Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
»Im dłużej zastanawiamy się nad życiem i sztuką,
tern silniej odczuwamy, iż poza wszystkiem, co wielkie
i godne podziwu, stoi jednostka i że nie chwila stwarza
człowieka – lecz człowiek swój wiek«. (Oskar Wilde}.
NA T. ZW. »Wystawie Wiosennej« warsz. Zachęty (w maju 1931) wystawiono dużych rozmiarów płótno Wojciecha Kossaka p. t. »Grunwald« przedstawiające jeden z fragmentów bitwy na równinach Tannenbergu, które to dzieło ma między innemi, przyozdobić »pawilon wojska« w Muzeum Narodowem w Warszawie. Wedle opinji autora obrazu, wyrażonej w wywiadach ogłoszonych w kilku pismach codziennych – kompozycja ta ma być poniekąd »uzupełnieniem« ! <!> wiekopomnego dzieła Matejki (pod tym samym tytułem), a to głównie z »batalistycznego« punktu widzenia – jako możliwie wierne odtworzenie tego ważnego momentu dziejowego. Innemi słowy, artyście chodziło tutaj o zasugerowanie naszej wyobraźni obiektywnego niby obrazu bitwy, wraz z wszystkimi szczegółami i akcesorjami przekazanemi nam przez tradycję. W odtworzeniu tego pamiętnego faktu dziejowego, a raczej fragmentu tegoż – artysta usiłował przedstawić równocześnie dany moment w przyrodzie, a więc porę roku i dnia it. p. – czyli malował swój obraz według znanych zasad naturalizmu w sztuce.
Zrzekając się głosu w kwestji szczegółów mających związek z historyczno-obyczajowem tłem epoki, pozwolę sobie zauważyć, iż nigdy może nie znalazłem tak świetnej okazji do zademonstrowania tej od 15 lat głoszonej przezemnie zasady, że surowy naturalizm jako metoda twórcza jest poprostu niedorzecznością, że przedstawianie rzeczywistości w sposób rzekomo objektywny – nigdy nie może być celem prawdziwie twórczego artysty. Wierne odbicie świata rzeczywistego na płótnie jest pozatem technicznie nie osiągalne – gdyż w każdym razie w tworzywie artysty znajdzie się pewna ilość pierwiastków czysto subiektywnych a nawet od przewagi tych ostatnich i od ich zarazem jakości – zależy, zdaniem mojem, wartość artystyczna danego utworu. Celowe pozbywanie się tych pierwiastków przez artystę <O ile to jest możliwe> w imię jakichkolwiek ubocznych względów pozbawia jego pracę tego fascynującego uroku, jaki tkwi bezsprzecznie w każdej interesującej osobowości zwierzającej się przed nami z swych własnych duchowych i wzrokowych przeżyć. Malarstwo staje się wówczas anonimowe.
W anonimy zaś uwierzyć nie możemy a sam podpis artysty na rogu płótna absolutnie nam nie wystarczy. Nie uwierzymy w autentyczność stworzonego dzieła – jeśli sposób plastycznego wypowiadania się danego malarza nie jest dla nas jasny i zrozumiały. Wojciech Kossak próbuje przemówić do nas językiem oficera kawalerji, kategorjami dostępnemi jedynie dla specjalistów – dlatego też zrozumieć go, jako plastyka, absolutnie nie potrafimy. Z tego wynika, że malowidło jego powinno znaleźć się raczej w wojskowej sali wykładowej, aniżeli na wystawie dzieł sztuki w Tow. Zachęty Sztuk Pięknych.
Zgoła inne wrażenie odnosimy na widok »Grunwaldu« Matejki (w zbiorach Zachęty>. Potężna osobowość krakowskiego mistrza stworzyła tutaj dzieło wyborowe, będące dla nas miarą najwyższą i pełnem nasyceniem naszej wyobraźni. Dzieło to stało się po pewnym czasie najprawdziwszą dla nas rzeczywistością – bardziej realną od faktów i zdarzeń, wśród których żyjemy – mimo, że krytycy o naturalistycznym światopoglądzie odkryli nagle w obrazie tym »rażące« błędy, będące w istocie największemi dzieła tego zaletami. Wysoka wartość matejkowskiego dzieła nie polega bowiem na »objektywnem« przedstawieniu (dość zresztą brutalnej) sceny wyrzynania kawalerów mieczowych, lecz jedynie na pełnym mocy, powagi i patosu styfu – w którym romantyków się tu wypowiedział. »Jedynie styl każę nam wierzyć w dzieło – sztuka twórcza bowiem jest zawsze pewną formą przesady. Stwarza ona ludzi prawdziwszych od ludzi żywych – stwarza światy nowe i niszczy je dowodnie. Ogół znużony nudną i nieciekawą prawdą, głoszoną przez osobników pozbawionych talentu i wyobraźni – musi wcześniej czy później powrócić do prawdy poety, tej jedynej prawdy, mistrzyni życia i sztuki« (Oskar Wilde).
