Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

STANISŁAW CZAJKOWSKI


Malujcie panowie polską wieś, bo może za kilka lat jej nie będzie. 

Stanisławski.

STANISŁAW CZAJKOWSKI, KRAJOBRAZ Z NAD WISŁY (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, KRAJOBRAZ Z NAD WISŁY (ol.).

STANISŁAW CZAJKOWSKI CHATY (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI CHATY (ol.).

To powiedzenie Stanisławskiego do swych uczniów jakże, niestety, powoli się sprawdza. Polska wieś, to jest zbiorowisko typowych chałup, krytych strzechą, ze ścianami malowanemi na niebiesko, z zabudowaniami rozsiadłemi I po gospodarsku przy ziemi, z otoczeniem specjalnem, na tle drzew, wśród których dominują wierzby i topole, w sadzie zaś niepielęgnowane, karłowate jabłonie i śliwy, z Maćkową gruszą w samotném pustkowiu polnem i kapliczkami przydrożnemi – ta wieś istotnie powoli zanika i niedługo już może zmieni swój charakter. Coraz częściej widzi się domy murowane, kryte czerwoną dachówką, zamiast płotów plecionych – drut kolczasty owity na słupkach, zamiast bram wjazdowych, po staropolsku zamykanych na zawory – duże drzwi z zamkami, zamiast przybudówek – jedna wyciągnięta pod sznurek budowla. Wszystko zaczyna być szablonowo jednakowe, sztywne, nudne, bardzo solidne i – nieładne. Być może, że taki sposób zabudowań jest bezpieczniejszy, higjeniczny, bardziej »kulturalny«, że warunki tak się zmieniły, iż inaczej być nie może, niema brudu, wilgoci, karkołomnych często przejść itd., ale, mimo wszystko, stwierdzić musimy, że zwolna wieś przemienia się w przedmieście i zatraca swój dawniejszy, może brudny dla mieszczucha, ale jakże malowniczy dla oka, które umie patrzeć, charakter. Jeszcze daleko od miejskich osiedli spotkać można wieś nie zabudowaną »modnie« i wtedy dopiero rzuca się w oczy całe jej odrębne piękno i charakterystyczny wyraz. Jest barwna, tą jedyną skalą barw, jakie wyczarowuje czas na słomianych poszyciach dachów, na butwiejących ścianach, na opłotkach pełnych różnolitej zieleni, na nasuniętych na bakier kominach i dymnikach. Zwłaszcza wsie, gdzie reemigranci amerykańscy pokupili ziemię, wyglądają często jak pokracznie budowane miasteczka i dla nas, przyzwyczajonych do dawniejszego widoku, robią aż przykre wrażenie. Są poprostu za »porządnew znaczeniu ścisłego rygoru i jednolitego »umundurowania« i – nie zaprzeczając faktu, źe wnoszą pierwiastek zdrowotny (choć tam w dawnych chatach żyli ludziska do stu lat !> – bezbarwne. Ta sucha czerwień dachówek wyrywa się z otoczenia i aż kłuje oczy. 

STANISLAW CZAJKOWSKI, SOSNY (ol.).
STANISLAW CZAJKOWSKI, SOSNY (ol.).

Zmienia się i charakter otoczenia tych budowli: inne są ogrody i sady, znowu może racjonalniejsze, ale znowu jednakowe, nawet coraz rzadziej widać przysłowiowe malwy, bo są już za... »ordynarne« w ogródkach grzecznie wytyczonych i obsadzonych miejskimi kwiatami. Z miedz wyrzuca się niepotrzebne grusze, które tyle lat nadumały się nad polami, na rozstajnych drogach usuwa się czarujące swą naiwnością i prostym artyzmem kapliczki i krzyże i stawia się kamienne brzydactwa partolone przez kamieniarzy, na wzór (wykoszlawiony jeszcze) zagraniczny. Swiątkarze wiejscy już dawno musieli zmienić swój zawód, nie chcąc umrzeć z głodu. Cieśla – budowniczy, jakże często świetny majster, niema pola do popisu. 

Społecznik słusznie może nam zrobić zarzut, że niedoceniamy doniosłości zmian, jakie zaszły w kulturze wsi. Doceniamy, owszem, doceniamy, tylko trudno nam się cieszyć, że te zmiany dokonywają się kosztem zupełnej zatraty oryginalnego pierwiastka wsi polskiej! »Wsi spokojna, wsi wesoła!« 

STANISŁAW CZAJKOWSKI, MOTYW ZE WSI (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, MOTYW ZE WSI (ol.).

