Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Wstęp


W wydanej w r. 1847 książce o najdawniejszych pieniądzach Piastowskich starałem się zebrać to wszystko, co mojem zdaniem potrzebuje wiedzieć, i na co zwrócić uwagę badacz tej części numizmatyki naszej, do uzasadnienia swoich domysłów, a na co stan ówczesny nauki i wiadomości moich pozwała! Nic przywiązując się nigdzie do instynktowego że tak powiem przeczucia, ale niewątpliwe dane śledząc, nic wahałem się nawet rzucić na pole krytyki najnieprawdopodobniejszych twierdzeń, jeśli tylko za niemi przemawiał fakt jaki choćby jednostronnie pojęty. — Uczyniłem to nie dla tego abym sam do tych twierdzeń wielką przywiązywał wartość, albo coś na nich budował, ale żem książkę moją chciał zrobić systematycznym składem wszystkich wiadomości z przedmiotem związek mających, a doświadczeniem byłem nauczony jak nie należy gardzić żadnym domysłem, jeśli ten ma za sobą choćby najodleglejsze poparcie. Nie szło mi wcale o to abym się z twierdzeniami niemi utrzymał, ale abym zwrócił uwagę współbadaczy na nierozjaśnione punkta w nauce, ich zdanie w tej mierze wywołał, a przez to i sam się oświecił, i do wykrycia prawdy dopomógł. Wołałem skarbić sobie opiniją sumiennego, niż krytycznego pisarza, bo czułem że na tę ostatnią trudno jeszcze w dziedzinie numizmatyki Piastowskiej sprawiedliwie zasłużyć, a nawet przy już pozyskanej długo się utrzymać.

I nie mogłem postąpić inaczej. Przy zupełnym prawie niedostatku spółczesnych skazówek o postanowieniach mennicznych, pieniądz Piastowski po większej części sam siebie objaśniać musi. Jeśli go zatem nie można znanemi faktami wytłumaczyć, każę się domyślać innych, a na te najwprawniejszy nawet badacz nie zawrze od razu natrafi, bo nie zawsze ma dostateczna, liczbę danych dla sprawdzenia swoich domysłów. — Częstokroć to co mu się z rozbioru jednego albo kilku pieniążków prawie pewnem wydaje, bywa zaprzeczonem przez nowo odkryte monety; ujrzawszy je, opuszcza dawną teoryę sili się na odgadnienie faktu któryby jednym i drugim odpowiadał, już mu się zdaje że go uchwycił, a w tem zjawia się nowy pieniądz wszystkie jego rozumowania w niwecz obracający. To go jednak zrażać nie powinno. Dopóki numizmatyka Piastowska nie wyrobi sobie stałych pewników, których dla niej zkąd inąd upatrzyć nie można, dopóty każdy domysł choćby najdziwaczniejszy nie powinien być zamilczanym, bo zwracając na siebie uwagę innych pracujących w nauce, wywołuje nieraz dowody przeciwne jeśli się z ich mniemaniem nie zgadza; a to jest jedyna droga zdolna doprowadzić do wyrobienia podobnych pewników.

Od roku jednak 1847 znacznie naprzód postąpiła nauka. Nowe poczynione w niej odkrycia nieledwie we dwa razy pomnożyły liczbę znanych typów pieniędzy Piastowskich; światłe też zdanie innych badaczy przedmiotu nie jedne rozjaśniło wątpliwość. Dziś ta część naszej archeologji nowego wymaga przeglądu, do którego gdy się nikt zdolniejszy nie zabiera, naglony przez współnumizmatyków rad nierad zabrać się musiałem, choć mi już i pamięć i oczy nie tyle dopisują jak dawniej.

