Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Idąc za przykładem księżnej matki dobrodziejki, która z niezmiernym zapałem organizowała i zakładała przeróżne manufaktury w dobrach radziwiłłowskich, nie dla fantazji wielkopańskiej i zabawy, ale traktując je jako źródło dochodu, książę Michał Kazimierz Radziwiłł, wojewoda wileński, hetman W-go X. Litewskiego, założył w Świerżniu własną farfurnię, powierzając jej urządzenie dwóm swoim poddanym, obznajmionym z farfurnictwem w Białej przez Raburga i jego następcę, Stadtlera.
O farfurni w Świerżniu jest wzmianka w tomie II pracy zbiorowej, p. t. „Dzieje gospodarcze Polski porozbiorowej" Warszawa, 1922, str. 126. (Ks. Aleksander Wóycicki. Historja rozwoju warstwy robotniczej w czasach nowszych). Ks. Wóycicki, wyliczając manufaktury radziwiłłowskie, których powstanie przypisuje energji Anny z Sanguszków księżnej Radziwiłłowej, podaje również farfurnię w Świerżniu, istniejącą jakoby w okresie od roku 1742 do roku 1761. Taką samą również wzmiankę o farfurni w Świerżniu spotykamy jeszcze w pracy K s. Prof. Aleksandra Wóycickiego, p. t. „Dzieje robotników przemysłowych w Polsce“. Warszawa. 1929. str. 40, gdzie mówiąc o manufakturach, powołanych do życia przez Annę z Sanguszków Radziwiłłówą, wymienia Ks. Prof. Wóycicki farfurnię w Swierzeniu, istniejącą od roku 1742 do roku 1761, dodając przytem w nawiasie wyjaśnienie „fabryka porcelany“. Swierżeń — wieś, miasteczko i dobra radziwiłłowskie na lewym brzegu Niemna, przy ujściu rzeki Zacieroźy (Zaterówki). Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego. Warszawa 1890. Tom XI. str. 677.
Wspomniani wyżej Jan Krupuzz i Maciej Kruczkowski przystąpili po powrocie z Białej, wspólnie z miejscowym garncarzem, Hraymowiczem, do urządzenia farfurni, która już w kwietniu 1742 roku zaczęła funkcjonować. Do farfurni przydzielony był przez księcia wojewodę w charakterze „pisarza” niejaki Borkowski, dotychczasowy ciwun, czy też ekonom z jakiegoś folwarku, a nad całą farfurnią pieczę i zarząd naczelny objął Ksawery Heski, malarz, pracujący w dobrach nieświeskich.
Z listów wspomnianego Heskiego do księcia, pisanych względnie często w sprawach farfurni, dowiadujemy się, że „farfurnia Bogu dzięki co rok lepi się poprawuie, tyle że ludzi niedbałe są w robocie, że ich Borkowski nie dogląda iak należy”... oraz, że Heski ma biedę z „malarzem Macieiem”...
Sądząc z imienia, owym malarzem Maciejem, przyczyniającym biedę Heskiemu, musiał być wspomniany wyżej Kruczkowski, zaprawiany do farfurnictwa w Białej, bieda zaś, jakiej był powodem, nie musiała być zbyt małej wagi, skoro w marcu 1744 roku na skutek porozumienia księcia Michała z matką, został do Świerżnia przysłany znajomy nasz z Białej malarz Kuntzelmann, który wspólnie z Borkowskim miał prowadzić farfurnię pod naczelnym kierunkiem Heskiego.
