Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Sztuka Legjonów


(Z powodu “Historycznej wystawy Legjonów polskich” w Krakowie 1934 r.)

Konrad Krzyżanowski. Portret marszałka J. Piłsudskiego (ol.).
Konrad Krzyżanowski. Portret marszałka J. Piłsudskiego (ol.).

Gdy przed 20 laty szedł na Europę dramat, którego epizody miały rozgrywać się w Polsce, huragan wypadków bił w umysły, zapalając je wiarą w szczęśliwe dla nas, orężne rozwikłanie zagadki dziejów. Akumulatorami tej idei były Legjony. W nich skupili się zarówno wierzący, że z walki rodzi się nowe życie, jakoteż ci, dla których święte były słowa C. Norwida że “najwyższą sztuką jest heroizm”. Już sama liczba dowodzi, że artyści procentowo najliczniej oddali swoje siły legjonowej idei. Stwierdził to Marszałek mówiąc: “poszło przedewszystkiem za nami to, co jest najpiękniejsze w kulturze ludzkiej poszła sztuka”. Kilkudziesięciu artystów, których nazwiska łączą się z historją Legjonów, szli szlakami ojców i dziadów, porwani obowiązkiem służenia wyższemu dobru, któremu na imię Wolność, szli szlakami artystów-żołnierzy dawnej, budzącej się do zmartwychwstania Polski: Orłowskich, Oborskich, Suchodolskich, Kwiatkowskich, Benedyktów iczów, Chmielowskich i innych.

Aleksander Orłowski, jako 16-letni chłopiec porzucił w r. 1793 swego mistrza J. P. Norblina, zgłosił się do wojska, a ranny pod Zegrzem, wrócił do Warszawy, aby się leczyć i uczyć. Podobny doń artystycznym temperamentem Aleksander Oborski również w 16 roku życia ucieka do Kościuszki i nie Senatorskiem pochodzeniem, ale osobistą odwagą dosługuje się wysokich stopni wojskowych. W r. 1806 zostaje kapitanem, 1809 majorem, 1813 pułkownikiem krakusów, 1815 dowódcą IV pułku strzelców. Spełniwszy swój obowiązek artysta ten wraca do malarstwa 1. j. upodobanego przez siebie gwaszu i akwareli, podobnie jak Henryk Zabiełło. artysta wykształcony w Dreźnie, który w wojsku Księstwa Warszawskiego dosłużył się stopnia podpułkownika. Wraca do malarstwa również uczeń Zygmunta. Vogla, January Suchodolski, powstaniec z r. 1831, malarz epoki Legjonów, wojen napoleońskich i powstania. W powstaniu listopadowem brał wreszcie udział ininjaturzysta, kapitan Leon Brzeziński, zmarły w Caen w 1865., oraz Teofil Kwiatkowski, uczeń Ary Scheffera i Cognicťa, autor portretu Chopina na łożu śmierci. W ruchu rewolucyjnym 1848 r. uczestniczył uwięziony w Berlinie Leon Kapliński, a w powstaniu styczniów cm Ludomir Benedyktowicz, adjutant partyzanta Frankowskiego i Chmieli liskiego, Adam Chmielowski, późniejszy “Brat Albert”, wreszcie Elviro Andriolli, który za służbę w oddziałach powstaňczyxh został zesłany do Wiatki 1867 r.

Po pułkowniku Oborskim, podpułkowniku Zabielić i kapitanie Brzezińskim -przyszli artyści-generałowie: Edward Rydz-Śmigły. Kordjan Zamorski, Czesław Jarnuszkiewicz, Kazimierz Dąbrówa-Młodzianowski, Henryk Minkiewicz, Marjusz Zaruski, Kazimierz Sosnkowski (architekt) i szereg innych artystów', odznaczonych za męstwo i żołnierską służbę.

Przedewszystkiem cześć oddajemy wychowankom krakowskiej Akademji Sztuk Pięknych i artystom-plastykom poległym w zwycięskich walkach o wolność 1914—1920, a których nazwiska wyryte są na tablicach, wmurowanych w ściany Akademji i Gmachu Twa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie. Są to: Stanisław Bojakowski, Romuald Dubiński. Marjan Dudek, Stanisław Górski, Tadeusz Karczmarzycki, Stanisław Kołodziejski. Włodzimierz Konieczny, Aleksander Kościółek, Nowosław Sławiński, Kajetan Stefanowicz. Mikołaj “Sarmat” Szyszłowski, Aleksander Werner, Wiłlicim “Wilk” Wyrwiński i Władysław Zboromirski.

Jedni zaznaczyli się poważnie w sztuce, inni dopiero sposobili się do niej, szeregowcy i oficerowie pospołu zbratali się w ciszy wieczności. Ostatnią przysługę oddal im z żołnierską prostotą zadumań nad ich mogiłą Jan Kasprowicz:

Pewnego razu rzekł im duch młody

że niema większej i piękniejszej sztuki

niżli serdeczna ochota, ażeby

porzucić rylec czy pendzel i śpieszyć

w bój o ojczyznę, i poszli i legli.

a nieśmiertelność płonie nad ich grobem.

Nie żyje już Kazimierz Dąbrowa Młodzianowski (zm. 4. VII 1928), były oficer armji rosyjskiej, członek Związku Walki Czynnej, który służbę w I pułku Piłsudskiego zaczął od stopnia plutonowego, a skończył jako generał brygady, wojewoda i minister, - artysta, który marzył o podniesieniu piękna życia przez uartystycznianie przemysłu, świetny organizator, kierownik Warsztatów Krakowskich w M. Muzeum Przemysłowem w Krakowie, artysta o wielkim smaku i indywidualności, autor jednego z najtrafniejszych portretów Komendanta. Nie żyje już Henryk Kunzek, artysta rzeźbiarz, doktor medycyny, prof. Akademji Sztuk Pięknych w Krakowie, lekarz połowy I brygady, więziony przez Austrję w Dulfalva, autor wielu znajdujących się na Historycznej wystawie Legjonów portretów chorych żołnierzy. Nie żyje już Władysław Dunin Borkowski z I pułku ułanów, wachmistrz Mieczysław Grzybek, krwią sochotniczą obryzgujący okopy nad Nidą, Kazimierz Kostynowicz, karykaturzysta ironizujący postaci oficerów biura zasiłkowego, werbunkowego i inne śmiesznostki pozafrontowego życia, nie żyje Jerzy Orsza Winiarz, ułan I pułku, utalentowany i niestrudzony organizator życia kulturalnego, artysta, który z portretów Lisa Kuli, Herwina i innych bohaterów układa hui rycerski, splata go z legendą tatrzańską u śpiących rycerzach, przygotowując się do polichromji sali rycerskiej na Wawelu. Nic żyje Leopold Gottlieb, artysta o wielkiej indywidualności i bujnym temperamencie, przemiły kompanjon legjonowej doli i niedoli, którego olbrzymia ilość rysunków, to zgłoski wielkiej epopei legjonowej, karty posiadające zarówno wartość w naszej sztuce, jak i historji.

Śmierć przerzedza nasze szeregi, toteż czas najwyższy, aby co rychlej zebrać od artystów legjonistów bogaty materjal osobistych przeżyć i wspomnień o faktach, które ilustrować mogą różne ołówkiem czy pędzlem kreślone certyfikaty dziejowej chwili. W materjale tym zmieściłaby się historja Związku Walki Czynnej, Związków i Drużyn Strzeleckich i wszystkich faktów, które wyrosły z czynu 6 sierpnia, a więc dzieje i dusza trzech brygad Legjonów, Polskiej Organizacji Wojskowej, walka z wszystkimi zaborcami, Szczypiórno, Benjaminów, Magdeburg, bunt pod Rarańczą, bitwa pod Kaniowem, proces w Marmaros-Siget, akcja Bajończyków - wszystko, co zjednej myśli poczęte, służyło sprawie wolności.

