Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Postępowanie negatywowe. Wywoływanie


Płyta, poddana działaniu światła, rzuconego na nią przez objektyw, płyta pozornie niezmieniona, posiada już w sobie w stanie niewidzialnym obraz, załamany w objektywie, obraz utajony (l’image latente, das latente Bild). Ażeby go uwidocznić i użyć następnie do skopjowania na papierze fotograficznym, należy go zapomocą odpowiednich środków chemicznych wywołać.

Wywołanie płyty jest dla fotografa próbą decydującą. Od stosunku jego do tej czynności zależy, do jakiej go zaliczyć można kategorji: 1) bawiącego się amatora, 2) rzemieślnika, 3) fotografika.

Rzemieślnik, tytułujący się nierzadko, ale bez żadnych podstaw, artystą, wywołuje już sam. Ale dba tylko o obrazek wyraźny, czysty, bogaty w kontrastowe szczegóły, o mechaniczną kopję rzeczywistości. Prowadzi też wywołanie automatycznie, a w każdym razie bez poczucia walorów. Więc posiłkuje się cudzą rutyną przy przyrządzaniu wywoływacza z przypadkowej recepty, albo co jeszcze gorsza, posiłkuje się wywoływaczem gotowym o składzie niewiadomym. Jest całkiem zadowolony, gdy ma negatyw jasny, wyraźny, technicznie łatwy do skopjowania i dostaje to, na co zasłużył : kopję wycinka rzeczywistości ze spisem inwentarzowym pewnej ilości przedmiotów w groteskowem przekontrastowaniu światłocienia.

A przecież, gdyby byli w stanie pojąć jedni i drudzy, ile oni w ten sposób tracą, jakich rzetelnych wzruszeń dobrowolnie się pozbawiają?

Więc — pierwsza chwila zaciekawionego oczekiwania, gdy w czerwonem świetle zaczynają się ukazywać pierwsze zwiastuny obrazu odwróconego (negatywnego), gdy się następnie obraz uwyraźnia, po światłach ukazuje półtony, nabiera szczegółów, łączy się w całość i występuje w kształcie harmonijnego zespołu będącego echem i zwierciadłem przeżytej przy zdjęciu emocji, powtórzeniem i przypomnieniem doznanej radości. Wreszcie to zupełnie poważne wzruszenie, gdy obraz, oporny i wadliwy w światłocieniu, przy rozważnem i trafnem zastosowaniu odpowiednich zabiegów (zmian w wywoływaczu) poprawia się, uzupełnia, zmienia ustosunkowanie walorów, w kontraście nieprzesadzonym, w światłach jeszcze przejrzystych, w cieniach dobrze wypracowanych dając nam przedsmak pięknego obrazu…

BÓR Wycinek z poprzedniego zdjęcia. Jedność motywu zachowana
BÓR Wycinek z poprzedniego zdjęcia. Jedność motywu zachowana

PRZYKŁAD UJEMNY. Motyw pozbawiony jedności, gdyż rozczłonkowany przez światłocień
PRZYKŁAD UJEMNY. Motyw pozbawiony jedności, gdyż rozczłonkowany przez światłocień

W tej chwili artysta doznaje wrażenia głębokiego zadowolenia, które porównać tylko można z radością przy komponowaniu i fotografowaniu. Ale tam było oczekiwanie i nadzieja tylko — tu już jest pewność, wynik wiadomy, zgóry przewidziany, gdyż wytrawniejszy fotograf poznaje z negatywu całą przyszłość swego obrazka. Żeby jednak to wzruszenie było dostatecznie intensywnem potrzeba dwóch warunków: niezbyt małego formatu negatywu i niezbyt szybkiego przebiegu wywołania.

