Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

KOŻUSZNICTWO I TOREBKARSTWO W KOSOWIE


MIĘDZY górnym biegiem Prutu, a Czarnym i Białym Czeremoszem zakątek ten stanowi, obok Podhala, Attykę sztuki ludowej, której pierwotne formy zachowały się w różnych dziedzinach huculskiego artystycznego przemysłu. Jeśli prawdą jest antropologiczna hypoteza, że człowiek wpierw zaczął ozdabiać siebie t. zn. strój własny i broń, a potem sprzęty i urządzenia domowe, a wkońcu przybytek swojego Boga, to kuśnierstwo huculskie wraz z rzeźbą w drzewie i metalu, należy uznać za najstarszy rodzaj przemysłu pierwotnego, do którego należą takie rodzaje wytwórczości, jak garncarstwo, niektóre rodzaje tkactwa i koszykarstwo. To pewne, że huculskie zdobnictwo kuśnierskie dawniejsze jest od nicianych wyszywanek, gdyż polega głównie na wyszywaniu skóry skórą oraz plecionką ze skórzanych pasków, który to sposób dziś jeszcze właściwy jest dzikim ludom i koczowniczym szczepom. Kożusznictwo kwitnie w Polsce w ziemi lubelskiej w Goraju, Kurowie, Tyszowcach, Bełżycach, w ziemi radomskiej w Zwoleniu i Ciepielowie, na Pogórzu Karpackiem w Starym Sączu i na Podhalu w Nowym Targu i wielu wsiach, nigdzie jednak nie zachowało to rzemiosło tylu cech pierwotnych i artystycznych, co na Huculszczyźnie. 

KUŚNIERZ DYMITR JAKOBCZUK. Z pośród żyjących na Huculszczyźnie ludowych kuśnierzy pierwsze miejsce zajmuje Dymitr Jakobczuk z Miejskiej Góry w Kosowie. Ojciec jego, kuśnierz, wyrabiał podolskie keptary i kożuchy tak, jak dzisiaj Józef Romanow, syn Bazylego, przy drodze pistyńskiej lub Michał Romanow, syn Michała, na Miejskiej Górze. Nie w ojcowskim jednak warsztacie zdobył Dymitr podstawy swojego rzemiosła. Koleje jego życia i nauki, to dola przeważnej części artystów ludowych. Ojciec żeni się raz drugi, macocha, nędza, ucieczka z domu, zwykłe dzieje. Pracuje więc przez cztery lata u okolicznych kuśnierzy, agłównie u Jana Watamaniuka w Jaworowie. A rzemieślników tych było sporo naówczas. W samym Kosowie i wsiach pobliskich można było naliczyć około 80 kuśnierzy. Wszyscy pracowali na żydów nakładców i „na jarmarek", dopóki licytacje nie zmusiły ich do zwinięcia swych pracowni i wyemigrowania do Ameryki. Jakobczuk, wyuczywszy się na cudzym chlebie, osiedla się na szczycie Miejskiej Góry w Kosowie. To umiłowanie wirchów jest dziwnie znamienne dla większości huculskich majstrów. (Niedarmo sami zwą się „werchiwciamy")! A musiał snać mieć do swego fachu szczere „usposobienie" (zdolność, wprawę), jeśli po kilku latach samodzielnej pracy zdobywa sobie uznanie dla swych kuśnierskich wyrobów na kilku wystawach krajowych, a mianowicie medal złoty i srebrny na wystawie w Stryju w 1910 r., a w Kołomyji 1912 r. medal srebrny. Do celów zdobniczych używa białego safianu sprowadzanego z Warszawy oraz purpurowego, żółtego i zielonego z firmy Weissa w Wiedniu. Kółka mosiężne, kapsle, guziki metalowe zamawia w firmie Adolfa Steinera w Pradze. Blaszki argentanowe (Silberglanzmetal) zużytkowuje ze starych, przedwojennych zapasów, podobnie jak mosiężnicy, gdyż metal ten trudny dziś do nabycia. 

Obok wzorzystych serdaków huculskich z czarnych, miejscowych baranów oraz popielatych rumuńskich, wyrabia Jakobczuk „pańskie" kożuszki z czarnych smuszek rumuńskich z kręconym włosem, podobnym do krymek lub astrahanów. Solidność wykonania oraz rozległa znajomość kilkunastu wzorów ornamentacji kuśnierskiej, jakie panują w poszczególnych wsiach na Huculszczyźnie, czyni Jakobczuka poważnym majstrem w swojem rzemieśle.

