Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

I.


OBRAZ 1
OBRAZ 1

Jednostki wielkie i potężne, odrębne zupełnie w pojęciach i kulturze, rodzą się tylko wyjątkowo w społeczeństwie, które w pewnych kierunkach ani tradycyi, ani zamiłowania do nich nie miało. W podobny sposób powstała u nas sztuka. Nie było jej w tradycyi polskiej tak samo, jak nie było i niema powszechnego zamiłowania do niej. Były jednostki, kochające sztukę, potrzebujące jej więcej od innych, rodziły się więc kiedy niekiedy i jednostki, uprawiające to »rzemiosło«. Miał magnat dukaty, a grzeszył wiele za życia — to stawiał bogaty kościół i fundował piękne ołtarze, nie zapominając przytem i o pozostawieniu dla potomności pamięci o sobie, w postaci również pięknego pomnika. A nie tylko czynili to bogaci magnaci, ale także spolszczeni kupcy i przemysłowcy miejscy, napływowi z krajów obcych, mających już kulturę i tradycye sztuki. Oni to, osiedliwszy się w miastach polskich, fundowali wiele ołtarzów, stawiali kościoły i pomniki, zostawiając nam piękne architektoniczne i rzeźbiarskie zabytki. Stąd to pochodzi, że mamy tak wiele skarbów prawdziwie artystycznych w naszym kraju. Nie zebrały ich jednak: ani potrzeba estetyczna, ani duma narodowa, ani narodowe zamiłowanie. Dla sztuki bowiem nie było u nas nigdy — tła. Naszem tłem był koń, szabla i harce tatarskie; naszem tłem były orgie gościnności, które zamieniły się później w orgie obżarstwa; naszem »tłem« była wspaniała, ogromna, po części wschodnia dekoracya strojów zewnętrznych, wreszcie do ostatnich granic posunięty szacunek dla wszystkiego, co obce i co u nas chciało pracować, albo, mówiąc wyraźniej — zarobić.

I to wszystko razem pow odow ało napływ obcych artystów, którzy u nas »zarabiali« i albo, zarobiwszy, wracali do swego pełnego kultury i artystycznej trądycyi kraju, albo rozpływali się w naszem rodzinnem społeczeństwie bez względu na wyniesione ze swego kraju przyzwyczajenie, aby syn był tern, czem ojciec. Zapominali o tej tradycyi po prostu dlatego, że nie znajdowali u nas do dalszego prowadzenia swego spadku... odpowiedniego tła.

Tło narodu i społeczeństwa jest kanwą, na której pewne wady i zalety się rozwijają. Wszędzie jednak są wyjątki. I u nas, pomimo braku tego artystycznego tła narodowego, pomimo braku tradycyi i kultury artystycznej, wyrosła sztuka. Przedewszystkiem zaś sztuka malarska. Zabytki architektoniczne, jakie pozostały nam z dawna, nie wpłynęły u nas na wybitny rozwój budownictwa, zabytki rzeźbiarskie nie stworzyły rzeźbiarstwa. Przeciwnie, mamy nawet dowody, że wszyscy włoscy i niemieccy rzeźbiarze u nas pracujący, po jakimś czasie wracali do miast i krajów, skąd przyszli. Ze sztuki snycerskiej pozostaje nam z lat dawnych jeden tylko rodzimy wielki rzeźbiarz-mistrz Wit Stwosz i syn jego Stanisław. 

Malarstwo, wyrosło u nas nie na tle artyzmu i potrzeby jego, lecz na tle wschodnich różnobarwnych tkanin i dywanów, któremi przepełnione były nasze dwory po każdej potrzebie tatarskiej lub tureckiej. A i to malarstwo czyż dawno istnieje? Mówić możemy tylko o malarstwie ostatnich lat pięćdziesięciu, w których my, Polacy, malujemy i swoich polskich artystów wymienić potrafimy.

Wobec więc braku wszelkiego tła artystycznego w narodzie, jak można żądać sztuki narodowej? wobec braku potrzeby takiej sztuki, jakże się ona mogła wytworzyć?... Prawda, byli u nas ludzie, co potrzebowali dla siebie sztuki i zakładali nawet galerye, po większej części jednak dla swego prywatnego i osobistego zadowolenia. Czy ci ludzie żądali swojskich, krajowych, narodowych obrazów? Albo czy szersza publiczność korzystała z tego? albo czy i dzisiaj korzysta w takich rozmiarach, w jakich powinna? Nie! Broń Boże! korzystają tylko jednostki. 

