Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

ISTOTA "TRĄDU CYNOWEGO" TRUMIEN W GROBACH KRÓLEWSKICH NA WAWELU.


KOMITET DORADCZO-ARTYSTYCZNY RESTAURACJI KATEDRY WAWELSKIEJ ZWRÓCIŁ SIĘ DO PROFESORÓW UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO DR. TADEUSZA ESTREICHERA I DR. BOGDANA SZYSZKOWSKIEGO Z PROŚBĄ O WYDANIE FACHOWEGO ORZECZENIA O POWODACH NISZCZENIA CYNOWYCH SARKOFAGÓW KRÓLEWSKICH. WYNIK BADAŃ PRZYTACZAMY W CAŁOŚCI, DZIĘKUJĄC AUTOROM I KOMITETOWI ZA POZWOLENIE OGŁOSZENIA TEJ CENNEJ PRACY, O RZECZY, KTÓRA TAK BARDZO ŻYWO ZAJĘŁA CAŁE POLSKIE SPOŁECZEŃSTWO. REDAKCJA

STAN TRUMIEN

DNIA 28 lutego b. r. o godz. 10-tej rano udaliśmy się do krypty katedralnej w towarzystwie członków Komitetu: ks. prałata Korzonkiewicza, prezesa Dr. Muczkowskiego, rektora Dr. Szyszki-Bohusza i ks. Dr. Kruszyńskiego. W grobach królewskich znajduje się ośm sarkofagów cynowych, a mianowicie: w krypcie św. Leonarda niema żadnego, dalej idąc mamy na prawo sarkofag 1) Stefana Batorego, na lewo trumny rodziny Wazów, 2) Zygmunta Iii-go, 3) Konstancji Austrjackiej, 4) Anny Austrjackiej, żon Zygmunta III-go, i 5) Aleksandra Karola Wazy. W dalszej krypcie są trzy trumny Jagiellońskie: 6) Barbary Zapolskiej, 7) Zygmunta Augusta i wreszcie 8) Anny Jagiellonki. Inne trumny wzgl. sarkofagi są kamienne lub z metalu odporniejszego, bronzu lub miedzi. Odrazu trzeba zaznaczyć, że wszystkie wymienione sarkofagi okazują objawy zniszczenia, zwanego zarazą cynową, lub wedle trafnej propozycji Dr. Szyszki Bohusza, trądem cynowym. Nie podległy one temu zniszczeniu wszystkie w sposób jednakowy, ani w jednakowym stopniu. Począwszy od mało zaatakowanych, jak trumny Anny Austrjackiej lub Barbary Zapolskiej, spotykamy różne stany utrzymania, aż do najgorszego, mianowicie dotyczy to sarkofagu Stefana Batorego. Nie powinien nas jednak łudzić ten pozornie korzystny stan kilku trumien; są one już zaatakowane, to znaczy: rozpad ich będzie się posuwał z nieubłaganą koniecznością i musi doprowadzić w końcu, po krótszym lub choćby dłuższym czasie (a miernikiem są nam dziesiątki lub setki lat) do całkowitego rozsypania się części cynowych na drobny proszek, o ile nie zostaną zastosowane środki uciążliwe do przeprowadzenia i kosztowne na długą metę, ale powtarzam wyrażenie, nieubłaganie konieczne. 

