Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
DOMENICO Theotocopuli, zwany El Greco.
W kościołach kastylskich, w Eskorjalu, w Prado, w Luwrze, w Starej Pinakotece poznaje się jego obrazy na pierwszy rzut oka. Wszystko w nich jest niezwykłe, dziwne, niesamowite: wyszukane, żywe, irréalité kolory– zimne, ostre, kłuiące zielenie i błękity, jaskrawa cytrynowa żółć, gorejący szkarłat, w połączeniu z popielatą szarością, czernią i bielą,- niespokojne pełzające światło,- maleńkie główki, przypominające kształtem gruszki lub rzodkwie, o wysokich czołach, odstających uszach i śpiczastych podbródkach,- ciała wydłużone bez miary,- histeryczne gesty,- gwałtowne akrobatyczno-cyrkowe ruchy,- szkicowy rysunek,- nerwowe prowadzenie pędzla,- licencje perspektywiczne,- pionowa kompozycja, w której wszystko dąży, jak płomień, do góry.
Jak w obrazach Greca, tak w nim samym wszystko jest osobliwe, dziwne, paradoksalne.
Malarz, doprowadzający już w drugiej połowie XVI w. do ostatnich granic rozwichrzenia barok, wzrastał w tradycjach sztuki bizantyjskiej.
Żarliwy katolik, gloryfikator kościoła, malarz wielkich misteriów i cudów katolicyzmu, wychowywał się w obrządku wschodnim.
Najświetniejszy w malarstwie tłumacz duszy hiszpańskiej z okresu Filipa II, Loyoli, św. Teresy i Cervantesa, piewca dumnych hidalgów i urodziwych Kastyljanek, poeta melancholijnego Toledo, był z pochodzenia Grekiem, kształcił się w Italji.
Zapomniany wkrótce po śmierci, zmartwychwstaje po trzystu latach jako jeden z największych malarzy wszystkich czasów, jako genjalny antycypator dążeń i prądów, panujących w sztuce współczesnej.
MŁODOŚĆ
Kirjaks Theotocopoulos urodził się około r. 1545 w Kandji na Krecie, która podówczas znajdowała się pod panowaniem weneckiem. Wychowywał się w środowisku greckiem, w obrządku wschodnim. W młodym wieku emigruje do życiuradej Wenecji, gdzie kształci się na malarza. Chłonie chciwie oczyma bujny przepych kolorytu Tycjanów, Bassanów, Weronezów, Tintorettów. Z Kirjaksa robi się teraz Domenico, z Theotocopoulosa– Theotocopuli.
Później przebywa jakiś czas w Rzymie, gdzie dzięki protekcji minjaturzysty Julio'aCíovio jest domownikiem kardynała Aleksandra Farnese i mieszka we wspaniałem Palazzo Farnese. Patrzy na największe cuda Rzymu renesansowego, ale o wiele silniejszy oddźwięk budzą w nim powstające właśnie wtedy pierwsze kościoły i ołtarze w stylu nowym, który podówczas nazywał się maniera moderna.
Około r. 1575 Theotocopuli ciągnie do Toledo. Co skłoniło go do zamiany papieskiego Rzymu na Toledo– owe dziwne miasto, zbudowane na granitowej skale, okrążonej z trzech stron falami żółtego Tajo, z którego nakrótko przedtem Filip II przeniósł stolicę państwa do Madrytu? Możesłyszał o miłości sztuki i hojności prałatów toledańskich? Może liczył na to, że Filip II powoła go do współpracy nad ozdobieniem wznoszonego właśnie Eskorjalu?
Malarstwo w Toledo nie stało podówczas wysoko i Theotocopuli, wykształcony na najlepszych wzorach włoskich, przybywający z głównych ognisk sztuki ówczesnej, mógł liczyć na to, że łatwo da sobie radę z konkurentami, jakoż wkrótce po swem przybyciu maluje »Wniebowstąpienie Marji« dla kościoła Santo Domingo el Antiguo, następnie zaś »Obnażenie Chrystusa z szat«– dla katedry. Dzieło to, odbiegające znacznie od tradycji kościelnej, dopiero po kilkuletnich sporach i targach zostaje przyjęte przez kapitułę.
Pierwsze lata pobytu w »hiszpańskim Rzymie« musiały być ciężkie dla Theotocopuli'ego. Musiał się udzierać i procesować z kanonikami i proboszczami o swe honorarja. Malarze miejscowi patrzeli z niechęcią i zawiścią na obcego, cudzoziemca o długiem nazwisku, którego nikt nie umiał spamiętać, »El Greco«, może nawet niegdyś schizmatyka, co im chleb odbierał. Kapituła i Inkwizycja szykanowały go, dopatrując się w jego obrazach sprzeczności z tradycją i Pismem Świętem.
Przeciwwagą tych goryczy były Grecowi– przezwisko to przylgnęło do niego– rozkosze twórczości i miłości. Miał on wtedy kochankę, która nazywała się Dona Jeronima de las Cuevas i która urodziła mu syna Jorge (Jerzego) Manuela. Doszukiwano się jej w portrecie pięknej, młodej kobiety w gronostajowein futrze, t. zw. »Greczynce«, tak samo jak w podobném do niej pacholęciu z »Pogrzebu hrabiego Orgaza« widziano ośmioletniego Jorge Manuela.
