Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W wydanej w r. 1847 książce o najdawniejszych pieniądzach Piastowskich starałem się zebrać to wszystko, co mojem zdaniem potrzebuje wiedzieć, i na co zwrócić uwagę badacz tej części numizmatyki naszej, do uzasadnienia swoich domysłów, a na co stan ówczesny nauki i wiadomości moich pozwała! Nic przywiązując się nigdzie do instynktowego że tak powiem przeczucia, ale niewątpliwe dane śledząc, nic wahałem się nawet rzucić na pole krytyki najnieprawdopodobniejszych twierdzeń, jeśli tylko za niemi przemawiał fakt jaki choćby jednostronnie pojęty. — Uczyniłem to nie dla tego abym sam do tych twierdzeń wielką przywiązywał wartość, albo coś na nich budował, ale żem książkę moją chciał zrobić systematycznym składem wszystkich wiadomości z przedmiotem związek mających, a doświadczeniem byłem nauczony jak nie należy gardzić żadnym domysłem, jeśli ten ma za sobą choćby najodleglejsze poparcie. Nie szło mi wcale o to abym się z twierdzeniami niemi utrzymał, ale abym zwrócił uwagę współbadaczy na nierozjaśnione punkta w nauce, ich zdanie w tej mierze wywołał, a przez to i sam się oświecił, i do wykrycia prawdy dopomógł. Wołałem skarbić sobie opiniją sumiennego, niż krytycznego pisarza, bo czułem że na tę ostatnią trudno jeszcze w dziedzinie numizmatyki Piastowskiej sprawiedliwie zasłużyć, a nawet przy już pozyskanej długo się utrzymać.
I nie mogłem postąpić inaczej. Przy zupełnym prawie niedostatku spółczesnych skazówek o postanowieniach mennicznych, pieniądz Piastowski po większej części sam siebie objaśniać musi. Jeśli go zatem nie można znanemi faktami wytłumaczyć, każę się domyślać innych, a na te najwprawniejszy nawet badacz nie zawrze od razu natrafi, bo nie zawsze ma dostateczna, liczbę danych dla sprawdzenia swoich domysłów. — Częstokroć to co mu się z rozbioru jednego albo kilku pieniążków prawie pewnem wydaje, bywa zaprzeczonem przez nowo odkryte monety; ujrzawszy je, opuszcza dawną teoryę sili się na odgadnienie faktu któryby jednym i drugim odpowiadał, już mu się zdaje że go uchwycił, a w tem zjawia się nowy pieniądz wszystkie jego rozumowania w niwecz obracający. To go jednak zrażać nie powinno. Dopóki numizmatyka Piastowska nie wyrobi sobie stałych pewników, których dla niej zkąd inąd upatrzyć nie można, dopóty każdy domysł choćby najdziwaczniejszy nie powinien być zamilczanym, bo zwracając na siebie uwagę innych pracujących w nauce, wywołuje nieraz dowody przeciwne jeśli się z ich mniemaniem nie zgadza; a to jest jedyna droga zdolna doprowadzić do wyrobienia podobnych pewników.
Od roku jednak 1847 znacznie naprzód postąpiła nauka. Nowe poczynione w niej odkrycia nieledwie we dwa razy pomnożyły liczbę znanych typów pieniędzy Piastowskich; światłe też zdanie innych badaczy przedmiotu nie jedne rozjaśniło wątpliwość. Dziś ta część naszej archeologji nowego wymaga przeglądu, do którego gdy się nikt zdolniejszy nie zabiera, naglony przez współnumizmatyków rad nierad zabrać się musiałem, choć mi już i pamięć i oczy nie tyle dopisują jak dawniej.
Nie zamierzałem przecież i teraz pisać systematycznego o numizmatyce Piastowskiej dzieła, na wzór tego jak Czeska albo Węgierska jest obrobioną. Jeszcze dla nas na takie dzieło zawcześnie jeszcze mamy w szeregu mennicznych pomników naszych znaczne do zapełnienia próżnie, które gdy się zapełnią może odsłonią całkiem nowe dla nauki widoki. Zadaniem mojem było zebrane w poprzedniem dziełku wiadomości o monetach Piastów uzupełnić, to jest dać poznać nowo przybyłe wykopaliska i typy, a tym sposobem źle pojmowane rozjaśnić, a błędy jakie z niewiadomości albo z mylnego pojęcia rzeczy w temże dziełku popełniłem, sprostować. Możeby to wszystko dało się zamknąć w krótkim jakim ustępie, ale ponieważ nie należę do liczby numizmatyków którzy usiadłszy jakby na trójnogu głoszą światu tonem dyktatorskim swoje o monetach wyroki, chciałbym raczej tak czytelników do każdego szczegółu doprowadzić, aby sami sobie mogli o nim własne wyrobić zdanie. Z tego powodu i rozwleklejszym być muszę niżbym sobie tego życzył, i więcej suchym niżby wypadało na przedmiot w tak bliskim związku z dziejami kraju będący.
Przyjęty w poprzedniem dziełku porządek rzeczy i w obecnej pracy zachowałem, z wypuszczeniem jedynie rozbioru powinowactwa typów, który dziś już byłby zbytecznym kiedy przedstawiony przezemnie system klassyfikacyi monet Piastowskich w zasadzie swojej zyskał powszechne przyjęcie, i kiedy chodzić tylko może o właściwe w tym szeregu każdej monety pomieszczenie.
Literatura przedmiotu. Przy pierwotnem obrabianiu numizmatyki Piastowskiej nie wiele się mogłem dziełami poprzedników oświecić. — Ich teorye lubo się czasem z moim sposobem widzenia rzeczy schodziły, były raczej instynktowe, niż wyrozumowane i dowodami poparte. Nie mogłem iść ślepo za niemi zwłaszcza mając przed sobą nierównie większą ilość nagromadzonych materjałów niżli oni mieć mogli. — Na tych samych przecież materjałach a nawet na pomnożonych jeszcze przybyła nam w r. 1861 nowa Joachima Lelewela praca, to jest obszerny artykuł wtórnie IV. Polski średnich wieków pieniądzom Piastów poświęcony. Autor przeszedłszy wszystkie zakątki przedmiotu tą samą drogą która i ja sobie obrałem, własny sposób zapatrywania się rozwinął, a dotknąwszy każdego szczegółu nowe widoki upatrzył, i one do rozwagi podał. Przechodzi on daty ukrycia w ziemię wszystkich znajomych skarbów które dostarczyły monety Piastowskiej, wykazuje nie zapełnione dotąd żadnem wykopaliskiem czasu przestrzenie, śledzi historyą mennic pod względem ich miejsca, pomysłów rysunkowych i stopy, a kończy ustępem o typach hebrajsko-napisowych. Te ostatnie jeszcze mu się wtedy wydawały podejrzanemi, dopiero po bliższem rozpatrzeniu się w wykopalisku Wienieckiem uwierzył nareszcie w ich autentyczność i w liście pisanym do P. Longperier Dyrektora Muzeum numizmatycznego w Luwrze swój sposób ich pojmowania wyłożył.
Lelewel nie miał na celu recenzyi pisma mojego, ale osobiste przedstawienie przedmiotu w całej jego zupełności tak jak go sam pojmował. — W tem jednak przedstawieniu leży pośrednio rozbiór wszystkich mniemań które ośmieliłem się ogłosić, co jak z jednej strony utwierdza jedne a inne znów podkopuje albo obala, tak z drugiej zmusza mię do tłumaczenia się jeśli gdzie za opiniją tego autora pójść nie mogę. Jednem słowem artykuł Joachima Lelewela wielce mię w dalszej pracy mojej oświecił, i nieraz będę miał sposobność zwrócić szczegółowo uwagę na zawarte w nim opinije, aby wykazać które z jego przypuszczeń można (według mego zdania) przyjąć mniej więcej za pewnik, a które do potrzebujących jeszcze bliższego udowodnienia zaliczyć, i niejako przed liniją położyć wypadnie.
Nie mogę zaprzeczyć abym i z recenzyi niegdy Ignacego Zagórskiego pewnej nie odniósł korzyści. Był to badacz uważny i doświadczony, a zdania swego na wiatr że tak powiem bez dostatecznego przekonania objawiać nic lubiący. Lubo różniliśmy się z sobą w pojmowaniu kilku wykopalisk, opinija jego przecież wpłynęła stanowczo na zdanie moje co do niektórych monet, a na sposób objaśnienia wielu innych bacznym uczyniła. Mocno żałowałem że Zagórski nie dotknął wszystkich szczegółów mego pisma, i te właśnie miejsca pominął, o których radbym był najbardziej zdanie jego usłyszeć.
Cóż mam powiedzieć o recenzyi P. Bernarda Koene? Wyznaję że po jej odczytaniu mogłem był całkiem zwątpić o sobie i wszelkiej dalszej pracy nad przedmiotem tak zkąd inąd mozolnym jako bezowocnej zaniechać. Z wielką atoli pociechą moją dostrzegłem że P. Koene nie czytał książki z której zdawał sprawę przed numizmatyczną publicznością, a uwagi swoje oparł jedynie na nadpisach dołączonych do niej tablic; z których nawet (jak widać) tylko imiona własne były dla niego zrozumiałemi. — Ponieważ zaś znaleźli się i tacy numizmatycy którzy pracę moją za dosyć pożyteczną poczytali, i z niej korzystali, nie miałem już powodu do zupełnego zniechęcenia się, i dla tego materjały do tej części dziejów naszych ciągle z dawną troskliwością gromadziłem. Mogły się one dostatecznie przetrawić, bo przeszło ćwierć wieku w tece leżały, za nim znalazł się czas i okoliczności dozwalające one przejrzeć i systematycznie ułożyć.
Zyskała także dużo różnych wiadomości numizmatyka Piastowska w ogłoszonych przez ten czas drukiem innych pismach. Do takich należą: przedewszystkiem rozbiory kilku wykopalisk któremi się PP. Dannenberg i Friedlaender numizmatycy Berlińscy oraz Władysław Jażdżewski nauce przysłużyli; powtóre porozrzucane tu i owdzie po pismach numizmatycznych wiadomości o pojedynczych nowo odkrytych typach; nakoniec katalogi bogatych zbiorów familijnych jak np. X-a Wilhelma Radziwiłła, Hr. Emeryka Czapskiego, oraz tych które na sprzedaż publiczną były wystawione. — Wyliczać one szczegółowo, a tem bardziej rozbierać byłoby w tem miejscu rzeczą, zbyteczną. Powołam się na nie przy opisie szczegółowym monet Piastowskich, co będzie przedmiotem drugiej części obecnej pracy mojej.
Źródła historyczne. Co do świadectw historycznych o monecie Piastowskiej mało nam po r. 1847 przybyło danych. Znalazły się jednak w archiwum kapituły Gnieźnieńskiej dwa bardzo ważne dokumenta wydane przez Bolesława Książęcia Mazowieckiego w latach 1286 i 1298 na rzecz Jakóba Świnki Gnieźnieńskiego Arcybiskupa. W pierwszym z nich książę nadaje temuż Arcybiskupowi prawo bicia własnej monety w Łowiczu w drugim zastrzega aby taż moneta nietylko w wadze i próbie, ale i w powierzchowności swojej zgodną była z monetą książęcą. Tc dwa dokumenta dowodzą przedewszystkiem że przynajmniej w końcu XIII stulecia Książęta Mazowieccy mieli swój własny pieniądz, a oprócz tego wskazują że nadawane biskupom prawo menniczne stanowiło dla nich jedynie tytuł do korzystania z dochodów na biciu monety opartych, ale nie upoważniało ich jeszcze do wyciskania na niej własnego stempla, i że ta moneta choć przez biskupów i na ich rzecz wybijana, nosiła na sobie stempel książęcy. Ciekawe te dokumenta niżej w przypisie w całości umieszczam.
Tyle nam do obrobienia numizmatyki Piastowskiej przybyło od r. 1847 piśmiennych danych. Zobaczmy teraz co przez ten czas przyniosła w darze dla nauki ziemia, i czem zbogaciła zbiory licznych tego przedmiotu lubowników.
Jak często zagrzebywać musiano u nas pieniądze, dowodem tego nie rzadko przytrafiające się ich wykopania. Od czasu jak na ten przedmiot bliższą zwracamy uwagę, mieliśmy w roku 1844 3 wykopaliska to jest w Chruszczynie, Pełczyckach i Woli Skromowskiej. W roku 1845 mieliśmy jedno w Golicach, w r. 1846 pod Grójcem, w 1847 pod Pińczowem, w r. 1848 w Skrwilnie powiecie Lipnowskim, w r. 1849 pod Kluczborkiem w Szląsku, a podobno i w Goszczynnie pod Łęczycą, a w r. 1860 w Rzewinie gub. Płockiej, w Wieńcu w Kujawach i w wiosce Rattan pod Szrodą w Szlązku, w r. 1851 albo przynajmniej około tego roku pod Praszką, w r. 1852 w okolicy Płocka, w roku 1853 w Kłecku w W. X. Poznańskiem, w r. 1854 pod Łęczycą, a podobno i w Popowie powiecie Wieluńskim, w roku 1855 w Łęgu, w r. 1856 w Urbanicach, w r. 1859 w Sójkowicach, w r. 1865 w Majkowie i Żegocinku, w r. 1869 pod Gośliną w W. X. Poznańskiem, w r. 1868 pod Płońskiem, Ciechanowem i w Chromieńcach, w r. 1869 w miejscu niewiadomem które się w całości P. Beyerowi dostało, w r. 1870 a przynajmniej około tego czasu gdzieś między Gnieznem a Trzemesznem, w r. 1871 w Wielodworze pod Lądem, w r. 1872 w Głębokiem i w Starodworku, nareszcie w r. 1873 w Gieczu, pod Wieleniem i w Kowalu, w roku 1875 pod Służewem, a w r. 1878 pod Jarocinem, tak dalece że z wyjątkiem przerwy pomiędzy r. 1859 a 1865 ważniejszemi wypadkami w kraju naszym brzemiennej, na każdy niemal rok jedno albo i więcej odkryć monet Piastowskich przypada. Mówię tu tylko o monetach przed r. 1300 wybijanych; z późniejszych, z pieniędzmi Kaźmirza Wielkiego i pierwszych trzech Jagiellończyków kilka także wykopalisk w tym przeciągu czasu miało miejsce.
Nic była pewnie ziemia i przedtem mniej szczodrą w dostarczaniu tego rodzaju skarbów, ale te częściej jak dzisiaj w tyglu na zawsze ginęły. Rozpowszechnione po całym kraju numizmatyczne lubownictwo zrobiło już wykopywane pieniądze przedmiotem zyskownego handlu, na którym plemię Izraela monopol handlowy u nas nieledwie trzymające w najodleglejszych nawet kraju zakątkach, już się poczyna poznawać. Jak więc z jednej strony żal ogarnia na wspomnienie wieleśmy to ważnych dla nauki wiadomości przez niebaczność nasze stracili, tak z drugiej rośnie pociecha, że nam się te jakie mogliśmy pozbierać w rychle uzupełnią, i że ten oddział starożytności naszych wyrobi sobie z czasem pewniki niewzruszone, średniowiekową numizmatykę ościennych nawet narodów znakomicie rozjaśniające.
Przedmiotem obecnego mego opisu będą głównie wykopaliska znalezione po r. 1847. — Ponieważ jednak przy ich rozbiorze często się przyjdzie powoływać na dawniej znane tego rodzaju naukowe nabytki, przynajmniej zatem ważniejsze z tych ostatnich będę w konieczności czytelnikowi przypomnieć, tem bardziej że o niektórych poprzednie wiadomości bądź sprostować, bądź uzupełnić wypadnie. W każdym zaś razie zyska na tem całość przedmiotu, a porównanie nowych skarbów z dawnemi wielce się ułatwi.
Przystępując do tego opisu taką samą drogą iść zamierzam jaką szedłem w opisaniu poprzednich. Zamknę więc oczy na to wszystko do czego innostronny pogląd na monetę Piastowską doprowadził, a skarby odkopane innemi tylko odkopaniami objaśniać będę. To albowiem, jest pewną że w wykopaliskach jedynie leżą niewątpliwe dane do oznaczenia epoki średniowiekowym pieniążkom, a wszelka inna droga do tego celu prowadząca o tyle tylko jest dobrą, o ile się z temi danemi zgadza, albo przynajmniej w widocznej z niemi nie zostaje sprzeczności. — W wykopaliskach każda monetka przedstawiając się naukowym badaniom w rozlicznych kombinacyach, z taką nieledwie ścisłością pozwala sobie wyznaczyć miejsce w ogólnym numizmatycznym szeregu, z jaką oznaczamy punkta na ziemi za pomocą długości i szerokości geograficznej. Są to jak się trafnie wyraża Lelewel prawdziwe kroniki objaśniające spółczesne i dawniejsze nieco zdarzenia, sposobem chociaż niekiedy przyciemnym, zawsze jednak rzetelnym.
Tyle sobie tylko pozwoliłem odmiany w porządku poprzednim, że opisywane wykopaliska uszykowałem od razu w kolei starszeństwa monet jakich dostarczyły, nie zaś w kolei czasu w którym zostały odkryte. Mniemam bowiem, że wiadomości dotychczas pozbierane były już dostatecznemi do rozwinięcia w tym względzie pewnego numizmatycznego sądu, a kto na ich podstawie jeszcze go w sobie nie rozwinął, dla tego i zatrzymanie dawnej kolei żadnejby nie przyniosło korzyści.
W zgromadzeniu wiadomości o tych wykopaliskach najwięcej zawdzięcza nauka gorliwym staraniom niegdy Karola Beyera lubownika, znawcy i przed niewielą jeszcze laty posiadacza jednego z najznakomitszych numizmatycznych zbiorów w Warszawie. On to śledząc i skupując troskliwie znajdowane w ziemi od czasu do czasu skarby Piastowskich monet, nieżałował nie tylko kosztów ale czasu i osobistej fatygi, aby nic z nich nie zostało uronionem, a zebranych przez siebie numizmatycznych nabytków z największą chętliwością do badań naukowych udzielał. Bez takiej jego pomocy większa ich część byłaby dla nauki straconą, i ja przynajmniej wyznać muszę że bez niej nie byłbym w stanie cośkolwiek w moich wiadomościach na tej drodze postąpić. Nie zadziwi się zatem czytelnik kiedy imię i nazwisko tego numizmatyka często w obecnem dziełku znajdzie powoływane, a jak mniemam i sam ze mną prawdziwą jego zasługę oceni. — Jaka szkoda że śmierć zawczesna pozbawiła naukę tak zabiegłego i pożytecznego pracownika.
Wykopalisko pod Gośliną oraz dawniejsze pod Kruszwicą i w Landsbergu.
W dobrach Długa Goślina w Wielkiem Księstwie Poznańskiem a w szczególności na folwarku zwanym Eckstelle w miesiącu Wrześniu 1867 r., rataj orząc nieco głębiej rolę natrafił na małe naczynie glinane w kształcie urny glinianą także pokrywką nakryte. Lemiesz rozbił pokrywkę i naczynie, i wtedy rozsypały się z niego tak monety jak i rozmaite srebrnych ozdób kawałki. Całe to wykopalisko dostało się naprzód do rąk właściciela folwarku W-go Tafalskiego, u którego oglądał je i szczegółowo rozbierał jeden z sąsiadów średniowiekowej numizmatyki lubownik W-y Filip Łączkowski. — Z grzeczności tego ostatniego miałem sobie zaraz nadesłane bardzo szczegółowe objaśnienie w tej rzeczy, i pobieżny spis tego co owo wyorane wykopalisko w sobie zawierało.
Same monety z tego wykopaliska pochodzące, przez W-go Łączkowskiego od pierwszego właściciela nabyte, przeszły następnie do rąk W-go Seweryna Tymienieckiego adwokata i gorliwego numizmatyka w Kaliszu, a ostatecznie dostały się do Muzeum wystawy starożytności w Warszawie. — Miałem więc sposobność naocznie im się przypatrzeć, i sprawdzić dokładność nadesłanej mi pierwotnie notatki.
Było ich wtedy okrągło 100 sztuk mniej więcej całych i kilkanaście połówek lub ćwiartek; drobniejsze zaś ułamki oraz szczegóły ozdób kobiecego ubioru, których w partyi W-go Tymienieckiego już niebyło, wedle pierwotnego spisu przeszło funt srebra ważyły.
Między monetami znajdowały się:
1. denar Rzymski Cesarza Kommoda - sztuk 1.
2. Byzantyński Nicefor II 964—69 - sztuk 1.
Bizantyński Jan Zimisces 969—76 - sztuk 2.
3. Kufickie całe - sztuk 7.
Kufickie łamane - sztuk 20.
4. Angielskie Etelred II (978—1016) - sztuk 2½.
5. Włoskie Berengara c. 970 - sztuk 1.
6. Niemieckie Ottonów rozmaite (936—1001) - sztuk 24.
Bawarskie Ottona Księcia 982 - sztuk 2.
Bawarskie Henryków 847-95 - sztuk 13.
Ulryk bisk. Augsburski 923 - sztuk 3.
Bruno bisk. Augsburski 923 - sztuk 1.
Eberhard bisk. Naumburski - sztuk 1.
Bezimienne z mocno wywiniętymi brzegami - sztuk 13.
7. Czeskie z imieniem Bolesławów 938-1002 w kilku odmianach - sztuk 14.
i kilkanaście innych solidów bliżej oznaczyć się nie dających.
Z monet które naszą numizmatykę bezpośrednio obchodzą znalazły się w tem towarzystwie solidy całkiem odrębnego rodzaju już to dwustronne, już jednostronne, ale na tak cienkich blaszkach wybijane, że znajdujące się na nich po jednej stronie wypukłe rysy, na odwrotnej wklęsło się przedstawiają. Tego rodzaju monety dzisiajsi numizmatycy nazywają zwykle połbrakteatami.
W wykopalisku Goślińskiem znalazły się one w czterech odmiennych typach:
a) półbrakteaty wybijane na wzór Dorestatskich Solidów Cesarza Karola Wielkiego sztuk 9, w 5-ciu odmianach—między niemi jeden jednostronny; a oprócz tego 3 kawałki.
b) brakteat z krzyżem w obrysach, w katalogu monet Tad. Wolańskiego pod liczbą 45 zamieszczony.
c) dwa okazy całkowite, i 8 ułomków pieniążka w tymże katalogu pod liczbą 46—50 wymienionego, z tych jeden brakteatowy.
d) połbrakteat u Wolańskiego pod liczba 51—52 wspomniany, jeden cały i 9 ułamków.
Oprócz tego między Czeskiemi Bolesławami był jeden całkiem odmiennej fabryki, który daleko bardziej naszemu Chrobremu przystoi. Szkoda że nieodbita druga strona, i to że w jednym tylko okazie został znaleziony, nie pozwała zrozumieć znajdującego się na odwrociu napisu. Na głównej najwyraźniej BBVLE... AYS DVX—wyczytać można. Zasługuje tu na uwagę trójkątny kształt litery D.
Czas ukrycia tego skarbu w ziemię daje się dosyć ściśle oznaczyć. Między Czeskiemi monetami nie masz w nim Jaromira wygnanego przez brata w r. 1012. P. Łączkowski zaś w pierwotnej relacyi swojej wymienił pieniądz Cesarza Henryka który w r. 1013 na tę godność został wyniesiony. Jego jednak monety u P. Tymienieckiego nie widziałem. W każdym razie epokę tego zakopania mało co po roku 1013 położyć należy. Obejmował on jak widać szczupłe jakiegoś przetapiacza zasoby; ubogi w monety, a przynajmniej w całkowite onych okazy, nie dostarczył wprawdzie numizmatykom ponętnych pieniążków, dla nauki jednak jest nader ważnym, bo wyjaśnia i do wielkiego znaczenia podnosi Wolańskiemu jeszcze znane wykopaliska w Kruszwicy i Landsbergu, na które dotąd mało zważano, o których ja sam pobieżną tylko wzmiankę w r. 1847 podałem, i z tego powodu muszę tutaj raz jeszcze nad niemi uwagę czytelnika zastanowić.
Wykopalisko w Kruszwicy.
W spisie monet Piastowskich niegdy Tadeusza Wolańskiego, napotykamy na czele 28 sztuk cienkich, po większej części na dwie strony wybijanych, ale niekiedy i jednostronnych pieniążków, których niezgrabny i na pozór zagadkowy rysunek okazuje się naśladowaniem Dorestatskich solidów Karola Wielkiego.
Wedle wzmianki w tymże spisie, powyższe 28 brakteatów (jak je nazywa Wolański) wykopane zostały w Kruszwicy, z wielu innemi tego gatunku, na których u dołu rozmaite znajdowały się znaki. Więcej nie powiedział ten wielce szanowny i gorliwy polskich numizmatyków Nestor. Na przygotowanych atoli przez siebie tablicach do obszernego dzieła o najdawniejszych naszych monetach, którego wydanie późniejsze wypadki przerwały i udaremniły, zamieścił figury 17-u jednostronnych tego typu pieniążków odpowiednich głównej stronie Dorestatskiego denaru, 56 takichże odpowiadających stronie odwrotnej, a 71 na obie strony odbitych. Bez wątpienia zatem są to owe wiele innych tego gatunku w Kruszwicy znalezionych, o których w spisie swoim nadmienił.
Tak wielka ilość i rozmaitość odmian jednego i tego samego typu, z których większa część nie w pojedynczych, ale w kilku, a może kilkunastu okazach znaleźć się musiała, wskazuje że wykopalisko samo zawierało w sobie znaczną ilość monety, źe ta moneta była miejscową i zakopaniu skarbu mniej więcej spółczesną. — Co za szkoda że nic wiemy czy i w jakiem innych monet towarzystwie znajdowały się owe zagadkowe pieniążki.
Wykopalisko w Landsbergu nad Wartą.
Pruski numizmatyk Gł. Ruhl de Lilienstern po którym zbiory przez tegoż samego Tadeusza Wolańskiego zakupione zostały, posiadał między innemi dwa typy następujące:
o których wspominał że pochodziły z wykopaliska w Landsbergu nad Wartą znalezionego. Wiele ich było, czy były same, czy też z innemi i jak;cmi pomieszane, nie zdawało mu się rzeczą zastanowienia godną. Są to jednak pieniążki tej samej zupełnie fabryki co poprzednie, i mała nader między jednemi a drugiemi różnica pod względem epoki wybicia zachodzić może. Epokę tę właśnie wskazuje wykopalisko Goślińskie, które naucza, że od znanych zachodnich solidów X wieku wcześniejszemi być muszą. Z tego wykopaliska widzimy zarazem, że Polska Lechicka miała już osobną sobie właściwą monetę, zanim do niej z wiarą chrześcijańską weszły instytucye cywilizacyi zachodniej. Ówczesne nasze monety tworzą w numizmatyce Piastowskiej zupełnie oddzielny okres, od okresu Zachodnio-Europejskich solidów całkiem odrębny jak o tem w swojem miejscu będę miał sposobność pomówić. Siady tego rodzaju monet pokazały się jeszcze w innych wykopaliskach w podobnemże pieniędzy 10 i 11 wieku towarzystwie.
P. Łączkowski zamieścił jeszcze w swoim wykazie 12 solidów beznapisowych, między któremi znajdowały się także i na jedne tylko stronę wybite, a te podciągnął pod rubrykę monet przez Niemieckich numizmatyków Wendoin przypisywanych. Są to jednak jak się naocznie przekonałem całkiem innego rodzaju monety, niż tak zwane Wendyjskie, jakie się zwykłe w późniejszych naszych wykopaliskach w znacznej obfitości znajdują. Mają bowiem znacznie większe wymiary, i na stronie odwrotnej przedstawiają kościół wielu Niemieckim solidom właściwy. Na niektórych w miejscu słupów podpierających dach tego kościoła, wyczytał P. Łączkowski napis ODDO. Tego rodzaju solidy jedynie cokolwiek wywyższonym brzegiem do tak zwanej fabryki Wendyjskiej zbliżone, stanowią kategorję osobną, dla Polskiej numizmatyki obojętną.
Wykopalisko Jarocińskie
Znalezione w roku 1878 i opisane szczegółowo przez P. Władysława Jażdżewskiego obejmowało w sobie przeważnie monetę Niemiecką i Czeską pierwszą w liczbie około 650 a ostatnią w liczbie przeszło 100 okazów. Było przy tem kilka sztuk Angielskich i Włoskich, 2 kawałki monet Byzantyńskich i 10 Arabskich, czyli kufickich dirhemów.
Najpóźniejsi z książąt których imiona dały się wyczytać na Jarocińskich pieniążkach są Jaromir Czeski (1004—1012) i Bernard Saski (973—1011). Na tej więc zasadzie P. Jażdżewski datę zakopania tego skarbu około roku 1014 naznacza.
Tutaj także okazały się podobne jak pod Gośliną pół brakteaty a mianowicie dwa opisane w katalogu Wolańskiego pod liczbą 46 i 51, oraz brakteat jednostronny przedtem nieznany który do koła krzyża niezgrabne jakieś litery przedstawiać się zdaje. Uwagi nad tem wykopaliskiem znajdzie czytelnik w powołanej wyżej rozprawie P. Jażdżewskiego.
Wykopalisko pod Służewem
We wsi Przybranowo należącej do klucza Służewskiego w Kujawach, odkopany został w r. 1875 skarb ze starożytnemi monetami X i XI wieku, które zaraz częścią dla Petersburgskich zbiorów zabierała straż ziemska, a częścią żydzi jak mogli wykupywali od włościan i wysyłali za granicę do Torunia, tak dalece, że właścicielowi Służewa który się późno o tem odkryciu dowiedział, zaledwie 16 sztuk z całego skarbu się dostało.
Zaraz więc u samego źródła rozpadło się całe wykopalisko na dwie główne części, z których jedna odesłaną została do Petersburga, a drugą w Toruniu P. Beyer od handlarzy wykupił. Wedle relacji ściągniętej przez P. Beyera, część Petersburgska składała się ze znacznej ilości monet kufickich połamanych na kawałki, a pomiędzy zachodnio Europejskiemi znajdował się także jakiś bardzo wyraźny Bolesław.
W Toruniu znalazł P. Beyer blizko 3 funty z pod Służewa pochodzących monet, po największej części połamanych, między któremi także było mnóstwo kufickich kawałków. Z całej tej partyi zaledwie 70 mniej więcej sztuk mógł wybrać takich, na którychby jakiekolwiek domysły opierać było można. Były między niemi głównie Niemieckie, trochę Czeskich i Anglosaksońskich, oraz ślady Byzantyńskich i Polskich. Między Cesarskiemi były same prawie Ottony i jeden tylko Henryk, ten ostatni zaś z tytułem Cesarskim. Henryka Króla wcale w wykopalisku nie było. Z innych Niemieckich znajdowały się dosyć obficie Henryki Bawarskie i solid Luitolfa Biskupa.
Między Czeskiemi były same jedynie Bolesławy rozmaitego typu, a niebyło znów Jaromira, wreszcie między Anglosaksońskiemi dosyć liczne Etelredy, a nie pokazał się żaden Kanut, a z tego wszystkiego wynika, że skarb Służewski mało co po roku 1000 dostać się musiał do ziemi.
Co do Polskich pokazały się w tym skarbie ułamki najdawniejszych naszych półbrakteatowych monet, już wyżej opisanych, oraz jeden solidus Bolesławowski z imieniem Cesarzowej Adelajdy na odwrociu.
Wykopalisko zatem Stażewskie pod względem swej dawności, jedno z najpierwszych miejsc zajmuje, i najbardziej się zbliża do opisanego poprzednio wykopaliska pod Gośliną i do Obrzyckiego, o którem w dziełku inojem o pieniądzach Piastowskich w 1847 wydanem, we właściwem miejscu wspomniałem.
Wykopalisko w Rzewinie
Znalezione w r. 1850 przy kopaniu dołu na ziemniaki w bliskości zabudowań dworskich we wsi Rzewinie, powiecie Płockim, pomiędzy miastami Raciążem a Płońskiem położonej. Nie wielka ilość monety którą obejmowało, bo zaledwie kilkaset sztuczek, zachowaną była w glinianej skorupie, szmata jakoby nakrytej, i w całości jak się zdaje właścicielowi wsi oddaną zostało. — Właściciel pozwoliwszy zrobić w niej wybór jednemu z obywateli tamtej okolicy, Polskiej wyłącznie numizmatyki lubownikowi, część także pomiędzy ciekawych sąsiadów rozdawszy, resztę żydom spieniężył. Tymczasem owa z nienaruszonego jeszcze skarbu najpierwej wybrana partya dostała się do Warszawy do P-a Beyera, a od niego przeszła do P. Vossberga w Berlinie. A że i część przez starozakonnych nabytą, tenże P. Beyer później od nich odkupił, prawie całe zatem wykopalisko w jego znajdowało się rękach. Nie zastawszy właściciela na miejscu, gdzicm się umyślnie dla bliższego zbadania rzeczy był udał, musiałem poprzestać na zebraniu ogólnych tylko wiadomości. Wszelako w Płońsku wpadły mi w ręce dwie sztuczki z tego wykopaliska, jakich nie było w obu partyach przez Pana Beyera posiadanych.
Nie miałem czasu rozpatrywać bliżej tej części, która do Berlina odeszła. Na uzyskanej jednak notatce od tak doświadczonenego numizmatyka jakim był P. Vossberg, o imionach książąt których dostarczyła, (ja przynajmniej) więcej jeszcze polegać mogę, jak na własnem spostrzeżeniu. Drugą partya, później przez P. Beyera nabytą, oraz to wszystko, co się z tego źródła gdzie widzieć zdarzyło, badałem najskrupulatniej, i na tak pozbieranych wiadomościach utworzyłem sobie ogólne o wykopalisku Rzewińskiem wyobrażenie.
Zawierało ono prawie wyłącznie monetę Niemiecką. Na 196 sztukach albowiem, przezemnie widzianych, zaledwie 9 można było z pewnością do innych odnieść krajów, a kilka także było zagadkowych.
Monety Niemieckie były następujące:
1. Cesarskie:
a) z imieniem Ottona (936—1001)
Otto i Adelajda z popiersiem (Kappe T. III. 13 szt. 3)
Otto i Adelajda zwyczajne z kościołem—sztuk 101, między temi kilka połowicznych, to jest o połowę niż inne lżejszych.
Otto rex — Kolońskie grube niedobijane (podobne Lelewel Num. du moy. age) T. XIX. 30. sztuk 9)
Otto rex — Kolońskie z napisem rex w środku, Kappe XXII. 234, 235, sztuk 3.
Oddo rex R. — Thertmann Kappe II. 6. szt. 1.
Otto imperator z S-ym Kilianem Num. moy. XVIII. 3. szt. 3. Kolońskie ODDO ✝IVIP—IVIP. dobrze wybijane szt. 12.
b) z imieniem Henryka—(919—936) (1002—1024).
Heinricus rex—Kappe Tab. V. 71, 72, 73, szt. 9, z blaskiem mennicznym.
Heinricus rex—Kappe Tab. V. 79. szt. 1.
Heinricus rex—Kappe Tab. V. 80. szt. 1.
Heinricus rex—Kappe Tab. VII. 112. szt. 1 wytarta.
z napisem Augusta Civrtas bez popiersia szt. 1. złamana, ale z blaskiem mennicznym.
Heinricus imperator podobny do Konradowego wyobrażonego u P. Kappe Tab. IV. f. 64.
2. inne Niemieckie:
a) Henryków Bawarskich znanych i pospolitych z napisem w krzyż ułożonym sztuk 12, a oprócz tego 1 mający w krzyżu napis dux dux
b) Brunona biskupa Augsburskiego szt. 2, z blaskiem mennicz.
c) Theodoryka Ks. Lotaryngii—Koene Zeitschrift T. 3. Tab. V. f. 10. szt. 1, źle wybita i źle dochowana.
d) inne Niemieckiego pochodzenia mniej pewne: jednostronne z grubemi kreskami, podobne wyobrażonym u Lelewela w pieniądzach Trzebuńskich T. 2. f. 24. szt. 2, i dwustronne tamże 23, szt. 17.
e) Bernarda II duka Saskiego—szt. 2. Pieniędzy tak zwanej Wendyjskiej fabryki wcale nie było.
3. Monety innych Krajów:
1) Angielskie Etelreda II. (978 1016) szt. 2.
2) Czeskie Jaromira szt. 1.
Odalryka II. (1012—1037) szt. 1 z blaskiem mennicz.
3) Włoskie: Berengara bity w Weronie (przed r. 973) szt. 2.
Otto imperator bity tamże szt. 1.
4) Polskich takich, które bez żadnego zaprzeczenia do nas należą, były 2 sztuki obie jednego typu, opisanego już przezenmie pomiędzy pieniędzmi Piastów pod liczą 11, podług okazu znajdującego się w zbiorze P. Roemera w Dreznie to jest z napisem „Misico.” Obie z powodu słabego uderzenia miota będąc niedokładnie wybite, szczątkowy tylko napis Mieszka przedstawiały na sobie, ale znaki, czy też monogrammata po drugiej stronie miały wyraźne. Prawie jednocześnie jeden z numizmatyków Warszawskich nabył w Warszawie dwie sztuki podobne, z tego samego wykopaliska zapewnie pochodzące. Każda z tych sztuk odmienną trzyma wagę, 26, 23½, 23 i 20 gran. Srebro we wszystkich czyste, wybicie nader niedbałe.
Znalazł się jeszcze w Rzewinie w dwóch okazach pieniądz z imieniem Bolesława, zarówno do Czeskich nie podobny, jak i od Polskich dotąd znanych odmienny. Przedstawia on z jednej strony niezgrabnie wyrobioną głowę z napisem do koła Boleslaus dux, z drugiej krzyż z kulkami w kątach i napisem otokowym, z którego tylko litery INCL…VS rozpoznać było można. Plan monety najbardziej zbliżony do solidów Saskich Bernarda, albo Cesarskich Ottona i Adelajdy, a waga gran 26 zgodna z wagą Mieszkowej monety.
Był jeszcze w wykopalisku Rzewińskiem pieniądz jednostronny, z krzyżem do Mieszkowego podobnym i niezrozumiałym otokowym napisem. Ważył gran 20, a srebro w nim czyste. Późniejsze wykopalisko pod Płockiem dostarczyło takiej samej monety w zrozumialszych okazach.
Były także dwie monety podobne do pieniążka P. Holmboe pod Egersund znalezionego. W ich otoku z powodu niedokładnego wybicia żadnego napisu nie można było wypatrzyć, za to kółka pomiędzy ramionami krzyża miały wyraźne.
Gdyby w ocenieniu tego wykopaliska, przyszło się powodować dziełami niedawnych jeszcze numizmatyków Niemieckich, w głowę by zajść było potrzeba. Rzecz dziwna. — Nigdzie ta nauka nie jest tak dawno i tak szeroko upowszechnioną jak w Niemczech, nigdzie częściej nie porusza prasy drukarskiej, a jednak aż do ostatnich czasów nigdzie jak w Niemczech, na tak słabych nie spoczywała zasadach. Jeden rzut oka na kilka wykopalisk u nas znalezionych przekonywa, jak niedołężną była cała Cesarskiej zwłaszcza numizmatyki budowa. Badacze spierali się o to któremu z Henryków tę lub ową monetkę przypisać, a żaden z nich nie pomyślał nawet o wyśledzeniu kiedy mógł być zakopanym skarb, który ich lubownikom dostarczył, a który wszelką wątpliwość stanowczo mógłby rozstrzygnąć. Dopiero prace PP. Friedlaendera i Dannenberga, którzy kilka wykopalisk porządnie opisali, poczęły dostarczać danych pewnych do klasyfikacyi Cesarkich zwłaszcza monet.
Przy ocenianiu zatem naszych wykopalisk, głuchym być potrzeba na wszelkie widzimi się większej części Numizmatyków Niemieckich, a wyszukawszy w dziejach epoki wyczytanym na pieniążkach imionom odpowiadające, daty samychże pieniążków nie w dziełach numizmatycznych, ale w naturze rzeczy, to jest w samem wykopalisku wypatrywać należy.
Nie było w Rzewinie pomiędzy pieniędzmi Cesarskiemi, ze wszystkich najliczniejszemi, żadnego Konrada, Henryki były z samem imieniem Królewskiem, na wielu okazach blask menniczny noszące. Jeden tylko z nich, niewyraźnie wybity, zdawał się tytuł Cesarski przedstawiać. Oczywistą zatem jest rzeczą że pomiędzy niemi Henryka III być nie może, bo tego poprzedził Konrad II, który po Henryku II bezpośrednio panował. Uszykowane zatem wykopalisko Rzewińskie stosownie do powyższych okoliczności, następującą przedstawia tablicę:
Z książąt zagranicznych na powyższej tablicy wyszczególnionych, najpóźniejszym jest co do daty wstąpienia na tron Henryk II jako Cesarz, (1013) a co do śmierci Odalryk Czeski (1037). Pieniędzy obudwóch po jednej tylko było sztuce, ostatniego z blaskiem mennicznym. Bernard II ks. Saski zmarły 1062 r. liczony być tu nie może, bo monety jemu przez Lelewela przypisywane, podobnież mogą należeć do Bernarda I i prawdopodobnie do niego należą.
Do takiego szeregu imion więcej przystaje nasz Mieszko I, jak II. Skoro bowiem nie ma Konrada, a Henryk II jako Cesarz i Odalryk Czeski, w pojedynczych tylko objawili się pieniążkach, datę zatem zakopania skarbu w Rzewinie wkrótce po roku 1013, a w każdym razie przed r. 1024 położyć wypada. Okazuje się zatem, że ów po zbiorach niemieckich numizmatyków, od dawna tułający się pieniążek, który podług dwóch Drezdeńskich okazów za monetę Mieszka II poprzednio opisałem P. P. T. II, jest nieco dawniejszym, i pod.Mieszkiem I (962—992) położonym być winien. Za takiem pomieszczeniem przemawia także niezwyczajna onego waga,, (gran 26—20) kiedy wiele z Bolesławowskich naszemu Chrobremu przypisywanych denarów po 18 tylko gran ważą. Bicie na nich tak niedołężne, jak na najdawniejszych Ottonowskich, a niedobite rysy ręcznem nasiekiwaniem zastąpione.
Dwa Bolesławy Rzewińskie zdają się także raczej do Polski, niż do Czech należeć, lubo pod względem rysunku, ani z Polską, ani z Czeską numizmatyką bliskiej nie mają styczności, a plan do nich wzięty z monet Niemieckich, mianowicie Saskich, zarówno przez Polskę, jak przez Czechy mógł być naśladowanym. Zagadkowy napis strony odwrotnej tego typu INCLl SVS objaśnia inna Bolesławowska monetka, naprzód gdzieś w Wielkopolsce, a później pod Płockiem znaleziona, na której w tem miejscu najwyraźniej INCLITVS czytać się daje. Przedstawia ona podobnie jak typ Rzewiński, z jednej strony głowę, a z drugiej krzyż między 4-ma kulkami. Słowem plan jej jest ten sam, rysunek tylko poprawniejszy i dokładniejsza rylca robota.
I na Bolesławach zatem Rzewińskich nic innego nie stoi jak „Boleslaus dux inclitus,” tytuł ani w Czeskiej, ani w żadnej innej ówczesnej numizmatyce nie dający się dostrzegać, a który w dawnym nagrobkowym napisie Bolesława Chrobrego znajdujemy. Okoliczność ta, i waga sama monety (26 gran) z wagą pieniążków Mieszkowych zupełnie zgodna, skłania mię do przyznania jej naszemu Bolesławowi Chrobremu, lubo nicby dziwnego nie było, żeby i Czescy numizmatycy chcieli ją także sobie przyswoić; gdyż powody na obie strony zarówno są silne i zarówno nie dostateczne. Za nami to więcej przemawia, że wykopaliska które tej monetki kilkakrotnie już dostarczyły, znalezione zostały u nas, że obejmowały monetę raczej panowaniu Bolesława Chrobrego niż Bolesławów Czeskich spółczesną, i że widziany na niej napis z napisem na grobowcu tegoż Bolesława zgodny, a w Czeskiej numimatyce nie znany.
W ogólności to jest rzeczą niewątpliwą, że z naszymi pobratymcami Czechami, długo jeszcze spólnych w numizmatyce mieć będziemy Bolesławów. Są wprawdzie typy na jedną lub drugą stronę niewątpliwie przeważające, ale są inne, o których na domysł tylko mówić można, nierozpatrzywszy się dobrze w wykopaliskach, w których się znajdowały. Dopóki zaś Czescy numizmatycy ten rodzaj poszukiwań tak lekko, jak dotąd traktować będą, nie wyjdziemy nigdy z tej ciemnicy, i obu narodów Bolesławy, przez każdego inaczej pojmowane, podobnie jak Henryki Niemieckie, wędrować będą z szufladki do szufladki, przy zmianie konserwatora muzeum publicznego, albo rozproszeniu się jakiego prywatnego zbioru, po zbiorach nowych, i odmiennie rzeczy pojmujących lubowników.
Pieniążki Egersundskiemu solidowi podobne tak były liche, że o nich nicby mównić nie było można, gdyby się ten sam typ gdzieś w W. Ks. Poznańskiem w liczniejszych nie znalazł okazach, pomiędzy któremi znajdowały się dwa z wyraźną i poprawnie wypisaną legendą. Rzewińskie bowiem przedstawiały po stronie ptaka same tylko szczątki liter, po stronie zaś krzyża zaledwie literę N można było na nich rozpoznać, ale na okazach z Poznańskiego wykopaliska pochodzących, widać po obu stronach najwyraźniej PRINCES POLONIE co już nie pozwala wątpić o ojczyźnie tej zagadkowej monety.
Pieniążek ten zatem jest niezawodnie Polskim, i niezawodnie z 10 lub 11 wieku pochodzi; ale czy go Mieszko I czy też syn jego Bolesław wybić kazał, to jeszcze długo pozostanie wątpliwością. Waga bowiem jego nie jest jednostajną.— Największe ze znalezionych w Wielkopolsce do 29 gran ważyły. Rzewińskie zaś gran 23 nieprzenosiły.
Po pierwszy to raz w Rzewińskiem wykopalisku stoją imiona Mieszka i Bolesława w towarzystwie monet 10 i 11 stulecia, pomiędzy któremi niezawodnie znajdowały się i Polskie. Pierwsze choć nie czytelne objaśnia się dawniej znanym i wydatnym okazem, drugie jest najwyraźniejsze i wątpliwości żadnej nie zostawia. Mniemam że przynajmniej przy dzisiejszym stanie wiadomości żadnego innego miejsca w szeregu numizmatycznym naznaczyć im nie można, nad to które naznaczyłem, a czy ono jest dla nich bezwzględnie właściwem lub nie, to tylko okazać mogą dalsze badania, na nowych wykopaliskach oparte, jeśli w poszukiwaniach na tej drodze nie będziemy ustawać.
W powyższym rozbiorze Rzewińskiego wykopaliska, często mi przychodziło powoływać monety z jakiegoś Wielkopolskiego wykopaliska pochodzące. To wykopalisko nie jest mi tak dobrze znanem, abym go mógł oddzielnie opisać, już bowiem z niego tylko kilkanaście sztuk znalazłem u P. Weidhaas antykwaryusza w Berlinie w roku 1856, kilka także sztuk widziałem wtedy u P. Dannenberga uczonego tamecznego numizmatyka, a kilka poprzednio z tego podobno źródła do Warszawy się były dostały.
Zbierając to wszystko w jedną całość naliczyłem:
a) Solidów z napisem MIESCO sztuk 7 wszystkie cienkie i lżejsze od Rzewińskich z odmiennie narysowaną koroną i krzyżem, oraz napisem wyraźnym z niezgrabnie poustawianych kresek złożonym.
b) Solidów z napisem princes polonie wyraźny, h 2.
c) Podobnych solidów z napisem barbarzyńskim 17.
d) Boleslaus dux inclitus poprawnego rysunku 1.
e) Kuficki pieniądz 1.
f) Etelreda Angielski solidus 1.
g) Ottona i Adelajdy 2.
h) Henryka Augusta civitas z twarzą w profilu 2.
i) Henryka z twarzą na prost niewyraźny 1.
k) Henryka z krzyżem i świątynią—Lelewel Num. du moy. age Tab. XIX. Nr 4 szt. 4.
Tych zagranicznych musiało być nierównie więcej, ale o tem trudno już było się zapewnić, dla tego powyższą wiadomość w przypisie tylko kładę. Nie sądzę aby wykopalisko, o którem tu mówię, miało być jednem z tych jakie P. Dannenberg rozbierał w piśmie pod tyt. Mittheilungen der Numismatischen Geselschafft in Berlin. w zeszycie 3 w r. 1857 wyszłym, chociaż w niem i dwa solidy Mieszka i dwie monetki z wyraźnym napisem Princes Polonie były zamieszczone. Wspomina bowiem P. Dannenberg o pieniądzu Bolesławowskim, z napisem Boleslaus Rex, którego między oglądanemi przezemnie w r. 1856 resztkami owego Wielkopolskiego wykopaliska, wcale nie było, i którego odcisk P. Dannenberg dopiero w rok później mi nadesłał. Natomiast nie wspomina wcale ten Numizmatyk o pieniądzach kufickich ani o owej Bolesławowskiej monetce z wyraźnym napisem Boleslaus dux inclitus, którą wyżej przytoczyłem, a która już wówczas z ogłaszanego przez Czeską maticę czasopisma była znaną. Gdyby istotnie było jednem z wykopalisk przez P. Dannenberga opisanych, a zwłaszcza, trzeciem Dritterfund (206 str. 202) byłoby jednem z najważniejszych dla naszej numizmatyki obfitszem nawet w typy Polskie od wykopaliska Płockiego, które niżej opiszę.
Wykopalisko w Kowalu
Znalezione w roku 1873, dostarczyło Berlińskim numizmatykom około 450 sztuk solidów 10 i 11 wieku, między któremi 4 tylko były Polskie. P. Dannenberg, który opisał szczegółowo pochodzące z niego monety, zauważył, że Cesarsko-Niemieckie dochodziły do Henryka 2-go (✝1024) Czeskie do Odalryka (✝1037.) Anglo-Saksońskie do Kanuta Wielkiego (✝1035) i na tej zasadzie wnioskuje, że data zakopania skarbu w ziemię przed rokiem 1024 przypadać musiała, a z tego względu wykopalisko to najbardziej się zbliża do Rzewińskiego.
Z polskich monet znajdowały się w niem dwa solidy Mieszkowe i dwa z napisem Princes polonie.
Szczegółów samego znalezienia ani też kolei przez jakie przeszły monety z tego skarbu pochodzące zanim się do niego dostały, P. Dannenberg nie podaje. Domyślać się tylko można, że ono nie w samym Kowalu, ale gdzieś w okolicy musiało mieć miejsce.
Wykopaliska w Goszczynie, Sierpowie i pod Łęczycą.
P. Reiszel urzędnik i lubownik numizmatyki w Łęczycy, (dziś już nieżyjący) pokazywał numizmatykom Warszawskim, znajdującą się w jego zbiorach, znaczną liczbę średniowiekowych X i XI wieku pieniążków. Zapytany o ich pochodzenie, tyle tylko umiał objaśnić, że je nabył z dwóch wykopalisk, jednocześnie w tamtej okolicy przy budowie drogi bitej znalezionych, a mianowicie: z Goszczynny i Sierpowa. Czas tego odkrycia po innych okolicznościach miarkując, zdaje się że przypadał około r. 1850.
Monety w Goszczynnie wykopane, zawarte były w małym glinianym garnuszku i jak się zdaje przeszły w całości na własność P. Reiszla. O Sierpowskich tego zapewnić nie można. Jedne i drugie nabył niedługo P. Beyer do Warszawy, gdzie nad niemi można się było obszerniej zastanowić, a w parę lat później, to jest w r. 1855 żydek z Łęczycy przyniósł mu nową partyą takich samych pieniążków, których miejsca znalezienia niechciał, czy nie umiał wymienić, a które być może iż z jednego z tamtych wykopalisk pochodziły. W rzeczy samej tak te ostatnie, jako i monety z Goszczyny i Sierpowa są ściśle jednoczesne, a różnice między niemi zachodzące nader nieznaczne. Goszczyńskich od Sierpowskich nie można było rozróżnić, skoro je pierwotny właściciel P. Reiszel w zbiorze razem pomieszał, ostatnie tylko to jest od żydka z Łęczycy pochodzące, mogły być od innych oddzielone, i w osobnej niejako położone rubryce; przecież i te nawet razem z tamtemi jedną stanowią całość.
Zbyteczną byłoby rzeczą wyliczać szczegółowo w tem miejscu rozmaitość znalezionych w tych trzech wykopaliskach monet, prawie wyłącznie zagranicznego stempla. Były między niemi: Cesarsko-Niemieckie z imionami Cesarzów Ludwika, Karola, Ottonów z tytułem Cesarskim i Królewskim i podobnież z jednym lub drugim tytułem Henryków; były monety Bawarskie, tak Książęce, jak Biskupie Brunona i Litulfa, Czeskie z imionami Bolesławów i Odalryka, były wreszcie Angielskie z imionami Etelreda i Kanuta.
W Goszczynnie i pod Sierpowem nie było wcale Polskich pieniędzy, a przynajmniej żaden z takich P. Reiszlowi się nie dodostał. Znajdowały się za to między niemi Arabskie, oraz jeden pieniądz Jarosława Władymirowieża Księcia Nowogrodzkiego i Kijowskiego. Między Łęczyckiemi przeciwnie nie było Kufickich ani Ruskich, ale za to znalazły się choć pojedynczo trzy typy Rzewińskie—jako to:
Wspomniałem już przy rozbiorze tego ostatniego wykopaliska, że w znaczeniu epoki ukrycia tego rodzaju skarbów, nie należy się powodować dotychczasowemi mniemaniami co do monet takich książąt, których imiona powtarzały się często i to w niedługich czasu odstępach. Uwaga ta dotyczy głównie monet Cesarskich i Królewskich z imieniem Henryka, których dotychczasowa dowolna klassyfikacya, na słabych opiera się podstawach, bo nie wynika ze zbadania monet niewątpliwych razem z tamtemi w jednem wykopalisku znajdowanych, a tem samem ściśle spółczesnyeh, a kto wie czy ten sam przypadek nie zachodzi co do monet z imieniem Konrada.
Inne imiona obcych książąt, dające się wyczytać na monetach z pod Goszczynny, Sierpowa i Łęczycy w chronologicznym uszykowane porządku, następujący przedstawiają obraz:
Z powyższego wyszczególnienia okazuje się że przestrzeń czasu, jaką obejmowały monety pochodzące z pod Goszczynny, Sierpowa i Łęczycy, poczyna się mniej więcej przynajmniej z rokiem 830, a kończy się co najwcześniej już po r. 1016. Ponieważ zaś między Angielskiemi pieniędzmi nie masz Harolda, a między Czeskiemi Brzetysława, widać że zagrzebanie tych skarbów w ziemię przed r. 1036 nastąpić musiało, a tym sposobem, że w tych wykopaliskach żadna moneta Henryka IV a prawdopodobnie i Henryka III znajdować się nie mogła. Zdaje się że i Polskie monety z pod Łęczycy po za rok 1024 nie sięgają, a więc że znaleziony tamże Mieszko do Mieszka 1 nie zaś do 2 należy.
W ogóle monet przez żydka z Łęczycy przyniesionych jedna jeszcze dała się postrzegać osobliwość. Każdy prawie typ znajdujących się w tem wykopalisku pieniążków, obok nielicznych okazów poprawnego rysunku i dokładnego wybicia, przedstawiał nierównie większą liczbę takich, które się podług pierwszych niezgrabną ręką naśladowanemi wydawały. Bliżej się tym ostatnim przypatrując, widać było, że niektóre z nich wyszły z pod stempla niedokończonego, na którym rytownik dopiero środkowe godło wyrobił, widać było inne już z kilkoma otokowego napisu literami, ale jeszcze z niezupełnym napisem; były wreszcie między niemi okrągło wycinane i pod stempel przygotowane, ale żadnym jeszcze wyciskiem nie opatrzone blaszki.
Wielkie więc jest prawdopodobieństwo, że owe podług dobrych ościennych wzorów niezgrabnie naśladowane monetki, są wyrobem myncarzy Polskich, i że nie gdzie indziej, tylko w tutajszym kraju wybite zostały. Przyjąwszy to za pewnik, łatwo wytłumaczymy sobie ową ogromną massę obcych pieniędzy X i XI wieku, w naszej ziemi znajdowanych, przy zupełnym niemal braku, a przynajmniej przy nader szczupłej ilości monet, któreby Polskim ówczesnym monarchom z pewnością można było przypisać.
Wątpię aby tego rodzaju manipulacya była przyjętą w mennicach książęcych, ale mogła być przedmiotem spekulacyi prywatnych złotników, którzy mając srebro surowe do wyrobienia, albo nawet przetapiając ciężkie Mieczysławowskie i Bolesławowskie denary, znajdowali korzyść w wybijaniu z tego pieniędzy pod stemplem Ottona i Adelajdy, albo solidów z napisem: Sancta Colonia, powszechny obieg w ówczesnym świecie handlowym mających.
Wykopalisko Łęczyckie przedstawia nam oczywiście cały wyrobek jednego z takich złotników. Naśladował on monety Bernardów Saskich i Ottonów Kolońskich, Wurzburskich, Henryków Augsburskich, Ratyzbońskich i Salzburskich, naśladował monety Bawarskie i Anglosaksońskie. Do tego naśladowania [miał przed sobą dokładne i dobrze wybite właściwych monet tychże krajów pierwowzory. Obok nich był jeden tylko Polski Mieszko i dwa solidy mogące do Bolesława Chrobrego należeć.
Jeśli przedsiębiorstwa tego rodzaju były upowszechnione i jeśli tym sposobem ogromna massa pieniędzy pod obcym stemplem po całej rozchodziła się Polsce, nic dziwnego, że właściwe mennice Polskich monarchów mniej czynnemi być mogły, i że się na wybijaniu szczupłej ilości monet ograniczać musiały, zwłaszcza jeśli te trzymać miały wagę większą od wagi monet ościennych. Toby nam tłumaczyło dlaczego pieniądze Mieszka i Bolesława Chrobrego tak się rzadko wśród monet tamtoczesnych trafiają.
Zdaje się że ta sama osobliwość miała miejsce i w innych wykopaliskach obejmujących pomniki menniczne X i XI wieku, ale uszła uwagi badaczy. Nastręcza ona jednak bardzo ważne wnioski, a sprawdzona i objaśniona może odkryć w nauce nowe zupełnie widoki, i na stan mennic w ówczesnej Polsce znakomite rzucić światło. Ona daje zrozumieć obecność w wykopaliskich tak monet w drobne połamanych kawałki, a zatem nie mogących służyć do obiegu, jako też rozmaitych kawałków bądź niewyrobionego jeszcze srebra, bądź mniej lub więcej popsutych ozdób niewieściego stroju.
Wykopalisku w Łęgu
Z dosyć pobieżnej wzmianki, jaką o niem zamieścił Czas Krakowski z daty 15 Lipca 1855 r. okazuje się że obejmowało monetę także X i XI stulecia, między którą i Polskie Mieszka I pieniądze znajdować się miały. Część tego wykopaliska rozpatrywał P. Juliusz Kossarski numizmatyk z Bydgoszczy i znalazł w niem oprócz Polskich, Angielskie Etelredy i Kanuty bardzo czytelne, oraz Czeskie Odalryki i Henryki Niemieckie.
Obok wzmiankowanych wyżej monet, których ilość sprawozdawca gazety na kilka garści podaje, było w tem wykopalisku nieco jubilerszczyzny, jako to pierścień i kawałek naszyjnika, wszystko ze srebra. Znalazły się także szczątki popielnicy, a jak P. Kossarski uważał, kawałki z dwóch oddzielnych popielnic pochodzące. Nie objaśnił ten numizmatyk, jakiego rodzaju pieniądz Mieszkowy znaleziony został pod Łęgiem, znamy ich bowiem dwie odmiany, których dotąd w żadnem wykopalisku razem nie znaleziono. Miejsce wykopania tego skarbu we wsi Łęgu nad jeziorem Gopłem, obok kolistego z ziemi usypanego wału.
Wykopalisko pod Płockiem
Przypadłe jak się zdaje w r. 1860. Szczegóły jego wynalezienia, a nawet miejsce samo, gdzie zostało wykryte, nie są dostatecznie wiadome. Domniemywać się tylko można, że zaraz w pierwszej ręce, wykopalisko to rozpadło się na dwie części, z których jedna dostała się W-u Gustawowi Zielińskiemu, Obywatelowi Lipnowskiego powiatu, drugą w kilka miesięcy później nabył P. Karol Beyer w Warszawie. Osoba, która tę ostatnią partyą P. Beyerowi przyniosła, zapewniła go, że to jest druga część tego co P. Zieliński posiadał, i że całe wykopalisko nie w Lipnowskiem, jak pierwotnie mniemano, ale w okolicy Płocka zostało znalezionem. Miejsca znalezienia sprzedający wymienić nie chciał, niewiadomością się w tym względzie tłumacząc.
Partyi przez P. Zielińskiego nabytej nie miałem sposobności oglądać, zapewnił mnie tylko posiadacz, że się składa po większej części z monet Niemieckich i Anglosaksońskich i że Polskich typów żadnych w niej nie ma.
Partya przez P. Beyera nabyta, którą badałem szczegółowo, złożoną była jak zwykle z monet Niemieckiego stempla, były także w znacznej ilości Anglosaksońskie, dosyć obficie Czeskie, nieco Węgierskich i kilka Polskich.
O Niemieckich monetach tego wykopaliska nie mam co mówić. Te albowiem, które do jakich bądź wniosków posłużyć by mogły, powtarzają się we wszystkich wykopaliskach owej epoki. Wyjątek niejaki stanowić może moneta Biskupa Kotońskiego Piligrina z pięknem popiersiem Cesarza Konrada II, zamieszczonym w profilu, która się u nas nader rzadko pojawia. Wreszcie nie było i nie jest moim zamiarem przedsiębrać rewizyą klassyfikacyi monet Niemieckich. To przecież zaznaczyć wypada, że najwyraźniejsze między Niemieckicmi pieniążkami z pod Płocka były Bawarskie Henryki, oraz inne monety z imieniem Henryka króla, bite w Augsburgu, Ratyzbonie i Utrechcie.
Między Anglosaksońskiemi oprócz licznych i wielorakiego stempla Etelredów i Kanutów, były monety Sitrika Króla Dublinu, kilka z połamanemi legendami przypisywanych Edmundowi 11-u, kilka Harolda i jedna Hardiknuta, a z wcześniejszych jedna Edgara.
Między typami Kanuta Wielkiego znalazł się jeden z napisem Cunt rex Danorum. Monety Węgierskie odnosiły się tylko do panowania Stefana i Andrzeja I, Czeskie kończyły się na Brzetysławie I, ale było między niemi kilka Jaromirów, para sztuk Bolesława 2, a nawet jedna Bolesława I.
Z wyliczonych wyżej monet najpóźniejszemi były Angielskie Hardyknuta (1040—1042), Czeskie Brzetysława (1037—1055) i Węgierskie Andrzeja (1046—1060). Cała partya przez P. Beyera nabyta, składała się przeważnie z pomników mennicznych z początku 11 wieku, znanych zaś miseczkowatych pieniążków, wcale w niej nie widziałem. Za to znalazło się kilka typów Polskich, a przynajmniej Polskiemi być mogących.
A naprzód znalazły się tu dwa połamane okazy owego osobliwego, na cienkich blaszkach wybijanego pieniążka, w którym naśladowanie Dorestatskich solidów Karola Wielkiego widoczne, takiego samego, jaki przed laty całe wykopalisko w Kruszwicy stanowił, a później pod Gośliną pokazał się w towarzystwie monet X i XI stulecia. Przy nim znalazły się pod Płockiem wszystkie 3 typy Rzewińskie, to jest 2 czy 3 Mieszki, kilka z ptaszkiem i barbarzyńskim napisem PRINCES POLONIE znaczyć mającym, jeden BOLESLAVS DVX INCLITVS Ale obok tych znalazł się jeszcze drugi Bolesław z tą samą legendą odmiennego i nierównie poprawniejszego stempla, taki sam o jakim przy opisie Rzewińskiego wykopaliska nawiasowo wspominałem, a co nierównie ważniejsza, znalazły się dwie sztuki owemu zagadkowemu jednostronnemu solidowi z Rzewina odpowiadające, które znaczenie onego całkiem wyjaśniły. Pierwsza z nich podobnie jak pieniądz Rzewiński, jednostronnie wybita z prostym w pośrodku krzyżem, w niezgrabnym otokowym napisie przedstawiała wspaczne ślady napisu REX BOLESLAVS, druga dwustronna, jakby z połączenia poprzedniej z typem Rzewińskim pochodząca, napis ten z jednej strony zupełnie wyraźny, a z drugiej szczątkowy na sobie nosiła. Litery otokowe złożone z kresek cienkich, ostro zakończonych i nieregularnie rzuconych podobne nieco do liter na monecie Węgierskiego Stefana.
Ogół tych wszystkich monet wygląda jak następuje:
Mamy więc w wykopalisku z pod Płocka niewątpliwe monety Mieszka 10 i Bolesława Chrobrego, a tem samem mamy dla naszej średniowiekowej numizmatyki, pierwszy punkt stały, do którego inne wnioski odnoszone być muszą.
Czas zakopania skarbu Płockiego w ziemię wypada około roku 1050, w każdym razie po roku 1046, w którym Andrzej Węgierski na tron wstąpił, to jest już za panowania naszego Kaźmirza 1-go, można by za tem mniemać, że znalezione w nim monety Mieszkowe raczej do Mieszka 2-go niż do 1-go należą. Stan ich atoli nierówne od Bolesławowskich gorszy i więcej jeszcze niedołężne wybicie chociaż poprawniejszy rysunek, więcej za odniesieniem ich do czasu Mieszka 1-go niż do 2-go przemawiają.
Zastanawia tu niepomału brak owych miseczkowatych pieniążków Wendyjskiemi powszechnie nazywanych, które się w skarbach tej epoki tysiącami nieledwie napotykają. Czas ukrycia w ziemię skarbu pod Płockiem nie może być wątpliwy, bo go oznaczają monety zbyt rzadkie, aby się za przypadkowe przybłędy poczytywać dały. Czy ich wcale w tem wykopalisku nie było, lub czy wszystkie pozostały w partyi przez P. Zielińskiego nabytej, czy nareszcie z całego skarbu wybrane i stopione zostały, to dla mnie trudną do objaśnienia zagadką.
Wykopalisko w Sójkowicach
Wieś ta położoną jest niedaleuo miasta Gąbina w powiecie Gostyńskim. Znalezione w niej podobno w r. 1859 wykopalisko dostarczyło głównie ułamków rozmaitych jubilerskich ozdób, zamkniętych w naczyniu glinianem wraz z różnorodną X i XI wieku monetą, na wagę około 15 łutów wynoszącą. Miały się w niej znajdować pieniądze Kufickie, Anglosaksońskie, Czeskie i Polskie. Te ostatnie wraz z ułamkami jubilerszczyzny dostały się do zbioru hr. Henryka Steckiego, który owe osobliwsze ułamki kazał odfotografować i na tej fotografii zamieścił krótką wzmiankę o samem wykopalisku i o ważniejszych monetach, jakie w sobie zawierało.
Były tam równie jak pod Płockiem cienkie, a Dorestatskie Karola Wielkiego naśladujące blaszki, był przy nich pieniądz Mieszkowy, był princes polonie z barbarzyńskim napisem i grubej roboty pieniądz Bolesławowski z napisem Boleslaus dux inclitus, tak że się to niewielkie wykopalisko całkiem z poprzedniem zbiega, i jakby od niego oderwanem się zdaje. Nie mając sposobności rozpatrywania bliżej monet z tego wykopaliska pochodzących, niewiedząc nawet co się zrobiło z resztą, która się hr. Steckiemu nie przydała, o czasie jego ukrycia w ziemi nic powiedzieć nie mogę. Zaznaczam o niem wiadomość jedynie dla tego, aby jeden więcej przytoczyć dowód, że owe naśladowania solidów Dorestatskich należą do wyrobów X wieku, może nawet wcześniejszych, i że je w swoim czasie P. Bernard Koene sprawiedliwie za najdawniejsze Polskie monety poczytał.
Wykopalisko w Starodworku (Althoffchen)
Pod tą miejscowością nad rzeką Obrą w Wielkiem Księstwie Poznańskiem, leżącą już w blizkości granicy Marchijskiej znaleziono w miesiącu Kwietniu r. 1872, skarb obejmujący w sobie przeszło 14 funtów srebra zamkniętego w żółtawej glinianej urnie. Urząd okręgowy w Skwierzynie (Schwerin) nad Wartą, w którego obrębię leżało miejsce znalezienia tego skarbu, mając sobie zwróconą uwagę na ważność tego odkrycia, i zapewniwszy znalazców, że na drodze urzędowej nierównie większe wynagrodzenie za swój skarb dostaną, niżby się tego od zwykłych przetapiaczy spodziewać mogli, całe wykopalisko przesłał za pośrednictwem regencyi Poznańskiej do Muzeum Królewskiego w Berlinie.
Monety w nieni znalezione widział naprzód i cokolwiek one uporządkował uczony Berliński numizmatyk P. Dannenberg wtedy jeszcze kiedy zostawały w ręku pierwotnego właściciela; później rozbierał je bliżej P. J. Friedlaender, i opis całego wykopaliska zamieścił w wychodzącem pod redakcją P. Groote w Hannowerze mimizmatycznem piśmie pod tytułem „Munz-Studien” w roku 1873. Z tego też pisma i ja pierwsze wiadomości o niem zaczerpnąłem.
Ponieważ P. Friedlaender brał głównie na uwagę znajdujące się w tym skarbie monety Niemieckie, i sprawozdanie jego zostawiało pewne co do monet polskich wątpliwości, znosiłem się listownie tak z nim, jak i z wspomnionym wyżej P. Dannenbergiem, i na tej drodze, niektóre dla naszej numizmatyki potrzebne objaśnienia otrzymałem, tak że wiadomości o naszych w tem wykopalisku znalezionych monetach, jestem w stanie przedstawić dokładniej, niżby się tego w artykule P. Friedlaendera doczytać można było.
Oprócz monet tak zwanych Wendyjskich, których obecność P. Friedlaender w tem wykopalisku zauważył, a których liczby dla ich mnogości nie zanotował, obejmowało ono w sobie monet Arabskich sztuk 23, Byzantyńskich 3, Włoskich 3, Anglosaksońskich 77, Czeskich 19, Niemieckich dających się dobrze zrozumieć 37G, Niemieckich niepewnych 24, a Polskich 14.
Według sprawozdania P. Friedlaendera monety Arabskie dochodziły do r. 1009. Między Byzantynami był Nicefor Fokas (960—969) oraz Bazyli i Konstantyn (975—1025) Włoskie były pod stemplem Ottona 111-go (938—1002), Anglosaksońskie obejmowały panowanie Etelreda 2-go (979—1016) Kanuta w Danii (1015—1017) w Anglii (1017—1036) Sitrika Króla Irlandzkiego (989—1029), Czeskie odnosiły się do panowali wszystkich trzech Bolesławów (938—1004) Władywoja (1002-—1003) Jaromira (1003—1012) i Odalryka (1012—1037).
Między Niemieckiemi Cesarskiemi nie było żadnego Konrada 2-go który wstąpił na tron r. 1024, co przy zestawieniu dat poprzednich, jest rzeczą nieco zastanawiającą. Z Książęcych i Biskupich najpóźniejsze bite były po roku 1006, gdy jednak pomiędzy niemi znajdują się monety Bernarda Książęcia Saskiego, oraz Biskupów Teodoryka Metelskiego (Metz) i Brunona Augsburgskiego, niektóre z nich zatem mogły pochodzić z epoki od r. 1025 późniejszej.
Polskie pieniążki w takiem towarzystwie monet zagranicznych znalezione, dostarczyły imion Mieszka i Bolesława.
Mieszka imię przedstawiały dwa zupełnie odrębne typy, z których pierwszy znany już z kilku poprzednio odkrytych wykopalisk wyobrażony jest już na tablicach przy dawniejszem dziełku mojem o pieniążkach Piastowskich pod liczbą lib. P. Dannenberg, który 3 okazy tego pieniążka znalezione pod Starodworkiem, porównywał z znajdującemi się w Muzeum Berlińskiem okazami tego samego typu odmiany a, znalazł, że jeden z nich przeważał niektóre z tych ostatnich, dwa inne jednak były od nich lżejsze. Większą zatem wagę jednego ze Starodworskich okazów tej monety należy uważać za wyjątkową, i na niej stanowczych wniosków opierać nie można.
Drugi typ, zupełnie nowy dla nauki, przedstawia na . stronie głównej rękę Opatrzności z napisem wstecznym MISICAEIVA; na odwrotnej mały i krzyżyk otoczony literami tworzącemi niezrozumiały napis. Waga tego nader ciekawego typu w pojedynczym znalezionego okazie, nie dochodziła wagi najlżejszych okazów typu poprzedniego.
Z imieniem Bolesława również dwa pod Starodworkiem dały się widzieć typy:
Pierwszy, znany dotąd w jedynym okazie pochodzącym z wykopaliska pod Ciechanowem, nosi na stronie głównej grubo wyrobione popiersie twarzą na prost zwrócone, a na stronie odwrotnej krzyż. Po obu zaś stronach napis otokowy, złożony z wielkich i niezgrabnych liter BOLESLAV. Rysunek tej monety zamieszczony przez P. Friedlaendera, przy opisie wykopaliska w Starodworku, którego tu wierny przerys przedstawiłem, okazuje dosyć znaczną w porównaniu z okazem Ciechanowskim, co do stempla popiersia różnicę. P. Dannenbergowi jednak rysunek ten nie dość wiernym się wydaje. Odwrotna stromi monety, na obu okazach jest ta sama, i oba, to jest tak Starodworski jak Ciechanowski z napisów otokowych pojedyncze tylko przedstawiają litery.
Drugi typ Bolesławowski w Starodworku znaleziony, jest już nowym dla naszej numizmatyki nabytkiem. Przedstawia on po obu stronach, prosty krzyż z czterema w kątach ramion kulkami, w napisie po jednej stronie, widać wyraźnie imię Bolesława BOLI VAS BOLISLAVS, po drugiej upatruje P. Friedlaender litery KOT... VAN nie dające zrozumiałego sensu. Zdaje mi się jednak że i tu jest wspacznie wypisane BOL .... LAVS, tylko litery tego napisu są niedobite, albo potworne. Tej ciekawej monetki dostarczyło wykopalisko dwa okazy, oba jednym i tym samym stemplem uderzone, i wagą mało się od siebie różniące, a zbliżone do innych tamtoczesnych Bolesławowskich typów.
Było także między Starodworskiemi pieniążkami 7 sztuk dawno już znanego bezimiennego solidu z napisem PRINCES POLONIE. Na wszystkich napis ten był barbarzyński, lub szczątkowy, dwa zaś z pomiędzy nich były jednostronne stemplem odwrotnej strony pieniądza wybite.
Że znalezione w tem wykopalisku solidy z imieniem Bolesława (o ile nie są Czeskiemi) należą do Bolesława Chrobrego, to żadnej wątpliwości podlegać nie może. O nich też nie ma w tem miejscu nic do powiedzenia;—Mieszkowe tylko typy oba przez P. Friedlaendera, do panowania Mieszka I-go odniesione, wymagają bliższego zastanowienia.
Powołany numizmatyk oparł swoje zdanie na tej okoliczności, że między monetami Starodworskiemi, nie dostrzegł żadnej z imieniem takiego książęcia, któryby objął władzę po roku 1024, a zatem przypuszcza, że te monety, przed wspomnioną datą, to jest jeszcze za życia Bolesława Chrobrego, zostały w ziemię zagrzebane. I nie można zaprzeczyć, że to jest bardzo stanowcza skazówka w oznaczeniu epoki średniowiekowych pieniążków, jeśli przeciw niej inne choć więcej uboczne, ale zbyt mocno nie walczą, jak to właśnie w tym przypadku ma miejsce.
Winieniem bowiem nadmienić, że pieniądz Mieszkowy z krzyżem i korona, którego znamy dwie odmiany, wyobrażone w poprzedniem dziełku mojem pod liczbą 11-a i 11-b, nigdy się w obu odmianach, razem w jednem i tem samem wykopalisku nie znalazł, że kiedy odmiana a towarzyszy zawsze monetom przed r. 1024 wybijanym, jak to było w Rzewinie, Goszczynie pod Płockiem i w Sójkowicach, i co do niej śmiało można utrzymywać, że jest pomnikiem z epoki Mieszka I-go, odmiana b zwykle od poprzedniej znacznie lżejsza, i przedstawiająca inną od niej menniczną technikę, znajdowaną była dotąd łącznie z monetami bitemi po r. 1025, zachodziło zatem pewne prawdopodobieństwo, że dopiero pod Mieszkiem 2-gim wyszła z pod mennicznego młota.
W Starodworku jednak, gdzie nie było żadnej wyraźnej po r. 1024 wybitej monety, pieniądz ten według zapewnienia P. Dannenberga znalazł się w odmianie b a jeden z trzech tamecznych okazów onego, przeważał nawet okazy odmiany a zachowane w Królewskiem Muzeum w Berlinie, co z przywiedzionemi wyżej uwagami staje poniekąd w sprzeczności.
Większego jeszcze nabawia kłopotu badacza, nowa z imieniem Mieszkowem i rączką Opatrzności monetka. Obie odmiany typu poprzedniego choć wagą od siebie różniące się i nigdy razem w jednem wykopalisku nie znajdowane, łączy przynajmniej ten sam plan rysunkowy, ale ta ostatnia monetka, tak dalece pod każdym względem odbiega od solidów z koroną i krzyżem, że nie podobna przypuścić, aby była wyrobem ściśle tej samej epoki, tem bardziej jeśli zauważymy, o czem nas wykopaliska z pod Kruszwicy i Landsberga przekonywają, że Mieszko I nie zaraz po przyjęciu Chrześcijaństwa wybijał solidową monetę. Waga jej niedorównywa nawet najlżejszym poprzedniego typu w odmianie b okazom.
Wielce by się uprostniła kwestya, gdyby można udowodnić, że zakopanie skarbu pod Starodworkiem nastąpiło po roku 1025. Pomimo nieznalezienia w nim pieniędzy Cesarza Konrada, obecność tak zwanych Wendyjskich monet, o której P. Friedlaender w swojem sprawozdaniu zapewnił, mogłaby w tym względzie stanowczej dostarczyć skazówki, gdyby to były takie monety, jakie w naszej numizmatyce wypełniają bezimienną przestrzeń czasu pomiędzy r. 1030 a 1060.
Ale P. Dannenberg nie znalazł między owemi miseczkowatemi pieniążkami pochodzącemi ze Starodworka, żadnych podobnych tym, jakie znamy z pod Grójca, Skrwilna, Goryczan, Dobiesławie i Skromowskiej-woli, o których niżej mowa będzie. Dla tego wątpliwość co do obu typów Mieszkowych w tem wykopalisku znalezionych, nie może być stanowczo rozbitą.
Gdyby się z czasem pokazało, że bądź oba, bądź jeden z nich należy istotnie do Mieszka 2-go tak jak to z przywiedzionych wyżej okoliczności wnosić można, byłoby skazówką, że Cesarz Konrad nie zaraz po objęciu tronu począł wybijać pod własnym stemplem monetę, a przynajmniej że się ta nie zaraz upowszechniła w naszym kraju. W każdym atoli razie ukrycie w ziemię skarbu pod Starodworkiem nastąpić musiało niedługo po śmierci Bolesława Chrobrego to jest po r. 1025.
Winienem tu jeszcze zrobić uwagę, na którą również padł P. Dannenberg wielce doświadczony numizmatyki średniowiecznej badacz, że nie które z monet zagadkowych przez P. Friedlaendera za Czeskie uważanych, noszą na sobie całkiem Polski charakter. Takim jest np. typ wyobrażony na jego tablicy pod liczbą 5, a przypisany książęciu Wacławowi. Podobnych temu typów niepewnych, w których wprawne oko dostrzeże wyraźną technikę ówczesnych naszych myncarzy, dostarczają po trosze wszystkie niemal wykopaliska monet przed połową wieku XI-go wybijanych. Znam ich już kilka typów, i może mi coś o nich oddzielnie pomówić wypadnie.
Wykopalisko pod Ciechanowem
W drugiej połowie r. 1868 doniesiono P. Beyerowi, że jakieś stare pieniądze w okolicy Ciechanowca znalezione być miały. P. Beyer korzystając z bytności w Warszawie jednego ze swoich korrespondentów w tamtej właśnie zamieszkałego okolicy, zobowiązał go, aby się o rzeczone wykopalisko rozpytał, i nabycie onego mu ułatwił. Korrespondent z powrotem do domu zatrzymawszy się w Płocku, znalazł u jednego z tamecznych żydków znaczną partyą średniowiekowych pieniędzy, o których się dowiedział, że były wykopane nie pod Ciechanowcem, ale pod Ciechanowem, że tem samem mogły stanowić owo przez P. Beyera poszukiwane wykopalisko, i z tego powodu namówił właściciela, aby się z niemi udał do Warszawy.
Jakoż żydek Płocki pieniążki te do Warszawy przywiózł, ale je nie zaraz P. Beyerowi pokazał, za czem poszło, że zanim się one do tego ostatniego dostały, już z pomiędzy nich około 100 sztuk wybrał dla siebie inny lubownik średniowiekowej numizmatyki. W każdym atoli razie to co P. Beyer nabył, obejmowało jeszcze przeszło 800 sztuk, obok których było nieco ozdób jubilerskich, później P. Bolesławowi Podczaszyńskiemu ustąpionych.
Zakupione przez P. Beyera monety przebiegałem tylko pobieżnie będąc właśnie w tej epoce innemi zatrudnieniami zajęty, sam właściciel przeglądał je skrupulatnie, w całej jednakże partyi znalazł tylko 171 sztuk godnych zachowania, reszta bowiem całkiem nieczytelna, wartość jedynie metalu przedstawiała. Pomiędzy temi sztukami znalazł się jeden pieniądz Byzantyński, 2½ Kufickich, 3 Czeskie, 23 Anglosaksońskich, a reszta rozmaite Niemieckie.
Ze znanych typów Polskich były tylko w tem wykopalisku 2 czy 3 sztuki z szczątkowym napisem PRINCES POLONIE, ale obok nich znajdował się pieniądz zupełnie nowy, który się później w Starodworku powtórzył, nadzwyczaj grubej roboty, przedstawiający w barbarzyńskich nieledwie rysach z jednej strony na prost patrzące popiersie, po drugiej również niezgrabny krzyż. Napisy choć po obu stronach z przyczyny skośnego uderzenia stempla a może nawet oberznięcia monety nie zupełne, imię Bolesława niewątpliwie przedstawiają. Pieniądz ten do żadnego z Czeskich Bolesławów niepodobny, i raczej wschodnie monety swym rysunkiem naśladujący, jedynie tylko naszemu Bolesławowi Chrobremu przypisywanym być może.
P. Beyer zatrzymawszy dla siebie sztuki Polskie, całe zresztą wykopalisko posłał swemu korrespondentowi znanemu w świecie numizmatycznym P. Groote do Hannoweru, który zamierzył ogłosić szczegółowy onego opis. Czy i gdzie tego dopełnił nie jest mi wiadomo.
W drugiej części monet Ciechanowskich, która się później po rękach wielu lubowników rozeszła, znajdowały się same tylko Niemieckie i Anglosaksońskie solidy, z przymięszaniem kilku Czeskich, a w tej liczbie jednego Jaromira. Między Niemieckiemi znalazł się w pięknym bardzo okazie pieniądz Henryka z kufickim na odwrociu napisem, znany Lelewelowi i przez niego opisany jeszcze z Trzebuńskiego w r. 1824 znalezionego wykopaliska.
Wykopalisko pod Lądem i Słupczańskie
W tem miejscu wypada zaznaczyć wzmiankę o wykopalisku pod Lądem czyli Lendą w powiecie Konińskim, którego znalezienie przypadło po r. 1864, to jest po zaprowadzeniu nowej administracyi w Królestwie.
Kiedy właściwie i w jakich okolicznościach nastąpiło, kto je znalazł i gdzie się podziało, napróźno starałem się dowiedzieć. Pogłoska o niem już od dawna po Warszawie chodziła, a dotąd pokazał się z niego jeden tylko, ale za to bardzo ważny i wcale nie znany Bolesławowski pieniążek, mający z jednej strony coś na kształt głowy na prost, a przynajmniej czuprynę, pod nią zaś znak do kotwicy podobny. Z drugiej niezwykły na monetach krzyż Jerozolimski podwójnemi obrysami naznaczony. Kilka widocznych liter napisu strony głównej nie pozwala wątpić, że moneta nosi na sobie imię Bolesława; po drugiej najwyraźniej wypisany SCS PETRVS pation miasta i katedry w Poznaniu. Że monetka nie jest Czeską, a tem samem Polską być musi, o tem jeden rzut oka na nią przekonywa; waży gran 20.
Być może iż z tego samego wykopaliska pochodzi ów kociołek brąz< wy, którego szczegółowy opis znajdujemy w Kwietniowych numerach Kaliszanina z r. 1871 i monety które w liczbie 250, wkrótce potem do Kalisza nadesłano. Wszystko to bowiem pochodziło z jakiejś miejscowości dzisiajszego powiatu Słupeckiego, którą właśnie być może okolica niegdyś Klasztoru Lędzkiego o 2 mile od Słupcy odległa.
Monety Słupczańskie, o których tu wspominam przeglądane były szczegółowo przez P. Szaniawskiego Archiwarjusza i numizmatyka Kaliskiego. Znalazł on między niemi znaczną ilość tak zwanych Wendyjskich miseczkowatych denarów, na niektórych się nawet imienia doczytał. Było także nieco Henryków i 10 sztuk monet zagadkowych, a z resztą były same Ottony z imieniem Adelajdy, i Kotońskie.
Pomiędzy zagadkowemi monetami tego wykopaliska które miałem sposobność bliżej oglądać, znalazłem 3 takie, które większe z naszemi ówczesnemi monetami niż z jakiemikolwiek innemi przedstawiają podobieństwo.
Pierwszy z nich z jednej tylko strony wybity jest połową denara dawno znanego, ale dotąd nie odczytanego, którego jeden okaz posiadał w swoim zbiorze niegdy Tadeusz Wolański, a jaki się w r. 1869 także pokazał pod Płońskiem. Okaz Słupczański był na połowę przełamany i obie połowy doskonale się z sobą schodziły. Ważył gran 10.
Na drugiej monetce ślad imienia Bolesławowskiego był widoczny. Z jednej strony Niemiecka kapliczka, z drugiej krzyż od Niemieckiego całkiem odmienny. Dosyć cienka i mocno pogięta ani wagą swoją ani powierzchownością do Czeskich Bolesławów niepodobna. Ważyła tylko gran 11, to jest prawie połowę względem wagi naszych pod panowaniem Chrobrego wybijanych denarów.
Na trzecim pieniążku z pozostałych liter napisu, trudno się było domyślać całej legendy. Z jednej strony mogłoby być inclitus z drugiej oprócz litery O z kropką w środku i krzyża albo litery X nic pewnego wypatrzyć nie było można. Krzyże atoli środkowe po obu stronach denaru widzieć się dające, uderzają podobieństwem swojem do krzyżów na solidach Mieszka I-go i niektórych Bolesława Chrobrego, a nawet późniejszych Bolesława Krzywoustego denarach. Pieniążek ten cięższy jest nieco od poprzednich i do 15 gran dochodzi, ale powierzchowność wielce ma do poprzedzającego podobną, a nawet razem z tamtym giętym być musiał; pogięcia bowiem obu pieniążków prawie zupełnie z sobą się schodzą.
Rysunki tych pieniążków znajdzie czytelnik na tablicach 1-ej i 3-ej w atlasie przy drugim tomie obecnego dzieła. Również o czasie ukrycia w ziemię tych monet nic pewnego dzisiaj powiedzieć nie można. Za mało ich się pojawiło, i w ogólności za mało Słupczańskich pieniążków dostało się pod kontrolę nauki, aby wystarczały do poparcia jakich bądź wniosków.
Wykopalisko Gnieźnieńsko-Trzemeszeńskie
Około roku 1870 przy prowadzeniu robót ziemnych dla budującej się pod ów czas drogi żelaznej od Poznania, ku Toruniowi i Bydgoszczy, w jakiejś miejscowości między Gnieznem a Trzemesznem, dostrzeżono rozsypane już w ziemi stare pieniądze, które się zaraz po różnych rozbiegły rękach. Kilkanaście z nich dostało się P. Beyerowi, około 30 innych miał sposobność widzieć, a mówiono mu że około 200 sztuk znajduje się u jednego z obywateli Wielkiego Księstwa Poznańskiego.
Sądząc z tego co widzianem być mogło, wykopalisko to obejmowało głównie monetę Czeską z imionami Książąt Bolesława i Władywoja, między którem był jeden BSACISLAV—VSEBOR. Oprócz tego znajdowały się jeszcze zwykłe solidy Ottona i Adelajdy, i jeden pieniądz Biskupa Augsburgskiego Luitpolda. Zastanawia tu brak pieniędzy Książąt Jaromira i Odalryka; dopóki jednak owe 200 sztuk przynajmniej obejrzanemi nie będą, trudno ztąd jakieś wyprowadzać wnioski. Wspominam o tem wykopalisku dla tego jedynie, że w niem pomiędzy innymi Bolesławami poprawnej i widocznie Czeskiej roboty, znalazły się trzy okazy pieniążka z tem samem imieniem, ale tak planem rysunkowym, jak postacią liter i w ogólności całą fabryką od tamtych odmienne.
Pieniążek ten przedstawia po jednej stronie niezgrabnie wyrobioną głowę w prawo z napisem BOLIZLAV z drugiej zwykły monetom Ottonowskim kościół z napisem Cesarzowej Adelajdy ATELHAT. Oczywiście pieniądz ten wyszedł z takiej fabryki, w której jednocześnie denary Bolesława i denary Ottona z Adelajdą były wybijane.
Przy rozbiorze wykopalisk w Goszczynnie, Łęczycy i t. d. zwróciłem już uwagę czytelnika na tę okoliczność, że największa część, tak często u nas wynajdowanych zagranicznego typu pieniędzy, przez naszych złotników była wyrabianą. Czy gdzieindziej miało miejsce podobne podrabianie obcej monety, nie wiem; numizmatycy sąsiednich krajów nie zwrócili dotąd uwagi na tę osobliwość. U nas jest ona do oczywistości widoczną; pieniądz Bolesławowski z Adelajdą mógł być jedynie wybitym przez podobnego podrabiacza, który do naśladowania rozmaitych monet gotowe posiadał stemple, i przez nieuwagę jedne z drugiemi mieszał.
Pieniądz ten Czesi za swoją uznają monetę, i przypisują Bolesławowi 3-u; można widzieć jego wyobrażenie na tablicach numizmatycznych, zamieszczonych w Pamiątkach Archeologicznych, które już wyżej miałem sposobność powoływać, a znamy inny jeszcze Bolesławowski pieniądz, z tem samem imieniem Adelajdy, na którym w miejscu głowy znajduje się krzyż o czterech między ramionami kulkach, Polskim monetom właściwy, a na Czeskich niewątpliwych dotąd niedostrzegany. Pieniążki te fabryką swoją do tych ostatnich w niczem nie podobne, zdaniem mojem jedynie do naszego Bolesława Chrobrego należeć mogą.
Wykopalisko Lednogórskie
Zdaje się że wydobyte zostało z ziemi około roku 1850, ale ani ilości znalezionych w niem monet, ani okoliczności znalezieniu temu towarzyszących, zaznaczyć tu nie podobna, Ówczesny bowiem właściciel Lednogóry, któremu część przynajmniej tego skarbu się dostała, żadnej za życia swego nie podał o nim wiadomości, i dopiero po jego śmierci pozostała familija z owych monet zrobiła dar dla Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu. Było ich wtedy około 70 sztuk, pokrytych czarną, jednostajną patiną, co przekonywało, że w samej rzeczy wszystkie z jednego pochodziły źródła. Z kartek, któremi były poobwijane, widać że je pierwotny właściciel komuś z numizmatyków, dla wyczytania i oznaczenia epoki powierzał; miał je mieć w swojem ręku Lelewel, ale w owych kartkach ani jego pisma, ani też sposobu zapatrywania się nie widać.
W tem co się Poznańskiemu Towarzystwu Przyjaciół Nauk dostało, znalazłem jak zwykle, przeważającą monetę Niemiecką. Wyraźniejsze okazy przedstawiały imiona Bernharda Saskiego i Henryka 2-go ostatnie z popiersiem i napisem HENRIC REX bardzo pięknie dochowane. Obok tego znajdowały się pieniążki Anglo-Duńskie Kanuta i Czeskie Odalryka, z naszych zaś był solidus Mieszkowy w odmianie b, to jest od Płockich, Rzewińskich i Łęczyckich lżejszy i w stemplu odmienny, na którą to różnicę miałem już sposobność zwrócić uwagę czytelnika w przypisie do objaśnień wykopaliska w Rzewinie, i nad którą go jeszcze obszerniej w swojem miejscu zastanowię.
Wielka szkoda, że monet Lednogórskich tak mała jedynie pozostała próbka, z której epoka ukrycia onych w ziemię dokładnie ustanowioną być nie może, a byłoby to rzeczą nader ważną dla ocenienia czy owa Mieszkowa moneta w tem wykopalisku znaleziona, a od Rzewińskiej w wadze i rysunku odmienna, razem z tamtą z czasów Mieszka I-go pochodzi, czy też ją raczej do epoki Mieszka 2-go odnieść nie wypada.
W każdym razie tyle jest pewnem, że zakopanie skarbu w Lednogórze przypadło już po r. 1012 w którym Książe Odalryk tron Czeski objął, a z monety Bernharda duka Saskiego, którą numizmatycy zwykle Bernhardowi 2-mu przypisują możnaby wnosić, że miało miejsce dopiero w drugiej połowie XI-go wieku, do której z naszych monarchów bardziej się nadaje Mieczysław’ 2-gi niż pierwszy.
Zwykłych miseczkowatych denarów, tak zwanego Wendyjskiego stempla, nie masz wśród monet Lednogórskich Towarzystwu Przyjaciół Nauk w Poznaniu ofiarowanych, ale trudno zaręczyć, aby ich wcale w tem wykopalisku nie było, tem bardziej że znalazł się w pośród nich podobnej fabryki, choć nieco większych rozmiarów denar z krzyżem kawalerskim i jakimś szczątkowym i nierozumiałym po obu stronach napisem.
Wykopalisko Płońskie
W miesiącu Sierpniu 1869 roku żydek z Wyszogrodu przybyły, przywiózł do Warszawy znaczne monet średniowiekowych wykopalisko. Szukając na nie najkorzystniejszego nabywcy, próbował szczęścia u rozmaitych złotników, oraz w Warszawskiej probierni, i uroniwszy tym sposobem około 40 łutów (co nie wielką cząstkę całości stanowiło), pozostałą resztę P. Beyerowi do nabycia zaofiarował, oświadczając przytem, że miejsca wykopania owych pieniędzy dokładnie nie wie, tyle mu tylko jest wiadomem, że z niedalekich okolic Płońska pochodzi.
P. Beyer nabywszy wykopalisko i dowiedziawszy się od pierwotnego właściciela gdzie co z takowego na bok odeszło, niektóre partye poodkupował, a inne do należytego obejrzenia i rozpoznania miał sobie powierzone. Zajął się też niem niezwłocznie, a oddzieliwszy sztuki rozeznać się dające, sporządził z takowych bardzo szczegółowy spis, wielu figury zamieścił a nad innemi poczynił trafne uwagi, jakie mu wieloletnie doświadczenie i obeznanie się z tego rodzaju historycznemi materyałami nastręczyły. Tej pracy P. Beyera zawdzięczam, źe o wykopalisku Płońskiem dokładne czytelnikowi będę mógł dać wyobrażenie.
Obejmowało ono blizko 12 funtów srebra, licząc na nową Polsko-Rossyjską wagę, z czego kawałki kruszcu bez żadnej formy wprost na piasek wylewane i 14-ą mniej więcej próbę trzymające 2 funty i przeszło 22 łuty czyniły. Samej monety zatem było przeszło 290 łutów, a na liczbę przeszło trzy tysiące sztuk.
Po kilkakrotnem skrupulatnem przejrzeniu całości i wyłączeniu z niej nieczytelnych, a tem samem do żadnych badań nieprzydatnych okazów, zostało jeszcze przeszło 900 sztuk, nad któremi numizmatyczne postrzeżenia mogły być poczynione. Stopiono zaś przeszło 2000 sztuk, z czego czwartą część stanowiły same miseczkowate, tak zwane Wendyjskie denary, lichego po większej części dochowania. W pozostałej partyi znajdowało się monet ścisłe Polskich 3, tak zwanych Wendyjskich denarów 23, Czeskich 72'/2 Węgierskich 46, Angielskich około 100 resztę zajmowały rozliczne monety Niemieckie Cesarskie, oraz wielu książąt i prałatów.
Ponieważ całe to wykopalisko przeszło ostatecznie na własność znanego z nauki i gorliwości numizmatyka P. Dannenberga w Berlinie, od niego zatem mamy prawo spodziewać się szczegółowego opisu wszystkich znalezionych w niem typów. Nie uprzedzając zatem zdania szanownego współpracownika na tem samem polu, wyliczę tylko imiona władców i miejscowości, jakich dostarczyło dla nauki i badań archeologicznych, to albowiem będzie już dostateczne do wyciągnienia potrzebnych dla naszej numizmatyki wniosków.
Pomiędzy Czeskiemi monetami znajdowały się w niem imiona Bolesława (III) (999—1004) Odalryka (1012—39) Brzetysława I (1037—1055) Spitygniewa (1055—1061) iWratysława (1061—1086) Solidów Jaromira (1004—1012) wcale nie było.
Węgierskie monety rozpoczynały się od Stefana (1000—1038) dalej szły Piotra (1038—41 i 1044—47) Samuela Aby (1041—1044) a kończyły się na Andrzeju (1047—1060). Z pomiędzy Polskich dwa były z imieniem Bolesława, a mianowicie jeden z napisem DVX INCLITVS taki sam jaki był widziany w Rzewinie i pod Płockiem, ale więcej nierównie zniszczony, na którym z napisu po stronie głowy jedynie litery S DVX a po stronie odwrotnej NCL pozostały.
Drugi jednostronny z napisem BOLESLAVS REX podobny do tego, jaki się znalazł pod Płockiem i gdzieś w Wielkopolsce. Z liter napisowych na okazie Płońskim tylko BOLIZ dały się wyczytać.
Trzeci typ z liczby Polskich więcej zagadkowy, jest ten sam, którego figurę w poprzedniem dziełku mojem podług tablic przez niegdy Tadeusza Wolańskiego przygotowanych pod liczbą 4 zamieściłem. Na okazie Płońskim tyle nawet nie było widać co na okazie Wolańskiego. Z napisu tylko litery EXPE były widoczne.
Z liczby tak zwanych Wendyjskich denarków uszły stopienia jedynie wyjątkowe, u nas rzadko natrafiane typy.
Oprócz zwyczajnych (P. P. T. 12 a—i) na których z jednej strony zwykle się napis znajduje, z którego P. Beyer wybrał 5 tylko okazów odmienność w napisie tej strony jak np. X_P, A_P, A_H przedstawiających, i drugich z krzyżem Patryarchalnym (P. P. T. 12, k—t) z których także jedynie 3 sztuki za godne ocalenia z powodu odmiany w napisie uznanemi zostały, było między niemi 5 jeszcze typów, takich mniej więcej, jakie opisał P. Dannenberg w sprawozdaniu z jednego wykopaliska znalezionego na Pomorzu.
Typy te odznaczają się nierównie lepszą od innych robotą i szczególnym kształtem chorągwi, jaka na niektórych widzieć się daje. Znaczenie onych trudno dziś odgadywać, albowiem raz się dopiero ukazały na Pomorzu, u nas wprawdzie dwa razy, ale zawsze w szczuplej nader liczbie. Tyle tylko o nich powiedzieć można, że są od innych miseczkowatych denarów późniejsze.
Angielskie monety rozpoczynały się od Etelreda II (978—1016) i dostarczały prócz tego imion: Kanuta (1017—1030), Harolda (1030—1040), Hardyknuta (1040—1042) i Edwarda (1042—1066). Tego ostatniego pieniędzy żadne z bliżej znanych wykopalisk dotąd nam nie przedstawiało. Obok tego rzadkie poprzednie szterlingi z epoki Hardyknuta, tutaj w znacznej pojawiły się rozmaitości i liczbie.
Najliczniejsze przecież ze wszystkich były monety Niemieckie. Cesarskie dostarczały głównie imion Henryka (II 1002—1024, III 1039—1056, IV 1056—1084) i Konrada (1024—39). Solidów z imieniem Ottona było stosunkowo mało, albowiem część ich najznaczniejsza z imieniem Adelajdy do tygla poszła.
Cesarskie monety tego wykopaliska bite były w miastach następujących: w Andernach, Augsburgu, Bruxelli, Cham, Dewenter, Dortmund, Duisburgu, Erfurcie, Eichstatt, Fuldzie, Kolonii, Leodium, Magdeburgu, Minden, Moguncyi, Neustatt, Naumburgu, Quedlinburgu, Ratyzbonie, Remagen, Salzburgu, Spirze, Spinał, Toul, Trewirze, Thiele, S-t Troja, Wortheimie, Worms i Wurzburgu, słowem w 31 miejscowościach.
Co się tyczy innych Niemieckich Książąt i Prałatów, tych imiona na pieniądzach z pod Płońska chronologicznie mniej więcej ułożone, w następującym przedstawiają się obrazie:
W ogóle imion Niemieckich Książąt Z tego ogólnego wyliczenia monet pod Płońskiem znalezionych okazuje się, że najpóźniejsze z nich są denary Czeskie Księcia Wratysława który dopiero w roku 1061 na książęcej zasiadł stolicy. Zakopanie więc samego skarbu nastąpić mogło mniej więcej około r. 1065, to jest w 8 lat po wstąpieniu na tron Polski Bolesława śmiałego.
Monet z imieniem tego ostatniego w skarbie Płońskim nie było, dwa bowiem nasze Bolesławy tam znalezione o 40 lat były wcześniejsze. Z tych zatem 40 lat nie mamy innej krajowej monety, jak tylko owe miseczkowate tak zwane Wendyjskie denary. Okoliczność ta dwa konieczne nastręcza wnioski:
1) że w tej zagadkowej monecie mamy całe przedstawienie pomników mennicznych poprzedniego monarchy Kaźmirza,
2) że ją jeszcze w pierwszych latach panowania Bolesława śmiałego wybijać musiano. Zdaje się także że wybijanie to rozpoczęło się jeszcze za życia Mieszka 2-go, lubo niektóre wykopaliska tej samej epoki, a nawet późniejsze, monet z imieniem tego ostatniego dostarczały.
Wykopalisko Majkowskie
W dniu 25 Września 1865 roku we wsi Maj kowie, ćwierć mili od Kalisza oddalonej, nad samą drogą prowadzącą do Warszówki, parobek Karczmarski wydobył z ziemi naczynie z czarnej gliny, z kształtu do dzisiajszych dojanek podobne, a około półtorej kwarty objętości mieć mogące, w którem się znajdowały rozmaite srebrne szczegóły kobiecego stroju, a przy tem srebro siekane i monety. Ponieważ główną część tego wykopaliska stanowiła jubilerszczyzna, oraz przygotowany do jej wyrobu kruszec, monet zatem samych nie wiele w owym naczyniu znajdować się mogło.
Miał sposobność oglądać je i bliżej się nad niemi zastanawiać P. Szaniawski Archiwaryusz i Archeolog Kaliski, a to co w nich dostrzegł, zanotował skrupulatnie, i mnie z tego zanotowania korzystać dozwolił. Między monetami pod Majkowem znalezionemi, zauważył przedewszystkiem P. Szaniawski nieco pieniędzy Kufickich już całych, już na połówki lub ćwiartki połamanych; z Cesarskich znalazł Ottony z Adelajdą i inne, oraz Henryki Kolońskie i Mogunckie; znalazł dalej Czeskie z imieniem Odalryka, oraz Bolesława z rączką i napisem PRAGA, z Węgierskich Stefana, a z Angielskich Etelreda 2-go. Tym wszystkim typom w niewielkiej ilości znajdującym się w garczku Majkowskim, towarzyszyło mnóstwo tak zwanych Wendyjskich talerzykowatych pieniążków z nieczytelnemi napisami i jeden Polski PRINCES POLONIE licho dochowany i z barbarzyńskim napisem.
Ozdoby jubilerskie z tego wykopaliska w lepszym stanie będące i do zachowania zdolne, przeszły do zbioru Edwarda Barona Rastawieckiego. Były między niemi naszyjniki i zausznice dętą wykonywane robotą, oraz rodzaj opaski na rękę z grubego drutu splecionej, wszystko ze srebra prawie 16-ej próby. — O tych ozdobach a zarazem o monetach z niemi znalezionych zdał sprawę obszerniej P. Karol Beyer w numerze 346. Tygodnika Illustrowanego za r. 1866.
Wykopalisko z pod Kłecka
W roku 1853 w miesiącu Czerwcu, niejaka Józefa Lewandowska, żona mularza z miasteczka Kłecka w Wielkopolsce o 2 mile od Gniezna odległego, przy strychowaniu brózdy w ogrodzie na przedmieściu Małkowie, o 20 kroków od wielkiego jeziora Kłeckiego położonym, znalazła niewielką ilość monet starożytnych, wraz z kawałkiem srebra około 4-ch łutów ważyć mogącym. Srebro to wraz z pieniędzmi nie miało już żadnego ochronnego naczynia, lecz pomieszane z niemi skorupki jedne płaskie, drugie wypukło-wklęsłe, każą mniemać że były zachowane pierwotnie w glinianym garnku, a w chwili wynalezienia na półtorej stopy w ziemi leżały.
Część tych monet przeszło sztuk 60, dostała się hrabi Węsierskiemu, Członkowi 1-ej Izby w stanach Sejmowych Pruskich, który nietylko powyższych wiadomości o samem wykopalisku raczył mi łaskawie udzielić, ale i posiadane z niego sztuki do Warszawy dla naocznego obejrzenia nadesłał.
Powtórzyło się między niemi najwięcej takich solidów, jakie się w Rzewinie, Goszczynnie, Sierpowie i pod Łęczycą znalazły, lecz było także kilka tam niewidzianych, które świadczą że pieniądze pod Kłeckiem znacznie później niż tamte musiały się dostać do ziemi.
W nadesłanej do Warszawy przez hr. Węsierskiego partyi widziałem (nie licząc pieniążków w drobne połamanych kawałki).
a) z monet Węgierskich:
Stefana (997—1038) - sztuk 3.
Piotra (1038—1041) - ułamek.
Andrzeja (1046—1060) z napisem PANNONEIA - sztuk 2½.
Salomona (1058—1085) - sztuk 1.
b) z monet Czeskich:
Spitigniewa (1055—1060) z S-m Wacławem - sztuk 1.
c) z monet Anglosaksońskich:
Etelreda (978—1016) - sztuk 1.
Kanuta (1016—1036) - sztuk 1.
Harolda (1036—1040 - sztuk 1.
d) z monet Niemieckich:
Ottonowskie (936—1001):
Ottona i Adelajdy cienkich i lekkich - sztuk 3.
ODDO REX R. COLONIA niedobity - sztuk 1.
OTTO IMPERATOR. R. COLONIA - sztuk 1.
Henrykowe:
z rączką i napisem REX - sztuk 2.
bity w Ratyzboni - sztuk 1.
bity w Augsburgu - sztuk 1.
bity w Augsburgu bez popiersia - sztuk 1.
z twarzą w prost NEMETIS CIV - sztuk 1.
Konrada COLONIA - sztuk 1.
Hermana Arcyb: Kotońskiego (1036—1055) - sztuk 1½
Bernulfa bisk: Utrechtu (1037—1054) - sztuk 1.
Brunona Arcyb.: Wurzburskiego (1034—1045) - sztuk 1.
Miasta Magdeburga z S-m Maurycym - sztuk 1.
Miasta Bonn - sztuk 1.
rozmaitych Niemieckich zatartych - sztuk 10.
W towarzystwie powyższych monet znalazł się jeden pieniążek z rączką i krzyżem Anglosaksońskim z napisem BSACISLAV VSEBOR długo za monetę Bolesława Chrobrego uważany, obecnie zaliczany stanowczo między Brzetysławy Czeskie, i 24 denarów miseczkowatych Wendyjskiemi zwykle zwanych.
Z monet niewątpliwych tego wykopaliska, najdawniejsze są Etelreda 2-go (977—1016) a najpóźniejsze Czeskie Spitigniewa (1055—1061) oraz Węgierskie Andrzeja (1046—1058) i Salomona (1058—1085), zkąd widać że czas ukrycia onego w ziemie wypada około roku 1060, to jest już za panowania Bolesława Śmiałego, którego przecież żaden nie znalazł się pieniądz na 65-u sztukach przez hr. Węsierskiego do Warszawy nadesłanych.
Sądząc po szczegółach jakie nam o samem wykopalisku tych monet udzielone zostały, zważywszy przy tem że na powyższą ogólną onych ilość znalazło się 23 całkiem odmiennych typów, należy wnosić, że szczupła tylko cząstka tego wykopaliska została dla nauki ocaloną, i że ono nierównie więcej podobnych pieniędzy zawierać w sobie musiało. Trudno bowiem przypuścić, aby oszczędny i o zachowanie mienia swego troskliwy zbieracz ukrywał w ziemi typy pojedyncze, jakby dla lubowniczej ciekawości odkładane, zwłaszcza z monet od 80 lat przynajmniej w obiegu będących, tem bardziej kiedy im towarzyszyły drobne ułamki, oraz 4-o łutowa sztabka wytopionego juz srebra.
W każdym przecież razie, choć w tak szczupłych przedstawiające się rozmiarach, i choć żadnego typu Polskiego w sobie nie mieści, nie jest dla naszej numizmatyki obojętne. Czas bowiem jego zakopania przypada na taką epokę z której niewątpliwe Polskie pieniądze znaleść się były powinny. Panował wtedy u nas Bolesław Śmiały, tego moneta z innych wykopalisk jest znaną, a jednak takiej między Kłockiemi pieniążkami wcale nie było, a że znalazły się przy nich owe miseczkowate pieniążki Wendom zwykle przypisywane, które jakiś czas i w Polsce powszechny jak widać miały obieg, i które dotąd zastępują w naszej numizmatyce pomniki menniczne z czasów Kaźmirza I-go, okoliczność ta naprowadza na ten sam wniosek, jaki i wykopalisko Płońskie nastręczyło, a mianowicie: że i Bolesław Śmiały jakiś czas podobną monetą potrzebę obiegową zaspokajał, dopóki wyraźnego imienia swego na pieniądze nie wprowadził.
Wykopalisko pod Gieczem
W lecie 1873 roku znalezione zostały pod miasteczkiem Gieczem w Wielkiem Księstwie Poznańskiem stare monety X i XI-go wieku. Miejsce samo znalezienia zwane przez lud Gorzno i kiedyś jeziorem do koła oblane, jeszcze przed kilką laty przedstawiało pewną wyniosłość odwiecznemi dębami porosłą, na której wedle tradycyi stać miał zamek Króla I rzemysłowa. Po wycięciu dębów, kiedy pozostałą porębę na orną rolę zamienić postanowiono, przy pierwszem nieledwie zapuszczeniu lemiesza u stóp samej góry, wyorano garnuszek kwartę lub nieco więcej obejmować mogący, a starą monetą, kawałkami rąbanego srebra i ułamkami srebrnych niewieściego stroju przyborów napełniony.
Sekretarz Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu P. Feldmanowski dowiedziawszy się o tem udał się osobiście na miejsce, ale z całego zapasu wyoranych monet znalazł mało co więcej nad 200 sztuk które się właścicielowi gruntu dostały, i z nich około 30 dla zbiorów Towarzystwa wybrał. Oprócz miseczkowatych denarów z napisem RIXA VERH nic między niemi nie było, coby naszą numizmatykę obchodzić mogło, a znalezione w pośród nich małe pieniążki Czeskie Brzetysława długo za monetę Brzetysława 2-go poczytywane których wcześniejszą epokę udowodniło niżej opisane wykopalisko Pinczowskie, datę zakopania tego skarbu w ziemię oznaczają na drugą połowę XI-go wieku.
Oprócz onych trzydziestu kilku pieniążków tego wykopaliska które się dostały do zbiorów Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, nic więcej z niego nie widziałem, szczegóły zaś o okolicznościach znalezieniu skarbu towarzyszących wspomniony wyżej P. Feldmanowski łaskawie mi udzielił.
Wykopalisko Pinczowskie
Opisałem obszerniej w Bibljotece Warszawskiej z roku 1847, tu więc streszczę tylko ten opis o tyle, o ile to do całości przedmiotu jest potrzebnem.
Znalezione zostało w miesiącu Październiku 1874 r. a zawierało oprócz monet rąbane kawałki srebra i różne jubilerskie ozdoby. Ozdoby te ważące razem 168 łutów wykonane były z czystego srebra, dosyć misterną w X-m i XI-m wieku upowszechnioną robotą. Pomiędzy niemi były dwie dętki całkowite, prawdopodobnie z naszyjnika pochodzące, była jedna połamana wprawdzie, dająca się przecież odbudować, a z resztą same ułamki.
Srebra niewyrobionego znajdowało się 169 kawałków, razem łutów 71½ ważących, a mianowicie: jeden kawałek ważący łutów 3, trzy po łutów 2, dwa po 1½, ośm kawałków jednołutowych, sześć po gran 180, dziewięć po gran 120, trzydzieści dwa po 60, tyleż po 40, dwadzieścia sześć po 30, trzydzieści ośm po 20, czterdzieści po 15, trzy po gran 10, a sześć pięciogranowych. Większe kawałki srebra wylewane były po prostu na piasek bez żadnej formy, mniejsze widocznie odrąbywane z większych narzędziem do dłóta podobnem, ale zarazem u dołu i z boku ostrze mającem. Zdaje się że w tem odrąbywaniu starano się spółmierność z kawałkami całkowitemi zachować.
Pieniądze były jedne całkowite, inne w sztukach połamanych, albo pociętych na połówki, ćwiartki, a nawet mniejsze kawałki. Pomiędzy temi ułamkami można było rozpoznać ślady monet Etelreda 2-go Angielskiego (978—1016) Hermana Arcybiskupa Kotońskiego (1036—1056) Ottonowskich z krzyżem i świątynią i denarów miseczkowatych Wendyjskiemi zwykle zwanych.
Monet całkowitych było tylko 49, a między niemi znajdowały się:
a) Węgierskie Stefana I (997—1038) REGIA CIVITAS - sztuk 3.
Węgierskie Andrzeja I (1046—1060) REGIA CIVITAS - sztuk 1.
Węgierskie Andrzeja I (1046—1060) PANNONEIA - sztuk 13.
b) Czeskie przypisywane Brzetysławowi II (1095—1106) - sztuk 2.
Czeskie Spitigniewa (1055—1061) - sztuk 1.
c) Niemieckie z krzyżem i świątynią Ottonowską - sztuk 4.
Niemieckie Henrykowe z rączką - sztuk 1.
d) Wrocławski denar bardzo grubej roboty z głową Ś-go Jana i chorągwią czy też z świecznikiem żydowskim znany z katalogu niegdy Tadeusza Wolańskiego - sztuk 1.
e) Wendyjsko-Polskie miseczkowate z krzyżem patryarchalnym - sztuk 12.
Wendyjsko-Polskie miseczkowate z krzyżem prostym - sztuk 9.
Pomiędzy ostatniemi nie było żadnego z całkowitym Ryxy, ale imieniem na jednym nieco wyraźniejszym można było wyczytać w otoku SCS (Sanctus) PETRYS. Lelewel uważa w tym napisie dowód wybicia wspomnionego denaru w mennicy Poznańskiej, gdyż katedra tameczna zbudowaną jest pod wezwaniem Ś-go Piotra, tak jak Wrocławska pod wezwaniem Ś-go Jana Chrzciciela, i miasto samo Poznań kluczów Piotrowych w herbie swoim używa.
Z pomiędzy Polskich monarchiczne imię na sobie noszących znalazł się tylko jeden Bolesław przed tem nieznany, a co najosobliwsza Sławiańskie litery w napisie noszący. Monetka ta w jednym okazie tylko znaleziona, 16 gran z górą ważąca, spękana i długim obiegiem wytarta pozwalała widzieć na stronie głównej słabe ślady popiersia, twarzą wprost obróconego, w płaszczu klamrą zapiętym i kilka wyraźnych liter Cyrylskiego Alfabetu BOH ... ECH .... BL, na stronie zaś odwrotnej krzyż patryarchalny, a z napisu otokowego tylko litery HEC ... BR, reszta bowiem zatarta. Słowem na obu stronach tego pieniążka wyczytujemy imię Bolesława w Ruskiem wypisanego narzeczu. Waga jego okazuje, że nie może to być inny Bolesław jak Chrobry panujący w Polsce.
Z wyliczenia monet Pinczowskiego wykopaliska pokazuje się że nieprzerwany ciąg panowań różnych książąt dochodzi między niemi tylko do r. 1060, a kończy się monetą Czeską Spitigniewa (1055—1061). Po niej następuje 34 lat wcale nie zapełnionych i znowu wychodzą dwa denary, zwykle przez numizmatyków do panowania Brzetysława 2-go odnoszone.
Takiego wypadku w żadnem wykopalisku przypuszczać nie można, ale należy raczej mniemać, że owe jeszcze przez Voigta Brzetysławowi 2-u przypisywane monetki do Brzetysława I-go należą. W samej rzeczy, chociaż od innych solidów tego ostatniego są mniejsze, rylcem jednak swoim więcej się do nich, jak do innych niewątpliwych Brzetysława 2-go monet zbliżają. Srebro w nich czyściejsze niż w monecie Spitigniewa, a powierzchnia przez obieg więcej niż na tamtym starta.
Tym sposobem wykopalisko Pinczowskie w tablicę chronologiczna ułożone tak się przedstawia:
Monety Anglosaksońskie Etelreda II (978—1016)
Monety Polskie Bolesława Chrobrego (992—1025)
Monety Węgierskie Stefana I (997—1038)
Monety Kotońskie Hermana 2 biskupa (1036—1056)
Monety Czeskie Brzetysława I (1037—1055)
Monety Węgierskie Andrzeja I (1046—1060)
Monety Czeskie Spitigniewa (1055—1061)
Czas zakopania onego wypada na lata 1055—1058, to jest pod koniec panowania Kaźmirza I-go, do którego epoki już tylko owe talerzykowate pieniążki Wendyjskiemi przezywane odnieść się dadzą.
Wykopalisko Pinczowskie jest niezawodnie jednym ze skarbów przez jakiegoś złotnika w ziemię ukrytych, na 71 bowiem łutów srebra po prostu w kawałki rąbanego i 168 łutów rozmaitych ozdób kobiecych, tylko 49 sztuk całych monet w niem się znalazło, a te pięciu łutów nawet ważyć nie mogły.
Wykopalisko w Skrwilnie
Wynalezione zostało w r. 1848 na gruncie kościelnym wsi Skrwilno, w powiecie Lipnowskim położonej, a obejmowało (jak mówiono) około dwóch garncy monet, które w całości miejscowemu proboszczowi się dostały. Proboszcz zatrzymawszy sztuk kilkadziesiąt, całą massę wygrzebanej monety kazał przetopić na srebro. Oswobodzoną zaś od tygla resztę, wydobył później od niego jeden z sąsiednich obywateli, który niemi ówczesny mój zbiorek obdarzył.
Były to monetki z czystego srebra wybite, po obu stronach krzyż wyciśnięty mające, słowem tak zwane Wendyjskie, a według zapewnienia Proboszcza całe wykopalisko miało się składać wyłącznie z tego rodzaju pieniążków. Z tych które mi się dostały, na żadnym zapełnego napisu RIXA nie można było dopatrzeć. Zresztą jednak i wagą i ogólnym wejrzeniem swojem, pieniążkom z podobnym napisem były zupełnie podobne, i niewątpliwie z jednej z tamtemi epoki pochodziły.
Wykopaliska z samej wyłącznie miseczkowatej monety złożone i dawniej u nas niejednokrotnie znajdowano, o czem w pierwotnem dziełku mojem wspomniałem. Z tych były dwa znaczniejsze, jedno pod Chruszczyną w gub. Kieleckiej, drugie pod Grójcem dawniej powiecie Warszawskim znalezione.
Wykopalisko Beyerowskie
Na początku roku 1869 P. Karol Beyer nabył od jednego ze Starozakonnych złotników w Warszawie, całe wykopalisko przed kilkoma dniami do stopienia mu przyniesione, o którego pochodzenie i szczegóły odkrycia sprzedający pierwotnego właściciela się nie rozpytywał, a tem samem objaśnić ich nie umiał, a przynajmniej tem się tłumaczył. Nie mogąc więc nadać mu właściwej nazwy, wziąłem ją od nazwiska tego, który to wykopalisko nabył dla nauki, co z mojej strony tem bardziej się należało, że jego właśnie gorliwości i chętliwości w udzielaniu oryginalnych nawet okazów, winien jestem większą część tego, co w tej nowej mojej pracy czytelnikowi przedstawić mogę.
Wykopalisko w mowie będące obejmowało 96 lutów, w czem 93 łuty stanowiły pieniążki, w liczbie przeszło tysiąca sztuk, a 3 łuty było samych srebrnych siekańców.
Z wyjątkiem Władysława Węgierskiego (1077—1095) i kilkunastu sztuk dawniejszych bardzo niewyraźnych Niemieckich jako to: Kolońskich Ottona i Henryka, Magdeburskich, Wigmana hrabi Hamelandu, oraz kilku barbarzyńskich niewiadomej monety naśladowali, zawierało ono same miseczkowate denary, które Niemieccy badacze północno-zachodnim Słowianom przypisują, a które, jak to rozbiór wykopalisk naucza, musiały stanowić w pewnej epoce jedyną u nas obiegową monetę, jeśli nawet żaden z nich w granicach ówczesnej Polski nie był wybitym.
Między temi pieniążkami jednak większa była niż w innych wykopaliskach rozmaitość, a na wielu innych znaki na denarach z pod Grójca i Skrwilna niedostrzegane. Jakoż niektóre miały w polu, albo wśród liter otokowych, wyobrażenie szczególnego kształtu chorągwi. Takie widziane były także w wykopalisku z pod Płońska.
Inne których pochodzenie od monet Eberharda biskupa Naumburskiego wykazał P. Dannenberg, przedstawiały w polu pastorał pojedynczy, albo z krzyżem obok zamieszczonym. Na innych znowu znajdowały się litery pojedyncze, albo rozmaite niezrozumiałe znaki lub kreski.
Z tych ostatnie jak wykazał P. Dannenberg podług monet miasta Dewenter naśladowane. Inne znowu miały wśród liter i znaków otokowych wyraźne wyobrażenie szali złotniczej.
Te atoli wyjątkowe typy stosunkowo do całości w bardzo małej znajdowały się liczbie. Największą część wykopaliska stanowiły zwykłe denarki z krzyżem patryarchalnym, albo też z prostym (P. P. T. 12), obok typów berło z pastorałem skrzyżowane na sobie przedstawiających (P. P. T. 13). Pieniążków też z napisem RIXA CRVX znaczna była ilość, a napis ten dotąd na jednym tylko typie dostrzegany i na innych typach się znajdował. Częściej jednak napotykały się w napisie otokowym litery VERV, VER, albo HER... Kilka bardzo wyraźnych przedstawiało w napisie z jednej strony CRVX a z drugiej XPI CRVX CHRISTI. Na niektórych napis zdawał się zupełnym, i zwykłemi ćwiekowatemi znakami nieprzedzielonym, pomimo tego (dla mnie przynajmniej) dotychczas jest niezrozumiałym.
Jeden okaz miał w otoku napis SCS PETRVS Sanctus Petrus, podobny jak ten który pod wykopaliskiem Pinczowskiem opisałem.
Najciekawszym jednak typem w tem wykopalisku jest pieniążek w jednym znaleziony okazie, na którym z jednej strony jest zwykły krzyż kawalerski z wyraźnemi w napisie literami EX i śladem trzeciej, z drugiej zaś strony w samym środku niezgrabnie wyrobiony trójlist, z rozrzuconemi do koła bez żadnego perłowego obwodu literami.
W literach tych nader grubo i niezgrabnie rytych, jakby w pewien rodzaj monogrammów powiązanych, bujna wyobraźnia mogłaby coś na kształt KAZ. POL dopatrzeć i tym sposobem cały napis KAZIMIRUS POLONIAE REX złożyć. Ja ten pieniążek do zagadkowych tylko policzę, dopóki wyraźniejszy jaki okaz nie rozwiąże zamieszczonej na nim łamigłówki, tak jak solidy Bolesławowskie z pod Płocka objaśniły stanowczo również zagadkową, a im zupełnie odpowiednią, w Rzewinie znalezioną monetę; i jak w Księstwie Poznańskiem wydarzone wykopaliska pozwoliły wyczytać sposobem niewątpliwym napisy barbarzyńskie zamieszczone na pieniążku z pod Egersund i na wielu innych jemu podobnych u nas znajdowanych solidach.
Jeżeli pieniądz Władysława Węgierskiego istotnie razem z miseczkowatemi monetami tego wykopaliska znalezionym został, czas jego ukrycia w ziemię koniecznie po r. 1077, a zatem przy końcu panowania Bolesława Śmiałego położyć by wypadało. Byłoby to nową skazówką, naprowadzającą na domysł, że i ten monarcha zastawszy w obiegu mnóstwo pieniędzy Wendyjskiego typu, osobną Polską monetę ze swem imieniem nie zaraz bić zaczął. Ale wspomniony Węgierski pieniążek był tylko jedynym w tym zbiorze, można więc przypuścić że do wykopaliska został dorzuconym. P. Beyer albowiem nie nabył tego wykopaliska z pierwszej ręki, ale od złotnika, zakupem starej monety ciągle się zajmującego, u którego taki wypadek łatwo mógł znaleźć miejsce.
Wykopaliska w Goryczanach i Chromieńcach
Wypada mi w tem miejscu sprostować a raczej uzupełnić niedokładne wiadomości, jakie w poprzedniem dziełku mojem o wykopalisku pod Koprzywnica zamieściłem, a które stały się nawet powodem błędnego przezemnie zrozumienia pochodzących z niego monet.
Wykopalisko to znalezione zostało właściwie we wsi Goryczanach między Ossolinem a Sandomierzem leżącej, około r. 1833 lub 34. Nie miałem sposobności widzenia go tak jak wyszło z ziemi, widziałem jedynie i posiadałem pochodzące z niego beznapisowe pieniążki z ukoronowaną głową i mieczem w ręku, o których tyle tylko dowiedzieć się mogłem, że je gdzieś w okolicach Koprzywnicy wyorano. Oglądał przecież w całości to wykopalisko dziś już nieżyjący, wielce szacownej pamięci Konstanty Świdziński i o nich wiadomości Ignacemu Zagórskiemu udzielił, jak recenzya tegoż na moje dziełko w Bibljotece Warszawskiej zamieszczona zapewnia.
Ta okoliczność, a zarazem ważność samego wykopaliska pod względem naukowym zniewalają mię, abym raz jeszcze zwrócił na nie uwagę światłych czytelników. Wedle zapewnienia Konstantego Swidzińskiego wykopalisko w Goryczanach znaczną ilość pieniążków w sobie obejmowało, a zawierało oprócz zwykłych, tak zwanych Wendyjskich monet, dwa następujące typy:
Pierwszego z tych typów Konstanty Swidziński około 60 sztuk posiadał, i te u niego oglądałem. Drugiego typu nie pokazywał mi wprawdzie, a przynajmniej tego sobie nie przypominam, sądzę jednak, że mogło go być tyleż, jeśli nie więcej, gdyż pieniążek ten liczniejsze nierównie odmiany mający, należał do bardzo pospolitych wcześnie przed odkryciem wykopaliska w Woli Skromowskiej, które go na nowo lubownikom dostarczyło. O stosunkowej ilości Wendyjskich miseczek nic na pewno mówić nie mogę, na te bowiem nikt w ów czas nie zwracał uwagi, i po prostu jako nie potrzebne na bok odrzucał. Musiała ich być jednak znaczna liczba, bo się z niemi częściej jeszcze niż z konikowemi denarami Bolesława można było spotykać.
Wykopalisko w Goryczanach wykazuje zupełną spółczesność dwóch typów, które w pierwotnej pracy mojej prawie półwiekową przestrzenią czasu od siebie rozdzieliłem, i rozjaśnia pomniki menniczne z czasów Bolesława Śmiałego, do którego jedynie oba powyższe typy należeć mogą.
Powtórzyły się one raz jeszcze razem około r. 1868 podobno we wsi Chromieńcach w Galicyi na samej granicy gubernii Wołyńskiej, a według innych gdzieś w powiecie Hrubieszowskim, zkąd kilkanaście sztuk rozeszło się po szufladkach Lwowskich zbieraczy. Widział je tam P. Beyer i znalazł pieniążka z bramą miejską 14 okazów, pieniążka zaś z konikiem tylko jeden. Oczywiście jest to mała próbka, o której wzmiankę dla tego jedynie zaznaczyłem, że ona potwierdza prawdziwość relacyi, jakie się o wykopalisku z pod Goryczan zgromadzić dały. Żałować należy że P. Beyer w czasie krótkiego swego pobytu we Lwowie, nie miał dostatecznej sposobności do wyśledzenia szczegółów, tego ciekawego nabytku dotyczących.
Monety znalezione pod Goryczanami zakopane być musiały w samym końcu panowania Bolesława Śmiałego, skoro niektóre z nich noszą na sobie wyobrażenie bramy zbudowanej w stylu Byzanckim, widocznie bramy Kijowskiej, a zarazem głowę monarchy ukoronowanego z wzniesionym do cięcia mieczem. Takie wyobrażenie nie miałoby dostatecznej przyczyny przed rokiem 1075 w którym Bolesław powtórnie zdobywszy Kijów, cięcie na bramie tamecznej odnowił, a nawet przed rokiem 1077, w którym Królewską przywdział koronę. Z drugiej strony moneta z konikiem zdaje się być jeszcze późniejszą, towarzyszyła bowiem sama jedna monetom Władysława Hermana w Woli Skromowskiej. Można zatem datę zakopania skarbu w Goryczanach przyjąć na rok 1080, w którym trapiąca Polskę tak zwana cudzołóżna wojna nie jednego pewnie podobnego ukrycia mogła stać się powodem.
Dawniejsze Wykopaliska Dobiesławickie i w Woli Skromowskiej
Z kolei monet, jakie nam ziemia w różnych czasach wyrzuciła ze swego łona, należy dla całości położyć w tem miejscu dwa dawniej znane wykopaliska, mianowicie Dobiesławickie i Woli Skromowskiej. — Opisałem je szczegółowo w pierwotnej pracy mojój. Zbyt są jednak ważne, abym ich czytelnikowi nie przywiódł na pamięć, przez ogółowe przynajmniej wyliczenie tego, co dla nauki przyniosły. Były one bowiem bezwarunkowo najważniejszym dla niej nabytkiem, który dopiero naszą numizmatykę na właściwą drogę wprowadził. Tem więcej zaś to uczynić winienem, że o niewłaściwe między innemi tych wykopalisk zrozumienie byłem w swoim czasie przez doświadczonego numizmatyka ś. p. Ignacego Zagórskiego zaczepiony, i że ówczesne zdanie moje którego dotąd nie zmieniłem, na nowo usprawiedliwić muszę.
Dobieslawickie, a właściwie Sędziszowskie (bo we wsi tego ostatniego nazwiska, a tylko w majątku Dobiesławickim) w r. 1836 wynalezione, obok licznych miseczkowatych pieniążków, jakich poprzednie wykopaliska w obfitości dostarczały, oraz kilkunastu Węgierskich do panowania Kolomana (1095—1114) sięgających? obejmowało w sobie trzy typy Polskie:
to jest jeden Władysławowski, a dwa z imieniem Bolesława. Pierwszy znany był numizmatykom od dawna, dwa drugie były dla nich w ów czas nowością. Znalazło się przy tych monetach kilka jeszcze okazów jakby w trąbkę zwiniętych, na cienkiej blaszce z jednej tylko strony wybitego amuletu, znanego jeszcze Wokulskiemu, na którym tenże numizmatyk wyobrażenie chrztu Mieczysławowskiego upatrywał, i z tego powodu odnosił go do pierwszych czasów Chrześcijańskiej Polski.
O dacie zakopania tego skarbu z razu nie można było wnioskować. Dostrzeżony w nim pieniądz Kolomana mógł tak dobrze monetom Władysława Hermana, jak i Bolesława towarzyszyć, nie było zatem pewności do którego z Bolesławów należą dwa tamże znalezione z powyższem imieniem typy. Powiększał w ów czas trudność zagadkowy brakteat, w którego autentyczność poprzednio wierzyć nawet nie chciano. Co do Władysławowskich jedynie denarków nikt nie wątpił, że do Władysława I to jest do Hermana należą.
Woli Skromowskiej wykopalisko w końcu r. 1814 poznane niepewność tę co do Bolesławów Dobiesławickich, jak mniemam, rozstrzygnęło zupełnie. Znalazły się w niem bowiem wszystkie trzy typy z pod Dobiesławie, obok niektórych wcześniejszych i licznych późniejszych typów; a mianowicie:
Pokazał się więc w Skromowskiej Woli pieniążek Bolesławowski od wszystkich Władysławów dawniejszy, bo ma i grubszą robotę, i brzeg mocniej wywinięty, co go bardzo przybliża do owych miseczkowatych pieniędzy, do końca prawie XI-go wieku w obiegu u nas będących. Oczywiście ta monetka z czasów Bolesława Śmiałego pochodzi. Do niej zbliżają się jeszcze nieco talerzykowatą postacią denary Władysławowskie z bramą Krakowską na odwrociu w obu wykopaliskach znalezione.
Ale następne Bolesławy tak obu wykopalisk jak i wyłącznie Skromowskie pod względem stylu i techniki mennicznej tak dalece od poprzednich monet odbiegają, że je za wyrobek jednej z tamtemi epoki poczytać nie podobna. Te ostatnie zatem raczej Bolesławowi Ill-u niż II-u przystoją, są bowiem widocznie od Krakowskich Władysławów późniejsze. Późniejszemi są również od nich i inne w Skromowskiej Woli znalezione Władysławowskie typy jak i wszystkie beznapisowe które im towarzyszyły, w których zatem monetę Władysława II głównie wypatrywać należy.
Takie było i takie jest dotąd moje o monetach z pod Dobiesławie i Woli Skromowskiej zdanie. Odmiennego jednak mniemania był niegdy Ignacy Zagórski. W obu tych wykopaliskach widział on jedynie pomniki z czasów Bolesława Śmiałego i Władysława Hermana, a do pierwszego odnosił nietylko wszystkie typy z imieniem Bolesławowskiem w nich znalezione, ale i wszystkie nieme z pod Woli Skromowskiej pochodzące pieniążki. Ale za taką teoryą idąc należałoby zakopanie skarbu Skromowskiego położyć pod Władysławem Hermanem, a w tym przypadku pieniądze z miastem Krakowem, jako jedne ze spółczesnych powinny się były znaleźć w okazach świeżych, kiedy tymczasem wszystkie były bardzo zniszczone i ślady długiego obiegu na sobie nosiły, i z tego też między innemi powodu za teoryą niegdy Zagórskiego pójść nie mogłem.
Wykopalisko Skromowskie dostarczywszy numizmatykom monet z całego panowania Bolesława Krzywoustego pozwoliło zrozumieć znaczenie owego amuletu, którego kilka okazów w Dobiesławicach się znalazło.
Znał go od dawna i posiadał niegdy Tadeusz Wolański, a czytając na nim: MIEEZLAV ✝ SLVLEBAIDI upatrywał w nim pamiątkę ochrzczenia Mieszka I przez Lucidusa Alebandę pierwszego biskupa Kruszwicy. Ogłaszając w r. 1847 łącznie z dziełkiem mojem spis jego monet, który zawsze uważałem za bardzo ważny materjał dla naszej Piastowskiej numizmatyki, zamieściłem moje nad powyższym brakteatem uwagi, które później Lelewel w Polsce wieków średnich w zupełności podzielił. Na okazach bowiem, które miałem pod ręką, nie było imienia Mieszka, ale znajdowało się na nich LBEZLAV ✝ SLALEBAIDI, w czem imię Bolesława Blezlaus było widoczne, a S. Wojciecha, Ś. Adalbilet z małem przełożeniem liter wyczytać się dało. Jest to więc amulet wybity prawdopodobnie z powodu odwiedzin grobu Ś-go Wojciecha przez Bolesława III, odbytej tamże pokuty, i otrzymanego rozgrzeszenia. Wszystko to miało miejsce około r. 1117 po którym wkrótce skarb Dobiesławicki dostać się musiał do ziemi. Nie było w nim jeszcze monet z wyobrażeniem Świętego męczennika, jakie w niedługim zapewnie czasie po owej pielgrzymce Książęcej wybijać poczęto, a jakie się znalazły w Woli Skromowskiej, i przeważną część tego wykopaliska stanowiły. I to także było jednym z powodów nie zgodzenia się na teoryę ś. p. Ignacego Zagórskiego, a miałem ich jeszcze kilka, o których będzie pewnie sposobność niżej pomówić.
Kto z nas ma za sobę prawdę o tem dziś jeszcze zawyrokować trudno, dzisiaj tylko o większem lub mniejszem prawdopodobieństwie mowa być może. Dla mnie to już jest pociechą, że mój sposób pojmowania obu spornych wykopalisk, znalazł poparcie i obronę w tak głębokim i doświadczonym numizmatyku, jakim był Joachim Lelewel.
Co do daty zakopania skarbu w Woli Skromowskiej, ta według mnie przypada około r. 1143 jak to obszerniej wpoprzedniem dziełku mojem wykazałem.
Wykopalisko Urbanickie
Pierwsze próbki monet z tego wykopaliska pojawiły się w Warszawie w miesiącu Czerwca 1866 roku, lecz o nich tyle tylko było wiadomem, że gdzieś w okolicy Wielunia z ziemi wygrzebane zostały. Niebawem P. Beyer udał się do Wielunia gdzie znalazł u rozmaitych osób kilkanaście sztuk podobnych, a zarazem dowiedział się że całe wykopalisko znalezione było we wsi Urbanicach i źe je od właściciela tejże wsi nabył sąsiad i lubownik numizmatyki już dziś nieżyjący P. Brutus Ostrowski.
P. Beyer obejrzawszy skrupulatnie zachowane u tego ostatniego monety dotarł do Urbanie, miejsce skąd wydobyte zostały rozpoznał, przy czem powziął wiadomość że właściciel wsi cząstkę tylko znalezionych monet zdołał od włościan odebrać, i że znaczna ich część do pobliskiego miasteczka Działoszyna samą prawie Izraelską ludnością zamieszkałego została wywiezioną, i tam sprzedaną. Pogonił i do Działoszyna P. Beyer ale przybył zapóźno, bo właśnie nabyte od włościan Urbanickich monety tylko co przez żyda złotnika zostały stopione, i ocalało z nich kilka jedynie, które z przepełnionego tygla w popiół jak widać spadły. Z tych ocalonych sztuczek P. Beyer przekonał się że istotnie z Urbanickiego wykopaliska pochodziły.
Złotnik ze stopionych pieniążków’ otrzymał 10 funtów srebra, i można sobie wyobrazić jego rozpacz, kiedy mu za wygrzebane z popielni pieniążki których blizko 30 na łut wchodzić mogło, P. Beyer po złotemu za sztukę zapłacił.
Cały skarb Urbanicki ukrytym był w bliskości zabudowań mniej więcej o 180 kroków od samego dworu, i tuż za dworską oborą, na roli od dawna mocno gnojonej i pod kapustę uprawianej. Włościanie przy pogłębianiu brózd w tej roli natrafili na kawałek jakiegoś drzewa, który nakrywał gliniane naczynie zawierające oprócz monety kilka grubych srebrnych zapinek. Naczynie przez nieostrożność a więcej może przez chciwość na drobne kawałki rozbito, a pieniądze z niego natychmiast rozdrapano, tak dalece że z nich właścicielowi zaledwie czwarta część się dostała.
W kilka miesięcy później nabył P. Beyer na własność tę część wykopaliska która u P. Brutusa Ostrowskiego była zachowaną, a dołączywszy do tego ponabywane poprzednio z różnych rąk Urbanickie pieniążki, zgromadził blizko 2000 sztuk nad któremi naukowe postrzeżenia mogły być wygodnie dokonane.
Niebyło między niemi żadnego nowego typu, znalazły się tylko niektóre odmiany typów dawniej znajomych, ale za to znalazły się tu w wielkiej obfitości typy Skromowskie obok równie obficie przedstawiających się typów Golickich, tak dalece że dwa te wykopaliska które dotąd jedyny typ i to w liczbie 3-ch okazów słabo z sobą łączył, przez pieniążki Urbanickie łączą się z sobą najściślej, i już wątpliwości żadnej podlegać nie może, że cienkie Bolesławowskie denary przedstawiające osobę książęcą z mieczem na kolanach (P. P. T. 34) następują bezpośrednio po denarach Władysławowskich typów (22, 25, 26) P. P. Ta też pewność stanowi jedyną ważną z wykopaliska Urbanickiego dla nauki korzyść, bo inne wnioski jakieby ono jeszcze nastręczyć mogło z ostrożnością muszą być czynione, z uwagi że z niego zaledwie czwarta część ocalała, a ilość w tyglu stopiona zbyt była wielką, aby można było zaręczyć że żadnych innych nie mieściła w sobie typów.
W ocalonej od stopienia części wykopaliska Urbanickiego następujące okazały się monety:
Pieniążki miseczkowate bite na wzór Wendyjskich (P. P. T. 12 i 13).
Takich znajdowało się tylko 14 sztuk wszystkie bardzo liche i do Skromowskich podobne.
5 sztuk pieniążków niemych z wyobrażeniem rycerza walczącego ze Smokiem. (P. P. T. 18) jakich obficie dostarczyło wykopalisko Skromowskie.
52 sztuk pieniążków z imieniem Władysława VOLDIZLAVS i wyobrażeniem rycerza walczącego ze lwem (P. P. typ. 22) znalezionych również w Woli Skromowskiej w liczbie kilkudziesięciu okazów. Urbanickie wszystkie były napisowe.
16 okazów pieniążków niemych mających na głównej stronie popiersie rycerza z chorągwią, a na odwrociu walkę ze lwem (P. P. typ 25). Kilka podobnych, dostarczyło wykopalisko Woli Skromowskiej a 3 wykopalisko w Golicach.
Przeszło 800 sztuk pieniążków po największej części niemych mających popiersie rycerza z mieczem na jednej, a biskupa z księgą Ewangelii i pastorałem na drugiej stronie (P. P. typ 26) jakich obficie dostarczyło także wykopalisko w Woli Skromowskiej. Te były najlepiej dochowanemi a odmiany z monogramem blask menniczny na sobie nosiły, i bardzo wiele z nich ściśle tym samym stemplem było uderzonych, co się nader rzadko między pieniążkami średniowiekowemi spostrzegać daje. Na niektórych podobnie jak na Skromowskich widać w otoku pojedyncze litery napisu, na jednych VLA na innych DIZLAVS, słowem ślady napisu imienia Władysława.
3 okazy pieniążków mieszanych (nummi adulterini) wybitych prawą stroną dwóch oddzielnych typów to jest (P. P. 25 i 26) a tem samem przedstawiających po obu stronach popiersie rycerza z jednej z chorągwią, a z drugiej z mieczem w ręku.
Przeszło 800 sztuk pieniążków beznapisowych (P. P. typ 27) przedstawiających z jednej strony morderstwo człowieka a z drugiej orła ze szponami w grzbiet zająca utopionemi, takich samych jakich obficie dostarczyło wykopalisko Golickie. Odmiany między nimi liczne, a na wielu blask świeżego stempla się dochował.
Wreszcie około 200 sztuk cienkich denarów z imieniem Bolesława z jednej a Ś-go Wojciecha z drugiej strony (P. P. typ 34). Typ ten stanowił także znakomitą część wykopaliska Golickiego. Okazy z Urbanic pochodzące jakkolwiek pod względem dochowania mało do życzenia przedstawiały, z powoda jednak skruszenia w ziemi, więcej od innych były łomkie.
Wszystkie zatem typy w Urbanicach znalezione znane już były poprzednio; pomimo tego wykopalisko to jest bardzo ważnym dla Piastowskiej numizmatyki nabytkiem. Dowodzi ono przedewszystkiem że pieniążki Władysławowskie typu 22 i 26 nie są Dobiesławickim Władysławom spółczesne, jak to utrzymywał niegdy Ignacy Zagórski, i że jedynie do Władysława 2-go należeć mogą, jak to wedle mego zdania i wykopalisko z Woli Skromowskiej wykazywało; a gdy tak jest, to Bolesławowskie typu 34-go i w ogólności wszystkie w Golicach znalezione z powyższem imieniem denary, jedynie Bolesławowi Kędzierzawemu przypisane być mogą.
W Urbanickiem zatem wykopalisku widzimy monety z całego panowania Władysława 2-go i początku panowania jego następcy to jest Bolesława Kędzierzawego. Był to bezwątpienia skarb znakomity, do właściciela obszernych włości nie zaś do jakiegoś pokutnego przebijacza należący. Oprócz nielicznych typów przed kilkudziesięciu laty wybitych nie widać w nim żadnej monety przedawnionej, ale to co na razie w obiegu być mogło, czego wciągu lat kilkunastu dostarczyły mennice. Nie był on owocem drobnych przez długi czas nagromadzanych oszczędności, ale obejmował wielkie jednoczesne wpływy. Datę ukrycia onego w ziemię należy odnieść do pierwszych dziesięciu lat panowania Bolesława Kędzierzawego.
Naucza on jeszcze że najpóźniejszemi z monet Bolesława Krzywoustego są nieme pieniążki typu 18 (P. P.) a najpóźniejsze z Władysławów typy (25 i 26) P. P. oraz niemy (P. P. 27).
Dawniejsze wykopalisko Golickie
Nie wielkie to, bo zaledwie kilkaset sztuk liczące wykopalisko we wsi Golicach okolicy miasteczka Poddębic w powiecie Łęczyckim wynalezione, należy także do bardzo ważnych dla numizmatyki Piastowskiej. Wykazało bowiem spółczesność kilku typów które poprzedni numizmatycy do kilku oddzielnych odnosili panowań. Tem zaś jest ważniejszem, że się większa część znalezionych w niem monet więcej nie pojawiła na nowo. Opisawszy je obszerniej w pierwotnej pracy mojej, poprzestanę w tem miejscu na wyliczeniu pochodzących z niego typów.
Znajdowały się przedewszystkiem w tem wykopalisku 3 typy Urbanicki:
pierwszy w ograniczonej liczbie, dwa inne w znacznej stosunkowo po kilkadziesiąt sztuk wynoszącej ilości. Przy nich znalazły się jeszcze 3 z wyraźnem imieniem Bolesława z tych pierwszy w pojedynczym, dwa inne w kilkudziesięciu okazach.
Wreszcie były jeszcze w tem wykopalisku dwa nieme na cienkich blaszkach wybite typy pierwszy pojedynczo, ostatni w znacznej obfitości.
I co do tego wykopaliska różniłem się w zdaniu z niegdy Ignacym Zagórskim. Nie mógł on zaprzeczyć że Golicki pieniążek T. 36 wyobrażenie czterech książąt na sobie noszący, jedynie tylko Bolesławowi Kędzierzawemu może być przypisany, ale co do T. 3, 4 i 5 a mianowicie też co do dwóch ostatnich najmocniej utrzymywał że do Bolesława Iii-go Krzywoustego należą. Znaczenie zamieszczonej na pieniążku T. 35 Cesarskiej (jak uważał) figury tłumaczył zdarzeniami pod Bolesławem III zaszłemi.
Ale gdyby tak było, gdzieżby się podziała moneta Władysława 2-go w skarbie zakopanym w ziemię pod jego następcą, a liczne monety jego poprzednika w sobie zawierającym? Czyżby ten chciwy władzy książę, który wszystkie części rozdzielonej w ów czas Polski pod swoje berło zagarnąć usiłował, wybijania własnej monety miał zaniechać? Nie mogłem tego przypuścić, a tem samem zdania mego recenzenta podzielić, i to mię w mojem pojmowaniu tak tego jak i Skromowskiego wykopaliska mocniej jeszcze utwierdziło. Według mnie Golice dostarczyły numizmatykom głównie monet Bolesława Kędzierzawego, między któremi zabłąkał się jeden w trzech okazach znaleziony z poprzedniego panowania pieniążek T. 25. Co do niemego pieniążka T. 27 ten także mógłby pochodzić z Władysławowskiej epoki, ale w takim razie nie w Krakowie, tylko w dzielnicy którego z braci był wybitym. Ucisk możniejszego nad słabszym jakiego obrazowe przedstawienie na nim widzimy, w wypadkach ówczesnych znalazłby swoje objaśnienie.
Co do monarszej figury jaką na pieniążku T. 55 widzimy, ta istotnie może przedstawiać Cesarza, przed którym jak naucza historya ugiął kolana Bolesław Kędzierzawy, do czego jego ojciec waleczny Krzywousty nie miał konieczności, a tem bardziej ochoty.
Na stronie odwrotnej pieniążka Golickiego T. 36 widzimy 3 figury za stołem siedzące, na niemym pieniążku T. 37 widzimy w tem miejscu tylko dwie. To wskazuje że pierwsze były bite jeszcze za życia wszystkich braci monarszych, ostatnie już po śmierci Sandomierskiego Henryka, zaszłej w r. 1167, po którym skarb Golicki w niedługim czasie musiał się dostać do ziemi, kiedy w nim nie masz monety Mieszka, który w 6 lat później władzę nad Polską objął.
Wykopalisko pod Praszką oraz dawniejsze Głogowskie
Szczegóły znalezienia pieniędzy pod Praszką nie są znane. Opowiadał tylko P. Karolowi Beyerowi na początku roku 1853. Doktor Nizar w Wrocławiu, że jeden z jego pacyentów, obywatel Polak, pod Praszką miasteczkiem nadgranicznem Królestwa, zamieszkały, przywiózł mu przed niejakim czasem 19 sztuk pieniążków, świeżo w tamtej okolicy wykopanych, obiecując znaczniejszą ich partyą w krótkim czasie dostarczyć. Nie przybył jednak do Włocławia, a gdy polskie jego nazwisko tak dalece wyszło Doktorowi Nizar z pamięci, że go w żaden sposób wymienić nie umiał, dalsze zatem poszukiwania wynalezionego skarbu, nie mogły już być prowadzonemi. P. Beyer wydobył przynajmniej od właściciela tę małą ilość wykopanych monetek, i one do Warszawy przywiózł.
Znajdowały się między niemi cztery typy, a z tych dwa tylko dawniej znajome, w szczególności zaś:
1) siedm sztuk cienkich denarów Władysławowskich typu 29 (P. P.) z popiersiem niewieściem, na stronie odwrotnej; jeszcze z dzieł Madera numizmatykom znanych,
2) trzy brakteaty beznapisowe typu 89 (P. P.) brakteatom jednego z XIII wiekowych Bolesławów, odpowiednie, znane jeszcze ze spisu monet niegdy Tadeusza Wolańskiego.
3) jeden brakteat nieznanego stempla, ze śladem Bolesławowskiego imienia w otokowym napisie DUX BOI.
4) ośm sztuk niezmiernie cienkiej, po większej części jednostronnej, niekiedy jednak na dwie strony tymże samym stemplem wybitej monetki, przedstawiającej popiersie Książęce z wzniesionemi do góry rękoma, w polu czterema łukami w kształt krzyża zakreślonem. W otoku napis DVX ENOEZLAVS (sic). Rysunek poprawny i rylec w niej delikatny.
Wykopalisko to, z powodu znalezionych w niem pieniążków Władysławowskich z głową niewieścią, największą ma łączność z dawniej już znanem Głogowskiem, które też z tego powodu, w tem miejscu przypomnieć mi wypada, zanim przystąpię do jakichkolwiek wniosków o epoce monet, których oba te skarby nauce dostarczyły.
Wykopalisko Głogowskie znane już od r. 1839 dało poznać 10 typów, z których dwa nosiły na sobie imię Bolesława, jeden Mieszka, dwa Władysława, jeden Ś-go Wojciecha, jeden Ś-go Wacława, a trzy były nieme zupełnie.
Z liczby tej jeden tylko pieniądz brakteatowy, to jest jednostronny, z imieniem Mieszka, znaleziony później w innych wykopaliskach, pozwala swoją epokę ściśle oznaczyć, i jest wszelka pewność że do Mieszka 3-go należy. Cztery jego okazy, już połamane, każą się domniemywać, że był monetą przedawnioną, i że skarb składał się głównie z pieniędzy epoki późniejszej.
Znajdujące się przy nim dwa cienkie Bolesławowskie denary, w żadnem innem wykopalisku nie były dotąd widziane. Z tych jeden przedstawia na sobie baranka mennicy Wrocławskiej godło. Ogólnem wejrzeniem zbliżają się najwięcej do Golickich, ale ich w Golicach nie było, muszą więc być późniejsze, a i pod Głogowem, w pojedynczych tylko znalazły się okazach. Tych już epokę bardzo trudno oznaczyć. Jeśli są wcześniejsze od brakteatów Mieszkowych, a przynajmniej im spółczesne, dla czegóż te ostatnie tak zniszczone? Jeśli są późniejsze, do któregoż z Bolesławów należą? Wrocławski o rok wcześniej przed Mieszkiem życie zakończył, po nim nie mamy już Bolesławów jak w drugiej ćwierci wieku XIII na raz trzech, w Krakowie, Kaliszu i Lignicy. Wszystko to są zagadki nie dające się dziś jeszcze rozwiązać.
Ocenienie Władysławów Głogowskich jest jeszcze trudniejsze. Dwa typy z wyraźnem imieniem Władysława tam znalezione, i wagą i fabryką swoją niezmiernie się różnią od siebie. Denarek z przyklękającym książęciem typ 78 (P. P.) często na jedną tylko stronę wybijany, towarzyszył w innych wykopaliskach monetom XIII wieku, przy których w znacznej się znajdował ilości. Temu, jako widocznie późniejszemu od Mieszka, łatwiej w szeregu monet Piastowskich miejsce wyznaczyć, kładąc go bądź pod Laskonogim, synem Mieszkowym, bądź pod wnukiem ostatniego Odoniczem, którzy obaj po ojcu w Wielkopolsce nastąpili. Ale co do denaru z twarzą niewieścią (Typ 29) z tego wykopaliska, trudno sobie pewne zdanie utworzyć.
Monetka z napisem Ś-go Wacława SCS VENCEZLAVS pod względem rylca i wagi zbliża się bardzo do Władysławów z przyklękającą figurą książęcą, i tym zawsze w wykopaliskach towarzyszy. Można ją więc śmiało do jednej z tamtemi odnieść epoki.
Nie dalekim także od niej jest brakteat z imieniem Ś-go Wojciecha, po kilkakrotnie z monetami XII wieku znajdowany.
Co do monet beznapisowych, których jak nadmieniłem, trzy znalazło się w wykopalisku Głogowskiem, dwie pierwsze planem rysunkowym, przypominają Skromowskie i Urbanickic Władysława 2-go denarki, ale są cieńsze i prawie o połowę lżejsze. Te lubo niższe w wadze od Władysławów z popiersiem niewieściem, więcej się do nich, jak do których bądź innych monet zbliżają, i równie jak tamte są zagadkowe.
Ostatni typ Głogowski, widocznie miejski, wagą swoją prawie zupełnie tymże Władysławom odpowiada.
Tyle zagadek do rozwiązania przedstawiają monety pod Głogowem znalezione. Wykopalisko z pod Praszki byłoby je może rozwiązało, a przynajmniej rozjaśniło, gdyby się było w całości dostało pod naukowe badania. Już ta mała próbka, którą z niego miałem sposobność oglądać, naprowadza na wniosek, że Głogowskie w niem także znalezione Władysławy z popiersiem niewieściem (Typ. 29 P. P.) nie mogą stać obok typów 22, 25 i 2G (P. P.) pochodzących z Woli Skromowskiej i Urbanie, gdzie je w pierwotnej pracy mojej nad pieniędzmi Piastów pomieściłem; ale jeśli tamte są istotnie pomnikami mennic Władysława 2-go (jak o tem dotychczas przynajmniej mniemać wypada), te raczej Władysławowi 3-mu albo Odoniczowi przypisane być winny.
Nie byłoby żadnej wątpliwości co do epoki ich wybicia, gdyby się były pokazały w Golicach. Wtedy poparłyby zupełnie teoryę niegdy Zagórskiego, może instynktową, choć nieuzasadnioną, i zakopanie skarbu pod Wolą Skromowską i Dobiesławicami do panowania Władysława Hermana, a w Urbanicach do Bolesława Krzywoustego cofnęły. One mogłyby wtedy być uznane za niewątpliwe pomniki z epoki Władysława 2-go, tak jak je uważał Mader, jak i ja też uczyniłem to za jego przykładem, nie zaś z przekonania, gdyż wątpliwości moje w tym względzie na stronie 207 P. P. przytoczyłem.
Wykopalisko Szredzkie
Znalezione zostało w r. 1850 we wsi Rathau o 2 mile od Wrocławia, w pobliżu miasta Szrody (Neumarkt) skąd się było po rękach numizmatyków rozeszło. Najznaczniejszą część z tego wykopaliska, około 2-ch grzywien srebra obejmującego, otrzymał uczony numizmatyk Berliński P. Dannenberg, a w tej partyi były dwojakiego rodzaju brakteaty. Jedne większego, a nawet bardzo znacznego rozmiaru wybijane na cienkich niezmiernie blaszkach, stemplem delikatnym, i dobrze (jak na owe czasy) wykonanym, przedstawiały imiona książąt i prałatów północnej części Niemiec; drugie mniej łomkie, ale znacznie mniejsze, po większej części nieme, stanowiły jak się zdaje miejscowy obiegowy pieniądz.
P. Dannenberg opisawszy i objaśniwszy brakteaty Niemieckiego pochodzenia w liczbie 80 typów, uczony o nich artykuł, i wiadomość o całem wykopalisku przesłał Cesarskiemu Towarzystwu Archeologii w Petersburgu, pozostawiając jednemu z Członków tego towarzystwa P. Bernardowi Koene objaśnienie znalezionych jednocześnie monet Szlązkich, czego tenże dopełnił, i swoje opisy obok opisów P. Dannenberga w Pamiętnikach tego towarzystwa zamieścił.
W partyi P. Dannenberga znajdowało się brakteatów przeszło 100 sztuk; lecz gdy pomiędzy niemi tenże numizmatyk 80 typów oddzielnych upatrzył, widać z tego że największa ich część w pojedynczych tylko przedstawiała się okazach. Ponieważ zaś one jedynie dostarczyć mogą wniosków pewnych co do daty zakopania skarbu Szredzkiego w ziemię, wypadki więc badań P. Dannenberga powtórzyć mi tu wypada.
Jakoż znalazł ten badacz między brakteatami Nicmieckiemi z pod Szrody następujące imiona:
1. Cesarza Fryderyka (1155—1190).
2. Fryderyka Arcybiskupa Magdeburskiego (1142—1154).
3. Wigmana jego następcy (1154—1192).
4. Adelajdy ksieni Quedlinburskiej (1161—1184).
5. Siegfrieda Opata w I’egau (1185—1224).
6. Ottona Margrabi Misnii (1156—1190).
7. Bernarda Księcia Saskiego (1170—1211).
8. Ottona Margrabi Brandeburskiego (1184—1206).
Szereg ten imion, i odnoszące się do nich daty, wykazują że monety z pod Szrody już po r. 1183 w ziemię zagrzebane być musiały. P. Dannenberg czas tego zagrzebania kładzie między r. 1185 a 1193, i można by to przyjąć za pewnik, gdyby się nie nastręczała uwaga, że monety co do epoki swojej pewne, nie były dla Szlązka monetą miejscową, i że jakiegoś czasu było potrzeba aby się tam z właściwej im ojczyzny dostały.
Co do monet miejscowych, tych P. Dannenberg miał w nabytej przez siebie partyi przeszło 700 sztuk, do czego należy dodać jeszcze sztuk kilkadziesiąt przywiezionych do Warszawy przez P. Beyera, z jednej z podróży, które w tamtych czasach za granicą królestwa odbywał.
Między nadesłanemi sobie z pod Szrody brakteatami P. Koene upatrzył i opisał 27 typów, z liczby których 11 typów P. Beyerowi się dostały, a oprócz nich były jeszcze w partyi P. Beyera 2 takie jakich P. Koene w sprawozdaniu swojem nie zamieścił.
Ponieważ typy te po największej części są nieme, ograniczam się tu na zamieszczeniu ich wyobrażeń, przynajmniej główniejszych, z których czytelnik łatwo się przekona, że oprócz szczątkowego napisu SCS JOHANNES, wskazującego bliżej miejsce ich bicia, i oprócz wyrazu MONETA, jaki na jednym z nich wyczytać się daje, nic takiego nie przedstawiają, coby do bliższego onych zrozumienia posłużyć mogło. — Nie dał też im żadnego objaśnienia P. Koene, tylko obok rysunków opisy samych typów zamieścił.
Dwa ostatnie jedynie typy nastręczają nieco uwagi. Mają one od innych postać zupełnie odmienną, a pod względem rysunku bliższe z Polskiemi monetami podobieństwo, z któremi także znalazły się nie jednokrotnie w wykopaliskach, jakie niżej opisze, gdzie i moje o nich mniemanie zamieszczę.
Rozpatrując się w wykopalisku Szredzkiem, przyjść koniecznie potrzeba do wniosku, że pieniądze w niem znalezione, były własnością jakiegoś z Kolonistów Niemieckich, którymi Piastowie na Szlązku swoje księstwa tak skwapliwie zaludniali. Opuścił on dawną swoją ojczyznę między rokiem 1185—a 1193, bo żadnego pieniądza po tym ostatnim roku wybitego z sobą nie wywiózł, zwiększył zaś swoje mienie monetą miejscową, którą wraz z dawniejszą oszczędnością w ziemi przechował. Ta miejscowa moneta musiała być od przywiezionej późniejszą, a nawet znacznie późniejszą być musiała, z uwagi że wszystkie jej typy, choć bardzo rozmaite pod względem rysunkowego planu, tak dalece sposobem bicia są sobie podobne, źe się zdają wyrobkiem jednej i tej samej epoki, a pod tym względem bardzo się oddalają od wszystkich znanych monet z końca XII wieku.
Wykopalisko Wojsławickie
We wsi Wojsławicach, kluczu Sierosławickim, niedaleko miasteczka Byczyny w Górnym Szlązku, znaleziono w roku 1871 około 600 sztuk brakteatów, prawie cal średnicy mających. Oglądał je na miejscu P. Beyer, i zauważył, że miały ogólny pozór brakteatów Niemieckich, wyraźne przecież na wielu orły Szlązkie, właściwą ich ojczyznę niewątpliwie wskazują. Wszystkie bez wyjątku były nieme, a oprócz całkowitego orła, przedstawiały jeszcze: samą tylko ukoronowaną orlą lub lwią głowę, oraz głowy męzkie w koronie lub infule, i wiele innych znaków bramom miejskim albo herbom szlacheckim podobnych.
Z takich typów złożone wykopalisko w niczem do rozjaśnienia numizmatyki Piastowskiej posłużyć nie może. Czynię też o niem wzmiankę jedynie dla całości przedmiotu, odsyłając ciekawych po dalsze wiadomości do zapowiedzianego dzieła Barona Saurma-Jeltsch o numizmatyce Szlązkiej, dla którego właśnie w czasie bytności P. Beyera na miejscu, rysunki wszystkich Wojsławickich pieniążków były zdejmowane. Sprawozdawca Szlązkiej gazety, który pierwszą wiadomość o tem wykopalisku podał, mniema że one pochodzą z XIII wieku. P. Beyerowi jednak o cały wiek późniejszemi się wydawały. Nie mając żadnego z owych pieniążków pod ręką, gdyż ich właściciel P. v. Jordan, ani jednej sztuki udzielić nie chciał, nie mogę o nich osobistego zdania wypowiedzieć; czynić zaś dalsze w tej mierze starania zdawało mi się bezużytecznym, skoro jak wyżej nadmieniłem, nicby to nie pomogło do rozwikłania wątpliwości jakie średniowiekowa numizmatyka nasza przedstawia.
Wykopaliska Głębokieńskie, Kluczborskie i Wienieckie a z dawniejszych Bekerowskie
Wszystkie te wykopaliska mniej więcej jednoczesną monetę w sobie zawierające, i wzajemnie się uzupełniające, razem rozpoznawane być muszą.
Głębokieńskie wykopalisko choć ze wszystkich wyżej wymienionych najpóźniej wygrzebane, należy przed innemi opisać, nietylko dlatego że jest od nich i w liczbę okazów i w liczbę typów obfitszym, ale jeszcze dla tego, że data jego ukrycia w ziemię z większą pewnością wyznaczyć się daje.
Wyorał go z ziemi w d. 3 Października 1872 roku we wsi Głębokie w Wielkiem Księstwie Poznańskiem, wieśniak orzący pole dworskie, niedaleko od zabudowań gospodarskich położone. Gliniany garnuszek, potrącony lemieszem, rozbił się na kawałki, a rozsypane z niego po polu cienkie blaszkowate pieniążki, silny ówczesny wiatr daleko od miejsca wyorania roznosił. Znalazca dostrzegłszy w nich srebro, począł spiesznie zbierać w kieszeń co mógł, krusząc tym sposobem w drobne kawałki wszystko, co się w jego ręce dostało. Rzucili się za nim inni rataje, do których przyłączyły się żony co właśnie wtedy śniadanie swym mężom przyniosły, i w krótkim czasie co mogli to wyzbierali.
Właściciel gruntu W-y Radoński dopiero nad wieczorem dowiedział się o wyoraniu tego skarbu i zaraz około 1600 sztuk, pochodzących z niego pieniążków od wieśniaków wykupił. W cztery dni później zwiedzał miejsce wykopania Hrabia Węsierski i sam jeszcze w niem około 30 sztuk znalazł, a dziesięć razy tyle dostał drogą kupna od włościan. W 10 dni potem zjechał do Głębokiego X. Kanonik Polkowski, i ten dopiero szczerze całem wykopaliskiem się zajął, miejsce jego znalezienia rozpoznał, sam w niem grzebał, nabytek P. P. Radońskich wydostał, partyą Hr. Węgierskiego obejrzał, o innych się wywiedział, słowem dopełnił wszystkiego, co tylko gorliwego numizmatyka i znawcę w podobnem położeniu obowiązuje, i o stanie rzeczy bardzo szczegółową udzielił mi wiadomość. Jemu też wyłącznie zawdzięczam, że o tym bogatym dla nauki nabytku, mniej więcej dokładne, choć w skróceniu, wyobrażenie będę mógł czytelnikowi przedstawić, odsyłając go zresztą do bardziej szczegółowego opisu, jakiego wydanie X. Polkowski zapowiedział i który w r. 1876 w Gnieźnie prasę opuścił.
Sądząc po kształcie znalezionych kawałków z rozbitego glinianego naczynia w którem się mieściły Głębokieńskie pieniążki, nie widać aby ono było obszernem. Z powodu jednak wielkiej cienkości tychże pieniążków, mogło ich zawierać znaczną liczbę, choćby tylko do połowy było wypełnionem. Ze zliczenia rozmaitych partyi, o których X. Polkowski powziął wiadomość, okazuje się że (nie rachując tego, co z połamanych okazów stopionem być mogło) liczba tych które ocalały znacznie cyfrę 2000 przenosiła. Mało wykopalisk dotąd znanych przedstawiało takie bogactwo.
Ale co nierównie ważniejsza, wykopalisko w Głębokiem odznacza się większą niż inne spółczesnością monety, w niem znalezionej. Na 1250 sztuk które X. Kanonik Polkowski miał sposobność bliżej rozpatrzyć i opisać, a które sto przeszło typów przedstawiały, trzy czwarte części z górą odnosiły się do pięciu tylko typów, a z tych jeden Mieszka imię nosił na sobie. Typy te musiały być główną monetą obiegową w epoce zakopania Głębokieńskiego skarbu. Z drugiej strony nie napotykamy w nim imienia Władysława, jakie obaj następcy Mieszka w Wielkopolsce nosili. Bolesławy zaś są nader nieliczne i nieledwie wyjątkowe, a imienia Kaźmirza ślad zaledwie na jednym i to w pojedynczym okazie znalezionym typie dostrzedz można.
Między monetami z Głębokiego znajdował się jeden tylko typ z pewnością zagraniczny, to jest dwustronny denar Książąt Pomorskich Bogusława i Kaźmirza (1180—1182) oddawna numizmatykom znajomy i dosyć pospolity. Takiego denaru było kilka okazów, wszystkie z niezupełnym napisem z powodu niedokładnego wybicia.
Wszystkie inne z tego wykopaliska pochodzące menniczne typy (z małym może wyjątkiem) zdają się być bite w różnych stronach rozdzielonej podówczas Polski. Rozmaitość między niemi nieskończona, tak dalece że bez uszykowania ich w pewne gruppy, nie podobna sobie o całości wyobrażenie utworzyć.
Ze względu na jakość albo brak zupełny napisów, typy Głębokieńskie tworzą 3 wielkie gruppy, a mianowicie: monety Łacińsko-napisowe, hebrajsko-napisowe i bez-napisowe. Wszystkie zaś bez wyjątku są brakteatami, to jest blaszkami na jedną tylko wybijanemi stronę. Przypatrzmy się każdej z tych grupp w szczególności:
I. Brakteaty Łacińsko-napisowe
Najliczniejsze, i co do rysunku najrozmaitsze brakteaty tej gruppy nosiły na sobie imię Mieszka; oprócz nich znajdowały się typy z imieniem Bolesława, ze śladem imienia Kaźmirza, z imionami Świętych Jana i Wojciecha. Było kilka innych, na których porozrzucane litery łacińskie zrozumiałego nie dawały sensu:
a) Brakteaty z imieniem Mieszka
Mieszka imię znalazło się w Głębokiem na następujących brakteatach:
b) Brakteaty z imieniem Bolesława
Bolesławowskie brakteaty były następujące:
c) z imieniem Kaźmirza
Szczątkowe imię, jak się zdaje Kaźmirza znalazło się na jednym tylko brakteacie tu obok wyobrażonym, którego dochowanie, mianowicie w napisie, nie co do życzenia przedstawia. W każdym razie DVX CA zdaje się być niewątpliwie.
d) z imieniem Świętego Jana, lub miasta Wrocławia
Imię Świętego Jana, znajdowało się na typach następnych:
Z nazwiskiem miasta Wrocławia był tylko jeden typ, także od dawna numizmatykom znany, i przez niegdy Tadeusza Wolańskiego, za monetę Warcisława Książęcia Pomorskiego, współczesnego naszemu Bolesławowi Krzywoustemu, uważany.
e) z imieniem Ś-go Wojciecha
Imię Ś-go Wojciecha chociaż bez dodania Sanctus na jednym tylko dało się widzieć brakteacie, wyobrażenie biskupa przedstawiającym, w 4 tylko okazach znalezionym. Robota w nim dosyć delikatna.
f) z napisami niepewnemi, niezrozumiałemi lub szczątkowemi
Do tego oddziału policzyć można 6 typów, których większa część w pojedynczych tylko pojawiła się okazach. Są to typy następujące:
Na pierwszym z nich wyrazu VIRTVS, domyślać by się można. W ogóle łacińskie napisy całkowite lub szczątkowe, znajdowawały się na 29 typach, a na 280 mniej więcej okazach z liczby 1250 nad któremi X. Kanonik Polkowski bliższe robił poszukiwania. Liczba ta mniej jak czwartą część całego wykopaliska stanowi.
ll. Brakteaty Hebrajsko-napisowe
Najprzeważniejsza część wykopaliska stanowiły brakteaty Hebrajsko-napisowe, tych bowiem w partyi X. Polkowskiego 670 sztuk się znajdowało. Odnosiły się one do oddzielnych typów, między któremi były imiona książąt Mieszka i Bolesława, albo sam tylko książęcy tytuł, a najczęściej jaka biblijna legenda. Były także z napisami niedającemi się dobrze zrozumieć. Typy te są następujące:
a) z imieniem Mieszka, lub do znanych Mieszkowych podobne:
b) z imieniem Bolesława
Imię Bolesława wyczytywali Hebreo-znawcy na jednym brakteacie, niezmiernie grubej roboty, znalezionym w kilku okazach w Wieńcu, o czem niżej mowa będzie. Podobny pojawił się i w Głębokiem, na nim jednak niektórzy raczej łacińskie niż hebrajskie litery upatrują.
c) z samym tytułem Książęcym
Tytuł Książęcy DUK, albo DUG, wyczytają znawcy na typach następujących:
z których dwa pierwsze pod względem liczby okazów prawie trzecią część całego wykopaliska stanowiły.
d) z wezwaniem błogosławieństwa
Wezwanie błogosławieństwa bracha, bądź samo, bądź w połączeniu z innemi napisami na licznych i bardzo rozmaitych znajdowało się typach. Niektóre noszą na sobie wyobrażenie książęcego popiersia albo figury.
Są to typy następujące:
1) z popiersiem lub figurą książęcą:
2) z innemi znakami:
e) z innemi zrozumiałemi napisami
f) z napisami szczątkowemi lub zagadkowemi
III. Brakteaty bez napisowe
Brakteaty całkiem nieme, albo pojedyncze tylko litery na sobie przedstawiające, znaczną także rubrykę stanowiły w wykopalisku z Głębokiego, a z tych jeden w liczbie przeszło 250 sztuk znaleziony, za ściśle spółczesny z zakopaniem uważany być może. Znany on był już dawniej z Bekerowskiego wykopaliska. Wszystkie inne typy (a było ich przeszło 50) pojawiły się albo pojedynczo, albo w nader szczupłej liczbie okazów. 1 te także typy ze względu na rysunek, jaki przedstawiają, do siebie pozbliżać, i w pewne gruppy uszykować należy — a mianowicie:
a) z bramą miejską lub kościołem
z których pierwszy znacznie od innych większy, może być zagranicznego pochodzenia.
b) z różnemi znakami w bramie
c) z główką książęcą w bramie
d) z główką, popiersiem, lub figurą książęcą w polu
e) z głowami Świętych lub Biskupów
f) z różnemi innemi głowami
g) ze znakami orła lub innego ptaka
1) z obrazami zwierząt czworonożnych
2) ze znakami krzyża
3) z rozmaitemi innemi znakami
Widzimy tedy, że przy takiej liczbie i rozmaitości pieniążków znalezionych w Głębokiem, oprócz kilku okazów denaru książąt Pomorskich, nie było żadnej ściśle zagranicznej monety. Jest to okoliczność bardzo ważna dla zrozumienia wykopaliska. Naucza ona, że skarb nie był owocem długoletnich oszczędności, jakiego obcego przybylca, ale obejmował pieniądz miejscowego obiegu, bity w krótkim przeciągu czasu, może paroletni, albo nawet jednoroczny dochód miejscowego właściciela. Obecność Szlązkiej monety, a nawet denara Pomorskiego w tem wykopalisku nie razi, ani może zadziwić przy względzie na stosunki, jakie i pod ów czas i długo jeszcze potem Szlązk i Pomorze z Wielkopolską łączyły.