1) Przy wszystkich trumnach uderza przedewszystkiem to, że płaskie zwykle wieko jest najsilniej zaatakowane; boki są na ogół daleko zdrowsze; objaśnienie tego punktu znajduje się dalej. Tak więc u Stefana Batorego górna powierzchnia cała niemal jest mniej lub więcej nadgryziona, a w wielu miejscach powypadały dziury lub przynajmniej się tworzą, co poznać po dźwignięciu się w tem miejscu powierzchni i utworzeniu guza, który potem rozpadnie się na szary proszek; krawędzie i rogi płyty wierzchniej są mocno uszkodzone lub brak ich zupełnie, co tylko częściowo można złożyć na karb wandalizmu zwiedzających. Natomiast boki, ozdobione reliefami, są stosunkowo w dobrym stanie. 2) Sarkofag Zygmunta III-go przedstawia się nieco lepiej: wieko naogół w dobrym stanie, tylko w rzeźbach bocznych widać kilka dziur. 3) Sarkofag Konstancji Austrjackiej ma wieko nieco więcej zaatakowane, ale liczba dość dużych otworów w niem, rozłożonych w jednej linji w równych odstępach po obu jego dłuższych stronach, powstała jak się zdaje wskutek otwierania trumny. Sarkofagi 4) Anny Austrjackiej i 6) Barbary Zapolskiej są w stanie najlepszym, w niektórych tylko miejscach słabo zaatakowane. 5) Specjalny sposób uszkodzenia przedstawia sarkofag Aleksandra Karola, syna Zygmunta III-go. Wieko jego jest po wierzchu bardzo zgryzione; ciekawsze są jednak uszkodzenia boków: powierzchnia bowiem jest na ogół gładka i czysta, za to w niektórych miejscach widać drobne lub nawet spore dziury typowe dla trądu cynowego o tyle, że ich obwód stanowi strefa cyny szarej, ale osobliwe tem, że nie okazują owej charakterystycznej „opuchliny“, która stanowi pierwsze stadyum choroby. Zjawisko to da się zupełnie łatwo i prosto wyjaśnić i zrozumieć, gdy przyjmiemy, że „infekcja" nastąpiła od strony wewnętrznej blachy, przez szarą cynę, spadającą ze zgryzionego wieka do środka sarkofagu. 7) Sarkofag Zygmunta Augusta jest na górnej powierzchni rozlegle nadgryziony; da się z niej zeskrobać obficie ów produkt przemiany cyny, szary proszek, o którym wyżej wspomniano; metal w ten sposób odsłonięty jest jednak, o ile można było przy słabem świetle dojrzeć, jak gdyby poprzeciągany szczelinkami zmienionego materjału, tak że ani sposób było półokrągłem dłutkiem zeskrobać wiórki jednolite (jak np. z sarkofagu Barbary Zapolskiej) lecz metal kruszył się na gruby piasek. Co się tyczy boków, to one przedstawiają pewne specjalne zjawisko: i boki bowiem są tu silnie zaatakowane, ale przeważnie w jednym rodzaju miejsc, to jest na spojeniach płyt, na których są umieszczone reliefy. Nasuwa się tu szereg przypuszczeń co do powodu tego zjawiska: może to być skutkiem różnicy składu chemicznego między owemi płytami (walcowanemi?), reliefami odlewanemi i metalem tworzącym spoiwo (lutowanie), dalej skutkiem różnicy między traktowaniem mechaniczno -fizycznem materjału, już to poddanego silnemu ciśnieniu przez walcowanie czy kucie, już też działaniu termicznemu przez topienie i odlewanie. Wpływ tych wszystkich czynników był już brany pod rozwagę przez rozmaitych badaczy, o czem w dalszych częściach będzie więcej powiedziane, ale zależność zjawiska od nich nie jest dotąd zupełnie wyjaśniona. Jakbądź to jest, na sprawę nas obchodzącą, t. j. na ratowanie zabytków już uszkodzonych, owe rozważania etiologiczne są bez wpływu. 8) Po sarkofagu Stefana Batorego i Zygmunta Augusta, najbardziej uszkodzony jest sarkofag Anny Jagiellonki. Przedstawia on znów odmienny typ zjawiska. Możemy na nim rozróżnić, co się tyczy materjału, trzy części: a) wieko z blachy cynowej, a na niem nałożony b) wypukły krzyż, również z podobnej blachy; na krzyżu leżyc) odlewany wieniec cierniowy, a prócz tego wierzch i boki ozdobione są reliefami również odlewanemi. Pierwszy materjał, t. j. wieko z blachy, jest mało uszkodzony; natomiast, rzecz dziwna, krzyż pozornie jakby z tego samego materjału, jest silnie z żarty trądem; podobnież i ozdoby odlewane są silnie zaatakowane. 

