Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

III. Odrodzenie w Niderlandach i Niemczech.


Tchnienie Renesansu nie owiewa bynajmniej sztuki niderlandzkiej wieku XV. Budownictwo tego okresu tkwi najściślej w formułach gotyckich; rzeźba, słabo rozwinięta, najzupełniej jest podporządkowana budownictwu. A malarstwo nie wyzwoliło się jeszcze bynajmniej zpęt gotyckiego naturalizmu. Talenty tak potężne, jak Hubert i Jan Van Dyckowie, Hans Memling, Roger Van der Weyden, Dirck Bouts i in., talenty, które niderlandzkiemu wiekowi XV-mu zapewniają w dziejach sztuki nieśmiertelność, są wiernemi czcicielami natury, jej kopistami i odtwórcami zarazem. Ale dziwne jest to ich umiłowanie natury i prawdy. Łączy się z nim jednocześnie pewien strach przed życiem. Uczucie religijne pęta rozmach wyobraźni i onieśmiela zmysłowość. I tym przedewszystkim różni się Niderlandczyk w. XV od współczesnego mu Florentyńczyka. Swoje zamiłowanie do prawdy oddaje prymityw flamandzki na usługi wiary jeno. Na obrazach religijnych portretuje sumiennie współczesnych; Matka Boska jest matką – flamandką, święci i męczennicy – współcześni to współobywatele artysty. Ale życia dla samego życia nie śmie jeszcze odtwarzać. Uważałby to chyba za profanację wiary i sztuki. Jedynie w portrecie pozwala sobie na odstępstwo od tej reguły i daje w ten sposób przepyszne dokumenty ludzkie. Stosunki z Włochami, które rozpoczynają się w wieku XIV, a nawet XV, nie wpływają bynajmniej na zmianę stylu i poglądów artystów flamandzkich. Wprost przeciwnie – jest to epoka, kiedy Flamandzi, wraz z Niemcami i Francuzami, uczą Włochów patrzeć na naturę, a Flamandzi zwłaszcza – rzemiosła malarskiego {Justus z Gandawy, Hugo Van der Goes i in.). 

Dopiero w wieku XVI daje się odczuć fala powrotna. W rozkwicie swej chwały sztuka włoska porywa za sobą w krainę ideału własnych – flamandzką. Następuje dla malarstwa flamandzkiego epoka «romanistów», tych artystów niewątpliwie zdolnych, jak Bernard Van Orley, Jan Vermeyen, Josse Van Cleve, Piotr Pourbus, De Vos’o wie i in.; ale mało samodzielnych, dla których sztuka włoska staje się wzorem bardziej cennym, niż prawda, a podróż do Rzymu i Florencji – pierwszym i niezbędnym obowiązkiem. 

Sam rozkwit życia sprzyja przyjmowaniu form nowych. Jest to okres rozkwitu Antwerpji, która zwycięża swą rywalkę Brugję. Przemysł i handel kwitną. Miasto nad Skaldą staje się pierwszorzędnym portem europejskim, oraz ośrodkiem ruchu przemysłowego i handlowego europejskiego. Złoto przepływa strumieniem przez port i ulice Antwerpji. Gdy ambasador wenecki Marino Cavalli wylądował r. 1551 na brzegu Skaldy, zawołał nie bez goryczy: «Wenecjo, prześcignięto ciebie!» Bujnemu, szerokiemu życiu nie mogły już odpowiadać ciasne, surowe formy gotyckie. «Romaniści» rozbijają je ostatecznie. Ale oszołomiony napływem form nowych gienjusz narodowy, nie umie sobie poradzić z niemi. Wyrzeka się oryginalności własnej, wyrzeka się własnego potężnego poczucia życia i prawdy i oddaje się naśladownictwu. Dopiero o sto lat później w wieku XVII opanuje się nanowo i stworzy sztukę własną, niezwykle bogatą i oryginalną, godną współzawodniczkę włoskiego renesansowego piękna. 

