Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
1. Sztuka na zachodzie do XI wieku
W czasie gdy cywilizacja utrzymywała się jeszcze na wschodzie, gdzie budowano piękne pomniki; na zachodzie zagrzebały ją napady barbarzyńców tak dalece, iż zdawało się, że wraz z Rzymem,' runęła cała cywilizacja. Społeczeństwo przez czas jakiś było zupełnie rozbite, zanim się znowu ułożyło do pewnej równowagi.
Jak zwykle we wszystkich zaburzeniach społecznych, najwięcej ucierpiała sztuka. Jednakże we Włoszech utrzymywała się ona jeszcze stosunkami z państwem bizantyńskiem, zwłaszcza w VI, VII i VIII wieku.
We Włoszech król Ostrogotów Teodoryk, nietylko wznosił nowe budowle ale chronił istniejące już od zniszczenia, zabezpieczając je prawami. Jakkolwiek sam arjanin, szanował katolickie świątynie, a budował nowe dla swego wyznania. Upiększył Weronę i Rawennę jako swoje stolice. W prawdzie w Rawennie, zaledwie ślad pozostał pałacu jaki sobie wystawił, bo już w VIII wieku, zniszczył go w części Karol Wielki, z powodu, że materjały były mu potrzebne do gmachów jakie wznosił w Akwizgranie, ale stoją jeszcze dawne arjańskie świątynie San Spirito, Santa Marja in Cosmedin i najważniejsza ze wszystkich, katedra arjańska Ś-ty Apolinary nowy; w niej to znajdują się pyszne mozaiki, z których jedna przedstawia pałac Teodoryka, w całej jego świetności. Jest tam także grobowiec, wystawiony Teodorykowi przez królowę Amalazontę jego córkę. Tam to znajduje się rotunda, pokryta kopułą, mającą 11 metrów średnicy, wyciętą z jedne bryły.
O budowach bizantyńskich w Rawennie wspominaliśmy już wyżej. W samym Rzymie budują się bazyliki Santa Maria Maggione, Ś-go Wawrzyńca. Ś-tej Agnieszki, Ś-go Konstancjusza i Ś-go Piotra, wszystkie ozdobione mozaikami.
Wyspy brytańskie najprzód oderwane od państwa Rzymskiego, przechodziły przez straszne klęski. Od końca jednak VI wieku, anglo-sasi, którzy je opanowali, nawróceni przez misjonarzy, otrzymali od nich wraz z wiarą, pierwsze pojęcia o budownictwie, rzeźbie i malarstwie. W czasie względnego spokoju, jaki panował na tych wyspach aż do napadu Normandów, podniosła się cywilizacja, zakwitły szkoły, do których cisnęli się uczniowie ze wszystkich krajów Europy. Najuczeńszy mąż za czasów Karola W. Alkuin, którego cesarz postawił na czele szkolnictwa, był brytańczykiem.
Panowanie Karola W. stanowiło rodzaj pierwszego odrodzenia cywilizacji i sztuki dla Europy, a szczególne też dla Galji. Dawne siedziby królów frankońskich, miały swój styl właściwy, chociaż były podobne do wiejskich rezydencyj wielkich panów rzymskich, w czasach upadku cesarstwa. Kościoły stawiane były na sposób łaciński ale powoli zatracano w budownictwie zarówno wdzięk jak trwałość.
Pomimo to w V wieku zasługują na uwagę: bazylika Ś-go Marcina w Tours i dawna katedra w Clermont. W VI—bazylika Najświętszej Panny w Paryżu.
W VII wieku Ś-ty Gery, biskup Cahors, słynął jako znakomity budowniczy, Ś-ty Eligjusz przyczynił się do budowy kościoła w Saint Denis i założył klasztor w Solignac, wsławił się jednak więcej jeszcze jako złotnik niż jako architekt. Przedmioty srebrne i złote, był to niemal jedyny zbytek znany Germanom, gdy zostawali po za Renem, a panowie frankońscy zawsze się wnich kochali, ale od czasów króla Dagoberta, nastąpił i w tym względzie upadek.
Karol Wielki starał się utrzymać dawne tradycje tak w polityce jak i w sztuce, stąd pewien zwrot do starożytności, podobny do tego, jaki objawił się w XV wieku i miał wydać tak bujne owoce. Ażeby rozpowszechnić w Germanji cywilizację rzymską, Karol W. założył sobie stolicę niedaleko Renu w Akwizgranie, który współcześni nazywali nowym Rzymem. Z pałacu jego nic nie pozostało ale katedra, w której się grobowiec jego znajduje, zachowała pomimo licznych zmian plan ogólny, według jakiego była zbudowaną od 796 do 804. Jest to wielka budowa okrągła, pokryta kopułą, w rodzaju Ś-go Witalisa w Rawennie. Podobne naśladownictwo stylu bizantyńskiego, stanowi wyjątek wśród pomników wzniesionych przez Karlowingów; daleko częściej trzymano się w nich stylu łacińskiego, jak to widać na pałacach i świątyniach budowanych po prawej stronie Renu.
Ermold Czarny zostawił nam ciekawy opis pałacu w Ingelheim (Hessen Darmstadt) zbudowanego przez Karola W. roku 774, który był potem ulubioną siedzibą Ludwika Pobożnego. Dziś zostały tylko ruiny z tego zamku. Otóż widać z opisu, jak wielka rola przypadała malarstwu w pałacu samym i otaczających go budowach. Na jednej ze ścian kościelnych, był przedstawiony w szeregu obrazów cały Stary Testament, a to począwszy od stworzenia świata. Na drugiej zaś, malowidła przedstawiały żywot Chrystusa.
Sam pałac przyozdobiony był obrazami, których tematy brane były ze starożytności. Była tam historja Ninusa, Cyrusa, zdobycze Aleksandra, zwycięztwa Rzymian, dzieje Hanibala. W innej części pałacu, pisze Ermold, wymalowane były wielkie lub bogobojne czyny naszych ojców, z bliższej nam epoki. Walki Cezara jednoczącego Franków ze sławnym Rzymem, bohaterskie czyny Konstantyna, Teodozjusza, Karola Martela, Pepina i samego Karola Wielkiego. „Takie to wielkie wspomnienia zdobią ściany tego pałacu — dodaje Ermold — można niemi wzrok napaść i uradować duszę”.
Jakaż to nieodżałowana szkoda, iż nie zachował się żaden ślad tych malowideł, ani nawet imion artystów, którzy je wykonali.
Pomimo rzadkości zabytków z czasów Karola W., jest jeszcze na brzegach Loary, kościół Germiny des Pres, odbudowany niedawno w pierwotnym kształcie i mały kościółek w Suevres, więcej przez czas uszanowany.
Karol W. był miłośnikiem miniatur i sztukę tą wspierał; na szczęście przechował się należący do niego zbiór Ewangelji, dzieło Gondescalca oraz Biblja Karola Łysego.
Jednak ani państwo Karola W., ani wznowiona przez niego cywilizacja, nie miały trwałości.
Wkrótce zachód pogrążony został w stan gorszy jeszcze, niż w V i VI wieku przez wojny domowe, przez napady Węgrów, Saracenów i Normandów. Ci ostatni, okazali się jeszcze większymi niszczycielami, niż byli pierwsi barbarzyńcy, bo tamci szukali sobie siedzib, ci zaś chcieli tylko rabować i unosić łupy; niszczyli więc dla samej przyjemności niszczenia, a jako poganie, znęcali się głównie nad kościołami.
2. Wiek XI, pochodzenie, kształtowanie się i charakter sztuki romańskiej
Wiek XI stanowi epokę w dziejach ludzkości; skończyły się wreszcie najazdy barbarzyńców, ugruntowany system feudalny, połączył ścisłemi węzłami wszystkie klasy społeczne, a te poczynają stawiać opór, ogólnie jeszcze panującym gwałtom.
