Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

WYROBY MAJOLIKOWE FIRMY „WOJNACKI I CZECHOWSKI” W WARSZAWIE


Sztuka zdobnicza jest na Zachodzie popularną, żywą, dla nas jest nowością chromającą na wszelkie możliwe sposoby. Brak nam literatury fachowej z tej dziedziny, brak czasopism, zbiorów, a małe zainteresowanie się nią u społeczeństwa skazuje wysiłki jednostek na pewien rodzaj apostolskiej pracy, niewdzięcznej i nie opłacającej się materjalnie. Obce narody szczycą się postępami na polu techniki zdobniczej, podają pilnie dla siebie i świata bogaty materjał ilustracyjny nowych prac, opatrzony oceną pod względem technicznym i artystycznym. U nas zaś trudno jest zebrać jakieś pewne dane o istniejących warsztatach zdobniczych, bo często pracują one „po kątach", uprawiając sztukę w zakazany sposób, bez pojęcia technicznego i bez artystycznych wartości. Jeśli na wystawie sklepowej znajdzie się wykwintny okaz zdobnictwa krajowego, to zawsze brak mu małej choćby karteczki z oznaczeniem warsztatu względnie artysty, który go wykonał, widnieją za to napisy „Rosenthal, Meissen, Szkła czeskie z Hajda" itp., a przygodny widz nawet nie przypuszcza, że w tej powodzi obcych wyrobów ogląda rzecz w kraju wykonaną. Czasem znowu w myśl przysłowia „cudze chwalicie" umieszcza się dla zachęty zmyślone firmy obce, boć z taką niewinną przyczepką nawet krajowa tandeta znajdzie łatwiej nabywcę. W ten sposób nasze dobre i złe rzeczy idą w świat; dobre ze szkodą dla twórców, bo bezimiennie przepadają dla całości polskiej wytwórczości zdobniczej. 

W rodzinie sztuk stosowanych największą bodaj osobliwością jest dla nas ceramika. Nowość ta ma dawne znamienite marki krajowe, jak: Nieborów, Belweder, Korzec, Baranówka itd., wywiezione w najpiękniejszych okazach zagranicę, a w złomach zaledwie zamknięte w kilku polskich zbiorach. Na tych zabytkach, a także na ludowej wytwórczości garncarskiej opiera swą pracę garstka naszych ceramików, łaknąca nowoczesnej sztuki, wypływającej jednak z własnej tradycji. Dążenia te nadają pewne odrębne piętno artystycznej ceramice polskiej, niestety bez wpływów na krajowe fabryki, które z przyzwyczajenia posługują się gotowemi formami i motywami zdobniczymi Zachodu. Masowy produkt fabryczny przygniata wykwintniejsze okazy ceramiczne i z tego powodu całość swojskiej wytwórczości na tem polu przedstawia się bardzo niekorzystnie. 

Do nielicznych wyjątków w przemyśle ceramicznym należy warsztat Wojnackiego i Czechowskiego w Warszawie, który rozwija się z pewnym rozmachem artystycznym, przy doskonale prowadzonej stronie technicznej. W dobrze skomponowanych dekoracjach płaskich jest tej umiejętności technicznej właśnie tyle, ile jej trzeba, aby projekt artysty godnie wyglądał pod względem technicznego wykonania. Warsztat warszawski pracuje jedną manierą garncarską i wyrabia majolikę, którą jakby podtrzymywał dawną tradycję Belwederu. Białe lub kolorowe, cynowe szkliwo posiada ową miękkość we wyglądzie, konieczną dla majsterskich produktów, którym sławę wyrobiła już majolika hiszpańsko-maurytańska, włoska lub holenderska. Na tem podłożu kryjącego szkliwa, rozlewają się farby majoliki Czechowskiego doskonałemi plamami, nie tracąc na ostrości swoich konturów i sile barwy. Paleta jest bogatą, bo od cytrynowych kolorów począwszy, przez pomarańczowe, ponsowe, do zieleni i kobaltów silnych i czystych. 

Formy naczyń naginane rozmyślnie ku Belwederom, są przedewszystkiem wyszukane w linji i rozkładzie masy w przedmiotach, rozczłonkowanych na podstawę, środek i górną część. Owa dbałość o kształt zdecydowany, bez przypadków wynikających często z ręcznego toczenia, jest jedną z wielkich zalet tej pracowni i równocześnie nadaje jej pewien typ stały i odrębny od innych warsztatów. Owo delikatne pokrewieństwo pod względem budowy niektórych naczyń z warszawską ceramiką XVIII w. jest chwalebnem usiłowaniem powiązania zerwanych nici Belwederu, który był, tworzył i ma w dziejach polskiej sztuki dekoracyjnej swą wartość historyczną i artystyczną. 

W ozdobach płaskich widzimy dużo odczucia ceramicznej dekoracji, to znaczy takiej, która z jednej strony jest wypływem tej lub owej techniki malarsko-dekoracyjnej, z drugiej zaś strony jest doskonale związana z płaszczyzną naczynia. Ornament, jak to mówią „siedzi", w motywie jest oderwanym od realistycznego pojmowania, przez co zyskuje na polocie, niekrępowanym przepisami tego rodzaju stylizowania. Stąd ta różnorodność pomysłów i ich układu, a zarazem pewna swojskość, która dla rozwijającego się przemysłu zdobniczego u nas powinna być najlepszą reklamą i najpewniejszą rękojmią, że warsztat utrzyma się i zyska przynajmniej na krajowym rynku takie uznanie, jak Lenoble, Decoeur lub Bigot we Francji, Pottner i Maks Läuger w Niemczech, a Krog, Krohn i Bindesböll w Danji. Tadeusz Szafran.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new