Trudno powtórzyć z poetą. Nie jest ona już spokojna, a tembardziej wesoła Niepokój ją trawi, by jak najprędzej się zamerykanizować, a wesołość dawno uleciała, kiedy się chce żyć tak prawie, jak w mieście. Dla malarskiego oka jest tem mniej wesoła, bo staje się przerażająco nudna! wszystko w niej jest jednakowe i jednobarwne. 

To też wspomniane wyżej powiedzenie Stanisławskiego, entuzjasty pejzażu polskiego, nabiera dzisiaj podwójnego znaczenia. Za życia Stanisławskiego nie było jeszcze tak źle, dziś jest coraz smutniej. Z obrazów uczniów mistrza krakowskiego można też ten śliczny, dawny pejzaż polski poznać doskonale – oni go utrwalili i przekazali potomnym. Wogóle dawniej malowano wieś polską częściej: dziś już tylko niedobitki odczuwają piękno wsi naszej, takiej, która jeszcze ostała się w dawnej szacie. 

Do takich właśnie »niedobitków« należy Stanisław Czajkowski, artysta, którego słusznie można nazwać piewcą dawnej wsi polskiej we współczesnem malarstwie. 

Niepotrzebnie tylko wlecze się za Czajkowskim wypowiedziane kiedyś przez kogoś zdanie, że jest uczniem Stanisławskiego. Artysta, w liście do podpisanego, który prosił go o pewne informacje, pisze: »Pragnąłbym bardzo, by Pan zaznaczył, że przyjechawszy z pod jarzma moskiewskiego z Warszawy do Krakowa spotkałem mego starszego brata, Józefa i Jacka Malczewskiego, których uważam za pierwszych ludzi, jacy wywarli wielki wpływ na moje pokierowanie się w sztuce.

STANISLAW CZAJKOWSKI, PRZY LAMPIE (ol.).
STANISLAW CZAJKOWSKI, PRZY LAMPIE (ol.).

STANISŁAW CZAJKOWSKI, WIŃSKA ZAGRODA (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, WIŃSKA ZAGRODA (ol.).

STANISŁAW CZAJKOWSKI, TOPNIEJĄCY ŚNIEG (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, TOPNIEJĄCY ŚNIEG (ol.).

STANISŁAW CZAJKOWSKI, PRZED PLEBANIĄ (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, PRZED PLEBANIĄ (ol.).

STANISŁAW CZAJKOWSKI, STARE LIPY (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, STARE LIPY (ol.).

Nie zapomnę nigdy owego cudownego dnia, kiedy jako młody chłopiec, po ohydnych moskiewskich belfrach=łapownikach przyszedłem do Jacka Malczewskiego, by zechciał przyjąć mnie na swego ucznia. Przyzwyczajony do strasznego traktowania przez belfrów gimnazjalnych, drżałem na samą już myśl, że Malczewski przyjmie mnie zgóry i odmownie. Malczewski! Przecież już sam dźwięk tego nazwiska miał dla mnie coś fascynującego. Jakież było moje rozkoszne i niezapomniane zdumienie, kiedy na pierwsze moje słowa Jacek kochany uściskał mnie serdecznie, mówiąc te słowa: »Ależ kochany powstańcze <był wówczas w okresie malowania scen z powstania) przychodź jutro i maluj, żeby aż papier furczał«. Odtąd przez cały trzyletni kurs u Jacka cieszyłem się jego sympatją i zaufaniem i nigdy nie zapomnę tych drogich chwil, kiedy go odprowadzałam z Akademji na Zwierzyniec, słuchając jego zapatrywań na sztukę i życie. Jakże często w życiu do tej pory przypominam sobie jego słowa, pełne treści mądrej i głębokiej. Uważam go za jedynego mego nauczyciela w sztuce, a może i w życiu. Uczniem Stanisławskiego nigdy nie byłem«. 

