Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Po zakończeniu walk orężnych weszło Państwo nasze w fazę walki ekonomicznej bodaj czy nie cięższej, niż te pierwsze. Stan przesilenia, ujemnie odbił się prawie we wszystkich większych czy mniejszych zbiorowiskach społecznych i nic dziwnego, że każdy, komu dobro Państwa leży na sercu, stara się wniknąć w przyczyny tego stanu rzeczy i znaleźć środki, któreby zaradziły złomu.
Patrząc objektywnie, musimy przyjść do przekonania, że głównie wojnie światowej i jej następstwom musimy przypisać stan obecny. Wojna toczyła się na ogromnym obszarze ziem polskich i skoro jej niszcząca fala wielokrotnie przesunęła się tam iz powrotem przez ogniska życia polskiego, to nic dziwnego, że do dziś dnia odczuwamy fatalne jej skutki. Skutki zaś te są tem straszniejsze, że tak nasi wrogowie, jak i rzekomi sprzymierzeńcy, planowo niszczyli nieliczne zresztą placówki przemysłowe i gospodarcze, wywozili wszystko co się tylko dało, żeby bez względu na to jaki będzie wynik wojny, zadać nam śmiertelny cios gospodarczy. Skoro państwa zagospodarowane i nie dotknięte bezpośrednio przez wojnę, jak n. p. Ameryka i Anglia, przechodzą dziś kryzys gospodarczy, to cóż dopiero mówić o Państwie naszem, które tak strasznych doznało wstrząśnień. Dziś niema prawie państwa, któreby w większym lub mniejszym stopniu nie ulegało tego rodzaju wstrząśnieniom, bo się wskutek wojny wiele kółek w ogólnoświatowym mechanizmie zepsuło i wiele nici handlowych i przemysłowych zerwało.
Jeżeli zaś tak ciężko odbija się na nas to przesilenie, to winy szukać należy przedewszystkiem w samem społeczeństwie. Jeszcze przed wojną, z wyjątkiem tylko dzielnicy poznańskiej społeczeństwo nasze nie wykazywało wielkiej ruchliwości w kierunku rozwoju ekonomicznego. Jakkolwiek były i są warunki sprzyjające rozwojowi handlu i przemysłu, prawie na palcach można policzyć szkoły zawodowe, któreby dały społeczeństwu dobrych rzemieślników, przemysłowców, kupców i fachowych rolników, natomiast ogromną frekwencją cieszyły się gimnazja, produkujące całe zastępy urzędników i inteligentów bez inicjatywy, uznających w programie życiowym za najwyższą zasadę zdobycie awansu i emerytury. Przy tego rodzaju bierności, podtrzymywanej jeszcze przez rząd obcy, skazani byliśmy na korzystanie z wyrobów obcych, dla których stanowiliśmy rynek zbytu. Kiedy przyszła zawierucha wojenna, która zniszczyła nam nawet te szczątki przemysłu, skazani zostaliśmy na pokrywanie naszych zapotrzebowań z zewnątrz. Jeżeli zaś swój kupiec niema względów dla niezamożnego klienta – rodaka, to trudno, żeby je mógł mieć kupiec lub przemysłowiec obcy nieraz wrogo usposobiony dla naszego Państwa. Jeżeli doda się do tego zdziczenie wojenne i szał paskarski, to nic dziwnego, że na tem tle musiała się rozpętać mizerja i drożyzna. Jak zaś reaguje na nią większa część społeczeństwa? Zamiast na wzór mrówek, którym zburzono gniazdo, zabrać się samorzutnie do pracy twórczej około przywrócenia zdrowych i silnych podstaw gospodarki ekonomiczno-społecznej, zużywa swe siły na bezproduktywne walki partyjne, oczekując w najlepszym razie z rezygnacją naprawy stosunków kosztem jałowej krytyki lub niedołężnej akcji poszczególnych jednostek. Stałe zaś zwalanie winy na Rząd staje się u nas wadą chorobliwą.
Tymczasem z jednej strony ten rząd jest niczem innem, jak tylko wyrazem tego społeczeństwa z którego się wyłonił, z drugiej zaś strony, mamy najoczywistsze dowody, jak silne i zdrowe społeczeństwa potrafiły wspaniale rozwinąć się przy najbardziej im wrogich rządach. Jako przykład niech posłużą nam Poznańczycy i Czesi. Mimo to, że rządy zaborcze usiłowały ich zdławić, nietylko oparli się, ale rozwinęli nawet świetnie ekonomicznie. Jako innego rodzaju przykład mogą posłużyć żydzi, którym także nie sprzyjają ani rządy, ani społeczeństwo, ani nie mają tej podstawy, jaką ma ludność tubylcza w porównaniu do żywiołu napływowego za jaki ich ciągle uważają, a jednak zawładnęli handlem i przemysłem i wywierają wpływ bardzo silny na nasze Państwo.
