Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W Polsce walka ustala, ale wśród ciemnych borów litewskich, w tej krainie pełnej hartu duszy, wiary i prostoty, pożar zamiast przygasać, oraz gwałtownej zaczął się szerzyć. W Polsce biła się przeważnie inteligencja, w celach narodowych; na Litwie chwycił wieśniak za kosę, nie tyle w obronie politycznego bytu ojczyzny, co dla ocalenia wiary swych przodków, zagrożonej szyzmą moskiewską. Polskę prowadzili wojskowi — Litwę duchowni.
Jesteśmy w odwiecznej puszczy litewskiej, znanej z czarownego opisu Adama Mickiewicza, w tej puszczy, w której wnętrzu, wedle podań miejscowego ludu, do niedawna jeszcze ludzka noga nie postała.
Wzdłuż zwolna przeciekającego strumyka, stuletnie omszone dęby majestatycznie rysują się w oświetleniu idealnem — a przez rozłożyste ich gałęzie leci coś strasznego — to Genjusz zniszczenia. On skruszy granitowe skały, w proch rozsypie najpotężniejsze miasta, jak zabawkę dziecinną wywróci trony i państwa, zabije organizm roślinny i zwierzęcy — słowem pokona wszystko, co istnieje. Jakżeż trudno uzmysłowić siłę tego rodzaju! Grottger nie wyrysował czarta potwornego, jakby to może uczynił malarz bizantyjski, ani nie przedstawił kościotrupa, nie mającego w sobie oprócz ruchu żadnej iskry życia, jakby to wraz z Holbeinem uczynili wszyscy artyści niemieccy; — ale stworzył coś nierównie wznioślejszego: wyrysował bowiem jakąś głowę zakapturzoną, przy niej kosę zawiesił, i temu symbolowi kazał lecieć ponad bory, morza i miasta. Pomysł ten można śmiało zaliczyć do najszczęśliwszych w dziedzinie sztuki. Siłę zniszczenia trudno określić, a więc niepodobieństwem przedstawić coś takiego, coby ją, że tak powiem, namacalnie mogło uprzytomnić. Ją trzeba czuć — a właśnie w tej głowie zakapturzonej, czujemy nie tylko siłę niszczącą, ale i grozę, jaką zniszczenie wywołuje. W kosie, w chudej ręce, która kosę przytrzymuje, pod kapturem — wszędzie czujemy śmierć. Nawet ryś dziki, instynktem bezmyślnego zwierzęcia odczuwa, że na coś strasznego zanosi się w naturze — bo oto biegnie przez bór, miaucząc przeraźliwie. Gdy człowiek cierpi — dusza świata cierpi...
Lecz dokąd leci ten genjusz?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba pożegnać karton pierwszy a przejść do drugiego.
W małej chacie, stojącej w głębi litewskiej puszczy, jest uboga izdebka. Borowy powrócił z kniei, odstawił strzelbę, a powitawszy żonę i dziecko, usiadł na łóżku. Ciało zmęczone pracą całodzienną, straciło zwykłą rześkość, powieki coraz bardziej ciężeją i borowy usypia w siedzącej postawie. Twarz jego łagodna, spokojna, jak człowieka na którym żeden grzech nie cięży. Niemowlę zasnęło na poduszeczkach w improwizowanej z koszyka kolebce, matka już się rozbiera, gdy w tem ktoś zapukał do okna. Przestraszona kobieta odskakuje od kaganka, który pod oknem płonie; w pierwszej chwili tylko wstyd się w niej obudzą, usiłuje się więc zasłonić, ale potem coraz większa zaczyna ją trwoga ogarniać... Kto to być może... w tem miejscu... o tej godzinie... co to za znak? Zbliżyła się do męża, lewą ręką chce go już zbudzić, ale jeszcze odwróciła się do okna, na którego szybie pukająca ręka się rysuje, jej spojrzenie pełne grozy... Dopiero teraz przypomniała sobie, że na Litwie się biją, że w chacie widywała ludzi tajemniczych, z którym i mąż cicho rozmawiał... W tedy nie pytała, co te schadzki znaczą, ale teraz rozumie pukanie... Jej mąż należy do spisku... Przyszli po niego — on z nimi pójdzie…
Zbudził się borowy, a pożegnawszy spłakaną żonę i dziecię, przerzucił burkę przez plecy, do pasa przywiązał torbę myśliwską, wziął strzelbę i wybiegł z chaty. Na dworze zastał cały oddział powstańczy pod dowództwem mnicha. Oto karton trzeci, a na nim nowa scena.