Na mocy zawartego z księciem wojewodą kontraktu, Kuntzelman przechodził z Białej na wyłączną służbę do Świerżnia i miał pobierać pięćdziesiąt tynfów miesięcznie. Poza malowaniem farfur, w którem winien był ćwiczyć przydanych do malarni chłopców, musiał również dbać Kuntzelman razem z Borkowskim, „żeby co miesiąc piec glazurowanych farfur był wypalony”, Borkowski zaś miał „przestrzegać, żeby meistrowie pijaństwem się nie bawili y koło roboty Pańskiej nieospale chodzili ... Ale takie porządki mogły być zaprowadzone dopiero od chwili przyjazdu do Świerżnia Kuntzelman a, a więc najwcześniej od marca 1744 roku, że jednak farfurnia egzystowała już od roku 1742, przeto nie od rzeczy będzie zainteresować się stanem tej manufaktury w pierwszych latach jej istnienia, gdy to farfurnia, według słów Heskiego, „co rok lepiej się poprawiała”. A godzi się to zrobić tern więcej, gdyż i księciu wojewodzie nie podobały się już ostatnie listy Heskiego, który żalił się, że „manifakturę swierżeńską zastał w wielkiem disordrze, że nawet roboty, która robiona była dla JOXney Imci Woiewodziny Nowogrodzkiey oddać nie mógł, y wszystka w brak poszła”...
Książę Michał Kazimierz nie zakładał farfurni w Świerżniu poto, aby ją po kilku latach zamknąć, a jeżeli nawet nie dbał o zyski, jakie mu ta manufaktura mogła przynieść, to jednak miał swoją ambicję, aby wytwórnia ta szła i stała nie gorzej od farfurni bialskiej. To też po kilku listach Heskiego, wyrzekających na ludzi, którzy jakoby zupełnie nie wypełniali jego zarządzeń, wybrał się do Świerżnia sam, wszystko obejrzał, ze wszystkimi porozmawiał, o wszystko wypytał, a w wyniku tej wizyty swojej posłał do Świerżnia dwóch komisarzy, którym polecił przeprowadzić dokładną kontrolę farfurni, sporządzić inwentarze zarówno wyprodukowanych farfur, jak też przyrządów, narzędzi i materjałów, znajdujących się w farfurni i w magazynie, ustanowić „taksę do przedaw ania farfur”, wreszcie opracować „punkta do dyspozycji manufaktury świerżeńskiej”, czyli regulamin dla pracowników.
Do przeprowadzenia tej czynności wybrał książę Michał imci panów L. E. v. Beka i J. G. de Homburga, którzy czas dłuższy spędzili w Świerżniu i sporządzili wszystko, co im było polecone. Trzeba jednocześnie podkreślić, że Beki Homburg mieli dość utrudnioną robotę, gdyż „pisarz” Borkowski dawał im wszelkie wyjaśnienia ustnie, nie przedkładając żadnych raportów, żadnych zestawień, rachunków, obliczeń i kalkulacyj, a gdy komisarze robili mu wymówki, że nie prowadził rachunków farfur i pieniędzy w odpowiednich księgach, Borkowski przyznał się, że jest niepiśmienny. Jednocześnie Borkowski wyznał, że podczas zarządu Heskiego ten ostatni wszystkie kwity i rachunki zatrzymywał u siebie. Rzecz prosta, że komisarze nie omieszkali donieść księciu o tak karygodnej wadzie u „pisarza”, jak brak umiejętności pisania, książę jednak bynajmniej się tą sprawą nie przejął, utrzymując, że Borkowskiego posłał do Świerżnia jako uczciwego człowieka i że potrafi on sobie napewno poradzić bez pisania, „karbując” to, co potrzeba na kiju, gdyż w ten sposób postępował przy Heskim. Nadto książę zaznaczał, że Borkowski niepotrzebnie usprawiedliwiał się ze swej nieumiejętności pisania, gdyż w obszernych i rozległych dobrach książęcych żaden ciwum ani gumienny ani czytać, ani pisać nie umie.
Rozglądając się w sporządzonych przez komisarzy zestawieniach, zatrzymamy się przedewszystkiem na wykazie farfur, jakie począwszy od kwietnia 1742 roku aż do sierpnia 1744 roku poddawano wypalaniu. Wykaz ten, niezmiernie charakterystyczny i ciekawy, pozwolimy sobie przytoczyć poniżej w odpisie.
„Rachunek z percepty expens z każdego pieca Manufaktury Świerżynskiey od Roku 1742 miesiąca Aprilis aż do Roku 1744 mensem Augustum przez nas wyprowadzony”.
