Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Przemysł domowy kwitnął dawniej w całej Polsce, zaspakajał potrzeby domowe mieszkańców i dawał poważne zarobki ludności pracującej. Setki tysiące osad trudniło się tkactwem, koszykarstwem, garncarstwem i przemysłem drzewnym. Dzisiaj zaledwie tu i ówdzie ocalały ślady tego wysoko rozwiniętego i bardzo cenionego przemysłu domowego.
Do takich przemysłowych osad należy wieś Koszarawa, położona na wysokości 553 m. n. p. m. nad potokiem tejże nazwy w powiecie Żywieckim, prawie u stóp Babiej Góry, między wioskami Zawoją, Stryszawą, Lachowicami. Pewlą Wielką i Przyborowem. Otoczona górami, których szczyty sięgają od 789 do 1110 m. nad powierzchnię morza, liczy około 400 chat a 3000 mieszkańców. O założeniu tej osady nic nie wiemy. Należała od wieków do Żywiecczyzny, do parafii w Jeleśni. Dopiero od roku 1842 ma własny kościół murowany i osobnego duszpasterza.
Wieś górska wśród lasów położona (chłopi posiadają 114 morgów a wielka własność 1495 morgów lasu) ma pod dostatkiem drzewa, dlatego też mieszkańcy górale od wieków trudnią się przemysłem drzewnym.
Wyrobem towaru drzewianego – jak tu mówią zajmuje się każdy, kto ma odpowiednie narzędzia i zdolności w tym kierunku, przeważnie mężczyżni, ale także wiele dzieci, a niekiedy kobiety. Mniej więcej na dziesięć rodzin, cztery do pięciu zatrudnionych jest tym przemysłem domowym.
Zwykle ojciec lub starszy syn obrabia większe, trudniejsze przedmioty a młodzi chłopcy od 12 lat prawie robią drobniejsze rzeczy. Gdzie chłop niedołęga, lub umarł, asą narzędzia, tam robi kobieta z dziećmi. Jedna w Górnej Koszarawie trudni się tem już od lat kilku. Gdzie liczniejsza rodzina tam dziewczęta zarówno z' chłopcami pomagają lub same robią. Pracują tylko w zimie, lecz biedniejsi, którzy mają mało roli nie schodzą i w lecie z „dziadka . Wogóle liczbę pracujących w tym przemyśle można oznaczyć na 1200 osób.
Do wyrobu używają drzewa bukowego, jaworowego, trześniowego, jodłowego, świerkowego, rzadko „jasienia", lipy lub topoli. Uważają, żeby drzewo było równe, gładkie, mało sękate, by się równo „szczepało". Ścinają albo własne drzewa, albo kupują je „na pańskim ipłacą wtedy za 4 m3 smreka 1000 Marek polskich. U gospodarza byłoby taniej. Często, jeżeli ktoś „robi metry w pańskim lesie“, dostaje za pracę nie pieniądze, lecz drzewo. Za dwa dni takiej pracy dostał tej zimy [(z 1920-1921) pewien gospodarz dwa wozy twardego drzewa (buk) za 200 Marek; przywóz do wsi końmi kosztował go 600 Marek. Wtem miał 3 m3 drewna odpowiedniego do wyrobu sprzętów, za które to sprzęty dostał w domu 2500 Marek. Pracując od świtu do zmroku wyrabiał w jednym dniu „towaru" za 200 Marek.
Drzewo rosnące lub ścięte całe nazywają tu „gajem“. Gaj rzną piłą na „gnatki" (klocki), te” zaś łupią na ćwiartki, tak zwane „paczki". Drzewa, które ma być użyte jako materjał do wyrobów, nie suszą, gdyż byłoby twarde do obrobienia.