Prawdą matejkowskiego stylu – jest jego osobliwy stosunek do rzeczywistości. Jego roman* tyzm jest zawsze szczery i konsekwentny. Postacie rycerzy z »Grunwaldu« Matejki mają w sobie mocarną potęgę żywiołu. Rozsadza je częstokroć energja i siła nadludzka – ich ramiona i barki lekko noszą stalowe zbroice a ich dłonie stworzone są do rozkazywania światu. Z skłębionej masy zwartych w ogniu walki ciał – wydziera się gwałtem na pierwszy plan jakaś przepotężna wola. Nawet historyczni bohaterowie tej pamiętnej chwili – Witold i Jagiełło – wydają się wobec właściwego twórcy tego zdarzenia: Matejki – niewiele znaczącymi aktorami...
Zarzut stawiany Matejce, że jego wspaniałe sceny dzieją się w przestrzeni o »wypompowanem powietrzu« – jest absolutnie nieistotny a pochodzi bezwzględnie z naturalistycznego punktu widzenia, gdzie t. zw. perspektywa powietrza jest jednym z głównych aksjomatów naturalistycznej doktryny. Dzisiejsza estetyka uwzględnia te środki o tyle, o ile podnoszą one wartości kompozycyjne malowidła. Ośrodkowa kompozycja matejkowskiego »Grunwaldu« – wiązania barwne poszczególnych scen i asymetryczna równowaga form zgodnie z barokową koncepcją tego wspaniałego utworu – świadczy o rozwinięciu tutaj przez Matejkę własnego, dobrze przemyt ślanego systemu budowy – którego osią jest potężnie narysowana postać ks. Witolda – nie przeciwstawiająca się pozatem ogólnej zasadzie: równowartości przestrzeni obrazu.
W »Grunwaldzie« Kossaka dzieją się rzeczy najzwyklejsze w świecie, które nikogo nie frapują. Wszyscy możemy sobie wyobrazić działanie wojennej siekiery, którą równie łatwo da się rozłupać pień twardego drzewa, jak i zakutą w stal głowę średniowiecznego rycerza. 1 tylko chyba naprawdę »zakute głowy« nie pojmą rezultatu takiego ujęcia rzeczy: powstaje z tego stanczwyczajna bitka, jak na weselu w Krowodrzy lub Czerniakowie... W »Grunwaldzie« Matejki pokonane rycerstwo krzyżackie wali się z koni z większą wyniosłością i dumą, aniżeli na obrazie Kossaka rycerstwo polskie zwycięża... Jakaś pospolitość i panoramiczny banał, jakaś szarzyzna i czcza przypadkowość wyzierają z płótna naszego batalisty – z tej nowej wojennej »panoramy«, mogącej pozatem doskonale wyobrażać... szarżę austrjachich ułanów pod Custozzą – z pewnemi, rozumie się, chociaż nieistotnemi zmianami.
P. Wojciech Kossak jest może wybornym kawalerzystą – ale zdaniem mojem – nie bardzo orjentuje się, o co w sztuce właściwie chodzi. Miał i on wprawdzie kiedyś swój »dobry dzień« – lecz dzisiaj tworzy zbyt pospiesznie, zbyt powierzchownie – nie siląc się bynajmniej na stawianie przed sobą jakichkolwiek malarskich problemów. Mając w pamięci twórczość Kossaka z lat młodzieńczych, u progu artystycznej karjery – kiedy jego sceny batalistyczne miały duży sens w budowie a nawet częstokroć nieprzeciętny rozmach i walory barwne – nie można się oprzeć przykremu zdziwieniu na widok ostatnich prac twórcy »Walki o sztandar« i »Racławic«, Wiek podeszły? Bynajmniej. Nikt z nas nie może sobie wyobrazić Wojciecha Kossaka starym i niedołężnym. Jest on zawsze »w formie«. Zawsze imponowała mi ta wspaniałagłowa pancernego towarzysza – te ruchy energiczne a zarazem szlachetne i wyniosłe. I starałem się wówczas odgadnąć przyczyny rzucającego się w oczy wyjałowienia jego sztuki. A może beztroska atmosfera, która go otacza – może niewybredne wymagania jego stałych odbiorców? Wszystko to mogło niewątpliwie odbić się niekorzystnie na organizmie twórczym artysty przytępiając jego instynkt i wrażliwość plastyczną, ale go bynajmniej nie usprawiedliwia wobec krytyki – która nie możei nie powinna zamykać oczu na gorszący upadek aspiracyj artystycznych u naszej naturalistycznej elity.
