Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Ignacy Pieńkowski


Autor: Franciszek Klein


Śniadanie (ol.)
Śniadanie (ol.)

Ignacy Pieńkowski - Portret własny (ol.)
Ignacy Pieńkowski - Portret własny (ol.)

Do najciekawszych zjawisk naszej sztuki należą niewątpliwie natury artystyczne, wyrosłe na gruncie wiejskim. Mam tu na myśli artystów, S pochodzenia ziemiańskiego, którzy w sztuce umieli sobie zdobyć bardzo poczesne i znaczące miejsce. Przynoszą bowiem ze sobą obok wielkiego talentu, tyle jakiejś tężyzny, jurności i rozmachu, że istotnie różnią się bardzo od wielu swych kolegów. A jest ich przytem długi szereg świetnych malarzy, artystów z Bożej łaski, dla których sztuka nie była rzemiosłem czy zawodem, ale największą potrzebą duszy. Bo czyż taką nie była sztuka Piotra Michałowskiego, tego wielkiego statysty i męża stanu, który jako ziemianin z Krakowskiego uważał się w malarstwie zawsze tylko za... amatora. I kto wie nawet czy nie słusznie, gdyż poświęcając wolny czas malarstwu, wybierał tylko takie tematy, w których jego twórczość wypowiedziała się z całą pasją. A gdzież w innej sztuce znajdziemy tak wspaniałe zjawisko artystyczne, wyrosłe na gruncie wiejskim — jak obu Kossaków, Juljusza i Wojciecha. Czyż można sobie wyobrazić, aby — oni, malarze koni, z tym bujnym, niespokojnym rozmachem — mogli wyjść z innego środowiska? Czyż w sztuce ich nie ujawniły się instynkty, pasje, upodobania wielu napewno pokoleń, wyrosłych w naibliższem sąsiedztwie stajen czy stadjum końskich?

Kwiaty i owoce (ol.)
Kwiaty i owoce (ol.)

A cóż powiedzieć o Józefie Chełmońskim, tym największym poecie i fanatyku wsi polskiej. I jego sztuka jest przesiąknięta atawizmem wielu pokoleń, wyszłych z pod słomianej strzechy dworku czy zaścianka szlacheckiego. Obok niego staje znowu Jan Stanisławski, największy entuzjasta krajobrazu polskiego. Dalej w tym szeregu staje Włodzimierz Tetmajer, Władysław Ślewiński, z dawniejszych Alfred Kowalski, Józef Brandt i wielu innych. Oni wszyscy — to urodzeni, rasowi artyści, których na drogę sztuki pchnął Jakiś nieunikniony, wewnętrzny przymus.

Pajac (ol.)
Pajac (ol.)

Do nich należy także Ignacy Pieńkowski. Gdy łukiem wspomnień sięgnę wstecz, o lat dwadzieścia parę, wynuża się w mej pamięci postać Jasnowłosego blondyna, o blado=niebieskich oczach. Na tle ówczesnego Krakowa i Jego bujnego życia odcinała się zawsze sylwetka tego malarza. Nie dlatego bynajmniej, żeby się nie nadawał do tego środowiska. Nie. Nawet przeciwnie. Wesołe i beztroskie życie ówczesnej cyganerji krakowskiej znalazło w nim prawdziwego wyznawcę. A trzeba to podkreślić, że rojno i huczno było wówczas w podwawelskim grodzie. “Młoda Polska” ze swymi koryfeuszami i sympatykami rozbiła tu obóz, biorąc niejako w swe posiadanie teatr Słowackiego, a z drugiej strony wyciągając dłoń bratnią do sztuki, zgrupowanej dokoła nowo zreorganizowanej akademji. Jakieś naprawdę nowe, porywcze życie zakwitło w tych starych murach. Był to jakiś świeży, oszałamiający prąd, który porywał wszystkich. Tu nie było miejsca dla obojętnych widzów. Tu każdy musiał być współaktorem czy współpracownikiem. I dziś dopiero z odległości ćwierć-wiekowej poznaje się — sine ira et studio — ile tęgich talentów, ile wspaniałych indywidualności literackich i artystycznych wydał i wykształcił ten krótki okres może dziesięciu lat.

Czytająca (ol.)
Czytająca (ol.)

Na te lata właśnie trafia do Krakowa Pieńkowski, jako dwudziestoletni młodzieniec i wychowanek warszawskiej szkoły Gersona. Od wczesnych bowiem lat życia ujawniła się u niego żyłka malarska, która coraz bardziej się potęgując, przerodziła się następnie w jakiś nieodparty przymus. Pięć lat sumiennych studjów w Akademji krakowskiej zrobiły z niego tęgiego malarza, odznaczonego szeregiem medali szkolnych. Wtedy po raz pierwszy ukazał się talent Pieńkowskiego w skończonej formie artystycznej. Sukcesy i odznaczenia, jakie go spotkały, były tylko nowym bodźcem do pracy. Wszystko co mógł wziąć z Akademji krakowskiej, stało się jego udziałem. Zrozumiał, że każdy dzień tu dłużej spędzony, jest tylko stratą czasu. Dlatego nie ubiegając się nawet o złoty medal Akademji, wyjechał jeszcze przed końcem roku szkolnego do Paryża na dalsze studja.