Ale i teraz znajduje się zwiastun, któremu podróż do Włoch otworzyła jeno oczy na skarby zawarte w duszy jego własnej i w duszy narodu. Tym zwiastunem, tym talentem, jednym z najpotężniejszych, na jakie sztuka flamadzka zdobyła się wogóle, jest Piotr Bruegel, lub Breugel, zw. Starym (ok. 1530 do 1569). 

Breugel jest malarzem natury i życia flamandzkiego. Otwiera w ten sposób drogę przyszłym mistrzom wieku XVII. Jest ich ojcem duchowym. Kocha się w charakterystycznej brzydocie i sile chłopa flamandzkiego. Kocha się w pejzażu zaśnieżonym, z którego wyrastają domki o dachach czerwonych i brunatnoczarne, nagie drzewa. Gdy maluje obrazy religijne («Rzeź Niewiniątek») lub symboliczne («Parabola o ślepcach»), w istocie oddaje z plastyką niezwykłą, z humorem nieporównanym sceny z życia chłopów flamandzkich. Jako malarz, jest kompozytorem doskonałym, kolorystą wytwornym, znacznie wyprzedzającym swój czas. Umie z talentem dekoracyjnym niezwykłym rzucić na przeczyście białą równię śnieżną wielkie plamy ciżb ludzkich i stąd pędzonych na rzeź wołów. Z subtelnością ogromną i przedziwnym poczuciem koloru stwarza delikatne harmonje barw stłumionych szarawych, żółtawych, bronzowych, czerwonawych, dla oka miłych, a jednocześnie soczystych i głębokich. 

Ilość obrazów, przypisywanych mu, jest znaczna, nie wiele wszakże pomiędzy niemi jest autentycznych. Do najpiękniejszych należy cykl (15 obrazów) z muzeum wiedeńskiego, zebranych przez zapalonego czciciela artysty, współczesnego mu cesarza – mecenasa Rudolfa II (fig. 45). 

W Niemczech również gotyk trzymał się długo i uporczywie gruntu, w który zapuścił w ciągu wieku XIV silne i trwałe korzenie. Cały niemal wiek XV jest jeszcze w zupełności pod jego wpływem. 

Fig. 45. Piotr Bruegel Stary (?) Pastuch (Muzeum Wiedeńskie).
Fig. 45. Piotr Bruegel Stary (?) Pastuch (Muzeum Wiedeńskie).

Można tu powtórzyć to samo, cośmy mówili już o, sztuce flamandzkiej: artyzm niemiecki w zetknięciu się ze sztuką włoską nie zyskuje jeszcze nic, natomiast sam sprzyja rozwojowi realizmu w malarstwie włoskim wieku XV. Dopiero w wieku XVI z mistrza staje się uczniem-wdzięcznym i pojętnym. Budownictwo niemieckie wieku XV i początków wieku XVI jest nawskroś gotyckim. Zaledwie w połowie wieku XVI następuje reakcja. Ale i wtedy jeszcze gotyk nie abdykuje w zupełności; śpiczaste dachy np., leżące w charakterze budownictwa giermańskiego, dachy takie, niemal niezbędne w krajach, gdzie ilość opadów atmosferycznych jest znaczna, pozostają nadal w gmachach renesansowych. Jednym z najpiękniejszych pomników tego budownictwa jest «Zamek Heidelberski», zniszczony, zresztą, znacznie w czasie wojen Ludwika XIV (fig. 46). 

Rzeźba również długo wyzbyć się nie może form gotyckich. Gotycką jest w niej ornamentacja, gotyckim-realizm figur, gotycką – sztywność draperji, gotyckim- duch, tkwiący głęboko w mistyce religijnej, na której usługi oddaje naturalizm formy. 

Fig. 46. Zamek Heidelberski.
Fig. 46. Zamek Heidelberski.

