Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
ROZPRAWA CZYTANA NA POSIEDZENIU PUBLICZNEM ROLEWSKO-WARSZASKIEGO UNIWERSYTETU DNIA 15 LIPCA 1824 ROKU, PRZEZ PROFESSORA MALARSTWA ANTONIEGO BRODOWSKIEGO.
(Rozprawa ta była drukowaną, powtarza się tu poprawiona z oryginalnego rękopismu autora).
W pięknych kunsztach równie jak w naukach, istnieją doświadczeniem zatwierdzone prawidła, podług których kierują się w ciągu ukształcenia stopniowego ci, którzy zawodowi temu wyłącznie się poświęciwszy, szukają w nim chwały, przyjemności lub korzyści.
Do siedmnastego prawie wieku, malarstwo będąc wraz 7. rzemiosłami pod zarządem cechów i korporacyi, artyści ówcześni stowarzyszeni z malarzami budynków jedno ciało składali. Uczniowie podciągnięci pod prawa ogólne cechowe, odbywali nauki swoje tym samym trybem rzemieślniczym. Umieszczeni u mistrzów na wyzwolenie, większą część czasu trwonili na usługach, na działaniach przygotowawczych i innych pracach mechanicznych. Wzory ich składały się jedynie z dzieł mistrzów którym podlegali, i których sposób działania wyłącznie naśladować obowiązani byli. Tryb ten mimo niektórych korzyści, pociąga za sobą wielkie niedogodności. Mistrz zajęty pracami swojemi używa zwykle uczniów do pomocy, ale nadając im wprawdzie sposobność nabywania wprawy w pomniejszych częściach exekucyi, odrywa ich jednak od działań główniejszych malarskich. Nawyknienie, szacunek, a nawet wdzięczność, wkładają na uczniów obowiązek uważania dzieł mistrza swego za najlepsze wzory do naśladowania; ztąd rodzi się to podziwienie, które jakkolwiek może być sprawiedliwe staje się zwykle szkodliwem gdy jest wyłącznem. Trudno albowiem młodzieńcowi oprzeć się ponętom stronnictwa, które mu na cudze zalety oczy zamyka. - Naczelnik szkoły nie może sam zarówno być biegłym w głównych częściach malarstwa, przyrodzenie nie obdarza jednego artystę we wszystkie zalety, ani tez ich w równym stopniu wszystkim udziela. Uczniowie widząc mistrza swego celującego w którejkolwiek części, szczególnie na nią uwagę zwracają, w niej się doskonalą i ją za główny przedmiot nauki uważając, inne zaniedbują. Wreszcie uczniowie nie jednakowo tez są obdarzeni od przyrodzenia, usposobienie ich nie jest w równym stopniu doskonałości, skłonności ich są różne; przeto nie mogą tąż samą drogą równemi sposobami do jednego celu być prowadzonymi. Mistrz biegły rysownik nie więcej zdoła prowadzić ani tez pielęgnować uczniów obdarzonych wrodzonem czuciem i sposobnością wyrażania pozoru to jest kolorytu, jak kolorysta nie jest w stanie kierować ćwiczeniami uczniów mających upodobanie w trudnej i mozolnej sztuce poprawnego ciał określania.
Postęp nauki i doświadczenie naprowadziły na konieczność stowarzyszeń artystów, i utworzenia szkół malarskich. Pierwszy przykład podobnego stowarzyszenia widzimy roku 1350 we Florencyi, pod nazwiskiem Confraternii S. Ł ukasza. Zamiarem tych stowarzyszeń było udzielanie sobie spostrzeżeń, zasięganie rad i prowadzenie młodzieży w zawodzie sztuk pięknych. Ztąd powstały tak zwane Akademie Malarstwa.