Może dlatego przylgnęła ta marka ucznia Stanisławskiego do niego, ponieważ kiedyś malował pejzaż w tym samym czasie z uczniami Stanisławskiego. Nie ubliżałoby to zresztą artyście, który, mimo wszystko, jest niejako duchowo związany z postaw – jeśli tak można powiedzieć – psychiczną w odniesieniu do pojmowania pejzażu i to specjalnie wsi polskiej z całą jej malowniczością i urokiem, pejzażu, którym Stanie sławski tak się zachwycał i który stał się tak typowym motywem dla jego uczniów. Tylko Czajkowski od początku niemal swej karjery artystycznej dążył do syntezy anegdotycznej i pragnął nie rozpraszać się w szczegółach, choćby kapitalnie uchwyconych, był bezwzględnie szczerym i nigdy nie silił się na eksperymenty, lecz malował tak, jak widział swemi własnemi oczyma. Bardzo dobrze o nim powiedział kiedyś jego znakomity kolega, Karol Frycz, że »cenić w Czajkowskim należy odrębne ujęcie pejzażu, które zarysowało się w nim od wczesnej młodości i zaznaczało zamiłować niem do spokojnych, zrazu szarawych, później coraz głębszych i bogatszych w granicach pozornych szarości zestawień barwnych«. 

STANISŁAW CZAJKOWSKI, PRZED WIEJSKIM KOŚCIÓŁKIEM (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, PRZED WIEJSKIM KOŚCIÓŁKIEM (ol.).

STANISŁAW CZAJKOWSKI, PO NIESZPORACH (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, PO NIESZPORACH (ol.).

Do tego dodać jeszcze należy, że Czajkowski właśnie w tych szarościach stworzył sobie swój specyficzny sposób wypowiadania się tembardziej stosowny w jego sztuce, że pociągała zawsze artystę pewna melancholja i smutek ugorów, wyciągniętych pól i zagonów chłopskich, bajor i stawów. Najlepiej zaś lubił malować tę przedziwną i dość rzadko obserwowaną szarość, która tak jest charakterystyczną dla naszego krajobrazu, gdzie słońce nie jest ciągłem zjawiskiem, a która mimo to drga całą gamą barw, zci~ szonych jeno i nie rzucających się w oczy. Jest w tein majstrem Czajkowski i potrafi wydobyć maksimum malarskiej prawdy i nastroju. I stara się skomponować obraz w ten sposób, by był nie wykrawkiem natury, lecz samą w sobie zamkniętą naturą z jej wszystkiemi właściwościami, często choćby na pierwszy rzut oka nie spotykanemi w codziennej obserwacji. Niema w tem nic przypadkowego, wziętego »z pierwszej ręki«, bo tak się w trakcie malowania nasunęło – każdy obraz jest przemyślany, każde uczucie przetransponowane na własny wyraz, każdy motyw skomponowany zdecydowanie, bez oglądania się na to, czy będzie się komu podobał, czy nie. Wystarczy, że odpowiada takiemu, a nie innemu nastawieniu psychicznemu artysty, któremu bezapelacyjnie się poddaje i konsekwentnie potem idzie po tej linji, dążąc do najpełniejszego wypowiedzenia swej treści malarskiej. 

Nie obchodzi go przytem żadna moda, żadne kierunki, nie odstępuje ani na moment od postawionych sobie założeń, a że jest malarzem z urodzenia i ma talent, więc też zmusza do zajęcia się jego sztuką, która – cokolwiekbyśmy chcieli zarzucić – nie jest na miarę tuzinkową. Ten konserwatyzm malarski »zakonserwował« nam też wieś polską z wiernością wielką i subtelną, co jest zasługą niemałą, jeśli się zważy, żetę wieś maluje się u nas coraz rzadziej i – coraz powierzchowniej! A nie należy pochopnie zapominać, że rację miał Taine twierdząc, iż pejzaż danego kraju jest wyrazem nastroju i duszy mieszkańców, świadczy również o ich zamiłowaniach estetycznych i upodobaniach. Wiemy wszyscy, że lud nasz miał wrodzone i duże poczucie piękna i jego potrzebę. Niestety ostatnia wojna zniszczyła wiele wsi naszych i do gruntu zmieniła upodobania naszego ludu. Miejska tandeta coraz skuteczniej niszczy piękno wsi. 

STANISLAW CZAJKOWSKI, JESIENNE CIENlE (ol.).
STANISLAW CZAJKOWSKI, JESIENNE CIENlE (ol.).

STANISŁAW CZAJKOWSKI, W MIESIĄCU MARII (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, W MIESIĄCU MARII (ol.).