Materjałem ulubionym rzeźbiarzy jest drzewo, a sama rzeźba podporządkowana jest ściśle wymaganiom architektonicznym. Snycerstwo usamodzielnia dopiero W it Stwórz (ok. 1440-1533), z pochodzenia Norymberczyk, który wszakże długo przebywał w Krakowie, gdzie między innemi wykonał arcydzieło swoje – wielki ołtarz w kościele Marjackim, i gdzie założył warsztat, prowadzony następnie przez jego syna (fig. 47). Ale ducha nowego tchnął w plastykę niemiecką Peter Vischer (1455-1529), również Norymberczyk, twórca «Grobowca Św. Sebalda» (Norymberga), w którym obok architektoniki gotyckiej nieśmiało wyzierać poczyna ornamentyka renesansowa, nie lękająca się nawet nagich ciał herosów antycznych (fig. 48). 

Najwyżej wszakże gienjusz niemiecki wznosi się w okresie tym w malarstwie. 

Atmosfera artystyczna w Niemczech w epoce Odrodzenia różni się znacznie od tej, która panowała w tym samym okresie we Włoszech.

Fig. 47. Wit Stwórz. Wielki ołtarz w kościele N. M, P. w Krakowie (Fragment: Zaśnięcie N. P. Marji).
Fig. 47. Wit Stwórz. Wielki ołtarz w kościele N. M, P. w Krakowie (Fragment: Zaśnięcie N. P. Marji).

Próżno szukalibyśmy tu mecenasów, którzy kulturą, bogactwem, przepychem mogliby się równać z Juljuszem II, Leonem X, lub rodami możnemi Medyceuszów, Tornabuonich, Sforzów. Jedyny niemal cesarz – mecenas, Maksymiljan, był w wiecznych kłopotach pieniężnych, nie mógł przeto popierać artystów tak, jakby tego pragnął, a mieszczańskim rodom Fuggerów lub Imhoffów brak było nietylko bogactw, ale i kultury Medyceuszów. Sztuka niemiecka przeto, zwłaszcza malarstwo i gałęzie mu pokrewne, z konieczności staje się bardziej demokratyczna, niż włoska; bliżej styka się z ludem. Malarz niemiecki wieku XVI, malarz, którego prototypem i ideałem jest Albert Dürer, to nie arystokrata, mistrz, nad tłumem górujący Lionardo lub Rafael, lecz skromny «rzemieślnik», blizki ludowi pochodzeniem i formą życia, tworzący w zaciszu «warsztatu» dostępne masom arcydzieła. Tym demokratyzmem, między innemi, tłumaczyć należy rozwój drzeworytnictwa i sztycharstwa w Niemczech. Nie było pola do malowideł wielkich, nie było bogaczy, dość majętnych i dość kulturalnych, by opłacić mogli wielkie płótna lub freski; trzeba było tworzyć rzeczy rozmiarami drobne, a ceną dostępne dla szarych, łaknących piękna tłumów. 

Fig. 48. Peter Vischer. Grobowice Św. Sebalda (Norymberga.
Fig. 48. Peter Vischer. Grobowice Św. Sebalda (Norymberga.

Nie bez wpływu również była tu rola Reformacji. Błędnym jest przypuszczenie, jakoby reforma Lutra w sposób szkodliwy odbiła się na rozwoju sztuki. Prawda, wypłaszając z murów kościelnych sztukę, Luter tym samym znacznie ograniczył pole działalności artystycznej, ale w Lutrze i jego apostołach nie było nic z zaciekłości ikonoklastów. Przywiązanie do reformy, obcowanie bezpośrednie z «mistrzem», lub jego uczniami nie przeszkadzało bynajmniej Cranachom, Durerom, Holbeinom do malowania lub rytowania arcydzieł, których treścią są sceny z żywota Chrystusa lub Bogarodzicy. Przeciwnie, związek Reformacji z humanizmem nadał pęd nowy sztuce niemieckiej. Obcowanie z Erazmem Rotterdamskim, Reuchlinem, Melanchtonem na twórczości Holbeina, Dürera, Cranacha odbiło się jak najkorzystniej. 

Okres ten w malarstwie niemieckim reprezentują najgodniej: Albert Dürer, Hans Holbein młodszy, Łukasz Cranach i Mateusz Gruenewald. 