Około warownych zamków rycerzy, około opactw i świątyń skupia się ludność, oddychając wreszcie po tylu klęskach. Kościół przetrwawszy te wszystkie burze, dochodzi do coraz większej potęgi. Był on, w chwilach niebezpieczeństwa ucieczką i pociechą, a wśród społeczeństwa, w którem panowała tylko hierarchja dziedziczna, jeden kościół nie czynił żadnej różnicy pomiędzy wielkimi i maluczkimi, przypuszczając wszystkich jednako do najwyższych godności i utrzymując pod tym względem tradycje rzymskie. Rycerstwo łącząc charakter religijny z charakterem feudalnym i wojennym, było także instytucją międzynarodową. Rycerstwo zarówno jak kościół jednoczyło narody, łagodziło obyczaje, wzmacniało uczciwość, a dążąc do pewnej subtelności i wdzięku, wywarło bezpośredni wpływ na poezję, pośredni na sztukę.
Później dopiero, do tych różnolitych potęg: kościoła, rycerstw a i feudalizmu dołączyły się gmino-ruchy, które przyczyniły się do wytworzenia sztuki właściwej czasowi.
Patrząc na katedrę, opactwo, zamek, ratusz, najlepiej można pojąć wieki średnie.
Katedry, które w owych czasach wznosiły się we wszystkich chrześcijańskich krajach, a mianowicie w Niemczech i Francji, są to jakby poematy kamienne, olbrzymie, a jednak wykończone z bajeczną delikatnością. One to, są właściwie epopejami wieków średnich.
Punktem wyjścia kościoła romańskiego jest bazylika, jednakże kolejno zaprowadzano w niej różne zmiany. Jako przykład, posłużyć może kościół w Cluny. W prawdzie zostały się z niego tylko ruiny, ale z tych ruin można sobie zdać sprawę z jego budowy, a był to jeden, z najbardziej typowych gmachów romańskich, można przy tern już w nim dostrzedz zarodki gotyku.
Wogólności kościoły romańskie przybierają kształt łacińskiego Krzyża (rysunek 41). Mają one nawę główną (CC) i zwykle dwie niższe nawy boczne (PP). Czasem naw jest pięć, (MM) to właśnie widzimy w Cluny i w kościele Najświętszej Panny w Paryżu, czasem nawet naw jest siedem, jak w kościele Najświętszej Panny w Antwerpji, często dodane są jeszcze do nich kaplice. Nawy te przecina transpet czyli krzyż (DD) tworząc boczne ramiona krzyża, a w przecięciu tęczę. Niekiedy jak w Cluny jest i drugi transept mniejszy (KE). Po za krzyżem jest prezbiterjum. Boczne nawy czasem dochodzą tylko do krzyża, najczęściej jednak przedłużają się aż do absydy. Za sanktuarjum (K) znajduje się absyda (OO), a jeśli są przy niej kaplice, te zwane są absydalnemi. Absyda niekoniecznie jest półokrągła, ma nieraz kształt wielokątny. Zdarza się także iż krzyż albo też nawy boczne mają także swoje absydy. W Cluny kościół poprzedzony jest narteksem (B), a narteks przedsionkiem (A) do którego prowadzą schody i portal, po którego obydwóch stronach, wznoszą się wieże (JJ) kwadratowe, zakończone zębato, z dachami piramidalnemi. Oprócz tego kościół miał cztery dzwonnice w punktach (DL DS). Trzy na wielkim krzyżu i jedną na małym, trzy pierwsze wznosiły się na kopułach z wrożnikami.
Wszystkie kościoły średniowieczne, stawiane były z chórem zwróconym ku wschodowi, tym sposobem fasada była na zachód, bok lewy na północ, a bok prawy na południe.
Znamieniem cbarakterystyeznem stylu romańskiego jest sklepienie, które coraz częściej zastępuje belkowanie, używane w bazylikach, a w końcu wypiera je w zupełności.
Bez względu na kształt łuków, od których pochodzi sklepienie, nie. mówiąc o kopułach od nich pochodnych, budownictwo ma trzy główne typy sklepień: kolebkowo zwane przez Łepkowskiego beczkowem, łączące wprost dwa przeciwległe mury; krzyżowe składające się z dwóch przecinających się kolebkowych sklepień w ten sposób, że tworzą wystające kanty po stronie wewnętrznej i sklepienie klasztorne składające się także ze sklepień kolebkowych ale te przecinają się tak, że tworzą kanty na obłączystości czyli stronie zewnętrznej, Każdy z trójkątów tego sklepienia opiera się nie na jednym punkcie ale na całej ścianie, a to czyni je silniejszem od sklepienia krzyżowego. Oprócz tych zasadniczych typów, są jeszcze sklepienia: gwiaździste, palmowe, kryształowo albo djamentowe i inne, które ukazywały się przy dalszym rozwoju budownictwa. (Peyre).
Rzymianie używali jak wiemy łuku i sklepienia, ale różnica stylu romańskiego od łacińskiego polega na zasadniczej zmianie systemu budowlanego, łuk zawsze zastępuje linje proste w oddrzwiach i oknach a zamiast kolumn, wznoszą się dość silne filary, by mogły dźwignąć sklepienie, które zastępuje sufit, o ile to jest możliwe. Czy szło tu tylko o kwestję sztuki? Nie, stało się to zapewne głównie, z powodu napadu Normandów i pożarów jakie wszędzie szerzyli. Dawne kościoły paliły się łatwo. Za pomocą stosu słomy i drzewa, ułożonego na posadzce, płomień ogarniał drewniane sufity, a dalej wiązanie i dach, który waląc się niszczył całą budowlę.
Ażeby uniknąć podobnej klęski, zastąpiono wszędzie strop drewniany kamiennym. Całem więc zadaniem stylu romańskiego było: zastosować sklepienie do bazyliki, czyli mając plan gmachu o trzech lub więcej nawach, zasklepić go sposobem najprostszym, najłatwiejszym i najtrwalszym, nic nie odejmując z pierwotnego planu ale przeciwnie rozwijając go i upiększając.
Można powiedzieć iż w sklepieniu zamyka się najważniejsze zadanie architektury średniowiecznej, a nawet czasów nowożytnych. Dość wspomnieć Brunelleschiego Michała Anioła, kościół Najświętszej Panny kwietnej we Florencji i Ś-go Piotra w Rzymie.
Dzisiaj jeszcze, w wielkich robotach użyteczności publicznej: mostach, tunelach, wiaduktach zawsze spotykamy się ze sklepieniem, które musi się przystosować do nowych potrzeb. Najlepszym tego dowodem jest wielka kopuła i galerja maszyn w pałacu przemysłowym w czasie wystawy 1889 r. w Paryżu.
Budwniczowie średniowieczni, nie odrazu zdołali rozwiązać trudny problemat, jaki sobie postawili. Próbowali oni różnych sposobów w X i XI wieku, a próby te były ciężkie, bo wiele gmachów wówczas budowanych, waliło się natychmiast. Trzeba więc było podwoić ostrożności. Niekiedy zasklepiano tylko część kościoła, prezbiterjum, tęczę, albo też boczne nawy. Trudność leżała w tem, że sklepienie rozpiera mury, na których się wznosi i wali się, skoro je rozeprze. Zapobiegając temu, stawiano mury bardzo grube, z rzadkiemi otworami i wzmacniano je szkarpami czyli przyporami na zewnątrz stawianemi w miejscach, w których jest napór najsilniejszy (rys. 42), oraz łukami czyli podłęczami (rys. 43), które wewnątrz podtrzymują sklepienie, same zaś wspierają się na filarach, lub kolumnach. Sklepienie kolebkowe coraz częściej zastępowano przez krzyżowe lub klasztorne, starano się o wyborowe materjały, a ponieważ napór sklepienia wzmaga się w miarę jego szerokości zwężano nawy.