Akademie sztuk pięknych tem się różnią od Akademii innych, iż uczenie jest onych jedynym celem; w nich pewna liczba artystów nauczycieli trudni się kolejno prowadzeniem uczniów przez wszystkie stopnie. Większa część krajów cywilizowanych posiadają swoje akademie pięknych kunsztów, obejmujące Malarstwo, Rzeźbę, Budownictwo i sztycharstwo. Skład tych akademii mało się w ogólności między sobą różni, jednak Akademia królewska sztuk pięknych w Paryżu, dla statutów swoich a szczególniej dobrego urządzenia, za wzór służyć może. Wybór członków akademii sztuk pięknych pada wyłącznie na artystów, którzy się dali poznać oryginalnemi kompozycyami historycznemi; w ich zaś gronie mianowani są professorowie mający kierować młodzieżą akademicką i czynić między nią wybór tych, co życzą do liczby uczniów być przyjęci. Postanowienie to przezorne zapobiega zbytecznemu natłokowi uczniów, którzy w wyborze zawodu nie powodowani zamiłowaniem, usposobieniem i prawdziwem czuciem zdolności swoich, ale raczej znagleni przez rodziców do wyboru professyi, lub łudząc się pozorną łatwością nauki i korzyściami pieniężnemu, nie tylko że czas marnie trwonią, ale odwróceni od użytecznej jakiej professyi czy wiadomości, stają się później ciężarem rodziny swojej a nawet i społeczeństwa. Albowiem śmiele tu powiedzieć trzeba, iż artysta który chybił swoje przeznaczenie, nie może iść w porównanie z najlichszym wyzwoleńcem użytecznego jakiego rzemiosła. Wymagające Muzy ze wzgardą odrzucają ofiary tych, którzy je nie z zamiłowania tylko w nadziei zysku czynią. Inny los czeka wytrwałych i bezinteressownych zwolenników sztuk nadobnych: ci zagrzani miłością sztuki, chęcią sławy, żadnemi widokami nie mogą być od ulubionego zawodu odwróceni. Piękne sztuki są dla nich jedynym żywiołem, a dla onych wszelkiego rodzaju poświęcenia są zdolni. Takich to tylko uczniów szkoły malarskie przyjmować powinny. Nie potrzebują oni żadnego bodźca aby wytrwali w nader trudnych ćwiczeniach sztuki, nie zrażą ich suche i do uprzykrzenia powtarzane ale niezbędne ćwiczenia; powolni dla nauczyciela, dają mu się prowadzić i kierować przez wszystkie stopnie ćwiczeń do doskonałości prowadzące, a ufni jego radom umieją miarkować w sobie tę niecierpliwość młodocianą i tę szkodliwą zarozumiałość, które nawet przy nąjszczęśliwszem usposobieniu stają się największą do udoskonalenia przeszkodą.
Oprócz tych usposobień artystowskich, dobrego wychowania i zalet moralnych, które ostatnie zawsze są rękojmią postępów ucznia, upatrywać w nim jeszcze trzeba darów przyrodzenia fizycznych, bez których wszelkie jego wysilenia będą bezskuteczne, to jest: bystrego oka, ręki pewnej i wiernej pamięci lokalnej.
Przystępuję teraz do krótkiego wyszczególnienia ćwiczeń artystowskich, przez które uczeń akademii przechodzić powinien
Ponieważ rysunek jest podstawą sztuk pięknych, przeto takich tylko uczniów do akademii przyjmować wypada, którzy już nabyli niejakiej wprawy władania ołówkiem i którzy przez kopiowanie dobrych rysunków lub rycin, obznajomieni są ze składem ciała ludzkiego i przedstawili dostatecznego usposobienia dowody. Pierwszym stopniem ćwiczeń ich akademickich jest rysowanie głów, rąk, nóg i całej postaci ludzkiej, z wzorów wypukłych to jest gipsowych, na celniejszych tworach starożytnych mistrzów odlanych. Działanie to właściwie jest pierwszym i najważniejszym stopniem nauki rysunkowej, przez nie uczeń poznaje proporcye i kształty budowy ciała ludzkiego, nabiera wprawy w wynalezieniu kierunku zarysów obwodnych to jest konturów, pojmuje skrócenia, nabywa dokładnego wyobrażenia skutku światła na wypukłości, czyli wydania pozoru onej na płaszczyźnie. Nareszcie przejmuje się smakiem, szlachetnością, wytwornością i kształtam i idealnemi starożytnej rzeźby greckiej.
Obok tych ćwiczeń idzie nauka osteologii i miologii, ale ściśle do użytku malarskiego zastosowanych, gdyż zbyt rozciągły wykład tych przedmiotów staje się odstręczającym dla artystów . Wiadomości anatomiczne niezbędne dla artysty wyższego rodzaju, oswajają go z kształtem ciała ludzkiego, a szczególniej ułatwiają w każdej chwili poprawne nakreślanie kształtów przez ich zastosowanie.
Na nieruchomym wzorze nabywszy pewnej biegłości i obznajmiony z anatomią, przystępuje uczeń do rysowynia z modelu żyjącego. Tu sił swoich doświadcza, tu że tak powiem ulatujące kształty uchwycić stara się, tu zastosowywa wiadomość anatomiczną i porównywa formy idealne z zwykłą i mniej wyszukaną naturą, nabywa łatwości w naśladowaniu onej, a razem tego szacownego nawyknienia uważania natury za cel i środek naśladowania. Rozliczność postaw, oświecenia, kolorytu, charakterów, kompleksyi, wieku, poruszeń, a nawet czasem i wyrazu, staje się dla młodego artysty nieprzebranem źródłem, w którem Wyczerpuje ten nieoceniony zasób dostrzeżeń, stanowiący przyszłe bogactwa jego, bogactwa tem szacowniejsze im więcej pracy, wysileń i czasu kosztowały.
