Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
CICHE, zapadłe miasteczka prowincjonalne Polski kryją w sobie nieraz tajemnicę zapomnianej sławy, rozkwitu, kataklizmów dziejowych i zapamiętałej walki o prawo do życia. Do takich należą Brzeziny, miasto powiatowe w woj. łódzkiem, liczące dziś do 18.000 ludności. Podobno ongiś zwało się to miasto Krakówkiem, o czem ma świadczyć herb m. Brzezin, podobny do krakowskiego, bo przedstawiający bramę z trzema wieżami. Krakówek miał zapaść się, wskutek trzęsienia ziemi, co dzisiaj czytać można z resztek belek dębowych, murowanych fundamentów oraz brukowanych ulic, znajdujących się w łonie podmiejskich trzęsawisk. Ruiny pogrzebanego w ziemi miasta porósł jeno gaj brzozowy, stąd ma pochodzić nazwa „Brzeziny".
Faktem jest, że jest to miasto stare, o czem świadczą romańskie ślady murów kościoła farnego, XII lub XIII wieczne posągi kamienne w podziemiach kaplicy Matki Boskiej, oraz loch podziemny długości podobno 1 km., wychodzący z pod kościoła farnego. W XVI w. kształcił się w Brzezinach historyk i dziejopis, Maciej Stryjkowski (właściwie Strykowski, gdyż urodził się w r. 1547 w pobliskim Strykowie), a po ukończeniu miejscowej szkoły dostaje w r. 1569 akademicki stopień bakałarza w Akademji Krakowskiej. To tylko mroczne fragmenty dziejów miasta, które zapewne nie należało do ostatnich w czasach niepodległego bytu Rzplitej. Pewniejsze dzieje Brzezin rozpoczynają się dopiero po rozbiorach. W XIX w. zaciszne miasteczko staje się jednem z ognisk tkackich w Polsce, a w XX w. siedzibą litwackiego krawiectwa, ciekawego przez iście amerykańską wybujałość wytwórczą.
Narodziny przemysłu sukienniczego w Brzezinach przypadają na koniec XVIII i początek XIX w. Pierwszym sukiennikiem był Niemiec Johann Freulin (Fróilin), który wedle notacji księgi cechowej, przybył do tego miasteczka w roku 1801. w r. 1802 zjawił się tu Samuel Arnold, którego krewny Chrystjan Arnold pierwszy z pośród przybyszów nabywa prawo obywatelstwa polskiego i przynależności dom. Brzezin w r. 1804. Nieliczna gromadka kolonistów niemieckich zwiększa się w pierwszych latach autonomji Królestwa Kongresowego, kiedy rozwijający się przemysł tkacki budować zacznie „Polską Belgję" kominami fabrycznemi Tomaszowa Maz., Zduńskiej Woli, Pabianic, Skierniewic, agłównie „polskiego Manchesteru": Łodzi. Ówczesna właścicielka m. Brzezin, Izabela ks. Ogińska, z domu Lasocka, osiedla przybyłych do miasta przemysłowcóww jego północno-wschodniej części, zwanej „Lasocinem", nadaje im przywileje, udziela zapomógw formie budulca lub kapitału zakładowego. Już w r. 1818 pracuje w Brzezinach około 80 sukienników, z których każdy zatrudniał do 8 robotnic. Przemysłowcy niemieccy zakupywali wełnę na miarę (ćwiartki) u okolicznych rolników lub na świętojańskich jarmarkach w Warszawie. Rozwój przemysłu tkackiego w Polsce zaznaczył się szczególnie od czasu objęcia teki ministra skarbu przez doskonałego administratora Ksawerego ks. Druckiego-Lubeckiego. Przemysłowy towar polski płynął wtedy szeroką falą na rynki rosyjskie, a nawet docierał aż do Chin. W eksporcie tym nie biorą udziału tkacze brzezińscy, gdyż dla wytworów swych znajdywali łatwy zbyt w kraju. Wedle obliczenia geografa Chlebowskiego było w Brzezinach w r. 1824 czynnych 194 majstrów tkackich. Wszystkie prawie warsztaty do r. 1831 wytwarzały granatowe sukna dla wojska polskiego. Po powstaniu listopadowem, aż do r. 1840 rwą się zamówienia wojskowe coraz więcej. Wtedy sukiennicy brzezińscy zastosowują wytwórnie swoje do innych potrzeb: wyrabiają wełniane podszewki, które masowo zakupują fabryki żyrardowskie i przejezdni kupcy, a w połowie XIX w. tkają też pasiaste wełniaki na spodnie, używane w Księstwie Łowickiem.