Rozpatrując się raz jeszcze w całości Głębokieńskiego skarbu, widać w nim oczywiście nie jednoczesne wychodzenie z obiegu przestarzałych typów. Kiedy bowiem obok bieżącego książącego pieniądza, wiele z dawniejszych jeszcze się po kilka, a nawet kilkadziesiąt sztuk, pojawiały w obiegu, przy bieżącym typie beznapisowym, pięćdziesiąt typów, które go poprzedzić musiały, prawie wszystkie w pojedynczych tylko dały się widzieć okazach. Naprowadza to na wniosek, że prywatni dzierżawcy mennic pilniej przestrzegali wycofywania z obiegu wywołanych typów, a niżeli monetaryusze książęcy.
Poprzestaję w tem miejscu na powyższem ogólnem o całości wykopaliska w Głębokiem sprawozdaniu. Najważniejsze bowiem pochodzące z niego typy, dały się widzieć w dwóch innych wykopaliskach, w nieco odmieniłem innych monet sąsiedztwie. O tych więc wykopaliskach potrzebuję wprzódy ogólną czytelnikowi podać wiadomość, zanim do rozbioru i szczegółowego opisu samych typów przystąpię.
Kluczborskie wykopalisko.
O czasie i szczegółach znalezienia onego mało mamy wiadomości, to tylko pewna że ono jeszcze przed r. 1849 miało miejsce. P. Beyer bowiem będąc w początku tegoż roku w Szlązku, natrafił tam na kilka Polskich brakteatów rozmaitego stempla tak jednak z ogólnego wejrzenia do siebie podobnych że mu się nietylko spółczesnie wybitemi, ale jednocześnie wynalezionemi wydawały. Dochodząc dalej źródła z którego by te brakteaty mogły się rozejść pierwotnie, tyle się tylko dowiedział, że je miano wydobyć z kopuły wieżowej przy restauracyi kościoła w mieście Kluczborku (Kreutzburg) którego to kościoła założenie sięga jak mniemają 13-go wieku. We dwa lata później będąc zawiadomionym że P. Praetorius numizmatyk Wrocławski nabył znaczną partyę brakteatów Szlązkich i Polskich starał się usilnie o ich pozyskanie, lecz te jego starania zrazu sic nie powiodły, gdyż właściciel tak dalece był o posiadanie wspomnionych brakteatów zazdrosnym, że je w największej trzymał tajemnicy, i widzieć ich nawet nikomu nie pozwolił. Po jego dopiero śmierci wyszły na jaw owe pieniążki, i dostały się szczęśliwie P. Beyerowi, a porównanie ich powierzchowności z owemi z Kluczborka przywiezionemi brakteatami przekonało, że jedne i drugie z tego samego źródła pochodzą, ile że z pomiędzy sześciu typów, jakie P. Beyer przywiózł poprzednio, powtórzyły się trzy w zbiorze Praetoriusa.
Wykopalisko to bądź w kopule wieży kościelnej Kluczborskiej, bądź (co podobniejsze) pod tem miastem w ziemi wynalezione, wprawdzie na liczbę nic wiele sztuk dostarczyło, ale pod względem rozmaitości typów okazało się dosyć bogatem, a co większa zawierało kilka takich typów, jakie się dotąd w żadnem innem wykopalisku nie powtórzyły. To co z niego otrzymał P. Beyer obejmowało sztuk 124, a w tem było typów przeszło 30 nie licząc w to pomniejszych stemplowych odmian.
Dwie trzecie części nabytych przez P. Beyera brakteatów Kluczborskich opatrzone były napisami łacińskiemi, resztę obejmowały typy Hebrajsko-napisowe, albo zupełnie nieme. Tabellaryczny ich obraz jest następujący:
I. Brakteaty Łacińsko-napisowe
a) z imieniem Mieszka
Z tych pierwszy znalazł się w liczbie 5-u okazów, drugi w liczbie trzech, dwa ostatnie pojedynczo.
c) z imieniem Ottona
Z tych pierwszy w liczbie czterech, ostatni w jednym tylko okazie.
d) z imieniem Ś-go Jana albo z wyrażeniem miasta Wrocławia
Tego rodzaju brakteaty były w tem wykopalisku najliczniejsze, i połowę niemal całości onego stanowiły. Obejmowały zaś 10 następujących typów:
Pierwszego z nich otrzymał P. Beyer okazów 8, drugiego 6, trzeciego 10, czwartego 14, piątego jeden połamany, szóstego 4, siódmego 13, ósmego 5, a dwóch ostatnich po jednym. Przedostatni z tych brakteatów, pod względem techniki mennicznej, na szczególną zasługuje uwagę. Pomimo bowiem cienkości blaszki bitym jest dwoma stemplami, ale tak, że z każdej strony połowa rysunku wypukło, a druga połowa wklęsło się przedstawia. Taką okoliczność rzadko w brakteatach napotkać można.
e) z napisem cnót
Brakteat w poprzedniej kategoryi na miejscu piątem wyobrażony, a obok imienia Ś-go Jana napis CARITAS noszący, znany był dawniej numizmatykom, ale w Kluczborku znalazł się inny z napisem JVSTICIA w liczbie 3-ch okazów. Modelowanie w nim wyraziste i rysunek poprawny. Późniejsze wykopalisko w Wieńcu wynalezione więcej tego rodzaju typów dostarczyło.
f) z napisami zagadkowemi lub szczątkowemi
Oba znalezione w pojedynczych okazach. Na pierwszym z nich czegoś podobnego do SANCTVS VLADISLAVS doczytać się można.
II. Brakteaty Hebrajsko-napisowe
a) z imieniem Mieszka
Oprócz ostatniego, który się znalazł w liczbie czterech, rozmaitego stempla okazów, wszystkie inne pojedynczo się tylko pojawiły.
b) z wezwaniem błogosławieństwa
c) z innemi napisami
Brakteaty obu tych kategoryi tylko pojedynczo znalazły się w Kluczborku.
III. Brakteaty beznapisowe
W obu tych kategoryach z wyjątkiem pierwszego, którego jeden tylko znajdował się okaz, wszystkie inne typy liczniej się w wykopalisku przedstawiały.
Czy przy tym całym szeregu monet Polskiego niewątpliwie pochodzenia były jakie zagraniczne, trudno zapewnić. Chociaż bowiem P. Beyer otrzymał po Praetoriusie kilka wielkich brakteatów, podobnych tym, jakie później pod Szrodą i w Wieńcu znalezione zostały, te atoli były oddzielnie przez samego właściciela trzymane, a ztąd niewiadomo czy z tego samego wykopaliska pochodziły.
Z liczby 33 wyliczonych typów Kluczborskich poznał już czytelnik 15 przy opisie wykopaliska pod Głębokiem. Były tam zwłaszcza prawie wszystkie Mieszkowe i spółczesne im hebrajsko-napisowe brakteaty. Czas więc ukrycia obu tych skarbów, nie wiele jeden od drugiego oddalać się może. Pod względem imion Książęcych żadna prawie różnica między niemi nie zachodzi, chyba ze względu na jedyny brakteat Ottona, nad którym uwagę czytelnika w swojem miejscu obszerniej zastanowię.
Nie będąc pewnym wiele z pieniążków Kluczborskich na bok odeszło, i w tyglu na zawsze zginęło, trudno o naturze całego wykopaliska coś powiedzieć. Tyle tylko pewnem się zdaje, że nie mogło pochodzić z kopuły kościelnej, zbyt wielką albowiem rozmaitość typów w sobie zawiera, aby te za jednocześnie obiegające mogły być poczytanemi.
Wienieckie wykopalisko.
W miesiącu Listopadzie 1850 roku, we wsi Wieńcu o wiorst 10 od miasta Włocławka, a o 3 od Brześcia Kujawskiego odległej, przy urządzaniu szkółki w ogrodzie, kopacze natrafili na niewielką skorupkę, z czarnej gliny z tłuczonym kamieniem mieszanej, a dno znacznej wielkości garczka niegdyś stanowiącej. Widząc, że w sobie srebrne blaszki zawierała, schwytał każdy co mógł, krusząc nieledwie na proch zbyt łomki w niej się znajdujący pieniądz. Ówczesny miejscowy Wójt o tem odkopaniu natychmiast uwiadomiony, resztę przeszło 200 sztuk wynoszącą, kopaczom odebrał, i dziedzicowi JW. Mieczysławowi Miączyńskiemu oddał.
Dziedzic sam będąc lubownikiem nauki, poznawszy w przyniesionych mu blaszkach pieniążki wielce starożytne, część ich przy sobie zatrzymał, a resztę między znajomych sobie zbieraczów rozdzielił. Po niejakim czasie rozpierzchnione w rozmaite strony partye, zeszły się w bogatym zbiorze P. Beyera, a gdy i JW. Miączyński pozostawioną u siebie częścią ówczesny mój zbiorek obdarzyć raczył, miałem za tem łatwy przystęp do wszystkich z tego wykopaliska pochodzących typów, i mogłem się im wszechstronnie przypatrzeć.
Były to prawie wyłącznie brakteaty. Na 380 blisko sztukach, które miałem sposobność badać, trzy tylko znajdowały się dwustronne; z tych dwa przestarzałe, a na lichym kruszcu bite dawnych Niemiecko-Ottonowskich solidów naśladowania i jeden szterling Angielski Henryka I. Typy te, że tak powiem, przypadkowe i od samych brakteatów nierównie dawniejsze, na ich rozjaśnienie żadnego nie wywierają wpływu.
Pomiędzy samemi brakteatami można było widzieć kilkanaście sztuk znacznej wielkości, już całych, już na połowę, albo ćwiartki pociętych, po większej części beznapisowych. Na tych, które napisy miały na sobie, dały się czytać imiona Arcybiskupów Magdeburskich, Konrada (1134—1147) i Wigmana (1154—1192) oraz świeckich Panów, Margrabi Brandeburskiego Ottona (1184—1205) i Bernarda, zapewnie Księcia Saskiego (1179—1212). Słowem były to typy takie same, jakie czytelnik miał już sposobność zauważyć przy opisie wykopaliska pod Szrodą.
Z wyłączeniem tych samym rozmiarem swoim wyróżniających się brakteatów, wszystkie inne, lubo pod względem rysunku bardzo rozmaite, zdają się być Polskiego pochodzenia. Uszykowane zaś podług rodzaju napisów, następujący przedstawiają obraz:
I. Brakteaty Łacińsko-napisowe
a) z imieniem Mieszka
Wogóle brakteatów Mieszkowych z łacińskim napisem było sztuk 8. Z tej liczby 3 okazy należały do typu 2-go, dwa do 3-go, wszystkie inne znajdowały się pojedynczo. Z tych pierwszy typ najcięższy wagą gran 4 przenosił, piąty najlżejszy ważył jednak przeszło 3 grany.
b) z imieniem Bolesława i tytułem dux
Z tych pierwszy w liczbie 10 ostatni w liczbie 7-u okazów, wszystkie zaś inne pojedynczo się tylko pojawiły. Waga całkowitych dosyć jednostajna 2½ grana.
c) z imieniem Bolesława lecz bez tytułu książęcego
Typów Bolesławowskich bez tytułu książęcego było w Wieńcu 15 których waga w niektórych typach przeszło gran 4 wynosząca, w innych do dwóch gran spada. W niektórych rysunku widać jeszcze znamię najwyższej władzy monarszej, koronę lub dyadem na głowie, a berło lub jabłko królewskie w ręku, na innych głowa zupełnie odkryta, a w ręku miecz, dzida, albo chorągiew.
Wogóle typy Bolesławowskie liczyły 130 okazów, to jest więcej niż trzecią część całego wykopaliska.
d) z imieniem Henryka
e) z imieniem Władysława
Brakteatów z całkowitym napisem DVX HEINRICVS znajdowało się 6, a z napisem niezupełnym i z początkiem imienia Władysława po jednej tylko sztuce.
f) z napisami cnót
Osobliwe te brakteaty były bardzo nieliczne. Dwa pierwsze pojawiły się podwójnie, ostatni w pojedynczym tylko okazie. Robota brakteata z napisem FIDES gruba, lubo rysunek poprawny. Dwóch innych bardzo delikatna.
g) z napisami wyobrażonych przedmiotów
Tego rodzaju brakteaty po raz pierwszy pojawiły się w wykopalisku Wienieckiem. Pierwszy z napisem SIRENA liczył 31 okazów, a wagą 3 grany przenosił. Drugi tejże samej zupełnie fabryki z napisem AQVILA w trzech okazach znaleziony niedochodził gran trzech. Dwa ostatnie już tylko po dwa grana ważyły. Brakteata z napisem CRVX było sztuk 5, a z napisem DEXTERA 9. Z tych ostatnich robota pierwszego znacznie od innych grubsza.
h) z imieniem Ś-go lana Chrzciciela
Dwa tylko brakteaty z wyraźnem imieniem tego Świętego znajdowały się w Wieńcu i każdy oddzielnego typu.
i) z napisami zagadkowemi Iub szczątkowemi
Do tego oddziału należy przynajmniej dwanaście dobrze odznaczonych typów, nie licząc w to odmian w napisach, a mianowicie:
Z tej liczby pierwszy tylko typ w dwóch odmianach znaleziony, liczył razem 20 okazów. Wszystkie inne typy hib odmiany ukazały się tylko pojedynczo.
II. Brakteaty Hebrajsko-napisowe.
Liczba wszystkich hebrajsko-napisowych brakteatów w wykopalisku Wienieckiem nie dochodziła 40, to jest stanowiła ¹/₁₀ część całego skarbu. Między temi zaś do 20-u jeśli nie typów, to przynajmniej główniejszych odmian można było naliczyć. Były w tej liczbie brakteaty z imionami książęcemi, były z innemi ogólnego znaczenia napisami, były nareszcie takie, na których szczątkowy napis żadnego zrozumiałego nie przedstawiał sensu.
a) z wyraźnem imieniem Mieszka
Z tych pierwszy znalazł się pojedynczo, drugi w liczbie 6, ostatni w liczbie trzech bardzo zniszczonych okazów.
b) bez wyraźnego imienia, ale znanym Mieszkowym typom odpowiednie
Z tego oddziału dwa pierwsze znalazły się podwójnie, ostatni tylko pojedynczo. W ogóle typów do panowania Mieszka z pewnością odnieść się dających było w tem wykopalisku 6, a okazów 15.
c) z imieniem Bolesława
d) z imieniem Leszka
Pierwszy z typów Bolesławowskich, grubej nadzwyczaj roboty, liczył 4 okazy, następny, oraz oba typy Leszkowe tylko po jednym.
e) z innemi napisami wyraźnemi
Wszystkie w okazach pojedynczych.
f) z napisami szczątkowemi lub zagadkowemi
III. Brakteaty beznapisowe.
a) z podwójnym popiersiem lub figurą
Pierwszy w liczbie 9 okazów, drugi w liczbie 4-ch, dwa ostatnie pojedynczo.
b) z popiersiem monarszym
Trzy pierwsze podwójnie, dwa ostatnie pojedynczo.
c) z popiersiem lub figurą Książęcą pieszą w polu
d) z figurą konną
Z tego oddziału brakteat pierwszy liczył w wykopalisku sztuk 16, drugi sztuk 10. Wszystkie w pojedynczych okazach.
e) z innemi popiersiami w polu
f) z główkami Książęcemi i bramą
Trzy pierwsze podwójnie, ostatni pojedynczo.
g) z innemi znakami w bramie lub samą bramą
h) z orłem lub krzyżem
Wszystkie trzy w pojedynczych okazach.
Pod względem zatem rozmaitości typów, wykopalisko Wienieckie należy do najbogatszych, i nie wiele Głębokieńskiemu ustępuje, zwłaszcza że oprócz typów wyżej wyszczególnionych miało jeszcze kilkanaście grubej roboty brakteatów, Szredzkim zupełnie odpowiednich, które jako nie dające żadnego objaśnienia tu pominione zostały.
Streszczając cały powyższy onego obraz, widzimy że w niem liczba łacińsko-napisowych typów wynosiła blisko ⁷/₁₀ całości, hebrajskich tylko ¹/₁₀, a beznapisowych przeszło ²/₁₀. Pod względem zaś imion, typy Bolesławowskie liczyły 135 brakteatów, to jest więcej niż ⅓ część, Mieszkowe 14, z imieniem Henryka było brakteatów 5, z imieniem Leszka 2, i tyleż z imieniem Ś-go Jana. Do najliczniejszych w okazy należały 3 typy Bolesławowskie, SIRENA, typ z zagadkowo-napisowych jeden, i dwa beznapisowe. Każdego z powyższych typów 10 przynajmniej sztuk się znajdowało.
Okazuje się z tego, że skarb Wieniecki składał się przeważnie z monet Bolesławowskich, zwłaszcza, że do nich bez wątpienia zaliczyć należy znaczną część niemych, gdyż układ rysunkowy niektórych mocno przypomina wyraźne Bolesławowskie typy. Z Głębokieńskiem łączy go 25 typów, z których 8 znajdowało się także w Kluczborku, tak dalece, że trzy te wykopaliska wzajemnie się uzupełniają, i zdawałoby się że czas ukrycia w ziemię każdego z nich jeden od drugiego nie dalekim być powinien.
Ale Wienieckie wykopalisko naturą swoją wielce się od Głębokieńskiego różni. Przy tej samej nieledwie liczbie typów było ono w liczbę okazów nierównie uboższe i żaden typ w niem w 40 nawet nie pojawił się okazach, kiedy w Głębokiem było kilka takich, co ich przeszło po 200 liczyły. Było ono widocznie owocem długoletnich i powolnych oszczędności jakiegoś do ziemi Kujawskiej z dalekich stron przybylca. Przybylec ten, pewnie jaki kolonista Niemiecki, wyszedł z okolic niższej Saksonii, albo też Brandeburgii, zkąd wyniósł pieniądz w tamtych stronach obiegający; wędrował dalej przez Szlązk i Wielkopolsko, miejscową każdej z tych okolic monetę z sobą unosząc. Wędrówkę swoją rozpoczął już po r. 1184 gdyż pomiędzy innemi monety Margrabi Brandeburskiego Ottona (1184—1202) z sobą zabrał, i przybył do Kujaw z resztkami oszczędzonej w ciągu drogi gotowizny. Tu ją jeszcze zwiększył nieco pieniądzem miejscowym, a uzbierawszy tym sposobem nie wielki w rzeczywistości, ale dla niego może wielce szacowny zapas, zachował takowy w ziemi jako skarb, do którego potem nie trafił. Dowodzi tego najwyraźniej rozmaitość monety w ogrodzie Wienieckim przez niego zagrzebanej. Przestrzeń czasu, z którego ta moneta pochodzi, może być daleko większą, niż w wykopalisku z Głębokiego, gdzie się znajdował widocznie jakiegoś bogatego właściciela dochód, w krótkim przeciągu czasu zebrany. Różnica zatem w epoce zakopania obu tych skarbów może być większą niżby się na pierwszy rzut oka zdawało.
*****
Monety trzech opisanych dopiero wykopalisk to jest Głębokieńskie, Kluczborskie i Wienieckie, łączą się z sobą jak najściślej, i widocznie jedne stanowią całość. Przybliża się do nich i do tej samej kategoryi należy jedno jeszcze wykopalisko w początku bieżącego stulecia gdzieś w Szlązku, czy też Wielkopolsce znalezione, którego znaczna część dostała się w ów czas Saskiemu numizmatykowi Radcy Dworu Bekerowi. W niem to po raz pierwszy pojawiły się nieznane przed tem brakteaty z napisami hebrajskiemi, które długo były przedmiotem żartów i niedowierzania ze strony numizmatyków.
Radca Beker, choć się sam autorstwem numizmatycznem zabawiał, nie umiejąc pewnie sobie zdać sprawy z owych osobliwszych brakteatów, zamknął one w swojej szufladce, nie podawszy światu uczonemu żadnej o nich wiadomości. Ujrzały one światło dopiero po jego śmierci, zakupione wraz z innemi monetami przez P. von Posern Klett numizmatyka Lipskiego, u którego miałem sposobność je oglądać, i sprawozdanie o nich pod nazwą wykopaliska Bekerowskiego w pierwotnej pracy mojej w r. 1847 podałem. — W tem miejscu zatem długo się nad niemi zastanawiać nie będę, przypomnę je tylko czytelnikowi w krótkości, przy czem sprostuję niedokładne w ów czas przezemnie zrozumienie jednego zwłaszcza z tego źródła pochodzącego typu.
Bekerowskie wykopalisko.
Obejmowało w sobie 23 typy, z których trzy były dwustronne, a reszta same brakteaty. W liczbie tej znajdowało się, łacińsko napisowych dziesięć, hebrajskich siedem i sześć beznapisowych.
Brakteaty Łacińsko-napisowe.
Między łacińsko-napisowemi znajdowały się następujące:
1) z imieniem Mieszka
w połączeniu z imieniem Ś-go Wojciecha znajdował się w okazie mocno zniszczonym jeden typ, taki sam jakiego dostarczyły wszystkie trzy wyżej przezemnie opisane wykopaliska.
2) z imieniem Bolesława
znajdowały się 3 typy, z których tylko pierwszy pokazał się między Wienieckiemi.
3) z wyraźnem imieniem Władysława
Był także jeden typ znaleziony później pod Głogowem, a jak się niżej powie i w Pełczyskach.
4) z imieniem Ś-go Wacława
Jeden typ podobnie jak poprzedni dwustronny, jakiego również wykopaliska Głogowskie i Pełczyskie dostarczyły.
5) z szczątkowym imieniem Leszka
Jeden typ brakteatowy z napisem Vhh CVS. Podobnego typu dwustronne denarki pod Pełczyskami wykopane napis LIZCVS, albo LETZVS przedstawiały.
6) z imieniem Ś-go Wojciecha
Jeden typ opisany wyżej pod wykopaliskiem Głogowskiem w odmiennym nieco okazie.
7) z napisami niezupełnemi lub zagadkowemi
Dwa typy, z których pierwszy pokazał się następnie w wykopalisku Wienieckiem.
Brakteaty Hebrajsko-napisowe
1) imieniem Mieszka
Znajdowały się między brakteatami Bekerowskiemi dwa typy, których niewątpliwą autentyczność długo w podejrzenie podawaną, wykopalisko Wienieckie ostatecznie stwierdziło. Brak napisu po lewej stronie drugiego brakteata uzupełnił okaz lepiej dochowany, znajdujący się w zbiorze P. Thomsen w Kopenhadze.
2) z imieniem Leszka
Pomiędzy brakteatami Mieszkowemi z wyobrażeniem lwa i napisem mszko krl polski znajdowały się niektóre z napisem Liszkus, które w poprzedniem dziełku mojem poprostu za odmianę tamtych poczytywałem. Taki brakteat wyobrażony jest w tekście dziełka pod typem 49 lit. b. Właściwe onego znaczenie wykazało wykopalisko Wienieckie.
3) z innemi napisami hebrajskiemi
Radca Beker posiadał cztery następujące typy, z których dwa pierwsze pojawiły się później w Głębokiem, a z tych każdy pojedynczo w Kluczborku i Wieńcu:
Brakteaty beznapisowe
W liczbie sześciu typów znalezione były następujące, z których pierwszy stanowił znaczną część wykopaliska Głębokieńskiego, a drugi znalazł się w liczbie dwóch okazów w Kluczborku:
Dziesięć zatem typów łączy Bekerowskie brakteaty z wykopaliskami wyżej opisanemi z Głębokiego, Kluczborka i Wieńca. W każdym razie jednak później od tamtych dostać się musiały do ziemi. Pomijając już typy Bolesławowskie, całkiem od Wienieckich odmienne, i widocznie późniejsze, pomijając nawet typy Leszka, którego przemijające panowanie, miało także miejsce za życia Mieszka III, obecność między niemi cienkich Władysławowskich denarków, wskazuje, że zakopanie ich, już po śmierci Mieszkowej nastąpiło. Mało też w nich wyraźnych typów tego książęcia lubo brakteat z lewkiem, musiał się tam znajdować w licznych okazach, a na tych blask mennicznego stempla był jeszcze widoczny. W tym samym przypadku były pewnie brakteaty hebrajsko-napisowe poprzednim zupełnie podobne, a Leszka imię na sobie noszące.
Z wykopalisk Głębokieńskiego, Kluczborskiego, Wienieckiego i Bekerowskiego.
Z przywiedzionego poprzednio wyliczenia monet w każdem z tych wykopalisk znalezionych miał sposobność czytelnik zauważyć, jaka między niemi łączność, i jaka różnica zachodzi.
Co do łączności: widzieliśmy że wykopalisko Głębokieńskie zawierało w sobie 15 typów Kluczborskich, 25 Wienieckich i 4 Bekerowskie, że w Kluczborku znalazło się 8 typów spólnych z Wienieckiem i 3 Bekerowskie; że nareszcie w Wieńcu było typów Bekerowskich 7. Oczywiście zatem cztery te wykopaliska jednego ciągu monet naukowym badaniom dostarczyły.
Szereg ten mennicznych pomników naszych jest bardzo osobliwy i wielce interesujący dla badacza, bo rzuca światło na niektóre społeczne stosunki pod ów czas w Polsce praktykowane, a od późniejszych bardzo odmienne, o jakich kroniki nasze przemilczały zupełnie. W nim napotykamy nieznany gdzieindziej menniczny język, w którym nie tylko napisy na monecie kładziono, ale w jego nawet alfabecie po łacinie i po polsku na nich się wyrażano. Mówię tu o języku hebrajskim, który tu znajdujemy na 30 przeszło typach. Każde z opisanych wyżej wykopalisk liczyło znakomitą tego rodzaju monety ilość, i w tem także wielkie między niemi zachodzi podobieństwo.
Co do różnic: te wynikają nietyle z różnoczesności ukrycia w ziemię każdego z tych skarbów, ile z różnej miejscowości, w której zostały zakopane, i z której pieniądz głównie zawierać w sobie musiały. Skarb Głębokieński znaleziony w Wielkopolsce obejmował w sobie głównie Wielkopolską monetę, zwłaszcza, że jak się okazuje, należał do jakiegoś miejscowego, a zamożnego właściciela, który na jego zebranie długiego nie potrzebował czasu. Mogły się w nim znaleźć i rzeczywiście znalazły i Szlązkie pieniądze, bo przy względzie na stosunki, jakie pod ówczas Szlązk z Wielkopolską łączyły, one także miały powszechny w tamtej okolicy obieg. W Kluczborku odwrotnie, jako miasteczku Szlązkiem, Wrocławska moneta przeważała, ale i Wielkopolskiej także niemało się znalazło. W obu tych wykopaliskach. Krakowskie monety mogły być tylko przypadkowe, główny bowiem napływ brzęczącej gotowizny u nas przynajmniej już od początku 11-go wieku nie od wschodu na zachód, ale od zachodu na wschód postępował.
W Wieńcu wiosce położonej w Kujawach powinna się była przeważnie pokazać moneta miejscowych książąt, którymi od czasu wydalenia z kraju Władysława 11-go byli Książęta Krakowscy i od nich idące potomstwo. Ale skarb Wieniecki (jak o tem wyżej nadmieniłem) nie cały w miejscu zakopania zebrany został. Właściciel jego, z dalekich stron do Kujaw przybywszy, przyniósł z sobą pieniądze krajów, przez które przechodził. Tu więc obok miejscowej monety mogły się znaleźć zarówno Szlązkie, jak Wielkopolskie typy. Miejsce wykopania Bekerowskiego skarbu nie wiadome. Śladu monet Szlązkich w nim nie ma, zdaje się że obejmował głównie Wielkopolskie, do których się po trosze i Krakowski pieniądz przymięszał.
Szereg zatem pomników mennicznych, jakie się znalazły w czterech powyższych wykopaliskach, zarówno pieniądze książąt Szlązkich, jak Wielkopolskich i Krakowskich obejmować w sobie powinien. Zastanówmy się nad imionami książąt, które się na nich wyczytać dają.
A naprzód: w każdem z tych wykopalisk znajdowały się monety z imieniem Mieszka i to nie przypadkowo, ale w kilku przynajmniej po większej części dobrze obsadzonych typach. Ten Mieszko nie inny być może tylko Mieszko III, zwany Starym, naprzód od r. 1139 Wielkopolski, a od 1173 r. po trzykroć książę Krakowski, zmarły roku 1202, brakteaty bowiem jego imieniem oznaczone ani z grubemi denarami Mieszka I-go, ani z monetą za czasów Mieszka 2-go u nas używaną, żadnego nie mają podobieństwa. Pieniądz zatem Mieszka 3-go stanowi główną podstawę i jądro, że tak powiem, wszystkich pomników mennicznych, pochodzących z Głębokiego, Kluczborka i Wieńca, równie jak tych, które się Radcy Bekerowi z niewiadomego źródła dostały. Około tego środka szukać należy monet książąt Mieszkowi spółczesnych, nie ninny tych, którzy go poprzedzili, albo też po nim najwyższą władzę objęli. Wyczytujemy tu imiona Bolesława, Kaźmirza, Ottona, Leszka, Władysława i Henryka.
Monet Mieszkowych najobficiej dostarczyło Głębokieńskie wykopalisko, liczące 14 typów wyraźnie tem imieniem naznaczonych. Obok nich na pięciu typach znalazło się imię Bolesława a na jednym dość wyraźny ślad imienia Kaźmirza. Ponieważ wykopalisko w Głębokiem głównie monetę Wielkopolską w sobie obejmowało, ponieważ w niem nie było żadnych pieniążków z imieniem Władysława, którego to imienia książęta zaraz po Mieszku w tej prowincyi panowali, ponieważ wreszcie jeden z typów Mieszkowych, jako 200 przeszło okazów w tem wykopalisku liczący, mniej więcej za spółczesny zakopaniu skarbu uważany być musi, datę zatem tego zakopania położyć należy jeszcze za życia Mieszka.
W Kluczborku, obok 9 typów Mieszkowych, znalazły się tylko imiona Bolesław i Otton. — W Szlązku spółczesnym zupełnie Mieszkowi był Książe Bolesław wysoki, jego znów następcą był Henryk. Ponieważ ani monety tego ostatniego, ani też żadnego z Władysławów w Wielkopolsce po Mieszku panujących nie było między brakteatami Kluczborskiemi, jedyny zaś Polski Otton, syn Mieszka, śmiercią swą ojca wyprzedził, i te zatem brakteaty przed zgonem Mieszkowym, a nawet przed zgonem Bolesława wysokiego to jest przed r. 1201 dostać się musiały do ziemi.
W wykopalisku Wienieckiem było 8 typów wyraźnie Mieszkowych, oprócz trzech takich, które ze względu na powinowactwo rysunkowe, dają się także za monetę Mieszkową poczytać. Przy nich znajdowały się brakteaty z wyraźnemi imionami Bolesława, Leszka i Henryka, i jeden przynajmniej taki, na którym imienia Władysława domyślać się można. Pomijając już ten ostatni, obecność brakteatów Henrykowych oznacza w przybliżeniu czas zakopania Wienieckiego skarbu. Ten Henryk nie może być Henrykiem, bratem Mieszkowym, który ziemię Sandomierską i Lubelską dziedziczył, bośmy w Golicach widzieli cały szereg monet, jakie w Polsce za jego życia i jeszcze po jego śmierci nawet wybijano, a te mają znacznie większą wagę i całkiem odmienne wejrzenie. Musi to być zatem jeden z Henryków Szlązkich, a jego moneta w 13-ym dopiero wieku, to jest po śmierci Bolesława wysokiego mogła być w obieg puszczona. To dowodzi, że Wienieckie wykopalisko i od Głębokieńskiego i od Kluczborskiego jest późniejsze.
Między Bekerowskiemi brakteatami pewnych typów Mieszkowych było tylko 3; towarzyszyły im monety Władysława, Leszka i Bolesława. Pierwsze razem z drugiemi w jednem wykopalisku znalezione, nie mogą należeć do żadnego innego Władysława, jak do Laskonogiego, albo spółczesnego jemu Odonicza, obu następców w Wielkopolsce po Mieszku. Ztąd się okazuje, że skarb Bekerowski także po śmierci Mieszka, a zatem w XIII wieku w ziemię schowany być musiał.
Taki jest wzajemny do siebie stosunek opisanych wyżej wykopalisk. Więcej jeszcze uwag w tym względzie nastręczy rozbiór szczegółowy główniejszych przynajmniej typów, jakie się w nich znalazły, do którego też bezpośrednio przystępuję od monet książęcych takowy rozpoczynając.
Monety z imieniem Mieszka
Typów z wyraźnem imieniem Mieszka widzieliśmy w tych wykopaliskach 16. Wszystkie jak już wyżej wspomniałem) należą do Mieszka III i pod tym względem żadnego dowodzenia nie potrzebują. Ale Mieszko od r. 1139, książę tylko Wielkopolski, później od r. 1173 po trzykroć na tronie Krakowskim zasiadał i w Krakowie monetę swoją niewątpliwie wybijał. Jego więc pomniki menniczne rozpoznawane być muszą nie tylko ze stanowiska epoki w której wyszły z pod stempla, ale i ze stanowiska miejsca gdzie ich wybicie nastąpiło.
Pomniki te są przedewszystkiem dwojakiego rodzaju, jedne bowiem mają napisy łacińskie, inne legendę hebrajską a przynajmniej hebrajskiem pismem wyrażoną. Zapoznajmy się naprzód z łacińskiemi.
Typy Mieszka Łacińsko-napisowe
Dziewięć tego rodzaju typów dostarczyły wykopaliska w mowie będące, a mianowicie:
Dwie osoby za stołem ku sobie zwrócone i książęcą chorągiew trzymające. Waga gran 3½. Takich brakteatów wykopalisko Głębokieńskie liczyło 20, Kluczborskie 5 a Wienieckie tylko jeden i to bardzo zniszczony. Na pasie środkowym brakteata napis MEZICO.
W obwodzie perełkowym cztery główki na krzyż ułożone środkowe twarzą wprost, a dwie skrajne bokiem do środka zwrócone. W otoku napis MESICO. Waga gran 3 z górą. W wykopalisku Wienieckiem były dwa tego brakteata okazy, oba mocno obiegiem zniszczone. Tyleż ich znalazło się w Głębokiem, a i te nie wiele lepsze.
Popiersie między dwiema wieżami, niżej na wygiętym ku dołowi i perełkami obwiedzionym pasie napis MESICO. Waga gran 3. Znaleziony w liczbie 8 okazów w Głębokiem, a w liczbie trzech w Kluczborku. Niektóre mają na sobie wspacznie MESICO.
W prostym otoku głowa książęca twarzą wprost lapis ✝ DVX MESICO. Litera X osobliwszego kształtu. Waży gran 4½, znaleziony w 8 sztukach w Głębokiem, a w Wieńcu w jednym tylko, ale bardzo dobrze dochowanym okazie. W innych wykopaliskach tego typu nie było.
W perełkowym obwodzie popiersie książęce z chorągwią w ręku, w otoku MESICO. Tego brakteata jedyny okaz znaleziony został w Głębokiem.
W perełkowym obwodzie książę włócznią uzbrojony gniecie powalonego smoka, w otoku, jak wyżej MESICO. Podobnież tylko w Głębokiem w liczbie 2 okazów znaleziony. W napisach dwóch ostatnich typów litera M starożytna.
Książe na koniu w lewo; w ręku jego niekiedy chorągiew. Z tyłu napis MESICO METCO albo rozmaicie skracany.
Znalazł się także w jednem tylko Głębokieńskiem wykopalisku, którego znakomitą część stanowił. Liczba jego okazów cyfrę 200 przenosiła. Odmiana jednak z chorągwią w ręku była nieledwie wyjątkową. Robota na tym brakteacie dosyć gruba, a rysunek bardzo niepoprawny i litery napisu często potworne.
W prostym obwodzie książę siedzący twarzą wprost, w prawej ręce trzyma miecz, w lewej liljowe berło. Napis w otoku MESICO ADAL. (Adalbertus). Waży gran 4. Znalazł się w Głębokiem w liczbie 8-u okazów, w Wieńcu w liczbie 2-ch a w Kluczborku pojedynczo.
W obwodzie perełkowym brama, w pośrodku której główka książęca twarzą wprost. Napis takowy ME.CO ADAL. Waży gran 3½. Znaleziony w Głębokiem w liczbie 3-ch a w Wieńcu i Kluczborku w pojedynczych, dużo podniszczonych okazach. Był także między Bekerowskiemi brakteatami w stemplu nieco odmienny. Żaden ze znanych okazów napisu całkowitego nie przedstawia.
Typy Mieszkowe z napisem hebrajskim.
Dwie osoby naprzeciw siebie siedzące, miecz i tarczę trzymające. Na niektórych okazach osoba z lewej strony osobno miecz w prawem ręku trzyma, z boku dwie hebrajskie litery Msz, Mieszko. Takich brakteatów znalazło się w Głębokiem 8, w Wieńcu 7, a w Kluczborku 2, z ostatnich jeden beznapisowy.
W obwodzie perełkowym książę siedzący, lewą ręką grozi, prawą miecz na Kolanach trzyma. Waga gran 4. Raz tylko znaleziony w pojedynczym okazie pod Kluczborkiem, w otoku Mszka.
Książe na jedno kolano przyklękający, na prawem ręku trzyma sokoła od lewej strony Meszko. Waga gran 3½. Tego typu nie było wcale w Głębokiem. Jedyny okaz Kluczborski miał na sobie tylko Mszk Bekerowski w tem miejscu był niedobity. Wieniecki zaś w liczbie dwóch sztuk znaleziony, przedstawiał w napisie wyraźnie melech: kha melech quasi rex. Całkowity napis Mieszkowego imienia znajduje się na okazie P. Thomsen, numizmatyka Duńskiego, którego figurę zamieścił w swoim numizmatycznym pamiętniku P. Bernard Koene.
Książe stojący z palmą w prawem ręku, napis Mszka. Niektóre okazy przedstawiają tylko pół figury i napis nieczytelny. Waży tylko 2½ grana. Takich brakteatów znajdowało się w Głębokiem sztuk 30, w Kluczborku 3, w Wieńcu 2. Między Bekerow’skiemi wcale go nie widziałem. Na okazie P. Thomsen w Kopenhadze wyczytał Lelewel Mesco senescens na wielu innych zamieszczone wyraźnie braha.
Podobnie jak na poprzednim książę stojący, tylko nie palmową gałązkę ale włócznię ukośnie trzyma, z boku Mszk. Znaleziony tylko w Kluczborku w pojedynczym okazie.
Zdaje się, że na tym brakteacie artysta chciał przedstawić lamparta wspinającego się na palmę. Z lewej strony po za palmą ukoronowana główka w prawo. Napis otokowy bardzo wyraźny Mszka joszer kohen — Mieszko sprawiedliwy ksiądz (czyli książę) Lelewel czyta Mszka haeres. Znalazł się w dwóch okazach dobrze dochowanych w Głębokiem, a pojedyńczo z niezupełnym napisem w Wieńcu. Waży przeszło gran 4.
W perełkowym obwodzie lew w prawo idący, ze zwróconą ku tyłowi głową. W otoku Mszka Król Polski. Najdawniej znane okazy tego brakteatu pochodzą z wykopaliska Bekerowskiego. Musiał się tam w znacznej znajdować liczbie, kiedy ośm onego okazów jeszcze P. v. Posern Klett z tego źródła posiadał. Wszystkie bardzo pięknie były dochowane, niektóre nawet z blaskiem mennicznym. W Wieńcu było ich tylko 3, jeden piękny, dwa mocno podniszczone. Waży gran 3.
*****
Rozbierając przywiedzione wyżej 16 typów pod względem epoki, z której każden z nich pochodzić może, następujące nastręczają się uwagi.
Widzieliśmy wyżej, że pieniążki z pod Kluczborka i Głębokiego znacznie wcześniej od Wienieckich i Bekerowskich dostały się do ziemi, a że wpośród pierwszych nie było wcale jednego typu, który się znajdował w Wieńcu, a obficiej jeszcze między Bekerowskiemi brakteatami, oczywisty ztąd wniosek, że typ ten, to jest brakteat z lewkiem i hebrajskim napisem Mieszko Król Polski, ze wszystkich Mieszkowych monet do najpóźniejszej należy epoki, i przypada na czas ostatniego zajęcia przezeń Krakowa w r. 1201, to jest na ostatni rok jego życia. Jakoż wyobrażenie takiego samego lewka i podobny hebrajski napis można widzieć na brakteatach z imieniem Leszka.
Z drugiej strony i na to zgodzić się trzeba, że wykopalisko Kluczborskie, choćby nawet od Głębokieńskiego nie było dawniejszym, to w każdym razie wcześniejsze od tego ostatniego monety Wielkopolskie zawierać w sobie musiało, gdyż te z Gniezna nie zaraz na Szlązk dostać się mogły. Typy zatem znalezione w Kluczborku są bez wątpienia od innych dawniejszemi.
Kluczbork dostarczył typów następujących:
1) łacińskie
2) hebrajskie
z pomiędzy których najpierwszego z hebrajskich nie było wcale w Głębokiem, a najpierwszy z łacińskich w wykopalisku pod Nicolstadt o którem wspomniał w swojem dziele Szlązki numizmatyk Dewerdeck, towarzyszył denarom Bolesława Kędzierzawego. Te dwa typy zatem pomiędzy Mieszkowemi są prawdopodobnie najdawniejsze, i wybicie ich położyć wypada pomiędzy rokiem 1173 a 1179, to jest na czas, kiedy Mieszko był po raz pierwszy Książęciem Krakowskim, a co najmniej przed rokiem 1194, to jest przed śmiercią Kaźmirza.
W rzeczy samej porównywając znowu te dwa brakteaty z monetami bitemi pod poprzedniem panowaniem, nie trudno dostrzedz zachodzącego między niemi podobieństwa. Miecz na kolanach, na hebrajskim brakteacie Mieszkowym, zbliża go do Golickich i Urbanickich denarów Bolesława Kędzierzawego, a wyobrażenie podzielonej między książętami władzy na na brakteacie łacińskim, przypomina również denary tego ostatniego książęcia, a w każdym razie odnosi się do epoki, w której żył jeszcze najmłodszy z synów Krzywoustego Kaźmirz. Po jego śmierci Mieszek podobnego wyobrażenia kłaść już nie potrzebował, a bez wątpienia sam nie miał do tego ochoty.
To samo rozdzielenie władzy widać także na drugim z Kluczborskich hebrajsko-napisowych brakteatów, który się zarówno w Wieńcu, jak w Głębokiem później powtórzył, a który z uwagi na to, co się wyżej powiedziało także do tej epoki, to jest do czasu przed 1194 odnieść należy.
Mamy zatem jakiś punkt stały do oznaczenia dawności typów Mieszkowych. Zastanawiając się teraz nad wagą tych, których ta dawność mniej więcej jest oczywistą, widzimy, że z wyjątkiem łacińskiego brakteata z dwiema figurkami za stołem między Kluczborskiemi na pierwszem miejscu zamieszczonego, a tylko do 3½ grana wagi dochodzącego, wszystkie inne które za najdawniejsze poczytywać wypada, trzymają co najmniej 4 grany, najpóźniejsze zaś są albo 3 granowe, albo mało co tę wagę przechodzą; z czego widać, że w ogóle w ocenieniu dawności typów Mieszkowych i wagą także powodować się można.
Postępując dalej tą samą drogą widzimy, że w Głębokiem, gdzie się znalazły monety prawie wyłącznie Mieszkowe, a przynajmniej pomiędzy rokiem 1170 a 1200 wybijane, gdzie samych typów z imieniem tego książęcia było 14, nie wszystkie sobie spółczesnemi być mogą; kiedy bowiem jedne z nich na sta, a przynajmniej dziesiątki okazów można było rachować, pojawiły się drugie zaledwie w kilku okazach, a nawet pojedynczo, po większej części mocno zniszczone, które zatem od tamtych dawniejszemi być musiały. Do ostatnich, ze względu na szczupłą liczbę okazów należą trzy następujące, z których tylko ostatni hebrajsko-napisowy w pojedynczym okazie w Wieńcu się pokazał. Wszystkie ważyły po gran 4, a niektóre nawet więcej:
Ze względu znowu na mocne okazów zniszczenie należy umieścić w tej kategoryi brakteat z czterema główkami znaleziony w Głębokiem w liczbie trzech, a w Wieńcu w liczbie dwóch okazów. W rzeczy samej przypomina on wyobrażenie podzielonej władzy, zwłaszcza, że dwie główki na nim środkowe jakby książęcą mitrą pokryte. Waga tego ostatniego brakteatu mało co 3 grana przenosi, co może być skutkiem nie dosyć dobrego dochowania znanych onego okazów.
Do mniej licznych także i długim obiegiem zniszczonych typów, należał w Głębokiem brakteat z książęcą główką w bramie i napisem MESCO ADAL. Znany on był poprzednio z wykopalisk Bekerowskiego i Wienieckiego, a okazy jego z tamtąd pochodzące także mało widocznych rysów przedstawiały na sobie. Pomimo tego przecież waga jego 3 grana przenosi.
Ale 4 granową wagę, a nawet wyższą ma jeszcze piękny brakteat z książęcym obok imienia Mieszka tytułem DVX MISICO. Wykopalisko w Głębokiem dostarczyło onego 8 okazów. W Wieńcu pojedynczo się tylko znajdował.
Cztery grana, również trzymały Kluczborskie i Wienieckie okazy brakteatu z siedzącą figurą i napisem MESICO ADAL. Głębokieńskie w przecięciu 3½ gran nie dochodziły. W tem ostatniem wykopalisku było ich 8, w Wieńcu 3 a w Kluczborku tylko jeden.
Dosyć ograniczona liczba każdego z wymienionych w tej kategoryi brakteatów, mocne niektórych zniszczenie i znaczniejsza od innych waga, każą się domniemywać, że są od innych Mieszkowych wcześniejsze.
Pozostają jeszcze do rozbioru cztery brakteaty tego książęcia; z liczby tych typów łaciński z aniołem, znaleziony w Kluczborku i Głębokiem waży tylko gran 3. W obu wykopaliskach nie był bardzo obfitym, ale jeden z hebrajskich brakteatów z napisem braha, jemu zupełnie odpowiedni liczył między Głębokieńskiemi przeszło 20 okazów. Oba więc należeć muszą do monet epokę zakopania tego skarbu mało wyprzedzających.
W tym samym zupełnie przypadku jest typ hebrajski, wyobrażenie osoby z palmową gałązką na sobie przedstawiający. Okazy onego z imieniem książęcem prawie wyjątkowe, ale z napisem braha (błogosławieństwo) w Głębokiem przechodziły. Wszystkie zaledwie 2½ liczbę 20 grana trzymają.
Brakteat łaciński z wyobrażeniem książęcia na koniu był między Głębokieńskiemi najpóźniejszy i zakopaniu tego skarbu ściśle spółczesny. Znalazł się bowiem w liczbie przeszło 200 okazów, których waga w przecięciu nawet 2½ gran nie dochodziła.
Nad jednym tylko brakteatem znalezionym w Kluczborku tego rodzaju uwag zrobić nie można. Jest to brakteat hebrajski do typu z palmową gałązką bardzo zbliżony i tem się tylko różniący, że wyobrażona na nim osoba nie palmę, ale włócznię w skośnem położeniu trzyma, który względem tamtego zdaje się być tylko prostą odmianą. Nie dosyć zupełny, a pojedynczy okaz tego brakteatu. o właściwej wadze onego wyobrażenia dać nie może.
Uszykowane wedle powyższych danych brakteaty Mieszkowe, następującą przedstawiają kolej:
Kategorya 1. Brakteaty dawniejsze, od 4½ do 4 gran ważące.
Kategorya 2. Brakteaty dawniejsze, od 4 do 3½ granowe.
Kategorya 3. Brakteaty późniejsze, od 3 do 2½ granowe.
Kategorya 4. Brakteaty późniejsze 3 granowe.
Rozpatrując się bliżej w powyższym szeregu można nie tylko epokę, ale i miejsce wybicia każdego ze składających go pieniążków z blizkiem do prawdy podobieństwem oznaczyć.
Jakoż wykopaliska Urbanickie i Golickie przekonały, że jeszcze pod panowaniem Bolesława Kędzierżawego mennica Gnieźnieńska, choć do jego udziału nie należała, wybijała przecież monetę pod stemplem Krakowskiego księcia. Taki stan rzeczy trwał zapewnie do końca życia Bolesława, a przynajmniej do r. 1168, to jest do ostatecznego urządzenia stosunku lenności Szlązka do Polski. Wcześniejszej monety z imieniem Mieszka szukać daremnie.
Najdawniejsze zatem typy Mieszkowe pochodzą bezwątpienia już z tej epoki, w której ten książę jako całej Polski zwierzchnik i monarcha w Krakowie panował. Do takich zaliczyć należy 5 brakteatów położonych w pierwszej kategoryi, to jest 3 łacińskie a 2 hebrajskie gran 4½, a najmniej gran 4 ważące. Na wszystkich widać wyobrażenie jedynowładztwa, to jest pojedyncze figury, albo popiersia, a na jednym obok imienia Mieszkowego tytuł książęcy dux, w naszej numizmatyce nie zwykły. Te brakteaty zdają się wybite w Krakowie pomiędzy r. 1173 a 1179.
Do tej samej mniej więcej epoki, ale już do mennicy Gnieźnieńskiej należeć mogą 2 pierwsze typy drugiej kategoryi, także z pojedynczem wyobrażeniem panującego, ale obok jego imienia imię Ś-go Wojciecha na sobie noszące. Waga niektórych okazów typu pierwszego 4 granowa zniża się w innych do 3½. Drugiego typu znane nieliczne i licho dochowane okazy także do tej ostatniej wagi dochodzą. Słowem są to typy przecięciowo lżejsze od poprzednich i prowadzą do wniosku, że Mieszko gorszą w Wielkopolsce, niż w Krakowie monetę wybijał.
Trzy następne typy tej samej kategoryi przypadają na późniejszą epokę rządów Mieszkowych, kiedy tenże zmuszony ustąpić księstwa Krakowskiego młodszemu bratu, przy samej tylko został Wielkopolsce. Już bowiem na nich widać wyobrażenie podzielonej władzy. Typ hebrajski z nader nieśmiało i początkowemi tylko literami wyrażonem imieniem Mieszka, blizko 4 grana ważący, mógł jeszcze powstać w warsztacie którego z Krakowskich myncarzy, dwa następne już tylko 3-granowe zdają się wyrobem Wielkopolskiej mennicy. Datę zaś jednych i drugich należy położyć między latami 1179 a 1194.
Brakteaty trzeciej i czwartej kategoryi są w ogólności lżejsze, a wyobrażenia podzielonej władzy na sobie nie noszą. Wszystkie więc muszą być późniejszemi od śmierci Kaźmirza Sprawiedliwego, kiedy Mieszko małoletniego jego syna za monarchę uznawać nie chciał, i kilkakrotnie na księstwo Krakowskie napadał. Porównanie wykopaliska Głębokieńskiego z Bekerowskiem i Wienieckiem wskazało, że dwa hebrajsko-napisowe typy czwartej kategoryi, choć mają wagę większą od wielu, są między Mieszkowemi najpóźniejsze. Zamieszczony na jednym z nich królewski tytuł i widoczne onego do niektórych Leszkowych brakteatów podobieństwo, dowodzą że wybity został w księztwie Krakowskiem, co nową jest skazówką wyższości tamecznej stopy mennicznej, nad stopę Wielkopolską. Typ ten albowiem jest widocznie ostatnim z czasów pakowania Mieszka, a wybicie onego nastąpić mogło jedynie wtedy, kiedy się ten książę z pozostałą po Kaźmirzu Sprawiedliwym wdową o tron Krakowski ostatecznie ułożył, co miało miejsce dopiero w r. 1201, to jest w ostatnim roku jego życia.
Cztery typy trzeciej kategoryi ze wszystkich Mieszkowych najlżejsze, a od poprzednich jednak wcześniejsze, są oczywiście Wielkopolskiemi, bo się mniej więcej obficie na ziemi Wielkopolskiej znalazły. Datę ich wybicia położyć należy między latami 1194 a 1200. Ostatni z nich łacińsko-napisowy, z wyobrażeniem książęcia na koniu, zakopaniu skarbu w Głębokiem widocznie spółczesny w przecięciu zaledwie 2⅓ grana waży.
Monety z imionami Ottona i Kaźmirza.
Oba te imiona znalazły się dotąd na pojedynczych tylko brakteatach, pierwsze w wykopalisku Kluczborskiem, drugie w Głębokieńskiem.
Brakteat Ottona przedstawia w przestronym perełkowym obwodzie, figurę książęcą do kolan, w płaszczu i mitrze, w prawej miecz podniesiony, w lewej ręce rozwiniętą chorągiew trzymającego, napis z prawej strony ODO.
Brakteat Kaźmirza wyobraża siedzącego pod arkadą książęcia z berłem w ręku, jakby też arkadę dłonią podpierającego. Nad nią napis DVX CA... i dalej nie dosyć wyraźny znaczek.
Że te brakteaty są Polskie, o tein żadnej nie masz wątpliwości. Wykopaliska, w których się znalazły obejmują w sobie monetę z końca 12-go wieku. Żył wprawdzie w tej epoce Kaźmirz książę Pomorski, a w Saksonii i Brandeburgii, prawie jednocześnie dwaj Ottonowie panowali, ale nasze brakteaty do żadnego z tych książąt należeć nie mogą. A naprzód Kaźmirz Pomorski, nigdy sam nie rządził, wyniesiony do godności książęcej wraz z bratem Bogusławem, wcześniej od tego ostatniego życie zakończył, i tylko łącznie z bratem na monecie występował. Dwustronne tych książąt denary do naszego brakteatu w niczem nie podobne, razem z nim w Głębokiem się znalazły. Zresztą ten Kaźmirz będąc tylko książęciem Rzeszy, nie używał tytułu dux ale princeps jak to na pieczęciach jego widzimy.
Co do spółczesnych Niemieckich Ottonów, tych brakteaty również dobrze są znane, a od Kluczborskiego bardzo odmienne. Znaczniejszy ich wymiar, grubsza blacha, mniej delikatny stempel i o wiele większa waga, na pierwszy rzut oka, inną im ojczyznę wskazują.
Skoro zatem w mowie będące brakteaty są Polskiemi, w oznaczeniu im epoki żadna już nie zachodzi trudność. Imię Ottona nosił jedyny z Piastów, syn Mieszka III-go najstarszy, któremu ojciec sam księciem Krakowskim w r. 1173, zostawszy, część Wielkopolski w zarząd powierzył, a który następnie rokosz przeciw ojcu podniósł, dziedziczną jego dzielnicę, pod zupełną swoją władzę zagarnął, i tę przez kilka lat trzymał. Kluczborski zatem brakteat, jedynie do tego Ottona należeć może. Wybity został zapewne w Gnieźnie w czasie przemijającego tamże jego panowania. Nie długo ono trwało, bo Otton umarł jeszcze za życia ojca.
Kaźmirz znowu temu Ottonowi ściśle spółczesny był to Kaźmirz Sprawiedliwy książę Krakowski i Sandomierski, i rzecz dziwna, że jego monet nie napotykamy więcej w wykopaliskach, które pod naukowe badania się dostają. Pojedynczy okaz znaleziony w Głębokiem, to zaprawdę za mało na kilkunastoletnie spokojne i błogie panowanie tego szlachetnego książęcia. W każdym razie ten brakteat, nie do kogo innego jak do Kaźmirza Sprawiedliwego należy.
Że jego moneta wyjątkowo tylko znalazła się w Głębokiem, to nie powinno zadziwiać. Widzieliśmy, że tameczne wykopalisko obejmowało głównie monetę Wielkopolską, wśród której nader rzadko Krakowski pojawia się pieniądz, ale dla czego nie było wyraźnych monet z tego panowania w Wieńcu w ziemi Kujawskiej, która w tej właśnie epoce pod bezpośredniemi rządami Kaźmirza zostawała, to (dla mnie przynajmniej) jest dotąd niepodobną do zrozumienia zagadką. Może ją z czasem nowe wykopaliska rozwiążą.
Monety z imieniem Leszka
Brakteaty z imieniem Leszka znajdowały się tylko w dwóch późnie,szych wykopaliskach, to jest Wicnieckiem i Bekerowskiem. Głębokieńskie i Kluczborskie takich brakteatów nie miało Są one dwojakiego rodzaju; w Wieńcu znalazł , się dwa typy z napisami hebrajskiemi, z których jeden był także i w Bekerowskim skarbie, ale pokazał się także w tym ostatnim łacińsko—napisowy pieniądz, szczątkowe imię Leszka na sobie noszący.
Beakteat wyłącznie Wieniecki przedstawia osobę siedzącą na krześle w zawoju na głowi, sposobem wschodnim, z ręką w górę wznieś ona: napis na nim Liszek czyli Leszek. Waży przeszło 4 grana, a znalazł się w pojedynczym okazie przez długi obieg mocno wytartym.
Brakteat wspólny wykopaliskom Wienieckiemu i Bekerowskiemu przedstawia w perełkowym obwodzie zwierzę (może lwa, albo psa) w prawo idące, z głową ku tyłowi zwróconą. Waga 3¾ grana. W Wieńcu taki był tylko jeden znacznie od poprzedniego wydatniejszy. Liczba okazów w Bekerowskiem wykopalisku niewiadoma. Ten, który miałem pod ręką, blask menniczny nosił na sobie.
Łacińsko—napisowy brakteat, wyłącznie Bekerowski od dwóch poprzednich znacznie mniejszy i lżejszy, przedstawia wśród perełkowego obwodu, dwie osoby siedzące, spoinie dzierżące chorągiew. W otoku napis LICVS zamiast Liscus; litery napisu leżące. Legendę tego brakteata uzupełniają podobne zupełnie pieniążki w Pełczyskach znalezione, na których LIZCVS albo LETZVS czytać się daje.
Wszystkie wyliczone dopiero brakteaty, należą niewątpliwie do Leszka Białego. — W epoce, którą opisane wykopaliska przedstawiają, innego z tem imieniem książęcia, ani u nas, ani gdzie indziej nie było, ale ponieważ Leszek po dwa kroć zasiadał na tronie Krakowskim, zachodzić może pytanie, w którym czasie zostały wybite, to jest, czy pomiędzy rokiem 1194 a 1200, kiedy ten książę intrygami Mieszka starego z tronu rugowany dorywczo panował w Krakowie, czy też po r. 1207, kiedy tem księstwem spokojnie aż do śmierci zarządzał.
Brakteatom hebrajsko—napisowym tego książęcia tak w Wieńcu, jak i w skarbie Bekerowskim towarzyszyły monety Mieszkowe podobnemiż napisami oznaczone. — Znajdował się zwłaszcza obok nich brakteat z lewkiem i napisem Mszko Król Polski rysunkiem swoim tak dalece do jednego z nich podobny, że oba tą samą ręką zrobione się zdają, i widać oczywiście jak jeden dla drugiego pierwowzorem być musiał.
Jasno się z tego okazuje, że brakteaty Leszkowe, z napisem hebrajskim, wybite były podczas owego zamieszania pomiędzy rokiem 1194 a 1200, kiedy w ciągu lat 6-u dwa razy Leszek był panem w Krakowie, i dwa razy przed stryjem Mieszkiem Starym ustępować musiał, a panowanie obu tak było przemijające, że z kronik nawet niepodobna ściśle oznaczyć lat, w których te wzajemne ustąpienia miały miejsca. Z tej także epoki pochodzi ów podobny zupełnie Leszkowemu, brakteat Mieszka 3-go z lewkiem i napisem Mszko Król Polski. Izraelscy mennic dzierżawcy, nie wiedząc kogo mają uznawać za pana, na podobnych zupełnie typach raz jednego drugi raz innego książęcia imię po swojemu zamieszczali. — Miejscem wybicia obu tych brakteatów Kraków.
Co do brakteata Leszkowego z łacińskim napisem rzecz jest całkiem inna. Znalazł się wprawdzie między Bekerowskiemi brakteatami obok monet Mieszka 3-go, ale z nim razem były też i Władysławowskie pieniążki; w towarzystwie tychże samych i innych Władysławów już bez monet Mieszkowych, w znaczniejszej nierównie liczbie znaleziony został w Pełczyskach. Ten zatem typ za późniejszy, i z nieprzerwanego panowania Leszka, pomiędzy rokiem 1207 a 1228 pochodzący poczytać wypada.
Monety z imieniem Henryka
Znalazły się wyłącznie w wykopalisku Wienieckiem, a odnosiły do dwóch typów brakteatowych.
Pierwszy brakteat z napisem otokowym DVX HEINRICVS przedstawia w perełkowym obwodzie popiersie książęcia, z twarzą nieco w prawo zwróconą. W prawem jego ręku chorągiew, na lewem zawieszona okrągła tarcza. — Waga gran 3, rysunek dosyć poprawny. Takich brakteatów było w Wieńcu 6.
Na drugim brakteacie domyślać się tylko można Henrykowego imienia. Jedyny bowiem jego okaz jaki się znalazł, daje na sobie widzieć tylko ICVS. Miarkując jednak z rozpołożenia tych liter należy wnosić, że całkowity na nim napis był DVX HENRICVS. Ten przedstawia na sobie w polu perełkami do koła obwiedzionem figurę książęcia z wzniesionym do góry mieczem, z lewą ręką na podłużnej tarczy opartą. Waży gran 3 podobnie jak poprzedni.
Przytoczyłem już w swojem miejscu powody, dla których przywiedzione wyżej brakteaty, nie mogą być przypisywane Henrykowi książęciu Sandomierskiemu zabitemu w r. 1168. Tego ostatniego moneta, nie mogła się znaleźć w Wieńcu, kiedy nie było w tem wykopalisku wyraźnego Kaźmirza, i epoką i miejscem panowania bliższego.
Co do Henryków Szlązkich, z tych dwaj najpierwsi i pieniążkom Wienieckim najwięcej spółczesni, panowali jeden po drugim, pierwszy do r. 1238, a drugi od tej daty do r. 1241. Obaj przez pewien przynajmniej czas byli władcami znacznej części Wielkopolski, zkąd wiele brakteatów Wienieckich przyszło do Kujaw i gdzie też zapewne i Henrykowe brakteaty zostały wybite, skoro takich w żadnem z Szlązkich wykopalisk nie znajdujemy.
Do którego jednak z wymienionych dopiero Henryków należą, to jeszcze stanowczo rozwiązać się nie da. Henryk I zwany Brodatym syn i następca Bolesława Wysokiego, będąc zarazem księciem krakowskim, więcej miał powodów do używania książęcego tytułu, jakie na jednym z naszych brakteatów znajdujemy, niż jego syn Henryk Pobożny. Dłużej też nierównie panował i z Polską ściślejsze od tamtego utrzymywał stosunki. — Kroniki mu oddają świadectwo, że w Krakowie nie używał praw majestatu, własnej zatem monety w tej stolicy nie bił, zwłaszcza, że prawym onej dziedzicem był wówczas Bolesław Wstydliwy; ale mógł ją wybijać w Gnieźnie, znalazłszy tam gotową do tego mennicę. Z większem zatem do prawdy podobieństwem, można Wienieckie Henrykowe brakteaty przyznać Brodatemu niźli synowi jego Pobożnemu Henrykowi. W każdym razie, nie wcześniej mogły być wybite jak po r. 1234, w którym Henryk Brodaty, przez Wielkopolskich panów na księcia zaproszony, dziedzica miejscowego Władysława Odonicza do schronienia się na Pomorze przymusił.
Monety z imieniem Władysława
Wyraźne imię Władysława znalazło się tylko na jednym typie pochodzącym z wykopaliska Bekerowskiego, a znanego także z wykopu pod Głogowem. Jest to pieniądz zwykle dwustronny przedstawiający z jednej strony w perłowym obwodzie przyklękającego książęcia z podniesionym w górę mieczem i napisem otokowym VOLDIZV, z drugiej główkę z takimże samym napisem, albo z napisem ZADALBVST. Okazy dwustronne tego brakteatu ważą po 4 grany, jedną zaś stroną stempla bite brakteaty są tylko dwugranowe.
Pieniążki te z 13-go już wieku pochodzące i z Wielkopolskiej wyszłe mennicy mogą być pomnikiem tylko jednego ze spółczesnych sobie tamże panujących Władysławów, to jest albo Laskonogiego albo jego synowca Odonicza. Ostatniemu przypisuje te monetki Lelewel, ale jest wiele powodów które przeciw temu przemawiają, a mianowicie:
Monetka w mowie będąca wybitą była w Gnieźnie; głowa i napis Ś-go Wojciecha najwidoczniej o tem przekonywają. Gniezno należało do udziału Laskonogiego i od roku 1203 do r. 1228 w spokojnem onego zostawało posiadaniu. W tym roku odebrał stryjowi Odonicz tę najstarszą Polski stolicę, ale panowanie jego było tam ciągle zakłócane, a w roku 1234 zajęciem tej prowincyi przez Henryka Brodatego zupełnie się skończyło. Pieniążek o którym mowa należy do najpospolitszych między Piastowskiemi, znany od dawna, we wszystkich dziełach powoływany, w każdym niemal zbiorze w licznych znajdujący się odmianach, niejednokrotnie widać z ziemi wychodził, i jest zanadto częstym na przemijające panowanie Odonicza. Bezpieczniej przeto zdaniem mojem położyć go pod Władysławem Laskonogim, tak jak to już w poprzedniem dziełku mojem uczyniłem. W takim razie epoka jego wybicia rok 1228 wyprzedzać musi.
Były jeszcze w późniejszych wykopaliskach to jest Wienieckiem i Bekerowskiem brakteaty z początkowemi literami Władysławowskiego imienia VO albo VOD, ale pojedynczo tylko znalezione ich okazy nie wiele pouczają. Te brakteaty podobniejsze są na Władysława Odonicza, niż poprzednio opisane poprawnego stempla Gnieźnieńskie denarki. Tym czasem atoli zostawiam je w rubryce monet niepewnych o których będzie niżej.
Monety z imieniem Bolesława
Aż dotąd szereg monet pochodzących z wykopalisk Głębokieńskiego, Kluczborskiego, Wienieckiego i Bekerowskiego zupełnie jest zrozumiały. Widzieliśmy w nim ślad pomników mennicznych Kaźmirza (1177—94) brakteaty jego następcy Leszka (1194—1200) i powtórnie (1207—1227); widzieliśmy licznie przedstawiony pieniądz Mieszka III (1173—1202), i monety obu jego synów Ottona i Władysława, wreszcie widzieliśmy brakteaty Henryka Szlązkiego bite około roku 1234. Jest to ciąg bardzo naturalny, obejmujący przestrzeń czasu zawartą między rokiem (1173—1238) i złożony z pomników, których epokę, jeśli nie z zupełną pewnością, to przynajmniej z wielkiem do niej zbliżeniem oznaczyć można.
Inaczej rzecz się ma z monetami Bolesławowskiemi, których 25 typów z wymienionych wykopalisk pochodzących do rozpoznania w tem miejscu przychodzi. Pięciu bowiem Bolesławów monety w pośród nich znajdować się mogą. Pierwszy z tych Kędzierzawy, był poprzednikiem Mieszka w Krakowie, drugi Wysoki spółczesny onemu w Szlązku, a trzech jeszcze to jest Wstydliwy Krakowski, Pobożny Kaliski i Łysy Lignicki, w pierwszej połowie następnego wieku w różnych stronach Polski panowali. Wybór między niemi niekiedy bardzo trudny.
Waga, do której wielu z numizmatyków, a między innymi Lelewel, pierwszorzędne przywiązują znaczenie, za skazówkę do rozróżnienia tych brakteatów posłużyć nie może, gdyż dają się widzieć typy bardzo powinowate, nawet jak się zdaje z pod ręki jednego rytownika wyszłe, a przecież jedne od drugich znacznie częższe lub lżejsze. To też wzgląd na wagę doprowadziłby do najnieprawdopodobniejszych wniosków, gdyby na nim samym przyszło opierać rozróżnienie tak licznych jednoimiennych typów. Nie wszystkie z nich zważonemi być mogły, gdyż niektórych okazy byty poobłamywane, a tem samem za skazówkę wagi służyć nie mogące. Dała się ona jednak oznaczyć co do 19-u typów, które stosownie do jej wysokości w porządek uszykowane, następującą przedstawiają Tablicę:
Widzimy w tym szeregu typy zkąd inąd do siebie podobne innemi całkiem odmiennemi poprzedzielane; środek ten zatem do zamierzonego celu nie prowadzi, i szukać należy innego, a mianowicie w rozpoznaniu godeł i porównaniu fabryki owych zagadkowych Bolesławowskich pieniążków.
Ustalonem jest, i sprawiedliwie ustalonem mniemanie, że imię Świętego Jana Chrzciciela, albo jakie inne tego świętego oznaczające godła są znakami Wrocławskiej mennicy.
Z takiem imieniem znalazł się w wykopalisku Głębokieńskiem brakteat mający na sobie początkową literę Bolesławowskiego imienia DVX B... Ten zatem brakteat przypisany być musi Bolesławowi Wysokiemu, książęciu dolnego Szlązka, jako z licznemi monetami spółczesnego onemu Mieszka znaleziony.
Pomiędzy Wienieckiemi znowu Bolesławami znajdował się jeden, mający na sobie wycisk baranka z krzyżem, co także między innemi Świętego Jana Chrzciciela oznacza. Imię Bolesława wypisane na nim po hebrajsku Boleslov; rysunek gruby, jakby drewnianym stemplem wytłoczony.
Zgadza się z powyższym brakteatem tak pod względem napisu hebrajskiego, jak i grubego wytłoczenia, inny, choć planem rysunkowym odmienny, bo popiersie książęce na sobie noszący. Waży gran 3½. Oba te brakteaty nie mogą do kogo innego, jak do Bolesława Wysokiego należeć. Pierwszy znalazł się pojedynczo w Wieńcu, ostatni w Wieńcu i Głębokiem w nieco większej liczbie okazów.
Z blizkiem także podobieństwem do prawdy można położyć pod tym Bolesławem jedyny z podobnem imieniem w Kluczborku znaleziony brakteat, do niektórych Święto-Jańskich brakteatów rysunkiem zbliżony, na którym także grubsza nieco niż w innych Bolesławowskich robota, choć już poprawne dłóto. Waży gran 3, a nie znalazł się w wykopaliskach po za granicą Szlązka z ziemi wydobytych.
Z drugiej strony i to także jest uważane za numizmatyczny pewnik, że godłem Gnieźnieńskiej mennicy jest Święty Wojciech. Imię tego Świętego, a nawet jego popiersie, znajdujemy na dwustronnym denarze, pochodzącym z wykopaliska Bekerowskiego, w którem się znajdowała moneta od r. 1194 późniejsza. W tej epoce jeden tylko z Bolesławów mógł swój pieniądz wybijać w Gnieźnie, jako tamtą częścią Wielkopolski w charakterze opiekuna zawiadujący, to jest Bolesław pobożny książę Kaliski. Denarek zatem powyższy temu książęciu przypisać należy. Waga gran 4.
Do tego także książęcia można z wielkiem do prawdy podobieństwem odnieść jednostronny 2½ granowy brakteat z popiersiem książęcem nad bramą i napisem BOŁ. Towarzyszy on bowiem monetom XIII-go wieku, a od Pełczyskich brakteatów Bolesława Wstydliwego i planem rysunkowym i delikatniejszym rylcem się różni. Nie było go w Kluczborku i w Głębokiem, nie było go także i w Wieńcu; był tylko między Bekerowskiemi pieniążkami, a później pojawił się w Pełczyskach.
Sześć tedy typów Bolesławowskich, a mianowicie oba hebrajsko-napisowe Wienieckie, dwa Bekerowskie, jedyny typ Kluczborski i jeden z Głębokieńskich, dały się nienajgorzej zrozumieć, i mogą już dzisiaj w szeregu monet Piastowskich dosyć właściwe zająć miejsce, ale co do reszty, to jest co do 19-u typów Wienieckich, których 3 powtórzyły się w Głębokiem, nierównie większa zachodzi trudność.
Nie podobna, aby wszystkie do jednego należały Bolesława. Na jedno wykopalisko za wielka ich rozmaitość, za nadto nierówna waga, i nie mówiąc już o samym planie rysunkowym, za nadto odmienny menniczny stempel. Zastanówmy się zatem których Bolesławów monety można się w pośród owych 19-u typów spodziewać.
Co do Bolesława Kędzierzawego. Tego pieniądz w wykopaliskach obejmujących monetę Mieszkową, byłby zupełnie na swojem miejscu. Ale znamy cały szereg denarów tego monarchy pochodzących z wykopaliska w Golicach, w którem znajdowały się typy po roku 1168, a więc mniej niż na lat 5 przed jego śmiercią wybijane. Z temi, brakteaty Wienieckie najmniejszego nie mają podobieństwa. Różnią się nietylko wagą 2 a nawet 3 razy niższą, ale jeszcze sposobem bicia, układem rysunku, i nierównie większą delikatnością rylca. Zdawało by się zatem, że upatrywać monet Bolesława Kędzierzawego między brakteatami Wienieckiemi jest rzeczą daremną.
Pieniądze Bolesława Wysokiego, jako Mieszkowym ściśle spółczesne, bardziej jeszcze niż poprzednie do wykopaliska Wienieckiego przypadają. W rzeczy samej kilka typów Bolesławowskich z Wieńca zgadza się w wadze, a i pod względem planu rysunkowego niejakie podobieństwo przedstawia z brakteatem Kluczborskim który wyżej opisałem, a który z wielkiem prawdopodobieństwem do tego księcia należy. Monety zatem Bolesława Wysokiego między Wienieckiemi brakteatami znaleźć się powinny, zwłaszcza kiedy się w niem dwa typy wyraźnie Szlązkie z imieniem Ś-go Jana choć pojedynczo pokazały.
Co do monet późniejszych Bolesławów: Widzieliśmy w Pełczyskach brakteaty przypadające na epokę Bolesława Wstydliwego Krakowskiego, i spółczesnego onemu Bolesława Pobożnego Wielkopolskiego księcia. Żadnego z takich brakteatów nie przyniosło wykopalisko Wienieckie, nic nawet takiego, coby można było uważać za wyrobek tej samej ręki. Wykończenie Wienieckich nierównie lepsze, rylec delikatniejszy, poprawniejszy rysunek, a litery złożone z doskonale wyrobionych, i wyraźną podstawę mających kresek, których nie było na żadnym z Pełczyskich Bolesława Wstydliwego brakteatów.
Z tem wszystkiem tożsamość wagi wielu Bolesławów Wienieckich z Pełczyskiemi, podobieństwo nawet w planie rysunkowym, kazałyby wnosić, że jedne od drugich epoką swoją nie zbyt odległe być powinny.
Pozostaje do rozwagi ostatni Bolesław, to jest Łysy, książę Lignicki. Szlązkie monety tego książęcia nie są dotąd znane, pewnie ich nie wybijał, nie mając tam w posiadaniu żadnego mennicznego miasta. Ale odziedziczył on po śmierci ojca prawie całą Wielkopolskę, a w niej miasto Gniezno, od wieków urządzoną mennicę mające, Kraków nawet przez czas niej nie posiadał, będąc w r. 1241 po ucieczce Bolesława Wstydliwego do Austryi, na tron przez Małopolan wybrany. Mógł więc i monetę wybijać i kłaść na niej tytuł książęcy, albo znamiona najwyższej monarszej władzy.
Czy jednak ją wybijał? Z Krakowa wypędził go w kilka miesięcy Mazowiecki Konrad, w rok potem sami Wielkopolanie posłuszeństwo mu wypowiedzieli, nie miał więc dosyć czasu, aby kilka razy stempel odmienić, i zostawić po sobie taką rozmaitość pomników mennicznych, jaką widzimy w wykopalisku Wienieckiem.
Sądząc przeto na podstawie dotąd znanych, a jak się zdaje dobrze zrozumianych monet, zdawało by się, że między owemi 19 zagadkowemi typami Wienieckiemi tylko pieniądze Bolesława Wysokiego księcia Szlązkiego i Wstydliwego Krakowskiego, albo Pobożnego Wielkopolskiego znajdować się mogą. Kędzierzawego wyłącza zupełna znanych jego denarów odmienność, Łysy zaś książe na Lignicy, choć także część Wielkopolski, a nawet Kraków przez czas niejaki posiadał, zbyt krótko jednak cieszył się tam władzą najwyższą, aby ta na monecie, zwłaszcza na tak licznych typach, odbicie swoje znalazła.
W rzeczy samej przypatrując się bliżej onym zagadkowym brakteatom widzimy między niemi dwojaki rysunkowy układ. Na jednych popiersie książęce ukazuje się wśród miejskiej jakoby bramy, czem się w XIII zwłaszcza wieku odznaczały Szlązkie i Wielkopolskie pieczęcie, a co także na brakteacie Kluczborskim i na dwóch Bekerowskich widzimy; na innych toż popiersie, albo cała figura książęcia, nie kiedy w akcyi, umieszczona jest w gołem zupełnie polu, tak właśnie jak na brakteatach Bolesława Wstydliwego Pełczyskich. Na tych ostatnich równie jak na Pełczyskich znajduje się tytuł książęcy, a i waga jednych i drugich ta sama. Nie byłoby więc żadnej trudności w rozróżnieniu między brakteatami Wienieckiemi dwóch wyżej wskazanych Bolesławów, gdyby istotnie ich tylko, a nie innych Bolesławów monety między niemi się znajdowały.
Ale wykopalisko Głębokieńskie, jak się wyżej powiedziało, przed r. 1200 w ziemię ukryte, tę piękną teoryę w niwecz obraca, bo w niem znalazły się 3 typy Wienieckie, a w tej liczbie dwa takie, które według powyższego rozumowania na epokę Bolesława Wstydliwego przypadają. Ztąd wniosek oczywisty, że wszystkie prawie Bolesławy Wienieckie przed końcem XII wieku zostały wybite.
W tej epoce dwóch tylko panowało Bolesławów, to jest Kędzierzawy w Krakowie od r. 1148—1173 i Wysoki w Wrocławiu od roku 1168—1201. Że tego ostatniego monety znajdują się między Wienieckiemi, o tem mam najzupełniejszą pewność, ale nie przypuszczam, aby wszystkie do niego tylko jednego należały, tem bardziej kiedy żadnego z nich nie było w Kluczborku, a znalazły się w Kujawach, w wykopalisku ślady zaledwie innej monety Szlązkiej w sobie zawierającem.
Po rozdziale kraju między synów Krzywoustego, jeden był tylko Bolesław który nad Kujawami panował, to jest Bolesław Kędzierzawy, czyżby więc do niego połowa przynajmniej zagadkowych typów Wienieckich należeć miała? Wzgląd na denary Golickie, nie dopuszcza takiego mniemania, a jednak wykopalisko w Głębokiem możliwość onego wskazuje. Gdyby istotnie tak się pokazało, trzeba by przypuścić, że system brakteatowy jeszcze za życia tego monarchy wszedł w użycie w Polskich mennicach.
Jakoż bliżej rozbierając najdawniejsze nasze brakteaty, dostrzegamy w nich pewną z poprzedniemi cienkiemi denarami spółmierność. Większa część typów Kędzierzawego, znalezionych w Golicach, ważyła od 6 do 5½ grana, a niektóre tylko 8 gran dochodziły; między Wienieckiemi znowu Bolesławami większa część była 3 albo 2½ granowych, a jeden tylko 4 grana przeważał. Słowem brakteaty Wienieckie przedstawiają się względem dwustronnych denarów Kędzierzawego, jako ściśle połowiczna moneta.
Ważny ztąd dla historyi naszych mennic nastręcza się wniosek, a mianowicie: że jednostronne brakteaty zostały w Polsce zaprowadzone nie w skutek nadmiernego obniżenia stopy denaru, ale skutkiem rozdziału denaru na pół, i wypuszczania z mennic głównie półdenarowych typów; że zatem okres menniczny, który w numizmatyce braKteatowym zowiemy, właściwie pół denarowym okresem nazywać by należało. Napotykamy też w nim typy tym samym stemplem wybijane, w których okazy jednostronne ważą połowę tego co dwustronne, jak tego przykład najlepszy dają typy Władysława Laskonogiego w wykopalisku Bekerowskiem, a Leszka Białego w Pełczyskiem.
Zdaje się, że zmiana dawnego denarowego systemu na półdenarowy wzięła początek w mennicy Wrocławskiej pod panowaniem Bolesława Wysokiego. Wybijała ta mennica poprzednio monetę dwustronną pod stemplem Kędzierzawego, może przez zaprowadzenie podobnej zmiany chciał nowy książę swój pieniądz od monety swego zwierzchniego pana wyróżnić, a ten system za dogodny uznany pod koniec panowania swego i książę Krakowski do tamecznej mennicy wprowadził.
Wszystko to atoli jest jak na dziś zagadką i domysłem, który późniejsze dopiero wykopaliska objaśnić mogą. Dziś o owych 19 typach Wienieckich tyle tylko pewnego, źe są (z małym może wyjątkiem) od epoki Bolesława Wstydliwego wcześniejsze. W każdym więc razie dziś jeszcze pozostać muszą za liniją w kategoryi niepewnych Bolesławów, póki się nie znajdzie właściwe dla nich miejsce.
Przedstawiłem tu czytelnikowi uwagi, jaki nastręcza ogólny na wspomnione brakteaty pogląd. Pozostaje mi jeszcze zastanowić się nad niemi szczegółowo, gdyż i pod tym względem o wielu jeszcze coś do powiedzenia się znajdzie. W uszykowaniu zaś ich kolei głównie powinowactwo typowe będzie mi przewodnikiem.
1. Brakteat z dwoma popiersiami i napisem BOL. VAR znalazł się tylko w trzech sztukach i sam jeden ze wszystkich brakteatów Bolesławowskich najbardziej był zniszczonym, tak jakby nierównie dłużej od innych zostawał w obiegu. Nosi on na sobie wyraźne skazówki Szlązkiego pochodzenia, to jest popiersia nad murem i grubą w wykonaniu rysunku robotę. Zdaje się być okolicznościowym, ale co przedstawia trudno odgadnąć. Dwa popiersia, z których jedno z pastorałem w ręku mogło by oznaczać dwóch najstarszych synów Bolesława Wysokiego z pierwszej żony spłodzonych, to jest Bolesławca i Jarosława, z których ostatni był Wrocławskim biskupem, a obaj przed śmiercią ojca w tymże samym roku 1201 pomarli, ale w takim razie raczej IAR nie VAR na monecie byćby powinno. Był także w drugiej połowie XII-go wieku biskupem Wrocławskim Walcer, założyciel tamecznego katedralnego kościoła, ale i do tego napis VAR nie bardzo się stosuje. W każdym razie ten w wykopalisku Wienieckiem. Lelewel uważa go za Szlązki, ale epoki onego nie naznacza.
2. Bardzo się zbliża do powyższego brakteatu planem, choć nierównie dokładniejszą robotą odróżnia drugi typ także dwupopiersiowy z napisem BOL .ANA, w którego zrozumieniu większe jeszcze napotykamy trudności, gdyż dane, jakie by do tego posłużyć mogły, jedne drugim wprost są przeciwne. Jakoż ten typ w wykopalisku Wienieckiem należał do najcięższych, skąd wnosićby należało, że najdawnijszym być powinien, a obok tego znalazł się najliczniej, po większej części w dobrych, a często blask menniczny noszących na sobie okazach, co by znowu za najpóźniejszą onego datą przemawiało.
Cała powierzchowność tej monety przypomina późniejsze Szlązkie pieczęcie. Popiersie w prawą stronę zwrócone, jest widocznie niewieście, ale znajdujący się pod niem napis ANA trudny do pogodzenia z powyższym wnioskiem. Najwłaściwszym on jest dla Anastazyi żony Bolesława Kędzierzawego, zaślubionej roku 1151, a zmarłej w 7 lat później, W takim razie należało by datę wspomnionego brakteatu położyć przed rokiem 1158, co ze względu na wykopalisko Golickie trudnem jest do przypuszczenia. Lelewel mniema, że napis ANA może oznaczać Annę matkę Bolesława Łysego, i temu książęciu ową monetkę przypisuje. W rzeczy samej ta pani po śmierci męża swego Henryka Pobożnego (✝ 1241) jako opiekunka synów swoich, a między nimi najstarszego Bolesława, sprawowała czas niejaki rządy tak w Szlązku jak w Wielkopolsce, ale znowu nasz brakteat 4½ grana ważący jest na tę epokę za ciężki, chyba by go uważać za całodenarowy pieniądz. Z resztą w skróceniu imienia tej księżnej raczej ANN niż ANA byćby powinno. Tyle jest do powiedzenia o tym pięknym brakteacie. Z mniemaniem Lelewela co do niego zgadzałby się rozbiór wykopaliska w Wieńcu, gdzie się znalazło 37 tego typu okazów nieledwie świeżo wybitych, ale się sprzeciwia nadmierna onego waga, która go do wcześniejszej epoki odnosić każę. Z powodu takich sprzeczności ten pieniądz dziś jeszcze do niepewnych Bolesławów zaliczonym być musi.
3./ 4./ 5. Poprzednie dwa typy znane już były dawniej po zbiorach. Trzy następne same tylko książęce popiersie w miejskiej bramie przedstawiające, po raz pierwszy pojawiły się w wykopalisku Wienieckiem, pierwszy w liczbie dwóch, drugi trzech, a trzeci siedmiu okazów. Wszystkie w tem się z sobą zgadzają, że rysunek w nich poprawny, rylec wielce delikatny, i wybicie dokładne. W ich wadze także nie wielka zachodzi różnica; pierwszy waży trzy grany, drugi 2½, a trzeci między tamtemi środkuje. Te trzy typy do jednego należą Bolesława; największe podobieństwo mają do Szlązkich, ale ich nie było w Kluczborku. Wolę zatem trzy powyższe brakteaty do niepewnych Bolesławów zaliczyć.
6. Ten brakteat, fabryką swoją do poprzednich dosyć podobny, ale lżejszy bo tylko 2 grany ważący, znany jeszcze Wolańskiemu, a w Wieńcu w pojedynczym okazie znaleziony, zdaje się najpóźniejszym ze wszystkich tego wykopaliska Bolesławów. Był także w liczbie kilku sztuk między Bekerowskiemi, gdzie jak wiadomo, późniejsza od Wienieckiej znajdowała się moneta. Jakie mu miejsce właściwe należy, dziś jeszcze z pewnością powiedzieć nie można. Lelewel odnosi go do Szlązkich.
7./ 8. Te dwa brakteaty zbliżają się planem do poprzednich, ale się różnią tytułem książęcym w napisie. Oba przed wykopaniem skarbu Wienieckiego nie były znane numizmatykom. Pierwszego jeden tylko znalazł się okaz mocno starty i z okłamanym brzegiem, drugiego było 7 okazów, po 2½ grana ważących. Rysunek na obu gruby, a wybicie dość płytkie. W żadnem innem wykopalisku takich brakteatów nie było, a rozbiór Wienieckiego do naznaczenia im właściwego miejsca nie wystarcza. Planem i fabryką zbliżają się więcej do Szlązkich, jak do Krakowskich monet.
Dwa brakteaty następne przedstawiające rycerza w walce ze lwem lub smokiem są także nowym dla nauki z wykopaliska Wienieckiego nabytkiem. Pierwszy w dwóch odmianach większą lub mniejszą zupełnością napisu odróżnionych, liczył z napisem BOLEZLA dwa, a z napisem BOLEZ 31 okazów, wszystkie zaś w przecięciu po 3 grany ważyły. Drugiego typu było tylko 5 sztuk, płytko i na niezmiernie cienkiej blaszce wybitych, a brzegi poobłamywane mających, tak że ich waga naznaczoną być nie mogła. Te brakteaty żadnego już podobieństwa nie mają z Szlązkiemi, nie ma na nich wieżyczek ani bramy, a przedstawienie rycerza w akcyi, więcej Krakowską, jak którą inną przypomina mennicę. Ponieważ dotąd w jednem pojawiły się wykopalisku, nic więc pewnego o ich epoce wywnioskować nie można. Oba zdają się należeć do jednego i tego samego Bolesława.
11./ 12./ 13.
Ostatni tylko z tych brakteatów znany był dawniej ze zbioru R. R. S. Reichla w Petersburgu i ten powtórzył się w Wieńcu w 10-u mniej więcej dobrych okazach. Dwa inne widziane były po raz pierwszy w wykopalisku Wienieckiem, w którem się pojedynczo znalazły. Dwa ostatnie zupełnie w takich samych okazach pojawiły się w Głębokiem, pierwszego z napisem DVX BOLEZLAVS nie było, ale znajdował się typ niemy, tak samo przedstawioną figurę książęcą na sobie noszący. O ile zważonemi być mogły wszystkie po 2½ grana ważyły.
Trzy powyższe brakteaty, choć rysunkiem niezbyt sobie podobne, należy uważać za monetę jednego Bolesława, wszystkie bowiem mają taki sam delikatny rylec, i tak samo dokładne napisowych liter wykończenie, a oprócz tego na wszystkich imię Bolesława całkowite z dodaniem książęcego tytułu. Tak z tego ostatniego względu, jak ze względu na wagę i układ rysunkowy, zbliżają się one najbardziej do Pełczyskich Bolesława Wstydliwego brakteatów, ale wykopalisko Głębokieńskie, każę mniemać, że są od r. 1200, dawniejsze. Z powodu takiej sprzeczności właściwe miejsce dla nich trudno oznaczyć.
14. Plan rysunkowy tego brakteatu jest zupełnie ten sam co brakteatu niemego tysiącami sztuk znalezionego. w Pełczyskach, któremu odpowiednie okazy z napisem BOLE także się widzieć dały. Waga nawet jednych i drugich ta sama, ale w dokładności roboty znakomita zachodzi różnica. Pod tym względem Wieniecki od Pełczyskich nierównie wyżej stoi, i przybliża się raczej do brakteatów z napisem DVX BOLEZLAVS, o których wyżej była mowa. Gdyby nie ta okoliczność, która pochodzenie tego brakteatu czyni zagadkowym mógłby on przedziwnie wyglądać w szeregu monet Bolesława Wstydliwego. — Znalazł się w liczbie sztuk 7-u, waży gran 2½ tak jak poprzednie. — W żadnem innem wykopalisku nie widziany.
15./ 16. Te dwie monetki pojedynczo i w dosyć zniszczonych okazach znalezione, w układzie rysunku różnią się od wszystkich Bolesławowskich brakteatów. Przedstawiają bowiem starannie wyrobione popiersie w większych, a tem samem do uwydatnienia zdolności artysty sposobniejszych rozmiarach. Imię Bolesława w półotoku z polska zakończone i z jednostajnem złączeniem dwóch ostatnich liter wypisane, wskazuje, że oba są spółczesne oba z jednej wyszły mennicy. Okaz Nr 16. prawie w połowie obłamany nie wiadomo co przedstawia w dalszym ciągu swego półotokowego napisu. Dla tej także przyczyny nie był ważonym. Okaz Nr 15. waży gran 2½ tyle co Bolesławy Pełczyskie. Gdyby nie tak niska waga, typy te za przestarzałe w wykopalisku Wienieckiem mogłyby być uważane. Z pojedynczych, i w tak biednym stanie znalezionych okazów trudno o nich jakiekolwiek robić domysły.
17./ 18. Te znowu dwa brakteaty, choć odmiennego zupełnie rysunku, w technicznem wybiciu do siebie są podobne. Stempel w nich wyrazisty, gruby, jakby w drzewie wyrobiony. Oba znalezione pojedynczo, ale w okazach wyraźnych, około dwóch gran wagi mających. — Fabryką swoją zbliżają się najwięcej do Szlązkich, drugi z nich nawet i rysunkiem do niektórych monet ze Świętym Janem podobny, ale od tamtych nierównie są lżejsze.
19. Osobliwszy ten brakteat jeszcze grubszego i wybitniejszego rylca, początkową tylko syllabę Bolesławowskiego imienia przedstawiający, z dosyć bliskiem prawdopodobieństwem do Bolesława Wysokiego odnieść się daje. Trzy granowa jego waga zgodna z innemi tego Bolesława brakteatami, a znalazł się także zarówno w Wieńcu, jak w Głębokiem, w towarzystwie spółczesnych monet Mieszka III w ostatniem nawet miejscu obok licznych monet Wrocławskich. Wyobrażony na nim dwulicowy ukoronowany Bolesław, obraz rozdzielonej między dwóch Bolesławów .władzy, zgodny jest z historyą pierwszego udzielnego na Szlązku książęcia, ale tylko za życia Bolesława Kędzierzawego mógł się na monecie pojawić. Najwłaściwsza pora do jego zamieszczenia była między r. 1164—a 1168, kiedy książę Krakowski oddawszy Szlązk swoim synowcom, główniejsze miasta tej prowincyi, a między niemi Wrocław zatrzymał pod swoją bezpośrednią władzą. — Wienieckie wykopalisko liczyło takich brakteatów 8. a Głębokieńskie tylko 3.
Nie mało zatem powiedzieć można przy szczegółowym rozbiorze zagadkowych Wienieckich Bolesławów, ale to wszystko nie wystarcza do naznaczenia im właściwego w szeregu monet Piastowskich miejsca. — Znaczna ich część dobrze przypada na epokę Bolesława Wysokiego, jak to wyżej widzieliśmy, ale czyż wszystkie do tego jednego tylko książęcia należeć mogą, zwłaszcza jeśli między sobą pod względem wagi, rylca i pomysłów rysunkowych tak liczne i tak stanowcze przedstawiają różnice. — Gdyby tak być miało, dla czegóż żaden z nich nie pokazał się w Kluczborku, a tak mało w Głębokiem, gdzie się inna moneta Szlązka w obfitości znalazła? Cóż znaczy taka ich ilość w Wieńcu, wiosce Kujawskiej, od granic Szlązka dalekiej, gdzie pieniędzy tej prowincyi słabe tylko dawały się dostrzegać ślady. Wszystko to są wątpliwości dziś jeszcze do rozwiązania nie podobne. Brakteaty z imieniem książęcem w czterech opisanych wyżej wykopaliskach w liczbie 51 typów znalezione, stanowią mniej niż czwartą część pochodzącej z nich całości, w której jeszcze bardzo ważne i bardzo zajmujące upatrzyć można gruppy, jako to:
Brakteaty z imionami Świętych Patronów
Trzy imiona Świętych występują głównie na monetach tej epoki; to jest Ś-go Wacława, Ś-go Wojciecha i Ś-go Jana Chrzciciela. Na niektórych typach dotąd tylko z szczątkowemi napisami znanych można się domyślać Ś-go Władysława, ale to imię jeszcze się nie sprawdziło.
Monety z imieniem Ś-go Wacława. Zwykle za patrona miejsca, uważano tego Świętego pod którego wezwaniem główny kościół tamże był zbudowanym. Takim był u nas Ś-ty Jan Chrzciciel dla Wrocławia, Ś-y Piotr dla Poznania i Wojciech dla Gniezna. Pod wezwaniem Ś-go Wacława zbudowaną była katedra Krakowska przez Władysława Hermana, i ten Święty przez wiek cały był wyłącznym zarówno tego miasta jak całej Polski patronem. W roku 1183 na prośbę ówczesnego książęcia Krakowskiego Kaźmirza, papież Lucyusz III przysłał do Polski zwłoki Ś-go Floryana który odtąd za drugiego opiekuna miasta i kraju był uważanym. Po kanonizacyi Stanisława Biskupa Krakowskiego w r. 1255 przybył trzeci patron dla Krakowa i Polski. Imię Ś-go Floryana nie znajduje się wcale na monetach, a Ś-y Stanisław występuje na nich wyjątkowo i to dopiero w XIV i w XV wieku. W epoce zaś z której pomniki czytelnikowi tu przedstawiam z patronów Krakowskich jedno tylko imię Ś-go Wacława na pieniądzu spostrzegać się daje.
Imię to dwa typy na sobie przedstawiają; z których jeden jako między Bekerowskiemi brakteatami znaleziony będzie przedmiotem moich w tem miejscu uwag.
Jest to niezmiernie cienki 4 grany ważący 2 stronny denar któremu odpowiednie dwu granowe jedną lub drugą stroną denarowego stempla wybite brakteaty niekiedy się napotykają. Pieniążek ten niewątpliwie Polski bo z Czeskiemi ani spółczesncmi ani też z wcześniejszemi żadnego w swem wybiciu nie przedstawiający podobieństwa, pomimo wezwania Krakowskiego patrona które po obu stronach nosi na sobie, nie zdaje się być wybitym w Krakowie. I waga, i cienkość blaszki, i sam stempel nawet przypominają denary Gnieźnieńskie Władysława Laskonogiego; a przynajmniej to zdaje się niewątpliwem, że z tej samej pochodzi epoki, i dlatego śmiało obok tamtych denarów położyć go można. W wykopaliskach jest on zawsze nieodłącznym ich towarzyszem. Co dało powód do wybicia takiego typu po za obrębem Krakowskiej mennicy trudno odgadnąć, może ślepe naśladownictwo rysunku monet Czeskich, stale z imieniem tego patrona występujących.
Brakteaty z imieniem Ś-go Jana Chrzciciela. Lelewel w ostatnich jeszcze nad numizmatyką Piastowską uwagach był tego mniemania, że nawet w epoce brakteatowej do bicia każdej monety dwustronne zawsze przysposobiano stemple; ale że je wytłaczano na osobnych blaszkach, z powodu zbytniej cienkości, przyjęcia dwustronnego wybicia niedozwalającej. Według tej teoryi brakteaty z imieniem Ś-go Jana byłyby stroną odwrotną imiennych Bolesława Wysokiego typów, które jedynie odszukać by należało. Że podobna manipulacya miała miejsce w początkach XIII wieku, widzimy to na monetach Władysława Laskonogiego i Leszka Białego, ale aby tak było od początku zaprowadzenia brakteatowego czyli półdenarowego systematu, wielka zachodzi wątpliwość. Znamy brakteat z imieniem Ś-go Jana na którym jedne części rysunku wypukło, inne wklęsło na tej samej stronie się przedstawiają; tak dalece że gdyby nie położenie napisu, trudno byłoby odgadnąć która z jego powierzchni jest główną. Ten zatem brakteat jest sam w sobie całością, i nie mógł dla żadnego typu stanowić samej strony odwrotnej. Wreszcie gdyby tak było jak Lelewel przypuszcza, toby brakteaty z imieniem książęcem i brakteaty z imieniem patrona mniej więcej w parze z sobą chodziły; a tymczasem co innego się pokazuje. W Kluczborku np. obok 9 typów ze Ś-ym Janem był jeden tylko brakteat z imienieniem Szlązkiego książęcia, kiedy odwrotnie w Wieńcu 19-u typom Bolesławowskim razem 130 sztuk liczącym towarzyszyły dwa tylko typy z imieniem Ś-go Jana i to w pojedynczych znalezione okazach, z innych zatem powodów powstać musiały brakteaty noszące na sobie samo tylko imię lub wyobrażenie którego ze Świętych patronów.
Co do brakteatów z napisem Ś-go Jana: takich znamy w ogólności 12, z liczby tej 9 typów miało w sobie wykopalisko Kluczborskie, 6 Głębokieńskie, a tylko 2 Wienieckie. Między Bekerowskiemi żadnego podobnego nie widziałem.
Wszystkie te brakteaty (jak się to wyżej rzekło) są wyrobem Wrocławskiej mennicy, i wszystkie w drugiej połowie XII-go wieku powstać musiały, bo ich ani późniejsze, ani wcześniejsze wykopaliska w sobie nie zawierają. Wszystkie ważą po 3 grany tak jak spółczesne Mieszka 3-go monety, i przypadają na epokę panowania Bolesława Wysokiego w Wrocławiu, na jednym nawet imię tego książęcia pierwszą literą B wyrażone.
Wspomniałem już że przywiedzione dopiero brakteaty nie mogą być uważane za stronę odwrotną imiennych Bolesława Wysokiego typów. Nie są również monetą biskupią, bo prawo bicia takowej nie służyło w ów czas biskupom Wrocławskim. Są zatem pieniędzmi książęcemi, tylko z utajonem książęcem imieniem; szukajmy jaki mógł być do tego powód.
Jest wielkie podobieństwo do prawdy że prawo zamieszczania swego imienia na monecie nie służyło Szlązkim książętom w czasie ich zależenia od książąt Krakowskich. Brakteaty ze swem imieniem mógł jedynie wypuszczać przez czas niejaki Bolesław Wysoki jako do roku 1173 jedno imię z Krakowskim monarchą noszący. Ale po śmierci Bolesława Kędzierzawego, kiedy w Krakowie panowali innych imion książęta, Wrocławska moneta z imieniem Bolesława występować nie mogła; i ten jest zapewne początek licznych tej epoki typów imię Ś-go Jana na sobie noszących.
Że książęta Szlązcy mieli powód zamilczania swojego imienia na monecie, dowodzi tego 3 granowy brakteat bez imienny z napisem DVX VRATISLAVIE Kluczborku i w Głębokiem znaleziony a tem samem prawdopodobnie jeszcze w XII wieku wybity. Takie bezimienne a nawet nieme zupełnie brakteaty wybijali i późniejsi książęta Szlązcy jak tego licznych przykładów dostarczyło wykopalisko pod Szrodą. Ich imion już więcej w XII i XIII wieku na monecie nie napotykamy, bo brakteaty Henrykowe w Wieńcu znalezione zdają się być wyrobem raczej Gnieźnieńskiej, niż Wrocławskiej mennicy, jak o tem wyżej w swojem miejscu wspomniałem.
Brakteaty z imieniem Ś-go Wojciecha. Brakteaty tego rodzaju od poprzednich w ogólności późniejsze, i w oddalonych epokach wybijane, inny zapewne miały początek, i zdają się być w swoim planie prostem tamtych naśladownictwem. Znamy ich kilka typów z tych jeden monetom Mieszkowym spółczesny z napisem ALBRTVS i wyraźnem wyobrażeniem biskupa znaleziony został w Głębokiem, drugi o ćwierć wieku późniejszy był w Bekerowskim pakiecie. Oba wyszły z Gnieźnieńskiej mennicy, przez któregoś z ówczesnych dzierżawców mennicznych wybite.
Monety z napisami cnót.
Tego rodzaju brakteaty są osobliwością w nauce, bodaj czy nie jednej tylko Polskiej numizmatyce właściwą. Dotąd znamy ich 6, dwa z napisem JVSTICIA, dwa z napisem CARITAS a po jednemu z napisami FIDES i jak się zdaje VIRTVS. Dokładna przynajmniej pierwszych pięciu robota wskazuje, że wyszły z mennic książęcych, a napisy świadczą że je szczególna jakaś okoliczność wywołać musiała.
Przypatrując się im bliżej dostrzegamy, że brakteat z napisem FIDES, i jeden z tych które napis JVSTICIA noszą na sobie, grobem swojem wybiciem przypominają mennicę Wrocławską.
Z tejże mennicy wyjść musiał brakteat z napisem S. JOANNES CARITAS już wyżej między typami ze Ś-ym Janem wspomniony, a i do obecnej również kategoryi należący.
Te same napisy JVSTICIA i CARITAS znajdują się na brakteatach cienkiej i delikatnej roboty, widocznie po za granicami Szlązka wybitych.
Była więc spoina jakaś okoliczność, która w dwóch stronach kraju jeden wywołała wykrzyknik, charitas justicia, a w końcu na samym Szlązku Fides. Mogło ją nastręczyć zakończenie chwilowych między Bolesławem Wysokim a Kaźmirzem Sprawiedliwym zatargów. Wiadomo z dziejów jak Mieszko III straciwszy przez własną gwałtowność tron Krakowski, nie przebierał w środkach aby go tylko odzyskać. Między innemi nagadawszy na Bolesława przed Kaźmirzem, a na tego ostatniego przed Bolesławem, do tego stopnia powaśnił z sobą zgodnych poprzednio książąt, że już Kaźmirz gotów był z wojskiem pociągnąć do Szlązka, wzajemnie Bolesław z Mieszkiem przeciw zwierzchniemu monarsze pomocy u Niemców szukali. Pierwsze niepowodzenia uchwalonej już na Polskę wyprawy szczególnemu zrządzeniu Boskiemu przypisywane udaremniły ten napad. Bolesław także spostrzegł się wkrótce że był tylko narzędziem intrygi Mieszka, odstąpił jego sprawy, i z Kaźmirzem szczerą zawarł zgodę. Okoliczność ta mogła wywołać na wzajemnej obu książąt monecie wyrażenie charitas a następnie na Szlązkiej fides.
Wyraz justicia mógł także znaleźć właściwe na zobopólnej monecie zamieszczenie, skoro obaj książęta szczerze się zaprowadzeniem sprawiedliwości w swoich dzielnicach zajmowali, od czego nawet Krakowski Kaźmirz historyczne pozyskał przezwisko. Co się tyczy brakteatu z napisem podobnym do VIRTVS, ten jest wyrobem widocznie innej epoki, i ma barbarzyńskie wybicie. Zdaje się że mu dało początek odniesione jakie nad nieprzyjacielem zwycięstwo.
Brakteaty z napisami odpowiedniemi wyobrażonym przedmiotom.
Znalazły się tylko w Wieńcu w liczbie 4-ch typów. Z tych 2 większe delikatniejszego rylca około 3-ch gran ważące z napisem SIRENA i AQVILA, a 2 mniejsze najwyżej 2 granowe z napisem DEXTERA, CRVX grubszym nieco stemplem wybite.
Wyobrażenie krzyża i Bożej prawicy nawet z odpowiedniemi napisami dosyć często można widzieć na monetach X i XI stulecia, już atoli w drugiej połowie XI wieku u nas przynajmniej z podobnemi godłami nie występowały mennice. W końcu XII a może w początku XIII odnowiono jak widać ten zwyczaj.
Znane brakteaty tym napisem opatrzone, a mianowicie też z krzyżem i napisem CRVX mają charakter monet Wrocławskich. Ostatni nawet wagą swoją odpowiada najlżejszemu brakteatowi Bolesławowskicmu wyżej pod liczbą 18 przedstawionemu, a podobny zupełnie plan rysunkowy odudwóch mógłby posłużyć na usprawiedliwienie teoryi Lelewela gdyby większy onego obwód i większe litery nie wskazywały że stemple do obudwóch niejednocześnie były przygotowywane. Wykopalisko Wienieckie liczyło tego typu sztuk 5, a typu z napisem DEXTERA 9. Te ostatnie są w obwodzie nieco mniejsze, w wadze lżejsze, cokolwiek delikatniejszego rylca, i bardzo poprawnego rysunku.
Najciekawsze atoli brakteaty tego oddziału są z napisami SIRENA i AQVILA z których pierwszy 3½ granowy w liczbie 31 sztuk znaleziony zdawał się być jedną z główniejszych wykopaliska Wienieckiego monet. Drugiego 3 tylko były okazy wagą 3-ch gran nie dochodzące, robota dosyć delikatna i podobny w obu rylec wskazują dla nich inną od poprzedniej mennicę. Gdzie zostały wybite, jaki był ich początek, do odpowiedzi na to pytanie dzisiajsze wiadomości niewystarczają. Brakteaty bowiem z Syreną również jak Bolesławy BOL—ANA należały w Wieńcu do najcięższych, a razem najliczniej znalezionych, i najlepiej dochowanych typów, co właśnie należyte zrozumienie wykopaliska Wienieckiego utrudnia.
Brakteaty Łacińskie z napisami zagadkowemi lub szczątkowemi.
Na niektórych brakteatach napis choć z wyraźnych liter złożony, trudnym jest przecież do odgadnięcia. Pochodzi to niekiedy z niedosyć dobrego dochowania okazów, zwłaszcza jeżeli się te pojedynczo, albo w szczupłej tylko liczbie znalazły, ale częściej wynika może z bezmyślnego i nieumiejętnego, a może nawet umyślnego liter przestawienia, co w jednym i drugim razie legendę czyni zagadkową. Błędy w naśladowaniu albo przestawianiu liter zdarzało się widzieć i na monetach poprzednich epok, ale te były zawsze przypadkowe, i łatwo sprostowanemi być mogły. W epoce o którą nam idzie, a której pomniki przedstawiają nam wykopaliska z Głębokiego, Kluczborka, Wieńca i Bekerowskie rzecz się ma inaczej. Tu niewidać typów z poprawnym napisem, któreby za wzór owym zagadkowym służyły, ale te ostatnie są same w sobie bez żadnego pomyślane wzoru, choć czasem w planie rysunkowym, poprawne typy naśladują.
Brakteatów tej kategoryi wykopaliska wyżej wymienione dostarczały nam 23, z których kilkanaście nosi na sobie dosyć wyraźne, choć po większej części w zrozumiały sens związać się nie dające litery. — Nad temi też jedynie uwagę czytelnika w tem miejscu zastanowię, co do innych zaś do samego opisu wykopaliska go odsyłam.
Na czele całej tej gruppy położyć należy jeden z najdawniej znanych brakteatów, w Wieńcu w dwóch odmianach, a w liczbie 20 sztuk znaleziony, na którym wyobrażone 2 osoby, siedzące jakby za stołem, z których jedna zdaje się trzymać berło. Napasie środkowym dwiema perełkowemi linijami zamkniętym litery IVNHC albo IANHC. — Lelewel na okazie jaki miał pod ręką znalazł GVNHC. Waży 2½ grana.
Plan rysunkowy na tym brakteacie, zbliża go do niektórych monet Mieszka 3-o, ale znacznie niższa jego waga wskazuje, że od monet Mieszkowych późniejszym być musi. Większy rozmiar liter, większa cienkość składających je kresek, i w ogólności ostrzejsze wybicie, także go od pieniędzy Mieszka wyróżniają.
Ta monetka, więcej jak inne daje do myślenia. Znalazła się dosyć obficie i w okazach bardzo wydatnych, litery na niej wyraźne, i wątpliwości nie pozostawiające, a jednak nic z nich nawet domysłowego wywnioskować nie można. Rysunek dosyć barbarzyńskim rylcem wykonany, nie zdaje się przedstawiać dwóch książąt jak na podobnym brakteacie Mieszkowym, ale raczej siedzącego przed księciem dostojnika. Ten pieniążek bardziej przypada do panowania Kaźmirza Sprawiedliwego, niż Mieszka.
Zupełnie odmiennej fabryki jest brakteat znaleziony w Głębokiem w pojedynczym wprawdzie, ale bardzo dobrze dochowanym okazie. Przedstawia on w perłowym obwodzie biskupa w mitrze na głowie i z pastorałem w ręku, pod którym wyobrażona róża. W otoku bardzo wyraźne litery ✝ONA✝V. .O✝PAXNO. Rysunek wypukły, bardzo piękny, i samo wybicie dokładne.
Kogo przedstawia owo biskupie popiersie, czy w ogólności Świętego Wojciecha, czyli też którego z Biskupów spółczesnych, co znaczy, i jaki związek z tem popiersiem ma zamieszczony na około niego napis, oto są pytania, które piękny ten brakteat do rozwagi nastręcza.
Co do popiersia: Święty Wojciech zwykle na monetach jest wystawiany z głową odkrytą i księgą Ewangelii. Prawidło to jednak nie jest bez wyjątku, jak tego dowodzi brakteat Głębokieński z napisem ALBERTVS i wyobrażeniem biskupa ; ez ewangelicznej księgi, chociaż z głową także odkrytą. — Róża pod pastorałem również zdawałaby się wskazywać S-go Wojciecha, jako pochodzącego z rodu Różyców. Z tem wszystkiem trudno zaprzeczyć, że popiersie na naszym brakteacie zwykłych wyobrażeń tego Świętego nie przypomina wcale.
Co do napisu: ten nie odpowiada również obrazowi Świętego męczennika. Nie można tego kłaść na karb barbarzyńskiej roboty brakteata, bo owszem widać na nim rękę nierównie wprawniejszą, niż na wielu stemplach spółczesnych.
Z drugiej strony wszystkie wyobrażenia Ś-go Wojciecha na monetach przedstawiają go twarzą w prost. Jedynie na brakteacie wybitym z powodu pokuty Bolesława Krzywoustego, Ś-ty Wojciech obrócony jest bokiem; na naszym zaś brakteacie, również bokiem, ale z twarzą nieco ku przodowi zwróconą. Jest to właśnie przedstawienie biskupa w chwili kiedy z tronu swego ku ludowi zwrócony pierwsze pax vobis wyrzeka.
Przedstawieniu tej chwili pontyfikalnego nabożeństwa odpowiada najzupełniej część napisu z tyłu biskupa zamieszczona, z tą jedynie małą różnicą, że zamiast pax vobis, pax nobis w sobie zawiera. Taka zmiana na stemplu monety, byłaby nawet usprawiedliwioną. Pozostaje do odgadnienia przednia część tego napisu. W niej znajdujemy wyraźne ONA, dalej krzyżyk przedziałowy, po czem następują 3 litery, z których skrajne V:O czytelne, środkowa nie dobita.
Gdyby można przypuścić, że wyobrażenie biskupa na tym brakteacie, nie odnosi się do Ś-go Wojciecha, ale raczej do którego ze spółczesnych brakteatowi biskupów, znalazły by się imiona dające się zastosować do powyższych zagadkowych liter. W tej bowiem właśnie epoce siedział na katedrze Kujawskiej od r. 1160 do 1170 Onoldus, który stolicę biskupią z Kruszwicy do Włocławka przeniósł i pierwszy biskupem Władysławskim zwać się począł. Nie długo po nim był tamecznym biskupem Onolphus (1177—1190) który na zjeździe Łęczyckim, wraz z innemi biskupami zasiadł. Pierwszy z nich używał herbu Oliwa, to jest lilii między dwiema różami, drugiego klejnot herbowy niewiadomy. Epoka ostatniego zwłaszcza, bardzo do naszego brakteata przypada, a i napis ONOLPHVS albo ONALPHVS VLODISLAVIENSIS, a dalej PAX NOBIS znalazłby dosyć prawdopodobne usprawiedliwienie.
Ale czy można przypuścić wybicie jakiejkolwiek monety, a nawet pamiątkowego amuletu, przez jednego z Biskupów Kujawskich, którzy z Gnieznem i jego mennicą, żadnego nie mieli stosunku, a sami własnej, przynajmniej XII wieku nie posiadali? Rzucam to pytanie do odpowiedzi tym, którzy po mnie jeszcze grzebać będą na naszej numizmatycznej niwie, a zarazem daję im do rozwagi to, co mi widok tak wyjątkowego typu nastręczył. Może w odgadnieniu onego będą odemnie szczęśliwsi.
W obwodzie perełkowym siedzący książę z mieczem i chorągwią w rękach. W odcinku litera I. w otoku kilka liter.
Dwa razy teu brakteat ukazał się na numizmatycznej widowni, to jest w Wieńcu i Głębokiem. Okazy z dwóch tych miejsc pochodzące, choć każdy z nich z pod innego wyszedł stempla, do jednego przecież należą typu. Różnica zachodzi głównie w literach otokowy napis tworzących. Na Głębokieńskim nieco lepszym znajdujemy w tem miejscu coś podobnego do ADAL, a sam napis od litery N albo A się poczyna. Wieniecki ma na początku literę S, a przez literę X się kończy. Napis SANCTVS ADALBERTVS choć obok popiersia książęcego, jest dosyć prawdopodobny; mamy tego i na innych brakteatach przykłady. Rysunek tego brakteatu nie najgorszy, wybicie dosyć staranne, ale litery złożone z kresek tępych i dla tego mniej czytelne.
W perłowym obwodzie książę siedzący na tronie w lewo; w ręku jego miecz, przed nim podłużna tarcza. W otoku zdaje się wszystkie litery czytelne ✝SN✝SLNILTS żadnego nie dają sensu. Znalazł się tylko w Wieńcu, w dwóch okazach, wzajemnie się uzupełniających; fabryką swoją do poprzedniego się zbliża. W perłowym obwodzie anioł błogosławiący berło; w otoku wspacznie ALEXAN wyraźnie Alexander. Jedyny okaz znany tego brakteatu, znaleziony został w Wieńcu.
Kalendarzowe imię Alexander było właściwem naszych Leszków imieniem, które zwryczajem narodowym pospolicie skracano, tak jak z imion Mieczysława, Bolesława, Przemysława robiono Mieszki Bolki i Przemki. Nasz zatem brakteat nie byłby trudnym do zrozumienia, gdyby można dopuścić, że zamieszczone na nim imię Alexander oznacza Leszka. Znaleziony w wykopalisku Wienieckiem, bardzo dobrze wypada, na pierwszą zwłaszcza epokę panowania Leszka Białego, a i allegoryczna figura jaką przedstawia z okolicznościami tego panowania jest zgodna.
Ale przeciw takiemu przypuszczeniu, następujące nastręczają się uwagi. Imiona Mieczysława i Leszka na wszystkich pomnikach znajdują się skracane. Żadnego nie mamy takiego, na którymby jedno z tych imion było wypisanem kalendarzowym sposobem. Tak np. widzimy skrócone z polska imię Mieszka I-o na jego solidach; Mieszka 2-o na książce do nabożeństwa temu monarsze przez księżnę Matyldę Szwabską ofiarowanej, Mieszka 3-o na licznych monetach, dyplomatach i pieczęciach. Na żadnym z tych pomników nie występuje Mieczysław. W podobnyż sposób skracane imię Leszka znajdujemy w dyplomacie Leszka Bolesławowicza ks. Kujawskiego z r. 1185, oraz w dyplomatach i pieczęciach obu Leszków XII stulecia, w których żaden z nich Alexandrem nie jest nazywany.
Co do imion Bolesława i Przemysława, te nie zawsze skracano ale skracanie zachodziło głównie tam, gdzie tego było potrzeba dla rozróżnienia kilku spółczesnych jednego imienia książąt, co się dosyć często przytrafiało na Szlązku. Tak np. Bolesław później książę na Świdnicy, dla różnicy od swego ojca Bolesława Łysego przezywany był Bolkiem, Przemysław ks. Głogowski na Sprottawie i Wschowie, dla różnicy od swego stryja podobnież Przemysława Przemkiem. Ale każdy z tych książąt stale już używał tak skróconego imienia, i żaden z nich na jakichkolwiek pomnikach Bolesławem albo Przemysławem nie jest już nazywany. Mianowanie zatem Leszka Alexandrem na naszym brakteacie byłoby anomalią trudną do usprawiedliwienia, skoro wszystkie inne pomniki wymieniają go jako Leszka, i skoro pod tem jedynie imieniem znają go spółczesne kroniki.
Z drugiej strony i tego zamilczeć niepodobna, że nasz brakteat różni się bardzo od innych znanych Leszka białego monet. Robota w nim nierównie dokładniejsza, i poprawniejszy rysunek, nie pozwalają, przypuszczać aby z jednej z tamtemi wyszedł mennicy.
W perełkowym obwodzie popiersie świętego z chorągwią w ręku w prawo. Z napisu widać litery…EZLAV…DV… może SANCTVS VENCESLAVS DVX coby zupełnie wyobrażeniu świętego księcia odpowiadało. Powoływanie na monecie imienia Świętego Wacława jak to już wyżej widzieliśmy upodobali sobie niektórzy Wielkopolscy książęta. Blaszka na tym brakteacie szeroka, wybicie płytkie, ale rysunek dosyć poprawny. Znalazł się pojedynczo w wykopalisku Wienieckiem.
W perłowym obwodzie niezgrabnie wyrobiona głowa, rańtuchem okryta, jakoby niewieścia, twarzą nieco w lewo zwrócona. Z otokowego napisu widać SSS…VLO…CS czy nie Sanctus Vladislaus? Z pojedynczego okazu znalezionego w Kluczborku niczego więcej domyśleć się nie można. Srebro w tym brakteacie niższej nierównie próby niż w innych spółczesnych.
Popiersie twarzą wprost z wzniesionemi w górę rękoma, w prawej ręce chorągiew, może klucz. Do koła widoczne litery S…C IVSDVIS. Jedyny okaz tego brakteata znaleziony w Wieńcu, i od lewej strony niedobity i zatarty, niczego nie naucza. Popiersie na nim zarówno świętego jak i światowego książęcia oznaczać może. W pierwszym przypadku najpodobniejsze do Ś-go Wacława.
Brakteat małego wymiaru przedstawia orła z opuszczonemi na dół skrzydłami; w koło niego litery DAVXDQ. Robota bardzo gruba. Znalazł się w Głębokiem.
Ten pieniążek bardzo dobrze dochowany i nader ciekawy, bo orła w formie herbowej przedstawia, pomimo wyraźności liter, jest dla mnie nie zrozumiałym. W napisie możnaby upatrywać DVX ale w takim razie pozostałe litery ADQ do odgadnienia trudne. W obwodzie perłowej lew, może lampart w lewo idący; w otoku od prawej tylko strony czytelnym litery POTAVA. Niektórzy czytają olara i odnoszą ten brakteat do Szlązka. Znaleziony pojedynczo w Wieńcu.
Fabryka tego pieniążka, żadnego z Szlązkiemi brakteatami niema podobieństwa, a umieszczony na nim lewek, kazałby go raczej odnosić do Wielkopolski. Zupełny onego okaz, gdyby się znalazł powinien by dostarczyć dostatecznych danych do jego zrozumienia; Wieniecki od lewej strony zatarty.
Te dwa brakteaty fabryką zupełnie sobie podobne i pojedyńczo w Wieńcu znalezione, przedstawiają wśród prostego, albo perełkowego obwodu książęcą głowę w rodzaju jakoby ramki. Na jednym z nich w otoku tylko syllaba VO powtarza się trzy razy, krzyżykami od siebie rozdzielona; możnaby się z niej domyślać skróconego imienia Władysława w podobny sposób, jak to na niektórych denarkach Władysława 2-go ma miejsce. Na drugim napis znacznie zawilszy. Dosyć wyraźnie wypatrzyć w nim można litery C. IZOINNOCON… tak, że tylko dwóch albo trzech ostatnich nie dostaje, ale te litery nic dają żadnego zrozumiałego sensu. Tyle tylko o nich powiedzieć można, że oba zdają się jednoczesne, i że oba z jednej wyszły mennicy.
Więcej jest jeszcze brakteatów z początkowemi literami Władysławowskiego imienia. Między Bekerowskiemi znajdował się jeden z napisem VO dwakroć powtórzonym; bardzo podobny okaz Wieniecki, samą tylko literę V w tem miejscu przedstawiał. Te ostatnie brakteaty różnią się nieco fabryką od poprzednich, są większe, i mniej dokładnego wybicia. Lelewel niektóre z nich dice odnosić do Woławy miasta na Szlązku położonego, ale to przypuszczenie mało mi się prawdopodobnem wydaje. Pieniądz z książecem popiersiem każę się domyślać w napisie raczej imienia książęcego, niż nazwiska miasta, w którem mógł być wybity. Prędzej taki zagadkowy napis mógłby oznaczać którego z myncarzy, albo mennicznych dzierżawców.
W polu monety perełkami obwiedzionem, dwa odcinki, barkami ku sobie zwrócone, w każdym z nich główka w lewo; przed jedną z nich litera I przed drugą T. W odstępie między odcinkami napis VIT albo VOIT.
Taki brakteat bardzo wyraźny był między Bekerowskiemi, robota w nim gruba, wybicie, wydatne. Imię Wit, które na nim czytamy, dosyć zwyczajnie w północnej Sławiańszczyznie używane, może także do którego z dzierżawców mennicznych należeć.
Umieszczanie na monecie imion zawiadowców mennicznych, było w średnich wiekach, zwłaszcza na zachodzie Europy bardzo upowszechnione. Widzimy go stale na złotych pieniążkach Merowingów, i na Anglosaksońskich sterlingach, a i Czeskie nawet solidy często podobne imiona noszą na sobie. U nas jeśli zwyczaj ten miał miejsce, to przynajmniej nader rzadko był w używaniu. Nie znamy żadnego typu, któryby go z pewnością mógł poświadczyć. Czytamy wprawdzie na niektórych denarkach Władysława Hermana imię Voceikus, ale to może być imię Ś-go Wojciecha, z którem niedługo potem, liczne w Gnieźnie wybijane występowały pieniążki.
I w rzeczy samej, dopóki pieniądz bito na rachunek korony, zamieszczanie na nim imion zawiadowców mennicy, było zupełnie zbyteczne. Takim zawiadowcą był ostatecznie sam monarcha, którego imię za wartość monety poręczało. Kiedy jednak po śmierci Bolesława Kędzierzawego, panujący książek, dochody menniczne puszczali dzierżawą, był rzeczywisty powód do zobowiązania dzierżawców, aby swoje nazwiska kładli na monecie, oni bowiem jedni za dobroć wypuszczonych w obieg pieniędzy mogli być odpowiedzialni. Taki obowiązek nie był pewno przyjemnym dla tych, którzy z powierzonych sobie dochodów, nadmierne zyski ciągnąć, a odpowiedzialności za oszukaństwo uniknąć chcieli. I to jest może jednym z powodów, dla których ukrywając właściwe nazwisko, stempel monety niby przez nieumiejętność nic nie znaczącemi literami zapełniali.
Że tak być mogło, wskazuje jeszcze i ta okoliczność, iż z wyjątkiem typu 155, którego wykopalisko Wienieckie 20 sztuk dostarczyło, a który i przedtem nie był zbyt rzadki po zbiorach, wszystkie inne tej kategoryi typy, nieledwie są unikatami. Każde z wykopalisk miało z nich sobie właściwe, które się w drugiem nader rzadko powtarzały. Widać, że ich obieg był krótkim, że z niego prędko wycofywane być musiały.
Brakteaty z napisami Hebrajskiemi
Brakteaty hebrajsko-napisowe były długo u numizmatyków przedmiotem niedowierzania i żartów. Pierwszą o nich wiadomość udzielił Tadeusz Wolański częścią w zredagowanym przez siebie katalogu monet jakie później b. Aleksandrowskiemu Uniwersytetowi w Warszawie ustąpił, częścią w litografowanych tablicach do dzieła którego wydania później zaniechał. Śmiano się zrazu z tych wszystkich osobliwości, uważając je za wymysły fantazyi, i za okazy przygotowane dla zbiorów przez źle zrozumianą gorliwość. — W rzeczy samej dopóki ich źródło nie zostało wskazanem, można było mieć je w podejrzeniu, tem bardziej że podobnie wyjątkowej monety żadna numizmatyka nie przedstawia. Ale badania i opisy całych wykopalisk nie były w ów czas uważane za tak niezbędny dla nauki warunek, jak na to zasługiwały. Drezdeński numizmatyk Radca dworu Saskiego Beker któremu się całe wykopalisko z tego rodzaju monetami w samym początku bieżącego stulecia dostało, choć w wydanem przez siebie dziełku „Zwej hundert seltene Munzen” ogłosił światu uczonemu wiele nieznanych przedtem średniowiekowych typów, o hebrajsko-napisowych brakteatach zupełnie przemilczał, bądź dla tego że ich wówczas jeszcze nie miał, bądź (co prawdopodobniejsza) że sam nie wiedział co o nich miał sądzić. Pewną atoli jest rzeczą, źe się owe osobliwsze monety od niego naprzód po zbiorach rozeszły, i ztamtąd je też posiadał Wolański.
Kwestyą autentyczności podobnych brakteatów podniósł po raz pierwszy P. Bernard Koene w artykule pod tytułem: „Unedirte Polnische Munzen” zamieszczonym w roku 1842 w dzienniku numizmatycznym „Zeitschrift fur Mtinz—Siegel und Wappen Kunde” T. 2 st. 331. Tę same kwestyą i ja podnosiłem w pierwotnej pracy mojej nad numizmatyką Piastowską w r. 1847 ogłoszonej, dotarłszy wprzódy do źródła gdzie się znajdowały pozostałe po Radcy Dworu Bekerze numizmatyczne zbiory, i mając jeszcze sposobność powołać się na znalezienie niektórych tego rodzaju typów w Dybowie i Pełczyskach.
Rozśmiał się jeszcze na to wszystko Lelewel odzywając się do nas obu czyśmy dobrze rozważyli jakie wybryki na polu nuinizmatycznem czynimy. Z tem wszystkiem nie mogąc przynajmniej niektórym odmówić autentyczności, podał swoje objaśnienie znanych w ów czas 10-u typów, uważając je zawsze za jakieś swawolne wybryki synagogi, niż za regularną i obieg w kraju mającą monetę.
Dopiero Kluczborskie i wkrótce potem nastąpione Wienieckie wykopalisko dostarczywszy na raz 23 rozmaitych hebrajsko-napisowych typów, a w tej liczbie najważniejsze z Bekerowskich, usunęło z jednej strony wszelką co do ich autentyczności wątpliwość, z drugiej nowych do zdania sobie sprawy o nich dostarczyło danych. Jakoż Lelewel rozwinął na nowo swoje w tym przedmiocie myśli w liście pisanym do P. Longperier Konserwatora Muzeum numizmatycznego w Luwrze w Paryżu, a w jednem z pism numizmatycznych drukiem ogłoszonym gdzie rozjaśnienie 26 znanych sobie typów lub waryantów zamieścił. Z wykopaliska w Głębokiem przybyło jeszcze nowych 9, tak dalece że obecnie ten oddział liczy 32 typy dobrze dające się wyczytać, nie licząc już tych które niewyraźne albo szczątkowe napisy noszą na sobie.
Pomimo usilnych starań nie miałem sposobności zapoznać się bliżej z listem Lelewela do P. Longperier pisanym lecz ponieważ autor jego i do mnie parę słów w tym przedmiocie nakreślił, sądzę że wiem co ostatecznie trzymał o naszych hebrajsko-napisowych brakteatach, a tem samem że zdanie tego doświadczonego numizmatyka będę mógł wiernie czytelnikowi przedstawić. Ale przedewszystkiem z całym ogółem tych brakteatów bliżej zaznajomić się trzeba.
Rozpatrując się w tym ogóle to przedewszystkiem spostrzegać się daje, że przy jednym i tym samym rysunku, a przynajmniej planie rysunkowym odnoszącym do jednego typu pojedyncze okazy, nie zawsze takie same znajdują się napisy: jedne np. waryanty tego samego typu noszą na sobie imię Książęce, inne według tego samego planu narysowane przedstawiają się z jakiemiś ogólnego znaczenia napisami. W uszykowaniu zatem tego oddziału monet, rodzaj napisu musi być wzięty za przewodnika. Pod tym względem brakteaty Hebrajsko—napisowe stanowią kilka kategoryi, a mianowicie.
I. Brakteaty z imieniem Książęcem rozpoczynają szereg monet hebrajskich. Są zaś dwojakie: jedne przedstawiają imię panującego samo bez żadnego dodatku Meska, Bolesłow, Liszkus, inne z pewnem tytułu albo przymiotu określeniem jak np. Meska Król polski, Meszka joszer Kohen Mieszka sprawiedliwy książę, Mieszko stary. O tych brakteatach nie ma co mówić, bo się same objaśniają, a zresztą wszystkie wyżej czytelnikowi szczegółowo przedstawiłem. Znamy ich w ogóle 11, a mianowicie: 7. Mieszkowych, dwa Bolesławowskie, a 2 z imieniem Leszka. W każdem z opisanych wyżej czterech wykopalisk znajdowały się tej kategoryi brakteaty.
a) Brakteaty z samym tytułem książęcym.
Te również do któregoś z panujących odnosić się muszą, bo oprócz tytułu Książęcego duk, książęce popiersie na sobie przedstawiają. Znamy ich dwa pochodzące wyłącznie z wykopaliska w Głębokiem. Niektóre okazy typu pod liczbą 2 inny jeszcze zdają się przedstawiać napis.
b) Brakteaty z wyrażeniem Błogosławieństwa braha.
Ten oddział liczy w sobie 10. typów z których trzy książęcą figurę albo popiersie na sobie noszące za książęcą monetę poczytać należy.
Pierwszy z nich znany z wykopaliska Bekerowskiego znaleziony później w Dybowie i w Głębokiem a z odmiennym napisem w Wieńcu, przedstawia popiersie książęce z chorągwią twarzą wprost. Z lewej jego strony druga w prawo zwrócona głowa. W odcinku górnym i dolnym widoczne litery hebrajskie. Lelewel na tym brakteacie pochodzącym z Bekerowskiego wykopaliska wyczytuje primus princeps na okazie Wienieckim retectus nepos. X. Polkowski na okazie Głębokieńskim wypatruje to Jest Mieszko. Co do Wienieckiego trudno zaprzeczyć dobrego wyczytania górnemu zwłaszcza napisowi, ale co do pierwszych to wedle mego zdania z Głębokieńskiego bardzo wyraźnego okazu raczej braha benedictio, w tem miejscu domyślać się można. Takie brakteaty ważą po gran 3. i więcej.
Trzeci brakteat tego oddziału przedstawia także książęce popiersie, ale w profilu w prawo zwrócone, z mitrą na głowie, a z liliowem berłem w ręku. Z tyłu za popiersiem smoka u góry w odcinku braha. Znaleziony tylko w Głębokiem w liczbie 10. okazów. Waży gran 2. Lelewelowi nie znany.
Ten brakteat znany jeszcze Wokulskiemu znalazł się w wykopaliskach Bekerowskiem i Głębokieńskiem. W Kluczborku ani w Wieńcu go nie było. Przedstawia on figurę książęcia z mieczem w prawej ręce, a lewą wedle Wolańskiego dotykającego wieży, wedle Lelewela unoszącego szablę w pochwie, a według X. Polkowskiego dotykającego tarczy w ziemię utkwionej. Z tyłu napis bardzo wyraźny braha. Robota grubsza jak w poprzednich; waryanty mało znaczące, waga gran 2. Wolański na swym okazie wyczytywał KRAK.
Są jeszcze popiersia albo figury na innych typach z podobnym napisem, ale nie mające książęcych znaków jako to:
Popiersie za stołem w lewo przed niem drzewo z rajskiemi jabłkami, na pasie stołu braha. Popiersie to raczej rabina niż książęcia przedstawiać się zdaje. Waży gran 2½.
Anioł twarzą wprost, jak się zdaje wygiętą ku dołowi wstęgę trzymający; na niektórych okazach w miejscu anioła popiersie jakby książęce. Na wstędze napis braha. Jest to wyobrażenie Anioła albo książęcia przynoszącego błogosławieństwo. Waży gran 2.
Dwa powyższe brakteaty pochodzące z wykopalisk Kluczborskiego i Głębokieńskiego zdają się od innych wcześniejsze.
Na prostym pasie w środku następnej monety napis benedictio nad nim kruk, a pod nim leżące popiersie. Ten brakteat zdaje się być pamiątką śmierci kogoś błogosławionego przed żydów. Ciało jego spoczywa przyciśnięte kamieniem, nad którym widać siedzącego kruka. Znalazł się jedynie w Głębokiem w liczbie przeszło 100 okazów, między któremi liczne, ale mało ważne można było dostrzedz odmiany. Lelewelowi nie był znanym.
W polu jakby rózgą palmową do koła obwiedzionem dwa orły ku sobie zwrócone, i jakby figurę dartego orła przedstawiające. Nad ich głowami napis braha. Robota nader gruba. Niektóre okazy pod nogami orłów mają drugi napis, w którym X. Polkowski zrozumiałego sensu nie upatrzył. Znaleziony w Głębokiem. Odmiana a w liczbie 10, a odmiana b w liczbie 9 okazów.
Osoba w lewo idąca; przed nią napis braha za nią Gndz. Na jednym okazie X. Polkowski wypatrzył z przodu figury Miszk. Robota gruba, rysunek niezgrabny. Znaleziony w Głębokiem w liczbie 10 okazów. Trudno sobie zdać sprawę co na tym pieniążku chciał wyobrazić artysta przed idącą jakby z rozłożonemi rękami osobą. Widać tylko że w narysowaniu tej figury jakaś myśl przewodniczyć musiała.
Popiersie w prawo, przed niemi jakby miecz; napis hebrajski w pół otoku i w odcinku czyta Lelewel benedictio retecta est. Trzy okazy podobnego brakteata wyraźne, ale na niezmiernie cienkich blaszkach wybite, pokazały się między Wienieckiemi pieniążkami. Na nich P. Lewicki znawca i posiadacz niegdyś znacznego monet Wienieckich zbioru wyczytywał po hebrajska braha w’hacłoho co znaczy benedictio et gaudium.
W perłowym obwodzie w niezgrabnych obrysach wyrobiona głowa twarzą w prost; w otoku napis hebrajski benedicito et gaudium. Znaleziony między Bekerowskiemi. Powtórzył się później w Pełczyskach. Blaszka na nim tak jak na poprzednim cienka. Zdaje się że oba między hebrajsko-napisowemi brakteatami należą do najpóźniejszych.
c) Brakteaty z różnemi innemi napisami.
Podobnie radosne wykrzykniki choć w innych wyrazach znajdują się na kilku jeszcze brakteatach, a mianowicie:
W perłowym obwodzie popiersie rycerza z tarczą i chorągwią w ręku. W otoku napis hebrajski justicia gaudium wedle Lelewela. Znaleziony w pojedynczym okazie w Wieńcu.
Osoba stojąca z rózgą palmową w lewej, a kwiatem w prawej ręce; obok niej napis Simha radość wedle P. Lewy numizmatyka z Inowrocławia a według X. Polkowskiego Miska czyli Mieszka. Takich brakteatów znalazło się 6. w Głębokiem. Odmiany między niemi mało znaczące.
Niewiasta z palmową gałęzią w ręku, z boku napis hebrajski. Warszawscy oryentaliści czytają go Mazal tauw, quod faustum felixque sit; Lelewel zaś znajduje na nim bonus mortuus Waży gran 2½. Znaleziony w wykopalisku Wienieckiem w pojedynczym okazie.
W czterech wierszach perełkowemi linijami od siebie rozdzielonych napis hebrajski; w pierwszym wierszu: Rabi vel jubilate i w drugim Abraham w trzecim ben Izak w ostatnim kilka kresek w których Lelewel i Lewiński wyczytywali Jakób a X. Polkowski upatruje Gnedz czyli Gniezno.
Ciekawy ten brakteat pokazał się w dwóch wykopaliskach to jest Wienieckiem i Głębokieńskiem. W Wieńcu znalazł się w pojedynczym tylko i w znacznej części obłamanym stanie na którym głównie w trzecim wierszu wyrazu ben brakowało. W Głębokiem było takich brakteatów trzy dobrze dochowanych, wiersz ostatni tak na Wienieckim jak na obu Głębokieńskich niedosyć czytelny.
Brakteat poprzedniemu z powierzchowności zupełnie podobny, również z czterowierszowym napisem w którym Lelewel wyczytuje et antequam fugam dedit pertivrbavit praesidium meum. Tego brakteata dotąd jedyny okaz jest znany z wykopaliska w Wieńcu. Jest on wyraźnie wybity, ale z obłamanym napisem.
W perełkowym obwodzie ptak pożerający węża. W otoku wyczytuje Lelewel non ne obliti sumus. Waga gran 2. blaszka bardzo cienka, rysunek poprawny i wybicie delikatne. W liczbie 2-ch okazów w Wieńcu znaleziony.
Na środkowym pasie monety dwiema perełkowemi linijami ograniczonym kilka hebrajskich liter. Wolański wyczytywał w nich Gndz. Gniezno. Lelewel upatruje raczej nazireatus. Taki brakteat był między Bekerowskiemi i znalazł się także w Witkowie pod Gnieznem, zkąd go posiadał Wolański, zkąd i ja nawet piękny onego okaz dostałem. Zdaje się że jest późniejszym bo go nie było ani w Głębokiem, ani w Kluczborka, ani nawet w Wieńcu. Z tym to brakteatem pomieszał X. Polkowski inny wyżej pod liczbą 9 zamieszczony, ale widać że właściwego okazu nie miał pod ręką byłby się bowiem ustrzegł tej pomyłki.
Brakteat grubej roboty przedstawiający w perełkowym obwodzie siedzącego biskupa z głową odkrytą w jednej ręce pastorał trzymającego, z drugą do błogosławieństwa, wzniesioną. W otoku grubo modelowani hebrajskie litery rozmaicie bywają czytane. Wolański i Warszawscy oryentaliści widzieli w tym napisie Abram dukes pater magnus dux. Lelewel wyczytywał w nim cui inest magnitude tamen perit khz. X. Polkowski wreszcie znajduje ha kohen ha kohen iste sacerdos albo praefectus.
Taka w czytaniu legendy na tym brakteacie różnica pochodzi głównie z niedosyć wydatnych okazów, lub niedosyć dokładnych figur jakie poprzedni znawcy mieli pod ręką. Grube i jakby drewnianym stemplem wykonane onego wybicie nie pozwalało nawet zrozumieć dobrze znaczenia figury jaką na sobie przedstawiał. Okazy z Głębokiego pochodzące w liczbie 10 znalezione które X. Polkowski miał w swem ręku, nie pozwalają wątpić że to jest figura biskupia. Z takiem wyobrażeniem zgadza się i text napisu przez tegoż numizmatyka przytaczany. Okaz na którego figurę Lelewel się zapatrzył był jak widać niezgrabnem naśladowaniem pierwowzoru, zkąd poszło że pastorał w ręku biskupiem wydał mu się literą hebrajską kaph i spowodował wyczytanie na którem z ostrożnością polegać należy. Oprócz Głębokiego był ten brakteat między pieniążkami Bekerowskiemi i w Kluczborku, ale w obu miejscach nieliczny.
d) Brakteaty z napisami szczątkowemi lub zagadkowemi.
Jest jeszcze kilka brakteatów widocznie hebrajsko-napisowych których legendy po największej części szczątkowe dotąd nie zostały wyczytane w zadowalniający sposób.
Niektóre z nich noszą na sobie wyobrażenie Książęcia jako to:
Rycerz w lewo ze lwem walczący i w otoku kilka hebrajskich liter niektórzy czytają khamelech. X. Polkowski czyta na nim Mesico i zalicza do łacińskich. Znalazł się w Wieńcu i w Głębokiem, a poprzednio pod Szrodą wszędzie prawie pojedynczo. Walkę ze lwem widzimy na denarach Władysława 2-go ten zatem brakteat najprawdopodobniej do Mieszka 3-go należy.
Brama o 3-ch wieżach; w niej popiersie książęce w hełmie z tarczą i mieczem. Nad bramą kilka hebrajskich liter. Parę odmian podobnego brakteatu można było widzieć w wykopaliskach z Wieńca i Głębokiego. Ostatnie bardzo wyraźne przedstawiały w napisie jeden Abraham a drugi Juseph.
W obwodzie perełkowym głowa na prost nad dwiema tarczami. W otoku kilka liter hebrajskich może z łacińskiemi mieszanych—hebrajskie szin widoczne. Znaleziony pojedynczo w Kluczborku. Trzy powyższe brakteaty książęce pochodzą z wieku XII-go; atoli dwa ostatnie mało podobieństwa do monet Mieszkowych przedstawiają.
Trudniejsze jeszcze do odgadnienia są:
Rycerz stojący w lewo z trąbką w ręku; z po za niego wygląda tył lwa albo innego jakiegoś zwierzęcia. Wyżej kilka liter hebrajskich a może Samarytańskich niepewnego znaczenia. X. Polkowski upatruje w nich na jednym okazie przewrócone imię Mieszka, a na drugim Juseph. Oba te okazy jedyne dotąd znane, znalezione zostały w Głębokiem. Figura na tym brakteacie przypomina starożytnego Centaura. Moneta może istotnie do Mieszka III należeć.
W podwójnym perłowym obwodzie dwie głowy; jedna twarzą wprost druga z prawej strony ku tamtej zwrócona. Napis wewnątrz obwodu nad głowami w półokrąg zamieszczony bardzo wydatny dotąd stanowczo wyczytanym nie został. P. Lewy numizmatyk z Inowrocławia czyta na tym brakteacie WEUZEL. X. Polkowski upatruje na nim nazwę miasta Gniezna ale sądzi że litery na nim są w części tylko hebrajskie a w części łacińskie. Oprócz dwóch okazów znalezionych w Głębokiem nigdzie się dotąd ten brakteat nie pojawił.
W obwodzie perełkowym obwiedzione popiersie niewieście twarzą, wprost z wzniesioną w górę lewicą. Koło popiersia dwie gwiazdy a w otoku litery hebrajskie. Jedyny okaz takiego brakteata na cienkiej blaszce wybity i dosyć zniszczony znalazł się w wykopalisku Wienieckiem. Rycie na nim delikatne i wcale nie zły rysunek.
Orzeł w prawo idący z głową ku tyłowi zwróconą. W koło niego rozrzucone pojedyncze hebrajskie litery. Był w Kluczborku i Głębokiem, w obu miejscach pojedynczo. X. Polkowski niewłaściwie go między Wienieckiemi brakteatami zamieścił. Okazy jego wyraźne, a przecież wyczytać się nie dające, są prawdopodobnie naśladowaniem jakiegoś typu czytelnego którego pierwowzór dotąd się nie odnalazł.
W obwodzie perełkowym smok albo gryf siedzący w prawo, w otoku napis z hebrajskich liter złożony. W Głębokiem znalazły się dwa okazy tego brakteatu z których X. Polkowski złożył napis braha Mieszko. Smoka jednak lub Gryfa widujemy na niektórych brakteatach z imieniem Kaźmirza.
Pod wstęgą sklepistą niezgrabnie wyrobione książęce popiersie. Na wstędze i nad nią liczne napisowe kreski raczej jakiś hebrajski niż łaciński napis naśladować się zdają. Niektórzy wypatrywali w nich imię Abraham. Pochodzi z Wieńca w jednym tylko okazie znaleziony.
Znaczenia brakteatów hebrajsko-napisowych wedle przypuszczeń Lelewela
Mamy tedy w ogóle 41 brakteatów z napisem hebrajskim, z liczby których 32 zostały wyczytane. Z tych ostatnich tylko 22 były znane Lelewelowi, i na nich też jedynie jego zdanie się opiera. Wedle mniemania tego badacza stanowią one jeden ciąg numizmatów okolicznościowych czyli medali, odpowiednio ówczesnym zdarzeniom przez Synagogę wybijanych. Lelewel idąc za textem 4-ej księgi Kroniki Kadłubkowej, owej epoce nieledwie spółćzesnej, w ten sposób znaczenie onych wyjaśnia:
W żywo skreślonych opisach zdzierstw i prześladowań jakich się urzędnicy ziemi Krakowskiej pod rządami Mieszka III dopuszczali, czytamy między innemi w Kadłubku te słowa: „Judeum scholares casu percusserant, poenae septuaginta ab judicibus tanquam sacrilegi adjtidicunlur”.
„Przypadkiem żyda uderzyły żaki szkolne, wnet ich sędziowie tak jak świętokradców na karę siedmnadziestej skazują.”
Przyklasnęła takiej protekcyi Synagoga, i upamiętniła swą radość przez legendę.
Jubilate Abraham Isaak Jacob (N. 17)
Ale nadużycia tego rodzaju oburzyły naród, który Mieszka do ucieczki z Krakowa przymusił (1178). Wnet wyszedł podobny poprzedniemu hebrajski brakteat z legendą:
aniequam fugam dedit, perturbavit praesidium meum (18)
Wybrany w miejsce Mieszka Kaźmirz przyniósł poddanym błogosławieństwo, sprawiedliwość i radość. Pamiątkę tę przekazywała sobie Synagoga bijąc brakteaty z napisami:
benedictio (N. 6 7) benedictio & gaudium (13) benedictio retecta est (12) justicia & gaudium (14).
Wreszcie Kaźmirz umiera; (r. 1194) żal po nim przekazuje Synagoga przez brakteaty z legendą:
bonus mortuus (16) cui inest magnitudo tamen perit (21)
Niepewność w kraju kto po nim nastąpi. Zgodzono się na małoletniego Leszka; wychodzą z mennic żydowskich brakteaty z napisami:
retectus nepos (3) primus princeps (tamże) Liszkus Król, Liszkus, ecce rex nazircatus (20).
Mieszko na nowo chce być Królem, z Heleną o tron się układa—wchodzi do Krakowa. Wnet Synagoga bije brakteaty z legendą:
Mieszko Król Polski—Mieszko haeres.
przezwany starym; i to jest upamiętnione na brakteacie z legendą: Mesco senescens.
Dotąd wyjaśnienie na podstawie Kadłubkowej Kroniki. Później według Lelewela następuje zmiana położenia Synagogi względem rządu, upamiętniona żałobliwym napisem:
non ne obliti sumus (19).
Przywiodłem tu prawie dosłownie ostatnie zdanie tego badacza o hebrajskich brakteatach jakie wyraził w liście do mnie pisanym w miesiącu Lutym 1860 r. na szesnaście niespełna miesięcy przed śmiercią. Nie będąc obeznanym z hebrajskim językiem nie mogę oceniać jak dalece wyczytanie onego jest trafnem. Wreszcie przytoczyłem wszędzie odmienne innych hebreoznawców tłómaczenie gdzie tylko takowe mogłem pozyskać. Wszelako tę uwagę zamieścić muszę w tem miejscu, że niektóre litery i znaki hebrajskie jak np. dri albo lk albo nareszcie shm w niezgrabnych narysach brakteatów tak są niekiedy do siebie podobne, że
łatwo jedne za drugie brane być mogą, co zwłaszcza przy zupełnym braku samogłosek do wieloznaczności daje powód. Ztąd też napisy tego rodzaju nieledwie z góry odgadywać potrzeba, a dopiero potem dochodzić czy się te owemi wieloznacznemu kreskami usprawiedliwić dadzą. Ten jest powód znakomitej niekiedy w czytaniu podobnych napisów różnicy, jak tego przykład widzieliśmy na brakteacie (pod liczbą 21). Co do innych zresztą typów różnica między zdaniami Lelewela a innych hebreoznawców jest mało znaczącą, a było kilka takich jak (Nr 13, 14, 19) na których tamci nic zrozumiałego wyczytać nie mogli, kiedy Lelewel znalazłszy klucz ogólny do ich zrozumienia, takowe z wielkiem do prawdy podobieństwem rozpoznał, i znaczenie ich napisów odgadł.
W każdym razie na to z Lelewelem zgodzić się trzeba, że większa przynajmniej część brakteatów hebrajskich są medalami okolicznościowemi i pamiątkowemi, ale podobne w naszej numizmatyce i między łacińsko-napisowemi typami się wydarzają. Że zaś ściśle padają na epokę w kronice Kadłubkowej opisaną, o tem przekonywa najoczywiściej sam rozbiór wykopalisk w których się pokazały.
Lelewel jednak stanowczo zaprzecza aby tego rodzaju wyroby menniczne mogły być do powszechnego obiegu przeznaczone. Chociaż zgadza się na to że mennice ówczesno mogły być żydom puszczane w dzierżawę, (czego i później wydarzały się przykłady), chociaż nawet na niektórych okazach wypatrzył rodzaj znaków mennicznych do odróżniania nowego stempla służących, nie przypuszcza przecież aby Izraelscy myncarze inną jaką, nie zaś łacińsko-napisową, monetę do obiegu wybijać mogli. I w tem też głównie różnica w zdaniach między nami zachodzi.
To prawda że brakteaty z napisami hebrajskiemi, jak są bez wątpienia jedną z największych numizmatycznych osobliwości, tak z drugiej do nader rzadkich pomników należą. Zdawało by się zatem że są jedynie blaszkami okolicznościowemi, w szczupłej wybijanemi ilości. Ale ten sam przypadek zachodzi z bardzo wielu łacińskiemi z tej epoki pieniążkami z imieniem Mieszka i rozmaitych Bolesławów, które się dotąd pojawiły tylko pojedynczo, a przecież znaczenia monet nikt im odmówić nie może.
Z resztą brakteaty hebrajsko-napisowe wagą swoją spółczesnym łacińskim odpowiadają; a dla czegóżby wybijający one mieli się tak ściśle do tej wagi stosować, gdyby je tylko pamiątkowemi medalami a nie obiegową monetą mieć chcieli. Przecież pamiątkową okoliczność łatwiej było rysunkiem na większej blaszce uwydatnić, gdyby chodziło tylko o jej przekazanie pamięci spółwyznawców. Że na tych brakteatach upamiętniano zdarzenia spółczesne, to rzeczy wcale nie zmienia, ani by też było jakąś nowością, kiedy od czasu Cezarów większa część monet Rzymskich nosiła na sobie podobne okolicznościowe napisy. Znamy wreszcie brakteaty wyłącznie pamiątkowe które obiegowego przeznaczenia nie miały. Te i wagą i rozmiarem tak dalece się różnią od monet spółczesnych, że ich nikt za jedno z monetą nie weźmie; jak tego przykład widział czytelnik na brakteatach przedstawiających pokutę Bolesława Krzywoustego razem z jego monetami w Dobiesławicach znalezionych, kiedy z drugiej strony hebrajsko-napisowe monety nie tylko wagą swoją, ale wielkością i ogólnem wejrzeniem niczem się od spółczesnych łacińsko-napisowych nie różnią.
Z tego powodu pomimo całej powagi tak uczonego i tak doświadczonego numizmatyka jakim był Lelewel, opinii jego co do tego punktu podzielać nie mogę, i przy pierwotnem mojem mniemaniu pozostać muszę, a im się więcej tych monet hebrajskich odkrywa, tem mocniej się przekonywam że je nie synagoga dla swojej pamiątki, ale Izraelscy dzierżawcy mennic do obiegowego użytku wybijali.
Zastanawiając się raz jeszcze nad całym szeregiem tych osobliwszych monet widzimy, że one powstały dopiero pod panowaniem Mieszka III w Krakowie, to jest po roku 1173, a głównie i najwięcej wybijane były w epoce ciągłych tegóż Mieszka o tron Krakowski zapasów. Panował ci wprawdzie w tej epoce przez lat 15 Kaźmirz, ale on sprawiedliwy, łagodny żadnej obawy w poddanych nie wzbudzał. Tymczasem groził zawsze owładnięciem tronu Mieszko, zbrojno nawet na Kraków napadał. Nie masz też wyraźnego imienia Kaźmirza na owych przez hebrajskich myncarzy wypuszczanych pieniążkach. Po bitwie nad Mozgawą w której Mieszko całe siły swoje i swoich sprzymierzeńców utracił, i sam ranny ledwie z życiem uszedł, i kiedy można było rachować na zupełny jego upadek, ośmielili się żydzi Leszka wymienić królem; aliści jak wrócił Mieszko, biją podobne zupełnie brakteaty z jego imieniem, obszerniejszy mu jeszcze tytuł nadając; i te lżejsze od innych w daleko większej wypuszczają liczbie. Wszystko to nakazywała ostrożność, i bojaźń zemsty chytrego a chciwego władzy starca. Dla zyskania zapewne możnej opieki wypuszczają żydzi hebrajsko-napisową monetę pod stemplem Szlązkiego Bolesława. Wreszcie na raz ze śmiercią Mieszka cała ta fabryka Hebrajska ustaje, i w późniejszej epoce nie pojawia się więcej. Zakaz dalszego jej prowadzenia prawdopodobnie z góry został wydanym, i on właśnie mógł dać powód żydom do żałobliwego wykrzyknika na brakteacie
(Nr 19) non ne obliti sumus czyliż o nas nie zapomniano.
Monety z hebrajskiemi napisami w różnych stronach kraju były wybijane. Te które noszą imię Leszka nie mogły być gdzieindziej bite, jak w Krakowie; Bolesławowskie z barankiem wzięły początek w Wrocławiu; zdaje się jednak że głównem miejscem ich bicia było Gniezno. W Wielkopolsce żydzi swobodniejszymi być musieli niż gdzieindziej, a udzielanie im szczególnej opieki w księstwie Krakowskiem tamecznych panów i duchowieństwo raziło. W Wielkopolsce też w drugiej połowie XIII wieku zyskali oni piśmienne nadanie obszernych nader swobód, które dopiero w sto lat później Król Kaźmirz Wielki na całe królestwo potwierdził. Pomimo tego aż do ostatnich czasów wiele było miejscowości w dawnej Małopolsce w których potomkowie Izraela zamieszkiwać nawet nie mogli. Na niektórych też hebrajskich brakteatach znajduje się napis Gniezna albo dwa orły, godło pod którem to miasto zostało założone.
e) Brakteaty beznapisowe
Cztery opisane wyżej wykopaliska dostarczyły przeszło 90-u typów całkowicie niemych, to jest prawie drugie tyle, ile wynosiły typy oznaczone bądź zupełnym i zrozumiałym, bądź szczątkowym i zagadkowym napisem. W dawniejszych stosunek ten był daleko niższym, i zaledwie połowie napisowych typów dorównywał.
Rozmaite mogły być powody tak częstego wypuszczania w obieg niemej monety, ale najgłówniejszym z nich był zapewne system wydzierżawiania mennicznych dochodów, które polegały na częstej zmianie stempla, i wywoływaniu z obiegu lub zniżaniu wartości pieniędzy poprzednim stemplem wybitych. Takich dzierżawców zwanych monetaryuszami, do których zarazem należały inne jeszcze dochody skarbowe, a mianowicie cło i sól, w każdem księstwie kilku być mogło. Każdy z nich w obrębie swojej jurysdykcyi własny wypuszczał pieniądz, obok którego i ogólna książęca moneta zapewniony miała obieg a że 3 razy do roku stempel na pieniądzu zmieniano, można sobie wyobrazić wiele typów mogły dostarczyć dwie tylko mennice przez ciąg lat 50 z których pochodzą monety w opisanych czterech wykopaliskach znalezione.
Z takiej manipulacyi wynikało że wypuszczany przez monetaryuszów pieniądz miał wartość obiegową tylko w obrębie jurysdykcyi która każdemu z nich służyła; po za jej granicami zachowywał jedynie kruszcową wartość. To nam tłumaczy dlaczego się brakteaty nieme lub z zagadkowemi napisami w jednej miejscowości znalezione, bardzo rzadko w innej powtarzają, tak że każde prawie wykopalisko zawiera w sobie oddzielne, sobie właściwe tego rodzaju typy. Na 59 np. niemych brakteatów znalezionych w Głębokiem, 6 tylko było także gdzie indziej widzianych, a z 22 Wienieckich podobnież tylko 6 w innych powtórzyło się wykopaliskach.
Typy więc beznapisowe należy uważać przedewszystkiem za monetę miejscową, na rachunek dzierżawców mennicznych w obieg puszczaną, do których nieco tylko typów sąsiedniej jurysdykcyi przymięszać się mogło.
Odmienny stan rzeczy można było zauważyć co do typów książęcych. Jedne i te same dają się widzieć w różnych wykopaliskach, pochodzących częstokroć z odległych od siebie miejscowości, jak np. w Wieńcu w Kujawach, Kluczborku na Szlązku, i Głębokiem w Wielkopolsce; i nic w tem dziwnego, bo to była moneta gencraliter in provincia constituta.
Zdaje się że książęce monety nie tak częstemu ulegały przebijaniu, i że się wartość ich obiegowa mniej aniżeli innych zniżała. Było to nawet rzeczą konieczną tam, gdzie książęta biciem własnych pieniędzy chcieli prawa majestatu w zachowaniu utrzymać, a zyski na przebijaniu monety mieli sobie z góry przez dzierżawców zapłacone. Tych ostatnich pieniądz corocznie trzykrotnej zmianie ulegał; każdy więc onego posiadacz unikając straty na zmianie, musiał go się jaknajrychlej pozbywać. A jeśli miał potrzebę ukryć w ziemi nagromadzone oszczędności, zakopywał tylko typy ostatnie, z resztkami poprzednich jakie mu pozostały, czego najoczywistszy dowód przedstawia wykopalisko w Głębokiem. Książęce monety przez dłuższy czas w obiegu będące, i w całem księstwie czyli prowincyi zarówno ważne, a w ościennych nawet przyjmowane, nietylko w różnych miejscowościach się znajdować, ale w każdej z nich w większej liczbie okazów pojawiać się mogły.
Tyle uwag nastręcza ogólny rzut oka na całość typów beznapisowych w czterech ostatnich wykopaliskach. Systematyczny szczegółowy ich rozbiór byłby i zbytecznym i bezpotrzebnie nużącym. Nie można ich łączyć w jeden szereg dla powodów które wyżej wskazałem. Wszystkie muszą pozostać pod właściwemi wykopaliskami gdzie je czytelnik znajdzie pozbliżane do siebie wedle podobieństwa rysunku. Kilka tylko uwag co do znaczenia niektórych zanotować wypada.
Monetaryusze naśladowali niekiedy na swych stemplach pieniądz książęcy, bijać podobny bądź z ladajakim i zagmatwanym napisem, bądź też zupełnie bez napisu. Epokę takich typów łatwo naznaczyć można, jeśli jest wiadomą epoka tych które im za wzór służyły. Tego rodzaju brakteaty choć się ścisłe za książęce poczytywać nic dają, w nauce przecież obok swoich pierwowzorów stać muszą.
Do takich brakteatów należą typy następujące:
Jedne i drugie znalazły się w Wieńcu i w Głębokiem, i należą do monet pod panowaniem tego samego Bolesława wybitych co i tamte, którym dotąd epoki oznaczyć nie można.
Następujący brakteat Bekerowski naśladowany podług typu jednego z Bolesławów XII-go wieku, razem z tamtym prawdopodobnie do Bolesława Pobożnego ks. Wielkopolskiego na Kaliszu należy.
Wzór do drugiego brakteatu również Bekerowskiego wzięty został z denarów Bolesława Kędzierzawego a mianowicie z głównej tychże denarów strony.
Jest to monetka nader ważna dla nauki, bo potwierdza domysł, że system brakteatowy czyli półdenarowy pod panowaniem tego książęcia zaprowadzony został w Polskiej mennicy, a przynajmniej widać, źe go pod ów czas próbowano. Takiego brakteatu kilka okazów liczyło wykopalisko Bekerowskie. Te które miałem pod ręką ważyły po 4 grany, to jest połowę tego co wynoszą najcięższe z tego panowania denary, choć więcej niż połowę wagi tych które im za wzór służyły. Brakteat odpowiedni drugiej ich stronie wedle świadectwa Tadeusza Czackiego w zeszłym wieku w gruzach dawnego klasztoru Ś-go Krzyża na Łysej-Górze znaleziony został.
Są jeszcze inne beznapisowe brakteaty z popiersiami lub figurami książęcemi. Podobne im napisowe typy nie są dotąd znane, ale niektóre przynajmniej znaleźć się mogą, i datę tamtych objaśnią. Najznaczniejsza atoli część monet tego oddziału, nosi na sobie rysunek dowolny, a często fantastyczny. Napotykamy tu rozmaite popiersia i figury, bramy i mury miejskie, orły, smoki i najrozliczniejsze dziwotwory, na jakie wysilać się musiała wyobraźnia myncarzy, zmuszonych trzy razy do roku coś nowego na stempel wymyślać. Jeśli wyobrażany przedmiot był ten sam, to mu inną przynajmniej nadawano formę, aby go od poprzedniej odróżnić. I nie było to też bez wpływu na dalszy typów mennicznych rozwój: wśród tych bowiem przemian wyrobiła się i ustaliła dzisiajsza postać herbowego Polskiego orła. Ten od czasu Chrobrego na monecie zupełnie zapomniany, zjawił się dopiero pod Kędzierzawym zawsze wyobrażany z boku z jednem tylko skrzydłem widocznem. Takim go jeszcze widzimy na wielu typach Głębokieńskiego wykopaliska, ale już na niektórych obraca się naprzód ukazując oba skrzydła rozpostarte, i przybierając znaną dobrze sobie właściwą heraldyczną formę. Ustalenie tej postaci herbowej dawnego orła nastąpiło jeszcze za życia Mieszka przed r. 1200, a w podobny sposób wyrobił się i ustalił lew Wielkopolski.
*****
Raz jeszcze rzucając okiem na cały szereg monet z czterech rozebranych tu wykopalisk, widzimy że ten rozpoczyna się najpóźniej od r. 1173, a kończy najwcześniej z r. 1202. Czy i jak dalece przeciąga się w górę, żadnej nie masz w nim skazówki, bo go żaden typ nie łączy z denarami Golickiemi które do roku 1168 dochodziły. Że się po za rok 1202 przeciąga, w tem nie masz wątpliwości, ale jak daleko, to trudno oznaczyć, bo połączenie tego szeregu z wykopaliskiem Pełczyskiem monetę środka XIII-go wieku w sobie zawierającem jest i słabe i niepewne, a w każdym razie mało nauczające, z powodu beznapisowości typów z tem ostatniem wykopaliskiem spólnemi być mogących.
W tym szeregu mamy mniej więcej dokładny obraz rzeczy mennicznej w Wielkopolsce pod Mieczysławem czyli Mieszkiem i jego synami, a w Szlązku pod Bolesławem Wysokim. Co do księstwa atoli Krakowskiego wiele on do życzenia przedstawia, z powodu jak się wyżej rzekło braku połączenia denarów Bolesława Kędzierzawego znalezionych w Golicach z Głębokieńskiemi i Wienieckiemi brakteatami Mieszka; a i Kaźmirza nieledwie zupełnie w tym obrazie brakuje. Za to mamy w nim bardzo dokładne przedstawienie hebrajskiego myncarstwa w Polsce. Powstało ono i zakończyło się w epoce Głębokieńskich, Wienieckich i Bekerowskich brakteatów, tak że pewnym być można, że jego początek wyżej r. 1173 nie sięga, a koniec wkrótce po r. 1202, a może i wcześniej nastąpić musiał. A było w pełnym ruchu tak w Wielkopolsce jak w księstwie Krakowskiem i Szlązku. Nowe tego rodzaju typy jakie się w późniejszych wykopaliskach pokazać mogą, wypełnią tylko dotychczasowy icli szereg, ale nie wykażą jak się zdaje dłuższego trwania tej wyjątkowej w naszym kraju mennicy, która z wykrzyknikiem non ne obliti sumus na zawsze pewnie ducha wyzionęła.
Znalezione w d. 1 Września 1844 r. było jednem z najważniejszych i najobfitszych, jakie się kiedykolwiek zdarzyły. To co z niego ocalało od tygla jeszcze kilkanaście tysięcy sztuk wynosić mogło. Część monet z tego wykopaliska pochodzących dostała się zaraz dziedziczce J. W-ej Dembińskiej, część przywłaszczył sobie miejscowy ekonom, a znaczna pewnie część przeszła wprost od włościan do żydków.
Partyą J.W-ej Dembińskiej przeglądał i z niej systematyczny zbiór ułożył dziś już nie żyjący uczony lubownik numizmatyki Strzelecki; z partyi zatrzymanej przez Ekonoma zaopatrzyli zbiory swoje ówczesny Naczelnik miejscowego powiatu Piątkowski i W-y Teofil Żebrawski Inżynier i zasłużony archeolog Krakowski. Jakaś część także znalazła się w Kielcach u złotnika, do stopienia mu przyniesiona.
Partya J.W-ej Dembińskiej była najobfitszą w okazy, i najrozmaitszą w typy. Oprócz bowiem bieżącej monety obejmowała kilkanaście typów przedawnionych, jakich w innych partyach nie było. W partyi znów przez W-go Żebrawskiego nabytej ukazały się 3 typy, jakich nie posiadała Pani Dembińska, których dwa nosiły na sobie imiona najpóźniejszych w całem wykopalisku książąt. Te, jako epoką swoją czasu zakopania skarbu najbliższe, najobficiej w niem znaleźć się były powinny. Tymczasem, od chwili pojawienia się swego wychodziły na plac numizmatycznego handlu zawsze jako monety rzadkie, a że zawsze z jednego rozchodziły się źródła, i zawsze były przedmiotem zyskownych numizmatycznych spekulacyi, okoliczność ta z kilkoma jeszcze ubocznemi połączona, podała w podejrzenie owe monetki, tak dalece, że większa część, zwłaszcza technicznie usposobnionych numizmatyków, wcale w ich autentyczność nie wierzy, tem bardziej kiedy się przekonano, że i Naczelnik Piątkowski partyą swoją przeszło ze 100 sztuk złożoną, nabył od tego samego Ekonoma Pełczyskiego, od którego i tamte pochodzić miały, a w partyi Piątkowskiego nie było wcale owych numizmatycznych osobliwości.
Lelewel najgorliwiej upierał się za autentycznością owych zakwestyonowanych brakteatów; przeciwnie Petersburgski numizmatyk R. S. Bernard Koene bez ogródki utrzymywał, że są fałszywe. Co do mnie, już w pierwszej pracy mojej przedstawiłem czytelnikowi tak powątpiewania, jak i powody, dla których owe monety w szeregu monet Piastowskich objąłem. Pogląd mój nie zmienił się od tego czasu, bo nie przybyło żadne nowe, podobne Pełczyskiemu wykopalisko. Przyznaję najzupełniej zasadność wszystkim, co do tych brakteatów zachodzącym, a w dziwny sposób wzajemnie się wspierającym podejrzeniom, ale i tego zamilczeć nie mogę, że są to zawsze tylko podejrzenia, i żadne z nich nie jest tak silne, aby przeciw niemu nie można było czegoś możliwego, choćby nawet nie zbyt prawdopodobnego przytoczyć. Przecież niedowierzanie hebrajsko-napisowym monetom Mieszka utrzymywało się przez lat przeszło 30 zanim pierwszy Bernard Koene odważył się coś w ich obronie przemówić, a i wtedy głos jego nie był słuchany, dopóki wynalezione wykopalisko w Wieńcu stanowczo mu słuszności nie przyznało.
W każdym razie jeśli zakwestyonowane Pełczyskie brakteaty są podrobionemi, przyznać trzeba, że są podrobionemi nader zręcznie, i z gruntowną rzeczy znajomością. Nie tylko bowiem pod względem rysunku, ale i pod względem wagi odpowiadają w zupełności miejscu, jakie im w szeregu numizmatycznym naznaczyć chciano, a to są jednak warunki, na które prosty i samym tylko materyalnym zyskiem powodowany fałszerz nie łatwo by się zdobył.
Z resztą ponieważ są to typy końcowe, a tem samem na ocenienie innych typów Pełczyskiego wykopaliska żadnego nie wywierają wpływu, i jedynie datę ukrycia onego w ziemię zabałamucać mogą, pozostawienie ich więc na miejscu w niczem nie szkodzi nauce, zwłaszcza, że stojąc na końcu są niejako po za liniją i każdy z czytelników sam sobie o nich osobiste przekonanie wyrobić może.
Rozbiór wykopaliska Pełczyskiego był już przezemnie w r. 1847 dopełniony; widzę jednak potrzebę powtórzyć go w tem miejscu, raz dla tego, że jednocześnie z wydaniem pierwszego dziełka o pieniądzach Piastowskich otrzymałem kilka tablic z rysunkami pieniążków Pełczyskich, staraniem niegdy Strzeleckiego przygotowanemi, na których znalazło się kilka typów, o jakich przedtem wiadomości nie miałem, drugi raz dlatego, że odkrycie późniejszych brakteatowych wykopalisk w Kluczborku, Wieńcu i w Głębokiem musialo koniecznie oddziałać na pojmowanie brakteatów znalezionych w Pełczyskach.
Wspomniałem już wyżej, że wykopalisko to zawierało w sobie znaczną ilość typów przedawnionych, dawność jednych była oczywista, skorośmy takie same w innych nierównie wcześniejszych wykopaliskach widzieli, drugich przedawnienia domniemywać się można z tego, że się od ogółu brakteatów Pełczyskich wyróżniają, a w szczupłej nader pojawiły się liczbie.
Wszakże przedawnione monety Pełczyskie nie przechodziły po za granicę 12-wieku. Najstarsze z nich trzy typy Urbanickie były najpóźniejszemi w Woli Skromowskiej, czwarty zaś im prawie spółczesny znany był z Urbanie i Golic. Wszystkie (z wyjątkiem pierwszego, który może być pomnikiem z końca panowania Bolesława Krzywoustego) w tamtych wykopaliskach na panowanie Władysława 2-go przypadły.
Dalej znalazły się w Pełczyskach trzy denary cienkie Golickie, z tych zaś dwa z imieniem Bolesława, wszystkie na panowanie Bolesława Kędzierzawego przypadające, i czwarty podobnie Bolesławowski tamtym zupełnie odpowiedni i z niemi spółczesny. Pomiędzy wymienionemi wyżej monetami trzeci typ Skromowski i Urbanicki w liczbę waryantów bogaty, liczył ich kilka w Pełczyskach, bezimienny typ Golicki miał ich dwa, wszystkie zaś inne typy i same poprzednich typów odmiany, w pojedynczych tylko znalazły się okazach.
Z typów Głogowskich, albo z Głogowskiemi związek mających, okazało się w Pełczyskach 8. Z liczby tej 6 następujących:
których epoki dotąd z ścisłością oznaczyć nie można, musiały także być przedawnionemi, z uwagi na szczupłą liczbę okazów, jakich dostarczyły. Dwa tylko cienkie denarki jeden z imieniem Ś-go Wacława, a drugi Władysławowski, o których niżej mowa będzie, znalazły się liczniej, a epoka ich już w Bekerowskiem wykopalisku wskazana.
Do przedawnionych także, a przynajmniej do monet niepewnej epoki policzyć należy dwa cienkie denary następujące:
z których pierwszy w trzech odmianach dwustronnych, drugi w tyluż jednostronnych przedstawił na swych tablicach Strzelecki. Wszystkie te denarki i brakteaty prawie pojedynczo się znajdowały.
Było jeszcze w Pełczyskach kilka innych brakteatów pojedynczych, albo w bardzo ograniczonej znajdujących się liczbie, które pomimo tego nie mogą być w tej kategoryi zamieszczone. Niektóre bowiem z nich pokazały się w wykopaliskach obejmujących w sobie monety z końca 12-go i początku 13-go wieku, inne choć w tych wykopaliskach nie widziane, do tamtoczesnych monet przecież widocznie zbliżone, pewnie się epoką swoją od epoki zakopania skarbu Pełczyskiego oddalają. Wyliczę one czytelnikowi przy opisie drugiej części tego wykopaliska.