Zaczynając już rysować z natury, powinien uczeń myśleć o kolorycie. Dotąd wyłącznie zajęty określaniem kształtów, wydawaniem wypukłości, oznaczeniem infleksyi konturów muszkułów, zajmuje się teraz wyrażeniem pozoru. Pierwsze ćwiczenia przygotowawcze, mają za cel pojęcie sposobów czyli technicznie zwanych procederów wydania sposobami konwencyonalnemi koloru ciała ludzkiego, oswojenie się z narzędziami i kolorami. Procederów tych, później za wskazówkę służących, nabywają uczniowie kopiując z dobrych wzorów, w których nakładanie, rozpędzanie i mięszanie kolorów, przez czas jeszcze nie zatarte, dają uczniowi sposobność łatwego pojęcia i naśladowania. Czas kopiowania z wzorów malowanych, powinien być ograniczony. Uczeń obeznany z sposobami i z własnościami kolorów, śmiało przystąpić powinien do natury, która jak dla najdoskonalszych obrazów Rafaela, Korreggia, Ticiana i Pussina była, tak dla późniejszych mistrzów zawsze nieprzewyższonym wzorem pozostanie. Ręka czasu, mówią, gładzi i doskonali twory malarskie, lecz po pewnym zakresie taż sama ręka zaciera i niszczy kwiatów najcelniejszy kolorytu pierwotnego, którego pamiątkę istniejące pokolenie często tylko w podaniu zachowuje. Dzieje malarstwa ogłaszają Ticiana jako pierwszego w rzędzie kolorystów, jako nieprzewyższonego mistrza w sztuce wydawania pozoru ciał; przecie wiele pozostałych dzieł jego, strawionych dwoma przeszło wiekami, ledwo tylko biegłym znawcom gdzie nie gdzie ślady pierwotnej piękności okazują. Koloryt obrazów porównać można do kwiatów, równie jak one kwitnie i więdnieje. Atoli odradzające się twory przyrodzenia, zawsze służyć będą za wzór dla artystów, którzy nie uniesieni fanatyzmem podziwienia dla dawnych, przekonani są że przy umiejętnym wyborze, natura nigdy nie przestanie być celem naśladowania; gdy tymczasem najdoskonalsze twory sławniejszych mistrzów, wskazywać tylko powinny łatwiejszy sposób naśladowania onej.
Rzut draperyów, ta ważna część nauki malarskiej, będzie w tym samym czasie przedmiotem ćwiczeń młodego artysty. W tym względzie, jak we wszystkich innych biorąc za wzór naturę, uniknie wady, w którą wpadli artyści zbytnie pamięci lub wyobraźni swojej ufający, a przykłady starożytnej rzeźby wskażą mu, jak ma pogodzić prawidła przyzwoitości z efektem przez sztukę malarską wymaganym, jak przybierając figury w draperye unikać ma wady zbytecznego pokrycia.
Malarstwo więcej niż inne nadobne sztuki wymaga wiadomości posiłkowych, które uzupełniają artystowskie wychowanie. Ogólne wyobrażenie architektury i perspektywy, wiadomości historyczne i mitologiczne, znajomość obyczajów, obrzędów, ubioru, uzbrojenia narodów starożytnych, niezbędne są dla artysty wyższego rzędu. Bez nich twory jego napełnione będą odrażającemi błędami, które jeźliby znalazły pobłażanie u artystów, nie ujdą surowej nagany uczonych. Szczególniej niech go w tym względzie nie łudzą niektóre przykłady dawnych malarzy: ileż nie zyskałyby twory Pawła Veronese, gdyby w nich można zatrzeć oburzające anachronizmy!
Przez wszystkie dotąd wyliczone ćwiczenia, postawiony uczeń w możności wykonywania pomysłów własnych, przystępuje do poznania prawideł kompozycyi. Tej krótka nader teorya, rozwija mu główne części, to jest wybór przedmiotu do obrazu, rozkład grup, mass światła i cieni, expressyę czyli właściwy wyraz figur i kostum to jest zachowanie obyczajów, ubiorów i miejscowości. Tak przygotowany uczeń, opatrzony we wszystkie sposoby działania, biegły i pewny w rysunku i kolorycie, wprawny w kompozycyi, doświadcza sił swoich: tworzy z własnych materyałów, nie szuka myśli ani tez sposobu wyrażenia onych po cudzych obrazach, rysunkach i rycinach, brzydzi się tem łupieztwem i przestaje choćby na miernej oryginalności. Wstępuje więc w szranki ze współuczniami swoimi, odnosi zwycięztwo i wyjeżdża do Rzymu.