Okres wahania się tego przemysłu minie po r. 1850. Przez zniesienie granicy celnej pomiędzy Królestwem, a Cesarstwem Rosyjskiem rozpocznie się okres nasycania polskiemi fabrykami rosyjskich rynków. Skutki otwarcia granic miały doniosły wpływ na rozwój naszej wytwórczości. Odr. 1850-1860 wzrósł przemysł wełniany w Polsce o 200%, a bawełniany o 300%. W dobie tej gwałtownej ekspanzji przemysłowej, szczególnie po wojnie krymskiej 1854 r., nie pozostał w tyle i mały przemysł m. Brzezin. Zakład o 20 warsztatach zaliczał się naówczas do niedużych. Największe wtedy przedsiębiorstwo Laudana wysyłało końmi czarne sukno do Rosji, a stamtąd do Syberji i Chin. W ostatniej ćwierci XIX w. zaczyna upadać sukiennictwo brzezińskie z powodu zbyt silnej konkurencji ze strony wielkiego kapitału łódzkiego, który umiał wykorzystać nowsze zdobycze techniki i dogodne drogi żelazne (sieć fabryczno-łódzka powstaławr. 1886). Upadek przemysłu sukienniczego w Brzezinach był tak gwałtowny, że do r. 1914 czynne byływ tem mieście zaledwie dwa warsztaty, a wreszcie i te zanikływ czasie wojny. Potomkowie dawnych przemysłowców niemieckich zajmują się dziś gospodarką małorolną, drobnym handlem lub rzemiosłem. „Ostatni Mohikanin" tej gromady sukienników, Edward Futerleib dziś jeszcze na żądanie zamawiaczy okolicznych wsi wyrabia krosna tkackie. Ciekawą przeszłość ma krawiectwo brzezińskie.
Wedle opowiadań starych ludzi, jeszcze przed przybyciem kolonistów Niemców miało żyć w Brzezinach sporo polskich rzemieślników, z których większość, poza zajęciami gospodarskiemi, zajmowała się krawiectwem. Wyrabiali oni białe sukmany, które zbywali na jarmarkach w Piątku w pow. Łęczyckim, Żychlinie w pow. Kutnowskim oraz w Łowiczu. Białe samodziałowe sukno na sukmany wyrabiali miejscowi tkacze. Dziś z ludowego krawiectwa brzezińskiego nie pozostało ani śladu. Zanikło ono jeszcze przed 25 laty. Właścicielami dwóch ostatnich pracowni krawieckich byli Budziewski i Bujakiewicz. W miejsce tegoż krawiectwa rozrosła się potężnie żydowska tandeta krawiecka, która niskiemi cenami zdołałaby wytrzymać najzajadlejszą konkurencję nawet amerykańskich zakładów krawieckich. Geneza tego handlowo-rzemieślniczego procederu dokonała się jeszcze przed 30-40 laty. Sławna „Czerta osiedłosti" (linja osiedlenia), a zwłaszcza pogromy Żydów w Rosji w 1880 spowodowały napływ żywiołu niemieckiego do miast polskich, między innemi także i do Brzezin. Przybysze ci zajmowali się krawiectwem i drobnym handlem. Ojciec miejscowego krawiectwa, Aron Lechtrager, przybędzie do Brzezin dopiero po r. 1902, po kiszyniewskim pogromie, politycznie zorganizowanym przez ministra Plehwego za panowania „tichowo czełowieka", Mikołaja II. Lechtrager, biedny, lecz sprytny litwak, zakupił kilka ubrań u miejscowych krawców i wysłał je na zbyt do Rosji. Interes udał się znakomicie. Śladem Lechtragera poszli inni litwaccy przybysze. Pokup gotowych ubrań brzezińskich zwiększa ilość krawców w gwałtownym tempie. W ostatnich latach przed wojną służy celom tandety 3000-5000 robotników krawieckich. Do lichej mieściny odległej o 7 km. od najbliższej stacji kolejowej, Koluszek, zjeżdżają się kupcy i komisjonerzy nawet z Syberji, Kaukazu, Krymu, Portu Artura, także z Rostowa nad Donem, Odessy itd., nie licząc całego szeregu miast centralnej Rosji. Ubrania brzezińskie pod błędną nazwą „towarów łódzkich" piętrzą się górami w kramach jarmarcznych w zapadłych mieścinach polskich, a nawet zapełniają półki sklepów sukienniczych miast stołecznych. Większość warszawskich sklepów na ulicy Miodowej, S-to Krzyskiej, Długiej, S-to Jerskiej i Nalewek popularyzowały u nas ów „krajowy wyrób". Magazynierzy brzezińscy (litwacy) szybko dorabiali się majątków, zakupywali w centrum miasta domy i parcele, na których wznosili dwu i trzechpiętrowe kamienice. Temu ruchowi budowlanemu przyszedł z pomocą pożar, podobno wzniecony zbrodniczą ręką, który większą część drewnianego miasteczka obrócił w perzynę.