Ta druga część obejmująca w sobie monetę zakopaniu skarbu więcej spółczesną, nie jest także w rozmaitość typów ubogą, liczyła ich bowiem 23, między któremi 6 tylko było takich, co po jednemu albo po dwa okazy liczyły, 9 miało ich już po kilka lub kilkanaście, a 8 stanowiły główną całego skarbu podstawę; te już na sta i nieledwie na tysiące rachować było można. W tych 23 typach napotykamy:
a) z imieniem Władysława typów 2: oba w kilku waryantach po największej części dwustronnie bitych. Niektóre okazy drugiego typu z Ś-m Wojciechem, były brakteatowe jedne lub drugą stronę denaru przedstawiające, a te połowę tylko całkowitych denarów ważyły.
b) z imieniem Ś-go Wacława
jeden typ prawie zawsze dwustronny, cienkością rylca do poprzednich denarków Władysławowskich z Ś-ym Wojciechem mocno zbliżony, i spoinie z tamtym w wykopaliskach Głogowskiem i Bekerowskiem znaleziony.
c) z imieniem Leszka
LIZCVS, LICVS albo LETZVS także jeden typ rzadko dwustronny, najczęściej brakteatowy; brakteaty odpowiednie odwrotnej stronie denaru najobfitsze, ale po raz pierwszy w tem wykopalisku widziane. Brakteat głównej strony denaru był między Bekerowskiemi.
d) z imieniem Ś-go Wojciecha
typ jeden w wykopaliskach Głogowskiem i Bekerowskiem także znaleziony. Okazy tego brakteata były nieliczne.
e) z imieniem Bolesława typów 6: z których jeden dwustronny, inne brakteatowe. Ostatni typ z napisem BOLE pojawił się tylko w partyi Krakowskiej od ekonoma Pełczyskiego nabytej. Później P. Beyer przywiózł z zagranicy taki sam zupełn e z napisem DVX BOL z niewiadomego pochodzący źródła. W innych partyach monet Pełczyskich podobne brakteaty nie miały żadnego napisu. Z tego powodu autentyczność powyższego napisowego typu jest dla niektórych numizmatyków podejrzaną.
f) z napisem hebrajskim
znalazł się jeden tylko brakteat w pojedynczym i bardzo zniszczonym okazie, znany już z wykopaliska Bekerowskiego. Oprócz niego nie było w tym oddziale skarbu Pełczyskiego żadnych brakteatów z napisem zagadkowym, jakich tak obficie dostarczyły poprzednio opisane wykopaliska.
g) monety beznapisowe
Takich wykopalisko Pełczyskie liczyło 12 typów, z liczby których 5 w ogromnej ilości znalezione, powinny być uważane za bieżącą w epoce zakopania skarbu monetę. Do wcześniejszych należą następujące:
- wszystkie z wyjątkiem pierwszego i przedostatniego w wykopaliskach Głębokieńskiem, Wienieckiem albo Bekerowskiem widziane, w Pełczyskach zaś pojedynczo lub w małej liczbie okazów znalezione.
Najpóźniejszemi zaś wydają się poniższe, z których ostatni dwustronny połowę przynajmniej całego skarbu stanowił:
Taki jest obraz wykopaliska Pełczyskiego w granicach typów, żadnemu podejrzeniu nie podpadających. Widzimy w niem słabe jedynie ślady monety Wrocławskiej, widzimy nieco więcej Wielkopolskiej, najprzeważniejszą atoli część onego stanowiły ściśle Krakowskie typy. Między niemi nie znajdujemy wcale imion Mieszka, ani Kaźmirza, choć nie zbywa na przestarzałych denarach ich poprzednika, Bolesława Kędzierzawego, a nawet Władysława 2-go których epokę wykopaliska Woli Skromowskiej, Urbanie i Golic stanowczo objaśniają.
Okazuje się ztąd, że regularny ciąg naszych mennicznych pomników rozpoczyna się w wykopalisku Pełczyskiem, dopiero od śmierci Mieszka, a przedstawia imiona Władysława, Bolesława i Leszka, dwóch pierwszych zarówno na typach Wielkopolskich, jak innych, wyraźnej wskazówki miejsca wybicia nie mających.
Monety Władysławów. Typów z wyraźnem imieniem Władysława było w Pełczyskach tylko 3 z tych jeden ściśle Wielkopolski, z rozbioru wykopaliska Bekerowskiego okazał się monetą Władysława Odonicza albo też Laskonogiego, którzy obaj po śmierci Mieszka jednocześnie w Wielkopolsce panowali. Większe prawdopodobieństwo przemawia za ostatnim, jak o tem w swojem miejscu obszerniej wspomniałem.
Drugi denar z wyobrażeniem dwóch figur spólnie chorągiew trzymających i napisem LODISLA albo tylko LODI wybity jest przez tego samego Laskonogiego, podczas jego panowania w Krakowie. Widoczne podobieństwo z monetą jego następcy, to jest Leszka, o której niżej mowa będzie, datę i pochodzenie tego pieniążka dostatecznie wykazuje.
Między przedawnionemi typami wykopaliska Pełczyskiego znalazł się jeszcze jeden Władysław, któremu epoki dotychczas nie można z pewnością naznaczyć. Dostarczyło go w obfitości wykopalisko Głogowskie. Znalazł się również pod Praszką, gdzie zapewne znaczną część wykopaliska stanowił, tu zaś był tylko wyjątkowym, i oprócz Pani Dembińskiej nikt inny tego typu z Pełczysk nie dostał.
Ale pomiędzy temi samemi przedawnionemi typami znajdowały się w Pełczyskach cztery bezimienne także do jakiegoś z Władysławów odnosić się dające.
Z tych pierwszy odpowiada w zupełności denarom Skromowskim i Urbanickim, na niektórych okazach szczątkowe imie Władysława przedstawiającym i według nich jest naśladowany, trzem innym odpowiedni denar z wyraźnem już imieniem Władysławowskiem natrafił P. Beyer jednym z prywatnych zbiorów Niemieckich. Powierzchowność i fabryka tego denaru przybliża go najwięcej do owych Głogowskich Władysławów z modlącą się niewiastą, których opoka dotąd wątpliwa. Zdawałoby się, że oba powyższe typy, łącznie z owemi czterema beznapisowemi należą do Władysława 2-go, ale dla czego nie było ich w Skromowskiej Woli, a zwłaszcza też w Urbanicach, to trudno wyrozumieć, skoro, jak to w swojem miejscu przywiodłem niepodobna przypuszczać, aby monety Władysławowskie w tem ostatniem wykopalisku znalezione do Władysława Hermana należeć miały.
Denar z imieniem Ś-go Wacława, opisany już został wyżej pod wykopaliskami Głogowskiem i Bekerowskiem. Jest on widocznie spółczesny cienkim Władysławowskim denarkom, z przyklękającą figurą książęcą, a nawet fabryką swoją bardzo się do tamtych przybliża, choć nosi na sobie imię Krakowskiego patrona. Monetka ta prawdopodobnie również do Władysława Laskonogiego należy.
Brakteat z imieniem Ś-go Wojciecha, widocznie Gnieźnieński, zdaje się pochodzić z drugiej połowy XII wieku, był już bowiem poprzednio po dwakroć znajdowany w towarzystwie monet Mieszka 3-go. Jest on zatem jednym z małej liczby typów koniec XII stulecia w wykopalisku Pełczyskiem przedstawiających. Do tej kategoryi należy także:
Brakteat hebrajsko napisowy z legendą benedictio & gaudium, znany podobnież z wykopaliska Bekerowskiego. Oba w pojedynczych tylko pojawiły się tutaj okazach.
Monety z imieniem Leszka. Do książąt z tem imieniem dwa tylko typy Pełczyskie odnosić się dają. Pierwszy z nich pod względem swej wiarogodności nie podejrzany czasem dwustronny, częściej nierównie brakteatowy, przedstawia na głównej stronie dwie figury spoinie chorągiew trzymające, z otokowym napisem LETZVS, LINCVS albo LICVS. Plan rysunkowy zgodny z opisanym wyżej denarem Władysława Laskonogiego, i tak samo zaniedbane wybicie jedne epokę obu tym pieniążkom wyznaczają. Ostatni zatem denar, równie jak odpowiednie jemu brakteaty stemplem jednej albo drugiej strony denaru wybite, mogą tylko do Leszka Białego należeć.
Drugi brakteat co do imienia LESTCVS nie zostawia żadnej wątpliwości, ale autentyczność jego jest jak to wyżej wspominałem dla wielu podejrzaną. Gdyby się prawdziwym okazał, wątpić nie można, że do Leszka Czarnego należy. Co do niego jeszcze mi kilka uwag niżej przytoczyć wypadnie.
Monety Bolesławów. Wykopalisko Pełczyskie 5 oddzielnych typów z tem imieniem dostarczyło, lecz oprócz nich, niektóre okazy obficie znalezionego beznapisowego brakteata przedstawiały na sobie napis BOLE. Ponieważ jednak wszystkie te napisowe okazy rozeszły się po zbiorach wyłącznie z partyi przez P. Zebrawskiego nabytej, z tego powodu u wielu numizmatyków za podrobione uchodzą.
Z pomiędzy Bolesławów Pełczyskich, nie było żadnego w wykopaliskach przed końcem XII-go wieku w ziemię ukrytych, jak np. w Głębokiem i w Kluczborku. Nie było ich nawet i w Wieńcu, gdzie się już znajdowały brakteaty z pierwszej połowy następnego stulecia. Dwa jedynie pokazały się między Bekerowskiemi, cztery inne stanowiły nowy dla nauki nabytek.
Bekerowskie, jak to w swojem miejscu widział czytelnik przypadały tam na Bolesława Pobożnego księcia Wielkopolskiego, co się zgadza także z epoką głównych brakteatów Pełczyskich.
Trzy następne z napisem BOLESLAVS DVX albo DVX BOLESLAVS należą bezwątpienia do Bolesława Wstydliwego. Ostatni z nich poczytywał Lelewel za monetę Bolesława Pobożnego, zapewne z uwagi na znajdujące się na nim wyobrażenie biskupa; to jednak, według mego zdania, raczej Ś-go Stanisława w r. 1252 kanonizowanego, niż Ś-go Wojciecha przedstawia. Sam zaś pieniądz, jeden z najliczniejszych w Pełczyskiem wykopalisku za miejscową monetę poczytywanym być musi.
Brakteat z napisem BOLE, jeżeli jest prawdziwym, także do Bolesława Wstydliwego należy. Co do niego nadmienić trzeba, że czynione mu przez numizmatyków zarzuty najmniej mają podstawy. Ta okoliczność, że się tylko w jednej partyi monet Pełczyskich pojawił, sama jedna nie jest mojem zdaniem dostateczną do jego potępienia, skoro żadna inna przeciw niemu nie walczy, i skoro późniejsze podstępne zamieszczenie napisu na monecie inne znaki w tem miejscu mającej, jest pod względem technicznym niepodobną do wykonania rzeczą, tak aby na niej żaden ślad pierwotnych znaków nie został. Nie można również spuścić tego z uwagi, że liczne nader beznapisowe brakteaty tego samego typu, rysunkiem swoim, acz niezgrabnie nader wykonanym, mocno przypominają jedne z pieczęci Konrada Ks. Mazowieckiego. Wiadomo z dziejów, jak ten chciwy władzy i niespokojny książę dobijał się o najwyższą władzę, mianowicie też w księstwie Krakowskimi!, jak z niej prawego tronu dziedzica, a swego pupilla wyzuć pragnął, i jak niekiedy ową opiekuńczą władzę w ręce Henryka Ks. Szlązkiego składać musiał; nic zatem dziwnego, że na pieniądzach niemych pod jego stemplem wybijanych imię Bolesława niekiedy występowało.
Monety beznapisowe. Pozostają do ocenienia całkiem beznapisowe denary i brakteaty, w liczbie 13-u typów znalezione w Pełczyskach, z pomiędzy których jeden powtórzył się w Głębokiem, dwa w Wieńcu, a trzy znane już były z Bekerowskiego wykopaliska.
O brakteacie, który się powtórnie w kilkunastu okazach znalazł w Głębokiem, tyle tylko z pewnością powiedzieć można, że pochodzi z XII-go wieku. Wyobrażone na nim głowy monarsza, rycerska i biskupia, okazują widocznie, że rysunek ten nie jest przypadkowym, ale jakąś myśl w sobie zawiera Monarcha przedstawiony w koronie na głowie i z jabłkiem królewskiem w ręku, rycerz z głową odkrytą i chorągwią, biskup w pontyfikalnych przyborach nie pozostawiają żadnej wątpliwości względem tego co mają oznaczać. Przez podobne zestawienie trzech tak odmiennego znaczenia wyobrażeń chciał może artysta wyrazić władzę najwyższą podzieloną między monarchę, duchowieństwo i stan rycerski przeciw któremu to podziałowi tak energicznie występował w Krakowie Mieszko, że i władzy i stolicy młodszemu bratu ustąpić musiał. Bez wątpienia pieniądz ten nie powstał pod jego panowaniem, i chyba do epoki Kaźmirza Sprawiedliwego, to jest do lat 1177—1194 zaliczyć go można.
Z brakteatów które się w Wieńcu powtórzyły o jednym już wyżej mówić miałem sposobność. Jest to ten sam na którym wyobrażenie do wyobrażenia na jednej pieczęci książęcia Konrada zbliżone, a czasem i napis BOLE się znajduje.
Drugi z wyobrażeniem rycerza z podłużnej belkami w poprzecz podzielonej tarczy odpowiada znowu jednej z pieczęci Przemysława 1-go Ks. Wielkopolskiego. Z powodu tego podobieństwa w pierwotnej pracy mojej o pieniądzach Piastowskich położyłem go pod wspomnionym książęciem. Muszę jednak w tem miejscu zrobić uwagę, że wykopalisko w Głębokiem przed końcem wieku XII-go do ziemi schowane dostarczyło w przeważnej ilości brakteata mniejszego wprawdzie co do wymiarów, i z wyobrażeniem Świętego rycerza (prawdopodobnie Ś-go Maurycego lub Wacława) który podobnież podłużną, i w poprzecz przebelkowaną tarczę w lewem ręku trzyma. Na samem więc podobieństwie tarczy zdania o tej monecie opierać nie można, i bezpieczniej go do całkiem niepewnych zaliczyć.
Znaczenie pierwszego brakteata z pomiędzy Bekerowskich wyjaśniłem w swojem miejscu. Rozwiązuje go inny napisowy brakteat z napisem BOŁ chociaż lepiej nieco narysowany, wszakże zupełnie podług tego samego planu. Oba z wielkiem podobieństwem do prawdy można położyć pod Bolesławem Pobożnym książęciem Wielkopolskim na Kaliszu.
O dwóch innych znanych podobnież z wykopaliska Bekerowskiego trudno cokolwiek powiedzieć. Wyobrażone na jednym z nich cztery główki w czterech oddzielnych łukach nie mogą być bez znaczenia. Wolański który podobny brakteat w zbiorze swoim posiadał opisując go w katalogu uważał na nim wyobrażenia czterech Ewangelistów, w późniejszych pracach swoich wołał w nim widzieć obrazowe przedstawienie Światowida dawnego Słowiańskiego bożyszcza. Ta monetka przypomina planem swoim Szlązki brakteat z napisem S. IOANNES CARITAS i zdaje się pochodzić z XII-go albo z pierwszych lat XIII-go stulecia.
O drugim z wyobrażeniem książęcia siedzącego z mieczem w ręku nic powiedzieć nie można. Znajdująca się na nim duża litera T musi mieć swoje znaczenie, ale któż je odgadnie? Znajdowała się taż sama litera na innym brakteacie znalezionym w Wieńcu także siedzącą figurę na sobie przedstawiającym co Braki Głębokiem, jeszcze widoczniej wskazuje, że przypadkową być nie może. Brakteat ten w skarbie Pełczyskim do wyjątkowych typów należy, i od daty jego zakopania znacznie wcześniejszym być musiał.
Toż samo da się powiedzieć o innym brakteacie po raz pierwszy w tymże skarbie znalezionym, a wielkością i całym planem swoim do poprzedniego zbliżonym. Inne brakteaty nieme z wykopaliska Pełczyskiego pochodzące a w żadnem innem ani poprzednio ani później nie dostrzeżone są następne.
Pierwszy podobny do opisanego już wyżej brakteatu zamieszczonego w pierwotnej pracy mojej pod Przemysławem 1-ym przedstawia także któregoś ze świętych książąt albo rycerzy. Przypomina on cokolwiek Magdeburskie brakteaty z wyobrażeniem Ś-go Maurycego; wszakże nie wątpliwie jest Polskim, bo go wyróżnia do tamtych nietylko delikatniejszy rylec, ale i stopa menniczna znacznie wyższa w Magdeburskiej monecie. Znaleziony pojedynczo, a przynajmniej w nader szczupłej liczbie okazów, każę się domniemywać że od epoki zakopania skarbu w ziemię znacznie dawniejszym być musi.
Drugi z wyobrażeniem książęcia na tronie pod baldachinem siedzącego w ogromnej massie znaleziony w Pełczyskach jest widocznie bliższym daty tego zakopania. Ubiór książęcej osoby na tym brakteacie, postawa w jakiej taż jest narysowaną, przypomina zupełnie jedne stronę cienkich denarów z Ś-ym Wacławem, od której go wyróżnia jedynie grubej roboty rylec. O tej monecie trudno dzisiaj tworzyć sobie jakieś domysły, gdyż sama data ukrycia w ziemię Pełczyskiego skarbu jest dotąd pod kwestyą, a powodem tego są dwa typy wątpliwej autentyczności w nim jakoby znalezione, które gdyby się okazały prawdziwemi posunęłyby ową datę naprzód o lat 20 i o całe dwa panowania.
Trzeci brakteat tej kategoryi równie liczny jak poprzedni, a tem samem jak się zdaje mniej więcej onemu spółczesny, planem swoim przypomina owa wyżej opisaną o czterech główkach monetkę, ale na niej główki w lukach wycinkowych zamieszczone nie zdają się być jednakowego znaczenia. Owszem można wypatrzyć na nich coś podobnego com już poprzednio wskazał na brakteacie Głębokieńsko-Pełczyskim, a przynajmniej między niemi główkę monarchy z berłem i główkę biskupa w mitrze rozróżnić można. Litera S. przy jednej z główek stojąca może jest skazówką że wszystkie mają oznaczać świętych. Takimi Świętymi uznawanymi za Patronów Polski w drugiej połowie XII wieku z której w każdym razie skarb Pełczyski pochodzi, byli Ś. Wojciech, Ś. Wacław, Ś. Floryan i Ś. Stanisław; gruba jednak robota tego brakteatu nie pozwala attrybutów każdego z tych świętych rozeznać.
Poprzednie dwa brakteaty oraz ten na którym niekiedy napis BOLE czytać się daje choć rysunkiem bardzo odmienne, rodzajem rylca wielkie do siebie przedstawiają podobieństwo, i wzajemną spółczesność wykazują.
Ostatnie trzy beznapisowe monety Pełczyskie odmiennego są rodzaju. Przedewszystkiem są one zwykle dwustronne, lubo w dwóch przynajmniej typach trafiały się i brakteaty jedną. lub drugą stroną całkowitego denaru wybijane.
Pierwsza z nich przedstawia po obu stronach dwie siedzące osoby, a powierzchownością swoją zbliża się do Krakowskich monet Władysława Laskonogiego, które wyżej opisałem, i nieledwie z pewnością wyrzec można, że z tamtemi jest ściśle spółczesną. Nad następnemi dwoma denarami nieco obszerniej zastanowić się wypada.
Na pierwszym widzimy z jednej strony dwie ukoronowane osoby spoinie berło trzymające; osoba z lewej strony siedząca ma twarz męzką a na głowie koronę cesarską, drugiej twarz jakby niewieścia a korona zwyczajna nie zamknięta. Na odwrociu tego denaru widać siedzącą na tęczy osobę otoczoną gwiazdami i trzymającą w rękach dwa wieńce. Z prawego rogu tęczy występuje odkryta głowa jakby włożenia wieńca oczekująca.
Strzelecki w tablicach przygotowanych do opisu wykopaliska Pełczyskiego zamieścił 3 odmiany tego ciekawego denaru, na których ta druga strona może główną stronę stanowiąca zawsze jest jednakową, choć nic tym samym uderzoną stemplem. Z tych na jednym tylko (pięknej jak na ów czas roboty) dwie osoby strony przeciwnej widoczne, na dwóch innych więcej zaniedbanego rylca jedna tylko wyraźna, miejsce bowiem drugiej niedokładnie odbite nie pozwala rozeznać co na sobie przedstawiać miało.
Nie ulega wątpliwości że główna strona tej monetki na wszystkich jej odmianach ta sama, przedstawia obrazowo nagrodę któremuś ze zmarłych (prawdopodobnie książąt) po śmierci na lepszym świecie wymierzoną. Apokaliptyczne wyobrażenie siedzącego na tęczy Chrystusa otoczonego gwiazdami, i stojącego przed nim człowieka, oraz aureoliczny wieniec nad głową tego ostatniego trzymany zdają się do oczywistości za tem przemawiać. Coś podobnego możnaby wnosić i z wyobrażenia na drugiej stronie monety jeśli się ono nie odnosi do koronacyi Boga Rodzicy. Na okazie bowiem poprawnie wybitym widać w tem miejscu Pana Niebieskiego sadzającego obok siebie ziemskiego monarchę. Różnica koron na głowach tych dwóch osób jest tutaj bardzo widoczna.
Monetka ta zatem wybitą być musiała z powodu śmierci któregoś z żałowanych Krakowskich książąt, najprawdopodobniej Kaźmirza Sprawiedliwego. Wszystkie jej odmiany nieledwie w pojedynczych okazach znalazły się w wykopalisku Pełczyskiem, skąd wniosek że od daty jego ukrycia w ziemię dawniejszą być musi.
Ostatnia z beznapisowych tego wykopaliska monet tysiącami w niem znaleziona a tem samem jak się zdaje zakopaniu onego spółczesna, w niezgrabnych swych rysach przedstawia po jednej stronie wyobrażenie jakiegoś ze Świętych Męczenników w kapie książęcej i dwiema gałęziami palmowemi w rękach, z drugiej zaś wystawiony jest na niej anioł nad Apokaliptyczną tęczą jakby umarłego do zmartwychwstania powołujący.
Pogłoski o blizkim końcu świata do których się widocznie to przedstawienie odnosi, ponawiały się od czasu do czasu zwłaszcza w epoce kiedy do nich ogół większą niż dzisiaj przywiązywał wiarę. Ponawiają się one i dotąd głównie przy zbliżaniu się lat jubileuszowych to jest co każde ćwierć wieku. Około roku 1150, 1175 i 1200 dały początek licznym religijnym fundacyom wywołując pogardę bogactw światowych, a i później w każdej porze obudzały gorętszą religijną gorliwość. Nasz pieniążek powstał zapewne w jednej z takich epok w drugiej połowie XII-go stulecia, to jest około roku 1250 albo 1275. W każdym razie jeszcze za życia Bolesława Wstydliwego. Zastąpienie napisu szeregiem kółek (jakie na nim widzimy) przypomina kilka innych podobnież niemych tego czasu brakteatów.
Na tej epoce i na tej monetce kończą się niewątpliwe Pełczyskie typy. Co do podejrzanych z imieniem Leszka i Przemysława mówiłem już w ogólności na samym początku opisu tego wykopaliska; Leszka wyobrażenie dałem przy rozbiorze typów Leszkowych. Przemysławy w kilku znanych mi odmianach tutaj zamieszczam.
Powiedziałem że wszystkie wyszły bezpośrednio albo przynajmniej pośrednio z Krakowa, z jednej jakoby partyi od rządcy Pełczyskiego nabytej, że ich nie było w innych partyach od tego samego rządcy pochodzących, i przywiodłem podejrzenia jakie ma względem nich większość numizmatycznej publiczności.
Zdanie moje o zarzutach im czynionych które wielokrotnie słyszeć miałem sposobność również czytelnikowi przedstawiłem oświadczając, że przeciw każdemu z nich coś możliwego choć trudno dopuszczalnego daje się przytoczyć. To prawda że się Leszkowe brakteaty pokazały naprzód z gładkiem zupełnie polem, że później kiedy się już niemi bliższe nasyciły zbiory, wystąpiły na plac inne ścisłe tym samym stemplem wybite, ale już pewne dodatkowe znaki w gładkiem dawniej polu mające. Że pierwsze Przemysławy pojawiły się z napisem PREMISLAVS a później kiedy im z niewłaściwie wypisanego imienia zarzut zrobiono, dały się widzieć inne z imieniem właściwem PREMISLIVS, że ich okazy z polem zakratkowanem poprzedzone były innemi z polem gładkiem, wszystko to przecież jak wyżej powiedziałem są poszlaki niemające doniosłości niewątpliwego dowodu, tylko instynktowi, że tak powiem w pomoc przychodzić mogą. Ale są inne ważniejsze, bo z samej natury rzeczy wynikające, których tu przemilczeć nie można.
Przyjmując owe zakwestyonowane Leszki i Przemysławy za prawdziwe, datę ukrycia w ziemię Pełczyskiego skarbu pod panowaniem tego ostatniego położyć wypada. We wszystkich wykopaliskach żadnemi dodatkami nie zabałamuconych, epokę tę oznaczały typy w największej znalezione obfitości. Tak było w Skromowskiej-Woli gdzie najpóźniejsze monety Władysława 2-go zarazem były najliczniejszemi, tak było w Urbanicach, gdzie obok równie licznych tego samego Władysława denarków było kilkaset sztuk najpierwszego z następnych Bolesławowskich typów, tak nareszcie było i w Głębokiemu gdzie bieżącą monetę stanowiły w podobnejże liczbie znalezione niektóre Mieszka 3-go brakteaty. Stosując to powszechne prawidło do wykopaliska w Pełczyskach, to brakteaty Przemyślawowskie jako najpóźniejsze, i ukryciu onego w ziemię spółczesne, powinny się były znajdować obficie, zwłaszcza jeśli między niemi było kilka waryantów. Liczniej się jeszcze powinny były ukazać Leszki, panowanie bowiem Przemysława w Krakowie było przerywane, bo mu się nie dał ustalić na niem Łokietek, kiedy Leszek pomimo wewnętrznych rozterek nie pozwolił się nigdy wyzuć z Krakowskiego tronu, w Krakowie ciągle mieszkał, tam umarł, a 10 lat jego panowania przy trzykrotnej corocznie zmianie stempla, mogło było znaczną ilość nie tylko okazów ale nawet waryantów do ówczesnego obiegu dostarczyć. Wyjątkowa obu tych monet rzadkość w tak bogatem wykopalisku jak Pełczyskie jest rzeczą zupełnie abnormalną i do zrozumienia trudną.
To jest wszystko co o tych dwóch końcowych typach powiedzieć mogę. Powołując się wreszcie na to com o nich kiedyś w pierwotnem dziełku mojem namienił, sąd o wierze jaką do nich przywiązywać można samemu czytelnikowi zostawiam, w niczem jego zdania nie krępując.
Wykopalisko w Wieleniu oraz dawniejsze w Kikole, Mąkolinie i pod Izbicą.
Wykopaliska o których tu mówić zamierzam zupełnie odmienne od poprzednich zawierały w sobie monety. Grubością rysów drewnianym jak się zdaje wybijanych stemplem zbliżają się one do monet z pod Wojsławic i Środy, ale różnią się od nich mocnem zagłębieniem tła wyniosłą zamkniętego obwódką, a wreszcie i niższą próbą kruszcu.
O trzech ostatnich wspomniałem w pierwotnej pracy mojej zaliczając do naszej numizmatyki niektóre znalezione w nich typy? ale twierdzenie moje ostrą wywołało krytykę. Wprzódy już bowiem uczony Berliński numizmatyk Vossberg wiele tego rodzaju pieniążków a między niemi kilka z tych które mi się Polskiemi wydawały, opisał jako monety krzyżackich miast i komturów. Trudno mi było bronić mojego zdania, tem bardziej że sam znałem nie wątpliwe krzyżackie typy, ten sam rodzaj bicia przedstawiające, a nawet u nas razem z innemi znajdowane. Nie miałem też zamiaru poruszać na nowo tej materyi, i byłbym uczynione mi przez Bernarda Koene a później i przez Lelewela zarzuty zupełnie bez odpowiedzi zostawił, gdyby się nie pojawiło nowe podobnych monet wykopalisko, zwiększające prawie o 6 razy liczbę znanych poprzednio tego rodzaju typów.
Mając sposobność bliższego rozpatrzenia się w takiej mnogości nowych monet tę sarnę zupełnie powierzchowność mających raz jeszcze muszę podnieść kwestyą dotyczącą ich znaczenia, a przedewszystkiem wejść w bliższy rozbiór tego, co o nich rzeczywiście trzymał uczony monograf Staro-Pruskiej numizmatyki Vossberg, i przedstawić uwagi jakie się przeciw jego opinii nastręczają.
Na dwóch tablicach przedstawił typów dobrze odróżnić się dających rozszczególnienia.
Zbyteczna sądzę rzeczą zastanawiać się nad każdym szczegółowo typem; co do niektórych bowiem nie masz wątpliwości że są krzyżackie, co do innych znowu sam Vossberg objawił powątpienia swoje w tym względzie. Wszakże nad kilkoma wypada się nieco zatrzymać, i opiniję tego numizmatyka względem nich rozpatrzyć. I tak:
Typ 5 z gwiazdą na tarczy (f. 33—36) zaliczył Vossberg do prusko-krzyżackich na tej zasadzie, że wielki mistrz zakonu Michał Kuchenmejster (1414—1442) trzech gwiazd w herbie swoim używał. Przeciw takiemu argumentowi dużo powiedzieć można. Kto się tylko w nauce heraldyki zagłębiał, ten się na to nie zgodzi aby tarcza z jedną gwiazdą i tarcza z trzema gwiazdami jeden i ten sam herb oznaczała, zwłaszcza też w wieku 15 i zwłaszcza w Krzyżackim zakonie, kiedy i gdzie herbowa rycerskość była w największym rozwoju. Z resztą aż do przedostatniego mistrza Fryderyka książęcia Saskiego którego najwyższa godność już na wiek 16 zachodzi, nic mamy żadnego przykładu aby wielcy Mistrzowie kładli kiedykolwiek własny herb na monecie.
Typ. 8 (f. 39) dla tego zamieszcza Vossberg między monetami Krzyżackiemi że znajdujące się na nim dwa krzyżyki uważa za znak zakonu. Wątła to nader pobudka: nie znał jeszcze świat Pruskiego zakonu kiedy w chrześcijańskich krajach krzyż był nieledwie koniecznym na monecie godłem. Zresztą (jak to wyżej przywiodłem) pod względem heraldycznym dwa małe krzyżyki kotwicą czy też palmą od siebie przedzielone nie można poczytać za herb jednemu wielkiemu krzyżowi odpowiedni, a zwłaszcza za herb używany przez zakon krzyżacki w wieku 15-m z którego znamy liczne monety z właściwym tego zakonu herbem, w niczem do godła na naszym brakteacie nie podobnym.
Typ 12 (f. 59—69) w jedenastu odmianach przez Vossberga przedstawiony wyobraża coś co tak dobrze za bramę miejska, jak i za koronę poczytywane być może. Pod bramą na niektórych okazach znajduje się mały krzyżyk który Vossberg uważa za znak Niemieckiego zakonu, i tego rodzaju brakteaty miastu Chełmnu albo Toruniowi przypisuje. Na taki wykład łatwo by się zgodzić można, ale wtedy cóż robić z takiemi okazami które w tem miejscu mają kwiatek, kulę, pierścień albo niekiedy orzełka. Jeżeli okazy krzyżyk pod bramą przedstawiające muszą być koniecznie dla tego znaku krzyżackiemi, to w logicznem następstwie okazy z innym znakiem należałoby uznać za wybite po za obrębem posiadłości krzyżackich.
Typy 13 (f. 70—74) i 14 (75—78) dla czego mają być koniecznie krzyżackie tego Vossberg wcale nie objaśnił. W rysach tego ostatniego upatruje on flagę chorągwi, w czem zdaniem majem wielka zachodzi wątpliwość. Pieniążki te z jednej widocznie wyszły mennicy, a znajdujące się na nich oczywiste częstego przebijania znaki nie zgadzają się wcale z urządzeniami mennicznemi zakonu, wedle których pieniądz tylko co lat 10 odnowieniu ulegał.
Typ 16 (f. 82—91) z koroną albo przynajmniej znakiem do korony podobnym przypisuje Vossberg miastu Królewcowi dla tego że jeden z jego okazów (f. 82) mający przedstawiać krzyż pod koroną podobny jest do godła używanego na pieczęciach tego miasta. Bardzo atoli jest rzeczą nie pewną aby brakteat ten nosił na sobie istotnie przedstawienie korony. Jest to coś podobnego do znaku na groszach Turońskich który numizmatycy poczytują nie za koronę ale za kajdany krzyż okalające.
Okazy tego typu z niewątpliwą koroną są pospolite w naszych wykopaliskach, ale na nich nigdy się krzyż nie znajduje. Łatwiej je zatem poczytać za monetę jakiegoś ukoronowanego lub o koronę ubiegającego się książęcia, a niżeli za miejską.
Co do typu 17 (f. 92—96) trudno zaprzeczyć widocznego podobieństwa z pieczęcią jednego z mieszczan Gdańskich żyjącego w połowie XV wieku, choć zatem wcale nie idzie, aby same brakteaty nie były od tej epoki wcześniejsze. Podobny bowiem znalazł się pojedynczo w Wieleniu. Nie masz wcale potrzeby zaliczać go do Polskiej numizmatyki, ale jest on wyraźną skazówką jeśli nie zupełnym dowodem, że w pewnej epoce, w epoce zamieszania monetarnego któremu Statut Wiślicki usiłował koniec położyć, biciem monety zajmowali się nietylko sami książęta albo biskupi. Już w poprzedniem mojem dziełku rzuciłem na pole krytyki to przypuszczenie, a wykopalisko w Wieleniu nowych w tej mierze dostarczyło potwierdzeń.
Dwa ostatnie typy z literami scholastycznemi D i B fig. 10, 102, 103, przypisuje Vossberg pierwszy Mistrzowi Konradowi von Jungingen (1393—1407) drugą któremu z biskupów z imieniem Bartłomieja albo Bertolda. W texcie także jego dzieła znajduje się podobny brakteat z literą V przypisany mistrzowi Ulrykowi von Jungingen (1406—1414). W tych monetach z których dwie pierwsze są najwidoczniej sobie spółczesne, wołałem widzieć pomniki menniczne dwóch braci Bolesława (1262—1313) i Konrada (1262—1294) Książąt Mazowieckich oraz Wacława książęcia na Płocku zmarłego około roku 1340.
Przywiodłem wyżej to co się nastręczało pod względem znaczenia niektórych Vossbergowskich brakteatów; ale nierównie ważniejsze nastręczają sii wątpliwości pod względem epoki do jakiej Vossberg owe pieniążki odnosi. Do objaśnienia np. typu 5 i 21 wyszukuje on danych z wieku XV, a źe wszystkie 22 typów przez niego opisanych tak są pod względem fabryki do siebie zbliżone, że je za jednoczesne, a przynajmniej za bliskoczesne poczytać wypada, naturalny rodzi się ztąd wniosek że owe miseczkowate brakteaty musiałyby być wyrobem myncarzy XV stulecia. Otóż przeciw takiej teoryi bardzo ważne przemawiają dowody.
Z zamieszczonego w Dogielu przywileju Hermana v Salza W-o Mistrza w Prusach (✝ 1240) można się domniemywać, że w owej epoce wielorakie tam musiały obiegać pieniądze. Położył koniec temu nieładowi W. Mistrz stanowiąc że w całej ziemi Pruskiej jedna tylko ma być moneta, to jest Chełmińska, która co lat 10 będzie przebijaną. Późniejsi Wielcy Mistrze udzielali bezwątpienia podobny przywilej i innym miastom, gdyż pod rokiem 1291 czytamy o denarach Toruńskiej monety w Mazowszu obieg mających. Bite więc były pieniądze krzyżackie wcześnie przed wiekiem XV, bo więcej jak od połowy XIII stulecia.
Statut Wiślicki (1347) zaprowadził w całej Polsce jednostajną, bo do stopy groszów Pragskich zastosowaną monetę. Jednocześnie Wielki Mistrz krzyżacki Winrych czyli Henryk z Kniprody (1351—1382) począł wybijać podobną. Ta przetrwała aż do upadku zakonu zmieniając się w dobroci stosownie do obniżenia się Srebra w Polskich półgroszkach. Znamy tego rodzaju monetę z imionami wszystkich wielkich Mistrzów następców Winrycha, ale Vossberg nie przytacza żadnego wykopania w któremby takim pieniądzom na dwie strony wybijanym towarzyszyły jednostronne grubym stemplem wytłaczane brakteaty; w żadnem zaś z czterech z podobnemi blaszkami znalezionych wykopalisk nie było monety Winrycha ani któregokolwiek z jego następców. Musi zatem to być pieniądz od połowy XIV wieku wcześniejszy.
Z tego wszystkiego okazuje się że opinija Vossberga który owe blaszkom o misec,.kowe typy po największej części odnosi do wieku XV nie może być uważaną za ostatnie słowo w nauce, i że przeciwne jego teoryi przypuszczenia innemi dowodami, a nie jego zdaniem zbijać należy. Nie zdaje mi się aby sama jego powaga była już w tej mierze wystarczającą. Przypatrzmy się teraz nowemu podobnych pieniążków wykopalisku.
Wykopalisko W Wieleniu. Przypadłe ono w lecie 1873 roku pod tem miastem w Wielkiem Księstwie Poznańskiem czyli dawnej Wielkopolsce w miejscu które nigdy nie zostawało w posiadaniu krzyżackiego zakonu a nawet od posiadłości krzyżackich znacznie było oddalone. Pochodzące z niego brakteaty dostały się w części do muzeum numizmatycznego w Berlinie, a w części P. Beyerowi numizmatykowi Warszawskiemu, który i dublety Berlińskie wydostał, a zgromadziwszy tym sposobem około 1600 lepiej dochowanych okazów najcelniejsze znalezione między niemi typy przy pomocy światłodruku odcisnął, i mnie prócz tego wszystkie oryginały dla lepszego rozpatrzenia udzielił.
W partyi którą miałem pod ręką znalazłem 310 odmian dających się jako tako odróżnić w rysunku, ale w ich szeregu trudno ustanowić ścisłą między typami granicę z powodu nieznacznego a stopniowego jednych w drugie przechodzenia. W każdym atoli razie liczba takich odrębnych typów przechodzi 150, jest więc przeszło 6 razy większą, od całego zapasu znanych Vossbergowi tego rodzaju monetek.
Trudno a bezpożytecznie byłoby opisywać każdem z nich w szczególności. Znajdzie je czytelnik wyobrażone na siedmiu dołączonych tablicach na których (o ile się dało) starałem się typy powinowate do siebie pozbliżać. Przytem dla uzupełnienia przedmiotu domieściłem niektóre typy z pod Mąkolina i Kikoła. Wszakże nad niektóremi Wieleńskiemi trzeba mi się nieco zastanowić.
Porównywając wykopalisko Wieleńskie z dwiema tablicami Vossberga, okazuje się że typów ściśle krzyżackich, to jest takich względem których pod tym względem nie może być zaprzeczenia, albo wcale nie było w Wieleniu, albo też te w pojedynczych tylko pojawiły się okazach. Niebyło również i niektórych innych, tak że tylko 9 typów Vossbergowskich znalazło w tem wykopalisku wyraźne uwydatnienie, a około 140 było Vossbergowi nie znanych.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w liczbie tych typów dużo, może nawet większa część jest zagranicznego pochodzenia, bo to nawet znaczniejsza ich wielkość wskazuje, ale i to zdaje się pewnem że wśród takiej mnogości pieniędzy znalezionych na ziemi Polskiej i miejscowe także znajdować się muszą. Wszakże granica między jednemi a drugiemi jest prawie niepodobną do wytknięcia. To więc co tutaj do wyjaśnienia tej kwestyi przywiodę, będzie tylko materyałem do rozwagi dla późniejszych numizmatyków.
Z liczby 310 waryantów na 7-u tablicach tu wyobrażonych, połowa prawie w pojedynczych jedynie znalazła się okazach, których znaczna część wyszła pewnie z mennic po za granicami Polski leżących. Ale było ob)k tego więcej jak 10 typów gdzie liczba okazów przechodziła 30, 40, 70, 80, a nawet 100 sztuk, a takie jeśli nie za monetę miejscową, to przynajmniej za monetę blizkiej okolicy poczytać należy. W tym przypadku są typy Vossberga 1, 11, 12, 16 i 19 o których słusznie powątpiewać można aby wybite były w ziemiach zakonowi krzyżackiemu podległych.
Tyle się uwag nastręcza pod względem miejscowości z których mogą pochodzić brakteaty Wieleńskie. Zastanówmy się teraz nad epoką zakopania w ziemię samego skarbu. Zabłąkane w wykopalisku dwie od siebie nie zawisłe połówki monety Willebranda arcybiskupa Magdeburskiego pozwalają oznaczyć tę epokę z blizkiem podobieństwem do prawdy. Willebrand bowiem siedział na katedrze arcybiskupiej od r. 1239 do 1253, a choć jego pieniądz mógł być, i był zapewne w Wieleniu przedawnionym, to przecież jeśli się uważy tę okoliczność że cały skarb składał się z samej monety obiegowej, (bo srebra w kawałkach w nim nie było), trudno przypuścić żeby tak wyjątkowy bo na połowę przecięty pieniądz był w nim nad 50 lat dawniejszym. Oczywisty ztąd wniosek że daty zakopania skarbu pod Wieleniem, a przynajmniej daty wybicia składających go brakteatów po za rok 1300 przeciągać nie można. Widocznie pochodzą one z końca 13 stulecia, nim jeszcze szerokie grosze zaprowadzone zostały w Czechach, i nim tego rodzaju pieniądz w ościennych krajach naśladować zaczęto. Jest to okoliczność mocno podkopująca zdanie Vossberga o niektórych przynajmniej podobnej fabryki brakteatach.
W ogólności miseczkowate wybijanie pieniędzy wzięło jak się zdaje początek w okolicy Magdeburga Słowianami niegdyś osiadłej. W epoce kiedy pieniądz dwustronny był w obiegu, zasłaniano od wytarcia jego stempel brzegiem mocno na obie strony wywiniętym, w epoce jednostronnych brakteatów otaczano główne godła wyniosłą w koło obwódką. W obu epokach ten sposób bicia naśladowany był aż do przedrzeźniania na całem Pomorzu i w graniczących z niem Wielkopolskich prowincyach. W drugiej z tych epok naśladowali go także i krzyżacy, ale żadnej nie masz wątpliwości że on nie wziął początku w Prusach, tylko jak tam z dalszych przywędrował okolic, tak też do Kujaw i Mazowsza łatwo mógł zawitać.
Jak blizkie mieli stosunki z zakonem Mazowieccy i Kujawscy książęta nie potrzeba tu przypominać. Wszakże dziad panujących w końcu XIII wieku tamecznych książąt wprowadził go do Polski. Potomkowie jego częstokroć na dworze Wielkich Mistrzów pobierali wychowanie swoje, jeden z nich nawet mianowicie Ziemomysł książę Kujawski za widoczne ze szkodą Polski zbrojnym Mnichom sprzyjanie ustąpić musiał z dzielnicy. Cóż dziwnego że w wybijaniu swojej monety trzymali się systemu zaprowadzonego w Prusach przez krzyżaków, skoro część nawet Mazowsza i Kujaw była w posiadaniu zakonu, a ich mieszkańcy ciągłą z mieszkańcami reszty prowincyi zachowali styczność. Że zaś Ziemomysł wybijał własny pieniądz przytoczyłem na to w mojem miejscu piśmienny z jego epoki dokument.
Żadnej zatem wedle mego zdania wątpliwości nie podpada, że tak pomiędzy Wieleńskiemi brakteatami, jak w ogólności między brakteatami miseczkowatemi jakich nam dostarczyły poprzednie wykopaliska w Kikole, Mąkolinie i pod Izbicą są niektóre typy Polskie, choć rzeczywiście w ich oddzieleniu od krzyżackich i innych Pomorskich wielka zachodzi trudność skoro wszystkie są nieme.
Ta trudność z wielu pochodzi przyczyn. Złożyło się na nią nietylko rozdrabnianie się dzielnic książęcych, nietylko udzielanie praw mennicznych niektórym biskupom i miastom, ale najgłówniej zwyczaj częstego wywoływania i zmieniania stempli na monecie, co zwłaszcza przy systemie puszczania mennic dzierżawą do nieskończoności mnożyło menniczne typy. Zwyczaj ten praktykowanym był bezwątpienia nietylko w Polskich prowincyach, ale i w całej nadbałtyckiej Słowiańszczyznie, jeśli się nawet nie ztamtąd do nas dostał.
W takiem położeniu rzeczy największa część typów Wieleńskich pozostanie na zawsze dla nauki zagadką; to też w tem miejscu zastanowię uwagę czytelnika nad temi jedynie, które jeśli we do pewnych, to przynajmniej do prawdopodobnych wniosków prowadzą, a do takich należą przedewszystkiem typy noszące na sobie koronę albo ukoronowaną głowę.
Typy z wyobrażeniem korony:
zaliczył Vossberg do miasta Królewca, jak to już wyżej nadmieniłem. W rzeczy samej na pieczęciach tak starego jak i nowego miasta tego nazwiska znajduje się korona, ale nieodłączną od niej część herbu stanowi na pieczęci pierwszego krzyż pod koroną, a na pieczęci drugiego nad koroną i pod koroną gwiazda. Na 60 przeszło okazach tego typu wykopanych w Wieleniu nie było żadnego z krzyżem; znalazło się kilka z gwiazdą ale tylko z jedną, a że znamy jeszcze takie same brakteaty z kulką, z pierścieniem albo z kwiatkiem, widać więc że wszystkie te dodatkowe znaki nie należą wcale do herbu czyli do godła przedstawionego na monecie, ale służyły jedynie do rozróżniania sztuk nowo w obieg wprowadzonych, od tych które miały być wywołanemi.
Największa część okazów tego typu znalezionych w Wieleniu nie miała żadnego pod koroną znaku. Takich dostało się P. Beyerowi przeszło 40. Przypominają one cokolwiek pieczęć Pomorskiego miasta Starogrodu (Stargard) i gdyby się stanowczo okazały nie książęcemi, to je nierównie zasadniej należałoby uważać za monetę powyższego miasta, jak za pieniądz królewiecki, tem bardziej że można wątpić aby Królewiec założony dopiero w roku 1256 wzniósł się odrazu tak szybko, aby jeszcze przed końcem XIII stulecia monetą swoją ościenne kraje zalewał. Przypuszczenie zatem że to jest moneta którego z książąt korony Polskiej ma za sobą większe zdaniem mojem prawdopodobieństwo. Takimi książętami w końcu XIII wieku byli Przemysław książę Wielkopolski i Pomorski, a później Król Polski, i następca jego Władysław Łokietek. Pierwszy był rzeczywiście koronowanym Królem, a drugi we wszystkich ówczesnych przywilejach dziedzicem Korony Polskiej się pisał.
Brakteaty z ukoronowaną głową:
popierają do oczywistości ten wniosek. Przecież te w żadnym razie nie mogą być Królewiecką monetą, zwłaszcza że wyobrażona na nich głowa w rozmaiłem bywa położeniu, co nie pozwala jej uważać za jakieś herbowe godło. To już niewątpliwie musi być moneta monarsza. Że nie jest ani Cesarsko-Niemiecką ani Czeską, to jak mniemam dowodzenia nie potrzebuje; nie ma ona żadnego podobieństwa z monetą tych krajów. Do kogóż tedy należeć może jak nie do naszego Przemysława, albo do jego następcy Władysława Łokietka? Obaj byli panami Pomorza, gdzie podobny sposób bicia pieniędzy był w używaniu, i oni jedynie w tamtych stronach mogli przedstawiać ukoronowaną głowę, tak jak ją przedstawiali na pieczęciach. Ścisły wybór między nimi nie łatwy, za pierwszym jednak większe niż za drugim przemawia prawdopodobieństwo.
O brakteatach z bramą miejska nie mam co mówić; takich jakie się znajdowały między Mąkolińskierai a które Vossberg wyobraził pod liczbami 61—69, a które wyraźna bramę przedstawiają, nie było wcale w Wieleniu. Wieleńskie mają na sobie wyobrażenie więcej do korony niż do bramy zbliżone, które także Krzyżackimi być nie mogą, i które raczej do dwóch poprzednich kategoryi zaliczyć wypada, tem bardziej że posiadają te same co i brakteaty z koroną dodatkowe menniczne znaki.
Brakteaty z figurą stojącego albo siedzącego książęcia najwięcej się zbliżają do monet Brandeburskich, choć nic można utrzymywać na pewno aby między niemi żadnych Polskich nie było. W żadnym razie Krzyżackicmi być nie mogą. Do tej kategoryi należy ów pod Nr 1, u Vossberga zamieszczony brakteat, który pomimo krzyża na tarczy i niezaprzeczonego podobieństwa z późniejszemi monetami Mistrzów Inflanckich łatwiej za Magdeburski albo-Brandeburski niż za Pruski poczytać. Należał on do najobfitszych w Wieleniu a na niektórych jego okazach książę w wyraźnej mitrze na głowie jest wyobrażony.
W ogólności znaczna część brakteatów z pod Wielenia nosi na sobie charakter monet Brandeburskich gdzie prawie w każdem większem miasteczku oddzielna znajdowała się mennica. Wiele z nich przedstawia wyraźne podobnych miast znaki. Obszerniejszego pod tym względem wywodu ma prawo oczekiwać nauka od P. Juliusza Friedlaendera który jako konserwator Muzeum numizmatycznego w Berlinie ma pod ręką nietylko znaczną część samego Wieleńskiego wykopaliska, ale i przystęp do źródeł gruntowniej one objaśnić mogących, na których mi zupełnie zbywa.
Brakteaty z wyobrażeniem rozpiętego orła:
tak są rozmaite że w żaden sposób nie można przypuścić aby wszystkie z jednej pochodziły miejscowości. Są zapewne między niemi Brandeburgskie, ale mogą być i Polskie zwłaszcza że w owej epoce Król Przemysław wznowił orła na pieczęci Królestwa. Najpodobniejsze do tego są małego rozmiaru z gładkiem okoleniem pieniążki. Brakteat z zębatą w koło orla obwódkę bardziej na Brandeburski wygląda. Z liczby pierwszych niektóre waryanty znalazły się dosyć obficie w Wieleniu. Szlązkiego orła nie widać między pieniążkami tego wykopaliska.
Brakteaty z wyobrażeniem biskupów albo godeł biskupich choć co do typów dosyć liczne, po większej jednak części w pojedynczych znalazły się okazach. Fabryka między niemi rozmaita. Wyróżniają się pod tym względem namienione już wyżej dwie połówki brakteatu Willebranda Arcybiskupa Magdeburskiego, oraz brakteat przedstawiający głowę biskupią w podwój nem, zewnątrz grubo perłowem okoleniu. Oba, a zwłaszcza ostatni nierównie są lepiej od innych modelowane i zaraz na pierwszy rzut oka zwracają na siebie uwagę.
Rzecz osobliwa, że podobne zupełnie okolenie znajdujemy na jednym z brakteatów z liliją czyli Gozdawą o których niżej mowa będzie, a znamy także brakteat jeszcze piękniejszej fabryki na którym obok głowy biskupiej także lilia się znajduje. Takiego nie było w Wieleniu, jest nawet prawdopodobnie od monet Wieleńskich późniejszym, ale naucza że lilia czyli Gozdawa może być w pewnych wypadkach poczytywaną za znak biskupi; a tem samem brakteat z powyższym znakiem za monetę biskupią. Lilija potrójna jest dziś herbem arcybiskupstwa czyli Kapituły Gnieźnieńskiej. Czy i kiedy używała też Kapituła pieczęci z jedną liliją nie mogę zapewnić, bo znane mi pieczęcie tejże Kapituły z końca 13-go wieku przedstawiają figurę Ś. Wojciecha. Jest jednak wielkie prawdopodobieństwo że pierwotnem onej herbem była tylko pojedyncza lilija, a w takim razie nasze brakteaty bardzo by przystawały arcybiskupom Gnieźnieńskim.
Do najciekawszych atoli typów Wieleńskiego wykopaliska należą brakteaty ze znakami odpowiedniemi herbom prywatnych rodzin. Może to są herby Biskupów, ale mogą być także herbami podskarbich albo nawet mennicznych dzierżawców. Są to atoli najwidoczniejsze herbowe godła, z których jedne odpowiadają bez żadnej różnicy używanym po dziś dzień herbom, inne choć od znanych herbów nieco odmienne, co do znaczenia swego jednak żadnej nie przedstawiają wątpliwości.
Do pierwszych należą naprzykład:
odpowiednie herbom Syrokomla, Gozdawa, Kościesza, Leliwa, Sternberg, Strzemię, Szeliga i Jasieńczyk. Ostatni jest może prostą oznaką podskarbiego; widzimy bowiem na innym brakteacie podobny klucz pod głową zamieszczony. Wątpić przeto można aby oznaczał herb miasta Pruskiego Heli, jak to zdaje się utrzymywać Vossberg.
Godła na brakteatach następujących:
choć nie odpowiadają ściśle znanym dziś herbom, bardzo jednak przypominają herby, Kozioł, Lis, Mądrostki i Trzywdar.
Do tej samej kategoryi należą i poniższe pieniążki, choć już między niemi podobieństwa do znanych dziś herbów upatrzyć nie można.
Rozpatrując się zbiorowo w całości wykopaliska Wieleńskiego wyznać należy, że żaden ze znalezionych w niem brakteatów nie odpowiada powierzchownością nie wątpliwie Polskim mennicznym pomnikom, i dla tego na pierwszy rzut oka raczej się one obcemi wydają. Ale i o tem trzeba pamiętać: Naprzód: że poczynając od roku 1280 przynajmniej do 1320, oprócz Pełczyskich Leszków i Przemysławów których wiarogodność jest pod zarzutem, a które zresztą zaledwie trzecią część powyższej przestrzeni czasu wypełniają, nie znamy żadnych monet naszych. Powtóre: że w Mazowszu i w Kujawach to jest w prowincyach w bliskiem zetknięciu z Prusami i Pomorzem będących, liczono wypłaty na stopę Toruńską a tem samem i wedle tej stopy i monetę wybijać musiano. Z tych też jedynie powodów nie godziło mi się pominąć milczeniem nastręczających się uwag nad brakteatami Wieleńskiemi, właśnie z powyższej pochodzącemi epoki. Bronić ich do upadłego nie mysie, ale także nie uznam się przekonanym, jeśli któś bez rozebrania i zbicia szczegółowo moich przypuszczeń, w ogólnych tylko wyrazach zarzuci mi niekrytyczność żem dobrze znane pieniądze zakonu Krzyżackiego polskiej numizmatyce chciał przywłaszczyć.
Wykopaliska w Kikole, Mąkolinie i pod Izbicą obejmowały również tej samej natury pieniążki co Wieleńskie; tamte jednak w rozmiarach i rodzaju fabryki więcej przedstawiały jednostajności. Jednego typu z Kikolskich, a czterech z Mąkolińskich nie było wcale w Wieleniu. Przy ostatnich znajdowały się także monety Krzyżackie. Uwagi wyżej przezemnie przywiedzione i do tych wykopalisk się odnoszą.Jakkolwiek praca moja nad numizmatyką Piastowską w roku 1847 ogłoszona była już wypływem nagromadzenia znacznych do tej nauki materyałów, jakkolwiek wykopaliska po tym roku odkryte liczbę tych materyałów przeszło o drugie tyle zwiększyły, a nawet niektóre z dawniejszych lepiej pozwoliły zrozumieć, jakkolwiek nareszcie światłe zdanie znawców nie jedną już rozjaśniło wątpliwość, przecież nie jest jeszcze nauka na tym stopniu, aby wszystkie znane typy Piastowskie można było w systematyczny a niewątpliwy szereg porządkiem dat ustawić. Dały się już w niej odkryć pewne niewzruszone punkta, ale jest wiele wątpliwych, wiele nawet niedostatecznie obsadzonych, a całkiem niedających się dotąd obsadzić pewnie także nie mało się znajdzie.
Te atoli ostatnie nie przeszkadzają wcale do zbudowania jakiego takiego w numizmatyce Piastowskiej systematu. W liczbie bowiem znanych typów znajdują się niewątpliwie nietylko pomniki menniczne pierwszych Królów naszych, ale i takież pomniki wszystkich książąt panujących w Krakowie poczynając przynajmniej od śmierci Mieszka 2-go aż do Bolesława Wstydliwego włącznie, a obok nich znajduje się jeszcze potrosze monet w innych dzielnicach Polski wybijanych. Było by więc z czego piękny i w jednym przynajmniej kierunku nieprzerwany szereg monet Piastowskich ułożyć, gdyby każda z nich niewątpliwe w tym szeregu miejsce mogła sobie mieć naznaczone. Tak jednak nie jest: a przyczyna tego nie leży w niedostatecznej liczbie znanych typów, a tem samem w braku wykopalisk któreby nam nowych dotąd nie postrzeganych dostarczyły, ale spoczywa w braku takich wykopalisk, któreby typy już znane w odmiennych niż dotąd przedstawiły kombinacyach.
Dotychczasowe bowiem wykopaliska pomimo tego że ich łącznie z poprzednią pracą około 50 opisałem, nie tworzą wszystkie jednostajnego i niczem nie przerwanego ciągu, ale raczej tworzą pewne gruppy rodzajem znajdujących się w nich monet od siebie odmienne, a często słabo z sobą połączone, albo nawet całkiem oddzielne. Pobieżny ich przegląd niebędzie jak mi się zdaje bezużytecznym.
PIERWSZA GRUPPA. Na pierwszem miejscu między wykopaliskami z Piastowską monetą należy położyć wykopaliska w Kruszwicy i Landsbergu nad Wartą w poprzedniej pracy mojej pod liczbą 11 i 14 wspomniane, tu zaś bardziej szczegółowo o ile się dało opisane. Gruppa ta o której typach posiadamy nawiasowe tylko wiadomości od numizmatyków sposobem katalogowym one opisujących, dokładniejszego jeszcze obrobienia wymaga, i dziś niejako jeszcze po za liniją stoi.
Obejmuje ona niewielki wprawdzie, ale w roliczne odmiany bogaty szereg typów całkiem niemych, bezspornie jednak do Lechickiej Słowiańszczyzny należących, w pierwszych latach Polski Chrześcijańskiej, a w części może i przed zaprowadzeniem u nas Chrześcijaństwa wybijanych. Stempel na nich właściwie dwustronny, ale blaszka tak cienka, że się na niej wycisk rysunku z jednej tylko strony mógł uwydatnić, z drugiej zaś słabe zaledwie ślady uderzenia zostały. Z powodu takiej cienkości blaszek częstokroć myncarze ówcześni nie zadawali sobie pracy w dwustronnem ich wybijaniu, ale każdą stronę stempla na oddzielnych wytłaczali sztukach. Dla tego między pieniędzmi tej epoki, obok sztuk na dwie strony choć niedołężnie bitych znajdują się i brakteaty jedne tylko stronę stempla przedstawiające. Tego rodzaju monetę Niemieccy numizmatycy nazywają półbrakteatami (Halbbrakteaten). Tej więc nazwy i ja używać będę jako techniczną przynajmniej stronę przedmiotu przypominającej.
Że taka półbrakteatowa moneta ze wszystkich Polskich najdawniejszą być musi, okazały to niektóre z wykopalisk drugą gruppę stanowiących, gdzie się obok monet X-go i XI-go wieku w zniszczonych po największej części okazach znalazła. Widzieliśmy ją między innemi pod Gośliną, w Jarocinie, pod Płockiem i w Sójkowicach.
Oprócz typów zupełnie oryginalnych występują w tej gruppie niezgrabne naśladowania Dorestackich solidów Karola Wielkiego, nad którem to naśladowaniem ciekawe i oryginalne spostrzeżenia znajdzie czytelnik w wydrukowanym przezemnie katalogu monet zbioru niegdy Tadeusza Wolańskiego.
DRUGA GRUPPA. Na drugiem miejscu występuje wielka gruppa wykopalisk w których monety X-go i XI-go wieku jądro że tak powiem skarbu stanowiły. Liczba ich dosyć znaczna, a naukowe obrobienie wielu dostatecznie przedmiot wyczerpuje. Układając w tablicę chronologiczną te które bliżej zbadanemi zostały, obraz ich i porządek zakopania w ziemię okazuje się następujący.
1. Obrzyckie w liczbie 210 sztuk examinowane mogło być ukryte w ziemię między latami… 913—997 Nie miało żadnego Polskiego typu, ani też miseczkowatych pieniążków Wendyjskiemi zwykle zwanych.
2. z pod Służewa rozpoznawane w liczbie około 70 sztuk zakopanych w ziemię około r. 1010 miało tylko połamane kawałki najdawniejszych naszych półbrakteatów i jeden Solid Bolesławowski z imieniem Cesarzowej Adelajdy. Tak zwanych Wendyjskich pieniążków w sobie nie zawierało.
3. pod Gośliną w liczbie sztuk 100 ocalone około r. 1014. Znalazły się w niem podobnież półbrakteaty gruppy poprzedniej, i kilka Bolesławów między któremi jeden prawdopodobnie Polski. Wendyjskich pieniążków z krzyżami po obu stronach, o jakich będzie mowa w gruppie następnej nie było.
4. w Jarocinie W liczbie około 800 sztuk—opisane z epoki około r. 1014 zawierało 3 półbrakteaty każdy odmienny; z tych jeden przedtem nieznany.
5. Rzewińskie w liczbie 196 sztuk między latami 1014—1020 zawiecało 7 sztuk Polskiej monety a wtem 3 typy jako to Misico (Typ 11 odm. a) princes polonie i Boleslaus dux inclitus grubej roboty. Wendyjskich miseczek nie widziałem.
6. pod Łęczycą w liczbie przeszło 1000 sztuk w latach 1016—1030. Znalazły się w niem pojedynczo te same typy Polskie jak w poprzedniem. Wendyjskich talerzyków niebyło.
7. Poznańskie opisane przez Danenberga — około r. 1024 zawierało 2 monety polskie to jest princes Polonie i Boleslaus rex Wendyjskich w niem nie było.
8. W Kowalu w liczbie 450 sztuk opisane obszerniej przez Danenberga z epoki około r.1020 zawierało dwa solidy Mieszkowe i dwa solidy z napisem PRINCES POLONIE.
9. W Starodworku w liczbie przeszło 1000 sztuk — opisane obszerniej przez P. J. Friedlaendera z epoki około r. 1025 zawierało w sobie 5 typów polskich z tych dwa Mieszkowe, dwa Bolesławowskie i Princes Polonie i jeden z typów Mieszkowych przedtem nie znany; w ogóle Polskich szt. 14. Monet miseczkowatych takich jakich nam późniejsze wykopaliska dostarczają, nie było.
10. W Łęgu liczba okazów nie wiadoma czas zakopania około r. 1030. Wpośród Etelredów i Kąnutów Angielskich, Czeskich Odalryków, i Henryków Niemieckich zawierało w sobie parę solidów Mieszkowych.
11. pod Ciechanowem w liczbie 171 sztuk, dostarczyło dwóch typów Polskich, Princes Polonie i nieznanego przed tem Bolesława, który się również i w Starodworku pokazał. Rozbiorem tego wykopaliska zajął się P. Groote numizmatyk z Hannoweru ale rezultat jego pracy nie jest mi znany.
12. pod Lądem w liczbie około 250 sztuk, zawierało w sobie dwa typy Polskie, a między niemi, Bolesława z napisem Sanctus Petrus przedtem nieznanego, i 3 typy zagadkowe Polskiemi być mogące. Z powodu odesłana okazów do Peterburga wykopalisko to nie było bardziej szczegółowo rozbierane.
13. Trzebuńskie w liczbie około 300 sztuk między 1040—1047. Oprócz pieniędzy z rączką i napisem BSACISLAV VSEBOR. (Typ 5) bardziej do Czeskich niż do Polskich monet zbliżonych, nic Polskiego w sobie nie miało. Miseczkowate pieniążki Wendom zwykle przypisywane w tem wykopalisku już się znajdowały.
14. Lednogórskie W liczbie 70 sztuk znane około r. 1030 z Polskich monet miało tylko jeden okaz solidu Mieszkowego odmiany b, to jest cieńszego i lżejszego od poprzednich.
15. Majkowskie oglądane przez P. Szaniawskiego w Kaliszu w liczbie paryset sztuk około r. 1030 miało tylko jedne niewyraźną monetkę z napisem PRINCES POLONIE barbarzyńskim.
16. Z pod Płocka w liczbie około 200 szt. między 1046—1054. Oprócz ułamków naśladowanych Dorestackich Karola Wielkiego solidów zawierało w sobie 11 sztuk Polskich, a w tem 5 typów mianowicie: Misico Typ. 11 a, Boleslaus dux inditus grubej roboty taki jak w Rzewinie, inny z tymże samym napisem poprawniejszego rysunku, Princes Polonie, i Boleslaus Bex. W partyi tego skarbu przezemnie examinowanej tak zwanych Wendyjskich pieniążków nie widziałem. Podobne monety znalazły się także w Sójkowicach.
17. z pod Płońska w liczbie przeszło 3000 szt. około 1065, miało tylko jeden typ Bolesławowski Dux inditus grubej roboty jak w Rzewinie, pod Łęczycą i Płockiem a oprócz tego niemy podobny do Nr 65 katalogu Wolańskiego. Tak zwane Wendyjskie denary obficie się tu znalazły.
18. Z pod Kłecka W liczbie 64 sztuk między 1055—1062 miało jednego Bracislav Vsebor i nieco Wendyjskich zupełnie tak jak Trzebuńskie.
19. bez miejsca opisane przez Dannenberga pod nazwą „Zweite Fund” w powołanym już przezemnie Berlińskim numizmatycznym pamiętniku. Zachowane w z emi około r. 1090.
20. Bornholmskie opisane z datą zakopania około roku 1040 z Polskich monet miało Misico (typ 11 b) i Bolesława z Ruskim napisem.
21. Pinczowskie w liczbie tylko 49 sztuk z ziemi wydobyte, zakopane między 1055—1058 miało tylko jednego Bolesława z Ruskim napisem i miseczkowate Wendyjskie pieniążki.
Z powyższego wyliczenia widać że wykopaliska te, drugą gruppę stanowiące zawierały w sobie niemal wyłącznie samą monetę zagranicznego stempla. Porównywając bowiem całą massę pieniążków jakie się z tego źródła po rękach rozeszły z szczupłą bo nawet 50-ciu niedochodzącą liczbą okazów które za Polskie mogą być poczytanemi, okazuje się że te ostatnie nawet ¹/₁₀₀części w tej ogólnej całości nie wynosiły. A przecież tylokrotne na naszej ziemi podobnych skarbów wykopanie każę wnosić że one zawierać w sobie musiały miejscową obiegową monetę.
Że u nas wielka massa obcych pieniędzy mogła być w ów czas w obiegu to zdawało się rzeczą nader prostą, przy względzie na stosunki i powodzenie zwycięzkiego oręża ówczesnego naszego króla Bolesława Wielkiego. Z Cesarzem Ottonem łączyły go węzły przyjaźni, a Daniją pokrewieństwo, Czechów kilkakrotnie pokonywał; nic więc dziwnego że monety Niemieckie, Duńskie, Angielskie i Czeskie po całej rozchodziły się Polsce. Ale dla czego wśród tak licznych obcych przybyszów tak rzadko właściwie Polski pojawiał się pieniądz, to było rzeczą nie do wytłumaczenia.
Bliższy jednak rozbiór kilku wykopalisk tej gruppy, a mianowicie też Łęczyckiego, nastręczył domysł który tę osobliwość znakomicie rozjaśnia. W tem bowiem wykopalisku te same typy zagraniczne znajdowały się już to w pięknych i wykończonych, już to w innych im podobnych ale niezgrabnie naśladowanych okazach. Znalazły się niektóre rozpoczęt m dopiero, a jeszcze nie wykończonym stemplem wybite, znalazły się wreszcie blaszki pod stempel przygotowane, ale żadnego jeszcze nie mające na sobie wycisku. Zdaje się zatem że zapas monety w tem wykopalisku znalezionej był własnością jakiegoś myncarza wybijającego w Polsce monetę pod stemplem obcym, według dokładnych pierwowzorów dokładnie naśladowanym, a taki stan rzeczy dal się dostrzedz i w innych wykopaliskach, od czasu jak na niego bliższa uwaga zwrócona została.
Wielkie jest zatem podobieństwo do prawdy, że wszystkie owe naśladowania poprawnych zagranicznych wzorów wyszły z pod rąk naszych mniej doskonałych artystów, i że nadmierna ówczesnej zagranicznej monety ilość, jakiej nam dostarczają wykopaliska niemal corocznie znajdowane, nie pochodzi wcale z obcego do Polski napływu, ale jest poprostu wyrobem rękodzielni krajowych.
Taki sposób pojmowania rzeczy wspierają jeszcze niektóre choć więcej uboczne okoliczności. W wykopaliskach bowiem z tego rodzaju monetami znajdujemy bardzo często srebrne ułomki różnych ozdób stroju niewieściego, albo też na drobne kawałki połamane pieniądze, jedne i drugie do żadnego innego użytku, jak tylko do przetopienia na kruszec służyć nie mogące, a niekiedy gotowe już stopionego srebra większe lub mniejsze sztabki. To wszystko razem lub w części widzieliśmy w wykopaliskach z Obrzycka, z pod Paprotni, z pod Gośliny, z Sójkowic, Majkowic i w Pinczowskiem a w części z pod Łęczycy, Kłecka i Łęgu. Oczywisty ztąd wniosek, że monety w powyższych miejscowościach znalezione nie mogły należeć do jakiegoś skrzętnie grosz zbierającego ziemianina, ale raczej były własnością złotnika, który je sam może w części wybijał, a przynajmniej na przetopienie gromadził.
Potrzebę wybijania monety pod obcym stemplem mogły wywołać u nas rozgałęzione stosunki kraju, i powszechny w cywilizowanym świecie tejże monety obieg. Nie zdaje się jednak aby ono miało miejsce w publicznych albo monarszych mennicach, gdyżby się te do naśladowania typu zagranicznego na lepszych rytowników bezwątpienia zdobyły. Wnosząc z tego co nam dostarczają wykopaliska, mogło ono być spekulacyą prywatnych złotników, może pokątną, a może nawet upoważnioną. W każdym razie fakt naśladowania u nas obcej monety ma za sobą wielkie prawdopodobieństwo, boć nie można przypuszczać aby typy jednorodne a tem samem z jednej mennicy wychodzące, tak wielką różnicę w okazach pod względem rysunku i wykończenia przedstawiały. Na karb samej tylko pokutnej spekulacyi kłaść go trudno. Zbyt wiele znajduje się wykopalisk z podobnie naśladowanemi typami aby wszystkie za własność samych fałszerzy poczytywać się dały.
Prędzej przypuścić można że w Polsce przed Chrześcijańskiej, kiedy pieniądz nie był uważanym za oznakę majestatu, ale po prostu za środek handlową zamianę ułatwiający, i kiedy panujący na obniżaniu jego wartości zysków nie zakładali, każdy mógł wybijać monetę komu tylko materyalne środki na to pozwalały, a wybijał taką, jaka w danym czasie powszechne miała przyjęcie. Zaprowadzenie w Polsce Chrześcijaństwa a z niem i Zachodnio-Europejskich instytucyi nie od razu mogło zmienić podobny stan rzeczy, jeśli ten poprzednio miał miejsce. Na to potrzeba było pewnego czasu, i przywyknienia ludności do nowej pod imieniem panującego monarchy wybijanej monety. Ta nawet będąc pod Mieszkiem I, a w części i Bolesławem Chrobrym znacznie cięższą od spółczesnej Niemieckiej i Czeskiej, nie mogła się upowszechnić, bo ją zaraz prywatni złotnicy dla zysku przetapiali. I to nam właśnie tłumaczy tak rzadkie w podobnych wykopaliskach pojawianie się pieniędzy z imionami naszych monarchów.
Długo zatem nawet po zaprowadzeniu miejscowego monarszego stempla mogła zachodzić u nas potrzeba wybijania bardziej upowszechnionej zagranicznej monety; ale aby się w tóm upewnić nie dosyć jest badać wykopaliska w granicach dawnej Polski znajdowane; znać potrzeba jeszcze stan wykopalisk krajów ościennych podobnej monety dostarczających. Dziś to tylko zaznaczyć można że owe naśladowane zagraniczne typy napotykamy w wykopaliskach nieledwie jednocześnie w ziemię zagrzebywanych, i w miejscowościach zbyt od siebie odległych, aby można było przypuszczać że wszędzie obawa klęski wojennej była zagrzebania skarbu powodem. Inna zatem jakaś objawić się musiała przyczyna takiego ukrywania nagromadzonych srebra zapasów, i to na raz w różnych stronach Polski. Tą właśnie przyczyną mogło być ostateczne zajęcie na skarb dochodów mennicznych, i wydany w skutek tego zakaz monarszy dalszych tego rodzaju spekulacyi.
Takie uwagi nastręczają się co do monet zagranicznego stempla w wykopaliskach tej gruppy tak obficie znajdowanych. Pozostaje mi jeszcze pomówić kilka słów o owej szczupłej ilości typów krajowych jakie poprzednim nieledwie wyjątkowo tu i owdzie towarzyszyły.
Widzimy na nich dwa tylko monarsze imiona, to jest Mieszka i Bolesława; jeden zaś z typów lubo nosi na sobie tytuł Polskiego władcy Princes Polonie imienia onego bliżej nie wskazuje. Że wszystkie Boleslawowskie typy o ile są tutajsze należą do Chrobrego, to żadnej wątpliwości podlegać nie może. Zresztą niektóre z nich przedstawiają tytuł Rex jemu tylko jednemu właściwy, inne znowu mają napis ruski jaki ze spółczesnych Bolesławów Chrobry tylko miał sposobność kłaść na swej monecie. W tym względzie zatem żadna zdaniem mojem trudność nie zachodzi; ale ocenienie Mieszków i zagadkowego pieniążka z napisem PRINCES POLONIE nie jest tak łatwe, jakby się napozór zdawało.
Co do Mieszków.
Mieszkowych solidów mamy w tej gruppie dwa typy. Jeden z nich z rączką Opatrzności raz się dopiero pojawił w Starodworku, w wykopalisku którego data ukrycia w ziemię nie zdaje się wiele od r. 1024 późniejszą, i z tego powodu monetka ta bardziej na panowanie Mieszka 1-go niż na 2-go przypada. Ale niska onej waga w porównaniu z Mieszkowemi solidami z pod Rzewina, Łęczycy i Płocka, oraz rączka opatrzności którą widzimy na monetach Czeskiego Brzetysława i na niektórych z wywiniętemi brzegami denarach które u nas około połowy XI-go wieku w pełnym były obiegu, nader silnie przemawia za przyznaniem jej Mieszkowi drugiemu.
Drugiego z typów Mieszkowych z koroną i krzyżem znamy dwie odmiany, których stempel narysowany wprawdzie wedle jednego planu, ale które zresztą tak pod względem wagi jak i całej powierzchowności mocno się od siebie różnią, a co ważniejsza nigdy się razem w jednem wykopalisku nie znajdują. Wszystkie solidy odmiany a jakie miałem pod ręką ważyły od 20 do 26 gran, i wszystkie pochodziły z wykopalisk z tej strony Prosny znalezionych, między któremi były takie, których data ukrycia w ziemię nie wątpliwie śmierć Chrobrego uprzedziła. Przeciwnie wszystkie okazy odmiany b tego samego typu znalezione wyłącznie po za granicami teraźniejszego Królestwa, w wykopaliskach po największej części z późniejszą nierównie datą, o ile przezemnie były ważone, zaledwie dochodziły gran 16.
Gdy obok tego weźmie się jeszcze na uwagę że na tych ostatnich obok odmiennego rysunku korony i krzyża wybicie jest dokładniejsze, a blaszka lepiej przygotowana i równa, choć litery wspaczne, i w barbarzyński sposób stawiane, naturalne rodzi się pytanie, czy obie te odmiany jednemu tylko Mieszkowi I-u przypisać należy, czy też nie wypada raczej każdą z nich do innego Mieszka odnieść. Dziś jest ono jeszcze dla nauki zagadką do której rozwiązania więcej jeszcze nowych wykopalisk potrzeba. To wszakże już dzisiaj pewnem się być zdaje, że odmiana a musi należeć do Mieszka 1-go bo się znalazła w Rzewinie gdzie nie było żadnej monety po roku 1024 wybitej, a znalazła się w okazach na których długoletni obieg ślady swoje zostawił.
Co się tyczy odmiany b, względem niej to jeszcze zauważyć wypada, że wspaczny w jej otoku napis a przytem nieregularnie rzucane i jakby z sobą powiązane kreski składających go liter, przypominają cokolwiek najpóźniejszą, bo tytuł Królewski na sobie noszącą monetę Bolesława 1-go jaka się znalazła pod Płockiem.
Lubo dziś jeszcze nie rozłączam od siebie obu tych odmian, zamieszczam jednak w tem miejscu te drobnostkowe spostrzeżenia, a to dla tego, abym zwrócił uwagę przyszłych badaczy tak na podobieństwo obu do innych monet, jak i na różnice między niemi samemi zachodzące. Z ciągłą na jedno i drugie bacznością niech śledzą położenie każdej z nich w zdarzyć się mogących tamtoczesnych wykopaliskach, a dotychczasową zagadkę na jedne lub drugą stronę z łatwością, rozwiążą.
Nie byłby to jedyny przykład w naszych mennicach późniejszego dawnych typów naśladowania. Zupełnie to samo widzimy na monetach Władysławowskich Woli Skromowskiej i Głogowa. Na jednych i drugich ten sam plan rysunkowy walki rycerza ze lwem, albo popiersia książęcego i biskupiego, i te same między niemi różnice jakie między odmianami namienionego typu Mieszkowego zachodzą; inna grubość blaszki, inny sposób bicia, inne nareszcie wykonanie prawie tego samego rysunkowego planu. Zresztą i co do nich ta sama również zachodzi okoliczność, że się w żadnem wykopalisku jedne z drugiemi razem nie znalazły. Zamieściwszy w poprzedniej pracy mojej w mowie będący typ domysłowo pod Mieszkiem 2-im rzeczywiście jedynie do przeniesienia jego odmiany a pod panowanie Mieszka 1-go mam dostateczne powody.
Co do monetki z napisem Princes Polonie. Jakie miejsce jest dla niej właściwe trudno się także stanowczo oświadczyć. Znalazła się bowiem niemal wszędzie gdzie tylko był jaki Polski pieniądz. Z naszych wykopalisk widzieliśmy ją w Rzewińskiem, Łęczyckiem, Poznańskiem, Płockiem, Sojkowickiem, Majkowskiem i Ciechanowskiem, a widzieliśmy w towarzystwie odmiany a drugiego Mieszkowego typu jak i rozmaitych Bolesławów, a mam jeszcze powody do mniemania że i w towarzystwie Mieszków odmiany b niejednokrotnie się znajdowała. Jej waga małą tu może być skazówką, jest bowiem bardzo niejednostajną, i kiedy okazy zupełne i napis wyraźny na sobie noszące do 29 gran ciężkie, najcięższe nawet solidy Mieszkowe przeważają, inne z barbarzyńskim napisem wagi wielu Bolesławówskich nie dochodzą. Ptak ukoronowany na ich głównej stronie zbliża je do niektórych Czeskich monet z imieniem Bolesława, które tamtejsi numizmatycy mają za pieniądz naszego Chrobrego, wybity w razie przemijających jego rządów w Pradze. Pod jego zatem panowaniem i ja kładę ten zagadkowy pieniądz a nastręczające się uwagi co do okoliczności jakie do wybicia onego dać mogły powód, przytoczę w swojem miejscu, przy chronologicznem opisaniu znanych Piastowskich typów.
Tyle co do monet niewątpliwie Polskich tej gruppy; pozostaje mi jeszcze zwrócić uwagę numizmatycznych badaczy na niektóre inne typy zarówno zagadkowe dla Niemców, jak i dla nas powodem zagadki być mogące. Chcę mówić o dwóch typach zamieszczanych w opisach Niemieckich wykopalisk pod nazwą „Unbestimte Deutsche Munzen.”
Pierwszy z nich w otokowym napisie nosi stałe imię HIADMERVS albo w całości albo z opuszczeniem dwóch ostatnich liter HIADMER. W pośrodku krzyż a między jego ramionami 4 kulki. Na stronie odwrotnej splot trójlistny a w otoku wspak NVOTAIOS albo NVOTEANI w całości, niekiedy z przełożeniem następstwa liter.
Drugi typ przedstawia w polu monety krzyż z kotwicowatem u dołu zakończeniem; w napisie otokowym ODDVMEFIT albo ODDVMEECIT, z drugiej zaś strony w perłowym obwodzie krzyż zwyczajny z napisem w otoku CMANADRAK albo ATNOHMNEN.
Ponieważ oba powyższe typy zwykle w wykopaliskach razem się znajdują widać ztąd że albo są spółczesne, albo też jeden po drugim bezpośrednio wybity został. U nas w jednem dopiero wykopalisku Płońskiem zostały dostrzeżone, ale na Pomorzu są one dosyć zwyczajne. Znalazły się np. w wykopalisku pod Schwan w Meklemburskiem, a pod Farve we wschodnim Holsztynie nieledwie główną część bo ³/₇ całego skarbu stanowiły. Jakoż wykopalisko to na 1556 monet Europejskich liczyło 225 sztuk Hiadmerów, a drugich 442, obok przeszło 250 sztuk obu Bernardów duków Saskich; zkąd widać że złożone było przeważnie z monet niższej Saxonii przed rokiem 1040 wybijanych, gdyż data ukrycia onego w ziemię wkrótce po tym roku wypada.
Nasze pieniążki a mianowicie też Hiadmery, fabryką swoją zbliżają się najwięcej do monet Wigmana hr. Hamelandu jednego z Saskich Komesów, znanego i w naszej historyi z powodu walki z Mieszkiem I toczonej. Zdaje się zatem, że ojczyzny dla nich gdzieś między ówczesną Saxonija a morzem Baltyckiem szukać należy. Zamieszkiwały w ów czas tamte strony, owszem całe pobrzeże morza różne pokolenia Słowiańskie, po większej części w stanie bałwochwalstwa żyjące, i pod zwierzchnictwem wielu udzielnych Królików zostające. Znaczną część tych pokoleń Bolesław Chrobry orężem pod swoje panowanie podciągnął, a przynajmniej ich Królików hołdownikami swymi uczynił. Ale z drugiej strony Cesarze Niemieccy pod pozorem rozpowszechnienia Chrześcijaństwa roszcząc sobie prawo do wszystkich krajów w bałwochwalstwie żyjących, rozciągali choć imiennie władzę swoją nad niepodbitemi jeszcze w tamtej stronie Słowiańskiemi plemionami, ustanawiając zawczasu swoich starostów którzyby nad niemi zwierzchnictwo w imieniu Cesarza wykonywali. Takich pełnomocników Cesarskich zwano Margrabiami. Nie byli oni w tym charakterze ani udzielnymi ani dziedzicznymi; był to rodzaj Generałów którzy mieli obowiązek korzystać z każdej sposobności, aby plemiona bądź niezawisłe, bądź innym Słowiańskim panom podległe, pod panowanie Cesarskie podciągnąć. W tej stronie Cesarstwa było takich Margrabiów dwóch, to jest północny i wschodni, z których ostatni głównie Pomorze miał na oku.
Jakkolwiek Bolesław Chrobry zhołdowawszy dla siebie tamtą część kraju nie dopuścił nigdy tego rodzaju Margrabiów do rzeczywistej władzy, przybierali ją jednak choć imiennie, a po śmierci Chrobrego korzystając z małej skwapliwości do wojny syna jego Mieszka, nie zaniedbali praw niby Cesarskich zbrojno na rzecz swoją dochodzić.
Jeden z takich margrabiów wschodnich Geron 2-gi zginął w bitwie przeciw Bolesławowi w r. 1015 broniąc praw Cesarskich do Pomorza. Syn jego Ditmar (Thiedemarus) objął po nim margrabstwo, które sprawował do r. 1029 po czem przeszło na wnuka imieniem Udona czyli Ottona. Szczegółową o tych Margrabiach wzmiankę obejmuje Anna lista Saxo pod r. 1029 przy czem zamieszcza całą prawie genealogiją tego domu.
Mamy więc tutaj obok siebie imiona Ditmara (Thiedemarus Hiadmerus) i Ottona (Udo O du) które z małą przemianą liter przedziwnie naszym monetkom odpowiadają. Jakoż i epoka ich jest ta sama, i miejsce wybicia nie inne być może jak pogranicze Saxonii i Pomorza. O pierwszej przekonywają wykopaliska, o drugiem fabryka jak się rzekło bardzo do monet hrabi Wigmana zbliżona.
Z wielkiem zatem podobieństwem do prawdy można wymienione wyżej zagadkowe pieniążki poczytać za monetę dwóch wschodnich Margrabiów Ditmara i Udona, a przyjąwszy to przypuszczenie, łatwo zrozumieć i usprawiedliwić tak wielką ich ilość jaką wykopalisko z pod Farve dostarczyło. W rzeczy samej różnią się te monety pomysłem rysunkowym od wszystkich monet Niemieckich, i przedstawiają coś wyłącznego, coś jakby prowincyonalnego, a co ma styczność z monetami Polską numizmatykę bliżej obchodzącemi.
Co do napisów na stronie odwrotnej te rzeczywiście sensu zrozumiałego nie dają, lubo są bardzo wyraźne. Wszakże w literach CMANADRAK możnaby dopatrywać imienia Andraga jednego z ówczesnych Królików Słowiańskich nad brzegami Bałtyckiego morza. Między tymi Królikami był także w tym samym czasie i Udo, tego ostatniego jednak nie śmiałbym poczytać za twórcę monety z krzyżem, bo wątpię aby on znaków Chrześcijańskich chciał na swym pieniądzu używać. W każdym zatem razie owe zagadkowe solidy mają ścisły związek z historyą ówczesnego Pomorza.
TRZECIA GRUPPA. Trzecią gruppę stanowią wykopaliska z pod Zaniemyśla, Grójca, Chruszczyny, Skrwilna i jedno niewiadomego pochodzenia nabyte przez P. Beyera od żydka złotnika w Warszawie w rozmaitość typów ze wszystkich najbogatsze.
W tej gruppie występuje wyłącznie osobliwsza miseczkowata moneta po największej części beznapisowa, albo mająca na sobie zagadkowo układane napisy. Typy między temi pieniążkami dosyć liczne ale nie wszystkie zarówno w ilość okazów bogate. Najpospolitsze mają po jednej stronie krzyż w rozmaitym przedstawiony kształcie, albo pastorał z berłem skrzyżowany. Pastorały pojedyncze, chorągwie, albo inne znaki w polu monety na wyjątkowych jedynie typach się ukazują. Z drugiej strony na wszystkich bez wyjątku grubo wyrobiony krzyż kawalerski.
Że wszystkie te pieniążki są wyrobem drugiej ćwierci XI-go wieku to się okazuje oczywiście z monet pewnych razem z niemi znajdowanych i na to też pomiędzy numizmatykami powszechna jest zgoda. Jakoż w wykopaliskach: Obrzyckiem (997) pod Gośliną (około 1013), Rzewińskiem (1014—1020), Łęczyckiem (1016— 1030) oraz Poznańskiem przez Dannenberga opisanem, o którem w przypisie do objaśnienia wykopaliska Rzewińskiego wspomniałem, słowem w wykopaliskach których data ukrycia w ziemię rok 1025 wyprzedza, wcale tego rodzaju monet nie było. Znajdowały się zaś razem z monetami poprzedniej gruppy w wykopaliskach Trzebuńskiem (około 1040) Kłeckiem (1055—1062) oraz w dwóch Pomorskich również przez Dannenberga rozbieranych, a Kłeckiemu spółczesnych, albo nawet od niego późniejszych. Z drugiej strony te same miseczkowate monety dawały się widzieć obficie obok pieniążków niewątpliwie z całej drugiej połowy XI0 wieku pochodzących, jak w Woli Skromowskiej i Urbanicach.
Znaczenie przecież tych osobliwych i tak obficie znajdowanych monet dotąd stanowczo nie zostało odgadnione. Co do miejsca nawet ich wybicia domysły tylko panują. Wprawdzie już od początku bieżącego stulecia zwrócił na nie uwagę uczonych ojciec średniowiekowej numizmatycznej krytyki Mader, i oznaczył je nazwą pieniędzy Wendyjskich, ale od tego czasu wiadomości co do nich nie postąpiły, chociaż przybyło wiele typów nieznanych Maderowi, oraz wykopalisk w których się obok innych monet pewnych znalazły. Większa część numizmatyków dotąd jeszcze zalicza one do niepewnych Niemieckich, niektórym typom Saxonija za miejsce bicia wskazując, a wszelkie przeciwne temu przypuszczeniu teoryc za proste marzenia poczytują. Takie jednak wyroki bez przytoczenia motiwów ferowane ani obowiązują, ani przekonywają.
Co do mnie; już w dziełku poprzedniem o Pieniądzach Piastowskich rzuciłem domysł że znaczna część tego rodzaju monet u nas wybijaną być musiała. Wskazałem na niektórych znajdujący się napis RIXA który odpowiada zupełnie imieniu Królowej Ryxy jakiś czas rządy kraju w tej epoce sprawującej. Zgorszył się z tego między innymi Petersburgski recenzent mojej pracy, przytoczył że to są dobrze znane Brandeburskie fenigi, ale że nie wskazał źródeł z którychby się o tem można było przekonać, ja w dawniejszej niewiadomości pozostałem, i znów bez przewodnika własnemi spostrzeżeniami kierować się muszę.
Przedewszystkiem zauważyć tu potrzeba tę okoliczność: że pomijając rysunek który bywa niekiedy z typów Niemieckich naśladowanym, samo techniczne wykonanie tak zwanych Wendyjskich monet, gruppę o której mówię stanowiących, ma coś tak odrębnego że w całej Niemieckiej numizmatyce nic podobnego nie dopatrzy.
Przeciwnie taką samą miseczkowatość znajdujemy na monetach Polskich bitych niewątpliwie w Krakowie i Wrocławia i niewątpliw drugiej połowie XI-go wieku; a to jedno już wskazuje, że głównej ojczyzny tak zwanych Wendyjskich pieniążków raczej w Polsce, niż w Niemczech szukać należy. Więcej jeszcze: na jednym z denarów niewątpliwie tej gruppy tak samo wywinięte brzegi i w wieku XI u nas dobrze znajome. Jak wielka szkoda że nie znamy wykopaliska w którem się znalazło ta nader ciekawa monetka i że nie wiemy jakie inne pieniążki prócz Wendyjskich onej towarzyszyły.
Lecz i w pomysłach rysunkowych pieniążki te nierównie więcej są zbliżone do Polskich monet, niż do Niemieckich. Na dwóch bowiem najpospolitszych typach widzimy albo krzyż patryarchalny obcy zupełnie numizmatyce Niemieckiej, albo prosty tęporamienny który się także nader rzadko na Niemieckich monetach przytrafia. Obie zaś te formy krzyżów oddawna były używane w mennicach Polskich. Pomijając już dawniejsze typy, widzimy pierwszą na solidach Bolesława Chrobrego z napisem Słowiańskim, drugą na pieniądzach Mieszka i tego samego Bolesława z napisem REX BOLESLAVS. A przecież są to typy których Polskie pochodzenie żadnej wątpliwości podlegać nie może.
Obok tego jest jeszcze jedna okoliczność wyróżniająca tak zwane monety Wendyjskie od Niemieckich, a z monetami Polskiemi im spólna, to jest zamieszczanie wśród otokowego napisu pewnych mennicznych znaków. Jakoż widzimy w tem miejscu na niektórych typach coś podobnego do chorągwi, na innych pastorał, na innych znowu szalę złotniczą; tak jak na monetach Polskich pierwszej połowy XII stulecia. Widzimy rozliczne podobne znaki cały napis częstokroć zastępujące. Jeśli zaś berło z pastorałem skrzyżowane nie daje się widzieć na Polskich niewątpliwych monetach, równie i na Niemieckich go nie masz.
Z drugiej strony i tego spuścić nie można z uwagi, że się tak zwane Wendyjskie fenigi znajdują na ziemi Polskiej w różnych i to odległych od siebie miejscowościach; jako to: pod Zaniemyślem w Wielkiej Polsce, Chruszczyną w Małopolsce, Grójcem w Mazowszu, Skrwilnem w ziemi Dobrzyńskiej; że się znajdują często same, bez żadnych innych monet jak właśnie w wykopaliskach dopiero wymienionych, często także zmieszane w równych prawie ilościach z monetami niewątpliwie Polskiego pochodzenia, tam gdzie się zaledwie pojedynczo obcy pojawił pieniądz, i gdzie również Niemieckich monet wcale nie było; jak w Woli Skromowskiej, Goryczanach i Urbanicach. Oczywisty ztąd płynie dowód, że one we wszystkich tych miejscach musiały stanowić ówczesną obiegową monetę, i że jeśli nie wszystkie, to przynajmniej najznaczniejsza ich część bitą była u nas, tak dobrze jak późniejsze Bolesławowskie i Władysławowskie podobnie miseczkowate denary.
Że się tego rodzaju monety znajdują często i obficie na Pomorzu to zdaniem mojem powyższego dowodu nie osłabia, a to z dwóch przyczyn: raz dla tego że (o ile znam opisy tamecznych wykopalisk ową tak zwaną Wendyjską monetę w sobie zawierających) nie była ona nigdzie samą, ale zawsze z monetami Niemieckiemi i innemi zachodnio-Europejskiemi zmieszaną, mogła zatem być tak samo tam naleciała jak Czeskie i Anglosaxofiskie solidy; powtóre (co nierównie ważniejsza) dla tego: że w opisanych wykopaliskach nie znajduję wcale dwóch właśnie u nas najpospolitszych typów, i to takich z których jeden przedstawia imię Ryxy a drugi berło z pastorałem skrzyżowane.
Zdania mego zatem co do owych miseczkowatych z krzyżami pieniążków w poprzedniem dziełku o monetach Piastowskich objawionego dotąd odmienić nie mogę. Owszem dotąd najmocniej jestem przekonany, że jeśli nie wszystkie, to trzy z nich przynajmniej są monetą krajową, i w granicach ówczesnej Polski bitą. Przy opisie szczegółowym typów Piastowskich (jeśli mi go Pan Bóg ogłosić pozwoli) raz jeszcze do tego przedmiotu powrócę, i dowody ku poparciu poglądu mego przytoczę. Tutaj tylko dodam że w każdym przypadku gdyby nawet po za granicą Polski wybicie ich miało miejsce, to i w takim razie z szeregu monet naszych wyłączane być nie mogą, skoro najoczywiściej się okazuje, że w pewnej epoce, i to przez długi czasu przeciąg one jedne całą obiegową monetę u nas stanowiły.
CZWARTA GRUPPA. Czwartą gruppę tworzy 5 następujących wykopalisk: 1) w Goryczanach, 2) w Chromieńcach, 3) w Dobiesławicach, 4) w Woli Skromowskiej i 5) w Urbanicach. Monety tej gruppy zrazu jeszcze miseczkowate, później widocznie cienieją; zawsze jednak brzeg cokolwiek wywyższony zachowując. W każdem z wymienionych wykopalisk obecność Wendyjskich pieniążków nie przypadkowa. W Woli Skromowskiej i w Goryczanach stanowiły one prawie połowę wykopanego skarbu, a w Urbanicach gdzie się już część monet następnej gruppy znalazła, także się jeszcze choć w małej liczbie pojawiły.
Z tych wszystkich wykopalisk to co w Woli Skromowskiej zostało wyorane, jako najobszerniejszą przestrzeń czasu w sobie mieszczące, najwięcej dla nauki przynosi światła. Obok tak zwanych Wendyjskich miseczek mocno już długim obiegiem zniszczonych, widzieliśmy w niem denary Bolesławowskie dwojakiej fabryki obok denarów Władysławowskich w tym samym wypadku będących. Że więc między niemi jest Bolesław Siniały i Władysław Herman to już jest niezawodnym dla numizmatyki pewnikiem, i dziś nikt nie zaprzecza że typ 33 (P. P.) pierwszemu, a typ 35 (P. P.) drugiemu przypisany być winien. Ale co do innych typów temi samemi imionami oznaczonych nie było powszechnej zgody. W poprzedniej pracy mojej o pieniądzach Piastowskich przyznałem Bolesławowskie Krzywoustemu, a Władysławowskie synowi jego Władysławowi 2-mu. W tem mniemaniu mocniej mnie jeszcze utwierdziło wykopalisko Urbanickie, w którem te same denary Władysławowskie które widzieliśmy w Woli-Skromowskiej w towarzystwie monet niewątpliwie od nich wcześniejszych, tu pokazały się razem z monetami późniejszego Bolesława i to takiego, któremu w Golicach niewątpliwe monety Bolesława Kędzierzawego towarzyszyły. Pomimo jednak takiego stwierdzenia, powyższa klassyfikacya Bolesławów i Władysławów Skromowskich poprawniejszym stemplem wybitych mogłaby być zachwianą, a nawet całkiem obaloną, gdyby się z czasem okazać miało że z pomiędzy kilku typów Bolesławowskich razem w Golicach znalezionych jedne do Krzywoustego, a drugie do Kędzierzawego należą. Większa bowiem lub mniejsza rylca stemplowego dokładność tak dobrze może być wypływem różnicy w miejscu bicia monety, jak i epoki w której wyszła z pod myncarskiego młota, a odkrycie nowego jakiego skarbu w którym by się Golickie Bolesławy znalazły obok Władysławów Głogowskich wskazałoby nową do porządkowania pieniążków tej epoki podstawę, może nawet lepiej rozwiązującą wiele numizmatycznych trudności, w których rozbiciu dziś przypuszczeniami jedynie posługiwać się można.
PIĄTA GRUPPA. Gruppę tę stanowią monety cienkie z brzegiem równym żadnego wywyższenia nie mającym. Właściwie należały by tu 3 wykopaliska lecz że się najwcześniejsze z nich Golickie z dwoma następnemi żadnym typem nie łączy, przeto dziś jeszcze od siebie rozdzielane być muszą. Dziś zatem w 5-ej gruppie może być postawione samo tylko wykopalisko Golickie jako samo jedno łączące się z poprzednią gruppą przez 3 typy z których jeden w Skromowskiej Woli a wszystkie 3 w Urbanicach obficie się znajdowały.
Golickie wykopalisko dostarczyło typów z samem tylko Bolesławowskiem imieniem; z których jeden nosząc na sobie wyobrażenie władzy podzielonej między kilku książąt, do żadnego wcześniejszego Bolesława jak do Kędzierzawego (1148—1173) należeć nie może, i za taki też przez wszystkich numizmatyków od dawna jest uważany. Dwa inne cięższe co do wagi i w rysunku odmienne, w technicznem tylko wykonaniu do poprzedniego zbliżone, uchodziły długo za monetę Krzywoustego, lecz że się spoinie z tamtemi znalazły, i że ich żaden typ Władysławowski nic przedziela, w dzisiajszym stanie nauki trzeba je koniecznie pod Kędzierzawym położyć.
Nie przeczę ja że ich forma zbyt poważna aby się zgodziła z wypadkami pod panowaniem Kędzierzawego zaszłemi i że nierównie bardziej panowaniu Krzywoustego przystoi, jak to utrzymywał ciągle jeden z doświadczonych numizmatyków dziś już nieżyjący Ignacy Zagórski, ale mniemam że dla średniowiekowej numizmatyki tego rodzaju instynktowe że tak powiem domysły nie są wystarczające, i że tam tylko badacz niemi powodować się może gdzie mu pozwalają na to inne pewniejsze a z samych wykopalisk czerpane skazówki. Znamy wprawdzie cienkie denary Władysławowskie wybornie w tem miejscu przypadające któreby teoryą niegdy Ignacego Zagórskiego w zupełności usprawiedliwiły, ale cóż! kiedy w dwóch wykopaliskach w których się obficie znalazły nie towarzyszył im żaden pieniądz Bolesławowski z liczby tych jakie wykopano w Golicach. Bezpieczniej zatem jak to już wyżej mówiłem wszystkie Bolesławy Golickie zostawić pod Kędzierzawym, niż rozdzielać je od siebie dziewięcioletnią przestrzenią czasu, żadnego przedstawiciela w tem wykopalisku nie mającą. Przy takiem tedy położeniu rzeczy stanowczy pewnik numizmatyczny z piątej gruppy wykopalisk wyprowadzonym być nie może.
Monety pochodzące z opisanych poprzednio wykopalisk, chociaż je na 5 grupp osobnych podzielić można, tworzą przecież jeden ciąg nieprzerwany, który się rozpoczyna niezgrabnem naśladowaniem solidów Karola Wielkiego, a kończy na cienkich denarach Bolesławowskich, widocznie do Bolesława Kędzierzawego należących, obejmuje zatem mniej więcej czterowiekową przestrzeń czasu. Zestawiając obok siebie wykopaliska, które tych monet dostarczyły można ułożyć pewien obraz wzajemną ich łączność i powinowactwo naocznie wykazujący, który też czytelnikowi w czterech w tem miejscu dołączonych tablicach przedstawić mam sobie za obowiązek.
Wybrałem do nich jedynie główniejsze i dokładniej poznane wykopaliska, mniej się troszcząc o inne, jeśli zwłaszcza pochodziły z epoki mającej zkąd inąd dostateczne przedstawienie. Znajdzie na niej czytelnik jedynie figury monet, do naszej numizmatyki należących, o zagranicznych zaś typach jakie im towarzyszyły podałem już wiadomość w uwagach przy opisie każdego wykopaliska zamieszczonych.
SZÓSTA GRUPPA. Bardzo zbliżoną do poprzedniej postacią zewnętrzną znalezionych monet, ale żadnym jak się rzekło typem z nią nie złączoną gruppę tworzą wykopaliska z pod Głogowa i Praszki. W obudwóch znalazły się właśnie takie Władysławowskie pieniążki któreby między Bolesławami Golickiemi wybornie środkować mogły. Na nieszczęście nie było przy nich żadnego z typów Golickich, lub te ostatnie wyprzedzających, a jeden z Bolesławowskich który się między Głogowskiemi pojawił, miał piętno mennicy Wrocławskiej która po roku 1169 należała do Bolesława książęcia Szlązkiego. Do jakiej zatem epoki owe Władysławy odniesione być powinny, tego dziś jeszcze z pewnością wyrzec nie można. Położyłem je wprawdzie obok monet Władysława 2-go, przypuszczając że być mogą wyrobem wyłącznie mennic Wielkopolskich, ale uczyniłem to jedynie na podstawie powinowactwa typów, które samo nie wystarcza do kierowania się po bezdrożach numizmatyki średniowiekowej. I ta zatem gruppa żadnego pewnika dla nauki jeszcze nie przedstawia.
Wszystkie pieniążki jakich dostarczyły wykopaliska w sześciu poprzednich gruppach zebrane to miały spólnego, że były dwustronne, a przynajmniej dwoma stemplami jednocześnie wybijane. Właściwie jednostronnych brakteatów kilka tylko sztuk pod Głogowem i Praszką się pokazało. Wykopalisk przeważnie brakteatowych mamy także kilka, a te możnaby zamknąć w jednej gruppie gdyby dostateczne z sobą miały połączenie. W braku tego należy je zostawić tak jak się same z sobą gruppują.
SIÓDMA GRUPPA. Do tej gruppy w liczbę i rozmaitość typów najbogatszej należą 4 wykopaliska: Bekerowskie, Kluczborskie, Wienieckie i Głębokieńskie, z których dwa ostatnie zaraz po wydobyciu z ziemi dla naukowych badań przystępne, mogły być dokładnie poznanemi, choć wielu typom z nich pochodzącym epoki z pewnością oznaczyć nie można. Kluczborskie u niegdy Praetoriusa przez lat kilka w tajemnicy przechowywane, i po jego śmierci dopiero na jaw wyszłe nie wiadomo w jakiej mu się części dostało; lecz gdy przez czas niezbyt długi pozostawało wtem więziennem zachwyceniu, i gdy przytem Praetorius to jedno tylko wykopalisko posiadał, można więc coś dosyć pewnego budować na spostrzeżeniach jakich Kluczborskie pieniążki dostarczają. Co do Bekerowskich tu już ostrożniej postępować wypada. Wprawdzie Becker sam lubownik i badacz numizmatyczny nabywane przez siebie wykopaliska trzymał (jak mię zapewniano) w osobnych paczkach, a w jednej z takich znajdowały się wszystkie przez P. von Posern Klett w Lipsku posiadane, i przezemnie w dziełku o Pieniądzach Piastowskich opisane monetki, ale że o pochodzących z tego źródła typach Becker nic w pismach swoich nie namienił, gdy sposobność ich widzenia u P. von Posern Klett miałem dopiero w roku 1847, to jest blisko w lat 40 po ich wydobyciu z ziemi, niepodobna bez obejrzenia się na inne strony pewnych wniosków z nich wyprowadzać.
Dla tego chociaż między Bekerowskiemi pieniążkami które mi P. von Posern-Klett pokazywał były dwa typy takie jakie się później pod Głogowem w towarzystwie samych dwustronnych monet pojawiły, nie śmiałbym na tej okoliczności budować wniosku że się te dwa wykopaliska z sobą przez powyższe dwa typy łączą. Zbyt ważna byłaby to dla nauki pewność, aby ją można było przedstawić za taką bez dokładniejszego rzeczy zbadania, chociaż wyznać potrzeba, że jest więcej jeszcze wskazówek równie jak zapewnienie P. v. Posern-Klett za nią przemawiających.
W każdym razie wykopaliska tej gruppy są wielce szacownym dla numizmatyki nabytkiem. Na licznych bowiem prawie wyłącznie brakteatowych monetach dostarczyły imion Mieszka, Bolesława, Leszka, Ottona, Henryka a prawdopodobnie i Kaźmirza. Takiej rozmaitości imion w żadnem z poprzednich wykopalisk nie było. Epokę ich także ścisłe oznaczyć można; obecność bowiem monet Arcybiskupów Magdeburskich oraz Margrabi Brandeburskiego Ottona które się razem z Wienieckiemi brakteatami znalazły, epokę tę na koniec wieku XII-go i na początek XIII-go z wszelką pewnością wskazują.
W tej zatem gruppie mieszczą się niewątpliwie monety Mieszka III-go i syna jego Ottona. Z równą nieledwie pewnością parę brakteatów hebrajskich z imieniem Leszka przypisać można Leszkowi białemu książęciu Krakowskiemu. Co do Henryka tu już większa zachodzi wątpliwość. Równocześnie bowiem z Wienieckiemi pieniążkami dwóch po sobie było Henryków na Szlązku, a oba oprócz Szlązka mieli choć czasowe panowanie nad takiemi częściami Polski, które mennice u siebie posiadały. Kaźmirz jeśli się potwierdzi jego obecność w wykopalisku Głębokieńskiem, dostrzeżona, nie inny być może jak Sprawiedliwy Krakowski. Ale Bolesławy niemal wszystkie są zagadkowe, bo się z nich jeden tylko między Bekerowskiemi brakteatami znaleziony później w Pełczyskach powtórzył. Ta zatem gruppa ze wszystkich najliczniejsza najwięcej wątpliwości do rozstrzygnienia przedstawia.
ÓSMA GRUPPA. Tę gruppę tworzy samo tylko wykopalisko z pod Środy Wienieckiemu ściśle spółczesne, bo temi samemi zagranicznemi typami co do swej epoki zaświadczone, ale innego zupełnie rodzaju brakteatów dostarczające. Tamte były drobnego, dokładnego a nawet dosyć poprawnego na swój wiek stempla; w znacznej części z napisami bardzo wyrażnemi i z kształtnych złożonemi liter. Te prawie wszystkie nieme jeśli mają niekiedy napis, to ten odgadywać dopiero potrzeba z liter potwornego nieraz kształtu. Oczywiście pieniążki te z innych stron pochodzić muszą niż Wienieckie, a że się znalazły w Szlązku w towarzystwie monet z zachodo-północy przybyłych, widać że ich ojczyzną Szlązk, choćby się to nawet z innych nie uwydatniało skazówek. Same z siebie niczego one nie nauczają, i dla naszej numizmatyki nieledwie są obojętne. Zdaje się że i wykopalisko w Wojsławicach do tej samej gruppy należy.
DZIEWIĄTA GRUPPA. Ostatnią nareszczie gruppę naszych brakteatowych monet stanowi wielkie wykopalisko Pełczyskie składające się z wyraźnych pieniędzy Władysława i Bolesława, oraz więcej już zagadkowych Leszka. Wyraźnych Leszków i Przemysławów nic liczę, gdyż ich wiarogodność jest pod zarzutem. Dosyć prawdopodobnie mieszczą się w tein wykopalisku Władysław Laskonogi, Leszek Biały i Bolesław Wstydliwy. Ponieważ jednak na typach niewątpliwych imię Leszka jest przekręcone i jakby szczątkowe, a Władysławów i Bolesławów było spółczesnie po kilku w podzielonej w ów czas Polsce, nie można zatem wiedzieć z pewnością, czy powyższa klassyfikacya monet Pełczyskich ma za sobą istotną prawdę.
Jest jeszcze jedna gruppa monet z epoki Piastowskiej z żadną z poprzednich nie połączona. Dostarczyły jej wykopaliska w Mąkolinie, Zaniemyślu, Kikole, pod Izbicą i w Wieleniu. O pierwszych czterech już w poprzedniem dziełku mojem we właściwem miejscu wspomniałem. Pieniążki z tych wykopalisk pochodzące są wszystkie nieme, co do rodzaju fabryki najdawniejszym Krzyżackim podobne chociaż z odmiennemi zupełnie od Krzyżackich godłami, a niekiedy z literami początkowym literom imienia niektórych Mazowieckich książąt odpowiedniemi. Opierając się na dokumentach wedle których książęta dzielnicy Mazowieckiej i Kujawskiej bili niewątpliwie swój pieniądz, oraz na tem że tak wyjątkowa moneta kilkakrotnie się u nas w wielkiej znalazła ilości, i sama jedna całe wykopaliska tworzyła, miejsce bicia kilku tego rodzaju typów odniosłem do Mazowsza i Kujaw, których książęta w blizkie a niekiedy serdeczne z Krzyżakami wchodzili stosunki. Powstał o to na mnie Petersburgski recenzent pracy mojej P. Bernard Koene, a zdanie jego w tym względzie potwierdził Lelewel. Niegdy Ignacy Zagórski w swojej recenzyi wcale się co do tego punktu nie oświadczył, i mniemam że zdania powyższych badaczy nie podzielał, sam bowiem widziałem że Mąkoliński pieniążek z literą B był w jego zbiorze pod Bolesławem Mazowieckim położony. Czy zdanie Koenego i Lelewela na powadze zdania Vossberga oparte ma za sobą prawdę bez względną, to jest czy się do wszystkich tego rodzaju typów odnosić może, to dziś jeszcze musi pozostać pod kwestyą. Przybyło nam wprawdzie po r. 1847 jedno znakomite podobnych monet wykopalisko w Wieleniu, ale i to jeszcze nie wystarcza do stanowczego rozbicia zachodzącej co do ich pochodzenia wątpliwości. Podało mi tylko sposobność rozebrać bliżej opinije Vossberga i moje co do nich uwagi czytelnikowi przedstawić.
Na podstawie opisanych wyżej wykopalisk skreślony.
Rozebrany wyżej szereg wykopalisk Piastowskiej monety nie jest wprawdzie zupełnym; widział już czytelnik czego mu nie dostaje, aby mógł rozstrzygnąć wszystkie wątpliwości zachodzące w średniowiekowej numizmatyce naszej. Z tem wszystkićm dostarcza on już teraz nie przerwanego ciągu mennicznych pomników które na tej ziemi były w obiegu od czasów najdawniejszych aż do połowy przynajmniej XII-go stulecia; a tem samem przedstawia może nie dosyć jeszcze wybitny, ale główne przynajmniej zarysy uchwycić dający obraz pierwotnych mennicznych urządzeń w Polsce. Obraz ten starać się będę w tem miejscu czytelnikowi ukazać; w czem abym był zrozumialszym, zastanowić muszę choć pobieżnie jego uwagę nad tem jak podobne urządzenia stały w całej zachodniej części Europy, skąd światło wiary prawdziwej, a z niemi pojęcie cywilizacyi spółecznej do tej krainy zawitały.
W czasach świetnej potęgi Rzymu srebro było metalem przeważnie używanym w mennicach tamecznych imperatorów. Bite z niego tak zwane denary rozchodziły się wszędzie gdzie tylko stanął Rzymski żołnierz, a i po zatym szlakiem chętne znajdowały przyjęcie, dopóki je czysty kruszec zalecał. Już w początku 2-go wieku kiedy po zawojowania Dacyi i Pannonii przez Trajana Rzymskie legijony zbliżyły się do krajów Słowiańskiem plemieniem osiadłych, Cesarskie denary poczęły się obficie i w okolicach Nadwiślańskich pojawiać. Mamy tego liczne dowody nietylko w pieniążkach tu i owdzie pojedynczo znajdowanych, ale i w całych mniej więcej bogatych wykopaliskach, denarów Trajana, obu Antoninów i Kommoda (117—192) obficie dostarczających. Wkrótce atoli po Kommodzie i aż do Galliena (✝ 267) zniżała się córa, bardziej stopa srebra w Rzymskiej monecie, a jednocześnie zmniejszył się i jej napływ na ziemię tutajsza, i już z tej epoki złote jedynie sztuki Trajana Decynsza i jego rodziny niekiedy się u nas wykopują.
Wreszcie za czasów Aureliana (r. 270) srebro wyszło zupełnie z używania w Rzymskich mennicach. Monetę wybijano wyłącznie ze złota lub miedzi, miedziane tylko pieniądze zapewne dla zabezpieczenia od szkodliwego wpływu powietrza cynową niekiedy pokrywano blaszką. Dyoklecyan (r. 290) wznowił wprawdzie użycie srebra w mennicy, ale było ono więcej nierównie ograniczone niż w pierwszych dwóch wiekach Cesarstwa, a pod następcami Dyoklecyana (z małym wyjątkiem) coraz się więcej ograniczonem stawało. Srebrny pieniądz był i drobniejszym, i coraz rzadszym, tak dalece: że po rozdziale Państwa Rzymskiego na dwa Cesarstwa, monety ostatnich zachodnich Cesarzów mamy tylko wybijane ze złota.
Naśladowały ten system ludy zamieszkałe w krajach zachodnich przedtem od Rzymu zależnych jako to: Frankowie w Gallii, a Wissygotowie na półwyspie Iberyjskim. Z ich mennic prawie wyłącznie złoty wychodził pieniądz, i przez trzy wieki z górą zachód Europy innej monety nie widział, a tylko na wschodzie mała ilość srebra od czasu do czasu się pojawiała. Było to zapewne skutkiem znacznego podrożenia tego kruszcu, i zmniejszenia się różnicy poprzednio między jego wartością, a wartością złota zachodzącej.
Dopiero od połowy 8-go wieku srebro weszło na nowo do mennicznego użytku. Wprowadzili go pierwsi Karolowingowie we Francyi Pepin i syn jego Karol Wielki, którego to ostatniego nazwać można założycielem nowego mennicznego systemu w zachodniej Europie.
Jakoż Karol wznowiwszy wybijanie choć pod odmienną formą dawnych Rzymskich denarów, wagę ich ściśle oznaczył, a obieg tej nowej monety obwarował karami postanowionemi na tych, którzyby one wzbraniali się przyjmować. Oprócz Francyi był on jeszcze panem całych Niemiec, od morza do Elby, i znacznej części Włoch. Na całym tym obszarze pod nim i jego następcami w 90 przeszło mennicach bito srebrną monetę, zrazu bezwątpienia niechętnie widzianą, która jednak przy energicznych środkach przymusowych jakiemi zabezpieczono jej obieg, wkrótce dawny złoty pieniądz zastąpiła zupełnie.
Karol porównawszy stopę dawnego złotego Solda z nowemi denarami a tem samem zniżywszy takową na 25¹²/₂₀ granów czystego srebra, ustanowił nową pieniężną rachubę na Liwry zawierające w sobie solidów 20, i od tego czasu wznowioną monetę Rzymską denarów soldami po łacinie solidi zwać poczęto.
System bicia podobnej solidowej monety wkrótce się upowszechnił w krajach Chrześcijańskich zachodu. Wprowadzili go u siebie Monarchowie Anglosaxońscy z pewną tylko co do rysunku odmianą; z tamtąd przeszedł wraz z religiją Chrześcijańską do Danii a następnie do Szwecyi.
Znamy wiele ordynacyi mennicznych z czasów Karola Wielkiego, i jego następców. Z nich się okazuje że nowo zaprowadzona moneta miała w pewnym względzie przymusowy obieg; co wskazuje że jej wartość obiegowa musiała być wyższą od wartości wewnętrznej. Z drugiej atoli strony przestrzegano aby nowe solidy bite były z czystego srebra, aby przepisaną wagę trzymały, i aby imię panującego na sobie nosiły. Myncarzy którzyby lżejszą monetę lub z podlejszego kruszcu wybijali ucięciem prawej ręki karano.
Dopóki berło Cesarkie zostawało w rękach potomków Karola Wielkiego, dopóty na pieniądzach Cesarstwa imię samego tylko imperatora występowało. W drugiej atoli połowie X-go wieku wygasła dynastya Karolowingów, i korona Cesarska dostała się na głowę książąt Niemieckich. Cesarze z tych domów aby ułatwić podboje w niezależnych od nich pokoleniach Słowiańskich, zdając część swojej władzy na możniejszych prałatów i baronów w bliższem zetknięciu z temi plemionami będących, rozdawali im pomiędzy innemi przywileje wybijania własnej odrębnej monety.
Namnożyło się tedy różnego rodzaju solidów nie obowiązazanych do noszenia na sobie Cesarskiego imienia, których znaczna część wyszła tym sposobem z pod ogólnych urządzeń mennicznych Cesarstwa, a przynajmniej z pod oka ścisłej nad niemi kontroli, i w których mniej już przestrzegano sprawiedliwej wagi kruszcu, lub jego dobroci, byle tylko miały ogólną powierzchowność do powierzchowności monety Cesarskiej zbliżoną.
W takim stanie była kwestya menniczna w całej oświeconej to jest Chrześcijańskiej części Europy w drugiej połowie X-go stulecia, w epoce kiedy u nas Mieszko 1 sam chrzest przyjąwszy światło prawdziwej wiary począł upowszechniać w narodzie; a dowody tego stanu mamy piśmienne i pewne bo w znacznej części na samych ordynacyach mennicznych oparte. O najdawniejszym atoli ustroju tej kwestyi w Polsce podobnych piśmiennych dowodów nie masz, a i kroniki nawet żadnych nam w tym względzie nie dostarczają skazówek. Ogromne bogactwa Chrobrego wychwala Ditmar, wzmiankę o nich znajdujemy i na nagrobku tego monarchy; o bogactwach Śmiałego mówi Gallus, wspominają inni o posyłaniu pieniędzy do Rzymu przez pierwszych Monarchów naszych; ale te wszystkie natracenia tyle tylko dowodzą, że użycie pieniędzy jako środka obiegowego było pod ów czas Polakom znane, i nierozstrzygają jeszcze tej głównej wątpliwości, czy takowe u nas wybijano, czy też posługiwano się monetą obcą drogą handlu albo zdobyczy wojennych do kraju wchodzącą. Już ta sama obojętność ówczesnych kronikarzy na przedmiot tak ściśle w czasie późniejszym u nas z prawami majestatu złączony każę się domniemywać, że wtedy do niego tak wielkiej wagi nie przywiązywano; że w pieniądzu patrzano tylko na kruszec, stempel zaś na nim wybity był dla ogółu obojętnym. W Gallusie i Długoszu znajdujemy opis wprowadzonych przez Bolesława Chrobrego urządzeń podniesienie powagi majestatu na celu mających; żadnej w tym opisie wzmianki o biciu pieniędzy monarszych, lub o karach na ich fałszerstwo postanowionych, o czem Cesarskie menniczne urządzenia tak często wspominają.
Danych zatem do zbadania pierwotnej historyi naszych mennic w samych tylko wykopaliskach ówczesnej monety szukać należy. Zobaczmy jak się w nich ta kwestya przedstawia, aż do epoki w której zależność onej od praw majestatu jest już niewątpliwą i widoczną.
Widzieliśmy wyżej jaki był ustrój menniezny w Cesarstwie i w innych krajach Chrześcijańskich już od początku 8-go wieku; ale po za obrębem granic ówczesnego cywilizowanego świata a mianowicie też u Lechitów inna była rzeczy postać. Napływ Hunnów i Awarów a następnie Madżiarów zwanych w ów czas Turkami odciął ich kraje od wschodniego Cesarstwa, od zachodniego przedzielały je nieprzebyte lasy puszczą Hercyńską zwane. Użycie metallowej monety bez wątpienia długo im było obce. Podatki i kary sądowe opłacano w futrach lub zbożu a niekiedy innych towarach jak tego dowodzą najdawniejsze prawodawcze pomniki. Złoto wyszło zupełnie z użycia, a przynajmniej stać się musiało niemiernie rządkiem, kiedy go w żadnem z tamtoczesnych wykopalisk nie widać. Wszelką jubilerszczyznę do ozdoby stroju niewieściego służącą wykonywano z cienkich blaszek i drucików srebrnych które zapewne gotowe drogą handlu wchodziły. Na poodobnych blaszkach wybijano niekiedy religijne lub kabalistyczne amulety nie mające wcale obiegowego przeznaczenia, ale do noszenia tylko służące. Pieniądz gotowy przychodził jedynie z odległego wschodu, a stanowiły go prawie wyłącznie szerokie dinary Kalifów Arabskich zmieszane niekiedy z małą ilością srebrnych Byzantynów, licho na zagraniczny obieg wybijanych. Niejednorodny taki pieniądz nie mógł służyć za monetę, ale był poprostu towarem, choć towarem bezwątpienia cenionym, i zwłaszcza przez złotników podobnie jak dziś ozdobne kamienie poszukiwanym.
Zbliżenie się Karola Wielkiego i jego następców do granic Słowiańsczyzny dało poznać Lechitom monetę ustanowioną w nowem zachodniem Cesarstwie. Podobać się ona musiała kiedy ją u siebie naśladować poczęli. Wzorem do tego naśladowania były solidy Karólowskie bite w mieście (Dnerstaedt Dorestatus) w dzisiajszem Królestwie Niderlandów. Jaką drogą zawitały do nas wyroby tak odległej mennicy, i dla czego one jedne za wzór sobie obrano, trudno odgadnąć. To pewna że tylko Dorestackie solidy znalazły na tutajszej ziemi naśladowanie, może dla tego że na nich żadnych znaków Chrześcijańskich nie było.
W ciągu 116 lat (772—888) trzech monarchów z imieniem Karola panowało nad Dorestatem. Pierwotny zatem stempel Karola Wielkiego z czasem wyrodził się w tem mieście, i tak wyrodzony dopiero musiał się dostać do Polski, gdzie się bardziej jeszcze od głównego pierwowzoru oddalił. Łatwo się o tem przekonać porównywając z nim cienkie nasze blaszki pod Kruszwicą znalezione. Wnosić ztąd należy, że wzór do tutajszych naśladowali Dorestackiej monety nie przyszedł do nas pod panowaniem Karola Wielkiego, ale pod rządami którego z późniejszych Karolów to jest między r. 840 a 888. Na tę właśnie epokę kronikarze nasi kładą panowanie Piasta i Ziemowita, i do niej też odnieść należy wykopalisko Kruszwickie w spisie zbioru niegdy Tadeusza Wolańskiego powołane. Szczątki tego rodzaju monety widzieliśmy także w wykopaliskach: pod Gośliną, pod Płockiem i w Sójkowicach, i to jest jak się zdaje nasz najdawniejszy właściwy pieniądz to jest blaszka wyłącznie do obiegu przeznaczona.
Który z pierwszych Piastów zaprowadził u nas tę nowość zawcześnie odgadywać; następne jednak wykopaliska ścisłego dowodu w tym względzie dostarczyć powinny. Dziś to tylko jest pewna że owe blaszki Karólową monetę naśladujące a raczej przedrzeźniające bite być musiały jedynie na potrzebę wewnętrznego obiegu; zbyt się bowiem i wagą i cienkością od swych pierwowzorów odróżniały, aby je za jedno z tamtemi udawać chciano. Do ich wybijania służył bezwątpienia ten sam gotowy materyał z jakiego i złotnicy wyrabiali dętki do naszyjników kobiecych. Podobne blaszki używane były w naszych mennicach przez czas długi, nawet już w epoce kiedy światło wiary prawdziwej już się do Polski przeciskać zaczęło. Wybijano na nich rozmaite typy, zdaje się nawet że ten sam system menniczny długo jeszcze pod panowaniem Mieszka 1-go pozostał bez zmiany. Wszystkie owe typy przez dzisiajszych numizmatyków półbrakteatami zwane stanowiły u nas miejscową obiegową monetę, różną od obcej, która drogą handlu naprzód ze Wschodu, a później z Zachodu przybywała do kraju, a którą tylko jako towar i materyał do przerobienia uważano.
Próbowali tedy jak widać pierwsi Piastowie nasi zaprowadzenia u siebie monety odrębnej, więcej zastosowanej do potrzeb miejscowych niźli być mogły ciężkie Arabskie albo Byzantyńskie pieniądze, ale taki stan rzeczy długo pozostać nie mógł. Przez połączenie się Mieszka z Czeską księżniczką a następnie przez przyjęcie Chrześcijaństwa Polska wszedłszy w bliższe stosunki z Zachodem, w głównych przynajmniej swoich instytucyach coraz bardziej na sposób Europejski urabiać się musiała, w czem bezwątpienia dwór panującego przodkował. Dawna blaszkowata moneta bita według systemu przez poprzedników zaprowadzonego nie była już stosowną, bo tylko na wewnętrzne potrzeby kraju wystarczać mogła. W mnożących się zaś coraz bardziej zetknięciach z ówczesnym ucywilizowanym światem małego była użytku. Zmniejszył się handel ze wschodem, a z nim i napływ tamecznej srebrnej monety; natomiast cisnęły się do Polski różnorodne Niemieckie, Anglosaxońskie i Czeskie solidy wygodniejsze w obiegu, bo grubsze i mniej łomkie od miejscowych półbrakteatów. Ilość tej napływowej monety zwiększyć się musiała w skutek pomyślnych wojen Chrobrego z Niemcami; dalsze wybijanie dawniejszych cienkich blaszek żadnego już nie miało celu, każdy się bowiem chętniej o grubsze i ważniejsze solidy ubiegał.
Ustalony widocznie obieg obcej monety i tak chętne onej przyjmowanie którego dowód liczne wykopaliska nam przynoszą, ośmieliły prywatnych spekulantów do jej naśladowania. Zyski na tem choćby bez uszczuplania w wadze i dobroci srebra były oczywiste, bo wartość obiegowa Niemieckich solidów (jak to wyżej wskazałem) musiała być wyższą od ich wartości wewnętrznej, a nie groziły żadnem niebezpieczeństwem, bo takich spekulantów nie mogły dosiągnąć po za obrębem Cesarstwa kary na pokątnych wybijaczów monety postanowione. Zalały więc kraj, i całą obiegową potrzebę opanowały różnorodne solidy obcego stempla, a taki stan rzeczy według świadectwa wykopalisk przeszło pół wieku trwać musiał.
Ale i monarchowie Polscy tej epoki czując zapewne potrzebę powściągnienia takiego nieporządku, usiłowali zaprowadzić u siebie oddzielną monetę do stopy solidów Cesarskich zastosowaną. Próbował tego Mieszko I, wznawiał wielokrotnie te próby syn jego Bolesław Wielki, bili nawet pieniądz od wielu Niemieckich ważniejszy 25 do 29 gran, zrzekając się tym sposobem spodziewanych i praktykowanych gdzieindziej na biciu monety zysków; ale właśnie z tego powodu pieniądz taki i w ograniczonej ilości z mennic wychodził, i jako lepszy od solidów w zwykłym obiegu będących, częściej przetapianiu i przebijaniu ulegał.
Daty zniknięcia z obiegu dawnych półbrakteatowych blaszek dziś jeszcze ściśle oznaczyć nie można. Wykopaliska bowiem w Kruszwicy i Landsbergu które tego rodzaju monety dostarczyły nie są nam ze wszystkiemi swemi szczegółami znane. To pewna że w czasie ich ukrycia w ziemię obieg podobnych blaszkowatych pieniędzy był w pełnej swojej sile, i że przy końcu panowania Mieszka 1-go już nie miał miejsca. Nie było takich półbrakteatów w Obrzycku (r. 990) a szczątki ich tylko już jako prosty kruszec dostały się do ziemi pod Gośliną (r. 1014) i jeszcze zabłąkały się pod Płockiem i w Sójkowicach.
Upowszechnienie u nas już w wieku X-u prawdziwych i naśladowanych monet obcego stempla, usiłowania naszych monarchów a mianowicie też Bolesława Chrobrego do wprowadzenia w obieg własnej monety, i trudności z jaką się ich pieniądz przez nawał obcych solidów przeciskał, licznemi wykopaliskami są udowodnione. Znajdowano je wielokrotnie w różnych stronach kraju, jak w ziemi Łęczyckiej i Sochaczewskiej, a najobficiej w Płockiej i w Wielkopolsce. Wykazują one jak szczupła ilość pieniędzy Polskiego typu jakby tylko wyjątkowo pokazywała się u nas w obiegu, jak rozmaitej wagi próbowano, aby z jednej strony zjednać im chętne przyjęcie, a z drugiej od przetapiania one zasłonić. Wykazują dalej, że taki stan nieładu i zamieszania mennicznego któremu nawet energiczne panowanie Bolesława Chrobrego końca położyć nie mogło, trwał do połowy przynajmniej XI0 stulecia, a i na długo po tem ślady po sobie zostawił.
Z tem wszystkiem wkrótce po śmierci Chrobrego a prawdopodobniej po śmierci syna jego Mieszka II-go widać usiłowania ku naprawie takiego nieładu. Wypuszczane przez tych Monarchów solidy lubo w rysunku od Niemieckich i Czeskich odmienne, ogólną swoją powierzchownością bardzo się jeszcze do tamtych zbliżały, tak że wprawne tylko oko w śledzeniu odmienności rysów mogło je od ostatnich odróżnić. Jak tylko uznano potrzebę wywołania monety obcego stempla, i zakazania aby jej nadal nie przyjmowano, należało koniecznie zmienić całkiem powierzchowność krajowego pieniądza. To też wykopaliska z drugiej połowy XI-go wieku ukazują nam ten pieniądz w postaci osobliwych miseczek z mocno wywiniętemi na obie strony brzegami, które miały w tem nad poprzednią formą wyższość, że robiły monetę trwalszą, zasłaniały ją od wytarcia, a łakomym na srebro złotnikom obrzynanie onej utrudniały. Imię monarchy po największej części na tych nowych pieniążkach zamilczane, widać tylko na nich po obu stronach wyobrażenie krzyża któremu niekiedy z jednej strony napis CRVX towarzyszy.
Czy taka osobliwsza forma była rodzimym krajowym wymysłem, czy też wypływem jakiego postronnej monety naśladownictwa, to się jeszcze stanowczo rozstrzygnąć nie da. Według niej bili także swój pieniądz Słowianie bliżej morza osiedli, ale kto od kogo wzoru pożyczył, to jest jeszcze zagadką. Dostrzegane na podobnych pieniążkach imiona Ottona lub Henryka przypadają na czas późniejszy od epoki w której u nas liczne skarby z tego rodzaju monetą zakopywano, coby za dawniejszością naszej przemawiało; ale na tóm nic jeszcze budować nie można; typy bowiem z powołanemi imionami są rzadkie, i że tak powiem wyjątkowe wśród massy innych żadnego wyraźnego imienia na sobie nie noszących.
Bądź co bądź, czy wzór do tych osobliwych pieniędzy był miejscowym, czy też skądinąd do nas przyszedł, czy nawet one już gotowe do Polski przywędrowały, tego przynajmniej zaprzeczyć nie można, że po wycofaniu z obiegu dawniejszych różoimiennych solidów one stanowiły u nas monetę obowiązującą, i monetę przez długi czas wyłączną. Widzieliśmy pierwsze jej zjawienie się w wykopalisku Trzebuńskiem (o. 1040), Pinczowskiem (o. 1056), pod Kłeckiem (o. 1060), pod Płońskiem (o. 1065) kiedy jeszcze spoinie z poprzedniemi solidami krążyła. Widzieliśmy ją następnie samą jednę w wykopaliskach z pod Zaniemyśla, Chruszczyny, Grójca i Skrwilna, w czterech oddzielnych Polski prowincyach, w Wielkopolsce, Małopolsce, Mazowszu i ziemi Dobrzyńskiej, widzieliśmy ją nareszcie obok nowo zaprowadzonych już niezaprzeczenie Polskich imiennych denarów w Goryczanach, Dobiesławicach, Skromowskiej Woli i Urbanicach, przez cały ciąg panowań Bolesława Śmiałego, Władysława Hermana, Bolesława Krzywoustego i Władysława 2-go; pod Kędzierzawym dopiero zniknęła.
Epoka wprowadzenia u nas w obieg tej monety przypada na czas po śmierci Mieszka 2-go to jest na panowanie Ryxy i jej syna Króla Kaźmirza Odbudowcy, któremu to ostatniemu przypisać należy jej upowszechnienie i ostateczne wycofanie dawniejszych solidów na wzór Niemiecki wybijanych.
Że więc owe miseczkowate pieniążki przez wielu numizmatyków Wendom bez wyłączenia przypisywane były monetą od roku mniej więcej 1040 do 1070 u nas obowiązującą, na to mamy liczne i oczywiste w wykopaliskach świadectwa, ale nie zbywa także na dowodach przekonywających że to nie był żaden z obcych stron przybyły pieniądz, owszem że wybijanie onego nietylko dla Polski, ale w samej Polsce miało miejsce. Trzy bowiem typy z pomiędzy miseczkowatych pojawiły się u nas we wszystkich wykopaliskach gdzie się tylko podobna moneta znalazła, a z pomiędzy tych jeden tylko daje się widzieć w wykopaliskach odkrywanych po za granicami Polski Piastowskiej. Nie znajdujemy wprawdzie na nich wyraźnego imienia Kaźmirza w dokładnie zaś wypisanem imieniu RIXA niektórzy upatrują skrócenie wyrazu Christiana, ale gdyby nawet tak było, to wszystko jeszcze nie wystarcza aby owym miseczkowatym pieniążkom Polskiego pochodzenia zaprzeczać, skoro ich się tyle u nas z ziemi wydobywa, i skoro znamy jeden z wyraźnem imieniem Sieciecha ZETECH któremu czystej Polskości odmówić nie podobna.
W każdym razie zrozumiałe napisy nader się rzadko trafiają na tego rodzaju monecie, i uważać je należy za wyjątkowe. Owszem zdaje się że ją z zasady chciano mieć niemą, aby jako międzynarodowa rozleglejszy zakres obiegu sobie zjednała. W jej zaprowadzeniu widać oczywiście jakąś myśl przewodniczącą. Był to może jedyny sposób do zupełnego wywołania dawnych solidów zagraniczny stempel noszących, które u nas przy braku znajomości pisma pieniądz monarszy prawie całkiem głuszyły, a może też przez wprowadzenie monety Pomorskim Słowianom przyjemnej chciał Król Kaźmirz buntujące się tameczne plemiona w ściślejszej podległości utrzymać.
Wykopaliska wykazują do oczywistości jaki nieład panować musiał w mennicach naszych w epoce obiegu solidów zagranicznego typu, i jak dalece waga Polskiego pieniądza ustalić się wtedy nie mogła. Najdawniejsze Mieszkowe typy od 26 do 20 gran ważyły, bezimienne z wyraźnym napisem PRINCES POLONIE dochodziły nawet do 29, barbarzyńsko naśladowane jeszcze 23 gran trzymały. Bolesławowskie solidy pod tym względem najniejednostajniejsze w rozmaitych typach miały po 26, 20, 18 a nawet tylko po 16 gran. Ostatnią wagę przedstawiają solidy z napisem Ruskim, w końcu zapewne panowania Chrobrego wybijane. Po 16 także gran ważą cienkie pieniążki z imieniem Mieszka w najpóźniejszych wykopaliskach drugiej gruppy znajdowane (Typ. 11 b), które z tego powodu (jak już wyżej wspomniałem) bardziej na panowanie Mieszka 2-go niż pierwszego przystają. Wagę zatem 16 gran uważać należy za normalnie przyjętą dla denaru, w epoce kiedy o uporządkowaniu kwestyi mennicznej, naprawdę u nas myśleć zaczęto.
Taką właśnie wagę trzymają denary miseczkowate z imieniem Ryxy, i w ogólności wszystkie te które w wykopaliskach dawniejszym solidom towarzyszą, a nawet większa część takich które same w sobie całe wykopaliska stanowią, jak to miało miejsce w Grójeckiem, z pod Skrwilna i w Beyerowskiem. W jednej tylko Chruszczynie wyjątkowo dało się widzieć dużo lżejszych i na podlejszym kruszcu wybijanych miseczek, co dowodzi że i ta moneta z czasem się wyradzała, bądź dla tego że jej stopę zniżano, bądź też dla tego że ją podobnie jak dawniejsze solidy z krzywdą ogółu pokątnie naśladowano.
Skarby pod Płońskiem i Kłeckiem w początkach rządów Bolesława Śmiałego do ziemi schowane przekonywają, że Król Kaźmirz pomimo całego usiłowania nie potrafił jeszcze nowemu pieniądzowi wyłączności w obiegu zapewnić, i że za jego czasów dawne obcego stempla solidy przynajmniej w niektórych stronach kraju w równej prawie połowie z miseczkowatemi denarami obiegowy pieniądz stanowiły. W Beyerowskim skarbie który się w ostatnich latach tego panowania do ziemi dostał nie ma już naśladowanych solidów, miseczkowate pieniążki całkiem przeważają, przy nich widać jedynie ślady oryginalnej monety Węgierskiej jaką sprowadzały do nas blizkie stosunki tego kraju z Polską i jej monarchą w owym czasie zachodzące. Oczywiście owe miseczkowate pieniążki długo jeszcze pod rządami tego Króla były wybijane, a przynajmniej one prawie wyłącznie zaspokajały obiegową kraju potrzebę.
Jednakże Bolesław Śmiały starał się wyjść z takiej biernej jednostajności, i stempel monety u siebie urozmaicić. Wykopaliska w Goryczanach, Chromieńcach i Skromowskich Woli dostarczyły nowych tego monarchy typów bitych jeszcze miseczkowato, ale z odmiennym już rysunkiem. Jeden z nich całkowicie niemy albo pojedynczą literę Z na sobie noszący a w rysunku widocznie szczerbiec i Kijowską bramę przedstawiający, zdaje się być między niemi najdawniejszym, bo go nie było już w Skromowskiej Woli przy monetach następców Bolesława. Nie mógł zaś być wybitym jak po roku 1075 w którym ten monarcha wedle świadectwa Gallusa zdobywszy Kijów pradziadowskie cięcie szczerbcem na jego bramie odnowił. Drugi późniejszy od poprzedniego i w wykopaliskach od niego pospolitszy nosi już wyraźne monarsze imię BOLESLAVS. Oprócz tych dwóch typów są jeszcze dwa inne znane tylko ze zbiorów. Wszystkie mają brzegi mocno wywinięte na podobieństwo Wendyjskiej fabryki denarów.
Waga tych nowych monetek Bolesława Śmiałego jest rozmaita: w jednych i tych samych typach między 13 a 9 gran środkuje: a co najważniejsza że srebro w nich w ogólności mocno z miedzią zmięszane w niektórych okazach aż do 5-ej próby się zniża. Zdaje się że wszystkie te nowo zaprowadzone pieniążki przy lepszych i cięższych z krzyżykami denarach stanowić miały tak zwaną czarną czyli zdawkową monetę.
Pod Władysławem Hermanem denary Wendyjskiego stempla stanowiły jeszcze połowę obiegowej monety. Widać to było w wykopaliskach z pod Dobiesławie i Skromowskiej Woli w których się pieniądze tego Monarchy znalazły. Tych pieniędzy dotąd jeden tylko typ jest znany, ale na nim spostrzegamy już znaczny w uporządkowaniu rzeczy mennicznej postęp, a między innemi miejsce wybicia oznaczone. Z rozmaitej wagi pojedynczych tego typu okazów której zawsze towarzyszy pewna w stemplu różnica, wnosić można że ta moneta miała sama jedna wystarczać całej obiegowej potrzebie, i że przeznaczoną była na zupełne zastąpienie poprzednich beznapisowych- miseczek. Dokładne i zupełnym napisem opatrzone okazy ważą jedne po 15, drugie od 13 do 10 gran. Pierwsze różnią się od ostatnich grubą perełkową obwódką tak właśnie jak w ostatnich czasach w mennicy Księstwa Warszawskiego dziesiątaki od piątaków odróżniano. Na jednych i drugich zamieszczoną była głowa i imię monarsze, z drugiej zaś strony brama miejska z napisem CRACOV. Obok wyżej wymienionych są jeszcze okazy ściśle połowiczne 7½ granowe a te znowu nie mają napisu Krakowa, ale rysunek bramy otoczony do koła kilkoma rzędami pereł wypełniającemi cały otok monety. We wszystkich brzegi mocno wywinięte, i postać ogólna widocznie miseczkowata.
Nie sprzyjał może tej nowości Wojewoda Sieciech całym krajem w ów czas, a nawet samym słabym monarchą według swej woli trząsający. Widzimy tem imieniem oznaczony ściśle Wendyjskiego typu denar, którego do innej epoki i do innego Sieciecha odnieść niepodobna. Ciekawy ten pieniążek okazuje jak miłą musiała być u nas wprowadzona przez Każmirza Odbudowcę moneta, i jakie trudności pokonywać musieli nasi monarchowie aby Polskę pod względem mennicznym postawić na równi z innemi ucywilizowanemi narodami, a jest wiele prawdopodobieństwa że i pod Władysławem Hermanem znaczna jeszcze ilość monety wychodziła z mennic pod dawnym Wendyjskim stemplem.
Powszechny też obieg denarów tego stempla przeciągnął się jeszcze przez całe panowanie Bolesława Krzywoustego; nowych jednak pod niem na ten sposób wybijanych nie widać. Pozostały tyłko reszty dawniejszych zbyt jeszcze obfite aby od razu wywołanemi być mogły, Z tem wszystkiem widać pod tym monarchą nowy krok naprzód w uporządkowaniu i przetworzeniu mennic. Najdawniejsze jego pieniążki wagą zbliżają się do średniociężkich monet ojcowskich, ale obok nich ukazają się w wykopaliskach wznowione całkowite 16-go granowe denary właściwem nawet napisem DENARIUS oznaczone. To jednak nie długo trwało. Dążność do obniżenia wartości denaru ujawniała się coraz bardziej, i poniejakim też czasie zaniechano wybijania monety na tak wysoką stopę.
Całą historyę monet Bolesława Krzywoustego przedstawiają nam wykopaliska w Dobiesławicach i Woli Skromowskiej; pierwsze zwłaszcza jest w tym względzie wielce nauczającem, bo obejmowało w sobie amuletowe brakteaty z wyobrażeniem rozgrzeszenia Bolesława, do których wybicia pokuta tego książęcia przy grobie Ś-go Wojciecha odbyta, mogła jedynie dać powód. Działo się to około roku 1120. Z przed tej daty mamy tylko w wykopalisku denary bite podług stopy ojcowskiej i nowo zaprowadzone blisko 16-go granowe. Późniejszą monetę tego monarchy dało nam poznać wykopalisko w Woli Skromowskiej. Pod względem rysunku widzimy na niej po raz pierwszy wprowadzoną figurę Ś-go Wojciecha i napis jego imienia, a średnia waga denaru już tylko około 10 gran wynosi. Obok całkowitych denarów trafiają się sztuki połowiczne z podobnym jak tamte na stemplu rysunkiem.
Pod panowaniem Krzywoustego widzimy jeszcze w obiegu nieco Węgierskiej monety. Wykopalisko Dobiesławickie dostarczyło dość licznych onej okazów z epoki Królów Andrzeja, Beli, Władysława i Kolomana. Zniknęła ona dopiero pod Władysławem 2-gim i już w Woli Skromowskiej jeden się tylko pieniążek z napisem BELA DUX pokazał.
Stanu menniczego w Polsce pod rządami tego Władysława mamy równie dokładny obraz tak w wymienionem dopiero wykopalisku, jak lepiej jeszcze w Urbanicach. W nich widzimy 4 typy mniej wprawdzie od poprzednich miseczkowate, ale zawsze z brzegiem nieco wystającym, i doskonale okrągłe. Obok nich krąży jeszcze po kraju znaczna ilość dawnych, mocno już wytartych denarów Wendyjskiego stempla. Z tych czterech typów na jednym tylko widać wyraźny i całkowity imienia monarszego napis; na drugim można go także choć szczątkowo w niektórych okazach dopatrzeć; dwa inne są nieme zupełnie. Denary napisowe które w tem panowaniu najdawniejszemi się okazują ważyły po gran 9. Waga ta w beznapisowych z popiersiem książęcem zniżyła się prawie do 7, co było zapewnie skutkiem nadużyć mennicznych zarządców; Widzimy ją bowiem później znowu poniesioną, i pierwotnej stopie prawie dorównywającą w pieniążkach beznapisowych, na których morderstwo bezbronnego wyobrażone.
Ale co szczególniej na monetach Władysława 2-go zastanawia, to niewyczerpana rozmaitość odmian jednego i tego samego typu. Ma ona miejsce szczególniej na pieniążku z jednej strony popiersie książęce, z drugiśj biskupie przedstawiającym. (T. 26 P. P.) Nie jest zaś przypadkową, ani też pochodzi z odmiennej ręki innego myncarza. ale rozmyślną, i cel pewien w sobie wskazuje. Widzieliśmy ją już wcześniej na niektórych Bolesława Śmiałego typach, nie masz jej atoli pod Władysławem Hermanem i Krzywoustym i dopiero pod Władysławem 2-gim ogromnie spostęgowana na nowo się ukazuje. Lelewel uważa w niej dowód częstego przebijania u nas monety a w dodatkowych znakach w polu stempla kładzionych upatruje środek rozróżnienia nowych pieniędzy od tych, które jako wywołane na wartości obiegowej traciły. W rzeczy samej trudno sobie w inny sposób wytłómaczyć podobne znaki, ale jeśli tak jest, to przypuścić trzeba że przynajmniej pod panowaniem Władysława 2-go przebijanie monety nierównie częściej jak 3 razy do roku miało miejsce. Jakoż monarcha ten tylko lat 9 władzę piastował, tymczasem powołanego wyżej typu znamy przeszło 50 odmian doskonale od siebie odróżnionych tak rozmaitością dodatkowych znaków, jak i rozmaitem onych rozmieszczeniem. Chybaby i to było skutkiem podobnych nadużyć, jak i zniżanie wagi denaru właśnie na pieniążkach tego typu głównie dostrzegać się dające, o którem wyżej nieco wspomniałem.
Pod Bolesławem Kędzierzawym (1148—1173) wykopaliska ukazują nam nową postać rzeczy mennicznej. Wendyjsko-miseczkowaty pieniądz całkowicie wychodzi z obiegu, a z jego usunięciem bicie monety w obrączce to jest z brzegiem wystającym zaniechane. Ta wprawdzie większy niż poprzednio ma rozmiar, ale jest cienka i nie zawsze dosyć okrągła. Waga denaru w samym początku tego panowania na gran 8, ustanowiona w wielu późniejszych typach spada do 6-u i niżej. W końcu podnosi się znowu do 8-u a nawet nieco wyżej. Typy pod względem wagi środek trzymające są w ogólności nierównie rzadsze od skrajnych, niektóre nawet do wielkich osobliwości należą, co zdaje się wskazywać że je zaraz w owym czasie niszczono, jako przepisanej wagi nie trzymające. Znaki dodatkowe w polu monety są pod tem panowaniem mniej liczne jak poprzednio, ale za to urozmaica się na jej stemplu rysunek, szczególniej na typach niższą mających wagę.
Najpierwszą monetę z czasu Bol: Kędzierzawego mamy w wykopalisku Urbanickiem. Golickie dostarczyło nam prawie wszystkich, bo miałów sobie denary wybijane już po roku 1167, kiedy trzech tylko braci trzymało rozdzieloną między sobą Polskę. Ale ponieważ w niem nie było żadnych pieniędzy następnego książęcia Mieszka, ani też przy Mieszkowych monetach znanych z późniejszych wykopalisk żaden się z Golickich Bolesławów nie pojawił, nie można być pewnym czy oprócz tych ostatnich nie wychodziły z mennic inne jeszcze typy w samym końcu panowania Kędzierzawego Bolesława. Owszem jest wiele powodów do mniemania, że jeszcze za jego czasów zaszła ważna i stanowcza w Polskiej monecie odmiana.
Nie masz wątpliwości że w miarę jak obieg pieniędzy stawał się powszechniejszym, wysoka wartość pojedynczej onych jednostki coraz więcej musiała być niedogodną. W epoce solidów pomagano sobie łamaniem pieniądza na części, aby użycie onego ułatwić, ale gdy w miejsce solidów nastały denary z mocno wyniosłym brzegiem do przecięcia nawet niełatwe, a do rozłamania niepodobne, potrzeba drobniejszej monety coraz się bardziej czuć dawała. Może w tem leżał główny powód ciągłego zniżania stopy denarów, które w rzeczy samej zanadto było raptowne, aby go przypisać samej chęci osiągnienia mniej chwalebnych bo na ogólnej krzywdzie opartych zysków, których tacy monarchowie jak Bolesław Krzywousty nie potrzebowali, i bezwątpienia za niemi nie gonili.
Jakoż pod następcami Bolesława Kędzierzawego widzimy nowy rodzaj monety o połowę lżejszej, i na jednę tylko stronę wybijanej. Takiemi są wszystkie pieniążki Mieszka 3-go, a że im w wykopaliskach towarzyszą podobne wagą Bolesławowskie typy niewątpliwie z 12-go wieku pochodzące, być więc może że niektóre z nich do panowia Bolesława Kędzierzawego należą. Na ten wniosek naprowadzać się zdaje wykopalisko Bekerowskie, które nam dało poznać jednostronne pieniążki jednemu z dwustronnych Golickich typów odpowiadające. Była to pierwsza nader ważna w Polskiej monecie zmiana. Ale nie na tem jeszcze koniec.
Monety z przeszłych panowali wykazują nam działalność trzech przynajmniej mennic, w Gnieźnie, Wrocławiu i Krakowie, a nawet przez czas niejaki w Poznaniu. Aż do śmierci Krzywoustego wszystkie prowadzone były bez wątpienia na rachunek Królewskiego skarbu. Po rozdziale kraju między synów tego książęcia dawny stosunek menniczny jeszcze przez czas niejaki pozostał bez zmiany. Widzimy np. pieniążki z wyobrażeniem Ś-go Wojciecha godłem mennicy Gnieźnieńskiej bite z imieniem choć szczątkowem Władysława, a później z wyraźnem Bolesława Kędzierzawego. Gniezno nie należało do bezpośredniego udziału żadnego z powyższych książąt. Taki stan rzeczy trwał przynajmniej do r. 1168, w którym Szlązk w lenne dziedzictwo synom wygnanego Władysława został oddany. Zastało go jeszcze ukrycie w ziemię skarbu Golickiego zaszłe już po roku 1167, jak o tem w swojem miejscu wspomniałem.
Ale oddanie Szlązka z zupełnem zrzeczeniem się wszelkiej nad tamecznemi miastami zwierzchności wpłynąć musiało na zmianę tego stanu. Wrocław odpadł od bezpośrednich Polskich dzierżaw a z nim odpadły i na rachunek nowego książęcia przeszły dochody z tamecznej mennicy ciągnione. W zasadzie nie służyło zapewne żadnemu z Książąt Szlązkich prawo zamieszczania na monecie swego imienia. Pozostało ono jeszcze przez czas niejaki wyłącznym Krakowskich monarchów przywilejem, ale pierwszy zaraz książę Szlązki na Wrocławiu miał właśnie imię Bolesława, mógł więc za życia Kędzierzawego kłaść na pieniądzu to imię bez ubliżania prawom majestatu. Skoro jednak tenże umarł, pieniądze Wrocławskiego książęcia już z jego imieniem wychodzić nie mogły. I w rzeczy samej występuje na nich wtedy samo tylko wyobrażenie i napis Ś-go Jana Chrzciciela jako patrona Szlązkiej stolicy.
Powyższy stan rzeczy wykazują nam wykopaliska Kluczborskie i Glębokieńskie obejmujące monety z czasów całego panowania Mieszka 3-go prawie do końca XII-go wieku, w których mamy dokładny obraz owoczesnych urządzeń mennicznych w zachodniej części Polski. Widzimy w tym obrazie że waga denaru przez Bolesława Kędzierzawego na 8 gran postanowiona utrzymywała się jeszcze przez czas niejaki po jego śmierci. Zniżyła się potem do 6-u ale w mennicach nie bito już całkowitych denarów, tylko jedno stronne, połowiczne, zrazu 4 granowe, następnie do 3-ch gran wagi spadające blaszki, u numizmatyków zwykle brakteatami zwane. Takich najliczniej dostarczały mennice Gnieźnieńska i Wrocławska, a podobne i w Krakowie bezwątpienia bite być musiały.
Dwukrotne usunięcie z tronu Mieszka oddziałało na prawa menniczne książąt po za obrębem dzielnicy Krakowskiej panujących. Mieszko raz wprowadziwszy na monetę swe imię, zamieszczał one ciągle i po ustąpieniu z Krakowa, kiedy już samą tylko Wielkopolskę posiadał. Uprzedził go nawet w tym względzie syn Otto w czasie zarządu prowincyą powyższą w imieniu i z upoważnienia ojca przez siebie sprawowanego, prawo podobne uzurpując. Zwiększyła się zatem w Polsce liczba książąt imiona swoje na monecie kładących; a gdy ich później kilku jednoimiennych w różnych stronach kraju panowało, powiększyły się trudności dla dzisiajszych badaczy w rozpoznaniu który pieniądz do którego z nich należy.
W epoce Mieszkowej to jest od r. 1173 do 1202 panowali oprócz niego: w Wrocławiu Bolesław Wysoki, w Lublinie i Sandomirzu a później w Krakowie Kaźmirz, a następnie syn jego Leszek. Wszyscy ci książęta będąc u siebie posiadaczami mennic własną monetę bezwątpienia wybijali. W wykopaliskach samej monety XII-go wieku, brakteatom Mieszkowym prawie wyłącznie tylko Bolesławowskie towarzyszą, te więc jedynie do Bolesława Wysokiego lub do Kędzierzawego należeć mogą; Kaźmirza słaby ślad ukazał się w Głebokiem; Leszek znalazł się także łącznie z brakteatami Mieszkowemi w późniejszem wykopalisku Wienieckiem. Od roku zatem 1137, z każdej mennicy pieniądz wychodził z innem imieniem Książęcem, i to była druga również nader ważna zmiana w myncarstwie Polskiem, która z czasem większe jeszcze pociągnęła za sobą. Za nią bowiem poszło między innemi zupełne w krótkim czasie wyrodzenie się monety Szlązkiej jak tego przykład mógł widzieć czytelnik w wykopalisku pod Środą.
Z resztą co do systemu monetarnego pod panowaniem Mieszka mamy już niejakie skazówki w Kadłubkowej kronice. Z nich widać że książę ten część przynajmniej dochodów mennicznych wypuszczał w dzierżawę kapitalistom prywatnym. Ci kilkakrotnie do roku puszczali w obieg coraz nowy pieniądz, obok którego i moneta książęca kursowała. Numisma principis numera non paleam mówi Kadłubek. Wykopaliska stwierdzając w zupełności przytoczenie Kadłubkowe nauczają jeszcze, że do podobnych dzierżaw przypuszczane było i plemię Izraela, już wtedy w Polsce rozsiadłe, i znacznych bezwątpienia przywilejów używające, kiedy się nie obawiało nietylko własnemi literami wypisywać na monecie imię Książęce, ale jeszcze kłaść przy niem w swoim języku pewne dowolne dodatki, albo w miejsce tego imienia jakieś allegoryczne i dla nich tylko zrozumiałe sentencye zamieszczać. Pobłażliwość w tym względzie ze strony władzy była bezwątpienia dla niego wielce wygodną, wśród niepewności jakie wówczas panowały z powodu ciągłych między książętami o tron Krakowski sporów.
W tych to niepewnościach leży zapewne główny powód tak częstego wypuszczania u nas zagadkowej albo zupełnie nawet niemej monety. Książęta wprawdzie nie potrzebowali zatajać na niej swojego imienia; każdy z nich przyszedłszy do władzy takową za słusznie sobie należną poczytywał. W innem jednak byli położeniu monetaryusze prywatni. W roku 1177, ustąpić musiał Mieszko z Krakowa i młodszy brat jego Kaźmirz za pana i monarchę uznany. Ale Mieszko nie dał wcale za wygraną, i nie przestał myśleć o odzyskaniu utraconego tronu, a zemsta jego groziła tym, któryby oznaczając pieniądz innego książęcia imieniem dali przeciw sobie dowód że się dawniejszemu przeniewierzyli. Niezrozumiałe napisy, a w końcu niemy zupełnie pieniądz usuwały wszelką podobnej zemsty obawę.
Monet z tego peryodu dostarczyły nam głównie wykopaliska Kluczborskie i Głębokieńskie, oba z samego końca XII-go wieku pochodzące, a w części Wienieckie w pierwszej połowie następnego w ziemi złożone. Ponieważ we wszystkich tych wykopaliskach monety książęce przynajmniej niektóre te same się powtarzają, każde zaś z nich ma sobie właściwe i gdzieindziej już spostrzegać się nic dające zagadkowe albo nieme typy, widać ztąd że pierwsze albo wcale nie ulegały ogólnemu wywoływaniu z obiegu, albo przynajmniej że to wywoływanie nie tak często względem nich następowało, jak względem owych niemych lub zagadkowych blaszek (palea) przedstawiających pieniądz prywatnych myncarzy. Tych ostatnich wielka rozmaitość, a powiększej części nader mała w każdym typie liczba okazów, a taki sam przypadek zachodzi i z typami hebrajskiemi zwłaszcza noszącemi na sobie ogólne i allegoryczne napisy. Jednych i drugich samo wykopalisko Głębokieńskie dostarczyło przeszło 80 typów, między któremi 3 tylko zapewne ściśle spółczesne zakopaniu samego skarbu, w znaczniejszej ilości się pokazały. Wszystkie inne miały zaledwie po kilka okazów, a wiele z nich były tylko pojedyncze.
Ale dlaczego w żadnem z tych wykopalisk nie ma wyraźniej monety Kaźmirza, trudno sobie wytłumaczyć. Wprawdzie ten książę nie panował nad Szlązkiem i Wielkopolską, mogło zatem niebyć jego pieniędzy w Kluczborku i w Głębokiem ale niepodobna sobie zdać sprawy dla czego niebyło ich w Wieńcu w ziemi Kujawskiej która zostawała pod jego bezpośredniem zwierzchnictwem, i gdzie musiał być w obiegu jego pieniądz jeśli tylko takowy z mennic wychodził. Czyżby pod jego panowaniem książęca moneta wcale wybijaną nie była? Tymczasem znamy brakteaty imieniem Kaźmirza oznaczone. Po wielu zbiorach można widzieć ich dwa prawie zawsze w parze z sobą, i z jednym brakteatem z głową i napisem Ś-go Wojciecha chodzące. Dostarczyło ich jakieś wykopalisko znalezione w samym końcu zeszłego stulecia, którego ani szczegółów nie znamy, ani nawet miejsca znalezienia nie wiemy. Bardzo jest pożądanem dla nauki wydobycie z ziemi nowych okazów obu tych monetek, tem bardziej że brakteaty z napisem DVX CAZIM, zdają się na panowanie Kaźmirza Sprawiedliwego za lekkie, i epokę swoje innemi towarzyszącemi im monetami usprawiedliwiać muszą.
Wspomniana już przezemnie okoliczność, że w każdem z przytoczonych wyżej wykopalisk obok jednakowych prawie typów książęcych inne były typy zagadkowe, a zwłaszcza nieme, naprowadza jeszcze na ten wniosek, że jednocześnie musiało być u nas kilku monetaryuszów prywatnych których moneta w pewnym tylko obrębie była przyjmowaną. Toż samo właśnie okazuje się także z przywileju wydanego w r. 1250 dla miasta Miechowa, jak o tem wspomniałem wyżej w przypisie do rozbioru czterech wykopalisk monetę drugiej połowy wieku XII-go w sobie zawierających.
Do historyi monet wieku następnego mamy dotąd jedno tylko wykopalisko Pełczyskie. Wienieckie choć także przynajmniej 30 lat wieku XIII zarywa, zostać musi na boku, nie ma bowiem prawie żadnego z tamtem połączenia, może dla. tego że pochodzi z innej zupełnie okolicy. W Pełczyskach przedstawiał się głównie obraz mennicy Krakowskiej, a prawdopodobnie i nieco Wielkopolskiej. Wyraźnie Szlązkiej monety wcale w tem wykopalisku nie było. Pomijając typy przedawnione jakie się tam znajdowały, wyczytujemy na typach epoką swoją zakopaniu skarbu bliższych imiona Władysława, Leszka, i Bolesława. Wykopalisko to zatem obejmuje monetę z panowań Władysława Laskonogiego, Leszka Białego i Bolesława Wstydliwego, a w części i Bolesława księcia Kaliskiego, na których uwagi moje co do stanu i urządzenia mennic naszych wł X, XI, XII i XIII wieku zakończę.
Monety Laskonogiego ukazują znaczne zniżenie stopy denaru, które być może że jeszcze pod Kaźmirzem Sprawiedliwym nastąpiło. Denar z tej epoki waży już tylko gran 4, z mennic zaś wychodzą zarówno całkowite denary, jak i połowiczne dwugranowe brakteaty wycisk jednej albo drugiej strony denaru na sobie noszące, z któremi występowała szczególniej mennica Gnieźnieńska lepiej jak widać urządzona, i zdolniejszych rytowników mająca od Krakowskiej, w której znaczny pod tym względem okazuje się upadek. Nie poprawił się jej stan i pod Leszkiem Białym. Wybite w niej za panowania tego książęcia równie denary jak półdenarowe brakteaty i w rysunku są liche, i w napisach ledwie czytelne. Stopy ich jednak już nie zniżano: pierwsze gran 4, drugie gran 2, stałe trzymały.
Pod Bolesławem Wstydliwym podwyższyć musiano cokolwiek menniczną stopę. Znaleziona w Pełczyskach ogromna ilość całkowitych denarów z wyobrażeniem ostatecznego Sądu choć niemych ale z tej epoki pochodzących, trzyma więcej niż 4 grany, a brakteaty z Bolesławowskiem imieniem które tylko do tego książęcia lub do spółczesnego jemu Bolesława Pobożnego należeć mogą 2⅓ do 2½ gran ważą. Widać tu nawet pewną ku poprawie rzeczy mennicznej dążność. Wywoływanie monety nic było już zapewne tak częste; typów z napisami zagadkowymi nie ma wcale, a i beznapisowych liczba znakomicie się zmniejsza. Policzywszy te nawet które jak się zdaje są wyrobem wcześniejszej nad wiek XIII epoki, liczba wszystkich nie wynosiła w Pełczyskach 16-u kiedy się podobnych typów w Głębokiem przeszło 80, a w Wieńcu w wykopalisku szczupłem bo 400 niespełna sztuk wynoszącem, 33 znajdowało. Obok tego i rylec na stemplu znakomicie się poprawia, a w niektórych nawet typach do znacznej doskonałości dochodzi.
Zdaje się że normalna waga denaru dwustronnego już więcej nie spadła. Zdarzają się wprawdzie pomiędzy typami niememi (lubo i tu bardzo rzadko) drobne jednogranowe brakteaty, ale te raczej za czwartą część całego denaru uważać należy.
W ten sposób w poznanych dotąd wykopaliskach przedstawia się kwestya menniczna z pierwszych pięciu wieków Polski Piastowskiej. Przyszłe odkrycia wypełnią bezwątpienia ten obraz, ale nie mniemam aby główne onego zarysy zmieniły, a mianowicie: aby przekonały że tak licznie u nas znajdowane typu zagranicznego solidy, a następnie równie liczne miseczkowate tak zwanej Wendyjskiej fabryki denarki były monetą obcą przypadkowo do nas naleciała, nie zaś pieniądzem miejscowym do obiegu w Polsce przeznaczonym. Zbyt wiele już na to mamy dowodów twierdzących, aby pojawienia się przeciwnych można oczekiwać. Co do innych wniosków tych również kolej pozostanie ta sama, choćby nawet całe onych rusztowanie w skutek nowych odkryć w górę co do epoki posunąć przyszło.
Oddając pod sąd światłej publiczności drugą cześć nowego przeglądu naszych średniowiekowych monet, winienem przedewszystkiem odpowiedzieć na uczynione mi w Biblijotece Warszawskiej uwagi, przez znawcę i lubownika przedmiotu prof. Przyborowskiego, tem bardziej że niektóre z nich uważam za sprawiedliwe, i za to szanownego czytelnika przeprosić muszę. Do takich należy naprzód sprostowanie mego tłumaczenia przywileju książęcia Bolesława Mazowieckiego danego Arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu na wybijanie monety w Łowiczu. — W rzeczy samej w powołanym przywileju zastrzega książę aby wybijać się mająca tamże biskupia moneta była zgodną w wadze z monetą książęcą, ale aby powierzchownością, to jest rysunkiem stempla od niej się różniła; i nie pojmuję jak mogłem słowa wspomnionego przywileju inaczej rozumieć, i jak mego błędu nie dostrzegli ci, którym ten ustęp mojego rękopisu w swoim czasie czytałem. Cóż mi więc teraz pozostaje? oto uderzyć się w piersi i powiedzieć peccavi, co niech mi czytelnik wybaczy pamiętając na maxymę errare humanum est.
Słusznie mi także wytknął prof. Przyborowski nieoględne wyrażenie się co do tytułu książęcego na monetach Mieszka 3-o. W istocie nie miałem tam na myśli bezwzględnej niezwykłości tego tytułu na monetach Piastowskich, bo sam onego liczne pod poprzedniemi panowaniami przytoczyłem przykłady, ale chciałem powiedzieć o wyjątkowem jego pojawianiu się na brakteatach wspomnionego Mieszka. Niedokładność tę raczy mi również wybaczyć czytelnik przez wzgląd na przeszło 70 letni wiek autora, i niedosyć świeżą jego uwagę w odczytywaniu własnego pisma. Zarzut niedokładnej korrekty zwłaszcza w napisach hebrajskich jest zapewne bardzo sprawiedliwym, i co do niego w żadne dysputy z profesorem Przyborowskim wdawać się nie będę, ale też tego zarzutu w całości na siebie przyjąć nie mogę. Oddawszy całą tę część korrekty starozakonnemu zecerowi, na którym (sam nie będąc hebreoznawcą) powinienem był w tym względzie polegać, sądzę że wszystko zrobiłem co do mnie należało. Ale co prawda i w samym artykule prof. Przyborowskiego w niektórych jego poprawkach, pomimo użycia dosyć mocnych okularów, nie widzę różnicy między tem co było wydrukowane, a tem co szan. recenzent wyczytuje, choć brzmienie jednego i drugiego napisu ma być całkiem odmienne. W każdym razie przy opisywanych w tej drugiej części hebrajsko napisowych monetach zdanie jego wiernie zamieszczam.
Sprawiedliwie prof. Przyborowski uważa, że monety hebrajsko-napisowe wymagają osobnego skrupulatnego przeglądu. I ja od dawna tego samego jestem zdania, ale nie znając języka porywać się na to nie mogę, i mniemam że nikt nad samego szanownego recenzenta nie byłby w stanie podjąć się tej pracy z lepszym dla nauki skutkiem. Posiadając dokładną znajomość hebrajszczyzny, mając pod ręką najbogatszy i nieledwie kompletny zbiór tego rodzaju monet, w ordynacyi hrabiów Zamojskich, mogąc wreszcie z łatwością dokompletować małą bezwątpienia ilość brakujących typów w zbiorach hr. Węsierskiego i hr. Leona Skórzewskiego w W. X. Poznańskiem, posiada wszystkie potrzebne ku temu warunki, i w tym względzie żaden inny badacz dorównać mu nie może. Pracy mojej nad naszą średniowiekową numizmatyką, jak w ogólności nie uważam za rzecz skończoną, i za ostatnie słowo nauki, tak w szczególności co do monet hebrajsko-napisowych sam widzę że nie jest wystarczającą. Moim zamiarem było jedynie zgromadzić ile możności całkowity dotąd znany materyał do rozważania dla przyszłych badaczy, a jeśli kto z nich, z tego co widzi przed sobą wie o czem mówię, to już ja celu swego dopiąłem, a sam sąd o mojem zdaniu zupełnie czytelnikowi zostawiam.
Co do innych zarzutów przez szanownego profesora głównie moim niektórym poglądom ogólnym na naszą średniowieczną numizmatykę stawianych, możemy z sobą nieco pomówić. Robi mi naprzód uwagę szan. recenzent że w badaniach naszej średniowiekowej numizmatyki przy ocenianiu względnej dawności monet, mniejszą lub większą ich wagą powodować się nie należy, ta bowiem w jednym i tym samym typie znaczne niekiedy przedstawia różnice, na poparcie czego przytacza ważone przez siebie dwa okazy typu 9-o z pomiędzy monet Bolesława Chrobrego. W szczególności co do monet X-go i XI-go wieku w którym myncarstwo u nas na nizkim zostawało stopniu, a nawet w ogólności tam gdzie chodzi o typy w pojedynczych tylko znane okazach, zdanie szan. recenzenta w zupełności podzielam, ale nie mogę tego powiedzieć aby wzgląd na wagę monet nie miał znaczenia tam, gdzie z porównania kilku albo kilkunastu okazów przeciętna waga typu ocenić się daje. Owszem jeśli numizmatyka nie ma być samą tylko nauką typów, ale stanowić materyał dziejowy do badania tej części skarbowości kraju, to wzgląd na przecięciową wagę każdej monety nie może być na uboczu stawiany. Zdaje się że powyższą uwagę prof. Przyborowskiego wywołało to, żem w zaproponowanej klassyfikacyi monet Mieszka III wedle czasu i miejsca ich wybicia, wskazał za przewodnika pomiędzy innemi rozmaitą ich wagę. — Do tego przypadku przykład przez prof Przyborowskiego przytoczony nie ma żadnego zastowania. Rozliczne typy Mieszkowe mają między sobą rozmaitą wagę, ale ta między dobrze zachowanemi okazami jednego typu jest zawsze prawie ta sama. Że się waga srebrnej monety pod każdem panowaniem ciągle zniżała, tego przecież dowodzić nie potrzeba. Było to od najdawniejszych czasów, i do ostatnich miało miejsce. Monety Kaźmirza W-go, pierwsze Jagiellońskie, monety Zygmunta III, Jana Kaźmirza, stanowią tu dowód w oczy bijący, a nawet za Stanisława Augusta kiedy mennica z wzorową prowadzona była systematycznością, dwa razy stopę złotego zniżono. Wnioski zatem co do względnej dawności monet brakteatowego okresu na stosunkowej ich wadze oparte, mogą być bardzo sprawiedliwe, byle takowe nie na pojedynczych okazach się opierały.
Wracając do klassyfikacyi przezemnie proponowanej wzgląd na wagę monet nie był tam przewodnikiem wyłącznym, a wreszcie nie przywiązuję ja do niej znaczenia bezwzględnej prawdy, i sam w tej drugiej części monety Mieszkowe odmiennie uszykowałem. Najmocniej powstaje prof. Przyborowski przeciw rzuconemu przezemnie domysłowi, że znaczna część znajdowanych u nas niezgrabnych monet zagranicznych X-go XI-go wieku może być wyrobem naszych myncarzy. Jakkolwiek domysł ten ogłosił już Hannowerski numizmatyk Groote, przytacza jednak szan. recenzent źe to uczynił w skutek mego zapewnienia, jakoby razem z tamtoczesnemi monetami i narzędzia złotnicze u nas znajdowano, a tein samem za to jego zdanie mnie czyni odpowiedzialnym. Co do tej kwestyi zatem muszę naprzód czytelnikowi prawdziwy stan rzeczy wykazać. Być może (choć tego nie pamiętam) żem widząc się jedyny raz z p. Groote w r. 1856, mówił mu coś w tej materyi, wykopaliska bowiem z pod Goszczynny i Łęczyckie, które mi ów domysł nastręczyły, były już wtedy znane, być nawet może żem mu wspomniał o znalezionych tamże okazach monet rozpoczętym dopiero a nie wykończonym stemplem wybitych, i o blaszkach gładkich dopiero pod stempel przygotowanych, bo to miało miejsce istotnie, i jedne i drugie miałem w ręku, ale o żadnych narzędziach złotniczych mowy między nami nie było. Przecież narzędzia te jako żelazne ukrycia w ziemię przed chciwem okiem nie potrzebowały.
P. Groote miał sobie przez niegdy Beyera nadesłane całe wykopalisko z pod Ciechanowa w zamian za grosz Litewski Króla Aleksandra którego jedyny znany okaz posiadał, i rozbiorem tego wykopaliska miał się zająć. Co o niem napisał nie wiem, ale w każdym razie miał pod ręką sam przedmiot badania, a jeśli przypomniawszy sobie rozmowę ze mną mój pogląd podzielił, to już to zdanie za jego osobiste przyjąć należy. A teraz co do samej wartości owego domysłu. W tej materyi szan. profesor rozpisał się obszernie może dla tego, że wymyśloną przezemnie (jak nazywa) teoryą uważa za ulubione moje dziecko. Mogę go zapewnić że jest w błędzie. — Nie tworzyłem ja tu żadnej teoryi, bo na niej nic tu do budowania nie miałem. Rzuciłem tylko domysł jako domysł, który mi nastręczyło rozważanie kilkunastu wykopalisk; żebym zaś nie uchodził za fantastyka, przywiodłem powody które mnie do tego skłoniły. Żem w zakończeniu książki wyraził powątpiewanie, aby tamtoczesne wykopaliska znaleźć się jeszcze mogące inny stan rzeczy wykazały, pochodziło to z przeświadczenia, że wszystkie tak jak poprzednie przeważnie zawierać będą typy zagraniczne, jedne poprawne inne po barbarzyńsku bite, z nieznaczną domieszką monet krajowych, ale że wykopalisk przeważnie monetę krajowa X-go i XI-go wieku w sobie zawierających wcale nie ujrzymy, bo te jedynie mogłyby stanowczo mój domysł obalić. Nie zgłębiałem nawet jak to mówią do dna tego przedmiotu, do czego mię dzisiaj Prof. Przyborowski swemi zarzutami zniewala, bo w zakresie badań jaki sobie założyłem było to nieledwie obojętne.