Greco zapewne liczył wtedy jeszcze na przeniesienie się z umierającego Toledo do jakiegoś innego miasta. Nadzieje na zawiązanie bliższych stosunków z miłującym sztukę królem zaczynają się w tym czasie jakgdyby ziszczać. Greco maluje dla króla »na próbę« obraz p. t. »Adoracja Imienia Jezus« (zwany również »Snem Filipa II«), Dzieło to– późnogotyckie w kompozycji, weneckie w kolorycie– spodobało się Filipowi II i wkrótce potem zamawia on u Greca obraz większych rozmiarówp. t. »Męczeństwo św. Maurycego« do ołtarza tego świętego w kościele Eskorjalu.
Greco pracuje nad tym obrazem cztety lata i tworzy dzieło, w którem po raz pierwszy jest całkiem sobą. Ale oryginalna kompozycja, śmiałe połączenie strojów i nagości, nieznośnie żywe kolory i ostre światła nie przypadły do gustu roz kochanemu w sztuce renesansowej ipóźnogotyckiej królowi. Kazał on wypłacić malarzowi przyrzeczone honorarium, ale obrazu na ołtarzu nie umieścił i dalszych zleceń Grecowi nie dawał.
W ten sposób nadzieje Greca na wielkie zamówienia ze strony króla, może nawet na stanowisko malarza nadwornego, spełzły na niczem. Stosunki między królem a malarzem urwały się na zawsze.
Niepowodzenie »Św. Maurycego« zadecydowało o dalszym losie Domenica Theotocopuli. Pozostaje on w zdetronizowane™, chylącem się ku upadkowi Toledo. Zżywa się, zrasta z biegiem czasu do tego stopnia z wizygocko=maurytańskokastylskiem rycersko=księżowsko=mniszem Toledo, że dzisiaj dla nas »Toledo« i »Greco«, to pojęcia nierozłączne.
Niepowodzenie »Św. Maurycego« zadecydowało o dalszym losie Domenica Theotocopuli. Pozostaje on w zdetronizowane™, chylącem się ku upadkowi Toledo. Zżywa się, zrasta z biegiem czasu do tego stopnia z wizygocko=maurytańskokastylskiem rycersko=księżowsko=mniszem Toledo, że dzisiaj dla nas »Toledo« i »Greco«, to pojęcia nierozłączne.
STAROŚĆ
Jak wielu artystów renesansu i baroku, Greco był jednocześnie malarzem, rzeźbiarzem, architektem oraz teoretykiem tych trzech sztuk. Rzeźbił kunsztowne, ozdobione grupami figuralnemi ramy do swych obrazów, kreślił plany budowli, napisał traktat o malarstwie, rzeźbie i architekturze, o którym współcześni wyrażali się z uznaniem. Z rzeźb w drzewie zachowała się tylko jedna (Matka Boska w otoczeniu aniołów, wręczająca ornat św. Ildefonsowi: Toledo. Seminario),- plany architektoniczne i traktaty o sztuce (które stanowiłyby komentarz bezcenny do twórczości samego Greca> zginęły bez śladu.
Był przytem człowiekiem bardzo wykształconym. W swej bibjotece posiadał 27 dzieł greckich: Homera, Eurypidesa, Ksenofonta, Arystotelesa, Demostenesa, Izokratesa, Ezopa, Hipokrata, Lucjana, Plutarcha, Stary i Nowy Testament, Ojców Kościoła,- 67 dzieł włoskich, między innemi Petrarkę, Arjosta, Patrizziego, neoplatoników renesansu, jakiś traktat o malarstwie, 19 książek o architekturze,- 17 dzieł w »narzeczu romańskiem«.
Mieszkał, podobnie jak nieco później Rembrandt w Amsterdamie, w dzielnicy żydowskiej, z tą wszakże różnicą, iż w dzielnicy tej od stu lat nie było już Żydów, przynajmniej takich, którzyby wyznawali judaizm jawnie,- opodal prześlicznej synagogi Szymona Lewiego, budowli maurytańskiej z hebrajskiemi inskrypcjami, służącej wtedy jako kościół rycerzom zakonu Calatrava'y.
Lubił zbytek. Potrzebował dokoła siebie tej atmosfery zmysłowego przepychu, która podnieca fantazję i pobudza do twórczości. Apartamenty jego składały się z dwudziestu czterech komnat: może chodził po nich, tam i z powrotem, obmyślając kompozycję swych obrazów. Dom jego wychodził nie na jedną z długich, wąskich, wschodnich uliczek toledańskich, lecz na rozległy taras, zakończony urwiskiem, pod którem w dole kotłuje się i pieni w swem skalistem łożu »Złote Tajo«.
Kochał muzykę. Trzymał płatnych muzykantów, którzy mu przygrywali do obiadu, pragnął bowiem używać wszystkimi zmysłami.
Obcy, cudzoziemiec, »Greczyn«, sam zdobył sobie Toledo, Kastylię, Hiszpanję. O swe honorarja walczył jak lew. Pierwszy domagał się zwolnienia artystów od podatkówi uzyskał wyrok przychylny. Nawet Inkwizycji stawiał czoło. Człowiek o niezmożonej żywotności, o olbrzymiej energji i ekspansywności. Jedna z bujnych, zachłannych, tytanicznych natur wczesnego baroku, młodszy brat Michała Anioła i Tintoretta.