Tego rodzaju silnym organizacjom przeciwstawia się społeczeństwo nasze jako żywioł leniwy i mało przedsiębiorczy, kłótliwy i niesolidarny, jak słoma zapalny ale niewytrwały i rzadko doprowadzający do celu, skłonny do zabaw i szerokich arystokratycznych gestów – żywioł u którego najczęściej najwyższym wyrazem patrjotyzmu jest zaśpiewanie hymnu narodowego i przypięcie kokardki biało-czerwonej.
W porównaniu do tego skromnego budującego i realnego patrjotyzmu, który przez mozolną i żmudną pracą dąży do odbudowy i uświetnienia Państwa, musimy go nazwać nieszkodliwym z punktu widzenia państwowo-twórczego, skoro tolerowały go rządy zaborcze. Nie zaprowadziłby on nas jednak daleko i nie zgotowałby trwałych podwalin, gdyby się tylko na nim ograniczył.
Z radością też powitać należy reformy w naszem szkolnictwie, które coraz więcej wypierają ze szkół naszych wiele baniek mydlanych i sentymentu, a coraz więcej wprowadzają rzeczy realnych i związanych z bezpośredniem życiem przyszłego obywatela państwa.
Jedną z takich ważnych gałęzi jest wprowadzenie do szkół nauki robót ręcznych. Jakkolwiek na ten temat różne słyszeć można zdania, mniej lub więcej rozsądne, pochodzące niekiedy jeszcze z mózgów wytłoczonych w formach zaborczych a twardych i nie mogących wskutek tego pogodzić się z ewolucjami, jakim w szybkim postępie naprzód ulega młoda Polska – dodatnie ich znaczenie aż nadto jest oczywiste. Przedewszystkiem wpłyną one na zmniejszenie się produkcji biurokratów, a przysporzą nam dobrych i zamiłowanych rzemieślników. Rozpowszechniło się bowiem u nas niezdrowe mniemanie, że jeśli ktoś jest niezdolny do szkoły, to należy go oddać do rzemiosła. Nic też dziwnego, że tak niski jest u nas poziom w tym kierunku, skoro dobre wykonywanie rzemiosła stanowczo więcej wymaga inteligencji twórczej, niż potrzeba jej przy załatwianiu wielu kawałków biurowych. Względnie dobrym rzemieślnikiem jest u nas tylko ten, któremu przy zdolnościach umysłowych zabrakło środków na kształcenie się w szkole. Dzięki wprowadzeniu nauk robót ręcznych niezaprzeczenie przesąd ten zostanie przełamany. Naturalnie reformy w szkolnictwie muszą iść w tym kierunku, żeby, jeśli ma się rozwinąć nasz rodzinny przemysł, stwarzać coraz więcej szkół zawodowych, do których szkoły powszechne i średnie dostarczały będą zdrowego i niewybrakowanego narybku.
Dziecko nauczy się w szkole wielu rzeczy pożytecznych i praktycznych, które niejednokrotnie znajdą zastosowanie w domu i przyczynią się wskutek tego do zmniejszenia wydatków w budżecie domowym.
Praca teoretyczna w szkole poparta praktyką stworzy nam nie erudytów o rozległej wiedzy, bardzo często niedołęgów życiowych, lecz ludzi czynu i inicjatywy, a takich nam właśnie jak najwięcej potrzeba.
Jeśli tego rodzaju dzielniejsze jednostki wpłyną na powstanie i rozwój przemysłu wielkiego, to szkoła wiejska przez zaprowadzenie w niej nauki robótręcznych może stać się podwaliną dla rozwoju przemysłu domowego, który może być źródłem zarobku dla setek tysięcy ludzi.
Aż do ostatnich prawie czasów bardzo mało uwagi zwracano w szkołach na rozwój fizyczny dzieci i higienę szkolną. Dziś znacznie poprawiły się stosunki pod tym względem i szkoła coraz więcej zaczyna dbać o kult ciała, wprowadzając czy to racjonalną gimnastykę, czy też rozmaite sporty i zabawy do szkoły.
Pozostaje do spełnienia jeszcze jedno wielkie zadanie pedagogiczne mające ogromne znaczenie dla całokształtu wychowania młodzieży i życia narodowego. Zadaniem tem są roboty ręczne a nie nauka „zręczności" jak ją mylnie zrozumiano, ani też bezkrytycznie naśladowany „slojd". Celowa nauka pracy, od której tak odwykło nasze społeczeństwo, przyczynić się może do odrodzenia narodowego. Państwa, które mają unormowane życie gospodarcze, bogatą przeszłość ekonomiczną i przemysłową, własną produkcję fabryczną, mogą udoskonalać młodzież w nauce zręczności, nam jednak potrzeba w pierwszym rzędzie inteligentnych sił, zamiłowanych do pracy fizycznej, to też i cel nauczania robót ręcznych ma dla społeczeństwa naszego znacznie głębsze znaczenie. Musimy spojrzeć prawdzie w oczy i stwierdzić ogromne ubóstwo niemal w każdej dziedzinie pracy, a jest ono tem straszniejsze, że powstało w społeczeństwie, które nie jest już zdolne do odwrócenia katastrofy, wynikłej przedewszystkiem z braku rzetelnych i fachowych rąk do pracy. Łatwiej było zdobyć się na wspólny wysiłek odparcia wroga zewnętrznego, bo zdolności potrzebne ku temu odziedziczyliśmy po walecznych przodkach, z choroby zaś organizmu narodowego, która jest bardziej może niebezpieczną, stoczyć walki nie potrafimy, bo tu potrzebna systematyczna i wytrwała praca, której niestety w tradycji nam nie pozostawiono.