Ilość zużywanego rocznie materyału drzewnego do wyrobów trudno obliczyć, bo wielu jest takich, którzy nie robią stale, tylko wtedy, gdy mają „jechać z towarem w świat". Przez listopad, grudzień i styczeń 1920/1921 roku spotrzebowano mniej więcej 300 m3 drzewa a wtem 90% buku. Ilość i rodzaj narzędzi używanych przy pracy w Koszarawie nie jest wielką: warsztat stolarski, tokarnia, „dziadek", kilka hebli różnej wielkości, piła wielka i 4 do 5 mniejszych piłek, 9 świdrów, dłutka trojakiej szerokości, ciężki i wielki topór do szczepania gnatków, lekki topór do okrzesywania drzewa, siekiera, dwa krzywe i dwa proste ośniki (jeden wązki a drugi szerszy), dwa skobliki i krzywa kopaczka do wyrabiania koryt i niecek. Przy łupaniu drzewa potrzebny jest „kalor", którym uderzają w topór, by go zagłębić w gnatku. Do gładzenia wyrobów używają szkła.
Warsztatów stolarskich mało, może dziesięć w całej wsi, tokarni trzy lub cztery, dziadek jest w każdym domu, gdzie trudnią się wyrobem drzewianych sprzętów: z innych narzędzi mają przynajmniej po jednem z każdego rodzaju, lecz są gospodarze, którzy posiadają wszystkie narzędzia wymienione wyżej.
Warsztat, tokarnię, dziadka i kalor robią sami, heble kupują w Żywcu lub w Suchej, piły, świdry, dłutka it. d. albo kupują gotowe, albo też żelazo kupione na jarmarku zanoszą do kowala we wsi, a ten sporządza żądane narzędzie.
Podobnież farby kupują w mieście. Najbardziej lubią kolor czerwony: jasny lub ciemniejszy i zielony, rzadziej żółty, Rozpuszczają je w wodzie. Sami nie wyrabiają żadnych naturalnych barwików.
Koszarawianie wyrabiają sprzęty domowe i wiele naczyń i narzędzi gospodarskich oraz zabawek. I tak dzieciom do zabawy robią: koniki, wózki, taczki, kolebki, skrzyneczki, „trzeszczadła" (rzegotki) i karuzele, – sprzęty: stołki składane wielkie i małe (z buka lub jaworu), stołki „kszeszowskie", ławeczki (stołeczki) do dojenia krów i pod nogi (z buka), – naczynia kuchenne : odcedzaczki (buk), łyżki i warzechy (z jaworu), łyżniki (buk), łopaty do chleba okrągłego i do chleba długiego, te ostatnie zowią się „sibry“ (buk), „rogalki“ (mątewki) wyrzynane z jaworu, rzadko z buku – a także rogalki z „jedli" lub smreka; lecz że, robiąc je, ucinają wierzchołki drzew w lesie i przez to wyrządzają szkody, dlatego wyrób tych ostatnich jest zakazany, deski do siekania mięsa (buk), młotki do tłuczenia mięsa (buk), deski do krajania słoniny proste lub wyrzynane w kształcie liścia, ryby, świnki, serca, koguta, gołębia, kwiczoła, wiewiórki (buk), stolnice do wyrabiania ciasta (buk, jawor), wałki do ciasta (buk, jawor, jasień), solniczki (buk, jawor), tłuczki do tłuczenia ziemniaków (buk), „rzeszutko" do siania mąki (świerk) szafliki i konewki (ze smreku, bo drzewo jest bielsze i gęściejsze, niż jodłowe). Do użytku gospodarstwa domowego robią: maglownice ręczne (buk), „pradła“ kijanki (buk i jawor), spinki do przypinania mokrej bielizny powieszonej na sznurze (buk), – dla gospodarstwa rolnego robią : widły do nawozu (buk), łopaty do rycia (buk), grabie (słupki i wbite w nie zęby są bukowe, „grabiska“ = styliska z jodli lub ze smreku), „wiejaczki" to jest szufle używane przy wianiu zboża, wielkie i małe (lipa, topola), korytka małe do- „op owa ni a“ = do czyszczenia zbożaz plew i wielkie do oparzania zabitych Świn (lipa, topola), przetaki (świerk na „obyczajki" – obwód, a na łyko do wyplatania dna rokita lub „liszka" = leszczyna); są trzy gatunki przetaków: wielki zwany „trzyniak", rzadki do wysiewania zboża przy młóceniu, – przetak mniejszy i gęściejszy do wysiewania piasku ze zboża i rzeszotko jeszcze gęściejsze do siemienia, żeby je „wycudzić" = odczyścić z lnicy i kąkolu, „kłęki" = kleszcze do chomontów końskich (buk), putnie do pojenia koni (smrek) wreszcie biczyska (z jasienia). Do pracy koło lnu wyrabiają: cierlice do międlenia (buk), szczeć do czesania lnu (jodła), wózki = kołowrotki, przęślice i krężle do przędzenia (buk) – a także wanienki do kąpania dzieci (smrek).