Przy swej płodności zarabiał dużo, ale wydawał jeszcze więcej,- brnął wdługi,- wierzyciele nie dawali mu spokoju
Sztuka jego wkońcu przyjęła się. Przeorowie i proboszczowie nietylko Toledo, ale i parafij sąsiednich zamawiali u niego obrazy do kościołów. Miał uczniów i naśladowców. Ale dla większości pozostał, zwłaszcza jako człowiek, przedmiotem zgorszenia, maniakiem, szaleńcem. Przeciętni mieszkańcy Toledo nie mogli mu darować tego, że był przybyszem. Rozumiał i cenił go naprawdę jedynie kwiat towarzystwa toledańskiego, zwłaszcza garstka pokrewnych mu duchem i stylem artystów, jak poeci Don Luis de Gongora i Fray Hortensie Felix Paravicino. Żył samotnie ze starą służącą i jeszcze starszym służącym, pochłonięty pracą, zatopiony w swych wizjach, stając się z biegiem czasu coraz większym oryginałem i odludkiem. Osłodą starości był mu jego syn i uczeń Jorge Manuel. Może też sycił nostalgję długiemi rozmowami w języku ojczystym, prowadzonymi z dwoma rodakami, Diogenesem Parramonlio'em i Konstantym Focas'em.
Kiedy Domenico Theotocopuli miał sześćdziesiąt lub sześćdziesiąt pięć lat, odwiedził go młodszy o kilkanaście lat od niego Franciszek Pacheco, Sewiljanin, miły, zrównoważony człowiek, malarz, a przytem uczony, erudyta, polihistor, teoretyk i historyk sztuki (późniejszy nauczyciel i teść Veíazqueza). Pacheco podróżował wtedy po Hiszpanii, zbierając materjały, notatki, »fiszki« do swego dzieła o malarstwie. Będąc w Toledo, postanowił odwiedzić samotnika i dziwaka, którego obrazy spotykało się wtedy w kościołach kastylskich na każdym kroku i o którym krążyło tyle gadek, anegdot i legend. Honory domu w imieniu sędziwego gospodarza czynił Jorge Manuel. Jorge Manuel oprowadzał gościa po pokojach, pokazał mu salę, w której Greco przechowywał w małym formacie kopje olejne wszystkich swoich obrazów i skrzynię, pełną figurek glinianych, które Greco lepił sobie, podobnie jak mistrz jego Tintoretto, żeby malować podług nich ciała ludzkie.
Rozmowa Pacheca z Greco'iem obracała się głównie dokoła teorji sztuki. To, co mówił Greco, było paradoksalne: może umyślnie chciał zepatować, zgorszyć poczciwego Pacheca. Utrzymywał »przeci w Arystotelesowi i wszystkim starożytnym«, że »malarstwo nie jest sztuką«: powiedzenie, które brzmi dość enigmatycznie. Twierdził, że »koloryt stoi wyżej od rysunku « i że Michał Anioł był wprawdzie »dzielnym człowiekiem (un buen bombre), ale nie umiał malować«.
Pełen uczuć sprzecznych opuszczał Pacheco dom Greca. To, co widział i słyszał, napełniło go napół zachwytem, napół przerażeniem.
W kilka lat po tych odwiedzinach, 7 kwietnia 1614. r., Greco umiera. Sporządzony przez Jorge Manuela Theotocopuli ego w pięć dni po zgonie ojca inwentarz wymienia 115 obrazów skończonych, 15 szkiców, 150 rysunków oraz liczne modele z gliny i wosku.
Jorge Manuel Theotocopuli był, podobnie jak jego ojciec, malarzem i architektem. Jako malarz imitował, bez większego talentu, manjerę ojca. Jako architekt odznaczył się zwłaszcza wybudowaniem kopuły nad kaplicą mozarabską w katedrze toledańskiej. Wnuk Greca, Gabriel de los Morales, wstąpił w r. 1622 do klasztoru Augustianów w Toledo.
MALARZ KONTRREFORMACJI
Malarstwo Greca łączy się z ową wielką falą podniecenia religijnego, która przeszła po Europie Zachodniej w drugiej połowie XVI w. i która znana jest pod nazwą kontrreformacji. Fala ta– ostatni wielki ruch religijny w Europie Zachodniej– da się pod wieloma względami porównać z falą podniecenia religijnego, która przeszła po Europie w drugiej połowie XIII w. Jak tamta wydała zakony żebracze i gotyk, tak ta jezuityzm, mistykę św. Teresy i barok.
Greco jest, narowni z Tintorettem i Rubensem, wielkim malarzem kontrreformacji, gloryfikatorem kościoła rzvmsko-katolickiego. \XZ swych licznych obrazach ołtarzowych przedstawia misterja i cuda katolicyzmu– Niepokalane Poczęcie i Zwiastawanie, Wniebowstąpienie i Koronację Matki Boskiej, Trójcę Świętą i Zesłanie Ducha Świętego. Maluje męczeństwa świętych, apostołów i Ojców Kościoła, maluje sw. Franciszków, sw. Dominików, sw. Antonich Padewskich, pogrążonych w adoracji, w zachwyceniu, w ekstazie, w transie, z rękoma złożonemi na piersi, z oczyma rozgorączkowanemi, wlepionemi w krucyfiks lub wzniesionemi w niebo.
aluje przecudowne Madonny, jak ta w Prado o wielkich oczach i bezkrwistych wargach, albo jak Mater Dolorosa, znajdująca się jako depozyt w Starej Pinakotece, w srebrzystej mantyli i zielono-błękitnej sukni, o boleśnie stężałej, kredowobiałej, mieniącej się żółtymi i lila refleksami twarzy, o oczach jak dwie czarne jamki i drobnych, ciemnopurpurowych, jakby spieczonych gorączką ustach, z kurczowo splecionemi ze sobą rękoma.