Pracując na tanich i bezsprzecznie wygodnych formatach minjaturowych poniżej 9X12 cm., fotograf zobaczy niewiele w skąpem czerwonem świetle i będziemy niedalecy słuszności, uważając format 13 x 18 cm. za jedyny poważny, wystarczająco duży do oglądania i szczegółowej oceny, a jeszcze nadający się do powiększenia. Przy wywołaniu szybkiem, zakończonem w parę minut, nie wystarczy czasu na zorjentowanie się w koniecznych modyfikacjach wywoływacza, co narzuci wywoływanie przypadkowe i mechaniczne : należy więc tak ułożyć rodzaj i skład wywoływacza, ażeby zabieg trwał od 5 do 10 minut i pozwolił zarówno wykonać go świadomie, jak i smakować w tern wykonaniu. Wdanie osobiste w tym czasie, aczkolwiek ograniczone, jest jednak niewątpliwie skuteczne i często decydujące. Wywołanie jest najważniejszą sprawą wykształconego fotografa, a obszar jej jest tak rozległy, że należy strzec się rozproszenia i pomiędzy dziesiątkami wywoływaczy nie błąkać się, nie eksperymentować ustawicznie, tylko wybrać po dojrzałem wystudjowaniu jeden lub dwa rodzaje i przy nich na stałe pozostać.

A wybrać winniśmy taki wywoływacz i o takiem zestawieniu składników, ażeby najłatwiej otrzymać negatyw uniwersalny, to jest negatyw o bogatym zapasie walorów w stanie potencjalnym. 

Jeśli damy negatywowi odrazu tylko ten stosunek walorów, jaki mieć pragniemy na odbitce o pewnych właściwościach, to tern samem wykluczymy możność otrzymania z niego równie dobrych odbitek na papierze o właściwościach odmiennych. Tak więc negatyw dobry do papieru miękkiego da na twardym obraz wadliwy. Negatyw do kopjowania kontrastowego doskonały, nie nada się do powiększenia z kondensatorem, i da powiększenie brzydko przekontrastowane. A przecież niezawsze można przewidzieć, w jakiej formie będziemy chcieli mieć odbitkę pozytywną, a raczej możemy jej potrzebować w różnych rodzajach.

Ażeby wyjść z tego błędnego koła, pomijamy każde jednostronne przeznaczenie negatywu i wywołujemy go po obfitem naświetleniu, cokolwiek nazbyt miękko i harmonijnie, z kontrastami nieco zbyt mało zaakcentowanymi, z ogólną przeźroczystością powierzchni, ale bez szklistości, z pokryciem wszędzie raczej szarawem i monotonnem. Będzie to negatyw miękki, z którego niepodobna otrzymać dobrej kontaktowej odbitki na wysokoczułym bromowym papierze o łagodnej skali.

Ale właśnie dla tego samego powiększenie przez kondensator, wzmagające kontrast, wypadnie na tym samym papierze dobrze, z zachowaniem normalnego kontrastu i z dobrym stopniowaniem światłocienia. A ponieważ istnieją papiery bromowe o rozmaitej skali kontrastów i rozmaitym stopniu czułości i twardości lub miękkości, więc zawsze można dobrać taki stopień, któryby w sposób prawidłowy i pożądany odtworzył gradację walorów, oczywiście w tych granicach, w jakich wogóle do tego jest zdolny papier bromowy. Więc zapomocą rozmaicie reagujących procesów pozytywowych czerpać będziemy z potencjalnego zapasu walorów negatywu tyle, ile nam potrzeba, co się da uskutecznić tylko wtedy, jeśli ten zapas potencjalny zmagazynowany w negatywie, będzie dostatecznie obfity. 

Zasada przeto zapasu potencjalnych walorów jest punktem wyjścia dla wywoływania. Ona poucza, iż naświetlenie negatywu powinno być obfite a wywołanie jego tak prowadzone, ażeby nic z tego zapasu nie stracić. A mając go, będziemy zawsze mogli drogą kontrastowania tak rozsuwać, rozczłonkowywać i intensyfikować miękkość i szarzyznę negatywu, ażeby pozytyw miał tę pełną wartość malarską, na jaką go wogóle stać.