Z przytoczonego wyżej „rachunku” wynika wyraźnie, że sprawa wypalania farfur w roku 1742 nie była jeszcze uregulowana, że zanadto wielki procent ulegał zepsuciu. Naprzykład w maju z 44 glazurowanych przedmiotów, ulokowanych w piecu w celu wypalenia, nie wydobyto ani jednej sztuki, któraby mogła być uważana za udaną, za dobrze wypaloną. W sierpniu tego samego roku ze 122 wypalanych farfur otrzymano zaledwie 52 sztuki zdatne do sprzedaży, podówczas gdy reszta, w ilości 70 przedmiotów, została zepsuta. Ale psuły się przy wypalaniu nietylko „sztuki glazurowane”; z „szarych sztuk”, włożonych do pieca w kwietniu w ilości 202, zepsuło się ściśle 25%, w lipcu zaś z wypalanych 422 przedmiotów otrzymano udanych zaledwie 70, a więc liczba zepsutych farfur wyniosła tutaj przeszło 83%. Sumując wreszcie liczby z dziesięciomiesięcznego okresu czasu od kwietnia do grudnia 1742 roku włącznie, dowiemy się, że w okresie tym poddano wypalaniu ogółem 1905 przedmiotów farfurowych, z których wypalono dobrze i zakwalifikowano do sprzedaży 1258 przedmiotów, a więc zepsuto w piecu w czasie wypalania 647 przedmiotów, czyli prawie 34%.
W roku 1743 było jakoby już znacznie lepiej, coby dowodziło, że ludzie już bardziej byli wyrobieni, a może i imci pan Heski nabrał też pewnej praktyki w kierownictwie ludźmi i w prowadzeniu pieca, zdarzało się jednak, że i w tym drugim już roku istnienia farfurni ze 155 wypalanych farfur wypalono dobrze zaledwie 39 sztuk, a więc ściśle 25°/0 (wrzesień 1743 r.). W każdym razie procent zepsutych przy wypalaniu farfur w roku 1743 był już znacznie mniejszy; z poddanych wypalaniu 3113 przedmiotów wypalono 2234, a więc zepsuto ogółem 879 sztuk, to jest 28%. Uwzględniając wreszcie osiem miesięcy 1744 roku, od stycznia do sierpnia włącznie, jakie komisarze objęli swym raportem, będziemy mogli obliczyć, że ilość źle wypalonych w tym okresie farfur wynosi ogółem 18°/0; jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę adnotację, znajdującą się w „rachunku” komisarzy przy „sztukach glazurowanych”, wypalanych w marcu, która to adnotacja, umieszczona w rubryce, gdzie powinna być podana liczba wypalonych, wyjętych z pieca przedmiotów, mówi, iż „niedobrze wypalili się” i jeżeli odrzucimy wogóle z rachunku te 162 sztuki, jako w stu procentach nieudane wskutek jakiegoś szczególnego wydarzenia, to okaże się, że liczba źle wypalonych w tym roku farfur wyniesie zaledwie 9,78%. Do przeprowadzenia zaś takiego obliczenia z liczb odpowiednio skorygowanych poczuwamy się zupełnie uprawnieni, gdyż w tym 1744 roku już nie było prawie strat przy wypalaniu przedmiotów glazurowanych.
Przeprowadziwszy szczegółową analizę pracy farfurni świerżeńskiej za okres 29 miesięcy, od kwietnia 1742 roku do sierpnia 1744 roku włącznie, m usim y przyjść do tego samego wniosku, do jakiego przyszli komisarze książęcy Beki Homburg, że produkcja farfurni stale się podnosiła i udoskonalała. Musiało to być poniekąd zasługą malarza Kuntzelmana, sprowadzonego ongiś do Białej, jako wtajemniczonego w arkana farfurnictw a. Był on w Świerżniu najpoważniejszym specjalistą i, chociaż ten Kiintzelman nie przypadł do gustu komisarzom, zwracającym uwagę księcia Michała Kazimierza, że nowy malarz nie jest człowiekiem pewnym, to jednak książę tą uwagą się nie przejął. Książę wiedział, że Kuntzelman już w manufakturze bialskiej nie cieszył się najlepszą opinją jako człowiek, że lubił od czasu do czasu wypić, ale jednocześnie był to doskonały rzemieślnik, wyspecjalizowany „malarz de Fayence”, jak o nim pisał Heski i jak o tak ieg o należało go zatrzymać w Świerżniu, aby wyrabiały się przy nim siły miejscowe.
