Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Felix Vallotton


Felix Vallotton. Edgar Poe (drzeworyt).
Felix Vallotton. Edgar Poe (drzeworyt).

Felix Vallotton. T. Dostojewski (drzeworyt).
Felix Vallotton. T. Dostojewski (drzeworyt).

Felix Vallotton. Morderstwo (drzeworyt).
Felix Vallotton. Morderstwo (drzeworyt).

Felix Vallotton. Wyznanie (drzeworyt).
Felix Vallotton. Wyznanie (drzeworyt).

Vallotton nie jest kimś obcym dla Polski. Był on serdecznym przyjacilem Feliksa Stanisława Jasińskiego, jednego z najwybitniejszych grafików, nietylko zresztą polskich, XIX wieku. Szereg portretów Jasińskiego malowanych, rysowanych i cytowanych przez Vallottona, współpraca nad płytą do “Konstytucji 3-go Maja”, wedle Matejki, i szereg wzajemnych dedykacyj stanowią niezatarte ślady przyjaźni dwu wybitnych artystów. One czynią, że dzieło Vallotton'a nietylko nas interesuje, ale jest bliskie naszym uczuciom. Niedawno urządzona, w Zachęcie warszawskiej wystawa prac graficznych szwajcarskiego artysty pozwoliła szerszym kręgom społeczeństwa polskiego poznać się oko w oko z dorobkiem, niemal całkowitym, autora “Paris intense”. 

Vallotton urodził się w roku 1865 w Lozannie, zmarł 1925 roku w Paryżu. Naturalizowany w 1901 we Francji, “odzyskał” narodowość swoich dalekich przodków. Jeśli chodzi o ducha jego sztuki, nie omylę się bardzo, jeśli nazwę go paryskim. Vallotton artysta jest w dziewięciu dziesiątych “paryżaninem”. Do “Ville Lumière” zawitał 1882 roku, wstępując do pracowni Lefevre'a w akademji Jullien’a (tam poznał się z Jasińskim). Jak wielu wybitnych artystów, przed i po nim, dusił się w atmosferze uczelni i oddechu nabierał dopiero w wędrówkach przez sale Luwru. kontemplując tam płótna: Rafaela, Poussin’a, Ingres'a czy Da Vinci'ego. Kopjuje tych mistrzów-. Tak dalece wnikliwie pod względem techniki, że słynny podówczas Flaro, restaurator starych obrazów, przyjmuje Vallottoifa do swej pracowni. Mieszka wtedy na rue des Saints-Pères. Holbein i Dürer stanowią, wr reprodukcjach oczywiście, jego podręczny Luwr. Pracuje dla Hachctte’a i także dla JolyTgo. Wystawa 1889 oczarowuje go drzeworytem chińskim i japońskim. Vallotton pod okiem Marin’a wtajemnicza się w metier xylografji. Drzeworyty przynoszą mu sławę. Należy do grupki malarzy i pisarzy z “Revue Blanche”.

Jest to okres jego Sturm und Drangu - pisze wyborne krytyki. Także powieść pod tytułem “Vie meurtrière”, pełną okrutnego i straszliwego realizmu. Rytuje cykl “Intimités”. Mając 34 lata żeni się i jakby symbolicznie porzucając cyganerję przenosi się na rive droite, najpierw na rue de Milan, a w reszcie ostatecznie do Passy, tej dzielnicy pełnej słońca, drzew, ptaków, z zamgloną panoramą: Paryża z jednej strony, a wzgórz i lasów Meudon z drugiej.

Porzuciwszy drzeworyt dla malarstwa w roku 1898, wraca doń w 1901 z okazji wystawy Powszechnej w Paryżu, rytuje w 1915-16 sześć plansz poświęconych wielkiej wojnie i na dwa lata przed śmiercią wycina dwa Ex-Librisy. Luniera w sto lal po Dawidzie. Ostatnim mieszkaniem jego ciała jest cmentarz na Montparnasse - dzisiejszej dzielnicy artystów. Paryż, który tak porusza serce każdego artysty, tętni tam z życia sztuki. 

Trawestując znane powiedzenie dotyczące królów, nad grobem ludzi takich jak Vallotton, należałoby wołać: Artysta umarł niech żyje Artysta!

