Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

OGÓLNOKRAJOWA WYSTAWA CERAMICZNA W KRAKOWIE.


Staraniem Ligi Pomocy Przemysłowej w Krakowie odbyła się w czasie od 26-go maja do 1-go czerwca rb. wystawa wyrobów ceramicznych, dość licznie zebranych z różnych okolic kraju. Wystawę urządzoną w lokalu Ligi otworzył treściwem przemówieniem Wiceprezydent miasta inż. Karol Rolle, który jako ceramik rzeczowo i ze znajomością tematu skreślił rys historyczny rozwoju polskiej ceramiki aż do czasów ostatnich. Wystawa ceramiczna miała na celu zapoznanie ogółu ludności z tem, co kraj z gliny palonej produkuje i z tego powodu obok rzeczy wykwintnych mieliśmy także niepozorne przedmioty, spełniające jednak swoje zadania w zaspokojeniu codziennych potrzeb. 

Okazy swych wyrobów nadesłały następujące firmy: Polska fabryka fajansów w Pacykowie, Fabryka wyrobów szamotowych i fajansowych w Skawinie, Zakłady ceramiczne K. Czechowski i A. Wojnacki w Warszawie, Franciszek Necel w Chmielnie na Pomorzu, Warsztat zabawek ceramicznych w Warszawie, Klasa ceramiki państwowej szkoły przemysłu artystycznego w Krakowie, Adam Sadowski, Kraków-Zakrzówek, Jan Bojanowski w Krakowie, Krzeszowickie zakłady ceramiczne, Fabryka wyrobów kamionkowych w Suchedniowie, Tadeusz Pindel w Krakowie, Prof. Walery Kryciński, były kierownik szkoły ceramicznej w Kołomyji. 

Po zakończeniu uroczystego otwarcia wystawy, oprowadzał zebranych uczestników i udzielał szczegółowych technicznych wyjaśnień prof. Tadeusz Szafran. Wystawa powstała w dość trudnych okolicznościach a inicjatorem jej był p. Stanisław Sokołowski, dyrektor Ligi Pomocy Przemysłowej w Krakowie, który poczynił wszelkie starania, aby przegląd produkcji ceramicznej wypadł jak najkorzystniej. Rozmieszczeniu eksponatów nie sprzyjały jednak warunki, składające się ze szczupłości źle oświetlonej sali i sąsiedztwa przeważnie banalnych kilimów przygniatających swą krzykliwą barwą i ciężkim, obcym tkaninie ornamentem, lekkie okazy glinianych naczyń. W innem otoczeniu i przy odpowiedniem doborze tła naczynia ceramiczne znacznieby zyskały, jednak nie w tym stopniu, aby mogły zatracić błędy natury technicznej i estetycznej, o których nie można zapominać. Wartość wystawionych okazów należy ocenić z punktu technicznego wyprowadzenia ceramiki i to w pierwszym rzędzie należy do technologa, zwykle bardziej zapatrzonego w szkliwo i sposób wypalania, z drugiej zaś strony walory tkwiące w formie, barwie i ornamencie niekoniecznie muszą podlegać kontroli ceramika. To co stanowi dla fachowca stronę dodatnią może nie mieć znaczenia dla laika nie obznajomionego z tajemną wiedzą kunsztu techniki ceramicznej i odwrotnie, kierując się wrażeniem wyłącznie estetycznem, bardziej zachwycać się można zwykłym prymitywnym czerepem wykonanym „chłopskim rozumem" aniżeli lśniącą porcelaną najlepszej marki, jeśli prócz doskonałości technicznej brak pracy twórczej artysty-ceramika. 

W zestawieniu wyrobów ceramicznych na minionej wystawie uderzał brak wyrazu stwierdzającego charakterystykę polskiej produkcji, a więc odrębnego swojskiego typu, który zadecydowałby o przynależności do rodzimej wytwórczości. Znane są bowiem właściwości wiedeńskiej i saskiej porcelany, włoskiej majoliki, niemieckich fajansów, możemy się dopatrzeć różnic w ludowem garncarstwie narodów słowiańskich, nie da się natomiast zauważyć na rynku handlowym ceramiki, któraby jak niegdyś nasze tkaniny, otrzymała miano polskiej. Zdajemy sobie sprawę, że ta gałąź przemysłu w Polsce dopiero ma zakwitnąć i że brak jej soków żywotnych zawsze tkwiących w tradycji. To bowiem co powstałou nas przez wieki i dziś zamknięte w gablotach muzealnych, choć z polskiej gliny wypalone, owiane zostało tchnieniem obcego artysty i nie wyraża pierwiastków sztuki polskiej. Pozostało nam jednak źródło odżywcze, nietknięte, niewykorzystane dla wielkiego przemysłu a jest niem garncarstwo ludowe. Wytwórnie obecne mając na uwadze wyłącznie powodzenie na czas najbliższy nie patrzą w przyszłość i nie czerpią ze skarbnicy walących się pieców wiejskich, nie rozumieją, że tam tkwi przeszłość prawdziwie polskiego przemysłu, który jeśli nie potrafi odrodzić się we własnej szacie, to zaginie w powodzi rynku światowego. 

