Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
(GŁOSY PRASY).
„Polska zbrojna Oddawna zapowiadana wystawa ta zaczyna być czemś więcej nareszcie, niż zbiorowiskiem murów nietynkowanych, rusztowań i dołów z wapnem. Jakkolwiek oficjalne jej otwarcie w obecności prezydenta republiki odbyło się w terminie zapowiedzianym, to jednak długo po otwarciu na terenie wystawy po dawnemu kręcili się jeno robotnicy, po dawnemu widziało się wszędzie niegościnne napisy: „entree interdite", na zabłąkanego przypadkiem przechodnia jak i dawniej czyhały zasadzki w postaci rowów, błota i ścian świeżo pomalowanych. Wystawę samą widziało się wówczas tylko, gdy kto chciał znaleźć mieszkanie w hotelu, w hotelach bowiem oddawna już śrubują się ceny „a cause de l’exposition“. Dziś jednak postać rzeczy zmieniła się o tyle, że niektóre pawilony otwarły już swe podwoje dla publiczności. Pierwszemi były szwedzki i japoński. W tych dniach otwarto polski, wczoraj 19 b. m. angielski, wcześniej nieco austrjacki, duński, czeski oraz pawilon afrykański kolonij francuskich. Po drugiej stronie Sekwany czynnych jest kilka kiosków-sklepów, z których wyróżnia się japoński, sklep lalek francuskich, a przedewszystkiem „Królewskie towarzystwo porcelany w Kopenhadze".
Trudno jest dziś wyrobić sobie pojęcie o całości wystawy, gdyż wiele jeszcze brak do tej całości, tak np. w pawilonie szwajcarskim urzęduje już wprawdzie dziewczę w okularach a la Harold Lloyd, sprzedające czekoladę Velma i Milka, czekolada ta jednak zbyt jest znana całemu światu, aby miała być nowością, a dziewczę szwajcarskie nieszczególnym jest okazem zdobnictwa narodowego. Pawilon Rosji sowieckiej też jeszcze nieczynny, a więc kryjący możliwość wszelkich niespodzianek, jak sama Rosja. Dziś stwierdzić można, że kanciasty ten budynek, pomalowany na czerwono, posiada przedziwne schody ukośne, po których wchodzić jest bardzo trudno. Spaść zaś z góry na dół niezmiernie łatwo. Ma to być pono symbolem trudności wzniesienia się na wyżyny prawdziwego komunizmu. Czy jednak nie stanie się z czasem symbolem szybkiego upadku jego bogów dzisiejszych?
Przy zestawieniu z innemi pawilon polski, mówiąc najzupełniej bezstronnie, wyróżnia się bardzo korzystnie i jakkolwiek możnaby jego założeniom postawić pewne zarzuty, trzeba przyznać, że artystycznie odpowiada nawet bardzo surowym wymaganiom. Dekoracja dziedzińca przed wejściem, której motywem centralnym są herby główniejszych miast naszych (między innemi herb Lwowa ozdobiony krzyżem virtuti militari), pędzla W. Jastrzębowskiego, jak również w marmurze kuta postać kobieca, posiadająca wiele słodyczy i siły w ujęciu formalnem, nawskróś nowoczesnem (dzieło Henryka Kuny) dają piękne świadectwo sztuce polskiej. Jeśli pozwoliłem sobie na wstępie postawić pewien zarzut założeniom naszego pawilonu, to dlatego, że zdaniem mojem, nie daje on bardziej wszechstronnego pojęcia o wszystkich wartościach polskiej sztuki dekoracyjnej. Nie wyzyskano mianowicie tych skarbów, jakie daćby mogło ujawnienie bogactw sztuki ludowej, która jest - nie należy o tem zapominać - najbardziej typowym przejawem twórczości zdobniczej każdego narodu, wyrazem emanacyj samorodnych, żywiołowych genjuszu danej rasy, od wpływów zaś innych najbardziej niezależnym. Nam samym, być może, „ludowość" zbrzydła już cokolwiek, nadużywano bo jej niezmiernie, niepotrzebnie wtłaczano pasiate materje łowickie lub zydelki „zakopiańskie" w szarość mieszkań wielkomiejskich. Było to rozdźwiękiem, gdyż było kaprysem zgoła nieumotywowanym. Przez zawieszenie barwnego kilimu nie nada się stylu mieszkaniu, które stylu nie posiada, przeciwnie, podkreśli się raczej jego bezstylowość. Ornament, będący na miejscu w chacie góralskiej, będący częścią całości, logicznie z całością związany, traci wszelki sens, jeśli go przenieść do murowanej, wielo-piętrowej kamienicy. Niewątpliwie bowiem styl jest tem czemś, co ze wszystkich współczynników piękna najwięcej logiki wymaga.