Nie zamierzałem przecież i teraz pisać systematycznego o numizmatyce Piastowskiej dzieła, na wzór tego jak Czeska albo Węgierska jest obrobioną. Jeszcze dla nas na takie dzieło zawcześnie jeszcze mamy w szeregu mennicznych pomników naszych znaczne do zapełnienia próżnie, które gdy się zapełnią może odsłonią całkiem nowe dla nauki widoki. Zadaniem mojem było zebrane w poprzedniem dziełku wiadomości o monetach Piastów uzupełnić, to jest dać poznać nowo przybyłe wykopaliska i typy, a tym sposobem źle pojmowane rozjaśnić, a błędy jakie z niewiadomości albo z mylnego pojęcia rzeczy w temże dziełku popełniłem, sprostować. Możeby to wszystko dało się zamknąć w krótkim jakim ustępie, ale ponieważ nie należę do liczby numizmatyków którzy usiadłszy jakby na trójnogu głoszą światu tonem dyktatorskim swoje o monetach wyroki, chciałbym raczej tak czytelników do każdego szczegółu doprowadzić, aby sami sobie mogli o nim własne wyrobić zdanie. Z tego powodu i rozwleklejszym być muszę niżbym sobie tego życzył, i więcej suchym niżby wypadało na przedmiot w tak bliskim związku z dziejami kraju będący.

Przyjęty w poprzedniem dziełku porządek rzeczy i w obecnej pracy zachowałem, z wypuszczeniem jedynie rozbioru powinowactwa typów, który dziś już byłby zbytecznym kiedy przedstawiony przezemnie system klassyfikacyi monet Piastowskich w zasadzie swojej zyskał powszechne przyjęcie, i kiedy chodzić tylko może o właściwe w tym szeregu każdej monety pomieszczenie.

Literatura przedmiotu. Przy pierwotnem obrabianiu numizmatyki Piastowskiej nie wiele się mogłem dziełami poprzedników oświecić. — Ich teorye lubo się czasem z moim sposobem widzenia rzeczy schodziły, były raczej instynktowe, niż wyrozumowane i dowodami poparte. Nie mogłem iść ślepo za niemi zwłaszcza mając przed sobą nierównie większą ilość nagromadzonych materjałów niżli oni mieć mogli. — Na tych samych przecież materjałach a nawet na pomnożonych jeszcze przybyła nam w r. 1861 nowa Joachima Lelewela praca, to jest obszerny artykuł wtórnie IV. Polski średnich wieków pieniądzom Piastów poświęcony. Autor przeszedłszy wszystkie zakątki przedmiotu tą samą drogą która i ja sobie obrałem, własny sposób zapatrywania się rozwinął, a dotknąwszy każdego szczegółu nowe widoki upatrzył, i one do rozwagi podał. Przechodzi on daty ukrycia w ziemię wszystkich znajomych skarbów które dostarczyły monety Piastowskiej, wykazuje nie zapełnione dotąd żadnem wykopaliskiem czasu przestrzenie, śledzi historyą mennic pod względem ich miejsca, pomysłów rysunkowych i stopy, a kończy ustępem o typach hebrajsko-napisowych. Te ostatnie jeszcze mu się wtedy wydawały podejrzanemi, dopiero po bliższem rozpatrzeniu się w wykopalisku Wienieckiem uwierzył nareszcie w ich autentyczność i w liście pisanym do P. Longperier Dyrektora Muzeum numizmatycznego w Luwrze swój sposób ich pojmowania wyłożył.

Lelewel nie miał na celu recenzyi pisma mojego, ale osobiste przedstawienie przedmiotu w całej jego zupełności tak jak go sam pojmował. — W tem jednak przedstawieniu leży pośrednio rozbiór wszystkich mniemań które ośmieliłem się ogłosić, co jak z jednej strony utwierdza jedne a inne znów podkopuje albo obala, tak z drugiej zmusza mię do tłumaczenia się jeśli gdzie za opiniją tego autora pójść nie mogę. Jednem słowem artykuł Joachima Lelewela wielce mię w dalszej pracy mojej oświecił, i nieraz będę miał sposobność zwrócić szczegółowo uwagę na zawarte w nim opinije, aby wykazać które z jego przypuszczeń można (według mego zdania) przyjąć mniej więcej za pewnik, a które do potrzebujących jeszcze bliższego udowodnienia zaliczyć, i niejako przed liniją położyć wypadnie.