Rok rocznie wydaje krakowska Akademia Umiejętności wiele dzieł i rozpraw o sztuce i zabytkach artystycznych polskich. Dzieła te bezwarunkowo wiele dobrego zdziałałyby między szerszą publicznością, gdyby się między nią dostawały. Ale z dzieł tych, wydawanych olbrzymim nakładem, korzysta zaledwie kilkadziesiąt, powiedzmy nawet kilkaset osób, i to takich, które się specyalnie albo historyą, albo estetyką sztuki zajmują. Dzieła te są wprawdzie do kupienia, ale wskutek wysokiej ceny nie dla każdego przystępne, i nie każdy wie, gdzie je nabyć można. Publiczność jest tylko od czasu do czasu informowana ogłaszanemi w dziennikach treściwemi sprawozdaniami z posiedzeń Komisyi sztuki w Akademii Umiejętności i na tem koniec.

NA GRECKIM TARASIE
NA GRECKIM TARASIE

Wszystko więc trzeba u nas dopiero stworzyć. A cóż było przed rokiem 1860, kiedy dopiero kilkanaście młodziutkich talentów, rozrzuconych po szkołach świata, przygotowywało grunt pod dzisiejsze malarstwo polskie! Jakże smutno wyglądało wówczas to malarstwo, kiedy starzy akademicy i klasycy wymierali, a młodzi uczyli się abecadła... Stworzyć trzeba było wszystko. A nie stworzy tego garstka choćby bardzo dobrych malarzów, ani kilku wytrawnych estetyków. Trzeba bowiem przygotować przedtem cały ogół do przyjęcia sztuki i odczucia jej koniecznej potrzeby, trzeba poziom wymagań podnieść i podać zrozumienie sztuki i zachęcić do jej popierania jako idei społecznej, idei narodowej bez względu na temat swojski lub inny.

PRACOWNIA SIEMIRADZKIEGO W RZYMIE W ROKU 1886
PRACOWNIA SIEMIRADZKIEGO W RZYMIE W ROKU 1886

Artyści powinni być przez ogół publiczności i narodu do kraju swego przywiązani pracą i zarobkiem, powinni być zatrudnieni stosownie do swych zdolności — a wówczas nie będą rozpraszać się po całym świecie lub centrach sztuki obcej i nie będą się wynaradawiać artystycznie. Jeżeli czynili to przed rokiem 1860 i czynią dzisiaj jeszcze, to nie ze względów kosmopolitycznych, ale po prostu ekonomicznych, a bądź co bądź i artystycznych. Łatwiej w ognisku kultury i sztuki tworzyć i zarobić na kawałek chleba, niż u nas, ale tworząc na obczyźnie, artysta mimowoli przystosowuje się do obcej atmosfery. 

TANCERKA NA LINIE
TANCERKA NA LINIE

O to jest główny powód, dlaczego artyści polscy, mieszkający w stolicach Francyi, Włoch lub Niemiec, zostawili nam tylko wielkie imiona malarzów polskich, a nie dzieła narodowe, chociaż każdy z nich od takich rozpoczynał. Naturalnie, że przyczyną braku narodowych malarzów był po części i brak jednolitej szkoły. W sztuce polskiej panują już od początku najrozmaitsze, obce nam kierunki i szkoły, niema jednak ani kierunku, ani szkoły własnej. Dopiero w kilkunastu ostatnich latach zaczyna kiełkować u nas coś w rodzaju rodzimej sztuki. Zaczyna się snuć przed nami, jako mgła zaledwie widoczna — tło narodowo-artystyczne. Zaczynamy się skupiać, szukać i pożądać, jako jedność różna od innych i posiadająca swoją odmienną indywidualność. Do tego potrzeba nam jednak siły wyzwolenia się z pod wpływów obcych i pogodzenia rozumu z uczuciem. Nie mamy tradycyi sztuki narodowej, nie mamy dotychczas tła artystycznego, więc je stwórzmy siłą i rozpędem, jaki istnieje w zasobnej liczbie obecnie żyjących artystów naszych.

Artysta, zrozumiawszy sam siebie, zrozumie i siłę tajemniczą, która go do sztuki i artyzmu popchnęła, zrozumie również naturę i sztukę, które rozwijają się parte tą samą siłą.

Siła ta pracuje w naturze bezwiednie, w sztuce zaś i w dziele — najsilniejszą świadomością człowieka, czyli siłą twórczą. A siła ta nie pracuje aparatem technicznym, lecz wszystkimi żywiołami i uczuciami duszy, i działa na otoczenie bez względu na jego wykształcenie estetyczne. Stąd też pochodzi, że przed prawdziwemi dziełami sztuki stoimy, jak przed cudem, o którym nie umiemy nic powiedzieć i mówić nie chcemy, pragnąc tylko widzieć jak najwięcej dzieł podobnych. 

PO WODĘ
PO WODĘ

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new