Sztuka Legjonów pełniła rolę propagatorki naszej idei walki orężnej. Pierwsze nasze wystawy zagraniczne w Wiedniu, Zürichu, Bernie i Bazylei, reprezentowały naszą ars rnilitaris. Brali w nich udział obok legjonistów, także artyści, którzy nie nosili munduru Iegjonowrego - T. Axentowicz, E. Blaszkę, K. CHiodziński, J. Fałat, St. Filipkiew icz, J. Galęzowska, Giżbcrt, St. Koszeliński, D. Kotowski, St. Klimowski, E. Knausówna, J. Malczewski, J. Makarewicz, J. Mehoffer, M. Meleniewska, Jan Mycielski, A. Piotrowski, St. Rcychan, J. Rembowski, Br. Rycliter-Janowska, J. Skotnicki, J. Skowron, Wł. Skoczylas, P. Stachiewicz, L. Stasiak, K. Staszewski, L. Stroynowski, L. Wintcrowski, K. Witkiewicz, G. Zaleska, A. Zbigniew icz. W następnych zaś wystawach urządzanych w' kraju, prócz powyższych, także A. Augustynowicz, St. Bagieński, V. Hofman, Wł. Jarocki, Z. Kamiński, A. Karpiński, R. Kramsztyk, K. Laszczka, St. Lentz, Wł. Lewandowski, Z. Trzcińska-Kainińska, J. Turnau, Wł. Wankic. Przeważali jednak artyści-legjoniści. Wbrew poglądowi, że inler arma sileni musaey wmószą oni do naszej sztuki wiele dokumentów, świadczących, że ich czyn artystyczny ożywdały idee narodowej powinności. Wbrew panującym wśród młodych orjentacjom zapanowała w sztuce tematowość, jako wyraz samego życia, które nową treścią przemawiało. Wojna z całą brutalnością warunków działała zabójczo na wszelkie romantyczne nastroje, w których nagina się całość życia, do ułudy wyobraźni. Zapanowała więc powszechnie realistyczna forma wyrażania się w sztuce, ale realizm ten przedziwną mocą stapiał się z jej duchową treścią. Publiczność, obcująca ze sztuką Legjonów, żywością tworzącej się naocznie historji widziała w niej coś więcej, niż pejzaż, portret lub sceny żołnierskiej doli. Nieznane dotychczas asocjacje uczuciowe budził pejzaż - pole bitwy, postoje, pochody, czaty, rowy strzeleckie, szpitale, i przeróżne typy szarego żołnierza. 

Doraźność faktów, gdy w spotęgowaniem tempie “panta rhei”, sprawiła, że na sztukę Legjonów składają się przeważnie portrety i szkice. Ołówek dawał największą możność chwytania przelotnych zdarzeń, nic było czasu na przemyślenie większych kompozycyj, a nowe warunki walki nie sprzyjały powstaniu malarstwa batalistycznego, które żywioł wojny zwykle przywołuje do życia. Batalistyczne pomysly L. Winterowskiego, zresztą suflerowane przez fotograficzne zdjęcia, są dalekie od poważniejszych wartości, a Wojciech Kossak, rotmistrz 3 p. ułanów, ogranicza się do świetnie zarysowanej postaci żołnierzyka, mierzącego z karabinu “W okopach” lub junackiego młodego legjonisty, strzegącego grupy wziętych do niewoli brodatych soldatów “Nad Nidą - wiosna 1915”. (Szarża pod Rokitną powstała później).

Z artystów starszego pokolenia, na których twórczości zaważyły Legjony przeważnie, wysuwa się na pierwszy plan Jacek Malczewski. To, co w środkach wyrażania się tego artysty było mglistym symbolem, nagle ustępuje miejsca konkretnej treści. Nawet symbolika barw i formy z mitów wyrosłe wyrażać zaczynają wszystkim dostępne myśli. Gdy artysta maluje portret np. Kazimierza Pochwalskiego, każę mu wyciskać kraplak na paletę, żyjąc krwawym dramatem chwili, w tle umieszcza stada kruków, pod niemi błyski bagnetów, sztandary białoczerwone splata z żółto-czarnemi, z ciał poległych każę powstawać Nikom i przewodzić hufcom. Gdy strzelcy idą do ataku, jego Nike Legjonów wskazuje im cel, a Matka Boska z przydrożnej kapliczki wychodzi na błogosławieństwo, druga Nike rzuca palmę na skrwawioną pierś legjonisty. Inne dwie Niki w tryptyku „Pole kości“, z którego wstaje mściciel, kosę trzymają w ręce i całun śmierci rozsnuwają. Z literackiej odskoczni, a nie z własnych bezpośrednich przeżyć wywodzą się także kompozycje Jana Rembowskiego, a więc sangwiną rysowany „Pochód“, w którym urodni prometeje, nadzy witezie idą szczytami Tatr przez wały i wykroty, a wódz ich na czele oczy przed żarem słońca zastania. Koncepcja jakby z poezji Micińskiego zrodzona. A inni hoplici z pasami krakowskiemi na biodrach, a skrzydłami anielemi u ramion, idą rytmicznie, a ich przewodnik wręcza miecz chłopu, niosącemu męczeński wieniec. Literaturą przemawia również jego tryptyk witrażowy “Matka-Archanioły-Tęcza”. Z rzezi niewiniątek, pożogi wojny, zasieków z drutu kolczastego, rannych legjonistów, ulewy szrapneli, Nik-aniołów, z siewcy rzucającego ziarno w zoraną ziemię, z Matki Boskiej siedzącej na tęczy i błogosławiącej - przemawia przez szybę literatury ujrzany mit Persefony o odradzającem się życiu, mit “Polonji”, rzucony w dziedzinę alegorycznej ułudy. Inaczej patrzeć musimy na Rembowskiego legjonową galerję portretów: maj. Beliny-Prażmowskicgo, kap. dra Kukicla, kap. Jarnuszkiewicza, por. Narbuta, adj. Wieniawy Długoszowskiego, podp. Berbeckiego, rotm. Zaruskiego, podp. Dziadosza, chor. Teslara, Juszczyka i wielu innych. Rozwija w nich Rembowski wielką skalę rozpiętości typów i charakterów, rysujących się we wzroku, ustach i wyrazie twarzy, rozwija w nich własne umiłowanie ideału, piękna heroizmu i młodości górnej. Z analitycznego umysłu, co spokojem ujarzmia temperament, ze zdobniczości linji dochodzącej do arabeski, z wijących się drutów konturu, którego płynność i czystość wywodzi się ze stylu Wyspiańskiego - powstała nowa rasa ludzi o głowach pełnych osobowości, uduchowionej, wyidrlizowancj rycerskości, patosu i hartu urastającego do symbolu. Bezpośrednie zetknięcie się artysty z życiem nadało jego legjonowej twórczości znamię pełne indywidualności.

Dokonywując przeglądu eksponatów, zebranych na Historycznej wystawie w Krakowie, budzą się w widzu wspomnienia, które dadzą się układać w historyczne związki. Jest np. wśród tłumu różnych szkiców mały rysunek Franciszka Jaźwieckiego, tabliczka nagrobna z napisem “Aleksander Dusnian Emiraa Bek Sulkiewicz, sierż. 4 komp. 1 baonu 5 pp. I Brygad) Piłsudskiego - poległ 18. IX. 1916”. Sulkiewicz, potomek starodawnej szlachty Tatarów polskich, jeden z założycieli P. P. S., jedyny z kraju delegat na kongres w Paryżu 1892 r., Sulkiewicz, urodzony konspirator kryształowego charakteru strażnik kasy partyjnej, zdobytej przez Frakcję Rewolucyjną, ukochany “Turek” lub “Dziedzic” przez brać legjonową w kornpariji Narbuta-Łuczyńskiego, zginął ratując ciężko rannego kolegę Koca.

Wśród rysunków L. Gottlieba znajduje się portret sławnego “Jura” Gorzechowskiego, szefa żandarmerji pniowej, ongiś bojowca-ryzykanta, co jako żandarm, baron Budberg, wkradł “dziesięciu z Pawiaka”. Skolei zwracamy wzrok na portrecik Kuby Bojarskiego, wykonaný przez Stanislaw a Janowskiego. To nie tylko smutnie schylona głowa i wprzód zapatrzone oczy. Rysunek robiony był w 13 dni przed śmiercią Kuby, dowódcy I baonu. Kuba Bojarski, zasłużony bojowiec w szeregach P. P. S., pod groźbą stryczka ucieka z Królestwa do Lwowa, jako robotnik zdaje maturę i skończywszy politechnikę, na pierwszy zew spieszy w szeregi strzeleckie, aż bój pod Łowczówkiem kładzie kies jego pracowitemu życiu 23 grudnia 1914.

