Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
URZĄDZIŁ sobie je Hucuł, Iwan Korpaniuk w chacie swej w górach na Płoskiem koło Jaworowa. Zboczywszy na lewo z jaworowskiego gościńca, po półtoragodzinnym marszu skalistą percią, wijącą się w górę wśród kwiecistych łąk, zbliżamy się do Korpaniukowej zagrody. Rozsunąwszy zagradzające drogę „rozłohy“ czyli żerdzie płotu, stajemy przed wrotami „osedka", którego stare, spalone słońcem ściany przybrały barwę palisandra. Typowa huculska zagroda! Wszedłszy na dziedziniec, zdaje się, że znajdujęmy się na majdanie dworka szlachcica polskiego z XVII w. Na lewo szopy gospodarskie, a w nich miech kowalski, piec do odlewania(„sypania“) różnych rzeczy z metalu i narzędzia ciesielskie mówią, że tutaj gospodarze wystarczają sami sobie. Na prawo do słońca zwrócona chata z szerokich płaz, z gankowem obejściem wspartem na dużych skrzyżalach. Nad drzwiami zawieszone majestatyczne rogi baranie zapowiadają nielada szlachecki smak gazdy. Olbrzymia sień, nienakryta powałą, kruczo zakopcona dymem, który tutaj wyprowadzany bywa z dwóch pieców izb „prawaczki i liwaczki". Wchodzimy do naszego muzeum. W prawaczce po lewej stronie izby, a w liwaczce po prawej rzucają się w oczy przepiękne duże piece kaflowe, huculskiego typu kominki. Podobnemi nie może poszczycić się ani muzeum im. Dzieduszyckich. ukraińskie we Lwowie. Jest to wieloletni trud starego Iwana, który kafel za kaflem wykupywał od posiadaczów starych pieców. „Bulbaka z Płoskoho" znają wszystkie wsie huculskie. Zawziął się ten pół dziki człowiek, 65 letni analfabeta, na wszystko, co piękne, a w niegodnych spoczywa rękach. Piece w chacie Korpaniuka to najlepsza wystawa arcydzieł pokuckiej majoliki ludowej. Są tam kafle i Piotra Koszaka z Pistynia, Michała i Józefa Baranowskiego z Moskalówki, a nie brak nawet i wyrobów starego Aleksandra Bachmińskiego. Wszędzie ornament figuralny i roślinny, właściwy polskim garncarzom na Pokuciu; ani śladu martwych, schematycznych ozdób, powstałych pod wpływem ruskich pierwiastków zdobniczych, bo staremu Iwanowi chodzi tylko o piękno. A zapamiętał się ów „Bulbak“ w manji zbierania, bo oto obok pieca w prawaczce piętrzy się stos kafli. To wyprawa dla najmłodszego syna, gdy przyjdzie mu ochota do ożenku. Nie tu wszakże koniec ceramicznym zbiorom. Dokoła obu izb biegną pod powałą półki z istną wystawą misek i talerzy, zdobionych wzorzyście przez polskich garncarzy z Kosowa i Pistynia. W lipcu 1923 r. naliczyłem tych misek na półkach („griedci"), namiśnikach i szafkach kredensowych naprzeciw pieców aż - 104 sztuki. Jeśli do zbioru tego dodać sporo ciekawych dzbanów, kubków, kołaczy, „czutr“ i t. p., otrzymamy kolekcję tak wyborową, że żaden badacz pokuckiej majoliki ludowej pominąć jej nie może.