W dziełach tych czujemy ów żar, który trawił duszę Hiszpanów z epoki kontrreformacji, z epoki Loyoli i św. Teresy. Przedziwnie wyraża w nich Greco namiętny i ponury katolicyzm hiszpański, tak różny od pogodnie zmysłowego katolicyzmu włoskiego.
MALARZ HISZPANJI FILIPA II
W swych obrazach kościelnych Greco daje wyraz potężny egzaltacji religijnej Hiszpanów z epoki kontrreformacji. W długiej serji portretów pokazuje nam– ich samych.
Dzięki Grecowi poznajemy najdokładniej wytworne »towarzystwo« toledańskie z epoki Filipa II– grandów i hidalgów, kardynałów i prałatów, gubernatorów i wojskowych, teologów i lekarzy, humanistów i poetów. Przeważa typ o twarzy ściągłej, suchej, o wysokim czole, odstających uszach i śpiczastej bródce, ale w obrębie tego typu ile odmian indywidualnych! Jak wspaniale maluje Greco tych Hiszpanów, jak świetnie oddaje ich powagę, ich dumę, ich dystynkcję, ich wdzięki czar osobisty! Niektóre z tych portretów są niezrównane, jak n. p. grupa hidalgóww »Pogrzebie hrabiego Orgaza«, jak portrety kilku osobistości nieznanych w Prado, jak portret starca, uważany bez podstaw dostatecznych za autoportret Greca <Madryt, A. de Beruete), jak portret niemego humanisty Antonio a de Covarrubias (Toledo, Museo del Greco) lub »Portret malarza« (Sewilla, Muzeum prowincjonalne) – młodego człowieka o smolistych, niepokojąco żywych oczach, o drobnej kobiecej ręce, o palcach delikatnych i nerwowych. Grek, Bizantyńczyk, potomek rasy starej i wyrafinowanej, malował z upodobaniem portrety umysłowców, ludzi o duszach kultywowanych i wrażliwych.
Jako portrecista Greco rozporządza skalą ogromną. Na obu krańcach tej skali stoją zaś – z jednej strony piękna i tajemnicza młoda kobieta w gronostajowem futrze, o wielkich oczach i pełnych ustach, oręce subtelnej i nerwowej, t. zw. »Greczynka« (Londyn, Sir John Stirling – Maxwell), z drugiej – niesamowity Wielki Inkwizytor Don Fernando Nino de Guevara (Nowy York, U. O. Havemeyer), patrzący na nas surowo i groźnie poprzez okrągłe rogowe okulary – przenikliwe studjum fanatyzmu, uporu, okrucieństwa, »arcydzieło wyrazu, zwiastujące piekielną sztukę Govi« (Husarski).
Jak w swych portretach dystynkcję hidalgów kastylskich, tak w swych Madonnach Greco opiewa odrębną urodę Kastyljanek o bladej cerze i wielkich migdałowych oczach.
Wreszcie w szeregu widoków Toledo, które bądź stanowią dzieła samodzielne, bądź pojawiają się jako tła w kompozycjach figuralnych, Greco odkrywa tajemnicze i melancholijne piękno prastarej stolicy kastylskiej.
W ten sposób pierwszym poetą dziwnego i smutnego Toledo i pierwszym w malarstwie wyrazicielem duszy hiszpańskiej stał się człowiek, urodzony na Krecie, wykształcony we Włoszech, do końca życia uważany przez swe otoczenie za Greka, podpisujący się na swych obrazach po grecku i greckiemi literami, a więc uważający się sam za Greka, rozczytujący się w autorach greckich i utrzymujący do ostatka stosunki z Grekami.
Przypadek może tylko na pozór paradoksalny. Wrażliwość nasza na charakter otoczenia, w którem wzrośliśmy i w którem stale przebywamy, jest przeważnie niewielka. Natomiast w kraju obcym narzucają się nam silnie rysy charakterystyczne pejzażu i ludzi, które uchodzą uwadze mieszkańców tego kraju. tem się zapewne tłumaczy, że Flamandczyk Watteau uchwycił lekkość i grację francuskiego rokoka, że Giorgione z Castelfranco i Tycjan z Cadore, górale z wiosek alpejskich, przybysze z terra ferma, odkryli czarodziejską, pełną oparów atmosferę Wenecji, że Polak z kresów Conrad – Korzeniowski odczuł poezję mórz egzotycznych i heroizm żeglarski. tem się może tłumaczy również, że Kreteńczyk Kirjaks Theotocopoulos odkrył powagę i dostojeństwo hidalgów kastylskich, odrębną, pełną swoistego aromatu urodę Kastyljanek i melancholijne piękno Toledo.
