Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

V.


Z kolei przyszliśmy do techniki Jana Matejki. Pod nią rozumiemy rysunek, perspektywę i koloryt. 

W rysunku Mistrz krakowski jest na wskroś oryginalny, a chociaż linji jego brak klasycznego spokoju i klasycznej szlachetności, włada on nią jednak tak genjalnie, że nie ma trudności, którejby nie pokonał samym rysunkiem. Przekona się o tem każdy, kto spojrzy na postacie historyczne, które Matejko odtwarzał według starych pieczęci. Nie ma tam koloru, jest tylko linja uwydatniona światłem i cieniem, a przecież każda z tych figur żyje i jest pełna charakteru. Regularnej linji klasycznej można się nauczyć, ale nie nauczy się nikt takiej, jaką ma Jan Matejko. Ona jest charakterystyczem znamieniem jego talentu — z nią urodził się artysta. Jeżeli w układzie osób i ich ugrupowaniu pragnęliśmy więcej spokoju i klasycznej harmonji, to rysowanie postaci dramatycznych linją Matejki najlepiej odpowiada charakterowi tematów, które on wybiera, i dlatego w tym punkcie nie można mu nic zarzucić. Szlachetna linja Rafaela, którą tak chętnie posługiwał się Kaulbach, wyprowadza znakomicie istoty nadziemskie, idealne; niespokojna, łamana, czasem nawet brutalna linja Matejki, daje nam ludzi potężnych, namiętnych, gwałtownych. W tamtej przeważa piękno, będące pierwszym dogmatem sztuki idealnej — w tej siła męska i prawda, będące znamionami nowoczesnego dramatu. Rysunek Jana Matejki, przypomina mi bardzo Michała Anioła, który hołdował także kierunkowi realistycznemu. Między nimi dwoma jest pewne duchowe powinowactwo, polegające na targaniu form przyjętych i szukaniu nowych dróg dla myśli niespokojnej. Rysunek Matejki daje się zatem użyć przewyśmienicie w kompozycjach dramatycznych, ale natomiast byłby niestosownym w obrazach religijnych, miłosnych, sielankowych, w ogóle takich, których treść idealna domaga się techniki idealnej. Dla tego Barbara nie powiodła się Matejce; nie powiodły mu się także portrety młodych dziewic, których kilka miałem sposobność oglądać, — nie powiodły mu się nareszcie postacie dzieci. Przy rysowaniu takich figur potrzeba linji delikatnej — ale nie męskiej. 

W rysunku Mistrza krakowskiego znalazłem tylko jednę słabą linję; jest nią linja pionowa, biegnąca u ludzi od tyłu głowy do pięt. O ile sądzę, należy ona do najtrudniejszych, gdyż sama, jedna osadza całego człowieka, Artur Grottger, na co w swoim czasie zwróciliśmy uwagę, władał nią znakomicie. U Matejki jest ona natomiast bardzo chwiejna, skutkiem czego stojące jego figury nie zawsze silnie stoją. Zamojskiego, (Batory) lada silniejsze potrącenie z nóg zwali; Zygmunt August (Unja) nie opiera się na stopach całym ciężarem ciała; ten sam Zygmunt tulący Barbarę ma nogi tak słabe, że każdej chwili mogą mu się w kolanach przełamać; a Piotr hr. Moszyński, którego portret oglądałem w Krakowie, siedzi tak niepewnie, że bardzo łatwo zsunie się z fotelu na ziemię. Brak tej linji wypływa u Matejki głównie z braku perspektywy powietrznej, której w całej pełni nie ma u niego na żadnym obrazie. Niedostatek to w oczy tak uderzający, że dłużej nie potrzebujemy się nad nim zastanawiać.