Pozwoli zatem szan. Profesor że wejdę w bliższy rozbiór jego uwag, a czytelnik że w rzeczy dla niego mniej ciekawej nadużyję może jego cierpliwości. Ale bronić się muszę, chociażby w samem imieniu prawdy. Przedewszystkiem winienem zwrócić uwagę na to, że szan. recenzent w czynionych mi zarzutach miesza z sobą dwie kwestye odrębne, i wcale nierównego znaczenia, to jest kwestyą naśladowania obcej monety przez naszych złotników, z kwestyą przebijania krajowej monety na obcą. Mówi bowiem między innemi: — że jeśliby złotnicy przekuwali krajową monetę na obcą, czyniliby to z krzywdą dla siebie, i wykazuje na przykładach że wiele ówczesnych monet krajowych były lżejsze od zagranicznych. Zarzut ten jednak w samym artykule szan. recenzenta znajduje odparcie. Między przytoczonemi bowiem przez niego przykładami większość krajowych typów wykazuje znaczny nadmiar wagi w porównaniu z monetą zagraniczną, a gdy tak było, to ich przebijanie jeśli miało miejsce, nie mogło być bez korzyści. Ale tu wcale nie oto idzie; główna kwestyja w tem leży, czy wszystkie typy zagranicznej monety w wykopaliskach X-go i XI-go wieku u nas znajdowane są obcą na naszej ziemi naleciałością, jak to utrzymuje prof. Przyborowski, czy też jak ja mniemam, są w części wyrobem naszych złotników. Przebijanie krajowej monety na obcą, o którem nawiasowo wspomniałem, co mi szan. recenzent wymawia, nie było stawiane jako dowód, ale jako wynik rzuconego przezemnie domysłu, i czy ono miało miejsce albo nie, to kwestyi wcale nie zmienia. Pod tym nawet względem gotów jestem pogodzić się ze zdaniem prof. Przyborowskiego, i przyznać że przebijanie krajowej monety na obcą mogło u nas nie mieć miejsca, co jednak nie wpłynie wcale na zmianę ogólnego mego w całej tej rzeczy poglądu.
Inne zarzuty dotyczą już samego owego poglądu, a jak sz. Prof. narywa teoryi. Są one rzucone pobieżnie, ale w każdym razie dla wyjaśnienia rzeczy nie mogą bez odpowiedzi pozostać. Dziwnem się naprzód wydaje prof. Przyborowskiemu, aby złotnik obcą monetę u nas naśladujący tyle sobie zadawał pracy z wyrabianiem rozlicznych stemplów, kiedy mógł przy braku wszelkiej kontroli poprzestać na robieniu jednego typu, coby jego pracę niesłychanie upraszczało. Dla mnie to jest rzeczą bardzo naturalną. Jeśli bowiem złotnik w naśladowaniu obcej monety znajdował dla siebie korzyść, to musiał naśladować taką jaka była w obiegu, a że ta była rozmaitą jak o tem przekonywają wykopaliska, to i on za tą rozmaitością iść musiał. I o tem także pamiętać należy że w wiekach o których mówimy jednym stemplem nie można było wybić tyle sztuk monety ile ich dzisiaj dostarczyć mogą mennice. Wówczas wybijano pieniądz młotem, nie wiadomo czy stalowym i hartowanym; w ostatnim nawet wypadku lada skośne uderzenie czyniło stempel do dalszej roboty niezdatnym. Nowe stemple nierównie częściej niż dzisiaj robić było potrzeba, a dla rytownika wybór rysunku był rzeczą zupełnie obojętną, bo do zrobienia któregokolwiek z nich ani wiele czasu ani wiele nauki nie potrzebował.
Okoliczność że takież same naśladowane monety znajdują się i w miejscach w których bite były ich pierwowzory, rzeczy wcale nie zmienia, boć przecie przypuścić nie można aby jedne i drugie z tej samej wyszły mennicy. Musiały więc być gdzieś indziej wybite i z tamtąd dopiero przywędrować, a bezwątpienia łatwiej je było wybić w Polsce, gdzie jak słusznie mówi Prof. Przyborowski myncarstwo było bez kontroli, niż w Niemczech gdzie od czasów Karola Wielkiego surowemi prawami było obwarowane. Zresztą aby coś na tej zasadzie wnioskować należałoby wprzódy zastanowić się jakich typów naśladowania, i w jakiej stosunkowo ilości do oryginalnych, znajdują się w wykopaliskach w granicach Niemiec znajdowanych, a pod tym względem tameczne wykopaliska nie były badane. Co w tej mierze napisał Berliński numizmatyk Dannenberg w ogłoszonych przez siebie artykułach tego nie wiem, ale to wiem co do mnie pisał z okazyi wykopaliska pod Starodworkiem, zwracając moją uwagą na wyobrażoną u Friedlaendera pod Nr 5. Czeską monetę, która mu się w Polsce wybitą być wydawała, co i ja już poprzednio zauważyłem i to mu zaraz zakommunikowałem. Powiada Prof. Przyborowski że zjawisko bicia monety obcej przez prywatnych myncarzy byłoby czemś tak nadzwyczajnem, że wypada się dobrze zastanowić czy znajdowany u nas nadmiar obcej monety nie da się w inny sposób wytłumaczyć. Ja tu w tem nic nadzwyczajnego nie widzę. Nie mówiąc już o prostych fałszerstwach jak np. o wybijaniu monet miasta Einbeku w Piotrkowie, o czem wyżej w przypisie wspomniałem, mamy przykłady systematycznego prowadzenia podobnej fabryki. Zmarły zawczesznie dla naszej numizmatyki Beyer w jednej ze swych podróży do Węgier dowiedział się, że w jakiemś tamecznem, czy też na Wołoszczyznie położonem miasteczku, bito do ostatnich czasów Polskie trojaczki pod stemplem Królów Stefana i Zygmunta III-go oraz talary Maryi Teressy, a to dla handlu z Turcyą gdzie jedne i drugie były bardzo dobrze przyjmowane.
Wszystkie monety Anglosaksońskie u nas znajdowane nie są wedle zdania numizmatyków Angielskich wyrobem mennic tamecznych, ale że gdzieś na stałym lądzie wybite bić musiały. Gdzie to wybijanie miało miejsce, ja nie wiem, nie wiem nawet czy kto w dochodzeniu tego pracę sobie zadawał, to tylko pewna że te monety do nas skąd inąd a nie z Anglii przybyły. Przecież obce monety powszechne wzięcie mające naśladują nawet rządowe mennice, jak tego przykład widzimy na dukatach holenderskich wybijanych w Berlinie, Petersburgu i Warszawie, nie mówiąc już o tak zwanych bąkach Augusta III bitych w Wrocławiu pod egidą króla Fryderyka Wielkiego. Brak świadectw abyśmy w wieku XI tylu mieli złotników uważa Prof. Przyborowski za okoliczność przeciw memu domysłowi przemawiającą, ale przyznam się że niewiem jakiego rodzaju świadectw szan. recenzent w tem miejscu wymaga. Wątpię aby żądał w tym względzie dowodu z kronik, bo gdybyśmy się w numizmatyce brakiem takowego powodować mieli, należałoby zakwestyonować wszystkie ówczesne monety, bo i na to nie mamy żadnego kronikarskiego poświadczenia, aby Mieszko I, albo Bolesław Chrobry jaką monetę wybijał. — Właśnie dowód na jedno i drugie leży w samych wykopaliskach, które jak słusznie Lelewel porównywa są najautentyczniejszemi, najbardziej wiarogodnemi kronikami choć przy ciemnemi i dla tego do badania nie dla każdego przystępnemi. — Objaśnienia co do nich przedewszystkiem w nich samych szukać należy.
Wreszcie Prof. Przyborowski to jeszcze poczytuje za dowód niedopuszczalności mojego domysłu, że wszystkie wykopaliska które go nastręczyły, nie były znalezione w miastach gdzie mogli zamieszkiwać złotnicy, ale zawsze w polu a rzadko w ogrodach. Tutaj muszę zwrócić uwagę szan. Professora że wydarzeń tak odległej epoki nie można oceniać podług dzisiajszego stanu kraju. Czy w XI-m wieku oprócz właściwych stolic były u nas miasta w dzisiajszem tego wyrazu znaczeniu, wielka zachodzi wątpliwość. Budowano wówczas zamki obrończe, budowano kościoły około których ludność stopniowo osiadała. Kolonije te jedne się wznosiły i z czasem na miasta się zamieniały, inne znowu upadały niekiedy żadnego śladu nie zostawiając po sobie — Rozprza np. lub Spicimirz w dawnem Wojew. Sieradzkiem niegdyś stolice Kasztelanii małemi są dziś miasteczkami. Wreszcie i same miasta zmieniały z czasem swoje położenie, Kalisz np. Konin, Łęczyca, Lelów o kilka wiorst od dawnych odsunęły się posad, dziś zatem nie można z pewnością powiedzieć czem było to miejsce w którem się monety XI-go wieku zakopane znajdują i czy tam pod ówczas mogli albo nie mogli mieszkać złotnicy.
Rozebrane wyżej zarzuty dotyczą dowodzonej z góry przez Prof. Przyborowskiego niedopuszczalności mojego domysłu; zobaczmy teraz jak szan. recenzent objaśnia i tłumaczy okoliczności które ja na poparcie onego przywiodłem. Nadmierną ilość obcej monety tak poprawnie bitej jak niezgrabnie naśladowanej którą ja w części za skutek zwycięstw Chrobrego, a w części za wyrób miejscowych złotników uważałem, przypisuje Prof. Przyborowski wyłącznie świetnemu stanowi kraju, pod względem ekonomicznym za którego produkta ta różnorodna gotowizna do niego wpływała.
Otóż co do takiego stanu rzeczy słuszniej można zarzucić brak historycznego świadectwa i wolno o nim bardzo powątpiewać. Ale zgodziwszy się nawet na twierdzenie szanow. recenzenta, jak w takim razie wytłumaczyć nie stopniowe ale nagłe zniknienie obcej monety w naszych wykopaliskach drugiej połowy XI-go stulecia? Mogły wprawdzie pewne części kraju doznać chwilowego zniszczenia, w skutek buntu Ma sława i Czeskich najazdów, ale kiedy z powrotem króla Kaźmirza bunty i najazdy zostały poskromione, dawna spokojność wróciła, i kraj na nowo zakwitnął, to i handel produktami pierwszej potrzeby musiał wrócić jeśli był poprzednio, a przecież nie wróciły już owe dawniej tak obficie kraj zalewające Niemieckich zwłaszcza cesarzy pieniądze. W wykopaliskach tej epoki nie widzimy już tak nieskończonej rozmaitości typów, pieniądz jest jednostajny zawsze i bezwarunkowo na jednej stronie z wyciskiem kawalerskiego krzyża i tak dalece pod względem techniki mennicznej odmienny, że mu nic podobnego między spółczesnemi typami Cesarskiemi albo Czeskiemi nie dopatrzy, choć i tu odległe naśladowania samego rysunku niekiedy się zdarzają. Na tak nagłą i tak radykalną zmianę monety nie mogły wpływać stosunki zewnętrznego handlu, musiała się ona wyrobić wewnątrz kraju bez żadnych obcych przynajmniej z tej strony co dawniej wpływów.
Kawałków srebra rąbanych, albo po prostu na piasku odlewanych, jak niemniej połamanych drobiazgów niewieściego stroju ani nawet na drobne kawałeczki pokruszonych monet nie chce prof. Przyborowski uważać za zapasy złotniczego warsztatu, ale poprostu jako zaoszczędzoną przez skrzętnego kmiecia wartość kruszcową, którą znaczniejsze wypłaty na wagę załatwiano. Co do większych kawałków, możnaby się z takiem tłumaczeniem (choć nie bez pewnego zastrzeżenia) pogodzić, ale nie można go przyjąć co do drobnych okruchów, równających się nieledwie opiłkom, jakie się w niektórych wykopaliskach trafiają. Taki, że tak powiem, miał na równi z większemi kawałkami srebra na wagę nawet przyjmowany być nie mógł, bo przecież wiadomo, że przy jego przetapianiu znaczna część wagi odchodzi. Mógł on tylko mieć wartość dla złotnika, który go wprzódy musiał stopić zanim go do czegokolwiek użył. I tego także z uwagi spuszczać nie należy, że kilkofuntowy zapas pod rozmaitą postacią przechowywanego srebra, to zaprawdę, zwłaszcza w owych czasach, za wiele na jednego uprawą roli zajętego kmiecia.
Najoczywistszego dowodu, że niektóre stemple zagraniczne u nas były wyrabiane i używane, a mianowicie monet Bolesława mających po drugiej stronie niemiecki typ Cesarzowej Adelajdy (Typ 13) nie dice również prof. Przyborowski uwzględnić, a tę tak prostą okoliczność tłómaczy w sposób doprawdy trudny do pojęcia. Powiada bowiem, że monetka wspomniona tym sposobem powstać mogła, że rytownik menniczny miał sobie polecone zrobienie na stemplu kościółka na wzór Ottonowskich solidów z Adelajdą, że dany sobie wzór niewolniczo naśladując, zagalopował się w istocie i oprócz kościółka imię także Adelajdy zamieścił, lub też gotowy stempel Adelajdy z sobą z Niemiec przywiózł, i do niego Bolesława dorobił. Co tu dziwnych i sprzecznych z sobą kombinacyi. Cóż prostszego jak przypuścić, że stemple tak z imieniem Bolesława, jak z imieniem Adelajdy w jednej mennicy robione, ale do dwóch osobnych monet służyć mające, zostały przez pomyłkę pomieszane, i razem do wybicia jednej monety użyte?
Takie monety z niewłaściwemi odwrociami (nummi adulterini) znane są w każdej numizmatyce, a żaden przecież z badaczy nie utrzymuje, aby źródło tego leżało w niewłaściwem narysowaniu odwrocia, ale w niewłaściwem użyciu dobrze narysowanego tylko dla innej monety przeznaczonego stempla. Przykład takiej monety mamy między denarkami Władysława II-go (Typ 41) która wybitą była stemplami strony głównej Typu 41 i 42. Toż samo było bezwątpienia i z namienionemi monetami Bolesława Chrobrego do których użyto nieopatrznie odwrocia dla innej monety przygotowanego, a że się to w jednej mennicy zrobiło, widać więc że tam jedne i drugie były wybijane. Uwaga p. Dannenberga którą szan. profesor przywodzi że w średniowiekowej numizmatyce wybór stempla do monety nie był z góry nakazywany, ale zostawał zupełnie na łasce myncarza, całkiom na korzyść mojego domysłu przemawia. Nakoniec uderzająco szczupłą ilość monety naszych monarchów w porównaniu z typami zagranicznemi, którą nam wykopaliska X-go i XI-go wieku przedstawiają, prof. Przyborowski tem tłumaczy, że w kraju mało jej bito z braku myncarzów, a to co wybito szło w czasach Chrobrego za granicę w celach politycznych.
Na takie tłumaczenie trudno się zgodzić. Jakie to mogły być cele polityczne, które wysyłania krajowej monety za granicę wymagały, w kronikach żadnej nie znajdujemy skazówki. Bolesław bił nieprzyjaciół ale ich nie przekupywał, a gdyby nawet było mu tego potrzeba, to wykopaliska nauczają, że miał poddostatkiem w domu rozmaitej zagranicznej monety. Z drugiej strony po przeczytaniu ustępu w kronice Ditmara, gdzie nie może się wydziwić bogactwu i wspaniałości naszego monarchy, trudno przypuszczać, aby Bolesław, który z takim przepychem Cesarza u siebie przyjmował, i odjeżdżającego tak hojnie obdarzył, nie mógł znaleźć dla siebie zdolnych myncarzy, gdyby ich mieć chciał albo potrzebował. Że się do tego nie nadawali krajowcy, na to zgoda, ale stać go było zapewne na to, aby ich sprowadził, skądkolwiek by mu się było podobało. Że tego nie uczynił, inna w tem leżeć musi przyczyna, a nie brak uzdolnionych monetników. Obok tego tak rażącego swoją małością stosunku naszych pieniędzy do zagranicznych w wykopaliskach X-go i XI-go wieku, rzucając na pole krytyki mój domysł o wybijaniu u nas niezgrabnie naśladowanych typów obcej monety, miałem na celu zwrócić uwagę młodszych badaczy, aby z oglądaniem się na niego zdarzyć się jeszcze mogące wykopaliska tamtej epoki rozważali, i przyczynę owej osobliwości stanowczo rozjaśnili. Sam trzymając się w granicach ścisłej numizmatyki, dla której ta kwestya była obojętną, jak to i szan. recenzent wyznaje, do dalszych w niej badań nie miałem wcale ochoty.
Dziś kiedy mię Prof. Przyborowski zmusza do rozważania na nowo tego przedmiotu, nietylko się w mniemaniu mojem utwierdzam, ale widzę, że nie wszystko jeszcze w tej materyi powiedziałem, i że dla wyczerpania przedmiotu dalej mi pójść należało. Rozważając cały szereg naszych wykopalisk i rozmaite w nich dostrzegane a nie dające się prostym sposobem wytłumaczyć braki, trzeba przyjść do wniosku, że nasi monarchowie dochodów swego skarbu nie zakładali na bezpośrednich z wybijania monety zyskach. Mieli zapewne dla przyzwoitości własne na wzór ościennych książąt mennice, i w nich przynajmniej od czasu do czasu bili pieniądze pod swojem imieniem, ale całą troskę o dostarczenie potrzebnej do obiegu gotowizny prywatnym zostawiali przedsiębiorcom, sobie tylko pewną zastrzegając olborę a może zobowiązując ich na wzór Karola Wielkiego, aby na wybijanym przez siebie pieniądzu kładli monarsze imię. Że taki ustrój menniczny z wyjątkiem nawet ostatniego warunku miał miejsce w drugiej połowie XII-go wieku za panowania Mieszka III-go, mamy tego dowód w obszernym opisie Kadłubkowej kroniki; że takim był jeszcze w wieku XIII-tym dowodzi przywilej książęcia Bolesławra Wstydliwego przywiedziony quo ad passum w pierwszem wydaniu mojej Piastowskiej numizmatyki; że taki musiał jeszcze zastać przy swojem wstąpieniu na tron Król Kaźmirz Wielki, wskazują słowa odnośnego artykułu w Statucie Wiślickim, który mówi, że w kraju w którym jeden jest panujmy i jedno prawo, jedna też tylko powinna być moneta; pewnie znaleźlibyśmy piśmienne na to dowody czasów z znacznie wcześniejszych, gdyby nas doszły były jakie dyplomata z owej epoki pochodzące. To jedno przypuściwszy, już się wszystkie owe braki, i inne z niemi połączone naszych wykopalisk osobliwości, jasno tłumaczą i stają się zupełnie zrozumiałemi.
Bił Mieszko i Chrobry w swojej mennicy monetę, bili ją również w swoich warsztatach mennicznego dochodu dzierżawcy. Póki im to uchodziło naśladowali pieniądz zagraniczny, bo ten zastępując wówczas w obiegu dawniejsze łomkie półbrakteaty był bezwątpienia chętnie widzianym i przyjmowanym, a tylko od czasu do czasu, jakby w skutek jakiego przypomnienia puszczali w obieg monetę z imieniem swojego monarchy. Pieniądz ten żadnemi nie obwarowany przepisami, wybijany w różnych stronach kraju i przez rozmaitych złotników, w ogólnym planie rysunkowym od ich fantazyi, w dokładności rylca od ich wprawy, a w wadze od ich dobrej wiary zależny, pod każdym z tych względów mógł, i musiał wielkie przedstawiać różnice. Bito go mało, bo tylko z konieczności, mało go też znajdujemy, a widzimy w nim wszystkie te osobliwości, jakie tylko podobnego ustroju mennicznego mogły być wynikiem. Tak przeważny obieg zagranicznej monety w kraju naszym, i w parze z nim idące podobnej monety przez naszych myncarzy naśladowanie, były bezwątpienia anomaliją która prędzej czy później koniec swój mieć musiała. Choćby to nawet ze strony państw ościennych żadnych nie wywoływało zażaleń, to dla samego wewnętrznego porządku przez rząd systematyczny tolerowane być nie mogło. To też około połowy XI-go wieku nastąpiła nagła a zupełna takiego stanu rzeczy zmiana. Odtąd widzimy już bezwątpienia z góry zaprowadzony tak planem swoim jak rodzajem fabrykacyi od poprzedniej zagranicznej monety odmienny, a w ogólnem narysowaniu zupełnie jednostajny pieniądz, na którym umieszczanie książęcego imienia przestało być obowiązujące. W tym też rodzaju monety różnice w rysunku mniej są uderzające, w wadze tylko i w dobroci srebra zachodzą. Od końca XII-go wieku pod następcami Kaźmirza Odbudowcy prawie do końca następnego stulecia widzimy już częściej wychodzący z mennic książęcych pieniądz, z wyjątkiem jednego Kaźmirza Sprawiedliwego, z którego imieniem wyraźnej monety żadne ze znanych lepiej wykopalisk dotąd nie pokazało.
Ale co na to wszystko powie prof. Przyborowski? zgorszy się może moją niepoprawnością, i może mię więcej jeszcze posądzi o fanatyczne przywiązanie do wymarzonej (jak nazywa) teoryi. Z góry go jednak zapewniam że do żadnej z moich opinii nie mam ślepego przywiązania, i każdej gotów jestem odstąpić, jeśli ktoś inną dla mnie zrozumialszą objawi. — Odzywam się w nauce z mojem zdaniem dla tego, że to czuje moim obowiązkiem aby owoc długoletnich namysłów, gruntowny czy mniej trafny, nie ginął źe tak powiem na marne, i wcale mi o to nie chodzi, aby ktokolwiek szedł ślepo za mojem zdaniem, ale aby one dobrze rozważył, niedostatki uzupełnił, a uchybienia sprostował. W stosunku do szan. recenzenta, ta między nami zachodzi różnica, że prof. Przyborowski jest pewny swego, i z góry dowodzi źe tak jak ja mniemam być nie mogło, ja zaś wcale nie obstając przy mojem zdaniu staram się przekonać czytelnika że tak być mogło, zwracam jego uwagę na okoliczności pozwalające się domyślać że tak było istotnie, a stanowcze w tej mierze wyrzeczenie i ostateczne słowo zostawiam przyszłym badaczom, którzy do nowego rozbioru zdarzyć się mogących wykopalisk monety X-go i XI-go wieku będą mieli sposobność.
*****
Usprawiedliwiwszy się. w ten sposób, a przynajmniej dawszy czytelnikowi dowód chęci usprawiedliwienia się z zarzutów przeciw pierwszej części mojej obecnej pracy poczynionych, pozostaje mi jeszcze zaznajomić go z planem jakiego się w tej drugiej części trzymałem.
Część ta przeznaczona głównie na użytek zbieraczy naszych mennicznych pomników, co do takich monet, których dostarczyły rozebrane w pierwszej części wykopaliska, zawiera krótkie tylko opisy z wyszczególnieniem gdzie i w jakiej ilości się znalazły, a co do rzadszych, w jakich główniejszych zbiorach są zachowane. To postawi każdego z lubowników w możności ocenienia jaki interes do każdej z posiadanych przez siebie monet ma przywiązywać. Ciekawych po bliższy rozbiór do pierwszej części odsyłam. Ale i badacz znajdzie tu dla siebie wiadomości o typach z nieznanego źródła pochodzących, a po szufladkach różnych zbieraczy rozproszonych, a częstokroć, ważny dla nauki stanowiących nabytek.
Metoda której się do wykładu rzeczy w tej drugiej części trzymałem różni się od metody przyjętej w mojem pierwotnem o pieniądzach Piastowskich dziełku. Tam powodując się powinowactwem typów mogłem szczupłą stosunkowo ilość monet niemych podciągnąć bezpośrednio pod panowanie książąt do których pieniążków mniej lub więcej były podobne, tutaj kiedy się ilość owych zagadkowych brakteatów mianowicie w wykopaliskach drugiej połowy XII-go stulecia o wielekroć zwiększyła, wołałem wszystkie od monet ściśle książęcych oddzielić i pod osobnemi kategoryami one umieścić, ocenienie ściślejszej onych epoki lub miejscowości wybicia późniejszym pozostawiając badaczom. Wcześniejsze tylko od połowy wieku XII-go oraz najpóźniejsze tego rodzaju monety mniejszą trudność w swej klassyfikacyi przedstawiające na dawnem pozostawiłem miejscu.
Nie wdałem się także w szczegółowe opisanie owych guziczkuwatych ostatniej epoki brakteatowej pieniążków, jakie się pod Mąkolinem, Kikołem, Izbicą, a ostatecznie w znacznej ilości w Wieleniu znalazły. Jakkolwiek bowiem część ich wedle mego zdania do naszej numizmatyki należy, ale ich klassyfikacya dotąd polega na samych przypuszczeniach, i nie mamy jeszcze żadnego stałego punktu do którego by ją przyczepić było można. Domniemania co do niektórych niejakie prawdopodobieństwo za sobą mające znajdzie czytelnik w pierwszej części niniejszego dzieła przy opisie wykopaliska w Wieleniu.
W tekście przy opisie każdej monety przedstawiam odręczny rysunek głównego onej typu, co postawi czytelnika w możności zoryentowania się o jakiej w każdem miejscu jest mowa. Tutaj prawie wcale nie wdawałem się w waryanty. Te zaś ostatnie o ile były mi znane, przedstawiłem na osobnych tablicach w liczbie 22-ch do tej drugiej części dołączonych, co lubownikom zbiorów znoszenie się tak z handlarzami jak między sobą ułatwi.
W końcu winienem ostrzedz czytelnika aby nie brał bardzo do serca wzmianki o denarze z napisem CASEM zamieszczonej w przypisie na stronie 54 dzieła, i nie chciał onego pospiesznie za pieniądz naszego Kaźmirza uważać. Znalazł się bowiem drugi tego samego pieniążka okaz na którym w tem miejscu co innego czytać się daje. Jeszcze nic pewnego o tej monecie powiedzieć nie można, tem bardziej że jej pozór mało jest podobny do monet Polskiego typu.
Omyłki jakie się pomimo troskliwej korrekty do druku wcisnąć mogły, przy trzeciej części niniejszego dzieła będą wskazane.
— Kaźmirz Stronczyński. Październik r. 1884.
W poprzedniej części miał czytelnik przedstawione sobie opisy i uwagi dotyczące, samych wykopalisk z monetą Polską od r. 1300 dawniejszą. Starałem się zebrać w niej i zamieścić wszystko cokolwiek badaczowi nauki za podstawę do jego poszukiwań posłużyć może. Dziś stanowi ona dla mnie usprawiedliwienie moich mniemań, z czasem jeśli się szereg wykopalisk zwiększy, a zwłaszcza uzupełni, może posłużyć późniejszym badaczom do ich obalenia, i do rozwinięcia nowej teoryi. Jest to część wyłącznie dla nich przeznaczona; jest to że tak powiem zbiór i opracowanie kilkudziesięciu kronik kruszcowych, o przebiegu sprawy mennicznej w naszym kraju świadczących.
W obecnej części zamieszczę już w porządku chronologicznym same rezultaty moich badań opartych nietylko na podstawie opisanych poprzednio wykopalisk, ale i na wielu typach oderwanych z niewiadomego źródła pochodzących, a po rozmaitych zbiorach rozrzuconych. Jakkolwiek część ta stanowiąc z tego względu uzupełnienie pierwszej nie będzie dla badacza zupełnie obojętną, głównym atoli jej celem jest przedstawienie lubownikom pomników mennicznych całego bogactwa średniowiekowej numizmatyki naszej, i oświecić ich w tem jaką wagę do każdej tamtoczesnej monety przywiązywać mają. Dla tego na dołączonych do tej części dwudziestu kilku tablicach zamieściłem obok głównych typów wszystkie ważniejsze onych odmiany jakie mogłem mieć pod ręką, a w opisie podałem dane do ocenienia względnej ich rzadkości. Tu już musiałem ile możności unikać obszernych naukowych wywodów, któreby zresztą były powtórzeniem jedynie tego, co się w pierwszej części powiedziało; tam też je tylko zamieściłem gdzie te zdawały mi się konieczne.
Jest to zatem głównie spis systematyczny naszych znanych średniowiekowych monet z ważniejszemi przynajmniej ile się dało ich odmianami, ale spis rozumowany, poprzedzony w każdem panowaniu ogólnym poglądem na całość wybitych w jego ciągu typów, wskazujący zkąd każda z tych monet pochodzi, w jakich zbiorach jej okazy widzieć można, i jak była w numizmatycznym handlu cenioną.
Rozpoczynając go na nowo, muszę przypomnieć czytelnikowi ogólne wnioski z poprzedniego rozbioru wykopalisk wynikające.
*****
Dotychczasowe badania nad Piastowskiemi pieniędzmi do następujących przynajmniej doprowadziły pewników:
1) że najdawniejsze monety Polskie były nieme, na cienkich blaszkach grubym stemplem wybijane, i nietylko pod względem mennicznej techniki zupełnie oryginalne, ale i pod względem stopy czyli wartości wewnętrznej wcale ościennym monetom nie odpowiednie. Jak długo trwał ten peryod i kiedy się zaczął, próźnobyśmy na to rozumowania nasze wysilali. Śmiały wprawdzie w swoich przypuszczeniach, i dla tego poprzednio nie dosyć oceniany, ale długoletnie doświadczenie posiadający numizmatyk Tadeusz Wolański niektóre typy tego peryodu do czasów samego Piasta odnosił. Czy miał za sobą słuszność lub nie, to jest dla nauki obojętne, tyle przecież jest pewnem, że zaprowadzenie Chrześcijaństwa w Polsce taki stan mennicy zastało.
2) że po wprowadzeniu Chrześcijaństwa pieniądz Polski począł się wyrabiać więcej na stopę Zachodnio-Europejską, a choć pod względem rysunku często jeszcze starał się oryginalność zatrzymać, przyjął przecież zewnętrzną postać i rozmiary ówczesnych Niemieckich, Czeskich i Anglosaksońskich solidów, w całej Europie powszechny obieg mających.
3) że po zaniechaniu takich solidów mennice Polskie wybijały monety mniejszego wymiaru, ale dosyć grube, zupełnie okrągłe, z brzegiem mniej więcej na zewnątrz wywiniętym.
4) że po takich monetach nastąpiły cieńsze już z brzegiem nierównym i ostrym ale jeszcze na dwie strony wyraźnie wybite, a nakoniec dopiero
5) jednostronne brakteaty także niekiedy cienkiemi denarami przeplatane, które się zakończyły z zaprowadzeniem w Czechach grubszej groszowej monety.
Kolejne tych monet po sobie następstwo wykazałem czytelnikowi naocznie na tablicach w pierwszej części obecnego dzieła zamieszczonych.
Przyjęty zatem przezemnie w r. 1847 podział numizmatyki Piastowskiej na pewne okresy menniczne pozostać musi ten sam, z tą jedynie zmianą, że przed okresem Solidów, który wtedy na pierwszem położony był miejscu, tu muszę zamieścić okres źe tak powiem wstępny, który (idąc za przykładem Niemieckich numizmatyków) tymczasowo półbrakteatowym nazywać będę, dopóki sani, lub kto inny po mnie, lepszej nazwy dla niego nie wymyśli.
Mówię tu o okresach jedynie pod względem mennicznej techniki, gdyż pod względem samych rozporządzeń finansowych oraz urzędowej nazwy monet, wszystkie te okresy a przynajmniej 3 ostatnie tworzą jeden tylko okres denarów, na które rachuba skończyła się dopiero z zaprowadzeniem nowej monety groszów mniej więcej w roku 1300. To też podział przezemnie wprowadzony miał i ma na celu ułatwienie w poznawaniu naszych mennicznych pomników, i byłby zupełnie zbytecznym gdybyśmy znali je wszystkie, i co do ich epoki zupełną mieli pewność. Dopóki przecież to nie nastąpi, nowy przegląd tych które dotąd są znane, do jakiego się właśnie zabieram, w tych samych że tak powiem ramkach jak dawniej uskutecznić mi wypada.
Tak zwane półbrakteaty czyli monetki po obu wprawdzie stronach stemplem wybijane, ale z powodu zbytniej cienkości blaszki na każdej stronie przedstawiające obok właściwego wypukłego wycisku wklęsły wycisk strony przeciwnej, już więcej jak od pół wieku były znane. Całe wykopalisko takich brakteatów pod Landsbergiem nad Wartą znalezione posiadał w swoim czasie Generał Pruski Rulil de Lilienstern, zkąd przeszły do zbioru niegdy Tadeusza Wolańskiego. Wolański miał oprócz tego podobne monety z wykopaliska w Kruszwicy, gdzie zarazem znalazły się i większe jednostronnie wybijane i w rodzaj ramek oprawiane widocznie do noszenia przeznaczone amulety. Pieniążki te jako nieme same z siebie niczego nauczyć nie mogły, a że się długo nie pojawiały w żadnem z wykopalisk w którychby ich epokę choć w przybliżeniu można było oznaczyć, zbywało więc na podstawie do utworzenia sobie jakichbądź o nich mniemali. Dla tego też ówcześni numizmatycy mało uwagi zwracali na te wszystkie osobliwości, choć je Wolański w spisie swoich monet, Warszawskiemu Uniwersytetowi później ustąpionych, do wysokiego podnosił znaczenia.
Kiedy się jednak ich ślad pokazał w kilku wykopaliskach, jak pod Płockiem, Służewem i w Sójkowicach, a wyraźniej się jeszcze powtórzył pod Gośliną w Wielkiem Księstwie Poznańskiem, gdzie się nawet kilka typów z tego oddziału znalazło, kiedy rozbiór wspomnionych wykopalisk wskazał tym blaszkom najdawniejsze w naszej numizmatyce miejsce, nie można już dzisiaj pomijać onych milczeniem, ale cokolwiek się z bliższego ich rozważania nastręczy, wszystko to ściśle zaznaczyć wypada.
Mamy między temi monetami pięć oddzielnych typów, z których dwa przynajmniej w ogromnej liczbie zmian stemplowych bywają natrafiane. Zmiany te nieraz daleko od pierwowzoru odchodzą, i na pierwszy rzut oka co innego przedstawiać się zdają i dopiero widok licznego onych szeregu właściwe im źródło wskazuje. Typy te są następujące:
Najznakomitszy i prawdopodobnie najdawniejszy, widocznie podług Dorestatskich solidów Karola Wielkiego naśladowany, który gdyby można za spółczesny z pierwowzorem uważać, musiałby być poczytany za pomnik samego nawet Piasta, jak to niegdy Wolański w spisie swoich Piastowskich monet utrzymywał. Ale na tak dalekie zapuszczanie się nie pozwalają inne względy. A naprzód trudno przypuścić aby Piast był twórcą monety w Polsce, jeśli się ta poprzednio obywała bez tego rodzaju zamiennych znaków, tem bardziej jeśli damy wiarę kronikarzom że ten monarcha z rolnika i kołodzieja na tron wyniesiony został. Z drugiej strony najbardziej do solidów Dorestatskich zbliżone nasze półbrakteaty różnią się tak dalece od pierwotnego Karolewskiego typu, że ich niepodobna poczytywać za bezpośrednie onego naśladownictwo. Musiał się on długim obiegiem w swojej ojczyźnie poprzednio wyrodzić zanim na wzór dla naszych początkowych myncarzy służyć począł.
Cóżkolwiek bądź pieniądz ten i na tutajszej ziemi przez długi czas naśladowanym być musiał, taka jest rozmaitość jego stempli, tak rozmaity w nich rylec i tak różne a coraz bardziej od pierwowzoru odstępujące wybicie. Jakoż ten Polski Karólowego typu przedrzeżniacz przedstawia się już to w dwustronnych, wszystkie ślady rysów tak Karolowego imienia, jak umieszczonego z drugiej strony berdysza przedstawiających półbrakteatach, już też w blaszkach wyłącznie jednostronnych, na których oprócz odosobnionych łuków, albo prosto z sobą powiązanych, i jakby ciesielskie rusztowania naśladujących belek, nic innego nie dopatrzy. Takich stopniowych odmian Wolański w przygotowanych przez siebie tablicach numizmatycznych blisko 150 wyobraził. I gdyby między dwiema krańcowemi zmianami tego typu nie było pośrednich okazujących całe stopniowanie rysunku, niktby nie pomyślał że jedne i drugie tę same monetę stanowią.
Nie masz na tych półbrakteatach żadnego Chrześcijańskiego znaku, a że ich pierwowzór początku 10-o wieku sięga, naturalny ztąd wniosek, że one stanowiły u nas w czasach przed Chrześcijańskich jedyny miejscowy pieniądz, i że się ich wybijanie skończyło jeśli nie dopiero z powszechnem zaprowadzeniem Chrześcijaństwa, to przynajmniej za wciśnięciem się do nas pierwszych onego promieni. Jakoż na wszystkich następnych tego szeregu typach przebijają się już Chrześcijańskie wyobrażenia choć się na nich rytownik menniczny nie mógł jeszcze zdobyć na formę krzyża zwykłą chrześcijańskim monetom. Zastanówmy się nad niemi szczegółowo.
Na drugiem miejscu w tym okresie należy umieścić monetę przedstawiającą z jednej strony główkę, a w koło niej nie na wszystkich wprawdzie jednakowe, ale symetrycznie rozłożone luki, a z drugiej coś podobnego do naczynia z którego górna część krzyża patryarchalnego niby kwiat jaki wyrasta. Mniejszą już liczbę odmian przedstawia ten pieniądz, a i te mało są znaczące. Dwa łuki roztwarte około głowy są zupełnie te same, jakie na poprzednim typie po stronie szczątkowego imienia CAROLVS widzimy. Znalazły się w Landsbergu.
Bezpośrednio po pieniążku dopiero opisanym należy położyć następujący 6 granowy.
Monetka ta na okazach których rysunki mam obecnie pod ręką przedstawia z jednej strony rozmaicie z sobą pokombinowane łuki, a z drugiej całkowity krzyż patryarchalny. Jeden z łuków głównej strony widzieliśmy na monecie poprzedniej, równie jak krzyż patryarchalny, który tu już w całości występuje.
Gorliwy zbieracz a zarazem szperacz naszej przeszłości, już nieżyjący Konstanty Swidziński, miał sposobność widzenia bardzo licznych tego typu okazów, na których zmianę rysunku troskliwie śledząc przekonał się, że owe na pozór nic nie znaczące łuki, jakie na sobie przedstawia, mają wyobrażać głowę twarzą na prost zwróconą. Kiedy jeszcze mieszkał w Warszawie ten zasłużony kraju i jego historyi miłośnik, widziałem przygotowaną przezeń i już do rytowania przysposobioną tablicę, na której takie stopniowanie rysów dobitnie się uwydatniało. Po licznych kolejach jakich doświadczyły pozostałe po niegdy Swidzińskim zbiory, niewiem czy ta ciekawa ze wszech miar tablica da się kiedy wynaleźć, to jednak com kiedyś widział, podać do wiadomości jestem w obowiązku, abym nagromadził najwięcej danych do objaśnienia tych zagadkowych pieniążków.
Z pomiędzy tak licznych odmian, które typ obecny przedstawia, Tadeusz Wolański z pozostałości po Generale Ruhh de Lilienstern posiadał tylko 5. Gdzie miał sposobność widzieć inne Swidziński nie jest mi wiadomo. Ślady tego rodzaju pieniążków dały się widzieć pod Służewem i pod Gośliną.
Trzy typy dotąd opisane są półbrakteatami w ścisłem znaczeniu tego wyrazu. Większa część bowiem okazów jakich dostarczają nosi na sobie ślady obustronnego stempla. Jednostronne pierwszego typu blaszki do wyjątkowych tylko liczyć można. Następny razem z tamtemi pod Gośliną znaleziony, a zatem do tego samego oddziału monet należący pieniążek, okazał się. dotychczas z jednostronnem tylko wybiciem.
Przedstawia w obwódce krzyżowo wyginanej pięć na krzyż ułożonych kropek. Zewnątrz obwódki rozmaite znaki. Waga gran 4.
Wolański w katalogu swoim nie wspomina o znakach znajdujących się na tej monecie zewnątrz owej wyginanej krzyżowej obwódki. Na odcisku jednak nadesłanym z Petersburga przez niegdy Rze. Rad. Stanu Reiclda litery C i X albo przynajmniej krzyżyk o kulkowatych ramionach były widoczne, a trzeciej także ślad dostrzegać się dawał. Może w tych znakach mieścił się napis CRVX, wiekiem później bardzo na monetach naszych używany.
Także jednostronny przedstawia już znamię krzyża w ściśle Chrześcijańskiej formie, a nawet w odstępach między jego ramionami kulki jakie na późniejszych solidach widzimy.
Taki półbrakteat znalazł się pod Jarocinem w W. X. Poznańskiem w pojedynczym okazie i przez autora opisu tego wykopaliska do monet Mieszka I zaliczony został. Znajdujące się na nim na około krzyża pojedyncze znaki napis otokowy naśladujące, nawet mało podobne do liter, zrozumiałego nie dają sensu.
*****
To są wszystkie dotąd znane typy tego pierwotnego naszej numizmatyki okresu, który półbrakteatowym nazwałem. Mało one bezwątpienia przyjemności zbieraczom numizmatycznym przynoszą, bo są i nie pokaźne i nieme; badaczom jednak obszerne dla domysłów otwierają pole. Na trzech przedostatnich zamieszczone są Chrześcijańskie godła, ale te występują jeszcze nieśmiało jakby jakąś zasłoną pokryte. Rytownik czy nie umiał, czy nieśmiejąc niechciał przedstawić wyraźnie krzyża Chrystusowego, tak jak go wszędzie w zachodniej zwłaszcza Europie na monecie przedstawiano. Znajduje się wprawdzie na typie 3cim cały krzyż patryarchalny, ale to znak używany tylko na wschodzie, nie znany ani w Niemczech, ani w Czechach zkąd wprowadzone Chrześcijaństwo stało się dopiero religiją u nas panującą.
Na ostatnim dopiero widzimy krzyż w takiej formie, w jakiej go później na monetach zachodu kładziono.
Mieczysław I ochrzczony został jak wiadomo przez Czechów, u których, a przynajmniej na dworze książęcym, łaciński obrządek wziął już górę nad wschodnim. Łaciński więc obrządek, a z nim pismo i cała cywilizacya łacińska, czyli zachodnia, wprowadzone zostały przez Mieszka do Polski. Jakoż znamy ówczesne monety z jego imieniem na których widać już litery łacińskie i krzyż więcej do formy zachodniej zbliżony. Dlaczegóżby więc Mieszko ten sam, Chrześcijanin i Chrześcijańskiemu panujący krajowi, miał na innych monetach osłaniać że tak powiem to znamię swojej wiary, albo taić na nich swe imię. Widoczna że opisane wyżej pod liczbą 2, 3 i 4, typy, a przynajmniej dwa pierwsze uprzedzać muszą ogólne i stanowcze wprowadzenie do Polski religii chrześcijańskiej, której światło pewnie przed Mieczysławem tu i owdzie do niej się wciskało. Ale kto je wybijał? czy tenże sam Mieszko jeszcze nie ochrzczony, czy który z jego poprzedników, czy też może stanowiła jaki więcej miejscowy i rozporządzeniom książęcym nie ulegający pieniądz, to pewnie na zawsze pozostanie dla nauki zagadką. Co do typu 4* ten już z bliższem do prawdy podobieństwem Mieszkowi I, przypisanym być może.
Wielokrotnie przezemnie wspominany Tadeusz Wolański, z szczególnem zamiłowaniem badający naszą przedchrześcijańską przeszłość, w ogłoszonych przez siebie Listach o Słowiańskich starożytnościach umieścił kilka monet, na których zdawało mu się widzieć wyobrażenia dawnych bożyszczów, i z tego powodu uznał one za pochodzące z przed Mieszkowych czasów. Te z nich wszakże które się w wykopaliskach powtórzyły okazały się pomnikami 13-go a najwcześniej 12-go wieku; o innych bez widzenia samych oryginałów trudno nawet co powiedzieć, dla tego też pięcioma jedynie wyżej zamieszczonemi typami należy na dziś ograniczyć cały ten okres naszych mennicznych pomników.
Z przyjęciem wiary Chrześcijańskiej Polska już dla cywilizacyi przystępniejsza stanęła od razu otworem dla handlu wschodniego z Byzantem i Azją, od północy przez Wielki Nowogród, a od południa przez Kijów. Ciągnące na tej drodze Niemieckich i Angielskich kupców karawany zarzucały przebywano kraje pieniędzmi zachodu, a od wracających niekiedy, lubo nierównie rzadziej Arabski albo Ruski pieniądz na zachód się przybłąkał. Dowodzą tego znajdowane w całej stronie ówczesnej Polski wykopaliska, poczynając od Pomorza, w Wielkiej Polsce, ziemi Łęczyckiej i Mazowszu, a po za jej obrębem w Holsztynie i Meklemburgii, słowem na całem pobrzeżu morskiem, w ów czas przez Słowian zamieszkiwanem, a nawet na wyspie Bornholm.
Tak ogromnego na ziemię Polską obcej monety napływu nie można sobie innym sposobem wytłumaczyć. Niepodobna go przypisać ani miejscowemu handlowi, ani wojennym Bolesława Chrobrego zdobyczom; handel bowiem w tych okolicach zarówno od natury skąpo uposażonych, jak i pod względem przemysłowym ubogich, rolnemi nawet produktami dostatecznie zasilanym być nie mógł, a wykopaliska rozmaitość owych obiegowych pieniędzy ukazujące znajdują się także w stronach, do których zwyciezka szabla Chrobrego nie doszła.
Zresztą jakikolwiek był tego powód, to pewna że w pierwszych zaraz Chrześcijańskiej Polski czasach obcy pieniądz musiał być w powszechnym na tej ziemi obiegu; a że jako na grubszem srebrze wybijany pokazał się praktyczniejszym w użyciu, łatwo wziął górę nad dawniejszemi więcej łomkiemi półbrakteatami.
Z drugiej strony Polska wszedłszy już w poczet państw zostających w pewnym względzie pod ogólnem Europejskiem prawem, takiem przynajmniej o jakiem w ów czas miano pojęcie, to jest pod ogólną z innemi opieką Apostolskiej stolicy, musiała sobie przyswajać rozmaite zachodnio-Chrześcijańskich monarchii instytucye, pomiędzy któremi menniczne urządzenia nie poślednie w ów czas miejsce trzymały. Jaki był stan i natura tych urządzeń, pod względem stopy i ogólnego monety wejrzenia, zkąd się wzięła i jakie miała znaczenie nazwa solidów, jakie wreszcie następstwo wywołało wprowadzenie tego rodzaju pieniędzy do Polski wykazałem już w pierwszej części obecnej pracy mojej, gdzie przedstawiłem czytelnikowi, że po wycofaniu z obiegu opisanych wyżej półbrakteatowych typów, główną obiegową monetę stanowił prawie wyłącznie pieniądz zagranicznego stempla, już róźnemi drogami do nas wchodzący, już też przez naszych prywatnych złotników naśladowany.
Wypadałoby zatem dla pełności dziejów tego mennicznego okresu opisać jeśli nie wszystkie owe zagraniczne typy u nas w obiegu będące, to przynajmniej te które według wszelkiego podobieństwa do prawdy wychodziły w niezgrabnych kopijach z pod młota naszych fabrykantów. To jednak za daleko by nas zaprowadziło, a i materyałów pod tym względem za dostatecznie zebrane uważać nie można, skoro na taki stan rzeczy od niedawnego dopiero czasu pilniejsza zwraca się baczność. Z tego powodu poprzestając na zanotowaniu w krótkości, że naśladowanie obcej monety u nas miało miejsce głównie co do typów Niemieckich, a w mniejszej nierównie ilości co do Anglosaxońskich lub Czeskich, i na przytoczeniu niżej kilku takiego naśladowania przykładów, zastanowię się w tem miejscu jedynie nad pieniędzmi pod stemplem naszych książąt wybijanemi, jakie się choć w małej stosunkowo ilości wśród massy owych zagranicznych Solidów tu i owdzie znalazły.
SOLIDY MIESZKA I.
Bezwątpienia Mieszko I nic zaraz po przyjęciu chrześcijaństwa począł wybijać grubszą monetę. Polska miała już w ów czas sobie właściwy obiegowy pieniądz od zachodnich solidów bardzo odmienny. Aby na jego miejsce inny wprowadzić, potrzeba było pewnego czasu w którym by się wyższość nowego mennicznego systemu nad dawny widocznie okazała. — Musiały się wprzódy ustalić świeżo wyrodzone stosunki, musiał się więcej zakorzenić Chrystianizm, aby w narodzie wywiązała się chęć i skłonność do naśladowania obcych choćby widocznie doskonalszych przykładów. Naród sam z siebie bez wątpienia nie był do tego pochopnym, a panujący jeśli na podrabianie w swoim kraju obcej monety zezwalał, to go widać żadna nie naciskała konieczność aby zyski z jej bicia odnosił, i jedynie chęć postawienia się w powadze na równi z innymi ościennymi monarchami mogła go skłonić do tego, że niekiedy pieniądz pod swoim stemplem z własnych mennic wypuszczał.
Skoro zatem z ostatnich dopiero lat panowania Mieszkowego możemy się' spodziewać Polskiej solidowej monety, nic dziwnego że solidów któreby się do jego epoki odnosić dały nader szczupła jest liczba, a imię tego monarchy na dwóch tylko znajdujemy typach, które z powodu ogromnej różnicy jaka w ich rysunku zachodzi pomiędzy dwóch Mieczysławów rozdzielić byłem zmuszony. Do czasów Mieszka 1 zaliczam.
s. g. w obwodzie zwyczajnym korona; w otoka MISICO albo MIESCO.
s. o. w podobnymże obwodzie krzyż; w kątach między jego ramionami kulki; w otoku 4 znaki niby monogrammata odpowiednio ramionom krzyża ustawione.
Srebro czyste, waga od gran 26 aż do 16-u się zniża. Dwie są główne tego solidu odmiany. Odmiana a znaną była poprzednio z jedynego okazu znajdującego się w zbiorze Barona Roemera w Dreźnie. Wykopaliska Rzewińskie, Łęczyckie i z pod Płocka dostarczyły onej kilka sztuk, tak że liczba znanych dziś okazów do 10-ciu dochodzi. Żaden z nich jednak pod względem całości wybicia nie może iść w porównanie z Roemerowskim, znajdującym się obecnie w Drezdeńskim Królewskim zbiorze, któremu jednego tylko monogrammatu na stronie odwrotnej nie dostaje. Te które się u nas znalazły są po największej części nie dobite w skutek zbyt słabego młotem mennicznym uderzenia.
Odmianę b posiadał wówczas inny Drezdeński numizmatyk P. Erbstein. Obie zamieściłem w pierwotnym dziełku mojem o monetach Piastowskich pod Mieszkiem 2-gim (Typ. 11 a i b.) Wykopalisko Rzewińskie przekonało że przynajmniej odmiana a musi być wcześniejszą, znalazła się bowiem w towarzystwie takich tylko monet niewątpliwych, które epoką swoją śmierć Bolesława Chrobrego wyprzedzały, a znalazła się w okazach mniej wiecej wytartych, na których widać było ślady długoletniego obiegu. Z resztą waga jej do 26 gran niekiedy dochodząca wskazuje, że od solidów Bolesławowskich dawniejszą być musi.
Odmiana b jest zwykle lżejszą, i dotąd przynajmniej razem z tamtą nie została znalezioną; byćby więc mogło że dopiero pod panowaniem Mieszka II-go była wybitą. — Rysunek na niej choć z tych samych ułożony szczegółów jest jednak odmienny; litery napisowe więcej potworne dają się czytać MIESCO, wybicie płytsze i blaszka równa, inną zupełnie technikę w wykonaniu tego pieniądza wskazuje. — Odmiana ta znacznie od poprzedniej pospolitsza, i częściej w całkowitych dająca się widzieć okazach towarzyszy zwykle skarbom już po śmierci Chrobrego w ziemię schowanym; w wykopaliskach jednak z tej strony rzeki Prosny dotąd dostrzeżoną nie była.
Lubo znane są w numizmatyce podobne przedawnionych już typów naśladowania, lubo i nasza przedstawia (jak to niżej zobaczym) przykłady tego rodzaju zboczeń, obie jednakże odmiany opisanego wyżej pieniążka zamieściłem przy sobie poprzestając na uwagach wyżej co do odmiany b przywiedzionych.
Główna strona tej ciekawej ze wszech miar monetki przedstawia koronę. Pomysł ten zupełnie oryginalny i wr żadnej mennicy pod ów czas nie praktykowany zdradza widocznie dążenia Mieszka do przybrania królewskiej godności, o czem mamy świadectwo w Długoszu. Brak tytułu książęcego obok jego imienia okazuje także iż Mieszko nie cliciał się uważać za księcia, jakiemi byli podlegli Cesarzom dukowie, a nie mogąc się jeszcze nazwać Królem, wołał samo tylko swe imię bez żadnego tytułu na monecie położyć. — Podobnie uczynił w Czechach Bolesław I który także opuszczając na swych pieniądzach tytuł, miecz tylko jako znamię najwyższej godności na nich zamieszczał. — Korona zatem na solidach naszego Mieszka, równie jak miecz na solidach Czeskich Bolesława, oznaczają bezwątpienia najwyższą i od nikogo niezależną władzę w narodzie, i są niejako uzupełnieniem napisu zastępując zamilczany w nim tytuł monarszy.
Co do krzyża jaki na odwrotniej stronie Mieszkowych solidów widzimy to jest do zauważenia że ten na odmianie a odpowiada zupełnie jednemu z rzeźbionych kamieni dawnego kościoła Panny Maryi w Inowrocławiu i dobitnie wykazuje spółczesność obu powyższych pomników. — Krzyż na odmianie b jest już innego kształtu, podobny zupełnie do krzyża na niektórych tak zwanych wendyjskich denarach o czem niżej mowa będzie.
Znaki na odmianie a, jeśliby się za monogrammata uważać dały, mogłyby zastępować wyraz sanctus, a może są po prostu znakami myncarza który pierwszą monetę chrześcijańską w Polsce wybił, i rysunek do niej nakreślił.
Litera lub chorągiew na odmianie b w miejscu powyższych monogrammatów zamieszczona myncarskie tylko może mieć znaczenie.
MONETY BOLESŁAWA I-go CHROBREGO
Pieniądze z napisem Bolesławów nie rzadko się napotykają w wykopaliskach monet 10 i 11 wieku. Trzech po sobie idących tego imienia książąt panowało pod ów czas w Czechach, a w krotce po nich w Polsce Bolesław syn Mieczysława, Chrobrym albo wielkim przezwany, świetne panowanie swoje rozpoczął.
Że między licznemi z tych wykopalisk pochodzącemi Bolesławowskiemi typami znajdować się musiały i Polskie, tego koniecznie domniemywać się należało. Chrobry był zanadto dbałym o zachowanie praw majestatu, aby wybijania monety pod swojem imieniem zaniedbał, i dosyć możnym aby liczne własnemi środkami zatrudnił mennice; chodziło tylko o to jak jego monety od spółczesnych Czeskich rozróżnić, co przez długi czas nie łatwem było zadaniem. Długo bowiem imię Bolesława pojawiało się na tamtoczesnych solidach albo bez żadnego tytułu, albo z tytułem książęcym, a tego ostatniego zarówno Czescy Bolesławowie jak i nasz Chrobry przez większą część panowania swego używał. Dla tego też jego monety stanowiły jedne z najzawilszych numizmatycznych zagadek, a badaczom dostarczały pola do rozwijania różnych wzajemnie zaprzeczanych przypuszczali.
Dziś takie położenie znakomicie się polepszyło, znamy już 3 solidy Bolesławowskie które nie mogą być żadnego innego tylko Bolesława Chrobrego pomnikiem. Na jednym bowiem znajduje się tytuł Królewski przez Czeskich Bolesławów wcale nie używany, na drugim czytamy nazwisko miasta Gniezna ówczesnej stolicy Polski, a trzeci nareszcie nosi na sobie imię monarsze rusko-cerkiewnemi wypisane literami. Względem tych trzech typów żadna wątpliwość zachodzić nie może.
Ale obok tego jest jeszcze kilka innych solidów Bolesławowskich które jakkolwiek nie mają tak wyraźnych Polskiego pochodzenia skazówek, za Czeskie przecież także poczytywane być nie mogą. Różni je bowiem od wszystkich tamecznych monet nic tylko całkiem odmiennie pomyślany rysunek, ale i ogólne wejrzenie odrębne; tak dalece że każden z nich między Czeskie pieniążki rzucony razi tą odrębnością, i zaraz na pierwszy rzut oka obcym się wydaje. Oczywiście podobne solidy do naszego Chrobrego należeć muszą.
Do innych cech od Czeskiej monety one odróżniających należy między innemi stosunkowa ich rzadkość. Czeskie bowiem Bolesławy powtarzają się nietylko w rozlicznych typach, ale jeszcze rozlicznych jednego typu odmianach; tak dalece że między niemi trudno się dopatrzyć dwóch okazów jednym zupełnie stemplem wybitych; tu przeciwnie choć kilka natrafia się typów, to wśród okazów jednego typu najczęściej żadnej niema odmiany, zdaje się owszem że wszystkie wyszły z pod uderzenia tego samego stempla. — Okoliczność ta naprowadza na wniosek że Chrobry równie jak jego ojciec małą stosunkowo ilość swoich pieniędzy w obieg wypuszczał. — Widać że nagromadzona pod jego ojcem massa zagranicznych solidów jeszcze obiegowej wystarczała potrzebie, tem bardziej skoro je u nas naśladowali skwapliwie upoważnieni lub nieupoważnieni myncarze, z podobnego przebijania monet znaczne zyski bezwątpienia odnoszący.
Dotąd 18 liczymy typów pod panowanie Chrobrego podciągnąć się dających, których byt mógł być sprawdzonym, a przynajmniej takich których znane są mniej więcej dokładne rysunki. Nie jest to zbyt wielka liczba, a przecież pomiędzy niemi taka po większej części zachodzi rozmaitość nietylko pod względem ogólnego rysunkowego planu, ale co ważniejsza pod względem tytułu monarszego, a nawet języka w jakim się myncarz na monecie wyraził, iż zdaje się jakoby każda z nich nieledwie oddzielną kategoryą stanowiła; widać oczywiście że są wyrobem nietylko różnych czasów, ale i rozmaitych mennic, tak dalece że aby dokładne o nich dać wyobrażenie, trzeba koniecznie pewien między niemi zaprowadzić podział.
Przystępując zatem do szczegółowego opisania tych typów starać się będę zogólnić główniejsze przynajmniej między niemi zachodzące różnice, dzieląc ich całość na 7 poniżej wymienionych kategoryi:
I. Solidy bezimienne z napisem Polski
Nie wszystkie solidy wybijane u nas w tej epoce noszą na sobie imię książęce. Znamy dwa typy naj wyraźniej nasze na których napis mówi tylko o polskim książęciu nie podając wcale jego imienia, z których jeden przynajmniej nie zostawia żadnej pod względem swego pochodzenia wątpliwości.
Są to typy następujące:
s. g. Krzyż anglosaksoński widłowatemi ramionami swemi brzegów monety sięgający — w kątach między ramionami po 3 kulki — zamiast napisu kilka pojedynczych znaków.
s. o. w prostym obwodzie krzyż anglosaksoński mniejszy; w kątach między jego ramionami po 3 kulki, w otoku + IVCAEP... LOINE.
Pieniążek ten znajdował się w zbiorze niegdy Tadeusza Wolańskiego; znalazł się następnie w pojedynczym okazie w wykopalisku pod Płońskiem. Ze szczątkowych napisowych liter domyślać się można na nim wyrazu POLONIE który ojczyznę jego stanowczo oznacza. Z resztą objaśnia bliżej tę monetę typ następujący, ten sam rysunek odwrotnej strony na sobie noszący.
s. g. w prostym obwodzie ptak ukoronowany w lewo; w otoku PRINCES POLONIE.
s. o. w takimże obwodzie krzyż Anglosaksoński; w samych kątach między ramionami kółka w otoku; PRINCES POLONIE.
Napisy otokowe na największej liczbie okazów barbarzyńskie i nieczytelne. — Srebro czyste, waga rozmaita; okazy z dokładnym napisem ważą do 29 gran, naśladowane tylko do 23 dochodzą. Znanych okazów z dokładnym napisem jest dotąd 3, barbarzyńskich przeszło 20.
Osobliwszą tę monetę dał poznać najpierwej P. Holmboe Duński numizmatyk z wykopaliska pod Egersund. Okaz który miał pod ręką, a przynajmniej figura jaką do udzielonej o nim wiadomości dołączył, oprócz wyrazu POLONIE nic innego na nim wyczytać nie pozwalały, i dla tego trudno było coś pewnego o nim powiedzieć, chociaż przyznać należy że autor odgadł znajdujący się na nim wcale nie zwykły napis. Co do mnie nigdybym go się domyślić nie mógł, tak jest przeciwny wszelkim danym jakich przypatrzenie się innym ówczesnym pomnikom dostarczało. Ale fakt wyższym być musi nad wszelkie rozumowania; faktem zaś jest że się władca Polski nazwał na tej monecie princeps poloniae choć takiego tytułu żaden z panujących ani u nas, ani gdzieindziej w ów czas nie używał.
Jest to zatem napis wyjątkowy, a jeśli zważymy że na wszystkich znanych okazach tego typu zawsze się znajduje PRINCES a nie PRINCEPS, można wnosić że wyraz ten nie pojedynczego książęcia, ale książąt w liczbie mnogiej ma oznaczać.
Wiadomo z dziejów że Mieszko I przy śmierci rozdzielił państwo swoje między synów w dwóch małżeństwach spłodzonych, każdemu z nich osobną wydzielając ojcowiznę; wiadomo i to że najstarszy z nich Bolesław pragnąc zaprowadzone już jedynowładztwo w Polsce utrzymać, i korzystając z ustalających się już w domach monarszych praw pierworództwa, poodbierał braciom ich udziały, a nieposłusznych do opuszczenia kraju przymusił, co dało powód że śmielsi z braci rokosz przeciw niemu podnieśli. — Z tych Władybój przy pomocy Czeskiego książęcia widząc zatrudnionego w innych stronach państwa Bolesława, r. 992 opanował Kraków, i ten na lat kilka od Polskiej oderwał korony, dopóki z niego Bolesław w 7 lat później nie wypędził najeźdźców.
Wielkiem jest zatem podobieństwem do prawdy że ta monetka równie jak poprzednia typu 6-go w epoce tego zamieszania była wybitą. Wtedy bowiem był powód nietylko do opuszczenia imienia książęcego, skoro sam Władybój nie wiedział czy on sam czy też Czeski książę jest rzeczywistym panem Krakowa, ale i do wyrażenia książąt w liczbie mnogiej, skoro się wszyscy bracia Bolesława za jego spółrządców uważać chcieli.
II. Solidy Bolesławowskie z tytułem obszerniejszym BOLESLAVS DVX INCLITVS
s. g. w prostym obwodzie popiersie ukoronowane w prawo; w otoku BOLAZLAVS DVX.
s. o. w podobnymźe obwodzie krzyż prosty — między ramionami pojedyncze kulki — napis otokowy INCLITUS.
Srebro czyste — waga gran przeszło 20.
Jeden okaz tego ciekawego pieniążka znaleziony został w wykopalisku Płockiem, drugi tamtemu podobny ale mocno zużyty gdzieś w Wielkopolsce. Trzeci tym samym jak się zdaje stemplem wybity jednakże znacznie mniejszy w obwodzie, miałem od P. Dannenberga w Berlinie. Czescy numizmatycy zaliczyli go już wtedy między monety swego książęcia Bolesława III wyczytując na jego odwrociu CIVITAS M. Rysunek zdjęty podobno z Dannenbergowskiego okazu zamieszczony jest na VII tablicy monet Czeskich pod liczbą 10 w piśmie Cześkiem Pamatky archeologickie a mistopisne — Czyby się więcej jeszcze znajdowało okazów nie wiem.
Oprócz odmiennego powierzchownego wejrzenia i niezwykłego tytułu Bolesława kształt liter napisowych całkiem go od Czeskich monet odróżnia.
s. g. w prostym obwodzie głowa odkryta w lewo w otoku jak wyżej BOLIZLAVS DVX.
s. o. w podobnymże obwodzie krzyż jak na poprzednim; w otoku wspak INCLITVS.
Srebro dobre waga gran 26, robota niezgrabna, rysy grube.
Pieniądz ten dosyć się często powtarza w wykopaliskach, lubo w każdem w bardzo szczupłej ilości. — Jakoż wykopalisko w Rzewinie dwa tylko dostarczyło tego typu okazy; Płockie, Łęczyckie i Płońskie po jednemu. Posiadał także jeden podobny okaz P. Dannenberg numizmatyk w Berlinie, a jeden bardzo piękny i nic do życzenia niezostawiający znajduje się w zbiorze Konst. Świdzińskiego w bibliotece ordynacji Hrr. Krasińskich, z którego zdjętą została figura niniejszego dzieła. Jeden także świeżo znaleziony posiada p. Leon Zwoliński ob. Gub. Wołyńskiej. Więcej okazów tej monety nieznam.
III. Solidy Bolesławowskie z tytułem BOLESLAVS DVX
s. g. W obwodzie zwyczajnym coś na kształt kwiatu, może popiersie — w otoku + BOLESLAVO DVX.
s. o. Krzyż patryarchalny kółkami zakończony; w kątach między ramionami kółka; napisu niema.
Znajdował się ten pieniążek w zbiorze monet niegdy Tadeusza Wolańskiego Warszawskiemu Uniwersytetowi ustąpionych, figurę zaś onego zamieścił pierwotny właściciel na jednej z tablic przygotowanych do zamieszczonego przez siebie numizmatycznego dzieła, którego wydanie zaszłe u nas w r. 1830 i 1831 wypadki udaremniły z resztą nigdzie nie był widzianym.
Okaz Wolańskiego nie musiał być wydatnym; dla tego też rysunku na stronie głównej dobrze zrozumieć nie można. Najprawdopodobniej wyobrażoną tam być mogła głowa twarzą wprost, co jednak do sprawdzenia jest już niemożliwem gdy sam oryginał w przewozie zbiorów Uniwersyteckich do Petersburga bezpowrotnie zaginął. W każdym razie nietylko zupełnie odmienna onego od monet Czeskich Bolesławów powierzchowność, ale jeszcze krzyż patryarchalny który niżej na innych pieniążkach Chrobrego zobaczymy, tutaj mu miejsce wskazują.
s. g. w zwyczajnym obwodzie głowa twarzą wprost w rysach niezgrabnych; w otoku BOLZLIVS DVX.
s. o. w podobnymże obwodzie taka sama głowa; w otoku SCS IOHAN Sanctum Johannes. Waga gran 11½.
Poprzednio pieniądz ten znanym mi był tylko z rysunku zamieszczonego pod Nr 86 na tablicach przez niegdy Antoniego Strzeleckiego do opisu wykopaliska Pełczyskiego przygotowanych. Z jakiego zbioru pochodził nie wiem; w ostatnich jednak czasach zdarzyło mi się mieć w ręku dosyć wydatny onego okaz ze zbioru niegdy Konstantego Świdzińskiego z rysunkiem Strzeleckiego zupełnie zgodny.
Wnosząc z rysunku, Wrocław za miejsce jego wybicia przyjąć wypada, a ponieważ się wielkością swoją przybliża najwięcej do solidów, najwłaściwiej go zatem pod panowaniem Chrobrego umieścić, pomimo że od zwykłych solidów tego monarchy znacznie jest lżejszy, i gorsze zdaje się mieć srebro.
Znamy bowiem inny pieniążek z tejże mennicy, wybity za czasów Bolesława Śmiałego, ale ten od naszego solida jest mniejszym, tak jak wszystkie dotąd znane tego monarchy monetki, i całkiem odmienne me wejrzenie.
s. g. w kołowym obwodzie twarz w profilu, w prawo; w otoku BBVLE… VS DVX.
s. o. rysy przez niedobicie nie widoczne z tego powodu i napis otokowy nieczytelny. Waga gran 24.
Pojedynczy okaz tego solidu znaleziony został pod Gośliną w W. X. Poznańskiem.
s. g. w obwodzie perłowym głowa ukoronowana twarzą w prosi; z napisu widać BOLESLAVS.
s. o. w jakimże obwodzie kościół — napis otokowy zatarty.
Jest to także jedna z monet zaliczanych do numizmatyki Czeskiej której figurę przekopij owalem z Artykułu P. Kappe zamieszczonego w jednem z pism numizmatycznych niemieckich. Z wielu albowiem względów bardziej mi się Polską niżeli Czeską wydaje. Zobaczymy też niżej inne Bolesławowskie monety tak jak ta kościół na odwrociu przedstawiające.
IV. Solidy Bolesławowskie z imieniem Cesarzowej Adelajdy
Znamy kilka monet Bolesławowskich noszących na odwrociu imię Adelajdy królowej Lombardzkiej, małżonki Ottona I Cesarza i matki syna jego Ottona IP0 które to imię figurowało na większej części ówczesnych monet Cesarskich. Tego rodzaju pieniądze Czescy starożytnicy swoim przypisują Bolesławom, ale równe jeśli nie większe prawo mają one do szeregu solidów naszego Bolesława Chrobrego.
Są to typy następujące:
s. g. w prostym obwodzie krzyż równoramienny; w kątach między ramionami ODDO w otoku BOLISLAVS.
s. o. w takimże obwodzie kościół — w otoku AD… HAT. Adelahat.
s. g. w zwyczajnym obwodzie popiersie, w profilu; w koło BOLIZLAVS.
s. o. w podobnymże obwodzie facyata kościoła w koło ATEAHLAT.
Znane dwie odmiany tego typu różnią się popiersiem, a raczej głową monarszą w prawo albo w lewo skierowaną; robota bardzo gruba:
Ten ostatni pieniądz jest to tak zwany nummus adulterinus złożony z głównej strony jakiegoś nieznanego dotąd Bolesławskiego typu, i z odwrotnej strony zwykłych Ottonowskich solidów z imieniem cesarzowej Adelajdy — odmiana a znajdowała się w zbiorze nieżyjącego już Drezdeńskiego numizmatyka Filipa Kappe. Właściciel uważał ją za monetę Czeską i opisał ją pod panowaniem Bolesława II-go w wychodzącem podówczas w Berlinie numizmatycznem piśmie. Zdaje się, że ztamtąd przeszedł do szeregu monet Czeskich opisanych w dziele Pamiątki archeologickie a mistopisne ale tam już nie między monetami Bolesława II-go, tylko wraz z naszym typem 8, w pośród monet Bolesława III-go figuruje, a to już jest najlepszym dowodem, że sami badacze numizmatyki Czeskiej nie są pewni jakie mu miejsce naznaczyć wypada.
Sądząc z figury Kappego, któremu skrupulatności pod tym względem odmówić nie można, nie mniemam, aby ten pieniądz był wyrobem Czeskiej mennicy. Twarz wprawdzie na nim podobną jest nieco do twarzy na solidach Bolesława II-go i to pewnie skłoniło tego numizmatyka, że go pod Bolesławem II-gim położył, ale i tu bliżej się zapatrując nie trudno dostrzedz, że rytownik inny wzór miał przed oczyma i w zarówno niezgrabnych swoich rysach co innego chciał wyrazić; a zresztą litery otokowe rozmiarem i postacią tak dalece są na tym pieniążku odmienne, że położony obok solidów Bolesława II-go całkiem odmienną fabrykę wykazuje.
Odmianę b miałem sposobność widzieć w oryginale, co mię jeszcze bardziej w mniemaniu mojem utwierdziło. Znalazła się ona w dwóch czy trzech okazach między Gnieznem a Trzemesznem, a lubo jej prawie same monety Czeskie towarzyszyły, jeden rzut oka na wykopalisko kazał wnosić, że między niemi jest obcą. Była także i pod Służewem w towarzystwie rozlicznych solidów zagranicznego stempla, między któremi Czeskie nader małą stanowiły cyfrę.
Ale ważniejszy jest jeszcze powód do poczytania tej szczególnej monetki za Polską. Przy rozbiorze drugiej gruppy wykopalisk obejmującej monetę solidów, zwróciłem uwagę czytelnika, że znaczna massa pieniędzy zagranicznego stempla jakie się w tych wykopaliskach napotykają naszych krajowych myncarzy jest wyrobem. Otóż nasz pieniążek jest najoczywistszym takiego stanu rzeczy dowodem, bo wskazuje, że z tej samej mennicy wychodziły pieniądze z napisem Bolesława, w której bito inne Ottonowskie z imieniem Adelajdy. Tutaj myncarz widocznie stemple pomieszał, i być może że używszy do solidu Bolesławowskiego odwrotnej strony Ottonowskiego pieniądza, ten drugi wzajemnie z odwrotną stroną Bolesławowskiej monety wybił. Właściwego zatem odwrocia dla tego naszego typu poszukać by należało między typami Ottonowskiemi zwykle na drugiej stronie imię Cesarzowej Adelajdy przedstawiającemi.
V. Solidy Bolesławowskie beztytułowe z napisem BOLESLAVS albo BOLESLAV
jednostronny; w zwykłym otoku głowa monarsza w lewo; napis do koła BOLESILAVS.
Jest to pieniądz jednej z poprzedniemi fabryki, któremu tylko odwrotnej strony brakuje. Posiadał go P. Dannenberg w Berlinie, i rysunek onego nadesłał; później miałem sposobność widzenia oryginału u P. Beyera w Warszawie. Z jakiego wykopu pochodzi nie wiem.
s. g. prostym obwodzie głowa w profilu, w prawo w koło BOLIZAVS.
s. o. w podobnymże obwodzie krzyż Karolowingowski, między ramionami punkta — w otoku GNEZDVN ClVITAS.
Jedyny okaz tego nader ciekawego pieniążka jaki widziałem, pochodzi z Wolfenbytlu w Bawaryi. Nabył go tamże przypadkiem P. Krasicki, obywatel W. X. Poznańskiego około r. 1852. Obecnie znajduje się w zbiorze hr. Leona Skórzewskiego w Lubostroniu. P. Jażdżewski w opisie wykopaliska Jarocińskiego mówi, że podobny miał także w swoim zbiorze Krakowski numizmatyk bankier Bochenek. Że miejscem jego bicia jest Gniezno, a tem samem że do Bolesława Chrobrego należy, tego dowodzić nie trzeba, gdyż sam napis najdobitniej o tem przekonywa.
s. g. w zwykłym obwodzie krzyż równoramienny; w kątach między ramionami kulki; napis otokowy od dołu poczynając BOLI...AVS.
s. o. krzyż taki jak wyżej; w otoku zdaje się także BOLESLAVS.
Znalazł się ten pieniążek w dwóch okazach pod Starodworkiem. P. J. Friedlaender autor opisu tamecznego wykopaliska czyta na jego odwrociu KOT VAN. Oryginału samego nie widziałem. Znajduje się on w królewskim gabinecie w Berlinie ledwie bym jednak nie ręczył, że na obu jego stronach wypisane jest imię Bolesława.
s. g. popiersie twarzą wprost w rysach niezgrabnych; do koła głowy napis BOLESLAV.
s. o. krzyż nieco skośny w koło B OL...LAV, robota nader gruba, litery zwłaszcza na odwrociu wielkie.
Dwa razy się ten pieniądz pokazał w wykopaliskach, ale w obu razach pojedynczo. Dawniej znany okaz z pod Ciechanowa znajduje się obecnie w zbiorze hr. Ordynata Zamojskiego w Warszawie, późniejszy z pod Starodworku przeszedł do muzeum królewskiego w Berlinie. Zdaje się, że Czescy numizmatycy prawa do tej monety rościć sobie nie będą.
s. g. w perłowym obwodzie krzyż kawalerski w otoku + BOELIZA i kilka niezrozumiałych liter.
s. o. w obwodzie gładkim krzyż Karolowingowski wklęsło wybity, w kątach między ramionami kółka, napis otokowy z wyraźnych liter złożony, ale sensu żadnego nie dający.
Waga grana 9½. Znam również jedyny tylko okaz tego solidu, który się znajduje w zbiorach niegdy Konstantego Świdzińskiego w bibliotece Ordynacyi Krasińskich. Jest bardzo dobrze wybity i bardzo dobrze dochowany. Rysunkiem przypomina on cokolwiek niektóre Czeskie typy, ale rżnięcie na nim, zwłaszcza liter, całkiem odmienne. Zdaje się być ówczesną połowiczną monetą.
s. g. w polu monety coś nakształt czupryny, pod którą krzyż na kotwicy, do koła rozrzucone pojedyncze potworne litery dają czytać BOLAZZLAV.
s o. w gładkim obwodzie krzyż o podwójnie narysowanych ramionach, w środku krzyża kółko, w otoku SCS PETRVS.
Pod wezwaniem Ś-go Piotra zbudowaną jest katedra w Poznaniu i miasto samo używa w herbie kluczy Piotrowych. Nie bez zasady zatem pieniądz ten za wybity w Poznaniu uważać należy. Raz dopiero znalazł się w Wielodworze pod Lądem, i zdobi zbiór P. Józefa Przyborowskiego Lektora Warszawskiego Uniwersytetu.
VI. Solidy Bolesława Chrobrego z tytułem Królewskim REX BOLESLAVS
s. g. w gładkim obwodzie krzyż z walcowatemi ramionami, pomiędzy któremi duże kółka; w otoku napis wyraźny + REX BOLLZALLAVS.
s. o. w podobnymże obwodzie krzyż Karolowingowski; w otokic wspak REX BOZ...ZL.
Litery barbarzyńskie, niekształtne, nieco do liter na monetach Stefana Węgierskiego zbliżone. Zwykle okazy tej monety jedną tylko jej stronę przedstawiają. Okazy na obie strony wybite są wielką dotąd rzadkością.
W wykopaliska Rzewińskiem ukazał się po raz pierwszy ten najważniejszy z Bolesławowskich pieniądz. Przedstawiał on wypukło na jedne tylko stronę wytłoczone rysy odwrotnej części solida, które tak jak na brakteatach na drugiej stronie wklęsło się przedstawiały. W napisie mało co brakowało, ale ten z tak potwornych kresek się składał, że niepodobna było odgadnąć jakie znaczenie mieć może, i ogólne tylko wejrzenie monety kazało wnosić, że musi być koniecznie Polską. Jakoż wykopalisko pod Płockiem dostarczyło dwóch nowych okazów, które domysł ten usprawiedliwiły i zagadkę rozwiązały stanowczo. Jeden bowiem z nich dwustronny przedstawiał po obu stronach imię Bolesława, z jednej całkowicie, z drugiej z powodu niedobicia szczątkowo. Drugi okaz podobnie jak Rzewiński jednostronny niebyłby w tym względzie dostarczył światła, nietylko bowiem inną stroną stempla był wybity, ale i w jego napisie, którego tylko połowa się przechowała, same niezrozumiałe dawały się widzieć kreski.
Znalazły się jeszcze po za granicami Królestwa dwa okazy tego solidu, oba jednostronne, a każdy z nich inną stroną stempla wybity. Jeden z nich wykopany w W. X. Poznańskiem opisał P. Dannenberg w powoływanej przezemnie rozprawie, a drugi z niewiadomego źródła P. Bernard Koene. Oprócz tych pięciu znanych mi okazów niewiem czy się gdzie jaki jeszcze znajduje.
Pieniądz ten wybitym być musiał w ostatnim roku panowania Chrobrego już po jego koronacyi odbytej w Gnieźnie 1025 roku, na kilka zaledwie miesięcy przed śmiercią. Nie należy bowiem mieszać tego obrzędu uroczyście przy udziale duchowieństwa odbytego, z owem mniemanem ukoronowaniem przez Ottona w r. 1000. Otton wkładając wedle świadectwa kronik własną koronę na głowę Bolesława, chciał mu tylko pokazać, że go na równi z sobą za niezawisłego monarchę poczytuje, na czem jednak nie było dosyć Królowi Chrześcijańskiemu, jak to słusznie Lelewel i Szajnocha zauważali. Koronacya bowiem monarchów chrześcijańskich była zawsze aktem religijnym połączonym z namaszczeniem, którego przecież Cesarz Otton dopełnić nie mógł.
VII. Solidy Bolesława Chrobrego z napisem Ruskim BORECJABK
s. g. popiersie twarzą wprost w płaszczic na klamrę spiętym; w polu monety BOJI—ECJI—AB—E.
s. o. krzyż patryarchalny, w kątach między ramionami kulki, do koła BORECJABK.
Ten osobliwszy pieniążek odkryty został po raz pierwszy w końcu roku 1847 w wykopalisku pod Pińczowem w pojedynczym, spękanym i licho dochowanym okazie, na którym przecież to można było widzieć wyraźnie, że popiersie przedstawia monarchę bez brody. Później w r. 1863 znaleziono na wyspie Bornholm dwa jeszcze okazy bardzo wyraźne, ale nieco mniejszego rozmiaru z brodatem monarszem popiersiem, z których jeden posiadał P. Thomsen w Kopenhadze, drugi zaś dostał się P. Dannenbergowi do Berlina, ostatecznie zaś przeszedł na własność X-a Wodbolskiego Pułkownika Artyleryi Cesarsko-Rossyjskiej.
Że te pieniądze należą do jednego z Bolesławów Polskich, to żadnemu powątpiewaniu nie podlega, i to tylko chyba mogłoby być przedmiotem rozbioru, czy przez Bolesława Chrobrego czy też przez którego z późniejszych Bolesławów wybitemi zostały. W istocie i Bolesław Śmiały miał te same powody puszczania w obieg pieniędzy z Ruskim napisem jak Chrobry, a może nawet i większe, a wątpliwość pod tym względem mogłoby nastręczać wykopalisko Pińczowskie, jako w epoce bliskiej panowania Śmiałego w ziemię schowane, ale Bornholmskie około 1040 r. ukryte rzecz stanowczo na korzyść pierwszego roztrzyga. Jakoż i okaz Pinczowski bardzo zniszczony przynosi dowód, że nie dopiero wybitym być musiał, i że przez długi czas wycierał się w obiegu, zanim z innemi monetami późniejszemi znalazł bezpieczne od dalszych zniszczeń schronienie.
Oczywiście jest to pieniądz wybity dla Rusi, ale wątpić należy, aby miejscem jego bicia był Kijów, albo nawet którekolwiek z miast Ruskich, a przynajmniej nie pojawia się on w wykopaliskach ówczesnej Kijowskiej monety dostarczających. Z drugiej strony i stopa jego nie jest odpowiednią tej jakiej używano w Kijowie, ale raczej stopie Polskiej, a właściwiej mówiąc zachodnio-europejskiej. Może przez wypuszczenie tego rodzaju pieniędzy chciał Bolesław wprowadzić do Rusi powszechnie przyjętą na zachodzie stopę a i rytowników także swoich do tego użyć musiał, bo rylec na tej monecie w niczem do rylca na monetach Włodzimierza W-go i Jarosława niepodobny, pomijając nawet plan rysunkowy odrębny, choć starano się widocznie go do rysunku monet Ruskich przybliżyć. Jakoż w miejsce krzyża Karolowingowskiego na całym zachodzie używanego zamieścił tu monarcha patryarchalny krzyż Byzantyński więcej zrozumiały dla Rusi.
Pieniądz ten należy do późniejszych monet Bolesława Chrobrego, bo datę jego wybicia położyć należy po roku 1018, w którym Polski monarcha zdobywszy Kijów, i Ruś pod zwierzchnie panowanie zająwszy, mógł dopiero mieć powody wprowadzenia na monetę Ruskich napisów, i godeł kościoła wschodniego w zachodniej Europie nieznanych.
Mamy tedy 18 typów, które nikomu innemu jak Bolesławowi Chrobremu przypisane być niemogą, a które żadnego z Czeskiemi solidami nie mają podobieństwa, bo je odróżnia od nich zarówno rysunkowy pomysł, i sama medalierska robota, jak niemniej przygotowanie metalu pod stempel przeznaczonego. Te w żaden sposób Czeskiemi być nie mogą, a że noszą na sobie imię Bolesława, muszą zatem być spółczesne Polskie.
Rzucając raz jeszcze okiem na cały ogół mennicznych pomników tego monarchy, zastanawia w nich zupełny brak jednostajności, a to pod każdym względem. Wykazałem już 7 stanowczych między niemi różnic pod względem imienia i tytułu panującego ale tyleż jeśli nie więcej upatrzyć można co do planu rysunkowego, i co do postaci liter, a nawet pojedynczych kresek w skład litery wchodzących, że już o większej lub mniejszej poprawności rylca zamilczę. Zdaje się jakby pod tem panowaniem mennice wybijaniem jakiejś powszechnej, i że tak powiem, międzynarodowej monety zajęte próbowały od czasu do czasu rozmaitych nowych pomysłów, z których żaden nie ustalił się stanowczo, żaden w ogólniejsze nie wszedł użycie; a w takim razie szczupła liczba okazów w jakiej się monety z imieniem Bolesława Chrobrego widzieć dają, jest rzeczą dosyć prostą, i nikogo zadziwiać nie może.
Co jednakże trudnem jest do wytłómaczenia, to to, że owe dosyć liczne Chrobrego typy tem gorszy przedstawiają rysunek, i tem bardziej niedbałe wybicie, im są późniejsze; tak dalece, że kiedy poprawne okazy typu 7-go z napisem Princes Polonie których wybicie jak wyżej widzieliśmy przed r. 1000 położyć wypada, mają litery kształtne i zupełnie czytelne, okazy najpóźniejszych solidów z napisem REX BOLESLAVS zaledwie ten napis wśród dziwnie pogiętych i połamanych kresek odgadnąć pozwalają. Wiadomości z wykopalisk dotychczas pozbierane nie wystarczają do objaśnienia tej osobliwości; obowiązek zatem rozwiązania całej zagadki, jaką nam pogląd na monety Chrobrego przedstawia, ciążyć jeszcze będzie późniejszych numizmatycznych badaczy.
Na tem kończę uwagi moje nad monetami Polskiego pochodzenia, które do panowania Bolesława Chrobrego odnoszone być mogą, i względem których zdanie moje czułem się w obowiązku usprawiedliwić, czego też w miarę mojej możności dopełnić się starałem. Ale są jeszcze niektóre monety Czeskie toż samo imię noszące i przez Czechów samych uważane za pieniądz Chrobrego wybity w czasie zajęcia przezeń Pragi w r. 1003, o których choć w krótkości wspomnieć w temmiejscu wypada.
Czeskie solidy za monetę naszego Bolesława Chrobrego uważane
W rzeczy samej Bolesław Chrobry wziąwszy orężem Pragę, i pozbawiwszy władzy niewdzięcznego tamecznego książęcia, miał czas i tytuł do bicia pod swym stemplem monety. Przez rok cały naród Czeski uznawał jego panowanie, a miasta tego księztwa Polskiemi legionami były napełnione. Czescy numizmatycy poczytują za monetę bitą w tych okolicznościach solidy wyobrażenie dwóch mieczów na sobie noszące, jakich 3 znajdzie czytelnik na 3-ej tablicy niniejszego dzieła. Pierwszy z nich znanym był oddawna. Z umieszczonego na nim napisu trudno by się imienia Bolesława domyśleć, ale ma także na jednej stronie ptaka przypominającego mało co wcześniejsze solidy nasze z napisem PRINCES POLONIE. Dwa inne do tej samej kategoryi należące z wyraźnem imieniem Bolesława ogłosił P. Kappe w powołanym wyżej przezemnie artykule. Żadna z tych monet w naszych wykopaliskach widzianą nie była, sąd zatem o nich Czechom wyłącznie pozostawić należy, i tylko dla wiadomości czytelnika wzmianka się tutaj o nich zamieszcza.
Monety stempla zagranicznego przez naszych złotników naśladowane, oraz inne dotąd zagadkowe
Pod tym nadpisem umieściłem na tablicy 3-ej kilka przykładów naśladowali monety ościennej, do których na końcu przydałem niektóre typy dotąd nieodgadnione, i z czasem Polskiemi okazać się mogące. Co do pierwszych wybrałem głównie naśladowania monet Czeskich, bo te większą mają styczność z naszą numizmatyką, lubo w wykopaliskach pojawiają się rzadziej, niż naśladowania monety Niemieckiej. Na szczególniejszą uwagę zasługują 3 odmiany solidu pod liczbą 4 zamieszczonego, który Czescy numizmatycy poczytują za monetę książęcia Wacława, zabitego w r. 938. Pieniądz ten lubo nosi na sobie powyższe imię, w niczem zresztą do Czeskich monet nie jest podobny, niezgrabna jego fabryka przypomina bardzo naszego Bolesława Chrobrego monety, a sam w wykopaliskach na ziemi Polskiej nie rzadko się pojawia. I nie ja jeden padłem na wątpliwość co do pochodzenia tego solidu, nie uszła ona uwagi bardzo doświadczonego numizmatyka Berlińskiego P. Dannenberga, który domysły swoje w tym względzie z mojemi zupełnie zgodne listownie mi zakommunikował. Na bliższą również uwagę zasługuje solidus zamieszczony pod liczbą 6 niewątpliwie Polskiego typu, na którym po stronie krzyża coś podobnego do REX MIZTCO, a po stronie ptaka POLEN DVX domyślać by się można. Nabył go kiedyś Beyer z jakiegoś wykopaliska, a po jego śmierci dostał się do zbioru P. Ryszarda w Krakowie. Okaz ten dotąd jedyny w kilku miejscach niedobity, a przytem potworne litery w napisie mający, nie pozwala znaczenia monety ściśle odgadnąć. Gdyby jednak później znaleźć się mogące okazy domysłowe wyczytanie onego potwierdziły, mielibyśmy w nich niewątpliwą monetę Mieszka II-go. Waży gran 18.
Rozpisywać się o innych w tej kategoryi zamieszczonych typach zdaniem mojem byłoby zbyteczne.
Pozostaje mi jeszcze wspomnieć pokrótce o 5-u typach w pierwotnej pracy mojej między monetami przypisywanemi Bolesławowi Chrobremu położonych, i wytłómaczyć się z powodów, dla których je tam zamieściłem, a tutaj one pomijam. Są to typy oznaczone liczbami 3. 6. 7. 9. i 10 poprzedniego mojego dziełka wydanego w r. 1847.
W ówczesnem ocenieniu onego zarzucono mi gorszącą niekrytyczność, żem wiele monet Czeskich pod panowanie Polskiego monarchy podciągnął. Jakkolwiek łamiąc lody w uporządkowaniu naszej średniowiekowej numizmatyki sam czuje żem wiele popełnił uchybień, na powyższy jednak zarzut nie spodziewałem się zasłużyć. Opierając moje osobiste wnioski na badaniu wykopalisk i rozbiorze typów, a tem samem na naocznem ich obejrzeniu, wstrzymałem się od wszelkich domysłów tam, gdzie mi na podobnej podstawie zbywało, i tak też uczyniłem względem wszystkich monet podówczas przez rozmaitych numizmatyków do panowania Chrobrego zaliczanych, nad któremi na tablicy 1. położyłem tytuł stosowny, to jest monet przypisywanych temu monarsze. Jakoż typ 1. tak był uważany przez Czeskich badaczy, 2-gi przez P. Holmboe, 3. 4. 6. 7. i 10, przez Tadeusza Wolańskiego, 5-ty przez Lelewela. Do tego szeregu dwa tylko typy, to jest 8. i 9. ośmieliłem się przyłożyć na własną odpowiedzialność, opierając się na rysunkach przez znawcę mi nadesłanych, o których dokładności nie powinienem był wątpić. Późniejsze badania potwierdzając takie zamieszczenie, co do typów 1, 2, 4 i 8, usunęły całkiem z tego szeregu typy 3, 5, 7 i 10.
Co do typu 3-go na którym Wolański czytał KRAKA i dla tego takowy za monetę Krakowską poczytał, przekonałem się że pomimo dodatkowej kreski pod literą P. która ją podobną do litery K zrobiła, napis ten Praga a nie Kraca czytać należy. Tego bowiem rodzaju kreski niepotrzebne i postać liter zmieniające na wielu innych monetach tak Polskich jak Czeskich dostrzegać się dają. Kulki zaś w trzech tylko polach między ramionami krzyża zamieszczone, monetę powyższą stanowczo za Czeską poczytywać każą.
Co do typu 5-go:
Na okazach jakie do r. 1847. mieliśmy pod ręką imię książęce dało się czytać BSACISLAV. Ponieważ litera S była złamana i dwie jej połówki w formie litery C oddzielnie przy sobie postawione, można było wraz z Lelewelem mniemać, że pierwsze S tego napisu nie za S ale za O poczytywać należy. Później jednak znalazły się okazy tego samego pieniążka na których najwyraźniej BRACISLAV czytać się daje, nie może zatem być wątpliwości że to jest moneta Czeskiego książęcia Brzetysława, zapewne jedna z najpierwszych, nim się jeszcze wyrobiła stała a nieco odmienna imienia książęcia pisownia. O jej dawności przekonywa jeszcze i Krzyż Anglosaksoński taki sam jaki widzimy na najpóźniejszych solidach poprzedniego książęcia Odalryka. Wielkiem atoli jest podobieństwem do prawdy, że ta monetka wyszła z pod młota Polskiego myncarza; dowodzą tego nietylko znajdujące się na niej myncarskie nazwisko Wszebór, ale jeszcze i ta okoliczność że dotąd przynajmniej w Czeskich wykopaniach nie była zauważaną, kiedy u nas znajduje się nieledwie w każdem solidową monetę w sobie obejmującem.
Zajął w r. 1002 Pragę Polski monarcha, zajął w r. 1039. Gniezno Czeski książę, a wśród nieładu jaki podówczas w Polsce panował miał dosyć czasu na splądrowanie miasta, okolicy, i wywiezienie znacznych skarbów do Pragi; mógł więc kazać wybić w Gnieźnie monetę pod własnym stemplem, a to właśnie miało miejsce we 2 lata po wstąpieniu jego na tron Czeski.
Z tego powodu monetka w mowie będąca jakkolwiek nosi na sobie imię Czeskiego książęcia, nie przestaje obchodzić naszą numizmatykę; ma ona pozór monet u nas wybijanych, od innych monet Brzetysławowskich fabryką swoją zupełnie jest odmienna, i dla tego kilka ważniejszych jej odmian na tablicy 3-ej pod właściwym nadpisem zamieściłem.
Co do typu 7: ten żywcem przekopiowałem z Tablic przez Tadeusza Wokulskiego przygotowanych, może najgłówniej dla zapełnienia miejsca na mojej 1-ej tablicy, które inaczej musiało by było pustem pozostać. Typ ten zupełnie niezrozumiały ma jednakże pewne podobieństwo z Czeskiemi solidami Bolesława III-go; bespieczniej go zatem z szeregu monet Chrobrego usunąć.
Co do typu 9: Już w poprzedniem dziełku uczyniłem zastrzeżenie w słowach „Jeśli rysunek mi nadesłany wiernie monetę naśladuje, możnaby zaręczyć że jest Polską, i że do Bolesława Chrobrego należy”. Na nieszczęście przekonałem się że rysunek chybiał w tem właśnie miejscu, które pod względem oznaczenia oryginałów i stanowiska w szeregu monet średniowiekowych było rzecz rozstrzygającem. Zdarzyło mi się bowiem później mieć w ręku dwa oryginalne tego typu okazy, na których między ramionami krzyża w trzech tylko polach znalazłem kulki, a w czwartem 3 gwoździe, co jak jest charakterystycznem znamieniem ówczesnych monet Czeskich, tak na Polskich, dotąd przynajmniej, nie ma przykładu. I ten zatem pieniądz z szeregu monet Bolesława Chrobrego usunionym być musi.
Nakoniec Co do typu 10-go:
Już w odpowiedzi na ogłoszoną przez niegdy Ignacego Zagórskiego recenzją mego dziełka przyznałem się do błędu, który istotnie popełniłem, choć i ten niezupełnie z mojej winy nastąpił. Nie znałem bowiem szczegółów o wykopalisku Koprzywnickiem, które było jedynem gdzie się ten ciekawy pieniążek natrafił. Wołałem go zaś umieścić między monetami przypisywanemi Chrobremu, za czem poszedłem za mniemaniem Tadeusza Wolańskiego, niżeli nie wiedząc jakie mu inne monety towarzyszyły, naznaczać mu na prosty domysł nowe w szeregu monet Piastowskich miejsce. Oświecony przez Ignacego Zagórskiego co do wykopaliska pod Koprzywnicą, które właściwie we wsi Goryczanach miało miejsce, zdanie co do tego pieniążka sprostowałem, i przeniosłem go pod panowanie Bolesława Śmiałego, gdzie zajmuje miejsce zupełnie dla siebie właściwej a znalezione około roku 1868 nowe wykopalisko w Chromieńcach w Galicyi takie zamieszczenie w zupełności potwierdza.
MONETY MIESZKA II-go
W dniu 3 Kwietnia 1025. Bolesław Chrobry dokonał chwalebnego i pracowitego żywota, zostawiwszy synowi zjednoczoną już, a po części i urządzoną Polskę, w czem bez wątpienia menniczna instytucja właściwe zajmowała miejsce. Wprawdzie były jeszcze w obiegu liczne przez krajowych złotników naśladowane zagranicznego stempla solidy, ale i z mennic królewskich od czasu do czasu wychodził monarszy pieniądz. Nie masz więc wątpliwości że i Mieczysław czyli Mieszko 2-gi naśladował w tym względzie ojca, i że jego monet koniecznie w ówczesnych wykopaliskach dopatrywać wypada.
Wszakże dotychczas jeden tylko pieniążek można do tego panowania zaliczyć, jeśli nawet późniejsze spostrzeżenia nie każą go położyć wyżej, pod Mieszkiem 1-ym. Jakkolwiek bowiem planem rysunkowym całkiem się różni od solidów wyżej pod panowaniem Mieszka l-go zamieszczonych, a ztąd innej epoki wyrobem się zdaje, znalazł się przecież w takiem wykopalisku w którem nie było wyraźnej monety wybitej po r. 1024, a tylko obecność kilku tak zwanych Wendyjskich denarów szczegółowo nie opisanych, a ztąd niewiadomo z jakiego czasu pochodzić mogących, pozwala się domniemywać późniejszej nieco zakopania tego skarbu daty.
Jest to pieniądz następujący.
s. g. w polu monety ręka Opatrzności; w otoku napis od prawego ku lewemu ✝ MISICAEIVA.
s. o. w polu monety mały krzyżyk; napis otokowy wyraźny ale z połamanych i nie dających żadnego sensu liter złożony.
Jedyny znany dotąd okaz tego solidu wykopany pod Starodworkiem znajduje się w królewskiem muzeum numizmatycznem w Berlinie. Opisał go wraz z całem wykopaliskiem P. J. Friedlaender, a wykazując najpóźniejszą datę ukrycia w ziemi pomienionego skarbu na rok 1024, wybicie tego pieniążka Mieszkowi I. przypisuje.
Znosiłem się ja co do pomienionego wykopaliska z P. Dannenbergiem, który je wcześniej od P. Friedlaendera miał w ręku, i na tej drodze otrzymałem wiadomość o niektórych szczegółach, datę ukrycia onego w ziemię o lat kilka przynajmniej opóźnić pozwalających. Na tej też zasadzie, i na widocznej naszego solidu od poprzednich Mieszkowych odmienności, jak również na lżejszej onegóż wadze, zamieściłem go na Tablicy 3-ej przynajmniej do czasu pod panowaniem Mieszka II-go.
W ogólności wyznać należy że jak historja panowania tego monarchy, a mianowicie też drugiej onego połowy, i kilku lat nieporządku jaki wynikł po jego śmierci, nie wyjaśniona jeszcze pokrywa tajemnica, tak i nasza numizmatyka tej epoki bardzo jest dotąd niepewną. Jaki był rzeczywiście koniec Mieszka II-go, jaka natura rządów wdowy jego królowej Ryxy, czy je za życia jeszcze męża (wedle niektórych podań na parę lat przed śmiercią rozumu pozbawionego), czy też po tejże śmierci objęła, jak długo je sprawowała, gdzie i na czem syn jej Kaźmirz młodość swoję przepędził, wszystko to są pytania na które odpowiedzi albo wcale w kronikach nie znajdujemy, albo co gorzej każda z nich w odmienny one rozwiązuje sposób.
Milczące są tedy albo zagadkowe z tego czasu kronik świadectwa, a co dziwniejsza zarówno są milczące albo zagadkowe tamtoczesne menniczne pomniki. Środków porównania ich z innemi spółczesnemi pomnikami nie mamy, bo wśród ogólnych zaburzeń rozwój wszelkich sztuk zatrzymać się musiał, a nawet zabytki któremi pobożność Mieszka l-go a potęga i szczodrobliwość Chrobrego kraj przyozdobiły, a ogładę narodową podniosły, padły pod niszczącym wpływem nadbiegłych okoliczności, żadnego siadu nie zostawiając po sobie. Ziemia nam tylko świadectwa owej straszliwej epoki w sobie przechowała, to jest massę nagromadzonych pieniężnych zasobów, które zatrwożeni mieszkańcy przed nieprzyjacielem ukryli, a sami w powszechnem zaburzeniu zginęli.
Pieniądze te na pierwszy rzut oka całkiem są odmienne od solidów jakieśmy wyżej poznali. Nietylko bowiem mają mniejszy od tamtych rozmiar, ale odznaczają je brzegi po obu stronach tak w górę wywinięte, że to wywinięcie tworzy z pieniążka rodzaj miseczki, a litery otokowe częstokroć do połowy zasłania. W ten sposób bite monety natrafiały się także choć w mniejszej ilości w wykopaliskach z solidów przeważnie złożonych, ale zawsze takich których data ukrycia w ziemię już po śmierci Mieszka 2-o nastąpiła; jak pod Trzebuniem i Kłeckiem; z zupełnem zaś solidów z obiegu wycofaniem same jedne tworzą całe wykopaliska, jak pod Grójcem, Chruszczyną, Skrwilnem i w licznych innych miejscach.
Takie miseczkowate monety zrazu są zagadkowe albo nawet nieme zupełnie; większa ich część ma po obu stronach wyobrażone różnym kształtem krzyże, a takie znane były długo pod nazwą denarów Wendyjskich. W późniejszych jednak wykopaliskach mieszają się z niemi inne bite w podobny sposób, to jest z brzegiem wywiniętym miseczki, na których już widać głowy, a dalej całe figury, i już na nich imię monarsze Bolesława albo Władysława wyraźne. Na tych ostatnich wywinięcie brzegów zrazu jak u tak zwanych Wendyjskich znaczne, zmniejsza się stopniowo, ale jest zawsze widocznem, pieniądz zachowuje doskonałą okrągłość, i choć niekiedy bardzo cienki, ma przecież na brzegu mniej lub więcej wystającą obrączkę. Dla rozróżnienia takich denarów od późniejszych, które podobnej obrączki, a ztąd często i doskonałej okrągłości nie mają, oznaczyłem one w pierwszej pracy mojej nazwą denarów grubych, i takiej też nazwy tutaj trzymać się będę.
Z tego co się wyżej powiedziało widoczną jest rzeczą, że ten okres zaczyna się w numizmatyce Piastowskiej jeśli nie za życia Mieszka II-go, to przynajmniej zaraz po jego śmierci; a ponieważ mamy w nim imiona tylko Bolesława i Władysława, a jedne i drugie na licznych i odmiennych od siebie typach, wnosić należy że się kończy za panowania Władysława II-go. W każdym zaś razie monety Bolesława II-go czyli Śmiałego i Władysława I Hermana, wśród denarów tego okresu znajdować się muszą.
Od śmierci Chrobrego (r. 1025) do wstąpienia na tron Śmiałego (r. 1058) przeszło 30 lat upłynęło. Strącając z tej przestrzeni czasu 9-o letnie panowanie Mieszka, do którego opisany wyżej typ 22-gi dał się choć z niezupełną pewnością odnieść, z pozostałych 24-ch lat ziemia nic nie wykryła, jak tylko same tak zwane Wendyjskie miseczkowate denary, liczne wprawdzie i między sobą rozmaite, ale bądź całkowicie nieme, bądź też z porozdzielanemi od siebie pojedynczemi napisu literami, których znaczenie wielokrotnie i dowolnie tłomaczyć sobie można.
Wśród takich to monet mieszczą się nasze menniczne pomniki z czasów Ryxy i Kaźmirza, te więc odszukać, i w szeregu monet Piastowskich zamieścić, będzie w tem miejscu mojem zadaniem. Zanim zaś do tego przystąpię, muszę raz jeszcze zwrócić uwagę czytelnika na ogół tak zwanych Wendyjskich monet. Będzie to może pod wielu względami powtórzeniem tego co się już w pierwszej części powiedziało, ale powtórzeniem obok nie ustalonej jeszcze o tych monetach opinii jeśli nie koniecznem, to przynajmniej przydatnem.
OGÓLNY RZUT OKA NA TAK ZWANE WENDYJSKIE DENARY
Pierwszym badaczem który zwrócił uwagę uczonych numizmatyków na miseczkowate z krzyżem pieniążki, był jak to już raz wspomniałem Mader. Nie wielką ich rozmaitość miał on pod ręką, a że pochodziły z wykopalisk na Pomorzu Bałtyckiem razem z monetami 11-go wieku znajdowanych, przypisał one Wendom, gdyż pisarze Niemieccy tak nazywali w ogólności plemiona Słowiańskie w owym czasie pobrzeża Bałtyku zamieszkujące. Po Maderze przez długie lata nikt nie poruszył tego przedmiotu. Lubownictwo zbiorów numizmatycznych było wprawdzie w Niemczech upowszechnione, ale sama nauka trzymając się w granicach lubownictwa poprzestawała na powierzchownem badaniu gabinetowych szufladek, a ci co się nią zajmowali nie mieli bynajmniej ochoty do rozwikłania trudnych, a w każdym razie, niewdzięcznych wątpliwości. Owe zagadkowe z krzyżami pieniążki były monetą tak pospolitą, że o ich posiadanie nikt się nie ubiegał, w każdym zbiorze zajmowały podrzędne miejsce monet niepewnych, na które zbieracze mało uważali, autorowie też numizmatyczni czy to katalogując jaki gabinet, czy nawet zdając sprawę o jakiem wykopalisku, kładli je niejako za liniją, dając im ogólny napis so genannte Wendische Munzen.
Taki był stan wiadomości o tych osobliwszych monetach wtedy kiedy w r. 1847 pierwszą pracę moją nad numizmatyką Piastowską w świat puszczałem, i moje co do nich zapatrywanie się objaśniłem. Z tego także stanowiska wychodzili ci, którzy ówczesne zdanie moje, krytykowali. Dzisiaj taki stan rzeczy zmienił się nieco. Już w r. 1844 P. Juliusz Friedlaender opisem wykopaliska Obrzyckiego pokazał Niemieckim numizmatykom jak się na tego rodzaju odkrycia zapatrywać należy, a przykład ten znalazł naśladowców zarówno w Niemczech, jak i w innych krajach morzu Bałtyckiemu przyległych. Tym sposobem przybyły nam dokładne opisy kilku wykopalisk w których się owa Wendyjska moneta znalazła, liczba znanych jej typów pomnożyła się znakomicie, dziś więc można coś więcej nad proste domysły przytoczyć na poparcie swych mniemań.
I u nas także pod tym względem nie mało nowego ziemia na wierzch wyrzuciła, tak dalece że kilkanaście już zaznaczamy wykopalisk z owej miseczkowatej monety jeśli nie wyłącznie, to przynajmniej przeważnie złożonych. Z tej liczby 5 miałem sposobność z dostateczną dokładnością rozpoznać. Takiemi były wykopaliska z pod Chruszczyny, Grójca, Skrwilna, Woli Skromowskiej, i ostatnie z niewiadomego miejsca przez P. Beyera w r. 18G7 od żydka w Warszawie nabyte, które w swojem miejscu pod nazwą Beyerowskiego opisałem. Na przedmiocie zatem do uwag i domysłów nie zbywa.
Do, liczby tych wykopalisk opisanych w pierwszej części obecnego, dziełka, już po jej wydrukowaniu przybyło, jeszcze jedno znalezione we wsi Rzeczka Wólka pod Ciechanów wem, a pod względem swej zawartości najbardziej do Beyerowskiego, zbliżone. Część tego wykopaliska w ilości przeszło 2500 sztuk wagi łutów nabył w Warszawie P. Leon Zwoliński obywatel z Gubernii Wołyńskiej gorliwie numizmatycznym badaniom oddany. Drugą część około, 2-u fontów ważącą oglądał na miejscu prof. Przyborowski.
W partyi P. Zwolińskiego znajdowało, się około 70 sztuk zwykłego niemiseczkowatego stempla po największej części Niemieckich, począwszy od Ottonów z Adelajdą. Najpóźniejsze z nich odnosiły się do Andrzeja Króla Węgierskiego (✝ 1060) i jego następcy Salomona, oraz Hermana ks. Saskiego (Dannenberg Nr 597 (✝ 1086), z czego widać że skarb musiał się dostać do ziemi już po opuszczeniu kraju przez Bolesława Śmiałego.
Pomiędzy monetkami Wendyjskiego typu znajdowały się liczne odmiany pieniążków z krzyżem i osobliwszą chorągwią na stronie głównej, oraz inne z napisem S. Piotra S. PETRVS i jeden wyraźny Sieciech zkąd inąd już przedtem znany.
Prof. Przyborowski w obejrzanej przez siebie partyi nie nowego, dla naszej numizmatyki, nie znalazł. P. Zwoliński obiecuje się zająć szczegółowym opisem całego, wykopaliska, które ze względu na znakomitą ilość, a przytem rozmaitość sztuk owej miseczkowatej monety między któremi znalazł się najwyraźniejszy Sieciech wielkiego, dla naszej nuimizmatyki jest interesuj przynosi bowiem dotykalny dowód, że jeśli nie wszystkie, to przynajmniej znaczna część podobnej fabryki pieniążków jest wyrobem Polskich mennic.
Wendyjskie owe denary tak z powyższych wykopalisk pochodzące, jak wszystkie inne pod tem nazwiskiem znane, albo się pod nie pociągać dające, oprócz osobliwszego brzegów wywinięcia to mają jeszcze spólnego, że po jednej stronie przedstawiają stale tak zwany krzyż kawalerski. Z drugiej strony lubo także po większej części jest na nich wyobrażenie krzyża, przecież zdarzają się niekiedy i inne godła, jak np. ręka Opatrzności, chorągiew, postorał i tp. Sam zaś krzyż po tej stronie rozmaite kształty przybiera; bywa bowiem albo prosty z zaokrągleniem! ramionami, albo patryarchalny, bądź zupełny bądź nie zupełny, albo wreszcie tworzą go berło z pastorałem w formę krzyża złożone.
Co do napisów: połowa przynajmniej znajdowanych u nas tak zwanych Wendyjskich denarów jest ich zupełnie pozbawioną, na wielu w otoku są tylko nic nieznaczące kreski, na niektórych i tego nawet nie widać W tym względzie to jeszcze ogólnego jest do zauważania, że beznapisowe Wendyjskie denary zawsze są od napisowych mniejsze, po największej części z gorszego zawsze wybijane metallu, i takie właśnie najdłużej u nas w obiegu się utrzymywały. Napotkamy je jeszcze w wykopaliskach dostarczających monety z pierwszej połowy XII-go wieku. Tam gdzie się napisów domyślać można, te zawsze złożone są z liter pojedynczych, klinowałemi znakami od siebie porozdzielanych. W napisie zupełnym takich liter bywa zwykle 4 odpowiednio ramionom krzyża ustawionych, często przecież jednej, dwóch, albo nawet trzech niedostaje. — Litery same nie mają nigdy właściwego sobie kształtu, ale są albo mocno spłaszczone, a takie w otoku stoją prosto, albo z boków ściśnięte, a wtedy poziomo są położone. Do pierwszych należą C, H, V, X, do drugich A, E, R, U. Litera I w jednem lub drugiem bywa położeniu. Litera zaś O czasem się także na tych monetkach znajdująca doskonale jest okrągłą. Innych liter napisowych na zwykłych Wendyjskich denarach nie dośledzi, a ten osobliwszy ich kształt i rozdzielenie od siebie klinowatemi znakami jest także jednem z najogólniejszych znamion ten rodzaj monety od innej wyróżniających.
Na denarach przedstawiających krzyż patryarchalny widać zwykle po obu stronach litery V, E, R czasem oprócz tego literę H a rzadziej już O. Na denarach znów mających krzyż prosty tęporamienny widzimy po stronie tego krzyża litery RIXA albo PIX po stronie zaś krzyża kawalerskiego litery CRVX. Denary z berłem i pastorałem nie mają zupełnego napisu, zwykle nawet są całkiem nieme; jednakże literę R a niekiedy i X napotkać na nich można.
Wziąłem tu pod rozbiór 3 najpospolitsze typy które się powtarzają we wszystkich naszych wykopaliskach. Co do innych jakich przykład widzieliśmy w wykopalisku Beyerowskiem, a jakich później wykopalisko pod Ciechanowem dostarczyło, mówić coś ogólnego byłoby zawcześnie; w zbyt małej bowiem znalazły się liczbie, aby zdanie swoje na nich opierać można; a wreszcie niektóre z nich są widocznem naśladowaniem monet Niemieckich, jakie na obszerną skalę u nas rozwinięte przedstawiał nam poprzedzający solidowy okres.
Wracając do przywiedzionych wyżej napisów, z tych jeden tylko napis CRVX po stronie krzyża Kawalerskiego jest zrozumiały, i godłu monety odpowiedni; wszystkie inne są już zagadkowe i dowolnemu tłumaczeniu podlegają. Gdzie na odwrociu pieniążka w napisie są litery PIX te także Christi z greckiego czytać można. Ale wtedy trzeba przypuścić że denar z wizerunkiem krzyża po obu stronach nosi niezwykłym sposobem rozdwojony napis CRVX CHRISTI do jednego tylko krzyża odnosić się dający. Jest to zboczenie od prostego sensu z trudnością dopuszczalne, a przynajmniej bezprzykładne na innych mennicznych pomnikach.
Trudniej jeszcze zdać sobie sprawę ze znaczenia jakie mieć mogą litery RIXA. Gdybyśmy w nich wyraz Christiana upatrywać chcieli należałoby w napisie już nie jednego, ale czterech bardzo ważnych zboczeń dopuścić. Nietylko bowiem i tutaj legenda do jednego tylko mogłaby się odnosić krzyża, wtedy kiedy pieniądz ich dwa przedstawia, ale jeszcze grzeszyła by i przeciw wyrażeniu, i przeciw ortografii, i przeciw używanemu systemowi w skróceniach.
Grzeszyłaby przeciw wyrażeniu dla tego, że nie mówimy krzyż Chrześcijański ale krzyż Chrystusowy, po łacinie CRVX CHRISTI i w żadnem dawnem piśmie nikt się z wyrażeniem CRVX CHRISTIANA nie spotka; grzeszyłaby przeciw ortografii dla tego, żeby przedstawiała litery greckie z łacińskiemi w jednym napisie zmieszane, a przeciw systemowi skróceń dla tego, że brakowałoby w niej samogłoski odpowiedniej przedostatniej syllabic, która w skróconym wyrazie zawsze była zachowywaną. Tyle i tak nie normalnych zboczeń na raz dopuścić trudno, dla tego wedle mego zdania w czterech literach RIXA co innego niż wyraz Christiana ukrywać się musi
W literach VERH możnaby łatwo upatrzyć początek imienia Wernera, a w skutek tego monety powyższemi literami oznaczone bez dalszego rozbioru odnieść do Niemiec północnych, gdzie to imię było zwyczajne, i kilku nawet biskupów one nosiło. Ale stoi temu na przeszkodzie krzyż patryarchalny Niemieckim monetom zupełnie obcy, jaki przeciwnie u nas może nawet przed Mieszkiem I-ym był w używaniu, jak to widzieliśmy na kilku poprzednich równie półbrakteatowych jak i solidowych typach — Obok takich zatem okoliczności niepodobna w literach VERH upatrywać imię jakiego niemieckiego Wernera.
Taki jest ogólny charakter tak zwanych Wendyjskich pieniążków. Że źródło i pierwsze nawet ich wzory mogą pochodzić od Słowian zaodrzańskich, temu nie ma potrzeby zaprzeczać. — Plemiona te przedtem wolne shołdował dla siebie Bolesław Chrobry, aby Niemcom nie dać do nich przystępu. — Pod gnuśnem panowaniem Mieszka wybiły się znowu na wolność, a wtedy łatwo im mogła przychodzić chęć posiadania własnej monety, a następnie wyrugowania z obiegu solidów na Niemiecki wybijanych sposób; i trzeba przyznać ze celu takiego dopięły. Nam w tem miejscu o to tylko chodzi, czy i o ile podobna moneta u nas była naśladowaną że zaś tak być musiało mamy tego najoczywistsze dowody.
Trzy bowiem typy wyżej przezemnie rozebrane stanowią nietylko główny, ale nawet często wyłączny wydobywanych z ziemi ówczesnych skarbów zasób, a z pomiędzy nich sprawozdawcy wykopalisk nadbałtyckich jeden tylko w opisach swoich powołują a o dwóch innych milczą zupełnie. Tych ostatnich zatem ojczyzną już tylko Polska być może. Lecz i trzeci zanadto jest u nas obfitym, aby mu stanowczo naszego obywatelstwa odmawiać, zwłaszcza że zamieszczone na nim wyobrażenia jak to wyżej wykazałem odpowiadają wyobrażeniom na pieniądzach Polskich używanym, na Niemieckich zaś żadnego nie mają przykładu. Te zatem typy będą głównym dalszych moich uwag przedmiotem.
Ale są jeszcze inne monety tej kategoryi z nieznanych bliżej źródeł pochodzące, których z szeregu monet Piastowskich wyłączać mi się nie godzi. Nietylko bowiem Niemcy pretensyi do nich nie roszczą ale jeszcze pomimo bliskiego z denarami Wendyjskiemi podobieństwa, pomimo nawet takiego samego kawalerskiego krzyża jaki się na tamtych znajduje, mają one inne znamiona po których Polskie ich pochodzenie łatwiej wyrozumieć się daje. Epoką swoją zdają się innym tak zwanym Wendyjskim spółczesne, a choćby nawet były późniejszemi, to ze względu na taką samą fabrykę która ten szereg monet zarówno od wcześniejszych solidów, jak i od następnych denarów wyróżnia, w jednej kategoryi opisane być muszą.
MONETY ZA PANOWANIA RYXY I KAŹMIRZA I-go WYŁĄCZNIE, A DŁUGO JESZCZE POTEM POWSZECHNIE W OBIEGU U NAS BĘDĄCE
Przy rozbiorze wykopalisk miał sposobność zauważyć czytelnik że denary tak zwanej Wendyjskiej fabryki znajdowały się bądź same, bądź też zmieszane z wcześniejszemi od nich solidami w skarbach już pod panowaniem Bolesława Śmiałego w ziemię ukrytych, a że w późniejszych wykopaliskach towarzyszą im imiona Bolesława i Władysława, wniosek ztąd oczywisty, że wyłączny ich obieg skończył się za panowania Bolesława II-go który także denary pod swojem imieniem zaczął w mennicach wybijać. Czy jeszcze w tym czasie oraz za rządów Władysława Hermana była bitą jaka na sposób Wendyjski moneta, nie masz pewności; lubo nie zbywa na skazówkach otwierających pole do podobnego mniemania, skoro z całego 20 letniego okresu rządów tego ostatniego monarchy jeden dopiero typ się znalazł, który z zupełną pewnością do tej epoki odnosić się daje. W każdym razie to jest pewnem, że prawie od śmierci Bolesława Chrobrego aż do roku mniej więcej 1070, to jest przez cały ciąg panowania Królowej Ryxy i jej syna Kaźmirza I-go a z początku i wnuka Bolesława, innej monety w Polsce nie było.
Co do Ryxy: jakkolwiek niepewne i nieledwie tajemnicze są świadectwa kronik o udzielnych rządach tej pani, na to się przecież zgadzają, że królowała w Polsce podobno jeszcze za życia zniedołężniałego męża, i że jak na kobietę królowała energicznie, (pro modo faeminino regnum honorifice gubernaret) powiada Gallus (aequo violentior est visa) mówi Kadłubek.
Wyobrażenia, a ztąd i upodobania Niemieckich Księżniczek jeśli kiedy to w owych czasach nie mogły przypadać do smaku Polakom i w ogólności plemionom Słowiańskiego pochodzenia. Wychowane w zasadach możności bezwarunkowego rozrządzenia życiem i majątkiem poddanych, musiały się wydawać uciążliwemi dla Słowian nawykłych do dawnego gminowładztwa, które nawet monarchiczna władza w Polsce wprawdzie ścieśniała, ale go nie obalała zupełnie. Raził także prostodusznych Polaków wykwintny ale chytry dworu Niemieckiego obyczaj, raziło lekceważenie tego co oni za święte dla siebie uważali; skoro zatem wodze monarszego rządu osłabły, a za przykładem Zaodrzańców udzielność możniejszym Panom Polskim zasmakowała, Królowa zniechęcona dobrowolnie opuściła Królestwo.
Nie długo zatem panowała Ryxa w Polsce, ale w każdym razie panowała przez czas dostateczny do utrzymania w mennicach prawa Królewskiego majestatu. Wnosząc ze zdania jakie o niej zostawili kronikarze, trzeba przyznać, że jej na chęci utrzymania tego prawa nie zbywało, sama też z siebie dosyć była bogatą, aby obmyśleć potrzebne do tego środki materyalne, gdyby się na takowe skarb Królewski zdobyć nie mógł. Bicie pieniędzy przez wdowy Królewskie nie było także nowością. Niedawny przykład Emmy wdowy po Bolesławie Czeskim łatwo mógł do naśladowania zachęcać. Wśród massy zatem Wendyjskich u nas wykopywanych denarów pieniądz Ryxy także znajdować się może.
Zdaje się że powszechne zalanie kraju monetą Zaodrzańską nastąpiło jeszcze za życia Mieszka, i że krajowe mennice wcześnie przed jego śmiercią musiały czynności zaprzestać, albo też nową w wybijaniu monety przyjąć formę. W inny sposób nie podobna sobie wytłumaczyć tak rzadkiego pojawiania się solidów z jego smieniem w wykopaliskach solidowych, a zupełny ich brak w pośród tak licznie znajdowanych Wendyjskiej fabryki denarów. Ryxa jako Niemka nie byłaby pierwsza zaprowadzała monety tak mocno od Niemieckich solidów odmiennej, ale jej panowanie zastać musiało już wprowadzoną tę zmianę, i tak zakorzenioną, że wracać do dawnej formy było niepodobieństwem.
Do jej panowania najbardziej przystaje pieniądz następujący:
s. g. w obwodzie perłowym krzyż prosty tęporamienny, w kątach między jego ramionami naprzemian pierścienie i kulki; w otoku litery RIXA (Christi) rozmaicie rozstawione i zawsze klinowatemi znakami od siebie pooddzielane.
s. o. w podobnymże obwodzie krzyż kawalerski mocno wypukły napis w literach rozmaicie ustawionych i klinikami pooddzielanych CRVX.
W okazach wyraźnych i poprawnie wybitych srebro czyste; waga gran 16; okazy beznapisowe są lżejsze, i z podlejszego wybite kruszczu.
Jest to jeden z typów znajdowanych wyłącznie w granicach Polski Piastowskiej. Że pochodzi z pierwszej połowy XI-go stulecia właśnie z czasu kiedy Królowa Ryxa w Polsce rządziła, na to się wszyscy numizmatycy zgadzają. Dlaczegóżby więc wybicia tego denaru jej odmawiać? miała przecież do tego i tytuł i sposobność, a prostszą nierównie jest rzeczą w literach RIXA widzieć imię tej królowej, niż dla upatrzenia w nich skróconego wyrazu Christiana domyślać się licznych, a mało prawdopodobnych epigraficznych zboczeń.
Zresztą imię to na monecie nie sama Królowa zamieścić mogła, mógł je położyć i syn Kaźmirz już za swego panowania, tak jak to czynili Ottonowie z imieniem Cesarzowej Adelajdy, która dla pierwszego była małżonką, dla drugiego matką, a dla trzeciego nawet babką.
Odmian w tym typie jest bez liku; główniejsze zamieściłem na tablicy IV pod literami a do l. Między niemi wyróżnia się cokolwiek odmiana i na której krzyż nie jest tęporamienny, ale właściwie Karołowiugowski, to jest z rozszerzonemi nieco u góry ramionami, taki jaki najwięcej na Niemieckich monetach był używanym. Ściśle zatem biorąc odmiana ta nie bardzo się kwalifikuje do zamieszczenia w tem miejscu. Umieściłem ją też jedynie dla tego, że w otoku strony odwrotnej ma wyobrażenie wagi złotniczej, a tego rodzaju obce znaki wśród otokowego napisu właściwe są naszym Piastowskim monetom, i wielokrotne ich przykłady zobaczymy niżej na typach niewątpliwie Polskich.
Odmiana ta znalazła się w wykopalisku Beyerowskiem, a położony na niej znak dowodzi, że nie wyszła z żadnego pokątnego mennicznego warsztatu.
s g. krzyż jak na poprzednim; w otoku wspacznie PXI.
s. o. Krzyż kawalerski jak na poprzednim; w otoku SCS PETRVS.
Srebro czyste, a przynajmniej wysokiej próby; fabryka i całe wejrzenie monety tak zwanym denarom Wendyjskini zupełnie odpowiada.
Widzieliśmy już w poprzednim okresie monetę Bolesławowską z imieniem Ś-go Piotra; tu mamy drugą wybitą w epoce denarów Wendyjskiej fabryki. Imię to może zarówno oznaczać mennicę Poznańską, do czego powody w swojem miejscu przytoczyłem a może też wskazuje przeznaczenie obu monet na świętopietrze dla Rzymu.
Są bowiem ślady że nasi monarchowie od początku Chrześcijaństwa przesyłali stolicy Apostolskiej pewną daninę, a do jej stałego uiszczania miał się właśnie wedle świadectwa kronik zobowiązać Król Kaźmirz I, z którego epoki menniczne pomniki tutaj rozbieramy. Ze bito na ten cel osobną monetę, mamy na to świadectwo Kronikarza Jana około połowy 14-go wieku żyjącego, za którego czasów na pieniądzach dla świętopietrza przeznaczonych wyobrażano głowę Ś-go Jana. Działo się to i gdzieindziej, jak dowodzą tego solidy Angielskie z napisem moneta Sancti Petri.
Brak takiego wyraźnego orzeczenia na naszym pieniążku, a może i słowa kroniki Jankowej spowodowały Lelewela do uznania go za monetę biskupią bitą w Poznaniu, na taki jednak wykład trudno się zgodzić. Dotąd bowiem wątpliwą jest rzeczą aby jacy nasi biskupi oprócz Wrocławskich otwierali własne mennice, choć w późniejszych czasach niektórzy z nich przywileje na to od panujących zyskiwali. Nierównie prawdopodobniejszą jest rzeczą, że monety z imieniem Ś-go Piotra stanowiły pieniądz Królewski bity w mennicy Poznańskiej, chociaż w takim razie częściej by się w wykopaliskach powinny pojawiać.
Typu o którym w tem miejscu głównie mowa dwa dotąd okazy znane były do roku zeszłego. — Oba posiadał P. Beyer jeden z wykopaliska pod Pińczowem, a drugi z wielu różnemi denarami tego samego rodzaju od jednego z Warszawskich starozakonnych złotników nabyty. Pierwszy znajduje się obecnie w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego w Warszawie, a drugi podobno u Hr. Leona Skórzewskiego w Lubostroniu; atoli w końcu tegoż roku pojawiły się jeszcze w bogatem wykopalisku pod Ciechanowem jedne z całkowitym, drugie z szczątkowym napisem. Po za granicą dawnej Polski dotąd pomienionego pieniążka nie znaleziono.
s. g. w obwodzie perłowym krzyż patryarchalny, czasem zupełny, zwykle niezupełny: w otoku litery VER zwykłemi klinikami albo kółkami od siebie pooddzielane.
s. o. w podobnymże obwodzie krzyż kawalerski bardzo wypukły. — W kątach między jego ramionami rozmaite znaki — napisy zwykle te same co na stronie głównej.
Srebro niejednostajne, od czystego do 8-ej próby się zniża. — Waga także rozmaita. Niektóre okazy zupełnie bez napisowe, a te zawsze lżejsze i podlejsze od innych.
Pieniądz ten ze wszystkich miseczkowatych denarów najdawniejszym się wydaje. Prawdopodobnie pierwsze jego okazy z nad morza Bałtyckiego do nas przybyły i w krajowych mennicach przez długi czas były naśladowane. Jakoż znajduje się on także w wykopaliskach Pomorskich, ale tam znajduje się w okazach wyraźnych, i z czystego, a przynajmniej wysoką próbę trzymającego kruszcu wybitych, kiedy u nas obok wyraźnych i dobre srebro mających, widzimy ogromną liczbę okazów ladajakiej roboty i dobroci. Z napisu parę tylko zostaje liter, niekiedy wszystkie nikną, a końce krzyża patryarchalnego same tylko zastępują kulki. Napisu VERH albo ERV albo jakiegokolwiek innego któryby z rozstawienia powyższych liter złożyć można, krajowe dzieje wcale nie objaśniają, ale ten mógłby po prostu oznaczać imię jakiego myncarza. Mało co przedtem bowiem Czesi idąc za przykładem mennic Anglosaksońskich imię myncarzy na swych pieniądzach od czasu do czasu zamieszczali.
Wyobrażeniem krzyża patryarchalnego łączy się ten pieniądz z typami 3, 10 i 21. — A że takiego krzyża nie widzimy na monetach Niemieckich, pieniądz ten, tak zresztą u nas pospolity zaliczyłem do krajowych, na co już z tego jednego względu zasługuje, że w drugiej połowie wieku XI-go w powszechnym u nas był obiegu, choćby się tu nawet z po za granicy Polski Lechickiej dostał.
Z licznych odmian jakie ta monetka równie jak poprzedzająca przedstawia, a z których kilka na Tablicy IV zamieściłem, na szczególniejszą zasługuje uwagę odmiana h na której po obu stronach w otokowym napisie szczególne położone są znaki, to jest chorągiew i pastorał. Pochodzi ta odmiana z wykopaliska Beyerowskiego, a ma poniekąd styczność z monetkami typu następującego, na których również połączenie najwyższej władzy świeckiej z duchowną obrazowo jest przedstawione.
s. g. w grubym perłowym obwodzie berło z pastorałem na krzyż ułożone. — W otoku czasem litery VER, zwykle jednak w miejscu napisu otokowego pojedyncze kreski.
s. o. w podobnymże obwodzie krzyż kawalerski mocno wypukły. W kątach między jego ramionami naprzemian litery V i kropki. — W napisie bywa niekiedy V i X zresztą nic nieznaczące kreski.
Srebro i waga bardzo niejednostajne — na wielu okazach zupełny brak napisu a nawet całego otokowego obwodu, te są zwykle małe i z dosyć lichego kruszcu.
Jest to trzeci z najpospolitszych u nas tak zwanych Wendyjskich denarów, a jeden z tych jakich nie zauważano dotąd w żadnem z wykopalisk po za granicą Polski znajdowanych. Zdaje się być od poprzednich typów późniejszym, bo im późniejsze jest wykopalisko tem stosunkowa onego ilość widocznie wzrasta.
Pieniążek ten pochodzący niewątpliwie z epoki panowania u nas króla Kaźmirza I-go przypomina mimowolnie podanie Kronikarzy o pierwotnym zakonnem powołaniu tego monarchy. Zaprzeczają wprawdzie temu nowsi dziejopisarze lekceważący tradycyą jeśli jej piśmienne nie popierają autentyki, ale już sam Naruszewicz którego za twórcę tej szkoły uważać można, nie mógł się zdecydować czy w tym przedmiocie pójść za opowiadaniem najdawniejszego z kronikarzy Galla, czy też za późniejszym znacznie Długoszem, i rzecz zostawił nie rozstrzygnioną. A dużo w tej mierze jest do powiedzenia, dlaczego Gallus mógł w swojej kronice, a raczej panegiryku wielkiego wojownika króla Bolesława III-go pominął szczegół o zakonnem życiu jednego z jego przodków, i dla czego późniejsi powołanej kroniki przepisywacze uzupełniali jej text w tem miejscu.
Ale nie tu do tego jest miejsce. Tutaj dosyć przytoczyć że nasz pieniążek tradycyą o pierwotnem zakonnem powołaniu Kaźmirza w dziwny sposób popiera. Rysunek bowiem na nim przedstawia najoczywiściej połączenie władzy monarszej, z dostojnością kościelną. Miało wprawdzie świecką udzielność wielu Biskupów Niemieckich jeszcze z nadań Ottona I-go, jak Arcybiskupi Koloński, Moguncki i Trewirski, mieli ją nieco później Magdeburscy, między któremi byli nawet Wernerowie, nasza zatem monetka mogłaby być któremu z takich biskupów przypisana.
Ale świeckiej władzy duchownych prałatów nigdy nie oznaczało berło. Tamci będąc wassalami Cesarskiemi przy inwestyturze mieli wręczaną sobie chorągiew jako znamię świeckiego dostojeństwa. Berło zaś było zawsze znakiem zupełnej i od nikogo nie zależnej udzielności, i w owych czasach sam jedynie król mógł je na swoich monetach wyobrażać.
A z resztą dla czegóż ten napozór biskupi pieniądz nie znajduje się w stronach w których prawo posiadania własnych mennic biskupom służyło? Jeśli w Magdeburgu albo w tamtych mniej więcej stronach został wybitym, jakiż może być powód że się w takiej obfitości u nas z ziemi wydobywa?
Według osnowy Długosza i zgodnych z nim kronikarzy, Polacy za dyspensę Kaźmirza od ślubów zakonnych przyjęli wraz z monarchą obowiązek golenia głowy po zakonnemu. W takiem położeniu rzeczy król względem swoich poddanych, pod zakonną regułę niejako podciągniętych, był poniekąd także zakonnym zwierzchnikiem. Jeśli więc fakt jest prawdziwym, to odbicie onego na monecie nie w inny sposób jak przez umieszczenie na niej, biskupiego czy opackiego pastorału nastąpić mogło.
*****
Następne kilka typów po jednej już tylko stronie noszą znamiona tak zwanej Wendyjskiej fabryki. Przecież do jednej z poprzedniemi kategoryi należą, bo z późniejszemi denarami ściśle Polskiego pomysłu nic spólnego nie mają. Cztery pierwsze to jest typy 26, 27, 28 i 29 znalezione zostały jak się zdaje razem gdzieś na Szlązku i przesłane były P. Bernardowi Koene do Petersburga który je opisał i figury dokładne ich ogłosił. Z wyjątkiem ostatniego którego kilkanaście okazów przywiózł P. Beyer do Warszawy z jednej, ze swych licznych numizmatycznych wycieczek, żadnego innego nie miałem sposobności w oryginale oglądać. P. Koene atoli zalicza one do najpóźniejszych Wendyjskich, których epokę posuwa on o pół wieku dalej, niż ją nasze wykazują wykopaliska.
Opisanie ich szczegółowe uważam za zbyteczne; każdy sobie one z zamieszczonych tu figur dopełni. Zwrócę tylko uwagę czytelnika na znajdującą się na niektórych rękę Opatrzności, przypominającą opisany wyżej typ 22, oraz na dodany w polu monety znak miecza, który znowu te monetki łączy z niektóremi późniejszemi denarami Bolesława Śmiałego.
z głową Ś-go Jana jest wyrobem mennicy Wrocławskiej, i odpowiada świadectwu o Świętopietrzu jakie nam zostawił wspomniony wyżej kronikarz Janko z Czarnkowa, którego jednak słowa zdają się odnosić do późniejszych Szlązkich Świętopietrzów. Moneta więc o której mówię w tem miejscu może być tak dobrze denarem Ś-go Piotra, jak i królewskim; tyle tylko zdaje się pewnem, że do Polski, i do epoki Kaźmirza I-go należy.
Na zakończenie tej części numizmatyki naszej należy jeszcze wspomnieć o dwóch denarach bardzo ciekawych i bardzo wyróżniających się, które ponieważ dotąd w nielicznych dopiero pojawiły się okazach, nie wiele pewnego pozwalają o sobie powiedzieć, a mogą się z czasem bardzo ważnemi pokazać, jak się to z samego ich opisu okaże.
s. g. w polu monety w samym środku rodzaj trójlistu; do koła litery K A złączone w monogram i dalej Z L O P.
s. o. w perłowym obwodzie krzyż kawalerski: między jego ramionami znaki. W otoku niedobitym widać tylko litery X E i O.
Srebro jak się zdaje z miedzią mieszane, zawsze dosyć wysokiej próby.
Jeżeli w niedobitem miejscu na odwrociu tego denaru znajduje się litera R spoina wszystkim Wendyjskiej fabryki denarom, strona ta przedstawiałaby w napisie wyraz REX, bo pierścień okrągły na niektórych tego rodzaju monetach widzieć się dający, raczej za znak menniczny, niż za literę O poczytać by można. W takim razie w niezgrabnych literach strony głównej nietrudno byłoby upatrzeć wyrazy KAZ (Kazimirus) POL (Polonie) a wtedy moneta dawałaby całkowitą legendę w słowach Kazimirus Polonie rex odnoszącą się przedziwnie do panowania Kaźmirza I-go.
Z takiem jednak tłumaczeniem wstrzymać się należy dopóki nie będziemy mieli więcej tej wyjątkowej monetki okazów, z którychby mianowicie o napisie strony odwrotnej dokładniejsze można było mieć wyobrażenie; strona bowiem główna daje się dostatecznie zrozumieć z okazu jaki miałem pod ręką. Cokolwiek zaś na niej da się wyczytać, to pewna że czas jej wybicia na tę epokę przypada, a już z tego jednego powodu z szeregu monet zagadkowych, podczas panowania Kaźmirza I-go u nas w obiegu będących, wyłączaną być nie może.
Okaz tej monety znalazł się pojedynczo w wykopalisku Beyerowskiem razem z mnóstwem okazów typu 23, 24 i 25, i obecnie należy do bogatego zbioru monet Piastowskich Hrabi Ordynata Zamojskiego.
W wykopalisku pod Rzeczką Wólką o którem wyżej wspomniałem znalazł się cienki 11-o granowy solidus z dosyć wydatnym krzyżem Anglosaksońskim z jednej, a czemś niezrozumiałem po drugiej stronie. Obok krzyża trzy razy powtórzona litera H oraz pojedyncze litery I, T, może O i krzyżyk. W otokowej legendzie drugiej strony dosyć wyraźne litery C A S E M I, bardzo do imienia naszego Króla Kaźmirza przypadające. Szkoda że okaz w ogólności mocno niedobity i uszkodzony niepozwala stanowczej opinii o sobie wytworzyć. To co na nim dostrzegłem tutaj czytelnikowi w wiernym przerysie przedstawiam.
s. g. w polu monety figura jakby herbowy klejnot do Odrowąża albo Ogończyka podobny: napis do koła wspak + Z E T E C H — (Sieciech).
s. o. w perłowym obwodzie krzyż kawalerski, w otoku CVX.
Srebro i waga odpowiada denarom z napisem Ryxy.
Ciekawy ten pieniążek z kilkoma innemi zwykłemi Wendyjskiej fabryki denarami znalazł u złotnika w Wrocławiu P. Przyborowski lektor Warszawskiego uniwersytetu. Jest on bardzo wyraźnie wybity, wszystkie rysy na nim widzieć można dokładnie; wątpliwość przeto co do znaczenia pojedynczych liter zachodzić tu nie może. Drugi podobny okaz znalazł P. Leon Zwoliński w partyi monet fabryki Wendyjskiej wykopanych przy końcu roku zeszłego pod Ciechanowem, gdzie były inne jeszcze typy prawdopodobnie imię Sieciecha przedstawiające.
Dla wiadomości czytelnika zamieszczam tu rysunek takiego pieniążka pochodzącego z wykopaliska w Rzeczce Wólce pod Ciechanowem. W napisie onego biorąc jedno odwrócone D za C jak to ma miejsce w inicyałach późniejszego secholastycznym zwanego alfabetu, można wyczytać ZEDECHV coby także oznaczało Sieciecha.
Napis więc na tej monetce przedstawia niewątpliwie imię Sieciecha, imię które w tej epoce w częstem było u Polaków używaniu. Już za czasów Chrobrego znany był Sieciech pan bezwątpienia zamożny, i w znaczeniu u króla będący, który w dziedzictwie swojem Sieciechowie klasztor dla Benedyktynów fundował, i szczodre dla nich uposażenia od króla samego otrzymał. Temu wybicia owego denaru przypisywać nie można, bo sam styl onego każe go do późniejszej odnieść epoki. Czytamy następnie w Kronice Węgierskiej o Wojewodzie Sieciechu, pod którego bliższym dozorem zostawali królewiczowie Węgierscy, w Polsce pod opieką królów Kaźmirza i Bolesława Śmiałego przebywający; za Władysława Hermana głośnym był także Sieciech ulubieniec książęcy, i namiestniczą w całej Polsce władzę trzymający. Kto był ten ostatni, czy ten sam wojewoda króla Kaźmirza o którym kronikarz Węgierski wspomina, czy też syn albo jaki krewny tamtego, z kronik wyrozumieć nie można; tyle tylko pewna że aż do r. 1097 to jest przez cały niemal ciąg panowania Władysława Hermana on trząsał całym krajem, i więcej nawet od samego monarchy mógł i znaczył.
Rozbiór wykopalisk naucza nas że jeszcze długo pod Bolesławem Śmiałym jedyną monetą u nas w obiegu będącą były denary na sposób Wendyjski wybijane, do jakich właśnie należy monetka z napisem Sieciecha; ze szczupłej liczby denarów z imieniem Władysława I. (do którego dotychczas jeden tylko typ odnosić się daje) konieczny także nasuwa się wniosek, że i pod tem panowaniem największą część monety obiegowej stanowiły także same krzyżowe z wywiniętemi brzegami pieniążki; imię zatem Sieciecha mogło się na nich tak dobrze za czasów Kaźmirza I-go albo Bolesława II-go, jak i pod Władysławem I pojawić. Tem bardziej zaś to niebyłoby niepodobnym do prawdy, że właśnie tego ostatniego Sieciecha kroniki robią podejrzanym o bunt przeciw swemu monarsze, a jeżeli tak było istotnie, to mu łatwo mogło przyjść na myśl wybić pod swojem imieniem pieniądz wartością kruszcu książęce monety przewyższający.
Wszystko to atoli są tylko domysły, które z powodu naszego zagadkowego pieniążka można przytoczyć, ale przy których upierać się trudno, mając jedynie za podstawę dwa pojedyncze znalezione onego okazy.
*****
Dziesięć opisanych wyżej typów stanowi całe numizmatyczne bogactwo jakie nam ziemia z epoki od r. 1034 mniej więcej do roku 1070, od czasu do czasu z łona swego wyrzuca, a które nam wśród ogółu mennicznych pomników naszych wypełniać ma między innemi panowanie jednego z najzasłużeńszych królów i jego matki. Wprawdzie wśród ogólnego rozstroju jaki właśnie w tej epoce panował upaść musiały i upadły bezwątpienia tak instytucye jak sztuki, i zamęt menniczny jaki nam ówczesne wykopaliska przedstawiają, łatwym jest do wytłumaczenia do czasu objęcia rządów przez Kaźmirza I-go a nawet kilka lat później, ale kiedy ten monarcha dawny porządek przywrócił, i wszystko na nowo w karby ujął, niepodobna przypuszczać aby zapomniał o mennicy, zwłaszcza jeśli się do płacenia denaru Ś-go Piotra zobowiązywał. Dla czegóż tedy z całego tego przeszło ćwierćwiekowego przeciągu czasu nie mamy innej monety nad kilka owych zagadkowych talerzykowatych pieniążków? Miałożby to być całe nasze z owej epoki menniczne bogactwo? Czyżby w niedługich latach po śmierci Chrobrego tak dalece oświata w Polsce upadła żeby się już nie znalazł rytownik imię monarchy na monecie wyrazić zdolny? Czyż nam jeszcze inne tamtoczesne pomniki ziemia dotychczas w łonie swojem ukrywa, lub też czy wybici na wolność zaodrzańscy Słowianie tak dalece kraj nasz monetą swą zarzucili, żeby wybijanie nowej stało się nie potrzebnem, albo niemożliwym odstąpienie od zagadkowego na niej rysunku? Wszystko to są pytania na które dziś jeszcze stanowczo odpowiedzieć nie można. Dziś z żalem przypuścić potrzeba że się inne pomniki menniczne z owego czasu nie znajdą, skoro owe miseczkowate pieniążki łączą się w wykopaliskach bezpośrednio z monetami późniejszego Bolesława, jak tego przykład widzieliśmy w Woli Skromowskiej, a często także z massą monet stempla zagranicznego w 10-ym i 11-ym wieku u nas w obiegu będących, jak pod Trzebuniem i Kłeckiem.
Cóżkolwiek bądź to przecież widzimy z czasów Kaźmirza w rzeczy mennicznej ulepszenie, że się moneta obiegowa w kraju ujednostajniła, a tak dawniej rozpowszechnione naśladowanie, a raczej fałszowanie monety zagranicznej w zupełności ustało. Już od tego czasu grubej roboty Niemieckie i Anglosaksońskie solidy nie pojawiają się w wykopaliskach, a pieniądz Węgierski lub Czeski, jaki się czasem między niemi zabłąkał, nie jest już naśladowanym, ale zupełnie oryginalnym.
Następne denary choć także bite z brzegami mocno wystającemi mają jednak więcej urozmaicony i ściśle miejscowy rysunek; spotykamy na nich imię Bolesława i Władysława, a że typy jednych i drugich są rozmaite, między niemi zatem monety dwóch Bolesławów i dwóch Władysławów na przemian po sobie następujących znaleźć się mogą.
MONETY BOLESŁAWA II (ŚMIAŁEGO)
Widzieliśmy wyżej jaka ogromna massa niemych z krzyżami pieniążków była u nas w obiegu za panowania Kaźmirza l-go, i jak długo po jego śmierci w tym obiegu pozostała. W wykopalisku Skromowskiej Woli zagrzebanem w ziemię po r. 1139 w połowie były z późniejszemi monetami zmieszane, a w Urbanickiem którego data ukrycia po r. 1148 przypada, jeszcze się ich kilkanaście znalazło.
Bolesław zatem wstąpiwszy na tron w r. 1058 zastał i dostateczną obiegowej monety ilość, i co większa typ jej tak ustalony, że go innym naraz zastąpić było niepodobieństwem. Trzeba było koniecznie naśladować go czas jakiś, a obok niego dopiero nowe i ile możności formą do niego zbliżone powoli wypuszczać.
Niekwapił się też bezwątpienia Bolesław z wprowadzeniem tej zmiany; najdawniejsze bowiem jego monety zdradzają już pobyt Króla w Kijowie, a tem samem dopiero po r. 1068 jeśli nawet nie po 1075 wybitemi być mogły.
Do tego czasu i za jego panowania wybijać musiano miseczkowate pieniążki z krzyżami na dawniejszy sposób, i do tej pewnie epoki odnoszą się wszystkie beznapisowe typów 23-go, 24-go i 25-go okazy.
Polskiego zaś pochodzenia monety z tego panowania są następujące:
s. g. ukoronowana głowa monarchy w prawo; pod nią ramie koszulą rycerską zbrojne z podniesionym w górę mieczem; z tyłu głowy najczęściej litera Z czasem kulki lub inne znaki.
s. o. brama o 3-ch wieżach kulistemi kopułami zakończonych.
Waga dosyć jednostajna, mniej więcej gran 10, srebro niejednostajnej, ale w ogólności nizkiej próby; brzeg monety wystający, i postać widocznie miseczkowata.
Uważam ten denar za najdawniejszy z Bolesławowskich dla tego, że w takich tylko znalazł się wykopaliskach, w których nie było wcale monet wybijanych pod następnem panowaniem, jak w Goryczanach i Chromieńcach, gdzie mu towarzyszyły obok miseczkowatych Wendyjskiej fabryki pieniążków okazy innego typu, z wyraźnem imieniem Bolesława, o których niżej mowa będzie.
Główna strona tego denaru wyobraża popiersie Królewskie z wzniesionym do cięcia mieczem, odwrotna bramę o 3-ch wieżach kulisto w stylu wschodnim zakopułowanych, oczywiście bramę Kijowską. Bolesław po dwa kroć Kijów zdobywał; raz w roku 1068, wspomogając książęcia Kijowskiego Izasława przeciw Wszesławowi Księciu Połockiemu, przez braci Izasława na księztwo Kijowskie wyniesionemu, drugi raz w roku 1075 kiedy go znowu przeciw bratu Wszewołodowi bronił. Gallus o jednej tylko wyprawie na Ruś wspominając, świadczy wyraźnie że Bolesław zdobywszy Kijów odnowił w nim na złotej bramie cięcie Chrobrego. Długosz a za nim późniejsi odnoszą to zdarzenie do drugiej wojny Ruskiej to jest do r. 1075.
Najwyraźniejszy onego obraz mamy na naszym pieniążku który z tego powodu za późniejszy od r. 1075 uważać wypada. Liczne okazy jego znalazły się w Goryczanach, z pod Chromieńców także kilka podobnych rozeszło się po Galicyjskich zbiorach; odmian między niemi nie wiele, a te różnią się między sobą głównie brakiem lub obecnością krzyżyka na czole monarchy, oraz obecnością lub kształtem litery Z z tyłu głowy Królewskiej. Coby wspomniona litera znaczyć miała dotąd nie wiemy, i na jakiekolwiek prawdopodobne jej odgadnienie natrafić trudno.
Około r. 1834 był ten pieniążek bardzo pospolity, posiadały go wszystkie dawniejsze zbiory, a najliczniej Konstanty Świdziński i Baron Rastawiecki, którzy okazy onego z wykopaliska w Goryczanach pochodzące z pierwszej otrzymali ręki. Dzisiaj rzadziej nie równie pojawia się w numizmatycznym handlu i już po 4 ruble za sztukę bywał płacony.
s. g. w perłowym obwodzie głowa odkryta w praico z włosami w tył zaczesanemi. W otoku napis BOLEZLAVS niekiedy tylko EZLAVS a w miejscu pierwszych trzech liter miecz.
s. o. jeździec na koniu z włócznią. Z tyłu głowy jeźdźca litery S i Z pojedynczo albo razem, albo też inne znaki.
Srebro dosyć liche i niejednostajnej od 5-ej do 10-ej próby. Waga także rozmaita, cięższe gran 14 przeważają, lżejsze mało co więcej ważą nad 9; brzeg monety mocno wystający, modelowanie wypukłe, kreski liter klinowate.
Liczne odmiany tego typu zależą przedewszystkiem na zupełności napisu, powtóre na uzbrojeniu rycerza, potrzecie na znakach z tyłu jego głowy położonych. Znaczniejsze odmiany otokowego napisu wyżej już przywiodłem. — Jeździec zamiast dzidy miewa niekiedy chorągiewkę, a tarczę czasem tak wazką, że ją raczej za miecz poczytywać by można. Co do znaków z tyłu głowy jeźdźca z tych najpospolitszemi są litera S albo 6 kulek we dwa rzędy ułożonych. — Okazy z większą liczbą kulek są rzadkie, wybite bardziej płasko, wagę mają większą, i lepsze srebro. — Niekiedy obok litery S znajduje się mała litera Z; takie okazy są także ważniejsze i z lepszego srebra od innych, a dla poprawnej zupełnie legendy oraz wyraźniejszego wybicia większą od innych mają wartość. Odmiany z krzyżykiem albo dwiema belkami zawsze z podłego wybijane są kruszcu. Najrzadszą jest odmiana przedstawiająca samą tylko literę Z, ale napis na niej jest błędny i niezupełny.
Denary tego typu nie jednokrotnie u nas musiały być znajdowane. Należały one przed r. 1830 do pospolitych monet. Wykopalisko Skromowskiej Woli w r. 1844 dostarczyło ich na nowo do 70 sztuk, z których jednakże wiele okazów były mocno pozacierane.
Miarkując z tego wykopaliska, należy wnioskować że to jest ostatnia z monet za Bolesława II-go wybitych. Wyobrażony na niej jeździec zarówno pod względem technicznego wykonania, jak i pomysłu, jest pierwszym w numizmatyce Polskiej przykładem; nie jest on wzięty od Czechów choć tam już poprzednio książę Brzetysław konno się na solidach wyobrażał, różnica w tym względzie za nadto wielka. Więcej przypomina on niektóre monety plemion Celtyckich, u których koń był ulubionem, jeśli nie koniecznem do wystawiania na pieniądzu godłem.
zupełnie podobny poprzedniemu z tą tylko różnicą, że po stronie głównej w miejscu główki ma mały karolowingowski krzyżyk z drobnemi w kątach ramion kulkami.
Jedyny dotąd znany okaz tego pieniążka pojawił się w Warszawie około r. 1850 i przeszedł do zbioru Hr. Henryka Steckiego. Gdzie i z jakiemi innemi monetami został znaleziony, dziś już dowiedzieć się trudno. Hr. Stecki utrzymywał podobno że go nabył jako pochodzący z pod Dobiesławie, ale tego rodzaju pieniążków z konikami nie zauważył w tem wykopalisku P. Kaźmirz Bandtkie który miał sposobność oglądać one w szczegółach, zanim jeszcze z Warszawy wywiezionem zostało. Nabyciem tego pieniążka ja także wcześniej od Hr. Steckiego byłem traktowany, ale mi o jego pochodzeniu nic nie wymieniano. Wybicie na nim mocno wypukłe i litery klinowate, tak dalece że pod tym względem okazom typu poprzedniego zupełnie jest podobny. — Hr. Stecki kazał z niego zrobić galwaniczne kopije, i te tylko w niektórych zbiorach widzieć można. — Sam oryginał nabyty został później przez P. Beyera i dziś znajduje się pewnie w zbiorze Hrabi Ordynata Zamojskiego.
s. g. w zwykłym obwodzie litera S w środku w sposobie krzyża przekreślona. W otoku napis BOLEZLAI albo BOLEZLAVS.
s. o. w takimże obwodzie głowa Ś-go Jana na prosi, w otoku S. JOHAN.
Srebro z miedzią mieszane, wyższej jednak próby jak w poprzednich; brzeg mocno wystający, i postać monety miseczkowata.
Jest to pieniążek wybity w mennicy Wrocławskiej z imieniem Bolesława II-go. Przybliżoną datę jego wybicia trudno oznaczyć, znane bowiem dotąd 3 jego okazy niewiadomo gdzie i z jakiemi innemi monetami znalezione zostały. Z tych okazów jeden należący dziś do zbioru Hrabiny Natalii Kickiej napotkałem w Lublinie w bardzo małym numizmatycznym zbiorku, gdzie między innemi były i Skromowskie pieniążki, ale właściciel nie mógł mię zapewnić czy go razem z niemi dostał, a w każdym razie powierzchowność jego była nieco odmienna. Drugi okaz posiadał w Krakowie P. Antoni Strzelecki. — Trzeci drogą korespondencyi dosłał z zagranicy P. Beyer; ten ostatni wraz z całym bezwątpienia najbogatszym zbiorem Piastowskich monet przeszedł następnie na własność Hrabi Ordynata Zamojskiego. Dotąd zatem jest to monetka bardzo rzadka, a obok tego bardzo ważna i ciekawa.
Przekreślona litera S jaką widzimy na tym denarze oznacza zapewne wyraz Signum. W takim kształcie widzimy ją na wielu późniejszych pieczęciach, gdzie także w miejscu całego wyrazu Sigillum albo Signum bywa zamieszczaną. — Że znak powyższy w ten sposób czytać należy dowodzi tego otokowy napis na okazie hrabiny Kickiej, w którym imię Królewskie w drugim przypadku jest położone, tak że całość napisu Signum Boleslai przedstawia.
W zbiorach monetom Szlązkim poświęconych możeby się więcej jeszcze okazów tego denaru znalazło. U nas w żadnem wykopalisku nie był dotąd widziany.
MONETY WŁADYSŁAWA I-go HERMANA
Z całego dwudziestodwuletniego panowania tego Książęcia jeden dopiero typ wykazały nam wykopaliska, któremu towarzyszy zawsze ogromna stosunkowo ilość bezimiennych Wendyjskiej fabryki denarów. Wielkie jest zatem podobieństwo do prawdy że tego rodzaju moneta bitą jeszcze była za jego rządów, a przynajmniej że w powszechnem jeszcze była użyciu. — Denar do tego panowania niewątpliwie odnieść się dający jest:
s. g. głowa w prawo zwrócona z zaczesanymi w tył włosami w otoku +VLADISLAVS.
s. o. w zwyczajnym albo perłowym obwodzie brama o trzech wieżach spiczastemi daszkami nakrytych i krzyżami u góry zakończonych. W otoku +. CRACOV. Na niektórych okazach w miejscu napisu miasta znajduje się napis VOCEIKVS albo VO+VO+VO+. Są znów inne z odwrociem bez napisowem, których otok kilka spółśrodkowych obwodów wypełnia.
Mówi się tu o odwrociach główniejszych, pośrednich wyliczyć by nawet nie można. To rysy twarzy książęcej, to jej wielkość, to mniejsza lub większa zupełność napisu, tak dalece różnią pomiędzy sobą pojedyncze okazy, że pomiędzy kilkudziesięcią nawet dwóch zupełnie do siebie podobnych, to jest ściśle tym samym stemplem uderzonych nie dopatrzy. Litery na wszystkich składają się z pojedynczych klinowatych kresek, i pod tym względem najwięcej się zbliżają do liter na monetach typu 35 należących do Bolesława II-go.
Waga jest niejednostajna, najcięższe ważą gran 15, a te mają do koła na stronie głównej gruby perełkowy obwód (odm. a) i w podobnymźe obwodzie na stronie odwrotnej Krakowską bramę. Najwięcej jest takich co ważą tylko 10½ grana, a napisy na tych rzadko znaleść można całkowite. Zupełnonapisowe i lepszą fabrykę mające ważą gran 13½ a beznapisowe tylko 7.
Srebro dosyć wysoką trzyma próbę i nie tak wielkie zachodzą w tym względzie różnice na pieniążkach tego typu. Próba srebra środkuje między 10 a 12.
Druga to Piastowska moneta z zamieszczonem całem nazwiskiem miejsca wybicia. Na jednym z solidów Bolesława Chrobrego widzieliśmy wypisane po łacinie Gniezno Civitas Gnezdun a na tej łacińską pisownią, z polskiem atoli zakończeniem, wyrażono Kraków. Znajdujące się na niektórych dotąd bardzo nielicznych okazach w miejscu miasta Krakowa imię Voceikus nie odnosi się zapewne do Ś-go Wojciecha, ale oznacza podskarbiego, albo myncarza Krakowskiej mennicy.
Cztery razy ta monetka pojawiła się w naszych wykopaliskach. Na Wawelu przed r. 1830 kilkanaście jej sztuk znaleziono. Wykopalisko Dobiesławickie dostarczyło ich daleko więcej i to po większej części w wyborowych okazach. Z tego jednak źródła mała tylko ilość rozeszła się po niektórych zbiorach, a nic się nie dostało do numizmatycznego handlu. W Skromowskiej Woli było ich także sztuk kilkadziesiąt, po największej części mocno zniszczonych; wreszcie w końcu roku zeszłego ukazało się w Warszawie kilkanaście nowych tej samej monetki okazów, pod względem dochowania mało do życzenia przedstawiających, których pochodzenie dotąd nie jest mi wiadome. W każdym razie dziś jeszcze bardzo łatwo znajduje nabywcę; okazy z całkowitym napisem a zwłaszcza z poprawnym rysunkiem około r. 1847 do 20 złotych były płacone. Zdaje się że stempel do tych ostatnich przygotowywali sprowadzeni z Czech rytownicy, których wzory kształcąca się pod ich okiem Polska młodzież niezgrabnie naśladowała.
Porównanie rozmaitych tego pieniążka okazów naprowadza na domysł że Władysław Herman pierwszy zaczął myśleć o uporządkowaniu kwestyi mennicznej w Polsce na podstawie miejscowych pomysłów. Za poprzedniego panowania pieniądz bity był wprawdzie w kilku mennicach, ale wszystkie dostarczały jedynie tak zwanej czarnej monety, bo białych denarów na sposób Wendyjski wybijanych jeszcze w ów czas znaczna była obfitość. Władysław zatrzymując z poprzedniego panowania najwyższą wagę 13-o granową pojedynczego denaru, przedewszystkiem kruszec w mennicy poprawił, później wagę onego do 15 gran podniósł, i obok całkowitych, połowiczne także 7—10 granowe wybijał. Zwiększenie to wagi denaru nie może być przypadkowe, okazy bowiem 15 gran mające łatwe są do rozeznania od innych po grubym zewnętrznym perłowym obwodzie, tak właśnie jak w nowszych czasach za rządu Księstwa Warszawskiego dziesiątki od piętaków rozróżniano. Połowiczne znów denary nie mają po stronie odwrotnej otokowego napisu, ale cały otok jak się to już wyżej rzekło spółśrodkowemi kółkami wypełniony.
Pieniądz ten w samym końcu panowania Władysława Hermana wybitym się zdaje.
MONETY BOLESŁAWA III-go KRZYWOUSTEGO
Aby dobrze zrozumieć przebieg rzeczy mennicznej pod panowaniem Bolesława Krzywoustego, należy sobie przypomnieć zaszłe w tym czasie niektóre okoliczności które się odbiły w mennicach.
Wiadomo że Władysław Herman oprócz prawego dziedzica w osobie Bolesława, zrodzonego z ślubnej żony Judyty Księżniczki Czeskiej, miał starszego wiekiem pobocznego syna Zbigniewa, którego nawet ku końcowi swego panowania za takiego uznał, a zarząd kraju pomiędzy niego i Bolesława rozdzielił. — Rozdział ten uszanował po śmierci ojca Bolesław, ale Zbigniew człowiek ambitny i chciwy władzy, a przytem niespokojnego charakteru, sam pragnął zasiąść na Polskim tronie. W tym celu łącząc się z licznemi kraju nieprzyjaciółmi, Pomorzanami, Czechami i Niemcami, kilkakrotnie Polskę napadał, a odniesionemi nawet klęskami nie nauczony, coraz nowe przeciw Bolesławowi knował zamachy. Uprzykrzyło się to nareszcie książęciu, i kiedy w przystępie niezadowolenia wymówił, że chciałby się już raz pozbyć tak blizkiego a tak zaciętego wroga, usłużni żołnierze w r. 1116 Zbigniewa życia pozbawili.
Tę mimowolną śmierć przyrodniego brata ciągle wyrzucał sobie Bolesław; przedsięwziął z tego powodu pokutę, i odbył pielgrzymkę do grobu Ś-go Wojciecha w Gnieźnie, gdzie otrzymał uroczyste rozgrzeszenie, a to się stało około r. 1119. — Pielgrzymkę tę upamiętniła mennica (zapewne Gnieźnieńska) wybiciem cienkich srebrnych blaszek przedstawiających rozgrzeszenie pokutującego książęcia przez Ś-go męczennika, i od tego czasu imię i wyobrażenie Ś-go Wojciecha weszło na monetę Polską.
Pomniki zatem menniczne z czasu Bolesława Krzywoustego na 2 dzielą się epoki; to jest na typy przed odbyciem książącej pielgrzymki do Gniezna, i na typy po tejże podróży wybijane, między któremi środkuje wspomniona wyżej na jedną tylko stronę wybita blaszka. Monet samej pierwszej epoki, zamkniętej ową pamiątkową blaszką dostarczyło nam wykopalisko Dobiesławickie, obok których w Skromowskiej Woli znalazły się późniejsze z napisem Ś-go Wojciecha typy.
Zacznijmy zatem od pierwszych.
s. g. Rycerz stojący trzyma w prawej ręce włócznię, w lewej podłużną tarczę; napis BOELZAV albo tylko BEAV.
s. o. brama Krakowska o trzech wieżach daszkami nakrytych i krzyżami zakończonych bez napisu.
Waga gran 12½ srebro 12-ej próby, brzegi monety dosyć wyniosłe, i cała postać nieco miseczkowata.
Rzadki ten pieniążek ukazał się po raz pierwszy w skarbie Dobiesławickim w nader szczupłej jednak ilości. Pomiędzy temi które przejrzane zostały, dwa tylko znalazły się tego typu okazy, obecnie w zbiorze Hr. Natalii Kickiej przechowywane, jeden z całym, a drugi z szczątkowym napisem. Ten ostatni powtórzył się także w Skromowskiej Woli, i znajduje się teraz w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego. Dotychczas te 3 okazy jedynie są znane. Rycerz zbrojny wyobrażony na tym pieniążku oznacza bezwątpienia książęcia Bolesława, a dzida w jego ręku jest zapewne ową włócznią Ś-go Maurycego, którą między innemi podarunkami Cesarz Otton Bolesława Chrobrego obdarzył, a którą późniejsi książęta w miejscu berła, jako znamię książęcej dostojności używali. Monetka ta ze wszystkich monet Krzywoustego najdawniejszą się wydaje.
s. g. w perłowym obwodzie książę siedzący na tronie z głową odkrytą, prawą ręką miecz trzyma, lewą do góry jakby do błogosławieństwa wznosi. W otoku napis BOLEZLAVS, albo DVCIS BOLEZLAI, albo DENARIVS.
s. o. w perłowym obwodzie krzyż Jerozolimski w kątach jego ramion 4 kropki; napis w otoku DENARIVS albo niekiedy BOLEZLAVS.
Waga gran 14 do 16, srebro 12-ej próby. Pierwszy to jest pieniądz na którym wartość czyli nazwa wyrażona, czego w żadnej ówczesnej numizmatyce nie znajdziemy przykładu. Daje on świadectwo że Bolesław chociaż ciągle niepokojony przez sąsiadów, myślał nietylko o tem aby ich do spokojności i poszanowania siebie zniewolić, ale jeszcze aby swemu państwu dobry byt i dobrą wiarę wewnątrz przez wprowadzenie porządnego bicia monety zapewnić. Z tem wszystkiem jest to pieniądz wyjątkowy, którego wybijanie wkrótce zaniechanem być musiało.
Ze względu na wysoką swoją wagę ten pieniążek razem z poprzednim przez niektórych numizmatyków odnoszonym był do panowania Bolesława II-go. Niedosyć wyraźne okazy niektórych jego odmian mogły rzeczywiście dać powód do mylnego czytania legendy. Niekiedy albowiem znajdują się w niej ortograficzne pomyłki np. duenarius zamiast denarius, duecis zamiast ducis. Tak było właśnie z okazem przez niegdy Ignacego Zagórskiego posiadanym, w którym dwie pierwsze litery wyrazu duecis były zatarte, w czterech zaś ostatnich szanowny numizmatyk koniec wyrazu Regis upatrywał. Lecz wątpliwość tę rozwiązały okazy z całkowitą w ten sposób zmyloną legendą znalezione, a tem samem upadł argument z zamieszczonego jakoby na niej tytułu Królewskiego przeciw mojemu pojmowaniu rzeczy stawiany.
Z drugiej strony rozbiór wykopaliska w Dobiesławicach nie pozwala na zamieszczenie równie tej, jak poprzedniej monety pod Bolesławym Śmiałym, a to ze względu na znalezione w niem blaszki z wyobrażeniem pokuty Bolesława, i rozgrzeszenia onego przez Ś-go Wojciecha. Takie wyobrażenie przed panowaniem Krzywoustego, a nawet przed r. 1116 miejsca mieć nie mogło. Bolesław Śmiały nic spólnego z Ś-ym Wojciechem nie miał, i żadnem szczególnem nabożeństwem do jego grobu się nie odznaczył. Zresztą oba wyżej opisane typy, to jest 36 i 37 były jedynemi w Dobiesławicach jakie się obok licznych Władysławów znalazły. Jakżeby zatem można wytłumaczyć zupełną nieobecność monet Krzywoustego w skarbie w 16 albo 17 lat po jego wstąpieniu na tron w ziemię schowanym. Czyżby tak dzielny i tak dbały o swą władzę książę miał przez tak długi czas mennic swoich zupełnie zaniedbać, albo czyżby właściciel skarbu starą tylko monetę wraz z pamiątkowemi blaszkami przed okiem nieprzyjaciela ukrył, a najnowszą przy sobie zatrzymał? A jednak jedno lub drugie koniecznie należałoby przypuścić, gdyby dwa wyżej pod liczbą 36 i 37 opisane typy, miały się monetą Bolesława Śmiałego okazać.
Ale podobnemu pojmowaniu rzeczy nie tylko rozbiór wykopalisk stoi na zawadzie. Bardziej jeszcze sprzeciwia się onemu rozbiór typów. Na typie bowiem 36 mamy stojącego rycerza z włócznią, na 37-m siedzącą osobę z ręką w górę wzniesioną. Zupełnie te same figury zobaczymy na typach następnych, o których trudno wątpić aby przez kogo innego jak przez Krzywoustego były wybite, noszą bowiem po raz pierwszy zjawiające się na monecie imię Ś-go Wojciecha którego grób około r. 1118 Krzywousty z odznaczającą się pobożnością odwiedzał. Wprawdzie zdarzają się w numizmatyce przykłady wracania po niejakim czasie do zapomnianego już na monecie rysunku; w poprzedniem nawet dziełku mojem wykazałem jak na Polskich pieniążkach naśladowano rysunki znacznie dawniejszych Czeskich monet, ale tu chodzi nie tylko o samo podobieństwo rysunkowe, ale więcej jeszcze o podobieństwo, a raczej tożsamość rylca, i ręki do wykonania stempla użytej.
Wprawdzie na typie 36 widać litery klinowate, tak jak na monetach Bolesława Śmiałego i Władysława Hermana, ale postać rycerza, sposób w jakim artysta wyobraził jego twarz i zbroję, tak dalece tę monetę do następnych denarów z imieniem Ś-go Wojciecha zbliżają, że jedne i drugie możnaby nieledwie za dzieło tej samej ręki uważać.
Co do typu 37 ten łączy z następnemi głównie podobieństwo liter, które zachodzi także między nim a ową pamiątkową blaszką o której wyżej wspomniałem, a do której raz jeszcze powrócę. Litery te bowiem nie są złożone z pojedyńczych i od siebie poodzielanych klinowatych kresek, ale są ciągłe, to jest nakreślone bez żadnej przerwy z podstawkami na końcach na podobieństwo liter dzisiajszych. Takich liter nie przedstawiała żadna z monet poprzednio opisanych, ale je właśnie widzieć będziemy na pieniążkach dwóch następnych typów. Niepodobieństwo zatem jednych od drugich rozłączać, widzieliśmy je razem w jednem wykopalisku, jak to miało miejsce w Woli Skromowskiej. Zawsze obok siebie stać muszą, i jedynie albo wszystkie do Śmiałego, albo wszystkie do Krzywoustego należeć mogą. Że zaś zdarzenia których noszą na sobie świadectwo zaszły dopiero pod panowaniem ostatniego, jemu zatem a nie żadnemu innemu z Bolesławów przyznane być powinny.
Typ 37 zaliczyć także należy do najpierwszych pod panowaniem Krzywoustego wybitych, a przynajmniej przed r. 1118 z pod stempla wyjść musiał. — W skarbie Dobiesławickim był on najpóźniejszym, bo w nim okazy jego były najliczniejsze, i wcale nie zużyte. W Skromowskiej Woli znajdował się także, w mniejszej jednak ilości, i w mocno już zniszczonych okazach. Nie należy do bardzo rzadkich, ale jest wielce interesującym pomnikiem, i za wyraźne a przytem poprawne okazy których się niewiele z pod Dobiesławie rozeszło, śmiało zł. 20 i więcej nawet ofiarować można.
Blaszka pamiątkowa z powodu pokuty Bolesława wybita
Pomnik ten ze względów chronologicznych należy zamieścić w tem miejscu. Na tablicach ze względów technicznych zamieściłem go na czele brakteatów, i kilka znanych mi jego odmian znajdzie czytelnik na tablicy XIII.
Rysunek na nim przedstawia pokutnika klęczącego przed biskupem który go położeniem ręki na głowie rozgrzesza. Legenda na najzupełniejszych okazach przedstawia: po stronie pokutnika LBEZLAV po stronie zaś biskupa S-ALEBAID. — W niej imię Bolesława jest widoczne, z pozostałych zaś liter S.adalbeius da się z małą przemianą porządku ułożyć. Cały pomnik zatem upamiętnia rozgrzeszenie Bolesława u grobu Ś-go Wojciecha.
Brakteaty tego rodzaju zapewne gdzieś w Wielkopolsce znalezione posiadał w swoim czasie Tadeusz Wolański, i uważał one za pomnik ochrzczenia Mieczysława I które przypisywał Lucidusowi herbu Alebanda biskupowi Kruszwickiemu; ale takiego biskupa nie wskazują nam kościelne kroniki, a ochrzczenie też Mieczysława nie biskupowi Kruszwickiemu (którego wtedy być nie mogło) ale jakiemuś Czeskiemu kapłanowi jest przypisywane. Z tego powodu ogłaszając w r. 1847 drukiem spis monet Piastowskich niegdyś przez tego znakomitego zbieracza posiadanych, zwróciłem uwagę na prawdopodobniejsze tej osobliwszej blaszki znaczenie, zdanie zaś moje później Lelewel w zupełności podzielił.
Upatrywanie w literach S.ALEBAIDI imienia Ś-go Wojciecha może się komuś wydać naciąganem, ale w tym względzie pamiętać potrzeba że blaszka nasza jest najdawniejszym autentycznym pomnikiem, na którym widzimy po łacinie wypisane imię Ś-go Wojciecha. Kronika Galla byłaby wcześniejszą, gdybyśmy jej pierwopis wynaleść mogli, ale gdy najdawniejsze onej kopije 14-o dopiero wieku sięgają, na nich przeto nic w tej mierze budować nie można. Zdaje się źe łacińskie imię Adalbertus później dopiero się znalazło. Na monetach Władysława Hermana widzieliśmy je wypisane po prostu VOCEIKVS, dla czegóźby nie na pomniku Krzywoustego imię Adalbejus razić miało, bo zmieszania porządku liter w legendzie częste w tej epoce mamy przykłady.
W Dobiesławicach było podobno 9 podobnych blaszek po większej części zwiniętych w trąbkę, jak mię o tóm zapewniał P. Kaźmirz Bandtkie który miał sposobność całe wykopalisko w rękach księżnej Sapieżyny oglądać. Od tego czasu nigdzie się później nie pojawiły, i tylko w dawniejszych zbiorach znajdować one można. Cztery takie rozmaitej dobroci posiada zbiór ordynacyi Hr. Krasińskich, jedne posiadał niegdy Baron Edward Rastawiecki, jedne R. R. St. Reichel; kilka także znajduje się podobno w zbiorze XX. Czartoryskich, słowem znanych okazów kilkanaście by się naliczyło. Wtedy kiedy do nabycia były łatwiejsze nie znajdowały chętnych nabywców, niedowierzano albowiem ich autentyczności; teraz kiedy ta została stanowczo udowodnioną, już się z niemi spotkać nie można.
s. g. w polu, monety stojący rycerz z włócznią w prawej a tarczą w lewej ręce. Obok niego siedząca osoba z księgą na lewem ręku, prawą jakby do błogosławieństwa podnosi. Napisu nie ma.
s. o. w perłowym obwodzie muły Karolowingowski krzyżyk; w koło niego napis BOLEZLAV w otoku, po za obwodem S.ADALBIBAVS.
Waga gran 9½ srebro czyste.
Główna strona tego typu te same nieledwie nosi na sobie wyobrażenia jakie widział czytelnik na dwóch poprzednich pieniążkach. Rycerz ściśle jest ten sam, tak samo aż do najdrobniejszych szczegółów uzbrojony, i tak samo wyryty jak na typie 36; siedząca zaś osoba lubo na typie 37 książęcia, tu zaś biskupa przedstawia, chociaż pierwszego z mieczem, drugiego z księgą Ewangelii wyobraża, we wzniesieniu jednak ręki jedna do drugiej wielkie ma podobieństwo.
