Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

STYL I MODA


CHCĄC oświetlić stosunek stylu do mody, zmuszony jestem przedewszystkiem omówić zagadnienie ewolucji formy wogóle. Od stanowiska, jakie zajmiemy wobec tego zagadnienia, zależy bowiem nasz pogląd na istotę stylu oraz na jego stosunek do mody. Omawianie spraw do tego zakresu należących przedstawia jednak wielkie trudności, nietylko skutkiem złożoności samego zjawiska, ale także skutkiem tego, że nazwy i pojęcia odnoszące się do tej dziedziny są dziwnie nieustalone i nieokreślone. Słowa najpowszedniejsze jak: technika malarska, rysunek, walor, harmonja, rytm a nawet symetrja; albo takie jak: impresja, treść, kompozycja, monumentalność i wiele, wiele innych, spotyka się nieraz, nawet u poważnych autorów i recenzentów w bardzo rozbieżnych użyte znaczeniach. Do takich słów o znaczeniu bardzo nie ściśle określonem, należy także słowo: „styl“. Podczas, gdy jedni rozróżniają style tylko jako wyraz nielicznych, najpotężniejszych ognisk kultury człowieka, jak Egipt, Babilon, Grecja, Rzym itp., inni nadają nazwę stylu każdej odmianie, która się jakimś specjalnym charakterem zaznacza i rozróżniają styl każdego z Ludwików, styl podhalański, styl łowicki, a nawet styl polskiej sztuki stosowanej. 

Nie mając zamiaru walczyć w obronie takiej czy innej nomenklatury, pragnę zanalizować w sposób ogólny formę plastyczną ze stanowiska jej zmiany i szukać pewnych wskazówek co do przyczyn, co do charakteru i znaczenia tej zmiany. Mam nadzieję, że tego rodzaju analiza przyczyni się w części do zobrazowania sprawy, bez względu na nazwy, których dla określenia poszczególnych zjawisk używać zechcemy. Przedewszystkiem należy stwierdzić, że zmiana formy jest zjawiskiem nierozłącznie związanem z każdą formą. Możnaby powiedzieć, że formą nazywamy właśnie to, co się zmienia, że zatem konieczność zmiany tkwi w samem pojęciu wszelkiej formy. Chociaż jednak zmiana jest prawem powszechnem, rozróżniać możemy liczne jej typy, zależnie od podłoża zmiany i od jej charakteru. Z samej istoty zjawiska wynika, że każda forma zmieniona zależeć musi od tej formy, z której powstała, czyli, że dwie różne formy pod wpływem tych samych czynników zmieniają się w sposób różny i mogą się do siebie upodabniać, albo też coraz bardziej od siebie się oddalać, chociaż te same na nie oddziaływują siły. Jeżeli np. dwa kamienie o różnej budowie i kształtach dostaną się na dno rwącego strumienia, to zaokrąglając się przez toczenie, będą się coraz bardziej do siebie upodabniały. Jeżeli natomiast wystawimy te kamienie na działanie wpływów atmosferycznych, to wietrzejąc, mogą przybierać kształty coraz różniejsze, ponieważ wietrzenie może potęgować istniejące różnice, choćby były początkowo drobne i przypadkowe. 

Na tej podstawie można zrozumieć, dlaczego dwa plemiona, jeżeli zwłaszcza oddzielone są od siebie, rozwijają się często w kierunkach rozbieżnych, chociaż warunki , w których żyją, są nieraz analogiczne. Przy rozpatrywaniu zatem dwóch różnych form np. etnicznych, należy przedewszystkiem zdać sobie sprawę z tego, że istniała jakaś różnica początkowa pomiędzy temi grupami i że ta różnica mogła się zwiększać, choćby pierwotnie była mała i przypadkowa i choćby obie grupy w podobnych warunkach się rozwijały. Te różne punkty wyjścia odgrywają poważną rolę w procesie wszelkiej ewolucji, a wpływ ich uwidacznia się może najjaskrawiej w geograficznym rozkładzie form. Przyrodnicy twierdzą, że wystarczy wydzielić dowolną grupę jednostek od reszty, aby z czasem otrzymać odmianę danego gatunku. 

Jeżeli z tego stanowiska rozpatrzymy różnice, jakie zachodzą pomiędzy pojedynczemi grupami etnicznemi, dotyczące n. p. ubioru, pieśni, zwyczajów i t. d., to stwierdzimy niejednokrotnie, że różnice te nie są bezpośredniem odbiciem różnic istotnych danych plemion oraz warunków, w których żyją. Różnica np. jaka zachodzi pomiędzy ubiorem ludu z okolic Sącza, Krakowa, Łowicza i t. d. nie jest proporcjonalna do różnicy istotnej tych grup. Przyjąć należy raczej, że były tam może jakieś różnice początkowe o charakterze mniej lub więcej zewnętrznym i przypadkowym, które się stały punktem wyjścia dla dalszych zmian rozbieżnych, nie świadczących bezpośrednio o istotnej rozbieżności wewnętrznej. 

