomu, albowiem ojciec, a z nim całe miasto, potraktowało sprawę tę, jako prostą kradzież. Rumor waśni rodzinnej był tak głośny, że św. Franciszek wezwany został przed trybunał biskupi, który orzekł, iż winien on zwrócić ojcu swemu wartość beli sukna. Wyrok ten wydał mu się niezrozumiałym i niesprawiedliwym, albowiem nie uwzględniał bogo-hojnego celu sprzedaży marnej beli sukna; św. Franciszek wstał więc przed sądem i powiedział: »dotychczas zwałem ojcem swym Pietra Bernardonc, lecz teraz jestem sługą bożym i zwracam ojcu wszystko, co posiadam, aż do szat, któremi, mnie przyodział«. To mówiąc, zrzucił ubranie swe na ziemię. Miasto uznało go za warjata. Św. Franciszek wyszedł prawie nagi za mury miasta a poczuł się tak wolny, czysty i silny w swej zupełnej samotności, że pieśń cisnęła mu się do gardła, a las zimowy, drzewa, ptaki i źdźbła trawy, słońce, wiatr i chmury wydały mu się najmilszymi braćmi. I oto nastąpił jakiś ślub mistyczny między nim a wszelkimi tworami bożemi św. Franciszek nie był jednak anachoretą, ani samobiczownikiem, ani świętym mieszkającym w jaskini lub w gnieździe na słupie. Zbyt kochał świat, aby nie być człowiekiem czynu. Nie zaniechał też myśli odbudowy kościoła, która była jego pozorną klęską. Obrał tylko inną metodę. Nie zbierał pieniędzy. Zbierał i żebrał kamienie, które sam znosił, sam na murze układał. Tak więc św. Franciszek był wzorem i źródłem tego entuzjazmu religijnego, który biednej w środki materjalne epoce średniowiecza pozwolił wznosić największe katedry, owe góry uczucia i natchnienia. Stąd też jego potężny, jakkolwiek pośredni wpływ na sztukę, którą zwrócił ku umiłowaniu natury w połączeniu z abstrakcyjno-mistyczną myślą.

Św. Franciszek posiadał władzę nad człowiekiem, unikał jednak władzy nad ludźmi. Nie był żadnym prowodyrem ani dyktatorem, ani demagogiem, a jednak siłę jego wyczuwali wszyscy, od żebraka aż do papieża; tem więcej ona udzielać się musiała artystom. Nie był on związany żadnem miejscem, uczył wszędzie i działał wszędzie: z dynamiczną siłą wulkanu wyswabadzał świat średniowieczny z ciasnoty i stęchlizny klasztornej celi. Również Giotto działał w całej niemal Italji, od Padwy do Neapolu, wyzwalając sztukę z ciasnoty bizantyjskiego kanonu.

Różnica zasadnicza między zwykłymi zakonami a zakonem Braci Mniejszych <Franciszkanów> polega na tem, że ci ostatni prowadzili życie koczownicze i ziarno swej wiary roznosili po całym ówczesnym katolickim świecie. Kiedy biskup Assyżu wyraził się niepochlebnie o surowym i prymitywnym sposobie życia braciszków, św. Franciszek odpowiedział, iż gdyby cośkolwiek posiadał i przywiązywał wagę do własności, musiałby mieć broń i prawa do jej obrony. Nie posiadał on też nic, prócz słowa, a ze słowem tem szedł do ludzi najróżniejszych, świat feudalny był ustrojem ściśle powiązanym zależnościami rodzinnemi, stanowemi, kościelnemi i cechowemi, św. Franciszek był zaś pierwszym człowiekiem wolnym, który nie znał żadnych innych więzów, prócz tych, jakie sam sobie nałożył t. j. więzów miłości Boga i wszelkiego tworu boskiego. Sztuka nie mogła przejść obojętnie ani obok jego życia, ani obok jego idei. Ascetyzm jego był pełen wiary w życie, a ta wiara w życie musiała udzielić się sztuce i zbliżyć ją do natury. Dzięki niemu natura przestała być demonem a stała się przyjacielem i mistrzem człowieka. Przed św. Franciszkiem kościoły stawiały przeważnie zakony, on zaś przełamał wyłączność stanów i pobudził rzesze do wznoszenia katedr. Jeżeli sztuka trecenta i quattrocenta jest pełna życia i nadziei, jeżeli jest naiwna a zarazem tak wewnętrzna i mistyczna, to właśnie dzięki duchowi św. Franciszka, który ją zapłodnił. W miłości swej do natury, w szeregu przeżyć i bezpośredniości odczuwania, w skali swego mistycznego sentymentu był św. Franciszek artystą, tak zresztą, jak każdy naprawdę wielki artysta jest, w pewnych swych przeżyciach, świętym.

Pod względem społecznego znaczenia, św. Franciszek spełnił rolę ideowego umacniania mieszczaństwa italskiego w walce z feudalizmem, co również odbiło się na rozwoju artystycznym miast, dochodzących do samowiedzy i władzy. Pod względem religijnym był on odnowicielem chrześcijaństwa w najczystszej formie i to właśnie w okresie, kiedy kościołowi groziło z jednej strony sekciarstwo, z drugiej hierarchiczność i dogmatyczne zesztywnienie. Papież Innocenty III ocenił, rzec można, z genjalnem zrozumieniem doniosłość św. Franciszka, zezwalając jemu i braciszkom głosić wolne kazania, dw. Franciszek nie myślał prawdopodobnie o tworzeniu zakonu. Lecz przykład życia jego i słowo jego miało wpływ magiczny. Gdziekolwiek się ukazał, tłumy nasłuchiwały i szły za nim. Zakon Braci Mniejszych <fratres minores> tworzył się samorzutnie, a w przeciągu lat kilkudziesięciu cała Italja była Franciszkańska, co jest dowodem, że franciszkanizm był nietylko ideą abstrakcyjną, lecz wyrazicielem epoki.