Dodanie naw bocznych do kościoła, mającego główną nawę sklepioną, stanowiło także trudność nie małą, bo wszakże nawy, musiały być połączone pomiędzy sobą, a zatem sklepienie wspierało się na osłabionych murach. Więc tak jak w kościele Ś-go Sawina (XI wiek) łuki niższych naw bocznych, podniesione są aż do miejsca, gdzie się poczyna sklepienie kolebkowe w taki sposób, że sklepienia krzyżowe, użyte naumyślnie do naw bocznych, przeciwdziałają swym naporem, naporowi sklepienia nawy głównej. Ażeby nie osłabiać murów, okna zostawiano tylko w absydzie transepcie, oraz w nawach bocznych, z pominięciem głównej. Jednakże w końcu już XI wieku, jak to widzimy w kościele Ś-go Pawła w Issoire, spróbowano dać nad bocznemi nawami galerję, tworzącą rodzaj piętra. Nawa boczna ma sklepienia krzyżowe, podtrzymywane łukami poprzecznemi. Galerja zaś ma szereg łuków otwartych na główną nawę, a wspartych na kolumnach. Sklepienie romańskie (rys. 44), oświetla szereg okien, które podnoszą się niemal do wysokości sklepienia nawy głównej.
Budowniczowie romańscy korzystali wiele z wzorów wschodnich i z ich pomocą nadawali swoim budowom rozmaitość, dowodem tego jest kościół Ś-go Fronca w Perigueux, w którym styl bizantyński łączy się ze stylem akwitańskim. Galja zostawała zawsze w stosunkach z państwem Wschodniem. Cesarz Anastazjusz, przesyłał dary Klodoweuszowi. Nic dziwnego więc. że cywilizacja i sztuka bizantyńska, wywierała swój wpływ na świeżo nawróconych barbarzyńców.
A przytem, do Jerozolimy ciągnęli coraz liczniej pielgrzymi. Wracający unosili w duszy, wspomnienia wszystkiego co widzieli, a grób Zbawiciela był dla nich najdroższem wspomnieniem. To też naśladowano ten święty przybytek na całym zachodzie. Szczególniej Templarjusze, wznoszący tak wielką liczbę kościołów, przyczynili się do rozpowszechnienia jego typu. W samym Paryżu, jeszcze przed stoma laty, istniał budynek zwany Temple, którego kaplica, sprzedaną została w r. 1795 niejakiemu Cartel perukarzowi, pod warunkiem ażeby ją natychmiast rozebrał.
Ważność jakiej nabierały dzwonnice, wskutek coraz większego używania dzwonów, spowodowała także zmiany w stylu romańskim. Dzwonnice, stawiano dawniej tuż przy kościele ale w osobnym budynku jak to widzieć można we Florencji, Pizie, Wenecji oraz kilku miejscowościach południowej Francji, następnie umieszczano je w wieżach, stawianych na ten cel po obydwóch stronach fasady albo też na środku transpetu, a od XI wieku na wielkich kościołach budowano najczęściej trzy wieże.
Z czasem budowniczowie, nabierają coraz więcej śmiałości i doświadczenia, stawiają też wspanialsze świątynie, nadając im więcej wdzięku i usiłując rozjaśnić ich pomrokę. Wnętrze okien zdobią kolumny (rys. 45), styl romański nabiera kwiecistości. Bogactwo ornamentacji widać szczególniej w portalach, tworzących zagłębienia, które stanowią istne klejnoty tego stylu (rys. 46).
Wszystko to, co później spożytkował gotyk i wiele rzeczy, które odrzucił, służyły wprzód budowniczym romańskim. Używali oni w swych planach kształtu bazyliki, krzyża greckiego, krzyża łacińskiego, krzyża archiepiskopalnego, dodawali przedsionki i narteksy, stawiali kościoły okrągłe, wielokątne, nawet trójkątne jak w Planes i Ś-go Sawina w południowej Francji, posługiwali się sklepieniami różnego rodzaju, wreszcie kopułami, jak to widzimy w Angouleme i Solignac, oraz ślepemi piramidami jak w Ś-ym Orsie, w Lochę.
Ta bujność wyobraźni budowniczych, ukazuje się także w dzwonnicach i wieżach, w znoszących się do znacznej wysokości, w filarach ośmiokątnych, okrągłych lub czworograniastych, z których wyłaniają się półkolumny, a na szczytach wykwitają żłobkowania podłęczy i bogate głowice, łączące w swej ornamentacji, różne kształty geometryczne z kształtami liści i zwierząt. Najwięcej jednak bujność ta okazuje się w dziwacznem, nieraz w niekształtnem bogactwie ozdób. Kościoły romańskie, z powodu wielkich przestrzeni, nie rozczłonkowanych murów, nadawały się więcej do malowideł i rzeźb, niżeli kościoły gotyckie. Zapanował też w nich taki zbytek, że stał się powodem sprzecznych zapatrywań tak religijnych jak artystycznych, które stanowią ciekawy epizod historji wieków średnich. Największa powaga duchowna owych czasów Ś-ty Bernard, gani ten niewłaściwy zbytek.
Wielki mówca, oburza się z tego powodu i pisze w liście z roku 1125, dającym nader zajmujące szczegóły o sztuce ówczesnej: „Czemuż stawiać naprzeciw czytających braci zakonnych, owe okropne i śmieszne zarazem potwory, owe przerażające kalectwa. Po co te ohydne małpy, groźne lwy, centaury, centkowane tygrysy, myśliwi dmący w rogi? Nieraz kilka tych ciał, łączy się jedną głową albo też na jednem ciele wyrasta głów kilka. Tu zwierze czworonożne ma węża zamiast ogona, gdy znowu wąż nosi łeb czworonoga, ówdzie widać poczwarę pół konia pół psa, tam kadłub konia z łbem rogatym. Słowem, zewsząd występują tak dziwaczne kształty, iż ciekawszem wydawać się może odczytywanie tych marmurów niżeli ksiąg świętych. Wielki Boże! czy nie wstyd widzieć podobne marności w kościołach. Jak nie żałować wydatków na nie łożonych”.
Święty Bernard, powstaje także przeciw zbytkom w przedmiotach jubilerskich, a nie poprzestając na tem, gani niezmierną wysokość kościołów, ich ogrom, bogactwo marmurów, na których zatrzymują się oczy: „O marność marności, woła, szalona marności. Mury kościoła lśnią bogactwem — a członkowie jego są nadzy, pokryte są złotem kamienie — a synowie jego są bez odzieży”.
W ten sposób postawiona kwestja, staje się bardzo poważną. Kartuzi też wychodząc z zasady ubóstwa, nieraz niszczyli w swoich kościołach, już wykonane ozdoby.
Tymczasem człowiek, który także miał w kościele wielką powagę, a przytem był znakomitym politykiem, Suger opat z Saint-Denis, minister Karola grubego, bez wahania staje naprzeciw Ś-go Bernarda. Ciekawą rzeczą jest sprzeczność zdań co do architektury, tych dwóch znakomitych mężów, którzy dwadzieścia lat potem okazali ją w rzeczy stokroć ważniejszej, w kwestji krucjaty.
Ostatecznie co do ozdób kościelnych, Suger nie dogmatyzuje, nie narzuca swego zdania i nie potępia zdań przeciwnych. „W tych rzeczach, pisze, niech każdy postępuje jak sądzi, że jest lepiej, co do mnie, uważam że im rzecz jaka jest kosztowniejszą, tein właściwiej jest poświęcić ją służbie Bożej”.
W każdym razie liczba i piękność kościołów romańskich, względna szybkość ich budowy, w czasach gdy państwa miały nie wielkie budżety, kiedy przewóz był tak utrudniony, kiedy nie było maszyn ułatwiających wielkie budowy, a talenty nie miały gdzie się ksztacić, zasługuje na największe uznanie.
Zwykle przy budowie kościołów, dobierano bardzo starannie materjały i wykonywano roboty, nie szczędząc trudu i kosztu. Przezwyciężanie tylu przeszkód świadczy, iż zabiegliwość i inteligencja ówczesnych ludzi, tak blizkich jeszcze barbarzyństwa, podtrzymywane były głęboką wiarą, oraz przekonaniem, że Bóg im pobłogosławi, za usiłowania jakie łożyli dla Jego chwały.