Dla fizyko-chemika studyum trumien tych przedstawiałoby materjał niezmiernie ciekawy: mamy tu do czynienia z rozmaitemi stadyami choroby, które można obserwować na okazach pochodzących z różnych czasów (w obrębie mniej więcej stulecia) i prawdopodobnie o różnym składzie chemicznym; wreszcie na metalu, który ulegał rozmaitemu traktowaniu fizycznemu, mianowicie walcowaniu, kuciu lub odlewaniu. Stąd pochodzi, że niemal każda trumna przedstawia odmienny sposób zaatakowania, a uszkodzenia mają wygląd odmienny. Wobec zamierzonych, o ile nas przy oglądaniu trumien informowano, reparacji celem załatania uszkodzeń, piszący to pragnąłby uzyskać od Świetnego Komitetu obietnicę, że naprawy te zostaną uskutecznione po uprzedniem zawiadomieniu go, tak aby mógł za zgodą Komitetu z tych miejsc uszkodzonych wziąć próbki metalu celem wyzyskania ich jako materjału naukowego. Miejsca uszkodzone nie przedstawiają żadnej wartości zabytkowej dlatego, żesą rozgryzione i muszą być usunięte, gdyż kruszą się i powodują rozpadanie się przedmiotu; dlatego wzięcie próbek z tych miejsc, zresztą pod nadzorem Komitetu, nie przyniesie trumnom szkody. Takie badanie, czysto naukowe, nie będzie jednak miało wpływu na orzeczenie o stanie trumien io środkach zapobiegających ich ostatecznemu zniszczeniu; nie będzie też miała na nie wpływu analiza kilku próbek, wziętych z czterech trumien przez jednego z nas, i dlatego też, nie czekając na jej wyniki, i ponieważ kwestja jest dla nas zupełnie jasna w świetle oględzin i badań dotychczasowych, wykonanych nad trądem cynowym, przystępujemy do przedstawienia zajmującej nas sprawy. 

ISTOTA "TRĄDU CYNOWEGO"

Zjawisko to jest znane niezawodnie od bardzo dawnych czasów, niemal od zarania naszej cywilizacji (t. j. od czasów, gdy ludzie nauczyli się wytapiać cynę), ale oczywiście nie jego naukowe wytłómaczenie. O niem prawdopodobnie wspomina Arystoteles (Pseudoarystoteles) w Peri Thaumasion akousmaton (50), mówiąc o tem, że cyna celtycka „topnieje" nietylko przy ogrzewaniu, ale i w razie silnego mrozu. Przez długie lata nie umiano objawu tego wyjaśnić lepiej, zadowalając się, jak np. Rathgen (Konservierung von Altertumsfunden, Berlin 1898) przypuszczeniem, że nastąpiło utlenienie (oksydacja), lub, jak E. Babelon (Traite des monnaies grecques et romaines, Paris 1901, t. I. str. 373), że się to dzieje „sans doute“ pod wpływem wilgoci atmosferycznej. Zresztą i w innych dziełach i podręcznikach starożytniczych można znaleźć o tem wzmianki. 

Pierwszą wiadomość o zjawisku tem, badanem i rozważanem pod względem fizycznym i chemicznym, podał O. L. Erdmann król. Towarzystwu Naukowemu w Lipsku w r. 1851. Polega ono na tem, że na pozór bez żadnej przyczyny przedmiot cynowy pokrywa się na całej powierzchni lub tylko w niektórych miejscach guzkami, wypukłościami w formie brodawek lub wrzodów, które po pewnym czasie rozszerzając się coraz bardziej, kruszeją i rozpadają się na szary proszek, przez co powstają dziury lub przynajmniej zagłębienia w powierzchni, aż wreszcie cały przedmiot się rozsypie. Objawy te obserwował i opisał Erdmann na starych piszczałkach organowych z kościoła zamkowego w Seitz i przypuszczał, żesą one spowodowane wstrząśnieniami akustycznemi piszczałek wskutek wydawania tonu. Po dwudziestu blizko latach opisuje to zjawisko w r. 1868/9 Fritsche podczas surowej zimy w Petersburgu. W następnych latach mnożą się w literaturze wzmianki o niem; Cohen w Abegga Handbuch des anorg. Chemie (Bd. III 2, 1909, p. 545) przytacza trzynaście nazwisk z literatury między r. 1870 a 1897. 