KUŚNIERSKA WYPRAWA SKÓR. Podwaliną każdej pracowni kuśnierskiej jest nie tyle zdobnictwo, ile umiejętność wyprawiania skór. Technika ta utrzymała się na Huculszczyżnie, jako żywa tradycja lat bardzo dawnych.'Jest to rzemiosło w zasadzie identyczne z praktykami naszych górskich i podgórskich kuśnierzy, które opisał zasłużony badacz naszego przemysłu ludowego, Seweryn Udziela („Kuśnierstwo w Starym Sączu“, Przemysł, Rzemiosło, Sztuka, Rocz. 111. Nr. 1-2); różnice dotyczą tylko szczegółów. A zatem: Skórę zdartą z barana rozpościera kuśnierz na dworze na desce lub patykach, obróciwszy runo ku spodowi, a „żywą“, lewą stroną, czyli miazdrą, albo jak mówią nasi podgórscy kuśnierze „ladrem“, na wierzch. Wyschłe, pomarszczone skóry rzuca na miejsce suche, a przewiewne, a po pewnym czasie moczy w miękkiej wodzie, płucze i myje, oczyszczając obie strony z kurzu i nieczystości, poczem zeskrobuje rozmiękłe mięso i ścięgna za pomocą t. zw. „szkafy“. Jest to skrobaczka zrobiona z szerokiej na jedną, adługiej na dwie dłonie, prostokątnej blachy, o zaokrąglonych kątach, wprawionej jednym bokiem w drewniany wałek, mający podczas „szkafowania“ służyć za rękojeść. Tak przyrządzoną miazdrę nasyca kuśnierz wodą z miejscowych solanek i obkłada warstwą ciasta zmąki żytniej, grysiku kukurudzianego i pszenicznego, zarobionego w słonej wodzie. Następnie zwija skóry silnie we wałek tak, by runo przylegało do ciasta i wkłada jedną na drugą do „berbenyci" z ciepłą solanką, która wnet zakwasza się. Zwitki te mają kisnąć przez siedem dni, podczas których kuśnierz wyjmuje co pewien czas skóry ze spodu i kładzie na wierzch, aby wszystkie zakwasiły się równomierne. Skóry wynurzone z tej kąpieli oczyszcza on z grubsza z kwaśnego ciasta, suszy na płocie i zwilża zakisłą wodą z beczki. Gdy okaże się, że lewa strona nie przyjmuje wody z powodu tłustości, wtedy naciera ją rządkiem ciastem gliny garncarskiej i wysusza, powtarzając tę operację dotąd, dopóki skóra nie schudzi się. 

Wtedy dopiero rozpina skóry na widełkach i wiesza za łapki u „swołoka“ (sosrębowa belka), gdzie schnąc, kostnieją i marszczą się. Następnie czyści je twardą szczotką z reszty przylepin ciasta lub gliny i daje na „klucz" czyli przyrząd, służący do naciągania i miętoszenia skóry, celem nadania jej gibkości. „Klucz" składa się ze strzemienia przymocowanego łańcuszkiem do żelaznego pręta, sięgającego kuśnierzowi po pas, oraz wbitej w pręt drewnianej rączki, w którą wprawiony jest właściwy, żelazny „klucz", zgięty w kształt rękojeści laski, sklepanej u grzbietu na tępe „ostrze". Kuśnierz, włożywszy stopę w strzemię, ujmuje rękojeść w prawicę, zwraca koniec klucza w stronę lewą, poczem suwa jego ostrzem zgóry na dół po miazdrze, trąc, gniotąc i naciągając skórę, podtrzymywaną podczas tej operacji przez lewą rękę. Czynność ta zwie się kluczowaniem. Tak wymiętoszoną skórę posypuje białą mąką, następnie przytwierdza do „pjeła" lub „pjełyn" (pielin). Przyrząd ten odgrywa rolę kuśnierskiego imadła. Jest to drewniana prasa, umieszczona w górnej wysokości dwóch drągów, wysokich mniej więcej na 1 ½ m. Pokrywa tej prasy zwana „meczyk" obraca się poziomo na czopie, który tem samem przytwierdza ją do łożyska pielin. Na dnie tego imadła rozciągnięte skóry przyciska kuśnierz „meczykiem", który z drugiej strony przytwierdza on do dna prasy sworzeniem. Tym sposobem skóra z jednego brzegu, przyskrzyniona pielinami i rozpięta jak na krosnach, daje się u zwisających końców wygodnie ująć ręką i zeskrobywać szkafą z resztek zbutwieliny mięsnej, „chędożyć" do czysta i bielić kredą. Po wybieleniu, ewentualnie ufarbieniu, jeśli skóra się zeschnie, raz jeszcze naciąga ją kuśnierz na kluczu. W technice tej niema nic szczególnego. Opisał ją już Włodzimierz Szuchiewicz w swojej „Huculszczyźnie". Ciekawsze znamiona tkwią w samej ornampntyce kuśnierskiej. 