Pieniążek ten wybity został oczywiście już po odwiedzeniu grobu Ś-go Wojciecha przez Bolesława, i z wielkiem prawdopodobieństwem mniemać można że właśnie te odwiedziny dały powód do wprowadzenia na monetę obrazu lub imienia Ś-go męczennika, jeśli nie we wszystkich, to przynajmniej w Gnieźnieńskiej mennicy. Jedno lub drugie widzimy później zamieszczane na pieniądzach rozlicznych Bolesławów, Władysławów i Mieszka, dopóki Kaźmirz Wielki pod względem wagi i stempla na monecie zupełnej nie zaprowadził jednostajności.
Rzadki ten denar dwa razy dopiero znalezionym został. Naprzód pojedynczy jego okaz był wygrzebany w ogrodzie Klementowickim, a blisko w 40 lat później 14 okazów dostarczyło wykopalisko w Woli Skromowskiej. Od r. 1844 już go więcej nie widzieliśmy. W epoce w której mógł się ukazać w handlu numizmatycznym, przeszło po 25—60 złotych był płaconym.
Odmiany stempla są nieliczne i mało ważne, a zależą głównie na zupełności napisu imienia Ś-go Wojciecha. Niezupełność napisu imienia książęcego rzadziej się nierównie przytrafia.
s. g. jak na poprzednim.
s. o. w perłowym obwodzie krzyż Karolowingowski w kątach ramion kulki, kropki albo krzyżyki w otoku napis SADALBIBVS w całości albo rozmaicie skrócony, czasem wspacznie. BOLZAV IB.
Waga rozmaita, najcięższe mają po gran 11, średnie (a te są najpospolitsze) gran 9, najlżejsze tylko 5½. Srebro zwykle czyste, w niektórych okazach do 8-ej próby się zniża.
Jest to właściwie mała tylko modyfikacya poprzedniego typu, nierównie od niego pospolitsza, a nawet należąca do najzwyczajniejszych Piastowskich monet, choć dotąd jedno tylko wykopalisko Woli Skromowskiej tej monety dostarczyło.
W tym typie rozmaitość stempli jest nieskończona, ale te odróżniają się jedynie większą lub mniejszą zupełnością legendy. Najczęściej wyraża ona imię Ś-go Wojciecha; z imieniem książęcem BOLZAV wspacznie zamieszczonem jeden dopiero okaz widzieć miałem sposobność, który się dziś znajduje w zbiorze Hr. Natalii Kickiój. Co do znaczenia dodatkowych liter I.B. domniemaniami tylko posługiwać się można. Lelewel upatruje tak w nich jak i w ogólności we wszelkich innych, jakich przykłady pod następnemi panowaniami znajdujemy, znak legalności monety justa bona albo tym podobnie. Rzeczywiście przy częstej zmianie wartości pieniądza, jaka się pod następcami Krzywoustego rozpowszechniła, znaki tego rodzaju były niezbędne, ale nie sądzę aby za tego panowania zachodziła ich potrzeba. Bolesław był dość możnym aby potrzebował uciekać się do podobnych zasilania swego skarbu środków, a dosyć uczciwym aby chciał w ten sposób własnych poddannych z mienia wyzuwać. Wołałbym zatem w dodatkowych literach IB jeśli te nie są przypadkowemi, upatrywać jakiś znak menniczny, niż zaliczać monety Krzywoustego do smutnych upadku bogactwa i uczciwości rządu pamiątek.
Lekkie tej monetki okazy 5½ gran zdają się być obolami albo przynajmniej denarami połowicznemi względem całkowitych 11 gran liczących. Średnie 9 granowe wychodziły może z mennic książęcych sposobem nadużycia, a może też przez pokątnych myncarzy dla ich zysku były wybijane. Miejscem jej bicia równie jak poprzedniej było jak się zdaje Gniezno.
s. g. rycerz stojący przebija włócznią gardła do góry przewróconemu smokowi.
s. o. w podwójnym perełkowym obwodzie krzyż z kulkami na końcach ramion. W kątach krzyża zwykle 4 słońca i 4 małe kropki, czasem w miejscu słońca kulki.
Waga rozmaita; największa liczba okazów wazy gran 13 do 14 są jednak cięższe 16-o granowe i lżejsze zniżające się aż do 6½ grana. Srebro zwykle jest czyste; zdarzają się przecież okazy wybijane z kruszcu z miedzią mieszanego, a nawet 7 zaledwie próbę trzymające, zapewne wyrób ówczesnych fałszerzy.
Odmiany w stemplu mało ważne.
Zdawało by się że ten pieniądz jest najpóźniejszym z czasu panowania Bolesława Krzywoustego. Nie było go bowiem w Dobiesławicach, znalazł się zaś spoinie z innemi w Skromowskiej Woli obok monet późniejszego Władysława. Z temi ostatniemi powtórzył się raz jeszcze w Urbanicach, gdzie już innych monet Krzywoustego nie było. Wyższa przecież waga onego od wagi typów poprzednich kazałaby go w chronologicznym porządku przed tamtemi położyć.
Lecz ta wyższość wagi może ztąd pochodzić, że pieniądz ten z innej niż poprzednie wyszedł mennicy. Miejscem jego wybicia zdaje się być Kraków, gdyż wyobrażenie na nim rycerza ze smokiem odnosi się widocznie do znanego o Krakusie podania. Jest dosyć pospolitym, gdyż wykopalisko Skromowskie znaczną ilość tego typu dostarczyło.
Zapatrując się teraz na cały szereg monet które wedle rozbioru wykopalisk wypadają na epokę panowania Bolesława Krzywoustego, przychodzimy do wniosku że ten monarcha ciągnąc dalej rozpoczętą przez ojca w rzeczy mennicznej poprawę, przeprowadził one stanowczo, i przywiódł monetę do jakiegokolwiek ładu. Jeśli pominiemy bezimienne solidy z napisem Princes Polonie od 23 do 29 gran ważące, to od czasu zaprowadzenia u nas monety zachodnio Europiejskiemu pieniądzowi odpowiedniej, widzimy w niej przez czas niejaki regularne obniżanie się wartości w miarę i w stosunku obniżania się wartości monet ościennych. Jakoż i Mieszkowe solidy z całkowitą koroną od 20 do 26 gran są ciężkie; Bolesławowskie z razu tyleż albo mało co mniej ważące zniżają się następnie do gran 16; tyleż trzymają miseczkowate denary Ryxy, a nawet niektóre pieniążki z berłem i pastorałem na panowanie Kaźmirza I-go przypadające. Ale już większa część okazów tego ostatniego typu zmniejsza się w objętości, zniża w wadze, a nawet w próbie i dobroci srebra. I tu się zaczyna prawdziwe w naszej kwestyi mennicznej zamieszanie. Smutny stan Polski pod tym względem przedstawia nam głównie panowanie Bolesława Śmiałego, z którego czasów mamy jedynie monety z niejednostajnego a w każdym razie lichego srebra, zwykle 9 lub 10 granowe, a rzadko 13-ie gran wagi dochodzące. Takiej samej wagi denary wychodziły zrazu z jedynej dotąd znanej mennicy Władysława Hermana; ale srebro było w nich znacznie lepsze, i dążenie do poprawienia monety widoczne. Jakoż widzieliśmy całe Władysławowskie denary ważące po gran 15, i odpowiednie temu połowiczne 7-o granowe. Bolesława Krzywoustego z pierwszych lat panowania około 13 granowe, wkrótce do 16 gran podskakują, i na takich nazwa czyli wartość pieniądza denarius wybita. — Takąż mniej więcej wagę od 16 do 13 gran trzymają nieme pod liczbą 39 opisane, z Krakowskiej jak się zdaje mennicy wyszłe pieniążki, między któremi również nie mało połowicznych się znajduje; wysoka zatem waga typu 36, z napisem Denarius jest zupełnie w porządku, i nie ma wcale potrzeby wyszukiwać mu z tego powodu wcześniejszego w szeregu monet Piastowskich miejsca.
Ale tak wysoka waga denara nie mogła się utrzymać w Polsce, kiedy w sąsiednich Czechach i Węgrzech nierównie była niższą. — Późniejsze też denary jakich dostarczała mennica Gnieźnieńska ważyły przecięciowo gran 10, połowiczne zaś były prawie 54-cio granowe, i na tej stopie utrzymała się moneta do końca panowania Bolesława Krzywoustego.
MONETY WŁADYSŁAWA II-go
Wiadomo z historyi że Bolesław Krzywousty rozdzieliwszy przy śmierci w r. 1139 zarząd kraju pomiędzy czterech starszych synów, najstarszemu z nich Władysławowi oddał wraz z stolicą Krakowem zwierzchnią nad braćmi władzę, a tem samem zwierzchnie nad całą Polską panowanie. Ale Władysław nie chciał poprzestać na ojcowskiem rozporządzeniu. Ulegając namowom żony Agnieszki krewnej Cesarskiej chciwej samowładnego panowania Niemki, i za jej poradą dążąc do jedynowładztwa, napadł na udziały braci i te pod bezpośredni swój zarząd zajął. Wynikła w skutek tego wojna domowa skończyła się zupełnym upadkiem najezdnika; wypędzony z zajętych niesłusznie prowincyi, wkrótce i z Krakowa wraz z żoną uchodzić musiał r. 1148. Po jedenastoletniej tułaczce umarł gdzieś w Saksonii w roku 1159, kilką laty wprzódy przez żonę Agnieszkę do grobu wyprzedzony.
Z tego co się wyżej powiedziało łatwo się domyśleć że rozdzielenie kraju na cztery dzielnice nie wpływało wtedy przynajmniej na zmianę rzeczy mennicznej w Polsce, i że we wszystkich udziałach pieniądz jedynie pod stemplem Władysława mógł być wybijanym. Bracia jego nie sięgali wcale po udział monarchicznej władzy, ani ich chęci ani wiek nie były po temu sposobne. Z resztą Władysław siłą i ich udziały zagarnął, a choć się o to wojna toczyła, to przecież nie dający się przewidzieć skutek oręża, nie mógł ich przedwcześnie do podobnego kroku ośmielać.
W ciągu zatem 9-o letniego panowania Władysława II-go tylko przez niego upoważnione monety mogły wychodzić z mennic Polskich. Wykopaliska dostarczają nam 5-u typów zasadnie do tej epoki odnieść się dających. Z tych na jednym tylko wyraźne Władysława imię, na drugim zwykle beznapisowym czasem niektóre litery tego imienia dopatrzyć można, trzy pozostałe są nieme zupełnie. Waga ich zrazu gran 9, 8½ do 7½ schodzi, co odpowiada zniżaniu się wagi pod panowaniem poprzedniem.
Znajdują się jeszcze inne monety rysunkiem do tamtych podobne, a nawet wyraźne imię Władysława na sobie noszące, któreby także z tego powodu Władysławowi 2-u przyznać było potrzeba. Ale w kłopot w tym względzie wprowadza ta okoliczność, że się ani z tamtemi, ani z późniejszemi monetami Bolesława Kędzierzawego razem w wykopaliskach nie znalazły. Niedowodzi to koniecznie odmiennej ich epoki, może być bowiem skutkiem innego miejsca wybicia, ale jeśli temu towarzyszy znacznie mniejsza ich waga, odmienny rylec i odmienne wybicie chociaż tego samego na pozór rysunku, bezpieczniej pozostawić one na boku, dopóki późniejsze spostrzeżenia nie wskażą im właściwego miejsca.
Zagadkowe te monety zamieściłem wprawdzie w poprzedniem dziełku mojem z r. 1847 pod panowaniem Władysława II-go idąc w tej mierze za samem powinowactwem typu, i dziś jeszcze obok tego panowania pozostawić je muszę, żadnych danych do umieszczenia ich gdzieindziej nie mając, tyle jednak pozwolę sobie zmiany, że utworzywszy z nich oddzielną niejako kategoryą, uwagi moje nad następnym peryodem mennicznym cienkich denarów od nich rozpocznę. I to miejsce w każdym razie jest dla nich właściwe, gdyby się z czasem istotnemi pomnikami Władysława II-go pokazać miały.
Idąc atoli za skazówką dotąd znanych wykopalisk, jedynie następujące typy do tego panowania odnieść się dają.
s. g. w perłowym obwodzie monarcha siedzący z mieczem w ręku, obok giermek trzymający jabłko królewskie. W otoku, wspacznie VOLDIZLAVS albo VLODIZLAVS. Niekiedy niema wcale napisu, a wtedy rysunek nieco większy całe pole monety wypełnia.
s. o. rycerz ze lwem walczący. Po za rycerzem na niektórych okazach gałązka o 3-ch albo 4-ch kwiatkach.
Waga gran 9, srebro prawie czyste. Odmiany stempla dość liczne ale mało ważne.
Pieniążek ten znany jeszcze Maderowi do roku 1844 wielką był po zbiorach osobliwością. Warszawscy numizmatycy którzy go posiadali uważali w nim pomnik menniczny z czasów Władysława Hermana, i odnosili go do tej epoki, kiedy wspomniony monarcha syna swego Bolesława, młodego pogromcę Pomorzan, do spólności rządów przypuścił. I w samej rzeczy gdyby się w tłumaczeniu monet średniowiekowych można było powodować samym względem kronikarskim, bez obejrzenia się na inne strony, opinija ówczesnych numizmatyków miałaby za sobą zupełnie historyczne poparcie. Ale rozbiór wykopalisk w Skromowskiej Woli i Urbanicach i związek jaki ma ta monętka z monetami typów następnych, okazuje widocznie, że, ją Władysławowi 2-u przypisać należy, jak to właśnie uczynił ze wszech miar krytyczny Mader, który pierwszą o niej podał wiadomość. Zamieszczona zatem obok siedzącego na tronie monarchy figura, nie znaczy tu syna królewskiego, ale giermka albo dostojnika trzymającego jabłko królewskie, i jest naśladowaniem rysunku używanego mało co wcześniej na monetach Czeskich książęcia Władysława.
Wykopalisko Skromowskie upowszechniło znacznie ten rzadki poprzednio pieniążek; kilkadziesiąt bowiem okazów rozeszło się z tego źródła po zbiorach. Pięćdziesiąt także sztuk dostarczyły Urbaniec, tak dalece że dziś o niego nie trudno. Okazy tylko beznapisowe nie przestają być rzadkiemi, oprócz bowiem 4-ch znalezionych w Woli Skromowskiej, więcej się już nie pojawiły, ale też te znacznie mniejszy dla nauki przedstawiają interes.
Wyobrażenie walki z potworami i dzikiemi zwierzęty weszło naprzód na monetę Czeską książąt Władysława (1109—1125), Sobiesława (1125—1140). Ówczesna moneta Czeska ze wszystkich najbardziej obrazowa, nie dziw że służyła za wzór naszym rytownikom stempli mennicznych.
Widzieliśmy pod N-rem 39 pieniążek z czasów Krzywoustego z wyobrażeniem walki rycerza ze smokiem. Pomysł ten również wzięty od Czechów, ale przetworzony i zastosowany do Polskiej o Krakowie legendy. Władysław 2-gi upodobał sobie walkę ze lwem jako znamię odwagi, której wcale nie dał dowodu. To wyobrażenie powtarzało się później od czasu do czasu, aż nareszcie w połowie XIII-go wieku osiadło stale na pieczęciach książąt Mazowieckich i Kujawskich, jak to na pieczęciach Ziemowita I-go Mazowieckiego, oraz Kaźmirza i Ziemomysła Kujawskich widzieć można.
Typ ten między monetami Władysława II-go zdaje się najwcześniejszym.
s. g. popiersie rycerza twarzą wprost, z chorągwią w prawem a tarczą w lewem ręku. Koło głowy rozmaite znaki.
s. o. walka rycerza ze lwem jak na poprzedzającym.
Waga gran 8½ srebro czyste. Pieniążek ten pod względem czasu swego wybicia zajmuje drugie miejsce w szeregu Władysławowskich tej epoki monet, i stanowi przejście do następnego, jednego z najpóźniejszych typu. Wybijanie jego nie długo trwać musiało, albowiem wykopaliska małą nader ilość onego dostarczają stosunkowo do innych z tego panowania monet. W skarbie np. Urbanickim na 1700 mniej więcej sztuk Władysławowskich pieniędzy, ten tylko w liczbie 30 się znalazł, w Golicach było ich tylko 3, a w Skromowskiej Woli 4 albo 5. Dotąd więc należy do rzadszych mennicznych pomników, ile żc zawiera kilka odmian znakami przy głowie rycerza od siebie odróżnionych. Siedm takich odmian znajdzie czytelnik na 7-ej Tablicy figur do niniejszej książki dołączonych.
s. g. popiersie rycerza z chorągwią jak na poprzednim.
s. o. popiersie rycerza z mieczem jak na typie następnym.
Jest to widocznie wyrobek pomyłki mennicznej. Myncarz przez nieuwagę wziął stemple głównej strony dwóch oddzielnych typów, i te na jednej wytłoczył blaszce. Ale ta pomyłka ważne bardzo przynosi światło, dowodzi bowiem że typ 41 i 42 o których niżej mowa będzie, wyszły z jednej i tej samej mennicy i z tego też względu pomyłkowy ten pieniążek na osobną zasługuje wzmiankę. Znalazł się tylko w Urbanicach i to w liczbie 3-ch jedynie okazów, z których jeden posiada Hr. Natalija Kicka, drugi Hr. Ordynat Zamojski, a o trzecim gdzieby się dostał nie wiem.
s. g. w perełkowym obwodzie popiersie rycerza twarzą wprost z mieczem w prawej, a tarczą na lewej ręce; w otoku, najczęściej kreski pod kątem ku sobie nachylone, a niekiedy mniej lub więcej widoczne ślady napisu VLADIZLAVS albo VOLDIZLAVS.
s. o. popiersie biskupa z odkrytą głową w prawej ręce pastorał, w lewej księgę Ewangelii trzymającego; w otoku czasem ślady napisu S.ADAL albo VLAD bardzo rzadko VAIDZIOH. Zwykle zaś pojedyncze kreski jak na stronie głównej.
Waga gran 7½ srebro czyste. Jest to jeden z późniejszych i bezwarunkowo najpospolitszy z pieniążków Władysława II-go. Z wykopaliska Skroniowskiego rozeszło ich się do 200 po zbiorach, Urbaniec na nowo około 800 sztuk tego typu dostarczyły.
Liczba odmian między niemi nieskończona, ważniejsze polegają na ubiorze głowy rycerza, i na rozmaitych około tej głowy znakach. Takich które się rysunkiem uchwycić dały znajdzie czytelnik przeszło 60 na dołączonych do niniejszej książki tablicach 7-ej i 8-ej. Na szczególniejszą zaś uwagę zasługują odmiany wyobrażone pod literami c, d, i al, ao, ap na których doczytać się można imion Władysława i Ś-go Wojciecha choć w szczątkowym sposobie wyrażonych. O samych znakach przy głowie książęcej mówić będę nieco niżej.
Wszystkie cztery opisane dopiero typy zdają się być w jednej wybite mennicy. Co do trzech ostatnich rzecz jest oczywista, pierwszy zaś z drugim taż sama strona odwrotna łączy. Mennicą tą zdaje się być Gnieźnieńska, gdyż głowa biskupa z Ewangelją nikogo innego jak Ś-go Wojciecha oznaczać może. Gniezno nie było z podziału ojcowskiego pod bezpośrednim zarządem Władysława; zajął je dopiero po odebraniu Wielkopolski bratu Mieczysławowi i w niem głównie mennice swoją prowadził.
s. g. w obwodzie perełkowym rycerz w prawo zwrócony zamierza się mieczem na siedzącego przed nim i ręce wyciągającego człowieka. W otoku same kreski ku sobie nachylone, rzadko potwornego kształtu litery.
s. o. w podobnymże obwodzie orzeł dławiący zająca lub sarnę; w otoku podobne jak na głównej stronie kreski.
Waga gran 8¾ srebro czyste. Denar ten pomimo wysokiej swojej wagi powinienby być najpóźniejszym z czasów Władysława II-go. Nie było go wcale w Woli Skromowskiej gdzie się znalazły monety typów poprzednich, w obu zaś wykopaliskach w których się dał widzieć obficie, to jest w Urbanickiem i Golickiem towarzyszyły mu monety późniejszego widocznie Bolesława. W ostatniem nawet on sam prawie wyłącznie epokę Władysławowską przedstawiał. Nietylko typ odmienny, ale i wyższa od dwóch poprzednich waga onego wskazują, że z innej od tamtych wyszedł mennicy, ale z której, dziś jeszcze odgadnąć trudno.
Obiedwie strony tego osobliwszego pieniążka zdają się jednę myśl przedstawiać, to jest przemoc i że tak powiem pastwienie się mocniejszego nad słabszym. Do zrobienia strony głównej wzory Czeskie mogły podać myśl rytownikowi, ale odwrotna zupełnie oryginalną się zdaje. Władysław uciskając braci dał bezwątpienia do podobnego obrazu powód, ale przypuścić nie można aby stemplem na monecie chciał uwiecznić pamiątkę swoich gwałtów. Podobniejsza do prawdy że pieniądz ten wybity został przez którego z jego braci, za nim następujący po nim z kolei Bolesław Kędzierzawy za pana i monarchę uznanym został.
W ogóle jest to monetka pospolita i mało ceniona. Odmiany ma dosyć liczne; na niektórych tulący się pod mieczem człowiek ma głowę nakrytą jakby hełmem książęcym albo biskupią mitrą. Większa przecież część odmian zależy na rozmaitych dodatkowych znakach w polu jednej lub drugiej strony zamieszczonych. Szesnaście główniejszych znajdzie czytelnik na 8-ej tablicy figur. Ujrzy na nich kulki, pierścienie, krzyże, pałki, miecze rozmaicie z sobą pokombinowane. Odmiany z wyraźniejszemi w otoku literami od innych są rzadsze.
Pięć typów wyżej opisanych zamykają cały szereg monet Władysława II-go mniej więcej pewnych, to jest wykopaliskami sprawdzonych. Porównywając je z sobą widzimy że pod tem panowaniem nie wiele spadła stopa menniczna, bo tylko z 9-u na 8 gran mniej więcej. Okazy typu 42-go, które nigdy 8-u gran nie dochodzą, należy uważać za wypływ jakiegoś mennicznego nadużycia. Są one najpóźniejszemi z tych które z mennicy Gnieźnieńskiej wyszły. Gniezno leżało w udziale Mieczysława, pod którym później moneta doszła do maximum spodlenia, być więc może że już za rządów brata stopę w tamtejszej mennicy obniżać zaczął, czemu jednak Bolesław Kędzierzawy musiał położyć koniec, kiedy pierwsze denary jego także w Gnieźnie wybijane, znowu 8 gran ważą.
Na tychże typach kończy się w naszej średniowiekowej numizmatyce trzeci okres, który okresem denarów grubych nazwałem, a w którym waga denaru pierwotnie 16-go granowa w ciągu mniej więcej stu lat o połowę się zniżyła. To przekonywa że w tym peryodzie zyski menniczne zależały głównie na wypuszczaniu coraz lżejszej monety, zawsze jednę i tę sarnę nazwę noszącej, a zatem do pewnego stopnia i tę same użytkową wartość przedstawiającej.
Należy się więc zastanowić w tem miejscu, co mogą znaczyć owe dodatkowe litery lub inne godła, jakie na monetach tego a w części i następnego okresu tak często się napotykają. Widzieliśmy one na pieniążkach Bolesława II-go (Typ 32 i 33) ale następne denary Władysława Hermana wcale takich znaków nie mają. Nie widać ich także, przynajmniej wyraźnie, na monetach Krzywoustego; pod Władysławem dopiero 2-gim wracają na nowo, i tu już do największej dochodzą rozmaitości. Pomijając dorywcze w tym przedmiocie zdania, rozebrać wypada mniemanie w tej rzeczy Lelewela, który łączy zamieszczanie owych dodatkowych znaków z wiadomem skąd inąd częstem przebijaniem monety, i upatruje w nich niejako pieczęć służącą do nadania monecie oznaczonej obiegowej wartości.
W rzeczy samej zdanie to na pierwszy rzut oka załatwia kwestyą w prosty bardzo sposób, ale bliżej w nie wniknąwszy, nie sądzę aby się ostać mogło. O takiem przebijaniu monety któreby wymagało tego rodzaju znaków mamy ślady w kronikach dopiero pod Mieszkiem 3-cim, mniej więcej w ćwierć wieku po ucieczce z kraju Władysława; tymczasem znaków podobnych Mieszka monety nie przedstawiają, kiedy przeciwnie na monetach Władysława jest ich bez liku.
Przypuściwszy nawet że trzykrotne do roku przebijanie monety, o jakiem wspomina breve Papieża Inocentego III-go wydane w r. 1207 do Polaków, miało miejsce już pod panowaniem Władysława II-go, to i w takim razie w ciągu lat 9 tylko 27 znaków było potrzeba dla odróżnienia nowej monety od wywołanej. Tym czasem nie licząc już drobniejszych, choć także nie trudno dostrzegać się dających zmian, to w ciągu tego panowania wyraźnych znaków mennicznych przeszło 40 narachować można. Typ albowiem 40 liczy ich 2, typ 41 siedm, typ 32 przeszło 25, a 43-ci przeszło 10. A przecież takiego stanu mennicy pod Władysławem przypuszczać nie można; byłby coś o tem wspomniał bliski tych czasów Kadłubek, który z tego właśnie powodu Mieszka III-go wcale nie oszczędzał, i zdzierstwa z przebijania monety pod jego panowaniem wynikające w żywych farbach opisał. Cóż dopiero gdybyśmy się zgodzili z Lelewelem na samo tłumaczenie wspomnionego wyżej papiezkiego listu w którym badacz ten upatruje dowód przebijania monety nie 3 razy do roku, ale raz na 3 lata. W takim bowiem razie na monetach Władysława II-go, 3 jedynie znaki znajdować by się powinny.
Znaki zatem na ówczesnych pieniążkach nie mogą zdaniem mojem być znakami skarbowemi, to jest ową pieczęcią walor urzędowy im nadającą, a do rozeznania przez poborców bieżącej monety od wywołanej przeznaczoną. Łatwiej zgodzić się można że to są znaki rytowników mennicznych, którzy cechę swoje na wykonanych przez siebie stemplach zamieszczali, niektórzy kładli litery, albo je przynajmniej naśladowali, inni dowolnie upodobane godła. Inaczej tej osobliwości numizmatycznej objaśnić nie podobna.
Najpóźniejsze okazy typu 42-go z monogramem |—| były wprawdzie na bardzo cienkich blaszkach wybijane, mają jednak wystającą na brzegu obrączkę a skutkiem tego i doskonałą okrągłość, co wskazuje że przy ich biciu używano jeszcze pierścienia który blaszce na boki rozpłaszczać się nie dozwalał, ale jej brzegi w oznaczonych trzymał granicach. Monety do obecnego okresu wchodzące nie okazują już używania podobnej ostrożności, nie mają też ani żadnego na brzegach wywyższenia, ani dokładnie okrągłego obwodu.
W wykopaliskach nieprzerwany ciąg stanowiących, jakiemi były głównie Skromowskie, Urbanickie i Golickie, rozpoczyna się ten okres przez monetę Bolesława Kędzierzawego. Pieniążki z imieniem Władysława, albo nieme z tamtemi styczność mające, jakie się w tych wykopaliskach znajdowały, bez wyjątku wywyższonym brzegiem były opatrzone.
Ale znamy inne także imieniem Władysława oznaczone denary, a nawet pod względem rysunkowego planu tamtym wielce podobne, które przecież okazują się wybitemi bez pierścienia, na blaszkach zupełnie cienkich, a któreby bardzo na panowanie Władysława II-go przypadały, gdyby się był którykolwiek z nich w Golicach albo w Urbanicach ukazał, albo gdyby przynajmniej wykopaliska z pod Głogowa i Praszki, które ich dostarczyły, miały jaką z tamtemi łączność. Tak przecież nie jest, a gdy z drugiej strony pomienione wykopaliska nie łączą się także z późniejszemi, jakiemi były Kluczborskie, Wienieckie. Głębokieńskie i Pełczyskie do oznaczenia zatem epoki owym Władysławowskim pieniążkom nie mamy pewnej podstawy. Waga także nie wiele tu nauczyć może, w tym bowiem względzie jednostajności między niemi nie ma. Najcięższe przeważają gran 6, są zatem monet Kędzierzawego najbliższe, ale inne zaledwie 4½ grana ważą, a z tego powodu do późniejszej epoki odniesione by być musiały.
W dziełku z r. 1847 podciągnąłem te denary pod panowanie Władysława II-go na co się także i inni numizmatycy zgodzili, ale im się więcej nad niemi zastanawiam, tem mocniej powątpiewam, aby z jednej epoki z Władysławami Skromowskiemi i Urbanickiemi pochodzić mogły. I pod Głogowem i pod Praszką towarzyszyły im znacznie późniejsze i niewątpliwie 13-go wieku Władysławy, a żadnego takiego pieniążka nie było, któryby czasy Władysława II-go wyraźnie przypominał.
Z tem wszystkiem nie mogąc na teraz właściwszego im wskazać miejsca, zostawię one jeszcze obok monet Władysława II-go tworząc z nich osobny niejako oddział, od którego uwagi moje nad okresem denarów cienkich rozpoczne.
Do tego oddziału przed liniją nie jako stojącego należy pięć niżej opisanych typów; które najwłaściwiej będzie oznaczyć nadpisem:
Monety Władysławowskie niepewnej epoki
s. g. w perłowym obwodzie książę siedzący na krześle, w prawej ręce miecz, w lewej gałązkę z kwiatem trzymający. W otoku napis +VOLDZIT. Za napisem miecz jako znak myncarski.
s. o. popiersie niewiasty z rękami w górę jak do modlitwy wzniesionemi. W polu litera P albo rozmaite znaki.
Waga gran 6½ srebro czyste. Wykopalisko Głogowskie dostarczyło kilku odmian tego dotąd zagadkowego denaru; ale i przedtem jeszcze znany on był badaczom, gdyż go posiadał w swoim zbiorze Prążki numizmatyk Mader, i o nim pierwszy podał wiadomość, umieszczając go pod panowaniem Władysława II-go.
Znaczenia litery P na odwrociu niektórych onego okazów możnaby się domyślać, przypuszczając że w mennicy Poznańskiej został wybitym, ale co odnośnie do dziejów może przedstawiać wyobrażone na nim popiersie modlącej się niewiasty, to już odgadnąć trudno. Że ono jest naśladowaniem monet Władysława Czeskiego widać oczywiście z porównania typów ale o to właśnie chodzi czy jest naśladowaniem poprostu bezmyślnem, czy też wyrozumowanem, i w związku z jakim krajowym wypadkiem będącem. Lelewel ślepego i bezmyślnego naśladownictwa w typach mennicznych nie przypuszcza, i tak by być powinno. Ale czy tak było istotnie wielka zachodzi wątpliwość, chybabyśmy przypuścili obrazowanie takich zdarzeń jakich nam nie przekazały kroniki.
W szczególności co do denaru o którym mowa, Lelewel rzuca myśl czy wyobrażone na nim popiersie niewiasty nie przedstawia Agnieszki czy też Krystyny żony Władysława II-go owej Agnieszki która umysł męża całkiem opanowała, a dumą swoją i sławę jego i interes na zupełny wystawiła upadek. Ale w popiersiu niewieściem na naszym denarze nie widać wcale dostojności monarszej; włosy jej po prostu związane przepaską a ręce w górę jak do modlitwy wzniesione. Pod taką postacią trudno rozpoznać dumną i niesprawiedliwą Niemkę. Jest to najoczywiściej obraz jakiejś świętej, najpodobniej w niebo wstępującej Boga-rodzicy, choć na nim nie masz około głowy owej aureoli zwykle obrazom świętych dodawanej, która się i na pierwowzorze Czeskim znajduje.
Jaki przecież jest związek tego wyobrażenia z historyą któregokolwiek z naszych Władysławów, ja przynajmniej dopatrzyć nie mogę, i mniemam że ono jest po prostu owocem osobistej myśli nabożnej tego, który wzór do stempla monety ustanawiał. Nie może ono oznaczać miejscowości, bo chociaż pieśń Boga-Rodzicy początkiem swoim sięga zaprowadzenia Chrześcijaństwa w Polsce, żadna przecież ówczesna katedra tem wezwaniem nie była zaszczyconą, i wszystkie też znaczniejsze miasta innych wybrały sobie patronów.
s. g. w perłowym obwodzie rycerz na koniu w lewo. W otoku DVX VLADISLAVS, częściej jednak nie ma żadnego napisu, wtedy rysunek rycerza wypełnia całe pole monety.
s. o. Walka rycerza ze lwem.
Waga gran 5½ do 6-u, srebro czyste, na niektórych beznapisowych okazach rysunek znacznie lepszy niż na innych.
Dwa okazy tego wielce rzadkiego denarka przywiózł z jednej swojej podróży P. Beyer. Jeden z nich miał wyraźny do koła napis, drugi był beznapisowy, ale miał widoczny do pomieszczenia napisu otok. Zdaje się więc że albo stemplem niewykończonym został uderzony, albo co podobniejsza, skutkiem słabego uderzenia stempla litery napisu wytłoczyć się na nim nie mogły. Pierwszy z tych okazów znajduje się teraz w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego, drugi u P. Hrabiny Kickiej. Rylec w obu tych okazach gruby i niezgrabny, a figura zwłaszcza konia głęboko rznięta. Trzeci okaz już z samego planu beznapisowy, płaściej wybity a w rysunku poprawniejszy znalazł się pojedynczo w Pełczyskach. Oczywiście innego rytownika w nim widać, głowa naprzykład rycerza ze lwem walczącego jest tu wyraźnie mitrą książęcą pokryta, a jednak pod jego ramieniem widać taką samą gałązkę jak na typach 40 i 41. Ten ostatni okaz zdobi bogaty zbiór Wilanowski Hrabiny Augustowej Potockiej. Zdaje się lżejszym od dwóch poprzednich.
s. g. rycerz na koniu w lewo z chorągwią w ręku.
s. o. biskup siedzący z pastorałem w ręku.
Pojedynczy okaz tego typu znajdujący się dziś w pięknym Wilanowskim zbiorze pochodzi z wykopaliska w Pełczyskach. Przez stronę główną łączy się on z typem poprzednim, a przez odwrotną z następnym. Rysunek onego zamieszczony jest na tablicach przygotowywanych do zamierzonego szczegółowego opisu wykopaliska Pełczyskiego, z których go do mojego dziełka przekopiowałem.
s. g. biskup siedzący, w prawej ręce trzyma krzyż arcybiskupi, w lewej księgę; obok niego kilka pojedynczych liter.
s. o. walka rycerza ze lwem; pod ramieniem rycerza gwiazda; albo 5 kulek w krzyż ustawionych.
Dwa dotąd znane są tego typu okazy, a oba odmienne. Okaz z literami S N na stronie głównej w zbiorze niegdy X. Wilhelma Radziwiłła będący, znaleziony został pod Głogowem, drugi z literami S A w zbiorze Wilanowskim pochodzi z wykopaliska w Pełczyskach. Zamieszczone na nim litery może mają oznaczać Ś-go Wojciecha S.Adalbertus.
Na typach 46 i 44 widać tę same walkę rycerza ze lwem jaką przedstawiały typy 40 i 41 w poprzednim okresie opisane; ale wykonaną jest ona odmiennie, co się w pokryciu głowy i uzbrojeniu rycerza oczywiście wykazuje. Wzór więc jest ten sam, ale ręka widocznie inna. Dołączając do tego cienkość blaszki, znacznie mniejszą wagę, i tę bardzo ważną okoliczność że się żaden z nich razem z tamtemi w wykopaliskach nie pokazał, koniecznie przyjść potrzeba do wniosku, że one do innego niż tamte Władysława należeć muszą.
s. g. popiersie rycerza w hełmie i zbroi, w prawej ręce miecz w lewej tarczę trzymającego; obok głowy rycerza rozmaite znaki.
s. o. popiersie Ś-go Wojciecha z pastorałem w prawej, a księgą Ewangelii w lewej ręce.
Waga gran 4½ srebro czyste.
W tym pieniążku widzimy znowu naśladowanie typu 43-go ale także całkiem odmienną wykonane ręką, tak że pomijając już wagę blisko o połowę niniejszą, oba nie mogą być uważane za wyrób jednej i tej samej epoki.
Ma on kilka odmian różniących się znakami obok głowy rycerza. Zwykle są tu z prawej strony 3 w trójkąt ułożone kulki, z lewej zaś litera Z a rzadko krzyż Kawalerski. Takich kilkanaście znalazło się pod Głogowem, ale odmiana z mieczem obok popiersia biskupiego jaką wyobraził w swem dziele Joachim, a Lelewel i Bandtkie powtórzyli podobno nigdzie indziej widzianą nie była. Zamieściłem ją też na tablicy IX-ej opierając się jedynie na powadze Joachima.
W ogólności jest to moneta rzadka, i ci tylko z numizmatyków liczniejszemi jej szeregami poszczycić się mogli, którzy mieli sposobność zaczerpnąć w samem źródle z Głogowskiego wykopaliska. Okazy znajdujące się w zbiorze niegdy X. Wilhelma Radziwiłła i te które P. Gruenbaum przed laty w Krakowie posiadał, a które podobno przeszły do nieistniejącego już dziś zbioru Leona Mikockiego z tego wykopaliska pochodziły. W Warszawie tylko zbiory Hr. Ordynata Zamojskiego (niegdyś Karola Beyera) i Hrabiny Natalii Kickiej posiadają ten zagadkowy pieniążek, i to w nader szczupłej liczbie okazów.
Na tym typie kończą się owe cienkie denary Władysławowskie. którym daty ściśle oznaczyć nie można, i które z tego powodu przed liniją jeszcze pozostać muszą: Tyle tylko mniej więcej pewnego da się o nich powiedzieć, że wybite zostały gdzieś w Wielkopolsce, kiedy się głównie w zachodnich stronach dawniej Polski znajdują.
Jest przecież jeszcze kilka równie jak poprzednie cienkich denarów, które zupełny brak napisu robi zagadkowemi, a którym obok tego ani wykopalisko, ani też powinowactwo typów nie wyznaczają pewnego w szeregu monet Piastowskich miejsca. Owszem pod ostatnim tym względem są one zupełnie odrębne, i nic podobnego między innemi typami nie mają. Jeden z nich pochodzi z wykopaliska Głogowskiego, którego data ukrycia w ziemię niepewna, dwa inne z Pełczyskiego którego epokę łatwiej byłoby można oznaczyć, gdyby jej nie zaciemniały typy niepewnej antentyczności, jakoby razem z innemi niewątpliwemi znalezione. Zamieściłem je więc w tem miejscu jedynie tymczasowo, sam bowiem czuje, ze nie wszystkie opisanym wyżej cienkim Władysławom mogą być spółczesnemi; pominąć zaś ich nie mogłem, gdyż to musiały być monety w swoim czasie bardzo upowszechnione, kiedy niektóre z nich stanowiły nie ledwie najgłówniejszą część zakopanego w ziemię skarbu.
CIENKIE DENARY NIEME NIEPEWNEJ EPOKI
s. g. kościół—obok niego kółka albo gwiazdy.
s. o. mur miejski z jedną wieżą, w polu niekiedy litery S S albo S K.
Waga gran 7 srebro czyste. W wykopalisku Głogowskiem znalazł się ten pieniądz w dosyć znacznej obfitości, i w licznych choć w małoważnych odmianach. Po rysunku sądząc możnaby wnosić że jest miejskim albo biskupim, gdybyśmy mieli jakiekolwiek skazówki, że którym Biskupom lub miastom Polskim prawo bicia monety przed wiekiem XIII służyło; może jest pamiątką założenia jakiego klasztoru lub zamku. Sądząc po wadze wnosić by należało, że był wybitym za panowania Bolesława Kędzierzawego, a po miejscu znalezienia miarkując widać, że to wybicie raczej gdzieś w Wielkopolsce niż w Małopolsce nastąpiło. P. Bernard Koene który pierwszy o tym typie podał wiadomość, uważał go za pomnik z czasów Władysława II-go, a miejsce bicia naznaczał mu w Krakowie, znaczenie liter S K na signum Kracovie tłumacząc. Jest dosyć pospolitym i nisko zwykle cenionym.
s. g. Król z berłem w ręku siedzący na tronie sadza przed sobą ukoronowaną niewiastę. Na niektórych okazach jedna tylko siedząca osoba, nie zawsze nawet ze znamionami królewskiemi. W miejscu drugiej osoby próżne jak się zdaje krzesło.
s. o. Chrystus apokaliptyczny siedzący na tęczy, trzyma w rękach dwa wieńce z których jednym zdaje się wieńczyć wychodzącą z po za tęczy głowę.
Trzy odmiany tego denaru wyobrażone na Tablicy IX pochodzą z wykopaliska w Pełczyskach, i znajdują się obecnie w zbiorze Wilanowskim. Jeden z nich bardzo poprawnego rysunku dwa inne niedbałej bite nieco zatarte.
W opisie całego wykopaliska Pełczyskiego namieniłem co trzymam o znaczeniu tych denarów, a mianowicie że ich strona odwrotna na wszystkich jednakowa zdaje się przedstawiać uwieńczonego na sądzie Bożym zapewne którego z książąt. Co do strony głównej, ta na odmianie a przedstawia prawdopodobnie ukoronowanie Boga-Rodzicy, na odmianie b Króla Niebieskiego z próżnem około niego krzesłem, a na odmianie c zaproszenie do zabrania obocznego miejsca; jednem słowem na wszystkich trzech jakby niebo przygotowane dla osądzonego książęcia. Nie dająca się jeszcze odgadnąć epoka tych pieniążków pozostawia w wątpliwości kto mógł być przedmiotem takiego na nich obrazu.
Denary same są bardzo rzadkie, gdyż w małej nader liczbie okazów jeśli nawet nie pojedynczo znalezione zostały w Pełczyskach, względem zaś daty zakopania tego skarbu zdają się przedawnione.
s. g. Święty męczennik odziany płaszczem, z palmami w rękach. — Zamiast napisu kilka pojedyńczych kulek.
s. o. Anioł z rozpuszczonemi skrzydłami nad tęczą, umarłego z grobu powołujący.
Waga gran 4½ srebro czyste. Pieniążek ten znaleziony w Pełczyskach w liczbie kilku tysięcy sztuk zdaje się pochodzić z drugiej połowy wieku XIII-go i prawdopodobnie odnosi się do podań o końcu świata, jakie w średnich wiekach od czasu do czasu ludność niepokoiły. Mówiłem już o tem przy opisie Pełczyskiego wykopaliska, gdzie sprostowałem zdanie moje w dziełku z r. 1847 o tym pieniążku wyrzeczone.
MONETY BOLESŁAWA IV-go KĘDZIERZAWEGO
Przebieg wypadków dziejowych zaszłych pod Bolesławem IV m więcej jak kiedykolwiek znalazł swoje odbicie na spółczesnych mennicznych pomnikach.
Jakoż Bolesław monarcha i najwyższy nawet w udziałach braterskich zwierzchnik, w dzielnicy Mieczysława w Gnieźnie bije pod swojem wyłącznie imieniem denary. Zrazu bije pieniądz podług ostatniej stopy swego poprzednika, to jest 8 granowy, ale wkrótce kiedy się dla odwrócenia klęsk wojennych (bo mimo osobistej odwagi do wojny nie był wcale pochopnym) na podarunki dla Niemców wykosztował, stopce do 6-u granów i więcej zniża, a w ostatnich latach spokoju znowu one do dawnej wagi podnosi. Upokorzony przez Cesarza kładzie jego wyobrażenie na swojej monecie, do śmierci brata Henryka władzę na niej z trzema braćmi, później już tylko z dwoma podziela.
W dziełku z r. 1847 rozdzieliłem na 10 typów monety do tego panowania odnieść się dające. Z tych 6 dobrze są usprawiedliwione zbadanemi po dziś dzień wykopaliskami, cztery inne już tylko przez analogiją zamieszczają się w tym odziale. Obecnie niektóre z tych typów pierwotnych zmuszony będę na dwie części podzielić, dając oddzielonym w ten sposób odmianom liczbę głównego typu z gwiazdką.
s. g. monarcha siedzący na tronie z mieczem na kolanach; napis BOLEZLAVS.
s. o. w czworogrannej perłowej ramce głowa twarzą wprost, — do koła S. ADALBERTVS, a czasem oprócz tego litera G.
Waga gran 8 srebro czyste. Jest to pieniądz ze wszystkich Piastowskich najdawniej znajomy i za najpierwszy z monet Bolesława Kędzierzawego poczytywanym być musi. W Urbanicach bowiem on jeden monetom poprzedniego panowania towarzyszył. Odmian ma bardzo wiele; w dawniejszym zbiorze Uniwersytetu Warszawskiego blisko 100 ich się znajdowało; mało przecież z nich jest godnych szczególniejszej uwagi. Do ostatnich należą te które mają miecz albo buławę nad głową monarchy, albo też dodatkowe litery na stronie odwrotnej, prawdopodobnie miejsce bicia pieniądza oznaczające.
Z tych dodatkowych liter moźnaby wnosić że typ obecny z kilku jednocześnie wychodził mennic. Główną z nich była bezwątpienia Gnieźnieńska literą G zwykle oznaczona, ale na niektórych okazach widać po obu stronach znaki do krakowskich trzech wieży podobne, na innych znowu litera B albo C w tem miejscu się znajduje. W rozmieszczeniu też napisu zwłaszcza na stronie głównej i w kształcie litery E pewne między okazami tego typu zachodzą różnice. Oprócz okazów ze znakiem I I I czyli z trzema wieżami nad głową monarchy wszystkie inne do pospolitych należą. P. Wolański posiadał w zbiorze swoim brakteat stemplem odwrotnej strony tego denaru wybity.
W każdym razie wybijanie tej monety musiało trwać przez czas długi, i prawdopodobnie była ona jedyną w ciągu pierwszych dziesięciu lat panowania Bolesława, to jest do r. 1157 w którym ten książę przyciśniony nad Odrą przez wojska Cesarza Fryderyka, haniebne warunki pokoju nieledwie dobrowolnie przyjął. Obraz w ramce znajdujący się na odwrociu tej monety oznacza prawdopodobnie głowę Ś-go Wojciecha zamkniętą w relikwijarzu jak to sprawiedliwie zauważył Lelewel.
s. g. monarcha siedzący na tronie z głową odkrytą mieczem w prawem ręku, w polu rozmaite litery
s. o. orzeł w prawo zwrócony z podniesionemi w górę skrzydłami.
Waga gran ? - srebro dobre. Ta rzadka dotąd monetka pokazała się u nas w Pełczyskach i Golicach w pojedynczych okazach, które się wszystkie znajdują dzisiaj w zbiorze Wilanowskim. Posiadał ją także Ks. Wilhelm Radziwiłł, i P. Kappe numizmatyk Drezdeński. W Warszawie widziałem ją jedynie w zbiorach po Konstantym Świdzińskim znajdujących się przy bibliotece Ordynacyi Hrabiów Krasińskich. Na tej monecie wznawia się znowu od czasu Chrobrego zapomniany Orzeł z podniesionemi w górę skrzydłami, tu jednak już go bez korony widzimy.
s. g. w perełkowym obwodzie znak nie wyraźny, może książęca głowa; w otoku napis BOLEZL albo BOLEZLAV.
s. o. orzeł z podniesionem skrzydłem w lewo skierowany, a w prawo patrzący.
Waga wedle Reichla gran 6, srebro (?). Ten pieniążek rzadszy jest od poprzedniego. W r. 1847 trzy tylko znane były onego okazy. Z tych 2 znajdują się podobno w zbiorze Petersburgskiego Eremitażu, a jeden w Wilanowskim, od P. Strzeleckiego nabyty, a z wykopaliska w Pełczyskach pochodzący. Litery na tym typie odmienne są od liter na zwykłych denarach Kędzierzawego, bo składające je kreski widełkowato są zakończone.
s. g. rycerz na koniu w lewo zwrócony z chorągwią w prawej ręce. Z tyłu jeźdźca krzyżyk a czasem litera A.
s. o. w polu monety 3 perełkowe łuki; w odstępie między niemi BOLEZ, a w śród samych łuków LAV.
Waga gran 6 srebro czyste, litery z końcami widełkowatemi. I ten pieniążek dotychczas do wielkich osobliwości należy. Oprócz dawniej znanych okazów które posiadali Konstanty Świdziński, R. R. Stanu Reichel i Ignacy Zagórski, dwa tylko w późniejszych znalazły się wykopaliskach. Z tych jeden dużo zniszczony pokazał się w Pełczyskach i przeszedł ostatecznie do zbioru Wilanowskiego, drugi zupełnie dobry w Golicach i dziś należy do Hr. Natalii Kickiej.
Ignacy Zagórski w recenzyi dziełka mego w r. 1847 uważał ten typ za monetę Krzywoustego. Lelewel który go poprzednio do Śmiałego odnosił melius informatus w ostatniej pracy swojej pod Kędzierzawym go także zamieścił.
Typy pod liczba. 52, 53 i 54 opisane zdają się pochodzić ze środka panowania Bolesława Kędzierzawego, ale wybijanie ich nie długo trwać musiało, kiedy w Golicach gdzie się i najdawniejsze i najpóźniejsze monety tego monarchy w znacznej znajdowały ilości, pierwszy i trzeci w pojedynczych tylko zjawił się okazach, a typu 53-go wcale nie było. I w Pełczyskach okazy tych typów były nieledwie pojedyncze, a co dziwniejsza że typy 51 i 55 to jest nierównie pospolitsze z czasu Bolesława Kędzierzawego monety wcale się w tem wykopalisku nie znajdowały.
s. g. monarcha siedzący na tronie, z koroną na głowie, z berłem liliją zakończonym albo palmową gałązką w lewej z jabłkiem monarszem w prawej ręce, po bokach litery SS. albo inne znaki.
s. o. napis BOLESLAVS ułożony w 3 albo 4 wiersze, linijkami od siebie poprzedzielane. Niekiedy nad napisem różne dodatkowe litery.
Waga gran 6½, srebro czyste. Pieniążek ten niegdyś niezmiernie rzadki znalazł się w Golicach w liczbie około 60 sztuk, między któremi wielka w stemplu była rozmaitość tak pod względem kształtu berła, oraz rodzaju liter lub znaków po bokach tronu zamieszczonych, jak i pod względem kierunku lub rozłożenia napisu na stronie odwrotnej, jak się o tem czytelnik z tablicy XI figur naocznie przekonać może.
W tych znakach mianowicie ze strony głównej zachodzi pewien stosunek z umieszczonem na niej monarszem wyobrażeniem. Okazy przedstawiające monarchę z gałązką palmową w ręku mają prawie zawsze znak pojedynczy do litery E podobny; odwrotna zaś strona takich okazów żadnych dodatkowych liter nie miewa i napis na niej zawsze jest 3 wierszowy, (odm. od s do x.) Te zaś które monarchę z berłem liliowem wyobrażają, mają po bokach litery SS, albo księżyce, krzyżyki, belki lub rzeki oraz punkta w trójkąt położone, (odm. od a do r.) Napis odwrotnej strony jest niekiedy 4 wierszowy i czasem z tej strony znajdują się dodatkowe litery A. M. N. T. do całości onego nie należące. Litery O.O na stronie głównej bardzo rzadko się przytrafiają, a te można zauważyć na obu rodzajach okazów obecnego typu (porównaj odm. d i s.)
Sądząc po tak znacznej liczbie odmian jakich nam jedno tylko dostarczyło wykopalisko, wnosić należy, że on równie jak typ 51 przez długi czas mennice krajowe zatrudniał, a nawet że jednocześnie w kilku wybijany był miejscach. Jakoż znaku do litery E podobnego, a wyłącznie właściwego okazom z palmową gałązką nie można poczytywać za literę; na odwrotnej bowiem stronie nietylko tych, ale wszystkich tego typu okazów litera E stale innym wyobrażona jest kształtem. Jest to raczej taki sam znak 3-ch wieży jaki na niektórych okazach typu 51 czytelnikowi wskazałem, a który wybicia monety w Krakowie domyślać się każe.
Taka znakomita ilość mniej więcej ważnych a przynajmniej na pierwszy rzut oka widocznych odmian okazy tego typu w wysokiej zawsze utrzymuje cenie. W ogóle okazy z palmową gałązką zamiast berła rzadsze są od innych, jeśli znowu na tamtych po stronie odwrotnej nie znajdują się owe dodatkowe litery, albo 4 wierszowy w miejscu 3 wierszowego napis. Dwie ostatnie odmiany typu tego w dziełku z r. 1847 pod literami y i z zamieszczone będą przedmiotem osobnej uwagi.
s. g. jak na poprzednim.
s. o. w trzech wierszach ułożony napis ADALBERTS — (Adalbenus) — między wierszami jak na poprzednich okazach linijki przedziałowe.
Trzy okazy z tego rodzaju napisem znalazły się obok innych w Golicach, z których dwa do palmowej, a jeden do liliowej seryi poprzedniego typu należy. Z tego też powodu wołałem one w osobnej zamieścić kategoryi. Nie zdaje się aby zamieszczony na nich napis Adalbertus miał oznaczać Ś-go Wojciecha; na okazach bowiem typu 51 imieniu tego patrona towarzyszył tytuł S. C. S. Sanctus, którego na naszych pieniążkach nie masz. Jest to chyba imię podskarbiego podówczas zawiadującego mennicą.
W tem miejscu wypada mi raz jeszcze odpowiedzieć na zarzut niegdy Ignacego Zagórskiego, że typy 51 i 55 nie dobrze zrozumiałem, i że je nie właściwie do panowania Bolesława Kędzierzawego odniosłem, a zarazem wskazać znaczenie umieszczonego na ostatnim monarszego wyobrażenia.
Niegdy Ignacy Zagórski, który typy 36, 37, 38, 30 i 42 odnosił do panowania Bolesława Śmiałego, typy zaś 40 i 41 poczytywał za monetę Władysława Hermana, zgodnie z taką teoryją w pieniążkach o których obecnie mowa, widział pomniki menniczne z czasów Krzywoustego. Naprzód co do typu 42-go sama rzecz mówi za sobą. Nie może on należeć do żadnego z Bolesławów, kiedy na wielu jego okazach imię Władysława widoczne. Co do innych oświadczyłem w swojem miejscu że sam chętniebym się na taki wykład zgodził, gdyby on z rozbiorem wykopalisk nie stał w widocznej sprzeczności. Kiedy jednak wyłuszczyłem powody dla których za nim pójść nie mogę, i co do obecnych zatem typów 51-go i 55-go przy mojem zdaniu obstawać muszę.
Wymówił mi Zagórski żem co do nich nie poszedł za powagą Ignacego Potockiego, Lelewela, Bandtkiego, Reichla i Koenego. Zapewne że powagi takiej lekko sobie cenić nie byłem powinien, i lekko jej nie ceniłem, ale odpowiedziałem że w tym względzie służy mi do nich samych odwołanie. Jakoż Lelewel, jedyny z przeciwników który się raz jeszcze nad tą materyją piśmiennie zastanowił, poprzednie zdanie swoje odmienił, i mojemu słuszność przyznał. To jedno jest już dla mnie wystarczające.
Z tem wszystkiem przy zdaniu mojem na oślep się nie upieram, i jeśli kiedy znajdzie się wykopalisko w którem by typy 43 (bis) do 47 obok typów 51 i następnych, nie dorywczo w pojedynczych okazach, ale w znacznej ilości się napotkały, pierwszy pójdę za opiniją niegdy Ignacego Zagórskiego, i zdanie moje odmienię.
Sprawiedliwie jednak ocenił wspomniony numizmatyk umieszczoną na typie 55-m monarszą figurę. Nie może ona oznaczać Bolesława zwłaszcza Kędzierzawego. Korona na głowie i berło w ręku ani jego ani ojca jego imieniu nie są odpowiadające. Jest to prawdopodobnie figura Cesarska, a do umieszczenia onej na swych monetach większy nierównie Kędzierzawy jak Krzywousty miał konieczność, kiedy był zmuszony iść boso na przeproszenie Cesarza, i zobowi«ać się do znacznej na rzecz jego daniny. Tę samą też palmową gałązkę, jaka się na wielu okazach typu 55-go w ręku monarchy ukazuje, widzieć można i na monetach spółczesnego Cesarza Fryderyka Rudobrodego.
Okazy z imieniem Adalbertus znajdują się w zbiorach Hrabiny Augustowej Potockiej i Hr. Ordynata Zamojskiego.
W drugiej połowie ubiegłego stulecia przy odnawianiu kościoła i klasztoru Łysogórskiego znalezione zostały w gruzach jednostronne pieniążki z 3 wierszowym napisem BOLEZLAVS. Miał je król Stanisław August i Tadeusz Czacki. Później tego rodzaju brakteaty odpowiadające odwrotnej stronie typu 55-go już widzianemi nie były. Natomiast wykopalisko Bekerowskie, około r. 1811 albo 1812 odkryte, dostarczyło brakteatów z wyciskiem główną onego stronę naśladującym, które w tem miejscu położyć wypada.
Cztero granowe te brakteaty przedstawiają monarchę na tronie z literami S. S. po bokach tronu, na jednym okazie coś podobnego do BOLE można było wyczytać. Robota w nich gruba nie wydaje się być z samym pierwowzorem jednoczesną. W każdym razie z powodu widocznego typowego powinowactwa tu najwłaściwsze dla nich miejsce. Raz się tylko pojawiły w wykopalisku Bekerowskiem, później zaś nie były widziane, dla tego też są rzadkie i w niewielu zbiorach się znajdują.
s.g. w górnej połowie monety popiersie książęce z mieczem, w lewej, a chorągwią w prawej ręce; w dolnej dwoma prostokątnemi wyciskami na 3 pola podzielonej, rozrzucony napis BOLEZLAV.
s.o. Baranek Boży z gałązką palmową; w polu, litera A.
Waga według Reichla gran 6, srebro czyste. Baranek Boży, zwykłe godło czyli tak zwany attrybut Ś-go Jana Chrzciciela, patrona miasta i katedry Wrocławskiej wskazuje że denar ten z tamecznej wyszedł mennicy, która do r. 1168 zostawała pod bezpośredniemi rozkazami Bolesława Kędzierzawego. Później aż do r. 1201 panem Wrocławia był Bolesław Wysoki książę Szlązka, denar zatem o którym mówię tak dobrze do jednego jak i do drugiego mógłby należeć. Waga onego odpowiadająca wadze denarów w środku panowania Kędzierzawego i to wcześnie przed r. 1167 wybijanych, każę wnosić, że stanowił monarchiczną nie zaś miejscową książęcą monetę.
Oprócz okazu który posiadał w swoim zbiorze R. R. Stanu Reichel znajduje się drugi w zbiorze niegdy X. Willi: Radziwiłła w Berlinie. Ten ostatni pochodzi z wykopaliska pod Głogowem. W związku z powyższym denarem zostaje i nieledwie odmianę jego stanowi pieniążek następujący.
s. g. nad pasem przeprowadzonym przez środek monety rycerz z mieczem w prawej, a chorągwią w lewej ręce. Na pasie litery A E S.
s. o. Baranek Boży jak na poprzednim.
Taki denar znalazł się pojedynczo w Pełczyskach. Oprócz tego posiadały go zbiory niegdyś Uniwersytetu Warszawskiego, i R. R. S. Reichla. Widoczne onego z poprzednim podobieństwo wskazuje mu bezpośrednie po tamtym miejsce. Znaczenia liter AES wyłożyć nie umiem. Lelewel domyśla się znaczenia Agnus est Solus, albo Agne esto Salvator. Waży tyle co poprzedni.
s. g. książę stojący z dzidą i tarczą w ręku; w polu BOLE.
s. o. orzeł w leivo zwrócony, na daszku kościoła lub zamku siedzący.
Jedyny znany okaz takiego denaru znajdujący się w zbiorze Księcia Wilhelma Radziwiłła, pochodzi z wykopaliska pod Głogowem.
5. g. w perełkowym obwodzie popiersie książęcia twarzą wprost, z mieczem w ręku; po boku różne znaki w otoku BOLEZLAS.
s. o. trzy osoby za stołem siedzące.
Waga nie dochodzi gran 5½, srebro czyste. Co do tej monety od dawna było mniemanie i dziś powszechna jest zgoda, że się należy Bolesławowi Kędzierzawemu, ale jest ona zawsze nieodłączną typu 51, a w Golicach i 55-go towarzyszką, do jednego zatem Bolesława z tamtemi należeć musi. Trzy popiersia na jej odwrociu umieszczone wyobrażają braci, Mieszka Henryka i Kaźmirza, co ukazuje że wybitą być musiała przed r. 1167 w którym Henryk w nieszczęśliwej z Prusakami bitwie poległ. Sądzę że wybicie to nastąpiło w którejś z mennic w udziałach braterskich, lubo i na niej ów 3 wieżowy znak do litery E podobny niekiedy widzieć można. Inne znaki są: A B S S oraz miecz, gwiazdki, krzyżyki albo kulki, skąd widać że wybijanie onej czas niejaki trwać musiało. Wiele z tych znaków można było widzieć na poprzednio opisanych z tego panowania typach, inne na następnym zobaczymy.
Pieniążek ten poprzednio rzadki znacznie spowszedniał po ukazaniu się wykopaliska Golickiego które przeszło 100 sztuk onego do zbiorów dostarczyło. Na nim widzimy najwyższe obniżenie stopy jakie zaszło pod tem panowaniem, a które nawet mogło być jednym z powodów nieukontentowania panów Małopolskich, którzy Bolesława od tronu odsądzili, i władzę najwyższą Kaźmirzowi oddać chcieli.
s. g. rycerz stojący z tarczą, i chorągwią w ręku. W polu monety różne znaki.
s. o. dwie osoby za stołem razem jabłko królewskie trzymają, niekiedy między niemi u dołu rozmaite znaki.
Waga przeszło gran 8, srebro czyste. Główniejsze znaki po stronie rycerza: księżyc pojedynczy albo podwójny, krzyżyk z gwiazdą, dwie gwiazdy lub miecz, oraz litery A, CN, EN, LAZ, S, ST. Znaki strony odwrotnej mało ważne.
Pieniądz ten należy do najpospolitszych między monetami Piastowskiemi i był już takim zanim wykopalisko Golickie licznych onego na nowo dostarczyło okazów. Odmian jest wiele, ale niektóre z nich rzadko się napotykają. Taką jest odmiana ze znakiem LAZ, której w r. 1847 z niedokładnej figury Ignacego Potockiego kopijować nie chciałem, (o co mi przymówił Lelewel), a którą obecnie zamieściłem pod literą n podłng okazu pochodzącego ze zbioru niegdy Konstantego Świdzińskiego.
Wyobrażenie dwóch książąt za stołem każę mniemać że ten denar dopiero po śmierci Henryka Sandomierskiego (1167) został wybitym. W kłopot jednak wprowadza zbyt wysoka onego w porównaniu z poprzednim typem waga. To nagłe podniesienie stopy mennicznej nie da się w inny sposób wytłómaczyć, jak tylko że Bolesław pragnąc sobie zjednać na nowo serca Małopolan którzy się od niego po klęsce Pruskiej odstrychnęli, i Kaźmirzowi poddać zamierzali, przynajmniej powróceniem dawnej wartości monecie chciał ich umysły ułagodzić.
Z opisanych wyżej 12-u typów siedm, a mianowicie: 51, 52, 54, 55, 55*, 58 i 59 znalazły się razem w Golicach, typy: 53 i 55** chociaż z innych źródeł pochodzą widoczne jednak w rysunku przedstawiają z tamtemi podobieństwo, tak dalece że jednę z niemi tworzą całość i do jednego należą panowania. Co do typów 56, 56* i 57 znalezionych pod Głogowem i w Pełczyskach nie masz już tak widocznej pewności.
Aż do tego punktu na którym wyżej stanąłem można było w badaniu średniowiekowej numizmatyki naszej mniej więcej pewną postępować drogą, bo wykopaliska które danych do rozwagi dostarczyły, łączyły się jedne z drugiemi, stanowiąc jeden nie przerwany łańcuch, o czem czytelnik mógł się przekonać z dołączonych tablic we właściwem miejscu pierwszej części niniejszego dzieła. Wprawdzie w tym łańcuchu nie mamy wcale imienia Kaźmirza, ale znajduje się wcześniejszy od niego Mieszko, oraz późniejszy Władysław. I tamtego zatem pieniądze chociaż nieme koniecznie znajdować się muszą. Są i Bolesławy widocznie od Władysławów późniejsze, a w ogóle tak rozlicznych i niepodobnych do siebie typów, że ich za pomniki tego samego panowania żadną miarą uważać nie można. Szereg ten zatem mieści w sobie co najmniej monety Mieszka I-go, Bolesława Chrobrego, Mieszka II-go Kaźmirza, Bolesława II-go (Śmiałego), Władysława i Bolesława III-go (Krzywoustego). Wiele zaś wskazówek zatem przemawia że do niego należą także monety Władysława II-go i Bolesława IV-go (Kędzierzawego), tak jak ja kilka z nich i w poprzedniej i w obecnej pracy mojej zamieściłem.
Przecież co do tych ostatnich matematycznego że tak powiem dowodu powołać nie jestem w stanie, gdyż żadne z wykopalisk zawierających w sobie monetę następców Bolesława IV-go pieniędzy tego ostatniego w sobie nie obejmowało. Wprawdzie w Nikolstadt w Szlązku jeszcze w początku zeszłego wieku znalezione zostały brakteaty z napisem Mieszka obok denarów Bolesławowskich typu 51-go ale szczupła, bo 7 tylko sztuk wynosząca onych ilość do stanowczych wniosków doprowadzać nie może. W każdym przecież razie o tem przynajmniej przekonywają wykopaliska, że jeśli nie za życia Bolesława Kędzierzawego, to przynajmniej zaraz po jego śmierci sposób bicia monety całkiem się u nas zmienił. Z epoki następcy jego Mieszka nieznamy już żadnego dwustronnego denaru, ale same pieniążki na cienkich blaszkach z jednej tylko strony wybijane, w numizmatyce pod nazwą brakteatów (nummi braccati) znajome. Od tej zatem epoki rozpoczyna się w naszej historyi mennicznej nowy okres, który dla lepszego przez numizmatyków zrozumienia nazywać będę brakteatowym, chociaż pod względem monetarnym inne nazwisko byłoby dla niego właściwszem.
Widzieliśmy wyżej że waga najpóźniejszych monet które położyłem pod panowaniem Bolesława Kędzierzawego wynosiła mniej więcej 8 granów. — Ponieważ zaś najcięższe z brakteatów Mieszkowych mało co 4 grana przeważają, widać więc że w tym okresie wybijanie całkowitych denarów jeśli nie zupełnie zaniechane, to przynajmniej bardzo ograniczone zostało, i że poprzestawano głównie na wybijaniu półdenarowej monety. Niekiedy tylko od czasu do czasu zjawiają się w okresie brakteatowym dwustronne denarowe sztuki, zawsze dwa razy cięższe od odpowiednich sobie jednostronnych brakteatów. Nie można sobie w inny sposób wytłumaczyć tak raptownego zniżenia wagi pojedynczych monety jednostek. Gdyby ono było wypływem obniżenia samej mennicznej stopy, wywołałoby w kraju zamieszanie, o którem nie podobna aby zamilczały kroniki. — Oczywiście denar całkowity przy drożejącem coraz srebrze musiał się okazać zawielką w stosunkach zamiennych jednostką, tem bardziej że praktykowane w okresie solidowym łamanie pojedynczych sztuk monety na połowy i ćwiartki, ułatwienie ich obiegu na celu mające, w epoce denarowej zupełnie wyszło z użycia. — Wszakże stopa menniczna zniżała się swoją drogą, ale zniżała się powoli i stopniami, bo brakteaty czyli półdenary zrazu 4 granowe, następnie 3½, 3, 2½ grana trzymające, w końcu już już tylko 2 grana ważą.
Oprócz tej bardzo ważnej w urządzeniach mennicznych zmiany, mamy jeszcze w spółczesnych pismach inne stanu rzeczy pod tym względem skazówki, z których najważniejszym jest dosyć obszerny ustęp tak zwanej Kadłubkowej kroniki, nadużycia poborców książęcych pod panowaniem Mieszka III. Z niego i z innych choć krótkich w rozmaitych dyplomatach pozamieszczanych wzmianek sprawę o rzeczy mennicznej w tym okresie dość jasno sobie zdać można. Już od czasu Władysława II-go° weszło w zwyczaj częste zmienianie mennicznego stempla. — Liczne odmiany opisanego wyżej pod liczbą 42. typu, dodatkowemi znakami jakby dla rozróżnienia opatrzone najwymowniejszym są tego dowodem. — Jeszcze atoli niewidać aby te rozmaite odmiany jednocześnie w obiegu będące niejednakową miały obiegową wartość. — Większą część tych waryantów w tak znacznej w wykopaliskach znajdujemy liczbie, że żadnego z nich za pieniądz wywołany poczytać nie podobna. — W tej zatem epoce wypuszczanie nowej monety obiegowi dawniejszej wcale nie ubliżało, a cały zysk menniczny na tem jedynie polegał, że nowo wypuszczane denary były od dawnych lżejsze, a w obiegu tyle co i tamte znaczyły.
W epoce brakteatowej co innego spotykamy. Pieniądz wychodził z mennic już tak cienki, że obniżanie w nim wagi nawet do połowy jednorazowy tylko zysk przynieść by mogło. Tym czasem zysk ten tak dalece już wszedł w rachunek, że potrzebował być ciągłym; należało go zatem na innych oprzeć zasadach.
Z ustępu Kroniki Kadłubkowej, o którym wyżej wspominałem, dwa przedewszystkiem wykazują się pewniki: 1-go że moneta obiegowa miała mniejszą wartość wewnętrzną od nominalnej; 2-go że przy zmianie stempla nowej monety, dawną z obiegu wycofywano, przez co taż ze swej poprzedniej wartości pewien traciła procent, który to procent był właśnie korzyścią książęcego skarbu. Do poboru zaś tego rodzaju zysków przeznaczeni byli oddzielni urzędnicy, coś podobnego do późniejszych Pruskich Exaktorów zwani w owoczesnych pismach monetarii albo thelonearii. W ich zawiadywaniu były wszystkie tego rodzaju dochody skarbowe znane u dzisiajszych finansistów pod nazwą dochodów niestałych, jako to rozmaite myta i opłaty celne, sprzedaż soli, i wymiana wywołanej monety na nową. Opłaty te pobierano oddzielnie w każdej prowincyi, naprzód bezpośrednio do książęcego skarbu, później widocznie dochód z tego źródła puszczanym był w dzierżawę, w której to negocyacyi plemię Izraela już na dobre pod Mieszkiem III, w Polsce osiadłe nie mały wzięło udział. — Dzierżawcy tego rodzaju dochodów używając przywileju peryodycznego zmieniania monety, za każdą taką zmianą zasiadali na rynkach w wydzierżawionym sobie obrębie, i tam nowy obwoływali pieniądz, w którym należne sobie myta ściągali — Pieniądz taki trzeba było dopiero kupić, a sprzedażą tą zajmowali się zmieniacze czyli wexlarze bezwątpienia przez dzierżawców do tego upoważniani, i od nich pod tym względem zależni. — Oprócz monety dzierżawców była w obiegu właściwa całej prowincyi moneta książęcą numisma principis takiemu samemu peryodycznemu wywoływaniu podlegająca, którą książę zaspokajał bieżące swoje wydatki, i w której znowu dochody dzierżawie nie podlegle np. kary sądowe na rzecz skarbu były pobieranemi. Ściąganiem tych ostatnich dochodów zajmował się Skarbnik (Thesaurista) czyli poborca książęcy, w towarzystwie pewnego rodzaju kontrolera (aprocypharius) który zapewne pobrane summy do księgi wciągać był w obowiązku.
Przy takiem urządzeniu dochodu z monety ilość typów mennicznych nieskończenie mnożyć się musiała. Pieniądz 3 razy do roku zmieniano, jak tego mamy ślad w liście papieskim z r. 1207; samych więc książęcych monet corocznie 3 wychodziły stemple, a cóż mówić o monetach dzierżawców którzy w każdym nieledwie powiecie inni być mogli. — Nowy pieniądz nie był w kruszcu gorszym, a przynajmniej widocznie gorszym od dawnego, wiele jednak wyżej nad swą wartość wewnętrzną znaczył, kiedy poprzedni do samej wartości metalu był zredukowanym. Książe nie wahał się zapewne kłaść swego imienia na ustanowionym przez siebie stemplu, ale dla prywatnych dzierżawców kładzenie imienia książęcego nie zawsze było bezpiecznem. Książęta pokrewni wzajemnie sobie wydzierali dzielnice, a w takiem położeniu rzeczy wielu z poddanych nie wiedziało kto był rzeczywistym panującym. Upowszechniały się zatem coraz bardziej typy z literami bez znaczenia, lub z napisami nie mającemi żadnego związku a politycznym stanem kraju. W reszcie górę nad innemi wzięły nieme zupełnie typy. Bezwątpienia wszystkie te osobliwości tamtoczesną monetę odznaczające w obawie monetaryuszów miały swoje źródło. Żydzi dochody menniczne w różnych ziemiach dzierżawiący ostrożność swoją tak daleko posuwali, że wypuszczany przez siebie pieniądz Hebrajskiem oznaczali pismem. — W tych Hebrajskich legendach jedynie imieniowi Mieszka przesadne tytuły albo pochwały towarzyszą; Leszek, Bolesław głucho tylko wymieniani. Imienia Kaźmirza dotąd nie znaleziono, choć ogólne częstokroć z biblii wzięte sentencye jakie widzimy na rozmaitych tej epoki brakteatach więcej do niego jak do kogo innego odnosić się zdają. Łatwo sobie wyobrazić jakie trudności zachodzą z tego jednego względu w badaniu naszych dziejów mennicznych w brakteatowym okresie, i w zrozumieniu licznych żadnego imienia książęcego nie przedstawiających typów. Ale nie dosyć na tem. Pieniądz raz wywołany z obiegu jak tylko w skutek zamiany wpadł w ręce thesauristów albo monetaryuszów już więcej do obiegu nie wracał, ale przetopiony pod nową wychodził postacią. W ręku właścicieli pozostał on tylko o tyle, o ile go ze stratą niepotrzebowali użyć na zaspokojenie opłat skarbowych, pozstawał zawsze jako środek ułatwiający zamianę po za obrębem wymagań skarbu, bo choć tracił z każdym rokiem na swej nominalnej wartości, miał przecież wewnętrzną na wadze drogiego kruszcu opartą. W skrzynkach zatem oszczędnych właścicieli gromadziły się ciągle reszty wywołanych różnemi czasy monet, zkąd pochodzi że brakteatowe wykopaliska obejmują bardzo wielką ilość typów, z których dwa lub trzy zaledwie znajdują się w takiej liczbie aby je mniej więcej za spółczesne zakopaniu poczytywać można.
W ogóle sześć główniejszych mieliśmy wykopalisk które dostarczyły pomników mennicznych z tego okresu. — Z pomiędzy nich Głębokieńskie Wienieckie i Pełczyskie, zbadanemi zostały dostatecznie; prawdopodobnie do tej samej kategoryi policzone być mogą Kluczborskie i Bekerowskie choć oba dostały się pod rozbiór naukowy już nie prosto z ziemi, ale z szufladek zbieraczy. — Najmniejsza pewność jest co do wykopaliska w Witkowie pod Gnieznem o którem wspomniałem w dziełku mojem z r. 1847, pod liczbą 7 i 8, na zasadzie katalogu monet niegdy Tadeusza Wolańskiego. Jeszcze w r. 1857 będąc tam na miejscu miałem sobie kilka brakteatów z tego źródła ofiarowanych, żaden z nich atoli książęcego imienia na sobie nie nosił.
W pośród licznych monet w tych wykopaliskach znalezionych mamy imiona Mieszka, Ottona i Henryka wyłącznie na brakteatach; mamy Bolesławy i Leszki z wyjątkiem jednego typu w każdem imieniu podobnież brakteatowe, mamy wreszcie Władysławy po większej części denarowe, a rzadziej w odpowiednich jednostronnych półdenarowych sztukach. Znamy także po zbiorach dwa trakteaty z wyraźnem imieniem Kaźmirza, ale tych nie było w żadnem z wykopalisk choćby pobieżnie zbadanych. Znalezione one zostały gdzieś we wschodniej części Polski, okazy ich bowiem więcej się ztamtej strony Bugu niż z tej po szufladkach zbieraczy rozeszły. — Towarzyszy im zawsze inny brakteat z imieniem Ś-go Wojciecha i jego popiersiem w niskiej infule. Taki również nie pokazał się żadnem ze znanych lepiej wykopalisk, a fabryka jego podobna do jednego zwłaszcza z owych Kaźmirzowskich brakteatów wskazuje że wszystkie w Gnieźnie wybitemi być musiały. — W wykopalisku w Głębokiem ukazał się także pojedynczy brakteat ze szczątkowem jak się zdaje książęcia Kaźmirza imieniem, ale równie tego jak i poprzednich niemogę brać za podstawy jakichkolwiek wniosków, i dla tego imię Kaźmirza wyłączyć muszę z szeregu monet tego okresu wykopaliskami dostatecznie sprawdzonych. Stałym punktem do oznaczenia w nim epoki monetom pochodzącym z lepiej poznanych wykopalisk jest brakteat Ottona znaleziony pod Kluczborkiem: Żyli w prawdzie mniej więcej w tym samym czasie dwaj tego imienia Brandeburscy Margrabiowie, ale ich pieniądze zkąd inąd dobrze znane, i wagą i rodzajem rytowniczej roboty w niczem do Polskich typów mennicznych nie są podobne. A że między Polskiemi książętami jeden tylko to jest syn Mieszka Starego a książę Wielkopolski to imię nosił, jemu więc jednemu brakteat wsporaniony przypisanym być musi. — Ten Otto umarł jeszcze za życia Ojca, moneta zatem z jego imieniem wtedy jedynie w Wielkopolsce wybitą być mogła, kiedy Mieszko sprawował najwyższe rządy w Krakowie, a zarząd Wielkopolski synowi oddał. Mogło to mieć miejsce głównie między 1173 a 1177 r. albo chociaż mniej prawdopodobnie między 1194 a 1201.
Do równie pewnych monet tego okresu należą brakteaty z imieniem Mieszka, które nie komu innemu jak tylko Mieszkowi III. księciu Wielkopolskiemu a czasowo Krakowskiemu przypisywane być mogą. Wprawdzie i na Szlązku panował społecznie nad księztwem Opolskiem, Mieszko syn Władysława II-go ale trudno przypuścić aby tenże monetę jaką wybijał. Tamta strona Szlązka żadnej w ów czas nie miała mennicy, i wiele czasu upłynęło zanim tameczni książęta w swoich udziałach na osobny zdobyli się pieniądz. Oznaczenie epoki monetom Leszkowym także wątpliwości nastręczać nie powinno. Trudno bowiem przypuścić aby które z nich należeć miały do Leszka syna Kędzierzawego a po ojcu księcia na Kujawach. Młodzieniec ten zakończył życie zaledwie z małoletności wyszedłszy; samodzielne jego rządy były zbyt krótkie, i za nadto pod wpływem Kaźmirza Sprawiedliwego jako monarchy i opiekuna zostawały. A z resztą śladów owoczesnej mennicy bądź w Mazowszu bądź w Kujawach dotąd nie znaleźliśmy. — Dwóch innych znowu Leszków przedziela od siebie przeszło lat 50, trudność zatem w wyborze typów jednemu lub drugiemu przyznać się mających nie może zachodzić tam nawet, gdzieby się razem jedne obok drugich znajdowały.
Trudniejszy wybórjest między Henrykami — Dotąd znamy z tem imieniem dwa rysunkiem zupełnie od siebie odmienne typy, w jednem przecież wykopalisku znalezione, a tem samem mniej więcej spółczesne. Jeśli oznaczenie monet Bolesława Kędzierzawego uważać będziemy za pewne, i niewzruszone to między temi typami nie może być Henryka Sandomierskiego książęcia. Jego pieniądze (jeśli by je wybijał) należałyby niewątpliwie do poprzedniego okresu. — Nasze zatem brakteaty są oczywiście pomnikami jednego z Henryków Szlązkich. — Ale i między tymi dwóch książąt to jest ojciec i syn powyższe imię nosili; dzielnicę Wrocławską posiadał jeden po drugim, i obaj byli przemijającymi panami w Gnieźnie gdzie się znajdowała mennica, obaj zatem mogli tam wybić swój pieniądz. — Któremuż zatem przypisać owe dwa z Wieńca pochodzące brakteaty?
Podobna trudność zachodzi i co do Władysławów. Tych także dwóch jednocześnie w Wielkopolsce rządziło. Pieniążki przedstawiające niejakie z monetą Leszka podobieństwo, które tem samem prawdopodobnie były wybite w Krakowie, nie mogą do innego jak do Laskonogiego należeć, bo ten tylko był książęciem Krakowskim, ale te które noszą na sobie typ Gnieźnieńskiej mennicy tak dobrze Laskonogiemu jak i Odoniczowi przypisać się dają.
Największe atoli zamieszanie zachodzi z Bolesławami. W przeciągu niecałych 100 lat od śmierci Kędzierzawego było ich czterech takich których monety można się w wykopaliskach spodziewać, a ztych jeden tylko Bolesław Wysoki książę Szlązki epoką swoją nieco się więcej od innych oddala. Łysy Lignicki i Pobożny Kaliski Krakowskiemu Wstydliwemu zupełnie byli spółcześni. — Rozpatrzenie się w pieczęciach każdego z tych Bolesławów mogło by wprawdzie dać niejaką do rozpoznania ich monet skazówkę, ale to skazówka bardzo odległa, i niewiadomo jak dalece pewna; na niej zatem z ostrożnością opierać się należy. Do pewniejszych wniosków doprowadziłby rozbiór wykopalisk, gdybyśmy ich mieli więcej z tamtoczesną monetą niż dotąd, zwłaszcza gdybyśmy natrafili na takie, któreby łączność okresu brakteatowego z poprzednim, dobitnie wykazywało. — Dzisiaj atoli wszystkie tego rodzaju kombinacye zamykają się w granicach wykopalisk Kluczborskiego Głębokieńskiego i Wienieckiego, jednoczesną nieledwie monetę w sobie zawierających, oraz Pełczyskiego które znowu z tamtemi żadnego nie ma połączenia. Z tych wykopalisk Głębokieńskie i Kluczborskie mają datę ukrycia w ziemię mniej więcej pewną. Pierwsze pochodzi z przed r. 1200, a drugie mało co późniejszem być może. — Znalezione w nich zatem Bolesławy wypada koniecznie odnieść do wieku XII-go a tem samem ani Łysego Szlązkiego, ani Wstydliwego Krakowskiego albo Pobożnego Kaliskiego między niemi być nie może. Brakteat Kluczborski zarówno ze względu na miejsce wynalezienia jak i na powinowactwo rysunku z rysunkiem niektórych brakteatów Wrocławskich głowę Ś-go Jana Chrzciciela przedstawiających można poczytać za Szlązki, i przyznać Bolesławowi Wysokiemu; ale czy to samo o innych powiedzieć można, w tem właśnie wielka zachodzi wątpliwość, i to też naprowadza na domysł że zmiana systemu denarowego na pódłenarowy nastąpiła jeszcze pod panowaniem Bolesława Kędzierzawego w Krakowie, wkrótce po oddaniu Szlązka w lenne dziedzictwo potomkom Władysława II-go. — Brak połączenia wykopalisk cienko denarowych z wykopaliskami brakteatowemi nie pozwala dziś jeszcze na stanowcze tej wątpliwości rozstrzygnienie. To też mię spowodowało że jedynie Pełczyskie Bolesławy zaciągnąłem do szeregu monet Piastowskich pod właściwe panowania. Kluczborskie zaś Głebokieńskie i Wienieckie zamieściłem po za linją osobno pod nadpisem niepewnych Bolesławów. Są między niemi niektóre noszące na sobie charakter Szlązkiej mennicy, są znowu inne które się więcej do monet Krakowskich zbliżają. Jedne przeważają znakomicie typy znalezione w Pełczyskach, inne znów ściśle tę sarnę wagę trzymają, a niektóre nawet są lżejsze; słowem nie można dotąd upatrzyć żadnej stałej zasady do stanowczego jednych od drugich rozróżnienia.
Co do monet niepodających książęcego imienia albo też zupełnie niemych także odmiennego niż poprzednio trzymać się będę systematu. Dzisiaj bowiem stanowią one w okresie brakteatowym większą część znanych mennicznych typów, i można z nich utworzyć całość odrębną, na pewne nawet gruppy podzielić się dającą. Są w prawdzie między niemi niektóre skąd inąd brakteatom książęcym podobne, te sobie czytelnik łatwo pod właściwe panowania podciągnie; ja wołałem je zostawić razem a innemi niememi typami, i uszykować wszystkie, powodując się zarówno względem na wykopaliska z jakich pochodzą, jak i na rodzaj przedmiotu który na sobie przedstawiają. Jedną z największych osobliwości tego okresu a nawet rzec można jedyny przykład w całej średniowiekowej numizmatyce stanowiącą przedstawiają brakteaty z napisami hebrajskiemi. — Niektóre z nich noszą na sobie imię książęce, niekiedy nawet po polsku wyrażone. Na największej atoli ich części zamieszczane są ogólne sentencye, bez wątpienia w związku z wypadkami epoki będące. — Książęce przed odkryciem wykopaliska Wienieckiego znane były tylko z imieniem Mieszka; w tem ostatniem znalazły się Bolesławy i Leszki z podobnemi hebrajskiemi napisami. Tego rodzaju brakteaty zamieszczone będą pod rubryką właściwych książąt. — Wszystkie inne zamknę w osobnym oddziale monet niepewnych, gdzie raz jeszcze zwrócę uwagę czytelnika na ogólne tego rodzaju pomników znaczenie. Osobliwością również tego okresu są brakteaty z napisami cnót, albo też odpowiedniemi wyobrażonym przedmiotom. — Pierwsze jak się zdaje wzięły początek na Szlązku. — Brakteat z napisem S. Joannes caritas dawno już był ogłoszony przez P. Bernarda Koene. W Kluczborku znalazły się brakteaty z napisem justicia odznaczające się szczególnie wyrazistem modelowaniem; Wienieckie wykopalisko dostarczyło tychże napisów caritas i justicia na odmiennych zupełnie typach, a obok nich znalazły się brakteaty z napisem fides. — Napisy odpowiadające wyobrażonym przedmiotom (przynajmniej niektóre) są zupełną w numizmatyce naszej nowością. — Takiemi są np. napisy sirena i aquila. — Napisy dextera i crux znane były w dawniejszych okresach, pierwszy zwłaszcza w numizmatyce Czeskiej. — Wszystkie znalezione zostały Wieńcu.
Brakteaty z imionami świętych po większej części i dawniej były znane. Z imieniem Ś-go Wojciecha Scs Adalbertus wychodziły z mennicy Gnieźnieńskiej, z Wrocławskiej zaś z imieniem Ś-go Jana występowały. Do tych ostatnich przybyła znaczna ilość nieznanych przedtem typów; że wszystkie są Wrocławskie a przynajmniej Szlązkie to zdaje się żadnej nie podpadać wątpliwości. Ale w Kluczborku znalazł się brakteat na którym domyślać się można imienia Ś-go Władysława; a w Wieńcu dwa z podobnież do domyślnem imieniem Ś-go Wacława. — Miejsce bicia obu dotąd jest zagadkowe i wszystkie te brakteaty dziś jeszcze do niepewnych zaliczone być muszą. Również wiele jest brakteatów mających napisy niezrozumiałe, albo z powodu wadliwego dochowania znanych okazów szczątkowe, i dla tego zrozumieć się nie dające. — Większa ich część dawniej już była znajomą. Przybyły jednak do tego oddziału niektóre, a między niemi jeden na którem całe prawie imię Alexander wyczytać się daje. Jest to właściwe imię kalendarzowe wszystkich naszych Leszków, przez skrócenie tylko i zdrobnienie w podobny sposób nazywanych; ale czyż można dopuścić aby który z nich nazwał się na monecie Alexandrem, kiedy i Mieczysławy nasze jedynie skrócone imię Mieszka na wszystkich swego czasu pomnikach przybierali.
Są więc pewne dane wedle których monety zagadkowe można będzie na kilka grupp podzielić, i w nich niejaki zaprowadzić porządek. Jest on z tego względu koniecznym, że lubo można mieć nadzieję iż się niektóre z nich rozjaśnią przez późniejsze odkrycia, i do szeregu monet pewniejszych przenieść dozwolą, względem większej ich części dzisiajsza niepewność pozostanie na zawsze.
NIEKTÓRE BRAKTEATY NIE WCHODZĄCE W SZEREG PIASTOWSKICH MENNICZNYCH POMNIKÓW
Ponieważ ta część dzieła przeznaczoną jest nietylko dla badaczy rzeczy mennicznej w Polsce, ale i dla zbieraczy samych mennicznych pomników, nie od rzeczy sądzę zaznajomić czytelnika bliżej z kilkoma brakteatami, które choć do szeregu właściwych monet a przynajmniej monet Polskich nie mogą być zaliczane, dla zbiorów jednak średniowiekowej numizmatyce poświęconych bardzo szacowny i bardzo poszukiwany stanowią nabytek. Takiemi są naprzykład:
1) Blaszki pamiątkowe z powodu odwiedzin grobu Ś-go Wojciecha przez Bolesława Krzywoustego
O tych blaszkach mówiłem obszerniej we właściwem co do ich epoki miejscu, i tam czytelnika po ich opis i objaśnienie odsyłam. — Figury ich jedynie wołałem na tablicy XIII w tej kolei zamieścić, aby jednostajnego i nieprzerwany łańcuch tworzącego ciągu monet poprzednich nie przerywały.
2) Brakteaty Jaxy z Koptnika
Nie są to brakteaty właściwie Polskie, należą raczej do jakiegoś Słowiańskiego Królika z nad Sprowy w okolicy dzisiajszej Brandeburgii panującego, ale obchodzą dość z bliska Polskich numizmatyków choćby dla tego jedynie, że owego Jaxę nie tylko nasz Wolański, ale nawet Niemieccy a poważni autorowie liczą za jedno z Jaxa z Miechowa zięciem słynnego w naszej historyi Piotra Dunina, który to Jaxa książęciu Henrykowi w wyprawie do Jerozolimy towarzyszył, i po powrocie główny klasztor dla księży Bożogrobców w Miechowie założył.
Wiadomość o Jaxie który zaciekawił mocno Niemieckich historyków podaną została przez Pulkawę Czeskiego kronikarza z 14-go wieku na podstawie jakiejś Brandeburskiej już dziś nie znanej kroniki. Powiada on: że Król Henryk zwany po Sławiańsku Przybysławem Pan na Broniborzu (Brandenburg) przyjąwszy chrzest, bałwany Trygława w tym zamku poznosił, że Albertowi Niedźwiedziowi (Margrabi północnemu) syna Ottona do chrztu trzymał, a będąc bezdzietnyn państwo swoje temuż Albertowi dziedzictwem przekazał. Że gdy umarł, żona jego Pietrusza (Petrussa) więcej chrześcijaństwu niż pogaństwu sprzyjając zawiadomiła Alberta, i wezwała go aby zamek Brandeburg objął, o czem zasłyszawszy Jakże (Jacze) Książe Polski (dux Poloniae) pokrewny (avunculus) Henryka, zebrawszy silne wojsko, tenże zamek (który już Albert miał w posiadaniu, i w nim zostawił załogę ze Słowian i Sasów złożoną) przekupiwszy straże zajął; że nareszcie zamek ten Albert Niedźwiedź przy pomocy Wigmana Arcybiskupa Magdeburskiego i wielu szlachty odzyskał dnia 11 Czerwca 1157 roku. Ponieważ o owym Jaxie żadna inna ze znanych kronik ani przed tą epoką ani później nie wspomina, pytanie zatem co mógł być za jeden ten zagadkowy zdobywca poruszało już od dawna pióro Niemieckich pisarzy, których ciekawość i zainteresowanie podwoiły się jeszcze, kiedy częścią w końcu zeszłego wieku, a częścią w bieżącym, odkryto w kilku miejscach Marchii Brandeburskiej brakteaty z imieniem Jaxy Książęcia na Koptniku. Jaxa de coptnik cnez, które zdawały się dostarać nowego szczegółu do objaśnienia owej interessującej osobistości.
Podobieństwo tego imienia z imieniem naszego Miechowskiego Jaxy, ścisła jednego z drugim spółczesność, oraz tytuł dux Poloniae jakim go nazywa Czeski kronikarz ośmieliły już Jerzego Samuela Bandtkie do rzucenia myśli, że Jaxa z Miechowa może być owym zdobywcą zamku Brandeburga tak troskliwie przez pisarzy Niemieckich poszukiwanym. Myśl tę rozwinął obszerniej Berliński Professor Rabe, i w tej mierze kilkunasto-arkuszową książkę napisał której ostateczne wnioski rozbierał pod względem numizmatycznym P. Groote z Hannoweru a pod względem historycznym P. Julian Bartoszewicz. Aby sobie zdać sprawę tak z tych wniosków jak i z wyrzeczonego o nich zdania, powołać trzeba jeszcze inne świadectwa w których imię Jaxy wymienione znajdujemy. Naprzód w Dyplomie Ks. Bolesława (Kędzierzawego) wydanym dla miasta Wrocławia w r. 1149, powołany jest między świadkami Comes Jaxa; dalej w dyplomie książąt Pomorskich z r. 1168, wymienieni Dominus Jaczo, dominus Boguslaus, dominus Cazimerus principes. W późniejszych dyplomatach Pomorskich z lat 1233 i 1237 występuje Jaczo advocatus de Soltwedele którego synowie w latach 1256 i 1257. dziedzicami na Guzkowie (Gutzkow) się pisali.
Z tych wszystkich przytoczeń okazuje się że imię Jaxa czyli Jakza oznaczające według jednych Jana, a według innych prawdopodobniej Jakóba, w zachodniej Słowiańszczyznie dość powszechnie było używanem. Między innymi w XIIm wieku nosili je Jaxa z Miechowa zięć Piotra Dunina ten sam bez wątpienia o którym wspomina dyplom Bolesławowski w r. 1149, nosił je także mało co później jeden z książąt Pomorskich, a w początku wieku XIII nosił go jeszcze jakiś Wójt z Salzwedel późniejszych hrabiów na Gutzkowie protoplasta. P. Rabę przyszedł do wniosku że wymieniony na brakteatach Jaxa z Koptnika, Jaxa wymieniony w kronice Pulkawy, i Jaxa z Miechowa znany w naszej historyi księży Bożogrobców fundator są jedną i tą samą osobą; aby zaś nazwę jego brakteatową usprawiedliwić, przypuszcza że ten Jaxa był zarazem Kasztelanem w Kopanicy Zameczku niegdyś Polskim na granicach Marchii leżącym. — Bartoszewicz lubo nie przyznał zasadności powyższych dowodzeń Professora Rabego, przypuszcza jednak możność zdobywania Brandeburga przez naszego Miechowskiego Jaxę; Groote nakoniec twierdzi że znane brakteaty Jaxy z Koptnika należą najprawdopodniej do jednego z Książąt Pomorskich w dyplomie z roku 1168. wymienionych, że ten właśnie mógł zdobywać Broniborski zamek, i być nazwanym przez Kronikarza Polskim książęciem, gdyż (jak utrzymuje) Książęta Pomorscy jako lennicy Polskiej korony do powyższego tytułu mieli niejakie prawo.
Twierdzenia jednakże jakie PP. Groote i Rabę na poparcie swoich zdań przytaczają są naciągane, i nie wytrzymują historycznej krytyki. Ani bowiem nigdy u nas nie było Kasztelanii Kopanickiej (jak to słusznie zauważył Bartoszewicz), ani też którykolwiek z książąt Zaodrzańskiego Pomorza gdzie oba zamki tak Koptnik jak Bronibórz leżały, był w wieku XII. Polskich monarchów hołdownikiem, ani wreszcie stanowisko takie nawet gdyby je miał, nadawało by mu tytuł do mianowania się Polskim książęciem. Wszakże pomimo to wszystko można się pogodzić z ostatecznemi wnioskami prof. Rabego nie uciekając się wcale do żadnych naciąganych argumentów. Rozbierzmy zatem skazówki jakich nam w tym przedmiocie nasi kronikarze dostarczają.
Jakkolwiek i nasz Jaxa Miechowski należy poniekąd do zagadkowych osobistości w historyi XII. stulecia, to przecież wszystkie kroniki jednozgodnie przyznają, że był bardzo możnym, i bardzo wpływowym człowiekiem. Czytamy w kronice Bogufała wzmiankę o godach weselnych wyprawionych w Wrocławiu przez sławnego Piotra Dunina swej córce, która zaślubiła Jaxę Książęcia Sorabii. Naruszewicz objaśnia że pod tą nazwą rozumiano pod ów czas cały kraj Słowiański ciągnący się na zachód po za granicami Wielkopolski i Szlązka, aż do właściwych granic Niemieckich, a tem samem obejmujący w sobie tak zamek Broniborski, jak Koptnicki. Jaxa więc zięć Piotra Dunina ten sam który później w Miechowie klasztor dla księży Bożogrobców fundował, był wedle słów wzmiankowanej kroniki jednym z książąt Syrbskich czyli Wendyjskich na Zaodrzańskiem panujących Pomorzu. Że nie był całego tego kraju panem, to rzecz jasna; ale pomimo tego mógł być nazywany książęciem Syrbskim, tak jak w 16-m wieku, można było zarówno Medycenszów jak Sforców i jak wielu jeszcze innych książąt książętami Włoskiemi nazywać. — Nie mamy wprawdzie wyraźnej skazówki jakiej części w owej Syrbii był dziedzicem, ale nie masz także niepodobieństwa aby ojcowizną jego nie miał być Koptnik. Owszem ścisła tożsamość imienia, epoki, i pochodzenia Jaxy zięcia Piotrowego z Jaxą Kniaziem na Koptniku bardzo przemawia za takiem pojmowaniem rzeczy.
Co do kwestyi czy nasz Jaxa Miechowski może być tym samym Jaxa który zamek Broniborski Albertowi Niedźwiedziowi odbierał, następujące nastręczają się uwagi.
Że wyprawa na wspomniony zamek o której Czeski kronikarz wypomina niebyła prowadzoną na rzecz i ze zlecenia Polskiego Monarchy, tego nie ma potrzeby dowodzić; widać to z własnych słów jego, a i o podobnej wyprawie żadnego w naszych dziejopisach nie znajdujemy śladu. Jaxa Pulkawy (ktokolwiek nim był) nie jako wysłany po zdobycz wojownik, ale poprostu jako pokrewny zmarłego Henryka chciał odebrać Niemieckiemu Margrabi to, do czego z tytułu swego pokrewieństwa prawo mieć sądził. — Gdyby kronikarz nie nawzał go Polskim książęciem, niebyłoby nawet żadnej wątpliwości o jego pochodzeniu. Był takim samym udzielnym kniaziem na Koptniku jak Henryk na Broniborzu, może mniejszym od niego, ale zawsze niezawisłym. Był przytem jego krewnym, a nawet bliskim jego sąsiadem. — Dana atoli Jaxie w Kronice Pulkawy nazwa Polskiego książęcia (jeśli nie pochodzi z mylnego wyczytania owej dziś już zaginionej Brandeburskiej kroniki), nie inaczej rozumianą być może, jak tylko że ów Jaxa przybył z Polski dla odebrania należnego sobie zamku. Że zaś w Polsce nie napotykamy innego książęcia Jaxy oprócz zięcia Piotrowego który wedle kroniki Bogufała był książęciem Zaodrzanskim, a wedle zdania wszystkich Heraldyków protoplastą rodzin używających po dziś dzień w herbie Pomorskiego gryfa, wniosek ztąd naturalny, że on tylko mógł przedsiębrać taką wyprawę dla odzyskania dziedzicznego w swojej dawnej ojczyźnie spadku. W rzeczy samej nasz Jaxa był na takie przedsięwzięcie i dość możnym, i dość odważnym. Wojował w ziemi świętej pewnie na czele jakiegoś przez siebie zebranego hufca, mógł więc i w ów czas zebrać przychylną drużynę, a nawet wojsko najemne obmyśleć, bo i z ogromych bogactw teścia zmałego w r. 1153. coś mu się pewnie dostało. — Był z pochodzenia książęciem Syrbskim, i dla Brandeburskiego kronikarza książęciem być nie przestał, był zaś dla niego Polskim, bo przybył z Polski jako z przybranej przez siebie Ojczyzny, chociaż tu nie uznawano go za księcia, ale mu tylko jako należącemu do monarszego orszaku tytuł comes dawano. W ten sposób pojmując słowa kronikarza Czeskiego, na Brandeburskich nieznanych źródłach oparte, można przyjąć ostateczne wnioski Professora Rabę, i nie ma wcale potrzeby uciekać się do wymyślania jakiejś Kopanickiej Kasztelanii której nigdy nie było.
Przejdźmy teraz do samych brakteatów. Znamy ich 5. zwyraźnem Jaxy imieniem — Wszystkie mają większy rozmiar od Polskich, i przypominają spółczesną monetę Magdeburską, a nawet po większej części noszą na sobie popiersie Ś-go Maurycego tamecznego patrona. Obszerniejszy ich opis uważam za zbyteczny, zwłaszcza że w każdym razie są obojętne dla naszej mennicznej historyi o którą mi głównie chodzi w tem miejscu. — Znajdzie czytelnik te brakteaty pod właściwym nadpisem na tablicy XIII, a zresztą sam ich rysunek najlepiej za sobą mówi.
Brakteat Nr 1. przedstawia brodate popiersie Ś-go Maurycego w profilu z mieczem i palmową gałązką, napis na nim w pół otoku IACZA DE COPNIC. (Jaxa de Kopnik;) rysunek dobry i modelowanie wyraźne, srebro zdaje się zmieszane z miedzią.
Brakteat Nr 2. przedstawia podobne popiersie twarzą wprost; robota w nim jeszcze piękniejsza niż w poprzednim. — W napisie IACZO. reszta jak wyżej.
Brakteat Nr 3. ma także na sobie brodate popiersie twarzą na prost obrócone z chorągwią w prawej ręce. Brak palmy męczeńskiej nie pozwala go uważać za popiersie Ś-go Maurycego.
Raczej jest to wyobrażenie zmartwychwstałego Chrystusa, tem bardziej że z lewej onego strony stoi utkwiony na górze krzyż podwójny. Ten zatem brakteat w dziwny sposób popiera wnioski Professora Rabe, o tożsamości Jaxy z Koptnika z Jaxą herbu Gryf panem na Miechowie. — Właśnie sprowadzeni przez niego do Miechowa z Jerozolimy Kanonicy regularni grobu Chrystusowego u nas Bożogrobcami zwani których zgromadzenie w r. 1819. przez suppressyą zostało rozwiązane, ściśle tych samych używali godeł, jakie widzimy na naszym brakteacie. — Na pieczęci bowiem zakonu wyobrażony był wstający z grobu Chrystus z chorągwią w ręku, a na sukni nosili wyszyty podwójny czerwony krzyż. Można więc przypuścić że ten brakteat przypomina jeśli nie samo założenie Miechowskiego Klasztoru, to przynajmniej odbycie do grobu Świętego pielgrzymki. Napis taki sam na nim jak na pierwszym brakteacie.
Brakteat Nr 4. przedstawia w lewo zwróconego rycerza bez brody z włócznią w prawej a podłużną tarczą na lewej ręce. Z tyłu rycerza męczeńska gałązka. I to zatem wyobrażenie bez wątpienia Ś-go Maurycego oznacza. W napisie jest tylko IACZE.
Na brakteacie Nr 5 ze wszystkich najpospolitszym wyobrażone jest w pośród bramy popiersie rycerza z mieczem w prawicy. Nad lewem jego ramieniem gałązka lecz nie palmowa. To zatem ostatnie wyobrażenie może samego Jaxę przedstawiać. — Napis przerywany wystającemi częściami bramy IAKZA COPTNIC CNE Jakza Koptnik Knez. Modelowanie wypukłe ale dosyć grube, i cały pieniądz jakby drewnianym bity stemplem. — Ze względu na swój Słowiański napis ma największą (dla nas przynajmniej) wartość.
MONETY NIEPEWNYCH BOLESŁAWÓW
W pierwszej części obecnego dzieła miał już sposobność czytelnik zauważyć, że we wszystkich wykopaliskach obejmujących monetę z końca wieku XII-go a głównie z epoki panowania Mieszka III-go, typom tego ostatniego towarzyszyły zawsze mniej lub więcej liczne Bolesławowskie brakteaty, bardzo odmienne od opisanych poprzednio cienkich denarów bitych pod Bolesławem Kędzierzawym, i z tamtemi razem (przynajmniej dotychczas) nie znajdowane. Nie biorąc już pod rachunek wykopaliska Bekerowskiego jako niedokładnie znanego, takich Bolesławowskich brakteatów o których w tem miejscu mówić zamierzamy było w Głębokiem 4, w Kluczborku jeden, a w Wieńcu 18, pomiędzy któremi wszystkie 4: Głębokieńskie, O tych ostatnich równie jak o Kluczborskim dosyć zasadnie wnosić można, że są od roku 1200 wcześniejsze, że zatem należą jedynie albo do Bolesława Kędzierzawego Krakowskiego Monarchy, albo też do Bolesława Wysokiego książęcia dolnego Szlązka. Z pozostałych Wienieckich jest jeszcze 3 które przez analogiję do powyższej kategoryi dają się odnieść, ale o reszcie tego nawet niepodobna wyrzec stanowczo, czy są 12-go czy 13-go wieku pomnikiem.
Do takiej trudności w oznaczeniu im stanowiska przyczynia się jeszcze wielka ich rozmaitość tak pod względem wagi lub tytułu, jak i pod względem planu rysunkowego, grubości rylca, większej lub mniejszej wypukłości w wybiciu. Widać oczywiście że albo nie są sobie spółczesnemi, albo przynajmniej że nie wszystkie z jednej wyszły mennicy. Do systematycznego ich uszykowania trudno nawet jednostajną upatrzyć podstawę. To też na tablicy XIV znajdzie je czytelnik mniej więcej pomieszane, i nie ma żadnej konieczności aby je w ten sam sposób w zbiorze swoim szykował.
Od tych zatem brakteatów które dziś jeszcze z sobą rozdzielać nie podobna rozpocznę szereg Polskich właściwie pomników tego okresu, tak jak okres poprzedni byłem zmuszony rozpocząć również niepewnemi cienkiemi denarami z imieniem Władysława.
Z wyjątkiem jedynie typu 61. zamieszczonego na drugiem miejscu powołanej wyżej tablicy, który P. Beyer znalazł w jakimś zagranicznym zbiorze, a który znany był jeszcze Voigtowi pierwszemu autorowi systematycznego dzieła o numizmatyce Czeskiej, wszystkie inne pochodzą z trzech wymienionych poprzednio wykopalisk, przeważnie monetę 12-go wieku w sobie zawierających, to jest Kluczborskiego Wienieckiego i Głębokieńskiego. Zastanówmy się nad niemi szczegółowo.
— pod sklepistą arkadą popiersie książęce w lewo; nad arkadą napis BOLEZ. Waga gran 3.
Znany był już ten brakteat z katalogu zbioru R. R. S. Reichla w Petersburgu. — Później wykopalisko Kluczborskie dostarczyło 4. onego okazy w zupełnie dobrym stanie, a jeden lichy znalazł się także w Głębokiem. Rylec na nich nieco grubszy niż na większej części Wienieckich, a wybicie wyraziste. Blizkie tego typu rysunkowe powinowactwo z niektóremi brakteatami przedstawiającemi głowę i napis Ś-go Jana pozwalają go z wielkiem prawdopodobieństwem odnieść do mennicy Wrocławskiej. Należy do rzadkich, a przytem ważniejszych monet Piastowskich. Z okazów znalezionych w Kluczborku jeden przeszedł do zbioru dziś Hr. Ordynata Zamojskiego drugi do Hr. Natalii Kickiej o dwóch pozostałych nie pamiętam. — Głębokieński dostał się Hr. Węsierskiemu w W. X. Poznańskiem. W innych znanych wykopaliskach typ ten nie został dostrzeżonym.
— popiersie twarzą wprost; nad niem półkolisty napis BOLEZLA łukiem od głowy popiersia oddzielony; robota bardzo gruba.
Ten brakteat jeszcze w zeszłym wieku znany był Voigtowi i przez niego za monetę Czeskiego Bolesława uważany. Że nie pochodził z epoki Czeskich Bolesławów to już dawno numizmatycy zauważali. — Można się było domyślać że jest Polskim, a przynajmniej Polską numizmatykę obchodzącym, i dla tego wymówił mi Lelewel żem go w pierwotnej pracy mojej z r. 1847 pomieścić zaniedbał. Uczyniłem to zaś dla tego, że typ monety zanadto był od wszystkich brakteatów naszych odmienny, aby bez jej widzenia z samego rysunku Voigta można było sobie o niej zdać sprawę. Nie było jej w żadnym wykopalisku; nie widziałem jej też w żadnym ze zbiorów do których pod ów czas miałem przystęp. — Przed kilkoma dopiero laty jeden takiego brakteatu okaz pochodzący z jakiegoś rozbitego starego zbioru w Niemczech, przywieziony został do Warszawy, i ten widzieć miałem sposobność, jakoż wierną jego figurę podaję. — Zdaje się być drewnianym stemplem wybity, i z tego względu zbliża się do dwóch następnych brakteatów a dla tego obok tamtych go kładę. Później napotkałem i drugi tego samego typu choć bardzo odmienny okaz.
— w grubym perłowym obwodzie popiersie twarzą wprost; w otoku hebrajskiemi literami napis: BOLESLOV. Waga gran 3½.
Takich brakteatów 4 znalazło się w Wieńcu, a jeden w Głębokiem. — Robota w nich tak jak w poprzednim nadzwyczaj gruba. — Z okazów Wienieckich jeden dostał się do zbioru Hr. Ordynata Zamojskiego, drugi do Hr. Natalii Kickiej, a Głębokieński do Leona hr. Skórzewskiego w Lubostroniu.
— w grubym z pereł złożonym obwodzie baranek z krzyżem w lewo zwrócony. — W Otoku hebrajskiemi literami napis: BOLESLOV.
Jedyny okaz takiego brakteata znajdujący się obecnie w zbiorze hr. Ordynata Zamojskiego pochodzi z Wienieckiego wykopaliska. — Robota w nim gruba przypomina fabrykę dwóch poprzednich typów, i naprowadza na domysł że wszystkie są sobie spółczesne, i że z jednej wyszły mennicy. — Znajdujące się zaś na nim wyobrażenie baranka z krzyżem, godło Ś-go Jana Chrzciciela patrona Katedry i Miasta Wrocławia przekonywa że tą mennicą była Wrocławska.
Cztery opisane dopiero typy umieściłem na czele Bolesławów niepewnych dla tego, że co do nich więcej prawdopodobnych domniemań niż co do innych przytoczyć można. Że trzy z pomiędzy nich a mianowicie 60, 62, i 63, pochodzą z wieku XII-go to się okazuje z wykopalisk w których się znajdowały, a że wybite były w Wrocławiu, możnaby je śmiało położyć pod Bolesławem Wysokim książęciem Szlązkim, gdyby była pewność że ten monetę pod swoim imieniem wybijał. Ale to właśnie bardzo jest watpliwem. Monet bowiem wyraźnie Wrocławskich nie znamy z innem imieniem Księcia, jak z imieniem Bolesława i wszystkie inne albo są nieme zupełnie, albo tylko imię Ś-go Jana Chrzciciela noszą na sobie, a z tąd wnosić trzeba, że kładzione na monetach Wrocławskich imię Książęce Bolesław nie znaczy ówczesnego Szlązkiego książęcia, ale raczej Bolesława, książęcia Krakowskiego, jako monarchę i zwierzchniego pana nad całą Szlązką prowincyą. Teorya Lelewela jakoby imię Bolesława na Szlązkich monetach było po prostu imieniem mennicznem, tak jak imię Karola Wielkiego na Akwizgrańskich, alo Karola V. na Bezonckich (Besancon) nie zdaje mi się być uzasadnioną. — Wprawdzie widzimy go w różnych epokach na typach Wrocławskich, ale epoki te odpowiadają zawsze panowaniu którego z Bolesławów nad całą Polską.
— w obwodzie perełkowym, popiersie książęcia z berłem i tarczy, wprost; w otoku BOLEZLAVS DVX. waga gran 2½.
Do roku 1847, ten brakteat znany był z jedynego okazu znajdującego się w zbiorze R. R. S. Reichla. Później 10 sztuk podobnych ukazało się w Wieńcu a 1 w Głębokiem. — Modelowanie w nim bardzo piękne, rysunek poprawny, i kształtne litery nic do życzenia nie pozostawiają. Znajduje się w zbiorach Hr. Ordynata Zamojskiego i Hr. Kickiej. W pierwotnem dziełku mojem z r. 1847 umieściłem ten brakteat mylnie pod Bolesławem Wstydliwym; wykopalisko Głębokieńskie wykazało że pochodzi niewątpliwie z wieku XII-go. Należy do najpiękniejszych tego wieku brakteatów.
— w perełkowym obwodzie popiersie książęce w koronie i płaszczu monarszym z krzyżem w prawej ręce, a z lewą w górę wzniesioną. — W otoku DVX BOLE . . . AVS.
Taki brakteat znalazł się w Wieńcu w pojedynczym bardzo wyraźnie wybitym, lubo z jednej strony nieco obłamanym okazie; przeszedł następnie do zbioru P. Beyera w Warszawie, a ostatecznie dostał się do zbioru Hr. Ordynata Zamojskiego. — Obok niego był także w Wieńcu zupełnie podobny w rysunku ale całkiem niemy brakteat, który ponieważ pokazał się później w Głębokiem, wybicie zatem tego typu za wyprzedzające rok 1200 uważać należy. Wybicie tak na nim jak i na odpowiednich beznapisowych brakteatach o których w swojem miejscu będzie mowa bardzo piękne i staranne, a rysunek poprawny. Gdyby znany jego okaz był całkowitym, należałby także do najpiękniejszych naszych monet XII-go wieku.
— w obwodzie perełkowym orzeł. z podniesionym skrzydłem w prawo, z głową w tył zwróconą. W otoku BOLESLAVS DUX — Waga gran 2½.
Ten brakteat dał się widzieć w wykopaliskach Głębokieńskiem i Wienieckiem w obu w pojedynczych okazach, z których Wieniecki przeszedł ostatecznie do zbioru Hr Odynata Zamojskiego, Głębokieński zaś dostał się Hr. Węsierskiemu w W. X. Poznańskiem. Wybicie na nim wyraziste jak na poprzednim, chociaż rysunek odmienny. — Wyprzedzać ono musi rok 1200, gdyż zakopanie skarbu w Głębokiem koniecznie przed tą datą wypada.
— w bramie dwiema wieżami opatrzonej popiersie książęce w hełmie spiczastym w lewo. — W odcinku napis DVX. BO.
Znaleziony w Wieńcu w jednym mocno zniszczonym i połamanym okazie.
— nad murem popiersie książęce w płaskawym hełmie w lewo; — przed książęciem ostrze miecza, za nim zaś wieża, na fryzie muru napis DVX. BO. Waga gran 2½.
Ten brakteat w 7-u sztukach w Wieńcu znaleziony zgadza się co do wagi z innemi brakteatami przedstawiającemi imię Bolesława z tytułem książęcym, ale się różni od nich więcej zaniedbaną fabryką; rylec w nim także mniej wprawną wskazuje rękę. Hr. Węgierski posiadał go podobno z wykopaliska w Głębokiem. W partyi jednak Ks. Polkowskiego wcale takiego nie było.
— popiersie księcia w lewo z berłem lab jabłkiem monarszym w ręku. Nad głową napis BOLEZLAV, dwie ostatnie litery złączone w monogram. Waga gran 2½.
Wykopalisko Wienieckie dało poznać dwie odmiany tego brakteata różniące się rysunkiem książęcego popiersia, obie znalazły się pojedynczo, i obie dostały się ostatecznie do zbioru dziś Hr. Ordynata Zamojskiego — na jednym z nich głowa księcia w czapce a może w hełmie, a w ręku jabłko monarsze, na drugim zupełnie odkryte dyademem przewiązane, a w ręku berło. Rysunek w obu kształtny, ale modelowanie więcej jak na innych płaskie. — Z powodu wyraźnych znaków monarszego dostojeństwa pieniądz ten koniecznie jednemu z książąt Krakowskich przypisanym być musi.
— książe stojący w krótkiej zbroi i hełmie spiczastym w prawej ręce trzyma rozwiniętą chorągiew, na lewej ma zawieszoną tarczę z po za której wychodzi berło; w otoku przerywanym napis BOLEZLAVS perełkowym obwodem od pola monety oddzielony. Waga gran 2½.
Ten brakteat znanym jest również tylko z wykopaliska w Wieńcu z kąd 7 onego okazów rozeszło się po różnych zbiorach. Wybicie na nim wyraziste, a rysunek i litery starannie wykonane. Dotąd w żadnym innym skarbie nie był dostrzeżonym, ale w Pełczyskach było kilkaset sztuk podobnego zupełnie tylko nierównie niedbałej rzniętego brakteata prawie wyłącznie beznapisowego, na którego nie wielu jedynie okazach imię BOLE widzieć się dało.
— rycerz na lwie siedzący i paszczę mu rozdzierający — do koła niego przerywany napis BOLEZ albo BOLEZLA. Waga gran 3.
Brakteaty tego typu należały do najliczniejszych w wykopalisku Wienieckiem. Z krótkim napisem było ich 31, a z dłuższym tylko 2. — Modelowanie piękne — Gdyby nie napis wskazujący wyraźnie Bolesława, ten brakteat najwłaściwiej mógłby być odniesiony do Kujaw, których książęta chętnie się w walce ze lwem przedstawiali. — W innych znanych wykopaliskach tego typu nie było. — Dwa jedyne okazy z napisem BOLEZLA znajdują się w zbiorach Warszawskich Hr. Kickiej i Hr. Ordynata Zamojskiego.
— rycerz z odkrytą głową w lewo zwrócony, włócznią smoka przebijający. — Obok litery BO.
Okazy tego typu w liczbie 5, w Wieńcu znalezione płytsze od innych miały wybicie, i żaden z nich nie był tak zupełnym aby z niego waga mogła być zanotowaną. Pomysł rysunkowy tego pieniążka przypomina bezimienne denary Bolesława Krzywoustego (Typ 39,) i mógłby naprowadzać na wniosek że jest wyrobem Krakowskiej mennicy, ale winienem zwrócić uwagę czytelnika na to, że w XIII-m wieku smok stanowił jedno z godeł jakich używali Wielkopolscy Książęta. — Widzimy go zarówno na pieczęci Bolesława Pobożnego, jak i na pieczęciach obu tamecznych Przemysławów.
— w obwodzie perełkowym krzyż z ramionami kulkowatemi, w otoku napis BOLE, między literami napisu lilie razem krzyż wielki skośny względom poprzedniego tworzące. — Waga niedochodzi gran 2.
Jest to brakteat od wszystkich Boleslawowskich całkiem odmienny; znajduje się w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego, a pochodzi z wykopaliska Wienieckiego. — Dotąd jeden tylko okaz onego znany. Zdaje się że wyszedł z jednej fabryki z brakteatami z napisem dextera i crux o których niżej będzie mowa.
— popiersie książęce w prawo z głową dyademem przewiązaną, nad niem napis BOLEZ. a przed niem kwiat a może berło. Waga gran 2 z górą.
Także w pojedynczym okazie w Wienieckiem wykopalisku znaleziony. — Rysy w popiersia, a mianowicie zewnętrzny obwód perłowy ma znacznie grubsze niż na poprzednich, i w ogóle wypuklejsze wybicie zbliżające ten pieniądz do niektórych Wrocławskich brakteatów. Należy on obecnie do bogatego zbioru monet Piastowskich Hr. Ordynata Zamojskiego.
— w polu monety podwójnym perłowym obwodem określonym bezbrodne dwu licowe popiersie w koronie, z prawej jego strony litera B. z lewej O. Waga gran. 3.
Jest to widocznie pieniądz monarchiczny, i łatwym byłby do zrozumienia gdyby się okazało że monetę brakteatową jeszcze Bolesław Kędzierzawy za swego życia zaprowadził. — Grube bowiem onego wybicie dozwala się domyślać że pochodzi z mennicy Wrocławskiej, która przez jakiś czas zostawała istotnie pod zwierzchnictwem dwóch Bolesławów, to jest Wysokiego jako bezpośredniego książęcia, i Kędzierzawego jako monarchy i Suzerena, co mogło dać powód do umieszczenia na stemplu ukoronowanego dwulicowego popiersia. — Ośm takich brakteatów znalezionych zostało w Wieńcu, a także jeden w Głębokiem, który przekonywa że typ ten jeszcze z XII-go pochodzi wieku.
W opisanych poprzednio 16-u typach można było zauważyć wielką różnorodność pod wielu względami tak, że ich w jednej gruppie zamknąć nie podobna. — Niektóre z nich idą parami, jak np. typ 62 63, 67 68, 71 i 72, inne znów pojedynczo, jak 60, 61, 69, 70, 73, a jedna tylko kategorya takich, do której 3 typy zaliczać można, mianowicie 64, 65, 66. Co do typów 60, 61, 62, 63, prawie jest pewność że wybite zostały w Wrocławiu; mogą być zatem położone pod Bolesławem Wysokim. — Z pewnem również prawdopodobieństwem można to samo powiedzieć o typach 73, 74, 75, ale co do typów 64—72 trudno się na jakiekolwiek zdecydować zdanie.
Następne 6 typów lubo także te same w odgadnieniu przedstawiają niepewności, w tem są jednak dla badacza łatwiejsze, że mają między sobą ścisłe powinowactwo rysunkowe, i że się w jednem i tem samem znalazły wykopalisku, są zatem nie tylko sobie spółczesne, ale i z jednej pochodzą mennicy. — Jaka zaś ich epoka, i gdzie wybite zostały, to się jeszcze dziś odgadnąć nie daje.
— wśród dwóch sklepistych arkad kolumną od siebie rozdzielonych dwa ku sobie patrzące popiersia; w podstawie napis BOL. ANA. Waga gran 4, do 4½.
Ze wszystkich brakteatów Wienieckich ten był bezwarunkowo najliczniejszym, znalazł się bowiem w 37 okazach, których większa część bardzo pięknie dochowana blask menniczny na sobie nosiła. — Ta właśnie okoliczność, z nadmiernie wysoką wagą obecnego brakteata w widocznej będąca sprzeczności jak z jednej strony utrudnia niezmiernie ustanowienie dawności Wienieckiego skarbu, tak z drugiej nie pozwala odgadnąć, do którego z Bolesławów pieniądz obecny odnosić się może. — Obok książęcego popiersia widać na nim wyraźnie niewieście popiersie i odnoszący się do niego napis ANA. Ten najwłaściwiej mógłby oznaczać Anastazyę żonę Bolesława Kędzierzawego. Ale pani ta zakończyła życie w r. 1158, a wykopalisko Golickie prawie w 10 lat później w ziemię schowane, podobnego brakteata nam nie przyniosło. — Mógłby także (przypuszczając w napisie pewne od zasady skróceń zboczenie) oznaczać imię Anny wdowy po Henryku Pobożnym, która spoinie z młodocianym jeszcze synem swoim Bolesławem, przez jakiś czas zarządzała Wielkopolską, ale w takim razie należałoby datę wybicia naszego brakteatu położyć po r. 1241, czemu się znów wysoka jego waga sprzeciwia.
Robota w tym brakteacie piękna; litery napisu pomimo swej drobności kształtne i wykończone. — Przed znalezieniem skarbu Wienieckiego znany był jeden tylko onego okaz w zbiorze R. R. S. Reichla w Petersburgu.
— nad murem w złamaniu węgła bramą opatrzonym popiersie biskupa odbierającego pastorał z rąk książęcych, na fryzie muru BOL. VAR. Z tyłu biskupa wieża. Waga granów 3.
Ten brakteat znany poprzednio z katalogu monet R. R. S. Reichla znalazł się później w Wieńcu w liczbie 5 U sztuk, na których ślady dłuższego obiegu były widoczne. — Raz go także widziałem w małej partyi brakteatów, między któremi były i oba Kaźmirzowskie. Książe oddający pastorał w ręce biskupa przedstawia rodzaj inwestytury, a może też wyobrażenie to odnosi się do fundacyi jakiego zakonnego zgromadzenia zostającego pod zwierzchnictwem Opatów. Pierwsze przypuszczenie nie daje się wytłumaczyć historyą żadnego z naszych Bolesławów. Drugie mogłoby się zastosować do Bolesława Wysokiego, który w r. 1175 założył zakon Cysterów w Lubiążu, ale w każdym razie trudno sobie zdać sprawę ze znaczenia napisu VAR. gdy pierwszymi Opatami tamecznemi za życia pomienionego Bolesława byli Florentyn zmarły r. 1177, Gunter zmarły 1190, i Konrad który książęcia przeżył. Również i pod Bolesławem Łysym nie znajdujemy żadnego Opata Lubiązkiego któregoby imię od liter VAR się poczynało.
— w ozdobnej, trzema wieżami u góry zakończonej bramie krótkie popiersie z odkrytą głową między dwiema liliami. Na fryzie bramy BOLEZLAV; ostatnie dwie litery tak jak na typie 144, w monogram związane. Waga gran 3. Dwa jedynie okazy tego brakteata w Wieńcu znalezione znajdują się obecnie w zbiorach Hr. Natalii Kickiej i Hr. Ordynata Zamojskiego. W żadnem innem wykopalisku dotąd się nie pokazał.
— nad murem bramy, wysmukłemi wieżami z boku opatrzonej, pod łukiem wierzchnią część tych wieży z sofą łączącym, głowa odkryta twarzą wprost; nad lukiem napis BOLE. Waga gran 2½.
Brakteatów tego typu tylko 3 dało się widzieć w wykopalisku Wienieckiem — robota w nich mniej piękna niż w poprzednich, w każdym razie dosyć delikatna i dokładna. — Posiadają je zbiory Hr. Ordynata Zamojskiego i Hr. Kickiej. W żadnem innem wykopalisku nie znany.
— w bramie zakopułowanej popiersie książęcia z głową odkrytą, z tarczą na lewej a chorągwią w prawej ręce. Obok kopuły z lewej strony arabesk — na fryzie bramy rozdzielone BO..LE. Waga gran 2¼.
W wykopalisku Wienieckiem 7 takich znajdowało się brakteatów. — Odznaczają się one szczególną pięknością rysunku i roboty. Zakopułowaniem bramy przypomina ten brakteat brakteaty typu 151, od których przecież znakomicie jest lżejszy.
— między dwiema wieżami pół osoby książęcej w lewo z mieczem i jabłkiem w rękach. — Obok niego utkwiona włócznia. — W dolnej części pola niby mur z daszkiem i rozdzielony napis BO..LE. Waga gran 2.
Najwięcej takich brakteatów dostarczyło wykopalisko Bekerowskie, zkąd się po różnych rozeszły zbiorach. — Posiadał je Wolański i Reichel. W Wieńcu jeden tylko się znalazł podobny okaz. Różni się ta monetka cokolwiek od poprzednich pod względem attrybutów książęcych, a więcej jeszcze odbiega od nich pod względem wagi — może być zatem nieco późniejszą.
Sześć wyżej opisanych typów rysunkiem swoim przypominają cokolwiek pieczęcie Szlązkie i Wielkopolskie z wieku 13-go; na właściwie Krakowskich zarówno pieniążkach jak monetach aż do Przemysława żadnych wież ani bram nic widać. Mogłyby więc należeć do Bolesława Łysego książęcia na Lignicy, który przez cały rok po śmierci swego ojca posiadał księstwo Wielkopolskie, a nawet chwilowo po ucieczce Bolesława Wstydliwego do Węgier Książęciem Krakowskim ogłoszony został. — Ale jak to pogodzić z tak wysoką niektórych wagą, że dorównywa najcięższym brakteatom Mieszka III, jeśli ich nawet nie przewyższa pod tym wzlędem. Obszerniejsze uwagi nad całym tym oddziałem monet, którym dałem tytuł monet niepewnych Bolesławów, miał już czytelnik przy rozbiorze czterech główniejszych brakteatowych wykopalisk, mianowicie zaś Głębokieńskiego, Kluczborskiego i Wienieckiego, w pierwszej części obecnego dzieła.
MONETY WROCŁAWSKIE Z IMIENIEM Ś-go JANA CHRZCICIELA
Początek i znaczenie brakteatów z imieniem Ś-go Jana bardzo łatwo zrozumieć się daje. — Wspomniałem już wyżej, że imię Bolesława mogło występować na monecie Wrocławskiej jedynie do śmierci Bolesława Kędzierzawego, jako monarchy i zwierzchniego pana nad Szlązkiem. — Przeżył go wprawdzie Wrocławski książę Bolesław Wysoki, ale swego imienia na monecie kłaść nie mógł, gdyż by mu na to nie pozwolił następca Kędzierzawego Mieszko. W takiem położeniu najwłaściwszą było rzeczą na pieniądzach bitych w Wrocławiu umieszczać imię i godła tamecznego patrona Ś-go Jana Chrzciciela, i dla tego też te brakteaty bezpośrednio po niepewnych Bolesławowskich muszą być zamieszczone.
Nie licząc już typów przedstawiających to imię szczątkowo lub zagadkowo, o których niżej mowa będzie, znamy 12 takich na których ono wyraźnie jest zamieszczone. — Z liczby tej było 9 w Kluczborku, a między niemi 5 takich jakie się w innem wykopalisku nie ukazały: w Głębokiem było ich 6, między niemi 3 także gdzieindziej nie widziane, a w Wieńcu 2, oba znane i w innych wykopaliskach. — Czas zatem wybicia tego rodzaju monet należy położyć między rokiem 1173, w którym umarł Bolesław Kędzierzawy książę Krakowski, a rokiem 1201, w którym Bolesław Wysoki książę Wrocławski życie zakończył.
— w gładkim odwodzie 4 łukowate wycinki, a w nich litery I. O. H. S. (Johannes) w polu między wycinkami krzyżyk, w otoku odpowiednio ramionom krzyża pojedyncze litery D. V. X. B. grzebieniowato od siebie rozdzielone.
Znaleziony w Głębokiem, wybity na cienkiej blaszce. — Nosi na sobie zarazem imię książęce, ale nie śmiało pierwszą tylko literą wyrażone. — W innych wykopaliskach dotąd nie dostrzeżony. Jest także w zbiorze niegdy X. Wilhelma Radziwiłła w Berlinie, ale w okazie całego otokowego napisu pozbawionym. (Zobacz Pieniądze Piastów Typ 47). Ten niewiadomo skąd pochodzi.
— w grubym i gładkim obwodzie czterolistna korona kwiatu; w otoku napis SCS…IOHA-BA… (Sanctus Johannes baptista) trzema rosochatemi znakami na 3 części podzielony.
Znaleziony tylko w Głębokiem; z innych wykopalisk nieznany, wybicie na nim grube jakby drewnianym uskutecznione stemplem.
— w polu monety 4 łukowate pasy wypukłościami wzajemnie się dotykające; na tych pasach na 4 części rozłożony napis SCS IOAN CARITAS, na samym środku monetą czworolistna kwiatowa korona.
Taki brakteat znalazł się pojedynczo w Kluczborku, ale poprzednio znany był już w zbiorze X. Wilhelma Radziwiłła w Berlinie. — Nie było go w Głębokiem ani też w żadnem innem ze znanych mi wykopalisk. — Z okazyi napisu Caritas będę miał sposobność niżej o tym brakteacie uczynić wzmiankę. Dotąd jest rzadki, a z powodu wyjątkowego swego napisu na szczególną uwagę zasługujący.
— przez środek monety w podłużnym i poprzecznym kierunku przeprowadzony krzyż, z kołowem na złączeniu ramion polem, na którem widać małą twarzą na prosi zwróconą główkę. — W otoku w czterech ramionami krzyża porozdzielanych odstępach napis SOS—IOH—BAP.—TIST.
W Kluczborku były 4 brakteaty tego typu; — robota w nich gruba tak jak w brakteatach typu 83. — W innych wykopaliskach niedostrzeźony. — Znajduje się w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego.
— w polu monety cztery łuki końcami w rodzaj krzyża związane; w pośrodku mała twarzą wprost obrócona główka; zewnątrz w kątach łuków litery IO… .
Pochodzi z Kluczborka znaleziony w jednym tylko okazie należącym dziś do zbioru Hr. Ordynata Zamojskiego. — Robota w nim bardzo gruba.
— pod dwiema sklepistemi arkadami dwie główki ku sobie zwrócone, z których jedna wypukło, druga wklęsło wybita — Na przedziale między arkadami z góry do dołu napis IOHS. — Johannes (na figurze nie zamieszczony).
Osobliwy ten pod względem techniki mennicznej pieniążek znalazł się między brakteatami z Kluczborka w bardzo pięknym dziś do Hr. Ordynata Zamojskiego należącym okazie. Wybity on jest na cienkiej blaszce, ale stemplem dwustronnym tak, że z każdej strony prawa jego połowa ma wklęsłe, a lewa wypukłe wybicie, i sam jedynie napis środkowy, jako pojedynczy na jedną tylko stronę jest wypukły. — Podobnie wybitego brakteata nie znam w żadnej numizmatyce, i z tego powodu należy on do nader ciekawych mennicznych pomników.
— w obwodzie perełkowym wśród ozdobnej sklepistój arkady głowa iv prawo zwrócona. — W otoku napis JOHANNES — Waga gran 3.
Takich brakteatów było 6, między Kluczborskiemi pieniążkami. — Znane również były poprzednio, ale się nie pokazały ani w Wieńcu ani w Głębokiem. — Rylec w nich dosyć gruby, ale rysunek foremny.
— w pośród sklepistej arkady głowa w prawo, po bokach arabeski — nad arkadą napis SIOHS, niżej w odcinku BTA Sanctus Johannes Baptista — Waga gran 2.
Brakteat ten znany od dawna należy do najpospolitszych w tej kategoryi. — Znajdował się we wszystkich wykopaliskach tej epoki — samo Kluczborskie dostarczyło go w 10-u okazach. Rysunek na nim bardzo delikatny, a wybicie mocno wypukłe choć ostre.
— nad stołem głowa Ś-go Jana twarzą wprost, z boków napis SCS. IOHS Sanctus Johannes.
Pieniądz ten pochodzący z wykopaliska w Głębokiem jest jak się zdaje nowym dla numizmatyki Szlązkiej nabytkiem, a przynajmniej dotąd figury jego nigdzie nie widziałem. — Znalazł się w trzech okazach.
— w polu gałęzią palmową w około obwiedzionem wzlatujący Serafin — pod nim tabliczka z napisem IOH—S Johannes.
Ten pieniążek znany był jeszcze Dewerdekowi — (Tab. V. f. 33) Później znalazł się pod Kluczborkiem i Głębokiem, i wszędzie po kilka liczył okazów.
— w polu monety skrzydło, pod niem księżyc i kulka, w otoku, S-IOH-SB, (Sanctus Joannes baptista); sam brzeg monety gałązką palmową do koła obwiedziony. Waga gran 3.
Trzy okazy takiego brakteata znalazło się w Kluczborku a jeden w Wieńcu. — Przedtem na polu naukowem nie był znany.
— na łuku sklepistym orzeł z rozpostartemi skrzydłami w prawo zwrócony. — Napis na łuku IOHS Johannes Waga gran. 2.
Należy także do bardzo pospolitych tej kategoryi brakteatów, choć w Warszawie nie zawsze o niego łatwo. W samym Kluczborku znalazło się 14 okazów tego typu, były także i w Głębokiem, a i przedtem wszystkie znaczniejsze posiadały go zbiory.
Do liczby opisanych wyżej dwunastu brakteatów z wyraziłem imieniem Ś-go Jana należałoby dołączyć jeszcze jeden z liczby pieniążków znalezionych pod Środą. Ponieważ jednak jest to pieniądz innej przynajmniej miejscowości, jeśli nie innej nawet epoki, wołałem go nierozdzielać od innych Szredzkich brakteatów z któremi nierozłączną stanowi całość. — Rysunki wszystkich tych brakteatów miał już czytelnik w pierwszej części obecnego dzieła. — Powtarzać ich tutaj nie widziałem potrzeby, nie mogąc im wskazać właściwego miejsca w naszej numizmatyce, z którą nader słaby jak dotąd mają związek.
MONETY WROCŁAWSKIE BEZ IMIENIA Ś-go JANA
Jest jeszcze jeden pieniądz w Wrocławskiej wybity mennicy, a imienia Ś-go Jana na sobie nie noszący, choć i książęce na nim nie wyrażone; a mianowicie:
— pod murem, wieżami po bokach opatrzonym, popiersie książęce twarzą wprost z mieczem i chorągwią w rękach. — Nad wieżami napis DVX na fryzie mm VRATlZ. Vratizlavia.
Brakteaty tego typu znane były od dawnego czasu. Wolański upatrywał w nich monetę Wratysława książęcia Pomerellii, że się jednak razem z innemi Szlązkiemi monetami znalazł w Kluczborku w liczbie sztuk 8, i w takiem samem towarzystwie powtórzył się choć tylko pojedynczo w Głębokiem, gdy zwłaszcza znamy spółczesne monety książąt Pomorskich bite na innych zupełnie mennicznych zasadach, z nierównie większą pewnością można go poczytać za wyrób Wrocławskiej mennicy. — Powody zatajenia imienia książęcego tak na tym jak i na wielu innych tamecznych brakteatach wyżej czytelnikowi przywiodłem.
MONETY MIESZKA III
Mieszko był trzecim z kolei synem Krzywoustego. Do roku 1173 zarządał samą tylko Wielkopolską sobie przez ojca w udziale wyznaczoną. — Po śmierci Bolesława Kędzierzawego, objął tron Krakowski, z którego w cztery lata później ustąpić musiał najmłodszemu bratu Kaźmirzowi. Po zejściu tego w r. 1194, kusił się jeszcze kilkakrotnie z rożnem powodzeniem o najwyższą nad Polską władzę, osiągnął ją na razie w r. 1199, ale na krótko bo w roku 1202, życie zakończył.
Naturę urządzeń mennicznych pod jego panowaniem we wstępie do niniejszego okresu obszerniej skreśliłem, a nadużyciom jakich się dopuszczano przy ich zastosowaniu, i które rządy jego uciążliwemi czyniły, winni jesteśmy powołany w swojem miejscu ustęp kronikarza Wincentego, który nam one w dramatycznym przedstawił obrazie, a przez to zaznajomienie się z niemi ułatwił.
Zdaje się że pomniki menniczne z imieniem tego książęcia sięgają dopiero daty objęcia przezeń Krakowskiej dzielnicy. Przed tem bezwątpienia mennica Gnieźnieńska biła ciągłe monety z imieniem panującego w Krakowie Bolesława.
Monet z wyraźnem imieniem Mieszka znamy dotąd 17 typów; wszystkie są brakteatowe, a pomiędzy niemi 10 tylko jest takich, na których widzimy napisy łacińskie, siedm zaś jest hebrajsko napisowych. — W pierwszej części niniejszego dzieła podałem zasady do rozdzielenia ich zarówno podług epoki jak i miejsca wybicia, a to ze względu na to, że jak się wyżej rzekło, Mieszko w różnych epokach po trzykroć sprawował najwyższą władzę w Krakowie. — Zasady te znajdzie czytelnik przy rozbiorze trzech główniejszych brakteatowych wykopalisk, a jeśli się na nie zgodzi, sam według nich łatwo uszykuje posiadane przez siebie Mieszkowe typy. — Wynikającego z nich porządku nie mogłem się trzymać w tem miejscu bezwarunkowo, bo mię wiązała potrzeba rozłożenia figur na tablicy w jakiś szyk symetryczny, aby lepiej w oko wpadały, w opisie zatem jaki tutaj dać, a raczej powtórzyć zamierzam, za koleją tychże figur iść muszę.
Brakteaty Łacińsko napisowe
— w perłowym obwodzie - coś na kształt kwiatu w doniczce napis otokowy DVX MESCO.
Rysunek tego brakteatu przywieziony przez siebie z jednej z licznych odbywanych podróży, udzielił mi raz P. Karol Beyer. Sam oryginał ma się znajdować w zbiorze X. Wład. Czartoryskiego; widzieć go nie miałem sposobności — kształt liter na nim odmienny niż na innych miejscowych brakteatach.
— głowa twarzą w prost z włosami taśmą przewiązanemi w gładkim obwodzie — W otoku DVX MISICO. Litery D i M odmiennego od zwykłych kształtu; litera X ma postać krzywej szabli — Waga gran 4 z górą.
Piękny okaz takiego brakteatu znalazł się pojedynczo w Wiencu. — W Głębokiem było ich 8. — Odmiany bardzo mało znaczące różnią się głównie liczbą i położeniem dodatkowych w polu monet kropek, oraz kształtem niektórych liter. Modelowanie głowy w niektórych okazach bardzo foremne; wybicie wypukłe. — Dotąd należy do rzadkich. Zdaje się że został wybitym w Krakowie między r. 1173 a 1177, i jest równie jak poprzedni prawdziwym książęcym (numisma principis).
— w obwodzie perłowym wystające po nad obwód popiersie książęcia z chorągwią w prawej ręce w otoku napis MESICO. — Litera M. łacińska. Wazy wyżej nad 4 grana.
Znaleziony pojedynczo w Głębokiem, należy dziś zapewne do zbioru w Lubostroniu. Jest jak się zdaje jednym z pierwszych wybitych pod tem panowaniem w Krakowie.
— w podobnym jak poprzednio obwodzie książę kolanami smoka gniotący, i drzewiec włóczni w jego paszczę wbijający. — Waga gran 4.
Nowo odkryty w Głębokiem w liczbie dwóch okazów. — Należy również do Krakowskich wybitych w czasie pierwszego panowania Mieszka w stolicy. Wyobrażenie na nim przypomina znane o Krakusie podanie. Robota dość gruba.
— w perłowym obwodzie książę siedzący na tronie z mieczem w prawej a berłem liliowem w lewej ręce; głowa księcia nakryta misiurką; w otoku MESICO ADAL.— Waga gran 4.
Kilka ułamków tego brakteata znalazło się pod Głogowem, jeden całkowity pokazał się pod Kluczborkiem, a 3 nie najgorzej dochowane w Wieńcu. — Najliczniej dostarczyło go wykopalisko Głębokieńskie, z którego 8 okazów rozeszło się po rozmaitych zbiorach. — Rysunek na nim przypomina cienkie denary z imieniem Władysława (Typ 45). — Odmiany ma dosyć liczne, a te zależą głównie na mniejszej lub większej zupełności napisu. W Warszawie znajduje się w zbiorach Hr. Ordynata Zamojskiego, i Hr. Natalii Kickiej. — Bity prawdopodobnie w Gnieźnie między 1174 a 1177.
— wśród perłowego obwodu mitrą ozdobiona głowa książęca w bramie wieżyczkami przystrojonej. — W otoku MESICO albo MESCO ADAL. — Waży gran 3¼.
Tego brakteata znanych jest kilka okazów, nawet odmiennego między sobą stempla. — Znalazł się pojedynczo w wykopaliskach Bekerowskiem i Kluczborskiem; w Wieńcu było ich kilka, a w Głębokiem 3, wszystkie jednak z zatartym lub niedobitym napisem, tak że żaden z nich sam jeden do zrobienia rysunku nie wystarczał. — Wybity został równie jak poprzedni w Wielkopolsce, bo nosi na sobie imię Ś-go Wojciecha. — Z powodu pojedynczego popiersia datę jego wybicia należy położyć między r. 1173 a 1177.
— osoba przyklękająca na lewe kolano, w prawem ręku trzyma sokoła; z tyłu napis MESICO.
Widziałem go w zbiorze niegdy Gwalberta Pawlikowskiego. Tenże sam rysunek jest na innym brakteacie hebrajsko napisowym niżej pod liczbą 108, zamieszczonym.
— dwa popiersia kie sobie zwrócone trzymają spoinie chorągiew; niżej między dwiema perełkowatemi linijami napis MESICO. Waga gran 3½.
Jest to jeden z najdawniej znanych Polskich brakteatów. Miał go w ręku i wyobraził w swojem dziele w początku zeszłego stulecia Szlązki numizmatyk Dewerdek, tylko na nim imię Ludwika wyczytał. — Okazy Dewerdeka wykopane były pod Nikolstad. — Później w Kluczborku znalazło ich się 5, a w Głębokiem 28, w Wieńcu także jeden mocno zniszczony między inne brakteaty się zamieszał. Dziś więc przestał już należeć do pierwszorzędnych rzadkości, i w wielu zbiorach widzianym być może. — Wyobrażone na nim podzielenie władzy między dwóch książąt każę się domniemywać że wybity został w mennicy Wielkopolskiej, w czasie panowania Kaźmirza Sprawiedliwego w Krakowie, to jest między r. 1177 a 1194. — Odmianę b posiadał niegdyś Wolański.
— popiersie księcia twarzą wprost między dwiema wieżami; — niżej na pasie w dół wygiętym i dwoma perełkowemi łukami zamkniętym wprost albo wspak MESICO. — Waga gran 3.
Wykopalisko Kluczborskie dostarczyło trzech okazów tego nieznanego przed tem brakteata. Z tych dwa znajdują się w zbiorach Warszawskich Hr. Ordynata Zamojskiego, i Hr. Natalii Kickiej; w Głębokiem pokazało się ich 10 a z tych niektóre miały na sobie wspaczny napis. Są brakteaty zupełnie tego samego rysunku, ale z napisem hebrajskim: bracha co znaczy błogosławieństwo. O tych brakteatach będę mówił nieco niżej.
— w obwodzie perełkowym cztery główki w krzyż ułożone; dwie środkowe twarzą wprost, boczne ku sobie zwrócone i u dołu jednym łukiem połączone. W otoku MESICO. Waga nieco większa niż 3 grany.
Dwa bardzo liche okazy tego brakteatu znalazły się między pieniążkami Wienieckiemi. Także dwa podobno nieco lepsze powtórzyły się w Głębokiem. — Pierwsze znajdują się w zbiorach Hr. Ordynata Zamojskiego i Hr. Natalii Kickiej, ostatnie w zbiorze Hr. Skórzewskiego w Lubostroniu. Jakieby miały znaczenie 4 główki zamieszczone na tym brakteacie trudno odgadnąć. — Z ich nakrycia zdawało by się że oznaczają książąt. W takim razie chyba dwie środkowe głowy oznaczają Mieszka i Kaźmirza, a dwie boczne dwóch synów Mieszkowych Ottona i Władysława. — Zdaje się wybitym w Wielkopolsce.
— książę na koniu jadący w lewo; na niektórych okazach trzyma w ręku chorągiew, zwykle bez chorągwi. — Z tyłu książęcia napis MESICO cały lub w skróceniu, niekiedy ze zmianą albo opuszczeniem liter, Waży mało co więcej nad 2 grana.
Jest to jak się zdaje najpóźniejsza z monet Mieszkowych, a spółczesna zakopaniu skarbu w Głebokiem, gdzie się kilkaset sztuk tego typu znalazło. — Przed tem nie była znaną. Robota w niej bardzo gruba i zaniedbana zaledwie pozwala rozeznać wyobrażony przedmiot. — Odmian jest bardzo wiele; na XIV Tablicy zamieściłem ich 7, różniących się powiększej części mniejszą lub większą zupełnością książęcego imienia. Odmiana a przedstawiająca książęcia z chorągwią należy do bardzo rzadkich brakeatów — W Głębokiem parę tylko sztuk jej się pokazało.
BRAKTEATY HEBRAJSKO-NAPISOWE
— w pełnym obwodzie książę siedzący ręką prawą miecz na kolanach trzyma, lewą jakby do groźby wznosi, w otoka litery hebrajskie me porządnie ułożone dają wyczytać MSZKA. Waga gran 4.
Jedyny znany okaz tego ciekawego brakteata znalazł się między pieniążkami z pod Kluczborka, i zdobi teraz najbogatszy pod względem monet Piastowskich zbiór Hr. Ordynata Zamojskiego — Rysunek na nim nieco do niektórych denarów Bolesława Kędzierzawego (Typ 51) zbliżony wskazuje że w samym początku panowania Mieszkowego wybitym być musiał.
— w gładkim obwodzie lew czy lampart wspinający się na palmę; z drugiej strony palmy główka w wieżowej koronie — W otoku napis hebrajski MSZKO JOSZER A COHEN. Mieszko sprawiedliwy ksiądz czyli książę — Waga gran 4½.
Ciekawy ten i pod względem fabryki znacznie lepszy od innych brakteat znalazł się w Wieńcu pojedynczo, a w liczbie dwóch okazów między pieniążkami z pod Głębokiego. — Okaz Wieniecki należący dziś do zbioru Hr. Ordynata Zamojskiego miał zatarty koniec otokowej legendy którą dopiero jeden okaz z Głębockich w zupełnej przedstawił całości. — Lelewel epokę jego wybicia ustanawia na rok 1199, zdaje się jednak że należy do wcześniejszych Mieszka III-go monet, i wolałbym go odnieść do epoki między r. 1173, a 1177. Miejscem jego wybicia zdaje się Kraków, i on bliżej może niż który inny potwierdza słowa kroniki Kadłubkowej o surowem karceniu prześladowań jakich żydzi niekiedy od żaków szkolnych doświadczali.
— w polu monety figura stojąca na prosi z palmą w prawem ręku — Po lewej stronie figury napis MESZKO cały albo skrócony. Waga gran 2½.
Znanym był już dawniej ten brakteat z figury Koenego zdjętej z okazu P. Thomsen w Kopenhadze — Podobny jeszcze lepiej dochowany znalazł się także w Głębokiem — W Kluczborku było ich 4, a w Wieńcu 2, jedne i drugie z napisem szczątkowym, a takich również było kilka w wykopalisku Głębokieńskiem, między któremi trudno upatrzyć dwóch jednym wybitych stemplem. Na wyraźniejszych można wyczytać a przynajmniej domyśleć się liter mkh. pozwalających przypuszczać że to jest skrócenie imienia Mieszka. W ostatnich literach Thomsenowego okazu Lelewel upatruje znaczenie wyrazu stary, senescens i odnosi go z tego powodu do samego końca panowania Mieszkowego, co też i inne spostrzeżenia potwierdzają.
— osoba jak na poprzednim stojąca w ręku włócznię ukośnie trzyma, — napis z lewej strony MSZH. Meszko. Taki brakteat w pojedynczym okazie znalazł się Kluczborku, i znajduje się pewnie w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego. — Dotychczas jest jedynym.
— osoba przyklękająca w prawem ręku, trzyma sokoła; napis po lewej stronie na jednych okazach MSZ. Na innych MSZKOH albo KHAMELECH niby król. Waga gran 3½.
Do r. 1847, dwa tylko okazy tego brakteata były znane. Jeden w zbiorze P. Thomsen w Kopenhadze z całkowitym napisem imienia Mieszkowego z niewiadonego pochodzący źródła, a drugi w zbiorze niegdy P. v. Posern Klett w Lipsku z wykopaliska Bekerowskiego w miejscu napisu niedobity. — Do powyższych przybyły później 3 okazy, jeden z pod Kluczborka, a dwa z Wieńca. Na Kluczborskim widać szczątkowy napis Książęcego imienia, na Wienieckich zaś tylko ogólny on królem, albo niby król w każdym razie odnoszący się do Mieszka III-go. Te ostatnie okazy znajdują się pewnie w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego. W zbiorze niegdy Gwalberta Pawlikowskiego znajduje się okaz podobnego typu z wyraźnym napisem łacińskim Mesico, mówiłem o nim wyżej.
— w polu monety 2, osoby naprzeciw siedzące z podniesionym w górę mieczem, spólnie tarczę trzymające — po lewej stronie litery MSZ. Waga gran 4.
Brakteaty tego typu znajdowały się po trosze we wszystkich wykopaliskach tamtoczesnej monety, najliczniej zaś w Wieńcu, zkąd się 6 okazów rozeszło po zbiorach. — Wyobrażenie władzy między dwóch książąt rozdzielonej wskazuje, że przed r. 1194 wybitym być musiał. Niektóre okazy grubej roboty nie mają wcale napisu.
— w obwodzie perełkowym, lew w prawo idący, a w lewo zwrócony; w otoku, napis hebrayski.. Waga gran 3.
Brakteaty tego rodzaju choć mniej od innych rzadkie, z powodu osobliwości swojej legendy należą do najważniejszych pomników mennicznych w średniowiekowej numizmatyce naszej. — Znalazły się obficie w wykopalisku Bekerowskiem, i to w bardzo świeżych okazach, były także i w Wienieckiem ale już bardziej zniszczone. Między Kluczborskiemi i w Głebokiem wcale się nie pojawiły, skąd wniosek że należą do ostatnich monet pod panowaniem Mieszka III-go wybitych
Toż samo wskazuje również bliższy rozbiór legendy. Mieszko nazwany jest w niej królem, musiał więc mieć wtedy w posiadaniu obiedwie Polski stolice, to jest Kraków i Gniezno, bo do pierwszej przywiązana była najwyższa władza, a drugiej insignia królewskie były przechowywane. Oprócz tego nie musiał już mieć żadnego z żyjących braci, w myśl bowiem testamentu Bolesława Krzywoustego tron Krakowski nie z ojca na syna ale z brata na brata przechodził, jak to było zwyczajem we wszystkich wschodnich krajach. To wszystko mogło nastąpić dopiero po śmierci Kaźmirza Sprawiedliwego, a mianowicie wtedy, kiedy wdowa po nim Helena podstępnemi obietnicami złudzona dobrowolnie mu odstąpiła Krakowa, co miało miejsce w r. 1199. Pieniądz też w mowie będący musiał być wybity w Krakowie a przynajmiej gdzieś w Małopolsce, albo może w Kujawach, pomimo że na nim lew wielkopolski wyobrażony. — Jakoż z term samem zupełnie godłem znajdują się brakteaty z imieniem Leszka, na pierwszy rzut oka od Mieszkowych odróżnić się nie dające, które epokę tamtych i miejsce ich bicia w sposób najoczywistszy ustalają, i objaśniają zarazem powody dla których ostrożne plemię Izraela w wiekach niepewności kogo uznawać miało za monarchę, posługiwało się na monetach sobie tylko znanem pismem, a częstokroć imię książęce albo pod figurą ukazywało, albo nawet pomijało milczeniem. — Przyznać potrzeba że pochlebstwo jego dla osoby Mieszka doszło na naszym brakteacie do najwyższego stopnia, kiedy się niewachano królem Polskim go nazwać.
Legenda nie na wszystkich okazach tego typu jest zupełną i wypisaną poprawnie. Są odmiany z legendą krótszą, lub z nie porządnie ułożonych liter złożoną. — Dobrze dochowane i z całkowitym napisem okazy posiada bogaty zbiór Wilanowski, a w Warszawie zbiory po niegdy Konstantym Świdzińskim, Hr. Ordynata Zamojskiego i Hr. Natalii Kickiej. Pieniądz ten choć jest niewątpliwie najpóźniejszym z Mieszkowych, wagą swoją przecież wiele innych brakteatów tego książęcia przechodzi, co by wskazywało, że Mieszko lepszą w Krakowie niż w Wielkopolsce musiał wybijać monet.
MONETY HEBRAJSKO-NAPISOWE BEZIMIENNE BITE W TEJŻE EPOCE
Jest jeszcze wiele brakteatów tej samej epoki oznaczonych napisami hebrajskiemi, w których jednak imię książęce albo jest tylko domyślne, albo nawet nie występuje wcale.
Obszerny o tego rodzaju monetach ustęp znajdzie czytelnik przy rozbiorze brakteatowych wykopalisk w pierwszej części obecnego dzieła. Tutaj zgromadziwszy na tablicy X wszystkie znane mi z tej kategoryi typy, i główniejsze przynajmniej ich odmiany, krótkie tylko ich opisanie przedstawić mam zamiar. Nad wyczytaniem znajdujących się na nich napisów zrobił swoje uwagi Prof. Przyborowski w Artykule pod tyt: Kilka uwag o numizmatyce średniowiecznej, zamieszczonym w Bibliotece Warszawskiej za miesiąc Luty r. b. Sam nie będąc znawcą hebrajskiego języka, zmuszony w odczytywaniu tego rodzaju brakteatów posługiwać się zdaniem ludzi kompetentniejszych za któro w żadnym razie odpowiedzialności na siebie brać nie mogę, wyczytanie Prof. Przyborowskiego we właściwych miejscach przywodzę.
— rycerz przyklękający w lewo mieczem się na lwa spiętego zamierza; w otoku litera łacińska M. i hebrajskie “niby król”.
Brakteat ten znalazł się w wyraźnym okazie pod Środą i był tam jedynym ściśle Polskiego pochodzenia pomnikiem. Podobny ale mniej czytelny pokazał się także w Wieńcu i w Głębokiem. Rysunek na nim przypomina walkę ze lwem na typach 40, 41, 44 i 46, należy zapewne do Mieszka. — Ks. Kanonik Polkowski nie uważa tego brakteata za hebrajski i czyta na nim MEZICO. W rzeczy samej z podobnym napisem dosyć wyraźny okaz posiada P. Ryszard w Krakowie, na innych atoli onego okazach litery są wyraźnie hebrajskie. Na okazie w zbiorze ordynacyi Hr. Zamojskich Prof. Przyborowski znalazł po stronie lwa napis hebrajski HACALAH co znaczy ocalenie, łacińską zaś literę M. odnosi do Mieszka, i rozwodzi się obszernie nad sposobem czytania tego napisu i nad jego znaczeniem, w powołanej poprzednio rozprawie, do której ciekawego czytelnika odsyłam. Dla mnie był zawsze ten brakteat hebrajsko napisowym z zagadkową legendą, i dla tego zamieściłem go w tem miejscu.
— między dwiema perełkowemi linijami poziomo ustawionemi dwa popiersia. Z tych jedno z prawej strony twarzą wprost wyobraża uzbrojonego rycerza z chorągwią w ręku, drugie z lewej strony bokiem ku tamtemu jest obrócone; nad popiersiami i pod niemi rozmaite hebrajskie litery — Waga gran 3.
Brakteaty tego typu w kilku dostrzeżone zostały wykopaliskach; były w Bekerowskiem, w Wienieckiem i Głębokieńskiem, wszędzie w niewielkiej ilości; jeden taki znalazł się także w Dybowie na Podlasiu. — Litery na nich mocno poprzekręcane i do odczytania wątpliwe. — W zbiorze niegdy Tadeusza Wolańskiego około r. 1830 dla uniwersytetu Warszawskiego nabytym i następnie do Petersburga wywiezionym znajdowały się dwa okazy, na których ten starożytnik imię Ziemomysła wyczytał. — Na Głębokieńskim w dolnym odcinku jest wyraźnie BRACHA (błogosławieństwo) na tymże oraz na Dybowskim w górnym odcinku z liter hebrajskich M. niewątpliwa, inne niepewne. Na Wienieckim bardzo dobrze dochowanym ale isotnie odmienne litery przedstawiającym czytał Lelewel retectus nepos (odkryty) wnuk i w całym napisie litery niemasz — X. Polkowski w pierwszym wyrazie tego napisu czyta gotach (postrzyżony). Ten ostatni okaz znajduje się w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego, Dybowski u P. Hrabiny Natalii Kickiej, a Głębokieński u Hr. Skórzewskiego w Lubostroniu. Lelewel odnosi ten brakteat do r. 1194 to jest do epoki w której po śmierci Kaźmirza Sprawiedliwego toczył się spór o następstwo, między Mieszkiem III, a synowcem onego Leszkiem, i kraj chwilowo był w niepewności kogo miał za pana uznać. — X. Polkowski uważa go za pomnik z epoki Mieszka III.
— w grubym gładkim obwodzie popiersie książęce w prawo, z mitrą na głowie, z berłem liliowym w ręku, z tyłu popiersia kilka hebrajskich liter; u góry w odcinku perełkowemi liliami zawartym BRAHA błogosławieństwo.
Znaleziony po raz pierwszy w Głębokiem w liczbie 10 okazów — W literach z tyłu popiersia X. Kanonik Polkowski wyczytuje imię książęce Mieszkoh inni hebreoznawcy widzą w nich wyraz towa, co ma znaczyć dobre. — Rysunek niezgrabny ale wybicie wyraziste.
— w grubej obwódce w lewo stojący po kolana książę z mieczem w prawicy, w lewej zaś ręce jakby szablę w pochwie trzymający. — Z tyłu książęcia braha.
Napis na tym brakteacie rozmaicie był czytany co mogło pochodzić z niedosyć dobrych onego okazów, jakie dawniej były znane — Wolański na swoim czytał Krak. Okazy Głębokieńskie których 16 się znalazło, najwyraźniej przedstawiają braha; przedmiot którego się wyobrażony na tym brakteacie książę lewą ręką dotyka X. Polkowski uważa za tarczę na słupku utkwioną.
— popiersie książęce twarzą wprost w hełmie na głowie i palmą męczeńską w ręku — w polu litery GNED Gniezno albo DUK, do koła popiersia potrójna obwódka z których środkowa zębata.
Ten brakteat po raz pierwszy znalazł się w Głębokiem w dwóch główniejszych odmianach, różniących się palmą w prawej lub lewej ręce książęcej, za czem szło także odmienne położenie napisu. Okazów z palmą w prawem ręku było około 100, a drugich dwa razy tyle; był także okaz jeden zupełnie beznapisowy. — Dr Bloch uczony Rabin Poznański czyta na tym brakteacie skrócone imię Jehowy.
— wśród gładkiego obwodu popiersie książęce w zbroi z mieczem i chorągwią w rękach. — W otoku 4 hebrajskie litery pojedynczo ustawione, i poprzecznemi kreskami od siebie porozdzielane.
X. Kanonik Polkowski znalazł 8 rozmaitych liter hebrajskich na 100 okazach tego brakteata jakie miał pod ręką. — Na niektórych mógł z tych liter ułożyć Gnedz to jest Gniezno na innych dukes książę. — Dr. Bloch widzi w nich raczej tak jak na poprzednim typie wezwanie Bozkiego imienia.
— w podwójnym perełkowym obwodzie ukoronowane popiersie w lewo — przed popiersiem rozgałęzione drzewo; u dołu w odcinku BRAHA błogosławieństwo.
Znany był już ten brakteat z wykopaliska w Kluczborku. Posiadał go w swoim zbiorze P. Beyer. W Głębokiem znalazło się 45 okazów tego typu między któremi X. Polkowski 4 upatrzył odmiany. Z tych trzy ważniejsze znajdzie czytelnik na XV tablicy obecnego dziełka.
— w pośrodku monety na pasie w dół wygiętym, perełkowemi linijami odznaczonym, napis hebrajski BRAHA nad napisem zwykle popiersie książęce między dwiema wieżami, a czasem anioł z rozpiętemi skrzydłami.
Z powodu takiej różnicy w popiersiu typ ten na dwie rozpada się odmiany, z których pierwsza odpowiada zupełnie łacińsko napisowemu. — Rysunek na obu aż do najdrobniejszych szczegółów ten sam, tylko inny na każdym z nich napis. — Taka znaną już była z pod Kluczborka, ale obficiej nierównie bo w liczbie 46 okazów znalazła się w Głębokiem. Tamże pojawiła się i druga odmiana zdaje się tylko pojedynczo.
— na pasie przez środek monety idącym dwiema perełkowemi linijami zamkniętym napis hebrajski BRAHA, albo w liczbie mnogiej BRAHOT. Nad pasem kruk dziobiący, a pod pasem leżące popiersie.
Po raz pierwszy ten brakteat pojawił się w Głębokiem w bardzo znacznej liczbie okazów i odmian, z których 5, mogłem uwydatnić rysunkiem na tablicy XV. — Obraz na nim wedle mego rozumienia przedstawia leżącego pod kamieniem grobowym książęcia; na kamieniu napis braha błogosławieństwo, a wyżej nie orzeł, jak to utrzymuje X. Polkowski, ale najwyraźniej kruk jako godło śmierci. Może to wspomnienie śmierci Kaźmirza Sprawiedliwego w r. 1194. Tenże Numizmatyk w opisie wykopaliska Głębockiego pomieszał ten typ z innym, niżej pod liczbą 129 opisanym, który rzeczywiście znanym był poprzednio z wykopalisk Bekerowskiego i Witkowskiego, mogę go jednak zapewnić że jest w błędzie. Te ostatnie brakteaty żadnego z Głębokieńskiemi nie mają podobieństwa, są większe, bez porównania lepszej fabryki, i nierównie zrozumialszego rysunku, a przedstawiają niewątpliwie nad pasem środkowym smoka, a niżej dwa orlęta wprawdzie bardziej do kaczek lub gęsi niż do orląt podobne. — Tu żadnego błędu w zrozumieniu rysunku być nie może, bo sam miałem w ręku okazy nic do życzenia nie zostawiające, z których jeden posłużył za wzór do umieszczonej pod powołaną wyżej liczbą 129 figury.
— dwa orły ku sobie zwrócone z odwróconemi za siebie głowami, nad niemi napis BRAHA — Na niektórych niżej pod orłami kitka niezrozumiałych hebrajskich liter; do koła rysunku, podwójna obwódka, z których środkowa ząbkowana. — Robota bardzo gruba.
Pięć okazów odmiany a tego brakteatu a 6 odmiany b dostarczyło ostatnie wykopalisko Głębokieńskie. — Przedtem nie był wcale znany.
— osoba idąca w lewo z rozłożonemi rękami; po jednej i drugiej stronie figury nieforemne hebrajskie litery.
Znaleziony w Głębokiem w liczbie 10 okazów między któremi kilka było odmiennych stempli — z tych na jednych X. Polkowski upatruje braha Gnedz na innych Mieszka Gnedz; Przed tem był również nieznany — robota w nim bardzo gruba.
— nad dwiema poprzecznemi linijami w półobwodzie perełkowym popiersie w prawo — W otoku napis hebrajski to którym, Lelewel upatruje benedictio rectecta est.
Trzy okazy podobnego brakteatu wyraźne ale, na niezmiernie cienkich blaszkach wybite pokazały się między Wienieckiemi pieniążkami, na nich P. Lewiński znawca i posiadacz niegdyś znacznego monet Wienieckich zbioru wyczytywał po hebrajska brocho w’hacloho co znaczy benedictio et gaudium.
— w perłowym obwodzie w niezgrabnych strychach wyobrażona głowa twarzą wprost. W otoku napis hebrajski wedle Lelewela benedictio et gaudium.
Ma pochodzić z Pełczysk, a przynajmniej między Pełczyskiemi monetami przez P. Strzeleckiego pod liczbą 38 wyobrażony, niektórym numizmatykom podejrzanym się wydaje. — Był jednak i w wykopalisku Bekerowskiem.
— w perełkowym obwodzie popiersie rycerza, z tarczą i chorągwią w ręku. W otoku napis według Lelewela justitia gaudium.
Brakteat ten znajduje się dotąd w pojedynczym okazie w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego; — pochodzi z Wieńca. — Prof. Przyborowski czyta na nim od prawego do lewego po łacinie LISC DVX. Czy tak czytać należy, sąd wydać będzie można dopiero po znalezieniu większej liczby okazów. Może Prof. Przyborowski ma słuszność.
— osoba siedząca z głową odkrytą, w lewem ręku kwiat a w prawem palmę trzyma; po bokach kilka hebrajskich liter.
Takich brakteatów 6 znalazło się w Głębokiem, między któremi są niejakie w stemplu odmiany — W literach napisowych X. Polkowski upatruje rozrzucone miska, P. Lewy numizmatyk z Inowrocławia simha (gaudium). — Dr. Bloch zaś nie przecząc wyczytaniu ostatniemu czyni tylko uwagę że właściwie powinnoby być szimha, tak jak to widać na brakteacie poprzednim. Robota gruba i niezgrabna. Co na tym brakteacie znalazł Prof. Przyborowski tego wyrozumieć nie mogę. O podanym przezemnie jego napisie tak jak go czytali hebreoznawcy których się radziłem, pisze on w dwóch miejscach. W jednem uważa go za hebrajski (tanaii) w drugiem za łaciński BO DV. Boleslaus dux i do kategoryi łacińsko napisowych odnieść doradza.
— niewiasta jakby przyklękająca z palmową gałązką w ręku; z boku od lewej strony zaczynający się hebrajski napis, wedle Warszawskich oryentalistów MAZAL TAUW (quod faitstum felixque sil) wedle Lelewela bonus mortuus. — Waga gran 2½. Pochodzi z wykopaliska w Wieńcu znajduje się w Hr. Ordynata Zamojskiego.
— w czterech wierszach perełkowemi linijami od siebie oddzielonych rozłożony hebrajski napis na niektórych: Rabbi albo Jubilate, Abraham — ben Ishak — Jakób albo Gnd, na innych — co czyta Lelewel et antequam fugam dedit perturbavit praesidium meum.
Oba te rodzaje napisów przedstawiały dwa pojedynczo znalezione w Wieńcu brakteaty, które pomimo swego z jednego boku odłamania w literach dosyć były czytelne. — Rozpoznawał je najprzód P. Lewiński numizmatyk w Włocławku, i na pierwszym oprócz wyrazu Jubilate wyczytanego przez Lelewela, to samo znalazł co i ten znakomity badacz; w tym jednak okazie z powodu bocznego wyszczerbienia wyrazu ben w trzecim wierszu brakowało. Drugi brakteat choć wyraźny był dla P. Lewińskiego całkiem niezrozumiałym. — Później w Głębokiem znalazły się 3 całkowite okazy tego typu, wszystkie jak się zdaje do pierwszej odmiany należące, na których X. Polkowski, sprawodawca z tego wykopaliska, w miejscu wyrazu Jubilate wyczytał Rabbi a w miejscu Jakoba Gnd to jest Gniezno. Dr. Bloch zgadzając się na to ostatnie, robi uwagę że w hebrajskim języku wyraz Rabbi nigdy się przed imieniem nie kładzie. — Szkoda że nie rozebrał legendy Lelewelowskiej na drugiej odmianie tego brakteatu. W każdym razie jest to jedna z najciekawszych hebrajskonapisowych monet. Prof. Przyborowski obszerniej się nad tą monetą zastanowił i wyczytał na niej Rabbi Abraham ben lcehak nagid, to jest mistrz Abraham syn Izraela przełożony; i napis ten odnosi do przełożonego mennicy.Zdaje się że ma za sobą słuszność. Oba Wienieckie okazy znajdują się obecnie w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego w Warszawie, a jeden z Głębokieńskich w zbiorze Lubostrońskim Hr. Leona Skórzewskiego.
— w perełkowym obwodzie ptak jakby z wężową głową gadzinę pożerający. — W otoku wyczytał Lelewel nonne obliti sumus. Waga gran 2; blaszka b. cienka rysunek poprawny i wybicie delikatne.
W wykopalisku Wienieckiem pokazały się dwa okazy tego brakteatu, z których jeden znajduje się w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego. — Oba z jednej strony były niedobite. Napisu więc na nich w znacznej części domyślać się trzeba. Na okazie Wienieckim który miałem w ręku litery napisowe przynajmniej niektóre raczej hebrajskiemi niż łacińskiemi mi się wydawały. Na drugim, należącym do zbioru Ordynacyi czyta Prof. Przyborowski po łacinie VERS, i domyślając się napisu Veritas brekteat ten z pomiędzy hebrajsko napisowych wyłącza.
— przez środek monety pas dwiema perełkowatemi linijami ograniczony; nad pasem smok skrzydlaty w lewo, pod pasem zaś dwa orlęta ku sobie zwrócone. Na pasie nadpis hebrajski wedle Wolańskiego GNDZ podług Lelewela nazireatus.
Wszystkie znane okazy tego brakteata znajdujące się po zbiorach Polskich lubowników pochodzą z wykopaliska w Witkowie pod Gnieznem, lubo były także i u Bekera. Muszą należeć do najpóźniejszych, bo ich w Kluczborku ani w Głębokiem nie było. Nie pokazały się także i w Wieńcu, skąd nastręcza się wniosek, że były monetą miejscową, w szczupłym nader obrębie obieg mającą. Obszerniejszy opis tego brakteata i znaczenie napisów jakie się na różnych onego okazach widzieć dają, znajdzie czytelnik w powołanej wyżej rozprawie Prof. Przyborowskiego. Okazy te są zwykle bardzo dobre; widać że wkrótce po wybiciu do ziemi się dostały, napisowe litery na nich są wydatne, ale w rzeczy samej nie dosyć czytelne. — Miałem jednak w ręku okaz na którym napis Gniezna dość prawdopodobnie się przedstawiał. — O różnicy tego brakteata z opisanym wyżej typem 119. i o pomyłce w jaką w tym względzie popadł X. Kanonik Polkowski w swojem miejscu wspomniałem.
— w grubym perłowym obwodzie biskup siedzący z pastorałem w lewej ręce, prawą do błogosławieństwa wznoszący; w otoku napis nie jednastajny — na niektórych znawcy czytają AB RAM DUKES ojciec wielki książę, na innych HA. COHEN ten ksiądz, podwa kroć powtórzone.
Znany był ten pieniądz z katalogu Wolańskiego i z Bekerowskiego wykopaliska — powtórzył się zaś w Kluczborku i w Głębokiem. Dawniejsze okazy bardzo grubej roboty niepozwalały dobrze zrozumieć wyobrażonej na nich figury. Na Głębokieńskich dopiero których 10 się znalazło, a między niemi niektóre znacznie delikatniejszego stempla, można było rozpoznać wyraźnie biskupa siedzącego z pastorałem w ręku, który Lelewelowi wydawał się hebrajską literą Kaph i z tego powodu mocno go w wyczytaniu napisu kłopotał. Dla tego też wyczytanie tego badacza cui inest magnitude tamen perit w samym opisie tego typu pominąłem. Ab ram dukes na dawniej znanych okazach tego brakteata czytali niegdy Tadeusz Wolański i Dr. Goldschmidt rabiniczny teolog Warszawski. — Na Głębokieńskich delikatniejszego bicia wyczytał X. Kan. Polkowski Ha cohen ha cohen, który to napis iste sacerdos zdaje się mieć związek z zamieszczonem na samej monecie wyobrażeniem biskupa. Przedstawia ono zapewne Ś-go Wojciecha, którego jednak synagoga świętym nazwać nie chciała.
— stojący mężczyzna w lewo. jedną ręką dmie w róg, drugą na zadzie lwa opiera; z tyłu rycerza kilka hebrajskich liter, z przodu gwiazda.
Brakteaty tego typu pochodzą z Głębokiego; X. Polkowski nie pisze wiele ich znalazł, sądzę że ich niewiele być musiało. Dwie odmiany w napisach upatrzył między niemi wspomniony dopiero numizmatyk, na jednych bowiem wyczytuje Kha misz czyli odwrotnie miszkha, na drugich Juseph. P. Ryszard numizmatyk Krakowski wyczytuje na swoim okazie Kaszmir. Samo wyobrażenie przypomina odniesione nad lwem zwycięztwo jakie już poprzednio widział czytelnik na licznych Władysławowskich typach, choć tam w zupełnie odmienny przedstawione sposób.
