Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
CAŁĄ okolicę w około Krakowa w promieniu 20-30 km zaopatrywali stolarze skawińscy w sprzęt potrzebny. Oni sprzedawali na jarmarkach okolicznych, a zwłaszcza w Skawinie i w Krakowie na Podgórzu, na placu Zgody łóżka i kołyski, stoły i stołki, listwy (półeczki na miski), szafki na naczynia, ramki do obrazów, a skrzynie większe i mniejsze. Szczególnie pod jesień, gdy po żniwach nadchodził czas wesel, każdy ojciec musiał kupić córce wychodzącej za mąż, dużą skrzynię malowaną w kwiaty do wyprawy. Bez takiej skrzyni panna młoda nie mogła się obejść, wyprawa nie była zupełna. Bo gdzieżby młoda kobieta przechowywała swoje stroje odświętne, gdzie chowała korale, gdzie wreszcie składała grosz do grosza uzyskany za sprzedany drób i nabiał.
Dzisiaj po wojnie, nie pstrzą się już na jarmarkach malowane sprzęty skawińskie, bo dzisiaj chłop spanoszył się, więc mebluje się po pańsku. Stare kwieciste łóżka, szafy i skrzynie wyrzuca na strych, lub rąbie i pali, a w ich miejsce ustawia w izbie politurowane meble, tandetę żydowską, aby się po pańsku urządzić i nie dać się przebrać byle komu. Więc z powodu braku popytu na malowane sprzęty domowe stolarze skawińscy przestali je wyrabiać i tak przemysł ten, rozwijający się tutaj od lat dawnych zamilkł, zdaje się już na zawsze, i niniejszy opis uważać należy za wspomnienie pośmiertne.
Wyrobem sprzętów ludowych zajmowali się stolarze specjaliści, których rzemiosło przechodziło z ojca na syna. W roku 1905 było takich stolarzy 5, w roku 1920 tylko 2 i ci nie zdobili już sprzętów kwiatami, ale malowali je tylko na jeden kolor, bronzowy, bez wszelkich ozdób. Przy pracy zajęta była zwykle cała rodzina: dzieci przygotowywały farby, a żona stolarza lub córka dorosła malowały na sprzętach wszelakie ozdoby. Przed dwudziestu laty mieli stolarze do pomocy jeszcze czeladników, jednego lub dwóch i terminatorów. U dwóch dzisiejszych stolarzy pracuje zaledwie 3 osoby. Stolarze tutejsi, tak jak wszyscy rzemieślnicy w małych miasteczkach nie żyli nigdy z samego rzemiosła, ale jako właściciele domów i roli gospodarowali w lecie w polu, a chyba tylko w czasie bardzo pilnej roboty wyręczali się w gospodarstwie rolnem żoną i dziećmi. Najwięcej jednak uprawiają stolarkę w zimie. Wykształcenie tutejszych stolarzy ograniczało się w ukończonej szkole miejscowej, a rzemiosła szczególniej malowania uczyli się od ojców i majstrów w miejscu, bo ta sztuka, jak mówią, przechodzi z ojca na syna. Przed wojną przyznawali stolarze, że mają się lepiej, niż inni miejscowi rzemieślnicy, bo jest to rzemiosło pewne i nie upada. Niestety, wojna zrządziła i tutaj nieprzewidziane spustoszenia. Do wyrobu sprzętów używano drzewa jodłowego i sosnowego. Każdego czwartku na targi do Skawiny przywożą górale z sąsiedniego powiatu myślenickiego gotowe deski, które zakupują stolarze. Przed wojną płacono za deskę grubszą dwucentymetrową tak zwaną „targówkę", 30-40 centów; w roku 1920 kosztowała już taka deska 100-200 Mk, a dzisiaj płaci się ją 20-30 tysięcy Mk. Deski cieńsze płacone przed wojną po 5 centów, w roku 1920 po 70 Mk, dzisiaj po 15-20000 Mk. Cieńszych deseczek używano na dna sprzętów, a grubszych na boki i wieka. Dobre do roboty deski powinny być suche i równo rznięte. Jeden robotnik wyrabiał tygodniowo około 1/2 metra sześciennego drzewa czyli około 20 m³ rocznie. Przed wojną zużywali stolarze tutejsi około 200 m3 drzewa na wyroby sprzętów ludowych. Oprócz drzewa potrzeba do roboty kleju, farb i gipsu. Klej kupują w sklepach, albo go wyrabiają w domu, wygotowując obrzynki skór, które nabywają od kuśnierzy. Używają tylko kupnych farb, które nabywają w sklepach krakowskich. Jest ich znaczna ilość, a