Można bez przesady powiedzieć, że to, co prawił św. Franciszek, to malował Giotto. Tak samo, jak św. Franciszek zwracał się z miłością i wewnętrznym szacunkiem do każdego przejawu przyrody, widząc w nim obraz Boga, tak samo Giotto z umiłowaniem i, przejęciem malował naturę, a przez ten właśnie bezpośrednio czuły i wewnętrzny stosunek swój do świata otaczającego, uwolnił sztukę od hieratyzmu, abstrakcyjności i martwej symboliki bizantyjskiej. Trudno jest twierdzić, że Giotto nie byłby sobą bez św. Franciszka, pewnem jest jednak, że duch jego odbił się w sztuce, a pierwszem zwierciadłem był Giotto.

Jeżeli kiedykolwiek istniał święty, który był jednocześnie poetą, to był nim napewno św. Franciszek, lecz nie Francesco Bernardonc, rycerz śpiewający prowansalskie sonety i ronda trubadurów, tylko ów święty nędzarz przepełniony natchnieniem wiary, co serce swe wlewał we wszelkie twory przyrody, uczuwając stan mistycznego zespolenia się z Bogiem, stan najwyższego błogosławieństwa, miłości i swobody.  

Pomimo rozbicia na drobnoustroje państwa, na stany, cechy i bractwa, świat ówczesny był bardzo jednolity pod względem idei, a porozumienie człowieka z człowiekiem łatwiejsze było stokrotnie, niż dzisiaj. Św. Franciszek przebiegał wszystkie drogi Italji, a jego brunatna, sznurem przewiązana szata, stała się symbolem nowej wiary, zewnętrzną oznaką Braci Mniejszych czyli Minorytów, zwanych franciszkanami.

W epoce romantycznej literatury, w XIX w., rozumiano przyrodę jako podłoże i tło dla marzycielskich myśli, to też sztuka plastyczna tej epoki była ckliwa, a pomimo dramatycznych gestów, przeważnie deklamatorska i literacka. Dla św. Franciszka tło nie istniało, istniały tylko rzeczy same w sobie przyjazne i bratnie, lecz ostro, konturowo i barwnie narysowane, przemawiające doń siłą i wyrazem aż do mistyczności wewnętrznym i istotnym. Genjuszem, który zrozumiał św. Franciszka, był Giotto di Bondone <1267-1337>. We freskach jego tło i drugi plan jest właściwie planem dziesiątym - rzeczą zaś główną jest akcja, koncentrująca się w kompozycji i wyrazie osób. Podobnie jak św. Franciszek widział w każdym drzewie rzecz oddzielną, twór Boga, tak też Giotto malował bez dekorum samą treść rzeczy. Nic w tem osobliwego, że św. Franciszek-poeta był zrozumiany właśnie przez Giotta-artystę, miłującego tak samo naturę, tak samo głęboko dramatycznego człowieka czynu i reformatora w swoim zakresie. Życie Św. Franciszka nie było liryką romantyczną, lecz szeregiem scen o dramatycznem napięciu a sceny te malował Giotto, epik dramatyczny. Rozumiał on doskonale, że od chwili, kiedy św. Franciszek zdarł ze siebie ubranie przed trybunałem biskupim, aż do chwili, kiedy umierający ułożyć się kazał na nagiej ziemi - był człowiekiem dramatycznym o gestach odruchowych i zdecydowanych. 

Z trubadura prowansalsko-dworskich galanterji przeistoczył się św. Franciszek w trubadura chrystjanizmu i napełnił świat pogodną wiarą w Boga i we wszelki twór boski. Stał się on przeto zwiastunem nowego stosunku człowieka do przyrody, którą przeistoczył słowem swem z demona i wroga ludzkości w przejaw i obraz Boga. Było to wyzwolenie z ciemnicy średniowiecza i barbarzyństwa, uważającego dotąd naturę za nieczystą i wrogą człowiekowi siłę. Pojęcie miłości chrześcijańskiej, miłości bliźniego rozszerzył św. Franciszek na cały kosmos, budując przez to podwaliny nowego poglądu na świat, pozytywnego stosunku do przyrody i wolności poznania. Dzięki niemu upadły dotychczasowe uprzedzenia, zapory i kanony niepozwalające artystom na bezpośredni, szczery i samodzielny stosunek do przyrody. Dzięki niemu właśnie sztuka włoska stała się uniwersalna i idealistyczna, dzięki niemu potrafiła pogodzie epiczność z liryzmem, a w dalszym swym rozwoju - dwie zdawałoby się największe sprzeczności - antyk z chrześcijaństwem.

Św. Franciszek nie był genjuszem umysłu, nie był wogóle myślicielem i pono nie znał wcale ani teologów ani filozofji scholastycznej. Był on natomiast genjuszem serca. Wszelka twórczość artystyczna rodzi się z głębokiego wzruszenia i z napięcia uczucia, on zaś był który tkwiące potencjalnie uczucia epoki i narodu swego zsyntetyzował i doprowadził do dynamicznego wyładowania. 

Z natchnienia św. Franciszka narodziło się nie tylko malarstwo Giotta, lecz w pewnej mierze język włoski, poezja Dantego i zaczątki dramatyczno-religijnych przedstawień. Jeżeli Włosi nazywają św. Franciszka »il santo italianissimo e il italiano santissimo«, to tkwi w tem niezawodnie część prawdy, albowiem łączył on w sobie średniowieczną żarliwość religijną z italskim pogodnym i pozytywnym stosunkiem do świata otaczającego. Stąd jego wpływ na sztukę.

Alfred Lauterbach

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new