Przechodząc obecnie do innego dokumentu, sporządzonego z polecenia księcia wojewody przez komisarzy, a mianowicie do wykazu sprzedanych farfur, będziemy mogli zauważyć, że sprzedaż ta, bardzo nikła w roku 1742, bo wyrażająca się zaledwie sumą 76 złotych 7 groszy, co daje przeciętnie 8 złotych 15 groszy miesięcznie, w następnych latach znacznie się podniosła. W roku 1743 miesięczny dochód ze sprzedaży farfur wynosił już 57 złotych 20 groszy, w roku zaś 1744 doszedł do 78 złotych, co świadczy, że farfury te nie musiały być ani złe, ani zbyt drogie; jeśli zważymy wreszcie, że większym i odbiorcami farfurni świerżewskiej byli w tym czasie imci pan Abrahamowicz, który kupił, czy też zamówił w farfurni „garnitur”, składający się z dziewięćdziesięciu sztuk i kosztujący 124 złote 28 groszy, dalej imci pan Grabowski, nabywca „garnituru” z 86 sztuk „z herbami”, księżna marszałkowa, imci pan
Obliczyli wreszcie panowie von Bek i de Homburg, że wartość wyprodukowanych w badanym okresie farfur wyniosła ogółem 2066 złotych, a wydatki, poza robocizną, wyraziły się sumą 1270 złotych, odebrali pozostałą w farfurni gotówkę, w celu przelania jej do kasy nieświeskiej i, przyszedłszy do wniosku, że manufaktura świerżeńska jest przedsiębiorstwem, które powinno się rozwinąć pomyślnie, ustanowili cennik do sprzedaży wyrobów farfurowych, oraz opracowali projekt regulaminu dla pracowników farfurni, w którym dali również wyraz swoim poglądom na potrzeby manufaktury, gdyż ten elaborat swój składali komisarze księciu hetmanowi do zatwierdzenia.
Wobec tego, że z cennika farfur, ustanowionego przez Beka i Homburga, możemy się dowiedzieć, jakie przedmioty wyrabiano w farfurni świerżeńskiej, pozwolimy sobie przytoczyć poniżej ten cennik w dosłownym odpisie.
„Taxa do przedawania Farfur z Manufaktury Swierżynskiey od nas niżey wyrażonych Kommissarzów postanowiona 22 Augusti Roku 1744”.
Chcąc już zupełnie wyczerpać materjał, znajdujący się w archiwum, a mający związek z czynnościami komisarzy Beka i Homburga, zatrzymamy się nad wspomnianym wyżej projektem regulaminu dla pracowników farfurni, noszącym oryginalny tytuł „Punkta do dispozycyy Manufaktury Świerzynskiey do dalszey woli WXcia Mci Dobrodzieja od nas Panom Pisarzowi Borkowskiemu y Malarzowi Kuntzelmanowi podane”. Nie będziemy dosłownie przytaczali tych „punktów”, wynotujemy jednak z nich niektóre. A więc punkt 4, — 5, — 6, — i t. d. „4. Wszystkie farfuri co do pieca będą włożone y wynięte maią bydź zapisane tak od Borkowskiego iak y od Kunzenmana osobnie od każdego, siła szarych y glazurowanych y iakiego gatunku, y to co miesiąc, y regestra na to porządne maią mieć. 5. Te farfury ma P. Borkowski z Kumzelmanem Malarzem pod taxą podaną przedawać, y rachunek z tego trzymać. Pieniądze skarbowe zaś w osobliwey skrzynce mieć, która skrzynka ma bydź dwiema Zamkami zamknięta, iednem od Borkowskiego, drugim od Kuntzelmana: ieden bez drugiego nie maią do skrzynki chodzić.
