Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Bolestraszyce — 1840 — 1845


W roku 1840-ym Michałowski przeniósł się do drugiego swojego majątku, Bolestraszyc, w Przemyskiem. I tutaj, jak w Krzysztoporzycach, urządził wygodną pracownię. 

Prace, malowane w tym okresie, noszą na sobie znamiona dosyć wyraźne pod względem tematu i techniki. Była to chwila, w której życie na wsi, położonej daleko od wielkiego miasta, wywarło dziwnie mocny wpływ na twórczość Michałowskiego - oddaliło od spraw, dawniej najważniejszych, od problemów formy, a pokazało poezję prostoty i rozbudziło zamiłowanie swojskości.

Zrozumienie swojskości zaszczepił malarstwu polskiemu Norblin. Sens tego uczucia podniósł do znaczenia wielkiej kompozycji Stachowicz. Michałowski dał jej klasyczny wyraz malarski i wprowadził moment anegdotyczny, który z fredrowskim rozmachem rozwinął w swojej sztuce Juljusz Kossak.

Możnaby twierdzić niemal bez zastrzeżeń, że z bolestraszyckiej epoki twórczości Michałowskiego wywodzi się sztuka Juljusza Kossaka. Żaden inny okres pracy Michałowskiego nie znalazł w sztuce polskiej kontynuatora. Michałowski był zbyt zdecydowanie malarzem form, zbyt mało malarzem tematu, by ówczesne malarstwo polskie mogło wchłonąć go w siebie. Zapóźno oceniono go i wprowadzono w bieg sztuki polskiej, by mógł jeszcze oddziaływać wartościami malarskiemi. Jedynie tę nutę jego zrozumiano i przejęto, która jakimś tonem dobroduszności zazębia się z gawędziarstwem, z obyczajem ówczesnym, z opisowością czy z reprezentacją historyczną. I takim znano Michałowskiego do bardzo niedawnych czasów-akwarelistę, „koniarza", malarza wołów, słowem, znano go takim, jakim pozostawił go potomności w swojej kontynuacji Juljusz Kossak.

Istotnie - w epoce bolestraszyckiej Michałowski malował jedyne w swojej sztuce sceny rodzajowe - wyjazd dzieci na kucykach, jazdę na bryczce, ścigające się furmanki, woły, wreszcie - „Jarmark w Mościskach". Ta ostatnia akwarela jest najdoskonalszym rodzajowym obrazem ówczesnej sztuki polskiej. Utrzymana w tonach jasnych, niemal zaledwie podłożonych, opowiada, z niezwykłą u Michałowskiego swadą, życie jarmarcznego dnia w ówczesnem małem miasteczku: naprzedzie chłop ciągnie konie na sprzedaż, gdzieś zboku grupa elegantów okolicznych prowadzi rozmowę, za nimi widać stajnię, a przed stajnią konie, w głębi rynku jedzie powóz, zaprzężony w dwa konie, obok powozu oficer na koniu, a dalej widnieją zabudowania i grupy ludzi, targujących konie, a w końcu rynku, tonący we mgle, majaczy zmieszany tłum ludzi. Akwarela, będąca nowelą bytu ówczesnej Polski, jest prototypem późniejszych scen rodzajowych Juljusza Kossaka, Wierusza Kowalskiego, Brandta czy Chełmońskiego. Rzadko który jednak z tych malarzy doszedł do swobody nowelistycznej opowieści i do lekkości malarskiego ujęcia, jaką osiągnął Michałowski w tej niedokończonej swojej pracy. Te same cechy przypadkowej sceny posiada pyszna akwarela, wyobrażająca dwóch chłopców na kucykach na tle jadącej obok nich karocy. Jest to istotne arcydzieło malarskiej sztuki anegdotycznej, która była wyrazem pogody ducha, niezwykłej u tego dziwnego artysty, którego twórczość nie żądała okazania się nazewnątrz, figurowania, wnoszenia sławy. A jednak wówczas, w roku 1840-ym, pisał w czasie kilkudniowego pobytu we Wiedniu już znany nam list: „4 godziny po salach Belwederu chodziłem... i niczego więcej przy schyłku życia żałować nie będę, jak tego, żem nie przepędził przynajmniej trzech miesięcy w sali”... „Niczego więcej u schyłku życia nie będę żałować” - mówił czterdziestoletni już artysta, pozornie uspokojony, malujący obrazy raczej radosne, zadowalające siebie samego i otoczenie. Widać, że spokój był tylko zewnętrzny. We wnętrzu trwała nieustannie walka, przygotowywała się chwila ponownego zerwania z życiem pracy codziennej i oddania się całkowicie malarstwu.  

W oderwaniu od sławy i uznania współczesnych, bez dostatecznego kontaktu z Europą, któryby pobudził do nowych poszukiwań, Michałowski rozwija, rozpoczęty być może w Krakowie, cykl rycerzy i hetmanów. Cykl ten - to nowe źródło sztuki Juljusza Kossaka. Z hetmanów Michałowskiego powstali hetmani Kossaka. Raz jeszcze można stwierdzić, że wielki zasiąg prac Juljusza Kossaka znajduje swoje powinowactwo w bolestraszyckiej epoce twórczości Michałowskiego.