Po ceramice inny dział zbiorów zwraca uwagę: wyroby z rogu, metalu, drzewa i skóry. Oto na surowych ścianach wiszą prochownice („porosznyci") z rogu jeleniego („riżky“), rytowane, wypalane i nabijane mosiężnymi lub żelaznymi ćwiekami, okrągłe „kubky", myśliwskie, „tabiwki" tj. torby skórzane pokryte misternie ułożonemi centkami z argentanu i mosiądzu, „dziobnie" czyli wzorzyste torby wełniane, pasy skórzane zdobne metalowemi guzami i misternie cyzelowanemi spinami czyli „czeprahamy", krzyże mosiężne odlewane i rytowane ręcznie, krzyżykowa „zgarda", łańcuszki czyli „retizi", pastoralnie zakrzywione laski zwane „kełefy" i toporkowate „bartky“ odlewane czyli „sypane" z mosiądzu. Na stolikach porozkładał „Bulbak" wiele cennych, drewnianych rzeźbi inkrustacji (wykładanek) najprzedniejszej roboty starego Jurka i jego syna Wasyla Szkryblaka: skrzynki, rakwy, flaszki, krzyże i t. p. wszystko krwawica szlachetnej, zapamiętałej manji starego Iwana. Miłość piękna wlał on iw sprzęty codziennego użytku. Rozłożyste stoły, szafki, wszystkie widoczniejsze sprzęty w jego domu zdobią wzorzyste wycinania, wypalania lub drzewna wykładanka. A całość takiego urządzenia domowego użyczają radosnej krasy pasiaste „werety" i „liźniky" jaworowskie (koce) zwisające z żerdzi umocowanej nad piecem. A między tymi płatami samodziału rzuca się w oczy makata z tureckiemi scenami. Widać i tego ormiańskiego towaru nie wypuścił z rąk „Bulbak" gdzieś kiedyś na jarmarku. Opodal w kącie nieodzowne w chacie Hucuła cymbały. To nie martwy zabytek, bo każdy z synów Korpaniuka umie brzdąkać na tym instrumencie żwawe kołomyjki do tańca na weselach i dla rozrywki w długie, zaciszne zimowe wieczory. Obok cymbałów olbrzymia metalowa trąbita, wykonana przez Bulbakowego syna, Petra, który z tego instrumentu potrafi wydobyć dzikie, rozwiejne a majestatyczne, pierwotne melodje.
Sporą część izby liwaczki zajmują tkackie krosna, na których żona Bulbaka tka płótno lub wełniaki na odzienia. Poczciwa ta kobiecina wywodzi się nie z byIe jakiego rodu. To rodzona córka ojca huculskiej rzeźby, Jurka Szkryblaka, to siostra sławnegoWasyla Szkryblaka, utalentowanego rzeźbiarza i wykładacza w drzewie. Żyje w niej artystyczna tradycja krwi, która w ciekawy sposób objawia się w jej uzdolnieniach. Stara, 58 letnia Korpaniuczka jest dzisiaj bezprzecznie najpomysłowszą i najczynniejszą „szwalą" czyli hafciarką na Huculszczyźnie. Jej krzyżykowe hafty o radosnych zestrojach barwnych (w przeciwstawieniu do ciemnych barw hafciarek z dolin) posiadają tak wyraźne znamię świeżości kompozycyjnej, że, kto raz ujrzał te wyroby, rozpoznaje zawsze z łatwością.
Synowie Iwana: Semen, Jurko i Petro, niezawodnie po matce swojej odziedziczyli zdolności artystyczne. Znani są oni na całej Huculszczyźnie, jako znakomici rzeźbiarze, tokarze i wykładacze drzewa. Najwięcej utalentowany Semen, trawiony piersiową chorobą, w gorączce tworzenia wprost nie ustaje w pracy. Misterne wyroby jego idą do Ameryki nawet, gdzie budzą zachwyt jako „florenckie antyki". Każdy z tych braci-artystów sam sobie zrobił tokarnię i wszystkie snycerskie przyrządy. Każdy urodził się już ze znajomością pierwotnych rzemiosł. Jednej krwi bracia i z pod jednej strzechy, a jakże odrębny styl ich wyrobów! Widać, że matką ich pomysłów zdobniczych jest im głębia własnych, szczerych dusz. Dziwna rodzina, zakopanych w górach artystów! Bez wpływów nowoczesnej cywilizacji, bez społecznego poparcia, bez zachęty ze strony inteligencji, jak jakiś kwiat cudowny na opoczystej glebie, rozwinęła się w Korpaniukowej zagrodzie Sztuka, jako życiowa potrzeba pierwotnych ludzi. W porównaniu z życiem i dziełem tych analfabetów jakżeż mizernie spełniają swoje kulturalne zadania kustosze ukraińskiego muzeum we Lwowie, lakierujący pisanki huculskie, umieszczający inkrustacje na tle kilimu, rozstawiający nieponumerowane zbiory w barbarzyńskim nieładzie.
Tadeusz Seweryn