Wysiłek w kierunku wyzwolenia się z naleciałości wydawać się może za kosztownym, kto jednak umie przewidywać i patrzeć w przyszłość, ten nie będzie się starał naśladować obcych wyrobów, jak to czyni przedewszystkiem Pacyków. Fabryka ta wyrabia prócz znanych powszechnie form wybitnie wiedeńskich w rodzaju figurek „Wiener Werkstatte" takżeiwłasne pomysły. Swojskość wypadła znacznie gorzej i zaszczytu firmie bynajmniej nie przynosi, a schlebia ona raczej gustom nie wiele wymagającej publiczności. 

Naga dama o prawdziwie cielistej skórze, sprośnie rozłożona na szaro-brudnej skorupie wyobrażającej muszlę, to szczyt niewybrednego realizmu w formie, kolorze i temacie, Typy ludowe jak: chłopi, kosiarze, kowale i t. p. nie mają nic wspólnego ani z rzeźbą, ani z ceramiką. Przypominają raczej owe figurki tkwiące w klombach i trawnikach domków niemieckich ztą różnicą, że te ostatnie są karykaturalne i wyłącznie przeznaczone dla ciężkiego niemieckiego humoru, gdy tymczasem plastyczne postacie pacykowskie nie mają żadnego przeznaczenia i wywołują podobnie przykre uczucie, jak w panoptikum lalki woskowe. Jeśli poruszymy sprawę techniczną, to fajansom z Pacykowa można zrobić zarzut z tego, że szkliwo pęka w długich, oddzielnych, ostrych rysach, prawdopodobnie z powodu zbyt tłustej masy, pozbawionej odpowiedniej zawartości kwarcu. Ciemne barwy są nieco za ciężkie w zestawieniu z barwami jasnemi, przeżroczystemi i robią wrażenie lakieru. Obok fajansów wyrabia Pacyków terrakoty kolorowane na zimno. 

Na tak wielką skalę prowadzona wytwórnia jak Pacyków, winna przodować polskiej produkcji, a uczynić to może wtedy, jeśli powoła do swych warsztatów artystów, bez których dział ceramiki artystycznej obejść się nie może. 

Fabryka wyrobów szamotowych i fajansowych w Skawinie zbyt wstrzemięźliwie objawia dążności do wyodrębnienia się w swych wyrobach, mimo to bezpretensjonalna skromność ozdób i spokojne formy naczyń korzystnie świadczą o wytwórni produkującej rzeczy bardziej użytkowe i celowe w swem przeznaczeniu. Dzieła rzeźbiarskie, wykonywane zawsze przez artystów, pojawiają się w szacie szlachetnej, a wyrazem tych artystycznych dążności zakładu była na wystawie płaskorzeźba prof. Laszczki, wyobrażająca Madonnę z dzieckiem. Wykonanie techniczne świadczy o pewnej kulturze fabrycznej, zdobytej doświadczeniem szeregu lat pracy. Masa fajansowa jest starannie przerobioną i dobrze zestrojoną ze szkliwem siedzącem na powierzchni bez rysów, które nie są dopuszczalne przy naczyniach stołowych i kuchennych. W przedmiotach barwnie ozdobionych farby są kładzione z pewną lekkością i przeźroczystością. 

Trzecią większą grupę naczyń dostarczyła klasa ceramiki państwowej szkoły przemysłu artystycznego w Krakowie. Młodzi adepci kunsztu ceramicznego kroczą po najpewniejszej drodze doświadczalnej, a eksperymentują formą i ozdobą samodzielnie a więc po swojemu na nutę własną i stąd zapewne wyrośnie gałąź przemysłu ceramicznego o typie polskim. Technikę batiku w ceramice zastosowano po raz pierwszy u nas w krakowskiej uczelni. Nadzwyczaj subtelna ornamentacja pisankowa posiada specjalny wdzięk zwłaszcza w stosunku do naczyń zdobionych dekoracją silną w konturach i akcentowaniu. Nie ulega wątpliwości, że szkoła krakowska wyda doświadczonych i wyszkolonych artystów-ceramików, gdyż w dotychczasowym dorobku przebija bardzo poważny zadatek na przyszłość. Klasa państwowej szkoły ceramiki artystycznej odznaczyła się szeregiem eksponatówz rozmaitych dziedzin techniki ceramicznej. Obok waz ozdobnych, malowanych kolorowemi glinami, widzimy malowidła emaljami, farbami na cynowej polewie, malowidła woskiem (batiki), szkliwa zwyczajne kolorowe i wykwintne, słowem to co dla ceramicznych fabryk może być użyteczne ponieważ celem szkoły jest zasilanie warsztatów pracy jednostkami wychowanemi wedle wymagań nowoczesnego przemysłu, ożywionemi jak największą życzliwością dla usiłowań krajowych wytwórni. 