SZYCIE I ZDOBIENIE KEPT ARÓW. Po skrajaniu materjału zszywa kuśnierz poszczególne części biało wyprawionej skóry trójgraniastą igłą („jehła tryrebrowa") oraz fjoletowo-czarnemi nićmi, dębionemi przez 24 godzin w odwarze („dubyło") kory olchowej i brezylji, do którego dodaje się popiołu i ałunu. Jakobczuk uważa się za wynalazcę płaskiej igły do wykonywania przeplatanek z pasków czarnego lub zielonego oraz białego safianu. Plecionka ta, czyli jak mówią Huculi, „nasełka", niesłusznie budzi podziw misternością wykonania. Technika jej nadzwyczaj prosta. Pasemko białej skórki przyczepia kuśnierz do zastruganych końców okrągłego patyka i tak rozpiętą skórkę nacina gęsto, a równolegle wzdłuż jej szerokości, przy czem tak sprawnie posuwa ostry nóż ku sobie, jak czyni to kucharka podczas krajania makaronu. Nie odcina on ze skórki poszczególnych płatków, lecz tylko nacina ją w środku, w miejscu przylegającem do okrągłego grzbietu patyka. Tym sposobem otrzymamy z dawnego paska jakby drabinkę, której szczeble przylegają do siebie. Pomiędzy te szczebelki przeciska kuśnierz wężykowym ruchem igłę nawleczoną wąskiem pasemkiem zielonego lub czarnego safianu, przy czem wodzi igłą w ten sposób, jak gospodyni cerująca pończochy. W „nasełkę" wplata zazwyczaj trzy paski tak, by dawały szereg przystających do siebie równoramiennych krzyżyków. Przeplatanka uwydatnia krój keptara, przykrywając wszędzie szwy jego poszczególnych części, a nadto staje się osią całej ornamentacji kuśnierskiej (jerowania). Obiega zatem wykroje rękawów, tworzy naramienniki, tylne kliny („na kruhy"), tylne poziome pasy („pojazdy") i pionowe („podpaśniki"), kryje szwy boczne, lamuje brzeg przedniego rozkroju, dół, a wreszcie w potrójnych pasmach stanowi na piersiach ornament „hriduszky", czyli pionowo biegnący trzon obramowany z jednej strony ząbkami („zuby"), az drugiej sierpowatemi „krywulami". Nieodłącznem dopowiedzeniem „nasełki" po bokach są ząbkowania, z których jedno jest zazwyczaj purpurowe, a drugie zielone. Front keptara „hriduszky" ozdobiony jest „krywulami". Tak zwą się w kuśnierstwie wyrastające z pionowego, safianowego paska grube, półksiężycowe kształty, których sierpowaty koniec zwrócony jest ku dołowi. Wełniane sznury, kręcone we dwoje lub troje, w żółtej lub purpurowej lub zielonej barwie, noszą nazwy różne, zależnie od miejsca ich zastosowania. I tak: sznury zdobiące przód keptara zwą się „prymy", sznur biegnący z tyłu wzdłuż linji pasa, obramiony „zubami", zwie się „pojazd", sznury albo przeplatanka skórzana z ząbcami, biegnąca od „pojazdu" pionowo w dół, nosi nazwę „podpaśników", inny rodzaj stanowi t. zw. „kołosowy sznur" żabiowskich keptarów, przypominający grubą stylizację pszenicznego kłosa. „Na kruchy" zwą się dwa tylne kliny, biegnące łukowato z boków keptara do „pojazdu". Pionowe jego przedłużenia zwą się „podpaśnikami". Najważniejszą ozdobę keptara kosowsko-jaworowskiego stanowią t. zw. „raczki". Jest to jakby wycięta ze skóry sylweta starych zawiasów, wykutych wzorzyście przez wiejskich kowali. Ornament ten, rozłożony na pierwiastki, powstaje z trzech, ustawionych na linji przekątni, kwadratów, z których dolny jest większy od górnych oraz czterech „krywul" wyrastających parami z miejsc zetknięcia się naroży kwadratów. U końca „krywul", „raczków", naroży kieszeni, a także w pewnych odstępach na „nasełce", „podpaśnikach", łuku „na kruhy" przyszyte są włóczkowe bąbelki, „kytyci". Do uzupełnienia wymienionych ozdób dodać należy, że safianowe ząbce zielonego lub czerwonego koloru, przyszywane prawie zawsze do boków przeplatanki, nabijane są kapslami mosiężnemi, przyczem mniej lub więcej bogate „jerowanie" metalem, „pętliczkami, guziczkami, kółeczkami dokolusienieczka", zależy od umowy zamawiacza. Obok mosiężnych kapsli i kółek, dopełniają reszty ozdób ząbkowane kieszonki, kołnierz czyli runowa obszywka wkoło szyji oraz przez plecy przerzucone sznury lub rzemienie z trzema lub więcej włóczkowemi, czerwonemi kutasami („darmowysy"), wetkniętemi u nasady naprzód w strzępki nabijanego kapslami safianu, a następnie w mosiężne naparstki. Zasadniczo zdobienie serdaków huculskich dokonywa się trzema technikami: naszywaniem, nabijaniem i wyszywaniem 