Ręce Matejko świetnie rysuje. Wie o tem dobrze i dlatego żadna z jego figur nie ma rąk schowanych. Szkoda tylko, że ich układ jest nadto monotonny. Matejko przedstawia je najchętniej z palcami od siebie odbiegającemi, co już zakrawa na manjerę. Gdy w kilkanaście dni po otwarciu wystawy wiedeńskiej, zwiedzałem tamże wystawę obrazów, jeden ze znajomych nie rozumiejący się wcale na sztuce, gdyż od dziecka siał tylko pszenicę, założył się z nami, że nie zaglądając do katalogu, wskaże nam każdy z portretów Matejki, które w nieładzie były rozwieszone. I wskazał je rzeczywiście wszystkie, poznając jedynie po rękach, ułożonych ostentacyjnie. Powtarzam jeszcze, że to trąci manierą, niegodną tak wielkiego mistrza. Rysunek niektórych głów, a szczególnie siwych, rozwianych włosów, powtarza się także w Skardze i Batorym. Ciekawy znajdzie te głowy i włosy... W proporcjach ciała Matejko chybił raz uderzająco. Klęczący jego Sędziwój jest tak słuszny, że gdyby powstał, otaczające go osoby sięgnęłyby mu zaledwie do pasa, a sam nie znalazłby dla swojej głowy pomieszczenia na obrazie. 

Jako kolorysta, Matejko nie ma sobie równego. Oto pole, na którem jest monarchą wszechwładnym. Takich jedwabiów, atłasów, futer, złotogłowiów itd. nikt przed nim nie malował, a wątpimy, by znalazł się kiedy mistrz, któryby go przewyższył w tej gałęzi. Veronese i Tizian, uważani po dziś dzień za najznakomitszych, kolorystów, ustępują przed Matejką, Koloryt jego sprawia wrażenie olbrzymie, olśniewające, a jeżeli dodamy, że wykańcza on wszystkie szczegóły z cierpliwością Flamandczyka, to dziwić się nie będziemy dla czego widz zawsze wykrzykuje: Ach jak to malowane! Natura nie może być lepiej oddaną. Aksamit na kontuszu Moszyńskiego, to nie zwykły aksamit, to aksamit w najlepszym gatunku. Zachodzi atoli pytanie czy ten koloryt jest zawsze harmonijny, jabym się ośmielił utrzymywać, że Matejko zestawia obok siebie za wiele kolorów jaskrawych, skutkiem czego powstaje taka barw gmatwanina, że oko nie może się w nich zorjentować. Specjaliści twierdzą także, że z biegiem czasu kolory jego blednieją, ponieważ podmalowuje wszystko fioletem, który z początku jest bardzo efektowny, ale później całkiem się zmienia, szczególnie pod wpływem promieni słońca. Jeżeli prawda że Skarga, który dziś ma koloryt płowy i nieprzyjemny, wyglądał początkowo tak, jak późniejsze dzieła Matejki, to zarzut specjalistów należałoby uważać za słuszny. W każdym razie byłaby to wielka strata dla naszego malarstwa i przyszłej sławy Mistrza krakowskiego.

Rzadko zdarzy się, aby wielki talent utrzymał się do końca w należytej równowadze. Widząc swoje powodzenie, a nie słysząc nigdzie słowa zarzutu, lekceważy widzów, za czem idzie lekceważenie sztuki. To lekceważenie, mogące zwiastować nawet upadek, dostrzegliśmy w ostatnich portretach Matejki. Czy te plamy czerwone, rzucane na tła wulkaniczne, to portrety?

Ponieważ wiemy, że Matejko umie inaczej głowy malować, więc chyba trzeba przypuścić, że portret stwarza w godzinach spleenu. Przy tej sposobności wypada również dodać, że czasem wykańcza on drobnostki kosztem całości. Oglądałem portret kobiecy, na którym osoba portretowana trzyma medaljon; medaljon jest wykończony z taką skrupulatnością, i tak pretensjonalnie umieszczony, że oko najpierw na niego pada. Czy takie wrażenie chciał artysta wywołać? 

Reasumując wszystko, cośmy powiedzieli o technice Matejki, nie możemy nie przyznać, że jest on w niej genjalnym, mimo drobnych zboczeń, z których otrząść się może, a które nikną wśród tysiąca stron dodatnich.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new