We Francji, najważniejszemi pomnikami romańskiemi są opactwa, a nie katedry, które znów wznosiły się w miastach nadreńskich bogatych i handlowych, gdzie były wielkie biskupstwa. W e Francji styl romański był przeważnie klasztornym. W czasie nagłych najazdów sztuka, literatura, cała cywilizacja znajdowały schronienie w klasztorach. Zakonnicy, wśród otaczającego barbarzyństwa, jedni tylko zajmowali się rzeczami umysłowemi, wśród nich tuliły się talenty, które w życiu światowem, okazywały się bezpotrzebne. Jeden z kronikarzy, pisze, iż w Saint Gall znajdował się zakonnik, Tutilo, słynący z wymowy, miał on przytem głos piękny, był muzykiem, malarzem, jubilerem, budowniczym i poetą. Na nieszczęście po tym Leonardzie da Vinci IX wieku, nie pozostało żadne dzieło.
Jeżeli wówczas, nawet w najbardziej cywilizowanych Włoszech, klasztor Monte Cassino wywierał wpływ wielki, o ileż więcej wywierały go w krajach jeszcze barbarzyńskich klasztory, fundowane lub wzbogacane przez Karlowingów, jak: Fulda, Lorch, Hildeshein, Saint Gall, Moguncja. One to cywilizowały Germanję. Taką samą rolę odgrywały we Francji klasztory jakie zakładali Merowingowie w Fontenelle, w Corbie, w Citeaux, w Clairvaux, Ś-go Benedykta nad Loarą, a nadewszystko w Cluny.
Benedyktyni, mający niezmierną liczbę klasztorów, rozrzuconych po całej Europie i wschodzie, stanowili bardzo ważne ogniska i odegrali równie ważną rolę w sztuce, jak w polityce, religji i wiedzy. Ponieważ reguła Ś-go Benedykta nakazywała zakonnikom pracę ręczną, szukali jej w wznoszeniu wspaniałych pomników na chwałę Bożą. Pracowali więc nieustannie, śpiewając psalmy, a porzucali tylko zajęcia, w godzinach modlitwy. Zwierzchnicy nie poprzestawali na kreśleniu planów i dozorowaniu robót, sami do nich przykładali ręki. nie cofając się przed najcięższą pracą. Nieraz też zwykły zakonnik, obdarzony większą nauką i talentem , kierował budową, a opaci i zakonnicy, pochodzący nawet z rodzin panujących, nie wzdragali się wjdconywać robót rzemielśniczych.
Budownictwo uważane było wówczas za sztukę świętobliwą, bo za jej pomocą wznoszono Bogu przybytki. To też studjowano je pilnie, a jednym z pierwszych obowiązków opata, była umiejętność nakreślenia planu kościoła i kierowania jego budową. Niekiedy zakonnicy ażeby wydoskonalić się w tej sztuce, odbywali długie podróże, docierali nawet aż do Konstantynopola. Nauce budownictwa oddawali się nie tylko mnisi ale duchowieństwo świeckie; biskupi zajmowali się budową swoich katedr, jak zakonnicy budową klasztorów. Jeśli jednak najczęściej, plany obmyślali duchowni, cała ludność: mieszczanie, wieśniacy, szlachta, ubodzy i bogaci dopomagali im wedle możności.
Nie mówiąc o Jerozolimie i Rzymie, pielgrzymki zwracały się do wielu miejsc uprzywiljowanych, przynosząc im bogactwa i roznosząc ich sławę. Ś-ty Michał w Normandji, Ś-ty Jacek w Kompostelli, grób Ś-go Benedykta w Monte Cassino, były to miejsca, do których dążyli pobożni z całego chrześcijaństwa. Dzięki darom pielgrzymów, kościoły nawet w zapadłych miejscowościach jaśniały wielkim przepychem.
Głęboka religijność, a przy tem niedbalstwo współczesnych sprawiły, że tak mało nazwisk artystów, którzy budowali i upiększali kościoły do nas doszło. Ci artyści bowiem nie szukali sławy, pracowali dla chwały Bożej, a reguły zakonne ponad wszystkie cnoty stawiały pokorę, głosząc: „Jeśliby ktokolwiek z doktorów, pisarzy lub artystów należących do zgromadzeń zakonnych, chełpił się ze swoich dzieł lub zdolności, należy zabronić mu pracować w jego zawodzie, dopóki nie nabierze należytej pokory”.
Przytem bezimienność poezji i utworów artystystycznych stanowi znamienną cechę początkujących cywilizacji. Tak było w Grecji homerycznej.
Pomiędzy rzadkiemi nazwiskami, które do nas doszły, wymienić można Jana z Vendome, budowniczego pierwszej katedry w Mans, Osbern’a opata w Ouche i Vulgrina opata Ś-go Sergjusza w Angers, którzy obadwaj zmarli w roku 1065, Gwinamanda architekta i rzeźbiarza, żyjącego także w XI wieku, Gandulfa biskupa z Rochester, zmarłego w roku 1107. Opata Hugona, który wraz z zakonnikiem Gauzon i Hedelonem kanonikiem z Liege, nakreślił plan kościoła w Cluny, zaczętego w roku 1089 a skończonego za opata Piotra de Montboissier w roku 1131. Kościołowi temu dodano w następnym czasie narteks gotycki. Kościół miał całkowitej długości 172 metry w tem narteks zabierał metrów 36, dwie poprzeczne nawy były 67 i 32 metry długie, sklepienia wysokie 33 metry, czyli wyższe od niejednego słynnego kościoła gotyckiego. Kościół miał 5 podłużnych naw, narteks miał ich trzy, sześć dzwonnic, przedsionek ze wschodami, co wszystko tworzyło niezmiernie wspaniałą całość.
3. Rozwój sztuki romańskiej
Styl romański we Francji miał kilka typów, które jednak wszystkie przedstawiały główne cechy, temu stylowi właściwe.
Opactwo Cluny stanowiło typ szkoły zwanej burgundską bo budowla tak wspaniała musiała pobudzać naśladowców. Szkoła ta odznaczała się bardzo wysokiem sklepieniem, liczbą i wielkością wież. najczęściej ośmiokątnych, podzielonych na piętra. Najważniejszemi budowlami tej szkoły są: kościół Najświętszej Panny w Beaune, katedra w Autun, kościół S-tej Magdaleny w Vezelaj i innych.
W ostatnich czasach istnienia stylu romańskiego, niektóre budowle pod wpływem nauk Ś-go Bernarda, miały więcej prostoty, inne znów jak Cluny, odznaczały się wzrastającym przepychem.
W Owernji, kościoły romańskie miały wielorakie kaplice, rozchodzące się jak promienie naokoło absydy, oraz dzwonnice ośmiokątne dwupiętrowe, wznoszące się nad tęczą. Często też nawy boczne miały sklepienia półkolebkowe, którem półkolumny służyły za przyporę. Umiano też zużytkować bogactwo kamieni jakie posiada Owernja, a ciemno-szary bazalt, nadaje osobliwą powagę gmachom z niego wzniesionym.
Szkoła ta skupia się około Clermont, typem jej jest kościół Najświętszej Panny, do którego podobne są: Ś-ty Paweł w Issoire, Ś-ty Nekter w Orciwal. Najświętsza Panna w Puy, jakkolwiek oryginalna, ma wiele podobieństw do tych kościołów, których typ spotyka się w różnych okolicach, oddalonych nawet od Owernji, jak to widać w kościele Ś-go Sernina w Tuluzie.
Na południu w miastach Prowancji, w Tuluzie, w Arles i innych widać znów wpływ starożytności, której pozostało tam tyle zabytków. Kościoły po większej części mają linje proste, sklepienia kolebkowe,, kolumny żłobkowane, często z głowicami korynckiemi lub składanemi. Jednakże te klasyczne zabytki, nie wykluczają wcale filarów, jak to widać w Arles w kościele Ś-go Trofima.