Albert Dürer (1471 – 1528), głowa szkoły południowo-niemieckiej, jest wyrazem najwyższym gienjusza niemieckiego w plastyce wieku XVI. Urodzony w Norymberdze, tam spędził część największą swego pracowitego i cichego żywota. Na rozwój twórczości jego, na pogłębienie duchowe i na poczucie formy i koloru, wpłynęły zarówno stosunki z mistrzami duchowemi Reformacji, jak i podróże do Wenecji (1505 1507) i do Niderlandów (1520). W obrazach, a nadewszystko w swych nieporównanych drzeworytach i sztychach jest realistą krańcowym, nie cofającym się ani przed brzydotą, ani przed drobiazgowością w wiernym oddaniu nieraz nic nie znaczących szczegółów. Ale natomiast jest rysownikiem doskonałym, artystą pełnym fantazji i uczucia. Wpływ włoski był dlań dobroczynnym; dał mu śmiałość, dał mu poczucie uogólniania formy, dał mu poczucie koloru. I dlatego w malarstwie najwyżej wzniósł się w «Czterech Apostołach» (inaczej – «Czterech Temperamentach»), z pinakoteki monachijskiej, malowanych po powrocie z Wenecji, gdzie olśniło go bogactwo kolorystyczne Giovanniego Belliniego (fig. 49). 

Z portretu własnego artysty wyziera ku nam twarz mistyka i wizjonera. Bo też istotnie wizjonerem musiał być ten, kto stworzył kartki tak złowieszczą przepojone fantazją, jak «Rycerz, Śmierć i Djabeł», lub «Jeźdźcy» z cyklu pod tyt.: «Apokalipsa Św. Jana». Ale dziwny był to wizjoner! Z jednej strony, oczyma ducha polatał w krainę fantazji, lub zatapiał się w kontemplacje legiend wiekowych («Mała i Wielka Pasja», «Apokalipsa», «Żywot N. M. Panny»), a jednocześnie oczyma ciała wglądał się chciwie w otaczającą go rzeczywistość, i żaden drobiazg, żaden szczegół nie uszedł jego badawczego i głębokiego spojrzenia. W ten sposób jego drzeworyty i sztychy łączą w sobie polot fantastyczny z najbardziej realistycznemi obrazami życia. Obok postaci z historji prastarej doskonale grupują się mieszcząnie, mieszczanki, żebracy, landsknechty, kupcy i rycerze. «Święty Hieronim» zasiada w izbie, w której nie brak ani jednego stołka, ani jednego naczynia, niezbędnego w życiu codziennym mieszczucha z Norymbergi. I tylko dziw bierze, co tu w tej czystej, porządnej izbie, u stóp zatopionego w foljałach staruszka robi łagodny, oczywiście w menażerji postarzały lew w towarzystwie małego pokojowego pieska (fig. 50).

Fig. 49. A. Dürer. Apostołowie Paweł i Marek (Pinakoteka monachijska).
Fig. 49. A. Dürer. Apostołowie Paweł i Marek (Pinakoteka monachijska).

Nagromadzenie szczegółów, z sumiennością niezwykłą wykonanych, jest stałą cechą i wadą zarazem Dürera. W słynnym sztychu, noszącym nazwę «Melancholji«, zebrał na niewielkiej karcie wszystkie niemal narzędzia pomocnicze, któremi posiłkowała się nauka ówczesna. A nad niemi w zadumie siedzi postać kobieca i zda się szeptać zmartwiałemi usty: vanitas vanitatum... (fig. 51). 

Antytezą demokratycznego i uczuciowego Dürera jest arystokratyczny i zimny Hans Holbein Młodszy (1497-1543). Nie nosi w sobie żadnego przywiązania do miejsca i ludzi. Urodzony w Augsburgu, większą część życia spędza w Bazylei lub Anglji – na dworze krwiożerczego Henryka VIII. Lubi przebywać w towarzystwie dworaków lub uczonych humanistów, jak np. Erazma z Rotterdamu, którego jest przyjacielem. Z obrazów jego większych pozostała nam słodka, a realistyczna «Madonna» (Darmstadt) w otoczeniu rodziny burmistrza bazylejskiego Meyera. Unieśmiertelnił się wszakże, jako portrecista. W szeregu rysunków i płócien pozostawił świetną galerję typów ludzkich. Ma pewność rysunku zdumiewającą. 