Jak widzimy wyroby z drzewa w Koszarawie zaspakajają prawie wszystkie potrzeby ludu w gospodarstwie domowem i rolnem.
Wszystkie te przedmioty rozwożą sami robotnicy, a częściej ich żony i dzieci i sprzedają po jarmarkach i targach po wsiach i miastach. Na odpustach nigdy Koszarawianie nie sprzedają, gdyż uważają to za obrazę uczuć religijnych. Robią także na zamówienia znajomych, sąsiadów ze wsi okolicznych, lub tych, którzy przyniosą „co zakurzyć". We wsi jest tylko jeden gospodarz, który z zawodu trudni się rozwożeniem i sprzedażą wyrobów drzewianych, chociaż ich sam nie robi; od dawna jeździ na jarmarki w Suchej, w Żywcu i w Milówce i on jeden płaci Podatek zarobkowy. Innych handlarzy ani miejscowych, ani obcych, którzyby przyjeżdżali po wyroby, nie ma, ani takich dawniej nie było.
Wykonane w Koszarawie wyroby z drzewa w ciągu zimy 1920/21 roku można ocenić na pół miljona Marek polskich według kursu ówczesnego.
O powstaniu i rozwinięciu się przemysłu drzewnego w Koszarawie nie wiele można powiedzieć. Przemysł ten jest bardzo dawny. Piszący te słowa zna wyroby koszarawskie z przed lat sześć dziesięciu. Starzy miejscowi gazdowie opowiadają, że przed laty każdy dla siebie robił potrzebne sprzęty i naczynia, a kto nie umiał, prosił sąsiada a ten zimową porą zaspakajał prośby krewnych i kumów. Wszyscy trudnili się rolnictwem i chowem bydła. Zaledwie sześć do ośm rodzin biedniejszych, których skromne gospodarstwo wyżywić nie mogło, wyrabiali towar na sprzedaż i chodzili z nim po jarmarkach lub od domu do domu po wsiach i miasteczkach w sąsiednich powiatach: żywieckim, bialskim, wadowickim, krakowskim, chrzanowskim, wyjeżdżali też na Śląsk Cieszyński i Górny i sprzedawali wyrobione przez siebie przedmioty.
Z początkiem wojny ostatniej przemysł podupadł, bo chłopi poszli na wojnę, a kobiety musiały na swych barkach dźwigać cały ciężar gospodarstwa domowego i rolnego. Dopiero od trzech lat rzuciła się ludność do tradycyjnej pracy, bo praca ta opłaca się dzisiaj bardzo dobrze i sprowadziła dobrobyt do wsi, której gleba górska nie jest w stanie wyżywić.
Przyszłość przemysłu drzewnego w Koszarawie jest wielka, należy tylko ten przemysł uszlachetnić i udoskonalić, bo dzisiejsze wyroby są jeszcze bardzo pierwotne.
S. UDZIELA