Tu się zaczęła dla niego nowa epoka. Dotąd w zaciszu malarni pracował nad udoskonaleniem talentu, teraz praca jego przez nauczycieli uwieńczona, zyskała mu opiekę rządową, nowe nań obowiązki wkładającą. Odtąd bowiem dzieła jego od sądu publiczności już zależą. Spieszy więc do odwiecznej stolicy sztuk pięknych, z tym zapałem, z tern wyrzeczeniem się, które tylko artyści czuć zdołają. Spieszy, już nie w celu dalszego kształcenia się praktycznego, już nie dla rysowania z wzorów gipsowych lub malowania z modelu żyjącego; ale raczej aby przez pewne odosobnienie, przez zwiedzenie kraju klassycznego, przez zastanawianie się nad dziełami celniejszych mistrzów, roztrząsanie i porównanie onych, obudzić geniusz, nadać nowych sił talentowi, a obcowaniem z artystami ukształcić smak, pozbawić się pewnych nieuchronnych nałogów szkolnych, słowem nadać ostatni polor artystowskiemu wychowaniu swemu.
W Paryżu gdzie w ostatnich czasach galerye Luwru mieściły zebrane wszystkie prawie celniejsze twory malarstwa i rzeźby, dawniej po Włoszech rozrzucone, uczniowie mieli zapewne nieprzebrane źródło, w którem czerpali przykłady wszelkiego rodzaju sposobów wydania kształtu, pozoru, ruchu, wyrazu i rozporządzenia, a każdą z tych części z mistrza w niej celującego naśladować mogli. Nie przestawała przecie Akademia na tej obfitości wzorów, wysyłała uczniów do Rzymu naówczas z wzorów prawie ogołoconego; ale wysyłała ich już ukształconych, dojrzałych w exekucyi, biegłych w kompozycji, uczniów którzy przez kilkanaście lat ciągle pracując, ostatnią i najtrudniejszą próbę z chwałą przebyli, a mierząc się ze współzawodnikami palmę odnieśli. Wyjeżdżali więc do Rzymu aby poświęcając się wyłącznie obranemu przedmiotowi, ostatnią uprawę talentów swych, już tylko że tak powiem we względzie krytycznym, ukończyli. Czeka tam na nich weteran sztuk pięknych, który w nagrodę talentu swego, pracy i łożonego poświęcenia dla młodzieży w akademii paryzskiej, otrzymuje to najchlubniejsze odznaczenie dozierania uczniów swego kraju. Któż lepiej zdoła ich prowadzić jak ten, co zachowując w świeżej zawsze pamięci własne młode lata, wie z jaką roztropnością i słodyczą młodzież artystowską kierować potrzeba. Zwyczaj wysyłania celujących uczniów Akademii Paryzkiej do Rzymu, istnieje od epoki ustanowienia onej, a przysposobienie nawet licznych i wybornych zbiorów, nie zmieniły trybu opartego na tej zbawiennej zasadzie: iż niedostatecznie przygotowany uczeń, nie mający jeszcze w swojej mocy sposobów materyalnych, żadnego istotnego postępu w Rzymie uczynić nie zdoła, gdyż czas pobytu jego w tern mieście, wyższemu i szlachetniejszemu ukształceniu poświęcony być powinien. Oprócz uczniów akademickich prawdziwych zwolenników pięknych kunsztów, przesiadują w Rzymie artyści, co nie odbywszy z korzyścią nauk akademickich, zrzekają się zalety oryginalności, a przestając na zarobku, trudnią się przez kopiowanie upowszechnieniem tworów celniejszych mistrzów, których posiadanie nakazują prawdziwe upodobanie, moda lub próżność.
Tak jest trudny, długi i można powiedzieć niebezpieczny zawód artystowski. Często przeszedłszy wszystkie stopnie, na ostatnim nie odpowie się przecie nadziei powziętej przez nauczycielów, kollegów, ogółu znawców i lubowników.
Uczniowie sztuk pięknych, artyści, a szczególnie wy którzy dziś otrzymacie zaszczytne nagrody usiłowań waszych, nie przestawajcie na tych pierwszych powodzeniach, niech zamiłowanie sztuki i przejęcie się całą rozciągłością zawodu, utwierdzają was w pracach mozolnych pierwszych lat nauki, niech szlachetne współubieganie i żądza chwały ciągle was zagrzewają i krzepią w tych chwilach niebezpiecznych a stanowczych, w których młody, skromny i czuciem obdarzony artysta, często zrażony trudnościami, powątpiewa o swem usposobieniu i w pracy wątleć zaczyna.
Czemuż i u nas nie mają zajaśnieć piękne dni sztuk nadobnych? Potężny i wspaniały Monarcha, troskliwe a ojcowskie zwracając oko na wszystko, co może się stać chwałą i korzyścią narodów berłu Jego podległych, nie przepomniał i tego co może przyczynić się do uświetnienia panowania Jego. Udoskonalonych was czekają może prace, których chwała będzie chlubą nauczycieli waszych.