Te to i inne portrety rzucają myśl w okres romantyzmu walki z zaborcą, kiedy w twardych charakterach rodziła się konieczność organizacji wojska polskiego. Zatrzymuję się przed portretem Rembowskiego “Kapitan Jarnuszkiewicz” i przypominają mi się czasy w krakowskiej Akademji Sztuk Pięknych na kursie prof. Pankiewicza w r. 1914, kiedy starszy kolega Jarnuszkiewicz podczas przerwy w malowaniu aktu usiadł na podręcznej paczce, odłożył paletę i zagłębił się w zadania aplikacyjne czy też sposoby pośpiesznego niszczenia Żelaznych mostów kolejowych, które to problemy poruszał miesięcznik Polskich Związków Strzeleckich “Strzelec”, wydawany przez Edwarda Rydza Śmigłego, który wiedzę malarską łączył z wiedzą wojskową, podobnie jak Kordjan Zamorski. Jest w tej korelacji specjalna poezja w dwóch ogniach hartująca charaktery. Podobne bieguny łączył w sobie zbrojmistrz “Drużyn Strzeleckich”, Franciszek Pększyc “Grudziński”, przedstawiony w portrecie Tadeusza Korpala. Niezwykły ten człowiek na kilka lat przed wojną nie czytał nic prócz Słowackiego i taktyki, - i ze Słowackim w ręce próbował podczas wojny bałkańskiej wstąpić do wojska serbskiego, potem bułgarskiego, aby mdnać praktyki w wojennem rzemiośle. Wierzył bowiem, li z nim i my wszyscy, w słowa wieszcze Rapsoda z “Legjonu”: “Powstaną nad nami, powstaną, w powietrzu będą drżeć chorągwie. To będzie wczas rano”. To rano przyszło o godz. 3 w dniu 6 sierpnia 1914, kiedy z rozkazu Komendanta ruszyła kadrów ka do Królestwa, przeszła Wisłę pod Michałowicami, rozpoczynając chlubny okres bojów o wolność. Ten moment sławnego wymarszu przywodzi na myśl rzeźba Jana Raszki “Czwórka”, rytmicznym układem form wiążąca w jedną całość wprzód pochylone i w ordynku kroczące postacie.

Rozpamiętywując pierwsze boje legjonowe 1914 r., zatrzymujemy się przed małym rysunkiem Kazimierza Dzielińskiego, ilustrującym jeden szczegół bitwy pod Anielinem. Po załamaniu się ofensywy niemieckiej pod Warszawą w październiku 1914 r., Legjony stanowiły tylną straż cofającej się w armji Dankla z pod Dęblina. W tym sromotnym odwrocie legjoniści, niezarażeni paniką, krwawo znaczyli swój pochód. Pod Anielinem III baon Rydza Śmigłego śmiałym atakiem na bagnety bierze kilkuset jeńców. “Tam, gdzie uderza Śmigły, tam musi być wynik dodatni - pisze J. Kaden w “Piłsudczykach” - tam, gdzie on gospodaruje, lad. Major Śmigły należy do tych twardy eh oficerów piechoty, na których nigdy nie znać zmęczenia, którzy nigdy nic są niespokojni, a walkę prowadzą poprostu, jak wykład treściwy”. Słońce zachodziło, gdy kończył się właśnie bój anieliński na zdobytych pozycjach rosyjskiej piechoty. W gwarze bitwy pada rozkaz wycofania się z walki. Dzicliński wraz z kilku strzelcami III baonu, ustrzeliwująć rosyjską tyraljerę, nie dosłyszał rozkazu. W pogoni za soldatami, którzy uciekali z lasów i kryli się w nielicznych zabudowaniach wiejskich, wpada znienacka na siedzącego pod ścianą stodoły rosyjskiego piechura. Nie było czasu na użycie karabinu. Chwyta go za ramię, krzycząc “zdaj sia”! W tej chwili odskoczył z przerażeniem. Soldat był martwy. Może tu w tej pozycji trafiła go kula w serce, może ranny dowlókł się tutaj i oparłszy się o ścianę, zgasł. Ten to makabryczny moment silnego przeżycia utrwalił artysta w swoim rysunku, pełnym szczerej, naiwnej prostoty.

A polem kolekcja prac Stanisława Janowskiego, w których odbija się wielorakość zdarzeń i faktów, składający się na smutną i glorją opromienioną historję Legjonów. Artysta okrężną drogą przez Slowaczyznę dostaje się do komendy w Jabłonkowie i tutaj zaczyna swą pracę rysunkami: wizyta lekarza, wykład w szkole podchorążych, gotowanie obiadu, odprawa, poczta połowa it. p. Już pierwszy meldunek artysty w 1 p, I brygady obfituje w charakterystyczne szczegóły. Gdy w poszukiwaniu Komendanta zajechał do Kaminy między Nowym Sączem a Limanową i tam koło bojowego trenu I p. zwrócił się do austrjackiego generała kawalerji Nagy’ego o miejsce pobytu brygadjera Piłsudskiego, otrzymał odpowiedź: “Ich weiss niemals, wo er zu finden ist. Er macht immer, was ihm gefählt”. Niemniej jednak ten sam generał, olśniony kinicicowym, nocnym wypadem strzelców, którzy w Chyżówkach wzięli do niewoli cały rosyjski szwadron dywizji gen. Dragomirowa, oddal Komendantowi 4 górskie armaty, oddział karabinów maszynowych i spieszonych huzarów. Z informacji rozicytowanego na samodzielność polską generała wyciągnął Janowski w niosek, że meldunek złożyć może tylko w stronach, skąd rozbrzmiewały salwy karabinowe. Wrzała wówczas pamiętna walka I pułku z całym niemal korpusem rosyjskim pod Marcinkowicami. W kilka dni później był Janowski świadkiem rozmowy, jaką w kwaterze prowadził Komendant z szefem sztabu Sosnkowskim: “Kiedy wracałem z linji bojowej do kwatery we dworze, a kule gęsto latały po podwórzu - jedynem moim życzeniem było, aby mię która trafiła”. (To pragnienie śmierci, jakie nurtowało naówczas duszę Wodza, towarzyszyło mu i później. Gdy w Krakowie pozował do portretu Malczewskiemu, miał wyrazić życzenie, aby artysta namalował mu w tle postać Warneńczyka. Na zapytanie mistrza dlaczego? dał odpowiedź, że spośród wszystkich królów kocha go najwięcej, bo zginął młodo. Malczewski jednak uznał za stosowne namalować w tle portretu Piłsudskiego - Nikę, Sławę). Z tych to pierwszych dni służby w I p., owianych romantyzmem ryzykanckieh bojów i tragedją zwątpienia, pochodzi jeden rysunek Janowskiego “Komendant Piłsudski ze sztabem koło kościoła w Pisarzowej”. Tam to 6 grudnia 1914 r. w czasie toczącej się walki padła, jak grom, straszna, a jak się później okazało, nieprawdziwa wieść, że Lisowczycy Běliny, wysłani celem odcięcia rosyjskich taborów na północ od Sącza, zostali zmasakrowani w krzyżowym ogniu nieprzyjacielskim. Z tych czasów pochodzi też “Bryg. Piłsudski pod Limanową”.

Przenosimy się na inny front. Legjony w Karpatach przeszły już krwawe rozprawy pod Ükörmczö, Nadworną, Hwozdem, Molotkowem, Pasieczną. Wrzała właśnie bitwa pod Maksymcem. Szeroka dolina wśród lasów i ośnieżonych gór, długa na 1 ½ km, przeorana była wzdłuż bruzdami rowów strzeleckich, które ziały na się ogniem. Armaty polskie zarzucają sz rapucłami i zapalają chatę, do której raz po raz zbiegali z rowów strzeleckich soldaci na rozgrzewkę. Wtedy pułk. Haller wzywa telefonicznie Janowskiego z Rafajłowej, aby utrwalił ten efektowny moment długotrwałej bitwy. Artysta wśród gęsto padających kul dociera do kwatery pułk. Hallera, stojącej o 30 kroków od linji okopów . Dookoła ziemia zryta była pociskami. W chacie tej znajdow ał się jednocześnie lazaret połowy. Co chwila znoszono tu rannych z “doliny śmierci”, który cli opatrywał Czech dr. Milan Hora. Rozkazy i meldunki mieszały się z jękami skrwawionych żołnierzy. Jakiś oficer legjonista stanął we drzwiach, wyprężył się jak struna, złożył meldunek pułkownikowi, a potem poprosił doktora o opatrunek. Przyniesiono jakiegoś Bośniaka ze zmiażdżoną w kostce nogą. Dr. Hora okroił nożem nogę w stawie, okręcił skrwawioną masę i rzucił w kąt izby. - Taka to kwatera była “pracownią” artysty. Wśród jęków rannych, głosu zdyszanych gońców, zimnych jak stał rozkazów i dźwięku rozbijanego kulami szkła w obrazach, które w pewnym momencie obsypało głowę siedzącemu przy oknie artyście. Z tych czasów pochodzi rysunek “Pole bitwy pod Maksymcem 31. 1. do 5. II. 1915”, “Kwatera pułk. Hallera pod Maksymcem” oraz na pobojowisku polegli Moskale, zastygli w śmiertelnej męce. 

Obok “Pogrzebu w Rafajłowej”, gdzie w smutnym obrzędzie łączą się szare postaci legjonistów z barwnym tłumem hucułów, wykonywa Janowski obóz pod cerkwią w Rarańczy, cerkiew, zagrodę, portrety oficerów (w czasie dłuższego postoju III p. w lipcu 1915). 

