Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Jeśli jakikolwiek warsztat wykazywał w swych robotach zalety przyczyniające się do rozwoju rzemiosła, to w pewnych okresach czasu zaznaczał to drogą wystaw. Dając najlepsze okazy pod ocenę i krytykę stwarzał podnietę do dalszych wysiłków, solidną reklamę i zachętę dla pracowników danego zawodu. Wystawy rzemieślnicze były zdrową podstawą konkurencji i doskonałym przeglądem krajowej wytwórczości.
Obecny zamęt na polu ekonomiczno-przemysłowem obniżył znaczenie wystaw z tej prostej przyczyny, że łatwość zbytu wszelkiej lichoty oszołomiła wytwórców znajdujących się przeważnie w błogim stanie interesów nie wymagających ani reklamy, ani żadnych szlachetniejszych aspiracji Stan tego rodzaju grozi upadkiem rzemiosł, a zwłaszcza produkcji wyrobów wytworniejszych. Brak należytego materjału przy wszelkiego rodzaju wyrobach nie daje możności rozwinięcia zawodowego wykształcenia młodzieży, a tem samem powoduje na przyszłość ubytek sił ukwalifikowanych. Przewidujący rzemieślnik czy przemysłowiec stara się za wszelką cenę utrzymać dawny poziom swego warsztatu i mimo ciężkich warunków dla rozwoju rzemiosła nie obniża swej fachowej wiedzy zdobytej ciężką pracą i długoletnim doświadczeniem.
Do niewielu wyjątków pod tym względem należy zaliczyć zakład introligatorski Jahody. Owoce swych kilkunastoletnich usiłowań wystawił Jahoda w salach Towarzystwa Sztuk Pięknych w Krakowie. Kiedy mniej więcej przed 20 laty rozpoczął się u nas z inicjatywy Towarzystwa Polskiej Sztuki Stosowanej ruch zmierzający do odnowienia rękodzieła, zakład Jahody był jednym z pierwszych, który starał się wyrwać dział introligatorski z ówczesnej beznadziejnej martwoty i zaprosił artystów do współpracy.
Wystawione oprawy zaliczyć można pod względem technicznym do bezwarunkowo lepszych robót warsztatowych, pod względem zaś artystycznym znać dążenie do uwolnienia się od wpływów zdobnictwa zagranicznego i nadania oprawie charakteru swojskiego. Nie jest winą zakładu, jeśli rezultaty nie zawsze odpowiadają zamierzeniom. Nadużywanie lub fałszywe zastosowanie przez projektujących malarzy bogatych materjałów (intarsja, brozy, malowania), nie zawsze organicznie związanych z oprawą, nadają większości prac piętno zbyt obliczone na efekt zewnętrzny. Należałoby dążyć do przeniesienia wysiłku w kierunku szlachetnego doboru i skromniejszych a wytworniejszych zestawień kolorystycznych. Pod tym względem mszał wykonany według projektu Wojciecha Jastrzębowskiego służy jako doskonały przykład zrozumienia tych wartości. Jastrzębowski we wszystkich swych pomysłach zwraca uwagę na materjał, z którego dana praca ma być wykonaną i to mu daje możność doskonałego zespolenia strony zdobniczej z formą, przeznaczeniem i techniką wykonania. Staje on odrazu na stanowisku introligatora a nie malarza, w przeciwieństwie do tych artystów, którzy na oprawie rozwiązują pomysły zdobnicze, przeniesione ze ściennego malarstwa, jak to widać w projektach Uziembły, lub abstrakcyjne i zupełnie niezależne od rzemiosła introligatorskiego kombinacje Fabiańskiego.
Spotykamy też na wystawie przykłady z tych czasów, kiedy to przenoszono formy architektoniczne, stolarskie i malarskie do oprawy mszałów, ksiąg pamiątkowych, albumów. Oprawy te w dzisiejszem pojęciu sztuki stosowanej zdają się być naiwne może nawet śmieszne; jednak należy uwzględnić, że są one z okresu przejściowej martwoty w przemyśle artystycznym wogóle u nas i zagranicą. Stosowanie tej samej metody przez artystów w latach ubiegłych uważać należy za ostatnie nieudałe eksperymenty. Od dzisiejszego rzemiosła musimy wymagać prostoty w środkach a piękna w całości.
Materjał najskromniejszy rozumnie użyty daje efekt zawsze wdzięczny, czego mamy zresztą dowody w tych niektórych pracach na wystawie, które pochodzą bezpośrednio od introligatora. Przepych materjałui bogactwo w ozdobach może dać dla wymagań estetycznych najuboższy rezultat, jeśli projektujący daleko odbiega od znajomości zawodu introligatorskiego.
Tych kilka uwag nasuwa przypomnienie, że introligatornie w Polsce zmuszone są używać po dzień dzisiejszy stempli wyrobu przeważnie niemieckiego, to też i charakter opraw nie może być wyrazem tych zdobień jaki by nadał nasz pracownik introligatorski przy pomocy stempli o motywach swojskich. Byłby więc czas najwyższy aby już raz rzucona myśl stworzenia własnych stempli została urzeczywistnioną.
Wystawa prac z warsztatu Jahowy dowiodła, że mimo poważnych przeszkód można dziś tworzyć rzeczy piękne o ile się miłuje zawód i pracę. Zakład, który w dzisiejszych czasach urządza wystawę, chlubnie świadczy o zrozumieniu potrzeb rzemiosła, przyczynia się do podniesienia przemysłu i godnie podtrzymuje tradycje sztuki introligatorskiej. Warsztat, który zawsze był źródłem eksperymentów artystycznych, wraz z mistrzem sztuki introligatorskiej Jahodą znajdzie w historji przemysłu artystycznego swą właściwą kartę.
K. W.