Rozstrzygające znaczenie mają jednak dopiero prace wymienionego Ernesta Cohena, fizyko-chemika holenderskiego, który zająwszy się tym procesem, zbadał go o ile się dało wszechstronnie, zastosowując nowożytne metody fizyko-chemiczne, nieznane dawniejszym latom i dawniejszym badaczom. Wyniki badań mniej więcej dziesięcioletnich ogłosił w szeregu rozpraw (1898-1908), które spowodowały i innych badaczy do zajęcia się tą kwestją, dzięki czemu obecnie jesteśmy co do niej dosyć dobrze zorjentowani. Aby zjawisko, jego powody i warunki przebiegu zrozumieć, musimy uprzytomnić sobie kilka zasadniczych praw chemji fizycznej, praw znanych ogólnie, choć może raczej podświadomie i w formie nie sprecyzowanej.

A zatem przedewszystkiem to, że każda reakcja chemiczna odbywa się z pewną swoistą szybkością, zależną od temperatury; im temperatura wyższa, tem reakcja szybciej się odbywa. Zależność szybkości od temperatury nie da się ogólnie wyrazić ścisłym wzorem; do wielu celów, przedewszystkiem do tego, aby sobie konkretniej przedstawić tę zależność, częstokroć wystarczy empirycznie znaleziona reguła, że zmiana temperatury o 10 stopni Celsyusza zmienia w dość grubem przybliżeniu dwukrotnie szybkość reakcji: przy ogrzaniu przyśpiesza dwukrotnie, przy oziębieniu dwukrotnie zwalnia. 

Drugim faktem jest to, że niezmiernie często taż sama substancja może istnieć w rozmaitych formach zależnie od temperatury; może być np. raz ciałem stałem, drugi raz ciekłem; może raz krystalizować w ten sposób, drugi raz w inny. Tak więc woda w zwykłych warunkach jest cieczą; oziębiona silnie zamienia się, przechodząc przez temperaturę 0°, na ciało stałe, na lód. Siarka zwyczajna krystalizuje w postaci ostrosłupów, należących do układu rombowego; przekrystalizowana jednak w temperaturze wyższej od 95'6° tworzy graniastosłupy układu jednoskośnego. W pierwszym zatem wypadku jest temperatura 0° punktem przejścia jednej formy wody w drugą, w drugim zaś jest nim temperatura 95'6°. Węgiel istnieje jak wiadomo w dwóch odmianach krystalicznych, jako djament i jako grafit. Doświadczenia wykazały, że każda odmiana węgla, nawet niekrystaliczna jak węgiel drzewny, sadza, koks, ogrzana bardzo silnie, zamienia się na grafit, który zatem jest odmianą specjalnie trwałą w wysokiej temperaturze; a choć doświadczalnie nie da się to narazie sprawdzić, można było obliczyć, iż punktem przejścia np. djamentu w grafit jest temperatura 十 372° (Nernst). 

Z powyższego wynika, że ciało jakieś ogrzane, względnie oziębione, powyżej, względnie poniżej, punktu przejścia winno zmieniać swą formę istnienia: i tak też rzeczywiście lód ogrzewany ponad 0° topi się na wodę, przeźroczysty kryształ siarki „rombowej", ogrzany powyżej 95'6°, zamienia się na mętny agregat mikroskopijnych kryształów układu jednoskośnego i t. d. 