6. Z tych pieniędzy maią expens czynić, iako to strawne pieniądze podług Regiestru każdemu meistrowi y chłopcom dawać y sobie strawne odbierać: z tychże pieniądze maią cynę ołów potasz sól Farby wszelakie y inne potrzebne rzeczy kupować, y to wszystko w Regiestrzu zapisywać.
7. Reszta tych pieniędzy do Skarbu maią oddać, dla czegóż też WXca JMć co cztery miesiący kogo przysyłać będzie dla odbierania rachunków.
8. Reparaciey iakiey będzie potrzebna do Pieców ma WAdministrator Piasecki za adressą P. Borkowskiego kazać uczynić... drwa olchowe wcześnie zimą wozić y w Stusy kłaść, na wiosnę rombać iak do pieca zaraz, żeby upaleniu farfur nie szkodzili iak będą surowe…
9. Ziemię albo glinę ustawicznie m aią kazać kopać choćby iey było zapas, bo im dłużey leży na powietrze tym lepiey farfury udają się”. - Świerzna 22 Augusti 1744. L. E. v. Bek, J. G. de Homburg”.
W wyniku lustracji, dokonanej przez komisarzy książęcych, w farfurni świerżeńskiej nie zaszły żadne poważniejsze zmiany. Ustąpił jedynie ze stanowiska naczelnego kierownika farfurni Ksawery Heski, na miejsce którego nie miał narazie przyjść żaden nowy pracownik.
Według pierwotnej koncepcji księcia wojewody miał „imci pan Bek podać całą fabrykę panu Chomiczowi, namiestnikowi świerżeńskiemu”, któremu nie wyznaczał książę żadnego dodatkowego wynagrodzenia, „ale obaczywszy i uczyniwszy próbę”, miał nietylko książę wojewoda wyznaczyć dodatkową pensję panu namiestnikowi, lecz również obiecywał wynagrodzić go za cały czas, poświęcony farfurni. Był również projekt usunięcia pisarza Borkowskiego i przysłania na jego miejsce niejakiego Dombrowskiego, który był jednym z licznych oficjalistów nieświeskich. Czy jednak ta koncepcja nie przypadła do gustu imci panu namiestnikowi Chorniczowi, czy też odmówił od niej księcia hetmana pan komisarz nadzwyczajny Bek, niewiadomo, dość, że po Heskim naznaczony został przez księcia wojewodę imci pan Bek, rotmistrz książęcej chorągwi buńczucznej. Pisarzem pozostał w dalszym ciągu Borkowski, głównym majstrem farfurnikiem Kuntzelman, garncarzem-tokarzem był dalej Hraymowicz, malarzami Maciej Kruczkowski i Tomasz Ostrowski, a poza nimi pracowali miejscowi ludzie, białorusini z okolicznych wsi i mieszczanie z miasteczka Świerżnia.
Nie można powiedzieć, aby farfurnia podniosła się lub też znakomicie prosperowała pod rządami imci pana rotmistrza Beka, w czem zresztą niema nic dziwnego. Jeżeli ten rotmistrz książęcej chorągwi buńczucznej był człowiekiem rozgarniętym i cieszył się zaufaniem księcia hetmana, jeżeli potrafił łącznie z Homburgiem przeprowadzić kontrolę roboty w farfurni i zdać raport o jej stanie, jeżeli nawet mógł się zorjentować, co warci są poszczególni pracownicy farfurni, to przecież jeszcze z tego nie wynika, aby znał się na wyrobie przedmiotów farfurowych, aby mógł zająć się techniczną stroną farfurni. W rękach Beka mogła być jedynie administracja całem przedsiębiorstwem, kierownictwo zaś pracą w farfurni pozostało nadal w rękach Kuntzelmana. Że wreszcie, jak ze wszystkiego wynika, Bek nie przesiadywał stale w Świerżniu, a niemal ciągle rozjeżdżał, że, poza stanowiskiem komisarza-dyspozytora farfurni, pełnił jeszcze funkcję wojskową, przeto nie mógł Bek nawet praktycznie obznajmić się na tyle z robotą w farfurni, aby w sprawach tej roboty zabierać głos i mieć o niej swe zdanie.