Portrety oficerów II brygady rysuje z temperamentem Kazimierz Sichulski, Kazimierz Wąsowicz, w icle wykonał ich także W. Wodzinowski. Kasper Żelechowski dal portret Zbigniewa Dunin Wąsowicza, rotmistrza, który 13 czerwca 1915 wskrzesił wizję Somosierry, szarżując pod Rokitną wśród gęstego ognia artylerii i palby karabinów, na potrójne okopy rosyjskie. Z szarży tej wyszedł żywy Józef Szperber, wachmistrz II p. ul., artysta, który w- czasie służby wojskowej wykonał z temperamentem kilka akwarelowych portretów.Wiele tematów z karpackiej kampanji opracował Józef Swirysz Ryszkicwicz, przepajając poctyckiem, romantycznem, mglistem lub księżycówem oświetleniem Odwrót Legjonistów z pod Mołotkowa 29. X. 1914, Patrol ułanów w czasie ulewy, Scenę po bitwie, Piechotę wr marszu nocnym, Przeprawę ułanów Wąsowicza przez Bystrzycę, Ułanów rotm. Zbigniewa Wąsowicza w potyczce pod Nadworną it. p.

Podobne do tych prac nastrojem, stylizowaną formą i lirycznym sentymentem, są akwarele Jana Skotnickiego: Modlitwa wieczorna, Na pozycję, Rycerz z pod Rokitny, obraz olejny “Pogrzeb legjonisty na Huculszczyźnie” i nastiojowy rysunek “Za rok, za dzień, za chwilę może nie będzie nas”. 

Przenosząc się myślą do dziejów I brygady, zatrzymujemy się przed “Polem bitwy Legjonów pod Łowczówkiem” Henryka Uziembły, który jak kartograf-artysta oddal topograficzne szczegóły historycznego miejsca. Tutaj przez cztery dni odparli strzelcy 16 ataków rosyjskiej dywizji, kładąc na pobojowisku około 4000 sołdatow i biorąc około 600 jeńców. Uziembło odmalował też wspólny grób legjonistów w lasach Lowczówka, udekorowany bialo-czerwonemi szarfami przez obywateli Tuchowa podczas Zaduszek 1915 r. 

Konstanty Laszczka. Józef Piłsudzki, komendant legjonów (kwiecień-maj 1916, bronz).
Konstanty Laszczka. Józef Piłsudzki, komendant legjonów (kwiecień-maj 1916, bronz).

Zygmunt Rozwadowski. Bielniak na zdobyczym koniu kozackim (rys. węgl.).
Zygmunt Rozwadowski. Bielniak na zdobyczym koniu kozackim (rys. węgl.).

Kazimierz Sichulski. Porzucony Jerzy Żuławski (rys. węgl.).
Kazimierz Sichulski. Porzucony Jerzy Żuławski (rys. węgl.).

Stanisław Popoławski. Bieliniak (gips.).
Stanisław Popoławski. Bieliniak (gips.).

Jakób Juszczyk. Głowa legjonisty (drzewo).
Jakób Juszczyk. Głowa legjonisty (drzewo).

Karol Maszkowski. Artylerzysta z konnej baterji (rys. węgl.).
Karol Maszkowski. Artylerzysta z konnej baterji (rys. węgl.).

Stanisław Dąbrowski. Beselerczyk (rys. kolor. akwarela).
Stanisław Dąbrowski. Beselerczyk (rys. kolor. akwarela).

Jan Rydz-Śmigły. Legjonista Leopold Gottlieb (rys. kredką).
Jan Rydz-Śmigły. Legjonista Leopold Gottlieb (rys. kredką).

Wincenty Wodzinowski. Porucznik J. Dunin-Borkowski (rys. kolor. kredkami).
Wincenty Wodzinowski. Porucznik J. Dunin-Borkowski (rys. kolor. kredkami).

Kazimierz Dzieliński. “Dobosz” legjonista J. Pelczar z gitarą (akwarela).
Kazimierz Dzieliński. “Dobosz” legjonista J. Pelczar z gitarą (akwarela).

Leon Czechowski. Czwartak (rys. węgl.).
Leon Czechowski. Czwartak (rys. węgl.).

Leopold Gottlieb. Porucznik Sas-Kulczycki (rys. kredką).
Leopold Gottlieb. Porucznik Sas-Kulczycki (rys. kredką).

Do tych, co odznaczyli się w bitwie pod Lowczówkicm, należy pięknie zapowiadający się artysta Mikołaj “Sarmat” Szyszlowski, komendant II komp. V baonu 5 pp. Syn ziemi nowogródzkiej, wydalony ze szkoły średniej za udział w kółkach patijotycznych, przybył do Krakowa, gdzie skończył Państw. Szkołę Przemysłową, a potem Akademję Sztuk Pięknych na kursie prof. J. Mehoffera. Ananke zbliżającej się wojny owładnęła nim całkowicie i nie pozwoliła wrócić do pracowni malarskiej. Pracuje w szeregach Związku Walki Czynnej razem z Kazimierzem Młodzianowskim i Kazimierzem Witkiewiczem, potem w Związku Strzeleckim. Pod Lowczowkiem, urągając śmierci, wraz z kilkoma legjonistami osłania odwrót cofających się szeregów; złowroga śmierć kładzie kres jego życiu 21 maja 1915 r. w bitwie pod Kozinkicm. Rycerską postać tego artysty przedstawia portret, wykonany węglem przez Kazimierza Witkiewicza. Pod Kozinkicm rów nież został śmiertelnie ranny drugi bohater z pod Łowczówka, Kazimierz “Herwin” Piątek, konserwator zabytków w Muzeum Narodowem, a jednocześnie świetny znawca taktyki. Ranny na patrolu bojowym, gdy dowlókł się do miejsca opatrunkowego, dawał pierwszeństwo rannym żołnierzom, choć miał część piersi w yrwaną i opłucną na wierzchu. Grób jego z krzyżem brzozowyrn w ogrodzeniu białych sztachet zanotował Leopold Gottlieb. Kilkudniowe boje pod Konarami, których walka o lasek kozicnicki jest tylko fragmentem, przyniosły nam jeszcze jedną nieodżałowaną stratę, śmierć kap. Franciszka Pększyc Grudzińskiego. Ciężko ranny na patroli 3. VI. 1915 pod Modliborzycami, strzela sobie w serce, nie chcąc żyw dostać się do niewoli. O ciało ukochanego komendanta zawrzał bój zażarty. Z pod huraganowego ognia wynosi martwe ciało kapitana trzech sanitarjuszów VI baonu. Jednym z nich był poeta legjonowy Zbigniew Bělohlávek. Portret tego odważnego sanitarjusza, jakoteż kap. Grudzińskiego wykonał Tadeusz Korpal, autor rysowanych w tym czasie “Okopów” i “Tyraljery”. Boje pod Konarami, które tyle drogich pochłonęły ofiar, okryły sławą artysteżolnicrza, majora Rydza-Smiglego. On to bowiem - jak brzmi rozkaz Komendanta z dn. 5 czerwca 1915 “złożył w bojach o lasek kozienicki nowe dowody niezwykłego męstwa i spokoju przy największem niebezpieczeństwie. Majorowi przedewszystkicm przypisuję, że III bataljon nie ugiął się przy spełnieniu zadania, przewyższającego znacznie siły moralne przeciętnego żołnierza”.

Włodzimierz Konieczny. Legjonista (bronz. 1916).
Włodzimierz Konieczny. Legjonista (bronz. 1916).

Na rysunkach Franciszka Widlińskiego, przedstawiających okopy nad Nidą oraz grobach legjonistów poległych pod Urzędowcm 16. VII. 1915, rysowanych przez Władysława Kołomłockicgo, zamykamy pierwszy okres legjonowych bojów, znojów i zmagań tak ciężkich, że - jak mówił Piłsudski w rozkazie z dnia 5. VIII. 1915 - “dziw Bierze, że dawno już rodzinne bory nie szemrzą po nas swej pieśni żałobnej”. Nawpół symboliczny dramat Żeromskiego (Katerli) “Róża” kończy się momentem, gdy rewolucjonista Dan, odkrywca tajemnicy ognia, przystąpił do dziejowego czynu. Z genjalnego wynalazku swego uczynił potężne narzędzie zniszczenia wojsk zaborców. “Potęga tyranji, skupiona w armjach, okrętach wojennych i narzędziach śmierci jest tylko symbolem. Moc tyranji leży nie w dłoni silnego władcy, lecz w niemocy niewolników”. Zaczęło się żniwo śmierci. W dziele niszczenia wrażych armij pada ofiarą Ożarowie. Z wypaloncmi oczyma runął martwy na krzak dzikiej róży. Ten symbol, żywy konkretną treścią, obrazuje Tadeusz Seweryn w akwareli “Róża”, w postaci poległego legjonisty, wplątanego w krzew dzikiej róży. 