Czasem jednak, szczególniej gdy się pracuje ostrożnie, unikając wstrząśnień, tarcia, obecności pyłków gdy chodzi o ciała ciekłe, i t. d., udaje się ów punkt przejścia przekroczyć, bez zmiany formy ciała: wiadomo więc np., że można wodę przechłodzić poniżej 0°, ona zaś nie krzepnie, gdy jest chroniona od wstrząśnień lub zetknięcia z gotowym lodem; gdy to nastąpi, gdy więc przez to zjawisko zestalania się zostanie raz w ruch puszczone, zatrzymać go już nie można, musi ono przebiec do końca, t. j. woda krzepnie na lód, aż póki temperatura nie podniesie się do 0°. Podobnież i ostrożnie przegrzany klarowny kryształ rombowy siarki można doprowadzić bez zmiany aż do jego punktu topliwości, t. j. 十 114°; jeżeli jednak zetkniemy go z kryształem siarki jednoskośnej, to ulega on powyżej punktu przejścia nieodwołalnie przemianie na siarkę jednoskośną, co się objawia wzrostem temperatury topliwości do 十 120°. 

Ale nawet najostrożniej pracując nie możemy na stałe zatrzymać substancji w formie, nie odpowiadającej jej warunkom egzystencji: tak więc przeźroczysty kryształ siarki jednoskośnej, wytworzony powyżej 95‘6° i oziębiony do temperatury zwyczajnej, tylko na pewien czas zachowuje swą przeźroczystość: po upływie kilku godzin czy kilku dni musi on całkiem bez apelacji zmętnieć, przechodząc koniecznie w formę trwałą w tej temperaturze, w formę rombową. Znajduje się bowiem tamta forma w równowadze nietrwałej, chwiejnej, podobnie jak jajko, które faktycznie, dzięki swej chropowatej powierzchni, dałoby się niesłychanie cierpliwemu eksperymentatorowi ustawić na cienkim końcu, ale najlżejszy impuls, nie dający się dostrzec ani skontrolować, spowodowały natychmiast u niego przejście z tej chwiejnej równowagi w położenie trwałe na boku. Przewrócenie się takie jajka wymaga bardzo krótkiego czasu, ale przejście jednej formy ciaław drugą jest pewnego rodzaju reakcją chemiczną, której szybkość jest w każdym poszczególnym wypadku różna i zależy wysoce od temperatury. 

Po tych wstępnych uwagach możemy przejść do omówienia wyników prac Cohena. Zbadawszy produkt rozpadu cyny, ów szary proszek, przekonał się on, zgodnie ze spostrzeżeniami wielu swych poprzedników, że nie jest to żaden produkt utlenienia, ale cyna o tym samym składzie, co preparat pierwotny. Stąd wniosek, że cyna biała i cyna szara, to dwie odmiany tegoż pierwiastka, podobnie jak siarka rombowa i jednoskośna, jak djament i grafit. Dalszy wniosek był ten, że zakresy istnienia tych dwóch odmian cyny muszą być od siebie oddzielone temperaturą przejścia, którą też Cohen oznaczył doświadczalnie rozmaitemi metodami, częściowo na dużych ilościach materjału, jako 十 18°. Wynika stąd, że cyna powyżej tej granicznej temperatury, równej mniej więcej temperaturze dobrze ogrzanego pokoju, powinna istnieć w sposób trwały tylko jako zbity biały metal, poniżej zaś, tylko jako szary proszek; słowem, praktycznie biorąc, wszystkie przedmioty cynowe powinny się w zwykłej temperaturze pokojowej, przeważnie nieco niższej niż 18°, rozsypywać w proch, wszystkie bowiem znajdują się w stanie równowagi nietrwałej, jak jajo na cieńkim końcu stojące. 