Tu jednakże, mając na względzie, że idzie o umieszczenie maximum dokumentów twórczości danego narodu na minimalnej przestrzeni niewielkiego pawilonu, nie może być mowy o zagadnieniach związków między częścią a całością. Każda wystawa, z natury rzeczy jest tylko, jeśli można tak się wyrazić, poglądowym katalogiem i niczem więcej. Dlatego też należałoby może unaocznić cudzoziemcom coś nie coś z naszego artystycznego przemysłu ludowego, boć Bogiem a prawdą, tylko ludowy przemysł polski może być dzisiaj rozważany poważnie. Pawilon nasz na wystawie daje wprawdzie bardzo interesujące wnętrze salonu polskiego, wyraźne jednak wpływy empiru odbierają mu nieco cech swoistości, jakkolwiek styl cesarstwa tak bardzo zrósł się z wyglądem wiejskich naszych dworów z przed stu lat, że dziś prawie za ich własny uważanym być może, to przecież najistotniejsze przejawy zdobnictwa polskiego znajdziemy - powtarzam - w sztuce ludowej. Brak powyższy wynagradza sowicie dekoracja ścienna głównej części pawilonu, jest to cykl dwunastu miesięcy; niezwykle oryginalnie skomponowany przez Zofję Stryjeńską. Artystka wyzyskała tu znakomicie elementy ludowe, wzbogacając je ogromną swą własną kulturą i wiedzą. Zresztą nazwisko p. Stryjeńskiej mówi już dziś samo za siebie.
Inne pawilony, jak np. szwedzki lub duński, mniej jeszcze, niż polski, uwzględniają dziedziny twórczości ludowej. Szwedzi dali wnętrze salonu poważne i ładne, ale chłodne cokolwiek. Osobliwość natomiast ich pawilonu stanowi szereg map Szwecji, malowanych na ścianach przedsionka, przedstawiających ogniska przemysłu, sieć dróg żelaznych i wodnych etc. ich kraju. Pawilon austrjacki posiada mnóstwo przeróżnych rzeczy, w gablotkach umieszczono niezliczone okazy przemysłu wiedeńskiego, jak koronki, suknie, biżuterje, książki a nawet wyroby skórzane, a więc portmonetki, papierośnice, torby damskie, rzeczy te jednak często niewiele ze sztuką dekoracyjną mają wspólnego. Bogactwem eksponatów zwraca uwagę pawilon afrykański, a niezmiernie harmonijnem urządzeniem - japoński. Minjaturowe pokoiki, maty słomiane na podłodze, wazony z kwiatami, wszystko jak z dekoracji do „Madame Butterfly'*, ale też i wszystko mniej więcej zgóry dało się przewidzieć.
Na koniec słów parę o teatrze. Podobno względy oszczędnościowe nie pozwoliły żadnemu z polskich teatrów na wzięcie udziału w tym turnieju, jaki się tu z racji wystawy odbędzie. Prócz kilku teatrów paryskich wezmą w nim udział grupy aktorów hiszpańskich, włoskich, angielskich, japońskich, duńskich, holenderskich, balet opery moskiewskiej, balet Niżyńskich i wiele, wiele innych. Szkoda, że Polaków niema na liście. Teatr z natury swej działa na widza bardziej bezpośrednio, niż wszelka inna sztuka, przyczem promieniowaniem swem ogarnia masy najszersze, dlatego propagandzie mógłby oddać usługi najcenniejsze, a przy dobrej organizacji mógłby się opłacić doskonale. Pawilon polski na Międzynarodowej Wystawie Sztuki dekoracyjnej, który zwiedził wczoraj prezydent republiki Doumergue, został dzisiaj oficjalnie otwarty przez ambasadora Chłapowskiego w obecności komisarza generalnego wystawy, Ferdynanda Davida, dyrektora sztuk pięknych, Pawła Leona, komisarza sekcji polskiej, Jerzego Warchałowskiego, personalu ambasady oraz wielu wybitnych osobistości ze świata literackiego i artystycznego, wreszcie wybitnych przedstawicieli kolonji polskiej. Przemówienia wygłosili: Jerzy Warchałowski, Ferdynand David oraz ambasador Chłapowski, który w imieniu rządu republiki polskiej oświadczył, że pawilon jest otwarty. Górale, którzy przybyli specjalnie na wystawę wraz z muzyką, wywołali ogólny podziw swemi malowniczemi kostjumami oraz tańcami, które cieszyły się wielkiem powodzeniem.
