Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
(Dokończenie).
Najważniejszą i zarazem jej najstarszą częścią jest ślubny, złoty wianuszek królowej Bony. Warto więc do niego powrócić i przyjrzawszy się mu dokładniej, sprawdzić czy tradycja zgodną jest z prawdą (fig. 3).
Do tego, co już powiedziałem o wieńcu, dodam, że właściwie składa się on z dwóch warstw, od spodu złożony jest z kwiatów emaljowanych, naprzemian czerwonych (rubinowych) i białych, sadzonych bogato djamentami i rubinami. Rubinowa i zielona emalja na listkach jest przejrzysta i pozwala dostrzec tło siekane drobniutkiemi, krótkiemi linijkami. Każdy tutaj listek osobno robiony, a potem wszystkie zmontowane zostały w jedną całość. Kaszty kamieni są również odmienne od tych na monstrancji, a mianowicie kolor złota jest tu odmienny, mniej czerwonawy, natomiast żółciejszy i matowy. Kaszt ma kształt piramidki ściętej (por. fig.), posiada ostro wystające żeberka, jakby grzbiety, czego w innych oprawach niema ani śladu. Spód kasztu jest tutaj zaokrąglony. Tafelsztyny tj. diamenty są sfazowane. Na tym kameryzowanym wieńcu leży inny z mirtowych zielonych gałązek splecionych z listków, awśród nich sterczą w regularnych odstępach na złotych iglicach duże perły, tworząc niejako koronę. Całe techniczne opracowanie robi wrażenie rzeczy starszej i innej ręki, a zarazem nic w niej niema takiego, coby przemawiało przeciw legendzie czy tradycji, że pochodzi z pierwszej połowy XVI w. i jest rzekomo pamiątką po królowej Bonie.
Kilka słów objaśnienia muszę dodać tu jeszcze o diamentach. Odkąd sławny szlifierz burgundzki, Ludwik van Berquem, pracując dla Karola Śmiałego w XV w., począł diamentom nadawać przepyszny kształt brilloletu, brylant zasłynął jako najwspanialszy i najcenniejszy kamień drogocenny. Otoczyła go wtedy sława amuletu, jego niemal niesamowity blask obudził w ówczesnych społeczeństwach zabobon w jakąś nadprzyrodzoną jego moc. Kiedy Karol burgundzki w nieszczęsnej bitwie pod Granson stracił wspaniały brillolet, zwany Florentczykiem lub Wielkim księciem toskańskim, nabył go Lodovico Moro, stryj Bony Sforzy, a później kupił za drogie pieniądze papież Juljusz II. Pojawienie się brylantu w Renesansie staje się wówczas symbolem nowego stylu Odrodzenia w jubilerstwie! Już w pierwszym dziesiątku lat XVI w. diamenty tafelkowe i rozety (zwane wówczas diamentem ostrym) błyszczą na pierścieniach na palcach mieszczan krakowskich. Zygmunt Iw Wenecji każe kupować dla siebie pierścienie z diamentami, tam również kupuje je Albert Dürer dla swego przyjaciela Pirkheimera. W wieku XVII jubilerstwo francuskie kieruje oprawę drogich kamieni na nowe tory, bo dostrzegło, że srebro dodaje blasku i ognia niektórym kamieniom, że tej podniety nie daje im złoto iz tego powodu wprowadza do opraw, zwłaszcza diamentów korony, opraw z czystego srebra. Ale co więcej, następca Richelieu’go, włoch w służbie francuskiej, kardynał Juljusz Mazarini, posiadacz olbrzymiej fortuny i kierownik rządu Ludwika XIV (*1643 †1691), był zarazem promotorem nowego brylantowego szlifu diamentów. Ten rodzaj wchodzi wtedy w modę. Nadto jubilerzy francuscy dostrzegli, że więcej od dotychczasowej czarnej folji, która miała za zadanie czynić skazy kamienia mniej widoczne, nieci ogień w diamencie folja w kolorach fioletowym lub niebieskim.