nazywają je jak następuje: cynkwajs biała, bałtyna żółta, szwamfuter zielona, cynober czerwona, niebieska, madzienta wiśniowa, minja ciemnowiśniowa, sitgelb żółta, tyranglika szara, satynober ciemny i jasny żółta, kuglaka-ciemnoczerwona, krongelb pomarańczowa, parseblau mają za czarną. Bałtynę i parseblau kupuje się w kawałkach, które się potem tłucze na proszek. Inne farby kupują w proszku. Farby rozpuszczają w ciepłym kleju stolarskim. Do niebieskiej farby dodają białej, by była jaśniejsza; do szwamfutru dodają w tym celu farby białej i żółtej. Zieloną farbę wierzchnią przygotowują w ten sposób, że na gładkim kamieniu rozcierają drugim kamieniem farbę parseblau i żółtą. Potrzebne kamienie kupują w Barwałdzie pod Wadowicami. Gips niepalony nabywają w sąsiedniej wsi, w Skotnihach, gdzie go chłopi dostają z roli, wypalają w piecu chlebowym przy pieczeniu chleba, potem tłuką na proszek i rozrabiają z klejem. Do roboty używają zwykłych narzędzi stolarskich, które nabywają w sklepach w Krakowie. Do mierzenia używają dotąd jeszcze dawnego łokcia, dzielącego się na dwie stopy, po 12 cali każda. Jest to łokieć wiedeński równy 63 cm. Sprzęty, które ozdabiano różnymi wzorami, wyrabiali następujące: łóżka i kołyski, skrzynie, ławy, szafki na naczynia, półki i ramy do obrazów. Inteligencja zamawiała zaś dla siebie szafy, kredensy, komody, toaletki, szkatułki i kazała je malować tak, jak skrzynie dla wieśniaków.
Robota odbywała się w następujący sposób: Robią sprzęt i dopasowują do siebie wszystkie części składowe, ale nie spajają na stałe przed pomalowaniem, gdyż malują każdą część z osobna. Wszelkie nierówności desek powstałe przy heblowaniu i szpary wygładzają gipsem. Po wyschnięciu gruntują całą powierzchnię deski, przeznaczoną pod malowanie farbą czarną. Na „groncie“ ciągną przy pomocy lineału Iinje dla odgraniczenia miejsc, które należy zostawić wolne przy nakładaniu tła, a które później wypełnione będą inną farbą. Są to ramy ornamentów, lub tła pod kwiat, odmienne od ogólnego tła skrzyni, łóżka i t. p. Z wyjątkiem tych miejsc całą powierzchnię sprzętu powlekają farbą zieloną pierwszą, czyli jak mówią: „przednią", a na niej, gdy wyschnie, w tych samych miejscach kładą farbę ciemnozieloną. Gdy znowu tło zaschnie, wypełniają wolne miejsca stosowną farbą, następnie malują wzór, kładąc farby jedna po drugiej, kolejno ale w ten sposób, że najpierw wszystkie odpowiednie miejsca na całym sprzęcie nakładają jedną farbą, potem drugą, trzecią, dopóki ornament nie zostanie wykończony.
Gdy już wszystkie farby są ponakładane, stawiają część sprzętu pomalowaną w bliskości pieca, aby zaschła. Potem lakieruje się, albo „pokości“, jak kto chce. W ten sposób pomalowane sprzęty są droższe. Tańsze zaś mają jednostajne tło jasnobronzowe, a na nim wzory podobne ale wprost na tem tle kładzione i rzadsze. Do malowania tła używają dużych pędzli ze szczeciny, które kupują w sklepach. Pendzle mniejsze do malowania szczegółów, wyrabiają sami ze sierci psa, kota, a nawet krowy (z karku). We wszystkich wzorach są motywy podobne, a wzory dzielą się na trzy rodzaje: a) „filonki" (Füllung), b) korony czyli girlandy, c) wazonki. Na pewnym sprzęcie musi być wzór jednakowy na wszystkich jego powierzchniach i od niego sprzęt nosi nazwę np. „skrzyń filonkowa", „skrzyń wazonkowa“.
Girlandy czyli korony rozmieszczone są naprzemian z wazonkami i same wyłącznie nie zdobią teraz sprzętu, naturalnie na jego głównych powierzchniach, bo małe powierzchnie są dowolnie ozdabiane. „Filonek“ a wazonek różnią się od siebie tem, że „filonek“ jest otoczony linją kolorową niby ramą, w której na odmiennem tle stoi wazon, a wazonek namalowany jest na ogólnem tle przedmiotu i nie jest obwiedziony ramką.