Artysta - Vallotton żyje bowiem i jak sądzę, nie umrze nigdy. Na tem miejscu chcę pokazać kilka cech żywotności jego dzielą graficznego. Jeżeli w malarstwie Vallotton’a istnieje w ciągu jego rozwoju zupełnie wyraźna różnica w stosunku do estetycznych problemów, in plus zresztą, to w grafice stanowi on pozycję jednolitą, niezmienną. Jeżeli malarstwem swoim należy także do początku XX wieku w ostatnich swych obrazach, to grafiką swoją wiąże się tylko z końcem wieku XIX -go. Być może ma to swój powód także i w Lem, żc kiedy w malarstwie swojem jest Vallotton jedynie malarzem, bez reszty poza-formalnej, to w grafice jest on kimś, kto ma coś do “powiedzenia” - wartościami zresztą pur sang plastycznemi, wizualnemi - o sprawach szerszych czy głębszych psychicznych. Vallotton-grafik, to przedewszystkim drzeworytnik wr drzeworycie przede wszystkim ujawnił się osobisty wyraz jego artystycznej twarzy. Akwaforty, litograIje i cynkografje autora “Paris intense” są, estetycznie rzecz biorąc, marginaljami jego drzeworyt nic twa, drzeworytnictwa w sensie techniki, którą niemcy nazywają “Holzschnitt” a anglicy “woodcout” w odróżnieniu od “Holzstich” i “woodengraving”. Drzeworyty Vallotton’a powitały przez zastosowanie dłutka do powierzchni mającej słój wzdłużny - jest to materjalne, fizyczne źródło rodzaju estetycznego drzeworytów artysty. 

Stosunek czerni do bieli opiera się w jego drzeworytach na przeciwstawieniu nic wchodzą one ze sobą w żadne kompromisy, konszachty. Zupełnie zdecydowanie wiadomo, gdzie są rubieże jednej i drugiej. Faktura jest tu lapidarna do ostateczności. Trzy klawisze czarna plama, biała plama i czarna linja. I bocznie tylko biała kreska. Odmaterjalizowanie techniki niemal zupełnie, jeśli się ma na myśli kuchnię “grafika”. 

Śladu narzędzia (w tym wypadku dłutka) i materjału (klocka drewnianego) w grafice Vallottona nie znajdziemy. Jakkolwiek w inny sposób uprawia Vallotton podobnie jak np. Krawczenko drzeworyt facsimilowy. W inny sposób, to znaczy, że jego xylografja stanowi facsimile innego typu rysunku, mianowicie rysunku linearno-plamow'ego, nie zygzakowego jak u Krawczcnki. 

Drzeworyt XV wieku plus czarna plama, stosowana bogato - przyczem, rzecz prosta, inny rytm linji rysowniczej, nerwowo-czujny na charakter życia współczesnego artysty. Nic w nim ze sztywności objekty w nej. Tętno linji Vallotton’a jest podniesioną do stopnia wieczności notatką seismograficzną wizualnym nurtów pewnej epoki owego “Paris intense”, jeśli epoką nazwać wolno schyłek jednego wieku. 

O rytmie kompozycyj Vallotton’a decyduje linja krzywa, raczej płynna, w tem może, pozornie, pewne mankamenty estetyczne zwane secesją (tak bardzo przykre np. w linji Ensora). Vallotton nadto jednak zachował, pomimo 500 letniego oderwania się jego rodu od ziemi rodzinnej, ducha rasy francuskiej, aby nic miał przezwyciężyć nawet secesji.

Z ducha japońskiej sztuki wyprowadzona (jak w całej sztuce europejskiej) dekoracyjność u Vallotton’a ma korzenie zanurzone głęboko w realizmie niemal dokumentalnym. Massercel (który zdaje się wywodzić częściowo w swojej xylografj z Vallotton’a - np. “Le joyeux Quartier Latin”, jest wobec niego bardziej oderwany i teoretyczny, jak ekspresjonizm wogóle, żeby przypomnieć Muncha także. 

Masscrcel jest wobec tego niejako unowocześnionym (via germańskie filjacje) Vallottonem. Vallottonem przedewszystkiem “kanciastym” a następnie szorstkim, brutalnym i bardziej formalnym. 

Ludzi z drzeworytów Vallotton’a mamy w pamięci jako znajomych z widzenia - na ulicy. Popatrzcie na “Le couplet patriotique” czy “Les necrophores”. Nerw życia przenika te drzeworyty, to jego kształt jest ucieleśniony w linji rysowniczej Vallotton’a, linji czarnej, to znaczy w konturze obustronnie dłutkiem opracowanym (wedle wyrażenia Krawczenki). Ale czerń! - pełna czarna plama o konturze sylwety jednorodnej z linją. I w drzeworycie XV wieku zdarzały się czarne plamy, ale grały tam rolę jedynie wartości estetycznej - czysto estetycznej. U Vallotton’a to sygnał wartości dramatycznych. 

Czerń Vallotton’a przy całej dekoracyjnej płaskości plamy, natchnionej przez Chiny i ich uczenicę Japonję, jest źródłem emocji głębszej. 

Dość spojrzeć na “L'Assassinat” aby to zrozumieć bez komentarza : Czerń jest tutaj istotnie gwałtem zadanym białości - to kleks, dziura, rana, nieszczęście. 

