Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

ARTYSTYCZNE WARTOŚCI DZWONÓW KOŚCIELNYCH


CZĘŚĆ DRUGA

Na podstawie dotychczasowych, niedokładnych wiadomości i zapisków o giserniach i ludwisarzach, trudno wyrobić sobie historyczny pogląd na sztukę odlewniczą w Polsce. — Wiemy, że ludwisarnie istniały w Krakowie np. już w XIII wieku a sztuka ta była uprawianą tutaj przez długie wieki o czem świadczą same zabytki, dzwony, z napisami „Kraków me fecit" (dzwon w Krasocinie pow. włoszczowski z r. 1270) a następnie wyobrażenia ludwisarzy, trudniących się odlewnictwem dzwonów np. w Kodeksie Balt. Bema z r. 1505. Prawdą jest, że odlewnictwo wymagało odpowiednich warsztatów i właściwych sobie warunków rozwoju, które istniały w pewnych miejscowościach i krajach np. Flandryi, Niemczech półn. zwłaszcza w Norymbergii — a jednak trudno przypuścić, by tylko z obcych krajów sprowadzano do nas tak ogromną ilość dzwonów, liczących się na tysiące. Ludwisarnie były u nas z pewnością porozrzucane po całym obszarze Rzpltej. Same zabytki tej sztuki, dewastowane w ciągu wieków mieczem i ogniem, potwierdziłyby najlepiej nasze przypuszczenia, gdyby oznaczały wyraźnie miejsca takich odlewami chwilowych lub nawet stałych. Dopiero gdy materyał inwentaryzacyjny obejmie komplet dzwonów na ziemiach polskich a zostanie poparty zapiskami archiwalnymi, będzie można z pewnością twierdzić, że ludwisarnie własne mieliśmy we Lwowie, w Warszawie, Wilnie, Poznaniu, Lublinie, Toruniu, Gdańsku, Gnieźnie, Sandomierzu, Koniecpolu, Wrocławiu, Lesznie, Brzeżanach, Czersku, Nieświeżu i t. d. w miastach i miasteczkach, o których wspomina pierwszy inwentaryzator Julian Kołaczkowski, w „Wiadomościach tyczących się przemysłu i sztuki w dawnej Polsce" (Kraków 1883, ustęp p. t. Odlewnictwo dzwonów str. 392-419). 

Fragment dzwonu z Pobiedza. Fig 6.
Fragment dzwonu z Pobiedza. Fig 6.

Dzwon z Pobiedza. Fig 6.
Dzwon z Pobiedza. Fig 6.

Pobożnemu życzeniu jego:

„Niechaj nas drudzy badacze uzupełniają byśmy z czasem mieć mogli dokładny spis dzwonów, po kraju naszym porozrzucanych, a może niejedno nazwisko odlewacza Polaka tym sposobem się odkryje" — niestało się do tej chwili zadość; dopiero obecna wojna umożliwiła częściową inwentaryzacyę dzwonów, kiedy niebezpieczeństwo rekwizycyi stanęło tuż przed nami, dobierając się i do tych skarbów spiżowych.

Dzwon ze Szczawnika. r. 1742. Fig 9.
Dzwon ze Szczawnika. r. 1742. Fig 9.

Dzwon ze Zdynia. r.1818. Fig. 8
Dzwon ze Zdynia. r.1818. Fig. 8

Poszukiwania za polskimi ludwisarzami nie wykryły, niestety, zbyt wiele nazwisk. Snać sztuka odlewnicza opanowaną była przez obcy żywioł, pośród którego przez całe stulecia spotykamy Niemców, Włochów, Francuzów, Niederlandczyków i innej narodowości mistrzów. Jak silnym musiał być napływ, obcych giserów nawet w XVIII wieku, o tem świadczy charakterystyczny podpis na dzwonie z Dziekanowic: „Polonus me fecit — non Germanus". — Polak, podpisujący się także Baltasar Polonus albo Baltasar Rośkiewicz Polonus, akcentował wyraźnie, że on a nie obcy był twórcą dzwonu! — Przecież tu i owdzie między nazwiskami Benninghów, Bellmannów, Brevieltów, Briostów, Costienów, Delamarsów, Erlicherów, Freodinthalów, Getzów, Knaufów, Lagustinich, Lubitzów, Litkensów, Scholtzów, Schmiederów, Ulrichów, Weidnerów, Wagnerów, Wierdów, i t. p., przewija się polskie lub słowiańskie nazwisko lub samo imię: Żmuda Wojciech (1658), Wodzirejowicz (1619), Wagnerowicz z Lublina (1617), Sobota Maius (1736), Sago wic Błażej (1771), Stefcović Martinus „Contrifusor Casimiriensis" (1616), Smilnyak z Bardyowa (1866), Skora Jakób ze Lwowa (1341), Swoboda z Koniecpola (XVI w.), Polański z Krakowa (XVIII w.), Pietrzykowski z Przemyśla (XIV), Przybyłko Andrzej z Lublina (1658), Olszewscy (XIX), Ostrowski (1694), Maciej „mosiężnik" (1485), Kołodziej Urban (1595), Koplak z Rygi (XVIII), Komorczyński (vel Komaszyński XVIII), Jaroszewski (XIX), Hawicz (XVIII), Fortoński (XIX), Dilaczkowicz (1574), Borowski „ludwisarz brodzki" (1745), Bożemierski „magistr. Cracow." (1719), Brochwicz, Bazylewski a nie wiele więcej nazwisk możnaby dodać do tego spisu. 