EWOLUCJA ARTYSTYCZNA
Greco był Grekiem. Pozostał nim, w pewnych pokładach swej duszy do końca życia. Ale nie Grekiem z okresu Fidjasza i Praksytelesa (z którymi Murillo, a nawet Velâzquez poprzez renesans włoski więcej mają wspólnego od niego), lecz Grekiem z okresu późnego bizantynizmu. Zamłodu patrzał na ikony bizantyjskie. Pewien utajony bizantynizm można wyczuć w wielu jego utworach. Pionowość postaci i formatu (wertykalizm),- znajdowanie sie wielu głów na jednym poziomie (izokefalja: najbardziej uderzające przykłady w »Pogrzebie hrabiego Orgaza« i w »Zesłaniu Ducha Świętego«),- dwupiętrowość kompozycji,- uroczysta powaga,- wielkie oczy, pociągłe, wychudłe twarze Chrystusa i świętych: wszystko to są zapewne mniej lub więcej świadome reminiscencje bizantyjskie.
W Wenecji Theotocopuli styka się ze sztuką włoską późnego gotyku, renesansu i wczesnego baroku.
Julio Clovio poleca go jako »ucznia Tycjana«. Nie należy tego brać zbyt dosłownie. Blisko dziewiędziesięcioletni Tycjan stał wtedy u szczytu sławy i Clovio chciał może przedstawić swego pupila w najlepszem świetle. Greco zawdzięcza to i owo, zwłaszcza w kolorycie, lycjanowi późnemu, Tycjanowi wczesnego baroku. Natomiast Tycjan wczesny, Tycjan giorgionizujący, Tycjan renesansu pozostał mu wewnętrznie obcy: podobnie jak cały świat cinquecenta z jego spokojem, umiarem, harmonją.
Obrazy weneckie i rzymskie Theotocopuli'ego znajdują się pod wpływem Bassana, Weroneza i Tintoretta. Zwłaszcza Tintoretto ze swym temperamentem wściekłym i rozmachem szalonym, il piú terribiíe cervello che abbia avuto mai la pittura (Vasari),- Tintoretto rozbijacz, łamacz tradycyj i kanonów renesansowych, pionier baroku, wywiera na nim wrażenie olbrzymie. Od bizantynizmu Domenico przechodzi wprost do baroku, przeskakując przez renesans.
Pierwsze znane nam obrazy Theotocopuli'ego, »Uzdrowienie ślepego« (muzea w Dreźnie i w Parmie) i »Wypędzenie handlarzy ze świątyni« (Londyn, Lord yarborough,- Richmond, Sir F. Cook), to niejako wypracowania w stylu Tintoretta, coprawda już z pewnemi dziwnemi wybujałościami i przejaskrawieniami. Domenico przejmuje tutaj nietylko gwałtowne ruchy i niespokojną kompozycję, ale nawet typ fizyczny postaci i tła architektoniczne Tintoretta. Malowany w Rzymie portret Julio'a Clovio przypomina, zwłaszcza w traktowaniu kształtu, portrety senatorów weneckich Tintoretta.
W obrazach, powstających po przybyciu do Toledo, poprzez pierwiastki weneckie i bizantyjskie przeświecają już rysy stylu własnego. W »Obnażeniu Chrystusa z szat« (Toledo, katedra) dopatrywano się reminiscencyj późnogotyckich i bizantyjskich, ale jedno i drugie jest prawie bez znaczenia wobec pierwiastku zupełnie nowego w malarstwie ówczesnem – świadomego posługiwania się asymetrją kompozycji, niespokojnemi rytmami łamanych linij oraz intensywnymi kolorami – gorejącym szkarłatem szaty Chrystusa, jadowitemi zieleniami, jaskrawą żółcią jako czynnikami emocjonalnymi i ekspresyjnymi. W postaci rycerza w zbroi, w postaciach świętych niewiast, w zarzuconych na włosy mantylach, spotykamy już tutaj również owe tak znamienne później dla Greca typy Hiszpanów i Hiszpanek.
W przedostatnim dziesiątku XVI w. Greco tworzy dwa dzieła potężne – »Męczeństwo św. Maurycego« (Fskorjal) i »Pogrzeb hrabiego Orgaza« (Toledo, Santo Tomé).
Niezwykła, asymetryczna kompozycja, niepokojąco – wydłużone postacie, piękne głowy rycerzy kastylskich (pełną czaru jest zwłaszcza głowa samego świętego o niezmiernie szlachetnych rysach i melancholijnem wejrzeniu), intensywne kolory <głęboki błękit tuniki) i niespokojne oświetlenie, tworzą w »Sw. Maurycym« całość przedziwną. Niemniej fascynującem dziełem jest »Pogrzeb hrabiego Orgaza«. W dwóch kondygnacjach toczą się dwie akcje równoległe. Na ziemi, św. Stefan i św. Augustyn, w bogatych szatach kapłańskich, unoszą zwłoki rycerza, hrabiego Orgaza, zakute w błyszczący pancerz stalowy. Cudowi temu przygląda się, w uroczystem skupieniu, kilkunastu hidalgów w czarnych szatach i białych kryzach, księży w ornatach i mnichów w habitach. Na ich pociągłych, subtelnych, uduchowionych twarzach maluje się powaga i smutek. Oczyma duszy widzą oni jednocześnie to, co dzieje się w niebie, a co jest przedstawione wgórnej części obrazu: jak hrabia Orgaz, nagi, wyzwolony już z więzów doczesnych, klęka na jedno kolano przed udzielającym mu posłuchania, odzianym w białą szatę Chrystusem. Po prawicy Chrystusa Matka Boska. Dokoła na obłokach grupują się apostołowie i święci, unoszą się skrzydlaci aniołowie.