STANISŁAW CZAJKOWSKI, WNĘTRZE KOŚCIÓŁKA WIEJSKIEGO (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, WNĘTRZE KOŚCIÓŁKA WIEJSKIEGO (ol.).

Musimy tedy za wielką zasługę poczytać artystom, że w swych dziełach utrwalają to piękno polskiej wsi, zanim zniknie zupełnie – lub prawie zupełnie – jej czar, to oryginalne piękno.  Jakże wdzięczni jesteśmy przecież Matejce, że w rysunkach swych utrwalił szereg przepysznych, pod względem architektury, domów w Wiśniczu, które dziś już nie istnieją! 

Mutatis mutandis robi to Czajkowski z pejzażem wiejskim i małomiasteczkowym. Jego drogi wiejskie, domy, stajnie, podwórka, sady, kościółki drewniane, kapliczki, krzyże, cmentarzyki, pola drzemiące pod nawisłem nisko niebem, małe dworki szlacheckie – to poemat malowany wsi polskiej. A jak doskonale oddaje nastrój mieścin, gdzie czuje się równie dobrze, jak na wsi. Tu przedewszystkiem jego sposób malarskiego ujmowania tych rzeczy tematowo i w tej jemu właściwej fakturze stłumionych barw idealne znajduje zastosowanie. Wydobywa tem artysta zamierzony efekt melancholji starych, niszczejących budowli i smutku zaniedbanych uliczek, zakurzonych latem, zabłoconych jesienią i na wiosnę, zawianych śniegiem w zimie. A wszystko to jest takie proste, prawdziwe, opowiedziane bez patosu i silenia się na krzykliwą i źle pojętą oryginalność, harmonijne w skupionem wrażeniu i głębokiem przeżyciu. Czuje się wyraźnie, że uczuciowy stosunek artysty do malowanego przedmiotu jest bezwzględnie szczery, tą szczerością, która źródło swe ma w doskonałej apercepcji, świetnem opanowaniu techniki, świadomości tworzywa i głębokiego spojrzenia na otaczające przedmioty. To ożywianie martwych rzeczy i niejako uduchowienie ich wziął Czajkowski niewątpliwie po mistrzu swym Malczewskim, jak również tę pewną melancholję i głęboki sentyment słowiański, widoczny na każdym kroku. Tem też podbijał na licznych wystawach zagranicznych zwiedzających i krytyków. Pamiętam jego wystawę w Hadze, gdzie wpadły mi w rękę głosy prasy o nim : dziwnym zbiegiem okoliczności zachowałem niektóre. »Het Vaterland« pisze, że jest to jeden z najbardziej oryginalnych pejzażystów, w nastroju przypominający niektórych malarzy pejzażu holenderskiego, a tak rasowo polski, że odrazu wie się, z kim się ma do czynienia. »Nieuwe Courant« podkreśla świetność ujęcia tematu i rzetelną nastrojowość, płynącą z głębi duszy artysty. Znany krytyk H. de Boer w przedmowie do katalogu pisze: »Wolny od wszelkiej konwencjonalności, lecz obrzydziwszy sobie z duszy wszystko, co zbliża się do hałaśliwego wysuwania »postępowości«, wołał Czajkowski kroczyć własnemi drogami. Ani kubista, ani futurysta, ani nawet wyraźnie luminizmu wyznawca, jest on przecież malarzem całkiem nowoczesnym, w którego twórczości spostrzegamy pewne wspólne jej z tonalizmem, raczej i impresjonizmem, aniżeli z luminizmem cechy podstawowe. A chociaż nie jest nigdzie staroświecki, lecz i nigdzie ekscentrycznie wybujały, potrafił Czajkowski w sztukę swą wcielić pewne dodatnie strony tych kierunków w sposób bardzo szczęśliwy. Jego sposób malowania jest osobliwą odmianą stylu, który z końcem wieku XIX i z początkiem XX przyswoili sobie moderniści. Lecz przedmiot tej sztuki, jej odrębność krajowa polska z oryginalnem swem budownictwem, linją, a niemniej i kolorytem, oddziaływają po części na styl ten tak silnie, że nazwać go można typowo narodowym. Sztuka to zatem nowoczesna, a zarazem i polska«. 

STANISŁAW CZAJKOWSKI, CHŁOPAK Z HOLANDJI (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, CHŁOPAK Z HOLANDJI (ol.).