Styl romański, utrzymał się daleko dłużej w południowej Francji, niż w północnej i zachodniej, gdyż gotyk rozpowszechnił się tam wówczas dopiero, gdy już na północy chylił się do upadku. W Poitou, kościoły romańskie odznaczały się zbytkiem ornamentyki, a szczególniej mnóstwem rzeźb. Tam to poraź pierwszy, przedstawiano w wypukłorzeźbie postacie konne, a już w XI wieku zaczęto tworzyć posągi, przypierające do ściany ale mające zupełną objętość. Jednakże całości architektonicznej tego typu, brak majestatu i śmiałości. Kościoły mają zazwyczaj trzy nawy dość wąskie i niskie. Najsławniejszy w Poitou jest kościół Najświętszej Panny, z powodu ozdobnej fasady ale oryginalniejszym jest kościół Ś-go Hilarego, z chórem wznosząc}un się o kilkanaście schodów nad kryptą, z siedmiu nawami nierównej szerokości. Dawniej kościół ten miał sześć kopuł, z których dziś jedna tylko pozostała. Dał się tu odczuć styl perigordzki, zostający widocznie pod wpływem sztuki bizantyńskiej.
Zdarzają się też kościoły tego stylu, mające jedną tylko nawę, nad którą wznosi się kopuła. Obok kopuł często budowane są wieże.
Kościół Ś-go Fronta, stanowi typ tego rodzaju, był ukończony w połowie XI wieku.
W Limoge, gdzie znajdowała się kolonja rzemieślników weneckich, styl zapożyczył coś ze sztuki wschodniej, zapewne dzięki tej kolonji, kopuły spotykają się tu równie często jak w Perigord. W Solignae kopuła wznosi się nad jedną z naw transeptu. Najczęściej jednak kościoły tego typu, mają dwie dzwonnice, jedną kwadratową nad portalem, drugą ośmiokątną nad tęczą.
Typ Ś-go Fronta powtarza się w kilku kościołach z kopułami w Augouleme i jego okolicach, arcydziełem tego rodzaju jest katedra w Augouleme, która bogactwem rzeźb przypomina szkołę z Poitou, a znów jedyną nawą, kopułami i trzema dzwonnicami Ś-go Fronta.
Nad brzegami Loary, styl romański nie przedstawia żadnych szczególności i może dla tego, występuje tu w swojej typicznej prostocie. Na nieszczęście wiele kościołów uległo zniszczeniu i trzeba odtwarzać je w myśli, ze szczątków jakie pozostały; jednakże kościół Ś-go Benedykta, pomimo że wiele ucierpiał w XVI wieku, jest jednym z najpiękniejszych we Francji.
Północne wybrzeże Loary nie posiada tak pięknych przybytków. W Normandji, dość późno zastąpiono w nawie głównej belkowanie sklepieniem. Kościoły normandzkie odznaczają się jasnym rozkładem, czystością linji, właściwem ustosunkowaniem i prostotą rzeźb, niekiedy posuniętą aż do ubóstwa oraz ważnością jakiej nabierają wieże, zwykle bardzo wysokie, zakończone piramidą przybierającą kształt iglicy. Wieże tego rodzaju często widzieć można w Normandji, przy schyłku stylu romańskiego. Styl ten rozwinął się najbujniej w Caen, które to miasto więcej niż Rouen, jest jego stolicą, jak o tem świadczą kościoły Ś-go Stefana i Ś-tej Trójcy.
Co do architektury Szampanji i przyległych miejscowości, w których potem miały powstać prawdziwe arcydzieła gotyckie, sztuka romańska nie rozwinęła się tam ani oryginalnie ani wspaniale. Dopiero Ś-ty German i Ś-ty Remigjusz w Reims, należą do najznakomitszych pomników stylu przejściowego, gdy romanizm przeradzał się już w gotyk.
Styl romański przez Francję dostał się do Anglji. Normandowie jeszcze przed podbojem, wywierali wpływ na Anglję od czasu Edwarda Wyznawcy. Katedry w Exeter, w Norwich, w Durham, a po części w Rochester i Canterbury, świadczą wymownie o swojem pochodzeniu. W tych budowach jedna tylko ornamentyka nosi charakter narodowy.
Jeśli sztuka wschodnia wywierała swój wpływ na zachodnią, można śmiało powiedzieć iż wzajem zachód oddziaływał także na wschód.
Kościół Grobu Świętego w Jerozolimie, był po części przebudowany w stylu romańskim, a zatem sztuka zachodnia, wywarła tu niezaprzeczenie swój wpływ, tylko mało zwracano na to uwagi.
Sztukę francuzką znać także w północnej Hiszpanji, gdyż całe chrześcijaństwo pielgrzymowało do Kompostelli, a kościół Ś-go Jacka, słynący cudami, którego budowa zaczęła się w roku 1086, przypomina bardzo Ś-go Sernina.
Sławniejsze kościoły romańskie w Hiszpanji są: Ś-ty Izydor w Leonie, z XII wieku, dzwonnica w Salamance i kilka kościołów w Segowji, które to miasto uważać można, za centrum romanizmu w Hiszpanji.
W Belgji znajduje się znakomity klasztor w Tougres, w stylu romańskim, jako też katedra w Tournay. Ma ona kształt bardzo rzadki na zachodzie: krzyża greckiego i pięć dzwonnic, ale chór jest już zbudowany w stylu gotyckim.
Najznakomiciej jednak styl romański wykwitł nad Renem i tam to znajdują się najwspanialsze jego pomniki. Kościoły nadreńskie odznaczają się często szczególnym układem: mają dwa chóry zakończone absydami, a zatem fasady muszą znajdować się w ścianach bocznych. We Francji podobny układ ma katedra w Albi. U nas kościół w Tumie pod Łęczycą. Kościoły nadreńskie, mają także niekiedy dwa transepty, ale te nie nadają całej budowie kształtu krzyża archiepiskopalnego, gdyż transepty symetrycznie przecinają główną nawę, przy początku dwóch chórów. Tym sposobem plan kościoła przedstawia jakoby dwa krzyże, złączone u swych podstaw. Przy takim planie istnieją zwykle cztery dzwonnice na końcach transeptów lub też tam, gdzie się te łączą z główną nawą.
Kształty kościołów nadreńskich są: zwykle pełne prostoty i wdzięku, pomimo wielkich rozmiarów (rys. 47). Sklepienia są w nich zwykle krzyżowe, mają przytem kopuły różnych kształtów, które od czasów Karola W., nigdy nie były w Niemczech zaniechane w zupełności. Cesarski kościół w Akwizgranie, kościół Świętych Apostołów w Kolonji, katedry w Moguncji, Trewirze, Wormacji i Spirze stanowią najpiękniejsze zabytki stylu romańskiego w Niemczech.
W owej epoce architekci niemieccy i francuscy, byli bardzo cenieni we Włoszech, a wielu z tych, którzy tam słyną dotąd pod włoskiem nazwiskiem przybrali tylko końcówkę, skrywającą ich narodowość.
We Włoszech jednak, sztuka romańska, mniej miała charakteru i mniej odbiegała od typu bazyliki. Zapewne przyczyniały się do tego zabytki klasyczne, które zużytkowywano w nowych budowlach. Najlepiej o tem świadczy jeden z najsłynniejszych ówczesnych pomików — katedra w Pizie. Budowali ją Buschetto i Rainaldo od roku 1063 do 1118. Mamy tu przeważnie linje proste. Po nad portalem, całą ornamentykę fasady stanowią cztery rzędy małych kolumn, stojących jedne nad drugiemi, a zmniejszających się stopniowo. Wnętrze niema sklepienia, a strop podtrzymują kolumny starożytne, sprowadzone z różnych stron, nawet z Afryki, dzielą one kościół na pięć naw.
We Włoszech wogóle, materjały użyte do budowy kościołów są bardzo bogate, katedra pizańska, stawiana z białego marmuru, ma ozdoby z marmurów kolorowych, a znów San Minia to we Florencj wykładany jest na przemian białemi i czarnemi taflami marmuru.
We Włoszech zachował się dłużej niż w innych krajach, zwyczaj stawiania chrzcielnic oddzielnych, zwykle okrągłych, zakończonych kopułą jak we Florencji (wiek XI) i w Pizie. Chrzcielnica w tern ostatniem mieście, zaczęta była przez budowniczego Diotti Salvi w roku 1153.
Cmentarze zwykle otaczano murami, tworzącemi wewnątrz otwartą galerję z dachem wspartym na kolumnach. Takie cmentarze, istniały także w owym czasie we Francji. Przypominają one atrium greckie i rzymskie. Najsławniejszym z takich cmentarzy jest pizański, budowany od r, 1188 do 1200.