Vallotton włada dynamiką kontrastu czerni i bieli z zupełną szczególnością trafnie - wymownie. Tak dalece, że sugestja tej wymowności każę “czuć” tę samą fizycznie czarność jako różną estetycznie w takiej np. “La nuit”, gdzie czerń oznaczająca niebo, trawę i wodę jest inna, mimo, że materjalnie ta sama. 

A w portretach. Ten widmowo biały Dostojewski wyłoniony z nocy bezdennej. Albo arcydzieło prawdziwego portretu Poe. 

Aksamit czerni Vallotton’a, jej zalewy rozległe, ledwie jakieś szczątki białości, przypominają w Vallotton’ie Beardsley’a - w “La sortie” zupełnie wyraźnie. Czy pamiętacie “The Wagnerites” autora “Sous la Colline” - owe maleńkie okrutne profilki bieli w oceanie czarności. Oczywiście - to ziemia i niebo - zupełnie różne światy, ale jakimś mostem złączone, może wspólnym mianownikiem epoki. 

Vallotton nie taki straszny, nie taki upiorny, choć pełen bolesnej goryczy i nic oszczędzającej ironji. Jednak Paryżanin - jednak trochę sceptyk i nic tracący poczucia śmieszności. W tem pokrewny Daumier. “Les necrophores” czy “Le mauvais pasu” są tu dokumentami. Tak, ale wtedy tylko Vallotton kpi, kiedy ma do czynienia z oficjalnością, z obłudą, z komedjanetwem ludzi. Tam gdzie człowiek jest katowaną przez człowieka ofiarą, tam Vallotton chłoszcze boleśnie, dotkliwie - o ile oczywiście patrzący zachował resztki sumienia. “Comes et châtiments” powinny być publikowane w szkołach, aby przyszłych obywateli ostrzegać przed tem, czem nie powinien się stawać człowiek dorosły. Niestety, jeśli nie stracił na żywotności Vallotton-artysta, to jakże straszliwie aktualny Vallotton - piętnujący przemoc i gwałt cyniczny. Niestety - iluż to artystów daremnie w swej sztuce wola o człowieczeństwo człowieka! 

Vallotton razem z Steinlenem, z Forain’em, z Käthe Kollwitz i Grossem (którego, razem z Ensorem, w pewnej mierze jest inspiratorem, że przytoczę “L’étranger”) jest jako artysta bliski szukającym głębszych wzruszeń. Dla tych, którym wystarcza powierzchnia, ma Vallotton także dość emocyj. Tłumy, w ruchu wszelkiego rodzaju, znaczy artysta czarno na białem z ekspresją jakiejś migawki fotograficznej - tak, ale aparatu syntetyzującego, aparatu chwytającego na gorącym uczynku to z “Jaits accomplis” wizualnej rzeczywistości, co jest nieodzowne, istotne. “La charge” Vallotton’a ma prawdziwość straszliwszą od prawdy dotykalnej!

Wspomniałem o Masscreelu, wobec Vallotton’a jest on agitatorem. 

Zbyt jaskrawy, aby miał budzić zaufanie do prawdziwości jego pasji - za mało artysta. Kiedy u Vallotton’a jest spartańska prostota środków wyrazu, to u Massereela razi prostactwo wrzaskliwe. Ciekawa: to właśnie, że na tle Muncha, Ensora, Grosza, Massereela, Beardsley'a - jest Vallotton francuzem w sensie romańskości rasy. W sztuce jego władzę sprawuje umiar, ta nieuchwytna w definicję zdolność pozostania plastykiem w najbardziej ryzykowmych anegdotycznie tematach. W sztuce jego panuje to, o co tak trudno w sztuce germańskiej. Bo jeśli chodzi o Beardsley'a, nawet ten dławi się w pętli estetyzmu. W Vallottonie zmieszanie pierwiastków dwu ras stworzyło znakomity rezultat. Bo, wbrew może powierzchownej niedorzeczności, przy całej dynamice, drzeworyty Vallotton’a zachowują statykę.

Nawet tak do ostateczności niespokojna “L’averse” - trzyma się. Zapewne, via drzeworyty japońskie pokrewny jest Vallotton Degas’owskiemu wyrafinowaniu kompozycji, w której w ostatniej niemal chwili jakaś plama staje się zwolennikiem rozlatującego się sklepienia całości. Jakiś koniec trzewika czy ułamek twarzy. 

Kilka rycin Vallotton’a jest zrobionych naodwrót biało na czarnem np. cykl muzyczny. 1 tu podobieństwo z Beardsley’em. Podobieństwo fizyczne, ilościowe, co do czerni.

