Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Przedmowa i przystosowanie


PZEDMOWA

Jest pewną śmiałością, występować dziś z całokształtem dziejów polskiego malarstwa. Powody dla fachowców są jasne. Tem śmielej, jeśli się niema należytego poparcia i dostatecznych funduszów. Toteż wytłómaczonemi będą chyba usterki i błędy, zbyt krótkie wzmianki o niejednym z artystów. wytłómaczonemi tembardziej, że pomimo wyżej wymienionych przeszkód, linia rozwoju naszego malarstwa jest uchwyconą, a o to mi w tej małej pracy chodziło. Szczęśliwy byłbym - gdybym znalazł możność konkretniejszego i szerszego przedstawienia rzeczy - a warunki te tkwią jedynie w braku tych wielkich funduszów, jakich taka praca wymaga.

Panom Doktorom Erzepce w Poznaniu. Gubrynowiczowi we Lwowie, Koperze i Pagaczewskiemu w Krakowie dzięki za uprzejmość.

Lwów, maj 1907. Maryan Olszewski.

Silvestre. Król August III.
Silvestre. Król August III.

PRZYSTOSOWANIE

Podręczniki polskich dziejów poza Stwoszem nie wspominają niemal zupełnie o artystach-plastykach i dopiero zetknąwszy się z epoką Stanisława Augusta, wymieniają Bacuciarellego.

Dzieje się to nie tylko dlatego, że dzieje polskiego malarstwa i wogóle sztuk plastycznych mało są opracowane - ale przedewszystkiem dlatego, że dzieje te są wcale skromne, nieobfite, artystycznie na wyżynie zachodniej nie stoją, że brak im ciągłości w rozwoju, nie są objawem naturalnym, z potrzeb estetycznych i uzdolnień narodu wynikłym. Jak Anglicy muzyków, tak Polacy nie wydawali malarzy. A jeżeli ostatecznie powstało i rozkwitło polskie malarstwo nie o wiele później niż angielskie - to bezwątpienia w początkach swych było wytworem sztucznym.

We wiekach średnich, jak wszędzie, tak i w Polsce kwitło mieszczaństwo. Najsilniej rozwijało się w nadwiślańskich miastach, wśród tych zaś najbardziej w Krakowie. Było pochodzenia niemieckiego - to też pozostawało w ciągłym kontakcie, styczności, komunikacyi z niemieckiemi miastami, swemi metropoliami i stąd też ciągła jest wymiana cechowych malarzy między Krakowem a Norymbergą i nadreńskiemi miastami. Stwosz jest obywatelem obu miast - Hans Durer, Hans Sachs von Kulmbach bawią w Krakowie. Malarstwo to tedy cechowe jest malarstwem niemieckiem. We Włoszech, we Francyi, w Niemczech potrzeby estetyczne żyją w człowieku silnie już rozbudzone, a twórcza wyobraźnia gna do uplastycznienia pomysłów po swojemu i mieszczaństwo wszędzie tam wydaje wielkich twórców. Nieliczne, i to niemieckie mieszczaństwo krakowskie, notuje wśród swych malarzy zaledwie parę poślednich polskich nazwisk, a i ci artyści w swej sztuce noszą wszystkie cechy niemieckiego stylu. Średniowieczne malarstwo krakowskie umie wprawdzie czasami, jak tego dowodzą między innemi na przykład najstarsze biskupie portrety w krużgankach Franciszkanów, lub szereg obrazów nad stallami u św. Katarzyny i t. d., umie się wprawdzie czasami wznieść nawet bardzo wysoko - naogół jednak jest tylko odblaskiem. Lwów ma mieszczaństwo, ale znowuż nie czysto polskie: ormiańskie i ruskie; tu znów działa silnie wpływ Bizancyum, za sprawą zaś Jagiełły dochodzi on aż do Krakowa i stroi nawet Wawel.

Później zaś znów, za złotego Wieku nawet takie naturalne ciążenie ku metropolii nie motywowało braku samodzielności twórczej narodowej: import bowiem znakomitych nawet Włochów był już najzupełniej sztucznym, spowodowanym nieraz okolicznościami tak przypadkowemi, jak związek małżeński Zygmunta Starego.

Stosunki polityczne, polityka zagraniczna, przedewszystkiem związki małżeńskie Jana Kazimierza i Sobieskiego sprawiły, że łatwiejszy dostęp mieli do Polski Francuzi.

Tymczasem jednak, z powodu miejscowych potrzeb kulturalnych, ręką cudzoziemską do życia powołane gromadziły się skarby sztuki. Tymczasem wzrastały kościoły i napełniały się obrazami i rzeźbami - na Wawelskiej górze olbrzymiał królewski gmach, w jego podziemiach mnożyły się królewskie szczątki, wśród nich twórcy murowanego Krakowa.

Zmysł dla piękna mieli niewątpliwie Polacy, ale nie mieli twórczej wyobraźni, ani przystosowania do warunków technicznych sztuk plastycznych. A ustrój społeczny utrudniał ich rozbudzenie. Wszakże malarstwo było rzeczą cechu i rozwinęło się z cechu; cech zaś był instytucyą mieszczańską. Stąd było malarstwo ujmą dla szlachty. Zresztą miała ona inne zadanie: być przedmurzem chrześcijaństwa.

