Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

BARWNIKI SZTUCZNE - CZY NATURALNE?


Wśród naszych artystów, zajmujących się kilimami i batikami, utarło się przekonanie, że barwniki sztuczne są nietrwałei brzydkie w kolorze, a jedynie naturalne barwniki posiadają wszelkie zalety. Dopóki chodziło o zabawę w sztukę, zdanie podobne można było tolerować jako nieszkodliwy dyletantyzm. Okazuje się jednak, że pogląd ten został bezkrytycznie przyjęty przez ludzi, którzy dzięki swemu stanowisku mogą nadać fałszywy kierunek rodzimemu przemysłowi artystycznemu. Np. komitet, przyjmujący okazy wyrobów polskich na wystawę paryską, odrzucał kilimy nie barwione barwnikami roślinnemi, choćby miały wszelkie cechy przedmiotu artystycznego. Tu już dyletantyzm jest za daleko posunięty i staje się szkodliwy. Oczywiście winną tu jest dawna szkoła artystyczna, która bała się wykształcenia przyrodniczego i zmuszała swoich wychowanków do błądzenia po omacku i do stwarzania przedziwnych, samorodnych teorjek. Tylko tem można tłumaczyć, że wśród artystów rodziły się, i były na serjo traktowane, projekty uprawiania u nas roślin barwierskich, rzekomo nie dających się niczem zastąpić. Ba, w niejednej szkole artystycznej, we Lwowie, możemy zobaczyć wielkie kadzie zkąpielą indyga naturalnego, oraz różne kąpiółki z ekstraktami drzewek barwiących. 

Barwniki sztuczne w owych sferach artystów i znawców nazywa się jednem słowem: „aniliny". Oczywiście do książki nowożytnej nie zagląda się wcale, gdyż ta wymaga wiedzy ścisłej, a mądrości szuka się w starych szpargałach, z których wyłania się rzekomo cudowne „recepty" i „tajemnice". Jeśli ta zabawa potrwa za długo, zacznie być kompromitującą. Mamy w Polsce znakomitych specjalistów w chemji barwników, znanych w świecie naukowym (np. prof. K. Dziewoński w Krakowie), jest zatem kogo o radę zapytać. Jeśli oni sami nie zabierają w tej sprawie głosu, to zapewne z tego powodu, że mają poważniejsze zajęcia, niż dowodzenie, iż dwa a dwa jest cztery. Zresztą ogłaszają wykłady, a także sądzą, że odpowiednią książkę można przeczytać. Zdaje mi się jednak, że konieczny jest bliższy kontakt między fachowcami w chemji barwników i artystami.

Nie czuję się powołany do wszechstronnego i szczegółowego omawiania kwestji barwników, chciałbym jedynie wskazać na czem głównie polega całe nieporozumienie. A więc: 1) barwników roślinnych wartościowych mamy bardzo ograniczoną liczbę; policzyć je można na palcach, 2) mylne jest przypuszczenie, że barwniki roślinne są trwalsze, lub pod jakimkolwiek względem lepsze od sztucznych, 3) niema tajemnic średniowiecznych w sposobach barwienia tkanin. Sposoby te są nietylko znane, ale zostały ulepszone i oparte na zrozumieniu procesów, które się przy barwieniu odbywają, 4) najważniejsze barwniki roślinne, indygo i alizarynę, robi się dziś syntetycznie, bez porównania taniej iw doskonałej czystości, 5) barwnik syntetyczny bynajmniej nie jest surogatem, lecz jest identycznie tem samem. Jedyna różnica polega na tem, że barwniki syntetyczne możemy otrzymać idealnie czyste, podczas gdy roślinne są zanieczyszczone, 6) współczesna chemja rozporządza tysiącami barwników wszelkich odcieni barw i wszelkich własności. Między niemi jest całe bogactwo barwników bezwzględnie przewyższających roślinne pięknością tonu trwałością, wytrzymałością na światło i działanie chemikaljów. Oczywiście artyści powiedzą, że właśnie barwniki syntetyczne są za czyste i będą chwalić ów „brudek“, który mają barwniki roślinne. To stanowisko nie wytrzymuje krytyki, gdyż zabrudzić, i to umiejętnie, można również i barwniki sztuczne. Należy raz nareszcie przestać z nazywaniem wszelkich barwników sztucznych „aniliną". Barwniki anilinowe stanowią zaledwie jedną grupę barwników. Naturalnie wśród tysięcy barwników sztucznych nie brak bardzo tanich, lichych, nietrwałych, ale tembardziej artyści powinni zapoznać się z tą dziedziną chemji, aby dobierać odpowiednie do swych celów. Czyż mamy wyrzucić wór złota w obawie, że między monetami może być kilka sztuk fałszywych? 

Bogactwo barwników sztucznych jest tak imponujące, że byłoby nie do pojęcia ograniczenie się do ubóstwa barwników roślinnych. Któż będzie zalecał idyllę z sochą, gdy świat orze pługiem parowym. A orze lepiej i taniej. Naprawdę przesąd o barwnikach roślinnych niepotrzebnie krępuje twórczość artystyczną i może w zarodku zadusić nasz przemysł artystyczny, zmuszając do produkcji gorszej, a bez porównania droższej. 


Dr. Jarosław Doliński.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new