Zasady tej w rozwinięciu i umotywowaniu nie spotkałem w żadnym podręczniku. A uważając ją za podstawową i ważną dla przyszłego artysty, kładę na nią szczególny nacisk, i nazywam zasadą zapasu walorów w stanie potencjalnym, jako najważniejszą cechą, jakiej żądam od dobrego wywołania płyty. 

Na czemże polega istota wywoływania wogóle? Bromek srebra, zawarty w żelatynie, będąc naświetlonym, rozdziela się pod wpływem substancji wywołujących na bromi na srebro metaliczne, mające kolor czarny. Owe czarne srebro tworzy na płycie obraz, a że oddaje czernią światła, a przejrzystością cienie, tworzy przeto obraz odwrócony czyli negatywny. Jasne więc części obrazu wypadają ciemno, a ciemne jasno w stosunku proporcjonalnym do swej intensywności. Powstaje obraz utworzony z różnych stopni gamy czarno-białej, ze wszystkimi przejściowymi tonami szarymi, tylko w porządku odwróconym. Ten obraz ze skrytego przeistacza się w widzialny z chwilą, gdy wywoływacz strąci srebro metaliczne i utworzy zeń pokrycie płyty w barwie czarnej, co się oczywiście musi odbywać w ciemności, przy słabem świetle czerwonem, którego działania nie należy nadużywać (stosowanie odczulacza, patrz rozdział XIII).

Wywoływacze są bardzo liczne i mnożą się jak grzyby po deszczu, a nazwy ich, całkiem dowolne, mogłyby już utworzyć cały słownik, w którym byłoby więcej fantazji niż sensu. Są więc między wywoływaczami i kombinowane, których dozowanie jest przez wynalazców łaskawie dozwolone, są i całkiem gotowe w jednym płynie o trwałości wieczystej i sprawności uniwersalnej. Te ostatnie są najmniej pewne i powinny być z miejsca odrzucone. Do wywoływania wybrać należy taką substancję, która działając nie nazbyt szybko, pozostawi czas na wdanie osobiste, i, odrzucając wszystkie wywoływacze gotowe, należy, po wystudjowaniu, samemu łączyć i dozować składowe części wywoływacza tak, by utworzyć wywoływacz racjonalny, zastosowany do swych zamierzeń. Po gruntownem poznaniu wszystkich jego właściwości, będzie można już bez trudu i bez błędów operować innymi wywoływaczami lub innemi zestawieniami.

Najlepiej jest wybrać dwie substancje wywołujące, jedną do zdjęć drobnych, o przebiegu szybszym, np. metol-hydrochinon i drugą do zdjęć poważniejszych, opracowanych z rozwagą i staraniem, w którym to wypadku najlepszym i prawie jedynym jest pirogalik (pyrogallus, pyrogallol). Pirogalik nie ma sobie równego pod względem wypracowania cieni, modelacji świateł, delikatności i przejrzystości całego negatywu.

Wywoływacz tworzy się z następujących składników niezbędnych i niezastąpionych: 

1. z właściwej substancji wywołującej,
2. z czynnika konserwującego pierwszą,
3. z czynnika, przyśpieszającego i rozwijającego sprawność wywoływania,
4. z czynnika miarkującego.

Ustalając terminologję, w tym względzie jeszcze po polsku nieistniejącą, powiedzmy, iż wywoływacz składa się z czterech czynników :

1. wołacza,
2. konserwatora,
3. przyśpieszacza,
4. regulatora.

Bez dokładnego zrozumienia roli każdego z nich, nie może być mowy o wywoływaniu skutecznem i poważnem. I tu jest pierwszy szkopuł pracy amatorskiej, pierwsza przyczyna niskiego poziomu fotografji. Na stu amatorów, iluż zdaje sobie sprawę z roli składników wywoływacza i stosuje je świadomie ? Pragnąłbym, żeby ich było chociaż dziesięciu, ale mocno w to wątpię. Reszta idzie po omacku i grzęźnie w beznadziej nem partactwie, nie rozumiejąc nawet, że nie może być w fotografji obrazu artystycznego bez rozsądnego wywołania negatywu.