W epoce, kiedy już gotyk zaczął się ukazywać po obydwóch stronach Renu, budownictwo w Lombardji trzymało się stylu romańskiego, z niejakiem przypomnieniem klasycyzmu. Takiemi są: katedra modeńska, rozpoczęta r. 1099 z rozkazu hrabiny Matyldy, Ś-ty Zenon w Weronie, zaczęty w połowie XII a skończony dopiero w XIII wieku i Ś-ty Ambroży w Medjolanie. Ten ostatni kościoł ma piękne atrium z arkadami, które świadczą o przechowaniu rzymskich tradycji. We Włoszech używano jeszcze łuku kolistego, wówczas gdy ostro luk zapanował ogólnie, świadczy o tern chrzcielnica w Pizie, skończona w roku 1278, jako i sławna pochyła wieża, rozpoczęta w roku 1174 przez Wilhelma z Inspruku i Ramonda z Pizy, a ukończona dopiero w roku 1350.
W epoce w której architektura romańska, wydała tyle dzieł znakomitych, rzeźba była jeszcze w stanie zupełnie pierwotnym, co czyni niepodobnem porównanie między teini dwoma sztukami.
Trzeba jednak odróżnić rzeźbę ornamentacyjną od rzeźby właściwej. Pierwsza szczęśliwem układem linji, delikatnością rysunku stanęła wysoko, szczególnie od czasu gdy zapatrując się mniej na wzory rzymskie i wschodnie, szukała natchnienia w przedmiotach otaczających: w kwiatach, roślinach, zwierzętach jakie przed oczyma mieli artyści. Odtwarzali oni także chętnie potwory, opisane w dziwaczny sposób w popularnych wówczas rękopisach, zwanych Bestyarja. Prawda, iż nie dość zręczne wykonanie razi tu stokroć mniej, niż kiedy artyści biorą się do scen ze Starego i Nowego Testamentu i wogóle do postaci ludzkich.
Co do malarstwa, stało ono jeszcze niżej od rzeźby, a spotykamy je tylko w ornamentyce dość lichej, i miniaturach zdobiących rękopisy. Sław ne są freski Ś-go Sawina, Ś-go Michała w Hildesheim, w katedrze brunświckiej i w kościele w Sehwarzheindorf koło Bonn. Malowidła te ciekawe jako zabytki, zostawiają przecież pod względem artystycznym niezmiernie wiele do życzenia.
Gotyk zostawiał mało przestrzeni w kościołach, któreby malarstwo zużytkować mogło, ale za to wobec tego stylu, rozwinęło się malowanie na szkle. Początki tej sztuki sięgają IX wieku, jednakże najstarsze zachowane witraże w Ś-tym Maurycym w Angers, w Chartres, w Bourges pochodzą z XII wieku. Malowanie na szkle w owej epoce, najwyżej stało w Anglji.
Styl romański w Polsce
Najbardziej obchodząca nas sztuka polska, rozwijać się zaczęła stosunkowo później niż w krajach, które odziedziczyły cywilizację starożytną. Nie dziw, sztuka jest wykwitem cywilizacji, a w wiekach, w których wznosiły się wspaniałe pomniki w południowej Europie, Egipcie i Azji, przodkowie nasi pogrążeni byli w barbarzyństwie.
Okres historyczny rozpoczyna się u nas w X wieku, z przyjęciem chrześcijaństwa. Wówczas także zaczęto budować przybytki nowej wiary. Co do dawnych bóstw, ich posągów i świątyń wiemy o nich niewiele, a zabytek jaki posiadamy — postać Światowida, bardzo zniszczona, nie zdaje się wychodzić po za pierwotne dzieciństwo sztuki. Dawne świątynie, tak jak i pałace możnych, począwszy od panujących były drewniane, a drzewo jeszcze przez parę wieków stanowiło główny materjał budowlany, rzecz naturalna więc, że z nich żadnego śladu nie pozostało.
Sztuka dostała się do nas z zagranicy, z Czech i Niemiec, ale jak wszędzie, musiała przystosować się do warunków miejscowych i nieraz biorąc obce formy, nadawała im piętno własne. Nie stało się to jednak zaraz, bo nie mieliśmy jeszcze wyobrażenia o właściwej sztuce. Przytem posiadamy bardzo mało zabytków starożytnych, raz z powodu ciągłych wojen, których kraj nasz był widownią, a powtóre że ucierpiały one bardzo od późniejszych przeróbek, zacierających pierwotny charakter. Mało mieliśmy gmachów, któreby dotrwały do dni naszych. Brakło nam doświadczonych budowniczych, umiejących zapewnić trwałość swoim dziełom, zwłaszcza że i klimat dopomaga u nas niszczącej działalności czasu. Dochowały się więc, i to w małej ilości, dzieła późniejsze, z końca XII i XIII wieku, które mogą nam dać niejakie pojęcie o stylu romańskim u nas i jego właściwościach. W owej epoce jednak przechodził on już ogólnie w gotyk; to też mamy po większej części fragmenta tylko i ruiny stylu romańskiego.
Najdawniejszym naukowo zbadanym zabytkiem budownictwa polskiego, są ruiny na jeziorze Lednicy, cztery mile od Poznania odległe. Wielu bardzo uczonych sprzeczało się o ich znaczenie, aż wreszcie Marjan Sokołowski i Władysław Łuszczkiewicz dali krytyczny opis tych ruin i ostatecznie przekonali, że są to szczątki grodyszcza, czyli warownego zamku i kościoła, fundowanego prawdopodobnie jeszcze przez Dąbrówkę. Ten ostatni stanowi kwadrat o zaokrąglonych kątach, z półkolistą absydą i prostokątnemi wnękami, nadającemi jej kształt krzyża. Absyda jest zwróconą ku wschodowi, jak to było rzeczą obowiązującą od wieku IX aż do czasów odrodzenia. Wewnątrz tego kwadratu, wznoszą się cztery filary, mające w planie kształt ćwiartki koła. W absydzie znajduje się rodzaj ołtarza na podniesieniu, zbudowanem z ruchomych kamieni. Zwykle od absydy rozpoczynano budowę świątyni i po ukończeniu prezbiterjum, na ołtarzu tymczasowym odprawiano nabożeństwo, potem zaś dobudowywano nawę kościoła, aż do jego zetknięcia z prezbiterjum. Tem się tłumaczy skrzywienie osi całej świątyni, widoczne w ruinach na jeziorze lednickiem, a którą spotyka się także w katedrze krakowskiej i gnieźnieńskiej, oraz w kościele parafialnym w Środzie (Poznańskie). Jest to jeszcze jeden dowód, że kwadrat z zaokrąglonymi kątami był kościołem. Nad nim, na filarach wznosiła się kwadratowa wieża, a prędzej jeszcze otwarta latarnia, z oknami u szczytu.
Według Długosza, takie zaokrąglone kościoły, były częstemi w Polsce za czasów piastowskich. Taki miał być według tego dziejopisarza kościół N. P. Marji w Wiślicy, Ś-go Michała na Skałce, Ś-tej Marji egipcjanki na Wawelu, a wreszcie takim jest kościółek Ś-go Wojciecha w Krakowie i wiele innych. Mogły te kościoły być budowane później, ale stosowały się do typu dawnego.
W każdym razie, szczątki kościoła na jeziorze lednickiem, należą do najdawniejszych, bo pochodzenie ich odnieść można do wieku X.
Po nich jednem ze starych zabytków jest katedra w Kruszwicy, około roku 1027 fundowana przez Mieczysława II. Jest to bazylika w kształcie krzyża, mająca 38 metrów długości, z filarami o kwadratowej podstawie, dźwigającemi półkoliste łuki; trzy takie łuki oddzielają nawę główną od bocznych o połowę wyższych. Absyda także wyższa jest od nawy głównej. Dwa ramiona krzyża zakończone są także absydami i mają pułap z desek zamiast sklepienia; jest to w Polsce niemal jedyny przykład podobnego układu. Nad kruchtą wznosi się wieża kwadratowa z dachem romańsko-niemieckim, ostro zakończonym. Czy dziś istniejące wejścia boczne były jedynemi, czy też na stronie zachodniej znajdował się portal romański? Trudno o tem sądzić, bo kościół uległ licznem przekształceniom, a zakrystja później dobudowaną została. W każdym razie wejścia nie mają właściwego charakteru, brak im odpowiedniego zagłębienia i nałęczy (archiwolta).