Tymczasem poszukiwania obcych badaczy dowiodły np. że miasto Gdańsk i Malborg były głównemi siedzibami odlewaczy dzwonów już w wieku XV, że sztuka ich osiąga największy rozkwit w XVI i XVII wieku a była prowadzoną przez znanych mistrzów niederlandzkich jak Simon Wagehevens (1502), z Mechelu, Hinrich von Campen (1505), pomocnik odlewacza późnego średniowiecza Gerdta de Won von Campen. Przy żywych stosunkach handlowych Gdańska z Niederlandami napływali oni do bogatego i kupieckiego miasta, osiedlali się w niem i stąd zasilali całą Polskę w wyroby swej sztuki. Tem tłumaczy się ogromna ilość ich dzieł, spotykanych w najdalszych kątach naszego kraju. Obok znanej familii Benningków znajdujemy tam znakomitą rodzinę giserów Wittwercków: ojca Absalona, pracującego w XVII w. i prawdopodobnie dwóch synów jego, starszego Michała i młodszego lmmanuela. Dziełem tego ostatniego jest z pewnością dzwon (Fig. 6) z Pobiedza, (obecnie w muzeum naród.), sygnowany literami ,(I W Gedani 1745". — Dzwon ten niewielkich rozmiarów (śr. 43, wys. z koroną 46 cm.) 0 regularnym kształcie jest wykonany w całym tego słowa znaczeniu artystycznie tak pod względem układu plastycznych ozdób, jak' ich wyrazu dekoracyjnego. Górną część szyi okalają liście akantu, misternie złączone w koronkę ornamentacyjną; między dwiema parami wałków, które tworzą głębokie rowki, rysuje się wyraziście wstęga z napisem: SIT NOMEN DOMINI BENEDICTUM cytowany powyżej monogram gisera. Dla podniesienia plastyki liter nałożono je na tło pojedynczych a płaskich tabliczek. Bezpośrednio pod tem umieścił rzeźbiarz festony z kwiatów i owoców, spięte wstążkami lub podtrzymywane przez skrzydlate putta. Subtelność cyzelatorską, miękkość prawie malarską podziwiamy tutaj w odtworzeniu najdrobniejszych szczegółów, zwłaszcza listków i pnączy owocowych, a radość z naturalistycznego oddania jagód, gron winnych, jabłek, gruszek, kukurydzy itd. Widzimy zarazem jak z wielkiej sztuki Rubensa przedostawały się motywa czy fragmenty (aniołki), jaki wpływ na sztukę plastyki odlewniczej wywarli malarze kwiatów i owoców Adrian von Utrecht, Jan Dawid de Heem i flandryjsey inistrze. Lecz nie tylko w ornamentacyi. Płaskorzeźby, z postaciami Madonny z Dzieciątkiem i Chrystusa Zmartwychwstającego, dadzą się wywieść od figuralnego rzeźbiarstwa Flandryi XVII wieku, przedewszystkiem zaś można je zestawić z utworami na amsterdamskim ratuszu Artusa Auellinusa młodszego. Dzwon z Pobiedza ma również pewne znaczenie dla numizmatyki (Eig. 8). Między wspomnianemi M. B. a Chrystusem umieszczone są 4 medale: z popiersiem Karola XI szwedzkiego, medal na pamiątkę chrztu z XVII wieku z niem. napisem, na pokój w Oliwie 1660, medal z widokiem m. Gdańska z r, 1653 i jedna plakieta okrągła, wyobrażająca zbrojnych izraelitów, Kaleba i jego towarzysza, niosących bujne i ciężkie grono (vide Wiadom. numizmat. Nr. czerwcowy b. r.). Piękny, kielichowy kształt dzwonu wieńczy korona, harmonizująca w proporcjach, z lekko wypukłą czapką oprofilowaną, zamyka zaś szeroka listwa pierścienia sercowego, łagodnie opadającego w dól. Całość i szczegóły obmyślano tutaj z poczuciem i umiarem artystycznym tak, że bogactwo motywów zespala się z formą nie przypadkowo. Inne okazy warsztatów wittwerckowskich znajdują się w kościele 0 0 , Bernardynów w Leżajsku, w Trześni, Jędrzejowie, Szańcu, Cmolasie, a poznać je można zawsze po charakterystycznych festonach i typie Madonny. 