Na niewielkiej polanie, zbrojna w kosy, strzelby i topory uklękła młódź litewska. Kapucyn o czarnej i długiej brodzie stanął przed szeregiem, podnosząc krzyż do góry. Surowo-badawczem okiem wpatrzył się w borowego, który przyklęknąwszy przed nim na jedno kolano, lewą rękę przyłożył do piersi, a prawą wzniósł ku niebu, aby za kapłanem odmówić słowa przysięgi:
— Nie zdradzę, walczyć będę aż do zgonu, tak mi panie Boże dopomóż!
Przy ślicznem oświetleniu księżyca możemy wyczytać: głęboką wiarę i niezłomne postanowienie spełnienia przyjętego na siebie obowiązku, malujące się na obliczu klęczącego — jak najmniej dziwnie silny charakter, bijący z twarzy kapucyna. Obie te postacie równoważą się, a złączone razem tworzą jednę całość, tak jedna drugą dopełnia.
Oto żołnierz, który wierząc w Boga i kraj kochając, przysięga, że pójdzie walczyć w obronie wiary i ojczyzny. O resztę on nie pyta. Przeświadczenie o świętości obowiązku, jaki ma spełnić, jest w nim tak wielkie, że cała twarz wydaje się natchnioną, pozbawioną wszelkiego realizmu, idealną.
Oto kapłan i wódz, który widząc czego chce i marząc o zbawieniu całego narodu, stoi jak Bóg przed klęczącym, aby połowę siły swojej wlać w jego duszę. Taki kapłan nie daleko odbiegł od Mojżesza, Michała-Anioła. Ten wieśniak i ten kapłan, to prawie naród cały. Pokażcie mi w nowoczesnej sztuce rów ną kompozycję…
Na rysunku czwartym widzimy naszego bohatera w walce z Moskalami. Na przedzie strzelają. Borowy depcąc Moskala, jedynego jakiego nam artysta pokazał, podniósł sztandar do góry, i z tem samem natchnieniem, któreśmy przed chwilą na jego twarzy widzieli, idzie śmiało naprzód, zachęcając drugich swoim przykładem. Za jego plecyma ukazuje się Litwin z dwoma psami, które widząc leżącego Moskala, chcą rzucić się na niego, jak na dzika. Nadzwyczajny ten dodatek, jako zbyt realny, nadweręża szlachetność całej kompozycji, której najwybitniejszą postacią jest borowy, nadzwyczaj szlachetnie pojęty. Te psy łaknące krwi wroga, i ten Litwin ucieszony widokiem ranionego nieprzyjaciela, któremu borowy prawdopodobnie z rąk sztandar wyrwał — oto dwa fałszywe dźwięki wśród ogólnej harmonji.
Żona borowego została w chacie, a modląc się i dziecię niańcząc, całemi godzinami leje kule dla męża, który od czasu do czasu przychodzi po te zapasy, potrzebne nietylko dla niego, lecz i dla całego oddziału.