To też z listu, pisanego do księcia w dniu 7 października 1745 roku, dowiadujemy się, że „cała piec wypalonych farfur zepsuła się”... a jednocześnie uderza nas jeszcze jeden szczegół, mianowicie, że Bek z drobiazgiem każdym zwracał się do księcia i nawet w rzeczach niezmiernie małej wagi prosił o dyspozycję lub decyzję. Oprócz normalnego pieca do wypalania farfur, nazywanego w owym czasie pospolicie „piecem saxonskim”, w Świerżniu był jeszcze mały piecyk do robienia prób, w którym, od biedy, można było wypalać małe partje farfur. Uradzono kiedyś, że ten mały piecyk jest niepotrzebny i lepiej go rozebrać, ale Bek ani pieca nie rozebrał, ani też w nim nic nie wypalał, chociaż miał drobne zamówienia, które akurat nadawały się do wypalenia w tym małym piecu. Bek nie czuł się na siłach, aby za jakiekolwiek rozporządzenie, wydane w farfurni, przyjmować na siebie odpowiedzialność, to też i w sprawie owego piecyka pisał do księcia Michała:
„piecyka małego dotąd ieszcze niekazałem zrzucić bo częstokroć proszą niektórzy Jchmcie o małe garnitury farfur, więc dla prendszego pokazania można mało wiele farfur włożyć y wypalić, w którym ieszcze bez bytności WXcey Mci Dobrodzieia nic niekazałem wypalać aniteż także kazałem zrzucać tylko czekam w tym dalszego Ordynansu WXcej Mci Dobrodzieia”.
Z innego listu znowu widzimy, że Bek do księcia zwracał się z prośbą o pozwolenie przyjęcia do farfurni jednego chłopca do pomocy majstrom:
„upraszam o Ordynanse WXMci ażebym mógł onego wziąć, gdzie wybiorę sposobnego”...
Administrator, który o niczem sam nie decydował, niczem nie zarządził, a we wszystkiem odwoływał się do księcia listownie i nieraz długo czekał na odpowiedź, bo książę wojewoda lubił rozjeżdżać po rozległych swoich włościach, nie mógł przyczynić się do podniesienia przedsiębiorstw a, które już raz budziło obawy, iż jest na drodze do upadku, albo przynajmniej w takim stanie, że potrzebuje stałego nadzoru i rozsądnego kierownictwa. A kierownictwa tego w dalszym ciągu przy Beku nie było. Znowu „piec saxonska cała się zepsuła, y to iey zaszkodziło, że bez żelaza stała, więc teraz kazałem oną przerobić y pręty żelazne w porządku podawać”...
Z tego samego listu, w którym Bek donosił księciu hetmanowi o tem, że „piec saxonska się zepsuła”... my się dowiemy, że w Świerżniu, poza farfurami, jakich wykaz podaliśmy wyżej, wyrabiano również piękne kafle:
„piec kafelna cała wyszła pięknie tylko ieszcze kafle są nieklazurowane bo niedostaie Bursztynu do klazurowania”...
Że zaś ta kafelnia nie istniała od początku założenia farfurni w Świerżniu, przekonamy się jeszcze z jednego listu Beka do księcia Michała, który to list jest jakby łabędzim śpiewem imci pana rotmistrza chorągwi buńczucznej... Pozwolimy sobie ten list zacytować w dosłownem brzmieniu:
„Jaśnie Oświecony Mci Xiąże Panie y Dobrodzieiu Moy. Podług Ordynansu WXcey Mci Dobrodzieia stało się zadość, gdyż Janowi Piotrowskiemu destynowanemu od WXcey Mci Dobrodzieia manufakturę swierzenską podałem w Dyspozycją y wszelkie posłuszeństwo przykazałem Ludziom, przytym też y to donoszę WXcey Mci Dobrodzieiowi, iż Manufaktura swierzynska niemoże bydź przy iednym stróżu, ponieważ teraz y Kafelnia iest, to ieden niemoże wystarczyć, więc nato czekam Ordynansu od WXcey Mci Dobrodzieia, a teraz upadaiąc do stop Pańskich iestem Waszey Xcey Mci Dobrodzieia pod stopami. - D. 27 Aprilis 1746 Z Nieswiża. L. E. v. Bek ”.