Fig. 50. A. Dürer. Święty Hieronim (miedzioryt)
Fig. 50. A. Dürer. Święty Hieronim (miedzioryt)

Wystarcza mu jedna linja płynna, kaligraficzna, by wydobyć ogrom charakteru i plastyki. Zamiast oczu i ręki, zda się mieć objektyw i płytę fotograficzną. Z jednaką precyzją rysuje delikatne twarze arystokratek anielskich, co grube oblicze burmistrza Meyera, lub subtelne, uduchowione rysy Erazma (fig. 52). 

Fig. 51. A. Dürer. Melancholja (miedzioryt)
Fig. 51. A. Dürer. Melancholja (miedzioryt)

Fig. 52. Hans Holbein młodszy. Erazm z Rotterdamu (Luwr paryski)
Fig. 52. Hans Holbein młodszy. Erazm z Rotterdamu (Luwr paryski)

Muzeum Windsorskie w Londynie, muzeum w Bazylei, Luwr paryski, zawierają najpiękniejsze rysunki i portrety olejne Holbeina. Obojętny w stosunku do człowieka, obojętny jest niemal w stosunku do śmierci. W cyklu rysunków, wykonanych dla miedziorytnika, p. t. «Taniec Śmierci» (Bazylea) opowiada z humorem czyny śmierci, chwytającej człowieka bez różnicy płci, wieku i stanowiska w chwilach najbardziej nieoczekiwanych. Przed oczyma naszemi przesuwają się cesarze, królowie, kupcy, duchowni, kobiety i dzieci, wydani na łup śmierci. Artystę nie przejmuje bynajmniej tragizm przez śmierć wytworzonych sytuacji. Zdaje się szydzić z przerażenia i męki swych bohaterów. Jedynie w «Rolniku» zdobył się na liryzm szczery i współczucie (fig. 53). 

Obok Dürera i Holbeina drobnym już wydaje się Łukasz Cranach (1472 – 1553), mdły i ckliwy w obrazach mitologicznych, niezgrabny ale wdzięczny zarazem w swych wydłużonych ciałach nagich, pełen uczucia w maleńkich obrazach religijnych (fig. 54), a umiejący zarazem zdobyć się na pewien wyraz w portretach Lutra i Melanchtona.

Fig 53. Hans Holbein młodszy. Rolnik (Z cyklu p. t. «Taniec Śmierci»).
Fig 53. Hans Holbein młodszy. Rolnik (Z cyklu p. t. «Taniec Śmierci»).

Uczniem duchowym Lionarda jest Mateusz Gruenewald (ok. 1500 1530). ten, jak go nazwano, «Corregio niemiecki», zbliżony istotnie do pierwszego umiłowaniem tajemnic nastrojowych światłocienia, do drugiego – zmysłowością i kolorem. 

Fig. 54. Łukasz Cranach. Chrystus, ukazujący się świętym niewiastom (Muzeum Wiedeńskie).
Fig. 54. Łukasz Cranach. Chrystus, ukazujący się świętym niewiastom (Muzeum Wiedeńskie).

Najcenniejszą po nim pamiątką jest «Ołtarz Isenheimski» w Muzeum Kolmarskim, na którym, według słów Muthera, artysta «przebiega całą skalę w rażeń od rozemdlonej zmysłowości do okrutnego tragizmu, od błogiego zachwytu do posępnego, upiornego satanizmu». 

W Holbeinie i Dürerze plastyka niemiecka dosięga swego szczytu. Przez szereg wieków następnych szczyt ten pozostanie dla artystów niemieckich ideałem niedościgłym.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new