Zbiegły z czarnosecinnych pogromów litwak, nędzarz, przybysz obdarty dorabiał się u nas w krótkim czasie fortuny, dzięki wrodzonemu sprytowi, którym górował nad miejscowymi Żydami, nie mówiąc już o polskich rzemieślnikach i kupcach. Drugą przyczyną wzbogacania się litwaków w Brzezinach był niesłychany wyzysk robotnika przez właścicieli zakładów krawieckich, a wreszcie dobra organizacja, a raczej specjalizacja produkcji. Materjały sprowadzano z Białegostoku, gdyż fabrykaty pobliskiego Tomaszowa Mazowieckiego, sprzedawane w Polsce pod nazwą „sukna angielskiego", były do celów tandety za dobre, a właściwie za drogie. Każdy warsztat specjalizował się w innej dziedzinie krawiecczyzny. Jeden szył tylko palta, drugi marynarki, trzeci kamizelki, czwarty spodnie, piąty wyszywał maszynowo tylko dziurki i t. d. W większych pracowniach biegli krajacze oddawali się tylko „angielskiemu" lub „francuskiemu" krojowi najnowszej mody żurnalowej, który również maszynowo wykonywano. Dzięki tego rodzaju specjalizacji i rodzimie wykształconej metodzie Taylora wypadało w dziennej produkcji na jednego krawca 5-7 marynarek, za co otrzymywał on od 1 rb 20 kop. do 1 rb 50 kop. dziennego zarobku i to wypłaconego nie w gotówce, lecz w wekslach, które nieraz ze stratą musiał zbywać u pokątnych dyskonterów. Był to zarobek marny, jeśli uwzględni się, że na wykończenie 20 par spodni pracować musiał biegły robotnik od 5 godz. rano do 11-12 w nocy. Bezlitosny wyzysk robotników żydowskich, a w mniejszej ilości chrześcijańskich, nie pozostawał w żadnym etycznym stosunku do 20 mil. rb. jako rocznego obrotu krawiecko-handlowych przedsiębiorstw brzezińskich.
Jakość roboty krawieckiej przeważnie pozostawiała wiele do życzenia. Mówiono o ubraniach brzezińskich, że szyte są pajęczyną, a prasowane mydłem. Powyższy stan krawiectwa trwał do czasu wybuchu wojny w r. 1914. Przewidujący niebezpieczeństwo litwacy przewieźli wtedy magazyny swoje do Moskwy, Jekaterynosławia, Rostowa, Odessy it. d. i tam do czasu rewolucji bolszewickiej wiedli pomyślnie swój intratny interes. Tymczasem nad Brzezinami pękały granaty, burzyły się i paliły domy, a ludność polska przeżywała piekło pruskiej okupacji i grozę kilku bitew. Zrujnowane miasto wyludniło się. Z 20.000 ludności pozostało zaledwie 8-10.000. Lecz ledwo burza wojny przeszła, w r. 1918, 1919, 1920 i 1921 zaczęli już wracać do Brzezin „repatrjanci", dawniej bogaci kupcy i magazynierzy tak samo, jak wówczas po pogromach po r. 1880 i 1902: biedni i obdarci. A poczciwa Polska przygarnęła ich, „jak kokosz kurczęta". Po swoim powrocie wznawiają zakłady krawieckie; rosną, jak grzyby po deszczu przedsiębiorstwa handlowe, gdyż otwarły się nowe rynki zbytu we Wschodniej Małopolsce, na Pomorzu, Górnym Śląsku. Na przeszkodzie temu handlowi stanął Urząd walki z lichwą oraz miejscowe starostwo. Dopiero po zdjęciu opieczętowania magazynów w r. 1921 rozpoczęła się należyta odbudowa krawieckiego rzemiosła i handlu. W tym to roku czynnych było w Brzezinach do 100 warsztatów krawieckich, a w r. 1924 sięga ich liczba do 300. Dziś z 10.000 Żydów w 18.000-cznem mieście zajmuje się krawiectwem 60-70%. Rozpoczyna się sowite w plonach żniwo. Stagnacja w handlu i przemyśle przypadająca na okres naszej waloryzacji, zatamowała siłą rzeczy rozwojowy rozpęd krawieckich przedsiębiorstw w Brzezinach. Pomimo nawiązania stosunków handlowych Polski z Rumunją, Turcją oraz państwami bałtyckiemi litwackie krawiectwo nie potrafiło dostroić się do przedwojennego tempa. Ostatnio znowu śruba podatkowa, stosowana w całej Polsce na wszystkich polach ekonomicznego życia, tamuje naturalny rozrost brzezińskiego krawiectwa. Należy się jednak spodziewać, że z unormowaniem się stosunków ekonomicznych w Polsce, nic nie zdoła powstrzymać sprytnego i bezwzględnego w działaniu litwaka przed stworzeniem sobie w małej nieznanej mieścinie dostatecznego raju.
Tadeusz Seweryn