Zastanówmy się pokrótce nad działaniem składników wywoływacza:

1. Wołać z, substancja wywołująca, należy zwykle do grupy związków aromatycznych, pochodzących od benzolu. Nazwy handlowe brzmią: pirogałik, hydrochinon, metoł, amidol, eikonogen, ortol, glicyna i t. p. Wywoływanie polega na strącaniu srebra metalicznego i tworzeniu na płycie czarnej metaliczno-srebrowej warstwy— jednakże substancja nie działa ani regularnie ani obliczalnie bez domieszki innych składników i nie posiada trwałości. Dlatego to wołacz nigdy nie używa się sam, bez domieszki czynnika konserwującego.

2. Czynnik konserwujący (konserwator). Jest nim powszechnie siarczyn sodu (natrium sulfurosum). Konserwator zapobiega utlenianiu wołacza, prowadzącego do niezdatności i w ten sposób decyduje o jego trwałości. Dopiero te dwa składniki stanowią wywoływacz, praktycznie użyteczny (np. amidol). Z innymi wołaczami jednak działałby on nazbyt powolnie i niedokładnie, dlatego dodajemy doń przyśpieszacz.

3. Przyśpieszacz składa się złożony z węglanu sodu, węglanu potasu, lub obydwuch razem (kalium i natrium carbonicum). Alkalja przyśpieszają ukazanie się obrazu, uwyraźniają szczegóły i powiększają moc (krytość, czarność) negatywu, czyniąc go gęstszym. Ponieważ jednak takie przyśpieszenie procesu wywoływania nie może ograniczyć się do samej treści obrazu, lecz działa na każde próżne miejsce zawiesiny pomiędzy szczegółami rysunku (czyli na najgłębsze cienie), a miejsca te zostały także naświetlone, jeśli nie bezpośrednio, to przez promienie odbite i załamane, więc przyśpieszenie wywołania sprowadzi ogólne zaszarzenie negatywu, zwane dymkiem (wualem), którego można było uniknąć przy wywołaniu mniej energicznem, a które jest bardzo szkodliwe dla jakości negatywu. Stąd pochodzi potrzeba dodatku czwartego i ostatniego, mianowicie:

4. Regulatora t. j. bromku potasu (kalium bromatum), który mieć stale należy w rozczynie 10% i dodawać potrochu, kroplami. Nie wszystkie jednak wywoływacze tego wymagają, ponieważ płyta sama wydziela pewną ilość bromu, zawartego w zawiesinie w postaci bromku srebra. Z tego widać zresztą, że obecność pewnej ilości bromu jest w każdym wywoływaczu potrzebna, a rola bromu ważna. Zapobiega on tworzeniu się dymku, a więc nadaje negatywowi klarowność (przejrzystość) ; powstrzymuje szybkość wywoływania, prowadzi do zgęszczenia świateł (kontrastowość). A całą zaletą negatywu jest prawidłowy stopień przejrzystości i kontrastowości — nie zawiele i nie zamało. Nadmiar bromku w następstwie powoduje zbyteczną kontrastowość negatywu, naświetlonego normalnie lub krótko, ale będzie bardzo użytecznym przy prześwietleniu, dającem niedostateczną kontrastowość. Przy prześwietleniu więc będzie nieocenionym stary zużyty wywoływacz, zlewany do osobnej flaszki, a zawierający bromek potasu w dużej ilości.

Jeśli płytę porównywaliśmy ze stworzeniem żywem, mającem własną osobowość, to wywoływanie odrazu nazwać możemy czynnością nietylko ręki, ale oka i intelektu. Te cztery składniki wywoływacza, to jakgdyby cztery konie, dzikie, i niesforne — żaden z nich sam wozu nie pociągnie, raczej go strzaska. Ale umiejętny woźnica — psycholog chwyta w garść wszystkie cztery lejce, jednych popuszcza, drugie ściąga, zmusza rumaki, by wzajemnie siebie miarkowały a jednocześnie pobudzały do biegu — wpatrzony czujnie w czwórkę, ustawicznie manipuluje lejcami i czwórka rumaków w doskonałym szyku i pełnym rozpędzie unosi go naprzód ku wytkniętemu celowi. To fotograf inteligentny. 