„Kurjer warszawski". Wielkie dzieło rozpoczęte w XVIII wieku - utworzenia typu obywatela Europy nie jest jeszcze ukończone - ale my właśnie jesteśmy świadkami jak ono dojrzewa -- a wystawa paryska jest na to wybitnym dowodem. Czy to niwelacja odrębności narodowych? „Cywilizacja będąca śmiercią kultury?" „Der Untergang des Abendlandes" (zmierzch zachodu)? Nic podobnego! To rozrost dążeń narodowych na tle wspólnych potrzeb kulturalnych europejskich. Ztąd bogactwo form, swoboda w koncepcjach przy ujednostajnianiu dążeń użytkowych. To, że Europa staje się jedną wielką rodziną, nie przesądza bynajmniej o tem, aby członkowie tej rodziny musieli być do siebie bliźniaczo podobni. Tendencją rozwoju duchowego Europy jest wolność w przeciwstawieniu despotycznym tradycjom azjatyckim, które znalazły teraz swój wyraz w bolszewiźmie tak, jak przedtem uosobiły się w caracie. To są dwa światy, sobie wrogie. Wolność jako idea, w korzeniona w duszę europejską zawiera w sobie zasadę szanowania indywidualności narodu i każdego obywatela. Polska w olbrzymim zakresie przyczyniła się do powstania i utrwalenia tej idei, którą niektórzy europejczycy i amerykanie dopiero niedawno odkryli jako swoją. Liga narodów jest właściwie wytworem tego ducha, który nazwę duchem francusko-polskim. Jest to początek powstawania właściwego prawa międzynarodowego - i tylko Francja od samego początku utworzenia Ligi chciała jej nadać siłę wykonawczą w postaci oddziałów wojska międzynarodowego - czyli pojęła ideę Ligi narodów na serjo. Francja odczuła przyszłość Europy, wyprzedzając w tem razem z Polską inne narody. Francja rozumie Europę, jest jej przodowniczką. Zrozumiała współczesność, która, zanim się wyrazi całkowicie w życiu politycznem, oddawna wyrażała się w tendencjach życia ekonomicznego i kulturalnego w nauce i sztuce. Francja miaław swej wielkiej przeszłości tyle stylów, że zapłodniła niemi cały świat. Dziś z łatwością jej przyszło przodować w sztuce stosowanej Europy. Jej meble, jej biżuterje, materje, najrozmaitsze przedmioty codziennego użytku są najwytworniejsze. Nie wiem, czy to jest styl, ale to jest z pewnością elegancja, w której nikt się z nią nie możerównać. Nie jest także eklektyzm, kompilacja stylów. Je st to odczucie europejskości, pojętej po francusku. Te gładkie, pieszczotliwe w kształtach kanapy, kanapki, foteliki, lustra, łoża, to charakterystyczne używanie owalu, form okrągławych, barw śmiałych, ale nie jaskrawych, choć żywych, wszystko to ma smak nieporównany. Te same lub podobne formy u innych - choć odpowiadające wrównym stopniu warunkom wygody i komfortu - więc np. angielskie - także pierwszorzędne, nie mają tego szczególniejszego powabu, co francuskie. Mówię tu oczywiście o szczytach artyzmu. Pod względem barw tylko włosi, oraz narody czerpiące siłę w swej sztuce ludowej, mogą się równać z francuzami. Austrjackie koncepcje są efektowne, ale widać, że kraj ten nie miał takiej przeszłości jak Francja, Anglja iWłochy. Zresztą włochów należałoby zaliczyć właściwie do innej także kategorji. Jest to kraj nietylko z wielką przeszłością, ale też kraj, który w swojej sztuce ludowej znalazł podstawy do nowych form. To łączy włochówz polakami, czechami, Skandynawami, finlandczykami i Szkotami. Narody te zapragnęły wnieść do pojęć europejskich o dekoracyjności swój własny ton, nie porzucając ogólnej platformy wymagań europejskich. Taka np. wspaniała sala przyjęć w pawilonie czeskim jest europejską, a jest jednocześnie narodową, a więc jedyną, tak samo, jak polski „salon d’honneur“. Prostota duńczyków w urządzaniu sal jest także jedyną w swoim rodzaju, nieskończenie wytworną. Np. gładkie ściany, pokryte płaskorzeźbami - kilka foteli, stół - i wszystko.
