Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

MALOWANKI LUDOWE Z OKOLICY DĄBROWY W TARNOWSKIEM


NAJBARDZIEJ swojski a przytem niezmiernie wyrazisty przejaw ściennego zdobnictwa ludowego wykazują wycinanki, o dosadnych i silnie zakreślonych motywach u księżaków, w subtelnym i drobiazgowym wzorze u kurpiów, a w bezpośredniem malowaniu ścian chaty iw malowankach na papierze u mieszkańców wsi powiśla Dąbrowskiego. Wycinanki odkrył przypadkowo artysta malarz Strojnowski z Krakowa, który malując kościół w Księstwie Łowickiem spostrzegł porozwieszane na ścianach izby cudne „wstęgi", gwiazdy," „kołdry" wycięte nożycami z barwnych papierów o natężonych i zdecydowanych tonach. 

W kilkanaście lat później okazało się, że również strojno i barwnie zdobił swe ściany lud zamieszkały w okolicach Dąbrowy. Znów dziwnym zbiegiem okoliczności odnalazł Władysław Hickel nowe źródło twórczości czystej, samodzielnej, dalekiej, od wpływów obcych, z którego tryskała świeżość zdawałoby się odradzająca szarą nudę wielkomiejskiej sztuki. 

W czasopiśmie Lud (Tom XII zeszyt II r. 1906) malowanki z powiśla Dąbrowskiego opisał szczegółowo Hickel podając jednocześnie kopje, nie zawsze niestety wierne z orginałami, które ofiarował częściowo Muzeum Narodowemu w Krakowie, a częściowo Tow. Polska Sztuka Stosowana. Przerysowując malowanki starał się o ich uszlachetnienie przez co zatracił najbardziej charakterystyczne cechy linji i formy ornamentu. Załączone barwne reprodukcje dobrano z oryginałów znajdujących się w Muzeum Przemysłowem, ze zbiorów Tow. Polska Sztuka Stosowana, podając przykłady starsze, zdobiące rzeczywiście niegdyś ściany chat Woli Żelichowskiej. W zbiorach wymienionych znajdują się także malowanki wykonane na zamówienie i te wyraźnie tworzą odrębny, mniej ciekawy typ zbliżający się pomysłem raczej do haftu, który również w tych okolicach bogato się rozwijał. W opisie swoim Hickel określa technikę i sposób użycia malowanek, znanych mu bliżej z Woli Żelichowskiej, Pilczy, Borusowej, Świebodzina. Ćwikowa, Hubienic w sposób następujący: „Malują już to na papierze, już to wprost na ścianie, przyozdabiając co tylko jest w izbie, a więc; powałę, kredens, okna, okiennicę, (deszczułka do przykrywania otworu w piecu piekarskim), „kaflowiec", (piec ogrzewany ciepłem z pod kuchni angielskiej), a nawet talerze, choć te w razie użycia, muszą być z farby obmyte. Farbę kupują dziewczęta w Dąbrowie albo w Tarnowie w proszku, który mięszają z mlekiem lub pokostem, a zamiast pędzla używają zazwyczaj brzozowego patyka namoczonego i rozstrzępionego młotkiem na jednym końcu. Pędzel taki jest oczywiście bardzo nieudolnem narzędziem; tem dziwniejsza, że niejedna z wielką zręcznością potrafi nim władać. Farba rozrobiona w odpowiedniej ilości mleka da się dobrze użyć i nie kruszy się zbytnio. O ile dowiedzieć się mogłem, malarstwo to zaczęło się rozwijać dopiero przed kilku laty. Dawniej zadawalano się i dziś jeszcze zrzadka napotykaną wycinanką. Mówią, że jedną z pierwszych malarek była Curylówna, córka gospodarza w Zalipiu. Pobudką do chwycenia pędzla miało być malowanie kościoła; rzecz prawdopodobna, a użycie mleka do rozrabiania farby musiano podpatrzeć u zawodowego malarza. Malowanki, czyli jak je lud nazywa „kwiatki" malują dziewczęta i młode mężatki przeważnie wspólnie, rysując („znacząc") poprzednio wzór ołówkiem. Gotowe malowanki wieszają rzędem pod obrazami, między nimi albo też na półeczkach". 

Omawiając estetyczną stronę malowanek wspomina autor, że w zbiorach swych liczących kilkaset sztuk, spotkał fryz złożony z 20-tu zębów, a żaden z nich niepodobny do drugiego, choć całość na tem nie traciła. Trzeba tu wspomnieć, że właściwie zaletą sztuki ludowej jest wszelka rozmaitość zdobień ujętych w jednolitą formę i że na tem właściwie tylko zyskuje a nie traci całość. Lud nie lubi się powtarzać i stąd wypływa ta swoboda w rzucaniu kwiatów, liści różnorodnych kształtem i charakterem. Jest to problem malarski bardzo trudny a rozwiązany w sztuce ludowej z łatwością, której pozazdrościć może niejeden wybitny dekorator. 

Dwa odmienne techniką objawy sztuki dekoracyjnej, wycinanki i malowanki, tworzyły zaczątek rodzimej, niezależnej od wpływów obcych, twórczości, która niestety nie wywarła wpływu na rozwój malarstwa polskiego a uwydatniła się znacznie w koncepcji artystów obcych, którzy jednak przyznać trzeba umiejętnie wykorzystali polskie motywy, ludowe zwłaszcza w tkaninach, malarstwie pokojowem i obiciach papierowych. Światowej sławy wyroby wiedeńskie spotykane w sklepach i na wystawach pod marką „Wiener Werkstätte" cechuje nuta słowiańska a przedewszystkiem polska. Uderza w szczególności zręcznie przetworzony ornament malowanek, które wcześniej znalazły się w zbiorach zagranicznych. My zaś szukamy natchnienia u źródeł obcych i często naśladujemy to co od nas właśnie pochodzi, niepamiętni słów Wyspiańskiego „… nie trzeba szukać daleko, kiedy było jakoś blisko". Jeśli z dekoracji wnętrz i polichromji odrzucimy stylowe i różne inne naleciałości, to przekonamy się o pustce w usiłowaniach rodzimych malarzy, nie umiejących sięgać tam, gdzie się zrodziła i zamarła istota swojskości. Na martwej niwie nikt nie zdołał wskrzesić jakby pogrzebanej tradycji, której duch pokutuje poza Polską, oczekując spadkobierców tej spuścizny, które dziewcze polskie tak barwnie i siarczyście „jak se umyśliło, tak se zakreśliło”.

Kazimierz Witkiewicz

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new