Przed ustąpieniem ze swego stanowiska wystosował jeszcze Bek obszerne pismo do księcia wojewody, w którem to piśmie donosił, iż oddalił Kiintzelmana od usług księcia „bo wszyscy Farfurnicy zeznali że iest piiak y nic nierobi”...
Proponował Bek w tem piśmie, aby dla ułatwienia sprzedaży farfur kramnicę zrobić w Budynku przy izbie tokarskiej dla tego że do spiklerza iak kto przyiedzie to ieden do kupienia a dziesięć do widzenia Farfur i podczas przez to szkoda dzieie się”...
Prosił Bek księcia o podniesienie „strawnych” malarzowi Tomaszowi Ostrowskiemu z półtora złotego tygodniowo do złotych dwóch, pisząc, że „on godzien tego, gdysz naywięcej farfurow z farbami maluie”...
Myśl założenia kramnicy, czyli, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, sklepu do sprzedaży farfur, była słuszna i dobra, gdyż zobaczymy w dalszym ciągu zajmowania się farfurnią świerżeńską, że do tej myśli wracano kilkakrotnie później i „kramnicę” uważano za niezbędną. Trzeba zaznaczyć, że Bek często miewał dobre pomysły, ale nie potrafił ich urzeczywistnić.
Przypomnimy tutaj, że po objęciu zarządu nad farfurnią chciał koniecznie, aby każdy przedmiot, wychodzący z farfurni, miał znak fabryczny wyryty, względnie wyciśnięty, ale trafił w tej sprawie na opór ze strony pisarza Borkowskiego, który potrafił wytłumaczyć księciu wojewodzie, że takie zaopatrywanie farfur w znaki, a jak to Borkowski wyrażał „w karby, nietylko będzie zbyt uciążliwe, ale spowoduje nadto zatrzymanie w robocie.
To też, gdy Bek zwrócił się w tej sprawie do księcia wojewody i przytaczał w swem piśmie zarówno swoje racje, jak i poglądy Borkowskiego, to książę zdecydował, że Borkowski ma robić jak chce, byle wszystkiego pilnował.
Powiedzieliśmy wyżej, że Bek nie nadawał się na stanowisko administratora farfurni, bo na farfurnictwie się nie znał, a w zarządzeniach sw oich był chwiejny i mało samodzielny, gdyż ze wszystkiem odwoływał się do księcia, trzeba jednak przyznać, że warunki pracy miał trudne i ciężkie. Poza farfurnią miał w Świerżniu jeszcze drugą manufakturę, którą również zarządzał, a mianowicie szlifiernię kamieni, otóż musiał stale łagodzić nieporozumienia między robotnikami jednej i drugiej wytwórni, musiał znosić niepiśmiennego pisarza, który cieszył się względami księcia wojewody, a poza tem miał zawistnych, którzy zazdrościli mu jego stanowiska.