Trzeba postawić obok siebie hetmana Juljusza Kossaka i hetmana Michałowskiego, ażeby poznać, jak olbrzymia była siła malarska największego polskiego malarza z początku XIX-go wieku. Koncepcję konnego potretu hetmana dał Orłowski, choćby w konnej postaci Jana III-go. Typ Orłowskiego miał w sobie jeszcze sporo klasycznego konwencjonalizmu. Michałowski przezwyciężył go, jakkolwiek pozostawał w ramach postaci pomnikowej. Zestawienie akwareli Michałowskiego, wyobrażającej króla Jana III-go, z jakąkolwiek podobną postacią Kossaka wykazuje u Michałowskiego nietylko niezwykle proste, niemal realistyczne, podejście do tematu, ale nadewszystko siłę kształtowania formy barwą, kładzioną nie z brawurą, ale z maestrją, nigdy niedoścignioną przez Kossaka. Kossak maluje akwarele ostrożnie, akwarela jest wodnista, efektom jej zasychania powierza wiele barwnych i formalnych czynności. Kossak pracuje wiadomemi już sposobami, powoli, w wielkiej zależności od realnej rzeczywistości rzeczy. Oczy widza przejmują formę całkowicie gotową. W akwareli Michałowskiego wielkie plamy barwne nie łączą się ze sobą, ich wartości barwne żyją same dla siebie, zostawiając oku pracę budowania z nich kształtu, światło jest barwą i cień jest barwą; z ich zderzeń i skojarzeń powstaje forma. Jest to malarstwo wielkie, mistrzowskie. 

KOBIETA Z OSIOŁKIEM (rysunek) 1845-1855 (WŁASNOŚĆ p. MACIEJA WENTZLA)
KOBIETA Z OSIOŁKIEM (rysunek) 1845-1855 (WŁASNOŚĆ p. MACIEJA WENTZLA)

Akwarele okresu bolestraszyckiego - czy będą to sceny rodzajowe, ścigające się furmanki, hetmani na koniach, czy woły - odróżniają się od akwarel epoki paryskiej nie kolorytem, ale sposobem kładzenia plamy barwnej i jej sensem. W epoce paryskiej pociągnięcie pendzla, plama czy płaszczyzna szły za rysunkiem mięśni, czy kośćca, podkreślały anatomiczną budowę konia, uwypuklały szczegóły-zady, brzuchy, piersi, ścięgna nóg. W epoce bolestraszyckiej plama nie wiąże się niewolniczo z budową konia czy człowieka, rzucona napozór dowolnie, nietonowana, wielka, nieokreślona, daje wyraz całości kształtu; jest syntetyczna, jest taką, jaką Michałowski opisuje w obrazach Pottera, kiedy widzi je po raz pierwszy w Amsterdamie w roku 1846-ym. Pisze wówczas o technice Pottera: ,,Jest to śmiały, szeroki sposób oddawania szczegółów, bez ujmy całego efektu, tej się odtąd będę trzymał wskazówki". Słowami temi możnaby zarówno dobrze określić wiele obrazów impresjonistów. Tak malował Michałowski w latach 40-ych w Bolestraszycach.

FRANCISZEK JÓZEF NA KONIU 1845-1855 (rysunek piórem) (WŁASNOŚĆ p. KONSTANTOWEJ JAGNIŃSKIEJ)
FRANCISZEK JÓZEF NA KONIU 1845-1855 (rysunek piórem) (WŁASNOŚĆ p. KONSTANTOWEJ JAGNIŃSKIEJ)

ARAB NA KONIU (sepja) 1845- 1855 (WŁASNOŚĆ p. DOMINIKA ŁEMPICKIEGO)
ARAB NA KONIU (sepja) 1845- 1855 (WŁASNOŚĆ p. DOMINIKA ŁEMPICKIEGO)

Arcydziełem rysunku i techniki akwarelowej w tej epoce są niektóre woły, traktowane wielkiemi, ledwie narzuconemi, ciemnemi plamami, którem i wydobywa żebra, łopatki, sierść, kolor oczu i kolor pyska - słowem, wszystkie walory formy, materji i koloru. Do tego okresu należy prawdopodobnie zaliczyć również znakomity rysunek chłopca z psem.

Tą doskonałą techniką akwarelową wykonał pełen poezji i wdzięku trójportret żony z dwojgiem dzieci - jednem na ręku, a drugiem, stojącem obok i bawiącem się kozą. Portret jest wkomponowany w klasyczny trójkąt, malowany jest gęstą akwarelą, którą artysta posługuje się, jak olejną farbą, kładzie ją grubemi, dużemi plamami i nie dba o ich zlewanie się lub tonowanie. Zielona suknia matki jest cieniowana ciemnemi zielonemi plamami, wrzynającemi się ostro w jasne tony. Na barwną kompozycję portretu składają się trzy duże kompleksy kolorów - zieleń sukni matki, bronzowy ton sukni dziewczynki stojącej i biały ton sukienki dziecka na ręku. Pastelowy ton kolorów, niezwykła słodycz w wyrazie twarzy matki i dzieci, spokój klasycznej kompozycji, nadają portretowi piękno szlachetności i powagi, która charakteryzuje tę epokę pozornego uspokojenia artysty czy też może, zanikania napięcia w dążeniach. 

Dopiero nowe spotkanie się z życiem Paryża, wejście w jego sztukę, zawsze żywą, zaniepokojoną tysiącem problemów, przerwało grożący zamieraniem stan spokoju artysty.  

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new