Potem szły wypadki niewstrzyrnaną falą: opuszczenie Warszawy przez Rosjan, marsz Legjonistów na Wołyń, intrygi Komendy Legjonów, rozbicie I brygady na dwie, potem trzy części i bohaterskie walki nad Styrem i Stochoclem pod wodzą Rydza-Smiglcgo. Z tych czasów pochodzą rysunki Wojciecha Jastrzębowskiego, ostrą, syntetyczną kreską zaznaczone, dorywcze, z talentem kreślone notáty, a więc: Wózek w Trojanówce, Ranny żołnierz, Nocleg w ziemiance oraz portret Włodzimierza Koniecznego. Z postacią tego oficera wiążc się największa bitwa w dziejach Legjonów. Konieczny, artysta-rzeźbiarz, grafik i poeta, przepiękny typ człowieka, co marzenie z czynem łączy, legł bohaterską śmiercią pod Kostiuchnówką 5 lipca 1916. Bezpańska śmierć nazbyt często chodziła, koło zadumanego komendanta kompanji, którego, jak mówiono, kule się nie imały. Czyhała na niego nawet w podziemnych schronach, nawet w ziemiance pułk. Berbeckiego na Polskiej Górze, gdy pozował do portretu Wincentemu Wodzinowskiemu. Błędna kida świsnęła mu tuż koło głowy. Naówczas Konieczny nawet nie przerwał opowiadania o swoich góralach, kochanych “chłopcach”, z którymi razem jadał i razem bił się. Ginie w najstraszniejszej bitwie, jaką przeszły Legjony. Na “Polski Lasek” padał gęsty deszcz żelaza. Naprzeciw 136 dział rosyjskich stało naszych zaledwie siedem. Pociski paciały na cmentarz, odkopywały groby i trupy mieszały z drzewem pogruchotanyeh krzyżów. W ulewie żelaza rozpadla się kapliczka cmentarna, projektowana przez chor. Stanisława Janowskiego. Ziemianki wylatywały w powietrze. Porucznika Koniecznego ledwie odgrzebali chłopcy z pod zwałów ziemi. W promieniu 50 krokow od ziemianki Bcrbeckiego padlo około 300 pocisków armatnich. Ciężko raniony Berbecki, padl nieodżałowany major Wyrwa-Furgalski, kap. Sław-Zwierzyński i Tunguz-Zawiślak, padł por. Włodzimierz Konieczny. Ciało, pokłute rosyjskierni bagnetami, wrzucono do wspólnego, mogilnego dołu. Niewiadomo dzisiaj, gdzie znajduje się grób artysty-żolnierza. Ostatnią rzeźbą Koniecznego, modelowaną w okopach, był postument legjonisty, czuwającego z bronią u nogi - później odlana w bronzic, jako dar 2 pułku strzelców dla Komendanta. Dziwnym zrządzeniem losu w tej samej bitwie zginął również i legjonista, który Koniecznemu do owej ostatniej rzeźby pozował.

A kiedy armja austrjacka cofała się w powszechnej panice, oddziały polskie szły w ordynku, z pieśnią na ustach, gotowe w każdej chwili do krwawej rozprawy. Tutaj wspomnieć należy o kmicicowym typie, Cekiera-Bolesławskim. którego drapieżną głowę odtworzył Kazimierz “Dobosz” Dzieliński w jednym rysunku z kolekcji żołnierskich portretów. Ciekiera-Bolesławski pod Smolarami nad Stochodem, mszcząc śmierć swego kolegi, zabitego w patroli, z malutkim plutonem rzuca się na szwadrony rosyjskie i żywy wraca do swoich.

W tych to bojach wołyńskich odznaczył się nieustraszonem męstwem por. Wilhelm “Wilk” Wyrwiński, artysta wielkiego talentu, wybitnej indywidualności i temperamentu. Wedle komunikatu prasowego P. O. W. Komendy 1 Okr. z dn. 15. III. - 1. IV. 1916 - “Por. Wilk Wyrwiński III pułku I Brygady, patrolując z kompanją tuż pod pozycjami nieprzyjacielskiemi. zaskoczony stylu przez nieprzyjaciela, daweszy salwę z odległości 10 kroków, rzucił się na bagnety, rozbił Rosjan, zadając im ciężkie straty’ i biorąc kilku ludzi do niewoli“. W bojach o Redutę Piłsudskiego, gdy 5 lipca 1916 r. przerwali front o godz. 8 wieczorem, Wyrwiński wycofuje się jeden z ostatnich, rzucając granaty ręczne na nacierających. Zanotował ten moment kol. Jakub Hoffmann w swoim pamiętniku (Rocznik Wołyński II, Równe 1931, str. 354): “Wilk zupełnie spokojny. Wyzywa nas od bałwanów i kretynów, od czasu do czasu zatrzymuje nas razem z Lisem i ruszamy do kontrataku. Zatrzymaliśmy się 16 razy. Podziwiałem Wilka, jak spokojnie rzucał granatami, ręce mu się nie trzęsą. Co parę kroków podbiegamy, Wilk krzyczy: w tył zwrot! Paczkami ogień!” Wedle “Wiadomości Legjonowych”: Por. Wyrwiński 6 lipca 1916 r. przyczynił się znakomitem i spokojném kierownictwem ognia kompanji do zdziesiątkowania i odparcia szarży II szwadronów jazdy nieprzyjacielskiej, usiłującej wedrzeć się na tyły wojsk naszych”. Szkice Wyrwińskiego, przedstawiające żołnierzy, zdecydowaną, niezawodną linją nakreślone postaci mówią o brawurowym temperamencie artysty, a jego portret, wykonany przez Karola Zyndram Maszkowskiego, o przymiotach charakteru, którym wyraz dał na polach bitew.

Wilhelm Wyriwiński. Legionista (rysunek).
Wilhelm Wyriwiński. Legionista (rysunek).

Kampanję wołyńską ilustruje bardzo wielu artystów. A więc Stanisław Janowski rysuje w Okonsku treny 3 p. i cerkiew, w Manicwiczach grób dra Adolfa Sternschussa, zabitego 25. X. 1915 w bitwie pod Kuklami, strojny w białoczerwone szarfy grób poległych, zniszczone domy i treny, a w Wołczecku: cmentarz, sosny na cmentarzu, wspólny grób oficerów 3 p. II bryg., pochowanych na cmentarzu 5. XI 1915. Janowski rysuje w Czewlu kolo Kowla, nad Stochodem, w Czcrcmosznie, a wreszcie na dłuższym postoju w Piasecznej: kuchnię połową, kuźnię połową, obóz, szpital w cerkwi w Piascczncj, sceny obozowr, portrety it. p. A w rysunkach swych nie typizuje żołnierza, lecz przedstawia go na tle środowiska wojny, jako współczynnik realnych faktów. Bezpośredniość i momcntalność odtworzeń, przepojona liryzmem sentymentu, nadaje rozlicznym notatom, szkicom i studjom Janowskiego wartość dokumentu.

Okres kampanji na Wołyniu i Polesiu najbujniej zaznaczył się w legjonowej sztuce. Pracowali tu: Wodzinowski, Leopold Gottlieb, Zygmunt Grabowski, Henryk Szczygliński, Juljan Fałat i wielu innych, ale przedewszystkiem przydzielony do sztabu Leon Wyczółkowski. Jego majestatyczno sosny cmentarza wolczeckicgo, przepojone wysokim artyzmem i temperamentem pierwszego w Polsce grafika, należą dziś do pereł naszej litograficznej sztuki. 