W zupełnie inny świat wprowadza nas dzwon z kościoła filialnego w Szczawniku (Fig. 9). Spotykamy się bowiem tutaj z motywami sztuki ludowej z t. zw. parzenicą, która służy jako dekoracya szyi, zaś ornament z drobnych , jagód czy szyszek, tudzież z wątłych listków podgórskiej flory, zdobi krawędzie a zarazem tworzy ramki medalionów i plakiet. Dzwon datowany 1741 DIE I. AUGUSTI z błędnym napisem DEMETIUS. MARTYR. PROCONSULIS. GRECIAE. ET GLORIOSUS. DO SZCZAWNIKA mógłby uchodzić za dzieło rodzimej sztuki, gdyby nie przeświadczenie, że został ulany najprawdopodobniej na Węgrzech, gdzie znajdują się dzwony tego samego typu ludowego, wykonywane w XVIII w, w odlewami w Epperies. Bądź jak bądź jest on ciekawym okazem sztuki ludwisarskiej, która jak z tego przykładu poznajemy, czerpała motywy dekoracyjne zewsząd, nie pomijając swojskich a wykorzystując je oryginalnie i świadomie.

Ostatni dzwon, jaki tutaj publikujemy, pochodzi ze wspomnianej odlewami w Epperies a wykonany został, jak mówi łaciński napis, przez Pawia Schmitza i Franciszka Lecherera w 1818 roku „PRO ECCLIA CRECł SD1NIENS1 SUB PAROCHO N. N. OBUSKOWITZ ET PROVISORE ECCLIE IVAN PADUA (Fig. 10). Wybitne cechy stylistyczne występują na nim znów w dekoracyi górnej części „płaszcza", pokrytego ornamentem empirowym, złożonym z kandelabrów, powiązanych linią w kształcie kabłąków. Środek elipsowatych pól wypełniają wazony, do których przytykają po obydwóch stronach dziobami fantastyczne ptaszki, łączące się stylizowanemi skrzydełkami w ten sposób, że każda para zamyka dwa owalne pola. Nad tem obiega wokół wstęga napisu z nazwiskami odlewaczy, krawędź zaś szyi zdobią wianuszki, oddzielone strzałkami. Modelacya jest miękka, płynna, kanty są złagodzone a przez to mało plastyczne, jakby były cyzelowane w podatnym materyale, techniką zapożyczoną z innego rzemiosła :artystycznego. Podobnie płaskorzeźba, przedstawiająca św. Marcina z żebrakiem ma pastelowo-rzeźbiarski charakter, zbyt wyszlifowany i wygładzony w płaszczyznach. To też szeroka krawędź dolna, pełną formą i liniami wałków i wklęsków architektonicznie ujętych, zbyt kontrastuje z resztą falistego korpusu, pokrytego tak misterną dekoracyą.

Około połowy XIX w. upada sztuka ludwisarska. schodząc do rzędu wyrobów fabrycznych ; z rozwojem techniki wogóle udoskonala się wprawdzie także technika odlewnicza, lecz szablon i modele zaczynają brać górę nad indywidualną wynalazczością giserów przeszłych wieków, którzy tajemnice swej sztuki i warsztatów pozostawili jedynie familii. O ile istotna t. j. muzyczna wartość dzwonów podniosła się bezsprzecznie dzięki wspólpracownictwu fachowych sil, o tyle znów inne wartości, przyczyniające się do zewnętrznego wyglądu dzwonów, wyposażenie ich formy, zeszły na drugi plan jako nieistotne. To też dzwony po r. 1850 nie przedstawiają prawie żadnego interesu dla badacza sztuki: są dla oka neutralne, „bezbarwne" w najlepszym razie, gorzej, jeśli icli zewnętrzna forma, pokryta najczęściej niedorzecznymi napisami i nudną, bezwyrazową ornamentyką, nie zawiera pięknej duszy dzwonu — dźwięku.

JERZY REMER.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new