— w podwójnym perełkowym obwodzie głowa na prosi, z prawej strony głowę w lewym profilu mająca; nad głowami w pół otoku kilka hebrajskich mało czytelnych liter.
Dwa tylko tego typu brakteaty znalezione zostały w Głębokiem. W innych wykopaliskach nie były widziane, i żaden też zbiór przedtem takowych nie posiadał. — W napisie upatruje X. Polkowski litery częścią hebrajskie i z nich składa wyraz Gnezdun. Z tak szczupłej atoli liczby okazów stanowczego wniosku wyprowadzić nie można. Jeden z takowych znajduje się w Lubostrońskim zbiorze.
— w perełkowym obwodzie popiersie jakby niewieście w koronie, z lewą ręką w górę wzniesioną. — Obok popiersia dwie gwiazdy; w otoku ślady hebrajskich liter.
Dwa podobne brakteaty znajdowały się między Wienieckiemi pieniążkami, oba nadzwyczaj płytko bite, i dla tego w wielu miejscach niedotłoczone. Rysunek w nich delikatny. — Z liter niedobitych żadnego sensu ułożyć nie można. Jeden przynajmniej z owych Wienieckich okazów powinien by być w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego.
— w bramie o trzech wieżach popiersie książęce z mieczem i chorągwią w rękach. — Między wieżami bramy rozrzucone zwykle potworne hebrajskie litery.
Brakteaty tego typu okazały się po raz pierwszy w Wieńcu w mocno (zwłaszcza po brzegu) uszkodzonych okazach; było ich dwa, każdy innego stempla. W Głębokiem znalazły się dwa inne, od poprzednich odmienne, z całkowitym brzegiem okazy, z których można się było przekonać stanowczo że litery w tym typie są hebrajskie. — Na jednym z nich Ks. Polkowski wyczytuje abraham albo abram ojciec wielki, na drugim Juseph, co jest dosyć prawdopodobne jak o tem przekonywa odmiana a na tablicy XV, z okazu Głębokieńskiego zrobiona. — Napis na odmianie d również z Głębokiego pochodzącej mniej już jest wydatnym. Wienieckie okazy znajdują się w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego, a Głębokieńskie w Lubostroniu.
— orzeł w prawo idący z głową w lewo zwróconą; w polu kilka hebrajskich liter. — Na około rysunku podwójna obwódka, zewnętrzna perełkowata, wewnętrzna gładka. — Robota gruba.
Znany był już ten brakteat z wykopaliska Bekerowskiego, później pojawił się w Kluczborku ale w pojedynczym tylko okazie, który znajduje się dziś w zbiorze Hrabi Ordynata Zamojskiego. Napis na nim nie odczytany.
— w perełkowej obwódce siedzący gryf w prawo; w około hebrajskie litery. Typ ten w dwóch poobłamywanycli okazach pojawił się po raz pierwszy w wykopalisku Głębokieńskiem. X. Kanonik Polkowski wyczytuje na nim braha Mieszko ale rzeczywiście pierwszy tylko wyraz widocznym jest na okazie który miałem pod ręką, reszty liter zapewne drugi okaz dostarczył.
— w obwodzie perełkowym głowa na prost jakby między dwiema tarczami umieszczona; w otoku litery hebrajskie. Znalazł się w jednym okazie pod Kluczborkiem, i jest dziś w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego.
MONETY KAŹMIRZA II SPRAWIEDLIWEGO
Z imieniem Kaźmirza 3 tylko mamy brakteaty, z których jeden z uciętem że tak powiem imieniem DVX-CA, a tem samem mało pod względem właściwego zakwalifikowania przedstawiający pewności, znaleziony został w Głębokiem; dwa inne całkowite imię Kaźmirza na sobie noszące pochodzą, jak to już miałem sposobność nadmienić, z jakiegoś wykopaliska w okolicy nadbużańskiej w początkach bieżącego stulecia znalezionego, z którego pieniążki głównie się po Litwie i Rusi rozeszły. — Znalezienie pieniędzy Kaźmirzowskich w tamtej stronie nie jest rzeczą nieprawdopodobną z uwagi na prowadzoną przez niego około Drohiczyna wojnę z Jadźwingami, która lubo się dla Polskiego oręża zakończyła pomyślnie, przecież nie mało pieniędzy krajowych tam pozostawić mogła.
Podobnych jednak pieniążków żadne inne nie powtórzyło wykopalisko, pomimo że Kluczborskie, Głębokieńskie i Wienieckie obejmowało w sobie monetę ściśle Kaźmirzowi spółczesną. — Jaki tego może być powód trudno odgadnąć, i ten prawie zupełny brak imiennych z tego panowania brakteatów w wykopaliskach, gdzie się i wcześniejsze od nich i późniejsze znajdowały, stanowi jedną z najważniejszych trudności w klassyfikacyi pomników mennicznych brakteatowego okresu.
Cóżkolwiek bądź potrzeba w tem miejscu zaznaczyć jeszcze to o czem również wyżej mówiłem; mianowicie to że owym dwom brakteatom, całe imię Kaźmirza przedstawiającym, towarzyszy najczęściej podobnej zupełnie fabryki brakteat z głową i napisem Ś-go Wojciecha, którego także w żadnem z dobrze znanych wykopalisk nie było. — On pokazuje że i tamte muszą być Polskiemi, i że prawdopodobnie z Gnieźnieńskiej wyszły mennicy. Opis pomników mennicznych z tego panowania rozpocznę od typu najmniej pewnego, znalezionego we wsi Głębokie w W. X. Poznańskiem.
— pod sklepistą arkadą książę siedzący z mieczem w lewej ręce. Nad arkadą napis DVX CA+.
Z jedynego okazu tej monety, jaki znaleziony został w Głębokiem, trudno być pewnym czy dla niej tu właściwe jest miejsce, zwłaszcza że w napisie litery CA są płytko wybite i zaledwie widoczne, a za nimi jeszcze nieco próżnego miejsca zostaje. Modelowanie tego brakteata niezłe, i litery bardzo foremne. Dostał go z wykopaliska Hr. Węsierski. Dwa następne typy pochodzą z niewiadomego wykopaliska.
— popiersie książęce w płaszczu z mitrą na głowie; — napis półotokowy DVX CAZIM albo DVX CAZIMI; półkolistym łukiem, od popiersia odgraniczony. Waga gran 2.
Że to jest braktet wybity przed r. 1300, w tem najmniejsza wątpliwość zachodzić nie może. Ale w owej epoce 5-u było Kaźmirzów. — Oprócz monarchy Krakowskiego był jeszcze ściśle jemu spółczesny Kaźmirz książę Kaszubskiego Pomorza; w 13-m zaś wieku nosili to imię 1-sze jeden z synów Mieczysława książęcia Szlązkiego na Opolu, 2-gie najstarszy z synów Mazowieckiego Konrada, książę całych Kujaw; nareszcie najmłodszy syn tego ostatniego książę Kujawski na Łęczycy. Kaźmirz książe Pomorski nic nosił tytułu dux ale princeps, nasz więc brakteat do niego należeć nie może; Opolscy książęta przynajmniej do wieku XIV, żadnej nie mieli mennicy; moneta książąt Kujawskich mogłaby się wprawdzie znaleźć, a nawet znaleźć by się powinna gdyż o niej spółczesne pisma wzmiankują, ale nie mogłaby wyjść z Gniezna, a ten właśnie brakteat z brakteatem przedstawiającym popiersie Ś-go Wojciecha tak wielkie ma podobieństwo, że Lelewel nie wahał się uważać obu tych stempli za należące do jednej i tej samej monety, które jedynie z powodu zbytniej cienkości blaszek monetnych razem na jednej wytłoczone być nie mogły. — Te wszystkie względy okazują, że dla naszego brakteatu pomimo nader niskiej onego wagi, jak na dziś przynajmniej najwłaściwsze pod panowaniem Kaźmirza Sprawiedliwego miejsce.
Że w Gnieźnie Mieszko panował a nie Kaźmirz, to na powyższy sposób pojmowania rzeczy żadnego a przynajmniej stanowczego nie wywiera wpływu. Widzieliśmy bowiem monety poprzednich książąt Krakowskich, Władysława Wygnańca i Bolesława Kędzierzawego także w Gnieźnie wybijane, chociaż to miasto nienależało do ich bezpośredniego zarządu. W każdym razie jest to brakteat niepospolity, piękny, a z powodu ważności swojej wysoko ceniony. W całym ciągu przeszło 50 letniej numizmatycznej praktyki miałem pod ręką bądź w oryginałach bądź w rysunkach lub odciskach, jedynie 7 onego okazów, z których co najmniej 5, pochodziły ze zbiorów formowanych z tamtej strony Bugu. W Warszawie znajduje się w zbiorach Hr. Natalii Kickiej i Hr. Ordynata Zamojskiego.
Litery na tym brakteacie są bardzo foremne, a litera A taka sama jak na poprzednim z Głębokiego pochodzącym typie.
— w obwodzie perełkowym gryf albo prawdopodobniej smok skrzydlaty; w otoku napis CAZIMIR. Waga gran 2.
Ten brakteat rzadszy jeszcze od poprzedniego i wyłącznie w Zabużańskich zbiorach dostrzegany, ze względu na brak tytułu książęcego i wyobrażenie do gryfa podobne prędzej mógłby być poczytywany za Pomorski, gdyby z tamtych pochodził okolic. Gdy przecież tak nie jest, gdy mu zawsze poprzedni typ towarzyszy, gdy z drugiej strony środkowy jego obraz lepiej jeszcze za smoka skrzydlatego niż za gryfa poczytać się daje, gdy nareszcie podobnego smoka znajdujemy i na monetach i na pieczęciach Wielkopolskich, nie masz zatem dostatecznego powodu do odmawiania naszemu Kaźmirzowi tej ciekawej monetki. Trzy tylko znane mi są podobnego brakteata okazy. Jeden z nich posiadał w bogatym zbiorze swoim R. R. Stanu Reichel w Petersburgu, dwa inne znajdują się w Warszawie we wspomnionych już zbiorach Hr. Natalii Kickiej i Hr. Ordynata Zamojskiego. Z tych jeden przywieziony z Litwy przez Szambelana Xawerego Pasławskiego, a drugi pochodzi ze zbioru niegdy P. Urbanowskiego na Podolu. To są wszystkie znane z imieniem Kaźmirza brakteaty, położone pod panowaniem Kaźmirza Sprawiedliwego nie na podstawie niewątpliwych i z rozbioru wykopalisk zaczerpniętych skazówek, ale na podstawie analitycznego że tak powiem rozumowania. — Wielkie jest atoli prawdopodobieństwo że w liczbie brakteatów bezimiennych, zagadkowe noszących napisy, a nawet zupełnie beznapisowych kryją się niektóre pomniki z czasu rządów tego monarchy. O kilku takich będę miał sposobność niżej we właściwem miejscu pomówić.
MONETY Z NAPISAMI CNÓT
O tego rodzaju monetach wspomiałem obszerniej w pierwszej części obecnego dzieła przy rozbiorze czterech najwcześniejszych brakteatowych wykopalisk; tu więc w krótkości tylko będzie o nich mowa, bo to miejsce jak na dziś jest dla nich najwłaściwsze. Trzy główniejsze cnoty występują w napisach tych brakteatów, a mianowicie Fides, caritas i iusticia; dostrzegany na niektórych napis virtus z powodu barbarzyńskiego wybicia jest wątpliwy. — Pierwszy napis znany na jednym tylko typie, drugi i trzeci na dwóch, ostatni znowu tylko na jednym. — Fabryka w nich nie jednakowa każe się domyślać że nie wszystkie z jednej wyszły mennicy. Brakteat z napisem Fides (Typ 141) i justicia (Typ 144), modelowane są bardzo wypukło w rysach wyrazistych i grubych; przeciwnie brakteaty z napisem caritas (Typ 142) i justicia (Typ 143) mają wybicie płaskie, rysunek delikatniejszy, a do tego wielkie między sobą podobieństwo w rysunkowym układzie. Typy 141, 142, i 143, znalazły się tylko w Wieńcu, Typ 144, tylko w Kluczborku, a 145 tylko w Głębokiem.
— popiersie jakby niewieście twarzą wprost, w lewem jego ręku coś na kształt monarszego jabłka, z prawej strony palmowa gałązka; u góry napis FIDES — Waga gran 2.
Tego brakteata dwa okazy znajdowały się między pieniążkami Wienieckiemi, z tych jeden posiada w swoim zbiorze Hr. Ordynat Zamojski, drugiego dalszych losów nie pamiętam. Zamieszczony na tej monecie napis nie zdaje się odnosić do wiary Ewangelicznej, gdyż na niej nie znajdujemy krzyża, ale raczej do wiary czyli wierności politycznej, za którą idzie pokój i szczęście czyli obfitość jakie prawdopodobnie rytownik stempla chciał tu obrazowo przedstawić.
— przez sam środek monety między dwoma perełkowatemi łukami napis CARITAS. — U góry dwie osoby w radzie, między niemi coś na kształt kwiatu, krzyżem zakończonego. U dołu głowa książęca z każdej strony gałąź palmową mająca. — Waży nieco więcej nad 2 grany.
I tego brakteata dwa jedynie okazy były w wykopalisku Wienieckiem i oba znajdują się dziś w Warszawie w zbiorach Hrabiny Kickiej i Hr. Ordynata Zamojskiego. — Wybicie stempla płaskie i delikatne, a litery dokładne tak jak na brakteatach zamieszczonych pod panowaniem Kaźmirza Sprawiedliwego. Wyobrażone na tym brakteacie dwie figury naprzeciw siebie siedzące, pod któremi osobno książęce znajduje się popiersie nie za co innego jak za radę uważać należy. Jest jeszcze inny brakteat z napisem CARITAS, ale połączonym z imieniem Ś-go Jana; Przy opisie monet oznaczonych imieniem tego świętego była już o niem w swojem miejscu mowa.
— na pasie dwiema perełkowatemi linjami zamkniętym w poprzecz monety napis IVSTICI. — Nad napisem popiersia dwóch osób jakby za stołem naprzeciw siebie siedzących. — Między niemi na stole krzyż — niżej głowa książęca twarzą wprost.
Pojedynczy okaz tego brakteata znaleziony w Wieńcu i jedyny dotąd znany dostał się do zbioru Hr. Ordynata Zamojskiego. — Rysunek na nim widoczny ale brzegi mocno powyszczerbiane. Obraz na tym brakteacie przedstawia najwyraźniej sąd, to jest dwóch sędziów między któremi postawiony krucyfix.
— w gładkim obwodzie mocno wypukła jak się zdaje niewieścia głowa; napis otokowy IVS... TIC... IA... trzema grzebieniowemi znakami przedzielony.
Takiej monety kilka okazów dostarczyło wykopalisko z pod Kluczborka, a zdaje się że i dawniej już była znaną. Rysunek na niej wyrazisty i piękny. — Znajdują się w zbiorach Hrabiny Kickiej i Hr. Ordynata Zamojskiego.
— rycerz w lewo stojący z chorągwią w lewej ręce- przed nim od dołu, ku górze napis VIRTUS. — Litery napisu dziwaczne i potworne.
Pochodzi z Głębokiego, i z poprzedniemi brakteatami żadnej nie ma łączności. Wszystkie brakteaty w tej kategoryi opisane pochodzą z drugiej połowy XII-go stulecia, a cztery pierwsze ściślej jeszcze wydają się spółczesnemi. — Brakteat z napisem FIDES i drugi IVSTICIA (Typ 144) więcej przypominają Wrocławską mennicę, niżeli Krakowską lub Gnieźnieńską. — Do tej samej gruppy należy i brakteat z napisem SCS-IOANNES CARITAS, o którym wyżej była mowa. Monetki z samym napisem CARITAS (Typ 142) i IVSTICI. (Typ 143) wybite zostały we właściwej Polsce. Pierwsze mogły być wybitemi z rozkazu książęcia Wrocławskiego Bolesława Wysokiego, drugie ze zlecenia Książęcia Krakowskiego i Monarchy Kaźmirza Sprawiedliwego. — Okoliczności które do ich wybicia powód dać mogły znajdzie czytelnik wyłuszczone w powołanem wyżej miejscu pierwszej części obecnego dzieła.
BEZIMIENNE MONETY Z NAPISAMI ODPOWIEDNIEMI OBRAZOM
Tego rodzaju monety są w całem znaczeniu wyrazu prawdziwą dla nauki zagadką. Pojawiły się w jedynem dotąd wykopalisku Wienieckiem, i stanowią w naszej numizmatyce niezwykłą nowość, którą się bodaj żadna inna poszczycić nie może. Bliższe im przypatrzenie się łatwiej o tem przekona.
— w polu monety Syrena rękami końce rozdwojonego ogona trzymająca. — Napis do koła SI-RE-NA. Waga gran 3. Pieniądz ten w liczbie 31 okazów znaleziony w Wieńcu stanowił jedną z głównych podstaw tamecznego wykopaliska. Prawie wszystkie były dobrze dochowane, tak że nie podobna przypuścić aby długo zostawały w obiegu. Z razu było o niego łatwo, dziś jednak rzadko się z nim spotkać można.
— orzeł herbowny ze spuszczonemi na dół skrzydłami w lewo patrzący. — W około niego napis AQV—ILA Waga gran 3. Ten brakteat jednej z poprzednim fabryki w trzech tylko okazach dał się widzieć w wymienionem wyżej wykopalisku; — należy więc do bardzo rzadkich — robota w nim bardzo piękna. — Znajduje się w zbiorach Hr. Ordynata Zamojskiego i Hr. Natalii Kickiej.
— na krzyżu przez środek monety przeprowadzonym spoczywająca prawica Boża. — W otoku, perełkami od pola monety oddzielonym napis DE-X-TE-RA. Waga gran 2. Dziewięć takich brakteatów dostarczyło wykopalisko Wienieckie. — Robota w nich bardzo staranna i piękna.
— krzyż patryarchalny przez środek monety przeprowadzony. — W odstępach jego ramion litery C. B. V. X. Waga gran 2. Z takiem wyobrażeniem 5 tylko było pieniążków we wspomnionem wykopalisku, a te różniły się od wszystkich w tej kategoryi opisanych brakteatów robotą nieco grubszą, przypominającą niektóre wyrobki mennicy Wrocławskiej.
MONETY Z NIEZROZUMIAŁEMI LUB SZCZĄTKOWEMI NAPISAMI
W wykopaliskach monety pochodzącej z końca wieku XII-go i początku XIII-go, znajdujemy wiele typów łacińsko-napisowych, z których znaczenia trudno sobie zdać sprawę. Pochodzi to częścią z niedosyć zadawalniającego stanu znalezionych okazów, a częścią też z rozmyślnej chęci zrobienia napisu zagadkowym, gdyż samym okazom pod względem dochowania i wybicia nic zarzucić nie można. Ze powód do takiej zagadkowości w napisach mógł nastręczać ówczesny polityczny stan kraju, o tem już wyżej mówiłem.
Ośmnaście typów tej kategoryi zamieściłem na tablicy XVII dołączając zarazem wybitniejsze niektórych odmiany. Z liczby tych, 10 typów a mianowicie 151, 153, 154, 157, 158, 159, 162, 164, 165, i 166 należą do niezrozumiałych głównie dla niezupełności legendy, ośm zaś pozostałych to jest 150, 152, 155, 156, 160, 161, 163, i 167, są niezrozumiałemi pomimo zupełności i wyraźności napisu, z powodu jedynie zagadkowego onego ułożenia. Szczegółowe opisywanie wszystkich uważam w tem miejscu za zbyteczne. Dla lubowników numizmatyki same figury jak mniemam wystarczą. Wyliczę wszystkie pokrótce, a o niektórych tylko cokolwiek obszerniej pomówię.
Bardzo wyraźny i bardzo pięknej roboty znaleziony został w Głębokiem. Domysły o możliwem znaczeniu jego legendy przytoczyłem w opisie powyższego wykopaliska. — Nie zdaje się być książęcym, a może nawet niebył przeznaczonym do obiegu. — X. Polkowski w miejscu wyrazu Pax czyta na nim lux.
z siedzącą na łuku figurą książęcą znalazł się w Wieńcu i w Głębokiem, tu i tam w okazach z prawej strony niedobitych a tem samem nie przedstawiających całkowitego napisu.
z orłem herbowym w napisie dosyć wyraźny pochodzi z Głębokiego. — W rozrzuconych na nim literach można się dopatrzyć wyrazu DVX ale resztę zrozumieć trudno.
Typy 153, 154 może tylko dwie odmiany jednego typu z bardzo niedbale przedstawionem popiersiem wyorane zostały w Głębokiem. — Z rozrzuconych pojedynczych liter w napisie przybliżonego nawet znaczenia tych monet domyślać się nie można.
Z dwoma popiersiami za stołem we dwóch przedstawiony odmianach znany był jeszcze przed wykopaniem monet Trzebuńskich w roku 1824. Należy on do ważniejszych tego oddziału monet, nietylko ze względu na obrazowe swoje przedstawienie, rozdział władzy między dwóch książąt przypominające, ale także że w dłuższym jak widać był obiegu od innych. Waga jego gran 2½ odpowiada najlżejszym monetom Mieszka III, a sam rysunek bardzo się zbliża do rysunku na typie 100 którego okazy 3½ grana ważą.
Pieniądz ten wybity został prawdopodobnie w czasie nieustalonych jeszcze rządów Kaźmirza Sprawiedliwego w Krakowie, kiedy Mieszko po dwa kroć kusił się o odebranie stolicy, a ostrożni myncarze wypadku tych usiłowań nieprzewidując, a niechcąc się na gniew żadnego z współzawodniczących książąt narazić, woleli imię książęcia zagadkowemi jakiemiś literami zastąpić.
W napisie tej monety na odmianie a można widzieć litery CVNHC albo XVNHC na odmianie zaś b XANHC, z których dwie skrajne zdają się być poprostu zamykającemi znakami — a w tym przypadku właściwe znaczenie napisu mieściłoby się w środkowych literach A albo V Z albo N i H.
W wykopalisku Wienieckiem 20 podobnych znalazło się brakteatów to jest 16 okazów z odmiany a a 4, z odmiany b która też dotąd do rzadkich należy monet.
Każdy w dwóch odmianach pochodzą z wykopaliska w Wieńcu, i są bezwątpienia książęcemi. — Można by je przyznać któremu z Władysławów np. Odoniczowi, gdyby data ukrycia w ziemię pieniążków Wienieckich z ścisłością oznaczyć się dała.
Z lewkiem także w Wieńcu znaleziony możemy w napisie swoim wykazał jaką menniczną miejscowość np. Poznań, gdyby napis na nim był całkowitym. Na nieszczęście jedyny znany jego okaz dużo pod tym względem do życzenia pozostawia.
O typie z wyobrażeniem Anioła, wyglądającego z nad tęczy, trudno coś powiedzieć na podstawie napisu, z którego tylko ułamki 3-ch liter widzieć można. To jednak co na nim jest widoczne, to jest anioł z księgą w ręku, przypomina niektóre ustępy z księgi Apokalipsów, i może się odnosić do krążących od czasu do czasu o końcu świata pogłosek. — Znalazł się w wykopalisku Wienieckiem.
Z siedzącym na tronie książęciem, również w Wieńcu znaleziony, ma wszystkie litery napisu czytelne, ale z nich żadnej rozumnej całości złożyć nie można. — Najwięcej jest liter składających się na imię Leszkowe np. LISS, ale oprócz tego są litery N do imienia powyższego nic wchodzące.
Na typie 161. z przyklękającym Aniołem, napis choć nieco płytko wybity ale czytelny przedstawia imię ALEXAN. to jest Alexander. — Jest to kalendarzowe imię naszych Leszków, ale czy do którego z nich należy trudno powiedzieć. — Monetka pochodzi z wykopaliska Wienieckiego, co do daty ukrycia w ziemię niepewnego, a rysunek na niej zdaje się przedstawiać jakąś przepowiednią, coś podobnego do Zwiastowania Panny Maryi.
Także Wieniecki również jest niezrozumiałym pomimo połowy prawie napisu jaki na nim widzieć można. Trudno nawet powiedzieć z pewnością co ma wyobrażać zamieszczone na nim popiersie. Czy książęcia z chorągwią czy też Ś-go Piotra z kluczem.
Znany już był dawniej z wykopaliska Bekerowskiego, zdaje się także że był razem z brakteatami Kaźmirzowskiemi znaleziony. — W napisie upatrywano zrazu litery VOL. Ja na kilku okazach jakie miałem pod ręką znalazłem VOD, a może LOD, w każdym razie początkowe litery jakiegoś Władysławowskiego imienia.
Między Wienieckiemi brakteatami znaleziony przedstawia jakiegoś uświęconego książęcia; w niezatartych jeszcze literach napisu możnaby upatrywać imię Ś-go Wacława — Imię to chociaż właściwie Czeskie występuje przecież i na innych monetach niewątpliwie Polskiego pochodzenia, nawet z widocznem Czeskich typów naśladowaniem. — Rylec w tym brakteacie piękny, ale wybicie bardzo płytkie.
Z całkowitą legendą bardzo grubej i do Szlązkich brakteatów zbliżonej fabryki, ma na sobie prawdopodobnie szczątkowe imię Ś-go Jana które miejsce jego wybicia wyjaśnia. Że się jednak różni od wszystkich z powyższem imieniem typów, wołałem go między zagadkowemi umieścić.
Do Typu 166, zaliczyłem dwa brakteaty fabryką bardzo do siebie podobne, lubo nieco odmienne w samym rysunku twarzy i w literach otokowego napisu. Odmiana a pochodzi z Wieńca, odmiana b z Kluczborka; na tym ostatnim coś podobnego do imienia Ś-go Władysława znaleść można. — Srebro szczególniej w okazie Kluczborskim dosyć niskiej próby.
Typ 167 w obudwu odmianach dostał się do zbiorów z wykopaliska Bekerowskiego; napis na nim widoczny VIT, albo VOIT, może oznacza którego z myncarzy. — Robota w stemplu gruba, i wybicie mocno wypukłe.
Zastanawiając się raz jeszcze nad całym szeregiem zamieszczonych w tem miejscu zagadkowych monet, widzimy że pierwsze 5 typów to jest od 150 do 154, jako znalezione w Głębokiem, muszą być od innych dawniejsze, a przynajmniej przed r. 1199 wybite. Z tych jeden tylko 118, znany był poprzednio z wykopaliska Wienieckiego. — Następne typy od 156 do 162, oraz typy 164,165, i odmiana a typu 166, widziane były tylko w Wieńcu, a tych data najmniej jest pewną. Typ 166 b pochodzący z Kluczborka wyprzedza w każdym razie wiek XIII. — Typy Bekerowskie 164 i 167, także mniej więcej z tego pochodzą czasu.
Wszystkie okazy Wienieckie i Kluczborskie znajdują się w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego, Głębokieńskie u Hr. Leona Skórzewskiego w Lubostroniu, a Bekerowskie były w zbiorze R. R. S. Reichla w Petersburgu.
MONETY BITE W CZASIE ZAMIĘSZANIA W POLSCE W PIERWSZYCH LATACH PRZERYWANEGO W KRAKOWIE PANOWANIA LESZKOWEGO — 1194 — 1202.
Po śmierci Kaźmirza Sprawiedliwego syn jego Leszek uznany wprawdzie został za pana przez większość narodu, rządów jednakże objąć nie mógł nie tylko dla małoletności, ale i dla ciągłych ze strony swego stryja Mieszka roszczeń. — To przy pomocy oręża, to za pośrednictwem prowadzonych z matką Leszkową układów, sięgał ciągle po najwyższą władzę Wielkopolski książę; pozyskał ją nareszcie w zupełności w r. 1199. — Po jego śmierci w r. 1202, znowu zwrócili uwagę Małopolanie na młodego Leszka, ale gdy mu stawiali warunki jakich przyjąć nie chciał, poddali się synowi Mieszkowemu Władysławowi zwanemu Laskonogim.
Od śmierci zatem swego ojca, aż do stanowczego objęcia Krakowskiego tronu przez Władysława, Leszek był po dwa kroć najwyższym w Polsce władcą, przez część przynajmniej narodu uznawanym; po dwa kroć odbierał mu tę władzę Mieszko, a w ciągu siedmioletniej takiej niepewności myncarze nader nie śmiało występować mogli z imieniem panującego na wypuszczanych przez siebie monetach.
Dwa dotąd mamy typy widoczne ślady takiego stanu rzeczy na sobie noszące. Oba są hebrajsko napisowe, oba wybite pod wpływem uznawania Leszka za pana, i z jego imieniem, choć na jednym przynajmniej w bardzo dwuznaczny sposób wyrażonem.
Są to typy następujące:
osoba siedząca w krześle zwrócona w lewo z podniesioną w górę ręką, w około LISZK. Waga gran 4.
Napis na tym brakteacie tak jest ułożony że jedna litera stoi oddzielnie po lewej stronie pieniądza, a reszta napisu po prawej. Dwojako zatem napis ten czytać można. Jeśli weźmiemy go od prawej strony na dół ku lewej to jest od litery lamed będziemy mieli Liszk to jest Leszek; jeśli zaś weźmiemy od lewej w górę ku prawej to jest od litery kaph wyczytamy Klisz to jest Kalisz. — Na każdy więc wypadek myncarz mógł uniknąć odpowiedzialności z umieszczonego na monecie napisu.
Opisany dopiero brakteat znaleziony został w Wieńcu w pojedynczym dosyć już wytartym okazie, który ostatecznie przeszedł do zbioru Hr. Ordynata Zamojskiego.
w perłowym obwodzie lew oglądający się jak na ostatnich brakteatach Mieszkowych (Typ 76) w otoku LISZKUS KRÓL. Waga gran 3¾.
Po raz pierwszy zwróconą została uwaga na ten brakteat w wykopalisku Wienieckiem, gdzie się znalazł jedyny ale piękny onego okaz. — Pokazało się jednak później że ich kilka było między brakteatami Bekerowskiemi, ale te były poczytywane za odmianę Mieszka monety. Okaz Wieniecki znajduje się u Hr. Ordynata Zamojskiego, a jeden z Bekerowskich w zbiorze Wilanowskim.
Znakomita obu opisanych dopiero typów Leszkowych waga, dorównywająca najcięższym Mieszka III. brakteatom wskazuje że po śmierci Kaźmirza Sprawiedliwego, albo na krótki czas przed jego śmiercią, nastąpić musiało nowe uregulowanie monety, i że wtedy stałą wagę denaru na 4 grany przyjęto. — Jednocześnie zatem były w obiegu cało denarowe i półdenarowe sztuki, wszystkie wprawdzie na jednę tylko wybijane stronę, ale jedne po gran 4, a drugie po gran 2 ważące. Monety z dalszego ciągu panowania Leszka Białego taki stan rzeczy dobitniej jeszcze wykazują. — Przekona się o tem czytelnik niżej, tam gdzie o tych monetach będzie mowa.
MONETA OTTONA KS. WIELKOPOLSKIEGO
Mieszko III. zasiadłszy na tronie Krakowskim powierzył synom rządy dziedzicznej Wielkopolski, i pomiędzy nich tę prowincyę rozdzielił. Najstarszy Otton, z pierwszej żony Elżbiety Królewny Węgierskiej spłodzony, niekontent z wyznaczonego sobie udziału, widząc potęgę ojca upadłą w Krakowie, podniósł przeciw niemu oręż, opanował naprzód Gniezno, a później i z reszty prowincyi go wyzuł; chcąc się zaś w niej ubezpieczyć, Kaźmirzowi jako ówczesnemu Księciu Krakowskiemu i monarsze hołd wierności poprzysiągł. — Kaźmirz zająwszy pod swoje zwierzchnictwo Gniezno jako najstarszą Polski stolicę, Księstwo Poznańskie zostawił w ręku Ottona. — Do tego książęcia daje się odnieść brakteat następujący.
w polu monety książę stojący twarzą wprost z mieczem i chorągwią w rękach — po prawej jego stronie napis ODO. Waga gran 3.
Brakteat ten i wagą i całą powierzchownością swoją tak dalece się zbliża do spółczesnych Polskiej mennicy pomników, że go bez wahania za Wielkopolski poczytać można. — Że pochodzi z drugiej połowy XII, wieku poświadcza o tem wykopalisko Kluczborskie. Było w prawdzie w owej epoce dwóch po sobie tego imienia Brandeburskich margrabiów, ale ich monety są znane, mają większy wymiar i wagę, wreszcie inną zupełnie technikę w ryciu samego stemola, która je zaraz na pierwszy rzut oka od wszystkich monet Polskiego pochodzenia wyróżnia, i nie mają też żadnego z naszym Ottonowskim brektatem powinowactwa.
Ciekawa ta i w jednym dotąd znana okazie monetka wybitą być musiała w samym początku powstania Ottonowskiego, póki jeszcze Gniezno w jego zostawało ręku, i zanim stosunek jego do naczelnej monarchicznej władzy w Krakowie został oznaczony. Po ustaleniu tego stosunku wybicia podobnego pieniądza przypuścić nie można, i mennica Gnieżnieńska biła bezwątpienia monetę z imieniem Kaźmirza, jakeśmy to już wyżej widzieli. Jedyny ten okaz pochodzący z pod Kluczborka znajduje się dziś w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego.
MONETY Z IMIENIEM KSIĄŻĘCIA HENRYKA
Wykopalisko Wienieckie dostarczyło kilku brakteatów z powyższem książęcem imieniem. — Tworzą one dwa typy: na jednym z nich napis szczątkowy pozwala się tylko takiego imienia domyślać, na drugim jest ono wyraźnie wypisane DVX HEIN RICVS.
Niepewność czasu kiedy zakopane zostały w ziemię pieniążki Wienieckie przeszkadza do stanowczego orzeczenia któremu z Henryków owe brakteaty przypisane być winny. Przytoczyłem wyżej powody nie pozwalające w nich upatrywać pomników Henryka książęcia Sandomierskiego i Lubelskiego zabitego przez Prusaków w r. 1167. — Zdaje się że za jego życia nie bito jeszcze półdenarowych brakteatów. Wybór zatem zostaje jedynie między książętami Szlązkiemi Henrykiem Pra. Brodatym zmarłym r. 1238, i jego synem Henrykiem IPm Pobożnym poległym w bitwie z Tatarami w r. 1241. Obaj przez jakiś czas byli panami całej Wielkopolski, a ojciec był oprócz tego księciem Krakowskim, nie tylko z tytułu opieki nad małoletnim Bolesławem Wstydliwym, ale i z tytułu użytkownictwa w pomienionem księztwie jakie mu przez tegoż Bolesława zostało przyznane.
Nasze brakteaty nic nie mają spólnego ze znanemi spółczesnemi typami wychodzącemi z Wrocławskiej mennicy, nie są zatem Szlązkie, ale wybite być musiały gdzieś we właściwej Polsce, a najprawdopodobniej w Gnieźnie; mogą zatem należeć tak dobrze do pierwszego, jak i do drugiego Henryka. — Na teraz wprawdzie więcej jest powodów do przyznania ich Henrykowi Brodatemu jak Pobożnemu, ale w każdym razie przyznanie to więcej będzie domyślne jak wyrozumowane, i na niezbitych oparte zasadach. — Raz się bowiem dotychczas pojawiły, i to w wykopalisku o którem trudno sobie należytą zdać sprawę.
w obwodzie perełkowym książę siedzący z mieczem w prawej a podłużną tarczą w lewej ręce. — Z napisu otokowego widać tylko . . . ICVS Henricus. Waga gran. 3.
Jedyny znany okaz tego brakteata pochodzący z wykopaliska w Wieńcu znajduje się obecnie w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego. Z powodu niezupełności napisu nic o nim powiedzieć nie można, okaz bowiem Wieniecki był z jednego boku niedobitym i w ogólności dużo zniszczonym.
w perełkowym obwodzie popiersie książęce z głową odkrytą, z chorągwią w prawej, a tarczą na lewej ręce. W otoku + DVX + HEINRICVS. Waga gran 3.
Sześć okazów tego brakteata znalazło się w wykopalisku Wienieckiem, i te też jedynie są dotąd znane. — Modelowanie w nich niezłe, a litery kształtne i wykończone. — W Warszawie zostało ich dwa; jeden w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego, a drugi u P. Hrabiny Natalii Kickiej. O czterech innych dokąd by się rozeszły nie wiem. — Ich cena musi być wysoką, bo są nietylko rzadkie ale zarazem piękne i bardzo ważne.
MONETY WŁADYSŁAWA III LASKONOGIEGO 1202—1207
Szczupłą nader ilość pomników mennicznych dostarczają nam wykopaliska z tego panowania, a i z tych jeszcze jeden tylko, w kilku zaledwie okazach znaleziony w Pełczyskach, może mu być przypisanym z zupełną pewnością. Inne już pod tym względem nastręczają wątpliwość, należą bowiem do Wielkopolski, gdzie oprócz Laskonogiego panował spółcześnie jego synowiec, także Władysław, zwykle Odoniczem zwany. — Jakoż Lelewel rozróżnił jedne od drugich, chociaż nie zdaje mi się aby dosyć stanowcze do tego były powody; dla tego wołałem wszystkie tak jak dawniej pod jednem panowaniem Laskonogiego zamieścić.
Że między niemi znaczna w robocie zachodzi różnica, to wcale nie przesądza rzeczy. — Laskonogi bowiem do [r. 1207, panujący w Krakowie, jednocześnie i jeszcze przez 21 lat później posiadał część Wielkopolski, a w niej miasto menniczne Gniezno; jego więc monety w dwóch oddzielnych miejscach wybijane w każdem z nich odmienny mieć mogły charakter.
Cóżkolwiek bądź to się widocznie okazuje, że pod Laskonogim zaszła pewna w rzeczy mennicznej zmiana. Denar cały zniżył się w wadze już na 4 grany, ale za niego poczęto na nowo wybijać denary całkowite, które znane są zarówno między Krakowskiemi jak i Gnieznieńskiemi tej epoki pieniążkami. — Między ostatniemi nawet dają się widzieć obok tego jednostronne półdenarowe brakteaty jedną lub drugą stroną stempla denara wybite i po 2 grana tylko ważące, jak się to z poniższego szczegółowego opisu typów pokaże.
MONETY WŁADYSŁAWA LASKONOGIEGO WYBIJANE W KRAKOWIE
w śród perłowego obwodu żubr przy drzewie stojący w otoku +DV... DlZLAVS—dux vladizlaus.
Krótki szereg monet tego książęcia rozpocząć muszę od tego dosyć zagadkowego i może nawet nie na monetę przeznaczonego brakteatu, którego okaz w początku imienia książęcego niedobity posiadał niegdy Tadeusz Wolański. — Zamieścił go także w swoim katalogu Reichel. — O więcej jednak okazach niewiem. Zjawiły się były wprawdzie około r. 1847 w Krakowie nowe takiego samego brakteatu sztuki, ale na tych można było poznać od razu, że wyszły z pod ręki jakiegoś naśladowcy. Obok nich pojawił się także tego samego typu beznapisowy brakteat o połowę mniejszy, który zamieścił w swoim katalogu monet Mikocki, a za nim powtórzył Lelewel, a który wołałem tu pominąć, nie będąc pewnym jego autentyczności.
Co do brakteatu o którym w tem miejscu mówię |można zapewnić, że okaz onego znajdujący się niegdyś w zbiorze Wolańskiego był niewątpliwym. — Nie znalazł się w prawdzie żaden z podobnych brakteatów w znanych dotąd wykopaliskach, z blizkiem atoli prawdopodobieństwem daje się wnioskować, że był wybitym w Krakowie pod panowaniem Laskonogiego; ze względu bowiem wyobrażenia żubra, ma pewne z niektóremi brakteatami Bolesława Wstydliwego powinowactwo.
s. g. dwie osoby stojące spólnie trzymają chorągiew.
s. o. w środku monety cztery perełkowe linije w prostą szachownicę się przecinające; w odstępach między niemi litery pojedynczo zamieszczone tworzą napis całkowity LODIZLAS albo szczątkowy LODI. Waga gran 4.
W jednem tylko wykopalisku Pełczyskiem znalazł się ten ciekawy ze wszech miar pieniążek. — Odmian większych lub mniejszych było między jego okazami 4, główniejsze wszakże 2, większą lub mniejszą zupełnością napisu od siebie odróżnione.
Denary tego typu bite są dosyć niedbale i na tak cienkich blaszkach, że często wybicie na stronie jednej wypukłe wklęsło na drugiej stronie przegląda. Okazy Pełczyskie w ogóle nieliczne po większej części licho były dochowane. — Najpiękniejszy onych dobór posiada zbiór Wilanowski. — Znajdują się przecież choć pojedynczo w zbiorach Hr. Kickiej i Ordynata Hr. Zamojskiego. W handlu numizmatycznym wysoką zawsze ma cenę.
MONETY WŁADYSŁAWA LASKONOGIEGO BITE W WIELKOPOLSCE
s. g. w obwodzie perełkowym książę przyklękający z mieczem do góry wzniesionym; w otoku, VOLDIZV.
s. o. w takimże obwodzie głowa młodzieńcza niską czapką nakryła. — W otoku, zwykle ZADALBVST, rzadziej nierównie VOLDIZ.
Waga całych denarów gran 4, połowiczne brakteaty wazą gran 2.
Pieniążek ten choć jeden z pospolitych, jednakże pod względem dokładności rysunku zajmuje znakomite miejsce w numizmatyce Piastowskiej, i w tym względzie jedynie z wyrobami Czeskich mennic porównanym być może. Wielka szkoda dla artysty że blaszka zbyt cienka nie pozwalała na dokładne wybicie przysposobionego przezeń stempla.
Lelewel jak to wyżej nadmieniłem przypisuje tę monetę Władysławowi Odoniczowi. ale nie powołuje powodów które go do tego skłoniły. Przecież Laskonogi nierównie dłużej od Odonicza miał w swem posiadaniu Gniezno, i większy nierównie od tamtego posiadał tytuł do wybijania monety pod swem imieniem. Że ta moneta niepodobną jest do Krakowskiej, nic w tem dziwnego; bo stemple do niej i gdzieindziej, i przez innych rytowników były przysposabiane.
W ogóle Wielkopolskie monety Laskonogiego nierównie są pospolitsze od Krakowskich. Znane były od dawna Maderowi i Lelewelowi, za nim na nie w wykopaliskach uwagę zwrócono. Znalazły się zaś w Bekerowskiem Głogowskiein i Pełczyskiem wszędzie dosyć licznie, tak dalece że o ich okazy nie trudno. — Takie tylko które noszą po obu stronach napis książęcy rzadko się napotykają.
Denar s. g. w gładkim obwodzie książę stojący twarzą wprost z włócznią w lewem ręku — obok niego z prawej strony anioł; z napisu otokowego widać DVX . . . AVS.
s. o. książę siedzący z chorągwią w ręku, w otoku ślady imienia Ś-go Wacława.
Ze względu na powierzchowność, zbliżającą ten pieniążek do niektórych monet Wielkopolskich, kładę go przy monetach Laskonogiego, choć z czasem może się nawet wcale nie Władysławowskim okazać. Końcowe bowiem litery książęcego imienia AVS rozmaicie czytać można.
Jest on tak dalece naśladowaniem Czeskich wzorów na monetach tamecznego książęcia Władysława (1109—1125), że gdybym z samego rysunku miał o nim sądzić, nigdybym go nie poczytał za Polski. Ale dobroć srebra i cienkość blaszki odróżnia go stanowczo od monet Czeskiego Władysława, które są bite na lichym i twardym kruszcu, i dla tego większą mają grubość.
Okaz tego pieniążka znalazł P. Beyer za granicą, i nabył go uważając w nim naszej mennicy pomnik. Ja także w jednej z dawniejszych moich wycieczek miałem podobny w ręku, z którego nawet zdjąłem rysunek, ale i ten zrozumiałego nie. przedstawiał napisu.
Do kategoryi ówczesnych monet Wielkopolskich należy policzyć jeszcze niektóre typy wprawdzie imienia książęcego pozbawione, ale fabryką swoją bardzo pieniążkom typu 175 bliskie, a nawet (niektóre przynajmniej) w jednych z tamtemi wykopaliskach znajdowane.
Takiemi są:
MONETY BEZ IMIENIA KSIĄŻĘCEGO BITE W POLSCE W POCZĄTKU Xlll-go WIEKU
s. g. w obwodzie perełkowym książę siedzący na tronie trzyma w ręku mały krzyżyk. — obok niego utkwiona chorągiew.
s. o. w takimże obwodzie nad murem między dwiema wieżami popiersie biskupa z pastorałem. — Napis w otoku po obu stronach SCS VENCEZLAVS.
Waga całych denarów gran i jednostronnych brakteatów gran 2.
Pomimo napisu odpowiadającego raczej Czeskim jak Polskim monetom, pieniądz ten od dawna za Polski był poczytywany. W wykopaliskach występuje on zawsze razem z poprzednim, a wybicie i rylec tak jest w obu podobny, że je koniecznie za wyrób jednej epoki i jednej mennicy uważać należy. Rysunek także na nim równic delikatny i poprawny. — Ten typ nierównie zasadniej mógłby być przyznany Odoniczowi, ale w takim razie przypuścić by należało że był wybity po r. 1228, kiedy ten ostatni Gniezno Laskonogiemu zajął. — Jest to monetka pospolita, i nizko ceniona, chociaż okazy z zupełnym napisem do największych należą rzadkości.
w obwodzie perełkowym wśród czterech łuków w krzyż ułożonych popiersie biskupa z głową nakrytą i rękami do powitania ludu rozłożonemi. W otoku DVX ENOZLAVS — (Sic) pewnie DVX VENOEZLAVS.
Ten brakteat delikatniejszej jeszcze i dokładniejszej od poprzednich fabryki ani przedstawia Ś-go Wacława, ani też do żadnego książęcia Wacława odnoszonym być nie może. — Dobre srebro i cienka blaszka, czem się równie jak poprzedni wyróżnia od spółczesnych Czeskich monet, a w czem się właśnie z Wielkopolskiemi zgadza, każą go poczytywać za wybity w Gnieźnie, bądź pod panowaniem Laskonogiego lub Odonicza, bądź też pod Bolesławem Pobożnym z którego monetami także niejakie ma podobieństwo.
s. g. w perłowym obwodzie książę siedzący z mieczem w prawej, a liliowem berłem w lewej ręce. — W otoku szczątki liter; przy głowic książęcej leży miecz.
s. o. w takimże obwodzie lew idący z głową w tył zwróconą — w otoku kilka niezrozumiałych, może hebrajskich liter.
Zbliża się bardzo ten pieniążek pod względem rysunkowym, główną stroną do cienkich denarów Władysławowskich typu 43 bis a odwrotną do brakteatów Mieszkowych typu 110, i Leszkowych typu 169. — Ale cienka blaszka i całe techniczne onego wykonanie odpowiada najbardziej opisanym wyżej Władysława Laskonogiego denarom. Z jedynego okazu znajdującego się w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego, o którym niewiadomo z jakiego pochodzi wykopaliska, i w jakiem wygrzebany towarzystwie, trudno coś stanowczego wyrzec o tej monecie. Tyle atoli z pewnem prawdopodobieństwem domyślać się można, że była wybitą w Krakowie pod panowaniem Władysława Laskonogiego, gdzie ją poprzedziły podobne lewkowe brakteaty, w samym końcu wieku XII z imieniem Leszka i Mieszka wybijane. — Gdyby się kiedy większa ilość tego typu znalazła, wyczytanie zamieszczonego na nim napisu nie tylko by rozstrzygnęło zachodzącą co do niego wątpliwość ale i na owe zagadkowe Władysławy, do których między innemi należy powołany wyżej typ 43 fos znakomite rzuciło światło.
W tem także miejscu zamieścić należy kilka brakteatów Gnieźnieńskich samo tylko imię Ś-go Wojciecha na sobie noszących, a niemających odpowiednich sobie dwustronnych denarów. — Nie wielka ich jest liczba, a i te nie zdają się jednoczesnemi, a przynajmniej każdy z oddzielnych tej kategoryi typów z innego pochodzi wykopaliska.
BRAKTEATY GNIEŹNIEŃSKIE Z IMIENIEM Ś-go WOJCIECHA
Wyobrażenie Ś-go Wojciecha i jego imię weszło na Polską monetę około r. 1119 po odbytej przez Bolesława Krzywoustego pielgrzymce do grobu świętego męczennika, i od tego czasu występowało na wielu pieniążkach bitych tak pod tym monarchą, jak i pod jego następcami, Władysławem i Bolesławem Kędzierzawym, zajmując stronę odwrotną dwustronnych ówczesnych denarów. Po zaprowadzeniu systemu półdenarowego czyli brakteatowego, kiedy pieniądz na jedne tylko stronę był wybijany, obraz tego patrona rzadko kładziono na monecie, i zjawił się on dopiero po przywróceniu zaniechanego przez pół wieku dawnego denarowego systemu. — Ukazał się wtedy nietylko na denarach ale i na półdenarowych brakteatach jedną tylko stroną denarowego stempla wybijanych, zawsze przecież odpowiedni brakteat drugiej strony mających. — Widzieliśmy go już na opisanych wyżej Wielkopolskich monetach Władysława Laskonogiego, a obaczymy go jeszcze pod jego synowcem Bolesławem Pobożnym.
Ale nie o takich brakteatach mam zamiar mówić w tem miejscu. Są bowiem inne ściśle jednostronne i stanowiące całkowitą obiegowej monety jednostkę, których wyobrażenie nie występuje nigdy na dwustronnych denarach. Tego rodzaju brakteatów znamy 3 typy, a w szczególności.
przez środek monety pas wklęsło łukowaty, perełkowymi linijami obwiedziony, za którym stoi biskup z pastorałem w lewej ręce, z prawą do błogosławieństwa wzniesioną; na pasie napis ALBRTVS. Znalazł się ten brakteat w Głębokiem, w szczupłej liczbie okazów; wybicie na nim wyraziste. Pochodzić musi z wieku XII. Wyobrażenie błogosławiącego biskupa należy poczytywać za obraz Świętego Wojciecha pomimo braku w napisie początkowej litery S. Sanctus — Posiada go Hr. Leon Skórzewski w Lubostroniu.
popiersie Ś-go Wojciecha w infule z gałązką palmową; nad niem w półotoku napis: SADALBTS. Sanctus Adalbertus, perełkowym łukiem od popiersia oddzielony. Waga gran 2¹/₅.
Rzadki ten równie i pięknie modelowany brakteat towarzyszy zawsze w zbiorach brakteatom Każmirza Sprawiedliwego, wyżej pod liczbami 139 i 140 opisanym, do których a mianowicie do pierwszego bardzo się fabryką swoją przybliża, i prawie równą z nim trzyma wagę. — Okazy obu tych brakteatów widywałem tak do siebie z powierzchownego zaśniedzenia podobne, że pochodzenie obu z jednego wykopaliska wydaje mi się oczywistem. Jest to właśnie jedno z nieznanych, a we wschodniej części Polski Piastowskiej znalezionych wykopalisk o którem już kilkakrotnie miałem sposobność wspominać ile razy mi o monetach Kaźmirza Sprawiedliwego mówić przychodziło. — Oba znane już były Czackiemu i w epoce wydania przezeń pracowitego i szacownego dzieła o Litewskich i Polskich prawach, były zapewne świeżym dla numizmatyków nabytkiem. Ale od tego czasu nikt ich w wykopalisku nie widział, chociaż co do tej epoki małą nader w znanych wykopaliskach znajdujemy przerwę. Widać że ich wybijanie trwało krótko, i że prędzej niż inne późniejszemu przebiciu uległy.
Podobieństwo zachodzące co do rodzaju roboty między tym brakteatem, a Kaźmirzowskim typu 139 nie uszło również uwagi Lelewela, który nawet z tego powodu poczytał oba te pieniążki za należące do jednego i tego samego typu, z których jeden stanowił główną, a drugi odwrotną stronę denaru. Nie było by to może niepodobieństwem, gdybyśmy domysły w tym względzie na większej liczbie okazów oprzeć mogli. Okazy tego brakteata są poszukiwane i wysoko cenione.
w pośrodku monety głowa Ś-go Wojciecha twarzą wprost, w koło napis ADALBERTUS. Waga gran 3.
Różni się ten brakteat od poprzedniego mniejszym rozmiarem, większą wagą, i rysunkiem wykonanym w samych obrysach bez żadnej plastyczności, w którym to ostatnim względzie przypomina cienkie denary typu 47, i z temi też razem pod Głogowem się znalazł. Oprócz tego liczne jego okazy dały się widzieć w Pełczyskach, a jeden towarzyszył Hebrajsko-napisowemu brakteatowi typu 118, pod Dybowem na Podlasiu. — Czy od poprzedniego jest dawniejszym, czy późniejszym, trudno na to odpowiedzieć. — Waga i rysunek przemawiałyby za większą jego dawnością, w Pełczyskiem przecież wykopalisku towarzyszył najpóźniejszym brakteatom Piastowskim. — Odmian w ogólności jest kilka; w nakryciu bowiem głowy biskupa, a także w obecności albo braku perłowatego otoku pewne między okazami zachodzą różnice. Najważniejszą zaś z nich jest ustawienie samych napisowych liter, które na jednych okazach podstawami swemi ku środkowi, na innych znowu na zewnątrz są obrócone.
MONETY LESZKA BIAŁEGO 1206—1227
Monety tego książęcia bite zaraz po śmierci ojca przy pierwszem jego na tron Krakowski wstąpieniu, w czasie przerywanego w temże księstwie panowania, wyżej czytelnikowi zostały przedstawione. Tu tylko mowa będzie o takich, które wyszły z mennicy po stanowczem jego utwierdzeniu się na tronie. — W tej epoce Leszek szedł w rzeczy mennicznej za przykładem swego poprzednika Władysława Laskonogiego i obok połowicznych brakteatów wybijał całkowite denary. Mało znamy jego pomników mennicznych, a i te pełne są błędów i niedokładności w napisach, i nikt by się nie domyślał na nich Leszkowego imienia, gdyby się niebyły znalazły w wykopalisku, które miało w sobie tak jego poprzedników, jak i następców monetę, w którem zatem i jego pieniądz znajdować się był powinien. — Odkrycie tych monet zawdzięczamy głównie wykopalisku Pełczyskiemu, lubo brakteaty Leszkowe już się były i w Bekerowskiem poprzednio pokazały.
Nawet pod Pełczyskami niewielka ich znajdowała się liczba, a te rzeczywiście jeden tylko typ tworzą, mianowicie:
s. g. w perełkowym obwodzie dwie figury spólnie chorągiew trzymające; w otoku napis L—CVS albo L—NCVS albo LETZVS LESTCVS.
s. o. w podwójnym perełkowym obwodzie orzeł drugiego ptaka dziobiący — między dwoma obwodami pojedyncze kropki.
Waga gran 4; są i brakteaty jedną lub drugą stroną stempla wybite, i połowę tylko denaru ważące.
Jest to pieniądz wielce zaniedbanego rylca, i lichego bicia. Dla tego o dobre jego okazy nadzwyczaj trudno. Dwustronne okazy tego typu rzadsze są od brakteatów, a między temi ostatniemi rzadsze są brakteaty z wyciskiem strony odwrotnej niż głównej. — Odmian jest kilka. — Ważniejsze zależą na liczbie i położeniu napisowych liter. — Dobór najlepszych okazów jakie się zebrać dały posiada bogaty zbiór Hr. Augustowej Potockiej w Wilanowie.
Niepodobna przecież zgodzić się aby w ciągu nieprzerywanego 20 letniego panowania Leszkowego ta jedna tylko moneta wyszła z jego mennicy. Przypuszczając nawet że niektóre z jego pieniążków kryją się w kilku bezimiennych z Pełczyskiego wykopaliska pochodzących typach, to i tak za mała to ilość na 20-o letnie panowanie, w ciągu którego (jak mamy na to dowód) stempel monety 3 razy do roku zmieniano. Chyba jeszcze znaczną część monet Leszkowych dotychczas ziemia ukrywa.
MONETY BOLESŁAWA V-go WSTYDLIWEGO 1228 — 1279
Historya menniczna Bolesława Wstydliwego nie jest jeszcze dostatecznie rozjaśniona. — Mamy wprawdzie kilka brakteatów bardzo dobrze do tego panowania odnieść się dających, ale to jest za mało na 50 letnie przeszło panowanie, przerywane wprawdzie przez spory o opiekę nad młodocianym książęciem, i przez rozliczne tak zewnętrzne jak i pokrewnych książąt najazdy, ale w każdym razie dostateczne do dania początku kilkudziesięciu mennicznym typom. Wreszcie brakteaty tego Bolesława raz dopiero znalazły się w skarbie Pełczyńskim, a data ukrycia onego w ziemię jest jeszcze wątpliwą, z powodu że się jednocześnie z jego znalezieniem pojawiły w handlu, jakoby z Pełczysk również pochodzące, monetki z imieniem Leszka i Przemysława, których wiarogodności wielu numizmatyków nie bez silnej zasady zaprzecza. Wśród takiej zatem niepewności, domysłami na naturze rzeczy opartemi posługiwać się trzeba.
Łatwem jest do przypuszczenia że dopóki Konrad Mazowiecki zarządzał faktycznie księztwem Krakowskiem, w charakterze niby opiekuna, którem to tytuł sam sobie przyznawał, to jest mniej więcej do roku 1234, imię Bolesława nie mogło się pojawić na monecie. Niebyłby tego dopuścił Mazowiecki książę, który dążył widocznie do osiągnienia najwyższej władzy w Krakowie, i surowo karał tych którzy go za Krakowskiego książęcia uznawać nie chcieli. Później znowu aż do r. 1238 Bolesław odstąpiwszy księztwo Krakowskie Henrykowi Brodatemu, mógł także nie bić żadnej monety, pozostając jedynie przy Sandomierzu, gdzie prawdopodobnie mennicy nie miał. Ale od r. 1238, to jest od śmierci Henryka Brodatego, nie miał już żadnej, a przynajmniej długotrwałej przeszkody do wybijania własnej monety w Krakowie. Raz tylko na rok zmianę stempla na pieniądzu przypuszczając to do r. 1279, czyli do śmierci Bolesława powinniśmy mieć około 40 jego typów mennicznych, których połowa przynajmniej powinna się była znaleźć w Pełczyskach, gdyby zakopanie tamecznego skarbu już po śmierci Leszka Czarnego nastąpiło. — Lecz jeśli usuniemy na bok owe zaprzeczanej wiarogodności brakteaty Leszka i Przemysława, i za epokę ukrycia w ziemię zakopanej monety w Pełczyskach przyjmiemy rok 1241, w którym podstąpienie Tatarów pod sam Kraków łatwo mogło dać powód do podobnej ostrożności, w takim razie znalezione w niej 6 jedynie typów Bolesławowskich brakteatów w zupełnym będą porządku, czy je wszystkie do Bolesława Wstydliwego będziem chcieli odnosić, czy też niektóre z nich spółczesnemu Bolesławowi ks. Kaliskiemu przyznamy. — W jednym i drugim razie spółczesnemi zakopaniu okażą się dwa typy Bolesławowskie, jako w wykopalisku najliczniej znalezione, kiedy| przy Leszkach i Przemysławach jeśli nie te ostatnie, to przynajmniej owe niepewne Leszki główne jądro skarbu stanowić były powinny.
Z sześciu typów Bolesławowskich znalezionych w Pełczyskach, które do opisu w tem miejscu przypadają, dwa znane już były z wykopaliska Bekerowskiego, a te różnią się od innych zarówno techniką jak rysunkiem. — Zamieszczone na jednym z nich imię Ś-go Wojciecha, a na drugim mur wieżami najeżony nieprzypadają wcale na mennicę Krakowską. — Te zatem przypisać trzeba Bolesławowi Pobożnemu książęciu Kaliskiemu. Cztery inne które można pozostawić pod Bolesławem Wstydliwym, jak się poraz pierwszy pokazały między pieniążkami Pełczyskiemi tak się więcej już nie pojawiły.
Typy te są następujące:
w perełkowym obwodzie popiersie książęcia w kolczudze z misiurką spiczastą na głowie nieco w prawo zwrócone, w prawej ręce trzyma rozwinięty proporzec, na lewej ma zawieszoną tarczę. W otoku napis BOLEZLAVS DVX. albo LEZLAVS DVX. Waga gran 2½.
Piękny ten brakteat znalazł się w dwóch odmianach w Pełczyskach, ale w szczupłej ilości okazów, które zaraz wtedy po 12 do 20 złotych płacono, teraz znacznie więcej są warte. Kończystość kresek litery składających odróżnia go na pierwszy rzut oka od wszystkich wyżej opisanych Bolesławowskich brakteatów. Posiadają go zbiory Wilanowski, a w Warszawie Hr. Ordynata Zamojskiego i Hr. Natalii Kickiej.
w obwodzie perełkowym nieco w lewo zwrócone popiersie książęcia, który mieczem rzucającego się nań żubra przebija. W lewej ręce książęcia zwykle dzida, w otoku BOLEZIAVS DVX. Waga gran 2½.
Dwie także odmiany tego osobliwego brakteata dało poznać wykopalisko Pełczyskie. — Różniły się one między sobą jedynie obecnością lub niedostatkiem nóg u żubra, i dzidy w ręku książęcem. — Rysunek na nich poprawny przypomina zamiłowanie książęcia w łowieckich rozrywkach, modelowanie dokładne, litery tępsze niż na brakteatach typu poprzedniego, ale bez żadnych podstawek. — Płacone były w swoim czasie po złp. 20, i wyżej. — Odmiana bez dzidy i nóg żubrowych znacznie jest rzadszą.
rycerz stojący w prawo zwrócony, w prawej i ręce trzyma proporzec, przed nim przy nogach krzywa szabla; napis mekiedy BOLEZL DVX albo BOLE a najczęściej w miejsce napisu dwa kółka i dwie gwiazdki na przemian. Waga gran 2½.
Beznapisowe okazy tego typu tysiącami znalazły się w Pełczyskach; z napisem BOLE było nie wiele, a co najosobliwsza wszystkie rozeszły się po zbiorach z jednej partyi monet nabytej przez W-o Żebrawrskiego w Krakowie, i wysoko były płacone. Z tego powodu powątpiewano o ich autentyczności, aż nareszcie P. Beyer w jednej z podróży swoich natrafił na okaz już z innego pochodzący źródła, na którym obok imienia Bolesława i tytuł książęcy był zamieszczony, co też obawy podejrzliwych numizmatyków choć w części uspokoiło.
Wyobrażony na tej monecie rycerz przypomina choć w karykaturze pieczęcie Mazowieckie księcia Konrada I-go możnaby przeto uważać ten typ za odnoszący się do czasów opiekuńczych jego rządów w księstwie Krakowskiem, z pod których udawało się niekiedy Bolesławowi choć na czas krótki uwolnić. — W takich warunkach pieniądz ten mógł być jedynie wybitym przed rokiem 1234.
Krzywa szabla jaką widzimy prawie na wszystkich jego okazach znajduje się jeszcze i na następnym brakteacie i odpowiada mieczom jakie na monetach Władysława II-go i Bolesława IV widzimy.
w perełkowym obwodzie popiersie biskupa w infule z krzyżem i pastorałem w rękach; w otoka napis DVX BOLEZLAVS między wyrazami napisu rozmaite znaki. Waga gran 2½.
Pieniądz ten spoinie z poprzednim i monetą wyżej pod liczbą 50 opisaną stanowił główną część Pełczyskiego wykopaliska, i kilka przedstawiał odmian, różniących się głównie znakami wśród napisu zamieszczanemu Większa ich część między wyrazami dux i Bolezlaus przedstawiała krzywą szablę, a te miały najpiękniejszą, i wszystkie znane brakteaty pod względem dokładności przewyższającą robotę. — Na drugich znowu wśród napisu otokowego widać było dwie ukoronowane głowy, a rylec w takich był już nieco grubszy i wybicie bardziej płaskie.
Lelewel przypisuje ten brakteat Bolesławowi Pobożnemu z powodu wyobrażonego na nim biskupa. — Litery jednak otokowego napisu są na nim zupełnie takie same jak na dwóch poprzednich typach — a rysunek biskupa może się odnosić do Ś-go Stanisława o którego kanonizacyi bez wątpienia wtedy myślano.
MONETY PRZYPISYWANE BOLESŁAWOWI POBOŻNEMU KSIĘCIU KALISKIEMU 1239—1279
W wykopaliskach Bekerowskiem i Pełczyskiem znalazły się niektóre monetki z imieniem Bolesławowskiem, noszące na sobie mniej lub więcej widoczne skazówki Gnieźnieńskiej mennicy. Gniezno nie leżało pod bezpośredniem panowaniem Bolesława Wstydliwego; a że brakteaty wspomnione z rozbioru wykopalisk na wiek XIII przypadają, zwykle więc Bolesławowi Pobożnemu Ks. Kaliskiemu, spółczesnemu z Krakowskim Bolesławem Wstydliwym, są przyznawane.
Są to monety następujące:
s. g. w obwodzie perełkowym siedzący książę, w prawej ręce trzyma chorągiew, lewą nieco do góry wznosi; pod tąż ręką podłużna tarcza; w otoku. BOLEZLA
s. o. w takim obwodzie popiersie Ś-go Wojciecha twarzą wprost; w otoku SADALBERTUS. Waga gran 4.
Piękny ten denar fabryką swoją przypomina bardzo monety Wielkopolskie Władysława Laskonogiego (175). Pokazał się w wykopalisku Bekerowskiem i Pelczyskiem, ale w jednem i drugiem bardzo nie licznie, i dotąd do nader rzadkich należy monet. Naśladowanie typów Czeskich jest na nim oczywiste, rylec delikatny, ale wybicie choć na dobrem srebrze słabe. Okazy onego znajdują się w zbiorach Wilanowskim i u Hr. Natalii Kickiej.
popiersie książęce w lewo, nad murem dwiema wieżami wzmocnionym; w murze brama, a nad mą napis BOL skrócone BOLE czyli BOLESŁAW częściej jednak same tylko kropki.— Waga gran 2½.
Ten brakteat w dwóch głównie znany jest odmianach, jeśli je tylko za odmiany nie zaś za oddzielne typy poczytać można. Okazy napisowe pięknej roboty i dokładnego wybicia, znane są z dwóch jedynie wykopalisk, to jest Bekerowskiego i Pełczyskiego, i w obudwóch w małej stosunkowo znalazły się ilości. Beznapisowe grubej roboty i bardzo lichego rysunku nierównie były liczniejsze, a znajdowały się także pod Praszką. Plan obu odmian oczywiście jeden, i spółczesność onych widoczna. Hełm śpiczasty i wieża która się także na pieczęci Bolesława Pobożnego widzieć dają, skłoniły mię do przyznania temu ostatniemu pomienionego typu. Waga jego z wagą spółczesnych monet Bolesława Wstydliwego zupełnie zgodna.
w perełkowym obwodzie nad murem między więzami dwiema popiersie książęce z głową odkrytą; w otoku napis DVX BOL.
Pojedynczy okaz tego brakteata znaleziony pod Praszką tyle tylko oznacza, że monetka do jakiegoś Bolesława należy, choć napis na nim nie był zupełny. — Rylec w tym brakteacie przypomina inne wyroby mennicy Wielkopolskiej, wyżej pod liczbą 176 i 177,opisane, dlatego też zamieszczam go pod Bolesławem Książęciem Kaliskim — znajduje się obecnie w zbiorze Hr. Ordynata Zamojskiego. Aby dobrze zrozumieć właściwe znaczenie trzech opisanych wyżej typów, należy przypomnić czytelnikowi niektóre z dziejów tej epoki szczegóły.
Po śmierci Władysława Odonicza zaszłej w r. 1239, pozostali po nim synowie w ten sposób rozdzielili między sobą księstwo ojcowskie, że starszy z nich Przemysław otrzymał dzielnicę Poznańską, a młodszy Bolesław Kaliską. — Miasto Gniezno należało do udziału pierwszego to jest Przemysława, i po jego dopiero śmierci to jest po roku 1257, Bolesław rządził w niem nie jako udzielny książę, ale jako opiekun pozostałego po swym bracie syna Przemysława II-go. Zaprowadzona w Gnieźnie od lat najdawniejszych mennica, czynna ciągle, wybijająca monarszy pieniądz, choć samo miasto i dzielnica do innych bezpośrednich należały książąt, zapewne i w XIII wieku działalności swej nie przestała. — Monet Gnieźnieńskich z imieniem Przemysława nie znamy, Bolesławowskie są widoczne. — Ale Bolesław książę Kaliski nie miał żadnego tytułu kłaść swoje imię na monecie Gnieźnieńskiej, bo Gniezno miało swego bezpośredniego pana w osobie młodego Przemysława II-go. Jakąkolwiek więc przyjmiemy datę wybicia trzech wyżej opisanych typów, to jest czy ją położymy przed śmiercią Przemysława I-go czy też późniejszą, to w każdym razie zamieszczone na nich imię Bolesława nie może oznaczać Bolesława Pobożnego książęcia Kaliskiego, ale raczej Bolesława Wstydliwego księcia Krakowskiego, jako ogólnego w całej Polsce monarchę, względem którego książę Kaliski był i sumiennym przyjacielem, i wiernym lennikiem. — Jest to zupełnie ten sam przypadek, na który już zwróciłem uwagę czytelnika przy rozbiorze monet Wrocławskich, o czem jeszcze w jednym z następnych rozdziałów będę miał sposobność obszerniej nieco pomówić.
MONETY ZAPRZECZANEJ WIAROGODNOŚCI
O monetach z imieniem Leszka i Przemysława, które się jednocześnie z brakteatami Pełczyskiemi ukazały na placu numizmatycznym, pisałem już w kilku miejscach, zwłaszcza w pierwszej części obecnego dzieła, przy rozbiorze znalezionego w tamtej miejscowości wykopaliska. — Znajdzie tam czytelnik powody dla których są podejrzane, zarzuty jakie im większość numizmatyków czyni, znajdzie i to co na te zarzuty odpowiedzieć można, i sam sobie o nich osobisty sąd utworzy. Opis nawet tych monet wydaje mi się w tem miejscu zbytecznym przy figurach zamieszczonych na Tablicy XIX, przedstawiających je we wszystkich znanych mi odmianach.
Leszkowych jest podobno trzecia odmiana z jednym tylko znakiem koło głowy, ale tej nigdy nie widziałem. Tutaj na tę jedynie okoliczność zwrócić winienem uwagę, że jeśliby kiedyś znikło ciążące na tych monetach podejrzenie, i jeśliby za niewątpliwe mogły być poczytanemi, dowodziłyby że skarb Pełczyski powierzony został ziemi już po roku 1290. W pierwszym zaś razie jeśli z szeregu wiarogodnych pomników stanowczo usunięte zostaną, datę powyższą blizko o 50, lat w górę posuną, a wykopalisko Pełczyckie nie równie zrozumialszem dla numizmatyka uczynią.
MONETY NIEME BRAKTEATOWEGO OKRESU
Zaznajomiłem już czytelnika w kilku poprzednich ustępach z monetami niepewnemi i zagadkowemi z powodu niezrozumiałości napisów, spowodowanej już to niedosyć dobrem dochowaniem znanych okazów, już znowu rozmyśliłem pomieszaniem liter napisowych, tak że te nie dają żadnego zrozumiałego sensu. W tem miejscu mówić mam jedynie o typach całkowicie niemych.
Tego rodzaju monety w poprzednich numizmatycznych okresach rządkiem były zjawiskiem. — Od czasu zaprowadzenia Chrześciaństwa, a z niem Zachodnio-Europejskiego pisma, Polscy monarchowie z wyjątkiem jednego Kaźmirza l-go zwykle wypuszczany pieniądz swojem imieniem oznaczali, a jeśli były pewne w tym względzie zboczenia, zawsze ten pieniądz nosił na sobie widoczną cechę miejsca i czasu, gdzie i kiedy wybitym został. Nie było też potrzeby z ówczesnych monet bezimiennych tworzyć osobnego oddziału i ich liczba była stosunkowo nader małą, a obok tego każda bez trudności odpowiednie w szeregu numizmatycznym znajdowała stanowisko. Inaczej rzecz się ma z typami bezimiennemi brakteatowego okresu. Liczba ich i rozmaitość tak jest wielka, że liczbie i rozmaitości typów zrozumiałych prawie zupełnie dorównywa.
Dwie na to wpływały przyczyny. Pierwszą bezwątpienia była częsta zmiana stempla monety obiegowej łatwo wyczerpująca pomysły myncarzy, ale druga nierównie ważniejsza leżała w ustosunkowaniu praw mennicznych między książętami podzielonej wówczas Polski. Że oprócz książąt Krakowskich wszyscy udzielni Piastowie mieli prawo do wybijania własnej monety, na to liczne współczesnych pismach mamy dowody. I tak: Leszek i Ziemomysł synowie Kaźmirza książęcia Kujawskiego nadając różne dobra biskupowi Włodzislawskiemu zastrzegali aby ich pieniądz miał w tychże dobrach wolny obieg, zkąd widać że go wybijać musieli — stolicą ówczesną pierwszego był Sieradz a drugiego Inowrocław. A jeśli oni mieli prawo do bicia własnej monety w szczupłych udziałach swoich, tem bardziej prawo to służyć musiało ich ojcu Kaźmirzowi zamożnemu i czynnemu książęciu, a więcej jeszcze dziadowi Konradowi, który marzył o połączeniu w jedno całej Polski pod swojem berłem, i wiele na tej drodze przedsiębrał.
Władysław Odonicz udzielił Biskupowi Poznańskiemu prawo bicia monety w mieście Krobi, a Przemysław 2-gi będąc jeszcze książęciem Wielkopolskim podobne prawo Arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu nadał; otrzymał jeszcze takie samo prawo Arcybiskup na mennicę w Łowiczu od Bolesława książęcia Mazowieckiego. To wszystko przecież nie mogłoby mieć miejsca gdyby podobny przywilej nie służył samym nadawcom.
Dla czegóż tedy oprócz jedynego Henryka nie widzimy na brakteatach XII-go i XIII-go wieku żadnych innych imion tylko takie jakie nosili Krakowscy książęta? Dla czego oprócz Bolesławów i Władysławów, a bardzo nie wyraźnych Leszków, nie spotykamy w wykopaliskach imion Konrada, Ziemowita, Ziemomysła, i tp. ? Dla czego natomiast znajduje się w nich tak wielka ilość bezimiennych typów? Nad powodami tego zastanowić się nieco wypada.
Już przy rozpatrywaniu pomników Wrocławskiej mennicy miałem sposobność zwrócić uwagę czytelnika, że po ustąpienia Szlązka w lenne dziedzictwo synom Władysława Wygnańca z obowiązkiem ulegania zwierzchnictwu Krakowskiego książęcia, pierwszy książę tameczny Bolesław Wyroki kładł z razu swe imię na wybijanych w Wrocławiu brakteatach, a później monetę z samem imieniem Ś-go Jana wypuszczał. Ztąd nastręczał się wniosek że po za obrębem Krakowskiego księstwa innym książętom nie było zaprzeczane prawo wybijania własnej monety, a właściwie ciągnienia mennicznych zysków, ale że prawo zamieszczania na niej swego imienia służyło jedynie książętom Krakowskim, jako sprawującym imiennie przynajmniej monarchiczną władzę nad krajami rozdzielonej na różne księstewka Polski. — Dopóki zatem żył Bolesław Kędzierzawy książę Krakowski, Szlązkie monety mogły wychodzić z imieniem tamecznego książęcia, bo się to imię stosowało i do Krakowskiego monarchy, ale po śmierci tego ostatniego, kiedy w Krakowie panował Mieszko, na monetach Wrocławskich imię Bolesława już się więcej pojawić nie mogło. Po też od r. 1173 do 1202 Szlązki książę niechcąc na monecie kłaść imienia Mieszka, a swego położyć nie mogąc, wypuszczał brakteaty oznaczone imieniem miejscowego patrona, to jest Ś-go Jana Chrzciciela, a może nawet zupełnie nieme. Toż samo widział czytelnik na trzech typach wyżej pod liczbami 187, 188, 189, opisanych, a wybitych w Gnieźnie pod imieniem Bolesławowskiem, wtedy kiedy bezpośrednim panem wspomnionego miasta był Przemysław, ale kiedy jednocześnie Bolesław Wstydliwy, jako książę Krakowski, dzierżył nad całą polską zwierzchnictwo.
Mogły się dziać i działy zapewne niejakie w tym względzie nadużycia, te jednak ogólnej zasady nie zmieniały. Położył np. imię swoje na pieniądzu, Otto syn Mieszka III-go, ale pieniądz ten raz tylko i to w pojedynczym okazie znaleziony, niewiadomo gdzie i w jakich okolicznościach wybity, niczego dowodzić nie może. Zresztą sama onego rzadkość przekonywa że w chwilowym tylko mógł być obiegu. Bił także Henryk Brodaty swoje monety w Wielkopolsce, ale pamiętać potrzeba że on był przez lat kilka książęciem Krakowskim na mocy układu z Bolesławem Wstydliwym zawartego.
Że Mieszko III ustąpiwszy z Krakowa w r. 1177 mógł jeszcze w Wielkopolsce bić monetę pod własnem imieniem, to łatwe jest do zrozumienia; bo on choć wypędzony przez Małopolan, nie dał wcale za wygraną, owszem i przez czas panowania Kaźmirza Sprawiedliwego, i po jego śmierci niejednokrotnie kusił się o odzyskanie tronu i najwyższej władzy, co mu się nareszcie udało. Jedni tylko Bolesławowie mogli czynić pod tym względem wyjątek o tyle, o ile byli spółcześni z Krakowskimi tego samego imienia Książętami. Takim był w wieku XII wspomniony wyżej Bolesław Wysoki ks. Szlązki, spółczesny Bolesławowi Kędzierzawemu, takimi byli w wieku XIII. Bolesław Łysy Lignicki i Bolesław Pobożny Kaliski, spółczesni Bolesławowi Wstydliwemu.
Nic zatem dziwnego że w każdem wykopalisku brakteatowem liczba typów niemych lub zagadkowych dorównywa liczbie książęcych. W niej bowiem mieści się nietylko pieniądz wybijany przez dzierżawców mennicznych, którzy stempel onego często zmieniali, ale i moneta książąt panujących po za obrębem księstwa Krakowskiego, którzy mając odmienne imię od imienia głównego monarchy, położyć go na swym stemplu nie mogli. Takich Książąt nie wielu było w wieku XII-m, ale w następnym przynajmniej 10-ciu naliczyć by można.
Chcąc teraz powyższe uwagi zastosować do całego szeregu znanych dotąd niemych brakteatów, a tym sposobem znaczenie niektórych przynajmniej odgadnąć, trzeba je przedewszystkiem na dwie kategorye rozdzielić:
1-go na brakteaty nieme, towarzyszące w wykopaliskach napisowym i wyraźnie książęcym.
2-ie na brakteaty nieme, które same przez się całe wykopaliska tworzą, i nad każdą z tych kategoryi oddzielnie się zastanowić.
I. BRAKTEATY NIEME W WYKOPALISKACH NAPISOWYM TOWARZYSZĄCE
Tego rodzaju brakteaty w liczbie 95 typów zgromadziłem na tablicach XX, XXI i XXII. Pochodzą one z 5 wykopalisk, mianowicie: z Głębokieńskiego, Kluczborskiego, Wienieckiego, Bekerowskiego i Pełczyskiego. Przydałem do tej kategoryi kilka innych które znalazłem tylko po zbiorach, których pochodzenia nie wiem, ale które nie wątpliwie do tego samego okresu należą.
Wykopalisko Głębokieńskie które (jak w pierwszej części tego dzieła wykazałem) jeszcze przed r. 1200 dostało się do ziemi, z liczby książąt nie mających prawa kłaść swego imienia na monecie, mogło zawierać w sobie brakteaty Kaźmirza Sprawiedliwego, bite między r. 1168 a 1177. Leszka syna Bolesława Kędzierzawego, bite między r. 1173 a 1185. Bolesława Wysokiego księcia Szlązkiego, bite po r. 1173, a może i niektóre Mieszkowe. Że jednak złożone było przeważnie z monety Wielkopolskiej i Szlązkiej, zdaje się więc że niemych brakteatów dwóch pierwszych książąt szukać w niem nadaremnie.
Kluczborskie wykopalisko z poprzedniem prawie jednoczesne, a przynajmniej mało późniejsze, również nie sięga po za granice Szlązka i Wielkopolski. — Między niememi jego brakteatami mogłyby być Szlązkie Bolesława Wysokiego, a może syna jego Henryka. Z Wielkopolskich zaś Mieszka i syna jego Ottona, bo imienny tego ostatniego brakteat za wyjątkowy uważać należy. Wszakże wykopalisko to nader było ubogie w typy całkiem beznapisowe.
Wykopaliska Bekerowskie, Wienieckie i Pełczyskie zawierają prawie jednoczesną monetę. Wszystkich, a przynajmniej dwóch ostatnich, data ukrycia w ziemię przypada najwcześniej około r. 1240, ale każde z nich w innej stronie Polski znalezione zostało, każde oddzielnym napiętnowane jest charakterem, i w każdem bardzo szczupła jest liczba typów innym wykopaliskom spólnych.
W wykopalisku Bekerowskiem z monet imiennych znajdowały się same prawie Wielkopolskie, bezimienne więc brakteaty z niego pochodzące mogłyby się odnosić do Mieszka, Ottona, Władysława Odonicza, Przemysława I i Bolesława Pobożnego. Pełczyskie równie jak Bekerowskie nie miało w sobie monet Szlązkich, a zawierało przeważnie pieniądz Małopolski z małem przymięszaniem Wielkopolskich brakteatów. Tu zatem przedewszystkiem powinienby się znaleźć Mazowiecki Konrad, o którym przypuścić nie można aby nie miał czynnej na swój rachunek mennicy, a może nawet który z jego synów. Z Wielkopolskich zaś Odonicz i obaj jego synowie.
Najwięcej rozmaitości można by się spodziewać w Wienieckiem, które (jak w swojem miejscu wykazałem) wyszedłszy z okolic Magdeburga wędrowało przez Szlązk i Wielkopolskę zanim się do Kujaw dostało. Tu mogą być monety nietylko wszystkich książąt których przy wspomnieniu wykopaliska Głębokieńskiego i Pełczyskiego wymieniłem, ale jeszcze Henryk Pobożny Szlązki, a nawet Bolesław Łysy Lignicki.
Wyszukiwać typów każdemu z tych książąt odpowiednich, wśród takiej massy niemych monet brakteatowych, jest rzeczą nader trudną, a jednak nauka koniecznie do tego dążyć powinna, i można mieć nadzieję że się część przynajmniej onych z czasem rozjaśni, i we właściwem miejscu w szeregu monet Piastowskich zamieścić dozwoli. — Aby zatem ułatwić następnym badaczom dalsze w tym kierunku szperania, wszystkie znane mi nieme brakteaty tej kategoryi uszykowałem na trzech wymienionych wyżej tablicach, nie w chronologicznym porządku wykopalisk, ale wedle rysunku jaki na sobie przedstawiają, dając w tym względzie pierwszeństwo brakteatom popiersiowym, jako takim wśród których przeważnie książęce monety mieścić się powinny. — Szczegółowy przecież ich opis uważam za zbyteczny, wyliczę je tylko pokrótce wskazując głównie źródło z którego pochodzą.
1) Brakteaty Wielopopiersiowe
1. Przedstawia 2 popiersia Świętych, a 3 Świeckie; nie znając wykopaliska, z którego pochodzi nic o nim powiedzieć nie można. — Rysunek zdjęty z okazu w zbiorze niegdy Konst. Świdzińskiego.
2. Z czterema głowami w odcinkach, był w wykopaliskach Bekerowskiem i Pełczyskiem, tu i tam w niewielkiej ilości. — Z powodu niewyraźności głów trudny do odgadnienia. Fabryka przypomina niektóre Szlązkie monety.
3. Podobnież z czterema głowami w odcinkach, ale odmienny w rysunku, znalazł się tylko w Pełczyskach, ale w bardzo wielkiej liczbie. Jedna z głów zdaje się wyobrażać monarchę z berłem, druga książęcia z chorągwią, trzecia biskupa, czwarta zwykle potworna nie daje się odgadnąć. Pochodzi z XIII wieku.
4. Z Głębokiego 3 główki bardzo grubą robotą wykonane; może się z czasem pokaże napisowym. — Dotąd znany w jednym tylko okazie.
5. Z Głębokiego i Pełczysk ma wyraźne 3 głowy monarchy z jabłkiem monarszem, książęcia z chorągwią i biskupa z pastorałem. — Pochodzi z wieku XII, zdaje się bity w Wielkopolsce.
2) Brakteaty dwupopiersiowe
do których należą i dwuosobowe, przedstawiają zawsze jakiś podział władzy, — ale nie wszystkie zdają się książęcemi.
6. Z Pełczysk—przedawniony pewnie z XII wieku.
7. Podobnież w trzech odmianach, z tych jedna dwustronna, przedawniony.
8. Ze zbioru niegdy Konst. Świdzińskiego.
9. Odmiana a, ze zbioru Świdzińskiego odm. b z Wieńca (przedawniony).
10. Z Wieńca — w jedynym okazie.
11. Także z Wieńca w 4-ch okazach, zdaje się przedstawiać sąd albo radę, odpowiada napisowemu brakteatowi justicia.
12. Z Wieńca okaz jedyny licho dochowany i grubej roboty, zdaje się niezgrabnem poprzedniego naśladowaniem.
13. Z Wieńca w liczbie 9 okazów robota dobra.
14. Z tablic Wolańskiego — widoczna kopija Mieszkowego typu Nr 66, ale niewiadomo w jakiem znaleziona wykopalisku; dla tego do czasu jeszcze osobno stać muszą. — Niektórzy uważają ten typ za zagraniczny.
3) Brakteaty jednopopiersiowe
z jednoosobowemi razem w tym oddziale zmieszane, nierównie od innych liczniejsze.
z całą figurą konną:
15. Centaurus znaleziony w Wieńcu w 10 sztukach z wybiciem dosyć płytkiem.
16. Rycerz na koniu także z Wieńca w sztukach 16, robota na nim wyrazista i piękna, bardzo patrzy na monetę Mazowieckiego Konrada.
z całą figurą stojącą:
17. W dwóch odmianach znaleziony w Pełczyskach — odmiana a, oprócz tego w Wieńcu; w obu wykopaliskach pojedynczo. Na pierwszym stojący książę, na drugim wyobrażenie Ś-go Maurycego. — Oba, a przynajmniej pierwszy z wielkiem podobieństwem do prawdy mogą być przyznane Przemysławowi I Ks. Wielkopolskiemu.
18. W dwóch odmianach, z brakteatów Bekerowskich, od poprzednich jak się zdaje dawniejszy, i znacznie grubszej roboty.
19. Znaleziony w Wieńcu pojedynczo.
20. Z Ś-m Maurycym z wykopaliska w Głębokiem, bardzo liczny i zakopaniu skarbu spółczesny, zatem z końca XII stulecia.
21. Pojedynczo w Wieńcu, okaz przedawniony, i nie dość wyraźny.
22. Z brakteatów Bekerowskich i z Kluczborka — robota bardzo gruba, ale od Szlązkiej odmienna, wyrobek jakiegoś pokutnego naśladownictwa.
z figurą siedzącą:
23. Książe pod baldachimem — bardzo liczny w Pełczyskach, może należeć do Leszka Białego, albo do brata jego Konrada.
24. 25. Oba z Pełczysk przedawnione.
26. W Wieńcu obie odmiany nie liczne.
27. Z Wieńca, przypomina hebrajsko napisowe monety Mieszka z sokołem.
28. 29. Z nieznanych wykopalisk.— Okazy przywiezione z zagranicy przez P. Beyera znajdują się w zbiorze hr. Ordynata Zamojskiego.
30. Święty z mieczem na kolanach, brakteat z wieku XII-go odmiana b znaleziona w Głębokiem, odm. a w zbiorze wyżej wymienionym od P. Beyera z zagranicy.
31. W Głębokiem — wybicie wydatne. Książe siedzący jak się zdaje na dwóch słoniach.
z samem popiersiem w polu:
32. Obie odmiany z Wieńca — pierwsza w dwóch okazach, znalazła się także pojedyńczo w Głębokiem — druga pojedyńczo należy do typu Bolesławowskiego Nr 140, zatem pochodzi z wieku XII-go; robota w odmianie a bardzo piękna.
33. 34. Oba Wienieckie zdaje się są także naśladowaniem typu wyżej powołanego; pierwszy znaleziony pojedynczo, drugi w dwóch okazach.
35. Wieniecki znaleziony w pojedynczym okazie ma odpowiedni sobie typ 99 między hebrajsko-napisowemi — zdaje się bity pod panowaniem Mieszka 3-go.
36. W Wieńcu pojedynczo znaleziony, należy do monarchicznych równie jak 4 poprzednie typy.
37. Z popiersiem książęcem Wieniecki.
38. Także Wieniecki — popiersie na nim zdaje się książęce, ale narysowane niezrozumiale, choć sam okaz dobry. 39. Wieniecki pojedynczy — figura wyraźnie książęca.
40. 41. 42. Z Głębokiego — na pierwszym głowa ukoronowana, na drugim popiersie zdaje się biskupie, a na trzecim książęce, ale w dosyć dziwnej postawie, wszystkie nieledwie pojedynczo znalezione.
43. 44. 45. Wyraźnie książęce z Głębokiego, drugi zwłaszcza bardzo licznie znaleziony.
46. W ułamku tylko znaleziony w Głębokiem, zupełnie niezrozumiały.
47. Z twarzą wąsatą i krótką brodą, pomimo swej wybitności nie dający się zrozumieć, pochodzi z Głębokiego.
48. Także z Głębokiego, zdaje się naśladowanie niżej pod liczbą 54 zamieszczonego typu.
49. Z Głębokiego, okaz zniszczony bardzo grubej roboty.
50. Z Kluczborka, jedyny okaz tam znaleziony miał ślady jakiegoś otokowego napisu.
51. W zbiorze niegdy RRS. Reichla w Petersburgu.
52. Z popiersiem biskupiem z Głębokiego.
53. Zdaje się także z biskupiem popiersiem również z Głębokiego.
54. Może ma przedstawiać głowę Ś-go Jana, podobny był wyżej pod Nr 48 — robota w tym brakteacie bardzo piękna z Głębokiego.
55. Głowa któregoś ze Świętych robota gruba — z Głębokiego.
Z popiersiem nad murem lub w bramie:
56. Popiersie między dwiema wieżami odmian 2, odm. a ze zbioru RRS. Reichla; odm. b ze zbioru X. Wilhelma Radziwiłła.
57. 58. Z Wieńca każdy w pojedynczym okazie.
59. Wieniecki; w dwóch okazach robota dosyć piękna.
60. Z Wieńca i z Głębokiego — w Wieńcu było ich dwa. Jest to dosyć blizkie naśladowanie typu Bolesławowskiego Nr 142 i z jednej z tamtym epoki.
61. Z Głębokiego — robota bardzo gruba.
62. Podobnież — okazy były dobrze dochowane.
63. Obie odmiany w Głębokiem w okazach dosyć zatartych, robota wyrazista.
64. Bardzo do poprzednich zbliżony z Głębokiego.
65. Także znaleziony w Głębokiem, na pierwszy rzut oka zdaje się przedstawiać wyobrażenie korony, widocznie z jakąś myślą w ten sposób wybity.
4) Brakteaty bezpopiersiowe
z wyobrażeniem kościoła albo miejskiej bramy:
66. Pięć pierwszych odmian pochodzi z Głębokiego, szósta z Wieńca. — Właściwie każda z nich za oddzielny typ uważaną by być mogła.
67. Z ręką Opatrzności w bramie, znaleziony z innemi brakteatami w Wieńcu w liczbie kilku sztuk. — Później gdzieś w okolicy Płocka wyorano całe wykopalisko składające się z brakteatów tego jednego typu. — Może zatem pochodzi z jakiej Mazowieckiej mennicy.
68. Z dwoma drzewkami pod bramą z Wieńca.
69. Z lewkiem pod bramą podobnież znaleziony w Wieńcu.
70. Pod bramą pół lewka z Głębokiego.
71. Pod bramą krzyż — na odmianie a litery C. S. może Cracovia albo Calisie Signata, także z Głębokiego.
72. Krzyż w bramie, a nad bramą ptak z rozpiętemi skrzydłami, w dwóch odmianach ze zbioru niegdy Konstantego Świdzińskiego.
z orłem herbowym:
73. Był w Wieńcu i w Głębokiem, — odmiana a tylko w Wieńcu.
74. Jak na poprzednich orzeł prosty bez korony przypomina niektóre późniejsze monety Brandeburskie. Znaleziony w Głębokiem.
75. Brakteat bardzo grubej roboty; w pojedynczych grubo narysowanych kreskach przedstawia ogólną postać dwugłównego orła. Znany był poprzednio ze zbioru Reichla; znaleziony został w Głębokiem, epoką więc swoją rok 1200 wyprzedza.
z rozmaitemi ptakami:
76. Z wyobrażeniem jakby Tukana.
77. Z wyobrażeniem gęsi lub łabędzia.
78. Z wyobrażeniem Czajki ?
79. Z wyobrażeniem oglądającego się Orła.
80. Z wyobrażeniem Strusia.
— wszystkie znalezione w Głębokiem pojedynczo, lub w nader małej liczbie okazów.
z różnemi potworami lub zwierzętami:
81. Z Gryfem — ze zbioru po niegdy Konst. Świdzińskim przypomina brakteat Kaźmirzowski z takiem samem wyobrażeniem. Zobacz Typ 106, robota w nim piękna, wybicie wydatne.
82. Zdaje się takie z Gryfem.
83. Z wiewiórką, a może z lisem.
84. Z psem pożerającym zwierzątko.
85. Z psem biegnącym.
86. Z psem oglądającym się.
87. Z lewkiem oglądającym się.
88. Z głową wołową.
— znalezione w Głębokiem po większej części pojedynczo, a w ogóle bardzo nie licznie.
z wyobrażeniem Krzyża:
89. 90. Z Głębokiego.
91. Odmiana a z Głębokiego odm. b z Wieńca pojedynczo.
92. Znaleziony w Wieńcu w pojedynczym okazie.
z rozmaitemi innemi wyobrażeniami:
93. Trzy brakteaty rozmaitego stempla z wyobrażeniem prawicy pochodzą z Głębokiego; modelowanie na nich wyraziste.
94. Brakteat z wyobrażeniem kwiatu? także znaleziony w Głębokiem — robota w nim podobnież wyraziste.
95. Brakteat z wyobrażeniem jak się zdaje mennicznego młota również z wykopaliska w Głębokiem — znaleziony pojedynczo.
Rozdzielając teraz wyliczone dopiero 95 typów na szczegółowe wykopaliska, okazuje się że z liczby tej znajdowało się w Głębokiem typów 49, w Wieńcu z Głębokieńskich 4, osobnych 26, w Pełczyskach z Głębokieńskich 2, z Wienieckich 2, osobnych 9, w wykopalisku Bekerowskiem i w Kluczborku po jednemu. Widzimy więc że najbogatszą epokę w typy nieme była druga połowa wieku XII-go z której pochodziło wykopalisko Głębokieńskie, i że w następnym stuleciu ten rodzaj monety zmniejszył się znacznie, zwłaszcza w księstwie Krakowskiem, gdzie nie miał miejsca jeden z głównych do wybijania takowej powodów.
Brakteat książąt Kujawskich
Wyobrażony pod liczbą 96 brakteat z wyraźnym herbem Kujawskim jakkolwiek także do kategoryi niemych monet należy, pod osobny podciągnąłem tytuł, gdyż znaczenie jego jest nie wątpliwe, chociaż epoka dziś jeszcze odgadnioną być nie może. Posiada go swoim zbiorze lir. Ordynat Zamojski z nabytków od P. Beyera, któremu się dostał przypadkiem. Nie wiadomo więc w jakiem miejscu i z jakiemi innemi monetami został znaleziony. W jednym ze zbiorów Galicyjskich widziałem taki sam nabyty wraz z kilkoma monetkami Pełczyskiemi którym z powierzchowności swojej zupełnie odpowiadał. — Czyżby tam miał być znaleziony?
Wnosząc z jego fabryki mniemać by można że najprawdopodobniej należy do Leszka Czarnego, lub do Władysława Łokietka, ale mógłby także być wybitym przez trzeciego brata to jest Ziemomysła. — W każdym razie zdaje się pochodzić z końca 13-go wieku zanim się ustalił w Polsce zaprowadzony w Czechach nowy system monetarny przez Króla Wacława. Są jeszcze z takim samym herbem brakteaty znacznie większego rozmiaru i bardzo pięknej roboty, które bardziej jeszcze wyglądają na monetę Władysława Łokietka, ale te zanadto się różnią fabryką swoją od innych naszych brakteatów, aby je za Polską monetę bez bliższego dowodu poczytać było można.
II. BRAKTEATY NIEME SAME PRZEZ SIĘ CAŁE WYKOPALISKA TWORZĄCE
Nieme brakteaty imiennym w wykopaliskach towarzyszące kończą się jak widzieliśmy najdalej z połową wieku XIII. Imion książąt w drugiej połowie tego wieku panujących, jakiemi byli w Krakowie Leszek Czarny, Henryk i Przemysław, a czasowo Władysław Łokietek, w tych wykopaliskach nie napotykamy, a przynajmniej nie napotykamy na monetach żadnemu nieulegających zaprzeczeniu.
Ale jest jeszcze drugi szereg niemych brakteatów które się w towarzystwie imiennych dotychczas nie znalazły, a tem samem którym do oznaczenia epoki zbywa na pewnej podstawie. Trzy wykopaliska złożone z takich wyłącznie brakteatów dały się widzieć po r. 1847, a mianowicie Szredzkie, Wojsławickie i Wieleńskie. Opisałem je obszerniej w pierwszej części obecnego dzieła, przyczem wspomniałem także o trzech innych dawniej znanych, a do tej samej kategoryi należących, to jest z pod Mąkolina, Kikoła i Izbicy. Tak znaczna ilość wyłącznie tego rodzaju wykopalisk, rozmaitość miejsc w których zostały znalezione, a przytem rozmaitość typów które przedstawiały, naprowadza na konieczny wniosek że w naszej rzeczy mennicznej była jakaś epoka zupełnego zaniechania pisma na monecie, a to tylko między r. 1250 a 1300 miejsce mieć mogło.
Szredzkiemu wykopalisku towarzyszyły monety obce z samego końca XII-go wieku, miejscowa więc moneta w niem znaleziona o ćwierć wieku jeśli nie więcej musiała być późniejszą. A że wykopalisko miało miejsce w Szlązku, że zawierało w sobie brakteaty fabryki zupełnie jednakowej, a od właściwie Polskich bardzo odmiennej, że wreszcie na jednym z nich można się było dosyć wyraźnie imienia Ś-go Jana doczytać, trzeba przyjąć za pewnik, że w niem mieściła się moneta wyłącznie Szlązką, bita po śmierci jeśli nie obu Henryków, to przynajmniej po śmierci Brodatego, to jest po r. 1238. Figury tych niezgrabnych brakteatów znajdzie czytelnik razem zebrane przy opisie wspomnionego wykopaliska w pierwszej części niniejszego dzieła. Powtarzać ich zatem tutaj nie mam potrzeby.
Wojsławickie wykopalisko także zawierało monetę wyłącznie Szlązką, bitą jak się zdaje w latach późniejszych, kiedy już zrywał się związek łączący tę prowincyą z resztą Polski. — Powierzchownością swoją więcej się one jeszcze oddalają od naszych monet niż poprzednie, dla tego figur ich wcale nie zamieściłem. Znajdzie je czytelnik wyobrażone w dziele P. Saur-ma-Jeltsch które numizmatykę Szlązką w wyczerpujący sposób traktuje.
Brakteaty pochodzące z wykopaliska w Wieleniu oraz dawniejszych z Mąkolina, Kikoła i z pod Izbicy, przedstawiłem czytelnikowi w swojem miejscu może nawet obszerniej niż na to zasługiwały. Że między niemi są niektóre właściwie Polskie, o tem mam najmocniejsze przekonanie, ale że jest i wiele obcych to także żadnej nic podpada wątpliwości, a granica między jednemi a drugiemi nie podobna do oznaczenia z powodu zupełnego podobieństwa fabryki prawie wszystkich Wieleńskich pieniążków. Przybliżoną ich epokę wskazują przedawnione dwie połówki brakteatu Willebranda Arcybiskupa Magdeburskiego który siedział na katedrze między r. 1239 a 1253, a zatem epoka zakopania skarbu przypada mniej więcej około r. 1300. Z Polskich książąt znajdować się w niem mogły Wielkopolskie monety Króla Przemysława i Władysława Łokietka. — Wskazałem je przy opisie samego wykopaliska, umieszczać ich zaś w chronologicznym szeregu naszych pomników mennicznych nie chciałem, bo opinija względem nich jeszcze potrzebuje ustalenia, i z czasem zmienić się może.
Co do brakteatów z godłami podobnemi do niektórych Polskich herbów winienem nadmienić, że takie same godła znajdujemy na Szlązkich tak zwanych dickfenigach bitych w samym początku XIV-go stulecia, jak się o tem przekonać może czytelnik w powołanem wyżej dziele o monecie Szlązkiej. Najwięcej takowych dickfenigów pod rozmaitą postacią wybijał Henryk książę Głogowski zwany Wiernym (fidelis) który zarazem przez niejaki czas posiadał część Wielkopolski, i dziedzicem Królestwa Polskiego się tytułował. Brakteaty zatem z godłami podobnemi do godeł na Szlązkiej grubszej monecie mogą być za jego rządów w Wielkopolsce wybite. Będę miał sposobność raz jeszcze pomówić o niektórych przynajmniej tego Henryka monetach.
O brakteatach z pod Mąkolina, Kikoła i z pod Izbicy oraz o innych tego samego rodzaju mówiłem obszerniej w pierwotnym mojem dziełku z r. 1847. — Potępiono moją co do nich opiniją, i wyłączono z szeregu naszych monet, dla tego i te musiałem również po za liniją pozostawić. — Nie czuje się jednak przekonanym i mniemam że Mąkoliński brakteat z literą B i Vossbergowski z literą C są ściśle sobie spółczesne, i że z większem daleko prawdopodobieństwem mogą być przyznane braciom Bolesławowi i Konradowi książętom Mazowieckim, w samym końcu wieku XIII żyjącym, niż oddzielnym miastom albo biskupom Pruskim, których imion wspomnionym pieniążkom odpowiednich wyszukiwać dopiero potrzeba.
Doprowadziłem nareszcie nowy przegląd naszych dawnych monet do zamierzonego końca, to jest do śmierci Króla Stefana w r. 1586, za co w moim późnym wieku przedewszystkiem Panu Bogu dzięki złożyć winienem. Dalej iść niechciałem, a i wszystko com napisał jest tylko że tak powiem grubym narysem tego, co w materyi numizmatycznej miałby do powiedzenia prawdziwy badacz historyi naszych mennicznych urządzeń, do czego ja niemając pod ręką potrzebnych materyałów, już się na siłach nie czułem. W narysie też moim miałem jedynie zamiar poddać pod rozwagę uczonych odmienną metodę w układaniu dzieł numizmatycznych, niż ta której się dotąd trzymano, aby podobne dzieła przestały być prostemi katalogami, zbieraczy tylko albo handlarzy numizmatycznych zajmować mogącemi, ale weszły na stanowisko badań prawdziwie historycznych, które im się słusznie należy. Nie wiele też tu nowego znajdzie czytelnik. Pod względem dziejowym zużytkowałem tylko swoim sposobem materyały przez innych badaczy zebrane i ogłoszone, pod względem zaś historycznym, lubo staraniem mojem było przedstawić lubownikom przedmiotu rysunkowe obrazy wszystkich znanych waryantów każdej monety, widzę jednak żem celu mego nie dopiął z zupełnością, a bliższe zapoznanie się z prawdziwie bogatym zbiorem hr Emeryka Czapskiego, (do czego wcześniej sposobności nie miałem), dało mi poznać kilka sztuk takich, któreby ze wszech miar godne były rysunkowego przedstawienia, gdyby to nie opóźniało końca, od kilku już lat prowadzonego wydawnictwa.
Do monet średniowiecznych okresu groszowego dodałem osobne tablice w liczbie 12, na których znajdzie czytelnik znane mi waryanty należących do niego typów. — Co do późniejszych: figury kliszowe podobnych waryantów zamieściłem bezpośrednio w texcie, sporządzenie bowiem odpowiednich tablic do monet okresu złotowego, obejmującego panowania królów Zygmunta I-go, Zygmunta Augusta i Stefana, wymagałoby nakładu przechodzącego moje środki. — Rozdział tych kliszów nie podług rodzaju monet, ale podług epoki źródeł z których wzięły początek, nie będzie zapewne zupełnie dogodnym dla porozumiewania się zbieraczy w drodze nabytków i zamian, w moim jednak poglądzie był on koniecznym; aby zaś i dla nich nie pozostał zupełnie bez użytku, klisze pojedynczych monet w każdem panowaniu oddzielnie bieżącą oznaczyłem liczbą; porozumiewanie się zatem numizmatyczne przy pomocy dziełka mojego, lubo nieco więcej uwagi wymagające, będzie wszelako możliwe. Mam jednak i do tej części dziełka przygotowane tablice w liczbie 34-ch na których figury monet przedstawione są zwykłą koleją według ich rodzaju, ale te tablice zamożniejszego odemnie nakładcy czekają.
Czy mój wykład przedmiotu podobać się będzie czytelnikom nie moja rzecz o tem sądzić. W tym bowiem względzie indywidualne zapatrywania się mogą być bardzo rozmaite. — Ale co do błędów drukarskich na te zmuszony jestem czytelnika o wyrozumiałość prosić. Czasy Elzewirów minęły, bodaj czy nie powrotnie, przynajmniej na czas długi. — Dzisiajsi drukarze w stolicy nawet nie zawsze są w stanie rozumienia tych okresów które składają, a cóż dopiero w jakiem prowincyonalnem mieście. W takiem położeniu autor osobiście prowadzący korrektę grubsze tylko błędy dostrzedz może, ale podstawienie w zdaniu blisko brzmiącego wyrazu, albo przestawienie w nim niektórych liter, przechodzi dla niego niepostrzeżenie, bo on to co napisał niejako oczyma duszy w pamięci swojej czyta. — Toż samo odnosi się również do numeracyi, w czem autor na dokładności korrekty drukarskiej polegać ma prawo. Kilka błędów w tym względzie wytknął X-dz Kanonik Polkowski w swem sprawozdaniu o drugiej części mojego dziełka, ale tam właśnie wykazał jak tego rodzaju korrekta jest trudną, kiedy liczby typów 52, 120, 121, i 110 rzeczywiście w tej części błędnie wydrukowane w miejscu 69, 130 131, i 146, uważa za właściwe, i według nich błąd drukarski poprawić radzi, kiedy właśnie gdyby tak być miało, poprawka żadna nie byłaby potrzebną. — A przecież autor sprawozdania zupełnie przeciwną myśl mieć musiał, i tylko drukarskiej przemiany owej w korrekcie nie dostrzegł. Tego rodzaju błędy chód bezwątpienia publikacyi nie zalecają, dla uważnego jednakże czytelnika łatwe są do spostrzeżenia, i bezwątpienia w błąd go nie wprowadzą.
Bardziej mi leży na sercu niedbałe wielu kliszów odbicie; i pod tych względem o największą pobłażliwość czytelnika proszę. Wiele się przyczyn na to składało, w niektórych nawet miejscach winne temu same klisze. — W ogóle jednak takiej dokładności i poprawności wybicia drzeworytów lub kliszów jaką się Warszawskie publikacye popisać mogą, trudno wymagać od drukarni prowincyonalnej, po raz pierwszy podobne wydawnictwo w praktyce mającej, której nawet nie tak łatwo zaopatrzyć się w należycie usposobionych pracowników, że już nie wspomnę o wszystkich do zupełnie pięknego drukowania potrzebnych przyrządach.
— Kaźmirz Stronczyński; Piotrków dnia 1 Listopada 1885 roku.
*****
Badania szczegółowe nad następnym okresem w naszej numizmatyce, który się rozpoczął z wiekiem XIV, a który okresem groszowym nazywam, nie wchodziły wcale w zakres pierwotnego mego zadania. Przedsięwziąłem je na usilne żądanie numizmatyków Warszawskich pragnących widzieć nowy przegląd naszych mennicznych pomników, doprowadzony aż do epoki zlotowej, to jest do panowania Króla Zygmunta I-go, od którego niegdy Ignacy Zagórski pracowite dzieło swoje rozpoczął. Przedsięwziąłem je zaś o tyle, o ile mi na to pozwalało samo powierzchowne przypatrzenie się licznym tej epoki typom, i rozczytanie się w tem co dotąd zrobili w tej mierze moi poprzednicy, bo do samych źródeł żadnego nie miałem przystępu.
Praca moja w tym kierunku do której przysposobiłem przeszło 250 rysunków już od kilku lat była zupełnie wykończoną, kiedy pojawiło się nader ważne dzieło D-ra Piekosińskiego wydane w Krakowie, a traktujące o monecie i stopie mennicznej w Polsce w XIV i XV wieku, a zatem wypełniające ową nieobrobioną do owego czasu epokę w historyi naszej mennicy.
Przyznam się że gdybym był wiedział o zamiarze D-ra Piekosińskiego, gdybym zwłaszcza przypatrzył się materyałom źródłowym jakiemi on rozporządzać może, byłbym zaniechał mojej pracy jako zbytecznej, a nawet obrobione już szczegóły i cały zapas rysunków do użytku mu oddał. Ale niestety wiadomość ta doszła mię wtedy, kiedy już pierwsze exemplarze wydrukowanego przezeń dzieła znajdowały się w Warszawie, z których mogłem się bliżej rozpatrzyć w rezultatach przez D-ra Piekosińskiego dla nauki osiągniętych.
Dziś cóż mi więc do czynienia pozostaje? Doprowadziwszy nowy przegląd monet Polskich aż do końca parowania króla Stefana, (bo mię tak daleko poniosło raz rozmachane pióro), mamże czynić szczerbę w samym środku zamierzonej przezemnie całości, i zostawić bez użytku wszystkie moje rysunki, oraz kilkadziesiąt dokonanych z niemałym kosztem i mozołem kliszow? Nie: tego przecież zrobić nie mogę. Nie idzie mi tu o miłość własną — miałem czas i dosyć sposobności do otrząśnienia się z tej wady, o tyle przynajmniej o ile z niej człowiek ułomny otrząsnąć się zdoła, ale mi chodzi o dobro samej rzeczy, o zrobienie dzidka mego sumiennym składem tego wszystkiego co pracujący nad tą częścią nauki wiedzieć, i mieć pod ręką potrzebuje. — Nie miałem wprawdzie sposobności badania ówczesnych typów w ten sposób w jaki przez D-ra Piekosińskiego zbadano zostały, ale za to miałem w ręku większą ich rozmaitość, miałem kilka wspomionemu autorowi nieznanych, a obok tego co do niektórych nad któremi się rozpisał jest coś do pomówienia. Puszczenie więc w świat dokonanej już przezemnie pracy nad groszowym okresem Polskiej numizmatyki choć spóźnione, nie będzie zdaje mi się zbyteczne. Z drugiej strony niegodzi mi się przedstawić onej w takim stanie w jakim była przed rozczytaniem się w dziele D-ra Piekosińskiego. Tam w uporządkowaniu licznych odmian jednego typu kierowałem się samem powinowactwem rysunkowem; tu już obejrzeć się muszę i na dane jakich mi dzieło wspomnionego badacza dostarcza, a lubo i na tamtej drodze prawie wszędzie do tych samych rezultatów doszedłem, nie mogę już w usprawiedliwieniu mego widzenia chwiejącą się postępować nogą i stawiając czytelnikowi przed oczy gołosłowne przypuszczenia brakiem źródłowych wiadomości się zasłaniać. Za nim jednak rozpocznę z mego punktu widzenia systematyczny przegląd monet tego okresu, muszę przedewszystkiem zaznajomić czytelnika z treścią dzieła Krakowskiego badacza, i rezultatami jakich ono dla nauki dostarcza.
Praca D-ra Piekosińskiego pod tytułem o monecie i stopie mennicznej w Polsce w XIV i XV wieku, jak to sam autor słusznie uważa, nie jest systematycznem obrobieniem przedmiotu, ale jest głównie pracowitem zebraniem tego wszystkiego czego w materyi mennicznej owego czasu dostarczają dokumenta źródłowe, a zwłaszcza też Krakowskie radzieckie akta. Materyal to bogaty, ważny, i przez autora umiejętnie wyzyskany. Na tej drodze doszedł D-ra Piekosiński do wiadomości w jakich epokach mennica Krakowska była w ruchu, kiedy w jej czynności zachodziły przerwy, wypisał nazwiska myncarzy i myncmejstrów którzy w niej pracowali, porównał one z literami dodatkowemi jakie się znajdują na niektórych monetach tego okresu, i znaczenie tychże objaśnił, a już to samo stanowi wielką z jego strony dla naszej numizmatyki przysługę. Obok tego zamieszczone w końcu w liczbie 24-ch dokumenta dotyczące kwestyi mennicznej w tym okresie, wiele szczegółów przed tem zagadkowych do oczywistości rozjaśniają. Są to przecież tylko dodatkowe części pracy D-ra Piekosińskiego, największa jej część poświęconą jest krytycznemu rozbiorowi stopy, według której moneta u nas w ciągu dwóch wieków to jest XIV-go i XV-go była wybijaną. W tym względzie podziwiać należy troskliwą staranność w nagromadzeniu najdrobniejszych nawet piśmiennych z owego czasu śladów, na które nie jeden uwagi by nawet nie zwrócił, i ogrom kłopotliwego zachodu w ważeniu i próbowaniu tamtoczasowych monet; a chociaż ta ostatnia część badań naszego autora nie przedstawia matematycznej pewności, nie mniej przeto jest nauczającą. — Za podstawę obrachunku przyjął D-r Piekosiński francuzkie gramy. Jest to zapewne bardzo racyonalna zasada, ale w badaniach numizmatycznych które nieraz trzeba robić na pojedynczych okazach, niedogodna, bo prawie zawsze przedstawia badaczowi kilkocyfrowe dziesiętne ułamki, jakiemi się zapewne nic kierowali średniowiekowi myncarze.
Za daleko bym zaszedł gdybym chciał streścić wszystkie pewniki przez D-ra Piekosińskiego dla historyi mennicznej tego okresu zyskane. Wspomnę tylko o główniejszych, które nietylko badaczy przedmiotu obchodzą, ale o których potrzebują wiedzieć i zwykli zbieracze dawnych pomników mennicznych, jeśli z tego co posiadają w swym zbiorze lubią rozumną sobie zdać sprawę. Przedewszystkiem wyjaśnił D-r Piekosiński że grzywna Krakowska, która służyła za podstawę rachunku w naszych mennicach, ważyła 198 gramów, że była niezmienną przez cały przeciąg czasu w groszowym okresie i że jeszcze w r. 1636 w mennicach Polskich na takową grzywnę liczono; że w stosunku do grzywny pragskiej miała się jak 48 do 60 co wyjaśnia powód dla którego na Polską grzywnę tylko 48 groszy pragskich, a następnie i Polskich rachowano; co się później stosowało i do półgroszków których 96 grzywnę liczebną stanowiło.
Wyjaśnił dalej D-r Piekosiński że moneta groszowa u nas pierwotnie na stopę czeską przez Wacława II-go zaprowadzona, już za czasów Kaźmirza Wielkiego coraz bardziej zniżała się w swej dobroci, i w końcu tego panowania do tego stopnia spadła, że jej przymusowy obieg ostremi karami przeciw nieprzyjmującym musiał być obwarowany; że do tego właśnie spodlenia odnosi się znany ustęp kroniki Janka z Czarnkowa, brany przedtem niewłaściwie za dowód obniżenia stopy mennicznej pod Królem Ludwikiem. Wyjaśnił jeszcze nasz autor że aż do śmierci Króla Kaźmirza Wielkiego kwarta albo kwartnik (to jest czwarta część Skojca) znaczyła półgrosza, od roku 1393 ¼ grosza, od r. 1397 ⅙ grosza, od roku zaś 1398 kiedy już nie 16 jak dawniej ale 18 denarów na grosz liczono, kwartnik jako 3 denary wartujący zwać poczęto trzeciakiem (ternarius), że od roku 1399 poczęto wybijać nowe kwartniki półgroszowe zwane kwartnikami szerokiemi, albo monetą większą, dawne zaś otrzymały nazwę trzeciaków; że nareszcie od roku 1404 pierwsze nazywano stale półgroszkami (medii grossi) ostatnie zaś kwartnikami (guartantes).
Wykazał oprócz tego D-r Piekosiński, że krzyż podwójny wyobrażany często na monetach Jagiellońskich nie jest wcale oznaką władzy wikaryalnej udzielonej Jagielle przez Apostolską stolicę, ale był godłem królewskiem wcześniej przed owem udzieleniem używanem; że za panowania Władysława Warneńczyka mennica Krakowska była zajętą wybijaniem samych jedynie denarów; że zatem poszukiwanie półgroszków z tego panowania (na co się wysilali poprzednio numizmatyczni zbieracze) jest rzeczą zupełnie daremną. Wreszcie że za panowania Kaźmirza Jagiellończyka i w początkach panowania Jana Alberta, skutkiem nadużycia podskarbiego Piotra z Kurozwęk herbu Róża, spodlały ogromnie wybijane w mennicy Krakowskiej półgroszki; za co podskarbi utratą dóbr na rzecz skarbu został ukarany.
Wszystko to są wiadomości pierwszorzędnego znaczenia w rozważaniu przebiegu dziejów ówczesnej mennicy w Polsce, i rozjaśnieniu przyczyn widocznej niejednostajności w jednoczesnych mniej więcej mennicznych tamtej epoki pomnikach. Wszystko więc co w tej materyi będę miał sposobność niżej powiedzieć, będą to nieledwie same słowa D-ra Piekosińskiego za które też nie mnie, ale jemu uznanie zasługi się należy. Możnaby tu nierównie więcej powiedzieć na wykazanie zalet opracowanej przez D-ra Piekosińskiego książki; nie mając jednak zamiaru wchodzić w szczegółowe jej ocenienie, ograniczyłem się tu jedynie na punktach z moim wykładem rzeczy w ścisłym związku będących, które mię w wielu punktach bardzo oświeciły. A teraz do dalszego wykładu mego przedmiotu przystępuję.
Widzieliśmy wyżej że ostatnie 50 lat okresu brakteatowego w dziejach naszych mennic gruba jeszcze pokrywa pomroka. Tyle tylko wiemy z pewnością, że okres ten zakończył się stanowczo z objęciem rządów w Polsce przez Wacława Czeskiego Króla. Monarcha ten zaprowadziwszy u siebie grubą monetę, której 60 sztuk bito z grzywny czystego srebra, nazwał ją z łacińskiego Grossi skąd poszła późniejsza nazwa groszów. Wybijano je w Pradze i dla tego u nas groszami Pragskiemi je nazywano. Od tego czasu, to jest mniej więcej od roku 1360, nowa moneta stała się podstawą wszelkiej pieniężnej rachuby w Polsce. Liczono je na kopy albo na grzywny. W Czechach kopa lub grzywna znaczyła zupełnie to samo, u nas atoli z powodu mniejszej wagi grzywny Krakowskiej, w porównaniu z grzywną Pragską, grzywna monety znaczyła groszy 48, a nawet w Kujawach i Mazowszu, gdzie na grzywny Pruskie liczono 36 a później 30.
Rachuba ta dotyczyła zawsze groszy Czeskich, które mianowicie od śmierci Króla Ludwika w znacznej ilości napływały drogą handlu do Polski, i przez miejscową ludność chętnie były widziane. Wybijano wprawdzie za Króla Kaźmirza Wielkiego podobne grosze zwane Krakowskiemi, ale wybijanie to trwało krótko, i nie powtórzyło się już później przez cały wiek XIV i XV.
Nie jest wcale moim zamiarem rozbierać ten okres ze stanowiska właściwie historycznego. Pisali już w tym przedmiocie Braun, Czacki, Lelewel, a ostatecznie wyczerpująco D-r Piekosiński; ciekawych zatem do dzieł wspomnionych badaczy odsyłam. Ja chcę tylko przedstawić czytelnikom to co z rzeczonego okresu lubownika zbiorów numizmatycznych obchodzić może, aby obraz całego zasobu naszych mennicznych pomników doprowadzić do następnego okresu złotowego, od którego niegdy Ignacy Zagórski rozpoczął szacowne swoje dzieło, a który także w miarę mojej możności starać się będę uzupełnić przynajmniej do końca panowania Króla Stefana, to jest do ostatniego wygaśnienia dynastyi Jagiellońskiej.
Nie będę też w tym okresie traktował rzeczy w sposób wyczerpujący, ani nawet w sposób ściśle naukowy, bo należące do niego monety w zakwalifikowaniu swojem pod właściwe panowanie prawie żadnej nie nastręczają trudności; ale zamknę się jedynie w granicach numizmatycznej techniki, poprzestając na gromadzeniu materyałów dla tego, ktoby chciał badać obszerniej ten przedmiot ze stanowiska historycznego i finansowego, a przytem przedstawiając zbieraczom numizmatycznym wszystko, co ich w tym zadaniu obchodzić może. Dla tego też znajdzie się w przedstawieniu mojem wiele monet stojących po za obrębem dziejów Polskiej mennicy, a nie obojętnych, owszem bardzo ważnych dla tego rodzaju zbieraczy. Wszakże nie pominę milczeniem uwag, jakie nastręcza sam zewnętrzny że tak powiem rozbiór monet tego okresu, a to niezależnie od świadectw bądź w kronikach, bądź w spółczesnych aktach i dokumentach zaczerpnąć się dających, których zebranie i porównanie z samemi monetami młodszym badaczom pozostawiam.
MONETY KRÓLA WACŁAWA 1300-1305
Wacław nie mieszkając w Polsce nie dbał wcale o naszą monetę. Przedmiotem jego głównych starań i polem jego działalności były Czechy, i tam też zaprowadził stanowczą menniczną reformę; a wychodzące przed tem z mennic łomkie brakteaty ustąpiły miejsca pieniądzom pięknym, dostatecznie grubym, i do złamania nie łatwym. Pieniądz ten choć po zagranicą Polski bity oddziałał również stanowczo i na naszą rzecz menniczną.
Za panowania tego Wacława bito w Pradze dwojaką monetę to jest właściwe grosze zwane jeszcze groszami szerokiemi grossi, i małe grosze parvi, których 12 szło na grosz szeroki. Typ jednych i drugich ten sam. Obok właściwego napisu korona z jednej, a Lew Czeski z drugiej strony. Na groszu całym czytamy po stronie korony +WENCEZLAVS SECVNDVS-DEI GRATIAREX BOEMIE, po stronie lwa GROSSI PRAGENSES. Na małym groszu +W-I-I-R BOEM, a na stronie odwrotniej +PRAG-PARVI. Parvi pragenses.
Są jednak po zbiorach beznapisowe denary z orłem po jednej, a lwem Czeskim po drugiej stronie. Jest to jak się zdaje jedyna moneta Wacława w Polsce bita. Orzeł na niej bez korony, co wskazuje że wyszła z pod młota wtedy, kiedy Wacław był tylko książęciem Krakowskim i Sandomirskim, zanim się jeszcze koronował na króla.
O mniemanym dukacie tego Króla niżej nieco kilka słów powiem. W zbiorze po niegdy Gwalbercie Pawlikowskim znajduje się srebrna na jedne tylko stronę jakby na próbę wybita moneta, z bezkoronowym w pośrodku orłem, i napisem w otoku moneta Regis B. Zmarły poczytywał ją za monetę Wacława bitą dla Polski.
MONETY JANA LUXEMBURCZYKA Z TYTUŁEM KRÓLA POLSKIEGO 1306 — 1335
Wacław II-gi Król Czeski i Polski między innemi dziećmi zostawił po sobie syna także Wacława, i córkę Elżbietę zaślubioną Janowi Ksiąźęciu Luxemburskiemu. Syn Wacław w drodze do Polski zabity został w Ołomuńcu wkrótce po śmierci ojca, i na nim wygasła linija Królów Czeskich z ojczystego pochodzących domu, a tron dostał się w ręce Niemieckie w osobie Książęcia Jana męża Królewskiej siostry. Ten będąc przez taki związek spadkobiercą Wacława II-gi, zarazem Polskiego i Czeskiego Króla, rościł sobie prawa do Polski, nie tak dla tego aby ich orężem chciał dochodzić, jak raczej aby łatwiej skłonił Polskiego monarchę do zrzeczenia się zwierzchnictwa nad Szlązkiem, którego Książęta już się byli w znacznej części Koronie Czeskiej popoddawali. Jakoż w r. 1335 dopiął swojego celu, i sam wzajemnie zrzekł się urojonych tytułów swoich.
Jan Król Czeski nie zawsze i nie wszędzie pisał się Królem Polskim. Znamy kilka jego dyplomatów z epoki wcześniejszej od r. 1335 w których wcale nie ma tego tytułu. Nie masz go równic na żadnej znanej pieczęci tego Króla, a i z monet niektóre tylko noszą go na sobie. Takiemi są tak zwane Szterlingi bite w Luxemburgu, na których czytamy Joannes dei gratia rex Boemiae et Poloniae, a na niektórych nawet po tym napisie znajduje się mały orzełek.
Monetka ta jakkolwiek nie Polska dla swej historycznej ważności chętnie jest przez lubowników Polskiej numizmatyki przechowywaną i dla tego w stosunku do niewielkiej swojej rzadkości dosyć wysoko się płaci. — Obie jej odmiany znajdują się w zbiorach hr. Natalii Kickiej i hrabi Ordynata Zamojskiego.
MONETY HENRYKA KSIĄŻĘCIA GŁOGOWSKIEGO PRETENDENTA DO KORONY POLSKIEJ 1300-1309
Po śmierci Króla Wacława II-go i zabiciu jego syna w r. 1306 rozdwoił się naród w wyborze następcy. Małopolanie obrali Panem Władysława zwanego Łokietkiem Książęcia Kujawskiego, Wielkopolanie zaś poddali się Henrykowi III Książęciu Głogowskiemu wnukowi Henryka Pobożnego, zabitego przez Tatarów w r. 1241, a synowi Salomei siostry Króla Przemysława. Ten krótko panował w Wielkopolsce bo w. r. 1309 życie zakończył, ale synom pretensye swoje do tronu Polskiego w spadku pozostawił. Używali tytułu dziedziców Królestwa Polskiego, i Książąt Poznańskich tak Henryk IV zwany Wiernym Książe Głogowski, jak i brat jego Bolesław Książe na Oleśnicy. Rzeczywiście jednak żaden z nich nie panował w Wielkopolsce, bo Łokietek tę prowincyą dla siebie zajął, i silnie onę trzymał.
Znamy kilka typów Głogowskich pieniędzy wyraźne imię Henryka na sobie noszących, ale zdaje się że oprócz nich mennica tameczna w pewnej epoce biła monetę dla wielu innych miejscowości, leżących nawet po za obrębem Głogowskiego Księstwa. Wszystkie pomimo różnicy w godłach tak są w całem wykonaniu do siebie podobne, jakby wyszły z pod jednego i tego samego rylca. Ta moneta nosząca nazwę denarów grubszą jest znacznie od dawnej Szlązkiej i Polskiej, ale zaledwie dorównywa mniej więcej połowie spółczesnych groszów Czeskich. Zdaje się źe ten dla którego była wybijaną chciał zaprowadzić w Szlązku reformę monetarną na swoją rękę, i niezawiśle od reformy zaprowadzonej w Czechach, a dla skuteczniejszego jej przeprowadzenia pieniądz dla całego Szlązka pod swoim bliższym nadzorem bić rozkazał.
Ta okoliczność ułatwia zrozumienie do którego z Henryków Głogowskich owe monety należeć mogą. Nie masz najmniejszej wątpliwości że Henryk IV dłuższy miał czas do wybicia takiej rozmaitości owych grubych denarów sprawując przez 25 lat rządy w swojem Księstwie, kiedy ojciec jego tylko przez lat 11 w Głogowie, a przez lat 3 w Wielkopolsce panował; ale i to pewna, że ten ostatni większe miał pobudki i większą sposobność do przeprowadzenia takiej reformy, będąc nietylko panem rozleglejszych dzierżaw, ale co najważniejsza nie zawisłym od Królów Czeskich Książęciem. Z tego powodu mniemam że tak radykalna, a z Czeską wcale niezgodna przemiana rzeczy mennicznej w Szlązku nie mogła nastąpić pod Henrykiem IV, który Czechom zawsze sprzyjał, i który w końcu Królowi Czeskiemu wiarę zaprzysiągł. — Że i ten mógł na wzór ojca podobne monety wybijać, nie byłoby w tem nic dziwnego, — nie zbywa nawet na skazówkach że tak było istotnie.
Chcących bliżej zapoznać się z rozlicznemi typami owej tak czynnej Głogowskiej mennicy odsyłam do dzieła P. Saurma—Jeltsch temu przedmiotowi przeważnie poświęconego. Tutaj tylko zamieściłem kilka bliżej nas obchodzących, a mianowicie:
1) denar z wypisanem calem imieniem Książęcem HENRICVS DVX GLOGOVI jako objaśniający komu tego rodzaju denary przypisywane być winny.
2) denar z napisem DENARIUS POZNA który jednak nie z Poznańskiej ale z Głogowskiej wyszedł mennicy, prawdopodobnie wybity w Krośnie. — Zupełnie odpowiedni temu grubemu denarowi denarek bilionowy jedynie orła i literę P bez żadnego napisu przedstawiający, znalazł się w wykopalisku przeważnie monetę Królowej Jadwigi i Władysława Jagiełły w sobie obejmującem.
3) denar bez napisowy z wyobrażeniem Polskiego orła i Korony odpowiadający tytułowaniu się Henryka haeres regni Poloniae.
Do tej samej kategoryi należy jeszcze denar z wyobrażeniem książęcia w całej postaci z hełmem w jednej, a koroną w drugiej ręce, wybity w Krośnie jako stolicy ówczesnej księstwa. Uczony Pruski numizmatyk Vossberg, który się w r. 1862 rozpisał obszerniej o owych średniowiecznych Głogowskich denarach, wszystkie wyżej przytoczone typy odnosi do Henryka III, lubo takie same mógł i syn jego w Krośnie wybijać. To tylko pewno że żadnego z nich nie wybił w Poznaniu.
MONETY KRÓLA WŁADYSŁAWA ŁOKIETKA 1296—1300 i 1306—1333
Król Wacław jak się rzekło nie mieszkał wcale w Polsce, trzymał tylko tutaj swoje garnizony, których koszta opędzał po największej części drobną czyli czarną monetą, a może nawet zapasem wybijanych przed jego panowaniem brakteatów. Dla tego grosze praskie z jego imieniem o ile są pospolite w Czechach, o tyle w naszych wykopaliskach rzadko się napotykają.
Łokietek, jako wr linii męzkiej prawy następca tronu po Przemysławie, po nim w roku 1296 jednozgodnie za pana uznany, a potem do opuszczenia kraju zmuszony, wróciwszy na tron po śmierci Wacławka, nie zastał w Polsce wprowadzonego na dobre a przynajmniej zakorzenionego nowego mennicznego systemu, ręce więc pod tym względem miał wolne. Panowanie swego poprzednika uważał on za uzurpowane, jego postanowienia ani go wiązały, ani mogły mu być przyjemne, choćby w nich nawet widział rzetelny pożytek, nic więc dziwnego, że w rzeczy mennicznej za przykładem Czechów iść niech ciał. Za nadto był on rozumnym aby nieczuł wad i uciążliwości dawnego systemu, i aby wprowadzeniem go na nowo chciał powrócić poprzedni finansowy nieład, wołał za przykładem Głogowskiego Henryka przeprowadzić tę reformę na swoją rękę, i niezapatrując się w tym względzie na Czeskie wzory.
Niezaraz jednak znalazła się stosowna do tego pora. Wracającego z tułaczki w r. 1306 uprzedził w Wielkopolsce Głogowski Henryk i prawie 15 lat następnych Łokietek niemógł schować miecza do pochwy, odpierając ciągle napaści Czechów, Szlązaków, Krzyżaków i Litwy, tak dalece, że dopiero w roku 1320 mógł cokolwiek odetchnąć, i do koronacyi przystąpić.
Wątpić należy aby Król Łokietek przed swą koronacyą wybijał jaki pieniądz w Krakowie. Wszystkie jego monety jakie dotąd znamy noszą już tytuł królewski, a i badania D-ra Piekosińskiego nie wykazały śladu istnienia mennicy w Krakowie przed rokiem 1320. Wcześniejszych monet Łokietka, jeśli istnieją, szukać należy w massie owych grubo wybitych miseczkowatych brakteatów, jakich nam wykopaliska Mąkolińskie, Kikolskie a zwłaszcza też Wieleńskie dostarczyły.
Imiennych monet Króla Władysława Łokietka mamy cztery typy: Jest to czerwony, złoty i trzy denary.
na pierwszym czytamy po stronie głównej WLADISLAVS DI. (Dei) G. gratia, REX, na odwrociu S. STANISLAVS POL E. Sanctus Stanislaus Polonie Episcopus.
Na drugim i trzecim po stronie główki WLADISLAVS… po stronie zaś orzełka ... REX POLONIE. Na czwartym napis tylko po stronie korony MO.R.PO.WLA. Moneta Regis Poloniae Wladislai.
Wszystkie są dotąd niesłychaną rzadkością po zbiorach. Dukat i denary z główką monarszą znamy tylko w pojedynczych okazach pierwszy u Pna Niedzielskiego w Sledziej owicach pod Wieliczką, nabyty przypadkiem w Bochni za 25 złotych, denar z popiersiem na prost w zbiorze Radcy Wiktora Szaniawskiego w Przegalinach, a z popiersiem w profilu w zbiorze Pna Józefa Przyborowskiego lektora Warszawskiego Uniwersytetu, i Bibliotekarza Biblioteki Ordynackiej Hrabiów Zamojskich.
Denaru z koroną i herbem Kujawskim widziałem 2 okazy prawdziwe, z których jeden w zbiorze niegdy Antoniego Strzeleckiego później do zbioru Wilanowskiego nabytym, a drugi niedawno dostał Pn Beyer za granicą, posiada go obecnie Hr. Kicka. Ale są jeszcze podrabiane okazy tego typu z bardziej płaskiem i na cienszej blaszce wykonanem wybiciem, na które bacznie uważać trzeba, żeby ich za oryginały nie przyjąć.
Rozpatrzenie się w czterech powyższych typach prowadzi do wniosku, że Król Łokietek uznał w zasadzie potrzebę mennicznej reformy w Polsce, i że ustaliwszy się na tronie bicia dawniejszych brakteatów zaprzestał, lecz że w samem wprowadzeniu nowej monety nieposzedł za przykładem Czechów, ale dał w tym względzie pierwszeństwo Węgrom, u których gościnności doświadczył. Dla tego wprowadził do swego państwa nietylko tameczną rachubę na czerwone złote, ale w biciu tej nowej monety naśladował typ Andegaweński świeżo na pieniądz Węgierski przez Króla Karola Roberta wprowadzony. Dawna polska moneta denarów w wartości swojej zniżona stała się tylko zdawkową.
Grubszej od denarów srebrnej monety Króla Łokietka dotąd niemamy. Pieniądz który D-r Piekosiński podaje za półgroszek tego króla, nie jest wcale ściśle polski, będę miał sposobność niżej o nim pomówić, równie jak o denarze wyobrażonym w jego dziele na tablicy 1, pod liczbą 4, któremu także wedle mego zdania inne miejsce przynależy.
NIEKTÓRE MONETY SZLĄZKIE Z WIEKU XIV
Od roku 1335, w którym Król Kaźmirz Wielki zrzekł się swego nad Książętami Szlązkieini zwierzchnictwa, moneta Szlązka w ogólności mało dla naszych dziejów przedstawia interesu, a obok tego za nadto jest bogatą w rozmaitość typów, aby prosty jedynie ustęp w naszej numizmatyce tworzyć mogła. P. Saurma—Jeltsch w dziele swojem samych grubych denarów, zwykle przez zbieraczy dickfenigami zwanych, wystawił przeszło 60 a obejmują one jedynie wiek XIV, z którego 20 naszych typów trudno byłoby wyliczyć.
Ale są między Szlązkiemi tej epoki monetami, niektóre typy nie obojętne, bądź dla badacza rzeczy miennicznej w Polsce, bądź przynajmniej dla lubownika i zbieracza polskich narodowych pomników. O takich zatem pomówić mi cokolwiek wypada.
Czerwone złote książąt Bolesława i Wacława
Od dawna znany był numizmatykom dukat z wyobrażeniem, po jednej stronie Ś-go Jana, a po drugiej z liliją i napisem WENCESLAVS DVX P.
Napis ten rozmaicie sobie tłomaczono. Umieszczony w nim orzełek zdawał się wskazywać, że moneta jest Polską. Przypisywano go więc z razu Wacławowi książęciu Płockiemu, a później dosyć powszechnie miano go za monetę Wacława Króla Czeskiego i Polskiego wybitą przed jego koronacyą w Gnieźnie.
W rzeczy samej napis WENCESLAVS DVX P. dałby się odnieść do Wacława Płockiego bo i moneta sama bardziej na wiek XIV, niżeli na XIII wygląda. Ale ten książę był za ubogi na wybijanie złotej monety, na którą się nierównie od niego możniejszy Łokietek zaledwie odważył. Z drugiej strony dukaty podobne nigdy się dotąd w Polsce nie znalazły, a wszystkie okazy jakie widzimy po zbiorach z zagranicznych pochodzą nabytków.
Ci co wspomnioną monetę odnoszą do Wacława Króla Czeskiego i Polskiego widzą w napisie: Wenceslaus dux Poloniae albo Wenceslaus dux primus. Rozbierzmy oba te przypuszczenia.
Przedewszystkiem Wacław nigdy nieopuszczał tytułu króla Czeskiego, Księciem Polskim wcale niebył, bo tak sic pod ów czas mianowali jedynie Wielkopolscy Książęta. Od r. 1290 do 1300, Wacław tytułował się między innemi Książęciem Krakowskim i Sandomierskim, opierając się na mniemanych prawach do tego księstwa jakoby przez Gryffinę wdowę po Leszku Czarnym sobie ustąpionych. W roku 1300 kiedy był przez Wielkopolan na tron powołany, koronował się zaraz na Króla, tytuł więc dux Poloniae w żadnym przypadku niebył dla niego właściwym.
Przeciw czytaniu w napisie naszego dukata Wenceslaus dux primus nie nastręczają się tak mocne historyczne przeszkody, i w rzeczy samej jeśli przypisywanie onego książęciu Płockiemu odrzucimy, napis ten w inny sposób czytany być nie może. Ale cóż znaczy wyraz primus przy imieniu Wacława Króla Czeskiego a następnie Polskiego. Był ci on w Krakowie pierwszym tego imienia książęciem, ale czyżby niebardzo będąc pewnym Krakowskiego księstwa, które mu zaraz odebrał Przemysław, i w którem go następnie ciągle niepokoił Łokietek, czyżby mówię przeniósł tytuł tamecznego książęcia nad niezaprzeczony królewski, i to na monecie przeznaczonej jak widać do ogólnego międzynarodowego użytku, bo wybitej podług wzorów upowszechnionej wówczas złotej Florentyńskiej monety? Taką nieoględność trudno przypuścić.
Najpodobniejsze do naszego Wacławowskiego dukata są Czerwone złote bite w Luxemburgu. Między książętami Luxemburga był także Wacław wnuczek Jana Króla Czeskiego. Był nawet w Luxemburgu pierwszym, choć jako Król Czeski, trzecim się na groszach praskich pisał. Temu nierównie zasadniej możnaby przypisać nasz dukat, gdyby nie orzełek bezpośrednio po napisie położony, który na monecie tego książęcia żadnego niemiałby znaczenia.
Ale i między Szląskiemi książętami był również Wacław i również tego imienia pierwszy książę na Lignicy, (1345—1364) do którego epoki nasz dukat najbardziej się nadaje. W jego właśnie udziale leżało miasto Goldberg w którego okolicy odkryte zostały złoto — i srebrodajne góry, i gdzie jeszcze w 17-ym wieku czynną była spólna zapewne ówczesnych książąt Szląskich mennica. Temu to Wacławowi zdaniem mojem najbardziej przystoi nasz, dukat, i w tem znaczeniu wszystko co na nim widzimy: figura Ś-go Jana, napis Wenclaus dux primus, i orzełek będzie na swojem miejscu, i w zupełnej z datami historycznemi zgodności.
Taki sposób pojmowania rzeczy potwierdzają jeszcze podobne dukaty wybite przez Bolkona czyli Bolesława jednego z Książąt Szląskich linii Świdnickiej. Tych Bolkonów było we wspomnionej linii trzech: pierwszy zmarł r. 1301, wątpić zatem należy aby złotą monetę wybijał. Za jego życia nie była jeszcze znaną. Syn jego także Bolko książę na Munsterbergu umarł około r. 1342, a trzeci Bolko III syn Bernarda książę na Świdnicy i Jaworze umarł w r. 1368. Nasz dukat zatem mógłby należeć do jednego z dwóch ostatnich Bolkonów.
Na tablicach do dzieła P. Saurma-Jeltsch przygotowanych zamieszczony on jest między monetami Lignickiemi. Widać, że autor ten przypisuje go Bolesławowi Rozrzutnemu ojcu wspomniemego Wacława. Zauważyć tu jednak potrzeba, że podobnie skróconego? imienia Bolkona używali jedynie książęta Świdniccy i Opolscy, Ligniccy zaś i Głogowscy pisali się zawsze Bolesławami. P. Beyer mówił mi nawet o takim samym dukacie z napisem Bolco dux Swidnicensis znajdować się mającym w jakimiś. zagranicznym zbiorze, ale tego nie widziałem. Do tej samej kategoryi należy jeszcze dukat Anny z domu księżny Cieszyńskiej małżonki Wacława księcia Lignickiego, na tablicach P. SaunnaJełtsch zamieszczony. Na nim obok Ś-go Jana znajduje się lewek.
Szląski gruby denar z herbem Książąt Kujawskich
Pozostaje mi do objaśnienia wyrażony na XXIII tablicy bezimienny denar Szląski z hełmem po jednej, a herbem kujawskim po drugiej stronie.
Był zwyczaj między książętami Szląskiemi, że z powodu zaślubin przez które ciź książęta łączyli się z innymi książęcemi domami, herby tych domów na Szląskiej monecie kładziono. Znamy taką monetę Henryka III ksiąźęcia Głogowskiego z herbem Brunszwickim i napisem CLIPEVS BRUNSWICENHIS bitą z powodu zaślubin tegoż Henryka z Matyldą córką Alberta książęcia Brunszwickiego. Znamy inną z tarczą Bawarską i napisem CLYPEVS BAVARIE wybitą z powodu zaślubin Beatrycy córki Henryka IV Głogowskiego z Ludwikiem książęciem Bawarskim; nasz więc denar przypomina połączenie się któregoś z książąt Szląskich z linią książąt Kujawskich.
W tym właśnie przypadku był Bernard książę Świdnicki na Furstenbergu zaślubiony z Kunegundą córką króla Władysława Łokietka, idącego jak wiadomo z linii książąt Kujawskich, zmarły około r. 1326. Denar więc wspomniony mógłby być wybitym albo przez niego na pamiątkę małżonki, albo prawdopodobniej przez jego syna Bolkona III na pamiątkę swej matki. Nie należy on wcale do Polskich, ale z powodu znajdującego się na nim herbu w tem miejscu objaśnionym być musiał.
Ten gruby denar Dr. Piekosiński poczytuje za monetę króla Łokietka i na nim opiera swoje wnioski o stopie monet Polskich za tego panowania. Czy to jest dosyć gruntowna podstawa, niech osądzą doświadczeńsi od nas obu numizmatycy. W każdym razie mnie by się zdawało, że nie bardzo bezpiecznie jest wyprowadzać wnioski z takiej monety względem znaczenia której zdania mogą być podzielone. Że pieniądz ten jest Szląskim, ja przynajmniej żadnej o tem nie mam wątpliwości. Jego wielkość, stopa, zresztą rysunek zgadza się zupełnie z innemi tak zwanemi dickfenigami Szląskiemi.
MONETY KRÓLA KAŹMIRZA WIELKIEGO. 1333 — 1370.
Kaźmirz, zwany przez dziejopisów Wielkim, odziedziczywszy po ojcu ustaloną koronę, mniej więcej zapewnione granice kraju, i zabezpieczony w nim porządek społeczny, mógł się od razu oddać wewnętrznym onego ulepszeniom. W każdym też kierunku zostawił po sobie niezbite troskliwości o jego dobro pamiątki. Jednem z tych ulepszeń było ostateczne poprawienie i ustalenie rzeczy mennicznej w Polsce.
Zmiana w tym względzie dawnego porządku zależała nietylko na ustanowieniu stałej na przyszłość stopy i formy w obiegowej monecie, ale co jeszcze ważniejsza, na zniesieniu przywilejów bicia osobnego pieniądza, już to lennym książętom z prawa dawniej służących, już też biskupom albo pojedynczym miastom ponadawanych, już nareszcie przez dzierżawców mennic uzurpowanych, a przynajmniej podciągnięcia takowych pod ogólne w całym kraju obowiązujące prawidła.
Dwa były podówczas w sąsiedztwie Polski systemy rachowania pieniędzy w większych ilościach. W Czechach liczono grosze na grzywny i kopy, w Prusach krzyżacy zaprowadzili rachubę monety na grzywny, wiardunki i skojce. Skojec obejmował w sobie dwa ówczesne grosze. Czeska rachuba przeciskała się do ziem Polskich, lecz Wielkopolanie używali stale krzyżackiego rachunku. Zdaje się, że ten ostatni system przyjęty został za podstawę reformy mienniczej w Polsce; czego dowody napotykamy w licznych artykułach statutu Wiślickiego, gdzie kary na winowajców widzimy oznaczane po największej części w grzywnach, wiardunkach lub skojcach.
Jakoż główną i za jednostkę przyjętą monetą od czasu jej urządzenia był tak zwany kwartnik, to jest pieniądz wyrównywający czwartej części skojca, którego zatem wielkość i nazwę nie do groszów, ale do skojców stosowano. Względnie groszów kwartnik był półgroszkiem, a odpowiadał mniej więcej spółczesnym grubym denarom Szląskim, lubo niektórym z nich w wadze i próbie srebra nie dorównywał.
Zanim te kwartniki zostały zaprowadzone, bito po dawnemu same tylko denary. Wszelako zaprowadzenie to musiało mieć miejsce w pierwszych latach panowania króla Kaźmirza, w każdym razie przed rokiem 1347 to jest przed uchwaleniem statutu w Wiślicy, ktorego artykuł 13 mówiący o ujednostajnieniu monety w całym kraju i stanowiący, że ta ma być dobrą, aby chętnie była przyjmowaną, nie odnosił się bezwątpienia do dawniejszych denarów.
Napływ jednakże całkowitych groszy czeskich, obficie przez króla Jana wybijanych, spowodował króla Kaźmirza do wybicia podobnej monety w Krakowie. Ustanowił ją król w końcu roku 1337 według ówczesnej stopy Czeskiej, lecz gdy takowa po śmierci króla Jana w r. 1346 zaszłej przez następcę jego Karola została zniżoną, dalszego kowania groszy Krakowskich zaniechano, i już z tamecznej mennicy obok denarów same tylko wychodziły kwartniki, a wyjątkowo i przez krótki czas zapewne monety pośrednie, połowę kwartnika ważące.
Obok zatem znanych już pod poprzedniem panowaniem denarów były za czasów króla Kaźmirza Wielkiego w obiegu ustanowione przez niego kwartniki i całkowite grosze, pierwsze stopie Pruskiej, a drugie Czeskiej odpowiednie, a jednak z sobą spółmierne. Czyniło się przez to zadosyć potrzebom handlowym w ziemiach Małopolskich i Wielkopolskich od siebie odmiennym.
Przegląd pozostałych z tego panowania mennicznych pomników wykazuje oprócz tego monetę środkującą między kwartnikami i denarami mniej więcej połowę kwartnika ważącą, atoli kilka dopiero znanych tej monetki okazów w różnych stronach kraju i za granicą porozrzucanych niepozwalają o jej znaczeniu z pewnością wnioskować.
Są bowiem inne monety króla Kaźmirza Wielkiego bite dla prowincyi Ruskiej, a mianowicie kwartniki oddzielnego typu, i denary miedziane, ale te nie wchodzą w obręb badań nad dziejami Polskiej mennicy i o nich w swojem miejscu osobno mowa będzie. Tyle o rodzajach monet bitych za panowania tego króla. Należy mi jeszcze pomówić kilka słów o ustalającej się w tymże czasie nowej rachubie pieniężnej.
Zasadą jak się rzekło Polskiej menniczej rachuby była grzywna Pruska odtąd również Krakowską grzywną zwana, podzielona na 4 wiardunki 6-o skojcowe czyli 24 skojców, względnie zaś monety Czeskiej 48 groszy Prazkich w sobie zawierająca. Kwarniki przez Każmirza Wielkiego ustanowione były odnośnie do monety Czeskiej pólgroszkami, i takich 96 sztuk na grzywnę Krakowską liczono.
Dopóki kwartniki te wysoką trzymały próbę, dopóty urzędowa ich wartość była zarazem wartością handlową, lecz gdy z postępem czasu srebro w tej monecie z 14-ej próby zniżyło się na 9-ą, grosze Prazkie nie po 2, jak należało, ale nad wartość nawet swoją po 4 kwartniki były płacone. Rzeczy do tego doszły stopnia, że nietylko w handlu zwyczajnym, ale i w corocznych nawet opłatach panom i duchowieństwu tytułem czynszu, albo dziesięciny należnych, krajową monetę wyłączano i król Kaźmirz w r. 1368 zmuszony był karą gardła i konfiskaty majątku tego rodzaju wymagania zagrozić.
Spodlenie to monety przypisuje kronika Czarnkowskiego archidyakona Gnieźnieńskiego Czesławowi z Gołuchowa, który od r. 1366 był namiestnikiem w Wielkopolsce i który też wkrótce po śmierci króla Kaźmirza, przez królową Elżbietę Regentkę w Polsce z urzędu usunięty został. Znaczenie właściwe tego ustępu kroniki mylnie dotąd za dowód spodlenia monety pod królem Ludwikiem poczytywanego, dobitnie wyjaśnił Dr. Piekosiński.
Zniżenie stopy mennicznej w monetach Kaźmirza Wielkiego daje się widzieć głównie w kwartnikach i denarach. Grosze zdają się być wszystkie 13-ej próby i wszystkie jednostajną trzymają wagę, co zapewne ztąd pochodzi, że przez krótki przeciąg czasu były wybijane.
Pozostaje mi jeszcze pomówić cokolwiek o każdym z wymienionych gatunków monet z tego panowania pod względem samego rysunku i zamieścić kilka uwag jakie się z tego stanowiska badaczowi numizmatyki nastręczają. Przedstawię one czytelnikowi koleją starszeństwa.
I. Grosze.
s. g. w pośrodku monety tak jak na czeskich groszach korona królewska okolona dwurzędowym napisem: ✝ KAZIMIRVS PRIMVS ✝ DEI GRACIA REX POLONIE.
s. o. w podobnem okoleniu orzeł herbowy; w otoku ✝ GROSSI CRACOVIENSES.
Opis ten stosuje się do okazów bezbłędnych, które się rzadko napotykają, a których przykład znajdzie czytelnik na tablicy XXIV pod lit. a zdjęty z okazu znajdującego się obecnie w zbiorze hr. Ordynata Zamojskiego. Zwykle jednak w napisie bądź imienia królewskiego, bądź miasta Krakowa są błędy spowodowane opuszczeniem lub zdwojeniem niektórych liter.
Na figurach u Czackiego i Mniszcha znajdujemy w napisie GROSS L — coby znaczyło lati; taki, ale nieco odmienny miał być w zbiorze instytutu Ossolińskich we Lwowie, na nim jednak owej litery L nie znalazłem. Wspomina także Czacki o groszach Kaźmirza Wielkiego z napisem około orła GROSSI PRAGENSES. Z jego opisu zdawało by się, że taki grosz miał w ręku, ja jednak nigdzie go nie widziałem, a Dr. Piekosiński możności istnienia podobnych groszy wprost zaprzecza.
Jest to moneta nietylko w tem panowaniu, ale i w całym szeregu monet polskich wyjątkowa. Wybijanie jej poprzedzone być musiało wybijaniem samych kwartników. Tutaj bowiem prawie wszędzie widzimy strzałkę jako znak przedziałowy między wyrazami, kiedy na kwartnikach najdawniejszych stale w tem miejscu są punkta lub kółka. Groszy takich wybijano z grzywny złotniczej 64, odpowiednio ówczesnej stopie czeskiej. Kiedy jednak król czeski Karol (1346—1378) ku końcowi swego panowania zniżył stopę tamecznej monety, wybijanie groszy Krakowskich ustać musiało. Na grzywnę koronną groszy takich liczono 48.
W ogólności grosze Kaźmirza Wielkiego nie są nadzwyczajną rzadkością, ale z uwagi na swoją ważność naukową w wysokiej trzymają się cenie. Już Czacki wspomina o trzech, jakie miał sobie nadesłane z wykopaliska w Będzinie. W każdym jednak razie wykopaliska w szczupłej nader dostarczają je liczbie. Za mojej pamięci trzykrotnie wśród massy groszy Prazkich były zauważane. Jedno z takich wykopalisk znalezione w dawnej gubernii Warszawskiej dostało się w ręce ówczesnemu gubernatorowi cywilnemu hr. Franciszkowi Potockiemu, który w niem jeden czy dwa grosze Krakowskie dopatrzył. Drugie miało miejsce gdzieś w Kaliskiem. Tam groszów Krakowskich było przynajmniej trzy, z których jeden posiadał p. Reiszel numizmatyk w Łęczycy, dru gi p. Spies właściciel apteki w Kaliszu, a trzeci kapitan wojsk Ces. Rosyjskich Żychliński. Bogate wykopalisko znalezione w samym Kaliszu w domu p. Rosena dostarczyło najwięcej tej tak przez zbieraczy poszukiwanej monety. Z tego źródła p. Łączkowski obywatel W. X. Poznańskiego dostał 2, p. Szaniawski archiwaryusz akt dawnych w Kaliszu jeden, hrabia Skórzewski w Lubostroniu jeden, a jeden widziałem u p. Dąbrowskiego urzędnika pocztowego w Kaliszu. Wiem jednak, że ich było więcej. Towarzyszyły im grosze Czeskie Jana, Karola i Wacława 3-o. W Berlinie także przed kilkoma laty pojawiło się kilka groszy Krakowskich, z których jeden nawet miałem sobie nadesłany, a o dwóch innych otrzymałem wiadomość. Zkąd by jednak pochodziły nie wiem. Zdarzyło się również p. Szaniawskiemu Radcy Towarzyst. Kr. Ziem, nabyć podobny grosz w Lublinie u złotnika, a oficerowi wojsk Ces. Rosyjskich Moraczewskiemu gdzieś na Litwie. Tak w ciągu ostatnich 40 lat 14 przynajmniej groszów Krakowskich zbogaciło szufladki numizmatycznych lubowników.
Dla ciekawości zbieraczy nagromadziłem na Tablicy XXIV 10 takowych groszów rozmaitych stempli z których 9 z samych oryginałów są rysowane. Z tych odmiana a) z napisem bezbłędnym pochodząca z Berlińskich znajduje się w zbiorze hr. Ordynata Zamojskiego, odmiana b) z wykopaliska pod Kaliszem niegdyś własnością P. Spiesa będąca, jest teraz u P. Wiktora Szaniawskiego w Przegalinach na Podlasiu; odmiana c) z wykopaliska w Gub. Warszawskiej w zbiorze Wilanowskim, odmianę d) z napisem KAZIRVS PRIMUS z wykopaliska w samym Kaliszu widziałem u P. Dąbrowskiego, tamecznego urzędnika na poczcie, odmiana e) znajdująca się w zbiorze hr. Ordynata Zamojskiego była pierwotnie własnością P. Reiszla, a pochodzi z wykopaliska pod Kaliszem. Odmianę f) znalezioną w samym Kaliszu, posiada P. Józef Szaniawski Archiwaryusz Kaliski, a odmianę g) nabytą u złotnika w Lublinie wspomniany wyżej P. Wiktor Szaniawski. Znam jeszcze okazy w Imperatorskim zbiorze w Eremitażu Petersburskim i u X. Radziwiłła w Berlinie, a wiem że się znajduje jeszcze w zbiorze Instytutu Imienia Ossolińskich we Lwowie. Ten ostatni ma podobno kółka, jako znak przedziałowy między wyrazami. Posiadał go także hr. Łoś, numizmatyk Lwowski. O okazach zaś, które się do Księstwa Poznańskiego dostały, wyżej już namieniłem.
2. Kwartniki Koronne.
s. g. w perłowym obwodzie monarcha siedzący z berłem i jabłkiem królewskiem w rękach. W otoku napis: ✝ MONETA KAZIMIRI.
s. o. w podobnymże obwodzie orzeł: — w otoku ✝ REGIS POLONIE.
W napisie jednej lub drugiej strony często zamieszczoną jest dodatkowa litera K, oznaczająca Krakowską mennicę, gdzie te kwartniki były bite, a niekiedy litery P. R. obok tronu. Ten rodzaj monety wybijany wcześnie przed ogłoszeniem Statutu Wiślickiego i którego bicie trwało do końca panowania Króla Kaźmirza, ma pewne w rysach stępia różnice, po których stosunkową dawność pojedynczych okazów rozpoznać można. Wszystkie co do wagi sobie są równe, ale próba srebra w nich rozmaita.
Najpierwsze ze względu na swą dawność miejsce w tym szeregu należy się kwartnikom, na których figura monarsza wyobrażoną jest z prawą ręką na bok skierowaną. Na takich twarz króla jest młoda, koniec berła nie przechodzi nigdy granicy otoku, a wyrazy napisu rozdzielone od siebie bardzo wyraźnemi zwykle podwójnemi kółkami. Modelowanie draperyi słabe (zob. na Tab. XXV, fig. a—i). Kwartniki tego typu są nieco rzadsze od innych, a nawet odmiany z literami P. R. Poloniae rex obok tronu (ok. h, i). Te ostatnie bite są na srebrze 14-ej próby i niewątpliwie do najpierwszych należą. Próby srebra w okazach, nie mających liter obok tronu, Dr. Piekosiński osobno nie zaznaczył.
Drugie miejsce co do dawności zajmują kwartniki, na których prawa ręka monarsza z jabłkiem spoczywa na piersiach, a w przedziałach między wyrazami znajdują się strzałki. Koniec berła na takich kwartnikach wchodzi zawsze w napisowy otok, twarz zawsze jest młoda. Bicie w ogólności mniej staranne, niż na poprzednich, a modelowanie draperyi bardzo często niezrozumiale (zobacz na Tab. XXV, fig. k. I. n. o. p. r.). Tego rodzaju kwartnikom odpowiadają co do liter i strzałek międzywyrazowych wszystkie znane mi grosze Krakowskie, które także co do czystości wybicia w ogóle bardzo wiele do życzenia zostawiają. Odmiana k ma nawet w napisie Moneta Kaziri odpowiednio groszowi Krakowskiemu. Wybijanie ich zatem musiało się rozpocząć równocześnie z Krakowskiemi groszami, to jest w roku 1337.
Najpóźniejsze kwartniki przedstawiają figurę królewską brodatą, zresztą są przednim podobne, ale w przedziałach między wyrazami zawsze na nich znajduje się kropki, albo kółka (zob. fig. t. u. w.) berło także mają nieco odmienne, a modelowanie draperyi bardzo zrozumiałe i poprawne. Takich także nie wiele się znajduje w wykopaliskach, nie są jednakże tak rzadkie, jak okazy z literami P R, o których wyżej mówiłem.
Kwartniki koronne Kaźmirza Wielkiego stanowią w ogólności najpospolitszą dziś monetę z epoki tego monarchy. Widziałem ich po kilkadziesiąt okazów w dwóch znanych mi tamtoczesnych wykopaliskach, a pewnie musiało ich być więcej, gdyż się część tylko tych wykopalisk dostała w ręce lubowników. Pierwsze nie wiem gdzie znalezione, nabył jeden ze złotników Warszawskich; wybrał z niego najwięcej okazów b. półkownik Wojsk Polskich Przeszkodziński, znalazłem ich przeszło 30 w jego zbiorze, który po śmierci jego na własność nabyłem, a i inni zbieracze nie zaniedbali pewnie z tej sposobności korzystać. Były to kwartniki najpóźniejsze, pomiędzy któremi znalazło się kilka brodatych. Dawniejszej monety nie musiało być wcale, bo z tej Pułkownik Przeszkodziński nic nie posiadał. Drugie wykopalisko znalezione w osadzie Lubośna, pod miasteczkiem Szczercowem w P-cie Sieradzkim, obejmowało oprócz kwartników bardzo wiele drobnych denarków niżej pod liczbą 5, opisanych, po większej części mocno zniszczonych; jednych i drugich na sta liczyć było można. W partyi tej, którą miałem pod ręką, nie było kwartników brodatych; ale znalazł się w niej nader rzadki kwartnik Ziemowita, książęcia Mazowieckiego w okazie pod względem dochowania nic do życzenia nie zostawiającym, tylko na nieszczęście przez działanie ziemi mocno skruszałym. Wykopalisko to widocznie od poprzedniego wcześniejszem być musiało.
3. Półkwartniki.
s. g. w perłowym obwodzie wąsate ukoronowane popiersie w otoku ✝ MONETA KAZIMIRI.
s. o. w takimże obwodzie korona — w otoku REGIS POL... (Polonie).
Zagadkowa ta moneta, której 3 tylko znane mi są okazy, zdaje się być jakimś pieniądzem przejściowym przez krótki czas w obieg puszczanym. Dr. Piekosiński znalazł w niej srebro 9 próby, a wagę od wagi kwartników o połowę mniejszą. Za półkwartnik zatem uważać onę należy. Okazy, które miałem w ręku, przedstawiają królewską głowę wąsatą, z czego trzeba wnosić, że wybijanie tej monety przy końcu panowania Króla Kaźmirza miało miejsce. Najdawniej znany i dobrze wybity, choć licho zachowany okaz znajduje się w Cesarskim Gabinecie numizmatycznym w Wiedniu.
Na tym okazie najlepiej widać kruszec z miedzią mieszany. W okazie znajdującym się u hrabi Ordynata Zamojskiego i w trzecim, który niedawno przywiózł P. Beyer z zagranicy, a który teraz posiada hr. Kicka, srebro zdaje się lepsze.
4. Denarki.
s. g. w perłowym obwodzie litera gotycka K. w otoku widać tylko... OLON (Poloniae).
s. o. w takimże obwodzie korona Królewska — w otoku... REGIS. Cały napis zdaje się (Moneta regis).
Po raz pierwszy widziałem okaz takiego denarka pomiędzy monetami przywiezionemi przez P. Beyera z zagranicy, srebro w nim dobre, jest wyraźnie wybity, ale mocno uszkodzony, najprawdopodobniej przez obcięcie. Drugi nieco odmiennego stempla, znalazł się pomiędzy denarkami Jagiellońskiemi, wykopanemi gdzieś w Krakowie, czy w okolicy w roku 1876. Jest jeszcze i trzecia odmiana którą czytelnik na tablicy 35 pod lit c zobaczy. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że oba należą do Kaźmirza Wielkiego.
4-bis.
s. g. w polu monety orzeł, z boku litery DR.
s. o. korona — w otoku, POLONIE — srebro czyste.
Kładę denarek ten pod panowaniem Kaźmirza W-go, lubo nie wiem, czy nie należy do Łokietka, albo Ludwika. Snycerska bowiem robota całkiem go od innych monet Króla Kaźmirza wyróżnia. Napis na nim od strony głównej mniej wyraźny, ale na odwrotnej bardzo wydatny, daje się czytać w całości Denarius regis Polonie.
Znany dotąd w jednym okazie w zbiorze Radcy C. K. Sądu wyższego we Lwowie, P. Adolfa Pressena. Te dwa denarki są prawdopodobnie najpierwszą monetą z czasów panowania Króla Kaźmirza Wielkiego, i wybijanie kwartników uprzedziły.
5. Denarki Koronne.
s. g. w perełkowym obwodzie ukoronowane popiersie twarzą w prost. Napis otokowy rozmaity — REX POLONIE albo REGIS POLONIE, albo KAZIMIRVS, albo nareszcie KAZIMIRI.
s. o. w takimze obwodzie orzeł, w otokzc napisy rozmaite, jak wyżej.
Najdrobniejsza ta moneta Króla Kaźmirza Wielkiego znaną była zbieraczom jeszcze przed r. 1830 z jedynego okazu, jaki posiadał niegdy Ignacy Zagórski, który wypadłszy mu przypadkowo z ręki bezpowrotnie zaginął. Długo później uważana była za straconą dla nauki, gdyż nawet rysunek z niej nie był jeszcze zrobiony, kiedy wykopalisko w Lubośny o którem wyżej wspomniałem parę set sztuk na raz onej dostarczyło. Był to bowiem na liczbę główny tego wykopaliska pieniądz. Wszystkie po większej części były bardzo liche, nie dobite, powyszczerbiane, tak dalece, że na każdą z 14 wyrysowanych na Tablicy XXVI figur, kilka sztuk złożyć było potrzeba, dla tego też dobre okazy tego wcale nie rzadkiego pieniążka są poszukiwane, i dobrze płacone.
5-bis Denarki Kaliskie.
s. g. ukoronowana głowa żubra z pierścieniem w nozdrzach w otoku MONETA KALIS.
s. o. orzeł piastowski w kranie w otoku ✝ K. REGIS POLONIE.
Dziesięć okazów tej nieznanej przed tem monety dostarczyło wykopalisko znalezione we wsi Teschenbuscli w obwodzie Koźlińskim w Prusach, obejmujące około 10 tysięcy rozmaitych denarów po największej części Pomorskich. Jest to denarek miasta Kalisza. P. Władysław Jażdżewski powołuje podobny denarek bez napisu po stronie orła; czy tylko brak ten nie pochodzi z zatarcia, albo niedobicia monety?
5-ter. Denarki Poznańskie.
W tem samem wykopalisku znajdowały się denarki z napisem miasta Poznania. Jeden z nich ma na stronie głównej Kaliską żubrzą głowę z napisem MONETA POZNANI, drugi bardzo nie wyraźny pozwalał się domyślać na stronie głównej Poznańskich kluczów, ale dla mocnego zniszczenia okazu dokładny rysunek nie mógł być z niego zdjęty.
MONETY BITE DLA RUSI
Po wygaśnięciu na Rusi Halickiej potomków Włodzimierza Wielkiego prowincya ta zawojowana przez Gedyroina Wielkiego Książęcia Litwy, dostała się jednemu z jego zięciów Bolesławowi synowi Trojdena księciu Mazowieckiemu, który otruty przez Rusinów w r. 1240, żadnego po sobie nie zostawił potomstwa. Czychali na zabranie tego kraju z jednej strony Węgrzy, opierając się na jakichś przedawnionych, a nigdy w czyn nie wprowadzonych prawach, z drugiej Tatarzy, posiadający już wtedy południową część onego, i w niej podległych sobie caryków mający. Nie chcąc dopuścić, aby kraj niegdyś monarchom Polskim hołdujący przeszedł w obce ręce, Król Kaźmirz Wielki, który jako także zięć Gedymina równe z Bolesławem Mazowieckim miał do niego prawo, zaraz po śmierci tegoż wszedł z wojskiem do Lwowa, i to miasto po krótkim oporze zajął, a następnie odebrawszy Tatarom posiadane przez nich powiaty, całą Ruś Halicką w prowincyę Polską zamienił. Rusinom zostawiono ich obrzędy religijne, i osobną dla nich ustanowiono monetę. Tej monety mamy dwa rodzaje, to jest srebrne kwartniki, i miedziane denary.
7. Kwartniki Ruskie.
s. g. w obwodzie z czterech podwójnych łuków złożonym ukoronowana litera K, w otoku REGIS POLONIE na niektórych REGIS POLONIE K.
s. o. w zwykłym perłowym obwodzie lew Ruski] w otoku MONETA DOI (Domini) RVCSIE na niektórych jeszcze K.
Odmian nie wiele, i te małej są wagi; główniejszych 4 przedstawiłem czytelnikowi na tablicy XXVI. Nie znamy żadnych Ruskich pieniędzy z przed Kaźmirzowskiej epoki. Zdaje się że tam nie używano wcale monety stemplem wybijanej, ale tylko rąbane kawałki złota, srebra, lub miedzi brane na wagę zastępowały miejsce tego zamiennego środka. — Monety Ruskiej bitej za rządów Polskich licznie dostarczają wykopaliska, ale w nich nic takiego nie napotykamy, coby za pieniądze dawniejszych czasów mogło być poczytane. Z tego też powodu nie było pewnie i mennicy we Lwowie.
Pierwsze kwartniki wybite dla Rusi za Króla Kaźmirza wyszły zapewne z mennicy Krakowskiej. Widzimy na nich tę same dodatkową literę K jaka się i na wielu koronnych spostrzegać daje, a która nic innego nie może oznaczać jak tylko mennicę Krakowską. Robota w nich piękna, wybicie staranniejsze nawet niżeli w koronnych, a i srebro także przynajmniej z pozoru zdaje się na nich lepsze.
W rzeczy samej D-r Piekosiński znalazł w nich próbę 14-ą odpowiednią najdawniejszym kwartnikom koronnym, a że we wszystkich okazach jest jednakową, widać ztąd że ich wybijanie trwało krótko, i że ustało zanim stopa w kwartnikach koronnych została zniżoną.
Ten rodzaj monety nie był znany Czackiemu; pierwsze jej okazy zjawiły się Warszawie około r. 1828 i wtedy za największą poczytywane były osobliwość. Źródła z którego pochodziły nie wiem. W kilka lat później znaleziono ich znaczną ilość przy przebudowywaniu ratusza Lwowskiego w gałce tamecznej wieży, zkąd po różnych rozeszły się zbiorach. Dzisiaj nie należy do wielkich rzadkości.
8. Denarki miedziane Ruskie.
s. g. w obwodzie z czterech łuków złożonym, ukoronowana litera K przy niej w polu rozmaite znaki.
s. o. w takimże obwodzie korona królewska; pod nią lub obok różne litery lub znaki.
I tej monety niektóre okazy zdają się być wybite w Krakowie, ale większa ich część wyszła już widocznie z jakiejś początkującej mennicy. Dosyć porównać na Tablicy XXVI zamieszczone figury a, e, i, z figurami b. d. k. aby się o rzeczywistości tego przekonać. Denary te przed r. 1840 jeszcze rzadszem były od samych kwartników zjawiskiem. — Dopiero około tego czasu przy czyszczeniu we Lwowie błotnistej rzeki Pełtwi mnóstwo tego rodzaju monety, tak z czasów Kaźmirza Wielkiego jak i z późniejszych, znalezione zostało. Większa ich część była mocno przez wodę strawiona, ale były między niemi i nie najgorsze, a te po wysokiej sprzedawano cenie.
Dwanaście odmian tego denarka zamieściłem na tablicy XXVI, ale jest ich nierównie więcej, gdyby ktoś chciał uważać na najmniejszą różnicę w rysunku. — Odmiany np. h z koroną po obu stronach są jeszcze inne stemple, których niewidziałem potrzeby zamieszczać, poprzestając na jednym przykładzie podobnej myncarskiej nieuwagi.
Ruskie denarki jako z miedzi wybijane stanowią ważne zboczenie w numizmatyce średniowiekowej, i są dowodem odmiennych potrzeb handlowych tego kraju. Na całym zachodzie miedź w tej epoce nie była kruszcem mennicznym. Na Rusi może jej potrzebowano dla stosunku z Cesarstwem wschodniem, gdzie srebro już wtedy nieledwie całkiem wyszło z mennicznego użycia, a w stosunkach zamiennych złotem tylko i miedzią się posługiwano. Pieniądz taki w koronie nie miał żadnego obiegu, bo go w żadnych tamtoczesnych wykopaliskach u nas nie napotykamy.
W ogólności pomimo pracowitych badań D-ra Piekosińskiego rzecz menniczna z czasów Króla Kaźmirza W-go dużo jeszcze rozjaśnienia potrzebuje. Wnioski na tych badaniach oparte są bardzo niepewne, często nieprawdopodobne, a niekiedy same siebie zbijają. — Próbę ogniową z kwartnikami raz jeszcze powtórzyć potrzeba, i takowej osobno co do kwartników każdej z wymienionych na swojem miejscu kategoryi dokonać. Również porównanie co do stopy groszy Krakowskich z Czeskiemi troskliwego sprawdzenia wymaga.
MONETY KRÓLA LUDWIKA 1370-1382.
Siostrzani Kaźmirza Wielkiego Ludwik Król Węgierski objąwszy tron Polski po bezpotomnem zejściu swego wuja, zaraz po koronacyi wyjechał do Węgier, i nierad przesiadywał w Polsce. Oprócz dwojakiego rodzaju denarów, nie mamy żadnej innej monety tego króla w tutejszym kraju wybitej. Zdaje się nawet, że z powodu wielkiej ilości kwartników puszczonych w obieg pod poprzedniem panowaniem, bicie tego rodzaju pieniędzy zostało wstrzymane. Zdanie objawione przez Czackiego, ą następnie przez kilku innych badaczy naszej rzeczy menniczej powtórzone, o zniżeniu jakoby stopy kwartników przez Króla Ludwika, odparł stanowczo Dr. Piekosiński, wykazując do oczywistości, że odnośny ustęp kroniki Janka Archidyakona Gnieźnieńskiego nie do panowania Ludwika, ale do czasów Kaźmirza Wielkiego się stosuje.
Brak monet koronnych Ludwika zapełniają zbieracze numizmatyczni Węgierskiemi monetami tego króla, z których dla tego ważniejsze zamieściłem na XXVII tablicy. Bił jednak król Ludwik pieniądze pod swem imieniem na Rusi, którą nie za Polską prowincyą, ale za należącą do Węgier uważał, i na Ruskich kwartnikach tylko się królem Węgierskim mianował.
A. Monety Węgierskie.
1. Czerwone złote.
a) s. g. lilia z Florencka; — w otoku LUDOVICI REX.
s. o. figura Ś-go Jana Chrzciciela, — w otoku S JOHANNES, dalej korona.
b) s. g. w perłowym obwodzie wśród 6 u gotyckich łuków tarcza z herbem Andegaweńskim-, w otoku LODOVICVS DEI GRACIA REX.
s. o. Ś-ty Jan jak na poprzednim.
Na żadnym z tych dukatów nie ma tytułu Króla Węgierskiego, pierwszy nawet ma ogólną formę dukatów Szląskich i Luxemburskich; widać do międzynarodowego przeznaczony użytku. Jest jeszcze trzeci stempel dukatów Ludwikowskich, z figurą Ś-go Władysława, ale tego nie mam pod ręką. Rysunek cnego znajdzie czytelnik w dziele Ruppa.