Według pierwotnego planu, katedra kruszwicka miała mieć dwie wieże, świadczą o tem łuki, przy nawie główniej znalezione w czasie restauracji kościoła w roku 1859. Podobne wieże znajdują się w niektórych starożytnych kościołach; nie były przecież przeznaczone na dzwonnice ale prawdopodobnie stanowiły baszty obronne. W czasie ciągłych wojen i najazdów, przy małej liczbie budynków kamiennych, które już przez to samo że kamienne miały znaczenie warowni, zużytkowywano w ten sposób niektóre części kościołów. Zmieniało to z konieczności styl budowli, przystosowywując ją do potrzeb miejscowych.
Wogóle nasze pierwotne katedralne, a nawet kolegiackie kościoły stanowiły rodzaj fortec. W kościele w Tumie pod Łęczycą z połowy XII wieku, w dużo późniejszym kościele Ś-go Wojciecha, w Kościelcu pod Proszowicami i w wielu innych z tego czasu, nad nawami bocznemi wznosiły się empory, czyli galerje, do których prowadziły schody z wież, umieszczonych przy głównej fasadzie. W Tumie empory te nie mają wcale otworów na kościół, co dowodzi, że przeznaczeniem ich nie było nabożeństwo, ale mogła się do nich chronić ludność w czasie nagłego napadu, mogły też służyć za składy żywności i narzędzi wojennych, bo inaczej nie miały racji bytu.
W Tumie, główne wejście znajduje się z boku, a zamiast drzwi głównych, półokrągły kapitularz odpowiada zakończeniu prezbiterjum. Po bokach kapitularza wznoszą się dwie symetryczne wieże, z oknami bardzo wązkiemi, przedzielonemi kolumenką. Kapitularz, przezbiterjum i dwa lub trzy łokcie pierwszej kondygnacji wież, pozostały z dawnych czasów, nawa jednak była restaurowaną i zniżoną. Największą ozdobą kościoła są drzwi kamienne, opasane nałęczami, przyozdobionemi rzeźbą niezmiernie delikatną i wdzięcznego rysunku. Jest to jeden z najpiękniejszych zabytków sztuki średniowiecznej, nietylko u nas ale i w całej Europie. Nałęcze ozdobione misternie rzeźbioną koronką, wspierają się na kolumnach z oryginalnemi głowicami, na które składają się liście oraz postacie zwierząt i ptaków.
Na tympanonie nad drzwiami umieszczona jest płaskorzeźba Bogarodzicy, trzymającej na kolanach ciało Chrystusa; przy niej grupa złożona z kilku osób. Całość nieźle wykonana, ucierpiała jednak wiele przez czas, wilgoć i zmiany powietrza, które w naszym klimacie tak szybko niszczą rzeźby.
Kościół w Tumie, z wielką pracą wedle śladów dawniejszych, odtworzył w rysunku profesor Łuszczkiewicz, takim jakim był pierwotnie.
Stracił też wiele ze swego charakteru, z powodu przeróbek i restauracji, romański kościół Ś-go Wojciecha w Kościelcu (rys. 48 i 49) niewielki ten kościół mający 19,60 metrów długości a 12,34 szerokości, przedzielony jest na trzy nawy filarami. Nad nawami bocznemi empory, co było rzeczą u nas wyjątkową, miały na kościół otwory zwane tryforja.
Kościół ten stracił bardzo wiele ze swego charakteru z powodu późniejszych dodatków, szczególniej też barokowych z XVII wieku, które go mocno zmieniły; posiada przecież ozdoby pierwotne, zasługujące na uwagę. Ornamentyka głowic kolumnowych przypomina podobne motywy w opactwie Cystersów w Sulejowie. Niektóre złocone są z liści lancetowych, jakich pełno spotykamy w naszej florze. W głównym portalu, widoczną jest już dążność do gotyku, ale za to w wieży pozostał kształt dawnych okienek romańskich, przedzielonych węgarem.
Istnieje też w naszym kraju dużo kościołów typu romańskiego, noszących ogólną nazwę duninowskich, gdyż według legendy, takich kościołów aż 77 miał fundować w XII wieku Piotr Włast Dunin albo Duńczyk na Skrzynnie. Łepkowski, opierając się na podobieństwie pomiędzy sobą tych kościołów, przypuszcza iż zwano duninowskiemi kościoły, stawiane wedle typu być może przez Dunina wprowadzonego do kraju, chociażby były późniejsze. Przypuszczenie to zdaje się trafne, na dowód Łepkowski cytuje Długosza, który w „Żywotach biskupów krakowskich” pisze, iż kościół Ś-go Wojciecha w Kościelcu, zbudował biskup Wiesław r. 1231, a pomimo to, kronikarze zaliczają ten kościół do Duninowskich.
W samem że Skrzynnie, z którego pisał się Dunin i które jakkolwiek dziś stanowi nędzną osadę, było niegdyś znacznem miastem, istnieje wspaniały kościół, naturalnie przypisywany Duninowi. Kościół romański podzielony jest na trzy nawy filarami; prezbiterjum trochę niższe od nawy głównej i zwrócone ku wschodowi, wyniesione o parę stopni, zakończone jest półokrągło. Sklepienie kościoła krzyżowe. Kościół ten spalony w XVII wieku, z gruntu wówczas przebudowany został. Wiele więc bardzo musiano w nim zmian dokonać, szczególniej wewnątrz; zmieniono też zapewne okna, bo te chociaż małe, nie mają węgarów. Fasada romańska z dwiema przyporami oznaczającemi wysokość naw, ma trzy nisze z figurami świętych i jedno okno. Brak też romańskiego portalu. Pozostały jednak charakterystyczne przypory, na których widnieje łabędź herb Duninów, przez wiele rodzin używany. Prawdopodobnie herb ten dodany został przy restaurowaniu kościoła i był godłem jego odnowiciela.
W Polsce pilnowano bardzo odrębności architektonicznych, właściwych rodzajom kościołów; odmienny bowiem był typ kościoła parafialnego, odmienny opactwa lub kolegiaty, odmienny katedry. Te ostatnie były wielonawowe. Kolegiata, opactwo miały prawo do trzech naw; a kościoły parafialne tylko do jednej. Podział ten był niegdyś ściśle przestrzegany, a dopiero w późniejszych wiekach różnice zacierać się zaczęły.
Tak jak zagranicą i u nas w XII i XIII wieku budownictwem głównie zajmowali się zakonnicy, a szczególniej Benedyktyni i Cystersi, którzy oddawali się nauce i słynęli ze swej wiedzy, to też jak we Francji i Niemczech, zakony te zostawiły i u nas wspaniałą kartę w dziejach architektury. Do najpiękniejszych ich dzieł, należy opactwo w Sulejowie, o parę mil od Piotrkowa; założone według Długosza r. 1176, a według roczników kapituły krakowskiej o dwa lata wcześniej. Cystersi sulejowscy prawdopodobnie pochodzili z Francji i zostawili w architekturze nietylko opactwa sulejowskiego, ale także w innych klasztorach cysterskich (Jędrzejowie, w Mogile, w Wąchocku, w Koprzywnicy) ślad tego pochodzenia, wszystkie bowiem są jednego typu, mają kształt krzyża, z nawą główną, wysokości równej transeptowi, niskie nawy boczne, brak wież i wielką prostotę budowy.
Opactwo w Sulejowie ma forteczny charakter, cztery baszty w opasujących go murach, mają nawet na piętrze wyloty armatnie. Sam kościół zbudowany jest z piaskowca szydłowieckiego, starannie w bryły ociosanego, grubość murów obwodowych ma 0,93 metra. Długość kościoła w świetle wynosi 36,75 metrów szerokość w krzyżu 19,45, szerokość trzech naw 14,26, z czego na nawę główną przypada 5,60. Kościół poświęcony został r. 1232 (rys. 50 i 51).