Meble polskie w tym koncercie należą do najładniejszych. Pokoje polskie - to kompozycje, oparte na logicznie przeprowadzonych motywach, ozdobione ślicznemi kilimami, w których przeważają harmonje dyskretne i subtelne. Zarówno pokoje Jastrzębowskiego i Czajkowskiego w pawilonie reprezentacyjnym, jak też gabinet Mieczysława Kotarbińskiego w Inwalidach, jadalnie Jastrzębowskiego tamże, część gabinetu E. Trojanowskiego i część salonu Karola Stryjeńskiego w Grand Palais - to są rzeczy, które zaszczyt nam przynoszą jako oryginalności i europejskości zarazem, a śliczna kapliczka Szczepkowskiego w Inwalidach z ołtarzem rzeźbionym w drzewie, wzbudza podziw artystów. Jest to dar miasta Warszawy, wykonany przez 2-gą szkołę miejską w Warszawie (dyrektor p. Tokarski). Ołtarz - to koncepcja prosta, przemawiająca do duszy, religijna, ludowa i artystyczna. Promienie, idące od Matki Boskiej, stanowią podstawę kompozycji. Pod temi promieniami kryją się różne postaci jak pod opieką Królowej Polski. Rzeźba jest syntentyczna, mocna i wyrazista w linjach.
Książka polska w Grand Palais - reprezentowana wspaniale. Wydawnictwa, zdobione przez Stryjeńską, Skoczylasa, Bartłomiejczyka, Filipkiewicza, Z. Kamińskiego, Mehoffera. Półtawskiego, E. Trojanowskiego, Wyspiańskiego it. d. są pierwszorzędne.
Dział sztuki ludowej - b. piękny. Zebrano tu prawdziwe unikaty - np. wazy, kształtami przypominające etruskie. Dla specjalistów - rewelacje. Szopka w Grand Palais, w świetnem miejscu umieszczona, zdaleka wzywa swoją jasną, gorącą gwiazdą do działu polskiego - i jest sama przez się warta widzenia (wykonana przez uczniów szkoły sztuk pięknych w Warszawie).
Specjalny dział atrakcji pod drzewami w Inwalidach - to dwa pawiloniki pomysłu Karola Stryjeńskiego. Żywe w barwach i kształcie, bardzo oryginalne, są bez konkurencji w tym dziale, gdzie inni wystawili tylko banalne budki. Zwłaszcza wieża na tym pawiloniku z lajkonikiem na wierzchu, jest dowcipna i zwracająca uwagę. Sprzedają tam najróżniejsze wytwory naszego przemysłu artystycznego: kilimy, zabawki, batiki it. p. Obok kawiarenka polska.
Jednem słowem, w koncercie sztuki dekoracyjnej w Europie, jak się okazuje, obok cudówi wspaniałości poczynionych nakładem olbrzymich sum (np. przebogaty ornamentacyjnie salon czeski i wszystkie prawie pawilony obce) - zajmujemy jedno z najwybitniejszych miejsc. Ponieważ zaś wiemy, że nasze wystawy urządzono za grosze w porównaniu z innemi narodami - więc jest to istny tryumf ducha nad materją. Artyzm polski zawsze gnieździł się na poddaszach, w nędzy, wśród suchot, w osamotnieniu. Jest to nieszczęsna tradycja, pełna tryumfów moralnych. Dziś, kosztem ofiar, pracy prywatnej, więcej, niż urzędowej, dzięki zaparciu się siebie twórców wystawy - wnieśliśmy do Paryża swoją polską, odrębną, ściśle narodową europejskość. Jeszcze jedna dziedzina dla ducha polskiego zdobyta!