Vallotton świadczy swemi rycinami o kontakcie bezpośrednim z życiem. Beardsley o pośrednictwie sztuki. Jeżeli w pracowni Vallotton’a wisiały wprost do ściany szpilką przypięte reprodukcje Durera i Holbein’a, to dlatego, że artysta chciał, podobnie do mistrzów, interpretować życic. Kartony w apartamencie anglika na Rivierze z Mantegną i sztychami włoskiego cinquecenta były podnietą dla interpretacji sztuki. 

Vallotton’a sztuka miała korzenie w życiu, Beardsley'a w sztuce. To też dramatyczność rycin Vallotton’a jest emocjonalna, nie tak zakrzepła w upiorność intelektualnych wizyj angielskiego “dekadenta”. Bo Vallotton zna coś, co czyni życie ludzkie nic tak straszliwem, jak go doznają ci, co pozbawieni są laski śmiechu. 

Vallotton zna humor - Vallotton potrafi być żartobliwy, pogodnie dowcipny, “La modiste”, “L’Emoi” cykl “Dix petites Baigneuses”, “Le Bon Marché” świadczą o tem wystarczająco. “A vingt ans” Vallotton’a jest wobec podobnej ryciny Grosza raczej zabawne, wesołe, śmieszne. Nawet tragiczność nie przeistacza się u Vallotton’a w koszmar. W tem jest Paryżaninem. Nie znam jego powieści, być może pióro jego było bardziej okrutne. 

Vallotton-drzeworytnik uniknął gestów rozpaczy. Podobnie, w frywolnościach nigdy nie popadł w wyuzdanie, ani cynizm. Nawet w dostatecznie zrozumiałe narysowanym “L’Emoi” zachował coś, co może słusznie należałoby nazwać taktem. 

Może właśnie i tutaj humor zabezpieczył artystę przed jaskrawością. Sztuka drzeworytnicza Vallotton'a jest zdrowa, tęga, powiedziałbym czysta, a jeśli mam być patetyczny - szlachetna. 

I cechuje ją to, że im dłuższy czas się z nią obcuje, tem staje się smakowitsza. Nieustannie, przy całej prostocie środków, rozwiązuje najbardziej rozmaite zagadnienia. 

Czy będzie to sylwetka zupełnie uboczna, pozornie niemal bez znaczenia, sylwetka modystki naznaczona w maestrją Hokusaja czy Lautrec’a w “La Modiste” czy będzie to rączka starszego jegomościa gmerająca niezdecydowanie a tchórzliwie w powietrzu w “L’Etranger” (tutaj chyba pierwowzór słynnych rączek Grosz'a), czy oczko napiętej w przestrachu twarzy Pani w “L’emotion”, albo pęk wytrychów w “L’Assassinat”, zawsze efekt jest najprzedniejszej klasy. Możnaby ułożyć obfity spis tych “petits riens”, któremi pieni się wino ksylograficznej twórczości Vallotton'a. One czynią tę twórczość trwałą, nieprzemijającą, żywotną, tem żywotniejszą, że zawsze najprzenikliwicj zespoloną z życiem. 

Nie jaskrawy, jako artysta ani jako człowiek Vallotton nie cieszy się hałaśliwą sławą mniejszych od niego. Nic on jeden. Słusznie jednak w zakończeniu swojej mogralji Charles Fegdal cytuje słowa Louise Hervieu. Nie mogę tej cytaty tutaj nie powtórzyć: “Oui, chère Louise Hervieu, oui, la gloriole pressée accourt à la galopade en perdant sa pantoufle; la gloire vient lentement, avec noblesse, escortée de l'immoralité. Elle arrive parfois quand le heros n’y est plus”. 

Felix Vallotton. Anarchista (drzeworyt).
Felix Vallotton. Anarchista (drzeworyt).

Felix Vallotton. U modystki (drzeworyt).
Felix Vallotton. U modystki (drzeworyt).

Felix Vallotton. Z teatru (drzeworyt).
Felix Vallotton. Z teatru (drzeworyt).

Felix Vallotton. Manifestacja (drzeworyt).
Felix Vallotton. Manifestacja (drzeworyt).

Wojciech Weiss. Hanka Ordonówna (ol.).
Wojciech Weiss. Hanka Ordonówna (ol.).

Bronisława Rychter-Janowska. Salon (ol.).
Bronisława Rychter-Janowska. Salon (ol.).

Adam Bunsch. Rzeka (pastel).
Adam Bunsch. Rzeka (pastel).

Włodzimierz Sawulak. Nad Wisłą (ol.).
Włodzimierz Sawulak. Nad Wisłą (ol.).

Zbigniew Jarosz. Ziemia mojej ciotki (ol.).
Zbigniew Jarosz. Ziemia mojej ciotki (ol.).

Jadwiga Gałęzowska. Pejzaż (pastel).
Jadwiga Gałęzowska. Pejzaż (pastel).

Stanisław Gałek. Szary dzień (ol.).
Stanisław Gałek. Szary dzień (ol.).

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new