Najwięcej walorów artystycznych przedstawiają okazy zakładów ceramicznych K. Czechowski iA. Wojnacki w Warszawie. Lekkie formy naczyń ozdabia dobrze stylizowany ornament utrzymany zgodnie z całością w tonach szaro-niebieskich, o zestroju dekoracyjnym odrębnym od całości zbiorów wystawionych, jednak również nie cechującym prawdziwie rodzimego piękna. Pracownia ta nadesłała prace świadczące przekonywująco o technicznym wykwincie. Są to majoliki ściśle wedle wymagań nowoczesnych wykonane i mogą być dla innych warsztatów przykładem dobrego opanowania materjału, białego szkliwa cynowego o miękkim połysku, oraz pięknie rozlewających się farb, które mimo to nie zatracają koniecznej ostrości swych konturów. Szlachetna ta technika jest małou nas rozpowszechnioną, mimo że mamy ogromne pokłady znakomitego surowca. 

Franciszek Necel z Chmielna na Pomorzu operuje garncarskim materjałem z prawdziwą umiejętnością i świadomością środków i efektu, jaki niemi wywołać można. Kolory są żywe, okryte dobrze dobranemi szkliwami. W formie i barwie naczyń zbyt jednak podkreślono wyjście z prymitywów ludowych, pochodzeniem oddalonych od etnograficznych okazów Pomorza. Są to zatem raczej kopie aniżeli własna koncepcja. W każdym razie wyroby z Chmielna należy wyżej cenić aniżeli drobiazgi z okolic Krakowa. Garncarze krakowscy przeszli radykalnie z wdzięcznych choć naiwnych prymitywów o pewnej wartości artystycznej i etnograficznej do kramarskiej tandety. Drobiazgi z warsztatu garncarza Sadowskiego z Krakowa, w kształcie miniaturowych cebrzyków o drewnianej formie, konewek o właściwościach blachy, nie przedstawiają żadnej artystycznej wartości. Jako zabawki, niemiłe i nie pociągające ani kształtem ani szkliwem, stają się czemś niezmiernie nudnem dla oka. Olejne malowidła na glinie Tadeusza Pindla z technicznego punktu widzenia są niedozwolone, a okazów tych nie możemy zaliczyć nawet do grupy wyrobów terrakotowych; ze względów estetycznych nie należało ich wogóle umieszczać na wystawie. Warsztaty zabawek ceramicznych, robionych przez ubogie dzieci miasta Warszawy zasługują na poparcie, bo w przyszłości dadzą może rzeczy prawdziwie piękne, o ile zerwą z zamalowywaniem gliny olejnemi farbami. Firma A. Wędrychowski ze Suchedniowa dostarczyła kamionkowych naczyń kuchennych, zwanych u nas „czeskiemi". Materjał jest bardzo piękny i dobrze zsiąknięty, okryty gładkiem, ciemno-czerwonem szkliwem. Fabryka ta może doskonale konkurować z prawdziwemi czeskiemi wyrobami. Najpospolitszych wyrobów ze zwykłej niepolewanej gliny garncarskiej dostarczyły „krzeszowickie zakłady ceramiczne". Czerep zasiany grubemi ziarnami marglu robi wrażenie rzeczy traktowanej bez jakiejkolwiek troski o estetyczną i techniczną doskonałość i trwałość wyrobów. 

Prof. Kryciński wystawił kilka przedmiotów pokuckiej ceramiki i własne projekty wykonane w szkole garncarskiej w Kołomyji. Na jednej z waz widzimy świadome i łudzące naśladownictwo włoskiej majoliki, wykonane farbami podszkliwnemi na pobiałce z gliny biało się wypalającej. Przedmioty te nadawały się raczej na wystawę retrospektywną. 

Miejmy nadzieję, że następna wystawa wykaże więcej staranności i dążeń do odrodzenia polskiego przemysłu ceramicznego. 

T. Szafran, K. Witkiewicz.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new