Chata (ol.)
Chata (ol.)

Pejzaż z nad Bugu (ol.)
Pejzaż z nad Bugu (ol.)

Paryż, ta Mekka nowoczesnej sztuki całego świata, wywarł na niego potężne wrażenie. Początkowo zapisał się do szkoły Juljan'a, potem jednak pracował samodzielnie, studjując po muzeach sztukę dawnych mistrzów drogą kopjowania. W tym czasie powstaje szereg jego obrazów i portretów, które coraz wyraźniej odsłaniają indywidualne cechy talentu. Widać z nich, że malarz ten bardzo poważnie pojmuje swą pracę, widać, że szuka, bada, śledzi i eksperymentuje. Każde jego płótno jest jakby polem doświadczalnem nowych wartości czy walorów artystycznych. W miarę rozwoju talentu potęguje się coraz więcej zapał do pracy. Natura jego, zrodzona i wychowana na zapadłej wsi polskiej, miała niespożyty zapas życiowej enerji, która go wiodła po rozhukanych falach burzliwej młodości. Rasowy temperament ponosił go daleko od zwykłych zajęć malarskich i przywodził do szaleństw, do których Paryż tyle nastręczał okazji. Krótko siedząc w Paryżu, przeżył bardzo wiele i jedynie wrodzony pociąg do sztuki uchronił go od zmanierowania i wypaczenia talentu. Jako dwudziesto-paroletni młodzieniec wystawia już w Salonie paryskim dwa obrazy, a nawet bierze udział w wszechświatowej wystawie w r. 1900, w dziale sztuki. Potem wyjeżdża na rok do Rzymu, który porywa go pięknem monumentalnych zabytków i bujnej przyrody. Stąd wraca na krótko do Warszawy, a potem do Krakowa. Tu zostaje blisko dwa lata, intenzywnie pracując nad kompozycją, pojętą w duchu realistycznym.

Ofelia (pastel)
Ofelia (pastel)

Niespokojny jego umysł nie dał mu długo wysiedzieć na jednem miejscu. Zmuszony do siedzenia gdzieś dłużej, wyjeżdżał wciąż choćby niedaleko, byle tylko przerwać jednostajność. W ten sposób poznał całe Tatry polskie i węgierskie, i zapuścił się daleko na Słowaczyznę. Potem w r. 1906 wyjeżdża na stały pobyt do Paryża, tam pracuje dalej, wystawiając w Salonie na polu Marsowem. Z Paryża robi krótsze i dłuższe wycieczki, do Bretonji, nad morze, do południowej Francji, zwiedza całe Włochy, podróżuje po Sycylji, zatrzymuje się wszędzie, studjuje pomniki sztuki klasycznej, maluje, robi notatki, szkice itd. Na tych studjach i podróżach schodzi trzy do czterech lat i wreszcie w r. 1910 wraca do Warszawy, powołany na profesora tamtejszej Szkoły sztuk p. W dwa lata później, wybrany przez Związek artystów warszawskich, urządza w Moskwie dużą Wystawę sztuki polskiej, która cieszyła się ogromnem powodzeniem. W r. 1914 na wiosnę wyjeżdża do Florencji dla przestudjowania Botticellego i Tycjana, robiąc z nich szereg kopij.

Tulipany (ol.)
Tulipany (ol.)

Modelka (ol.)
Modelka (ol.)

W tym samym roku zachodzi w krakowskiej Akademji ważna zmiana. Ustępuje mianowicie prof. Wyczółkowski, a rektorat Akademji zwraca się do Pieńkowskiego z propozycją objęcia wakującej katedry malarstwa. W ten sposób zostaje profesorem najstarszej uczelni malarskiej w kraju i z początkiem nowego roku szkolnego (1915) ma objąć stanowisko. Tymczasem jednak wybuch wojny zatrzymuje go w Warszawie, skąd już nie może przedostać się do Krakowa. Wyjeżdża do Moskwy, potem na Krym i na takich jazdach po całej południowej Rosji schodzi kilka lat wojny, wreszcie w r. 1918 wraca przez Odessę do Krakowa i w końcu obejmuje katedrę malarstwa, która tyle czasu czekała na niego. Osiadłszy w starym grodzie podwawelskim, rozpoczyna żywą pracę pedagogiczną i jako profesor Akademji — mimo mnóstwa zajęć, związanych z tem stanowiskiem — rozwija dalej swą twórczość, eksperymentując i szukając nowych wartości. Jakiś wewnętrzny niepokój, który tak bardzo go odznaczał przez całe życie, i teraz jeszcze nie ustąpił. Toteż gdy przed kilku laty (1925 r.) otwarła mu się możność wyjazdu do Brazylji, zerwał się jak młodzieniec do tej dalekiej podróży i pojechał tam, gnany jakimś przymusem wewnętrznym. Oślepiająca jasność słońca i niewidziana dotąd żywość barw pochłonęły go zupełnie. Pierwsze tygodnie po przyjeździe tam siedział jak oszołomiony. Nie przeczuwał nawet tak wielkiego piękna przyrody. Wszystko co ujrzał, przeszło jego oczekiwanie. Dopiero po pewnym czasie począł malować, pracując z coraz większym zapałem. Zwiedził San Paulo, Kurytybę i Rio de Janeiro, mające najpiękniejsze położenie ze wszystkich miast na świecie.