Wyczółkowski był Ruisdaelem sędziwycli borów, w których żywioł wojny cmentarne krzyże, stawiał, Gottlieb byl Neposem fizjognomij ludzi, dla których żywioł wojny byl chlebem powszednim. Gottlieb, niestrudzony kompanjon legjonowej tułaczki od Nidy po Styr i Stochod, wykonał olbrzymią ilość rysunków, w których zawarł swój artystyczny pogląd na tężyznę charakterów swego żołnierskiego środowiska. Mimo twardzizny techniki rysunkowej i pozornie zimnej logiki konstrukcyjnej, widać w syntetycznej, płynnej linji Gottlieba szczerość, co każdy nacisk czarnej kredki w rytm serca układa. Wije się twarda, szorstka linja, grając pełnem życiem w wizerunkach żołnierskich, w wymownych, ciężkich, kościstych rękach, co dzierżą karabiny, lornetki połowę, mapy, szpieruty, szable; w mocnym rozkroku nóg, w głowach silnie związanych z korpusem, w zmiętych mundurach, wygniecionych spodniach, łatach, dziurach, chlebakach, pasacłt, ładownicach, sznurach. Cały splendor ludzi spracowanych rzemiosłem wojennem i utytłanych w błocie. Postaci z fantazją rozsiadłe przy stole, zgarbione znojem, zrośnięte z karabinem, mają zawsze tyle charakteru, jakby się urodziły na wymarzone przez artystę modele. Nie zapomnimy nigdy tego Zygmusia Dcszczólki, junackiej postawy młodzieniaszka, co podczas deszczu przyodział lufę karabinu rękawem płaszcza, tego małego dobosza z olbrzymim bębnem, legjonisty na wedecie lub strzelającego z okopów, zawadjaki wspartego na karabinie i trzymającego fajkę w zębach, okopów pod Kostiuchnówką lub nad Garbachem, gdzie na bagnie kładziono kłody i wiązanoje drutem, przybijano z obu stron ściany z belek, by u ścian zzewnątrz poczynić nasypy. Są to impresje tchnącc żołnierskim sentymentem, bez pozy i sztucznej clramatyzacji. Najlepiej wypowiada się Gottlieb w portrecie. Rozległa skala trafnej indywidualizacji pozwala artyście na tworzenie dokumentalnych studjów charakterologicznych, których artystyczna forma rywalizuje z historyczną wartością. Przesuwają się przed nami rysunki w czarnym streszczone konturze liuji pełnej rozmachu. Rycerska niez łomuość w twarzy Koniecznego, Seewoli i Tunguza-Zawiślaka, sępia drapieżność w portrecie Beliny i Zająca, wiarusowy temperament Składkowskiego i Kruka Białego, marzycielskie junactwo Józefa Mączki i spokojne odważanie decyzji w twarzy Józefa Dunin Borkowskiego, dowódcy szwadronu “Tatarów”, świetnego taktyka, którego roztargnienie na mustrze i paradzie było równie znane, jak przytomność w boju cała galerja ludzi, których nazwiska klingą szabli błyszczą w dziejach trzech brygad Legjonów.

Gzem był Gottlieb dla I brygady, tem chor. Leon Czechowski dla IV pułku. Wyostrzony zmysł obserwacji, zasilany wrażliwością, artystyczną kulturą i opanowaniem rysunku, predestynował go na sprawozdawcę momentów żołnierskiego życia “Czwartaków”. Jego ołówek lub kredka, prowadzona z wielką wprawą, ma wymowę zwięzłą i przejrzystą i dzięki temu wprowadza nas w obręb żołnierskiej rzeczywistości. Czechowski wybiera zawsze temat, charakteryzujący zjawisko dynamicznie, a więc rów strzelecki rozbity granatem, obserwatorjum w okopach, wybuchy granatów, posterunek przed drutami, budowę ziemianki, aeroplany, huraganowy ogień, maskowanie rezerw it. p. Najwięcej tych dokumentów powstalo na pozycji pod Optową na Polesiu. Równie jak rysunki, są oszczędne w doborze środków akwarele Czechowskiego: zbieranie rannych przy księżycu z pozycji pod Mirynem, ostrzeliwanie aeroplanów, rów dochodowy i cmentarz pod Optową i postój w Piascczncj, gdzie watahy taborów wśród rozległego krajobrazu poleskiego przypominają stepowe obrazy z “Ogniem i mieczem”. Zarnaszystość kreski, cmocjonalność jej wyrazu, impulsyw ność w wyrażaniu sensu rzeczy nagłych sprawia, że w graficznycli notátách Czechowskiego widzimy chmurki szrapneli i syczące parabole granatów. To jest nasze wrażenie korelujące z realistyczną treścią żołnierskiej sztuki chorążego Czwartaków. Artysta podczas wojny niezwykle płodny, zasilający rysunkami pisma legjonowe i ilustrujący książkę Wład. Orkana “Drogą Czwartaków” - po wojnie zamilkł, ustąpił w cień, bo brakło mu żywiołu walki, który uskrzydlał jego talent.

W IV pułku pracowali jeszcze inni artyści: Wladyslaw Roguski, Ludwik Leszko, Ludwik De Lavcaux i Jan Stebnowski, który zanotował miotacze min i ziemianki rezerwy pod Optową, odwrót z nad Stochodu, namioty pod Szkuratem, kwatery w Piaseczncj it. p. Czwartemu pułkowi poświęcił też swoją działalność artystyczną Wincenty Wodzinowski. Rysuje on pamiętne przejście przez Bug, rozpoczynające wołyńską kampanję Legjonów, uciekających za Bug chłopów, których Moskale podczas odwrotu zabierali ze sobą, a podczas marszu w stronę Kowla rysuje nastrojowy, ponury moment pochodu legjonistów przez bezludne pustkowia wśród zgliszcz spalonych domów i nagich konarów drzew. Wodzinowski chwytał obrazy bezpośrednio z życia, bez przetwarzania, ich w wyobraźni i późniejszego koloryzowania. Takiemi są jego szkice; ofenzywa wołyńska, marsz na pozycję, ranni legjoniści, pozycje obserwatora na sośnie, komenda IV p. w Piasecznej it. p. Z każdym z tych rysunków łączą się pewne wspomnienia osobistej i historycznej natury. Tak np. “Karabin maszynowy” rysowany był nad Styrem koło Polskiej Góry tuż przed uroczystym obchodem rocznicy zawiązania IV p., kiedy pułk. Reja rozdawał gościom, uczestnikom uroczystości, żółwie z aluminjowcm okuciem u brzegu skorupy i orłem legjonowym. Najwięcej wykonał Wodzinowski portretów wybitniejszych osobistości w trzech brygadach. Jest ich około 300. Do charakterystyki służby wojskowej artysty warto dodać, że Wodzinowski wstąpił do Legjonów w ślad za swym 15-letnim synem, który uciekł mu z domu. Wnet jednak nielada honor przyniósł ojcu, bo w bitwie pod Molotkowcin, przypominającej bój o Olszynkę, wśród gradu kul przyniósł ważny meldunek, a za odwagę zdobył uznanie u dowódcy i późniejsze odznaczenia. Syn porwał za sobą ojca. Leciwy działacz “Sokoła” rychło wżywa się w atmosferę frontowej myśli politycznej, bo kiedy swego czasu luminarze N. K. N. mieli rozwijać swoje enuncjacje wobec tych, co za jedyną orjcntację uważali nakazy żołnierskiego honoru, Wodzinowski przez jedną noc przygotował olbrzymie, allcgorycznc tlo dla mówców1. Czarną farbą, zrobioną z tłuczonego węgla i białą, wykonaną z kredy, namalował na ścianie Polskę, napróżno czekającą wyzwolenia, gdyż legjonistę, który jej spieszy z pomocą, ciągną w dwie przeciwne strony - orjcntację. Były to czasy, kiedy aktualne były słowa pieśni legjonowej: “Wabi nas Austrja, wabią nas Prusy…”, pieśni, która kończy się mocnem wyznaniem: “gdy wejdziem na swój szlak, znówr popłynie ta krew czerwona, jak czerwony mak”.

Z rzeźbiarzy najdłużej w IV p. pracował Jan Raszka, autor bogatej kolekcji plakiet z portretami legjonowych oficerów. Wspomnienia artysty z czasów pobytu w obozie Czwartaków obfitują w charakterystyczne szczegóły. Zgłosiwszy się pod Optową do pułk. Roji, trafił na chwilę, kiedy rosyjska arty leija strzałami szukała amunicji naszej w bojowym trenie. Rylski nie był dłużny nieprzyjacielowi. W środku między strzałami wśród uroczego lasu siedział pułk. Roja przy obieclzic. Grala muzyka. Gdy podawano czarną kawę, wystąpił pewien śpiewak okopowy i jak aojd prastary śpiewał długą pieśń o dziejach IV pułku. Po obiedzic Roja pozował artyście. Dzień był skwarny. Raszka modelował portret, ugniatając plastelinę na podręcznej dcszczulcc. Wśród pogwarki z oficerami westchnął Roja: “Dobrze byłoby się wykąpać“. Kiedy artysta skończył pracę, pewien oficer saperów melduje pułkownikowi, że kąpiel gotowa. Okazało się, że Czwartacy, migiem spełniając życzenie swego ukochanego wodza, wywindowali mi drzewo beczkę z wodą, do szpuntu przywiązali sznurek, wokół drzew opodal rozpostarli płaszcze. Był więc golowy i tusz z zimną wodą i kabina kąpielowa. 