A tam, manowcami, wlecze się pachciarska szkapa, okładana bezsensownie batem przez tępego i leniwego furmana. Jeśli szkapa jest słaba, nie dojadą na noc i zanocują w polu, jeśli narowista, będą leżeli w rowie. To — amatorzy.

Wróćmy do wywoływania. Jeśli zapamiętamy dokładnie działanie każdego z jego czterech czynników,— to żaden wywoływacz nie będzie posiadał dla nas tajemnic i możemy zestawiać i używać każdy. Zauważmy jeszcze, że temperatura płynów oddziaływa na przebieg wywoływania i to bardzo nawet wydatnie przy niektórych wywoływaczach. Niska powstrzymuje i kontrastuje, niszcząc delikatne szczegóły w cieniach, wysoka przyśpiesza, wydobywa szczegóły półtonowe, nadaje harmonijność i miękkość ogólną. Za temperaturę normalną wywoływacza jest uważana pokojowa t. j. 16° C (około 13°R). Rozcieńczenie wodą opóźnia wywołanie i zaleca się przy płytach o naświetleniu niewiadomem lub niepewnem. Wywoływacz skoncentrowany, mocny, z normalną ilością alkaljów i mocno ogrzany, dla zabiegu krótkiego i energicznego stosuje się do płyt niedoświetlonych, które przy wywoływaniu dłuższem uległyby zawualowaniu.

Przy wywoływaniu płyty należy mieć na względzie i warunki, w jakich została naświetlona i sposób pozytywowy w jakim zamierzamy ją wykonać. Wady naświetlenia płyty mogą być albo powiększone albo złagodzone w czasie wywoływania. Zależy to od umiejętności wywołującego. Czasem wypadnie mu dążyć do mocy i kontrastowości, czasem znów ich unikać, zapobiegać monotonji, jeśli przypuszcza naświetlenie za obfite ; łagodzić brutalną kontrastowość płyt niedoświetlonych ; wystrzegać się zarówno słabej szarzyzny, jak ślepej krytości ; pamiętać, że negatyw nie powinien mieć ani miejsc całkiem czarnych, ani całkiem przejrzystych (szklistych), gdyż w każdem miejscu przemawiać musi jakąś tonacją szarą, różną od czystej bieli i czystej czerni. Stąd znów wskazówka, że piękne kontrastowe 1 przeźroczyste negatywy, usilnie reklamowane przez różne fabryki, wcale do najlepszych nie należą. Można ustalić taki sprawdzian dobrego negatywu : jeśli położymy go na białej zadrukowanej karcie, to w cieniach nie powinniśmy widzieć druku absolutnie czysto i wyraźnie, lecz z pewnem zaszarzeniem — w półtonach powinniśmy móc go jeszcze odczytać, w światłach o szerokich płaszczyznych druk acz już nieczytelny powinien być widzialny — i tylko w małych, akcentowych światłach może go nie być widać. 

W sprawie wywoływania jest do przeszkolenia całe jakby terminatorstwo, technika, osiągana przez długą praktykę, nauka nie mająca podręczników i poza głównemi wytycznemi oparta na wyczuciu osobistem. Dlatego to w krajach o niskiej kulturze plastycznej i graficznej, jak w Polsce, szwankuje nietylko fotografja, ale także i grafika reprodukcyjna. Mamy brzydkie wydawnictwa ilustrowane, brzydkie reprodukcje dzieł sztuki, brzydkie reklamy, brzydkie etykiety i nalepki — brzydką całą grafikę reprodukującą dlatego że się w Polsce nie dba o dobre wywołanie negatywu, nie dba o należyte malarskie walory i dopuszcza do grafiki tępych rzemieślników, zamiast werbować ludzi o poczuciu plastycznem.