Szczęściem jednak wdaje się tutaj ów objaw przekraczania punktu przejścia. Reakcja przemiany cyny białej na szarą jest wogóle leniwa i powolna, dlatego nie rozpoczyna się ona łatwo, i bez impulsu zewnętrznego, nawet w sprzyjających warunkach temperatury, długi czas zupełnie nie następuje. Tendencja cyny do przemiany jest oczywiście w temperaturze 十 18° równą zeru, i rośnie w miarę obniżania temperatury; ale też obniżanie temperatury ma też działanie w przeciwnym kierunku, przez zmniejszenie szybkości reakcji. Tak więc rzeczywista szybkość osiągana przez zjawisko jest wynikiem kompromisu między tymi wpływami, i osiąga największy wymiar jako „optimum” reakcji w temp. około – 48°. Praktycznie zatem rzecz przedstawia się w ten sposób, że cyna biała normalnie nie łatwo przechodzi w swą szarą odmianę. Obniżenie temperatury o parę nawet stopni poniżej punktu przejścia nie wystarcza, aby ów bierny opór cyny przezwyciężyć. Inna rzecz, gdy cynę wystawiono na silny a długotrwały mróz: wtedy zwiększa się ogromnie prawdopodobieństwo, że układ drobin dotychczasowy przejdzie spontanicznie choćby w jednym punkcie w inne przegrupowanie, odpowiadające szarej cynie; proces rozpadu jest wszczęty, a w pomyślnych warunkach mrozu coraz więcej się rozszerza. Stąd objawy trądu cynowego były po raz pierwszy, jako najbardziej rzucające się w oczy, obserwowane na przedmiotach wystawionych z natury rzeczy na długotrwały mróz: na piszczałkach organowych (wielokrotnie, prócz wypadku już cytowanego); na dachach, krytych blachą cynową (np. w Rothenburg n/ T.); na blokach cyny przewożonych w ostrej zimie koleją z Roterdamu do Moskwy; podobnie na blokach cyny, zwracanych z Moskwy do Amsterdamu; na blokach cyny w Petersburgu; widzimy, że mroźny klimat Rosji i krajów północnych szczególnie to zjawisko wywołuje, bo i w Finlandji trąd cynowy ma być ogromnie rozpowszechniony na piszczałkach organowych. Niejednokrotnie zresztą i w klimacie więcej umiarkowanym można było obserwować takie rozpadanie się cyny: więc medale i pierścienie cynowe, przechowane w zamurowaniu w katedrze we Freibergu, zamieniają się na szarą masę, dającą się rozetrzeć między palcami (Schertel, Journ. prakt. Chem. [2] 19, 322, 1879); podobnie misa cynowa, pochodząca z połowy IV wieku przed Chr., wykopana w r. 1897 w okolicach Andover w Anglji (Engleheart); obecnie jej szczątki są w British Museum; temperatura gruntu wynosi tam 十 10°. 

Temu też przypisuje Brauns (A. d. Natur, 1, 738, 1906) niezmierną rzadkość okazów cynowych z epoki bronzowej, lub Angelo Mosso (Atti R. Accad. dei Lincei [5] 19, II, 225, 1910) nieznalezienie zabytków cynowych z czasów kultury minojskiej na Krecie, mimo, że metalurgja cyny musiała tam być już dobrze znana; tembardziej więc musiały zniszczeć zabytki w klimacie ostrzejszym. 

Chociaż ilościowe warunki (stopień temperatury) i istota tej przemiany zostały już dość dokładnie poznane, mimo to jednak jest sporo niezupełnie rozstrzygniętych punktów, o charakterze raczej jakościowym. Nie jest więc zupełnie jasne, jakie czynniki najwięcej działają na wszczęcie opieszałej reakcji; jakie zewnętrzne warunki, poza temperaturą, jej sprzyjają; jaki jest wpływ stanu mechanicznego metalu (kucie, walcowanie, odlewanie); czy i jaki wpływ mają na nią domieszki i zanieczyszczenia. Ze różne próbki cyny różnie się zachowują, widać już na trumnach, któreśmy oglądali; w równych warunkach na sarkofagu Anny Jagiellonki odlewy są nadgryzione, podobnie jak i blaszany krzyż, natomiast również blaszany wierzch wyszedł stosunkowo obronną ręką; na trumnie Zygmunta Augusta inaczej: odlewy boczne są małozżarte, zato płyty walcowane, na których one są umieszczone, zniszczone bardzo. 