RÓŻNICE W ZDOBNICTWIE. Powyższe pierwiastki zdobnicze znamionują tylko jedną odmianę keptarów, noszonych w Kosowie, Sokołówce, Jaworowie oraz z pewnemi zmianami w Kosmaczu. Jest to pośredni typ, różniący się z jednej strony od ubogo zdobionych pokuckich i „podolskich" serdaków i kożuchów ze wsi od Rożnowa ku Sniatynowi, zatem okolic położonych poza obrębem Huculszczyzny, iz drugiej strony od bogato zdobionych, górskich keptarów, zwanych „żebiwski keptaryki", noszonych w Jasieniowie Górnym, Krzyworówni, Zabiem, Zełenem, Hołowach, Uścierykach it. d. W ramach tych trzech typów można odróżnić jeszcze 10 – 12 odmian. I tak np. kosowski keptar znamionuje naogół obszywka popielatego runa ze starych rumuńskich baranów, oraz 11 raczków, rozmieszczonych w następującym układzie: nad pojazdem dwa, pod nim trzy, po bokach, nad kieszonkami, u troków po jednym; brak ich natomiast pod łukami „na kruhy". Keptar jaworowski cechuje obszywka czarnego runa huculskich baranów, oraz 14 raczków: jeden nad pojazdem, a trzy pod nim, na klinach „na kruhy" po jednym, u końca podpaśników po jednym i t. d. Keptary Hucułów z Rostok zdobi „na hriduszkach" wycinanka przedstawiająca szereg trójkątów z festonami zwisającemi z ich wierzchołków, z których wyrastają wycięte ze skóry jakby lilje burbońskie o wystrzyżonym półksiężycowo płatku środkowym. Podpaśniki keptara mołodyci z Brustur kończą u dołu raczki, mające dwie krywule zamiast czterech. Przeplatanka obszyta czerwonemi, żółtemi i zielonemi sznurami, obramiona prócz tego z obu stron szeregami zielonych ząbków, tworzy pojazd żabiowskiego keptara. Plecy keptarów z Dowhopola wypełnia duży stylizowany geometrycznie kwiat, obwiedziony falistą linją (wyrób kuśnierza Hułejczuka), ornament, który podobnie, jak wzory na pończochach Hucułek („kapczuri"), nie został jeszcze wykorzystany przez projektodawców huculskich kilimów. Serdak z Kut lamują przodem i dołem falisto łączone kwiaty, wyszywane kolorowemi nićmi, w przeciwieństwie do naszywanych z safianu i sznurów ozdób prawdziwie huculskich keptarów. 