Ponieważ zwykle stolarze nazywają „filonkami“ osobne deseczki wstawiane np. w drzwi szafy, lub w drzwi pomieszkania, wypełniające je, przeto domyślać się musimy, że w podobny sposób robione być musiały dawniejsze skrzynie, nim ówczesne wypełnienia deseczkami zostały zastąpione „ filonkami“ malowanemi, Drobniejsze motywa w koronie, w filonku i wazonki są jednakowe, różnią się tylko zestawieniem: w filonku i w wazonku jest u dołu namalowany wazonek, z niego wyrastają liście, u góry i po bokach róże, albo inne kwiaty. Najpowszechniejsze są róże. Oprócz tego bywają gwiazdy i ząbki, służące do wypełniania mniejszych przestrzeni, na których nie warto kłaść trudniejszego wzoru, jak na „przygłowniku“ czyli „głownie“ (boku skrzyni, szczycie łóżka) skrzyni, szuflady i t. p. Główną rolę odgrywają skrzynie. Wieko i przód są ozdobione jednakowo; skrzyń filonkowa ma na przodzie i na wieku po cztery filonki, skrzyń wazonkowa po dwa wazonki. Głowno ma koronę zwężykowatemi linjami naokoło, szuflada i powierzchnia wązka, stanowiąca grubość wieka pomalowane są w ząbki część dolna pod szufladą, małemi poziomemi girlandami i gwiazdami, rozmieszczonemi symetrycznie. Inne sprzęty ozdabiają tymi samymi wzorami, zmieniając tylko ich rozmieszczone stosownie do powierzchni zamalowywanej.
Przy malowaniu nie używają żadnych patronów, nie rysują też wzoru naprzód tylko ramy filonków ciągną od lineału, zresztą wykonują wszystko od ręki. Ponieważ ciągle powtarzają te same motywy, przeto stolarze dochodzą do takiej wprawy, że bardzo szybko i bez namysłu kładą jedną farbę po drugiej. Ludowi podobają się najbardziej ornamenta filonkowe. Rozmiary skrzyń i innych sprzętów nie uległy zmianie od bardzo dawnych czasów. Stolarze skawińscy mierzą do dziś dnia łokciami i calami. Zwykłe rozmiary skrzyń są: największa ma 2 łokcie długości, średnia 1 ½ a najmniejsza pięć ćwierci łokcia. Stolarze wywozili swoje wyroby na jarmarki do Krakowa, Wieliczki, Krzeszowic i tam je sami sprzedawali wieśniakom. Przeważnie skrzynie wywozili na jarmarki po 18-20 sztuk naraz. Inne sprzęty robili najczęściej na zamówienie. Ceny przedwojenne były następujące: skrzynie po 10, 16 i 18 Koron kołyski po 3-4 Korony, szafka na naczynia 24 Koron. Sprzęty zamówione sprzedawali według ceny umówionej. Zamówienia otrzymywali z okolicy. Po wystawie wyrobów sztuki ludowej, jaką urządziło Towarzystwo Polskiej Sztuki Stosowanej w Krakowie wr. 1902, sprzęty skawińskie tak się spodobały, że przez jakiś czas otrzymywali tutejsi stolarze zamówienia od inteligencji z Rzeszowa, Tarnowa, Krakowa, Warszawy, a nawet na Bukowinę wysyłali wyroby swoje. Rzemieślnicy pracowali 14-16 godzin dziennie iw tym czasie zrobił majster lub czeladnik 4 kołyski, albo 4 małe skrzynki lub 1 skrzynię dużą. Czeladnikowi płacił majster od sztuki i to 1'20 Korony od skrzyni, 50 halerzy od kołyski i całe utrzymanie. Zarobek był mały, ale stolarze byli z niego zadowoleni, gdyż pokrywał całe ich niewybredne potrzeby życia. Teraz robią tylko sami majstrowie; robią na zamówienie meble fornirowane i politurowane, a zarobek dzisiejszy nie wystarcza stolarzowi na utrzymanie rodziny. Stolarze skawińscy nie przechowali w tradycji ustnej historji swego rzemiosła, a ponieważ nie było ich nigdy wielu, więc nie tworzyli cechu, po którym byłyby zostały jakieś dokumenta. Mówią tylko, że stolarka znaną i prowadzoną była w niektórych rodzinach z dziada, pradziada, a synowie po wyterminowaniu u ojców, szli jeszcze na jakiś czas na praktykę do stolarzy krakowskich, skąd przynosili niemieckie nazwy narzędzi i kilka wyrazów używanych przy robocie. Malowania sprzętów uczyli się tylko od ojców. Wojna zakończyła okres dawnej stolarki skawińskiej, a otworzyła pole nowego sposobu zarobkowania, aby tylko ta postępowa stolarka dała dobrobyt tutejszym rzemieślnikom.
Seweryn Udziela