Nie mogę zaprzeczyć abym i z recenzyi niegdy Ignacego Zagórskiego pewnej nie odniósł korzyści. Był to badacz uważny i doświadczony, a zdania swego na wiatr że tak powiem bez dostatecznego przekonania objawiać nic lubiący. Lubo różniliśmy się z sobą w pojmowaniu kilku wykopalisk, opinija jego przecież wpłynęła stanowczo na zdanie moje co do niektórych monet, a na sposób objaśnienia wielu innych bacznym uczyniła. Mocno żałowałem że Zagórski nie dotknął wszystkich szczegółów mego pisma, i te właśnie miejsca pominął, o których radbym był najbardziej zdanie jego usłyszeć.

Cóż mam powiedzieć o recenzyi P. Bernarda Koene? Wyznaję że po jej odczytaniu mogłem był całkiem zwątpić o sobie i wszelkiej dalszej pracy nad przedmiotem tak zkąd inąd mozolnym jako bezowocnej zaniechać. Z wielką atoli pociechą moją dostrzegłem że P. Koene nie czytał książki z której zdawał sprawę przed numizmatyczną publicznością, a uwagi swoje oparł jedynie na nadpisach dołączonych do niej tablic; z których nawet (jak widać) tylko imiona własne były dla niego zrozumiałemi. — Ponieważ zaś znaleźli się i tacy numizmatycy którzy pracę moją za dosyć pożyteczną poczytali, i z niej korzystali, nie miałem już powodu do zupełnego zniechęcenia się, i dla tego materjały do tej części dziejów naszych ciągle z dawną troskliwością gromadziłem. Mogły się one dostatecznie przetrawić, bo przeszło ćwierć wieku w tece leżały, za nim znalazł się czas i okoliczności dozwalające one przejrzeć i systematycznie ułożyć. 

Zyskała także dużo różnych wiadomości numizmatyka Piastowska w ogłoszonych przez ten czas drukiem innych pismach. Do takich należą: przedewszystkiem rozbiory kilku wykopalisk któremi się PP. Dannenberg i Friedlaender numizmatycy Berlińscy oraz Władysław Jażdżewski nauce przysłużyli; powtóre porozrzucane tu i owdzie po pismach numizmatycznych wiadomości o pojedynczych nowo odkrytych typach; nakoniec katalogi bogatych zbiorów familijnych jak np. X-a Wilhelma Radziwiłła, Hr. Emeryka Czapskiego, oraz tych które na sprzedaż publiczną były wystawione. — Wyliczać one szczegółowo, a tem bardziej rozbierać byłoby w tem miejscu rzeczą, zbyteczną. Powołam się na nie przy opisie szczegółowym monet Piastowskich, co będzie przedmiotem drugiej części obecnej pracy mojej.

Źródła historyczne. Co do świadectw historycznych o monecie Piastowskiej mało nam po r. 1847 przybyło danych. Znalazły się jednak w archiwum kapituły Gnieźnieńskiej dwa bardzo ważne dokumenta wydane przez Bolesława Książęcia Mazowieckiego w latach 1286 i 1298 na rzecz Jakóba Świnki Gnieźnieńskiego Arcybiskupa. W pierwszym z nich książę nadaje temuż Arcybiskupowi prawo bicia własnej monety w Łowiczu w drugim zastrzega aby taż moneta nietylko w wadze i próbie, ale i w powierzchowności swojej zgodną była z monetą książęcą. Tc dwa dokumenta dowodzą przedewszystkiem że przynajmniej w końcu XIII stulecia Książęta Mazowieccy mieli swój własny pieniądz, a oprócz tego wskazują że nadawane biskupom prawo menniczne stanowiło dla nich jedynie tytuł do korzystania z dochodów na biciu monety opartych, ale nie upoważniało ich jeszcze do wyciskania na niej własnego stempla, i że ta moneta choć przez biskupów i na ich rzecz wybijana, nosiła na sobie stempel książęcy. Ciekawe te dokumenta niżej w przypisie w całości umieszczam.

Tyle nam do obrobienia numizmatyki Piastowskiej przybyło od r. 1847 piśmiennych danych. Zobaczmy teraz co przez ten czas przyniosła w darze dla nauki ziemia, i czem zbogaciła zbiory licznych tego przedmiotu lubowników.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new