Na rysunku piątym, w kniei noc głucha; w chacie na kominie silny ogień gore; w naczyniu do płomienia przystawionem topi się ołów powoli, a obok leży kilkanaście kul wylanych. Dym w izbie nadto wielki, więc do sieni drzwi otwarte. Nagle Litwince maszynka z rąk wypadła, tak ją coś ścisnęło za serce, a równocześnie niemowlę zapłakało, i wierny pies strzegący kolebki warknął, ku drzwiom się zwracając. Jeden tylko królik, jako niżej stojący w świecie zwierzęcym, obojętnie obgryza listki kapusty. Matka, pochwyciwszy dziecię na ręce hołubić je zaczęła. Na jej twarzy boleść, spowodowana dziwnie zło wrogiem przeczuciem... Plecyma ku drzwiom obrócona, nie widzi, że tam w cieniu stanął duch jej męża, wskazujący ręką na serce, które mordercza kula przebiła. Ona tego nie widzi, bo duchów nie można widzieć, ale nieszczęście przeczuwa... Co to jest przeczucie? Czy prawdą jest, co filozof powiedział, że świat w całym swoim ogromie ma jednę wspólną duszę, alma mundi, rozłamaną na tyle iskier, ile jednostek i części składowych, i że dlatego gdy jeden człowiek pada nawet w oddaleniu, przedewszystkiem ten cierpi, kto mu był krwią lub uczuciem najbliższy!... Nie rozwiązuję tej zagadki, bo na świecie nikt jej nie rozwiąże, stwierdzam atoli fakt, stwierdzany miljony razy dziennie, że przeczucie tkwi w naszej naturze. Prawdą jest niemniej, że im ściślejsze węzły łączą nas z naturą, tem potężniejsze w nas to uczucie. Ztąd pochodzi, że wieśniak wierzy w duchy…
Żona, dziecię, pies, każde przeczuło śmierć tego, kto im był najdroższy.
Gdy po ukończeniu przeglądu pierwszych czterech serji, będę mówił obszerniej o talencie Artura Grottgera i jego stanowisku w sztuce polskiej, wrócę do tego kartonu; tymczasem zanotuję, że ze wszystkich kobiet Grottgera, Litwinka z dzieckiem jest najpiękniej pojętą i wykonaną. Sama jedna jest skończoną kompozycją — i nie potrzeba ani ducha, ani tych akcesorjów, któreśmy powyżej wyliczyli, aby odgadnąć, że młodą jej duszę targa bolesne przeczucie.
Borowy zginął. Władze moskiewskie, lubiące za czyn jednej osoby mścić się na całej rodzinie, porwały biedną wdowę z chaty, a powlókłszy ją w Sybir, kazały przy taczkach pracować w kopalni. Co się z dzieckiem stało — nie wiadomo. Może po stracie ojca i matki skonało z głodu w głębi puszczy; może je wilki pożarły, może matce w drodze na rękach umarło, a może kozacy, chcąc zwiększyć cierpienia wdowy, podpalili chatę borowego i dziecię w płomienie rzucili. Powstanie było wobec cara zbrodnią nie do przebaczenia to też i zemsta nie miała granic. Biedna kobieta pracuje w kopalni, a ilekroć dozorca odstąpi na chwilę, pada na kolana, modląc się gorąco do cudownej Matki z Ostrej-bramy. Na kartonie szóstym i ostatnim, zamykającym Lituanię, widzimy ją właśnie w takiej postawie. Po stracie wszystkiego pozostała jej tylko wiara; więc gdy klęcząc modli się w pokorze, zdaje jej się, że widzi cudowny obraz przed sobą i niby słyszy słowa pociechy z ust przeczystej Dziewicy. Twarzyczka Litwinki wychudła i pobladła, ale za to nadziemska rezygnacja użyczyła jej praw dziwie anielskiego blasku. Ta kobieta, to ideał kobiety chrześciańskiej... Śliczna ta kompozycja, przypominająca charakterem i układem obrazy świętych, malowane przez mistrzów włoskich, byłaby jeszcze pełniejszą, gdyby Matka Boska nie występowała w tak ostrych konturach. Wizja nie może być nigdy wybitną, Ją się tylko czuje... Wszak duch borowego nie stał tuż przed żoną; ona go czuła, nie widząc. Tak samo powinien był artysta postąpić i w tej kompozycji.