STANISŁAW CZAJKOWSKI, MOTYW Z HOLANDJI (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, MOTYW Z HOLANDJI (ol.).

A dalej: »Niemal niekiedy japońska prostota i ugrupowanie przedmiotów z jednej strony, a barwność luminizmu z drugiej – oto dwa bieguny, pośród których rozwija się sztuka Czajkowskiego. Jednakże oba te zjawiska: swojskość wiejska, pojęta w swych przejawach psychicznych naturalnych, oraz odświętne życie religijno-narodowe a malowniczo-ceremonjalne, bezustannie się przenikają wzajemnie. I jestem tego zdania, że artysta tak wybitny jak Czajkowski, najswobodniej wypowiedzieć się umie tam, gdzie żar luminizmu przenika cichą meiancholję tak bogatej w odmiany barwne jesieni«. 

Prawie zupełnie zgodzić się możemy na to określenie twórczości Czajkowskiego, tem ciekawsze, że wypowiedział je obcy krytyk, znany zresztą z wysokich wymagań w stosunku do artystów plastyków. Ten wielki dowód uznania dla polskiego artysty w środowisku, gdzie urządzane są pierwszorzędne wystawy znanych artystów światowej sławy, sam mówi za siebie.

STANISLAW CZAJKOWSKI, MOTYW ZE WSI PODKRAKOWSKIE! (ol.).
STANISLAW CZAJKOWSKI, MOTYW ZE WSI PODKRAKOWSKIE! (ol.).

Niedawno miałem sposobność oglądania w warszawskiej »Zachęcie« wystawy zbiorowej dzieł Stanisława Czajkowskiego. Dopiero w tem zestawieniu kilkudziesięciu płócien, bardzo różnorodnych, poznać było można należycie cechy talentu artysty. Głęboka uczuciowość i sentyment (bez sentymentalizmu) Czajkowskiego, jego wrażliwość na ogólny nastrój pejzażu i syntetyczne ujmowanie go, akcentowanie tkwiących w tym pejzażu oryginalnych właściwości i wydobywanie ich skromną skalą barw, jakby umyślnie nie rozjaśnianych pełnem światłem słonecznem, bo taka tylko skala odpowiada artyście i jego nastrojowi psychicznemu, wreszcie zupełnie pewne opanowanie techniczne, bez blagi i sztuczek, pokrywających częstokroć braki zasadnicze, oto co nadaje tym dziełom trwale wartości. 

Czajkowski jest w pełni sił twórczych i na pewno jeszcze niejedno dzieło wyjdzie z pod jego pendzla i to dzieło naprawdę wartościowe, bo artysta ma wielką ambicję 1 ciągle nad sobą pracuje. Ma dużo energji i wytrwałości. Dowodem tego urządzenie wystaw: prac holenderskich i polskich w Amsterdamie, Hadze i Rotterdamie, które to wystawy miały duży sukces i uznanie.

STANISŁAW CZAJKOWSKI, KOŚCIÓŁEK W GONACH (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, KOŚCIÓŁEK W GONACH (ol.).

STANISŁAW CZAJKOWSKI, PRZED DWOREM (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI, PRZED DWOREM (ol.).

Urodził się Czajkowski w r. 1878 w Warszawie. Po skończeniu szkół średnich tamże, zapisuje się do Akademji Krakowskiej na kurs Jacka Malczewskiego. W roku 1900 jedzie do Paryża i szereg lat pracuje pod kierunkiem prof. Jean Paul Laurens'a. Już pierwsze prace zwracają na niego uwagę, a kiedy wraca do kraju i osiada na wsi podkarpackiej i zaczyna wystawiać w kraju, odrazu wchodzi w krąg najwybitniejszych podówczas plastyków. Jest członkiem »Sztuki«, obrazy jego obsyłane są na wystawy we wszystkich niemal głównych miastach Europy, dzieła jego wiszą w licznych muzeach krajowych i zagranicznych. 

ARTUR SCHROEDER

STANISŁAW CZAJKOWSKI (Wł. Muzeum Wielkopolskiego. Poznań) (OBEJŚCIE KOŚCIELNE (ol.).
STANISŁAW CZAJKOWSKI (Wł. Muzeum Wielkopolskiego. Poznań) (OBEJŚCIE KOŚCIELNE (ol.).

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new