Różnica punktów wyjścia stanowi niejako czynnik pasywny, który wraz z innemi czynnikami, działającemi aktywnie, decyduje o charakterze powstającej formy. Siły aktywnie działające dzielą teoretycy zwykle na dwie grupy, a mianowicie: na siły zewnętrzne czyli warunki, z których dana forma się kształtuje i na siły wewnętrzne. Siły zewnętrzne są oczywiście nieskończenie różnorodne, tak, że niema możliwości zanalizowania ich bez reszty. Wiadomo, że wszechświat przedstawia budowę zorganizowaną w ten sposób, że wszystkie formy, z których się składa, oddziaływują na siebie w jakiś sposób wzajemnie, bez względu na wielkość i na odległość w czasie i przestrzeni. Teoretycy, którzy pragną wyjaśnić wpływ warunków zewnętrznych na daną formę, muszą tedy z konieczności ograniczyć swoją analizę do pewnej tylko grupy sił zewnętrznych, wybierając te z pośród nich, które się w danym razie najbardziej narzucają, czyli, które w sposób najbardziej bezpośredni decydują o tej stronie formy, która ich w danym razie interesuje.  

To rozróżnienie sit zewnętrznych od wewnętrznych nie jest dowolne. Gdybyśmy sobie postawili jako zadanie zgłębiać istotny sens formy wogóle, to byłoby najracjonalniej to właśnie rozróżnienie przyjąć za jądro tematu. Najjaśniejszy bowiem obraz formy wytworzymy sobie wtedy, jeżeli ją ujmiemy jako wartość odgraniczającą siły wewnętrzne od zewnętrznych. Rozpatrywana z tego stanowiska nie jest forma czemś samoistnem, ale staje się przedewszystkiem wyrazem stosunku, jaki zachodzi pomiędzy wewnętrznemi, a zewnętrznemi siłami. Takie ujęcie nie wydaje się jednak rozwiązywać zagadnienia formy bez reszty, gdyż jak zobaczymy dalej, oprócz sił od wewnątrz i od zewnątrz na formę działających, ujawniają się jeszcze inne siły, jak gdyby siły w samej formie tkwiące. Do tej kategorji zaliczam siłę krystalizacji rytmicznej Siłę tę wcielam w niniejszym artykule do wewnętrznych i nie podkreślam różnicy, jaka zachodzi między nią (jako siłą w samej formie powstającą), a innemi sitami, bądź od zewnątrz, bądź od wewnątrz na formę działającemi, aby nie komplikować zagadnienia. W artykule tym bowiem pragnę rozpatrywać formę przedewszystkiem ze stanowiska jej ewolucji, a nie ze stanowiska jej istotnej treści. Stosunek jaki zachodzi między siłami działającemi na formę od zewnątrz, od wewnątrz i wreszcie w samej formie, ilustruje dobrze balonik gumowy. Balonik taki jest granicą i wyraża równowagę pomiędzy ciśnieniem powietrza od zewnątrz i ciśnieniem od wewnątrz; pozatem posiada on jednak jeszcze sam w sobie, jako błona pewne siły.

Chociaż tedy zagadnienie to nieda się bez reszty rozwiązać, zostało ono w każdym razie wielostronnie i bardzo głęboko opracowane, tak w odniesieniu do form przyrodniczych (zwłaszcza przez Darwina i następców), jak w odniesieniu do form artystycznych (zwłaszcza przez Taine'a i następców). Dzięki tym pracom już dokonanym, możemy zdobyć dość jasne zrozumienie i wyczucie wpływu, jaki wywierają warunki zewnętrzne na kształtowanie się formy. Może zawilej jeszcze i nieuchwytniej przedstawia się działanie sił wewnętrznych. Ten czynnik manifestuje się wprawdzie jasno w materji nieorganicznej, zwłaszcza pod postacią kryształów, które właśnie za geometryczny wyraz tych sił uważać można; ale w świecie organicznym napotykamy na tyle wewnętrznych czynników nieznanych, a może nawet niepoznawalnych, krzyżujących się ze sobą, że o jakiejś ścisłej i wyczerpującej analizie tej strony zagadnienia mowy być nie może. Wobec trudności dostosowania ścisłych metod naukowych do tej dziedziny, sprawa ta nie znajduje należytego uwzględnienia w dziełach przyrodniczych, tak dalece, że nawet ta opracowana już w dziedzinie materji nieorganicznej nauka krystalografji nie doczekała się dalszego rozwinięcia i rozszerzenia na materję organiczną, chociaż najbardziej nawet pobieżny przegląd form organicznych zmusza, zdawałoby się w sposób jaskrawy i niedwuznaczny, do skonstatowania na każdym kroku krystalizacji organicznych, zupełnie analogicznych do mineralnej. 