Pierwotnie w języku polskim tj. od XV w. pod samym wyrazem “wieniec” jak mnie objaśnił prof. Dr. L. Ostreicher, który razem z prof. J. Łosiem od dziesiątka lat pracuje nad słownikiem staropolskim, rozumiano “wieniec ślubny”. Określenie przymiotnikowe: ślubny jest późniejszym zatem dodatkiem. Zdaje się, iż nie zbłądzę, jeżeli wzór takiego wieńca będę upatrywał w obrazie Madonny z czyżykiem Albr. Dürera w Muz. ces. Fryderyka w Berlinie zr. 1506, gdzie dwa cherubiny trzymają mirtowy wianuszek nad jej głową. Synonimem wieńca jest korona. Bywały wieńce różne, udzielane przy różnych uroczystościach, czy to posłom w Rzymie, czy na turniejach już od dawnych bardzo czasów. Wieńce złote w czasie turniejów rozdaje jeszcze królowa Anna Jagiellonka d. 3. czerwca 1576 po koronacji króla Stefana Batorego na zamku krakowskim. Ale już przedewszystkiem nosiły złote wieńce (franc. Chapel, niem. Brautkronen lub Schapel w dniu zaślubin bogate dziewice, by później złożyć je na ołtarzu w podarunku, jak nas o tem pouczają przykłady w inwentarzach kościelnych.
W inwentarzu klasztoru dominikańskiego w Krakowie z r. 1649 czytamy o monstrancji wielkiej srebnej złocistej, na której są różne klejnoty między niemi „Korona złota z różnemi kamieńmi, których teraz jest sześćdziesiąt, bo jeden nadto zginął. Ta od Jej Mci Paniej Mieszkowskiej marszałkowej“. „Korona druga perłami sadzona, na której kamaczek ze dwiema kamieńmi wielkiemi, zielonym i modrym, także z rubinami trzema i diamentami trzema. Od Jej Mci paniej Zawichojskiej". W obydwu tych przypadkach owe korony ofiarowane przez panie polskie ku ozdobie monstrancji nie są niczem innem, jak wieńcami, podobnymi do wieńca ślubnego Bony. Jeszcze wyraźniej mówi o tem inna zapiska.
W Kodnie Sapiehów wydano ze skarbca kościelnego w r. 1718 za zezwoleniem biskupa łuckiego, Joachima Przebendowskiego z wotów kościelnych na koszt pozłocenia kielichów i monstrancji i inne sprawunki: „łubek złotych od panieńskich wieńców sztuk 18, srebrnych 31”. A zatem było tych wieńców razem 49, co już najwyraźniej świadczy o zwyczaju praktykowanym ofiarowania po obrzędzie ślubnym złotego lub srebrnego wieńca do kościoła. Posłuchajmy teraz co mówią wiadomości dominikańskie o naszym wieńcu: Przeor ks. Konstanty Zukiewicz(l.c.)powiada, że według jednych kronikarzy klasztornych miała ten wieniec nosić Bona podczas ślubu, według drugich zaś księżna Wiśniowiecka wr. 1682. Ks. Barącz w swej książce o klasztorze w Podkamieniu znów tak sprawę przedstawia: ks. Henryk Russjan, przeor klasztoru, którego staraniu zawdzięczał konwent zapis horodniczego łuckiego Józefa Wyleżyńskiego 20.000 złp. na stypendjum, by wysyłać braci podkamienieckich do rzymskiego kollegium ś. Tomasza, dla nabycia wyższego w naukach teologicznych wykształcenia, postarał się też o sprawienie nowej monstrancji. Pierścienie, kolczyki i inne kosztowności, sam powiózł do Rzymu i wykonanie dzieła tego najbieglejszemu w tej sztuce mistrzowi polecił. Około roku 1756 podziwiał już Podkamień z swoimi pielgrzymami to pomieszkanie godne Najśw. Sakramentu, gdyż i sztuka i co tylko w świecie jest najkosztowniejszego razem się tu skupia. W promieniach otoczonych perłami i prawdziwemi ozdobionych diamentami, widać trzy osoby emaljowane przedstawiające śś. Dominika, Jacka i Tomasza z Akwinu. Nad promieniami