2. Grosze.
a) s. g. w perełkowym obwodzie pod bogatym baldachinem na tronie siedzący monarcha z berłem i jabłkiem w rękach; — w otoku LODOVICVS DEI GRACIA REX HVNGARIE.
s. o. w podobnymże obwodzie tarcza z herbem Andegaweńskim sześciu ozdobnemi gotyckiemi łukami otoczona; — w otoku ✝ DALMACIE CROACIE ETC (et cetera).
b) s. g. w takimże obwodzie Król siedzący bez baldachimu — w otoku ✝ MONETA LODOVICI REGIS HVNGARIE.
s. o. w tarczy czwórogrannej, herb Andegaweński; — w otoku ✝ HONOR REGIS IVDICIVM DILIGIT.
Z czterech znanych groszów Ludwika, zamieściłem w tem miejscu dwa, z powodu, że z niemi niekiedy w naszych wykopaliskach spotkać się można. Co do innych, odsyłam ciekawego czytelnika do dzieła Ruppa o monetach Węgierskich. Grosze te nierównie są rzadsze od dukatów, i przynajmniej u nas wyżej płacone. Rylec stempla na nich bardzo piękny, ale wybicie z powodu niedostatecznej grubości blaszki, słabe. Taka moneta nie była przed tem znaną w Węgrzech, zaprowadził ją Karol Robert, ojciec Ludwika, Grosze jego noszą na sobie napis honor regis judicium diligit, który później Mistrzowie Krzyżacy na swoich groszach naśladowali.
Węgierskich monet króla Ludwika jest jeszcze nierównie więcej. Opisy ich i figury znajdzie czytelnik w dziele Ruppa, jeśli go te bliżej obchodzić będą.
B. Monety Koronne.
3. Typ A.
Denar, s. g. w obwodzie perełkowym hełm — w otoku ...GISLOD — (Regis Lodovici).
s. o. w podobmyże obwodzie orzeł herbowy — w otoku POLONIE.
Sześć okazów tego denarka widziałem w ciągu kilkudziesięcioletniej praktyki na polu numizmatycznym. Miał taki niegdy Ignacy Zagórski, któremu z rąk wypadł i w samem mieszkaniu bezpowrotnie zaginął; taki sam miałem ja nieco później, który podobnego doznał losu, trzeci nareszcie widziałem w zbiorze P. Beyera i ten, jak się zdaje, posiada dziś hr. Ordynat Zamojski. Widziałem je także w zbiorze P. G-łowej Kickiej, oraz u PP. Friedleina i Ryszarda w Krakowie. Wszystkie były bądź poobłamywane, bądź niepodobijane z trzech jednak może by się dała złożyć zupełna całość. Żałuję, że wtedy rysunku z nich nie zrobiłem, ale nie myślałem, aby mi ten był kiedy potrzebny. Denar ten Dr. Piekosiński zamieścił między monetami Króla Władysława Łokietka. Figura przez niego przedstawiona zdjętą jest z okazu Friedleinowskiego; autor dopatrzył na nim imienia Władysława, czego ja mimo troskliwego przypatrywania się znaleźć nie mogłem.
Przed kilku laty we wsi Mierzynie P-cie Piotrkowskim wykopano kilkanaście sztuk zupełnie bcznapisowych denarków tego samego typu, razem z licznemi bardzo denarkami i kilkudziesięciu kwartnikami Króla Kaźmirza Wielkiego. Podobne gdzieindziej się dotąd nie pojawiły.
4. Typ B.
Denar s. g. w polu monety lilia Andegaweńska, w otoku LODOVIC.
s. o. orzeł w koronie w lewo.
Taki denarek znalazł się w wykopalisku drobne denarki głównie królowej Jadwigi, i Jagiełły. Znany był także numizmatykom Węgierskim, i przez nich do panowania Króla Ludwika odnoszony. Denarki z całkowitym herbem Andegaweńskim) które Dr. Piekosiński kładzie pod panowaniem Ludwika, znajdzie czytelnik niżej, pod panowaniem Królowej Jadwigi.
C. Monety Ruskie
Już się wyżej powiedziało, że Ludwik nie siedział w Polsce, ale zaraz po swej koronacyi udał się do Budy. Rządy w królestwie oddał on swojej matce Elżbiecie, córce niegdy Króla Władysława Łokietka, a rządy Rusi swojemu siestrzanowi i przyjacielowi Władysławowi, synowi Bolesława II Książęcia Opolskiego, i ztąd właśnie książęciem Opolskim zwanemu. Ruś uważaną była w ów czas za należącą do Polski, ale Ludwik w r. 1377 oderwał ją od korony, i do Węgier przyłączył, a w Styczniu 1379 objął one pod bezpośredni zarząd swój, wynagrodziwszy Władysława oddaniem mu Ziemi Dobrzyńskiej i wielu innych powiatów. Od tego czasu moneta Ruska poczęła nosić na sobie Węgierskiego króla linię — wybijaną zaś była we Lwowie, bo akta Lwowskie pod r. 1384 wymieniają tamecznego myncarza Bohdana. Dwa znamy onej gatunki, mianowicie:
5. Kwartnik.
s. g. w obwodzie z czterech łuków złożonym, ukoronowana litera L w polu, obok niej rozstawione kółka — w otoku — LODVICI R. VNGARIE.
s. o. w operłowym obwodzie Lew, w otoku, MONETA RVSSIE.
Kwartniki takie lżejsze są o ⅓ część od kwartników króla Kaźmirza Wielkiego. Bicie ich nie długo trwało, bo Ludwik w r. 1382 życie zakończył. Dla tego należą po zbiorach do numizmatycznych rzadkości, zwłaszcza jeśli są dobrze dochowane, o co bardzo trudno. Porównywając kwartniki Ludwika z kwartnikami Kaźmirzowskiemi, a nawet z kwartnikami Ksiąźęcia Władysława, o których niżej mowa będzie, widać w nich daleko niższą rytowniczą sztukę, i jakby naśladowanie wzoru przez mniej wprawnych artystów. Jakoż w żadnym razie te w Krakowie bite być nie mogły, ale wyszły z uorganizowanej już mennicy Lwowskiej.
6. Denary miedziane
s. g. wśród d łuków w krzyż ze sobą złączonych ukoronowana litera L obok niej często w rozmaitej liczbie kółka lub kulki.
s. o. w podobnychże łukach korona; na niektórych okazach podobna jak na głównej stronie ukoronowana litera.
Ten rodzaj monety miewa różne w stemplu odmiany, z których 5 znaczniejszych znajdzie czytelnik na XXVII tablicy. O dobre okazy jeszcze trudniej w tym typie, niż w poprzednim; zwykle są nie dobite, i przez ziemię mocno zgryzione. Przy czyszczeniu rzeczki Pełtwi we Lwowie najwięcej się ich znalazło. W wykopaliskach po za granicami Lwowa wcale tego rodzaju monety nie dostrzeżono. Lepsze jej okazy dla swej rzadkości dosyć wysoko przez lubowników numizmatyki są płacone.
MONETY WŁADYSŁAWA Ks. OPOLSKIEGO GUBERNATORA RUSI, I PANA NA ZIEMI WIELUŃSKIEJ, POD PANOWANIEM KRÓLA LUDWIKA WYBIJANE.
Ten Władysław, syn Bolesława II książęcia Opolskiego i Eufemii córki Karola Roberta Węgierskiego króla, przy wstąpieniu Ludwika na tron Polski, był tylko wojewodą Węgierskim. Ludwik zaraz po koronacyi oddał mu w lennictwo ziemię Wieluńską z wielu okolicznemi zamkami w Województwie Krakowskiem, a oprócz tego licznemi dobrami na Rusi obdarzył, i tę prowincyą w zarząd mu powierzył. Władysław będąc tym sposobem panem rozległych w nie i ziem, i bogatych a mocnych zamków, w wydawanych od siebie dyplomatach począł używać tytułu książęcia Ruskiego, co się nie mogło podobać Ludwikowi, zwłaszcza od czasu kiedy tenże gwałcąc wykonaną przy koronacyi w Krakowie przysięgę, Ruś od Polski oderwać, i do korony Węgierskiej przyłączyć zamierzył. Przyłączenie to nastąpiło w r. 1377, a z początkiem roku 1379 Ludwik na mocy układu zawartego z siostrzeńcem odebrał mu zarząd Rusi, a za to oddał mu na własność ziemię Dobrzyńską, Gniewkowską, i wiele innych miejscowości o które w tem miejscu nie chodzi. Dwojaki rodzaj monet z epoki tego ruchliwego książęcia dochował się do naszych czasów; — to jest monety Ruskie, i mała monetka Wieluńska.
Monety Ruskie książęcia Władysława.
Władysław zarządzał Rusią przez lat 8, i w tym przeciągu czasu bił podobnie jak król Kaźmirz Wielki srebrne kwartniki, i miedziane denary. Pierwsze z początku przynajmniej, wybijane być musiały w Krakowie, znamy bowiem okazy do których wybicia użyto jednej strony Kaźmirzowskiego stempla. Było to z resztą rzeczą bardzo naturalną, jeśli się zgodzimy na to, że za króla Kaźmirza mennica we Lwowie samą jedynie miedzianą wybijała monetę, do której przygotowania niepotrzebowano usposobionych w rytowaniu pisma artystów. X. Jan Stupnicki obecnie Biskup Przemyślski ob. gr. któremu winni jesteśmy bardzo szczegółowy o pieniądzach Rusi Czerwonej wiadomość, wykazał do oczywistości, że kwartniki Władysława nie były monetą książęcą, ale monetą kraju czyli prowincyi, czem się różniły w zasadzie od Krakowskich kwartników Kaźmirza Wielkiego. Napis na tych ostatnich brzmi: Moneta domini Russiae Regis poloniae kiedy na Władysławowskich widzimy moneta Russie i Wladislaus dux. Wprawdzie ów śmiały i przedsiębiorczy Opolczyk tytułował się niekiedy Dominus et haeres Russiae, do czego mógł rościć sobie prawo będąc mężem jednej ze spadkobierczyń ostatniego książęcia Ruskiego Bolesława Trojdenowicza, może nawet zamieszczony w dziele Bandkiego na Tablicy 1 pod nr 19 jego kwartnik z napisem MONETA DOMINI RUSSIE nie przez przypadkową pomyłkę, ale rozmyślnie w ten sposób wybitym został, ale w każdym razie tytuł ten w obec stosunku jego względem króla Ludwika, i charakteru w jakim nad Rusią został przełożonym, należy uważać za uzurpowany. On też bez wątpienia stanowił jedne z głównych przyczyn odebrania Władysławowi zarządu tej prowincyi.
I. Kwartniki Ruskie Władysława.
Można je podzielić na 3 kategorye: 1-ód na bite udzielnie z tytułem Pana ziemi Ruskiej, 2-re na bite udzielnie bez tego tytułu, przed przyłączeniem Rusi do Węgier, 3-cie nareszcie na kwartniki bite po wspomnionem przyłączeniu. Na pierwszych widzimy:
s. g. wśród czterech krzyżowo z sobą spojonych łuków cyfra W. w otoku, WLADISLAVS DVX.
s. o. w perłowym obwodzie lew wspięty, w otoku MONETA DOI RVCSIE K. Moneta Domini Russie.
Znany taki kwartnik z figury umieszczonej w dziele Bandtkiego zdaje się być bitym w Krakowie, a przynajmniej nosi na sobie zwykły znak tamecznej mennicy. O znaczeniu jego napisu mówiłem nieco wyżej.
Zwykłe jednak kwartniki Władysława mają napis WLADISLAVS DVX, a z drugiej MONETA RVSSIE. Napisy te najednych okazach po stronach cyfry i lwa, a na drugich przeciwnie po stronach lwa i cyfry są rozłożone.
Są jeszcze kwartniki z napisem po stronie lwa VLADISLAVS DVX, a po drugiej stronie mające cyfrę króla Ludwika, i napis LODVICI R. HVNGARIE. Takie jeśli nie są skutkiem pomyłki w użyciu stempla zdarzającej się dosyć często w średniowiekowych mennicach, to mogły być wybite dopiero po r. 1377. Okazy ich należą do wielkich numizmatycznych rzadkości. X. Stupnicki zna tylko ich dwa: jeden w Cesarskiem muzeum numizmatycznem w Wiedniu, a drugi w zbiorze Zakładu imienia Ossolińskich we Lwowie.
W zbiorze Instytutu Ossolińskich we Lwowie znajduje się kwartnik tego książęcia przedstawiający w miejscu jego cyfry bezkoronowego orła, napisy zresztą na nim takie same jak na zwykłych kwartnikach. Podobnego okazu w żadnym innym zbiorze nie widziałem. Wszystkie atoli kwartniki Władysławowskie rzadsze są od kwartników Kaźmirza Wielkiego, i piękne zwłaszcza ich okazy bardzo sprawiedliwie w wysokiej trzymają się cenie.
2. Denary miedziane.
Denary te w ogólności podobne są do denarów Kaźmirza Wielkiego i Ludwika, z tą tylko różnicą że w miejscu ukoronowanej litery K. jaka się na tamtych znajduje, tu mamy cyfrę W. bez korony. Wyobrażona na tablicy XXVII pod literą d odmiana mająca literę W. pod koroną, zdaniem mojem dopiero pod królem Władysławem Jagiełłą została wybitą. Użyto tylko do niej na drugą stronę pozostałego z dawniejszych czasów stempla.
3. Wieluńska moneta Władysława Opolczyka.
Władysław książę Opolski był panem licznych ziem, któremi go szczodrobliwość króla krewnego i przyjaciela obdarzyła. Większą ich część atoli posiadał tytularnie, bo do rzeczywistego ich posiadania przyjść nie mógł. Ziemię Dobrzyńską zakwestyonowała mu wdowa po zmarłym książęcia Kaźmirzu, żądając przedewszystkiem wypłacenia należnego sobie posagu. Do objęcia Gniewkowskiej przeszkadzały mu pretensye Władysława Białego ostatniego tamecznego książęcia, który rzuciwszy habit zakonny zatęschnił za życiem rycerskiem. W ziemi tylko Rudzkiej czyli Wieluńskiej rządził swobodnie, i tam kilka pamiątek po sobie zostawił, a między innemi kościoł i klasztor XX. Paulinów na Jasnej Górze Częstochowskiej. Do bicia monety pod swem imieniem był on jak się zdaje pochopnym, tej nie mógł wybijać w Dobrzyniu albo Gniewkowie, aleją wybijał w Wieluniu.
Jest to mały srebrny pieniążek przedstawiający z jednej strony w perłowym obwodzie pojedynczą wieżę z otokowym napisem MONETA VELVNES (Velunensis), a po drugiej stronie w takiraże obwodzie orła z napisem DVCIS VLADISLAI.
Monetka ta przed kilkunastu dopiero laty została poznaną. — Najpierwszy jej okaz znalazł hr. Stecki, pomiędzy innemi żadnej historycznej wartości nie mającemi pieniążkami w starym jakimś familijnym woreczku. Z tego okazu kazał zrobić figurę, i tę wraz z krótkim opisem lubownikom numizmatyki rozdał. Drugi okaz mniej już wydatny przywiózł P. Beyer z zagranicy; ten ostatni znajduje się obecnie w zbiorze hr. Ordynata Zamojskiego, trzeci okaz posiada P. Friedlein w Krakowie. O większej ilości okazów nie słyszałem.
Najdawniejszym herbem Wielunia była pojedyncza wieża. Wyobrażała ona tameczną bramę Krakowską od strony wschodniej miasto zamykającą, która dziś po stosownem przerobieniu stanowi Ratuszną wieżę. Kiedym w r. 1846 zwiedzał tameczne miejskie archiwum, widziałem dwie pieczęcie miejskie z wyobrażeniem tej bramy z których jedna na lichem srebrze ryta przynajmniej 17-go wieku sięgała.
MONETY KSIĄŻĄT MAZOWIECKICH
Jest wielkie podobieństwo do prawdy że jeszcze przed rozdziałem kraju na pojedyncze księztwa była urządzoną w Płocku mennica. Było to miasto na ową epokę bogate, i ulubione mieszkanie dwóch nad całą Polską panujących monarchów, to jest Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego. Po utworzeniu osobnej dzielnicy Mazowieckiej, Płock stał się stolicą udzielnego księstwa, i panujący w nim książęta niezaniedbywali bezwątpienia z dochodów mennicznych korzystać. Nie mamy wprawdzie monet z XII wieku któreby tym książętom mogły być z pewnością przypisane; z XIII wieku zaledwie 3 dałoby się w tej rubryce pomieścić, a i względem nich nie masz zgody między numizmatykami, ale że były bite, to wątpliwości podlegać nie może, kiedy Bolesław książę Płocki nadając w r. 1298 Arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu przywilej na wybijanie osobnej monety w Łowiczu, zastrzegł wyraźnie aby ta wagą i dobrocią jego monecie odpowiadała, i powierzchownością tylko od niej się różniła.
Statut Wiślicki którego część pierwsza zwłaszcza była na całą Polskę, a zatem i w księstwie Mazowieckiem obowiązującą, zastrzegał w całym kraju jednostajność monety, która ma być dobrą aby wszędzie chętnie była przyjmowaną. Zastrzeżenie to jednak dotyczyło raczej jednostajności stopy, ale niekoniecznie jednostajności stempla. Tak przynajmniej tłumaczyć sobie musiał ten przepis ówczesny książę Mazowiecki Ziemowit, i miał do tego zasadę, kiedy sam król Kaźmirz do kwartników dla Rusi przepisanych osobny ustanowił stempel, zostawiając w nich tylko obowiązującą w Królestwie stopę. Nie przekazały nam też dzieje żadnej z tego czasu sprzeczki o prawo bicia monety przez Mazowieckich książąt.
To co pisze Czacki o nieprawnym biciu pieniędzy przez Książęcia Płockiego Ziemowita IV o co tenże książę miał być przed Królem oskarżony, i wyrokiem Książęcia Witolda za niewinnego uznany nie odnosi się wcale do osobnej monety książęcej tego Ziemowita, ale do zarzutu fałszowania, a przynajmniej tolerowania fałszerzy monety Królewskiej. Oczywisty tego dowód znajdzie czytelnik w dziele D-ra Piekosińskiego na stronie 253 i 254 w dokumentach pod liczbami 5 i 6.
Że zatem były bite monety pod stemplem tego książęcia, o tem powątpiewać nie można, lubo zdaje się że je z obiegu wywoływać musiano, bo taki właśnie pieniążek widzimy przybity na spółczesnej okładce jednego z rękopisów biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, jak to z fałszywemi monetami aż do ostatnich czasów było w zwyczaju.
Monety Ziemowita Starszego
Kwartnik
s. g. w perłowym obwodzie wśród czterech łuków w krzyż z sobą złączonych litera S. w otoku ✝ MONETA SEMOVITL
s. o. w takimże obwodzie orzeł, w otoku ✝ DVCIS MAZOVIE.
Ziemowit do którego należy powyższy kwartnik społczesny królowi Kaźmirzowi Wielkiemu był synem Trojdena ks. Czerskiego po którym w r. 1341 objął ziemię Czeską. Ziemię Płocką odziedziczył po bezdzietnym Bolkonie synu Wacława czyli Wańka w r. 1351, a Sochaczewska i Ciechanowska dostała mu się po bracie Kaźmirzu zmarłym w r. 1354, i od tego czasu pisać się począł książęciem całego Mazowsza. W r. 1379 rozdzielił swoje księstwo między dwóch synów, a zmarł w r. 1381.
Nasz kwartnik jako noszący na sobie tytuł Mazowieckiego książęcia musiał być wybity po r. 1354, a w każdym razie po r. 1351 to jest już po wydaniu i ogłoszeniu Wiślickiego statutu, i objaśnia w jakim sposobie pojmowali książęta Mazowieccy zawarty w tymże statucie przepis względem ujednostajnienia monety. W rzeczy samej, i wagą i powierzchownością nawet swoją odpowiada on kwartnikom królewskim, i stempel jego po jednej stronie przypomina Ruskie, a po drugiej koronne kwartniki.
Dotąd monetka ta do największych należy osobliwości. Pierwszy jej okaz z niezupełnie dobitym napisem znaleziony został przy wyczyszczaniu rzeczki Pełtwi we Lwowie. Nabył go wtedy tameczny księgarz Jabłoński, od którego przeszedł do zbioru P. Preissa w Petersburgu. Po nabyciu całego tego zbioru przez zagranicznych numizmatycznych handlarzy wydostał go dla Warszawy P. Beyer, ale temu w drodze zaginął bez powrotnie ów drogocenny nabytek. Drugi okaz z napisem zupełnym znalazł się między kwartnikami Kaźmirzowskiemi w Lubośnej pod miasteczkiem Szczercowem, i ten obecnie znajduje się w zbiorze hrabi Ordynata Zamojskiego.
Monety Ziemowita Młodszego książęcia Płockiego
Ziemowit książę Płocki był synem poprzedniego Ziemowita Trojdenowicza. W podziale ojcowskim otrzymał w r. 1379 ziemię Sochaczewską i Rawską, a z podziału z bratem Janem książęciem na Warszawie i Czersku ziemię Płocką. O tym to właśnie Ziemowicie mówi wspomniony przez Czackiego dokument. Umarł r. 1426.
Pieniążki tego Ziemowita są cienkie i z dosyć lichego srebra. Odpowiadają one najbardziej pieniążkom Jagiellońskim z podwójnym krzyżem, które od czasów Czackiego uchodziły za monetę Władysława Jagiellończyka, czyli Warneńczyka, a które się okazują najdawniejszemi kwartnikami Władysława Jagiełły, jak to D-r Piekosiński w swem dziele udowodnił. W wykopaliskach też jedynie obok tych Władysławowskich pieniążków są znajdowane. Nie należą one do pospolitych, i dosyć wysoką mają cenę, zwłaszcza w dobrych okazach o które nie łatwo, z tem wszystkiem od czasu do czasu spotkać się z niemi można. Ja sam miałem różnemi czasy w ręku przynajmniej 6 podobnej monety okazów. Stempli jest kilka, ale ich różnice są mało znaczące. Bicie ich bezwątpienia ustać musiało wkrótce po roku 1403, to jest razem z pierwotnemi kwartnikami Władysława Jagiełły.
MONETY KRÓLOWEJ JADWIGI 1384-1386
Król Ludwik zakończył życie dnia 14 Września roku 1382. Obrana na następstwo po nim córka Jadwiga dopiero w dniu 15 Października 1384 przybyła do Polski. Udzielne zaś jej panowanie trwało do miesiąca Lutego 1386 roku, w którym zaślubiwszy Wielkiego ksiąźęcia Litewskiego Jagiełłę ochrzczonego imieniem Władysława, berło i koronę Polską wniosła w dom Jagielloński.
Krótki to był przeciąg czasu do wprowadzania mennicznych odmian; trzymano się więc systematu zaprowadzonego pod poprzedniem panowaniem. Król Ludwik samą jedynie drobną monetę bił w Krakowie. Przynajmniej grubszej monety koronnej z tego panowania nie znamy. Z siedmnasto miesięcznego panowania Jadwigi mamy także wyraźne denary, i te stanowią jedyną tej epoki monetę. Bite zaś były w Krakowie i w Poznaniu.
Denary krakowskie
Drobne te pieniążki z orłem po jednej, z herbem Andegaweńskim po drugiej stronie, poczytywane były z początku za monetę króla Ludwika. Pojawienie się denarów Ludwikowskich całkiem odmiennego typu, i litera h. na niektórych okazach tych pieniążków znajdująca się, każą wnosić że one dopiero pod panowaniem Jadwigi wybite zostały. Między denarkami należą do rzadszych, i dobre ich okazy jak na tak drobną i niemą monetę dosyć wysoko są cenione.
Denarki Poznańskie
Różnią się te denary od poprzednich tein, że zamiast orła ma ją na stronie odwrotnej dwa klucze Piotrowe, zwykłe godło miasta Poznania. Takiego denarka długo znany był tylko jeden okaz w zbiorze niegdy Ignacego Zagórskiego, ale wykopalisko znalezione gdzieś w Krakowie, czy też w jego okolicy w r. 1876, dostarczyło kilkanaście jego okazów między któremi znalazły się 3 odmiany stempla.
Obok nich były jeszcze inne, mające w miejscu herbu Królowej Jadwigi orła bez korony. P. Saurma Jeltsch odnosi takie denarki do miasta Lignicy, ale orzeł na nich raczej za Wielkopolskiego niż Szlązkiego uważać się daje.
D-r Piekosiński rozdziela te denarki między panowanie Ludwika i Jadwigi. Mnie się one wydają zupełnie równoczesne, i jeśliby podany przezemnie denar Ludwika z hełmem miał się okazać istotnie monetą Władysława Łokietka, jak to wspomniony autor utrzymuje, w takim razie wszystkie w tem miejscu opisane denarki do epoki Króla Ludwika odnieść by należało.
NAJDAWNIEJSZE MONETY WIELKICH KSIĄŻĄT LITEWSKICH
Czacki w dziele o Litewskich i Polskich prawach pisze, że Litwa przed połączeniem się z Polską nie znała bitych pieniędzy, ale że w zamianach posługiwała się jedynie futrami i rublami czyli rąbanemi kawałkami srebra. Tak jednak nie jest; a przynajmniej nie w całej Litwie tak być musiało. Znamy kilka monet Litewskich których nie można poczytywać za mające jakikolwiek związek ze wstąpieniem Jagiełły na tron Polski. W niczem bowiem nie są podobne do pieniędzy wybijanych w Krakowie; owszem różnią się od tych ostatnich nietylko próbą kruszcu, ale jeszcze rysunkiem i całym kształtem ogólnym, pod którym to względem przypominają raczej spółczesne Ruskie monety. Większa część tych Litewskich pieniążków jest bez napisową, a przynajmniej bezimienną, można jednak między niemi upatrzyć skazówki pozwalające wnioskować z bliskiem podobieństwem do prawdy, przez których książąt były wybite.
Ściśle biorąc te monety są pod względem historycznym obojętne dla numizmatyki Polskiej. Ale ponieważ zbieracze Polskich mennicznych pomników chętnie je widzą w swych zbiorach, i za niemi się ubiegają, chciałem czytelnikowi o nich choć bardzo pobieżną podać wiadomość.
Monety książęcia Kiejstuta
Kiejstut syn Gedymina dostał w udziale po ojcu księstwo Trockie, bił się walecznie z Krzyżakami, przejmował jednak zwyczaje cywilizacyi zachodniej, i na pieczęci łacińskich liter do napisu używał. Uwięziony przez Jagiełłę w r. 1382, w więzieniu uduszony został.
Wyobrażone tu monetki znajdowane były kilkakrotnie w mieście Kownie i jego okolicy i nie należą wcale do rzadkich. Znajdujący się na nich z jednej strony jeździec dał początek późniejszemu herbowi Litwy. Z drugiej strony kolumny, a właściwie brama o 3-ch wieżach, używane były jako herb rodzinny przez potomków Kiejstuta i Olgierda aż do wygaśnienia tych ostatnich na królu Zygmuncie Auguście. O tych pieniążkach podałem wiadomość zaraz po ich zjawieniu się w Bibliotece Warszawskiej, gdzie wskazałem powody dla których je raczej na monetę Kiejstuta, niż Witolda uważać należy, choć z pieczęciami tego ostatniego nierównie większe przedstawiają podobieństwo. Jakoż prawie wszystkie w bramie między kolumnami przedstawiają literę K początkową imienia tegoż książęcia.
Monety Książęcia Witolda
Witold syn Kiejstuta ochrzczony przez Krzyżaków pod imieniem Wiganda utrzymany został po śmierci ojca na księstwie Trockiem. Przy chrzcie stryjecznego swego brata Jagiełły przyjął imię Alexandra. W r. 1392 mianowany przez Króla Wielkim Książęciem Litewskim, umarł w r. 1430. W charakterze Wielkiego książęcia Litewskiego posiadał znaczną część Rusi, pogromił kilkakrotnie Tatarów i za niemi aż pod Wołgę się zapędził. Temu książęciu przypisywane są monety mające na stronie głównej krzyż żeleźcem włóczni przekrzyżowany. Są zaś dwojakiego rodzaju; na odwrociu bowiem jednych ukazują się Gedymlnowskie kolumny, na innych zaś Ruski napis HENAM. Widać że jedne dla Litwy, drugie dla Rusi były wybijane.
Monety ks. Witolda bite dla Litwy
Liczniejsze jeszcze mają odmiany od Kiejstutowych, choć w ogólności od tych ostatnich są rzadsze. Czasem na nich sam tylko grot się znajduje, a na niektórych widać łacińską literę V początkową imienia Witolda albo może miasta Wilna. Okazy z tą literą na których obok tego grot mieczem albo krzyżem przebity wyraźnie rozpoznać się daje, do bardzo rzadkich należą.
Monety książęcia Witolda bite dla Rusi
Są jeszcze rzadsze od Litewskich, a różnią się między sobą głównie kształtem i położeniem napisowych liter na stronie odwrotnej, dających wyraz Henam pieczęć, to jest stempel. Niektóre w pośród tego napisu mają mały krzyżyk.
Monety Tatarskie herbem książęcia Witolda stemplowane
Witold w swoich szczęśliwych przeciw Tatarom wyprawach nabrał zapewne niemało Mongolskich pieniędzy które do obiegu w Litwie stemplem książęcym, to jest kolumnami Gedyminowskie mi były oznaczane. Jedne z takich monet tutaj wyobrażoną widziałem w zbiorach P. Beyera w Warszawie; posiada go obecnie hr. Kicka. Drugi nieco odmienny znajduje się w zbiorze hr. Włodzimierza Dzieduszyckiego we Lwowie.
Monety Książęcia Korybuta
Książe Korybut ochrzczony imieniem Dymitra w obrządku wschodnim jeszcze przed Jagiełłą, był rodzonym tego ostatniego bratem, a synem Olgierda. W zarząd po ojcu otrzymał księstwo Nowogrodzko Wołyńskie, a zarówno na pieczęciach jak na monecie używał Ruskiego języka. Monetka jego o której podał wiadomość P. B. Koene w wydawanem przez siebie numizmatycznem piśmie, ma po jednej stronie napis Tatarski, a po drugiej krzyż z otokowym napisem KOPHBYTB.
MONETY DWÓCH PIERWSZYCH KRÓLÓW DOMU JAGIELLOŃSKIEGO WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY i WŁADYSŁAWA WARNEŃCZYKA
Idąc za śladem materyałów przez D-ra Piekosińskiego zebranych kwestya menniczna w ciągu tych panowań w następującym przedstawia się obrazie.
Ostatnie kwartniki Króla Kaźmirza Wielkiego tak były liche, że ich już nie 2 jak pierwej, ale 4 za jeden grosz Czeski wymagano, chociaż nawet w stosunku do czwartej części takiego grosza więcej srebra w sobie zawierały. Nadmierna przytem ich ilość w końcu tego panowania wybita spowodowała, że pod rządami Króla Ludwika i Królowej Jadwigi z mennicy Krakowskiej same tylko wychodziły denary.
Taki stan rzeczy trwał i przez kilka lat pierwszych panowania Jagiełły. Dopiero w r. 1393 Król urządził na nowo mennicę sprowadziwszy do niej zdolnego myncarza Monalda i powierzywszy jej zarząd myncmajstrowi Piotrowi Borkowi. W tak urządzonej mennicy bite były na nowo kwartniki mające odpowiadać ¼ części ówczesnego Czeskiego grosza, ale w tym stosunku znacznie podlejsze, tak dalece że już we 3 lata później nie 4 ale 6 takich kwartników na grosz Czeski liczono.
W dniu 14 Sierpnia 1396 Rajcy Krakowscy projektowali Stanom Koronnym wybijanie nowej monety zwłaszcza denarów na wyższą stopę, tak aby takowych nie 24 jak pierwej ale 16 na grosz jeden wchodziło. Projekt ten był jak widać przyjęty, ale pomimo tego zniżenie stopy w mennicy nie ustało, i już w roku 1398 widzimy rachubę 18 denarów za grosz. Od tego czasu dotychczasowe kwartniki jako 6 część grosza stanowiące, a tem samem po 3 denary w sobie zawierające, poczęto nazywać ternarami albo tercyanami, to jest trzeciakami.
Grubsza moneta to jest całkowite półgroszki zjawiają się w obiegu dopiero w r. 1399. Zwano je zrazu większemi kwartnikami, (lati vel magni quartantes) albo średniemi groszami (medii grossi) to jest półgroszkami, która to nazwa później się ustaliła. Niedługo potem w pierwszych latach wieku 15-go wybijania dawniejszych kwartników czyli trzeciaków zupełnie zaniechano.
Szczególną także osobliwość spostrzegany pod tem panowaniem w obiegowej monecie, to jest stemplowanie groszy zagranicznych do obiegu w Koronie. Znaleziony został w tym rodzaju grosz Pragski króla Wacława III, z wybitym na środku polskim orzełkiem podobnym zupełnie do orła na niektórych ówczesnych półgroszkach.
Od roku 1414 giną w aktach ślady ruchu mennicy Krakowskiej, a Król w latach 1422 i 1430 daje przyrzeczenie Stanom, że bez ich zezwolenia monety wybijać nic będzie. To wszystko dowodzi że w czynnościach mennicy mniej więcej długa zajść musiała w tej epoce przerwa.
W roku 1431 widzimy ją na nowo otwartą, i ruch w niej w następnych latach bardzo ożywiony. Dowody tego ruchu napotykamy w roku 1432 i potem bez przerwy od r. 1434 do 1439 włącznie. W tej jednak porze akta nie wykazują wybijania innej monety nad same denary, a po roku 1440 to jest po obiorze Króla Władysława III na tron Węgierski o mennicy Krakowskiej milczą zupełnie. Widać że w tym roku zamkniętą być musiała.
Obok autentycznych dokumentów powyższy stan rzeczy usprawiedliwiających, D-r Piekosiński dostarczył nam jeszcze wiadomość o nazwiskach zarządców mennicy w Krakowie oraz myncarzy którzy przy niej pracowali, co nam tłumaczy do oczywistości znaczenie prawie wszystkich dodatkowych liter, jakie spotykamy na monetach bitych pod stemplem Króla Władysława, i epokę wybicia tych monet z dokładnością oznaczyć pozwala.
Szereg ten jest następujący:
Rusche myncarz —1389
Enoch dozorca mennicy — 1389
Mikołaj myncarz — 1391
Czirfas myncarz — 1392
Gezzo myncarz — 1392
Piotr Bork myncmajster — 1393
Monald myncarz — 1394-98
Mikołaj Bochner myncmistrz — 1396
Mikołaj i Piotr myncarze — 1397
Piotr Glocz myncarz — 1400
Szymon de Talentis zawiadowcy — 1401-1402
Andrzej Czarnisza mennicy — 1401-1402
Andrzej sam myncmistrz — 1403
Jan Wenke myncarz — 1404-1411
Hanusz Ungir myncarz — 1404
Więcław z Berna myncarz — 1405-7
Gunter i Tanrod myncarze — 1406-7
Piotr Gallicus myncarz — 1406.
Stefan Lang myncarz — 1407
Niklos v. Mikołaj Folisfessil myncarz — 1407
Keppil myncarz — 1407
Herman Knappe myncarz — 1408
Mikołaj Umlauff myncarz — 1411
Mikołaj Falkinherg myncarz —1412-13
Filip z Radomia myncarz — 1412
Niklos Bochsenschisser myncarz — 1432
Marcin Unvorworn myncarz — 1434
Jan Landamus myncarz — 1435
Hanusz Gerke myncarz — 1436
Hanusz Bewerer v. Lang myncarz — 1437
Marek Wenke myncarz — 1439
Mikołaj Buchsinmejster — 1440
Zdaje się że szereg ten czerpany z akt miejskich Krakowskich nie jest jeszcze zupełny. Znajdujemy bowiem na monetach Jagiełły takie litery którym odpowiednich myncarzy znaleźć w nim nie można.
Stosując teraz powyższe wiadomości do znanych pomników menniczych tej epoki, najpierwsze miejsce między napisowemi zajmują:
Kwartniki małe albo trzeciaki.
s. g. w perłowym obwodzie na tarczy zwyczajnej krzyż podwójny. Nad tarczą cyfra Królewska W., pod dolnem ramieniem krzyża rozmaite litery, w otoku, +MONE. WLADISLAI.
s. o. w takimże obwodzie orzeł, w otoku,: +REGIS. POLONIE.
Z powodu podwójnego krzyża z jakim zwykle występują monety Węgierskie, pieniądz ten długo uchodził za monetę Władysława Warneńczyka. Badania D-ra Piekosińskiego przekonały stanowczo, że takie kwartniki bite były pod panowaniem Władysława Jagiełły od roku 1393 mniej więcej do roku 1403. Jakoż znajdujące się na nich litery pod dolnem ramieniem podwójnego krzyża odpowiadają imionom ówczesnych myncarzy.
Okazy nie mające żadnych liter można uważać za najdawniejsze, i odnieść je do roku 1393. Okazy z literami M i P oznaczającemi myncarza Monalda i myncmajstra Piotra bite być mogły między rokiem 1394, a 1396. Pod tym bowiem rokiem akta wymieniają już myncmajstrem w Krakowie Mikołaja Boknera, którego cyfra N. daje się widzieć na niektórych okazach tego rodzaju kwartników. Okazy z literami N P mogą być z roku 1397, w którym jednocześnie napotykamy w mennicy Krakowskiej myncarzy Mikołaja i Piotra; sama litera P. oznaczać może innego Piotra nazwiskiem Glacza, pracującego w mennicy w roku 1400, zaś litera A Andrzeja Czarniszę, zawiadującego mennicą w roku 1403.
Krzyż podwójny, jaki na tej monecie widzimy, jest godłem wziętem przez Jagiełłę zaraz po przyjęciu wiary chrześcijańskiej. Dr. Żebrawski zauważył znak powyższy na pieczęci tego monarchy przy dyplomie z roku 1386, to jest z pierwszego roku jego panowania. Niema zatem związku z tytułem Wikaryusza Stolicy Apostolskiej, który Król Jagiełło dopiero w roku 1416 otrzymał. Pieniążki tego typu są bardzo pospolite, ale o dobre, a nawet o znośne ich okazy bardzo trudno.
Kwartniki szerokie, albo półgroszki, później zwane półkami
s. g. w perłowym obwodzie korona. W otoku +MONE, czasem MONETA * WLADISLAI; pod koroną często rozmaite litery lub znaki.
s. o. w takimże obwodzie orzeł; w otoku REGIS * POLONIE między wyrazami z jednej i drugiej strony niekiedy gwiazda, albo listek koniczyny.
Półgroszki te widocznie dwojakiego typu długo były przedmiotem kłopotliwej dla numizmatyków zagadki. Te na których wyrazy napisu przedzielone są gwiazdą, mają koronę ozdobną, przypominającą niektóre półgroszki Kaźmirza Jagielończyka i równie jak te ostatnie takim samym kształtem wyrytą literę A. Na tych znowu, które między wyrazami napisu przedstawiają listek koniczyny, korona ma kształt korony na monetach Kaźmirza Wielkiego i taką samą literą A. jaką i na tamtych widzimy. Rozdzielenie ich między dwóch po sobie panujących Władysławów zdawało się rzeczą naturalną, a nawet konieczną. Próbował tego jeszcze w zeszłym wieku badacz mennicy Pruskiej Braun, próbował później bardzo doświadczony numizmatyk Mader; w ostatnich czasach silił się o to i Bandtkie, ale wnioski przez każdego z nich wyprowadzane z sobą, się nie zgadzały.
Trudność w tem głównie leżała, że półgroszki z gwiazdą, które ze względów graficznych i rysunkowych należało uważać za późniejsze, mają srebro lepsze od innych, a więc wcześniejszemi być muszą; i dla tego już Mader półgroszki te Władysławowi Jagielle, a półgroszki z listkiem koniczyny Władysławowi Warneńczykowi przypisał.
Skarb mniej więcej przed dziesięciu laty w Krakowie przy ulicy św. Józefa znaleziony, potwierdził wnioski Madera co do półgroszków z gwiazdą. Dostarczył bowiem znacznej onych ilości, a nie zawierał w sobie żadnej monety od roku 1419 późniejszej. Nie było już zatem wątpliwości, że półgroszki takie wyjść musiały z pod stępia pod panowaniem Władysława Jagiełły.
Rozbiły atoli wszelką co do tych półgroszków niepewność dane, jakie w dziele D-ra Piekosińskiego znajdujemy, bo wykazały, że pod panowaniem Władysława Warneńczyka w mennicy Krakowskiej same tylko wybijano denary. Półgroszki zatem tak jednego, jak drugiego typu okazują się wyłącznie Władysława Jagiełły monetą.
Bite były mniej więcej od 1398 do 1414 r., to jest przez przeciąg około 16 lat; naprzód ze srebra 8-ej próby, później podlały w kruszcu tak, że się do 5-ej próby zniżyły. Odmiany stempla między niemi w każdej z dwóch grupp wyżej wymienionych liczne, zależące głównie na dodatkowych literach lub znakach pod koroną zamieszczonych, po których epokę każdej z nich z bliskiem do prawdy podobieństwem oznaczyć można.
I tak: w gruppie pierwszej mającej między wyrazami napisu gwiazdę, znamy litery P, N, S, SA lub AS, A, H,? oraz krzyżyk, a są też niektóre okazy bez żadnego znaku. W tej zatem gruppie okazy z literami N i P muszą być najdawniejsze, bo noszą na sobie cyfry myncarzy Mikołaja i Piotra już od r. 1397 w mennicy Krakowskiej zajętych. Datę ich wybicia położyć należy przed rokiem 1401. Srebro według D-ra Piekosińskiego mają próby 8-ej.
Okazy z literami S, AS lub SA, oznaczającymi Szymona de Talentis i Andrzeja Czarniszę, którzy mennicę Krakowska w latach 1401 i 1402 dzierżawą trzymali, z tego też czasu pochodzić muszą. Bite były jeszcze na srebrze 8-ej próby.
Okazy z samą literą A wybite być mogły tylko w r. 1403 kiedy sam Andrzej Czarnisza był myncmajstrem w Krakowie. Dr. Piekosiński już tylko 7 próbę w nich znalazł. Okazy z literą H jeśli ją nic za N uważać należy, mogły być bite między r. 1403 a 1411 bądź przez Jana Wenke bądź przez Ganusza Ungir.
Okazy z krzyżykiem albo bez znaków mają mniej więcej tę samą próbę, i łączą się pod tym względem z odpowiedniemi okazami gruppy następnej.
W tej drugiej gruppie mamy litery D, O, W, i F, dwom ostatnim towarzyszy krzyż podwójny, który się także i sam jeden pod koroną na niektórych okazach przedstawia.
Imion odpowiednich dwom pierwszym literom nie znajdujemy w szeregu myncarzy Krakowskich. Litera W mogłaby oznaczać myncarza Jana Wenkego (1403—1411), a litera F Mikołaja Falkinberga (1412—1413) ile że okazy z temi literami są ze wszystkich Władysławowskich półgroszków najlichsze, a tem samem najpóźniejszemi być muszą. Jakoż pierwsze z nich 7-ą a drugie nawet tylko 5-ą próbę według Dra Piekosińskiego trzymają. Takie jednak tłomaczenie nie jest bez zarzutu.
A naprzód: litery zamieszczone na okazach poprzedniej gruppy są początkowemi literami imion, a nie nazwisk myncarskich. Stosownie do tego na monetach wybijanych przez Wenkego znajdować by się powinna litera I, a na monetach Falkenberga litera N. bo to właściwie były początkowe litery ich imion.
Powtóre: Co znaczy na tych półgroszkach krzyż podwójny obok litery W i obok litery F zawsze, a niekiedy sam jeden pod koroną zamieszczony; i czy można przypuścić, aby myncarz obok swojej cyfry ośmielił się kłaść godło królewskie, jeśli krzyż taki uważać mamy jedynie za znak osobisty Króla, jak to Dr. Piekosiński utrzymuje.
Można się z szanownym autorem zgodzić, że znamię to na trzeciakach Jagiełły oznacza domowe jego godło; można i to przypuścić, że król przepisując w roku 1404 miastu Wschowie formę wybijać się mających tamże denarów krzyż podwójny jako swój osobisty znak uważał, ale zatem jeszcze nie idzie, aby miasto wspomnione podobnego znaku jeszcze z dawniejszych czasów nie używało, kiedy w kilkadziesiąt lat po wygaśnieniu dynastyi Jagiellońskiej podwójnym krzyżem oznaczało swoje monety.
Daleko łatwiej dałoby się wytłomaczyć znaczenie liter W albo F, gdybyśmy przypuścili, że półgroszki wspomnione litery na sobie noszące, wybite zostały w mennicy Wschowskiej, co przecież nie należy do nieprawdopodobnych przypuszczeń. W takim bowiem razie, litera W oznaczałaby Wschowa, F Fraustadt, a krzyż podwójny bądź luźno pod koroną, bądź obok wspomnionych liter postawiony jako godło miejskie, byłby na swojem miejscu. Wszakże na monetach Wielunia, Kalisza i Poznania godła miejskie widzimy, dla czegóżby jedna Wschowa przywileju tego pozbawioną być miała.
Przejrzenie akt miejskich Wachowskich mogłoby stanowczo rozjaśnić wątpliwości co do namienionych półgroszków Jagiełły z literami W i F zachodzące. Półgroszki Władysława Jagiełły należą w ogólności do monet bardzo pospolitych. W pierwszej gruppie rzadsze są tylko okazy z całkowitym napisem MONETA WLADISLAI taki posiada P. Seweryn Tymieniecki w Kaliszu. W drugiej gruppie rzadszą jest odmiana z samym krzyżem podwójnym. Odmiany z wyraźną literą D jeden tylko znany jest dotąd okaz w zbiorze P. Ryszarda w Krakowie. Nie można brać tej litery za P. zdefigurowane, wszystkie bowiem okazy z pomienioną literą do pierwszej gruppy należą.
Denarki Wschowskie
Miasto Wschowa po niemiecku Fraustadt należące jakiś czas do Szlązka, a później do Wielkopolski wcielone, zdawna używało przywileju mennicy. Odnowił go król Kaźmirz Wielki w roku 1343 wedle świadectwa Długosza. Władysław Jagiełło przywilejem z roku 1404, oznaczył bliżej rodzaj i wartość wybijać się mającej tamże monety. Wedle osnowy powyższego przywileju miały to być drobne denary dwunastą część grosza stanowiące z jednej strony orłem, a z drugiej podwójnym krzyżem oznaczone.
Ten atoli rodzaj monety, z tak odległych czasów, długo nie był znany badaczom. Dopiero pracowite poszukiwania niegdy Karola Beyera, któremu nauka zawdzięcza wiele tego rodzaju odkryć, dały poznać numizmatykom Wschowskie denarki nie tylko z epoki Jagiellońskiej, ale nawet prawdopodobnie z czasów Króla Kaźmirza Wielkiego, a wykopalisko przed kilkoma laty w okolicy Krakowa znalezione zwiększyło znacznie liczbę znanych tej monetki okazów.
Przedstawiam czytelnikom na tablicy XXXII 5 odmian główniejszych do powyższej epoki odnieść się dających, z których odmiana a postacią orła więcej monety Piastowskie niż Jagiellońskie przypomina.
Dr. Piekosiński wychodząc z zasady, że krzyż podwójny na monetach tego czasu wyobrażany jest godłem osobistem królewskiem, wszystkie powyższe denarki odnosi do panowania Jagiełły i jego synów. Sam jednak na tablicy II zamieścił 9 odmian z orłem Piastowskim, to jest przecięte w poprzek skrzydła mającym, jakiego na monetach Jagiellońskich nigdzie nie dopatrzy.
Pomimo niedawnego odkrycia znacznej liczby Wachowskich denarków, należą one dziś jeszcze do rzadkości numizmatycznych i po złp. 20, a nawet wyżej za sztukę bywają płacone. Na niektórych zewnątrz tarczy z podwójnym krzyżem widzimy litery E W P albo F. Bandtkie czytał w nich Moneta Vladislai Regis. Lipiński Civitas Wschowa Fraustadt. Ja wolałbym czytać w bocznych literach Civitas Fraustadensis, a literę W u góry leżącą uważać za cyfrę króla Władysława.
Koronne denarki pod tem panowaniem wybijane opisane będą niżej razem z późniejszemi.
Monety Ruskie
Pod panowaniem Władysława Jagiełły Ruś miała jeszcze resztę dawnego samorządu, który niknął stopniowo, a ze śmiercią królewską zupełnie się zakończył. Następca Władysław III zamienił ten kraj w bezpośrednią prowincyę Polską, podzielił na Województwa, i uorganizował na wzór innych części korony.
Bicie zatem oddzielnej Ruskiej monety miało miejsce tylko za czasów Władysława Jagiełły; odbywało się zaś we Lwowie, tak jak za czasów księcia Władysława Opolskiego oraz Króla Ludwika. Akta miejscowe dostarczają nam śladów istnienia mennicy w tem mieście w latach 1404, 1405, 1408, 1410, 1411 i 1414 po czem giną zupełnie; z czego wnosić można, że zaraz potem to jest równocześnie z mennicą Krakowską zamkniętą została, i zdaje się, źe jej później już nie otwierano.
Wszystkie zatem monety Ruskie z imieniem króla Władysława należy uważać za pomniki Władysława Jagiełły, pomimo ogromnej różnicy zachodzącej między niemi nietylko w dobroci srebra, ale w całej powierzchowności i znaczeniu napisów, jakie na nich widzimy.
W srebrze bite były tylko półgroszki, zwane inaczej w aktach groszykami, a te są dwojakiego rodzaju:
Jedne z napisem MONETA RVSSIE bite na srebrze 12-ej a nawet 14-ej próby, ówczesnej koronnej monecie wcale nie odpowiednie.
Drugie z napisem MONETA. LEMBVR gensis, ze srebra 6 7, a najwyżej 8-ej próby, zgodne co do rozmiaru, wagi i próby kruszczu z półgroszkami wybijanemi od roku 1399 w Krakowie, a przynajmniej do nich zbliżone. Bicie zatem pierwszych uprzedzić musiało datę powyższą, drugie po niej dopiero z mennicy wyjść mogły.
Zdarzają się także denarki miedziane, na których litera W koroną nakryta każę one odnosić do panowania Władysława Jagiełły. Okazy jednak takich denarów są bardzo rzadkie, dlatego przy zupełnym braku spółczesnych piśmiennych wskazówek nic pewnego o nich wyrzec nie można. Przypatrzmy się teraz każdemu w szczególności rodzajowi wymienionych wyżej monet.
Półgroszki czyli Groszyki Ruskie
s. g. w perełkowym obwodzie orzeł; w otoku WLADISLAVS REX niekiedy MONETA RVSSIE
s. o. w takimże obwodzie Lew Ruski; w otoku MONETA RVSSIE czasem WLADISLAVS REX.
Wymiar od dawnych kwartników Ruskich mniejszy, srebro od 14-ej do 12-ej próby. Między niezbyt licznemi odmianami takich półgroszków D-r Piekosiński dwa rozróżniał typy, znalazł bowiem że odmiany na których orzeł ma pióra skrzydeł na dół spuszczone, a tem samem większe z orłem Piastowskim przedstawia podobieństwo, bite są ze srebra 14-ej próby, kiedy odmiany ze skrzydłami orła wachlarzowato wygiętemi trzymają tylko próbę 12-tą są zatem od poprzednich późniejsze.
Półgroszki takie niegdyś wielce rzadkie od roku 1845 stały się dosyć pospolitemi, znalezione bowiem około tego czasu w południowej Galicyi wykopalisko, kilkaset sztuk tej monety dostarczyło do numizmatycznych zbiorów. Bytowanie stempla i samo odbicie bardzo w nich zaniedbane. Wybitniejsze odmiany znajdzie czytelnik na tablicy XXXI.
Półgroszki czyli Groszyki Lwowskie
s. g. w perłowym obwodzie orzeł; w otoku WLADISLAVS REX albo WLADISLAI REGIS.
s. o. w takimże obwodzie lew Ruski; w otoku: MONETA LEMBVR, LEMBVRD, LEMBVRB. i. t. d. a niekiedy WLADISLAVS REX.
Sprawiedliwie ks. Stupnicki w rozprawie swojej o ówczesnych Ruskich monetach uważa że tych półgroszków nie należy poczytywać za pieniądz miasta Lwowa, ale za Królewski we Lwowskiej mennicy wybity, i że zamieszczony na nich napis ma takie samo znaczenie jak grossi Cracovienses na groszach Kaźmirza Wielkiego. D-r Piekosiński również zasadnie idzie dalej, i wyjaśnia że napisy miasta Krakowa albo Lwowa na odnośnych monetach nie oznaczają miejsca ich wybicia, ale miejscową monetarną rachubę Polską czyli Krakowską i Ruską albo Lwowską.
Półgroszków Lwowskich Króla Władysława dość znaczna jest rozmaitość. Odmiany te podzielił D-r Piekosiński na 3 gruppy stosownie do próby srebra jaką przedstawiają. Okazy o grubych rysach mające w napisie strony głównej WLADISLAVS REX mają wedle niego srebro próby 9-ej a zatem o 716 są lepsze od najlepszych półgroszków Krakowskich, wybijanie zaś takich odnosi do roku 1404—1405. Ten rodzaj półgroszków Lwowskich najczęściej daje się spotykać.
Okazy równie o grubych rysach ale mające w napisie strony głównej WLADISLAI REGIS trzymają tylko próbę 7-ą. Takie według pomienionego autora wybite być mogły między rokiem 1406 a 1410 od poprzednich nierównie są rzadsze.
W okazach mających rysy wysmukłe, a w napisie strony głównej znowu WLADISLAVS REX, znalazł D-r Piekosiński zaledwie 6-ą próbę srebra, tych zatem wybicie kładzie po roku 1410. Rzadsze są od pierwszych, ale drugim pod tym względem nie dorównywają.
Względy atoli epigraficzne, wskazywałyby drugiej gruppie półgroszków Lwowskich ostatnie w całym tym szeregu miejsce. Zamieszczony bowiem na nich napis moneta Lemburgensis regis Vladislai, naucza że są monetą raczej Królewską niż prowincyonalną, i że już wtedy dawny samorząd Rusi ku schyłkowi się nachylał. Na poprzednich Król Władysław występował jako opiekun prowincyi i miasta, tu już jako pan i właściciel występuje.
Denarki miedziane Ruskie
Pod panowaniem Władysława Jagiełły należy położyć te denary na których litera W zamieszczona jest pod koroną. Takie bowiem nie mogą należeć do Władysława Opolczyka choć je numizmatycy kładą zwykle między monetami tego książęcia. Dwie odmiany takich denarów zamieściłem na tablicy XXXI; pierwsza z nich z literą W po obu stronach jest tak zwanym numizmatycznym bękartem (nummus adulterinus) wybitym po jednej stronie stemplem Jagiełły, a po drugiej przedawnionym stemplem Władysława Opolczyka, który pod panowaniem tego Króla żadnej już władzy nie miał na Rusi. Miał już czytelnik przedstawiony ten sam pieniądz przy innych Opolczyka monetach, do których właściwie jedna tylko jego strona należy. Drugi denarek z samą koroną na odwrotnej stronie, tylko Władysławowi Jagielle może być zasadnie przypisanym.
Monety Króla Władysława Warneńczyka
Już wyżej miał sobie przedstawione czytelnik że pod królem Władysławem Warneńczykiem mennica Krakowska same tylko wybijała denary. Te jako bite według jednostajnego za Króla Jagiełły zaprowadzonego, i aż do końca 15-go wieku nie zmienionego rysunku, nie mogą być z zupełną pewnością na pojedyncze panowania rozdzielone. Mowa o nich będzie nieco niżej.
Monety Węgierskie przypisywane Królowi Władysławowi Warneńczykowi
Dukaty
s. g. w perłowym obwodzie na tarczy zwyczajnej w czterech polach na przemian Polskie, Litewskie i Węgierskie herby. W otoku ✝ WLADISLAVS D. G. R. VNGARIE.
s. o. W takimże obwodzie stojąca figura Ś-go Ładysława Króla z napisem otokowym S. LADISLAVS. REX.
Od r. 1440 do r. 1506, to jest przez przeciąg mniej więcej lat 60. Węgrzy mieli 3-ch królów z imieniem Władysława, w krótkich między sobą odstępach, a z pomiędzy tych Władysławów dwóch pochodziło z Jagiellońskiego rodu. Wszyscy kładli na swym pieniądzu jedno-głowego orła, a dwóch obok tego mogło także używać pogoni. Rozróżnienie zatem monet powyższych monarchów pewnego zastanowienia wymaga. Idzie tu zwłaszcza o czerwone złote, któremi zbieracze Polskich pomników mennicznych zapełniają, w tym szeregu brak wyraźnej monety Władysława Warneńczyka jednego z najdzielniejszych królów tej ziemi. Warneńczykowi przypisują numizmatycy Węgierscy te dukaty na których obok orła mieści się w herbie pogoń Nie wdając się w rozbiór tej opinii która zresztą może być ugruntowaną, nadmienię tylko że dukatów podobnych sam Rupp naliczył 9 odmian, co jest zadziwiająco wiele na 4-o letnie panowanie tego monarchy, dwukrotną wojną z Turkami zakłócone, tem bardziej, że wszystkie te odmiany tak są do siebie podobne rylcem i sposobem bicia, że trudno przypuścić aby z różnych pochodziły mennic. Jakoż wszystkie przedstawiają te same herby, tę samą figurę Ś-go Ładysława, i te same napisy temi samemi ściśle nabijane literami; i różnica odmian zależy tylko na dodatkowych literach, lub znakach po bokach figury Ś-go Ładysława kładzionych, jako to: HG, HI, HR, H S, KG, N*, N z głową orła bez korony lub w koronie, albo nakoniec N z wieńcem.
Robota w tych dukatach, a mianowicie też w literach bardzo staranna. Niebyłoby to nic dziwnego, bo zwykle gruba moneta a zwłaszcza też złota, staranniej bywa bita od zdawkowej, ale tę sarnę dokładność i wykończoność że tak powiem stempla spostrzegamy również i na drobniejszych pieniążkach Węgierskich także orła i pogoń na sobie noszących, czego nam żadna z monet Polskich tej epoki nie przedstawia. Czy zatem owe mniemane dukaty Warneńczyka nie są raczej monetą z pierwszych lat panowania późniejszego Władysława Jagiellończyka, który będąc od roku 1471 królem Czeskim, w 18 lat później tron Węgierski posiadał. Znamy wprawdzie jego dukaty widocznie od tak zwanych Warneńczykowskich późniejsze, ale pamiętać należy że pod panowaniem tego właśnie Władysława zaszła w Węgrzech taka sama jak u nas zmiana w stemplach mennicznych przez zastąpienie alfabetu scholastycznego starożytnym Łacińskim, i przez zamieszczanie daty na monecie.
Należałoby więc porównać dotychczasowe dukaty Warneńczyka z dukatami Alberta, Ładysława Pogrobowca, i Macieja Korwina pod względem rytowniczej sztuki, i dopiero kwestyą co do nich stanowczo rozstrzygnąć. Nie mając do tego sposobności, zadanie to innym numizmatykom zostawiam.
Drobniejsze monety z tego samego panowania znajdzie czytelnik na Tablicy XXXII. Po ich objaśnienie odsyłam do dzieła Ruppa. (Nummi Hungariae—Budae 1841).
MONETY KRÓLA KAŹMIRZA JAGIELLOŃCZYKA 1444-1491
Kaźmirz Jagiellończyk młodszy syn Władysława Jagiełły po śmierci swego ojca objął najwyższy zarząd nad Litwą, a po nieszczęśliwej klęsce pod Warną w r. 1444 Królem Polskim obrany długo się wahał zanim przyjął ofiarowaną sobie koronę, i przeszło półtrzecia roku czekano na jego przybycie w Krakowie.
Obraz rzeczy mennicznej za jego panowania jeśli nie zupełny to przynajmniej zrozumiały, daje się także nakreślić z bliskiem do prawdy podobieństwem na podstawie badań przez D-ra Piekosińskiego dokonanych.
Według tego do roku 1456, wybijane były w Krakowie same tylko denary. Sejm Piotrkowski w r. 1447 naznaczył im wartość obiegową po 9 sztuk na półgroszek. W samym początku roku 1455 na Sejmie Łęczyckim uchwalono wybijanie na nowo półgroszków, i zaraz w roku następnym mennica Krakowska zamknięta pewnie przez czas niejaki, została na nowo otwartą, i w zarząd Stanisławowi Morsztynowi Rajcy Krakowskiemu oddaną.
Jak długo trwał ten zarząd, oraz czy, i w jakim stopniu zostawał pod zwierzchnictwem podskarbiego, z akt dowiedzieć się nie można. Wymieniają one kilku następnie podskarbich a mianowicie: Lutka z Tokar między 1460 a 63, a Jakóba z Duubna między 1461—68. Jana Rzeszowskiego 1467—1471 i Pawła Jasińskiego między r. 1376—78, ale z tego nie da się wyprowadzić bezpośredni dowód aby który z nich zawiadywał mennicą.
Pod r. 1479 wymieniony jest podskarbim Piotr Kurozwęcki herbu Poraj. Do tego już należał niewątpliwie zwierzchni menniczny zarząd, gdyż za jego niesumienne czy niedołężne sprawowanie spadkobiercy utratą dóbr przypłacili. Kurozwęcki prowadził mennicę do r. 1499 to jest nietylko do śmierci Króla Kaźmirza, ale jeszcze przez pierwsze 7 lat panowania Jana Alberta.
Tak się przedstawia rzecz menniczna za czasów Króla Kaźmirza Jagiellończyka na podstawie urzędowych dokumentów. Obraz ten dałby się może uzupełnić rozbiorem samych mennicznych pomników z tej epoki, gdyby takowych można mieć z każdych przynajmniej 5-u lat dostateczną ilość pod ręką. Ale półgroszki Kaźmirza Jagiellończyka z epoki wyprzedzającej objęcie mennicznego zarządu przez Podskarbiego Kurozwęckiego, to jest z przeciągu czasu obejmującego 23 lata są bardzo rzadkie, a powód tej rzadkości wcale się wytłumaczyć nie daje.
W każdym razie rzeczą jest niewątpliwą, że spodlenie półgroszków za tego panowania uprzedziło zarząd Kurozwęckiego w mennicy. Już w roku 1459 a zatem we 3 lata po nowem jej otwarciu na sejmie Piotrkowskim wyrzucano Królowi że lekką monetą kraj zalewał, a w roku 1468 w obiegu nowe półgroszki od dawniejszych rozróżniano, i niżej one ceniono.
W dzisiajszym zatem stanie wiadomości półgroszki Kaźmirza Jagiellończyka na dwie tylko gruppy podzielić można. W pierwszej gruppie umieścić należy półgroszki większego wymiaru z literami myncarskiemi pod koroną, w drugiej półgroszki w wymiarze mniejsze, mające pod koroną herb podskarbiego Kurozwęckiego różę, czyli na półgroszki przed rokiem 1489 i po tejże dacie bite.
Półgroszki bite przed rokiem 1479
s. g. w perłowym obwodzie orzeł ukoronowany; w otoku + MONETA KAZIMIRI +
s. o. w takim obwodzie korona Królewska; w otoku + *REGIS* POLONIE*
Pod koroną litery T M albo M T albo M K. Wedle D-ra Piekosińskiego srebro próby 6-ej a okazy z literami M K lżejsze od innych.
Co do tych monet ja na 6-u okazach jakie miałem pod ręką do odmiennych nieco doszedłem rezultatów. A naprzód co do srebra, to w narysie w okazach z literami T M zdaje się być lepsze, z wagą zaś ma się zupełnie przeciwnie niż to zauważył D-r Piekosiński. Okazy z literami T M ważyły jeden 23, a drugi choć całkowity tylko 18 granów aptecznych, z czterech zaś zaś okazów z literami M K dwa ważyły po 25, jeden 26, a jeden 33 granów; te zatem przecięciowo cięższemi się okazują.
Co większa! przed kilka laty miałem w ręku kilka okazów z literami M K prawie na czystej miedzi wybitych, a jednak widząc zupełnie poprawny na nich stempel, i dokładne wybicie, nie można przypuszczać aby były wyrobem jakichś pokutnych fałszerzy. Coby znaczyły zamieszczone na tych półgroszkach pod koroną litery M K albo T M, na to pytanie trudno dziś dać stanowczą odpowiedź. Bandtkie któremu tylko odmiana z literami T M była znaną domyślał się imienia Tomasza Trampczyńskiego podskarbiego, inni numizmatycy znowu upatrują w nich znaki Krakowskiej i Toruńskiej mennicy, co jednakże jest błędem; znamy bowiem monetę Króla Kaźmirza Jagiellończyka bitą w Toruniu pod każdym względem od owych półgroszków odmienną. Zebrane przez D-ra Piekosińskiego materyały kwestyi tej nie rozwiązują. Wprawdzie litera M mogłaby oznaczać Morsztyna który zarządzał mennicą w Krakowie; ale odpowiednich literom K i T myncarzy w znanych podotąd aktach nie napotykamy. Półgroszki tego rodzaju należą do rzadszych monet, lubo od czasu wydania dzieła Bandtkiego wyszło ich na jaw kilkadziesiąt rozmaitego stempla okazów, których 5 ważniejszych znajdzie czytelnik na Tablicy XXXIII.
Półgroszki koronne bite za podskarbiostwa Piotra Kurozwęckiego od 1479—1491
s. g. w obwodzie perełkowym orzeł; w otoku + MONETA KAZIMIRI albo + KAZIMIRI MONETA.
s. o. w takimże obwodzie korona; w otoku + REGIS POLONIE pod koroną róża, czyli herb podskarbiowski Poraj; waga przecięciowa gran 16.
Takich półgroszków niezliczona w wykopaliskach znajduje się mnogość. Są one mniejsze i cieńsze od poprzednich, ale srebro przynajmniej na pierwszy rzut oka lepsze w nich się wydaje, i nie zdarzyło mi się widzieć żadnego na zupełnie podłym wybitego metalu. Oprócz dwóch wyżej wyrażonych odmian, wszystkie inne nie mają znaczenia. W napisach strony odwrotnej litera E na niektórych proste, na innych odwrotne ma położenie.
Oprócz wymienionych wyżej kwartników bite jeszcze były w koronie drobne denarki których 9 na jeden kwartnik liczono, o których będzie niżej pod panowaniem Króla Jana Olbrachta.
Monety ziemi i miast Pruskich
W miesiącu Lutym r. 1454 Prusacy sprzykrzywszy sobie jarzmo Krzyżackie wypowiedzieli zakonowi posłuszeństwo, i poddali się Królowi Kaźmirzowi. Król uroczystym dokumentem wydanym w Marcu przyjął ich poddaństwo, a w miesiącu Czerwcu hołd wierności od nich odebrał.
W przywileju inkorporacyjnym dozwolił Król niektórym miastom jako to Gdańskowi, Toruniowi, Elblągowi i Królewcowi wybijać własną monetę przez czas trwającej wojny, po jej zaś skończeniu jedynie Gdańsk i Toruń przy tej wolności pozostać miały. Zastrzegł sobie również Król Kaźmirz wybijanie monety na własny rachunek w Toruniu, bez ubliżenia atoli przywilejowi miastu pod powyższym względem służącemu. Są zatem z owej epoki monety Królewskie bite dla całej prowincyi Pruskiej kosztem Króla, oraz monety bite na rachunek magistratów w Toruniu, Gdańsku i Elblągu. Królewieckiej tylko nie mamy z imieniem Króla Kaźmirza, choć o niej mówi wyraźnie inkorporacyjny przywilej, tam bowiem usadowieni po stracie Malborga ostatni Mistrze krzyżaccy wybijania takiej monety nie dopuścili.
Monety Królewskie bite dla prowincyi Pruskiej
s. g. w perłowym obwodzie bezpośrednio lub na tarczy zwyczajnej zamieszczony orzeł z koroną na szyi; w otoku: KASIMIRVS G. R. POLO (Polonie).
s. o. w takimże obwodzie na tarczy zwyczajnej brama o 3-ch wieżach; w otoku: MONETA DVCATVS PRVCIE.
Król Kaźmirz przyjąwszy prowincyą Pruską pod swoje berło nadał jej za herb orła z koroną na szyi i zbrojną do cięcia ręką rycerza. Nasza monetka przedstawia tylko samą koronę na szyi orła, ręka zbrojna trudną już była, jak widać, artyście do wystawienia na małym przestworze tarczy. Trzy wieże na stronie odwrotnej wyobrażają herb miasta Torunia, gdzie zapewne pieniądz ten, stosownie do zastrzeżeń przywileju z r. 1454, był na rachunek królewski wybijanym. Srebro w nim znacznie lepsze, niż we właściwych półgroszkach miejskich. Należy w ogólności do rzadszych monet, a zwłaszcza odmiana z orłem bez tarczy, i wysoko bywa płacony.
Monety Miasta Torunia
s. g. w zwyczajnym obwodzie, na tarczy krzyż podwójny, w otoku ✝ KASIMIR D. G. R. POLONIE.
s. o. w takimze obwodzie i tarczy, orzeł z koroną na szyi, a niekiedy śladem zbrojnej ręki, wzniesionej do cięcia w lewo; w otoku: MONETA TORVNENSIS.
Oprócz monety królewskiej, czyli jak ją zwano książęcej, miasto Toruń miało przywilej bicia pieniędzy na swój rachunek, a to nietylko przez czas trwania wojny Pruskiej, ale i po jej skończeniu. Takich monet, których przykłady ma czytelnik przed sobą na tablicy XXXIII, bardzo wielka ilość naszym dochowała się czasom. Pracowity monograf Pruskiej numizmatyki Vossberg upatrzył w nich 10 kategoryi, które pomieścił w 5-ciu oddziałach. Różnice jednak między okazami do takich kategoryi należącemi, są nader mało znaczące. Zasadzają się one na mniejszej lub większej zupełności napisu, i na rodzaju przedziałowych między jego wyrazami znaków.
Krzyż podwójny zamieszczony na tej monecie nie jest właściwie miejskiem, ale Królewskiem godłem. Moneta wyżej opisana jest półgroszkiem; jest dosyć pospolitą, i nisko cenioną. Krzyż podwójny znajdujemy także na drobnych jednostronnych denarach, które z tego powodu lubownicy zbiorów podciągają pod panowanie Kaźmirza Jagiellończyka.
Monety Miasta Gdańska
s. g. w perłowym obwodzie, na tarczy zwyczajnej Polski orzeł.
s. o. w takimże obwodzie na podobnej tarczy herb miasta Gdańska, 2 krzyże pod koroną.
W otokach napisy rozmaite, na stronie głównej zwykle *KASIMIRVS R. POLONIE, całkowicie lub w skróceniu; rzadziej KASIMIRVS D. G. R. POLO. Niekiedy *KASIMIR... POLON. D. PRVS. Na stronie odwrotnej MONETA CIVIT DAN, DANO, albo DANCZ.
Jeszcze w początku wieku XV miasto Gdańsk na swych pieczęciach umieszczało okręt. Po przejściu pod panowanie Królów Polskich, utrzymało nowy herb, który na obecnych pieniążkach widzimy. Są one bardzo pospolite, gdyż wybijanie ich przeciągało się aż do panowania Króla Zygmunta, bez zmiany jak się zdaje stemplowych napisów, zwłaszcza w Królewskiem imieniu. Najoczywistszy tego dowód widzimy w odmianie e na tablicy XXXIII z napisem Kasimirus rex Polonie Dominus Prussie, na którym i tytuł królewski, i same litery napisu więcej przypominają monety 16-o, niż 15-o stulecia.
W licznych okazach tego typu upatrzył Vossberg 4 rodzaje, a 13 mniejszych kategoryi, co dać może wyobrażenie o ich mnogości. Ciekawi znajdą te wszystkie kategorye wyszczególnione w jego dziele poświęconem monetom i pieczęciom Pruskim. Zachodzące między niemi odmiany polegają po największej części na mniejszej lub większej zupełności napisu, i kształcie niektórych liter, a zwłaszcza litery P., która często postać litery D. przybiera. Z pomiędzy tych odmian, 5 znaczniejszych zamieściłem na tablicy XXXIII, z których ostatnia e Vossbergowi nie była znana. Denarkowe brakteaty z herbem Gdańska nie zostały dotąd znalezione.
Monety Miasta Elbląga
s. g. zupełnie taka jak na poprzednich; w otoku, napis Królewskiego imienia.
s. o. w obwodzie perełkowym na tarczy zwyczajnej herb m. Elbląga w otoku + MONETA CIVIT ELVI (Elvingensis).
Pieniążki tego rodzaju bite tak jak poprzednie na stopę półgroszków koronnych mniej mają odmian od Gdańskich, gdyż ich wybijanie trwało tylko przez lat 3, to jest do zawarcia z Krzyżakami ostatecznego traktatu w Toruniu, w r. 1457. Wszakże i tu Vossberg naliczył 28 waryantów, które na 3 rodzaje podzielił. Wyobrażony na nich herb m. Elbląga datuje się jeszcze z czasów Krzyżackich; widzimy go już na pieczęciach miejskich około r. 1424. Należą do bardzo pospolitych monet, ale o dobre okazy między niemi nie łatwo.
Z takim samym herbem m. Elbląga znamy jeszcze brakteatowym sposobem wybijane denarki, o których także w tem miejsca wspomnieć wypada. Wyczerpującą rozprawę o wszystkich monetach Pruskich, bitych pod panowaniem Kaźmirza Jagiellończyka, znajdzie czytelnik w powolanem przezemnie dziele Vossberga.
MONETY KRÓLA JANA OLBRACHTA 1492 — 1499
Ośmioletnie panowanie Jana Olbrachta dla lubownika zbiorów numizmatycznych mało ma interessu, bo monety z tego panowania są i nieliczne, i nie pokaźne, i bardzo pospolite. Król ten bił wyłącznie monetę koronną, to jest półgroszki i drobne, prawie czysto miedziane denary. W Litwie bił pod swojem imieniem pieniądz brat monarchy Wielki Książe Aleksander, którego znane półgroszki Litewskie do tej epoki odnieść należy. W miastach Pruskich (jak się wyżej rzekło) jedne mennice ustały, a drugie wybijały monetę pod dawnym stemplem.
Mennicą koronną zawiadywał aż do śmierci podskarbi Kurozwęcki. Kiedy jednak po jego zgonie wyszły na jaw wielkie nadużycia menniczne, Król za zgodą Stanów, dobra Kurozwęckiego na skarb zabrał, i te dopiero w trzy lata później jego krewnym przez Króla Alexandra zwrócone zostały.
Półgroszki koronne
s. g. w perłowym obwodzie ukoronowany orzeł; w otoku + MONETA +1+ ALBERTI.
s. o. w takimże obwodzie korona; w otoku REGIS POLONIE. Pod koroną na jednych herb podskarbiego Poraj, na innych litera O.
Dwie główne odmiany mamy tych półgroszków. Te, które mają literę O pod koroną, są nieco większe, bite są staranniej, lepszy mają rysunek, i cokolwiek wyższą menniczną stopę. Okazy z różą są mniejszego rozmiaru, rysunek mają wypuklejszy, ale mniej zgrabny. Te oczywiście wyszły z pod stępia za czasów podskarbiego Kurozwęckiego, to jest przed rokiem 1499, po którym już do normalnej stopy półgroszka wrócono i takowa aż do króla Zygmunta pozostała bez zmiany. Nowe te półgroszki z literą O pod koroną przez dwa lata tylko wybijane, są rzadsze od poprzednich z Porajem, które do bardzo pospolitych monet należa.
Denarki billonowe Koronne
s. g. orzeł;
s. o. Korona, pod nią niekiedy litera O., a rzadko nad nią dwa kółka.
Denarki tego rodzaju nie były wcale znane dawniejszym numizmatykom. Około r. 1826, kiedy się pierwsze ich okazy pojawiły w Warszawie, poczytywane były za pieniądz z czasów Kaźmirza Wielkiego, później wybicie ich przypisywano Władysławowi Jagielle, i za tą opiniją poszedł Bandtkie w swej numizmatyce krajowej, wydanej w r. 1839. X. Jan Stupnicki, teraźniejszy Biskup Przemyślski poświęcił tym pieniążkom obszerną rozprawę wydaną we Lwowie w r. 1850, w której wybijanie ich rozdzielił między 6 panowań, to jest: Kaźmirza Wielkiego, obu Władysławów Jagiellonów, oraz Kaźmirza Jagiellończyka, Jana Olbrachta i Alexandra, a przytem wskazał stopniową zmianę rysunku po której jedne od drugich z bliskiem do prawdy podobieństwem rozróżnić się dają. Sam przedmiot w tej rozprawie jest więcej jak wyczerpany, tu zatem ogólny tylko pogląd na całość tych pieniążków zamieszczę.
Że nie mogą pochodzić z czasów Kaźmirza Wielkiego, to dziś już żadnej nie podpada wątpliwości. Znamy denary z tego panowania, wykopane dosyć obficie w Lubośny i Mierzynie całkiem odmiennego typu i stopy.
Że już pod panowaniem pierwszych Jagiellonów wybijano tego rodzaju denary, dowodzi nietylko przywilej dany miastu Wschowie na wybijanie monety, ale i wspomnione przez księdza Stupnickiego wykopalisko Trębowelskie, w którem takich denarów znalazło się około 3,500 sztuk, a obok nich nie było żadnej monety od śmierci Władysława pod Warną późniejszej.
Że również były bite za panowania Króla Kaźmirza Jagiellończyka, dowodzi przytoczony przez Bandtkiego dokument z r. 1451, w którym stosunek ich do półgroszków oznaczono.
Że nareszcie bicie podobnych pieniążków przeciągnęło się, aż do czasów króla Alexandra, miałem na to dowód w wykopalisku którego miejsca znalezienia nie pamiętam, a które wprawdzie obejmowało w sobie parę sztuk półgroszków Kaźmirza Jagiellończyka, ale składało się głównie z półgroszków Jana Olbrachta i Alexandra, a najprzeważniej z owych bilionowych denarów, które na tysiące liczyć było można. Całe to wykopalisko miałem sobie oddane do użytku przez zmarłego już Adama Bagniewskiego b. Dyrektora głównego Przychodów i skarbu w Królestwie.
Pod panowaniem Króla Aleksandra ustać musiało wybijanie podobnych denarków, znamy już bowiem inne nierównie poprawniejszego stempla. Wszakże pozostały one jeszcze w obiegu do połowy panowania króla Zygmunta I-go jak to widać z wykopaliska w obwodzie Stryjskim w Galicyi, które opisał pokrótce wspomniony wyżej ks. Jan Stupnicki, a w którem obok owych denarków jeszcze w liczbie przeszło 500 znalezionych, półgroszki Litewskie Zygmunta do r. 1521 dochodziły.
Oczywistą jest rzeczą że w rysunku stempla na monecie w ciągu całego wieku wybijanej musiały zachodzić pewne zmiany w pozwalające się domyślać mniejszej lub większej dawności pojedynczych onej okazów, i praca którą w tym względzie podjął X. Stupnicki nie jest zupełnie bezowocną, a ważną jest dla tego, że się opiera na porównaniu dwóch wykopalisk, których datę ukrycia w ziemię z wszelką pewnością oznaczyć można. Ale i to pewna, że gdyby idąc za stopniowym zmienianiem się typu kilkadziesiąt owych równoczesnych okazów w jeden uszykować szereg, granice owych zmian a tem samem i epok byłyby nie podobne do oznaczenia.
Wracając do pracy X. Stupnickiego, prowadzony przez niego szereg owych denarków od Kaźmirza W-go do Alexandra należy zdaniem mojem po obu końcach obciąć, a wybijanie podobnej monety odnieść tylko do panowań dwóch Władysławów Jagiellońskich, oraz ich następców Kaźmirza i Jana Alberta. Kaźmirza W-go i Ludwika być między niemi nie może, bo z tych panowań znane są inne odmiennego typu, i odmiennej stopy denary, a dwa dodatkowe piórka przy szyi Orła na odmianach 2 i 3 rozprawy X. Stupnickiego, nie znaczą jeszcze Piastowskiego orla, który przedewszystkiem odznacza się w poprzecz przez całe skrzydła idącą przepaską. Takiego orła widzimy jeszcze na denarach królowej Jadwigi. Co do Alexandra, sam X. Stupnicki sprawiedliwie zauważył, że rozporządzenie względem wybijania takiej drobnej monety nastąpiło dopiero w końcu panowania tego monarchy. Denary też takie są znane, lubo dotychczas do największych numizmatycznych osobliwości należą.
W bilionowych zatem denarach o których w tem miejscu mowa znajdują się pomniki menniczne z trzech epok:
1) z epoki dwóch Władysławów, to jest z czasu mniej więcej od r. 1400 do 1444.
2) z epoki Kaźmirza Jagiellończyka od r. 1444 do 1492.
3) z epoki Króla Jana Olbrachta od r. 1492 do 1499.
Idąc za wskazówką rozprawy X. Stupnickiego należałoby zaliczyć do pierwszej epoki wszystkie pod Trębowlą znalezione odmiany, które wspomniony autor wyobraził na swojej tablicy pod Na 2—9. Winienem jednak zwrócić uwagę że korona wyobrażona na odmianach 8 i 9 zupełnie jest odmienną od koron na wszystkich Władysławowskich półgroszkach, i odpowiada w zupełności koronie na półgroszkach Króla Kaźmirza Jagiellończyka bitych pod zarządem Kurozwęckiego. Że zaś jak tenże autor nadmienia odmiana 9 była w wykopalisku i najliczniejszą, i okazy jej świeży blask menniczny na sobie nosiły, jednem słowem że była w niem najpóźniejszą, być więc może że samo zakopanie skarbu w Trębowli nastąpiło w pierwszych latach panowania króla Kaźmirza, i że owe denary już do Władysławowskiej epoki nie należą.
Co do odmiany z pojedynczą literą O pod koroną Nr 11, ta niewątpliwie pochodzi z czasów Króla Jana Alberta, i odpowiada opisanym wyżej jego półgroszkom, podobną literę na sobie noszącym. Nie było też w Trębowli podobnych denarków, ale za to znalazły się one w obwodzie Stryjskim razem z innemi monetami tego monarchy, i późniejszych jego następców.
Na tablicy XXXIV zamieściłem 5 odmian powyższych bilonowych denarków, z których pierwsze 3 należą do dawniejszych Trębowelskich, 4 odpowiada lżejszym półgroszkom Kaźmirza Jagiellończyka, a ostatni półgroszkom Jana Olbrachta.
Obszerniej o tych denarkach rozpisał się D-r Piekosiński, a jego pogląd na cały szereg tej najdrobniejszej monety zupełnie z moim poglądem się zgadza. Ciekawi czytelnicy znajdą tam wiele innych interessujących szczegółów, których tu powtarzać nie uważam za konieczne.
MONETY KRÓLA ALEXANDRA 1499-1506
Pod Alexandrem Jagiellończykiem widzimy nowe usiłowania zmiany i poprawy systemu monetarnego w Polsce. Zapadały w tym względzie postanowienia sejmowe w latach 1501 i 1502, które jednak nie musiały wejść w wykonanie, może dla trudności finansowych, w jakich się pod ówczas skarb Królewski znajdował. Z tem wszystkiem w pozostałych z tego panowania mennicznych pomnikach ślady tych usiłowań niewątpliwe widzimy.
A naprzód: zaprzestano wybijania owych bilionowych denarów, niechętnie widzianych w obiegu, i w pożyczkowych tranzakcyach wyłączanych, pomimo ustanowionej kary na tych, którzyby się przyjmowania ich wzbraniali. Próbowano przytem wybijania monety grubszej; w koronie złotych dukatów, a w Litwie całkowitych groszy a może skojców. Były to atoli tylko próby, których ślady zaledwie naszym dostały się czasom. O dukacie wspominają Kromer i Bielski; widział go i opisał w r. 1760 Koeler, gdy jednak nie przytoczył zbioru który go posiada, opisu jego sprawdzić nie podobna. Parę okazów takiego dukata wedle opisu Koelera w Warszawie około r. 1836 wybitych należą do zupełnych fabrykatów. Rysunek takiego podrobionego dukata można widzieć na Tab. 4. dzieła Bandtkiego pod 64. Co do grosza Litewskiego, tego dopiero jedyny znany jest okaz, i w żadnem z licznych wykopalisk monetę Króla Aleksandra w sobie obejmujących, taki nie został dostrzeżonym.
Na zwykłą potrzebę obiegową bito zarówno w Koronie jak w Litwie same jedynie półgroszki, a w końcu panowania i denary rysunkowi półgroszków odpowiednie, i od poprzednich prawie miedzianych odmienne.
Monety Koronne
Dukat. Wedle opisu Koelera miał przedstawiać na stronie głównej ukoronowany Polski herb z napisem ALEXAND. D. G. R. POLONIE na odwrotnej wyobrażenie Ś-go Stanisława, między literami C. M. a w otoku S. STANISLAVS EPS.
Co rozumiał Koeler pod ukoronowanym herbem niewiadomo. Mógł to być po prostu sam orzeł, albo naprzemian orły i korony, jak to ma miejsce na skojcu Litewskim. Warszawski fabrykant wystawił w tem miejscu przepołowioną tarczę z orłem i pogonią, coś podobnego co się daje widzieć na monetach dopiero po ostatecznej unii Litwy z Koroną.
Półgroszki koronne
s. g. w perłowym obwodzie orzeł ukoronowany} w otoku + ALEXANDER DEI: G: REX.
s. o. w takimże obwodzie korona; w otoku; MONETA REGIS POLONIE.
Pieniądz bardzo pospolity, poprawnego rysunku, i dobrego wycicia. Bicie onego przez cały ciąg panowania Króla Alexandra miejsce mieć musiało.
Denarki koronne
s. g. orzeł ukoronowany,
s. o. Korona.
Rysunek tych denarów których jeden znany okaz znajduje się w zbiorze hr. Ordynata Zamojskiego, odpowiada zupełnie rysunkowi na półgroszkach koronnych; ale jest widocznie mniejszy, czem się różni od samych wycinków ze środka tych półgroszów wyjętych. Denarek taki należy do monet bitych sposobem próby w skutek uchwały sejmowej z roku 1502, która stopę monety koronnej znacznie podwyższyła. Drugi podobny okaz widziałem w jednym z mniejszych prywatnych zbiorków, ale o większej liczbie okazów nie wiem. Są takie denarki z orłem bez korony na jednę tylko stronę wybite; rysunek na nich zbliża się więcej do denarów Litewskich; może wcale nie należą do Polski.
Monety Litewskie
Grosz może skojec
s. g. w perłowym obwodzie tarcza czteropolowa z orłami i koronami na przemian rozłożonemi; w otoku ALEXANDER: D: G; K: POLONIE.
s. o. w podobnymże obwodzie pogoń Litewska; w otoku MON; NO: MAGNI; DVC; LITVANIE.
Osobliwsza ta moneta której, jak się rzekło, jedyny dotąd znany jest okaz, wydobytą została z ziemi gdzieś w Niemczech razem z licznemi Miśnijskiemi groszami. Posiadał ją od dawna Hannowerski numizmatyk Groote, od którego kilkoletniem staraniem, i nie małym kosztem wydobył ją dla Warszawy P. Beyer, i zdobi dzisiaj pierwszorzędny zbiór naszych średniowiekowych monet hr. Ordynata Zamojskiego. Zamieszczony na tym pieniądzu napis MONETA NOVA MAGNI DUCATUS LITVANIE przekonywa najlepiej o zamierzonej przez Króla Alexandra poprawie rzeczy mennicznej w Polsce.
Półgroszki Litewskie
s. g. pogoń; w koło ALEXANDRI MON (Moneta).
s. o. w perłowym obwodzie orzeł; w otoku + MAGNI DVC (ducis) LITVANIE.
Takie półgroszki bite były przez Alexandra Jagiellończyka wcześniej może nim został Królem Polskim, lubo i Król Zygmunt będąc już Królem nie kładł tytułu Królewskiego na monetach wielkoksiążęcych. Są pospolite, i małoważne przedstawiają odmiany, zasadzone głównie na kształcie litery M i N w napisie.
Denarki Litewskie
s. g. pogoń z tyłu rycerza zwykle litera A;
s. o. orzeł bez korony.
Trzy znamy odmiany takich denarków różniące się kształtem litery A albo całkowitym onej niedostatkiem. Odmiany z literą A nowego kształtu czyli łacińską rzadsze są od innych, a najrzadsze te które żadnej litery na sobie nie mają.
Panowanie Króla Alexandra zamyka w naszej numizmatyce całą średniowiekową menniczną epokę. Wprawdzie okres groszowy który w tej epoce ostatni występuje, przeciągnął się jeszcze przez przeszło 20 łat panowaniu Króla Zygmunta I-go, kiedy poprzestawano wyłącznie na wybijaniu półgroszków, ale już te półgroszki mają na sobie wypisaną datę, czem się od poprzednich różnią stanowczo, i wartość ich stosowano już wtedy do tak zwanego złotego, a mówiąc dzisiejszym językiem dukata, stanowiącego zasadniczą obiegową jednostkę, choć na wybijanie monety jednostce owej odpowiedniej nie prędko się zdobyto.
Dla tego głównie, a równo i dla nieprzerywania całości historyi mennicznej z czasów Króla Zygmunta I-go owe półgroszki z pierwszych lat jego rządów, lubo wedle dawnej zasady wybijane, do przeglądu okresu złotowego włączyłem ponieważ monety tego okresu są w zupełności czytelne, zamieszczanie więc suchych opisów jakiemi poprzednie dzieła numizmatyczne zwykle są naszpikowane uważałem za zbyteczne; tein bardziej, że wszystkie ich rodzaje z główniejszemi nawet odmianami starałem się czytelnikowi w kliszach na oczy przedstawić, o ich rozmaitości sąd jego umożliwić, a kolejnem policzkowaniem tychże kliszów znoszenie się między lubownikami samych zbiorów ułatwić. Sporządzenie osobnych litografowanych tablic, tak jak to w poprzednich okresach miało miejsce, nietylko naraziłoby całe wydawnictwo na znaczne opóźnienie, ale i koszta onego znakomicie by zwiększyło. Wszakże wszystkie potrzebne do tego rysunki mam gotowe.
MONETY KRÓLA ZYGMUNTA I-go 1507-1548
Historya menniczna z czasów Króla Zygmunta I-go wyjaśnioną jest dostatecznie przynajmniej pod względem stosunku mennicy do ogólnych urządzeń skarbowych. Mamy wszystkie ordynacye menniczne z tej epoki, mamy pokwitowania dawane zawiadowcom niennicznym z prowadzonego przez nich zarządu, a w tych źródłach każda niemal moneta pod stemplem tego monarchy wybita opatrzoną jest świadectwem, nietylko co do swego bytu i zamieszczonego na niej rysunku, ale jeszcze co do lat w których była wybijaną, a niekiedy co do stosunkowej przynajmniej ilości sztuk z pod stempla w obieg puszczonych. Materyał to niepośledni; czerpali z niego i Bandtkie i Zagórski w wydanych przez siebie numizmatycznych pracach, gdzie czytelnik znajdzie wszystko co go z tej strony obchodzić może. Pozostaje tylko do obrobienia ściśle techniczna oraz artystyczna część tego przedmiotu, ta ostatnia zwłaszcza zdaniem mojem dosyć ważna, bo dająca poznać i zrozumieć właściwe znaczenie tak zwanych medali Zygmuntowskich powierzchownie dotąd pojmowanych. Nie wymagałoby to wprawdzie brania pod uwagę wszystkich monet tego Króla; możnaby się ograniczyć na niewielkiej onych liczbie, ale że poprzednio traktujące o tych monetach dzieła są i wyczerpane, i dla numizmatycznych zbieraczy niedosyć przedmiot wyczerpujące, może nie weźmie mi za złe czytelnik, że mu cały ich szereg po swojemu na nowo przedstawię, historya ówczesnych mennicznych urządzeń choć w krótkości opowiem, i na nietknięte jeszcze w tej historyi punkta, jego uwagę zwrócę. A naprzód zacząć mi wypada od monet z imieniem Zygmunta bitych na Szlązku jeszcze przed objęciem przez niego Polskiej korony.
Grosze Głogowskie bite z imieniem Zygmunta
Zygmunt był najmłodszym synem Króla Kaźmirza Jagiellończyka, a po śmierci ojca młodość swoją przypędzał na dworze najstarszego swego brata Władysława, ówczesnego Czeskiego i Węgierskiego Króla, u którego z powodu swej rozwagi i stateczności w wielkiem był poważaniu. Na tronie Polskim osiadł po śmierci ojca drugi z rzędu żyjący syn Jan Albert, a rządy Wielkiego Księstwa Litewskiego następnemu z kolei bratu Alexandrowi oddał. Kiedy po bezpotomnej śmierci Króla Jana Alberta Wielki Książe Alexander objął berło w Koronie, Władysław robił usilne starania aby zarząd Księstwa Litewskiego bratu Zygmuntowi był powierzony; gdy się zaś to nie powiodło, uczynił go wielkorządcą Szlązka, a na uposażenie Księstwo Głogowskie mu wyznaczył. Następnie przywilejem wydanym w Budzie d. 5 Czerwca 1504 r. udzielił mu pozwolenie wybijania własnej monety na stopę używaną w Czechach, a w końcu podobnym przywilejem z dnia 26 Maja 1505 w Budzie datowanym, pozwolił mu wybijać w Księstwie Głogowskiem monetę według stopy Wrocławskiej.
Na podstawie tego to ostatniego przywileju wybijane były znane po zbiorach grosze Głogowskie Zygmunta, wielkością i wagą odpowiednie groszom ówczesnego Wrocławskiego Biskupa Jana de Turzo oraz Fryderyka Książęcia na Lignicy i Brzegu. Zwykle są one bez daty, albo też z rokiem 1506, miałem jednak w ręku grosz taki z wyraźnym rokiem 1505 z którego nawet zdjąłem w swoim czasie rysunek. Dziś nie pomnąc gdzie się ten grosz znajduje, i zamieszczonej na nim daty należycie sprawdzić nie mogąc, nawiasowo tylko o nim wspominam.
Monety Zygmunta bite po wstąpieniu jego na tron Polski i Wielkie Księstwo Litewskie
1. Monety Koronne
Od śmierci Króla Kaźmirza Wielkiego aż do końca XV-go wieku Polska samą jedynie drobną obywała się monetą. Bicie całych groszów za powyższego Króla rozpoczęte z jego zgonem ustało. Za Jagiełły posługiwano się niekiedy przykładaniem koronnego orzełka na gotowych już Czeskich groszach, ale mennice zajęte były wybijaniem samycli jedynie półgroszków, kwartnikami także zwanych, a zwłaszcza też drobnych denarów. Król Alexander, chcąc uczynić zadosyć rozwijającej się obiegowej potrzebie, próbował bić złote Węgierskie i całkowite grosze, ale to musiały być próby w rzeczywisty użytek nie weszłe. Złoty pieniądz tego Króla widział w swoim czasie Kromer, widział go także i opisał w zeszłem stuleciu jeden z Niemieckich numizmatyków Koeler, ale podobnej sztuki żaden z dzisiajszych zbieraczy nie zna, bo pojawiające się po niektórych zbiorach dukaty Króla Alexandra, są niezgrabnym i bez znajomości rzeczy podług opisu Koelera w naszych czasach wykonanym wymysłem. Grosza (może Skojca) Litewskiego znamy także jedyny okaz w zbiorze hr. Ordynata Zamojskiego, a innego nikt dotąd nie widział.
W epoce zatem wstąpienia na tron Króla Zygmunta w roku 1506, monnica koronna zajętą była wybijaniem samych jedynie półgroszków; denary bowiem za poprzednich panowań przed Alexandrem w ogromnej ilości w obieg puszczone, były raczej uprzykrzoną niż pożądaną w tym obiegu monetą.
2. Półgroszki koronne Króla Zygmunta
Mennicę koronną otworzył na nowo Król Zygmunt przywilejem z dnia 30 Kwietnia 1507 oddając ją w zarząd Kacprowi Ber Rajcy Krakowskiemu, który nią i za poprzedniego panowania zawiadywał. W tym przywileju na lat 4 wydanym mowa jest o samych jedynie półgroszkach, i oznaczona ich stopa, tak że z 40 łutów mieszaniny zawierającej w sobie 15 łutów srebra, a 25 miedzi, 480 sztuk takiej monety wybijane być miało.
Wszakże oprócz Bera wybijał podobne półgroszki niejaki Piorun z Kurozwęk herbu róża, i taką ilość spodlonych nabił, że cena czerwonego złotego podniosła się w zamianie na 3 wiardunki, to jest na 36 groszy, czem zniewolone stany koronne na sejmie w r. 1551 w Piotrkowie odbytym, dalszego ich wybijania zabroniły.
Uciekł Piorun przed odpowiedzialnością do Wiednia, gdzie też życie zakończył, ale pokątne wybijanie półgroszków zwanych od niego Piorunkami nic ustało, a nawet podrabiacze nie wahali się kłaść na nich daty późniejszej od zamknięcia mennicy przez uchwałę sejmową. Do takich należą znajdujące się po niektórych zbiorach półgroszki z rokiem 1519, 1521 i 1523, na których i legenda nawet bywa niekiedy pomyloną. Regularny jednak szereg Zygmuntowskich półgroszków idzie od roku 1507 do 1511. Znajduje się także lubo nieco rzadziej półgroszek bez daty, od innych jak się zdaje wcześniejszy.
3. Półgroszki Świdnickie
Zaprowadzona w roku 1511 przerwa w wybijaniu bieżącej monety w koronie Polskiej, ośmieliła mieszczaństwo miasta Świdnicy na Szlązku do naśladowania licznie jeszcze obiegających Zygmuntowskich półgroszków, które bez narażania się na jakąbądź odpowiedzialność, mogli bić na znacznie gorszym kruszcu, a zamieszczonym rysunkiem rozróżnienie ich od koronnej monety mocno utrudnić. Stało się to po roku 1516, kiedy po śmierci Króla Czeskiego i Węgierskiego Władysława Jagiellończyka dziesięcioletni syn jego Ludwik na państwo nastąpił. Nieletność monarchy ułatwiła tę finansową spekulacyą na cudzą wyrachowaną szkodę. Magistrat Świdnicki zamieściwszy jego imię i nazwę miasta na swej monecie, z wyobrażeniem na niej orła i korony, tak dalece ją upodobnił do zwykłych Zygmuntowskich półgroszków, że bez znajomości pisma pod ten czas bardzo jeszcze nieupowszechnionej, w żaden sposób od nich odróżnioną być nie mogła.
Przy pomocy usłużnych faktorów w krótkim czasie zalany został krajową podłą Świdnicką monetą, tak dalece, że już w Maju 1518 roku zmuszony był Król Zygmunt uniwersałem wywołać one z obiegu, i naznaczyć surowe kary na tych, którzyby ją przyjmowali, a tem samem przyczyniali się do ich upowszechniania. Środki te jednak nie pomagały; Świdniczanie nie przestawali wybijać swoje półgroszki, i one do Polski wysyłać; uniwersały one wywołujące jedne po drugich wychodziły, i dopiero śmierć Króla Ludwika, a zarazem jednoczesna zmiana systemu mennicznego w Polsce, położyły koniec tej niecnej fabrykacyi. Ostateczne też ich wycofanie nastąpiło w roku 1528, w którym z mocy rozporządzenia królewskiego na grubszą krajową monetę zostały przebite.
Pierwsza zmiana poprzedniego systemu mennicznego w Polsce
Z powyższego wykładu rzeczy łatwo się przekonać, jak naglącą była potrzeba położenia końca takiemu nieładowi. Półgroszki od samego początku wieku XVI były jedyną obiegową monetą w koronie. Sejm Piotrkowski w r. 1511 zabronił dalszego ich wybijania, jako pokątnem podrabianiem zdyskredytowanych, napływ naśladowali Świdnickich dobił do reszty ich wiarę. Kraj jednak bez własnej monety nie mógł się długo obywać. Król Zygmunt mając już zapewne na myśli całkowitą zmianę dotychczasowego mennicznego systemu, samem półtorawiecznem trwaniem przedawnionego, rozpoczął naprzód reformę od wznowienia całych groszy, i wstrzymanych w wybijaniu przez czas długi denarów, a w miejsce półgroszków, postanowił właściwie nowy drobniejszy pieniądz, 6-ą część grosza trzymający. Powstał zatem nowy podział grosza, już nie na dwie, ale na 6 jednostek, które dostały nazwę ternarów, a po polsku trzeciaków, zapewne dla tego, że każdy z nich 3 denary w sobie zawierał. Ordynacya w tym przedmiocie wydana, a z uchwały nowego sejmu Piotrkowskiego wynikająca, nosi datę 15 października r. 1526. Ustanowiono w niej 3 rodzaje monety, to jest: denary, trzeciaki i grosze, oraz przepisana dla każdego z tych rodzajów stopa i rysunek, jak się to niżej okaże. Bezpośredni zarząd mennicy oddano znowu mieszczaninowi Krakowskiemu Kacprowi Ber, naznaczono probierza, który co Sobota wybite w ciągu tygodnia monety miał ważyć, i te tylko w obieg wypuszczać które przepisaną wagę trzymały. Zwierzchni zaś zarząd nad całą tą czynnością włożono na podskarbiego koronnego, którego zobowiązano do kładzenia swojego herbu na groszach, aby przez to postronne ich podrabianie utrudnić.
Przypatrzmy się każdemu z tego rodzaju monet z osobna:
1. Denary koronne
Kruszec do wybijania tej najdrobniejszej monety przepisany obejmował tylko 1½ łuta czystego srebra na grzywnę. Do 15 bowiem łutów tego metallu, 145 łutów miedzi dodawano. Z 10-u tedy grzywien takiej mieszaniny bito według ordynacyi 5400 sztuk denarów, co czyniło 300 groszy, czyli złotych 10, licząc na każdy grosz po 18 denarów.
Ponieważ ordynacya nie obowiązywała do zamieszczenia na nich daty, niewiadomo jak długo były bite. Zdaje się atoli, że ich rzadkość nie tyle pochodzi z ograniczonego onych puszczania w obieg, ile z ich drobności, lichego kruszcu, i od najdawniejszych czasów u nas praktykowanego niszczenia zbyt drobnej monety, przez ludzi uważających żebraninę za najkorzystniejsze dla siebie rzemiosło.
Między temi denarkami jest kilka odmian dowodzących niejednoczesności ich bicia, z których główniejsze wyżej czytelnikowi przedstawiłem.
2. Trzeciaki
Bite były z lepszego nieco kruszcu od tego, jaki na wybijanie denarów był przepisany. Na 15 bowiem łutów srebra wchodziło do mieszaniny 65 łutów miedzi, co czyniło razem 5 grzywien, tak, że w każdej grzywnie 3 łuty czystego srebra powinno było się znajdować. Wybijano z tego materyału złotych 9 groszy 20, to jest na liczbę 1740 trzeciaków.
Jednakże tego rodzaju moneta musiała się okazać nie praktyczną. Jej bicie trwało zapewne krótko, i w szczupłych trzymane było rozmiarach. Po zbiorach bowiem znajdujemy jedynie trzeciaki z lat 1527, 28 i 1546. Wszystkie należą do monet niezbyt pospolitych, a ostatni zwłaszcza dosyć rzadki.
3. Grosze Koronne
Według osnowy ordynacyi z dnia 15 Października r. 1526 miały być bite z takiego samego kruszczu, jaki był przepisany dla półgroszków ordynacyą z roku 1507, to jest: z mieszaniny zawierającej w sobie 25 łutów miedzi, na 15 czystego srebra. Czyniło to 2½ grzywny, a z tej ilości 240 sztuk groszy powinno być było wybitych. Ordynacya na początku przywiedziona zobowiązywała podskarbiego koronnego do kładzenia swego herbu na tych groszach, takim zaś podskarbim był wtedy aż do roku 1532 Mikołaj Szydłowiecki herbu Odrowąż, Kasztelan Sandomierski, a później Spytek Tarnowski herbu Leliwa.
Z epoki podskarbiowstwa Mikołaja Szydłowieckiego, mamy po zbiorach grosze z lat 1526, 27, 28 i 29, wszystkie oprócz pierwszego bardzo pospolite. Na wszystkich widać zamieszczony herb Odrowąż, naprzód między czterema kółkami, a następnie między dwiema różami.
Później w ich wybijaniu, a nawet w zwierzchnim nad mennicą nadzorze zajść musiała przerwa. Bitych bowiem między rokiem 1529, a 1545 wcale nie znamy; grosze zaś z roku 1545 i niektóre z roku następnego wcale nie mają na sobie podskarbiowskiego herbu, tylko w jego miejscu dwa listki koniczyny, za pewne znak którego z myncarzów.
Leliwa godło rodzinne podskarbiego Spytka Tarnowskiego pojawia się dopiero w roku 1546, i idzie aż do roku 1548, w którym Król Zygmunt życie zakończył. Grosze z tego ostatniego roku liczone są do rzadszych monet po zbiorach.
Ostatnia reforma średniowiecznego systemu w Polskiej mennicy, i wprowadzenie na monetę monarszego popiersia
Wspomniona wyżej ordynacya z roku 1526 była tylko wstępem do dalszych w rzeczy menniczej odmian. Już samo jej wysłowienie się „statuimus triplicem novam excudendam monetam tamdiu et quousque expedicius nobis et reipublicae nostrae visum fuerit” zapowiadało jej tymczasowość, tem bardziej, kiedy głównym jej celem było jaknajrychlejsze pozbycie się znienawidzonych Świdnickich półgroszków, jak o tem dalsze zaraz jej wyrazy przekonywają. W rzeczy samej Polska pod berłem Króla Zygmunta potężna, i w Europie niepoślednie znaczenie mieć mogąca, nie mogła się obywać samą drobną monetą wtedy, kiedy już wszędzie na około grubszy zaprowadzony był pieniądz. Rzecz więc sama była już w zasadzie postanowioną, i szło tylko o wybór wzorów, według których gruba Polska moneta miała być wybijaną.
W całych Niemczech, a nawet w Czechach i Węgrzech oprócz złota wybijano w ów czas ze srebra grube po 2 łuty ważące sztuki zwane później Talarami, od doliny Joachimsthal w Czechach, która ich wtedy najobficiej dostarczała. Te ostatnie równie jak Węgierskie były stale bezpopiersiowe, a i na Niemieckich popiersie monarchy nie wszędzie, i nie od razu się ustaliło. Na zachodzie zaś Europy, we Francyi, i całych niemal Włoszech, bito ze srebra sztuki mniejsze, ledwo jednołutowe, zwane z Włoskiego testonami, dla tego, że na nich głowa monarchy lub książęcia była wyobrażaną. Najpiękniejsze takie testony wychodziły z mennicy Medyolańskiej z popiersiami rodziny Sforców, a Zygmunt pojąwszy właśnie małżonkę z tego domu, nie dziw że Włoskim wzorom dał przed Czeskiemi i Węgierskiemi pierwszeństwo.
Ale wprowadzenie monarszego popiersia na monetę wymagało artystów zdolnych przysposabiać potrzebne do tego stemple. Nie mogła ich mieć na razie koronna mennica, bo ta przeszło półtora wieku była zajętą wybijaniem samych jedynie bezpopiersiowych półgroszków, i denarów. Konkurs więc w tym względzie musiał być dla artystów otwartym, a ubiegający się próby swojej roboty królowi przez ręce kanclerza przedstawiali.
Celem pierwszej takiej próby jeszcze w roku 1526 wykonanej było popiersie samego Krysztofa Szydłowieckiego ówczesnego Koronnego Kanclerza. Piękny medalijon z tem popiersiem, na brązie wycięty ze zbiorem niegdyś Szambelana Kwiatkowskiego, dla Warszawskiego Aleksandrowskiego Uniwerytetu nabyty, znajduje się obecnie w Cesarskim Eremitażu w Petersburgu. Jest to unikat dotąd w żadnym innym zbiorze nie znany.
Następnie w r. 1527 prawdopodobnie tenże sam artysta wykonał popiersie Królewskie, które jednak nie musiało się podobać, zapewne dla zbyt wydatnych rysów późniejszego wieku, bo jeszcze mamy jedno popiersie Zygmunta widocznie tej samej ręki z nieco pełniejszą twarzą, i mniej wystającą naprzód brodą, w innych szczegółach z resztą zupełnie do poprzedniego podobne. Rylec w obu tych medalionach bardzo piękny. Są to niewątpliwie próby roboty medalierów starających się o zajęcie w nowo urządzającej się Koronnej mennicy.
Najwięcej jednak podobać się musiał dwustronny medalion także w roku 1527 przez innego już medaliera wykonany, przedstawiający z jednej strony popiersie 60 letniego Króla, a z drugiej herb Polski, i należących do niej prowincyi. Okaz tego medalu zapewne pierwotny w srebrze i złocie wykonany, posłał Król Zygmunt w darze Cesarzowi do Wiednia, a rozłożenie na nim herbów wskazał za wzór do szóstaków których wybicie w r. 1528 zostało zarządzone. Odlewy srebrne z powyższego medalionu które można widzieć po niektórych numizmatycznych zbiorach są tylko kopijami z owego pierwowzoru, chociaż niektóre z nich mogą sięgać Zygmuntowskich czasów.
Mówię tu głównie o próbach pierwotnych uprzedzających wprowadzenie Królewskiego popiersia na Polską monetę. Ale są jeszcze dowody podobnego ubiegania się artystów i w czasie późniejszym, w miarę jak z zachodzącym wiekiem rysy Królewskie koniecznej ulegały zmianie. Nie licząc już tych które daty na sobie nie noszą, widzimy po zbiorach odlewy Zygmuntowskiego popiersia modelowanego w latach 1532, 1537 i 38. Z najpiękniejszym dwustronnym medalionem tu obok wyobrażonym wystąpił w roku 1532 Jan Maria Padwańczyk (Patavinus) który jednocześnie i medal dla Królowej Bony modelował.
Próba z roku 1537 jednostronna i w małych rozmiarach zrobiona, znajduje się w Królewskim Zbiorze Drezdeńskim, z jedną czy dwiema nieco większemi bez daty.
Próby z roku 1538 okaz najbliższy pierwowzoru pochodzący z Warszawskiego Uniwersytetu jest obecnie w Petersburgu, Wilanowski tej samej próby odlew nie pochodzi wprost z oryginału, i od poprzedniego znacznie jest mniejszy.
Niebawem po załatwieniu kwestyi rytowników stempli mennicznych, wzięto się do naprawienia tego, co najbardziej było naglącem, to jest do zupełnego wycofania z obiegu i wyniszczenia znienawidzonych narzutków Świdnickich, i do zaopatrzenia skarbu w czerwone złote, których wygórowana wartość obiegowa dla miejscowej ludności uciążliwa, obcym tylko przynosiła korzyść mennicom.
Jakóź za poprzednią uchwałą Sejmu Piotrkowskiego wyszły w dniu 15 Lutego 1528 z kancelaryi Królewskiej dwa dekretu, jeden nakazujący natychmiastowe przebicie Świdnickich półgroszków na krajową monetę, drugi zaprowadzający prawie nieznane u nas a przynajmniej zapomniane bicie czerwonych złotych.
Przebicie półgroszków Świdnickich na krajową monetę
Powołany wyżej z daty dekret Królewski postanowił co do tego przedmiotu:
1) że od czasu limity agitującego się w ów czas Sejmu w Piotrkowie, moneta Świdnicka za żadną cenę nie ma być w obiegu przyjmowaną.
2) że posiadacze takiej monety mają się z nią udawać dla stopienia do mennic Królewskich, Krakowskiej już od dawna istniejącej, i Toruńskiej, której rychłe zaprowadzenie zostało jednocześnie zapowiedziane.
3) że dla ułatwienia mieszkańcom pozbycia się wywołanej monety, ustanowieni będą w Poznaniu i gdzieindziej, gdzieby tego wymagała potrzeba, agenci do jej wykupu przeznaczeni, a nawet jeśli się to okaże potrzebnym zaprowadzone tamże, oraz w mieście Warszawie mennice.
4) że przynoszący małą ilość półgroszków otrzymywać będą za każdy sprawiedliwy (bo i tę lichą monetę jeszcze pod ów czas fałszowano) po 8 denarów monety bieżącej.
5) że większe massy takich półgroszków na raz przywiezione mają być natychmiast stopione, i próba z nich wziętą, za każde zaś 15 łutów czystego srebra jakieby się w stopionej massie wykazały, otrzyma dostawca w monecie złotych 7 groszy 20, co wyniesie groszy 230, licząc po 30 groszy na złoty.
6) że wypłata większych należności dostawcom Świdnickich półgroszków przypadających następować winna bądź w nowo ustanowionej obecnym dekretem monecie, bądź w groszach, do brania zaś denarów lub trzeciaków w większej ilości nikt nie mógł być zmuszonym.
7) że z tak przetopionych półgroszków Świdnickich mają być wybijane sztuki grubsze sześciogroszowe i trzygroszowe, pierwsze łut 1, a drugie pół łuta ważące, a grzywna metallu do ich wybicia użyta 6 łutów czystego srebra zawierać w sobie powinna.
8) Wreszcie dla bliższego dozoru nad szybkiem przebijaniem wywołanej monety, w pomoc podskarbiemu koronnemu dodany został jako jego zastępca Justus Ludwik Dycz (Decius) Żupnik Wielicki.
Zdawałoby się z osnowy tego dekretu, że owa naleciała moneta zostanie w krótkim czasie zniszczoną, i że potomności ledwo się w rzadkich dochowa okazach. Tymczasem stało się inaczej. Jej przebijanie w mennicy Krakowskiej nie przeszło po za rok 1528, w Toruńskiej wybito w następnym nieco szóstaków; przewidywane zaś urządzenie mennic w innych miejscach nie okazało się potrzebnem. I dziś łatwiej jest jeszcze o tuziny Świdnickich półgroszków, niż o pojedyncze sztuki szóstaków albo trojaków z ich przebicia powstałych. Jaki był tego powód, trudno odgadnąć; w wykopaliskach nie spotykamy się nigdy z owemi Świdnickiemi szóstakami, a i trojaki nader rzadko się u nas w ziemi znajdują. Są ślady przebijania jeszcze półgroszków Świdnickich na szóstaki w roku 1547 z popiersiem Króla Zygmunta Augusta, prawdopodobnie w Tykocinie, a późniejsze szóstaki i trojaki pod stemplem tegoż Króla w roku 1562 z podłego srebra bite dobrze są po zbiorach znane.
Dwojaki rodzaj monet bitych na podstawie dekretu Królewskiego z dnia 15 Lutego 1528 za czasów Króla Zygmunta I-go od dawna był- znanym numizmatycznym zbieraczom, ale właściwe onych znaczenie wykazały dopiero autentyczne dokumenta w dziełach Bandtkiego i Zagórskiego ogłoszone. Czacki mówi w jednem miejscu, że widział półtalarek Zygmunta I z napisem: Deus in virtute tua letabitur rex oczywiście wspomina Świdnickiego szóstaka. Trojaka znowu figurę przedstawił w swojem dziele w roku 1752 Saski numizmatyk Joachim, ale znaczenia jego nie podał, a po katalogach numizmatycznych zbiorów pieniądz ten pod nazwą szóstaka jest opisywany. Tymczasem powołana wyżej ordynacya przepisująca szczegółowo formę i rysunek dla obu tych rodzajów pieniędzy, dziś żadnej wątpliwości lubownikom numizmatyki nie przedstawia.
Starajmy się bliżej z niemi poznajomić.
Szóstaki Koronne bite z połgroszków Świdnickich
Forma na bicie tych szóstaków w dekrecie Królewskim przepisana brzmi w następujących słowach: ab una parte effigies imago regia: in ciruitu textus SIGISMUNDUS PRIMUS REX POLONIE 1528; ab altera parte seu altero latere arma seu insignia, in medio scilicet aquila regni, a dextris Lithuaniae a sinistris Austriae inferius Russiae et Prussiae insignia, superius corona regia. In circuitu textus: DEUS IN VIRTUTE TUA LETABITUR REX.
Jakoż ich bicie zupełnie do tej formy zastosowano:
Dekret przewidywał mniejszą tego rodzaju monety potrzebę, bo je nakazał wybijać w mniejszej niż trojaków ilości. Są też dziś nierównie od tych ostatnich rzadszemi, a lubo nie należą do pierwszorzędnych numizmatycznych osobliwości, wysoko przecież przez lubowników są cenione. W swoim nawet czasie nie wiele ich musiało być w obiegu. Znaczna część przeszła na inny użytek, i zastąpiła medaliony przez możniejszych na łańcuszkach noszone. Takie zwykle pozłacano, a niekiedy w osobną oprawiano ramkę. Sam miałem w ręku dwa podobnie urządzone tych szóstaków okazy.
Szóstaki z mennicy Krakowskiej mamy tylko z roku 1528. Są zaś dwojakiego stempla, co na zamieszczonych wyżej figurach czytelnik sprawdzić może. W ciągu mojej numizmatycznej praktyki miałem tch w ręku 10, z których 7 należały do odmiany pierwszej nr 25, a trzy do odmiany nr 26. Z relacyi od innych numizmatyków wiem jeszcze o trzech; może z nich który należy do tej drugiej odmiany, która w każdym razie od poprzedniej jest rzadszą.
Najpiękniejsze okazy odmiany pierwszej znajdują się w Cesarskim zbiorze w Wiedniu, i Królewskim w Dreźnie; ostatni z zapisu Barona Roemera pochodzący, a odmiany drugiej bardzo piękny okaz można widzieć w zbiorze Paryzkiej publicznej biblioteki przy ulicy Richelieu.
Szóstaki z roku 1529 po różnych zbiorach znajdujące się pochodzą widocznie z mennicy Toruńskiej, o czem porównanie rysunku wyobrażonego na nich królewskiego popiersia najwidoczniej przekonywa. Korona zwłaszcza na jednych i drugich jest zupełnie ta sama. Są rzadsze i piękniej bite od pierwszych, do których stempel, a zwłaszcza do odmiany 1-ej przez dosyć miernego wykonany był artystę, ale zwykle gorzej dochowane. Miałem ich w ręku 7 okazów, z których 3 zaledwie nie najgorsze, a 4 inne bardzo liche. Warszawskie naśladowanie tego szóstaka poznać można po znacznem zgrubieniu w pośrodku, i po nierównie wyższym nad 6 próbę kruszcu.
Trojaki koronne bite z półgroszków Świdnickich.
W Dekrecie Królewskim opisane są jak następuje: ab una parte et in uno latere aquila magna, textus: MONETA REGNI POLONIE 1528 vel currentis anni; in alio latere imago regia; textus in circuitu SIGISMVNDVS PRIMVS REX POLONIE i ściśle podług tego opisu były wybite.
Chociaż (jak widać ze słów dekretu) ich bicie i w latach następnych przewidywano (co nawet przy szóstakach nie miało miejsca) znamy je przecież tylko z roku 1528, i tylko z mennicy Krakowskiej wyszłe. Ponieważ jednak rzeźbiarz (nie znając formy orła polskiego) wyobraził takowy na stemplu z głową w lewo zwróconą, co nic zaraz postrzeżonem i naprawionem zostało, pieniądz ten zatem dla zbieraczy dwie przedstawia odmiany, obie nierównie pospolitsze od szóstaków. Odmiany pierwotnego bicia z orłem w lewo znam 18, a późniejszego z orłem w prawo 22 okazów, a przez mój w bardzo szczupłych rozmiarach trzymany zbiorek jedenaście jednych lub drugich różnemi czasy przeszło. Nie jest to zatem nader rzadka moneta, ale o dobre onej okazy bardzo trudno, a takiego któryby nic do zarzucenia nic przedstawiał dotąd nie widziałem. Zwykle są w pośrodku niedobite z jednej lub drugiej strony, a najczęściej z obudwóch, a powodem tego jest zbyt wielki rozmiar stempla i zbyt głębokie onego rycie w stosunku do grubości krążków kruszcowych pod wybicie przygotowanych. Gdyby nie te wada, trojaki tego rodzaju byłyby jedną z najpiękniejszych swego czasu monet. Modelowanie Królewskiego popiersia widocznie Włoską wykonane ręką, nierównie lepsze jest w nich, niż w szóstakach, a czystość liter napisowych i dokładne onych wytłoczenie zawstydza spółczesne Niemieckie i Francuzkie monety.
Znawcę jednak sztuki zastanawia na tym pieniądzu równie jak na innych koronnych monetach popiersie Króla Zygmunta na sobie noszących, rysunek włosów na głowie Królewskiej w prostych jedynie kreskach bez żadnych zagięć przedstawiony, co tem jest dziwniejsza, że na szóstakach bitych w Krakowie, a także na monetach popiersiowych w Gdańsku wybijanych, o których niżej mowa będzie, tej niedokładności nie widać. Nie podobna kłaść tego na karb niezgrabności rytownika, którego dzieło skąd inąd nic do życzenia nie zostawia. Biorąc więc na uwagę że KróI Zygmunt przynajmniej do roku 1532 nosił długie, na plecy spadające włosy, które albo siatką w porządku utrzymywał, albo też uwiązane czapką nakrywał, wnosić trzeba że owa na Świdnickich trojakach i innych monetach prostemi kreskami naznaczona czupryna ma przedstawiać nie włosy, ale czapkę w podłuż na podobieństwo włosów naszywaną.
Trojaki tego rodzaju bywały także pozłacane, i do noszenia na łańcuszkach urządzane. Takie z powodu zupełnego niekiedy zatarcia rysów mają małą numizmatyczną wartość.
Ustanowienie Monety złotej
Wydany na podstawie uchwały Sejmu Piotrkowskiego osobny dekret Królewski zaprowadza jący w Polsce złotą monetę, ma jedną z poprzednim datę 15 Lutego 1528 roku. Pojedyncze czerwone złote według tego dekretu wybijać się mające miały trzymać wagę spółczesnych Węgierskich, to jest 56 sztuk na grzywnę 24 karatową, w której 23½ karaty czystego złota, a ½ karata srebra z dodaniem 1-go granu miedzi dla uniknienia zbyt bladego koloru znajdować się było powinno. Według tej stopy mogli i prywatni wybijać w mennicy Królewskiej dukaty z własnego złota, za opłatę po groszu od każdej wybitej sztuki, nie inaczej jednak, jak pod stemplem dla Królewskich dukatów przepisanym. Stempel zaś sam dekret pomieniony tak opisuje:
ex ista mixtura cudi debent aurei qui in una parte effigiem nostram habeant, textum vero: SIGISMVNDVS PRIMVS REX POLONIE, in circuitu sub pectore anni currentis numerus; in alio autem, latere scutum cum quadra in cujus prima quadra superius aquilam regni nostri insigne, in secunda insigne magni ducatus Lithuaniae, in prima quadra inferius leonem insigne terrarum Russiae in secunda aquilam cum gladio insigne terrarum Prussiae fieri et poni ordinavimus. In scuti vero medio seu pectore ubi quadrarum lineae in crucis forma coeunt minutifsimum insigne ponatur domus Austriae; superne saper scutum corona parvula; textus vero in circuitu IVSTVS VT PALMA FLOREBIT; a latere scuti dextera C litera Cracoviam, a sinistro vero latere litera N nomcu officialis et thesaurarii regni nostri ut aliorum principum mos est designans.
Przypatrzmy się bliżej tego rodzaju monetom.
Dukaty
Czerwone złote bite ściśle według tej formy znane są z lat 1528, 29 i 31, wszystkie z mennicy Krakowskiej.
Znany jest także podobny dukat z roku 1531 wyszły z mennicy Toruńskiej, bo w miejsce liter C N ma T I oznaczające Toruń i Josta Deciusa czyli Dycza Zupnika Wielickiego, który dekretem tejże samej daty w r. 1528 w pomoc podskarbiemu koronnemu do nadzoru nad mennicą był dodany, w którego bezpośredniem zawiadywaniu zostawała mennica Toruńska, i który z jej czynności zdawał Królowi rachunek.
Koronnych dukatów Zygmuntowskich z roku 1528 dwie znamy odmiany. Jeden z nich iNs 30 bardzo miernej roboty znajduje się w którymś Petersburgskim zbiorze, zkąd cynfoliową odbitkę uzyskał był Karol Beyer. Druga nierównie piękniejsza ale pospolitsza w kilku znajduje się zbiorach; niektóre z nich mają podwójną wagę. Pospolitsze są jeszcze z tej kategoryi dukaty z r. 1529, których ja sam w ciągu mojej numizmatycznej praktyki przynajmniej 6 widziałem, ale rok 1531 w obu odmianach jest rzadki.
Późniejsze dukaty choć na podstawie tej samej ordynacyi wybijane inną już mają formę. Oprócz bowiem odmiennego rysunku popiersia, rok na nich nie jest położony w odcinku jak na poprzednich, i jak przepisywała ordynacya, ale w samym otoku, a w miejsce litery N początkowej imienia podskarbiego, mają literę S początkową jego nazwiska.
Dukaty bite według tej powtórnej formy z literami C S obok tarczy widziałem z lat 1532, 33, 34 i 35.
Drugi z roku 1533, widziałem w zbiorze niegdy Gwalberta Pawlikowskiego we Lwowie w bardzo pięknie wybitym okazie. Posiada go zbioru nie wiem gdzie się go także w okazie nieco odmiennym hr. Plater w Wilnie, i hr. Czapski w Stankowie.
Dukata z roku 1534 jeden okaz posiada hr. Czapski, a drugi znajduje się w zbiorze Wilanowskim niegdy Franciszka hr. Potockiego. Dukaty z obu lat powyższych przedstawiają w otoku napisowym sierp jako znak myncarski.
Okazy dukata z r. 1535 Czackiemu jeszcze znanego po wszystkich znaczniejszych zbiorach napotkać można. Zagórski przytacza jeszcze tego rodzaju dukaty z lat 1537, i 1538, ale tych nie widział żaden ze znanych mi numizmatyków. Bandtkie powołuje rok 1542 w zbiorze Wiedeńskim, może to jest dukat z roku 1532 o którym wyżej wspomniałem.
Wszystkie dukaty koronne Króla Zygmunta I bez względu na stosunkową ich rzadkość liczone są po zbiorach do pierwszorzędnych osobliwości, i mało jest zbiorów w którychby się kilka ich odmian razem znalazło. Najbogatsze pod tym względem są: Wilanowski, i hrabi Emeryka Czapskiego liczące ich 5 sztuk każdy z innego roku; oraz hrabiny Starzyńskiej w Dreźnie posiadający ich bodaj czy nie tyleż a między niemi jeden z roku 1528 podwójnej wagi na grubszem wybity złocie. Cena też takich dukatów w handlu numizmatycznym bywa tak wygórowaną, że nawet stopień rzadkości nader mały na nią wpływ wywiera. Wiem wypadki w których za sztukę po 300 rubli płacono, i to za jeden z lat pospolitszych. Okaz z roku 1532 przez P. Zeltta posiadany zapłacony został w r. 1867 na licytacyi w Berlinie Talarów 191.
Są to w rzeczy samej bardzo piękne i starannie wybite monety, dla tego bardzo przyjemne dla oka. Ale strzedz się trzeba fałszywych, któremi starozakonni spekulanci Galicyjscy potrafili niektóre zbiory zanieczyścić. Czy w samej Galicyi, czy też w której z zachodnich Gubernii Cesarstwa powstała podobnych intruzów fabryka, tego dotąd nie było można się dowiedzieć. To tylko pewna, że jej wyroby rozchodziły się po świecie za pośrednictwem wędrownego księgarza antykwaryusza Igła ze Lwowa, i dla tego Iglowskiemi zwykle są zwane. Rylec w nich staranny; szczęściem że według niedokładnych rysunków naśladowany, i z tego powodu fabrykaty te dla wprawnego oka nietrudne są do rozeznania, ale osoby mało doświadczenia numizmatycznego mające bardzo prędko dają się niemi oszukać. Dobre rozpatrzenie się w literach napisowych jest środkiem nieomylnym do rozpoznania autentycznych tego wieku monet. Na tych bowiem litery napisu jako w stemplu pojedynczo małemi stempelkami nabijane w całej swej rozciągłości mają równą powierzchnią, a jeśli się te same powtarzają, wtedy między sobą najściślejsze zachowują podobieństwo. W stemplach fałszywych na których napisy w głąb rylcem są rznięte taka dokładność niepodobną jest do zachowania.
Są jeszcze dukaty Koronne Króla Zygmunta pod inną formą w r. 1548 bite. Ordynacya to wybijanie upoważniająca nie jest znaną, ale niegdy Ignacy Zagórski mając bliższy przystęp do dawnych skarbu Koronnego archiwów, znalazł wzmiankę że tego rodzaju dukaty były poprostu przebitkami dukatów zagranicznych w liczbie 30,000 sztuk z Wrocławia przywiezionych, któremi dwór Austryacki wypłacił posag Królowej Elżbiety pierwszej małżonki Króla Zygmunta. Dukaty te przywiózł do Krakowa Marcin Kromer w dniu 15 Lutego 1548 roku.
Okaz podobnego dukata posiada zbiór Wilanowski po niegdy Franciszku hrabi Potockim; taki również znajduje się w Cesarsko-Królewskim Zbiorze w Wiedniu. O większej liczbie okazów niewiem. Pieniądz rzadki, ale pod względem rylca dużo pośledniejszy od poprzednich.
Dukaty podwójne
Okaz podwójnego dukata Zygmuntowskiego tu przedstawionego znajduje się w bogatym zbiorze Wilanowskim, i ten zdaje się pochodzi ze zbioru niegdyś J. U. Niemcewicza. Drugi tego samego stempla ale więcej przytarty nabyty został za złotych 200 w roku 1834 w Warszawie dla niegdy R. R. Stanu Reichla w Petersburgu, i ten dziś jest pewnie tamże w Eremitażu Cesarskim. Żaden inny ze znanych mi zbiorów podobnej sztuki nie posiada. Rok na niej 1535, znaki Krakowskiej mennicy i podskarbiego koronnego wybite, a napisy tak dalece odmienne od formy ordynacyą z roku 1528 przepisanej, że niepodobna przypuścić aby taki dukat bez osobnego rozporządzenia mógł wyjść z pod mennicznego młota. Tymczasem rozporządzenia tego nigdzie doczytać się nie można.
Ponieważ w roku 1533 zmieniono właśnie na dukatach pojedynczych rysunek Królewskiego popiersia, być może iż Podskarbi upoważnił do wybicia na złocie przedstawionego mu na próbę projektu. Popiersie wszakże jakie na tym numizmacie widzimy, nie weszło w użycie, a sam rysunek szczegółów herb składających zdradza małą znajomość rytowniczej sztuki, i nie mógł wytrzymać spółubiegania się z pięknym tarczy herbowej na pojedynczych dukatach rysunkiem. W Polskiej zatem rzeczy mennicznej sztuka ta musi być uważana za wyjątkową, i nie może wchodzić w poczet monet upoważniony obieg mających.
Talary medalowe
Do tej samej kategoryi należą znajdujące się po niektórych większych zbiorach dwułutowe srebrne medale z popiersiem Króla Zygmunta I i jego syna Zygmunta Augusta, robione na wzór bardzo upowszechnionych ówczesnych Talarów Saskich. Projekt atoli ich wybijania równie jak poprzednich podwójnych dukatów nie był (jak widać) przyjętym. Rzeczywiście nie zachodziła tego potrzeba, skoro obficie wtedy wybijane talary Szlikowskie w powszechnym u nas były obiegu, jak o tem przekonywają rachunki skarbowe często tę monetę pod nazwą Jochems taleronów wspominające.
Stempel do tych talarów wykonany został przez tego samego rytownika który i tłoki do dukatów z lat 1533 i 1534 wykonywał, o czem przekonywa nietylko podobieństwo popiersia, alo i znak sierpa zamieszczony między listkami wieńca popiersie otaczającego.
Talary medalowe z dwóch tylko lat są znane. Okazy z roku 1533 w kilku znaczniejszych zbiorach przechowywane bite są stemplem na srebrze. Srebrne okazy z roku 1540 te przynajmniej które miałem sposobność oglądać, są lane i dłubane; chociaż nietwątpliwie z dawnego pochodzą czasu. Musi się przecież gdzieś znajdować oryginalne onych stemplem samym odbicie; z którego pojawiają się czasem brązowe bardzo dobrze wykonane odlewy. Podobno oryginał ten bity jest w złocie i znajduje się w zbiorze Cesarsko-Królewskim w Wiedniu.
Figura podobnego talara poniżej zamieszczona przedstawia kopiją tego numizmatu zrobioną około r. 1812 staraniem b. Majora wojsk Rossyjskich Józefa Biernackiego, posiadacza jedynego w ów czas systematycznego zbioru Polskich monet; wprawdzie niezbyt bogatego w kruszcu ale pierwszorzędne posiadającego rzadkości. Stempel do tej kopii robił w Warszawie starszy Majnert ówczesny medalier menniczny (ojciec później znanego Józefa); robił go zaś według rysunku Orłowskiego który Czacki w swojem dziele na Tablicy II zamieścił, a który tak jak wszystkie tego artysty numizmatyczne rysunki mocno od oryginału odstępuje. Stempel ten wraz z całym zbiorem Majora Biernackiego przez były Warszawski Uniwersytet nabyty następnie w roku 1832 wraz z tymże zbiorem do Petersburga został zabrany.
Podrobione grube monety Króla Zygmunta I-go
Na Tablicy II i III dzieła Ignacego Zagórskiego pod liczbami 25, 26 i 27 zamieszczone są rysunki dwóch niby talarów, i jednego półtalara Króla Zygmunta I. Są to całkiem nowych spekulantów wymysły. Pierwszy zrobiony podług powiększonego szóstaka z roku 1529 znajdującego się w powołanym przezemnie Hamburgskim Munzbuchu, na dwa drugie złożyły się szczegóły z różnych i różnoczesnych monet Zygmunta pozbierane. Wszystkie wybite zostały w Warszawie między rokiem 1834 a 1840. Obudziły one z razu wielkie spółubieganie się zbieraczy, ale podstęp wkrótce odkryto, i owe zaimprowizowane sztuki w nader szczupłej rozeszły się liczbie. Stemple nabyte później od rytownika przez Karola Beyera, znajdują się obecnie w. zbiorze hrabi Emeryka Czapskiego. Robota w tych sztukach lubo niedorównywająca dokładności rysów na prawdziwych monetach Zygmunta Starego, jest przecież lepszą niż w większej części wyszłych z tego samego źródła fabrykatów.
Monety Litewskie
Półgroszki
Mennica Litewska podobnie jak Koronna zajętą była w początku panowania Króla Zygmunta wybijaniem samych jedynie półgroszków. Były w obiegu i denary, ale tych ostatnich wybita za poprzedniego panowania dostateczna ilość obiegowej potrzebie wystarczała.
Szereg znanych półgroszków Litewskich z epoki Króla Zygmunta I rozpoczyna się z rokiem 1508. Dzierżawił w ów czas mennicę Litewską Liryk Hoż Krakowianin, ojciec Stanisława sławnego później Biskupa i Kardynała pod nazwą Hozyusza znanego. Idą one nieprzewaźnie do roku 1529, mniej więcej do epoki zupełnego przekształcenia rzeczy mennicznej w Koronie. W ostatnich nawet latach mniej ich wybijać musiano, gdyż okazy z lat 1528 i 1529 nie często się natrafiają.
Na tych ostatnich pod pogonią zwykle znak mennicy Wileńskiej kładziono. Z innych lat półgroszki Litewskie z epoki tego panowania pochodzące są mniej więcej, a niektóre nawet bardzo pospolite. Odmiany w nich mało znaczące odnoszą się wyłącznie do kształtu niektórych liter w otokowym napisie.
Grosze płaskie Litewskie
Jak tylko grubsza moneta, zaprowadzoną została w Koronie, tak półgroszki i denary Litewskie o ⅕ część wyższą wartość od koronnych mające nieodpowiadały ogólnej potrzebie, a wybijane w Koronie od roku 1526 grosze, w Litwie jedynie ze szkodą miejscowej ludności mogły być na drobniejszą monetę zmieniane; i brak miejscowych groszy w stopie z półgroszkami spółmiernych coraz mocniej czuć się dawał. Nie od razu Król Zygmunt zaradził tej potrzebie, bp Litwini na zmianę swoich dawnych zwyczajów niechętnie się zgadzali. Nareszcie po naradzeniu się z panami Litewskiemi wydał w roku 1535 rozporządzenie do wybijania całkowitych groszy, zwanych płaskiemi, które nawet wtedy niechętnie widziane były. Na Żmudzi mianowicie nie chciano przyjmować tej nowej monety, o co król strofował tamecznych mieszkańców listem swym z dnia 17 Sierpnia 1535 do Namiestnika Żmudzkiego Michała Narbutta wydanym. Wybijanie też tego rodzaju groszy niedługo trwać musiało; znamy je tylko z roku 1535 1536, a ich okazy zawsze do rzadszych są zaliczane.
Pieniądz ten przedstawia z jednej strony orła koronnego, a z drugiej pogoń litewską, i otokowe z obu stron napisy. Osobliwością zaś jego jest to: że często na stronie pogoni widać na nim pojedyncze litery alfabetu, których znaczenie nie jest dotąd stanowczo odgadnione. Na okazach z roku 1535 znajdują się litery S. i N. na okazach zaś z roku 1536 A. F. I. i M.
Innych liter dotychczas nie dostrzeżono. Domyślają się niektórzy, że one mogłyby oznaczać miesiące, w których ta moneta wychodziła z pod stempla. Domysł to nie zupełnie ogołocony z prawdopodobieństwa; jnożnaby go nawet przyjąć za pewnik, gdyby się znalazły gdzie okazy tego rodzaju groszy z roku 1535 z literami O. i D
W rzeczy samej rozpoczęcie ich wybijania nastąpić musiało około połowy roku 1535, skoro w powołanym wyżej liście królewskim datę 17 Sierpnia 1535 na sobie noszącym, grosze te nową monetą są nazywane. Mielibyśmy tedy w roku 1535 miesiące S September, i N. November, a w roku 1536 I. Januarius F. Februarius, M. Martius, A. Aprilis, a możnaby jeszcze dołączyć z tych samych liter Majus, Junius, Julius i Augustus, Przypuszczenie to jednak oględnego jeszcze rozpatrzenia potrzebuje, zwłaszcza że znajdują się z obu lat grosze podobne bez żadnych liter, i są nawet pospolitsze od innych.
Najpiękniejszy dobór groszy Litewskich Króla Zygmunta I. posiada w Warszawie zbiór hr. Ordynata Zamojskiego. Rysunki główniejszych okazów tutaj zamieszczone po większej części z tego zbioru są wzięte.
Ustanowienie mennicy w Toruniu i osobnej monety dla prowincyi Pruskiej
Otwarcie drugiej mennicy Królewskiej w Toruniu zapowiedziane już było w dekrecie z dnia 16 Lutego 1528 roku, co jednakże nie zaraz mogło nastąpić. Miał wprawdzie jeszcze Król Kaźmirz IV własną mennicę w tem mieście, ale ta wkrótce zamkniętą być musiała, nie mogąc wytrzymać spółzawodnictwa z mennicą miejską, z której wychodzące półgroszki znacznie niższą od królewskich miały wartość. Potrzeba więc było naprzód stopę monety w całych Prusiech ujednostajnić, i takową do stopy koronnej zastosować, a powtóre ułożyć się z magistratem Toruńskim o zupełne odstąpienie służącego mu mennicznego przywileju.
Niebawem też co do pierwszego zjechali się pod przewodnictwem Króla przedniejsi panowie Polscy i Pruscy, naprzód do Gdańska, a niezadługo potem na dzień 8 maja 1528 do Malborga, dokąd przybyli także delegaci od Alberta Książęcia Pruskiego umyślnie do tego wysłani; i tam za spólnem zgromadzonych stanów porozumieniem, i rodzaj monety w całych Prusiech zaprowadzić się majacej, i jej stopa została uchwalona. Poczem na zjeździe w Toruniu nastąpiło ostateczne ukończenie całej tej sprawy, a miasto za zrzeczenie się przywileju bicia oddzielnej monety 500 owoczesnych złotych rocznie miało sobie ze Skarbu Królewskiego przyrzeczone.
Na zjeździe w Malborgu postanowiono pięcioraki rodzaj monety dla prowincyi Pruskiej, to jest: denary, szelągi, grosze, trojaki i szóstaki, a dla każdego z tych rodzajów przepisano rysunek i stopę. Po czem Król oddawszy nowo otwierającą się mennicę Toruńską w zarząd Jostowi Ludwikowi Dyczowi Żupnikowi Wielickiemu, a swemu Sekretarzowi, upoważnił go do wybijania postanowionej monety przez ciąg jednego roku; po upływie zaś tego terminu przywilejem datowanym w Wilnie dnia 15 Czerwca 1529, a zatwierdzonym w Krakowie 10 Maja 1530 dał temuż Jostowi Dyczowi podobne pozwolenie na czas dalszy.
Na zasadzie tedy powyższych upoważnień otwartą została Królewska mennica w Toruniu z początkiem Czerwca 1528 roku, i była czynną aż do dnia 17 Lipca 1535, w którym na prośbę innych miast Pruskich przywilejem mennicznym obdarzonych, z rozkazu Królewskiego została zamkniętą, i ostateczny z niej obrachunek w Październiku tegoż roku dopełniony. W przeciągu tego czasu wyszły z mennicy Toruńskiej następujące monety.
Denary
W przywileju Królewskim wyżej z daty powołanym forma ich w następujących opisaną jest wyrazach:
“in una parte aquila Pruthenica, in altera parte S litera sub diademate.”
Takich denarów 540 sztuk bitych być miało z grzywny Krakowskiej 1⅓ łuta czystego srebra w sobie zawierającej. Znamy ich tylko dwie odmiany kształtem litery S między sobą rozróżnić się dające. Lat na nich wyrażonych nie ma, bo do zamieszczania daty na nich nie obowiązywała ordynacya Królewska. Należą do monet rzadszych.
Szelągi
O tych namieniony przywilej tak mówi:
“in una parte aquila Prutenica; textus: SOLIDVS PRVSSIE 1529, aut annus currens; in altera parte S litera sub diademate, textus: SIGISMVNDVS REX POLONIE DOMINVS PRVSSIE.”
Szelągi tego rodzaju, które znamy z lat 1528, 29, 30, 31 bite były w liczbie 159 sztuk z grzywny Krakowskiej trzeciej próby to jest 3 łuty czystego srebra w sobie mającej. Są w ogólności pospolite. W roku 1531 bicie tych szelągów, oraz opisanych wyżej denarów ustało, na mocy umowy z książęciem Pruskim Albertem w tym przedmiocie zawartej.
Grosze
Grosze dla ziem Pruskich wybijać się mające, ordynacya menniczna w ten sposób opisuje:
“in uno latere aquila Prutenica; textics: GROSSVS COMMVNIS TERRARVM PRVSSIE 1529, vel numerus anni currentis; in alio latere effigies nostra regia cum diademate, textus: SIGISMVNDVS PRIMVS REX POLONIE DOMINVS TOCIVS PRVSSIE.”
Grosze te miały być bite zupełnie według stopy koronnych, 96 sztuk z grzywny krakowskiej 6-ej próby, to jest 6 łutów srebra na 10 miedzi w sobie trzymającej. Zastrzeżono tylko nieco większą ich grubość, zapewne dla tego, aby popiersie królewskie mogło było być na nich dokładniej niż na Świdnickich trojakach wybite.
Grosze takie kuto w mennicy Toruńskiej przez cały ciąg jej istnienia. Znamy je ze wszystkich lat kolejno od roku 1528 do 1535. Miałem także w ręku podobny grosz z rokiem 1536. ale zabiegła czarną patyną jego powierzchnia niepozwalała ocenić dokładnie ażali ostatnia cyfra zamieszczonego na nim roku nie jest sztucznie z piątki przerobioną.
Grosze ziem Pruskich mimo rozmaitości zamieszczonego na nich popiersia dadzą się podzielić na 3 główniejsze kategorye. Do pierwszej z nich należą wszystkie grosze z lat 1528 i 29, oraz niektóre z roku 1530. Na takich groszach ręka zbrojna w herbie Pruskim umieszczoną jest nad lewem skrzydłem orła; popiersie królewskie mniej więcej jednakowe, na niektórych okazach 1529 roku dosyć grubej roboty.
Drugą kategoryą stanowią: reszta groszy z r. 1530, wszystkie z lat 1531. 32 i 33, i niektóre z roku 1534. Popiersia na tych groszach rozmaitego rysunku, ale zawsze w czapce naśladującej włosianą czuprynę. Ich modelowanie dokładniejsze od poprzednich, i samo wybicie równiejsze. Ręka zbrojna w herbie nad prawem skrzydłem orła. Między groszami tej kategoryi można dobrać najpiękniejsze okazy.
W trzeciej wreszcie kategoryi mieszczą się grosze niektóre z roku 1534, i wszystkie z roku 1535. Popiersia na nich jednostajne, od poprzednich zupełnie odmienne, z gładką pod koroną czapką. Robota piękna, ale że są większe od innych, trudno o dobrze wybite okazy; ręka zbrojna nad prawem skrzydłem orła. Okaz z roku 1536, o którym wyżej mówiłem, jeśli prawdziwy, to do tej kategoryi należy. Widziałem go w zbiorze Senatora Hoszowskiego w Krakowie. Wszystkie tu wymienione grosze z wyjątkiem roku 1528 są bardzo pospolite, i mało co wyżej nad wartość kruszcu cenione. Tamten, gdy piękny, rubla zapłaconym być może.
Trojaki ziem Pruskich
Ten rodzaj monety co do swej formy wedle. następującego wybijany był przepisu:
“in uno latere effigies nostra regia absque diademate; textus: SIGISMVNDVS PRIMVS REX POLONIE DOMINVS TOCIVS PRVSSIE; in alio latere circulus in quo superne III tres significantes, sub quo numero textus per transversum: GROSSVS ARGETEVS TRIPLEX PRVSSIE 1529, aut annus cureens.”
Trojaki takie wybijane były w liczbie 74 sztuk z grzywny Krakowskiej srebra 15 próby. Bicie ich nie musiało być regularne, z lat bowiem 1531 i 1533 żadnego nie mamy trojaka. Że zaś tych samych lat i między szóstakami niedostaje, widać ztąd, że mennica nie mając odpowiednich korzyści na wybijaniu monet tak wysoką stopę mających, nie zawsze ich fabrykacyą zajmowała swoje warsztaty.
Na tych Pruskich trojakach zmieniano kilkakrotnie rysunek Królewskiego popiersia. Pierwotne popiersie, z jakiem mennica zaraz w roku 1528 wystąpiła, zamieszczane było na stemplach w roku 1528, 1529 i na początku roku 1530.
Z tegoż roku mamy jeszcze dwa inne popiersia, z których ostatnie daje się widzieć na trojakach z lat 1532 i 1534, z małą nader zmianą.
Raz jeszcze zmieniono takowe w roku 1534 na większy nieco format, to też trojaki z takiem popiersiem są większego rozmiaru, a za to cieńsze; znajdują się zaś z lat 1534 i 1535.
Trojaki ziem Pruskich Króla Zygmunta I, zwane zwykle trojaczkami w czepcu, należą do monet wyżej zwykle cenionych, niż by na to zasługiwały ze względu na swą niezbyt wielką rzadkość. Oprócz bowiem trojaka z roku 1528 i jednej odmiany z roku 1530, w trzeciorzędnych nawet zbiorach po kilka ich napotkać można. Najpospolitsze są z roku 1534 ostatniego stempla, najrzadsze z roku 1530 z pierwotnem popiersiem, którego jeden dopiero okaz widzieć miałem sposobność. Trojaków z roku 1528 znane są 4 okazy, jeden w zbiorze Królewskim w Berlinie, drugi w zbiorze imienia Ossolińskich we Lwowie, trzeci posiada P. Wiktor Szaniawski w Przegalinach, a czwarty widział tenże P. Szaniawski w jakimś Niemieckim zbiorku.
Popiersia na trojaczkach pierwszego typu z lat 1528, 29 i 30 rznięte są wypukło prawie medalowym sposobem; na późniejszych, a zwłaszcza też ostatniego rysunku są więcej płaskie, ale zawsze o rysach głębokich, dla tego zwykle są dobrze wybite, a starcie nawet wydatniejszych rysów przez obieg, nie wiele im uszczerbku przynosi; stanowią też miłe w każdym zbiorze okazy.
Szóstaki ziem Pruskich
Najgrubszy ten rodzaj ówczesnej srebrnej monety w Polsce tak jest opisany w ordynacyi Królewskiej z Lutego 1528.
“in una parte effiigies nostra armata iu diademate, textus: STGISMVNDVS PRIMVS REX POLONIE DOMINVS TOCIVS PRVSSIE; in alio latere aquila Prutenica in clypco; textus: GROSSVS: ARGE: SEXDV PLEX PRVSSIE 1529, vel annus currcns.”
Temu przepisowi odpowiadają ściśle jedynie szóstaki bite w latach 1528 i 1530, na których popiersie królewskie w zbroi popas jest wyobrażone. Dodane są tylko znaki mennicy i jej zawiadowcy T. I. tak jak to względem czerwonych złotych było przepisane. Popiersie w późniejszych szóstakach jest całkiem odmienne.
Ten rodzaj grubej monety bity był podług takiej samej stopy, jak trojaki, to jest 37 sztuk z grzywny 14 łutowego srebra. Zdaje się, że ich wybijanie na dobre nastąpiło dopiero w roku 1530. Znamy wprawdzie w gabinecie Królewskim w Dreźnie okaz takiego szóstaka z roku 1528, ale ten wybity na blaszce srebra niedosyć pod stempel przygotowanej nie daje się poczytać za obiegową monetę, i tylko za nieudany próbowy okaz uważanym być może. Pruski orzeł na tym szóstaku wyobrażony ma także ramie zbrojne nad lewem skrzydłem, co było błędem heraldycznym, który o ile w groszach mniej raził, i nie od razu został dostrzeżony, w grubej monecie, której próby bezwątpienia były Królowi pokazywane, cierpianym być nie mógł. Szostaków znowu z roku 1529 w żadnym nie masz zbiorze.
W roku 1530 dwóch nam rytowników mennicznych wystąpiło z popiersiem Królewskiem na Toruńskich szóstakach. Byli to zapewnie ci sami co i stemple do odpowiednich trojaków przygotowali. W roku 1531 zaszła widocznie przerwa w wybijaniu monet z 14 łutowego srebra w tamecznej mennicy, ani bowiem trojaków, ani szóstaków z tego roku nie znamy.
W roku 1833 widzimy całkowitą zmianę Królewskiego portretu na szóstakach Toruńskich, i odstąpienie od formy, jaką pierwotna ordynacya przepisała. Już tu z całego uzbrojenia pozostały tylko naramienniki i napierśnik, a pod koroną czapka zupełnie gładka, nie tak jak na poprzednich wzdłuż naszywana. Z tukiem popiersiem widzimy wszystkie szóstaki z roku 1532, i niektóre z roku 1534. Z roku 1533 nie znamy znowu żadnej Pruskiej monety bitej na 14 łutowem srebrze, widać, że go mennica podobnie jak w r. 1531 nie miała.
Wreszcie w roku 1534 nastąpiła ostatnia zmiana w popiersiu Królewskiem na tej monecie. Twarz tutaj mocno zgrzybiała, górna warga zapadła czapka pod koroną wzorzysto haftowana a naramiennik i napierśnik odmiennie zakończony. Z takiem popiersiem występuje większa część szóstaków z roku 1534, i wszystkie z roku 1535.
Szóstaki ziem Pruskich Króla Zygmunta I należą do najpiękniejszych monet swego czasu, i pod tym względem nietylko w naszej, ale i w ogólnej numizmatyce pod względem sztuki pierwszorzędne miejsce zajmują. Kaczej zatem z tego powodu, niż z powodu swojej rzadkości są przedmiotem gorliwego poszukiwania zbieraczy, i wysoko bywają płacone. Z tein wszystkiem nie należą wcale do monet pospolitych, i mało jest zbiorów któreby liczniejszym ich doborem poszczycić się mogły. Z roku 1528 (jak się wyżej powiedziało) jeden tylko okaz jest znany. Z r. 1530 typu pierwszego nr 88 89 w ciągu mojej numizmatycznej praktyki miałem w ręku 7 okazów z których tylko 4 były bez zarzutu, 3 inne albo pozłacane, albo z poprawianemi ręcznie rysami, widoczne do noszenia na szyi urządzane. Drugiego typu szóstaki nr 90 z tego samego roku jeszcze się rzadziej trafiają. Wiem tylko o 5 okazach z których jeden ze zdjętą pozłotą zaledwie na wspomnienie zasługuje. Jeśli powołanie się na figurę Bandtkiego w katalogu zbioru Radziwiłłowskiego w Berlinie jest ściśle, to i okaz w pomienionym zbiorze znajdujący się do tej ostatniej kategoryi należy. W ogóle zatem znanych szóstaków Zygmuntowskich z roku 1530 narachować można 13. Musi ich jednak być więcej, bo Vossberg w pierwszym typie zauważył 2 odmiany w napisie, a w drugim 3. Te wszakże które ja miałem w ręku, podobnych różnic nie przedstawiają i wszystkie są takiemi jakie Vossberg pod liczbami 2 i 4 opisał. Szkoda że nie powołał zbiorów w których się znajdują zauważone przez niego odmiany.
Z szóstakami z roku 1532 częściej niż z innemi można się spotkać po zbiorach, lubo ich 7 tylko sztuk byłbym w stanie przytoczyć. Pochodzi to ztąd, że wszystkie w popiersiu są jednostajne, a tylko w mniejszej lub większej zupełności napisu, albo względnem rozstawieniu wchodzących do niego liter pewne przedstawiają odmiany.
Szóstaki z r. 1534 należą do bardzo rzadkich. Z takiem popiersiem jak na poprzednich z r. 1532 znam tylko jeden okaz u P. D. E. Friedleina w Krakowie. Szkoda że skutkiem przepalenia w ogniu tak zniszczony, że mocnej potrzeba wiary aby go za autentyczny poczytać. Z tem wszystkiem trudno przypuścić aby był lanym, jak się to na pierwszy rzut oka wydaje; w takim bowiem razie jakiegóż oryginału byłby kopiją? Okazy Wilanowski, P. Wiktora Szaniawskiego w Przegalinach i Reichlowski w Eremitażu Petersburgskim mają już późniejsze zgrzybiałego wieku popiersie. Podobny okaz posiadał także niegdy Regent Strzelbicki w Krakowie, który przeszedł następnie do zbioru hr. Czarneckiego w Gogolowie, a dziś nie wiem gdzie się znajduje. O większej liczbie okazów ja przynajmniej nic mam wiadomości.
Szóstaki z roku 1535 takie samo popiersie noszące są już nierównie pospolitsze. Sam miałem ich w ręku 4, a o czterech innych wiem z katalogów na których dokładności polegać można. Są bardzo pięknie bite, i choć w obiegu przytarte mało na wyrazistości rysów tracą.
Z powyższego wyliczenia ukazuje się że przeszło 30 sztuk rozmaitych tej pięknej monety okazów można widzieć po zbiorach. Niebyłaby zatem zbyt rzadką, gdyby na niej oprócz różnicy roku nie zachodziła znaczniejsza jeszcze i bardziej w oczy bijąca różnica w narysowaniu Królewskiego popiersia. Aby mieć przedstawienie wszystkich tych różnic, nielicząc już takich które polegają na większej lub mniejszej zupełności otokowego napisu, potrzeba posiadać 7 sztuk, a przynajmniej 6 jeśli szóstaka z roku 1528 jako próbowego wyłączymy z rachunku.
Takim jednak kompletem szóstaków ziem Pruskich żaden ze znanych mi zbiorów poszczycić się nie może. Najbogatsze pod tym względem jak Wilanowski, albo niegdy R. R. Stanu Reichla po 4 tylko ważniejsze odmiany liczyły. Tyleż ich pewnie posiada bardzo piękny zbiór P. Wiktora Szaniawskiego w Przegalicach, a i ja choć zgromadzeniu monet Zygmunta I bardzo wiele poświęciłem, nigdy ich więcej zebrać nie mogłem.
Monety Miasta Gdańska
Miasto Gdańsk korzystając z przywileju jeszcze przez Króla Kaźmirza Jagiellończyka sobie udzielonego wybijało i za Króla Zygmunta zwykłe półgroszki zwane szylingami, dopóki bicie takowych miało miejsce w Koronie. Po nastąpionej zmianie systemu mennicznego w Polsce ustała na niejakiś czas w Gdańsku mennica, a gdy na zjeździć Malborgskim w roku 1528 ogólna moneta dla całej prowincyi Pruskiej została uchwaloną, i do jej wybijania ustanowioną Królewska mennica w Toruniu, Gdańszczanie mieli obowiązek swoją mennicę zamknąć. Zażalenia z tego powodu tak przez nich jak przez mieszczan Elblągskich do Króla zanoszone ten odniosły skutek, że Zygmunt w czasie koronacyi syna swego na tron Polski w Lutym 1530, dozwolił obu miastom wybijać szelągi i denary.
Wprawdzie na wybijaniu tej drobnej monety najwięcej zyskiwała mennica, ale jej wyroby z trudnością się rozchodziły po za obrębem miasta, zwłaszcza kiedy zaraz w roku następnym postanowiono, że tylko monety pod stemplem Królewskim w Toruniu albo pod stemplem Książęcym w Królewcu wybijane mają mieć powszechny obieg w Koronie, i kiedy jednocześnie bicie szelągów i denarów w obu tych mennicach ustało.
Pomimo tedy tak ograniczonego pozwolenia wybijali Gdańszczanie całkowite grosze zaraz w roku 1530, za co Król posłom do siebie przez miasto wysłanym we Wrześniu 1531 roku oświadczył swoje niezadowolenie, i zaraz na zjeździe w Malborgu przez swego pełnomocnika Dycza zawiadowcę mennicy w Toruniu kazał oznajmić zgromadzonym stanom Pruskim, że poniósłszy znaczne ofiary dla ustalenia dobroci monety i oczyszczenia kraju z lichych półgroszków Świdnickich, i zaopatrując kraj w dobry pieniądz w miarę potrzeby, ma prawo wymagać aby miasta Pruskie swoje oddzielne mennice zamknęły, a przynajmniej aby na groszach swoich Królewskie zamieszczali popiersie.
Było to już niewątpliwie rodzajem przyzwolenia, ale włożonemu warunkowi Gdańszczanie tylko byli powolni. Elbląg uważał go za uwłaczające służącym sobie od dawna mennicznym przywilejom, i dla tego wybijane w jego mennicy grosze portretu Królewskiego na sobie nie mają.
W roku 1532 zabronił Król przyjmowania w Koronie drobniejszej monety Gdańskiej i Elblągskiej, w skutek czego wybijanie szelągów i denarów w Gdańsku zaraz w tymże roku, a w Elblągu w następnym na jakiś czas ustało.
Wybijane w obfitości grosze w Gdańsku a następnie w Elblągu zaczęły się wkrótce rozpowszechniać w Koronie. Zabraniano zrazu ich przyjmowania, lecz gdy delegaci miast przełożyli Królowi że ich moneta w niczem od koronnej nie jest gorszą, i że za granicą nawet chętnie jest przyjmowaną, Król chcąc raz położyć koniec nieporozumieniom, w Lipcu 1535 roku własną mennicę w Toruniu zamknął, i podobne zamknięcie mennic miejskich i książęcej zalecił.
Ostatniemu atoli temu poleceniu nie stało się zadosyć. I miasta Pruskie, i Książe Albert nie przestawali wypuszczać z mennic swojej monety, a na grosze Gdańskie i Elblągskie ciągle na zjazdach w koronie skargi zanoszono.
Temi zażaleniami powodowany Król kilkakrotnie jeszcze zamknięcie mennic w Gdańsku i Elblągu polecał, ale dopiero w drugiej połowie roku 1540 wspomnione miasta zastosowały się do woli Królewskiej, zastrzegając sobie wyraźnie, że to nie będzie przesądzać przywilejom mennicznym z dawnych czasów im służącym. W ciągu tych wszystkich nieporozumień miasto Elbląg otrzymało pozwolenie dalszego wybijania monety pod dniem 1-ym Września 1538 roku, więcej zapewne dla osłonienia przeszłości, niż dla zasady na przyszłość.
Od roku zatem 1540 ani Gdańsk, ani Elbląg nie biły już monety na własny rachunek. Jednakże, w Gdańsku w roku 1546 sprowadzono nowego myncarza, który tak złotą jak srebrną i bilionową monetę na swój zysk wybijał, płacąc miastu po 6 groszy od każdej grzywny użytego na ten cel srebra, a 22½ groszy od podobnej grzywny złota.
Półgroszki Gdańskie bite przed ustanowieniem nowej stopy mennicznej w Koronie
Moneta tego rodzaju bita na wzór kwartników z czasu Kaźmirza Jagiellończyka z herbem Pruskim z jednej, a herbem miasta Gdańska z drugiej strony znaną jest z lat 1524, 1525 i 1526. Napis na niej z jednej strony SIGMVND D. G. R. POLO, Dei gracia rex Polonie z drugiej CIVITAS DANSCZ. Niewiem czy zasadnie zaliczył ją Zagórski do szelągów, i utrzymuje że dla tego została przebitą, iż nie trzymała stopy w roku 1526 dla krajów Koronnych przepisanej. Te bowiem monety większe są i cięższe od późniejszych szelągów, a ich widoczne podobieństwo w układzie planu rysunkowego z poprzedniemi półgroszkarai, raczej za ciąg tych ostatnich uważać je każę. Półgroszki te nie są zbyt pospolite, na rok zwłaszcza 1524 niełatwo natrafić można.
Monety bite według stopy ustanowionej w Malborgu w r. 1528
Szereg tych monet zaczyna się dopiero z rokiem 1530 w którym Król dozwolił Gdańszczanom otworzyć na nowo mennicę dla wybijania szelągów i denarów, ale z której jednocześnie mimo Królewskiego zakazu wychodziły i grosze. Stopa menniczna winna była być w nich ta sama, co i w monetach bitych w Toruniu na rachunek Królewski; zarzucano jednak Gdańszczanom że się onej ściśle nie trzymali.
Są to monety następujące:
Denary
Najdrobniejszy ten pieniążek z orłem Pruskim z jednej, a herbem miasta po drugiej stronie, najczęściej całkiem niemy, albo litery M. S. na sobie noszący, bity był legalnie między rokiem 1530 a 1535, ale okazy z tej epoki pochodzące podobnie jak Toruńsko-Królewskie nie mają na sobie wyrażonego roku. Z późniejszego czasu kiedy miasto pomimo Królewskiego zakazu zatrudniało swoją mennicę, znamy denary z rokiem 39 (1539) jak również z lat 1546, 47 i 48 te ostatnie już nie na rachunek miasta, ale na rachunek dzierżawcy mennicy bite.
Jak zwykle najdrobniejsze owego czasu monety, denarki takie nie są zbyt pospolite, a płacone bywają o wiele wyżej niż na to zasługują.
Szelągi
Z temi samemi co i denary godłami tylko stosownym otoczonemi napisem bite były na mocy pozwolenia Królewskiego w latach 1530, 31 i 32. Następnie w ciągu zatargów z koroną o mennice wybijano je na rachunek miasta w latach 1838, 39 i 40, a na rachunek dzierżawcy Fiszera w latach 1546, 47 i 49 (pośmiertny).
Główniejsze różnice między okazami z lat rozmaitych zależą na odmieniłem wypisaniu nazwy miasta DANCZ. albo GEDAN. i na rozmaitości znaków na czele napisu kładzionych. Na wszystkich zaś niema nazwy Solidus ale w ogólnem wyrażeniu MONETA.
Grosze
W wybijaniu groszy mniej przerwy dopuszczali Gdańszczanie w swojej mennicy. Z wyjątkiem roku 1536 z którego nie znamy tego rodzaju monety, mamy nieprzerwany ich szereg od r. 1530 do 1540. W pracowni Fiszera tylko w roku 1548 były wybijane. W tych groszach najbardziej się uwydatniły koleje przez które sama przechodziła mennica. Obok właściwych napisów mają one po jednej stronie popiersie Królewskie, a po drugiej herb miasta. Popiersie to w latach 1530, 1531 i 1532 ma rysunek zupełnie podobny do rysunku na groszach ziem Pruskich 1528 i 1529 roku, obwiedzione perłowym całkowicie zamkniętym otokiem.
W roku 1532 zniżyło się nieco, przerwało u dołu otok, główne atoli rysy zachowało te same, a rysunek powyższy już poprzednio na niektórych okazach z roku 1531 dostrzegany widzimy w latach 1533, 34 i w początku 1535 r. W napisie na wszystkich tych groszach miasto Gdańsk nazwane jest po łacinie Danczk, a z wyjątkiem roku 1535 przed wyrazem Grossus znajduje się jako znak myncarski róża.
Ku końcowi roku 1535 zaszła zupełna zmiana nietylko w rysunku, ale i w wymodelowaniu Królewskiego popiersia. Z zamknięciem mennicy w Toruniu tameczni więcej uzdolnieni medalierowie przeszli zapewne do Gdańska. Jakoż widzimy w tym roku nietylko ogromną poprawę tak w rylcu, jak w wybiciu na groszach, a jednocześnie mennica Gdańska wystąpiła z równie pięknie bitemi trojakami i szóstakami.
Grosze bite po tej zmianie w roku 1535 mają jeszcze popiersie z czuprynowatą czapką i w napisie miasta DANCZK, ale modelowanie twarzy w nich nierównie dokładniejsze, a przed wyrazem Grossus jako znak menniczny trójlist koniczyny. Z roku 1536 nie mamy wcale groszy, ale jeśli były bite, to (sądząc po trojakach z tegoż roku), z takiem samem jak poprzednio występowały popiersiem, bo wszystkie opisane wyżej znamiona, dają się widzieć jeszcze na niektórych groszach z r. 1537, z wyjątkiem, że na tych ostatnich łacińska nazwa Gdańska już przez Gedanum jest wyrażoną.
W tym atoli to jest w 1537 roku zaszła nowa i ostateczna zmiana pod względem typu pa monetach Gdańskich. Twarz Królewska przybrała rysy zupełnie zgrzybiałe, pod koroną zjawiła się czapka zwana zwykle pińską. Miasto stale nazywane Gadanum, a przed napisem na stronie odwrotnej w miejscu trójlistu koniczyny, dwa skośnie skrzyżowane bosaki.
Grosze tego typu zwykle bardzo pięknie wybite znajdują się z lat 1537, 38, 39 i 40, to jest aż do zupełnego zamknięcia Gdańskiej mennicy. Z późniejszej fabryki Fiszera znamy tylko grosze z roku 1548, w popiersiu i napisach najpodobniejsze do poprzednich, ale znowu z różą w miejscu skrzyżowanych bosaków.
Z wyjątkiem tego ostatniego grosza, tkać się można, oraz groszów z lat 1530 i 1537, które także nie są zbyt pospolite, zwłaszcza w dobrze wybitych okazach, wszystkie inne należą do bardzo zwyczajnych monet, i dla tego pomimo pięknego wybicia i zwykle dobrego dochowania, mało co wyżej nad wartość kruszcu się płacą.
Trojaki
Ten rodzaj obrazowej monety Gdańskiej rozpoczyna się dopiero z rokiem 1535, to jest z dniem zamknięcia mennicy Królewskiej w Toruniu, a następnie pod względem typu jedne z groszami przechodził koleje.
Do roku 1539 tak samo jak grosze przedstawia popiersie z czapka czuprynowatą, w przedziale napisu różę, i nazwę miasta Danczk.
Później aż do roku 1540 głowę królewską w piusce, dwa bosaki skrzyżowane, i nazwę miasta Gedanum; i w tem tylko chyba zachodzi różnica, że między trojakami mamy dosyć pospolite okazy z rokiem 1536, których między groszami dotychczas nie dostrzeżono. Z fabryki także Fiszerowskiej znamy trojaki jedynie z roku 1546, między któremi dwie znajdują się odmiany. Na niektórych widać jeszcze skrzyżowane bosaki. Te ostatnie trojaki, równie jak trojak z roku 1535 należą do dosyć rzadkich monet; wszystkie inne są bardzo pospolite, ale dla swej piękności warte troskliwego zachowania.
Szóstaki
Wybijanie szostakow w Gdańsku także się zaczęło w roku 1535, po zamknięciu Królewskiej mennicy w Toruniu. W tym zaraz roku dwóch medalierów wystąpiło z Królewskiem popiersiem na szóstakach, i ten rodzaj monety podług obu rysunków dosyć obficie wybijanym być musiał, kiedy Vossberg w swojej monografii monet miast Pruskich naliczył z pierwszem popiersiem 2 a z drugiem 6 odmian. Szóstaki mające popiersie w polu bez żadnych dodatków odpowiadają spółczesnym trojakom i groszom, a stemple do nich prawdopodobnie przez tego samego ryte były artystę, w przedziale też napisu mają ten sam znak myncarski różę. Szóstaki z popiersiem umieszczonem między literami D V nie mają ściśle odpowiednich trojaków i groszy. Twarz królewska lepiej na nich modelowana niż w innych, ale w narysowaniu oka jest jakaś wada, która dużo zmniejsza ich piękność. Takie szóstaki mają w przedziale napisu skośny krzyż złożony z czterech strzępiastych listków — Vossberg pod liczbami 356, 57, 58 wymienia 3 podobne szóstaki z przekrzyżowanemi bosakami wśród napisu, zdaje się jednak że je zamieścił na podstawie figur w jakichś dawnych munzbuchach. Ja przynajmniej w żadnym zbiorze podobnego szóstaka nie napotkałem. W munzbuchu z r. 1575 jaki mam pod ręką znajduję figurę jednego z nich nr 357 na którym międzynapisowe znaki niedość dokładnie zrobione mogły być wzięte za owe skrzyżowane bosaki.
Ta sama pewnie okoliczność zachodzi co do szóstaka z r. 1537 — Wspomniał o nim Zagórski nie powołując źródła. Vossberg zamieścił go pod liczbą 359 według nadesłanego sobie opisu który się z figurą w powołanym wyżej munzbuchu z roku 1575 co do litery zgadza, zdaje się zatem że z tamtego źródła był wzięty. Czy drzeworytnik w jego rysunku nie zamieścił siódemki w miejscu niewyraźnej na oryginale dziewiątki któż to zaręczyć może. To pewna że szóstaka Gdańskiego z roku 1537 nie posiada żaden ze znanych mi numizmatycznych zbiorów. O szóstakach z lat 1536 i 1538 żadnej nawet nie napotykamy wzmianki. Znane są dopiero z roku 1539 odpowiednie trojakom, między latami 1537, a 1540 wybijanym, z nazwą miasta Gedanum i skrzyżowanemi hakami wśród napisu. Takie są znacznie od szóstaków z roku 1535 rzadsze, ale nierównie trudniej o zupełnie dobre między niemi okazy.
Jakkolwiek stempel w tego rodzaju monecie jest dosyć poprawny, niedorównywa przecież stemplowi na szóstakach Królewskich wybijanych w Toruniu. Z tem wszystkiem zbieracze płacą dosyć wysokie ceny za szóstaki Gdańskie nawet pospolitsze z roku 1535, jeśli te pod względem swego dochowania wielkiej nie przedstawiają wady.
Czerwone złote
Miasto Gdańsk dopiero w ostatnim roku czynnego istnienia swojej mennicy poczęło wybijać złotą monetę. Jedyny okaz z tej epoki dotąd znany nosi na sobie rok 1540; długo on się tułał po rozmaitych Gdańskich zbiorach za nim go nareszcie nabył niegdy Karol Beyer. Po kilkokrotnem przejściu jego zbioru w obce ręce dziś niewiem gdzie się znajduje.
Za to późniejszy dzierżawca mennicy Michał Fiszer od roku 1546 aż do śmierci Króla Zygmunta wypuszczał ze swej pracowni dukaty pięknego stempla i dokładnie wybijane. Popiersie na wszystkich jednakowe odpowiada w zupełności popiersiu na niektórych trojakach 1546 roku. W ogólności mniej są rzadkie od koronnych, i zwykle o połowę niżej cenione. Można je widzieć w każdym znaczniejszym zbiorze.
Monety Elblągskie
Koleje mennicy Elblągskiej już wyżej zostały opowiedziane. Po kilkudziesięcioletniej przerwie rozpoczęła ona swoją działalność w roku 1530 wybijaniem szelągów i denarów na mocy otrzymanego w tymże roku Królewskiego pozwolenia. W roku 1533 ośmielona przykładem mennicy Gdańskiej rozpoczęła wybijanie groszy, a po zamknięciu Królewskiej mennicy w Toruniu wybijała także szóstaki i trojaki. Na bicie czerwonych złotych jeszcze się wówczas Magistrat miasta Elbląga nie zdobył.
W roku 1537 Król Zygmunt naglony prośbami miasta dozwolił mu wybijania monety według dawnych przywilejów, gdy jednak takowe czyniły stopę monety zawisłą od uznania Magistratu:
“ad privilegiorum riorum usum que ad cudendam arbitratu suo monetam obtinent"
zastrzegł, aby na niej ani jego popiersie ani herb niebył umieszczony, niechcąc kłaść swojej pieczęci na pieniądzu który do trzymania stopy przepisanej w koronie nie mógł być ściśle obowiązanym.
“ita tanien ut signa vel numismata nostra non imponant quibusvis nummis et denariis a se cudendis.”
W rzeczy samej i przed tem zastrzeżeniem i później Elbląg nie kładł na swych pieniądzach ani Królewskiego portretu, ani herbu, ale na większych przynajmniej sztukach obok herbu prowincyi i miasta zamieszczał królewskie imię.
W roku 1540 zamkniętą została mennica miejska w Elblągu. To też szelągi, grosze i trojaki nie zachodzą po za tę datę. Znany jest tylko mały denarek z rokiem 1545 może w dacie zmylony, albo przez prywatnego wybity fabrykanta.
Denary
Zwykle denary Elblągskie tej epoki nie mają wyrażonej na sobie daty, tylko po jednej stronie herb prowincyi, a po drugiej miasta. Zdaje się ich wybijanie miało miejsce pomiędzy rokiem 1530 a 1532, albo 33. Są także z roku 1539, a o denarku z rokiem 1545 wyżej umieściłem. Z wyjątkiem tego ostatniego wszystkie denarki Elblągskie częściej się od Gdańskich trafiają.
Szelągi
W godłach podobne denarkom, tylko właściwemi opatrzone napisami, bite były bez przerwy od roku 1530 do 1534. Później za naleganiem stanów koronnych wybijanie ich ustało, i dopiero po otrzymaniu na nowo Królewskiego pozwolenia w roku 1538, zostały wznowione. Znane są zatem z lat 1530, 31, 32, 33, 34, 38 i 39. Szelągu z rokiem 1540 żaden zbiór nie posiada, widać że w tym roku wcale nie wychodziły z pod młota.
Jest to moneta bardzo pospolita i niskiej wartości. Na wszystkich jej okazach ręka zbrojna w herbie pruskim wychodzi z nad lewego skrzydła orła, co jest heraldycznym błędem.
Grosze
Wybijanie groszy rozpoczęła mennica Elblągska dopiero w roku 1533, i to z małą przerwą w r. 1536 i 37, prowadziła aż do jej zamknięcia w r. 1540. Grosze z tego ostatniego roku mają w herbie Pruskim rękę zbrojną umieszczoną heraldycznie nad prawem skrzydłem orła, wszystkie zaś inne przedstawiają ten sam błąd jaki wyżej pod szelągami wskazałem. Są w ogólności pospolite i nizko cenione.