Przebieg wywoływania, zalecany na różne sposoby, może być artystycznie skuteczny w jednej jedynie tylko formie. W formie dwuch etapów: I wywoływania ogólnego próbnego i II wywoływania indywidualnego, jako następstwa próby. Wszelki jednolity wywoływacz, któryby miał wystarczyć od początku do końca przebiegu, uważać należy zgóry za podejrzany. Stosunkowo rzadko może mieć fotograf pewność, że płyta otrzymała naświetlenie doskonałe — najczęściej ma w tym względzie wątpliwości, czasem już wcale nie pamięta, jak się rzecz miała. W tych warunkach wkładanie płyty do wywoływacza normalnego jest lekkomyślnością. Należy przeto sprawę zbadać i w zależności od wyniku zastosować wywoływacz.

I. Wywoływanie próbne. Porcję wywoływacza zestawiamy tak, by pozostawiając inne składniki w dozie normalnej, dać alkalji tylko połowę lub jedną trzecią ilości normalnej. Tak zestawiony wywoływacz rozcieńczamy wodą kilkakrotnie. Mowa oczywiście o wywoływaczu działającym wolno (pirogalik), bo zresztą żaden inny wywoływacz mu nie dorównywa. Zanurzamy do wywoływacza próbnego jedną lub więcej płyt i kołysząc, czekamy spokojnie. Przed paru minutami nic się nie pokaże, mamy więc wszelki czas do namysłu. Najpierw ukazują się światła (czarno), później półtony (szaro), na końcu dopiero cienie (jasno), ale z szarzyzną. Płyta prześwietlona będzie ukazywała te kolejne stadja dość szybko jedno po drugiem, w odstępach krótszych, w pewnem logicznem związaniu czasowem. Płyta bardzo prześwietlona — prawie jednocześnie. Płyta naświetlona normalnie odstępy czasu ukazywania świateł, półtonów i cieni wydłuży, nie pozbawiając ich jednak ciągłości. Płyta zaś niedoświetlona wykaże pomiędzy tymi etapami wyraźne przerwy. Ukażą się światła, po których długo nic się dalej pokazywać nie będzie.

II. Wywoływanie ostateczne. Spostrzeżenia powyższe z chwilą dokonania zamykają wywoływanie próbne, już dalej niepotrzebne. Wywoływanie właściwe, które teraz przychodzi — jest już rzeczą bardzo łatwą. Wiemy, że płytę prześwietloną należy traktować jakimkolwiek wywoływaczem kontrastującym, mocno bromowanym, prowadzącym do twardości (ale nie zadaleko!). Będzie nim jakiś używany metol-hydrochinon lub hydrochinon z dodatkiem większej ilości bromu. Płytę dobrze naświetloną wywołamy w normalnie ze stawionym wywoływaczu pirogalikowym. Płytę niedoświetloną poddamy działaniu tegoż wywoływacza, ale stężonego (pół normalnej dozy wody) i ogrzanego do takiej temperatury, jaką znieść może bez uszkodzenia żelatyna, zgarbowana w rozczynie ałunu.

Ogrzewanie negatywu wymaga pewnych wskazówek. Przedewszystkiem płytę należy zgarbować w 5 %roztworze ałunu lub formaliny, ażeby znieść mogła większą ciepłotę. Następnie nie dolewa się gorącej wody do wywoływacza, gdyż toby go rozcieńczało i zresztą wskutek szybkiego ochładzania się wody byłoby mało skutecznem. Dobiera się wanienkę niewiele większą od tej, w której się wywołuje, nalewa do niej nieco gorącej wody i wstawia do środka drugą, mniejszą, z wywołującą się płytą. W ten sposób ogrzewanie będzie łagodne, stopniowe i łatwe do regulowania. Ponieważ szczególniej ciepłe wywoływanie płyt niedoświetlonych łatwo powodować może wual, więc samo przez się rozumie się, że w tym wypadku jak zresztą w każdym innym przed rozpoczęciem wywoływania zaleca się odczulenie płyty w jakimś płynie odczulającym.

