Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

NAD WYRAZ SMUTNA SPRAWA


KOŚCIÓŁEK W KOMOROWICACH POD BIAŁĄ
KOŚCIÓŁEK W KOMOROWICACH POD BIAŁĄ

Sprawa ta przedstawia się w następujący sposób:

W Komorowicach pod Białą, na samej granicy Śląska Cieszyńskiego istnieje drewniany kościół z XIV w. znany szeroko w kołach znawców i miłośników starego budownictwa. O jego wartości zabytkowej świadczyć może fakt, że gdy jeszcze przed wojną aktualną stała się budowa kościoła nowego dla znacznie powiększonej parafji, Centralna Komisja Konserwatorska w Wiedniu oświadczyła się z gotowością przejęcia na siebie kosztów konserwacji kościoła starego, a ponadto obiecała subwencję na nowy, pod warunkiem, że stanie on od starego w odległości co najmniej 500 m.

Przyszła wojna, sprawa subwencji poszła w niepamięć, a parafjanie w obawie, że do odległego nowego kościoła będą musieli postawić także i nową plebanję, wystawili kościół nowy tuż obok starego, który zamierzali rozebrać na materjał.

Jakoś to jednak zażegnano i zaczęto się zastanawiać, w jaki sposób stary, zabytkowy kościół zużytkować i zachować od zguby.

Znakomity historyk sztuki, prof. Strzygowski, proponował, żeby kościół zapełnić okazami starej ludowej sztuki kościelnej i uczynić go objektem muzealnym i celem wycieczek.

Następnie wypłynęła myśl przeniesienia kościoła do Krakowa i uczynienia z niego ośrodka projektowanego w lesie Wolskim „polskiego Skansenu“ czyli muzeum starego budownictwa na wolnem powietrzu. Był na to jakiś legat, zapis, czy wogóle fundusz. Sprawa ciągnęła się lat parę, i nie wiem dlaczego wkońcu nie doszła do skutku. Wiem tylko, że proboszcz komorowicki, ks. kanonik Śliwa, chodził w tej sprawie za każdą bytnością W Krakowie, nie mogąc się niczego dokolatać.

Wreszcie ubiegłej jesieni sprawa kościoła wkroczyła na najwłaściwsze i najstosowniejsze tory. Przy okazji rozmów- na temat kaplicy św. Małgorzaty na Salwatorze, którą prof. Szyszko Bohusz ofiarował się odrestaurować własnym kosztem w swojej posiadłości w Przegorzałach, książę Metropolita wyraził zdanie, że w Przegorzałach, wobec znacznej odległości od kościoła parafjalnego na Zwierzyńcu, zdałby się właściwie kościół większy, obsługujący Przegorzaly, Bielany i Wolę Justowską, może właśnie kościół komorowicki, i oświadczył się z gotowością utworzenia nowej parafji, o ile się znajdą fundusze na przeniesienie i ustawienie kościoła. Na tej podstawie prof. Szyszko Bohusz wystarał się o przeznaczenie na ten cel kilkunastotysięcznego zapisu, sam zdeklarował znaczną sumę, i po porozumieniu się z Prezydentem Bcliną Prażmowskim. zapewnił przyczynienie się do kosztów Gminy Miasta Krakowa, jako posiadaczki największego obszaru w obrębie mającej się utworzyć parafji.

Wszystko więc zdawało się na najlepszej drodze. Z polecenia prof. Szyszko Bohusza wykonane zostały szczegółowe zdjęcia wspaniałego konstrukcyjnie kościoła, zbudowanego z bali prawie półmetrowej grubości, i ściągnięte kosztorysy, z których wynikało, że koszt rozebrania, przeniesienia i postawienia kościoła wynosić będzie dwadzieścia kilka tysięcy złotych.

Z wiosną miało się przystąpić do przeniesienia, gdy najniespodziewaniej kurja metropolitalna odstąpiła od zamiaru utworzenia nowej parafji, motywując to tern, że rozwój osiedla urzędniczego na Woli Justowskiej jest zahamowany przez kryzys na długie lata, że Bielany do nowej parafji przystąpić nie chcą, a same Przegorzaly nie wystarczają na utrzymanie plebanji, gdyby nawet koszta przeniesienia kościoła zostały pokryte skądinąd.

Wobec tego odpada możność użycia pewnych sum przeznaczonych wyraźnie na cele religijne i cała sprawa staje ponownie pod znakiem zapytania. Czyni się wprawdzie ponowne starania o załatwienie jej na zamierzonej swego czasu płaszczyźnie skansenówej, a proboszcz komorowicki okazał daleko idącą ustępliwość, oświadczając, że gotów jest czekać na przeniesienie kościoła. choćby i parę lat, byle miał poważną gwarancję, że to przeniesienie rzeczywiście nastąpi, ale istnieją uzasadnione obawy, że parafianie zwodzeni przez tyle lat, nic będą wkońcu chcieli czekać i że sprawa pójdzie taką koleją, jaką zwykle niestety idzie w podobnych wypadkach.

Nic będę rozważał dość obojętnego pytania, „kto tu jest winien“. W danym wypadku było niewątpliwie sporo dobrej woli, a nawet przecież i inicjatywy także i ze strony sfer kościelnych. Obecne wycofanie się z zamiaru utworzenia parafji może być nawet umotywowane z punktu widzenia kościelno-administracyjnego, i utworzenie nowej parafji narazie jeszcze przedwczesne.

Z drugiej jednak strony trudno się z tein godzić, aby chwilowe ciężkie czasy miały być powodem zaprzepaszczenia raz na zawsze wyjątkowo cennego zabytku i należy dołożyć wszelkich starań, aby do tego jednak nie doszło. 

Niezależnie od tego sprawa przywodzi na myśl wiele innych do niej podobnych, i staje się w ten sposób znamienną jako przykład reprezentacyjny całej charakterystycznej kategorji. Stykając się z takimi sprawami, otrzymuje się wrażenie, że dobra wola i ofiarność odosobnionych jednostek rozbija się o jakąś atmosferę zorganizowanej wrogiej obojętności dla wszelkich wogóle budowli zabytkowych. Zdarza się słyszeć osobliwe powiedzenia, że „niemożna parafji obarczać zabytkowym kościołem“, że „kościół zabytkowy jest dla parafjan ciężarem“ i t. p., jakgdyby nie zabytkowy nic wymagał zupełnie tak samo dbałości i konserwacji. Mówi się przytem oczywiście zawsze o ciężkich czasach i o braku środków. Jakżeż jednak brać na serjo ten brak środków, gdy stale brak tylko niewielkich sum na konserwację budynków zabytkowych, a jakoś nigdy ciężkie czasy nie przeszkadzają gromadzeniu grubych dziesiątek i setek tysięcy na budowle nowe, niekiedy zbyteczne, a przynajmniej przedwczesne, zawsze prawdę nadto ambitne i przerastające możność finansową ludności, a często w dodatku bezwartościowe lub nawet wprost ohydne pod względem estetycznym.

Stale powtarzanie się tego zjawiska dowodzi zastraszającego braku zrozumienia i pietyzmu dla wartości kulturalnych i pamiątkowych i również zastraszającego rozbujania nierozumnej próżności.

Nie jest to może wkońcu zadziwiające, ale niewątpliwie ogromnie smutne. Wobec tego rodzaju nastrojów coraz bardziej staje się palącem zabezpieczenie objektów zabytkowych i usunięcie ich z pod wolnej gry ślepych sił.

Oby uratowanie kościoła komorowickiego zapoczątkowało szczęśliwszy kurs w tym zakresie spraw.

HENRYK JASIEŃSKI

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new