Kontrast dolnej i górnej części obrazu jest uderzający. Dół malował Greco realista, górę Greco – wizjoner. W części dolnej przeważa gama barwna portretów Greca – czerń i bici. W części górnej panują przezroczyste, sine i zielonkawe tony, biel, głęboki błękit, szkarłat, jaskrawa żółć – gama jego obrazów kościelnych. Na ziemi obrządek żałobny dokonywa się w uroczystem skupieniu. Orszak hidalgów przypomina rząd świętych w jakiemś malowidle bizantyjskiem. Natomiast w niebie, gdzie Chrystus udziela audiencji hrabiemu Orgazowi, panuje niepokój, rozruch, wir i szał baroku. Obłoki kłębią się. Aniołowie przelatują pędem.
»Pogrzeb hrabiego Orgaza« daje pojęcie o niezwykłem bogactwie genjuszu Greca. Grupa hidalgów, ze swemi subtelnemi, pełnemi ducha i inteligencji twarzami i ślicznemi arystokratycznemi rękoma, o szczupłych, nerwowych palcach, to jeden z najpiękniejszych portretów zbiorowych, jakie istnieją. Niemniej godną podziwu jest strona malarska i kolorystyczna obrazu. Malowane z niezmierną brawurą, szeroko, szkicowo, »impresjonistycznie«, ornaty świętych i księży mienią się cudownie różowymi, pomarańczowymi, zielonkawymi tonami, odbitymi od czerni i bieli orszaku hidalgów. Wreszcie wizja części górnej, to jedno z arcydzieł malarstwa religijnego baroku.
Ewolucja dalsza Greca idzie w kierunku coraz bardziej wybujałego i rozwichrzonego baroku. Nietylko w doborze tematów i sposobie ich ujęcia, ale również w formie jest sztuka Greca wyrazem owego podniecenia religijnego, jakie towarzyszyło kontrreformacji. Nietylko pociąg do przedstawiania cudów i wizyj, dążenie do maksymalnej gwałtowności ruchu i maksymalnej gwałtowności uczucia, brak umiaru, ale również kompozycja asymetryczna, ostentacyjnie – nieregularna i podporządkowanie rysunku malarskiej wizji całości łączą Greca z malarstwem baroku.
Wychodzą teraz na jaw pewne pierwiastki głębsze, które Greco przejął od Tintoretta i po swojemu rozwijał dalej. Jak Tintoretto, Greco lubuje się w najbardziej wymyślnych skrótach głowy i ciała, zgóry i z dołu, w ruchach gwałtownych wybuchowych, akrobatyczno-cyrkowych, n. p. w postaciach, spadających głową w dół (»Zmartwychwstanie«, Prado, »San José«, Toledo, La Magdalena), w gestach patetycznych i histerycznych. Jak Tintoretto umieszcza często na pierwszym planie postacie widziane z tyłu i z nader bliska (»Pogrzeb hrabiego Orgaza«,- »Zesłanie Ducha Świętego«, Prado,- »Uczta w domu Szymona«, niegdyś Paryż, kolekcja księcia Wagram). Jak Tintoretto posługuje się światłem – niespokojnem, pełzającem, przeskakującem z przedmiotu na przedmiot – jako czynnikiem nastrojowym i ekspresyjnym.
Z biegiem czasu kształty postaci, zwłaszcza w obrazach ołtarzowych Greca, stają się coraz bardziej wydłużone, wyciągnięte, rozdęte, powykręcane, »zdeformowane«. Oczy i usta – coraz bardziej wymowne, ręce coraz bardziej nerwowe. Pomięte draperje, kłębiące się, podobne do płomieni obłoki powtarzają, jak echo, podkreślają, kontynuują kształty i ruchy postaci. Kolory stają się coraz bardziej wyszukane, trudne do zdefinjowania, coraz bardziej fantastyczne, irrealne, niesamowite. Światło coraz bardziej niespokojne i upiorne. Logika stosunków przestrzennych zatraca się, zostaje całkowicie podporządkowana nastrojowi i ekspresji. Faktura staje się coraz bardziej pośpieszna, szkicowa, nerwowa.
Spierano się o to, czy te wydłużenia, skrzywienia, deformacje pochodzą z pewnej anomalji fizjologicznej, z pewnej wady wzroku, może nawet z pewnej anomalji psyekologicznej, czy też są wynikiem świadomych intencyj artystycznych Greca, podobnie jak deformacje malarzy współczesnych. Za tym poglądem ostatnim przemawia, jak mi się zdaje, okoliczność, żew pierwszym dziesiątku XVII w. powstają jednocześnie obrazy ołtarzowe o postaciach powyciąganych i zdeformowanych i portrety, w których ujęcie kształtu jest najzupełniej realistyczne. Widocznie więc Greco uzależniał swój styl malarski od tematu i charakteru dzieła.