Usiłowano przypisać większą odporność niektórych okazów cyny np. tem, że była walcowana, w przeciwieństwie do łatwo się rozpadającej cyny lanej (Stockmeier, Jahrb. d. Chem. 1894, 514), ale okazało się to tylko pozorne, co zresztą ilustruje i powyższa nasza obserwacja. Może być, że pewien wpływ ma wstrząsanie mechaniczne, które ułatwia przemieszczanie i przegrupowywanie się drobin, konieczne do utworzenia się szarej formy cyny; dowodziłby tego fakt specjalnie częstego spotykania trądu u piszczałek organowych lub u bloków cyny przewożonych koleją w zimie (ob. wyżej). Starano się też zbadać wpływ domieszek obcych metali na szybkość rozpadu, tak np. ustawił Farup (Teknisk Ugeblad 55, maj 1908) metale w trzy grupy, stosownie do rosnącego wpływu opóźniającego tę reakcję; wedle tego domieszka ołowiu mocno zmniejsza szybkość przemiany, a domieszka bizmutu, szczególnie zaś antymonu, w praktyce zupełnie ją wstrzymuje. Tymczasem w literaturze spotyka się wypadki rozpadania się aliażów, zawierających nietylko do 30% ołowiu, ale i1% antymonu (Hoveler 1892), albo piszczałek kościoła w Nijmegen w Holandji, składających się pół na pół z cyny i ołowiu (Cohen, Ztschrift f. physikal. Chemie 63, 631, 1908). 

ŚRODKI ZAPOBIEGAWCZE

Tak więc nie można zgóry przy fabrykacji przedmiotu zapewnić mu trwałości przez obróbkę techniczną lub domieszkę w aliażu. Jedynie tylko zapewnić mu ją może na pewien czas: chronienie od infekcji, to jest niedopuszczenie do zetknięcia się z uformowaną już szarą cyną. Jaki wpływ na takie stykanie się, można pośrednio wnioskować ze stanu trumien na Wawelu: płyty leżące poziomo, na których proszek szarej cyny, raz upadłszy, zatrzymywał się i działał jako zarazek, są naogół daleko więcej nadgryzione, niż ściany boczne, pionowo ustawione, do których proszek znacznie mniejszy miał dostęp. Niewątpliwie takiż sam ochronny wpływ miało złocenie i malowanie pewnych przynajmniej bocznych płaskorzeźb. Liczne zaś doświadczenia wskazują, że cyna raz zaszczepiona zarazkiem, już w zwykłej temperaturze w dalszym ciągu się rozpada (np. doświadczenie Cohena, rozpoczęte w r. 1900 celowem zarażeniem białej cyny przez dwutygodniowe zetknięcie z szarą odmianą, a kontynuowane dalej przez lat osiem w zwykłej temperaturze). 

Z całego powyższego przedstawienia wynika, że cyna biała w zwykłej temperaturze (leżącej zwyczajnie nieco poniżej 十 18°), a tembardziej narażona na wahania temperatury obniżające ją o kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt stopni, musi się nieodzownie prędzej czy później zamienić na ową niepożądaną proszkowatą odmianę. Jedynym środkiem, radykalnie niedopuszczającym do tej przemiany, jest stałe utrzymywanie temperatury na stopniu wyższym niż 十 18°. 

Podwyższenie temperatury działa odwracająco na reakcję: jeżeli w niższych temperaturach przebiegała ona w kierunku przemiany białej cyny na szarą, to w wyższych przeciwnie, biała cyna regeneruje się z szarej. Jeżeli przeto przedmiot zarażony ogrzejemy o ile można silnie (pamiętająco przyśpieszającym reakcję wpływie temperatury), to szara cyna zniknie, zamieniając się z powrotem na białą; używając wyrażenia zaczerpniętego z bakterjologji, przedmiot się wysterylizuje i już dalej po oziębieniu nie będzie się znów przez pewien czas rozpadał, aż do ponownej infekcji lub spontanicznego wystąpienia szarej cyny. (Pewnego rodzaju pośrednią ilustracją tego punktu jest dobre zachowanie się niezmiernej ilości okazów, przynajmniej na Zachodzie, przedmiotów użytku codziennego z cyny, jak kufle, dzbany, talerze, wazy, imbryki do kawy; oczywistą jest rzeczą, że kufel czy dzbanek, napełniany często piwem grzanem, waza z gorącą polewką, imbryk z gorącą kawą, nie były podatne do ulegania trądowi cynowemu, a nawet po zakażeniu ich, zarazek niszczał za ogrzaniem). Takie wysterylizowanie następuje w wyższej temperaturze stosunkowo bardzo prędko, prędzej niż reakcja przeciwna w temperaturze obniżonej, gdyż, przeciwnie niż w owych warunkach, wpływy tendencji do tej przemiany i zwiększenie szybkości reakcji działają tu w jednym kierunku i wzajemnie się potęgują. 