Wr Piaseczncj nad Stochodem wykonywa artysta kilka akwarel np. pojenie koni w jeziorze, kuźnię, legjonistów grzejących się przy ognisku it. p. Otrzymawszy z komendy rozkaz wykonania odznaki IV pułku, bierze za punkt wyjścia kształt czwórki, którą stylizując upodabnia do gardy szabli. Znak z czterech czwórek - gard wyciął niezręcznie pewien legjonista z aluminjowej blachy i z tego bez intencji projektodawcy zrobiła się swastyka. Pułk. Roja, mający sentyment do Indyj, był bardzo zadowolony z tego aryjskiego znaku. W Baranowiczach, gdzie Raszka kończył swoją kolekcję portretów, a nadto wykonał plakiety kap. Zająca, pułk. Hallera i Beliny (w Iwankowicach), przerywają artyśc ie pracę rzeźbiarską wielkie przygotowania z racji zapowiedzianego przybycia Luitpolda bawarskiego, którego Czwartacy mieli okrzyknąć... królem polskim. Wtedy to wraz z malarzem i rzeźbiarzem, plut. Il p. uh, Stanisławem Rzeckim przystraja salę kolorowcnii jedwabiami, zakupionemi w sklepach żydowskich, splatając polskie barwy z bawarskiemi biało-niebieską, i austrjackiemi - czarno-żółtą. Ta “elekcja” baranowicka, która, jak wiadomo, nie doszła do skutku, łączy się z innym, nadzwyczaj znamiennym faktem. Kiedy artysta w 1917 r. w zimie portretował Piłsudskiego w jego mieszkaniu przy ulicy Koszykowej w Warszawie, był świadkiem rozmowy, jaką prowadził Komendant z Michałem Sokolnickim i innymi oficerami. Tam wśród lasów baranowickich rozwiązywano sprawę polską przez import bialo-nicbieskicgo króla, tutaj Wódz w obliczu największego rozrostu sil niemieckich omawia przyszłą konstytucję dla państwa polskiego i sprawę chłopską. Komendant był bowiem takim, jak go widzimy na portrecie Bolesława Kuźmińskiego - odwrócony od wszystkich i zawsze ważne sprawy ważący.

Mniej szczęścia od piechoty miała u maiarzy-Iegjunistów kawalerja. Piewcami tego rodzaju broni był obok Józefa Ryszkiewicza, Kajetan Stefanowicz, zabity nad Wieprzem, 1919 r., oraz Zygmunt Rozwadowski. Stefanowicz wślad za epigonami angielskich prerafaclitów upodobał sobie postać człowieka, jako stylizację linijną i drobiazgową ornamentykę. Liryczne, sentymentalne tematy jego piórkowych rysunków czerpano są nie z życia legjonowego, lecz ułańskich pieśni: Stoi ułan na wcdccie, Bywaj zdrowa moja mila,jutro siądę na konika, Puku-puku w okieneczko, Pójdziemy z okopów na bagnety, Śmierć mię ucałuje, ale nie ty, Śpij kolego, twardo łoże, Nie wróci, dziewczyno, krwią mu rany płyną, Wierna tobie na twym grobie ucałuję krzyż. Zygmunta Rozwadowskiego natomiast bawi piękno, elegancja i dziarskość ułańskiego munduru, wykwint i gracja jeźdźców siedzących na koniach angielskiej krwi, ułani w bufiastych rajtuzach, szczelnie do łydki przylegające, błyszczące cholewy, junacka werwa i żywość gestu. Jego Belina, siedzący na “Irmaku” lub ułan na zdobycznym koniu kozackim, portrety zawadjaków-wiarusów, w achmistrzów, oraz liczne portretow e postaci oficerów, wykonane ze smakiem sprawnemi dotknięciami ołówka, miękką, falistą linją, świadczą, że Rozwadowski idealizuje ludzi i konie, wypięknia ułański świat na modłę w łasnych upodobań - tworzy paradne pańskie wojsko.

Pomimo małej ilości malarzy, notujących szczegóły ułańskiego życia, słyszało się w czasach wojny opinjc, że najwięcej malarzy posiadał oddział Beliny i to specjalnie malarzy koni. Chodziło tu nietyle o malowanie, ile o farbienie koni. Staropolska, magnacka moda farbowania koni, której tajniki przechowywali jedynie koniokrady, odżyła w Legjonach, jako środek płatania kawałów “wojskom sprzymierzonych“. Przykładem tej “sztuki” jest wyczyn Beliniaków w 1916 r. wr Karasinie nad Wicsioluclią na Wołyniu, którzy z nudów podczas świąt Wielkanocnych skradli austrjackicmu generałowi Haucrowi konia i przefarbowali go na inną maść, tak udatnic, że nawet “Vergaterung” i szczegółowy przegląd koni, zarządzony przez “trepów”, nie zdemaskował wytrawnych farbiarzy. 

Inni legjoniści na dłuższych postojach, a nawet pozycjach, zajmowali się mniej ryzykowną sztuką. Ozdabiali ziemianki zzewnątrz różnemi emblematami z drzewa i kory, aby nadać im piękno artystyczne i wznosili efektowne budynki np. Legjonowo, komendę IV p. pod Optową z dużemi śparogami i olbrzymim orłem w środku, kasyno we Wolczecku z piękną, barokową facjatą ganku, kaplice połowę, budowlane wedle wzorów polskiej architektury drewnianej it. p. Jedne projektowane były przez artystów, np. kaplica w Wolczecku nad Styrem, której kształt szopki krakowskiej z dużemi orłami polskicmi z brzozy nadał Wodzinowski, lub kaplica w Lasku Polskim, wybudowana przez kap. Wimmera, ściśle wedle planów chor. Stanisława Janowskiego, inne zaś przez amatorów swojszczyzny architektonicznej, której pełne były Oleandry, plac po wystawie polskiej architektury w r. 1911. Słusznie też zwano “Legjony wojskiem luksusowem“” bo wielka ilość artystów, a wogóle inteligentów, nadawała naszym formacjom specjalną cechę. W związku z tem wspomnieć należy o dużej liczbie liektografowanych pism legjonowych, z pośród których ilustracje i zdobniki rysunkowe posiadały: Armata, Reluton, Konferencja Pokojowa (Legjoniści wszystkich krajów łączcie się), Mina, Wiarus Baonów, Drut, Obijak (1915-Zuchowaty, Aspiryna (organ szpitalników - wychodzi kiedy chce). Były to przeważnie pisma humorystyczne. Również powodzeniem wśród braci legjonowej cieszyły się karykatury Kostynowicza oraz Henryka Hertz Barwińskiego, który “Woyska polskiego konterfektów gładkich 20 gwoli uciechy kornilitonów swoich wyimaginował”. 

Leopold Gottlieb. Lekarz dr. Mieczysław Kaplicki (rys. kredką).
Leopold Gottlieb. Lekarz dr. Mieczysław Kaplicki (rys. kredką).

Stanisław Janowski. Przy ognisku (ol.).
Stanisław Janowski. Przy ognisku (ol.).

Henryk Uziembło. Obóz Czerwonego Krzyża (akwarela).
Henryk Uziembło. Obóz Czerwonego Krzyża (akwarela).

Jacek Malczewski. Nike Legjonów (ol.).
Jacek Malczewski. Nike Legjonów (ol.).

Tadeusz Sewryn. Uzdrrowieńcy (akwarela).
Tadeusz Sewryn. Uzdrrowieńcy (akwarela).

Józef Szperbel. Jeniec rosyjski (akwarela).
Józef Szperbel. Jeniec rosyjski (akwarela).

Jan Rembowski. Porucznik Jerzy Narbut (rys<br></p><p>#158C{Wiktor Gutowski. Starszy żołnierz Makarewicz (rys.).
Jan Rembowski. Porucznik Jerzy Narbut (rys

#158C{Wiktor Gutowski. Starszy żołnierz Makarewicz (rys.).


Ignacy Pinkas. Żeńcy-Legjoniści nad Styrem (ol.).
Ignacy Pinkas. Żeńcy-Legjoniści nad Styrem (ol.).

Tadeusz Korpal. Ranny legjonista (litogr.).
Tadeusz Korpal. Ranny legjonista (litogr.).

Stanisław Kamocki. Ostrzelane opactwo w Sieciechowie (akwarela).
Stanisław Kamocki. Ostrzelane opactwo w Sieciechowie (akwarela).

Jan Raszka. Ułani pod Piaseczną (akwarela).
Jan Raszka. Ułani pod Piaseczną (akwarela).

Leon Wyczółkowski. Cmentarz w Wołczecku (litogr.).
Leon Wyczółkowski. Cmentarz w Wołczecku (litogr.).