Stąd i metoda nauczania musi być przystosowaną do psychiki dziecka polskiego, wychowanego w atmosferze nie sprzyjającej zdrowemu rozwojowi. Ochraniając młodzież od zgubnych wpływów rozprzężenia dążyć musimy do wytworzenia charakterów silnych i zdolnych do budowy trwałych podstaw bytu ekonomicznego. Wzbudzenie wśród młodego pokolenia umiłowania pracy fizycznej, wyrobienie zmysłu technicznego, konstrukcyjnego i estetycznego to główne zasady pedagoga w nauczaniu robót ręcznych. To niezmiernie trudne zadanie może spełnić nauczyciel jasno zdający sobie sprawę z obowiązków nietylko wychowawczo-pedagogicznych, ale i ogólno społecznych.
Indywidualne stosowanie w szkołach nauki robót ręcznych, bez oglądania się na szablonowe metody, zapożyczane przeważnie ze środowisk obcych, da bezwzględnie lepsze wyniki aniżeli ciasno i niedołężnie pomyślane przepisy. Wiemy bowiem z doświadczenia, że ta metoda zawsze jest najlepszą, która prowadzi do szybkich i dobrych rezultatów. Doskonałym przykładem tego są rysunki wykonywane w szkole pod okiem wybitnych artystów, którzy z reguły stosują indywidualne metody w stosunku do każdego ucznia. Wpajanie w nauczycieli szablonu i metody przy nauce rysunków zawsze daje w szkolnictwie wyniki ujemne, a to z tej prostej przyczyny, że zdolności rysunkowe, tkwiące w każdym człowieku, nie są wydobywane według własnego wyczucia. Narzucanie metod doprowadziło do tego, iż mamy pedagogów nie umiejących rysować i rysowników umiejących nauczać według poglądów opartych na własnem doświadczeniu. W nauce robót ręcznych musi się mieć na uwadze warunki miejscowe, a więc sposób życia, zarobkowania, tradycji rzemiosł czy sztuki ludowej, stosunki ekonomiczne i przemysłowe, bliskość odpowiedniego materjału itd.
Wszystko to przemawia zatem, że indywidualne prowadzenie nauki robót ręcznych staje się koniecznością tak ze względów pedagogicznych jak i ekonomiczno-gospodarczych. Zabawne struganie patyków, tak namiętnie wpajane w uczniów, nie może mieć poważnego znaczenia w środowisku wiejskiem, tak jak wycinanie z kolorowych papierków ornamentu bez przeznaczenia nie daje nic uczniowi w siedlisku miast i fabryk. Roboty ręczne nie mogą być bezcelową zabawką. Cokolwiek uczeń wykonuje bez wyraźnego przeznaczenia użytkowego, mija się z celem. Mając na uwadze nawet względy czysto estetyczne, tylko w zastosowaniu również mogą one być przeprowadzane. Nic bez celu i pożytku, nic bez zdecydowanej formy i poczucia piękna z rąk ucznia wyjść nie powinno. W ten sposób pojęte nauczanie, rozpoczęte od prostoty, bez posługiwania się wzorami choćby nawet tak chętnie parodjowanemi ze zdobnictwa ludowego, dać nam może zaczątki nieistniejącego u nas przemysłu artystycznego.
Nie łudźmy się, że potrafimy obecnie wyzyskać zdobnictwo ludowe przy nauce robót ręcznych; lepiej niech tkwi ono w duszy naszego ludu, aby kiedyś może zabłysło w całej pełni w kulturze artystycznej Narodu. Mamy aż nadto widoków pastwienia się w szkołach i warsztatach nad pięknem motywów ludowych. Pozostawmy je lepiej w Muzeach, niż na rupieciach nieudolnego wytwórcy. Podtrzymując tradycję piękna ludowego, bez paczenia jego czystości, ochraniamy zabytek nieudolnie użytkując rujnujemy. Subtelne refleksje nasuwa nauka robót ręcznych, oddającją zatem w powołane ręce wymagać by należało od pedagogów pioniera wyszukującego nowych wartości w duszach młodzieńczych znajomości: psychologji narodu, ekonomji społecznej, historji przemysłu i rzemiosł, historji sztuki i zdobnictwa ludowego, technologji, wreszcie poczucia technicznego i estetycznego, które jest podstawą przeprowadzenia wszelkich ćwiczeń praktycznych. Doskonałem środowiskiem dla wykształcenia tego rodzaju nauczycieli mogą być szkoły przemysłu artystycznego lub kursa urządzane przy instytucjach posiadających odpowiednie urządzenia i warsztaty, jak naprzykład w Muzeum przemysłowem w Krakowie.
WŁADYSŁAW SYKAŁA.