Zdaniem mojem, upadek sztuki Kossaka łączy się z kompletnym upadkiem kierunku. Dzisiaj wobec nowoczesnych paryzaizmóww sztuce – objektywny naturalizm ma w sobie doprawdy coś gorszącego – jest anachronizmem. Odczarowywuje on świat z uporem nudziarza, który poza »objektywną« prawdą nie ma nam nic więcej do powiedzenia. Mówi nam o tern, że nasze kochanki, to zwykłe, przedajne zalotnice a nasi rycerze tern się tylko różnią od pospolitych śmiertelników, że cuchną stajnią. O, mamy już dosyć tych najprawdziwszych prawd – w które jednak w żaden sposób uwierzyć nie myślimy: zedrzyjcie stylizowane szatki z statuy świętego, a – pozostanie wstrętny nagulec zkółkiem na głowie...
Nie jestem bynajmniej bezwzględnym zwolennikiem uniwersalnych kryterjów w sztuce. Każdy wiek, każdy styl miał swoją odrębną miarę, stosownie do gustów i smaku współczesności. Dlatego też krytyka będąca wytworem uczuć, nastrojów i pojęć w danym momencie, mimo złudnych pozorów objektywności – zawsze grzeszyć będzie pewną jednostronnością sądu w imię doktryny czasu. Z tej właśnie przyczyny nie zawahałem się stwierdzić, że naturalizm był i jest prostą omyłką w sztuce – ciężko zawinił bezstylowością i brakiem jakiejkolwiek plastycznej idei. Znamy jednak dzieła naturalistów – w których widać lwi pazur indywidualności twórcy. Ta właśnie osobowość pod maską przyrodniczej prawdy – nawet w swym częściowym upadku może być nader interesującą: bo przez niewzruszone prawo natury wypowiada się tu cały człowiek. Dzisiejszy naturalizm, kierunek zmęczony i osłabły, nie obfituje bynajmniej w ciekawe indywidualności – jest całkowicie wyzuty z dynamiki i z zaufania do własnych sił twórczych. Należy go też uważać za przepadły.
Bo nawet z naturalistycznego punktu widzenia, dzieło Kossaka jest całkowicie chybione, najbardziej bezosobowym naturalizmie zawsze chodziło o malarski sens kompozycji: konstrukcję. Wobec »batalistycznej« prawdy »Grunwaldu« Kossaka, krytyka może mieć tutaj poważne objekcje – cały ów bowiem obraz nie posiada żadnej logicznej budowy, żadnej formalnej czy barwnej jednolitości – wszystko natomiast podporządkowuje się fabule i historycznej autentyczności danego momentu, co może obchodzić jedynie specjalistę t. j. historyka a nie estetyka, dla którego konstrukcja malowidła, jego architektura w związku z takiem czy innem malarstanskiem założeniem – stanowi istotny przedmiot badania. Pewna koncepcja linearnego rusztowania, napięcie kontrastowe poszczególnych kształtów i barw, zastosowanie nadzwyczaj oryginalnej, asymetrycznej równowagi kolorów – które spostrzegamy w budowie matejkowskiego dzieła, zgodnie z tradycją barokową oraz romantyczną postawą duchową twórcy – są tam artystyczną treścią obrazu. »Grunwald« Kossaka nie jest jednolitym organizmem malarskim, robi wrażenie przypadkowego zlepku przeróżnych scen batalistycznych – malowany jest przytem niedbale, z nieprawdopodobną nonszalancją w traktowaniu formalnych elementów kompozycji. Nawet naturalista powinien mieć zawsze na uwadze tę prostą w sztuce zasadę, że obok prawdy natury – istnieją odwieczne prawa sztuki. Czy na to podpatrywał boski Leonardo grzmiącego z ambony Savonarolę, by potem odtworzyć pchły skaczące po habicie fanatycznego mnicha?
Wedle stawu grobla. »Grunwald« Matejki jest objawieniem wielkiego ducha mistrza, potęgi jego malarskiej indywidualności. »Grunwald« Kossaka jest »poza dobrem i złem« w sztuce – jest beznamiętnem, anonimowem przedstawieniem fragmentu dziejowego, które w swej nieinteresującej » objektywności« nuży nas i zniechęca,
KONRAD WINKLER