Wygląd negatywów ma cechy charakterystyczne, po których można określić ich stopień naświetlenia. Tylko płyta dobrze naświetlona ma przejrzystą krytość świateł i wypracowaną, jasną szarzyznę cieni w należytej, nieprzesadzonej gradacji. Negatyw niedoświetlony i prześwietlony są oba zarówno zaszarzone, mętne, nieprzejrzyste, ale pierwszy posiada przytem kontrastowość świateł i cieni wyraźnie zaakcentowana, drugi zaś tego kontrastu posiada tak niewiele, iż wszystko w nim występuje prawie w jednakich walorach. Mowa tu oczywiście o negatywie źle wywołanym.

Negatyw prześwietlony a wywołany dobrze, będzie posiadał dostateczną kontrastowość, ale jakgdyby schowaną w ogólnem zamgleniu, powleczoną jednolitą szarą gazą, którą oczywiście usunie późniejsze osłabienie, konieczne przy każdym takim negatywie.

Wywołanie nie jest ukończone, gdy obraz ukaże się na negatywie z wszelkiemi szczegółami. Nie jest niem także w chwili, gdy zacznie być widocznym obraz na stronie odwrotnej płyty. Zakończenie wywołania ocenia się wyłącznie na przeźroczystość pod światło lampy laboratoryjnej, sprawdzając, czy światła mają już dostateczną krytość (gęstość) i nie zważając przytem na to, że cienie podlegną zamgleniu, które zniknie w utrwalaczu. Takie zaszarzenie cieni jest właśnie dowodem, że wywołanie jest na ukończeniu. Negatyw po wywołaniu powinien wyglądać znacznie bardziej ciemnym (krytym) niż go mieć chcemy, gdyż po utrwaleniu negatyw się „cofa“ , to jest traci na sile dlatego, że utrwalacz rozpuszcza i usuwa mleczny bromek srebra, powiększający krytość negatywu.

Do badania przebiegu wywoływania należy mieć w ciemni latarnię o powierzchni światła dużej, jasnej, a jednocześnie nieszkodliwej dla emulsji płyt. Najlepiej o trzech szybach, matowo białej, żółtej i czerwonej, podnoszonych i spuszczanych dowolnie. Światło latarni winno być sztuczne o natężeniu stałem — światło dzienne jako zbyt silne i nieobliczalnie zmienne, jest do wywoływania zupełnie nieodpowiednie. Pożądanym jest przy latarni kaptur, kierujący światło wyłącznie w dół.

Wszelkie przygodne instalacje do wywoływania lub zmiany płyt w podróży traktować należy bardzo nieufnie i nie dowierzać ich pozornej ciemności : oko narazie ma wrażenie całkowitej ciemności, a po pięciu minutach — gdy się oswoi, rozróżnia druk po ciemku. Najpewniejszem w takim razie jest jeszcze zakrycie rąk, płyt i całej manipulacji kocem lub chustą.

Sprawa wywoływania jest tak doniosła i obszerna, że pisano o niej całe tomy, i że niepodobna jej zawrzeć wszechstronnie w elementarnym skrócie. Dobrze naświetlony i wywołany negatyw decyduje w znacznej mierze o malarskiej wartości obrazu fotograficznego, to jest o jego walorach. Nie siląc się na wyczerpanie tematu, po które odsyłam do innych podręczników, pragnąłem tutaj położyć nacisk na to, co bywa nieraz pomijane gdzieindziej : na szkodliwość wywoływania mechanicznego i na obowiązek fotografika prowadzenia tej pracy z całem zastanowieniem, na jakie się może zdobyć jego intelekt. Płyta pokryta substancją organiczną, nie jest przedmiotem całkiem martwym — niechże ją do swych wymagań umie naginać — człowiek żywy.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new