Głównemi dziełami religijnemi Greca z tego okresu ostatniego są: »Zesłanie Ducha Świętego« (Prado), »Zwiastowanie« (Toledo, San Nicolas), »Chrystus na Górze Oliwnej« (Paryż, Durand=Ruel), »Wniebowstąpienie Matki Boskiej« (Toledo, San Vicente), Wyraz olśnienia i zachwycenia na twarzach, gwałtowne gesty rąk, wydłużone postacie, falujące draperje, płomienie i obłoki dążące wzwyż, dezorganizacja przestrzeni, niespokojne światło, niesamowite kolory : wszystko w tych dziełach podnosi niezwykłość nastroju, podkreśla nadprzyrodzony, ponadrozumowy, cudowny charakter tego, co dzieje się przed nami. W przewspaniałem »Toledo podczas burzy« (Nowy York, H. O. Havemeyer) Greco pokazuje nam Toledo, tę »Górę domów«, pałającą i migocącą przy zielonkawym świetle błyskawic, wywołuje przy pomocy zygzako« watych linij, drżącego światła i dziwnego kolorytu nastrój pełen niepokoju, tajemniczości i zgrozy, nastrój apokaliptyczny, daje bodaj pierwsze w malarstwie zachodniem dzieło ekspresjonistyczne niereligijne. Natomiast w »Otwarciu piątej pieczęci« (Paryż, Ignacio Zuloaga), ilustracji do Apokalipsy, i w »Laokoonie« «'Stara Pinakoteka) Greco tworzy dziwne arabeski przy pomocy smukłych, wyciągniętych nagich ciał męskich i kobiecych, lubuje się w niespokojnych rytmach linearnych, które po wiekach staną się źródłem inspiracji dla Cézanna i jego następców.
Niektóre z tych ostatnich dzieł Greca robią wrażenie jakichś potężnych erupcyj wewnętrznych, tytanicznych prób wyrażenia tego, czego Już nie można wyrazić przy pomocy środków malarskich.
Greco dążył świadomie do stylu JaknajbardzieJ indywidualnego, chciał być oryginalnym za wszelką cenę. Jest on pod tym względem zwiastunem najbardziej bezgranicznego, najbardziej nieokiełzanego indywidualizmu i subjektywizmu, jaki spotykamy następnie jako wyjątek upóźnego Rembrandta, zaś jako zjawisko powszechne dopiero na początku XX w.
W ten sposób Greco na początku XVII w. nietylko doprowadza do ostatnich granic rozwichrzenia barok, nietylko wyciąga ostatnie konsekwencje z założeń sztuki barokowej, ale antycypuje tendencje, które dopiero po trzystu latach zapanują w malarstwie zachodniem
DZIEJE POŚMIERTNE
Sądy nasze o wielkich malarzach zmieniają się w ciągu wieków, przedewszystkiem w zależności od panujących prądów artystycznych. Ile razy zmieniały się już nasze sądy o Rafaelu, Velazquezíe, Rembrandcie! Tadeusz Zieliński napisał pasjonującą książkę p. t. Cicero im Wandei der Jahrhunderte. Niemniej zajmujące książki można byłoby napisać o dziejach pośmiertnych Rafaela lub Rembrandta – o przewartościowaniu, jakim ulegali ci malarze w ciągu stuleci. Coś podobnego, na małą skalę, pragnę podjąć tutaj w stosunku do Greca.
Pod koniec życia Greco był wziętym malarzem kościelnym. Po śmierci Paravicino i Gongora opiewali go w kwiecistych sonetach. Gongora sławił go jako genjusza, »który niegdyś dawał płótnu życie, drzewu ducha, którego czarodziejski pędzel Irys obdarzyła barwami, Febus światłem i Morfeusz cieniami Hadesu«. Velâzquez studjował jego srebrne szarości i w »Koronacji Matki Boskiej« przejął jego schemat kompozycyjny. Ale ta sława nie przekroczyła nigdy granic Kastylji lub, w najlepszym razie, Hiszpanji.
Z czasem przestano go cenić, nawet w jego przybranej ojczyźnie. W dziełach jego widziano tylko fantasmagorje, rojenia chorej wyobraźni, »niedorzeczne karykatury« (tak wyraził się w roku 1881 Federigo de Madrazo, ówczesny dyrektor Prado). Poza Pirenejami wiedziano o nim mało, do czego przyczyniała się, między innemi, ta okoliczność, że większość jego obrazów znajdowała się w dalekiej, niedostępnej Hiszpanji. Około r. 1900 w obszernych wielotomowych historjach sztuki jest o nim głucho. W tym samym czasie, kiedy słodkawi święci Murilla paradowali w Baedekerze z dwiema gwiazdkami, arcydzieła Greca, »Męczeństwo św. Maurycego« i »Pogrzeb hrabiego Crgaza«, nie miały ani jednej.
Greco jest zupełnie zapomniany.
Ale oto w chwili najbardziej niespodzianej następuje zmartwychwstanie.
Cézanne, jeden z pionierów malarstwa współczesnego, kopjuje i parafrazuje znane mu jedynie z reprodukcyj obrazy Greca, między innemi t. zw. »Greczynkę« (repr.: Jul. Meier-Graefe: Paul Ce'zanne. München 1910. S. 41). Niespokojne rytmy linearne uwysmuklonych nagich ciał w niektórych późnych dziełach Greca, jak »Otwarcie piątej pieczęci« i »Laokoon«, wywierają wpływ niewątpliwy na »Kąpiących się« i »Kąpiące się« Cézanna.
W końcu XIX w. zajął się Greco'iem niemiecki historyk sztuki Karol Justi – w swem wielkiem dziele o Veíazquezie oraz w dwóch rozprawach, Die Anfänge des Greco i Der Greco in Toledo (tytuł tej rozprawy ostatniej jest za szeroki; obejmuje ona tylko początki działalności Greca w Toledo,- w tem ograniczeniu się zawarta jest już ocena). Justi daje mistrzowską charakterystykę Greca, ale odnosi się do niego przeważnie ujemnie,- nazywa przypadek jego »monumentalnym przypadkiem zwyrodnienia artysty – bez paraleli w dziejach sztuki«,- okres wenecki uważa za najlepszy.