Trójaki
Bicie trojaków w Elblągu rozpoczęło się z rokiem 1535, jednocześnie z wybijaniem podobnej monety w Gdańsku, ale okazy z tego roku do największych należą rzadkości. Jeden z nich tylko w bardzo pięknym okazie znajduje,się w zbiorze hr. Adama Platera na Litwie, a drugiego nawet niegdy Beyer nigdzie nie napotkał, jak mi to sam nieraz powiadał. Z roku 1536 są bardzo pospolite; rzadsze nieco z lat 1537 i 39 z roku 1538 jeszcze rzadsze a z roku 1540 często się znowu zdarzają. Wybijane więc były bez przerwy aż do ostatecznego zamknięcia mennicy.
Na trojakach z lat 1535, 36 i 37 obok herbu miasta znajdują się litery E I które Vossberg tłumaczy Elbingae incisus i niech ce przyznać słuszności Bandtkiemu który literę I na tych monetach uważał za początkową imienia Josta Dycza zawiadowcy Pruskiej mennicy w Toruniu. To prawda iż wtedy kiedy Elbląg wybijał monetę z powyższą cyfrą mianowicie w latach 1536 i 37 mennica Toruńska już była zamknięta, i Dycz z jej zarządu obrachowany, ale i to, pewna że tłumaczenie wielkiej i w oczy na monecie bijącej litery I na incisus, jest nieledwie śmiesznem. Przecież w oznaczeniu miejsce bicia wystarczała sama początkowa litera miasta to jest E tak jak wystarczało w tym względzie na Gdańskich szóstakach z roku 1535 sama litera D, litera zatem I obok litery E na trojakach Elblągskich znajdująca się ważniejsze mieć musi znaczenie. Wreszcie za przewodnika w tym względzie bardzo właściwie posłużyć może Ordynacya wydana względem bicia czerwonych złotych w koronie, która zamieszczanie podobnych liter obok herbu przepisuje, i ich znaczenie objaśnia. I o tem także pamiętać należy że Dycz reprezentujący koronnego podskarbiego w prowinsyi Pruskiej miał prawo i obowiązek czuwania i nad mennicami miast, i przestrzegania aby te, tak jak to było przepisano, w wypuszczanych przez siebie monetach stosowały się do stopy obowiązującej w Koronie, a ta jego funkcya nie ustała zapewne z zamknięciem Królewskiej mennicy w Toruniu, tem bardziej że to zamknięcie na żądanie miast i dla ich właśnie dogodności nastąpiło. W granicach więc odpowiedzialności i kontroli Josta Dycza znajdowały się pod ów czas wszystkie mennice Pruskie, wynikało to z samych uchwał Malborgskiego zjazdu, cyfra więc jego zarówno na monetach Toruńskich jak Królewieckich i Elblągskich mogła być zasadnie kładzioną, nawet po zamknięciu mennicy w Toruniu, dopóki od włożonego nań obowiązku nie został całkowicie zwolniony.
Dotyczyło to głównie monet wybijających z 14 łutowego srebra które więcej jak inne podobnego piętna wiary potrzebowały. Że się bez niego obywali Gdańszczanie to przeciwnego dowodu stanowić nie może, bo ich moneta rekomendowała się w obiegu popiersiem Królewskiem, do którego przedstawiania na monecie mennica Elblągska nie była upoważnioną. Z zupełnem uwolnieniem Dycza od włożonego nań obowiązku, i zamieszczanie jego cyfry na monetach miast Pruskich ustało.
Szóstaki
Ten rodzaj monety Elbągskiej nierównie rzadszy od trojaków bity był tylko w latach 1535 i 1536. Okazy z obu lat mają orła z ręką po lewej stronie i po bokach herbu miasta litery E I o których przypuszczalnem znaczeniu wyżej się mówiło. Od ostatnich Gdańskich z roku 1535 są nieco rzadsze, ale dla braku popiersia mało ponętne.
Do historyi mennicznej z czasów Króla Zygmunta Augusta nie mamy prawie wcale piśmiennych spółczesnych dowodów, przynajmniej takich któreby one bezpośrednio objaśniały. Skazówek szukać trzeba w korrespondencyach i zażaleniach jakie się ponawiały od czasu do czasu z powodu mennicznych urządzeń, których słabe ślady rozrzucone są po rozlicznych owego wieku pamiętnikach, a resztę odgadywać z samych monet, z których wiele bezwątpienia ziemia jeszcze ukrywa, a wiele innych całkiem dla nauki zginęło. Dla tego mniej tu można być pewnym ścisłości twierdzeń, a całość przedmiotu o tyle tylko da się przedstawić, o ile na to wystarczają znane po dziś dzień materyały.
Rozpatrując się w tych materyałach widzimy za tego panowania takie zmiany w rzeczy mennicznej, że ich nie można uważać za prosty wymysł osób bliżej mennicą zawiadujących, ale że musiały być wypływem z góry otrzymanych rozkazów, których śladu nie napotykamy w źródłach dziś dla nas dostępnych.
Za Króla Zygmunta I, jedna tylko mennica Krakowska czynną była aż do śmierci Królewskiej. Toruńska w roku 1535 została zamkniętą, z Litewskiej już po roku 1536 żadnej nie mamy monety. Miasta Pruskie zaprzestały w roku 1540 wybijania pieniędzy na swój rachunek; prywatny tylko przedsiębiorca w Gdańsku w ostatnich latach tego panowania po większej części ze złotą występował monetą.
Zygmunt August koronowany na Króla Polskiego jeszcze w dzieciństwie w r. 1530, miał sobie w r. 1545 oddana w zarząd Litwę, i zaraz w tym roku dwie otworzył w niej mennice; jedne w Wilnie przy ulicy Niemieckiej w domu zakupionym za 500 kóp groszy Litewskich, a drugą w Tykocinie chcąc jednocześnie wybijać monety tak według miejscowej stopy Litewskiej, jak według stopy obowiązującej w Koronie. System ten pozostał bez zmiany i z objęciem rządów w Królestwie po śmierci ojca, bo nowy król koronnych mennic otwierać sobie nie życzył, pragnąc w postanowieniach mennicznych mieć zupełną swobodę.
Oprócz zatem grubej wyjątkowej monety do której jeszcze i talary w ów czas należeć musiały, oraz oprócz czerwonych złotych bitych według ogólnej Węgierskiej stopy, pod nazwą monety Litewskiej wybijany był w ciągu tego panowania trojakiego przeznaczenia pieniądz, jeden służyć mający do wyłącznego obiegu w koronie, drugi wyłącznie do takiegoż obiegu w Litwie, a trzeci pieniądz spólny dla obu połączonych krajów.
Do pierwszego z tych rodzajów należały tylko grosze pojedyncze bite na Polską stopę, do drugiego denary, półgroszki, oraz grosze bite według stopy Litewskiej, do trzeciego nareszcie trojaki i szóstaki, a później dwojaki i czworaki.
Z innych jeszcze względów pomniki menniczne tego Króla na dwa rozpadają się działy. Z objęciem przez niego rządów w Koronie ustaje na czas długi wybijanie monety Litewskiej na Polską albo też na spoiną stopę, a choć ta później zostaje wznowiona, to już te wznowione monety mają po większej części całkiem odrębną od poprzednich powierzchowność. Ten sam przypadek zachodzi co do groszy bitych podług Litewskiej stopy. Na jedne tylko denary, półgroszki a po części i na czerwone złote epoka objęcia rządów w Królestwie przez Króla Zygmunta Augusta żadnego nie wywarła wpływu.
Grosze na stopę Polską wybijane były w mennicy Tykocińskiej. Mamy na to dowód w Uniwersale Królewskim z dnia 27 Marca 1572, w którym Król pisze między innemi:
A grosse w Thykoczinie na xtalt polskich grossy wykonywane roskazujemy tesz aby tak w Polszczę iako w Litwie loedle ceny grossy Polskich były brane.
Chociaż tu mowa być może o późniejszych tego rodzaju groszach nie masz powodu utrzymywać aby wcześniejsze z innej wychodziły mennicy. W latach 1545 i 1546, kiedy jednocześnie bito grosze na Polską i Litewską stopę, taka jest różnica między jednemi a drugiemi, nie tylko co do narysowania i wymodelowania Królewskiego popiersia, ale nawet w technicznem jednych i drugich wybiciu, że niepodobna przypuścić, aby wszystkie mogły wyjść z tego samego mennicznego zakładu. Koniecznie zatem należy mniemać, że grosze na stopę Polską bite w latach 1545, 46, 47 i 48 wzięły swój początek w Tykocinie, a jeśli tak jest to i trojaki oraz szóstaki z tej epoki nie gdzieindziej tylko tamże wybite być musiały; tak wielkie bowiem przedstawiają podobieństwo z groszami zarówno w rysunku głowy książęcej, jak i w równości i dokładności wybicia.
Bicie półgroszków i pojedynczych denarów z orłem i pogonią, przynajmniej w początkowych latach, także w tej samej mennicy miejsce mieć musiało, chociaż w tych monetach stopa wyższą była od stopy dla odpowiednich monet przepisanej w koronie. Przekonywa o tem nie tylko rysunek pogoni zgodny z takimże rysunkiem na Tykocińskich groszach, oraz forma liter napisowych, ale i to samo wielce dokładne jednych i drugich wybicie, którego nie mają wcale grosze Wileńskie według stopy Litewskiej bite. Wybijanie to zresztą mogło być później razem z myncarzami przeniesione do Wilna, od roku bowiem 1548 aż do 1566 nie znamy ani groszy na stopę koronną, ani ściśle im odpowiednich Szostaków lub trojaków.
Od roku 1566 do 1568 widzimy znowu czynną Tykocińską mennicę. Uskarżały się na małą wartość wychodzących ztamtąd groszy miasta Pruskie, utrzymując że w Litwie mennica była żydom w dzierżawę puszczaną. To prawda że te ostatnie grosze dobrocią poprzednim nie wyrównywają, i stempel na nich nierównie gorzej jest rznięty.
Co do mennicy Wileńskiej tej działalność tylko w wybijaniu czerwonych złotych ciągłą się zdaje; ten bowiem rodzaj monety według wszelkiego prawdopodobieństwa w samem Wilnie wychodził z pod mennicznego młota. Znamy ich szereg od roku 1547 do 1569 z niewielkiemi stosunkowo w tym przeciągu czasu przerwami. Talary a pewnie i półtalary wedle rachunków które Czacki miał pod ręką bite były od roku 1551, ale pierwsze znamy jedynie z roku 1564 i 1565, a drugie tylko z roku 1564. Wątpić należy aby ich wybijanie po za rok 1565 się przeciągało. Już bowiem w poprzednim roku Król w miejsce wybijania Talarów czyli półkopków kazał przykładać swój stempel na gotowych talarach i półtalarach Neapolitańskich i Sycylijskich otrzymanych w części spadku po twej matce, i tym sposobem ich obieg w kraju upoważnił. Szóstaki i trojaki z przebitej lichej monety, jako pieniądz wyjątkowy, w jednym tylko roku 1562 były bite. Trojaki wedle stopy przepisanej dla Prus w roku 1528 zarazem obowiązującej w koronie jak również grosze na stopę Litewską skończyły się w roku 1565 i wyjątkowo tylko roku 1566 sięgają.
Jakoż w roku 1565 nastąpiła całkowita zmiana w systemie mennicznym w Litwie. Zaprowadzone zostały nowe dwugroszowe i czterogroszowe sztuki bite ze srebra wysokiej próby, które choć były zastosowane do stopy groszy koronnych zarówno na te ostatnie jak na Litewskie z korzyścią zmieniane być mogły. Obok nich zaprowadzono podwójne denary, a jednocześnie zaprzestano wybijania monety na wyższą Litewską stopę. Owszem Król Uniwersałem swoim w roku 1572 wydanym zapowiadając wprowadzenie jednostajnej monety tak w koronie jak w Litwie, polecił przebijanie monety Litewskiej na stopę Polska i w tym celu wykupowanie bitej między latami 1558 a 1565 po cenie 2½ groszy Polskich na 2 grosze Litewskie. Wreszcie po sejmie Unii w roku 1569 wybijanie monety w mennicach Litewskich całkowicie ustało.
O ile sądzić można z monet jakie się nam dochowały, mennica Wileńska musiała być dosyć systematycznie urządzona, a rysunek Królewskiego popiersia na wychodzących z niej monetach nie dowolnie i corocznie, ale w pewnych oznaczonych terminach zmieniany, co najlepiej widzieć można na czerwonych złotych, którym do zupełnego szeregu niewiele pomiędzy znanemi okazami brakuje. Najdawniejsze z krótkim zarostem popiersie, mniej więcej takie jakie widzimy na groszach bitych według stopy polskiej w latach 1547 i 1548, spotyka się jeszcze na czerwonych złotych z roku 1550. W roku 1556 już występuje inne z dłuższą, ale jeszcze nie rozdwojoną brodą. Takie widzimy na trojaczku z tego roku, na groszu wedle stopy Litewskiej z roku 1559 i na czerwonym złotym z roku 1561. Od roku 1562 aż do zamknięcia mennicy choć z tego czasu najwięcej pomników nam się dochowało, popiersie Królewskie z długą rozdwojoną brodą nadzwyczajną jednostajność we wszystkich swych rysach przedstawia.
Taki jest przybliżony obraz działalności obu mennic otworzonych w Litwie przez Króla Zygmunta Augusta. Dodać jeszcze należy, że mennicami temi zawiadywał bezpośrednio Król przez swoich umyślnie do tego wyznaczonych kommisarzy, prawdopodobnie bez udziału podskarbiego, jak o tem przekonywają znajdujące się na jego monetach herby Topór i Jastrzębiec którym odpowiednich podskarbich między Litewskimi w tej epoce nie było.
Szczegółowe monety bite pod panowaniem Króla Zygmunta Augusta są następujące:
Denary bite wyłącznie przed wstąpieniem Zygmunta Augusta na tron Polski
Ten rodzaj denarków których znamy 3 odmiany wybijany był w latach 1546 i 47 w Wilnie. Nic ma na nich ani orła koronnego, ani pogoni Litewskiej, ale obok cyfry Królewskiej kolumny czyli wieże Gedyininewskie. Ponieważ są istotnie rzadkie, a przy tem pięknie bite, znajdują więc lubowników bajeczne ceny za nie ofiarujących. Okazy ich znane są tylko w Litewskich i Peterburgskich zbiorach; jeden z nich z roku 1547 posiadał niedy Ignacy Zagórski od R. R. Stanu Reichla, a jeden posiada hr. Kicka w Warszawie.
Denary pojedyncze bite tak poprzednio jak i po wstąpieniu na tron Polski Króla Zygmunta Augusta
Denary te mniejsze od poprzednich, znamię orła i pogoni na sobie noszące, prawdopodobnie bite były w Tykocinie, przynajmniej do roku 1548. Podług twierdzenia Zagórskiego wybijano ich 624 sztuk z grzywny srebra 3½ próby a liczono 10 na grosz Litewski a 8 na Polski. W stosunku zatem do denarków koronnych ordynacyą z roku 1526 ustanowionych, i Pruskich według ordynacyi z roku 1528 bitych, stanowiły więcej jak ⅛ część ówczesnego Polskiego grosza.
Mamy ciąg nieprzerwany takich denarów począwszy od roku 1546 do r. 1560. Są podobno i bez roku, zapewne w roku 1545 wybite, ale ten który widzieć miałem sposobność, bardzo mi się podejrzanym wydaje; z późniejszych znany jest tylko rok 1563. Ze zmianą systemu mennicznego w roku 1565 wybijanie onych prawdopodobnie ustać musiało, a okaz z roku 1566 przez Zagórskiego wspomniony (o czem powątpiewa Beyer) należałoby policzyć do monet wyjątkowych bitych po za obrębem upoważnienia przez nadużycie lub niewiadomość, czego niejednokrotne w mennicach zdarzały się przykłady. I ten rodzaj denarków nie należy w ogóle do zbyt pospolitych monetek, nawet okazy z lat 1548, 1550 i bez daty po zbiorach do wielkich osobliwości są liczone.
Denary podwójne
Piękny ten rodzaj monety z samą tylko cyfrą Królewską i herbem Litwy ustanowiony został jak się zdaje przy zmianie mennicznego systemu w roku 1565. Okazy nawet rok powyższy na sobie noszące znane są tylko w zlocie, widocznie próby menniczne dla pokazania komu należy wybite. Okazy do właściwego obiegu przeznaczone znamy tylko z lat 1566, 67, 68, 69 i 70 ostatni zapewne wyjątkowy, gdyż zaraz po sejmie Lubelskim w r. 1569 na którym jedna moneta dla korony i Litwy została uchwaloną, bicie dotychczasowej odrębnej monety Litewskiej musiało być zaniechane. Okazy z lat 1550 i 1559 zapewne z lat 1566 i 1569 sztucznie przerobione zostały. Wydawcy też nowego skorowidza monet Polskich do niepewnych one zaliczają.
Według Zagórskiego stopa tych monet odpowiadała stopie pojedynczych denarów, to jest 312 sztuk z grzywny 3½ łutowego srebra. Kamień jednak probierczy wykazuje znacznie lepsze srebro w tych, niż w poprzednich denarach. Dla tego stosunek ten w braku samej ordynacyi dokładniejszego jeszcze wymaga sprawdzenia. Wszystkie są dosyć pospolite.
Półgroszki
Podobnie jak denary pojedyncze nosiły na sobie zarówno Litewską pogoń, jak i koronnego orła, a wybijane były bez przerwy od roku 1545 do 1565, wyjątkowo do 1566 w tej samej co i powyższe denary mennicy, pierwotnie zapewne w Tykocińskiej, później w Wileńskiej, a w końcu może w obudwóch. W całym tym przeciągu czasu oprócz małej zmiany w kształcie pogoni, typ ogólny monety pozostał ten sam, przynajmniej do roku 1562. W tym jednakże roku rozpada się na dwie serye, z których jedna oprócz innych cech spólnych przedstawia wśród otokowego napisu znak herbowy Topór. Znak ten odnoszący się bezwątpienia do Gabryela Tarły Kasztelana Radomskiego który zarządzał mennica Wileńska między rokiem 1556 a 1565 wskazuje, że półgroszki nim opatrzone w tej ostatniej wzięły swój początek. Znamy je z lat 1562, 63, 64 i 65. Czy ztamtąd również wyszły półgroszki bite w tym samym przeciągu czasu bez żadnego herbowego znaku, trudno odpowiedzieć z pewnością; zwłaszcza że dotąd znajdują się tylko z lat 1562 i 1565, to jest z dwóch lat krańcowych, w których kładzenie owego herbu na monecie mogło z jednej strony nie zaraz się rozpocząć a z drugiej przed końcem roku ustać.
Półgroszek z roku 1566 z herbem Jastrzębiec pod pogonią, wybity został bezwątpienia w Tykocinie; i jest niewątpliwie monetą wyjątkową, której źródło upatrywać należy w opóźnieniu zastosowania się do wydanych poleceń. Rok bowiem 1565 może być uważany jako ostatni w którym wybijanie osobnej monety na stopę Litewską legalnie się odbywało. Jasno się to okazuje z powołanego wyżej Uniwersału Królewskiego z roku 1572, do którego jeszcze będę miał sposobność powrócić. To też nowe monety Litewskie w tym roku zaprowadzone z dawnemi ściśle Litewskiemi nic spólnego nie mają, a bite były według stopy Polskiej jak o tem niżej będzie mowa.
Stopa półgroszków Króla Zygmunta Augusta była według Zagórskiego 158 sztuk z grzywny 6-go łutowego srebra, wyższa od stopy koronnej wedle której z grzywny takiegoż srebra wybijano sztuk 192.
Ze wszystkich pomników mennicznycli tego Króla półgroszki w ogóle są najpospolitsze. Z wyjątkiem lat 1545, 53, 54 i 65 bez herbu Topór, oraz półgroszka z Jastrzębcem i drugiego bez roku (który za najwcześniejszy uważać wypada), wszystkie inne napotykają się bardzo obficie w wykopaliskach, i sam kruszec tylko przedstawia w nich w każdym razie nie wielką wartość.
Grosze na stopę Koronną
Grosze te nieco mniejszego od właściwych Litewskich rozmiaru odznaczają się przełamanym napisem na stronie głównej, tak iż część onego w dwóch wierszach zajmuje dolny odcinek monety. Mają także na stronie odwrotnej cyfrę Królewską obok Gedyminowskiej bramy, a stopa ich zastosowana do stopy przepisanej w Koronie ordynacyą menniczną z roku 1526, to jest 96 sztuk z grzywny 6-go łutowego srebra.
Wybijane były wyłącznie w Tykocinie, naprzód w latach 1545 do 1548, a później w r. 1566 do 1568. Z lat pośrednich żadnego takiego grosza nie znamy, i wątpić należy aby się kiedykolwiek znalazły. Te które powoływał Zagórski z lat 1551, 59 i 60 jedne wcale nie zostały odszukane, a inne okazały się podrobionemi.
Grosze te z lat pierwotnych, to jest do roku 1548, odznaczają się bardzo piękną medalierską robotą, i bardzo dokładnem wybiciem; późniejsze są pod obu powyższemi względami mocno zaniedbane, i dowodzą że mennica Tykocińska nie zostawała już w ów czas pod bezpośrednim Królewskim zarządem. Na tych to groszy niską wartość narzekały miasta Pruskie, żaląc się że w Litwie ze szkodą ogółu mennicę w dzierżawę żydom puszczano, o czem Vossberg w swej monografii monet Gdańskich nadmienia. Były zaś bite w latach 1566, 67 i 68.
Na niektórych groszach z roku 1566 znajduje się obok cyfry Królewskiej herb Jastrzębiec. Należy on zapewne do Jana Lutomirskiego pod ów czas podskarbiego nadwornego koronnego, pod którego nadzorem grosze na stopę Koronną wybijane być musiały. Lutomirski zakończył życie w roku 1567, co bardzo dobrze tłumaczy brak jego znaku na monetach z tego roku, i z następnych. Przypisywanie onego Piotrowi Myszkowskiemu podkanclerzemu koronnemu daleko mniej ma podstawy.
Ten ostatni grosz, grosz z roku 1545, i grosz z roku 1546 z datą w otoku (nr 20) nie zbyt często się spotykają, i chętnie są poszukiwane. Wszystkie inne tak tego ostatniego bicia, jak i poprzednie bardzo są pospolite.
Grosze na stopę Litewską
Tego rodzaju grosze w wymiarach od poprzednich nieco większe całym otokowym napisem na stronie popiersiowej, a na odwrotniej brakiem cyfry Królewskiej od nich odróżnione, bite były wedle Zagórskiego w liczbie 79 sztuk z grzywny srebra 6-ej próby. Miejsce ich wybijania niewątpliwie Wilno, a robota medalierska znacznie niższa, niż w spółczesnych groszach na koronną stopę kowanych.
Znamy takie grosze z trzech epok, i bez wątpienia w ich wybijaniu zachodzić musiały przerwy. Grosze z pierwszej epoki z nieustalonem jeszcze krótkobrodem popiersiem znajdują się z lat 1545 i 1546. Z tych pierwsze choć w kilku znane odmianach należą do wielkich osobliwości, zwłaszcza w zbiorach z tej strony Bugu i Niemna.
Drugie mniej są rzadkie, zawsze jednak dosyć wysoko cenione, jeśli (co się nie często zdarza) wyraźnie są wybite, i dobrze dochowane.
Z drugiej epoki grosze z popiersiem o nieco dłuższej, ale jeszcze nie rozdwojonej brodzie, powoływane są w katalogach z lat 1555, 56, 57 i 59, pierwsze 3 niezmiernie rzadkie, z ostatnim tylko po zbiorach częściej spotkać się można. Autorowie nowego Skorowidza monet Polskich powołują także rok 1553, ale sami go do niepewnych monet zaliczają.
Z trzeciej epoki znamy tylko podobny grosz z roku 1566 w pojedynczym okazie znajdującym się w zbiorze Cesarskim w Wiedniu. Wybity on został prawdopodobnie w Tykocinie, i ma na sobie herb podskarbiego koronnego, a powstał tak samo przez pomyłkę lub nadużycie, jak i półgroszki tym samym herbem oznaczone. W ogóle grosze Litewskie Zygmunta Augusta nawet z lat pospolitszych rzadko się napotykają, przynajmniej z tej strony Bugu i Niemna. W Koronie bowiem pomimo nakazów Królewskich niechciano ich brać wyżej od miejscowych, choć od tych ostatnich o ⅕ część wyższą miały wartość.
Trojaki
Trojaki, tak jak wszelka grubsza moneta, bite były za panowania Zygmunta Augusta zarówno dla korony jak Litwy na stopę jednostajną, jaką przepisywała ordynacya z roku 1528 dla mennic Pruskich wydana. Bicie ich prawdopodobnie odbywało się z początku w Tykocinie, a później dopiero w Wilnie. Z lat bowiem 1546 i 1547 tak pod względem rysunku Królewskiego popiersia, jak i całego sposobu wybicia zupełne ze spółczesnemi groszami na stopę koronną przedstawiają podobieństwo. Jeżeli jednak pod względem stopy ten rodzaj monety przez cały ciąg jej wybijania zupełną przedstawia jednostajność, to pod względem typu na trzy rozpada się oddziały.
Najdawniejsze trojaki jakie znamy z lat 1546 i 47 były popiersiowe, trojakom Króla Zygmunta I (ojca) odpowiednie, to jest zastosowane do opisu ordynacyi Pruskiej z r. 1528, Do takich należy jeszcze zaliczyć odkryty niedawno w dosyć wytartym okazie trojak z roku 1556, ale ten już w mennicy Wileńskiej zdaje się wybitym, 4 i ma odpowiednie sobie popiersie na groszach bitych według stopy Litewskiej. Takie trojaki nie są znane z lat innych i zapewne w ich wybijaniu mniej więcej długa przerwa zachodzić musiała w mennicach.
W roku 1562 rozpoczęto na nowo ich bicie, ale z dawną ich formą zupełny zrobiono rozbrat. Nowe trojaki w miejscu popiersia nosiły tylko cyfrę Królewską, a obustronne napisy w otok były ułożone. Wybijano tym kształtem trojaki w latach 1562, 63 i 64 i te zwykle herb Gabryela Wojny Topór mają na sobie.
Zapewne brak owego czterowierszowego napisu na stronie odwrotnej jaki ordynacya z roku 1528 przepisywała i po jakim ludność niepiśmienna przywykła ten rodzaj monety od innych monet wyróżniać, spowodował niezadowolenie w krajach koronnych. Poprawiając niby to uchybienie mennica wypuściła w roku 1565. Nowe trojaki już z czterowierszowym napisem, ale w nim w miejsce wartości monety umieściła wiersz wyjęty z 2-go Psalmu Dawida, a satyrycznie do okoliczności zastosowany: Qui habitat in coelis irridebit eos który większe jeszcze krzyki w koronie wywołał, i dla tego Król na przełożenie Franciszka Krasińskiego Biskupa Krakowskiego zakazał bicia tego rodzaju monety, jak o tem pisze Czacki.
Trojaki z powyższym napisem, trzeci onych oddział stanowiące, znane są tylko z lat 1565 i 1566, pierwsze nawet niebardzo pospolite, a ostatnie jako wyjątkowe bardzo rzadkie. W roku bowiem 1565 ustała w Litwie rachuba na trojaki, i już ich więcej za tego panowania nie wybijano do zwykłego obiegu, a natomiast zaprowadzono czworaki i dwojaki o których niżej mowa będzie. Trojaki popiersiowe z lat 1546 i 1547 a zwłaszcza pierwszy, należą do średnio rzadkich monet. Trojaka z r. 1556 jedyny znany okaz znajduje się w prywatnym zbiorku w Berlinie; cyfrowe trojaki z lat 1562, 63 i 64 są pospolite, niektóre tylko okazy z roku 1562 bez herbu Topór, z pogonią nie w tarczy ale w samem polu monety, nieco się rzadziej trafiają.
Szóstaki
Szóstaki według planu przepisanego ordynacyą z roku 1528 znane są tylko z roku 1547, a sądząc po rysunku popiersia wyszły z tej samej mennicy co i spółczesne popiersiowe trojaki. Należą one do pierwszorzędnych rzadkości numizmatycznych. Jeden z takich bardzo pięknie dochowany z którego zdjętym został zamieszczony tu rysunek posiadał niegdyś Referendarz Stanu Gliński i takowy przy śmierci zapisał w liczbie kilkunastu innych wysokiej wartości monet swemu przyjacielowi Radcy Sekretarzowi Stanu G-wi Kosseckiemu. Dostała się później ta sztuka do zbioru P. Teodora Dembowskiego a od niego przeszła do P. Wiktora Szaniawskiego, u którego zdobi w Przegalinach bogate numizmatyczne szufladki. Drugi okaz tego samego stempla równie piękny można widzieć w pierwszorzędnym zbiorze monet Polskich hr. Emeryka Czapskiego w Stankowie; trzeci mocno zniszczony widziałem w zbiorze P. Antoniego Ryszarda w Krakowie, czwarty również zniszczony z popiersiem, choć bardzo zbliżonego, ale zawsze odmiennego stempla, posiadał Regent Mikocki w Wiedniu. Nabył go później Karol Beyer, a od niego hr. Czarnecki w Gogolewie. Gdzieby się teraz znajdował nie wiem. O większej liczbie okazów nie słyszałem; możeby się znalazły w którym z bogatszych Litewskich zbiorów.
Monety wybijane z wywołanych podłych pieniędzy
Ten rodzaj monet zaliczyć jeszcze należy do pierwszej epoki w historyi mennicznej Króla Zygmunta Augusta. Wybijanie ich bowiem odbywało się stosownie do przepisu objętego ordynacyą z roku 1528 o przebiciu półgroszków Świdnickich postanowioną, i tworzą niejako dalszy ciąg tejże historyi z czasów jego ojca Króla Zygmunta Starego. To przebijanie wywołanej z obiegu podłej monety, pod stemplem Króla Zygmunta Augusta, odbywało się naprzód w r. 1546 prawdopodobnie w Tykocinie, a później w roku 1562 w Wilnie. Z pierwszej epoki napotykamy ślad szóstaka z popiersiem młodego Króla na stronie głównej, a na drugiej stronie z takiemi samemi herbami i napisami jak na szóstakach jego ojca Deus in virtute tua letabitur rex. Rysunek onego widziałem w roku 1834 w jednym z niemieckich Munzbuchow, w posiadaniu R. R. Stanu Reichla będących, wydanym zdaje mi się w Hamburgu w końcu XVI albo początku XVII wieku, z którym się nigdzie już potem spotkać nie mogłem. Rysunek ten równie jak drugi zdjęły z szóstaka Zygmunta I były w tej książce do wielkości talara powiększone. Obecność takiego rysunku w księdze mającej czysto praktyczne do użytku wexlarzy przeznaczenie, nie pozwala wątpić, że w swoim czasie znany był w świecie handlowym podobny szóstak, chociaż dziś w żadnym nie dochował się zbiorze.
Znane po zbiorach szóstaki i trojaki Króla Zygmunta Augusta w podłem srebrze wybite sięgają dopiero drugiej epoki, to jest roku 1562, a lubo także nie są pospolite, nie dorównywają pod tym względem odpowiednim monetom z czasów Króla Zygmunta Starego. Mniejszego nieco od tych ostatnich rozmiaru, wszystkie są dobrze wybite, ale z powodu lichego kruszcu mocno ucierpiały w obiegu, zwłaszcza te które przez przezorność swych właścicieli w ziemi zostały ukryte.
Między sobą różnią się głównie wielkością; na obu bowiem rodzajach tych pieniędzy znajduje się z jednej strony popiersie Królewskie, a z drugiej Litewska pogoń w otwartem zupełnie polu monety. Rozróżnia je także na stronie odwrotnej napis ich przeznaczeniu odpowiedni.
Trojaki z podłego srebra
Są znacznie pospolitsze od szóstaków, i mało jest zbiorów średniego nawet rozmiaru któreby ich nie posiadały. O dobre jednak okazy między niemi nie łatwo, i takie zawsze chętnych znajdują nabywców.
Tak jak wszystkie monety Króla Zygmunta Augusta w wybiciu są bardzo jednostajne, i dla skrupulatniejszych zbieraczy dwie tylko godne zaznaczenia przedstawiają odmiany, odróżnione od siebie napisem GROSSVS na jednych, a GROSVS na innych okazach. Brak bowiem końcowych liter w napisie jednej lub drugiej strony nie ma żadnego znaczenia, lubo są zbieracze którzy nie pomijają w swoich zbiorach takich drobnostkowych różnic.
Przez długi czas ten rodzaj monety w niewielu znany był okazach; wykopalisko jednak w roku 1864 w okolicy Międzyrzecza Podlaskiego w Malowej Górze przy ujściu rzeki Kozny do Bugu znalezione, którego wybór z pierwszej nieledwie ręki dostał się P. Wiktorowi Szaniawskiemu, dostarczyło ich na raz sztuk jedenaście, któremi wszystkie Warszawskie i z niemi bliższą styczność mające zbiory zostały dowolnie zasilone. Większa ich część atoli dużo już ucierpiała w obiegu.
Szóstaki z podłego srebra
Różnią się od trojaków wielkością, odmiennym napisem wartości na stronie odwrotnej, i nie pojedynczym ale podwójnym obwodem perełkowym rozdzielającym napis od środkowego pola monety. Z resztą popiersie na nich i rysunek pogoni te same co na trojakach.
W napisie wartości obok wskazanej już różnicy GROSSVS i GROSVS przedstawiają jeszcze jedne. Niektóre bowiem okazy mają w tem miejscu GROSS. AR. to jest Grossus Argenteus, a z resztą już tylko zakończenie napisu na LI albo LIT drobną między niemi stanowi odmienność.
W wykopalisku o którem wyżej wspomniałem takich Szostaków było 8, a między niemi jeden tylko z napisem GROSVS nienajgorszy, a jeden z napisem GROSS. AR w dosyć biednym stanie będący. P. Wiktor Szaniawski zatrzymawszy dla siebie jeden, resztą zasilił inne zbiory między któremi i mnie się dostał niezły choć dużo przez ziemię zgryziony okaz.
Tak więc ten rodzaj monety pomimo swej rzadkości (bo i przedtem mało zbiorów go posiadało) dzisiaj u wielu można znaleźć lubowników. Okazy jego w swoim czasie po 25 rubli były płacone.
Zmiana rachuby mennicznej w Litwie i ustanowienie nowej monety
Bicie groszy i półgroszków wedle osobnej stopy Litewskiej wyższej nad stopę przepisaną w koronie, narażało na ciągłe nieporozumienia oba narody. Pomimo ustanowienia dla nich wyższej o ⅕ wartości (co w stosunku do odpowiednich monet koronnych mogło być sprawiedliwem), Polacy wyżej nad swoją monetę przyjmować ich nie chcieli, mając za sobą ordynacye Króla Zygmunta I, wedle których na trojak naprzykład liczono 3 grosze tak dobrze Litewskie jak koronne.
Król zamierzywszy przyprowadzić do skutku ścisłe zjednoczenie Litwy z Polską zamknął przedewszystkiem wybijanie monet zastosowanych do wyższej Litewskiej stopy, jakiemi były w ogólności półgroszki i denary, a w szczególności osobne ściśle Litewskie grosze, a nie chcąc aby jego Litewscy poddani ponosili szkodę na tych, które za poprzedniego bicia były w obiegu, zaprowadził nową monetę, to jest czworaki i dwojaki, których obieg w Koronie jednych na 5, a drugich na 2½ tamecznych groszy ustanowił. Nowe te monety wybijane były w stosunku do stopy naznaczonej dla Prus ordynacyą z r. 1528, to jest Złotych 7 groszy 12 z grzywny srebra 14 próby, licząc na każdy złoty po groszy 30. Nastąpić to musiało przy końcu roku 1565, gdyż z tego roku znamy pomniki zarówno z poprzedniego jak i z nowo zaprowadzonego monetarnego systemu, a srebra na ten cel dostarczyły zapewne grube Neapolitańskie i Sycylijskie talary, tytułem spadku po Królowej Bonie do Polski nadesłane, o których już się wyżej powiedziało. W tem miejscu zatem tylko o dwojakach i czworakach cokolwiek się namieni.
Dwojaki
Bite były tylko w roku 1565, i niewiele ich w tym roku wyjść musiało z mennicy. Są bowiem dosyć rzadkie, w stosunku do czworaków zwłaszcza czworaków z lat późniejszych. Wybijano ich III sztuk z grzywny, a ich wartość obiegowa w koronie oznaczona na 2½ grosza jak już o tem wyżej była mowa.
Czworaki
Do których stempel wedle jednego z dwojakami planu został narysowany, różnią się od nich tylko wielkością, i liczbą IIII w miejscu II pod herbami na stronie odwrotnej. W herbach na obu tych monetach występuje tylko pogoń i Gedyminowskie wieże, a wszystko jedynie mitrą Książęcą nakryte.
Czworaki bite były bez przerwy od roku 1565 do 1569, i wszystkie z wyjątkiem pierwszego nieco rzadszego, bardzo są pospolite; dla pięknego atoli wybicia i zwykle dobrego dochowania w swoim rodzaju do pokaźniejszych monet należą. Z grzywny 14-go łótowego srebra bito ich 55½. Wzmianka w Zagórskim o takim czworaku bez daty zamieszczoną została zapewne na podstawie jakiego starego Munzbuchu, z niedokładnie zrobioną figurą, bo takiego w żadnym zbiorze widzieć nie można.
W roku 1568 przygotowany został dla czworaka odmienny nieco stempel bardzo pięknej medalierskiej roboty. Odbitki z niego zapewne na próbę przygotowane (chociaż na niektórych ślady obiegu widzieć się dają) musiały być sporządzone w innej mennicy, niż zwykłe czworaki, oprócz bowiem piękniejszego nierównie rylca, bite są dokładniej, i na srebrze znacznie lepiej wyrobionym. Takie czworaki stanowią pierwszorzędną osobliwość po zbiorach, jeden z nich z całym mennicznym blaskiem posiadał niegdy Ignacy Zagórski z nabytku od dawniejszego jeszcze zbieracza Sztekerta. Gdzieby się dziś znajdował ten okaz nie wiem. Drugi już nieco przytarty miałem sam od Mikockiego z Wiednia, i ten posiada dziś hr. Kicka w Warszawie.
Sztuka opisana w katalogu zbioru X-a Radziwiłła w Berlinie pod nazwą czworaka z roku 1564, z popiersiem monarchy z jednej a jego cyfrą z drugiej strony, nie jest czworakiem i wcale nie należy do monet. Jest to medalik wybity jako próba menniczego rytownika, jak o tem słuszną zrobił uwagę Beyer w 17 przypisie do skorowidza monet Litewskich, i także go za monetę nie uważał.
Grubsza srebrna moneta. Talary całkowite i półtalary
Co do tego rodzaju monet historya menniczna z czasów Króla Zygmunta Augusta wielkiego jeszcze wymaga wyjaśnienia. Czacki powołując się na regestra menniczne (które jak widać miał pod ręką) utrzymuje że talary były bite w Litwie od roku 1551 i powiada że takowe widział; w opisie zaś monet pieniądz 3t) groszowy bity w roku 1564 nazywa talarem. Tę samą sztukę Zagórski zowie znowu półkopkiem i twierdzi że była monetą wyjątkową, wybitą w potrzebie kraju z powodu wojny Inflanckiej, że nawet nadano jej nadmierną w obiegu wartość 37½ groszy koronnych, kiedy znacznie cięższe zagraniczne Talary tylko po 33 grosze chodziły. Zkąd zaś tę wiadomość zaczerpnął, o tem nie mówi.
Zdaje się że Czacki wspominając o talarach miał na myśli owe Litewskie złotówki półkopkami przez Zagórskiego zwane,. ale z jego słów, jeśli te z rozwagą były napisane, wnosić by należało że je widział w okazach od roku 1564 wcześniejszych; czytamy bowiem co do tego przedmiotu:
„Madaj nie wspomina jak o jednym 1564 roku, regestra okazują że były bite od roku 1551 i te widziałem”.
Tymczasem żaden ze znanych bliżej numizmatycznych zbiorów nie posiada innych talarów z tego panowania jak ten który Madaj w swoim gabinecie talarów zamieścił, a Zagórski pod nazwą półkopka opisał. Wśród takich sprzeczności można jedynie rzecz całą przedstawić na podstawie samych tylko mennicznych pomników jakie się po zbiorach dochowały.
Talary (jak o tem pokrótce namieniłem przy rozbiorze monet Zygmunta I) były monetą 2 łutową wybijaną w ilości sztuk 10 z grzywny czystego srebra, trzymały zatem przynajmniej 12 próbę. Takich talarów nie masz między znanemi bliżej monetami Litewskiemi Króla Zygmunta Augusta. Ten o którym mówi Czacki, a który Zagórski półkopkiem nazywa, ma znacznie niższą próbę srebra, a nawet w wadze jest lżejszy. W żadnym zatem razie na równi z tak zwanemi Joachims - talarami kłaść go nie można. Były wprawdzie w Niemczech w 16 wieku od czasu do czasu wybijane mniejsze nieco talary, zwane Gulden-talarami, w porównaniu z tamtemi o ¼ część niższe, ale i takim Gulden-talerom nie mogły odpowiadać wybite w roku 1564 Litewskie półkopki, gdyż wyrażona na nich liczba Rzymska XXX zapewne 30 groszy Litewskich oznaczająca, co dawało 36 groszy koronych, dla guldentalerów nadmiernie wysoką się okazuje, takowe bowiem w stosunku do trojaków dla korony przepisanych tylko 20 groszy miały wartości.
Z drugiej strony i forma takich półkopków czyli złotówek tak całkowitych jak i połowicznych (bo i takie były wybijane) jest całkiem nie zwyczajną, i zupełnie odrębną. Nie mają one ani Królewskiego popiersia, ani żadnego napisu, i wyglądają poprostu na kawałki srebra stemplem naprędce do obiegu naznaczone, co także naucza, że to musiała być moneta wyjątkowa, wywołana chwilową a naglącą skarbu potrzebą.
Wojna z Moskwą o Inflanty która wedle Zagórskiego do wybicia podobnej monety dała powód, rozpoczęła się dopiero w roku 1561, a w roku 1564 w pełnym była rozwoju. Okoliczność ta czyni bardzo prawdopodobnym twierdzenie Zagórskiego, ale Czacki który regestra mennicy miał pod ręką, mówi o rozpoczęciu wybijania talarów w r. 1551, i dodaje że takowe widział. Czy się czasem nie pomylił w dacie, i czy takowej o 10 lat w górę nie posunął? Jednem słowem na dziś jest to zagadka nie do rozwiązania, może się one komu uda w przyszłości rozjaśnić. My tymczasem owe mniemane talary całkowite za złotówki, lub jak dice Zagórski za półkopki, a połowiczne za ćwierćkopki uważać musimy. Jedne i drugie jak się już wyżej wspomniało ściśle ten sam przedstawiają rysunek, i tylko wielkością oraz cyfrą wartości między sobą się różnią.
Ćwierćkopki czyli półzłotki
Półzłotków ze znakiem XV pod cyfrą Królewską dotąd jeden tylko znany jest okaz w Gabinecie Cesarsko-Królewskim w Wiedniu, i ma na sobie rok 1564. Figura podobnego półzłotka z roku 1565 podana przez Zagórskiego pod liczbą 85 a z tamtąd w Skorowidzu monet litewskich Tyszkiewicza pod liczbą 42, zdjęta jest ze sztuki wybitej w Warszawie na złudzenie numizmatycznych lubowników. W czasie mojej bytności w Wiedniu w r. 1855 uzyskałem odcisk z owego autentycznego półzłotka, według którego zrobione galwanotypy udzieliłem kilku zbieraczom. Błąd powyższy Zagórskiego, a za nim Tyszkiewicza tem bardziej zanotowanym być powinien, że z Warszawskim półkopkiem z rokiem 1565 nie jeden spotkać się może, lubo i te (o ile mi wiadomo) wyszły z pod prasy w nader ograniczonej liczbie. W każdym razie niech każdy wie za co je ma uważać, jeśli do tego rodzaju nabytków jest skłonny.
Złotówki czyli półkopki
Z rysunkiem powyższym półzłotkom zupełnie odpowiednim znajdują się także jedynie z roku 1564, i stanowią pomnik menniczny drugorzędnej rzadkości. Zwykle mają do koła po obu stronach obwódkę z laurowego wieńca; okazy bez tego wieńca są jeszcze rzadsze od innych.
Tarcza herbowa na tych monetach całe ich pole z jednej strony wypełniająca, w pośrodku węża Sforców jako herb matki Królewskiej mająca, zresztą na 5 części podzielona, obejmuje w pierwszem polu herb korony, w drugiem Litwy, w trzeciem i czwartem herb Ukrainy czyli Województwa Kijowskiego złożony z Ś-go Michała i niedźwiedzia. W ostatniem nareszcie krzyż, herb Wołynia. Te same herby w tymże samym porządku zobaczymy niżej na czerwonych złotych.
W Skorowidzu Tyszkiewicza pod liczbą 41 znajduje się figura odmiennej choć także beznapisowej złotówki z roku 1565, Królewskie popiersie na stronie głównej przedstawiającej. Miał ją kiedyś znany w świecie numizmatycznym handlarz antyków Oberndoernfer z Wiednia, i sprzedał komuś w Petersburgu, podobno hrabi Uwarowowi, co jednak dotąd ścisłą tajemnicą jest osłaniane. Ta okoliczność, równie jak druga, że owa jedyna w swoim rodzaju sztuka ukazała się w Wiedniu, gdzie w owym czasie wiele Polskich monet i medalów fabrykowano, mocno podkopuje wiarę w jej autentyczność, tem bardziej, że i popiersie Królewskie na niej wyobrażone, nie jest ściśle takie jak na innych tego roku monetach niewątpliwej autentyczności, a pod tym względem mennica Wileńska wielką odznaczała się ścisłością. Figura hr. Tyszkiewicza, którą i ja w tem miejscu powtórzyłem, zrobioną jest podług odcisku staniolowego zdjętego z oryginału przez niegdy hrabiego Morsztyna, jak o tem zapewnia Beyer w 22 przypisku do skorowidza monet Litewskich.
Fałszywe Talary i półzłotki jakoby Króla Zygmunta Augusta
O tego rodzaju monetach tyle tylko jest do powiedzenia, że były wykonane w Warszawie między rokiem 1836, a 1845 przez Józefa Majnerta medaliera mennicy Warszawskiej, i po największej części przez niego wymyślone. Wszystkie znajdzie czytelnik wyobrażone w dziele Zagórskiego pod Numerami 83, 84, 85, 86, 87 i 88 na tablicach VI i VII. O trzecim i czwartym wyżej już miałem sposobność pomówić. Stemple od wszystkich przez niegdy Beyera nabyte znajdują się obecnie w ręku hr. Emeryka Czapskiego.
Monety grube Neapolitańskie kontrasygnowane stemplem Króla Zygmunta Augusta
Wiadomo, że Królowa Bona opuszczając Polskę znaczne z niej wyniosła skarby, które pożyczyła Filipowi II-mu ówczesnemu Hiszpańskiemu i Neapolitańskiemu królowi, w summie 430,000 dukatów. Po śmierci Bony jej syn Król Zygmunt otrzymał zwrot części tej pożyczki, która mu została wypłaconą w całkowitych talarach Neapolitańskich zwanych dukatami (ducati regales Neapolitani), oraz w odpowiednich im półtalarach. Z razu było zamiarem przebić te obce sztuki na monetę krajową, lecz gdy się rozwinęła wojna z Moskwą o Inflanty, a wojsko od niejakiego czasu było niepłatne, Król dla pośpiechu w uiszczeniu zaległego żołdu kazał na owych srebrnych dukatach i półdukatach Neapolitańskich przykładać mały stempel ze swoją cyfrą i rokiem 1564, a uniwersałem z d. 16 Maja tego roku naznaczył im (zapewne całkowitym) obiegową wartość kopy to jest 60 groszy Polskich, zapewniając, że takowe w tejże samej cenie do obrachunku przyjmować będzie, a po skończonej wojnie wykupi, i na krajową monetę przebije. Jakoż przyszło zapewne do tego w r. 1565 przy zaprowadzeniu nowej monety czworaków i dwojaków, bo całkowite owe dukaty Filipa stempelkiem Litewskim znaczone, do wielkich należą osobliwości po zbiorach. Połowiczne z popiersiem Karola V są nieco pospolitsze, ale najczęściej spotykać się można z połowicznemi kontrasygnowanemi dukatami Filipa, lubo i te do niepoślednich rzadkości się liczą. O fałszywym stempelku podobnym Króla Zygmunta Augusta zrobionym w Warszawie i jego zastosowaniu do innych talarów, znajdzie czytelnik wiadomość w 26 przypisku do skorowidza monet Litewskich.
Ustanowienie wyjątkowej monety INFLANCKIEJ
Po ostatecznem poddaniu Jnflant pod władzę Króla Polskiego przez wielkiego mistrza tamecznych Kawalerów Gotarda Ketlera, znalazły się niektóre zamki obsadzone najemnem cudzoziemskiem żołnierstwem, których garnizony na niejaki czas dla bezpieczeństwa w miejscu zostawione nie chciały go opuścić, dopókiby żołd zaległy zapłacony im nie został. W tym przypadku był szczególniej zamek Parnawski, gdzie 400 Niemieckich rajtarów i 100 pieszych żołnierzy zostawało, a utrzymanie tego najemnego garnizonu powodowało uciążliwy dla skarbu Królewskiego wydatek 4000 ówczesnych talarów miesięcznie.
Król chcąc się raz pozbyć tych najemników, którzy się nawet odgrażali że zamek oddadzą temu kto im należyty żołd zapłaci, kazał w r. 1570 ich obrachować, i ustanowioną dla nich zaległość na przeszło 400,000 ówczesnych złotych Polskich swemu Sekretarzowi Walentemu Iberfeldowi do zapłacenia przekazał. Iberfeld (jak sam Król w liście swoim przyznaje) użył na ten cel w znacznej części swoich pieniędzy, i zaległość powyższą do summy 82,000 złotych zmniejszył. Gdy atoli nie widząc zabezpieczenia już wydatkowanej summy wzbraniał się zaspokojenia reszty, i niemożnością się w tym względzie tłumaczył, a garnizon Parnawski trwał uporczywie w zamiarze nieoddania zamku, dopókiby żołd zaległy nie był mu uiszczony co do szeląga, Zygmunt August dodawszy Iberfeldowi niejako za spólnika interessu Jakóba Hinczę swego służebnika, listem z d. 28 września 1570 dozwolił im przebić na własny rachunek 20,800 grzywien srebra na tak zwaną klipingową monetę 10-tą próbę trzymającą, a ważącą 4 grzywny czyli marki Rygskie co wynosiło na Polską monetę groszy 30. Z zysku na tem przebiciu otrzymanego mieli oni zapłacić rusztującą Parnawskiemu garnizonowi zaległość, a co by pozostało obrócić na zwrot suram przez nich na ten cel zaliczonych. Sama zaś mennica mieścić się miała na zamku Kircholmskim.
Później gdy się użalali że tak gruba kii pługowa moneta bez mniejszej zdawkowej nie może się w obieg rozchodzić, król powtórnym listem z dnia 16-go września 1571 r. dozwolił tymże Jberfeldowi i Hinczy przebić jeszcze 6000 grzywien na monetę drobniejszą czworakiego gatunku, przy czem zastrzegł aby na takowej kładzione były królewskie znaki.
Klipingów całkowitych przez Jqerfelda i Hinczę kowanych wcale nie mamy; może nawet do ich wybijania nie przyszło. W powtórnym bowiem liście królewskim czytamy między innnemi:
„Ale iż takiej wielkiej monety bez myncz innych drobnych których tak dla zapłacenia rzemieślników jako i innych potrzeb potocznych jest potrzeba, oni mynczować nie mogli it.d.”
do tego zatem czasu podobne klippingi wybijanemi nie były.
Znajdują się tylko po zbiorach lubo dosyć rzadko monety drobniejsze bite na podstawie drugiego królewskiego listu we wszystkich czterech tymże oznaczonych gatunkach, to jest grzywny czyli marki Inflanckie, półmarkówki, fertony czyli wiardunki i szylingi. — Pospolicie zowią je Chodkiewiczowskiemi, lubo niewłaściwie, gdyż hetman Chodkiewicz choć był pod ów czas wielkorządcą Inflant, na ich wybijanie żadnego nie miał wpływu, owszem powołanym wyżej listem miał sobie oznajmione aby Iberfeldowi i Hinczy dozwolonego mynczowania na zamku Kirholmskim nie wzbraniał.
Wszystkie wymienione wyżej monety oznaczone były na stronie głównej herbem Inflanckim to jest Gryfem w szponach miecz podniesiony trzymającym, a na stronie odwrotnej wszystkie oprócz Szylingów miały na sobie herby Korony i Litwy. Ogólny napis na wszystkich był łaciński, szczególny zaś nazwę monety oznaczający Niemiecki.
Szylingi czyli Szelągi
których 36 szło na markę, bite były ze srebra 1½ próby w ilości 200 sztuk z grzywny krakowskiej. Ta moneta najwięcej zysku na wybijaniu przynosząca w największej też ilości musiała być bitą, choć pozwolenie Królewskie na każdy rodzaj z wymienionych w niem monet równą ilość srebra po 1500 grzywien naznaczało. Jest też nierównie pospolitszą od innych. Na niej oprócz napisów sam tylko herb Inflancki się znajduje. Znane okazy noszą na sobie rok 1572.
Fertony czyli Wiardunki
po 9 szelągów w sobie zawierające a 4 na markę Inflancką liczone, były wybijane ze srebra 5-ej próby 72 sztuk z grzywny Krakowskiej. Na odwrotnej stronie mają herby korony i Litwy i napis FERD ferding. Od szelągów nierównie rzadsze. Rok na nich 1573.
Półmarkówki
Moneta zawierająca w sobie 2 wiardunki, a 18 szelągów, miały także srebro 5 łutowe, a były bite po 36 sztuk z grzywny. W rysunku wiardunkom zupełnie podobne. Napis na nich Niemiecki. HALB MARK. Nieco pospolitsze od wiardunków, lubo zawsze bardzo rzadkie. Znane są tylko z roku 1573.
Marki czyli Grzywny
Ze wszystkich niemal tak zwanych Chodkiewiczowskich monet najrzadsze, bite w ilości sztuk 18 z grzywny Krakowskie 5-o łutowego srebra. Na ich odwrotnej stronie napis niemiecki EINE MARCK. Zresztą w rysunku stempla fertonom i półmarkom odpowiednie, wielkością tylko od nich się różnią. Znajdują się jedynie z rokiem 1573.
Oprócz Cesarskiego Eremitażu w Petersburgu mało jest pewnie zbiorów, któreby się zupełnym szeregiem wymienionych czterech monet poszczycić mogły. W Warszawie pojedyncze nawet ich rodzaje bardzo trudne były do nabycia. W stosunku do monety Litewskiej marki całkowite znaczyły groszy 6, połowiczne groszy 3, wiardunki 1½ grosza, a 6 szelągów dopiero 1 grosz Litewski stanowiło. Pod tym zatem względem odpowiadała ta moneta dawniejszym szóstakom i trojakom z wywołanych półgroszków wybijanym.
Czerwone złote pojedyncze
Ze wszystkich monet wybijanych za Króla Zygmunta Augusta czerwone złote najlepiej zalecają mennicę. Rytownicza robota stempli do ich wybicia przeznaczonych piękna, a samo wybicie staranne i dokładne, robią je bardzo przyjemnemi dla oka. Trudno przypuszczać aby gdzieindziej były bite jak w Wilnie, bo i te które z pierwszych lat tego panowania pochodzą, w rysach popiersia mają większe podobieństwo do groszy czysto Litewskich z roku 1546, niż do takichże groszy bitych na stopę koronną (jak mniemam) w Tykocinie.
Waga ich i wartość odpowiadała czerwonym złotym Węgierskim, w ówczesnym handlu najbardziej upowszechniony obieg mającym; a ich szereg poczynając od roku 1547, idzie aż do roku 1569 z małemi stosunkowo przerwami. Z czternastu bowiem lat z tego przeciągu czasu znane są po zbiorach Litewskie dukaty, a tylko dziewięciu powołać nie byłbym w stanie.
Wszystkie okazy wspomnionego wyżej szeregu mają zupełnie jednostajną stronę odwrotną, której środek wypełnia herb w ten sposób ułożony jak na opisanych wyżej półkopkach i ćwierćkopkach. Cząstkowe zmiany zachodzą tylko co do popiersia, którego rysunek pierwotny w miarę starzejącej się twarzy Królewskiej dwukrotnie potem był zmieniany. O tej zmianie rysunku w Królewskiem popiersiu i o terminach jej wprowadzenia mówiło się wyżej w części wstępnej, przy ogólnym rzucie oka na pomniki menniczne z tego panowania.
Ze znanych okazów najdawniejsze popiersie młodego jeszcze króla widzimy w latach 1547, 48, 49, 50, a podobno i 54.
Średnie popiersie z dłuższą, ale jeszcze nie rozdwojoną brodą przedstawiają okazy z lat 1556, 1560 i 1561.
Ostatnie zresztą z długą rozdwojoną brodą noszą okazy z lat 1563, 64, 65, 66, 67, i 69.
Wszystkie te czerwone złote stanowią dzisiaj pierwszorzędną rzadkość po zbiorach, chociaż pojedynczo w niejednym z nich się znajdują. W zbiorze Wilanowskim po hr. Franciszku Potockim jest ich 5, Radziwiłłowski w Berlinie posiada ich dwa, Cesarsko Królewski w Wiedniu cztery, z tych jeden z roku 1563 na zlocie podwójnej wagi wybity.
Muzeum Cesarskiego Eremitażu w Petersburgu posiada jeszcze dukat Zygmunta Augusta z roku 1.571, wybity już po zamknięciu Wileńskiej mennicy. Plan rysunkowy na nim ten sam jak na poprzednich, ale narysowanie wchodzących do niego szczegółów inną zupełnie wskazuje rękę, a nawet i inną szkołę. Sztuka ta zatem stoi po za obrębem powyższego szeregu, a nawet zdaniem mojem do dukatów obiegowych zaliczaną być nie może. Wyszła ona z tej samej fabryki, i z pod tej samej ręki, co opisany poprzednio próbowy czworak z roku 1568, prawdopodobnie z pracowni braci Geblów w Gdańsku, którzy wynalazłszy nową menniczną prasę, o patent swobody na takową się starali, i ten rzeczywiście od Króla Zygmunta Augusta pozyskali.
Pokazała się w handlu numizmatycznym niedawno druga odbitka tego próbowego dukata z tem samem zupełnie popiersiem, innym przecież wybita stemplem. Jej strona odwrotna podobnież rok 1571 na sobie nosząca ma rysunek podobny zwykłym z Wileńskiej mennicy pochodzącym dukatom. Dobre przypatrzenie się popiersiom na autentycznych dukatach Zygmunta Augusta jest rzeczą wielkiej wagi dla numizmatycznego zbieracza. To jedynie zasłonić go może od nabycia fałszywych, któremi Lwowscy spekulanci handel numizmatyczny zanieczyścili.
Portugały, to jest czerwone złote dziesiętne
Ten rodzaj monety wybity po raz pierwszy w roku 1562 jakby na próbę nowo wprowadzonego w ów czas popiersia, i w Polskiej numizmatyce przedtem nie praktykowany, stanowi piękną, i prawdziwie pańską ozdobę większych tego rodzaju zbiorów, a rzadkością swoją dorównywa pojedynczym dukatom, jeśli jej nawet nie przenosi. Posiadają go tylko zbiory Cesarskie w Petersburgu i Wiedniu, a z prywatnych Wilanowski i hr. Starzyńskiej w Dreźnie. Lengnich przytacza takiż portugal z roku 1568. Wiedeński jest bez roku. Są także i podrobione które się rozeszły ze Lwowa, i niejednego już lubownika oszukały.
Monety Gdańskie
Mennica Gdańska pod panowaniem Zygmunta Augusta mniej była czynną niż za życia jego ojca. Zaniechane zaraz w początku jego rządów wybijanie monety w Koronie spowodowało zamknięcie na niejaki czas mennic w miastach Pruskich, tern bardziej że nagromadzona massa dobrej srebrnej monety między latami 1536 a 1540 wybitej, nietylko wystarczała obiegowej potrzebie, ale wiele z niej nawet z powodu wysokiej swej stopy za granicę kraju wychodziło. Gdańszczanie zatem poprzestali na wybijaniu zdawkowych denarów i szelągów, obok czego bito także i złoto, głównie dla wyprowadzenia z obiegu mnóstwa lekkich zagranicznych dukatów zanieczyszczających stosunki handlowe, i sprowadzenia onych do sprawiedliwej Węgierskiej stopy.
Przez kilka lat trwał taki stan rzeczy. Kiedy jednak skutkiem wywożenia dobrych dawniejszych trojaków i groszy za granicę, coraz bardziej czuć się dawał brak tej najpotrzebniejszej obiegowej monety, i kiedy samo miasto własne swoje trojaki 9 szelągów przedtem idące po 10 szelągów płacić było zmuszone, zamierzyło wznowić ich bicie, i w tym celu w roku 1555 prośbę do Króla zaniosło. Król nieodmówił wprawdzie prośbie, ale oświadczył że tego bez naradzenia się z panami Koronnymi zrobić nie może. Tymczasem Gdańszczanie którzy w otwieraniu swojej mennicy zawsze ze strony Panów Polskich doświadczali trudności, nie czekając już na formalne zezwolenie, otworzyli one dla trojaków i groszy, i w przeciągu trzech lat niespełna wielką ich massę według stopy dawniejszej (?) wybili. Po roku 1558 czynność mennicy Gdańskiej prawie zupełnie ustała, i oprócz talarów których wybijania w roku 1567 próbowano, aż do śmierci Królewskiej nic już z tego zakładu nie wyszło.
Denary
Stanowią poprostu dalszy ciąg denarów wybijanych pod panowaniem Zygmunta I-go, od których różnią się tylko datą, i tem że na nich Pruski orzeł czasem bez ręki zbrojnej jest wyobrażony.
Znane są po zbiorach z lat 1549, 50, 51 i od 54 do 56; są pospolitsze od poprzednich. Wybijanie ich trwało dłużej, gdyż jak przytacza Vossberg ze spółczesnej relacyi jednego z burmistrzów Gdańskich, na nim zawiadowcy mennicy największe odnosili korzyści.
Szelągi
Również podobne w godłach szelągom za poprzedniego panowania bitym, i tylko datą i napisem od nich różniące się, wychodziły od r. 1549 do r. 1552. Są pospolite, a w rysunku swoim jednostajne, i dlatego nic do nadmienienia nie przedstawiają.
Grosze
Wybijanie groszy rozpoczęte zostało dopiero po podaniu w r. 1555 prośby do Króla o stosowne na ten cel pozwolenie. Okazy ich w dosyć licznych odmianach po zbiorach widywane, noszą na sobie rok 1556 albo 1557. Bandtkie dał wprawdzie figurę grosza z roku 1555 ale nie można ręczyć za jej dokładność, tem bardziej, że szczegółowe badanie lat jakie się na różnych monetach przedstawiają, niebyło w ów czas uważane za rzecz tak potrzebną, jak istotnie na to zasługuje.
Grosze z roku 1556 mają popiersie wyrzeźbione tą samą ręką jak na dukatach tejże daty. Są też piękne, a obok tego dokładnie wybite, przy dobrem więc dochowaniu stanowią w zbiorach dosyć pożądany nabytek. Stempel na nich rozmaity, nawet w rysach Królewskiego popiersia które bywa dwojakie.
Z roku 1557 grosze mają także popiersie dwojakiego jeśli nawet nie trojakiego rysunku; to jednakże rznięte jest z mniejszym wdziękiem i dokładnością, a i wybicie na nich płytsze. Grosze Gdańskie Zygmunta Augusta nie są w ogólności zbyt pospolitą monetą, zwłaszcza w porównaniu z groszami bitemi pod panowaniem jego ojca. Przecież od czasu do czasu w ziemi nawet znajdowane bywają.
Trojaki
Znane są tylko z lat 1557 i 1558, pierwsze w trzech główniejszych odmianach popiersia. odmianom groszy z tego roku odpowiednich, i przez tego samego rytownika mennicznego, a przynajmniej podług tego samego rysunku wykonanych. Wszystkie jako znak myncarski mają liliją bądź na stronie głównej na końcu otokowego napisu przy koronie monarchy, bądź na odwrotnej po obu stronach Gdańskiego herbu. Pod względem mennicznej techniki w wybiciu nic do życzenia nie zostawiają, ale na wszystkich rysunek Królewskiej głowy niesmaczny. Z rokiem 1558 są bardzo rzadkie, z poprzedniego zaś roku częściej się nawet przytrafiają niż grosze, i należą do małej liczby monet których dawniejsza, przed 50 laty praktykowana cena nietylko się nie podwyższyła, ale nawet znacznemu uległa obniżeniu.
Talary
Pierwszy przykład wybicia właściwego talara w Polsce dała mennica Gdańska w roku 1567 prawdopodobnie tylko na próbę. Zdaje się że artysta, do przygotowania na nie stempla użyty, talentem swoim nie zadowolnił tamecznego magistratu. To też dzisiaj owe talary są prawdziwemi fenixami po zbiorach. Jam tylko dwa widział, a o większej ich liczbie nawet nie słyszałem. Jeden z takich talarów posiadał R. R. Stanu Reichel w Petersburgu, i ten znajduje się obecnie w tamecznym Cesarskim Eremitażu; drugi wraz z niewielką kollekcyą monet Polskich był około roku 1836 do nabycia w Gdańsku. Katalog tej kollekcyi przysłano w’ swoim czasie do Warszawy, proponowano one kilku zbieraczom; ówczesne jednak ceny monet tak były niskie, a pozbycie się niepotrzebnych okazów choćby rzadkich tak trudne, że nałożona na cały zbiór cena około 800 talarów zdawała się niepodobną do zapłacenia. A jednak były tam i inne sztuki wcale niepośledniej rzadkości. Właścicielka nie mogąc nic wskórać w Warszawie, sprzedała swój zbiorek Gdańskiemu Gymnazyum, bodaj czy nie za niższą jeszcze cenę, i ten stanowi podstawę pięknej tamecznej kollekcyi, w której oprócz owego Talara z roku 1567 znajduje się wiele innych bardzo ważnych okazów.
Stempel strony odwrotnej tego talara przechował się w Gdańsku do ostatnich czasów, i ówczesny tameczny Vicekonsul Ces. Rossyjski Edward Tys, w ów czas gorliwy Polskiej numizmatyki lubownik, potrafił takowy z rąk prywatnych wydobyć, a kazawszy dorobić stempel do strony głównej podług dokładnego odlewu z oryginału, tak uzupełnionym stemplem kazał wybić 16 sztuk srebrnych talarowych odbitek, które się zaraz po ówczesnych zbiorach rozeszły. Dorobiony stempel przedstawia pewne drobne z samym oryginałem różnice, z tem wszystkiem dostatecznie go naśladuje, i w szeregu innych Polskich talarów brak popiersiowego z twarzą Zygmunta Augusta może zastąpić. Najłatwiej odbitki te mogą być rozróżnione od właściwego oryginału po pewnem zgrubieniu w samym środku, tak że mają nieco soczewkowatą postać, co ztąd pochodzi, że dawny i samym upływem czasu odhartowany stempel strony odwrotnej w miarę użycia coraz się bardziej wklęsłym robił. Oba stemple jak zapewnia Vossberg zostały zaraz zniszczone, zdaje mi się jednak że i te znajdują się wraz z innemi tego samego znaczenia stemplami u hr. Emeryka Czapskiego. To pewna że z nich nie zrobiono żadnego nadużycia, i wybite niemi sztuki jedynie jako kopije się rozchodziły.
Że istotnie talary te stanowiły raczej próbę a niżeli monetę rzeczywistą, naprowadza na wniosek i ta jeszcze okoliczność, że jednocześnie, a przynajmniej w każdym razie w końcu panowania Króla Zygmunta Augusta był przygotowany w Gdańsku inny jeszcze stempel z jego popiersiem, mniej więcej talarowego wymiaru, także nie użyty na monetę. Stempel ten bardzo starannej roboty, choć nie bez rysunkowych błędów, szczególniej w układzie rąk, jest bez daty, a na odwrotnej stronie w miejscu napisu monety ma napis MONVMENTVM REGIAE CIVITATIS GEDANENSIS.
Główna onego strona przedstawiająca popiersie Króla znajduje się dotąd w Gdańsku w ręku prywatnem, i z niej porobione przed niedawnym czasem srebrne odbitki można oglądać po rozmaitych zbiorach. Całego zaś numizmatu opis przytoczył Vossberg z dzieła Preussische Sammlung Tom III st. 50 nadmieniając że podobnej sztuki żaden zbiór nie posiada. Z mojej strony mogę w uzupełnieniu jego opisu to dodać, że oryginalne obustronne odbicie tego projektowanego talara czy półtalara znajduje się w zbiorze Królewskim w Dreźnie w bardzo pięknym okazie, z którego w r. 1839 kopiją uzyskawszy, takową w odlewach innym udzieliłem zbieraczom.
Winieniem również sprostować zdanie Vossberga co do przypuszczalnej daty przygotowania owego stempla. Autor ten uwiedziony zapewne pamiątkowym napisem strony odwrotnej, twierdzi że do niego mogła dać powód dłuższa obecność w Gdańsku Króla Zygmunta Augusta w roku 1552. Na taki jednak wniosek w żaden sposób zgodzić się nie można, rysy bowiem twarzy monarszej z długą rozdwojoną brodą, wskazują datę co najmniej od r. 1562 późniejszą, na sam koniec panowania tego monarchy przypadającą. Porównanie tych rysów z rysami na dukacie z roku 1551, a nawet z późniejszemi groszami i trojakami z lat 1556, 57 i 58 najlepiej o tem przekona.
Wedle mego zdania sztuka ta należy do tej samej kategoryi numizmatów, jak próbowe szóstaki z r. 1568, i czerwone złote z r. 1571, a przygotowaną była dla wypróbowania i zarekomendowania nowej prasy mennicznej przez braci Goeblów w Gdańsku wymyślonej, na którą przywilej swobody od Króla uzyskać się starali, a który dopiero Król Stefan w r. 1578 ostatecznie utwierdził.
Czerwone złote
Piękny ten rodzaj monety przez długi czas w Gdańsku musiał być wybijanym. Z wyjątkiem lat 1552 i 1553 mamy szereg dukatów pod stemplem Zygmunta Augusta w Gdańsku wybitych od roku 1549 do 1558 wyłącznie, a na nich główna strona z trojakiem jeśli nawet nie z czworakiem występuje popiersiem. Powód, a przynajmniej pozór jaki mieli do ich bicia Gdańszczanie już wyżej przytoczyłem. Główniejsze zmiany w popiersiu, jakich okazy miałem w ręku, przy niniejszem czytelnikowi przedstawiam.
Gdańskie dukaty Zygmunta Augusta mniej są rzadkie od Litewskich, choć je Vossberg pod tym względem do wysokiego znaczenia podnosi. Samo Muzeum Gymnazyalne w Gdańsku przedstawia ich sztuk 7, a w tej liczbie są prawie wszystkie znane lata ich bicia. R. R. Stanu Reichel w Petersburgu miał ich także kilka, hr. Czapski w Stankowie posiada ich 6, w katalogu zbioru X. Radziwiłła w Berlinie znajdujemy ich 2, a zresztą w każdym znaczniejszym zbiorze natrafić można na jeden, albo na więcej okazów tej pięknej monety. W każdym atoli razie pospolitą nazwać jej nie można, i w handlu jeśli nie równo z dukatami Gdańskiemi Zygmunta T, to przynajmniej nie wiele niżej się ceni. I tutaj należy zwrócić baczną uwagę na podrabiane onej okazy, które się ze Lwowa po różnych zbiorach rozeszły.
Monety miasta Elbląga
Po zamknięciu mennicy Elblągskiej w roku 1546, która w ów czas wypuściła była ogromną ilość drobnej zdawkowej monety, kiedy z postępem czasu dał się uczuć brak takowej, a zwłaszcza najdrobniejszej to jest denarów, Magistrat Elblągski otrzymał pozwolenie na wybicie nowych, do wysokości summy 6000 złotych, które też rzeczywiście były wybijane przez kilka lat następnych podług dawniejszego wzoru, datą jedynie od poprzednich się różniące. Znamy je z lat 1552, 54, 55, 56 i 57. Jest to jedyna moneta za panowania Króla Zygmunta Augusta w Elblągu wybita, i już długo potem tameczna mennica żadnego znaku istnienia nie dawała.
Monety miasta Wschowy
Przy rozbiorze monet pierwszych dwóch królów dynastyi Jagiellońskiej wspomniałem o początku mennicy Wschowskiej, która założona jeszcze za czasów Kaźmirza Wielkiego, choć w długich następnych przerwach, jednak od czasu do czasu dawała znaki życia. Bite były w niej same tylko drobne denary, które z epoki panowania Zygmunta Augusta znane są z lat 1550, 1551, 1559 i 1561.
Monety Gdańskie, bite w czasie bezkrólewia po śmierci Króla Zygmunta Augusta
Król Zygmunt August umarł w Lipcu 1572 roku. W maju roku następnego obrany został na tron Polski Henryk Królewicz Francuzki, który gdy w Lipcu 1574 ujechał z Polski, Polacy w Maju 1575 nowe ogłosili bezkrólewie. Koronna mennica ze śmiercią króla Zygmunta I zamknięta przez cały ten czas zupełnie była bezczynną. Litewska także z rokiem 1569 przynajmniej co do zwykłej obiegowej monety zamilkła. W Gdańsku tylko w roku 1573 w czasie pierwszego bezkrólewia wybito jakby na próbę nowe denary. Mówię na próbę dla tego, że ich okazy lubo pospolite wszystkie tak wyglądają jakby prosto wyszły z mennicy, a choćby cokolwiek w obiegu startego nigdy mi się widzieć nie zdarzyło.
Przypatrując się nietylko medalierskiej na nich robocie, ale i samemu wybiciu, widać że do niego innych już użyto środków niż pierwej, i że one stanowić miały nową próbę wynalezionej przez Goebla prasy menniczej, o której już kilkakrotnie wspominałem, a do której jeszcze wrócić mi przyjdzie.
W tem mniemaniu utwierdza mię jeszcze i ta okoliczność, że pod tym samym rokiem 1573 znajdujemy wybity szeląg Gdański mający na stronie głównej napis otokowy Króla Zygmunta I. Rozpatrując się zaś w rysunku orła na tej stronie, okazuje się widocznie, że ona nie była wybitą stemplem z dawniej szych pozostałym czasów, ale owszem nowo zrobionym przez tego samego rytownika, który później w roku 1579 przysposabiał stemple do Gdańskich szelągów Króla Stefana. Oczywiście moneta tego rodzaju nie mogła być czem innem, jak tylko czystą menniczną próbą przeznaczaną na wypróbowanie nowych wybijania sposobów. Denarki, o których mowa, są pospolite, szelągi nierówne rzadsze, nie do tego jednak stopnia jak je Vossberg szacuje.
Numizmatyka nasza z czasów Króla Stefana wchodzi jeszcze poniekąd w zakres numizmatyki Jagiellońskiej, choćby dla tego tylko, że zaraz po śmierci Króla Zygmunta Augusta ostatniego z linii męzkiej potomka tej dynastyi, wybraną została na tron głównie jego siostra Anna Jagiellonka, której stany wyznaczyły za małżonka naprzód Francuzkiego Królewicza, a gdy ten niechcąc spełnić ślubu wołał się wyrzec korony, wyznaczyły jej Stefana Batorego ówczesnego Książęcia Siedmiogrodu.
Lecz i pod innym jeszcze względem numizmatyka tego Króla stanowi dalszy ciąg Jagiellońskiej. Widzimy bowiem prowadzony za jego panowania ten sam system menniczny jaki jeszcze Król Zygmunt I. ustanowił, z małą tylko zmianą co do stopy i z systematycznem już zaprowadzeniem bicia grubych talarów na wzór tych jakie w ówczas na całym już zachodzie były w powszechnym obiegu, i w miarę napływającego do Europy srebra z Amerykańskich kopalni coraz się bardziej rozpowszechniały.
Król Stefan wybrany został na tron Polski w samym końcu roku 1575, ale dwa lata prawie upłynęło zanim w całej Rzeczypospolitej za pana został uznany. Współzawodnik jego Cesarz Niemiecki Maxymilijan przeciągnął na swoją stronę Prusy, Litwę, i część Wielkopolski, a chociaż łaskawość i roztropność Stefana w krótce skłoniła ku sobie umysły Wielkopolan i Litwinów, w Prusach atoli rzeczy z większym znacznie szły oporem. Najdłużej w swym uporze trwali Gdańszczanie, którzy już poprzednio Maxymiljana Królem Polskim uznali, a choć tenże niedługo w roku 1576 życie zakończył, niechcieli się poddać Stefanowi, dopókiby nie zatwierdził im uroczyście tak rzeczywistych, jak i domniemanych a raczej wymarzonych przywilejów. Król obrażony ich zuchwalstwem postanowił orężem zmusić do posłuszeństwa uporne miasto, i pobiwszy pod Tczewem wysłane przeciw sobie Gdańskie zaciężne wojsko, w Październiku 1576 do oblężenia przystąpił. — Rok cały przeszło trwało to oblężenie, w czasie którego kilkakrotnie próbowano układów; wreszcie w Grudniu 1577 roku Gdańszczanie nowemu Królowi złożyli na wierność przysięgę. Przez czas tego oblężenia miasto w wielkim ruchu trzymało swoją mennicę, a wyszłe z niej w ciągu r. 1577 monety stanowią osobny oddział w numizmatyce Polskiej, nad którym przedewszystkiem zastanowić się trzeba.
Monety gdańskie bite w czasie oblężenia 1577 roku
Za typ do tych monet których 5 gatunków liczymy, przyjęło miasto wizerunek Chrystusa Salwatora z napisem: DEFENDE NOS CHRISTE SALVATOR, a ich wybijaniem zajmował się pierwotnie jeden z znakomitych mieszczan wyżej już wymieniany Kacper Goebel wynalazca nieznanej przedtem prasy mennicznej. Prowadził on mennicę Gdańską spoinie ze swym pomocnikiem Wilhelmem Schreichenem do końca Sierpnia 1577 roku, bijąc w niej talary, grosze i szelągi. Kiedy jednak oskarżony został o przywłaszczenie sobie przeszło 4000 sztuk odbitych już talarów, miasto powierzyło wybijanie srebra innemu myncarzowi sprowadzonemu z Lubeki Walterowi Tallemanowi, a jednocześnie zawarło układ z jednym ze swych obywateli Gracyanem Gonzalem o bicie dukatów na sposób Węgierski. Oblężnicze zatem monety gdańskie z roku 1577 z trzech wyszły pracowni, z których każda na osobne rozpatrzenie zasługuje.
Monety bite przez Kacpra Goebla
Jako wybijane za pomocą nowo urządzonej prasy, na którą wynalazca od poprzedniego króla otrzymał rodzaj przywileju, zarówno pod względem artystycznym jak technicznym mają nad innemi wyższość. Popiersie Zbawiciela modelowane na nich poprawnie, a litery napisu kształtne i czyste. Jest ich trzy rodzaje, to jest szelągi, grosze i Talary.
Szelągi
z napisem koło Chrystusowego popiersia DEFENDE NOS CHRISTE są dzisiaj monetą średniej rzadkości. Nie które wybijano na zlocie, wagi pół dukata jak to przytacza Zagórski.
Grosze
z takimże samym napisem i w całym układzie zupełnie podobne szelągom, tylko większe. Pospolitsze są od szelągów, w porównaniu jednak z późniejszemi Gdańskiemi groszami Króla Stefana nieco wyżej się cenią.
Talary
Mają układ popiersia cokolwiek odmienny, niż na groszach, z ręką błogosławiącą naprzód wystawioną, a w napisie DEFENDE NOS CHRISTE SALVATOR; drobna zaś koronka przy obwodzie otokowym przypomina ową próbę talarową z popiersiem Zygmunta Augusta, i napisem Monumentum regiae civitatis Gedanensis, co utwierdza jeszcze wniosek, źe i tamta wyszła z pod prasy Goeblowskiej, jak o tem w swojem miejscu mówiłem. Talary te nie są zbyt rzadkie, i w średnich nawet zbiorach się znajdują. Lengnich posiadał okaz podwójnej wagi stemplem tego samego talara wybity.
Monety bite przez Tallemana
Różnią się od poprzednich głównie znakiem gołąbka rozdzielającym napis na głównej lub odwrotnej stronie, a niekiedy na obudwóch. Stempel na nich płytszy i wybicie słabsze, niż na poprzednich, dlatego też w ogólności bywają gorzej dochowane. Rysunek też mniej na nich jest jednostajnym i dla tego więcej między niemi bywa odmian na pierwszy rzut oka widocznych. Z pod stempla Tallemanowskiego znamy 3 gatunki monet jako to: grosze, półtalary i talary.
Grosze
Łatwo się dają odróżnić po gołąbku, którego położenie dzieli ten rodzaj monety na 3 odmiany główniejsze, a i między temi jeszcze Vossberg kilka upatrzył waryantów. Wszystkie są dosyć rzadkie, i przez zbieraczy poszukiwane. Wybicie na nich liche.
Półtalary
Pod względem swego wybicia ze wszystkich Tallemanowskich monet najmniej wad przedstawiają. Okazy nawet na złocie wybite z jakich jeden znajduje się w zbiorze hr. Franciszka Potockiego są pod tym względem bez zarzutu. Srebrne bywają zwykle z jednego albo drugiego boku niedobite. Jest to moneta wielce rzadka, i nie w każdym większym nawet zbiorze można one napotkać, chociaż kilkoma stemplami wybijaną być musiała, sam bowiem w ręku miałem dwa okazy, które pod względem tożsamości stempla widoczne przedstawiały różnice. Vossberg powołuje jeszcze podług jakiegoś katalogu zbioru w roku 1791 w Kolonii na sprzedaż wystawionego Gdański oblężniczy pieniądz pół łóta ważący, i domyśla się, że to musiała być ćwierćtalarówka. Ponieważ jednak z opisu się okazuje, że ta sztuka była pozłoconą, a zatem nie do obiegu, ale raczej do noszenia na szyi przeznaczoną, być więc może, że była poprostu groszem, któremu dodana do koła ramka (jak się to zwykle w podobnych razach robiło) znacznie zwiększyła wagę.
Talary
Są nieco rzadsze od Goeblowskich, ale brzydko wybite, i zwykle źle dochowane. Vossberg sześć zmian stemplowych między niemi upatrzył; główniejsze jednak są dwie, różniące się między sobą cokolwiek odmiennym rysunkiem popiersia. Niektóre były także wybijane na złocie. Jeden z takowych przechowywany jest w Ces. Kr. muzeum numizmatycznem w Wiedniu.
Czerwone złote bite przez Gracyana Gonzala
W oryginalnych odbitkach nieledwie półtalarkom co do rzadkości się równają. Stempel jednak całkowity od nich dochował się do naszych czasów, którym wybite nowe okazy dawną rzadkość tego typu o wiele zmniejszyły. Z wyjątkiem tych czerwonych złotych bitych na wagę Węgierską, i przeznaczonych na zastąpienie w obiegu lżejszych zagranicznych dukatów, wszystkie inne monety oblężnicze w Gdańsku w r. 1577 wybijane miały stopę znacznie niższą od swej nominalnej wartości, i dla tego edyktem Króla Stefana z dnia 10 Lipca 1578 roku zostały z obiegu wywołane.
Monety bite pod stemplem KRÓLA STEFANA
Po zaspokojeniu się w Prusiech Król Stefan zaraz przystąpił do otworzenia mennic. Potwierdziwszy przedewszystkiem na lat 30 przewilej braciom Goeblom przez Króla Zygmunta Augusta nadany na wyłączne używanie wynalezionej przez nich mennicznej prasy listem z dnia 24 kwietnia 1578 oddał zarząd koronnej mennicy Rafałowi Leszczyńskiemu Staroście Radziejowskiemu, upoważniając go do jej urządzenia tam, gdzie mu to najdogodniej wydawać się będzie; a wkrótce potem pozwolił wspomnionym wyżej braciom Goeblom otworzyć podobną mennicę w Gdańsku która wszakże pod kontrolą Leszczyńskiego zostawać miała. Jednocześnie przepisał rodzaj monety w jednem i drugiem miejscu wybijać się mającej, oznaczył jej stopę, a skarbowi swemu pewną opłatę od każdej wyrobionej grzywny srebra tytułem zysku zastrzegł.
Dwa lata niespełna trwał zarząd Leszczyńskiego w koronnej mennicy, i niebyły jak widać zadowolone z niego stany Koronne, na sejmie bowiem Warszawskim w roku 1579 odbytym domagały się od Króla aby wybijanie monety nie komu innemu, tylko podskarbiemu było powierzane. Skłoniony tern Król Stefan listem z dnia 5-go Stycznia 1580 roku zaprowadził nowy zarząd mennic tak w Koronie jak w Litwie, i zarząd pierwszej oddał Jakóbowi Rokosowskiemu ówczesnemu podskarbiemu Koronnemu, który to zarząd miał być sprawowanym łącznie z Piotrem Zborowskim Wojewodą Krakowskim, a zarazem zastrzegł, aby herby tak Korony jak Litwy na monetach obu narodów były kładzione Rokosowski w końcu tego samego roku życie zakończył; podskarbiostwo Koronne i dalsze nad mennicą zwierzchnictwo otrzymał po nim Jan Dulski Kasztelan Chełmiński, który na tym urzędzie Króla Stefana przeżył.
W Litwie po śmierci Zygmunta Augusta także już od roku 1578 wybijano drobna, monetę, ale kto wtedy zawiadował mennicą trudno odpowiedzieć. Wnosić tylko można że nie ówczesny podskarbi Ziemski Wawrzyniec Wojna, gdyż temu zarząd mennicy Litewskiej pod kontrolą ówczesnego Wileńskiego wojewody dopiero w roku 1580 został oddany. Wojna umarł zaraz w tym samym roku, prawie jednocześnie z Rokosowskim; następcą jego na podskarbiostwie mianowany Jan Hlebowicz pierwszy kładł na monetach swój rodzinny klejnot; urząd swój sprawował do roku 1583. Po Hlebowiczu nastąpił Leon Sapieha, a po nim w roku 1586 Teodor Skumin Tyszkiewicz, za którego podskarbiostwa Król Stefan życie zakończył. O innych mennicach powie się nieco niżej.
W ogólności administracya mennic za Króla Stefana różniła się od poprzedniej Zygmuntowskiej. Podskarbi lub ktokolwiek inny zarządzający mennicą był poniekąd odpowiedzialnym dzierżawcą tego zakładu. Prowadził go na swój zysk, a rachunek zdawał tylko z ilości grzywien wyrobionego srebra, od którego z każdej grzywny pewną liczbę groszy tytułem Królewszczyzny winien był oddawać. On przyjmował i płacił medalierów, probierzy, i wszystkich ludzi jakich prowadzenie mennicznego zakładu potrzebowało, on sprawiał maszyny, i stratę na przetapianiu srebra sam ponosił. Dodany podskarbiemu spólnik w zarządzie mennicy w osobie miejscowego wojewody Krakowskiego w Koronie, a Wileńskiego w Litwie, tego tylko pilnował aby wychodząca z niej moneta przepisaną stopę trzymała.
Następstwem takiego urządzenia był upadek mennic zarówno pod względem sztuki medalierskiej, jak i samej techniki w wybiciu. Podskarbiowie poprzestawali na artystach mniej uzdolnionych, bo lepszych bezwątpienia drożej płacić było potrzeba, a żaden z nich nie pomyślał o zaprowadzeniu prasy Goeblowskiej z pod której w Gdańsku prawdziwie piękne wychodziły odbicia, i która pokątne fałszowanie monety mocno utrudniała.
To nam tłumaczy dla czego monety Króla Stefana tak pod względem rysunku, jak i dokładności w wybiciu, o wiele są niższe od od monet odpowiednich z czasów Króla Zygmunta I i Zygmunta Augusta, i że już z tej epoki pojawiają się w obiegu wyroby pokątnych fabrykantów, czego za poprzednich panowali przynajmniej w trojakach i grubszej monecie nie było przykładu. Później za Zygmunta III ten upadek sztuki mennicznej jeszcze większym się pokazuje.
Monety Koronne
Przystępując do przeglądu monet Koronnych potrzeba takowe rozdzielić stosownie do zarządu pod którym ich wybijanie miało miejsce, nie wszystkie bowiem w jednakich pod tym względem zostawały warunkach.
Monety Koronne bite pod zarządem Rafała Leszczyńskiego
Rafał Leszczyński herbu Wieniawa Starosta Radziejowski otrzymał upoważnienie do otworzenia mennicy w niedosyć ściśle określonych warunkach. Nietylko nie wymieniono w nim wyraźnie rodzaju monet wybijać się mających, ale jeszcze stopę tych które jakby nawiasowo zostały wspomnione określono w niejasnych i dowolnemu tłumaczeniu podlegających wyrazach. Upoważnienie mówi tylko o talarach, półtalarach, trojakach i szelągach. Wspomina także o wybijaniu złota, ale powołuje się w tym względzie na oddzielny list Królewski. Stopa zaś monet srebrnych nie jest w niem oznaczoną jak zwykle próbą srebra, oraz ilością sztuk z grzywny wybijać się mających, ale odnosi się do tego, wiele po przebiciu czysta grzywna srebra ma przynieść wartości w wybitej z niej monecie. Tak np. w talarach, półtalarach i trojakach grzywna czystego srebra płacona w ów czas po złotych 8 powinna była wydać po przebiciu złotych 9 i groszy 10 to jest groszy 280, a w szelągach złotych 10 i groszy 2 czyli 302 grosze.
Wypadało to na sztuki: z grzywny talararów 8, półtalarów 16, trojaków 120, a szelągów 906. O groszach pojedynczych, równie jak o półgroszkach mowy w tem upoważnieniu nie ma. Tym czasem z epoki zarządu Rafała Leszczyńskiego znamy po zbiorach trojaki, grosze, półgroszki i szelągi. Były także wybijane talary 35 groszy Osobie zawierające; ślad takowych z r. 1578 zachował się w Munzbuchu Adama Berga z roku 1604 w niezgrabnej i zapewne mało do oryginału podobnej figurze, ale nie pozwalającej wątpić, że tego rodzaju moneta wyszła z pod stempla, i była w ówczas w obiegu handlowym. Nie zbywało zatem na powodach wzajemnego nieukontentowania między zawiadowcą mennicy, a stanami Koronnemi, które spowodowało oddanie stanowcze tego zarządu w roku 1580 w ręce właściwych podskarbich.
Ordynacya wtym względzie wydana nosi wprawdzie datę 5 Stycznia, ale wątpliwości nie podpada że jeśli nie kilka miesięcy, to przynajmniej kilka tygodni potrzebowała zanim w czyn mogła być wprowadzoną. Faktycznie zatem zarząd Leszczyńskiego zarwał początku roku 1580, i wybijane pod nim monety jeszcze rok wspomniony mogą nosić na sobie. Starajmy się bliżej one rozebrać. Aż do wydania ordynacyi z dnia 5 Stycznia 1580 tak monety Koronne jak Litewskie do miejscowego jedynie obiegu przeznaczone występowały z samym tylko herbem narodu do którego się odnosiły. Na Koronnych kładziono samego orła, na Litewskich samą pogoń, i dopiero w ordynacyi wspomnionej Król Stefan postanowił, że tak na jednych jak na drugich oba herby mają być obok siebie zamieszczone.
Rozpatrując się z tego stanowiska w monetach Koronnych Króla Stefana w roku 1580 wybitych możemy w nich dostrzedz 3 wyraźne oddziały. Jedne wcale nie mają na sobie Litewskiego herbu i te muszą być uważane za należące do bezpośredniego zarządu Leszczyńskiego w Koronnej mennicy. Ich wybicie nastąpić musiało w samych pierwszych dniach tego roku przed dniem 5 Stycznia, a przynajmniej przed dniem, w którym zapadłe w tej dacie postanowienie co do zamieszczania obu herbów na monetach, doszło do wiadomości mennicy. Są znów inne na których już obok orła znajduje się pogoń, ale które nie mają jeszcze na sobie znaku osobistego nowych mennicznych zawiadowców, i te pochodzą zapewne z epoki przejściowej, kiedy ordynacya wspomniona znaną już była w mennicy, ale jeszcze przez podskarbiego nie została w czyn wyprowadzoną. Są wreszcie takie na których obok wszystkich znamion spólnych z poprzedniemi, ukazują się herby a często i cyfry podskarbiego Rokosowskiego albo Krakowskiego Wojewody Zborowskiego, i te dopiero stanowią dowód ostatecznego i zupełnego wprowadzenia w czyn ordynacyi z dnia 5-go Stycznia 1580 roku.
Z wyjątkiem trojaków na których w miejscu herbu Korony kładziono Królewską wilczą szczękę, wszystkie inne monety pod zarządem Rafała Leszczyńskiego wybite mają na jednej stronie Koronnego orła, i to im nadaje postać odrębną, po której zaraz na pierwszy rzut oka mogą być rozeznane. Są zaś z roku 1579 i 1580 jak się to z bliższego ich rozbioru okaże.
Szelągi
Mają po jednej stronie orła Koronnego, a po drugiej Królewskie wilcze zęby. Znane są tylko z roku 1579, a należą do rzadkich, i bardzo poszukiwanych numizmatycznych okazów. Niewiele ich zapewne było bitych, ordynacya bowiem z roku 1578 w ów czas obowiązująca przepisała dla nich stopę menniczną bardzo wysoką, w porównaniu z szelągami bitemi za poprzednich panowali. Rysunek na nich piękny, ale wybicie nie dosyć ostre.
Półgroszki
Także jedynie z roku 1579 znane, a od szelągów jeszcze rzadsze, mają na stronie głównej Koronę, a na odwrociu orła. Widziałem tylko dwa okazy tej monety; z tych jeden sam dostałem w r. 1839 od Wacława Hanki w Pradze i ten darowałem niegdy Ignacemu Zagórskiemu; gdzieby się zaś teraz znajdował, nie wiem. Drugi znalazł niegdy Karol Beyer wśród mnóstwa innych drobnych monet Króla Stefana wykopanych gdzieś w Galicyi, i ten posiada obecnie hr. Kicka. Summy za jaką nabyty został wolę nie wspominać, niechcąc nikogo do ofiarowania podobnej zachęcać. O biciu półgroszków ordynacya z roku 1578 wcale nie wspomina. W obu okazach które miałem w ręku srebro nie najgorszym się wydaje, i dla tego pewnie ten rodzaj monety w nader szczupłej wybijany był ilości.
Grosze
Należą także do kategoryi monet przemilczanych w ordynacyi z roku 1578. Mają na stronie głównej Królewskie popiersie a na odwrotnej Koronnego orła. W ich napisie spostrzegamy wyrażenie przedtem nieużywane GROSSVS NOVVS REGNI POLONIAE, co wskazuje że musiały być wybijane na niższą od dawniejszych stopę. Tem łatwiej to mogło mieć miejsce, że ordynacya Królewska stopy dla groszów nie oznaczyła. Znane są z dwóch lat, z r. 1579 i 1580, jedne od drugich wielce odmienne. Pierwsze z roku 1579 mają wymiar groszy dawniejszych a przynajmniej nie wiele od nich mniejszy; popiersie na nich dwojakie, popiersiu na odpowiednich trojakach podobne, i ze wszystkich groszy Koronnych Stefana są najpospolitsze choć się zawsze do średnich liczą rzadkości. W wykopalisku Galicyjskiem o którem wyżej wspomniałem niegdy Beyer znalazł je w 9-u różnych odmianach.
Grosze z roku 1580 z orłem na drugiej stronie nie tylko są wielką w numizmatyce rzadkością, ale badaczom przedstawiają niepodobne do rozwiązania zadanie. Są bowiem dwojakie: większe i mniejsze. Pierwsze trafiają się niekiedy w wykopaliskach, mniejszy zaś grosz taki ogłosił w swojem dziele „Neueroffnetes Groschen Cabinet.” Saski numizmatyk zeszłego wieku Joachim, ale na nieszczęście nie powołał zbioru z którego wziął tę osobliwą sztukę. W Królewskim zbiorze Drezdeńskim w którym wspomniony autor najwięcej czerpał materyałów, napróżno jej szukałem. Znalazłem później podobną, ale źle wybitą i źle dochowaną w zbiorze niegdy Gwalberta Pawlikowskiego we Lwowie, która jednak mogłaby się o rok późniejszą okazać. Pieniądz ten wielkością prawie szelągom się równa, przytem jest cienki, i niskiej próby ma srebro, a jednak najwyraźniejszy na nim napis GROSSVS NOVVS REGNI POLONIAE.
Jaki mógł być powód wybicia tak osobliwszej monety, tego objaśnić nie umiem. Może to wyrób jakiego pokątnego fałszerza, tak jak i grosze z orłem r. 1581 na sobie noszące, które koniecznie należy policzyć do nieupoważnionych, gdyż po ordynacyi z roku 1580 z Królewskiej mennicy w podobnej formie wyjść nie mogły.
Trojaki
Ten rodzaj monety był objęty ordynacyą z roku 1578 i stopa onej naznaczona. Jej okazy noszą na sobie podobnie jak grosze rok 1579 albo 1580. Pierwsze pod względem różnicy w popiersiu odpowiadają zupełnie groszom i stemple do nich przez tego samego robione były rytownika. Lubo nie są pospolite, częściej się jednak trafiają' niż grosze. Trojaki z roku 1580 nic już spólnego nie mają z opisanemi wyżej groszami z tego samego roku, ale popiersie na nich jest to samo co na groszach kategoryi następnej; rzadsze są cokolwiek od trojaków poprzedniego roku. Łatwo je od innych odróżnić, bo nie mają na sobie ani orła ani pogoni, ale na odwrotnej stronie pod zwykłym trzywierszowym napisem, wartość monety oznaczającym, liczbę roku tarcza z herbem Królewskim przedziela.
Talary
Ze znanych po zbiorach talarów Króla Stefana jeden tylko do tej kategoryi zaliczonym być może, ten mianowicie którego strona odwrotna samego tylko orła przedstawia. Że bowiem taki talar chociaż nosi na sobie rok 1580 nie mógł być wybitym po wydaniu ordynacyi odejmującej zarząd mennicy Rafałowi Leszczyńskiemu, w której już zamieszczanie łącznych herbów Korony i Litwy zostało nakazane, to zdaje się żadnego dowodzenia nie potrzebuje. Typu tego są dwie odmiany różniące się miejscem umieszczenia daty. Okazy które mają datę przedzieloną popiersiem, zwykle są pojedycze, te zaś które mają datę w samym otoku, bywają podwójnej grubości i wagi. Taki np. posiada między innemi bogaty zbiór Wilanowski po hr. Franciszku Potockim.
Ze wszystkich talarów Króla Stefana bitych w Koronie ten typ najczęściej po zbiorach napotkać można, chociaż zawsze należy do sztuk wysoko przez lubowników cenionych. Za okaz pozłacany, a przeto pod względem dochowania drugorzędny, zapłacono na licytacyi zbioru Józefa Zellta w Berlinie 99 talarów. W nabywaniu ich jednak wielką należy zachować ostrożność; okazy bowiem z rokiem w otoku naśladowane zostały przez Józefa Majnerta w Warszawie, a że są bite stemplem według samego oryginału odlanym i wygładzonym, bardzo się do pierwowzoru zbliżają. Mają jednak nieco płytsze wybicie i całe popiersie Królewskie chropawe. Okazy znowu z rokiem obok popiersia wybite zostały gdzieś w wschodniej części dawnej Polski, stemplem wedle rysunku w dziele Czackiego wyrzniętym, i z zadziwiającą wiernością ten rysunek przedstawiającym. Szczęściem że małe onego do właściwego oryginału podobieństwo fałsz w tych okazach od razu wykryć pozwala.
Ważniejszym jednak w tej kategoryi byłby talar z r. 1578, którego niezgrabną figurę Adam Berg w swoim Munzbuchu z roku 1604 przedstawił. Jakkolwiek figura ta w swych rysach bardzo od oryginału odstępować musi, tak jak wiele innych w temże samem dziele zamieszczonych figur, niektóre jednak szczegóły jakie przedstawia bardzo są osobliwe, i nauczające. Na stronie bowiem odwrotnej do koła orła znajduje się tu niezwykły talarom napis: MONETA NOVA REGNI POLONIAE XXXV oznaczająca zarazem ilość groszy, wedle tego jak ówczesne talary były cenione. Podobnego napisu nie ma żadna ze spółczesnych monet i on bez wątpienia stanom Koronnym podobać się nie mógł. Drugim ciekawym szczegółem tego otoku jest herb Leszczyńskiego, Wieniawa, zamieszczony pod spodem orła, którego to herbu nie widać na żadnej z monet później pod zarządem tegoż Leszczyńskiego wybijanych. Tych dwóch szczegółów które ową niezgrabną figurę do wysokiego podnoszą znaczenia, i piętno wiarogodności jej nadają, sam rysownik nie mógł sobie wymyśleć, ale je musiał widzieć na oryginale który miał przed sobą. Takiego jednak oryginału nie posiada żaden z bliżej poznanych zbiorów, i zdaje się że go policzyć trzeba do monet już zaginionych, i prędko na inną monetę przebitych. Są tylko w ręku niektórych zbieraczy odlewy z medalu widocznie według figury Berga niezgrabnie zrobionego, które dla nauki mniejszą nawet od samego rysunku mają wartość. Talar z roku 1579 herbem Jastrzębiec i cyfrą P. Z. na odwrócili naznaczony, który Zagórski pod liczbą 136 wyobraził, jest nieumiejętnym tegoczesnej Warszawskiej fabryki wymysłem, z figury innego także nieznanego Bergowskiego talara z niektóremi zmianami naśladowanym.
Monety bite po wydaniu ordynacyi oddający zarząd mennicy Podskarbiemu, Jakóbowi Rokossowskiemu
Już się wyżej powiedziało że ordynacya z dnia 5 Stycznia 1580 przenosząca zarząd mennicy na osobę Jakóba Rokossowskiego podskarbiego koronnego i Piotra Zborowskiego Wojewodę Krakowskiego nie od razu w życie mogła być wprowadzoną. Poprzedzić ją musiało obrachowanie i pokwitowanie poprzedniego zarządu, i szereg drobniejszych postanowień przy tego rodzaju zmianie koniecznych. Już i to wiadomo czytelnikowi, że z tego powodu w roku 1580 wybijane były trojakiego wzoru monety. Jedne w czasie kiedy jeszcze ordynacya z dnia 5 Stycznia nie była ogłoszoną, drugie bite już z wiadomością o jej wydaniu ale jeszcze pod dawnym mennicznym zarządem, trzecie nareszcie bite pod zarządem nowym przez też ordynacyą ustanowionym. Pierwsze z tych monet poznał czytelnik w poprzednim rozdziale, tu więc mowa będzie tylko o dwóch drugich, które ponieważ jedne i te same typy stanowią, i tylko dodaniem podskarbiowskiego herbu od siebie się różnią, razem przeto zostaną rozebrane. A naprzód potrzeba się zastanowić nad treścią ordynacyi, podstawą ich wybijania będącej.
Ordynacya wspomniona oddająca zarząd mennicy w Koronie Podskarbiemu Jakóbowi Rokossowskiemu i Wojewodzie Krakowskiemu Piotrowi Zborowskiemu pomiędzy innemi przepisywała co następuje:
1) bicie talarów, półtalarów, szóstaków, trojaków, groszy, półgroszków, szelągów, trzeciaków i drobniejszej monety, (moneta minuta) zapewne denarów tak pojedynczych jak podwójnych. Na wybijanie złota Król wydał list osobny, o którym w tejże ordynacyi wspomniano.
2) Dla pierwszych czterech gatunków w niej wymienionych to jest: talarów, półtalarów, szóstaków i trojaków przepisywała srebro próby 13½, dla groszy i półgroszków srebro próby 55/16, dla szelągów i trzeciaków próby niespełna 3-ciej, a dla denarów srebro półtorałutowe, stosownie do ordynacyi Króla Zygmunta I w roku 1528 wydanej;
3) nakazywała kładzenie tak orła jak pogoni zarówno na monetach Koronnych jak Litewskich.
4) Zysk Królewski na mennicy ustanowiła na groszy 15 od każdej wyrobionej grzywny czystego srebra, w miejsce 20-u groszy do których opłacania obowiązany był Rafał Leszczyński.
O ilości sztuk każdej monety z grzywny wybijać się mających, powie sic przy szczegółowym tychże monet rozbiorze. Porównywając z tą ordynacyą dochowane po zbiorach ówczesne pomniki naszej mennicy, widzimy brak między niemi półtalarów, szóstaków, półgroszków, trzeciaków i obu wielkości denarów. Znamy zatem jedynie Talary, trojaki, grosze i szelągi, na jej zasadzie wr roku 1580 wybite. Półtalary zjawiły się dopiero w roku 1583, ale innych rodzajów monet koronnych Króla Stefana wcale nie masz.
Przejdźmy te które są znane po szczególe:
Szelągi
których bito z grzywny srebra niespełna 3 łutowego sztuk 177 i ⁵⁷/₆₀, a z grzywny czystego srebra sztuk 990 znamy tylko albo z herbem Jastrzębiec, Wojewody Krakowskiego Piotra Zborowskiego, albo z herbem Glaubicz Podskarbiego Rokossowskiego, ostatnie podwójnego typu. Z czasu przejściowego wcale ich nie ma. Są wprawdzie bardzo rzadkie, ale nad rzeczywistą zasługę cenione.
Grosze
bite były jak się powiedziało ze srebra nie całej 6-ej próby, a a to w ilości 106 ¹/₆₄ sztuk z grzywny, czyli z grzywny czystego srebra w ilości sztuk 205. Widzimy je po zbiorach tak z epoki przejściowej, jak i z ostatniego peryodu 1580 roku, wszystkie w popiersiu i rozłożeniu herbów zupełnie sobie podobne, drobniejszemi tylko znakami od siebie się różnią.
Przejściowe w miejscu herbu podskarbiego mają gałązkę o trzech listkach.
Drugie noszą na sobie albo herb Jastrzębiec z cyfrą P Z. Piotra Zborowskiego Wojewody, albo herb Glaubicz, czyli rybkę, Podskarbiego Jakóba Rokossowskiego. Wszystkie należą do monet rzadkich i wysoko cenionych.
Trojaki
Tych bito sztuk 82 ¹¹/₁₆ z grzywny srebra 13½ łutowego co wynosiło sztuk 98 z grzywny czystego kruszcu. Są również tak przejściowe, jak i z herbami obu zwierzchników mennicy, pod względem zaś samego popiersia na dwa główne rozdzielają się typy. Jedne bowiem mają popiersie małe do koła otoczone napisem, na drugich popiersie większe koroną u góry nad napis wystaje.
Przejściowe trojaki znane są z obu rodzajami popiersia, a te po drugiej stronie oprócz herbów Korony i Litwy, a niekiedy podobno i Królewskich wilczych zębów, żadnego innego znaku nie mają. Są nieco pospolitsze od następnych, w każdym jednak razie nie zawsze na zawołanie mieć je można. Wybijanie ich dłużej nieco trwać musiało niż innych.
Trojaki z herbem Jakóba Rokossowskiego czyli rybką, także dwojakie mają popiersie, a przy tern położenie rybki w jednych okazach na stronie głównej, w innych na stronie odwrotnej, albo nawet na obudwóch, i liczne z tego powodu wynikające kombinacye stempli, dają kilka wyraźnych i dobrze od siebie odróżnionych tej monety odmian, za któremi zbieracze bardzo się uganiają, bo są i rzadkie, i stosunkowo piękne. Główniejsze tylko w tern miejscu w rysunku zamieściłem.
Trojaki z herbem Jastrzębiec, czyli znakiem Piotra Zborowskiego Wojewody Krakowskiego, i spółzwierzchnika koronnej mennicy, a niekiedy i z jego cyfrą, zawsze są z popiersiem małem, przez napis do koła otoczonem. Znane są w dwóch odmianach które odróżnia od siebie obecność lub niedostatek liter P. Z. początkowych imienia i nazwiska tego dygnitarza. Są jeszcze rzadsze od poprzednich, i bardzo poszukiwane.
Pomimo tak widocznej różnicy między trojakami ze względu na zamieszczone na nich Królewskie popiersie, wszystkie z jednej zdają się pochodzić mennicy. Często bowiem można widzieć okazy mające odmienną pod względem popiersia główną stronę, do których wybicia użyty został ten sam stempel strony odwrotnej. Wszystkie stanowią piękną ozdobę drobniejszych zwłaszcza zbiorów.
Talary
Stopa tej najgrubszej srebrnej monety przeznaczonej głównie do handlowych po za obrębem kraju stosunków, oznaczoną została w najbardziej ułamkowych cyfrach. Wedle tego bowiem oznaczenia siedm sztuk talarów wybitych ze srebra 13½ próby i po 35 groszy względnie drobniejszej monety znaczących, powinno było ważyć jedne grzywnę i pół skojca. Z grzywny zaś czystego srebra miano wybijać takich talarów sztuk 8, groszy 10 i 4 denary. Znane są po zbiorach tylko z epoki przejściowej, i z herbem podskarbiego Rokossowskiego. Wszystkie zaś mają popiersie jednego zupełnie rysunku z talarami z orłem, w poprzednim rozdziale opisanemi.
Talary z epoki przejścia odróżniają się od innych podobnie jak grosze trójlistną pod herbami gałązką na stronie odwrotnej. Wszystkie są do siebie zupełnie podobne, bodaj nawet czy nie tym samym stemplem wybite.
Talarów z herbem Jakóba Rokossowskiego znane są dwie odmiany główniejsze. Jedne bowiem mają rok zamieszczony tylko na stronie odwrotnej z cyfrą I. R. albo bez cyfry, na drugich rok 1580 wypisany jest po obu stronach; między temi znowu na niektórych herb podskarbiego zamieszczony jest na tarczy, na innych bezpośrednio w polu monety. Wszystkie te talary rzadsze są od talarów z orłem, bardzo też poszukiwane i wysoko płacone.
Monety bite za czasów podskarbiostwa Jana Dulskiego
Po śmierci Jakóba Rokossowskiego objął zwierzchnictwo nad mennicą Koronną następca jego w urzędzie podskarbiowskim Jan Dulski herbu Przegonią Kasztelan Chełmiński, i już monety w r. 1581 bite, jego herby noszą na sobie. Osobna ordynacya ten zarząd mu powierzająca nie jest znaną, może nawet jej na razie nie było, może ją zastępował sam patent na podskarbiowską godność, lubo są monety które każą się domyślać niektórych późniejszych odmian w obowiązujących przepisach ordynacyi poprzedniej.
Dziewięcioletnie zawiadywanie mennicą przez Jana Dolskiego, z którego pierwsze lat 6 wchodzą w zakres panowania Króla Stefana, dało sposobność wybicia większej liczby monet, niż to pod zwierzchnictwem Rokossowskiego albo Leszczyńskiego być mogło. To też pieniądze z czasów tego zarządu, zwłaszcza szelągi i trojaki, nierównie są od poprzednich pospolitsze, i większa ich część należy nawet do bardzo zwyczajnych numizmatów. Za to rozmaitość między niemi wielka, zwłaszcza między drobniejszemi, których z jednego roku kilka można naliczyć odmian. Bliższe rozpatrzenie się w tych odmianach naprowadza na domysł, że za podskarbiostwa Dolskiego przynajmniej od roku 1584 dwie mennice jeśli nie więcej, były w ruchu. Na monetach bowiem od tej daty wybijanych znajdujemy czworakiego rodzaju dodatkowe znaki, wskazujące obok podskarbiego czterech osobnych bezpośrednich mennicy zarządców, a jednocześnie ustaje dawne bicie monety z samym tylko podskarbiowskim herbem.
Znaki te są:
1) lewek rozdzielający napis otokowy na niektórych bardzo rzadkich trojakach z r. 1584;
2) litery G. H. albo N. H. na szelągach i trojakach z lat 1584, 85, 86, których typ bardzo jednostajny pomimo różności owych dodatkowych liter, każę je odnosić do jednej i tej samej mennicy;
3) dwa bosaki z sobą skrzyżowane, także na szelągach i trojakach z tychże samych lat, oraz na czerwonym złotym z r. 1586.
4) trójkąt na groszach z roku 1584.
Którą z mennic ma oznaczać spinający się lewek na to trip dno odpowiedzieć, tem bardziej że trojaki na których się znajduje niedawno poznane zostały. Litery N. H. na trojakach z lat 1585 i 86 i na szelągu z tego ostatniego roku odnosi Zagórski do Mikołaja Henela rządcy mennicy w Olkuszu, źródła wszakże w tym względzie nie powołuje. W takim razie i monety z literami G. H. do tej samej mennicy odnieść by należało. Zaznaczyć jednak potrzeba, że litery te, równie jak poprzedni lewek, ze śmiercią Króla Stefana znikają, i już ich nie masz na monetach pod Zygmuntem III wybijanych.
Co do skrzyżowanych bosaków z temi najprawdopodobniej występowała mennica Poznańska. Widzimy je długo potem na trojakach i szelągach Zygmunta III. Trójkąt znowu jako znak Goeblowskich warsztatów należy z pewnością do mennicy w Malborgu, z której także i później wychodziły pod stemplem Koronnym monety. Czy obok tych mennic była jeszcze czynną dawna mennica Krakowska, trudno zapewnić. Sądząc jednak z nieznacznego przejścia między wyszłemi z niej monetami a monetami domniemanej mennicy Olkuskiej, należałoby przypuszczać że w r. 1584 jej warsztaty zostały zamknięte, albo do Olkusza przeniesione.
Z pierwszych czterech lat zarządu mennicy przez podskarbiego Dulskiego, to jest z lat 1581, 82, 83, 84, w których jedna tylko mennica była w ruchu, dochował się nam pięcioraki rodzaj monet mianowicie: szelągi, grosze, trojaki, półtalary i talary. — Z lat następnych z mennicy Olkuskiej: szelągi i trojaki; z Poznańskiej: szelągi, trojaki i dukaty; z Malborgskiej: szelągi, trojaki, dukaty i grosze; z lewkiem zaś, znakiem dotąd nie wytłumaczonym, znamy tylko same trojaki. Oprócz pomników wyszłych z mennicy Malborgskiej, które jako od innych bardzo odmienne, osobno rozpoznawane być mogą, wszystkie inne pod jednemi sobie właściwemi tytułami czytelnikowi przedstawię.
Szelągi
Szelągi Króla Stefana bite za podskarbiostwa Dulskiego są zarówno rozmaitego typu, jak i rozmaitego stopnia rzadkości. — Z pierwszego zaraz roku 1581 znane są w kilku odmianach. Najwcześniejsze, bite na wzór szelągów z roku 1579, mające zamiast orła Królewską wilczą szczękę, rzadkością swoją tamtym nawet dorównywają. Są przy tera bardzo pięknego rysunku.
Zwykłe szelągi z tego samego roku także nie są zbyt pospolite. Późniejsze dopiero aż do roku 1584 dosyć często się przytrafiają.
Co do znaków dodatkowych, to litery, G H znane są tylko na szelągach z roku 1585, a litery N H na takichże szelągach z r. 1586.
Poznańskie z bosakami skrzyżowanemi są z lat 1585 i 86, zwykle gorszego od innych stempla. Oprócz różnicy w latach i owych znakach dodatkowych, różnią się jeszcze między sobą zwykłe szelągi Króla Stefana mniejszą lub większą ozdobnością cyfry Królewskiej.
Grosze
Grosze z epoki podskarbiostwa Dulskiego bite w mennicach które tu pod rozbiór przypadają, znam tylko z roku 1581 i 1582. Grosz z roku 1584 należy do mennicy Malborgskiej, o której niżej mowa będzie.
Z roku 1581 są dwojakie: jedne z herbami Korony i Litwy tak jak grosze bite za podskarbiostwa Rokossowskiego, i tak jak nakazywała ordynacya z roku 1580. Drugie z samym orłem podobne do groszów bitych pod zarządem Rafała Leszczyńskiego. — Te ostatnie grosze, o których już wyżej wspomniałem, wyjść musiały z jakiejś pokątnej mennicy; nie są też naznaczone stemplem podskarbiowskiego herbu, robota w nich rytownicza nieco barbarzyńska, bite są przytem płytko i niedbale, brzeg mają nie równy, są od sprawiedliwych groszy cieńsze, i zdają się lżejsze od innych.
Grosz z roku 1582 zgodny jest z obowiązującą ordynacyą, ma na sobie herby obu narodów, i podskarbiowską Przegonię. Wszystkie te grosze należą do monet rzadkich, i mało jest zbiorów któreby liczniejszym ich doborem poszczycić się mogły.
Trojaki
Między trojakami tej epoki największa jest rozmaitość. Zaraz z roku 1581 znamy ich 2 typy, z których jeden z mniejszem i do koła przez napis obwiedzionem popiersiem, rzadkością swoją rybkowym trojakom dorównywa, a znajduje się w dwóch odmianach różniących się od siebie rozłożeniem napisu. Inne trojaki z czasu podskarbiostwa Jana Dulskiego aż do roku 1584 mniej więcej są pospolite.
Wyjątek pod tym względem stanowić może trojak z r. 1582 mający napis na stronie głównej perełkowym obwodem od pola monety oddzielony. — Nie znaczne między niemi przejścia w rysunku popiersia stapiają się, że tak powiem, z rysunkiem trojaków odnoszonych do mennicy Olkuskiej, lubo te ostatnie znacznie lepiej są bite. Znamy je z literami G H z lat 1584 i 85, pierwsze nieco rzadsze, a z literami N H z r. 1585 i 86, wszystkie zresztą dosyć zwyczajne.
Trojaków z lewkiem, których miejsca wybicia domniemywać się nawet nie można, znamy trzy odmiany; wszystkie bardzo rzadkie. Różnica między niemi leży w rozłożeniu napisu, który rozdzielony u dołu na 2 części popiersiem, nadaje tym trojakom odmienne od innych wejrzenie. U hr. Czapskiego znajduje się także znak lewka na trojaku z popiersiem u góry napis przecinającem, do popiersia na trojakach z mennicy Olkuskiej podobnem.
Wszystkie trojaki z lewkiem mają na sobie rok 1584. Trojaki Poznańskie z dwoma skrzyżowanemi bosakami mają 3 oddzielne stemple. Na jednych popiersie bardzo nędznego rysunku z zapuszczonym podbródkiem, w zbroi bez naramiennika, nieledwie barbarzyńskie. Takie noszą na sobie rok 1584 lub 1585 i są dosyć pospolite.
Drugie z popiersiem pięknie narysowanem, z brodą jednostajnie podstrzyżoną, słowem z lakiem, jakie później i do dukatów użytem zostało, znamy z lat 1584, 85 i 86 także nie rzadkie.
Trzecie nareszcie z popiersiem nieco podobnem, ale na sam dół monety spuszczonem, i napis w tern miejscu przecinającem; te jedne z całej tej kategoryi bardzo rzadkie, i osobliwe. Między niemi dwie odmiany znalazłem. Wszystkie trojaki pochodzące z mennicy Poznańskiej bite są niedbale, i dlatego choć dobrze dochowane, trudno znaleźć między niemi prawdziwie dobre okazy.
Półtalary
Z całych dziesięciu lat panowania Króla Stefana ten rodzaj monety znamy tylko z roku 1583, choć rok ten nie na wszystkich wybity jest okazach. Niektóre z nich nie mają wypisanej daty, choć z resztą nieledwie tym samym stemplem wybite zostały, i zdaje się nawet, że data na pierwotnym już gotowym i w użycie wprowadzonym stemplu później dodaną została. Stopa takich półtalarów oznaczoną była w ordynacyi z roku 1580, i zapewne w ich kowaniu do niej się zastosowano.
Półtalary Stefana stanowią jeden z najrzadszych w Polskiej numizmatyce pomników. Okazów bez daty znanych jest tylko dwa. Jeden, który posiadał niegdyś Tadeusz Czacki, znajduje się obecnie w zbiorze Książąt Czartoryskich w Krakowie. Drugi pochodzący z jakiegoś klasztornego zbioru w Wiedniu dostał się wr ręce numizmatyka Berlińskiego Vossberga, a następnie przeszedł do zbioru X-a Wilhelma Radziwiłła w Berlinie. Okaz z wypisanym rokiem 1583, znany jeszcze Madajowi, był w ostatnich czasach w posiadaniu naprzód Regenta Mikockiego w Wiedniu, później Karola Beyera w Warszawie. Od tego ostatniego nabył go hr. Czarnecki do Gogolewra, a obecnie posiada go podobno hr. Adam Plater w Wilnie. Podobny okaz widział P. Wiktor Szaniawski w roku 1872 w bibliotece klasztornej w Wicencyi, a posiada go także hr. Czapski w Stankowie, i to jest wszystko co z tego typu dla nauki się zostało.
Talary
Z herbem podskarbiego Dolskiego znane są cztery talary Króla Stefana bite w latach 1581, 82 i 83. Z razu bite były mniej więcej podług poprzednich wzorów, ale jeszcze w roku 1581, nastąpiła zmiana w narysowaniu herbu Państwa, którego godła nie na oddzielnych tarczach jak przedtem, ale na jednej na 4 pola przedzielonej odtąd zamieszczano.
W skład jego weszły jedynie godła Korony i Litwy, ułożone na przemian po dwa z każdej strony, a w pośrodku małą tarczą z herbem Królewskim nakryte. W ten sposób narysowany herb Państwa już się odtąd ustalił, i dotrwał bez zmiany aż do ostatecznego rozbioru Polski.
Widzimy go na talarach bitych za podskarbiostwa Dulskiego, wiatach 1581, 82 i 83. Wszystkie te talary rzadsze są nierównie od poprzednich, bitych pod zarządem Leszczyńskiego, lub Rokossowskiego, ale w rysunku i technice o wiele tamtym nie dorównywają.
Talara z r. 1581, dawniejszej formy, nr 87 znam tylko jeden okaz w zbiorze Wilanowskim, nabyty od niegdy Augusta Doeplera. Okaz talara z tegoż roku z herbami w 4-o polowej tarczy nr 88 także jedyny posiada hr. Adam Plater w Wilnie. Talara z roku 1582 widziałem 2 okazy, z tych jeden w Wilanowie po Doeplerze, a drugi u hr. Izabelli Starzyńskiej po niegdy Urbanowskim; ostatni talar z r. 1583 znajduje się w Cesarskim zbiorze w Petersburgskim Eremitażu, i nie wiem aby jaki inny zbiór go posiadał.
Czerwone złote
Jedyny ze znanych ściśle koronny dukat Króla Stefana wybity w Poznańskiej mennicy, nosi na sobie datę 1586 roku, a popiersie Królewskie ma zupełnie takie, jak spółczesne onemu, z tejże mennicy pochodzące trojaki; herb na nim rozłożony na tarczy czteropolowej jak na talarach z roku 1582, i półtalarach z roku 1583. Moneta jedna z najrzadszych; posiadał ją kiedyś Czacki, a przynajmniej figurę onej na swych tablicach monet Polskich zamieścił. Miał ją także od niegdy Augusta Doeplera w Warszawie P. Teodor Dembowski, od którego dostała się hr. Franciszkowi Potockiemu, i stanowi dziś jednę z najcelniejszych ozdób bogatego Wilanowskiego zbioru. Więcej bowiem nad te dwa okazy nie byłbym w stanie przytoczyć.
Podług figury tego dukata w dziele Czackiego zamieszczonej wybito w jakiejś pokątnej fabryce fałszywe tej rzadkiej monety okazy, któremi potrafiono doświadczonych nawet numizmatyków oszukać. Dziś łatwe są one do rozeznania po rysunku popiersia, porównywając takowe z popiersiem na trojakach z r. 1586 mających na sobie jako znak menniczny skrzyżowane bosaki, do którego (jak być powinno) wcale nie są podobne. Jednak okazuje się że i na takie są lubownicy. Sam byłem świadkiem jak na licytacyi zbioru P. Józefa Zellta w Berlinie, okaz takiego naśladowanego dukata zapłacony został 30 talarów, pomimo ostrzeżenia o jego nieautentyczności, w samym katalogu licytacyi zamieszczonego.
Monety bite dla prowincyi Pruskiej w mennicy Malborgskiej
Wiadomo już czytelnikowi że Król Zygmunt I otworzywszy w roku 1528 mennicę w Toruniu polecił wybijanie w niej na swój rachunek monety prowincyonalnej Pruskiej, dla której rokiem później szczegółowy ordynacyą przepisał. Monety te wybijane były do roku 1535, nie pod herbem koronnym, ale pod wyłącznem godłem Pruskiej prowincyi. Po zamknięciu mennicy Toruńskiej w roku 1535 ustało wybijanie podobnych pieniędzy, i dopiero je Król Stefan na czas krótki na nowo wskrzesił.
Powodem do tego była okoliczność że Gdańszczanie uważając przepisaną sobie dla wybijania srebrnej monety stopę za uciążliwą, i wyższą od tej jaka w ów czas obowiązywała w koronie, zaniechali całkowicie jej wybijania. Król Stefan potwierdziwszy dawniejszy przywilej braciom Goeblom na nową maszynę menniczną, i dozwoliwszy im otworzyć dla jej zastosowania własną mennicę w Gdańsku, gdy ta dla srebrnych pieniędzy całkiem została zamkniętą, urządził nową w Malborgu, i tę na wybijanie osobnej monety prowincyonalnej przeznaczył.
Piśmienna w tym względzie ordynacya nie jest dotąd znaną, ale musiała mieć miejsce, a nawet musiała obejmować rozporządzenia zmieniające niektóre warunki ordynacyi z r. 1580; niektóre bowiem pieniądze bite w Malborgu odstępują od przepisu powyższą ordynacyą zastrzeżonego, aby na monetach obu narodów zarazem Koronne i Litewskie herby były kładzione. Tutaj na szelągach i groszach widzimy samego tylko orła, co przecież bez wyraźnej woli Królewskiej nastąpić nie mogło.
Stosunek jednak tej nowej prowincyonalnej mennicy względem korony byt inny niż poprzednio. Choć na wychodzących z niej monetach prawie zawsze znajdował się prowincyonalny napis, były one jednak ściśle koronne; ich bicie zostawało pod tą samą kontrolą podskarbiego koronnego, jego herbem były znaczone, i nie dawniejszego prowincyonalnego orła z ręką zbrojną, ale herby Koronne na sobie nosiły.
Miarkując po datach ostatnich drobnych pieniędzy Gdańskich, i najwcześniejszych Malborgskich, za epokę otworzenia tej ostatniej mennicy należy przyjąć rok 1584. W tym jeszcze roku wyszły z niej szelągi i grosze, a w następnym oprócz szelągów, trojaki i czerwone złote, i zdaje się że zaraz nastąpiło jej zamknięcie, z powodu niechęci jaką bezwątpienia wywoływało w Prusach wybijanie na tamecznem territorium, monety na rachunek Królewski.
Szelągi
Z orłem na jednej, a cyfrą Królewską na drugiej stronie noszą na sobie napis prowincyi SOLIDVS TERRARVM PRVSS. Znane są z lat obudwóch 1584 i 1585 i wcale nie rzadkie odznaczają się bardzo pięknem wybiciem.
Grosze
Z popiersiem Królewskiem na stronie głównej, a z samym orłem na odwrotnej mają napis GROS. SIMP. REGNI. POLON. Grossus simplex regni Poloniae, a więc tylko Koronny. Że bite były w Malborgu przekonywa o tem nie tylko ich fabryka, zupełnie odmienna od innych groszy Króla Stefana, ale i znak menniczny Goeblowski przy napisie. Są pięknie rznięte, i bardzo rzadkie.
W ciągu mojej przeszło 50 letniej praktyki numizmatycznej 3 tylko okazy takiego grosza widzieć miałem sposobność. Z tych jeden wykopany przed kilkunastu laty gdzieś w Galicyi dostał się od Beyera do zbioru hr. Kickiej w Warszawie. Dawniejsze.zaś okazy niegdy Zagórskiego i Tymoteusza Lipińskiego nie wiem gdzie się dziś obracają. Jeden z nich miał Beyer wtedy kiedy jeszcze posiadał swój wielce szacowny zbiór Polskich numizmatów.
Trojaki
Jest to jedna z najpiękniej rzeźbionych i najczyściej wybitych monet Króla Stefana. Napis na niej odnosi się do prowincyi Pruskiej, ale herb korony i Litwy bez obecności herbu Pruskiego przekonywa, że jest ściśle koronną. Rok na niej 1585. Należy do wielkich numizmatycznych rzadkości. Znam tylko dwa takiego trojaka okazy: jeden w zbiorze niegdy Franciszka hr. Potockiego (dziś Wilanowskim) niewiadomego pochodzenia, drugi wykopany mniej więcej przed 40 laty gdzieś nad granicą Szlązką i ztamtąd przez nieżyjącego już Warszawskiego numizmatyka Fausta przywieziony jest obecnie w posiadaniu P. Wiktora Szaniawskiego w Przegalinach.
Czerwone złote
Mają również napis ziem Pruskich, a herby koronne rozłożone w pięciopolowej tarczy tak jak na talarach i półtalarach wyżej w swojem miejscu opisanych. Rok na nich 1585. Jedyny znany mi okaz tego dukata zdobi zbiór hr. Adama Platera w Wilnie bogaty w wiele innych tego rodzaju osobliwości. O drugim okazie nawet nie słyszałem.
Z powyższego rozbioru okazuje się że z wyjątkiem szelągów, wszystkie inne Malborgskie monety bite za Króla Stefana stanowią nieledwie pierwszorzędną rzadkość po zbiorach, co jest najlepszym dowodem że mennica ta nietylko przez krótki czas czynną być musiała, ale że nawet wybijane w niej monety w niewielkiej wychodziły ilości.
Monety Wielkiego Księstwa Litewskiego
Dowody działalności mennicy Litewskiej za panowania Króla Stefana poczynają się z rokiem 1578 i idą aż do śmierci Królewskiej w roku 1586 zaszłej. Urząd podskarbiego Ziemskiego w Litwie sprawował wtedy Wawrzyniec Wojna hr. Trąby Starosta Piński, można atoli powątpiewać aby miał jakie nad mennicą zwierzchnictwo, gdyż zarząd takowej dopiero w r. 1580 przez list Królewski był mu powierzonym.
Następcą Wojny który (jak się już wyżej powiedziało) w tymże samym roku 1580 życie zakończył, był na Litewskiem podskarbiostwie Jan Hlebowicz herbu Leliwa Kasztelan Miński, i sprawował ten urząd przez cały rok 1581 i 1582, a w następnym postąpiwszy na Kasztalaniją Trocką zarząd mennicy złożył. Przez cały rok 1584 wakować musiała podskarbiowska godność na Litwie, bo następca Hlebowicza jeden z Sapiehów, prawdopodobnie Leon, dopiero w roku 1585 rodzinny swój herb Lis na monecie położył. W samym bowiem roku 1586 przeszedł znów zarząd mennicy na osobę nowego podskarbiego Teodora Skumin Tyszkiewicza, który jednak takowy dopiero po śmierci Króla Stefana faktycznie objąć musiał.
Tak liczne przemiany w samej administracyi mennicznej musiały bardzo urozmaicić ówczesną monetę Litewską, tem bardziej, że przy zmianie zarządu mennica nie od razu jak widać pod nowe przechodziła zwierzchnictwo.
W ciągu zatem ośmiu lat czynności mennicy Litewskiej za panowania Króla Stefana przechodziła ona z tego względu przez 6 osobnych peryodów a mianowicie:
1) od roku 1578 do 1580 kiedy zostawała pod dawnym za poprzednich panowań urządzonym kierunkiem;
2) z roku 1580 kiedy była w zawiadywaniu podskarbiego ziemskiego Wawrzyńca Wojny;
3) od roku 1580 do 1583 kiedy nią zarządzał nowy podskarbi Jan Hlebowicz herbu Leliwa;
4) od roku 1584 do 1585 w czasie wakowania urzędu podskarbiego w Litwie;
5) od roku 1585 do 1586 kiedy zwierzchnictwo nad nią sprawował podskarbi Sapieha herbu Lis;
6) w samym końcu r. 1586 kiedy urząd podskarbiego Litewskiego przeszedł na osobę Teodora Tyszkiewicza.
Z pierwszej: z epoki znamy tylko podwójne denary i szelągi,
z drugiej: szelągi, grosze, trojaki i talary, z trzeciej: denary pojedyncze, szelągi, trojaki, szóstaki i portugały,
z czwartej: szelągi i trojaki,
z piątej: trojaki, szóstaki, talary i czerwone złote,
z szóstej: nareszcie same tylko trojaki.
Każda z tych epok wycisnęła swoje odrębne piętno na wyszłych w niej pomnikach mennicznych, jak to będzie można widzieć przy szczegółowym tychże pomników rozbiorze.
Denary pojedyncze
Znane są jak się wyżej powiedziało tylko z trzeciego peryodu to jest z czasu podskarbiostwa Jana Hlebowicza, którego herbem Litwa są opatrzone. Jako wybite już po wydaniu ordynacyi z roku 1580 noszą na sobie herby korony i Litwy. Dochowały się tylko z lat 1581 i 1582 i należą do bardzo rzadkich pieniążków. Bite były na stopę oznaczoną dla denarów ziemi Pruskiej przez ordynacyą z r. 1528 to jest 540 sztuk z grzywny srebra 1½ próby.
Denary podwójne
Pochodzą z pierwszej epoki w historyi mennicy Litewskiej za panowania Króla Stefana. Bite były w latach 1578 i 79 bodaj czy nie w Mitawie. Pod cyfrą bowiem Królewską przedstawiają mały herb Kurlandzkiego Książęcia Ketllera. Z herbu państwa sama tylko Litewska pogoń na nich występuje. Mniej rzadkie od poprzednich ale zawsze nie nadto pospolite. Wybite były według tej samej stopy co denary pojedyncze, to jest 270 sztuk z grzywny półtorałutowego srebra.
Szelągi
Znane są z kilku peryodów. Z pierwszego mamy szeląg a raczej próbę czyli projekt szeląga wybity na grubym kawałku srebra (pied-fort) w roku 1579, którego jedyny okaz posiada w swoim zbiorze hr. Emeryk Czapski. Jest to sztuka niezmiernie ciekawa ze względu na umieszczonego na niej koronnego orła obok pogoni Litewskiej, co dopiero w ordynacyi z roku 1580 zostało postanowione. Dowodzi ona że kwestya połączenia obu herbów na monetach już w roku 1579 była na stole; jakoż rozwiązanie jej zaraz w początku roku 1580 nastąpiło. Właściwie zatem sztuka ta za rzeczywistą monetę uważana być nie może.
Z drugiej epoki, to jest z czasu pomiędzy śmiercią podskarbiego Wojny a faktycznem objęciem zarządu mennicy przez podskarbiego Hlebowicza (1580—1581), znamy także jeden szeląg z roku 1581 dosyć pospolity bez żadnego herbowego znaku.
Z trzeciej epoki to jest z czasów podskarbiostwa Hlebowicza znane są szelągi z latami 1580, 81, 82 i 83. Z tych pierwszy bardzo rzadki znajdował się w zbiorach R. R. Stanu Reichla w Petersburgu i Józefa Zeltta w Warszawie. Ostatni sprzedany na licytacyi w Berlinie za talara. Inne tego peryodu szelągi mniej więcej pospolite
Z czwartej epoki to jest z czasu między rokiem 1584 a 1585 znamy także z obu tych lat dosyć często zdarzające się szelągi; a te w miejscu herbu podskarbiowskiego zwykle samą kropkę przedstawiają. Późniejszych szelęgów Litewskich Króla Stefana, dotychczas nie odkryto.
Grosze
Grosze Litewskie Króla Stefana znane są tylko z roku 1580 i 1581; pierwsze w dwóch odmianach, a jedne i drugie bez żadnego podskarbiowskiego herbu. Przypadały by zatem na drugi peryod w zamieszczonym wyżej podziale, to jest na czas podskarbiostwa Wawrzyńca Wojny, i na epokę nie zajętych po nim podskarbiowskich kluczów. Są równie rzadkie jak koronne, zwłaszcza ta odmiana z roku 1580, na której herby Korony i Litwy nie na osobnych tarczach, ale bezpośrednio w polu monety są zamieszczone (nr 106a). Stopę tych groszy wskazałem przy rozbiorze groszy koronnych. Srebro w nich trzymało niespełna 6-ą próbę.
Trojaki
Ze wszystkich monet Litewskich Króla Stefana są najliczniejsze i począwszy od roku 1580 aż do roku 1586 nieprzerwany ciąg stanowią. W ogólności nie są rzadkie, wyjąwszy może niektóre pommejsre waryanty. Większa ich część nawet do najpospolitszych monet należy.
Z epoki podskarbiowstwa Wojny, i nastąpionej po nim pierwszej przerwy w zwierzchnim mennicznym zarządzie, znane są z lat 1580 i 81, pod względem typu trojakie. Najpierwsze tylko z roku 1580 z popiersiem na dół do brzegu monety spuszczonem i w tem miejscu napis otokowy przerywającem, dosyć rzadkie. Trójka Rzymska III oznaczająca wartość monety znajduje się na nich na stronie odwrotnej (nr 108).
Drugie podobne poprzednim, ale z popiersiem w górę wzniesionem i przerywającem napis u góry, z trójką na stronie odwrotnej, także od zwykłych nieco rzadsze, znajdują się z obu lat 1580 i 1581 (nr 109).
Trzecie nareszcie w obu powyższych latach wybijane, mają liczbę wartości monety pod popiersiem, a te są najpospolitsze.
Z epoki trzeciej, to jest z czasu podskarbiostwa Jana Hlebowicza trojaki są w ogólności bardzo pospolite, a znajdują się z lat 1581, 82 i 83. Podskarbiowski herb Leliwa umieszczony jest na nich pod popiersiem, a trójka III oznaczająca wartość monety na stronie odwrotnej.
Po ustaniu zarządu Hlebowicza widać znaczne w monecie pod względem stempla polepszenie. Trojaki z roku 1584 i 85 ostatnie nie mające jeszcze nowego podskarbiowskiego herbu, są i większe, i nierównie staranniej rznięte, i lepiej wybite od innych. Popiersie na nich ma już odmienny, a daleko lepszy rysunek.
Z piątego peryodu to jest z czasu podskarbiostwa Sapiehy trojaki noszą datę 1585 i 1586 roku.
Są do poprzednich cokolwiek w narysowaniu popiersia podobne, ale bardziej zaniedbanego bicia. Lis herb podskarbiowski mieści się na nich pod popiersiem, i przerywa w tern miejscu otokowy napis, a niekiedy nad napis wyskakuje. Co do rzadkości jedno z poprzedniemi trzymają miejsce.
Wreszcie trojaki ostatniej epoki to jest z końca roku 1586 brakiem jedynie herbu podskarbiego od poprzednich się różnią; zkąd widać że po ustaniu zarządu podskarbiego Sapiehy wybite być musiały.
Wybicie na nich jeszcze lichsze. Ze wszystkich może najpospolitsze. Stopa wedle której były bite trojaki Litewskie za panowania Króla Stefana już wyżej przy rozbiorze trojaków Koronnych została wskazaną. W dobroci srebra powinny były trzymać 13½ próbę.
Dla osobliwości zamieszczam tutaj potworny trojak z popiersiem Króla Stefana, jakoby odnoszący się do mennicy Litewskiej. Z podobnemi trojakami których liczne bywają odmiany, jedne więcej i inne mniej do prawdziwych trojaków tego Króla zbliżone, spotykać się można szczególniej w Węgrzech, i w ogóle w naddunajskim Kraju. Niegdy Beyer w jednej swej podróży w tamtych okolicach odbytej, dowiedział się że podobne trojaki jako moneta szczególniej w Turcyi ulubiona wybijane były na spekulacyą handlową, aż do ostatnich czasów w jednem z miast Wołoskich; wymienił mi nawet nazwę tego miasta, którego w ów czas nie zanotowałem, nie przewidując abym tej wiadomości użyć kiedy potrzebował.
Szóstaki
Rzadki ten rodzaj monet Króla Stefana z dwóch znajduje się epok, z obu wyraźnie podskarbiowkich, to jest z epoki Hlebowicza i Sapiehy.
Pierwsze bite w roku 1581 rzadkością swoją stanowią jednę z główniejszych ozdób w każdym numizmatycznym zbiorze. Znane tylko z figury Czackiego i z katalogu Reichla długo były przedmiotem daremnych poszukiwań zbieraczy. Niegdy Beyerowi udało się znaleźć jeden w niewielkim zbiorze po Pretoriusie w Wrocławiu, drugi prawie jednocześnie dostał Włocławkowski zbieracz Lewiński. W skarbie dawnych pieniędzy zamurowanym w Gdańskim ratuszu, który około roku 1846 odkryto znajdowały się 3 takie szóstaki, z których dwa cokolwiek od siebie odmienne otrzymało Gdańskie Gimnazyum, a jeden dostał się ówczesnemu Konsulowi Belgijskiemu P. Mathy, który później na licytacyi zbioru Mathego nabyłem za 21 talarów. W wykopalisku znalezionem w roku 1864 w okolicy Międzyrzecza na Podlasiu (o którem wyżej już mówiłem) był także jeden taki szóstak, a ten posiada P. Wiktor Szaniawski w Przegalinach. Mają go także w swoich zbiorach X. Jan Stupnicki Biskup Przemyślski obrządku grecko-unickiego, i hr. Natalija Kicka w Warszawie.
Najciekawszy jednak okaz tej rzadkiej monety wybity na próbę na grubem srebrze, miałem sam zdaru hr. Izabelli Starzyńskiej; pochodził on ze zbioru niegdyś Urbanowskiego. Po katastrofach jakie mój zbiór spotkały, i które mię pozbawiły prawie wszystkich numizmatycznych rzadkości, sztuka ta była w ręku hr. Czarneckiego w Gogolewie, a obecnie posiada ją podobno hr. Adam Plater w Wilnie. Tak więc dziesięć tylko okazów tego szóstaka jestem w stanie wyliczyć.
Szóstaki z drugiej epoki z herbem Sapieżyńskim Lis, mają rok 1585. Są znacznie pospolitsze od poprzednich, i zaledwie trzecio, albo czwartorzędną rzadkość stanowią, a przy tern z powodu niestarannego wybicia rzadko w dobrych znajdują się okazach. Samo narysowanie popiersia mają lepsze od poprzednich, ale wyrycie go na stemplu, i samo techniczne wybicie, bardzo w nich jest liche. Znajdują się we wszystkich nawet średniego rozmiaru zbiorach. Szóstaki według ordynacyi z roku 1580 bite były w ilości sztuk 42 i ²²/₃₂ z grzywny srebra półczternastej próby, a z grzywny czystego kruszcu sztuk 49.
Talary
Znane są z roku 1580 bez herbu podskarbiowkiego a zatem z drugiego peryod u działań ówczesnej mennicy Litewskiej, a drugie z herbem Lis z roku 1585 z czasów zarządu podskarbiego Sapiehy.
Okaz pierwszego z nich wagi podwójnej bodaj czy nie jedyny znajduje się w zbiorze Wilanowskim. Że był wybitym w mennicy Litewskiej, przekonywa o tern wyobrażona na nim głowa monarchy zgodna zupełnie z rysunkiem głowy na spółczesnycli Litewskich trojakach. Takie mają także być wybijane na złocie, ale tych niewidziałem.
Talar z roku 1580 z herbem Leliwa wyobrażony u Zagórskiego pod nr 141 podług figury w Munzbuchu Adama Berga, nie jest Litewskim ale Koronnym, i w oryginalnem źródle herbu Leliwa nie ma na sobie.
Talarów z roku 1585 z herbem Sapieżyńskim znanych jest kilka okazów. Sam zbiór Wilanowski posiada ich dwa. W każdym razie i te są bardzo rzadkie, i za jeden z nich na licytacyi dubletów Gymnazyum Gdańskiego w roku 1847 zapłacono 140 talarów. Bite były podług tej samej stopy jak talary Koronne ze srebra 13½ próby.
Czerwone złote
Znane są tylko z roku 1586 z herbem Lis, i to w dwóch jedynie okazach, z których jeden znajduje się w zbiorze Ces. Królew. w Wiedniu, a drugi u hr. Adama Platera w Wilnie. Koeler w swojem dziele Munz Belustigungen Tom XJX s. Znane są tylko z roku 1586 z herbem Lis, i to w dwóch jedynie okazach, z których jeden znajduje się w zbiorze Ces. Królew. w Wiedniu, a drugi u hr. Adama Platera w Wilnie. Koeler w swojem dziele Munz 93 zamieścił podobny dukat bez daty. Czy tylko się nie pomylił?
Portugały
Jedyny okaz tej monety (jeśli ją monetą nazwać można) posiada zbiór Wilanowski. Dostał on się niegdy Franciszkowi hr. Potockiemu w darze od P. Stefana Ciecierskiego. Główna jego strona popiersie Królewskie przedstawiająca i rok 1580 na sobie mająca jest prawie zupełnie ta sama, co na wzmiankowanym wyżej podwójnym talarze tejże daty; ale strona odwrotna całkiem odmienna z herbami rozmieszczonemi na pięciopolowej tarczy, na której u dołu znajduje się rodzinny podskarbiego klejnot Leliwa. Być może że to jest probowy okaz talara projektowanego w roku 1581, wtedy kiedy już Hlebowicz objął rzeczywisty zarząd mennicy, do czego jedna stroną stempla z roku poprzedniego użytą być mogła. Takich Talarów nie było pewnie w obiegu.
Monety Siedmiogrodzkie Króla Stefana
W tem miejscu należy pomówić cokolwiek o monetach wybijanych przez Króla Stefana w dziedzicznem jego Księstwie Siedmiogrodzkiem, tem bardziej, że niektóre z nich jako wyłącznie herby Korony i Litwy na sobie noszące, za dalszy ciąg koronnych uważane być muszą. Dwa znamy tych monet rodzaje. Oba bite w mieście Siemiogrodzkiem Nagy-Banya, co po polsku znaczy nowe miasto. Monetami temi są Talary i czerwone złote.
Gdyby nie brak herbu podskarbiowskiego i początkowe litery Siedmiogrodzkiego mennicznego miasta, mogły by być wzięte wprost za koronne. Nie mają bowiem na sobie żadnych Siedmiogrodzkich herbów, i tylko dodanie w tytułowym napisie Królewskim tytułu Książęcia Siedmiogrodu bardzo niewyraźnie właściwe ich przeznaczenie wskazuje.
Znamy takie talary z lat 1585 i 1586; odznaczają się one głębokiem i wyrazistem ryciem stempla, i dokładnem wybiciem. Od Koronnych przynajmniej za podskarbiostwa Dulskiego bitych zdają się być cięższe, i z lepszego srebra. W technicznym wykonaniu stempla ta jeszcze zachodzi różnica, że tło jego nie było szlifowane, powierzchnia zatem samych odbitek jest chropawa; oraz że litery otokowego napisu nie są w stemplu pojedynczemi stempelkami nabijane, ale bezpośrednio w głąb ryte. Talary Siedmiogrodzkie znacznie są pospolitsze od koronnych, i był czas że wyżej 60 złotych płacić za nie nie chciano. Dziś prawie 4 razy wyżej płacić za nie potrzeba.
Czerwone złote
Ten rodzaj monety bity zupełnie na sposób Węgierski z Matką Bożka i Ś-ym Władysławem z naszą numizmatyką żadnego właściwie nie ma związku. Czacki atoli, taki dukat na swoich tablicach monet Polskich zamieścił, a i lubownicy Polskiej numizmatyki gorliwie się o niego starają. Od koronnego i innych poprzednio opisanych nierównie pospolitszy, w każdym razie dosyć wysoko ceniony.
Monety Miasta Gdańska
Monety Gdańskie pod stemplem Króla Stefana bite być miały podług tej samej stopy jaka obowiązywała w Koronie, stosownie do ordynacyi przepisanej dla Rafała Leszczyńskiego, to jest z grzywny czystego srebra Talarów 8 trojaków 93¼ groszy 302, a szelągów 900, co wypadało na grzywnę mieszaną 14 próby, Talarów 7, trojaków 81⅔, a na takąż grzywnę 6-ej próby groszy 175, a 525 szelągów.
Bracia Goeblowie którzy na wybijanie tej monety otrzymali przywilej od Króla pod dniem 17 Sierpnia 1578 roku, urządzili mennicę w Gdańsku, ta jednak przez krótki tylko czas w pełnym zostawała ruchu. Wydana bowiem dla Korony nowa ordynacya menniczna w roku 1580 zniżając o pół łuta dobroć srebra w grzywnie mennicznej, sprawiła że Gdańszczanie zaprzestali wybijania trojaków i groszy, i od roku 1580 już tylko same czerwone złote, i nieco najdrobniejszej zdawkowej monety zatrudniały ich mennicę. Przez cały zatem ciąg panowania Króla Stefana szereg wybitych w Gdańsku monet jest następujący.
Denary
Znane są od roku 1578 do 1585 pospolitsze od Zygmuntowskich, ale za to daleko piękniej wybite.
Szelągi
Znane również od roku 1578, ale idą tylko do roku 1582. Są także z roku 1584. Wszystkie mniej więcej pospolite; równie jak denary wybijane są starannie.
Grosze
Bite były tylko w roku 1578 i 1579, ostatnie zwłaszcza bardzo pięknego stempla, ale pospolite. Rok 1578 nieco rzadszy.
Trojaki
Moneta bardzo piękna z promienistą koroną na głowie królewskiej. W całości znane są tylko z roku 1579 miernie rzadkie. W Gdańsku dochował się stempel odwrotnej strony trojaka z roku 1582, którego odbitki widzieć można po zbiorach. Wątpić jednak można aby w tym roku bita była jakaś moneta z lepszego srebra, chybaby stopa była zmienioną na co nie masz żadnego dowodu. PP. Zellt i Beyer w nowym Skorowidzu monet Polskich zamieścili wprawdzie w nawiasie (to jest pod wątpliwością) podobny trojak z roku 1581. Zkąd wzięli tę wiadomość nie wiem. Zagórski także o nim nie wiedział.
Czerwone złote
Złoto wybijano w Gdańsku ciągle od r. 1578 aż do końca panowania Króla Stefana, a nawet po jego śmierci, bo znamy dukat Gdański z roku 1587 na którym jeszcze popiersie tego Króla występuje. Odznacza się ta moneta większą jednostajnością w rysunku popiersia, które w tym przeciągu czasu raz tylko zmieniono. Pierwsze popiersie takie jak na groszach z roku 1579 mają czerwone złote z łat 1578 do 1584.
Powtórne znajduje się na dukatach z lat 1585, 86 i 87. Od dukatów Gdańskich Zygmunta Augusta pospolitsze, zwłaszcza z roku 1586, którego po wielu mniejszych nawet zbiorach można napotkać.
Donatywy 10 dukatowe i 7-o dukatowe
Ten rodzaj pomników mennnicznych nie był przeznaczony do zwykłego obiegu, ale miasto wypłacało niemi honoraria znakomitszym swoim urzędnikom, a prawdopodobnie i kontyngens z miasta Królewskiemu skarbowi należny. Pomysł ten powstał w Gdańsku, i z tamtąd też głównie najcelniejsze wychodziły donatywy. Często oznaczano na nich wagę w dukatach, ale nigdy nie miały napisu MONETA, tylko zapewnienie że ze złota czystego były wybite. EXAVRO SOLIDO CIVITAS GEDANENSIS F(fieri) F(fecit). Niekiedy ten sam stempel służył do wybicia 5-o 7-o lub 10-o dukatowych sztuk, jak tego szczególniej za Króla Zygmunta III liczne bywały przykłady.
W szczególności co do donatyw bitych za Króla Stefana, to jest do zaznaczenia: że 10 dukatowe i 7-o dukatowe wybite zostały stemplem, którego strona główna była przygotowaną w roku 1579, na wybicie talara pamiątkowego z okazyi zdobycia Połocka przez Króla Stefana, co miało miejsce w dniu 29 Sierpnia tegoż roku. Wyszedł on w Gdańsku z pod prassy Goeblowskiej z napisem całą odwrotną stronę wypełniającym DIES MENSIS ET ANNVS CAPTAE POLOCIAE. BIS DENA AVGVSTI NONAQUE POLOCIA CAPTA EST - LVCE DOLENT HOSTES CASTRA RAPIT STEPHANVS. Roku na tym pięknym talarze nie ma, tylko pierścień Goeblowski jako znak mennicy z której wyszedł. Piękna ta sztuka znajduje się w zbiorze Wilanowskim z nabytku od Augusta Doeplera w Warszawie. Są podobne bite w złocie.
Na dziesięciodukatówce wybity jest po stronie odwrotnej cały herb Gdański przez lwy trzymany ze zwykłym donatywom napisem, a oprócz tego liczba 10 oznaczająca wagę sztuki, rok 1582 i Goeblowski pierścień. Siedmiodukatówka nie ma ani roku, ani oznaczonej wagi, a umieszczona na niej ręka zbrojna ze sztyletem (Brandysz) w miejscu pierścienia, wskazuje że bitą była później przez innego myncarza Gdańskiego Filipa Kluwera, który jeszcze w pierwszych latach panowania Króla Zygmunta III-go. kładł swój znak na wybijanych w Gdańsku dukatach. Obie donatywy poprzednio opisane są wielką po zbiorach rzadkością. Dziesięciodukatówkę opisał Vossberg, skąd i ja zamieszczoną wyżej figurę przekopiowałem. Siedmiodukatówka jest w zbiorze Gimnazyum Gdańskiego; drugą taką posiadał Konsul Mathy w Gdańsku, i ta ostatnia na licytacyi jego zbioru 281 talarów została zapłaconą. Od talara medalowego stempel strony odwrotnej znajduje się dotąd w Gdańsku i odbitki z niego dosyć często napotkać można.
Donatywy 5-o dukatowe
Mają całkiem odmienny od poprzednich rysunek popiersia, które tu podobne jest do popiersia na ostatnich Gdańskich dukatach z r. 1585 i 1586. Rok też na nich 1585 i liczba 5 oznaczająca wagę w dukatach wyraźnie wypisane, a także pierścień jako znak Goeblowskiej mennicy. Znacznie pospolitsze od dziesięciodukatówek i siedmiodukatówek. Znajduje się między innemi w zbiorze Wilanowskim nawet w dwóch (jeśli się nie mylę) okazach.
Monety Miasta Rygi
Już wyżej była mowa o poddaniu się Gotarda Kettlera ostatniego Wielkiego Mistrza Kawalerów Mieczowych w Inflantach pod władzę Króla Zygmunta Augusta. Powodem tego była prowadzona z Carem Iwanem Groźnym wojna, w której Kettler siłom Carskim oprzeć się nie mógł. Stało się to w roku 1561, i tak zwane Pacta Subjectionis stanowiące Akt połączenia Inflant z Litwą podpisane zostały w Wilnie w dzień Ś-ej Katarzyny pomienionego roku.
Ale wielki Mistrz nie był wyłącznym panem całych Inflant. Znaczna część tej krainy wraz z miastem Rygą była własnością Arcybiskupstwa Rygskiego, i należała do bezpośredniego zarządu ówczesnego Arcybiskupa Wilhelma Margrabi Brandeburskiego. Ten wzbraniał się od podpisania aktu Subjectionis, tłumacząc się że za poddanych swoich odpowiadać nie może, i tylko osobistą przysięgę na wierność Polskiemu Królowi jako W. X. Litewskiemu wykonał. Trzeba się było zatem osobno układać ze stanami Inflanckiemi podległemi władzy Arcybiskupiej, co też niedługo potem zostało dopełnionem, i tak całe Inflanty Królowi Zygmuntowi Augustowi się poddały. Jedna tylko Ryga niechciała przystąpić do aktu subjectionis, i jako miasto wolne poddało się opiece Rzymsko-Niemieckiego Cesarza.
Taki stan rzeczy trwał przez cały czas prowadzonej wojny o Inflanty z Carem Iwanem Groźnym. Dopiero w końcu roku 1581, kiedy Król Stefan już całe Inflanty z wojsk Moskiewskich oczyścił, i pod samo miasto podstąpił, Ryga bramy mu swoje otworzyła, i za pana go uznała. Za czasów zakonu Kawalerów Mieczowych miasto to biło monetę pod stemplem Arcybiskupim; później między rokiem 1561 a 1581 miało monetę własną, a jedna i druga bitą była na dawną Inflancką stopę. Król Stefan zająwszy Rygę zaprowadził w niej rachubę monety odpowiednią podobnej rachubie w Polsce i Litwie, i obowiązującą w obu krajach stopę tamże wprowadził, wedle której bite były za jego panowania monety następujące:
Szelągi
Ten rodzaj ówczesnej monety Rygskiej pod dwojakim znany jest stemplem. Różnica pod tym względem zachodzi w mniejszem lub większem ozdobowaniu tarczy. Różnice pochodzące z większej lub mniejszej zupełności napisu pomijam.
Mniej ozdobna tarcza znajduje się na szelągach z lat 1582 84, 85 i 86. Szeląg z roku 1583 dotąd nie znany. Ozdobniejsze są tylko z roku 1586, z którego zatem znamy dwa typy szelągów. Taki nie często się przytrafia; wszystkie inne bardzo pospolite. Zagórski przytacza Szeląg Rygski bez roku, ale i tego niemasz w żadnym ze znanych mi zbiorów.
Półgroszki
Pod tą nazwą rozumiem małą popiersiową monetkę z całym herbem miasta Rygi bitą na podobieństwo całkowitych groszy, ale w rozmiarach nawet od szelągów mniejszą. Posiadał ją niegdy Beyer z zakupu po Rygskim numizmatyku Germanie. Co się z nią dalej zrobiło nie wiem. Srebro w niej nie zdawało się lepsze niż w groszach, ale wybicie było dosyć staranne. Umieścił jej rysunek pod nr 185 na tablicach przygotowanych do zamierzonego uzupełnienia dzieła Ignacego Zagórskiego, z których ja także zamieszczony tu rysunek przerobiłem.
Rozpatrując się w jej napisach po głównej stronie STEPHANVS D. G. REX POLO, a po drugiej CIVITATIS RIGENSIS przychodzi się do wniosku, że to musiała być próba jakiejś nie doszłej monety, do której ostatecznego poprawnego stempla jeszcze nie urządzono. Taki napis jaki na owej monetce czytamy nie daje logicznego sensu.
Grosze
Takie są dwojakiego typu. Naj pierwsze bite w roku 1581 mają na sobie herb Korony i Litwy, a niżej Rygskie Klucze. Wzór do nich wzięty żywcem z groszy Litewskich, zapewne w skutek jakiegoś nieporozumienia. Krótko też bardzo był w użyciu. W tym samym bowiem roku odmieniono od niego stronę odwrotną i zastąpiono herby koronne wielkim całkowitym herbem miejskim. Popiersie tylko pozostało dawne z groszy Litewskich skopijowane.
Następne grosze z lat 1582, 83 i 84 mają już głowę Królewską odmienną, oryginalnego miejscowego pomysłu. Później już ich nie wybijano. Grosze z herbem Korony i Litwy miernie rzadkie, inne pospolite.
Trojaki
Tych szereg idzie nieprzerwanie od roku 1581 do 1586, a popiersie królewskie na nich kilkakrotnie zmieniano, tak dalece źe w tym stosunkowo krótkim przeciągu czasu 5 odmiennych onego rysunków naliczyć można.
Z roku 1585 i 1586 są bardzo pospolite, wcześniejsze nieco rzadsze zwłaszcza z r. 1581, z którym nie często spotkać się można.
Czerwone złote
Rygskie dukaty Króla Stefana liczą się do wielkich osobliwości po zbiorach. Nie posiada ich zbiór Wilanowski, nie miał go również w swoim bardzo bogatym zbiorze R. R. Stanu Reichel. Zellt i Beyer w nowym Skorowidzu monet Polskich wymieniają takie dukaty z lat 1584 i 1585. Pierwszy z nich znajduje się w zbiorze XX Radziwiłłów w Berlinie, o drugim gdzieby się znajdował, nie wiem. Zagórskiemu rok ten nie był wcale znanym.
Portugały
Jest to prawdziwa dziesięciodukatowa moneta wybita w Rydze w roku 1585. Stempel do niej starannie wykonany przez tego samego artystę który stemple do ostatnich trojaków z tego roku przysposabiał. — Dotąd w kilku zaledwie okazach jest znaną. Najpierwszy z nich jaki widziałem znajdował się w zbiorze miejskim w Lipsku, który to zbiór później powiększony zbiorami tamecznego numizmatyka P. von Posern-Klett, na publiczną sprzedaż został wystawionym. Komu się w ów czas pomieniona sztuka dostała, nie pomnę. Była zaś bardzo pięknie zachowaną. W ostatnich czasach po odkryciu bogatego skarbu monet w Chociszewicach pod miastem Pempowem w Wielkiem Księstwie Poznańskiem pojawił się nowy tej rzadkiej monety okaz, już dosyć zużyty, i oprawny w złotą plecionkę, wyraźnie jako medalion do noszenia na łańcuchu. Okaz ten długo był wystawiony na sprzedaż w Krakowie; czy dla swej wysokiej ceny znalazł kupca, tego nie umiem powiedzieć.
Na tem kończę moją pogadankę o naszych pomnikach mennicznych z epoki Jagielońskiej, aż po koniec panowania króla Stefana. Będąc oddalonym zarówno od źródeł na którychby ściśle naukową w tym względzie pracę oprzeć, jak i od bogatych zbiorów w którychby zebrane ze źródeł wiadomości z samemi mennicznemi pomnikami sprawdzić i porównać było można, nie pochlebiam sobie wcale, aby ta część mojej pracy zajęła w literaturze numizmatycznej ściśle naukowe stanowisko. — Nie dla uczonych też badaczy ona jest przeznaczoną, ale raczej dla przyjaciół pamiątek ojczystych, którzy mając w ręku jaki dawny pieniążek, radziby zdać sobie sprawę o nim, i właściwe jego znaczenie zrozumieć. — Oni mię ciągle do niej pobudzali, dla nich też zgromadziłem tu wszystko czego mię nauczyła kilkudziesięcioletnia na tem polu praktyka. A jeśli i badacze znajdą w piśmie mojem cokolwiek, co ich zastanowi, do sprawdzenia a choćby nawet obalenia twierdzeń moich zachęci, będę miał tę pociechę, że i nauka w ścisłem znaczeniu coś na mojej pracy zyskała. Dla uzupełnienia przedmiotu należałoby jeszcze wyliczyć i dać poznać po krotce pomniki menniczne choć nie ściśle krajowe, ale do krajowej stopy stosowane, i w kraju upoważniony obieg mające. Są to monety lenników Polski, Książąt Pruskich i Kurlandzkich, z których pierwsze zwłaszcza zawsze w wykopaliskach towarzyszą spółczesnym monetom naszych Zygmuntów. Monety owych lenników będę się starał przedstawić czytelnikowi w jak najkrótszym obrazie.
W epoce która nas w tern miejscu zajmuje, Polska miała dwa Księstwa prawem lennem sobie podległe, które obowiązane były swoją monetę do stopy koronnej stosować, i znamię swej zależności od Polski na niej zamieszczać. Pieniądze zatem tych księstw na równi z miejscowemi u nas w obiegu będące, wchodzą w zakres numizmatyki Polskiej. Takiemi Księstwami były Pruskie i Kurlandzkie.
Księstwo Pruskie
Już od roku 1486 Wielcy mistrzowie Krzyżaccy byli lennikami Korony Polskiej z części Prus, która po zakończeniu wojny z Królem Kaźmirzem Jagiellończykiem w ich dzierżeniu była pozostawioną. Wyłamywali się oni od tego przy każdej sposobności, otwarcie nawet z bronią przeciw Królowi występując. Taką otwartą wojnę prowadził jeszcze ostatni mistrz tego zakonu Albert Margrabia Brandeburski przeciw Zygmuntowi I-u, którego nawet był siostrzeńcem i dopiero w roku 1525 stanął ostateczny pokój między nim a Królem, na mocy którego część Prus pod zwierzchnictwem zakonu będąca jemu i jego następcom aż do wygaśnienia jego rodziny przyznaną została prawem lennem z tytułem Książęcym, a on sam jako Książe Pruski hołd wierności Koronie Polskiej zaprzysiągł. Za herb nowemu Księstwu nadany został orzeł z literą S na piersiach.
W następnym roku tenże Albert przyjąwszy wyznanie Lutra zrzucił kaptur, zakon Krzyżacki w Prusach rozwiązał, a niedługo potem pojął w małżeństwo Dorotę Królewnę Duńską. Albert umarł w roku 1568, syn jego Albert Fryderyk niedołężny i upośledzony na umyśle z woli ojca zostawał pod opieką Margrabi Jerzego Fryderyka, który i księstwem Bruskiem za swego pupilla zarządzał. Księstwo to miało się wrócić do Korony, bo słabowity Albert Fryderyk nie obiecywał zostawienia po sobie potomstwa.
Aby temu przeszkodzić, Margrabia Joachim z linii Elektorskiej przy pomocy Niemieckiego Cesarza tyle wymógł na królu Zygmuncie Auguście, że w roku 1569. dopuszczony został do lenna w Prusach, na przypadek bezpotomnego zejścia księcia Alberta Fryderyka, i jako spółlennik przysięgę wierności królowi na sejmie Lubelskim przez swoich posłów wykonał.
Do tej okoliczności odnosi się bardzo rzadka srebrna moneta wybita przez Elektora Brandeburskiego w roku 1569, na której tenże już się zatytułował Pruskim Książęciem.
Umarł Albert Fryderyk w r. 1618 bezdzietny, ale z powodu obłąkania w jakiem się znajdował jego umysł, zarząd w księstwie zaraz po śmierci ojca oddano opiekunowi obłąkanego Jerzemu Fryderykowi z tytułem Administratora, który to zarząd sprawował aż do swej śmierci zaszłej w roku 1603. Zarządzali jeszcze Księstwem Pruskiem w charakterze Administratorów Margrabiowie Joachim Fryderyk do r. 1608, a po nim Jan Zygmunt, który doczekawszy się śmierci Alberta Fryderyka tytuł Księcia Pruskiego otrzymał.
Przez cały ten czas Prusy jako państwo lenne stosować się musiały pod względem mennicznym do Ordynacyi obowiązujących w Koronie. Owszem na zjeździe Malborskim w roku 1528, na którym moneta dla prowincyi Pruskiej przez Króla Zygmunta I-o została ustanowioną, znajdowali się i Alberta Książęcia Pruskiego wysłańcy. To też pieniądze wybijane w Królewcu przez Książąt Pruskich miały w Koronie obieg upoważniony, a w wykopaliskach monet spółczesnych na równi z miejscowemi u nas się znajdują.
Monety Alberta pierwszego Księcia Pruskiego
Bicie pieniędzy lenniczych przez tego książęcia w Królewcu rozpoczęło się w roku 1529, zaraz po wydaniu piśmiennego przywileju na otwarcie mennicy Toruńskiej, w którym dopiero oznaczoną została dokładnie stopa każdej w Prusach wybijać się mającej monety. W ogólności wszystkie znane pieniądze tego Książęcia dadzą się podzielić na dwie epoki. — Pierwsza zajmuje czas od r 1529. do 1548. czyli do śmierci Króla Zygmunta I-o a druga idzie od roku 1550 do 1563, bo z pięciu ostatnich lat życia Książęcia Alberta, żadnej jego monety nie znamy. Pieniądze z pierwszej epoki są w ogólności pospolitsze niż z drugiej. Znamy ich 5. rodzajów, mianowicie: denary, szelągi, grosze, trojaki i szostaki. — W drugiej epoce bito także wszystkie wymienione wyżej drobniejsze sztuki, szostaków tylko jak się zdaje wcale w tym czasie nie wybijano.
Denary
Wszystkie były bite według jednego wzoru; z orłem księstwa z jednej, a cyfrą książęcia z drugiej strony. W pierwszej epoce nie kładziono na nich daty, podobnie jak na wszystkich Zygmuntowskich; z drugiej epoki znane są z lat 1556, 1558, 59, 60 i 1563.
Szelągi
Różnią się od denarów napisem otokowym godła po obu stronach monety otaczającym, a z tąd i większym od denarów rozmiarem. Z pierwszej epoki znamy je tylko z lat 1529, 30 i 31; z drugiej znacznie dłuższy przedstawiają szereg, bo z wyjątkiem roku 1555. stanowią ciąg nieprzerwany od r. 1550 do 1560.
Grosze
Bicie groszy rozpoczął Książe Albert także z rokiem 1529, ale okazy z tego roku dosyć są rzadkie. Zwykle po zbiorach można widzieć grosze Albertowskie dopiero od roku 1530 i idą aż do ostatniego roku panowania Króla Zygmunta I-o to jest do r. 1548, z wyjątkiem tylko roku 1536 z którego grosz taki nie jest mi znany. W tym szeregu popiersie Książęce w czworakim przedstawia się rysunku. — Najpierwszy rysunek popiersia z przyciętą brodą i w zbroi bez naramienników przedstawia grosz z roku 1529, który się też od innych bardzo pod tym względem wyróżnia. Drugie również z przyciętą brodą, ale w zbroi z naramiennikami, widzimy na groszach z lat 1530 do 1540. — Grosze z roku 1541, 1542 i 1543, mają popiersie z długo zapuszczoną brodą, ale dolna warga na nich nie jest jeszcze zapadła. — Na groszach zaś bitych od roku 1544, rysy twarzy książęcej są podeszłe, z mocno zapadłą wargą. Podobne popiersie, może nieco bardziej wyraziste widać na groszach z drugiej epoki które są znane z lat 1550, 1551 i 1558; te w ogólności a szczególniej pierwsze dwa dosyć rzadkie.
Trojaki
Rozpoczynają się dopiero z rokiem 1530, i z drugim rysunkiem popiersia, które następnie tym samym jak na groszach ulega zmianom. W pierwszej epoce ich szereg kończy się także z rokiem 1548, ale w nim brak lat 1532, 1536 1547. Zwykle są cieńsze, i dla tego większe na pozór od Zygmuntowskich, jedynie trojak z roku 1530 czyni od tego wyjątek, ten bowiem w swoich wymiarach odpowiada zupełnie spółczesnym trojakom ziem Pruskich bitym na rachunek królewski. Z drugiej epoki trojaki znamy tylko z roku 1550 i 1558, rzadsze jeszcze od groszy.
Szóstaki
Te bite były w latach 1530, 31, 34 i 35 z popiersiem według powtórnego rysunku. Na stronie odwrotnej bardzo podobne szóstakom Króla Zygmunta I, mają obok orła literę K jako znak Królewieckiej mennicy, i cyfrę Josta Decyusza zwierzchniego nadzorcy nad wszystkiemi mennicami w Prusach. Z innych lat szóstaki Alberta nie są znane.
Jest to moneta bardzo piękna, i nie pospolita, z roku zwłaszcza 1530 i 1531 rzadsze są jeszcze od Zygmuntowskich. Lubownicy jednak zbiorów numizmatycznych mniej się za niemi ubiegają. Cały szereg monet Książęcia Alberta okazuje i zasób środków, i systematyczne prowadzenie mennicy w Królewcu. Monety z dobrego srebra bite, jakiemi były głównie trojaki, w ciągu lat 19 w trzech tylko latach doznały w biciu przerwy, czem się żadna mennica z Koronnych wówczas poszczycić nie mogła.
Monety Książęcia Alberta Fryderyka
Z epoki pięcioletnich rządów Książęcia Alberta Fryderyka 1568—1573, wprawdzie przez jego opiekuna Jerzego Fryderyka ale pod imieniem pupilla sprawowanych, co do monet mamy tylko denary z lat 1571 i 1573. Innych pieniędzy w tym czasie w Prusach nie bito. Jest tylko mały medal z jego popiersiem, którego okaz wybity na złocie 3 dukaty wagi mający, posiadał niedgy Ignacy Zagórski, i ten dostał się do zbioru R. R. Stanu Reichla w Petersburgu.
Monety Jerzego Fryderyka Administratora Księstwa Pruskiego
Jerzy Fryderyk Margrabia Brandeburski i Książe na Karnowie (Jaegerndorff) w Szlązku, był (jak się rzekło) opiekunem niedołężnego Alberta Fryderyka, i rządził w Księstwie Pruskiem naprzód pod jego imieniem, a następnie od roku 1573 bezpośrednio w charakterze Administratora, w którym nawet na monetach pisał się Pruskim Książęciem. Monety jego znane dopiero od r. 1586, rzeczywiście nie wchodzą w zakres czasu z którego nasze pomniki menniczne zamierzyłem czytelnikowi przedstawić; że one jednak w stopie swojej więcej się do monet Króla Stefana, jak do późniejszych Zygmunta III-o zbliżają, o tych zatem przynajmniej które się w naszych wykopaliskach częściej przytrafiają, cokolwiek tu pomówię. Takiemi są.
Trzeciaki
Znane są z lat 1586, 88, 90, 91 i od 93 do 96.
Szelągi
Z cyfrą Książęcia, Pruskim orłem, w godłach napisami stósownemi otoczonych, znane są z lat 1586, 91, 93, 96. są pospolitemi.
Grosze
Z pięknie narysowanem książęcem popiersiem z jednej, a godłem Księstwa z drugiej strony. Znajdują się bite w latach 1586, 87, 89 91, 94—97. Moneta piękna i nie zbyt pospolita.
Trojaki
Są dwojakiego rodzaju: bezpopiersiowe z orłem książęcym znajdują się tylko z rokiem 1586. Są bardzo rzadkie, i pięknie wybite. Popiersiowe znane są z lat 1588, 89 i 90, moneta równie piękna, lubo mniej jak poprzednia, od trojaków atoli Albertowskich nierównie rzadsza Oprócz tych monet których i powierzchowność, i stopa, były ściśle stosowane do monet zaprowadzonych w koronie, znane są jeszcze wybite pod stemplem Jerzego Fryderyka jako Księcia Pruskiego, talary z rokiem 1586, oraz czerwone złote z lat 1587, 90, 96 i 97 wszystkie rzadkie.
Księstwo Kurlandzkie
Oddane na lenność w roku 1562. Gotardowi Ketlerowi ostatniemu z Mistrzów Inflanckich zostawało pod jego zarządem aż do śmierci Króla Stefana. Monety w tem księstwie bite obowiązane były kłaść na stemplu herby koronne. Z tej epoki znamy następujące.
Szelągi
Znane są z lat 1570, 71, 73, 74, 75, 76 i 77, wszystkie dosyć rzadkie.
Talary
Z herbami koronnemi oraz Księstwa Kurlandyi i Semigallii, w zbiorach znane są z roku 1575 z napisem wartości 5 marek Rygskich, bardzo rzadkie. Zagórski przytoczył według I. G. Arndta opis podobnego talara z r. 1576 z oznaczeniem wartości 4½ marek Rygskich, ale takiego nieposiada żaden ze znanych mi zbiorów.