Jednak takie „wysterylizowanie” względnie cofnięcie reakcji aż do pierwotnego stanu jest tylko paljatywem, skutecznym jedynie wtedy, gdy po niem nie następuje stałe obniżenie temperatury poniżej 十 18°, gdyż trzeba wiedzieć i pamiętać, że okaz cyny, który przebył już raz chorobę szarej cyny, staje się bardziej.podatny do zarażenia i rozpad jego ponowny przebiega daleko szybciej. 

WNIOSKI

Potem szczegółowem przedstawieniu całej kwestji widzimy, że przyczyny występowania trądu cynowego należy szukać, wedle dzisiejszego stanu nauki, tytko i jedynie w temperaturze, nie zaś w wilgoci i innych zewnętrznych wpływach. Środki zaś zaradcze są następujące, przyczem nie przesądzamy, czy w praktyce się wszystko wykonać: 

1. Regeneracja białej cyny przez ogrzanie kiikogodzinne trumien do temperatury conajmniej 100° (lepiej jeszcze wyżej), coby się prawdopodobnie dało wykonać w zakładzie dezynfekcyjnym miejskim. Należałoby oczywiście zbadać, czy struktura, do której płyty cynowe są przytwierdzone, zniosłaby takie traktowanie; prawdopodobnie spróchniałe deski, o które tu przeważnie chodzi, nie zniosłyby tego, i trzebaby je zastąpić świeżym materjałem. Zdajemy sobie dobrze sprawę z trudności technicznych, połączonych jeszcze z wątpliwościami natury archeologiczno – zabytkowej i konserwatorskiej (np. polichromia niektórych płaskorzeźb). 

2. Po zregenerowaniu należałoby pociągnąć powierzchnię warstwą przeźroczystego werniksu lub t. p., gdyż taka warstwa chroni mechanicznie od zakażenia (przykład: dobre zachowanie reljefów polichromowanych). 

3. Najistotniejsze jednak i w razie zrealizowania czyniące zbędnymi punkty 1) i 2) jest utrzymywanie stałe, zimą i latem, w kryptach temperatury jak najwyższej. Gdyby temperatura trzymała się stale powyżej -18°, w takim razie rozpad cyny byłby definitywnie powstrzymany, i regeneracja białej cyny odbywałaby się sama z siebie, choć w bardzo wolnem tempie, a zakażenie nie mogłoby nastąpić. 

Stała temperatura powyżej 十 18° jest to jedyny stanowczy środek, jaki może nauka w dzisiejszym swym stanie doradzić. W muzeach, gdzie chodzi o parę witryn z nalewkami, misami lub medalami, jest rzeczą łatwą utrzymać lokalnie przez rok cały temperaturę wyższą (ogrzewanie gabloty gazowe lub elektryczne). Ogrzewanie wszystkich krypt jest nierównie trudniejsze i kosztowniejsze, lecz musimy zważyć, że obecny stan, gdy krypty mają w lecie temperaturę zapewne około 12°, a w zimie miesiącami całymi około 0° lub nawet znacznie niżej, jest jakby specjalnie obliczony na rujnowanie zabytków cynowych. 

Zaprowadzenie w kryptach ogrzewania tak, aby temperatura była wyższa niż obecnie i nigdy nie spadała zbyt nisko, choćby nawet nie osiągała tego co powinna, t. j. 十 18° lub 19°, w każdym razie zwolni tempo niszczenia i przedłuży istnienie sarkofagów królewskich kilkakrotnie, aż może nastaną korzystniejsze warunki lub postęp nauki pozwoli problem rozwiązać definitywnie. 

Tadeusz Estreicher

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new