W r. 1908 ukazało się, pełne entuzjazmu dla Greca, oparte na żmudnych badaniach muzealnych i archiwalnych, dzieło Manuela B. Cossío El Greco (Madrid 1908), w r. 1910 rozprawa Fr. de B. de San Roman y Fernandez'a Di Greco en Aofedo o’ nuevas investigaziones acerca de fa vida y ofiras de Dominica Afeotofópidi (Madrid 1910).
Sam Cézanne wszakże jest na razie jeszcze mało znany, badania uczonych niemieckich i hiszpańskich nie przenikają poza szczupły krąg specjalistów. Zasługa odkrycia Greca dla szerokiej publiczności przypada dopiero w udziale dwum pisarzom: Juliuszowi Meier=Graefemu i Maurycemu Barrèsowi. Meier Graefe, herold impresjonizmu francuskiego, apostoł Cézanna i Hansa von Marées'a, zwiedził Hiszpanję w r. 1908 i w r. 1910 wydał książkę p. t. Spanische Reise, w której bez miary wynosi Greca (i bez miary poniża Velazqueza). Jednocześnie Barrésw swej książce Greco ou le secret de Dol'ede delektował się przedziwnościami i niesamowitościami Greca, kosztował w charakterze estety jego egzaltację i »mistykę«, doszukiwał się związków między jego sztuką, a ukrytą pod pokostem katolicyzmu semicką, maurytańsko=żydowską duszą Toledo. W dziejach renesansu Greca książki te mają znaczenie przełomowe. Barrés zwłaszcza przyczynił się do spopularyzowania Greca wśród publiczności, czytającej beletrystykę francuską, t. j. w całym świecie.
Niezwykłość, niesamowitość, morbidezza, związek z przedziwnem Toledo, czynią teraz Greca ulubieńcem wszystkich estetów, dekadentów, poszukiwaczy nowych dreszczów. Jego żarliwy katolicyzm, jego »mistyka« pociągają dusze znużone i stęsknione za wiarą. Greco staje się modny.
Mniej więcej w tym samym czasie zostaje wreszcie uznana wielkość Cézanna. Fale reakcji przeci w impresjonizmowi i realizmowi wzbierają. Wychodzi na jaw pokrewieństwo Cézanna z Greco'iem. Greco zostaje uznany za wielkiego poprzednika malarstwa współczesnego.
Snobizm rozdyma ten kult Greca do rozmiarów niebywałych. Mnożą się książki, rozprawy i studja o nim. Ceny jego obrazów idą raptownie w górę. Rozpoczyna się grekomanja i grekolatrja.
Fale tej sławy docierają wkońcu do Hiszpanii. Z piwnic, ze składów, z muzeów prowincjonalnych wydobywa się zapomniane dzieła Greca i umieszcza w Prado, w oddzielnej sali. W Toledo markiz de la Vega Inclán restauruje stary dom, wychodzący na Paseo del Trausito, w którym Greco miał mieszkać i urządza w nim coś w rodzaju muzeum sztuki stosowanej pod nazwą Casa del Greco, obok zaś wznosi małe Museo def Greco, w którem gromadzi kilkanaście dzieł mistrza. Paseo del Trausito zostaje przemianowane na Plaza del Greco, w r. 1914 staje na nim pomnik Greca. Nazwa jednej z uliczek, wiodących do katedry – Gafie def Barco – zostaje zmieniona na Calle de Maurice Barres.
Punktem kulminacyjnym wpływu Greca na malarstwo współczesne są lata 1914=1922. Wstrząśnienia i przeżycia związane z wojną, z głodem, z nędzą, z przewrotami politycznymi i społecznymi, niepokój i podniecenie lat wojennych i powojennych, w którem nie brakowało również pierwiastków podniecenia religijnego, wydają, zwłaszcza w Niemczech, sztukę ekspresjonistyczną, pokrewną pod wieloma względami ekspresjonizmowi gotyckiemu i barokowemu. Malarze pragną znowu wypowiedzieć, wykrzyczeć siebie, swe ekstazy i prostracje, swój głód Boga, swe upojenie życiem, swój strach przed śmiercią. Greco, twórca obrazów, w których podniecenie religijne znalazło wyraz potężny,- Greco, autor »Toledo podczas burzy«, gdzie niepokój wewnętrzny został przeniesiony na pejzaż,- Greco, deformátor i dezorganizator rzeczywistości,- Greco, ekspresjonista baroku, staje się, obok Matjasza Grunewalda, ekspresjonisty późnogotyckiego, z którym posiada wiele rysów wspólnych – niesamowitą fantastykę koloru i światła, egzaltację wyrazu i histerję gestów, wielkim patronem ekspresjonizmu współczesnego.
Dzisiejszemu pokoleniu malarskiemu, a przynajmniej tej jego części, która głosi hasła rzeczowości, opanowania, intelektualizmu, która dąży znowu do stylu linearno-rzeźbiarskiego, do ostrego, precyzyjnego, drobiazgowego rysunku, do kompozycji spokojnej, statycznej, opartej na pionach i poziomach, do kolorytu dyskretnego i starannej faktury, Greco ma niewiele do powiedzenia. Ale w historji sztuki pozostanie on już zapewne na zawsze, jako jedna z wielkich postaci malarstwa zachodniego.
MIECZYSŁAW WALLIS