Spotykamy tu system sklepień ostrołukowy i filary rozczłonkowane, jakby zapowiedź gotyku; tymczasem ornamentacja jest czysto romańska. Jakkolwiek kościół należy do najlepiej zachowanych budowli swego czasu przynajmniej wewnętrznie, jednakże uległ on także niefortunnym przeróbkom, a niestety, wandalizm ten przypada na rok 1847, w którym go restaurowano.
Do pięknych, zachowanych zabytków należy kapitularz, z ostrołukowem sklepieniem, wspartem na jednej kolumnie, z nader oryginalną głowicą (rys. 52). Osobliwością sulejowskiego opactwa są ozdoby polichromiczne.
W XII wieku, gdy na Zachodzie styl romański przeradzał się w gotyk, sklepienia ostrołukowe ukazują się przy kolistych oknach i portalach. Mamy w Polsce wiele podobnych okazów stylu przejściowego. Charakterystyczną jest katedra w Płocku, zbudowana w kształcie krzyża łacińskiego, z dwiema wieżami, od dołu czworograniastemi dalej ośmiobocznemi, zakończonemi miedzianemi kopułkami. Takie zakopułkowanie wież, właściwe jest tylko polskim kościołom. Na przecięciu nawy głównej z transeptem wznosi się kopuła kolista z mała na środku wieżyczką. Ramiona krzyża zakończone są półokrągłemi kapliczkami.
Dobrze przechowane zabytki romańskie znajdują się jeszcze w różnych miejscowościach; ocalone wypadkiem przed nieumiejętną, ręką tych, co naprawiając pomniki, niszczyli ich charakter. Do tych zabytków należą także słupy z głowicami w kościele mogilskim pod Krakowem, złożone z półkolumn, przypierających do rdzennego słupa; kolumny z kostkową głowicą w krypcie pod Wawelem; portal romański z XIII wieku w kościele pp. Norbertanek na Zwierzyńcu i wiele innych, rozrzuconych po kraju. Ogólnie jednak, zabytki te zachowały się zbyt fragmentarnie, ażeby można w zupełności scharakteryzować styl romański w Polsce, jednakże cechami właściwemi mu są wieże bezdzwonne, basztowe, do obrony służące, w związku z niemi były empory bez tryforji. Do tego dodać trzeba zakończenie kopułkami wież, którego nie spotykamy w innych krajach.
Po większej części właściwości naszej architektury są zatarte przez nieumiejętne restaurowania, które ich nie uszanowały. Trzeba, szukać ich wśród ruin lub też odnajdować pracowicie ich ślady pod późniejszemi przeróbkami.
Rozdział hierarchiczny kościołów i zachowanie cech, właściwych każdemu ich rodzajowi, nie było u nas jedynie przywiązane do stylu romańskiego, trzymano się go w czasach gotycyzmu, a nawet i później.
W epoce romańskiej architektura była sztuką najwięcej rozwiniętą, rzeźba i malarstwo, stały obok niej bardzo nizko; chociaż w ziemiach klasycznych karmiły się jeszcze tradycjami przeszłości, tak samo jak i przemysły artystyczne. Nie można się dziwić jeśli w Polsce spotykają się one później niż we Włoszech, Niemczech, Francji; ale sądzić nie należy ażeby rzeźba i malarstwo, jako też niektóre przemysły artystyczne, wcale u nas nie istniały.
Rzeźba w Polsce
Najdawniejszą rzeźbą jaką posiadamy są drzwi spiżowe w katedrze gnieźnieńskiej. Drzwi te podzielone są ną ośmnaście tablic i przedstawiają życie Ś-go Wojciecha. Na lewem skrzydle, zaczynając od dołu, święty doskonali się, czyli wznosi coraz wyżej. Na skrzydle prawem, zstępuje do ludzi w celach apostolstwa, jest umęczony, a ciało jego wykupuje Bolesław Chrobry. Piękna ta. rzeźba daje świadectwo nietylko o sztuce rzeźbiarskiej ale także odlewniczej. Na nieszczęście, niema żadnej wskazówki gdzie te drzwi wykonane zostały.
Lelewel jednak, uważał je jako zabytek naszej rodzimej sztuki, a to twierdzenie powtarzają za nim najznakomitsi badacze, jak: Aleksander Przeździecki i Edward Rastawiecki (rys. 53).
Jest to niemal jedyny zabytek jaki nas doszedł; ale to nie dowodzi by innych nie było. Przy wojnach i najazdach, których kraj nasz był widownią, przy niszczącym wpływie czasu, a później i braku interesowania się przedmiotami sztuki, które zrządziło tak niepowetowane szkody, ileż to zabytków mogło zaginąć bez śladu. Rzadkość ich więc niczego nie dowodzi, skoro to co się zachowało, daje świadectwo rozwoju.
Wiemy zresztą skądinąd, że mistrzów odlewników było u nas wielu i zachowały się nawet nazwiska tych, którzy sławniejsze w kraju dzwony odlewali. Drzwi gnieźnieńskie pochodzą z wieku XII, a odlewnie już wtedy u nas istniały.
Co do malarstwa, najstarszych jego zabytków szukać trzeba w miniaturach i inicjałach rękopisów. Mszał tyniecki, pochodzący z końca X lub początku XI wieku ozdobiony jest dwoma wizerunkami Chrystusa Pana na krzyżu i w chwale. Gdzie jednak wykonane zostały nie wiemy, ale wszystkie uczone klasztory jak Benedyktynów, Cystersów utrzymywały z sobą stosunki międzynarodowe, a sztuka i wiedza była ich wspólnem dziedzictwem: malowidła więc te mogły być dziełem jakiego cichego mnicha w Tyńcu. Nic przeciwko temu przypuszczeniu nie przemawia.
Malowidła mają charakter pierwotny, ale należą do piękniejszych swojej epoki.
Zabytki przemysłów artystycznych zachowały się głównie w ubiorach i klejnotach kościelnych. Nie mieliśmy fabryk bogatych tkanin w wiekach pierwotnych, ale za to sztuka hafciarska stała u nas wysoko, a rozsadnikami jej były dwory magnackie, gdzie wykonywano misterne roboty, w których nie szczędzono złota, pereł i drogich kamieni. Do najstarszych należy infuła Ś-go Stanisława w skarbcu katedralnym krakowskim, a zatem pochodząca z XI wieku.
Jakkolwiek ornat przechowywany w skarbcu na Jasnej Górze, przypisywany królowej Jadwidze, należy do późniejszych wieków, ma on wyraźne cechy stylu romańskiego, w architekturze haftowanych budynków, na których tle przedstawionem jest w kilku obrazach Zmartwychwstanie i Narodzenie Pańskie. Ornat haftowany jest perłami, co było modnem w XIV wieku na dworach królewskich.
Jubilerstwo dochodziło u nas do wielkiej doskonałości, gdyż królowie i możni, kochali się zawsze w kosztownych ozdobach stroju, i kościoły obdarzano bogatemi naczyniami. Stąd nieraz w małoznanych miejscowościach, znaleść można prawdziwe skarby dawnej sztuki.
Najstarszym niezawodnie ze znanych, jest kielich srebrny z patyną, dar Dąbrówki do kościoła w Trzemiesznie, fundowanego przez Mieszka. Na patynie wyryty jest Chrystus na krzyżu, z którego boku tryska strumień krwi do naczynia trzymanego przez niewiastę. Po drugiej stronie stoi kobieta z zawiązanemi oczyma.
W inwentarzu kościelnym z roku 1166 kielich ten zapisany jest jako dar Dąbrówki.
Piękny kielich z XIII wieku, dar Konrada I księcia Mazowieckiego, znajdujący się w katedrze płockiej, świadczy o rozwiniętej sztuce złotniczej. Srebrny pozłacany ten kielich, pokryty jest wklęsło rytemi ozdobami, napuszczonemi czernią. Kształt jego jest półkolisty; noga, w samym środku wzdęta, przyozdobiona jest ośmiu wypukłemi główkami. Rzeźba w nich wyrazista a proporcje twarzy bardzo regularne.