Dwa lata walk Legjonów, to główny okres rozwoju różnogatunkowej twórczości: pieśni, budownictwa, literatury i sztuki legjonowej. Dwa lata walki okryły laurem zbrojny wysiłek Legjonów. Niemniej zbliżały się czasy, kiedy kalkulacje okupantów, jakoteż małoduszne decyzje komendy Legjonów coraz więcej pogrążały sprawę polską w odmęt tragicznej beznadziejności. W dwulecie wyruszenia kadrówki wódz Legjonów rozkazem, danym w kolonji Dubniaki 6 lipca 1916, żegnając się z wiernemi mu oddziałami (bo 29 lipca zgłosił już swoją dymisję), życzy im, aby następny jego rozkaz “był odczytany wolnemu polskiemu żołnierzowi na wolnej polskiej ziemi”. Pełen smutku i wewnętrznej rozterki wyjeżdża do Krakowa. Jego wierny wyraz psychiczny z tych czasów oddał Konstanty Laszczka w znanym portrecie, na którym Piłsudski wyrył swój podpis. Podczas długich pogawędek, jakie w swojej pracowni w Akademji Sztuk Pięknych prowadził artysta z Komendantem, miał możność twórca Legjonów poznać, ile wiary w gwiazdę jego czynu żywnii naówczas artyści. Portretował go wtedy również Józef Mehoffer. Malczewski w tych dniach klęski umieszcza w tle jego portretu - Nikę. Młodzież Akademji Sztuk Pięknych gremjalnic oddaje mu hołd. Akcję tę aranżował na kursie prof. Weissa Jerzy Winiarz, który niedawno wrócił z sanatorjum w Zakopanem. Adres składał się z winiety, którą namalował na kartonie Mieczysław Filipkiewicz, z napisanego przezemnie wiersza, zaczynającego się od słów: “Serca Ci nasze ofiarujem w dani” oraz podpisów wszystkich uczniów Akademji. Kiedy zaś 20 lipca 1917 zaaresztowano Piłsudskiego w Warszawie i wraz z podpułk. Sosnkowskim wywieziono w głąb Niemiec, Laszczka, naprzekór wypadkom chwili natychmiast zabrał się do wykonania medalu, którego jedną stronę wypełnia portret twórcy Legjonów, a drugą rozłożysty dąb. Medal ten, odlany w bronzie, nosi datę 22. VII. 1917. 

Zapełniały się legjonistami obozy pruskie. Ucisk okupantów i deptanie godności żołnierza doprowadza wnet do buntu II brygady pod Rarańczą, bitwy pod Kaniowem, a wreszcie do uwięzienia legjonistów w Huszt i Marmarosz-Siget. Te czasy i wypadki słabe znalazły odbicie w sztuce. Jedynie Józef Piotrowski zanotował kilka scen wr Dulfalva, a Stanisław Janowski portrety osób, biorących udział w procesie w Marmarosz-Siget 1918 r. oraz jedną scenę ukradkiem wykonaną na sali sądowej.

W dalszym rozwoju faktów, w jakie obfituje historja zmartwychwstałej Polski, artyści biorą czynny udział, wierni swej żołnierskiej służbie. Najpiękniejszym przykładem rycerskiego umiłowania walki jest Wilhelm Wilk Wyrwiński. Po odmówieniu przysięgi na wierność wojskom Niemiec i Austro-Węgier w lipcu 1917, Wyrwiński wysłany zostaje na front włoski, poczem zwolniony z wojska oddaje się. studjom malarskim i organizacji P. O. W. Kiedy Ukraińcy zajęli Lwów, rzuca się w wir walki. Nieustraszoną odwagą, jako komendant pociągu pancernego “Piłsudczyk”, przyczynił się do wyparcia Ukraińców z Gródka Jagiellońskiego, gdy wjechawszy w szeregi nieprzyjacielskie ogniem karabinów maszynowych zmusił je do ucieczki. Gdy dotarł do stacji Persenkówka, oddalił się z dwoma żołnierzami o 200-300 kroków od pociągu, aby nawiązać kontakt z za polskiemi oddziałami. Zaskoczony przez nieprzyjacielski oddział, który wypadł z budki kolejowej, bronił się rozpaczliwie. Z pociągu otwarto ogień karabinowy, który rozproszył napastników. Wypadli żołnierze na ratunek ukochanemu komendantowi. Znaleźli jednak tylko zwłoki zmasakrowane kolbami i bagnetami. Tak zginął 28. XII. 1918 waleczny kapitan Wilk, żołnierz i artysta dużej miary.

Gdy wspominamy słowa Piłsudskiego: “Poszło przedewszystkiem za nami to, co jest najpiękniejsze w kulturze ludzkiej - poszła sztuka” - wymienić się godzi nazwiska jeszcze innych artystów legjonistów, aby uplastycznić prawdę powyższych słów. Poczet ich liczny: Władysław Bielecki, Koman Czaplicki, Zdzisław Czermański, Adam Dobrodzicki, Henryk Dzierżanowski, Stefan Fclsztyliski, Stefan Filipkiewicz, Aleksander Gądek, Adam Gerżabek, Jan Gumowski, Wiktor Gutowski, Zygmunt Honiek, Jan Hryńkowski, Wojciech Jastrzębowski, Stanisław Kamocki, Kazimierz Korczak-Mleczko, Stefan Kozłowski, Jan Książek. Bolesław Kuźmiński, Szczęsny Kwarta, Zygmunt Lorce, Bonawentura Lenart, Adam Malicki, Marjan Jerzy Malicki, Roman Merzowicz, Stefan Modzelewski, Marjan Niemczewski, Aleksander Morański, Tadeusz Olszewski, Ignacy Pinkas, Franciszek Prohaska, Tadeusz Pruszkowski, Kazimierz Rutkowski, Czesław Skawiński, Piotr Sydorowicz, Stanisław Szygieł, Aleksander Teslar, Antoni Teslar, Władysław Wałecki, Kasper Żelechowski. Spośród rzeźbiarzy: Zygmunt Gawlik, Wacław Uageinejer, Jakób Juszczyk, Robert Lovell, Stanisław Popławski, Jan Raszka, Józef Starzyński, Franciszek Strynkiewicz, Stanisław Tracz, Aleksander Żukowski. Spośród architektów: Stanisław Brukalski,Jan Chmielewski, Stanisław Filipkowski, Jan Goliński, Józef Jankowski, Pacieusz Nowakowski, Roman Piotrowski oraz Jerzy Sosnkowski.

Artyści-legjoniści organizują się dzisiaj w imię swej historycznej tradycji, urządzając wspólne wystawy np. w Warszawie 1933 (Legjonowy Instytut Studjów - Koło Plastyków) lub w Krakowie 1934 (Związek Legjonistów Polskich, oddział Kraków - Sekcja Plastyków). Niektórzy zaś dziś jeszcze w twórczości swej nawiązują do ideologji swej sztuki z okresu walki, opracowując swe dawne szkice i studja. Tak powstała teka autolitografij, wydana w dwudziestolecie zbrojnego czynu Legjonów, na którą składają się: Stanisława Dąbrowskiego “Beselerczyk”, Kazimierza Dzielińskiego “Sekcyjny” oraz “Braterstwo ognia”, Stanisława Janowskiego “Fragment cmentarza w Wołczecku”, Franciszka Jaźwieckiego “W okopach pod Koszyszczami” oraz “Okopy pod Konarami”, Stanisława Kamockiego “Stanowisko obserwatora”, Tadeusza Korpala “W oczekiwaniu” oraz “Ranny”, Ignacego Pinkasa “Scena obozowa w Czeremosznie”, Tadeusza Seweryna “Róża” oraz “Apoteoza”, Wincentego Wodzinowskiego “Na pozycji” i Leona Wyczółkowskiego “Fragment cmentarza Iegjonowego”. Rozmaitość tematów i graficznej formy tak różnych od siebie artystów, reprezentowanych w “Tece autolitografij”, przemawia żywo wspomnieniami czasów, kiedy najlepsi synowie ojczyzny nieśli w ofierze swe siły, zdrowie i życic tej, co nie zginęła. 

Rok za rokiem oddalamy się od wspomnień i faktów zapadających w lamus historji. rok za rokiem nowe i cenne w sztuce rodzą się dzielą, w nowem życiu nowe się rodzą idee. Ale praca artystów - żołnierzy zachowa w tych przemianach swój ciężar gatunkowy, bo sztuki legjonów nie sposób mierzyć jedynie kryterjami czysto artystycznej natury. Główna jej wartość tkwi w emocjonalnych pierwiastkach. Wierzył Józef Mączka, poeta, który legi na polu chwały: 

“Kiedyś... po latach... ze czcią ujmiecie pogięte pałasze i zawiesicie na ścianach wysoko i łzą serdeczną zabłyśnie warn oko, gdy wam powiadać będą dzieje nasze... I będzie pełen znów każdy zakątek polskich relikwij i polskich pamiątek”. 

Tadeusz Seweryn

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new