wznosi się wieniec mający perły nadzwyczajnej wielkości, który według tradycji miał być na głowie królowej Bony, podczas jej ślubu. Nad wieńcem unosi się Duch (sic) w postaci gołębicy mający oczy diamentowe. A chociaż sedes, czyli postument dawniej złoty, jest tylko miedziany (sic); jednak pozostało jeszcze dużo, prócz piękności wewnętrznej wartości. Ze wiadomość ta nie jest pewną stwierdza sam X. Barącz, gdy w przypisku 38 o tymże wieńcu następującą podaje wiadomość pod r. 1713 (z daty więc wcześniejszej, niż przez nas opisana monstrancja). „Monstrancja szczerozłota, u której piedestał jest srebrny, pozłocisty, z sztukami szmelcowanemi, z aniołkami, perłami, rubinami i diamentami wysadzona, łańcuszek także szczero-złoty, którym się kryształ zamyka. Wieniec od J. O. X. Jejmości Wiśniowieckiej szacowany natenczas dwieście tysięcy". Być może, dodaje X. Barącz, że wieniec ten od królowy Bony dostał się do Wiśniowieckich. Więc być może! To niepewne! Ale ten wieniec, to jeden z licznych, podobnie jak to było w Kodniu, złożonych ku czci Najśw. Panny i być może, że ani z Boną, ani z Wiśniowiecką nic nie mają wspólnego. Inventarium rerum mobilium Conv. Mont. SSmi Rosarii ab Anno 1662 na kartce 37. Wiadomości owe klasztorne nie wyjaśniają dostatecznie sprawy pochodzenia wieńca, nie mają charakteru dokumentu, są to domysły poparte tradycją.
Klasztor podkamieniecki jest dziełem XVII w., budowa jego poczyna się wr. 1612 - więc dzieje klasztoru nic nie pomogą w rozjaśnieniu tej kwestji. Herbarz Niesieckiego również nie daje punktu oparcia. Sam król Michał pozostawił w dziejach skarbca koronnego mało pochlebne o sobie wspomnienie -- co wziął, to nie oddał. Więc możnaby przypuszczać, że tą drogą przeszedł wieniec Bony do Wiśniowieckich, ale inwentarze skarbca koronnego nie przynoszą najmniejszej o czemś podobnem wzmianki, by taki wieniec był tam w przechowaniu. Jeżeliby ostatecznie można przypuszczać, że przez konwent dominikanów krakowskich przedostał się wianuszek złoty do Podkamienia, a to w chwili, gdy dominikanie w Podkamieniu po raz wtóry zakładali tutaj swoją siedzibę i jak to było w zwyczaju, inne konwenty przyczyniały się darami lub naczyniami liturgicznemi do wyposażenia klasztoru. Stosunki Bony z klasztorem dominikańskim w Krakowie były żywe. Nadwornymi spowiednikami za Zygmunta 1. byli dominikanie krakowscy jak, Piotr z Sochaczewa, mistrz teol., Adrjan lub Jędrzej z Parczowa. Wiemy z inwentarza dominikańskiego, że królowa Bona obdarzyła krakowski klasztor aparatem aksamitnym czerwonym, złożonym z ornatu, dalmatyki i antependjum do wielkiego ołtarza, z dwoma herbami wężów z koronami. Wprawdzie znów o wieńcu niema wzmianki, lecz naturalne, bo raz, że inwentarz jest późniejszy z 1649 r.,apowtóre niezupełny, bo brakują w nim przedmioty, należące do bractwa różańcowego.
Jeżeli przyjmiemy, że wianuszek złoty jest Bony, to słuszne, gdy przypuścimy, że wykonał go jeden z mistrzów jubilerów neapolitańskich. Bona przywiozła go z sobą, a po ślubie złożyła go na ręce spowiednika dominikanina przed obrazem Matki Boskiej różańcowej. To tylko, jak powtarzam, jest moim domysłem, przypadek lub jakiś dalszy ślad może go potwierdzić lub mu zaprzeczyć. Pierwszym, który badawczym wzrokiem zwrócił na niego jeszcze wr. 1872 uwagę i przerysował, był Jan Matejko.
Leonard Lepszy.