Że zaś nie było szkół malarskich i licznych kierunków, jak za granicą, że malarstwo to było skąpem - nie było tedy koniecznej tradycyi, nie było jednej ciągłej linii rozwojowej. Dwór i magnaci na tyle mieli ukształcenia, że twory domorosłych mistrzów, którzy nie mogli się kształcić w żadnej szkole, u żadnej wybitnej jednostki, bo ich nie było, cenili odpowiednio do ich nizkiej wartości i sprowadzali mistrzów z zagranicy, lub też ich dzieła.

Kontakt z nią był ciągły. To też nieliczne wprawdzie, ale znajdują się po zamkach polskich dzieła wielu znakomitych mistrzów zachodnich, Rembrandta, Rubensa, Halsa, Vanloo etc. w Podhorcach, w Wilanowie, w Białymstoku etc. Rembrandt maluje sławnego swego polskiego szlachcica, Rubens królewicza Władysława, podróżującego po Europie, włoski Dollabella rzuca prześwietne szkice Polaków, jadących z poselstwem do Rzymu, które się dziś znajdują bądź we wiedeńskiej Albertinie, bądź we Florencyi. Naodwrót przybywa inny Dollabella do Polski i przez cały czas trwania szwedzkiej dynasty i jest nadwornym malarzem. Na Litwie wiele dzieł zostawia po sobie Denkaerts. Pozostało wiele portretów z tej epoki. Ludzie na nich prości jeszcze, waleczni, silni - czuć, że i fizycznie i z usposobienia odpowiadają władzy, jaką mają, często przebija z nich gwałtowność, namiętność. Ten sam charakter mają również obrazy najbliższej epoki dwóch króli Piastów. Przeważnie są to znowuż portrety. Król Jan buduje Wilanów. Na zewnątrz przyozdabia go freskiem, przedstawiającym „historyę Psychy Panny“. Wewnątrz poważny barok . Przedstawienia mitologiczne, liczne allegorye. Królowa Marya Kazimiera jako Flora. Jest tam powaga, ale i jakieś tchnienie szczerości. Ludzie to byli jeszcze kuci z jednego kamienia. Jeszcze król czuł się „rycerzem chrześcijańskim", jeszcze wbrew politycznym interesom spieszy z pomocą pod Wiedeń. Jeszcze tam niema pompy, ale pewna w patosie naiwność. Ludzie się lubują w anekdotach z mitologii klasycznej i traktują je jako piękne przygody, których chętnie słuchają w chwilach rekreacyi, wróciwszy z pogromu Turków. Czują wówczas własne ukształcenie i ogładę. Panuje jeszcze „staropolski duch". Wacław Potocki pisze swą „wojnę chocimską“, apoteozującą bohaterską walkę chrześcijan z Turkami. Lecz ten sam Potocki pisze również Argienidę i Syloreta - Jan Andrzej Morsztyn swą „Psyche". Podobnie i malarze - obok portretów i obrazów religijnych oddają się przedstawieniom mitologicznym.

Wówczas to Ferdynand von Kessel, sprowadzony z Holandyi, maluje dla króla „cztery części świata" „z niesłychaną mnogością figur i zwierząt", Franciszek Desportes z Szampanii maluje portrety królewskiej pary, Marcin Altomonte przedstawia odsiecz Wiednia, bitwę pod Chocimem i bitwę pod Parkanami, które się dziś znajdują w kościele żółkiewskim. Popiera też król i swojskich malarzy: Jerzego Siemiginowskiego (Eleutera), Al. J. Trzyckiego (Triciusa), Jana Rejsnera, Bazylego ze Lwowa, Leksyckiego. Wszyscy oni malują również liczne obrazy religijne do kościołów, „które we większych względach u króla zostawały".

A jednak czuli wszyscy, że się nieprawują. I łatwo budzi się w nich dewocyjna skrucha. Wesoły rycerz, Wespazyan Kochowski, otrzymawszy w bitwie ranę, przypisuje ją niedowiarstwu, z jakiem dotykał krwi żywej, ciekącej z krzyża Chrystusowego w katedrze gnieźnieńskiej - Morsztyn pisze swoją „Pokutę". I tak łączą oni religijność z wytwornością, wytworność z rubasznością, znieprawienie z dobrą miną - a z pośród wszystkich tych twarzy wygląda smutna twarz króla Jana.

Na potretach przedstawia ją się w polskim stroju, w kontuszu, żupanie, w pancerzu - z godłem władzy w ręku, z buławą, ich skronie wieńczy laurowy wieniec.

Ale po wilanowskim pałacu przesuwa się nietylko pan Pasek ze swą wydrą. Po salach, strzyżonych aleach ogrodowych przechodzą ludzie o wysokich, pudrowanych w loki fryzurach, w pończochach i mesztach, w kamizelkach i z żabotami u szyi, posłowie zachodni, księża i nuncyusze o fioletowych wyłogach i czapeczkach. Ludzie nieszczerzy, intryganci - a pompatyczni. Niknie ród rycerzy chrześcijańskich, bojowników, sług Bożych i Rzeczypospolitej. Odtąd powstają dwa typy portretów: tych w polskich strojach i tych w cudzoziemskich - jak dwa były typy ludzi: konserwatywnych i nowatorów, nawzajem się ścierające.

A tymczasem z tronu zszedł Piast, a wstąpił cudzoziemiec, Sas, August Mocny. Niewiele Sasi w Polsce przebywali. Drezno zawdzięcza im wiele. W Polsce to, co mógł zrobić dwór dla sztuki, było minimalne, bo go niemal nigdy nie było.

Rozpanoszyły się zato królewięta i kler.

Silvestre. Nessus i Dejanira.
Silvestre. Nessus i Dejanira.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new