Zastanawiając się nad sztuką Ignacego Pieńkowskiego, trzeba podkreślić, że myślą przewodnią artysty jest zwykle dążenie do osiągnięcia wrażenia kolorystycznego. To dążenie widać u niego zarówno w pejzażu, jak w martwej naturze i portrecie. Co do pejzażu, to uderza u Pieńkowskiego umiejętność komponowania obrazu. Przytem wybór motywów jest zawsze nader staranny. Nie spotkamy nigdy u niego motywu jakby przypadkowego — to co u wielu malarzy można zauważyć, że gdzie stanie, tam maluje. Przeciwnie — zawsze możemy zaobserwować zamkniętą kompozycję, czy to będzie motyw z parku dworskiego, czy rzut oka na urodzajne niwy złotych zbóż, czy przestrzenny krajobraz, nakryty namiotem schmurzonych obłoków, czy partja łąk zrzadka rosnącemi drzewami, czy charakterystyczna chałupa chłopska, otulona w puszysty kołnierz malw, maków, piwonij itd. — zawsze i wszędzie widzimy staranny układ motywu malarskiego. 

Lekcja (ol.)
Lekcja (ol.)

Pejzaż z Rio Janeiro (ol.)
Pejzaż z Rio Janeiro (ol.)

To samo także można stwierdzić w układzie martwej natury, w której często chodzi artyście o wydobycie pewnej gamy czy symfonji kolorystycznej. Pod tym względem widać u tego malarza niewyczerpaną mnogość pomysłów. Przytem we wszystkich jego pracach zwraca uwagę ogromna czułość na barwę, na plamę kolorystyczną. Ta wrażliwość kolorystyczna artysty jest jego dominującym imperatywem. Widać, że artysta patrzy i tworzy pod kątem promieniowania i nasilenia barw. O powstaniu obrazu rozstrzyga barwa. I dlatego to w obrazach figuralnych Pieńkowskiego, a zwłaszcza w studjach aktów kobiecych widzimy przeważnie dążenia do stworzenia barwnych symfonij. Nieraz spotkamy tu subtelnie dobierane gamy kolorystyczne od jasno-pomarańczowych tonów, aż do ciemno-ponsowych, albo np. szarawo-białe zespoły tkanin, kwiatów, wazonów, na tle których sadza zwykle modela kobiecego.

Piwonje (ol.)
Piwonje (ol.)

Rysunek kolorowy
Rysunek kolorowy

Prządka (ol.)
Prządka (ol.)

Gdy mowa o figuralnych kompozycjach, to trzeba podkreślić wartość malarską aktu. Zarówno karnacja nagiego ciała kobiecego, jak i staranność modelowania występuje tu zawsze z dominującą siłą. Wprawdzie nie ma Pieńkowski tego uwielbienia dla kobiety i jej pięknego ciała, które odznacza np. Renoir'a. Wynika to — prawdopodobnie — stąd, że Pieńkowski nie zamknął się tylko w jednym kręgu motywów czy wyobrażeń, ale wszystkie zjawiska barwnej przyrody pociągają go z równą niemal siłą. Dlatego robi on na mnie wrażenie ciągłego badacza. Każdy jego obraz jest jakby nowem studjum, nowym eksperymentem jego wrażliwości na barwy. Tu — zdaje mi się — leży źródło jego niepokoju wewnętrznego, który mu kazał wciąż zmieniać miejsce pobytu, w celu odbierania nowych wrażeń barwnych. Toteż nic dziwnego, że w pewnym momencie, gdy tylko mu się otwarła możliwość, pojechał do Brazylji. I tam w najpiękniejszym — podobno — zakątku świata, wobec którego blednie cała, bajeczna kolorowość Włoch, stworzył on szereg przepysznych krajobrazów o potężnych akordach barwnych. W ten sposób np. przemawia do nas motyw Rio de Janeiro, zbłękitną zatoką półkolistym łukiem rzuconą u stóp niebotycznych skał. 

Ujmując jednem spojrzeniem działalność malarską Pieńkowskiego, widzimy w nim człowieka, którego całe życie wypełniła sztuka. Poza nią nie miał innej pasji. Dla niej żyje jako artysta i jako człowiek.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new