Oprócz tego każda okolica używa w zimie innych kożuchów zimowych, które w kroju naogół upodobniają się do siebie przez sześć sutych z tyłu fałdów, spadających bryłowato zząbkowanego pojazdu, natomiast różnią się między sobą zdobnictwem. Wszystkie wymienione odcienia stylowe znane są kuśnierzom do najdrobniejszych szczegółów. Jakobczuk pyta się zamawiacza: wy zwitki (skąd)? Odpowiedź sama decyduje o rodzaju ornamentacji; o bogactwie zaś ozdób rozstrzyga życzenie czy keptar ma być „słabo jerowanyj" czy „duże fajny". Jeśli porównać zdobnictwo serdaków i kożuchów huculskich z naszemi góralskiemi, różnice okażą się natychmiast, pomimo wspólnego pierwotnego stylu. Nasze najcharakterystyczniejsze pod względem ornamentalnym „białcańskie kozuski" zdobią wokół kieszeni, pach, na plecach i w szwach wyszycia „w mirwę" z czerwonego i niebieskiego sznureczka, oraz wypusty z barwionego filcu. Ozdobom tym odpowiadają mniej lub więcej ściśle analogje na serdakach huculskich. Typowe jednak, stare bialskie kożuszki posiadają wokół dolnego rąbka rzecz ciekawą: naszywane w odstępach kwadraciki ze skóry z krótko strzyżonem runem. Jest to bardzo pierwotny rodzaj zdobniczy, uprawiany dziś tylko przez północne szczepy: Czukczów, Giljaków, Ajnosów, Gołdów i t. p. Sposób ten nieznany jest już dzisiaj kuśnierzom huculskim. 

SIERAKI. Obok serdaków i kożuchów należą do specjalności Jakobczuka sieraki, szczególnie zimowe, podszyte runem baranów chłopskich, tak zwane „pidbijaki“. Sierakiem zwie się rodzaj guńki z szerokiemi rękawami, wykonanej z czarnego sukna, „myćkowego". Inna nazwa „bajbarak“ lub „kraszeniek" nadawana jest sierakom z sukna czarno-bronzowego (naturalna barwa sfoluszowanego sukna z wełny starych owiec), ozdobionego naszywkami jaskrawych, wełnianych sznurów, których kolor czerwony przeważa w gęsto marszczonej „riezce" na piersiach, we szwach oraz obszyciu krajów ubrania. Żółty sznur obramia wszystkie czerwone naszywki przodu keptara i kołnierza; skąpo użyty, zielony sznur, wraz z żółtym, przytwierdza poziomemi ściegami pionowo naszyte sznury czerwone. Główną ozdobą sieraka jest pionowy, czerwony pas „na hriduszkach", wykonany ze sznura marszczonego w poziomych przegubach oraz trzy szerokie pętle, naszyte jak kuśnierskie „potrzeby ", z dwoma sutemi bąbelkami w pośrodku, au przednich rogów sieraka (troków) t. zw. „kuczery" czyli ornament jakby z dwóch rogów kozicy zwróconych grzbietami do wysmukłego krzyżyka. Podobny wzór wyszyty jest z czerwonego sznura na grzbiecie tylnych fałdów. Ozdób tych dopełniają duże, kuliste, czerwono-żółtozielone kutasy czyli „darmowysy", przypięte do kołnierza, a zwisające poniżej obojczyka po trzy z każdej strony, a wreszcie naszywane bąbelki i guziki. Krój sieraków jest podwójny: jeden obcisły, drugi fałdzisty na kształt cuhy góralskiej; ornamentacja natomiast ulega różnym zmianom zależnie od okolicy. Sierak najpiękniej wyszyty nie może współzawodniczyć z pięknem „jerowania" keptarów. Jest to część stroju więcej charakterystyczna dla dolin, niż rdzennej Huculszczyzny. O ile Hucuł w keptarze daje wrażenie graficzno-malarskie, niczem ciupaga wzorzyście rytowana i nabijana, o tyle Hucuł w sieraku, baranicy, szerokich wełnianych spodniach „kraszanyciach", wpuszczonych w cholewkowate onucze, owinięte wełnianemi sznurkami („wołoky"), wygląda, jak bryła rzeźbiona pełnemi formami. Więcej jeszcze charakteru bryłowatości i pięknego zakroju prymitywnej formy posiadają huculskie mołodycie w szerokich zawojach czyli „peremitkach" na głowie, w obszernych sierakach, odrzynających się niesamowitym opadem bryłowatych fałdów od walcowato opiętych na biodrach zapasek, ściętych ostro ku dwom wałkom wzorzystych pończoch („kapczuri"). 