To nie uwzględnienie krystalografji w odniesieniu do form organicznych, wydaje mi się u przyrodników tem dziwniejsze, że bez niej nie można wogóle żadnej formy zrozumieć. Uwzględnienie wpływów zewnętrznych n. p. w postaci darwinowskiego prawa doboru, może wprawdzie wyjaśnić niejedną cechę charakterystyczną danej formy; natomiast tendencję do regularności, rytmiki, korelacji, symetrji itp. (które łącznie najlepiej wyrazić można jednem określeniem, a mianowicie tendencją do krystalizacji rytmicznej), nie znalazły nigdzie naukowego opracowania. Ponieważ zaś te właśnie tendencje wydają mi się być główną przeciwwagą wewnętrzną deformujących i różniczkujących sił zewnętrznych, przeto myślę, że jedynie równoczesne uwzględnienie tych dwóch zasad, może dać podstawę do zrozumienia wszelkiej formy. Nie zamierzam w tym krótkim artykule sięgać głębiej, aby badać przyczyny tej ogólnej tendencji do regularności. Myślę, że narazie wystarczy skonstatować fakt oczywisty, że tego rodzaju tendencja ujawnia się przy powstaniu wszystkich form bez wyjątku. Nie określając źródła tego czynnika, stwierdzić możemy choćby na podstawie jego powszechności, że istota jego nie leży zewnątrz formy, ale w niej samej i dlatego myślę, że koniecznem jest ten właśnie czynnik uwzględnić przedewszystkiem przy analizie sił wewnętrznych, kształtujących formę. Już Plato wyczuł, że ideałem formy jest kula jako bryła najregularniejsza, że zatem wszystkie formy w przyrodzie dążą w kierunku wyrażającym się najprościej zasadą kuli i możnaby powiedzieć, że dojrzewając, osiągnąćby musiały tę formę, gdyby inne siły, a przedewszystkiem warunki zewnętrzne nie wypaczały jej stale pod wpływem innych postulatów n. p. postulatów użytkowości.

Proces ten możemy obserwować, studjując ewolucję form organicznych. Najpierwotniejsze organizmy zbliżają się często kształtem do kuli. Warunki zewnętrzne różniczkują ich budowę i zmuszają w pierwszym rzędzie do wyróżnienia góry i dołu, kierunków narzucających się ze względu na prawo ciążenia. Na tej drodze powstają organizmy pierwotne, skrystalizowane około osi pionowej. Z chwilą pojawienia się samodzielnego ruchu, następuje dalsza deformacja, polegająca na uwzględnieniu kierunku ruchu, czyli przodu i tyłu. Zasada ruchu niszczy tedy pierwotną oś pionową organizmu, ale siła wewnętrzna krystalizacji opiera się temu odkształceniu i zachowuje w miarę możności analogję części przedniej do części tylnej, co wyraża się przekonywująco w znanem prawie korelacji, które to prawo manifestuje się jasno nawet jeszcze u wyższych zwierząt n. p. w budowie przednich i tylnych odnóży.

Podobne deformacje kuli widzimy też w jednostkowym rozwoju każdego organizmu, który z okrągłej komórki jaja wychodząc, kształtuje się stopniowo poprzez liczne etapy, z których każdy jest rezultatem tych dwóch ścierających się z sobą bez przerwy kierunków. Widzimy też, że wszędzie, gdzie siły zewnętrzne przestają deformować, budowa wraca niechybnie do regularności, chociażby sztucznie uzyskanej. Głowa człowieka przybiera kształt kulisty, tors zaś i odnóża kształt walcowaty, względnie beczkowaty, pomimo, że w tym kształcie z trudem niejako mieszczą się składające go formy (poszczególne organy, mięśnie i kości często same w sobie niesymetryczne). Jeszcze jaśniej obserwować można to prawo u roślin, które pozbawione ruchu, zachowały w zasadzie pionową oś swojej krystalizacji i w związku z tem bardziej regularną mają budowę. U roślin więc manifestuje się idea kuli, względnie koła, nieraz bardziej przejrzyście w postaci kolistej korony wielu drzew i krzewów, kolistych kielichów kwiatów, w postaci okrągłych owoców itp. Krystalizacja manifestuje się u nich niemniej wyraźnie w rytmice gałęzi i żyłek, w przekrojach, w układzie komórek; wogóle we wszystkich kształtach bardzo różnych, ale mających tę cechę wspólną, że dążą do możliwie największej regularności. Są to różne manifestacje jednej i tej samej zasady, która w najprostszem rozwiązaniu wytwarza kulę. Jeżeli od form przyrodniczych przejdziemy do form przez człowieka wytworzonych, będziemy musieli obok sił mechanicznych i witalnych, uwzględnić siły psychiczne, a skutkiem tego zagadnienie staje się jeszcze bardziej zawiłe i nieuchwytne. O tej zawiłości świadczą liczne dzieła, do zakresu filozofji sztuki należące, które silą się właśnie na analizowanie sil twórczych, których siedliskiem jest dusza artysty. Pomimo, że dzieła te są bardzo głęboko przemyślane i szeroko rozbudowane, skonstatować w nich można znowu brak jasnego opracowania tych nakazów twórczych, które są odbiciem zasad krystalizacji mineralnej i witalnej na planie psychicznym. Te właśnie siły zmuszają człowieka do rytmicznego organizowania wszelkiej formy, wbrew innym czynnikom, które ją deformują. (Dok. nastąpi). Karol Homolacs.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new