TOREBKARSTWO. Jakobczuk jest kuśnierzem z zawodu. Pracę swą dzieli na sezony: w zimie szyje keptary, na wiosnę sieraczki, na lato torebki dla letników. A w torebkarstwie niemniej jest „uprawiony" (wprawny), niż w kuśnierstwie, bo oddając się temu rzemiosłu od lat 18, nabył w niem takiej wprawy, że sam, bez czeladników, wyrabiał niedawno jeszcze tyle towaru, że mógł nim obsyłać bazary krajowe, miejscowości kąpielowe i lecznicze: Karlsbad, Szczawnicę, Truskawiec, Iwonicz, Zakopane it. d. Torebki jego, zależnie od miejsca zbytu, otrzymały niczem nieusprawiedliwione nazwy wyrobów karlsbadzkich, szczawnickich, zakopiańskich, a nawet krakowskich. Obecnie w sezonie letnim pracuje Jakobczuk wyłącznie dla Zakopanego, dokąd co roku śle żonę z pełnemi „besahami" (workami) swego towaru. Taka organizacja zbytu musi podwyższać cenę tych wyrobów, bo odległość Zakopanego od Kosowa, to już przekracza miarę nawet huculskiego „hezdy“ (tu, niedaleko). Pomysł torebek swoich zaczerpnął Jakobczuk ze skórzanych i nabijanych „tabiwek i tabiwoczek" oraz z noszonych przez Hucułki „dziobni i dziobenek“ czyli czerwonych torb nabijanych pakfongowemi blaszkami, mosiężnemi guzikami, zdobnych kolorowemi nićmi lub złocistym szychem. Tego rodzaju „dziobnie" oraz „tabiwki", w których celuje mosiężnik Fedor Jakibiuk na Szmidawce (Riczka), nie należą do wymogów elegancji miejskiej i wykonane są z białego lub ciemno-pąsowego safianu. Kształt torebek Jakobczuka rozwija się w ośmiu odmianach. Cennikowemu N = 0 odpowiada „dziobenka" do pugilaresu podobna, N = 1 kwadratowa torebka dziecięca; dalej idą zwiększające się kształty trójkątne, okrągłe, sercowate (cyfrowane) i prostokątne, z których jedne zamykają się na zatrzaski, inne ściągają się rzemykiem. Wszystkie obramione są z boków i spodu wpuszczonemi w szwy strzępkami („toroky") z szafirowego filcu, wystającemi z dwóch pasemek półokrągłych, dziurkowanych ząbków z białego safianu. Z boków, ze strony naręcznego rzemyka, zwisają kutasiki ze strzyżonego filcu, wpuszczone w mosiężne naparstki. Ornamentację licowej strony stanowią zazwyczaj dwa serca z białego, żółtego, zielonego lub purpurpurowego safianu (zależnie od koloru tła), otoczone kółkami z metalu, skóry lub filcu. W ostatnich czasach płatki ceraty coraz częściej wypierają w ozdobach metal i skórę. To powolne wprowadzanie tandety odbywa się nie bez wpływu bezkrytycznych wymogów letników, którym więcej chodzi o taniość „pamiątki", niż o jakość. Za pomysł najwięcej udany mogą uchodzić białe, sercowate, ściągane na rzemyk, panieńskie torebki. Nie dziw, że ten rodzaj „dziobenek“ znalazł przed dwoma laty naśladowców,, między innemi takżeiw Krakowie. 

ZAKOŃCZENIE. O zamarciu artystycznego kuśnierstwa na Huculszczyźnie dzisiaj jeszcze nie może być mowy. Moda miejska upośledza strój Hucuła żołnierskiemi „sztylpami“, mieszczańskiemi kapeluszami i butami; z urodziwemi jednak keptarami nie odważył się dotychczas zmierzyć fabryczny łach. Jak dawniej o Polakach mawiali Niemcy, że ich „kożuchem czuć“, tak dzisiaj powiedzieć to można o każdym Hucule. Keptar trwa od wieków w niepokalanej formie, czystej jak łza, pierwotnej, jak nuta starej kołomyjki i dawnej, jak ta przepiękna duma Hucułów z Hołów i Perechresnego: „U nas nema pana, nema chłopa, nema żyda, nema popa“, bo wszyscy są równi w zasobach, wierze, znaczeniu i stroju. A jeśli kiedy „zacni się“ tym ludziom za nowotnem odzieniem, wprowadzają sobie jako modę keptary ze wsi sąsiedniej. I tak we wsi Riczce w bieżącym roku, bez akcji żurnalów mód, drogą cichej umowy między ludźmi, wprowadził kuśnierz Michał Watamaniuk nowy szyk: keptary żabiowskie. 

Tadeusz Seweryn

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new