I oto w końcu kwietnia 1746 roku skończyły się w farfurni świerżeńskiej rządy rotmistrza Beka. Kierownictwo nad robotą w farfurni objął Jan Piotrowski, który używał tytułu superintendenta, a przy Piotrowskim zmienił się i pisarz manufaktury. Na miejsce Borkowskiego, który, prawdopodobnie, przeszedł na stanowisko ciwuna na którymś z folwarków nieświeskiego klucza, przyjęty został do Świerżnia w charakterze pisarza Stefan Dombrowski. Farfurnia pracowała dalej, wyrabiając liczne przedmioty, które bądź to rozprzedawano, bądź też wysyłano do zamków i pałaców radziwiłłowskich, a wszystko było bardzo skrzętnie i porządnie zapisane przez pisarza Dombrowskiego i zaopatrzone podpisem superintendenta. W roku 1747 do „kredensu” w zamku nieświeskim dostarczono z farfurni 92 sztuki mis, teryn i waz oraz 17 tuzinów różnych talerzy, a do „cukierni zamkowej” 114 mis różnej miary; ogólna wartość tych przedmiotów wynosiła 465 złotych 14 groszy. W tym samym roku obdarowany został przez księcia wojewodę wileńskiego ksiądz biskup Łucki, któremu wysłano ze Świerżnia bardzo dużą ilość różnorodnych przedmiotów, służących do zastawy stołowej, oraz kilka figurek, z jakiemi dotychczas nie spotykaliśmy się, przeglądając wykazy produkcji świerżeńskiej. W regestrze farfur, wysłanych do J. W. Imci Xiędza Biskupa Łuckiego, znajdujemy mianowicie takie pozycje:
„1 święty Jan Nepomucen 1 krucyfix 2 Osóbki do krucyfixa”.
Widzimy więc, że w roku 1747 farfurnia produkowała już nietylko misy, teryny, salaterki i talerze, ale próbowała również swoich sił na polu wyrobu figurek farfurowych.
Wartość tego bogatego prezentu wynosiła około 500 złotych, co na owe czasy stanowiło sumę bardzo poważną.
Z pośród nabywców farfur za gotówkę, jacy figurują w wykazach 1747 roku, należy wymienić księcia Udalryka Radziwiłła, koniuszego W. X. Lit., który nabył 52 sztuki farfur do zastawy stołowej za 100 złotych groszy 28, a następnie jakiegoś bezimiennego odbiorcę, w skromnej specyfikacji dla którego pomiędzy nabytemi za ogólną sumę 18 złotych 22 groszy dwudziestoma siedmioma przedmiotami figurują trzy lulki, nigdy dotychczas nienotowane między wyrobami farfurni świerżeńskiej.
Niedługo zarządzał farfurnią świerżeńską superintendent Piotrowski i również niedługo wygotowywał kaligraficzne elaboraty swoje pisarz Dombrowski. Między tymi dwoma czołowymi przedstawicielami pracowników farfurni od samego początku były jakieś nieporozumienia i niesnaski. Piotrowski chciał się nosić wysoko i zdaleka od swych współpracowników, nawiązywał stosunki sąsiedzkie z rządcami okolicznych folwarków, którzy nazywali się w owym czasie „namiestnikami” i byli elitą wśród oficjalistów książęcych, Dombrowski zaś prowadził w tym czasie intrygi za plecami Piotrowskiego, buntował przeciw niemu ludzi z farfurni, oskarżał go przed komisarzami książęcymi, którzy zjeżdżali od czasu do czasu do farfurni, dla dokonania lustracji. Ostatecznie, na skutek jakiegoś większego nieporozumienia, Dombrowski, będąc dobrze pijanym, pobił Piotrowskiego i kazał mu się cieszyć, że nie ma fuzji przy sobie, gdyż jak mówił „strzeliłby iak psu w łeb”...
Książę wojewoda po rozpoznaniu tej sprawy usunął obu z farfurni, na miejsce Piotrowskiego wyznaczony został niejaki Bewen, a do pomocy dodany był mu porucznik Woroniecki. Było to jednak zarządzenie przejściowe i chociaż w „rozporządzeniach gospodarskich” księcia wojewody z roku 1751 znajdujemy pewne dyspozycje, wydawane Bewenowi, a mianowicie takie, aby „w Mirze, Nieświżu y Koreliczach kramy ustanowić dla prędszego odbytu farfur”, jak również, że „ImP Stta ma zakazać w Nieświżu pod konfiskacyą ażeby się nikt nie ważył farfurami handlować in detrimentum manufaktury swierzenskiey”... a to ze względu, iż tam „proste farfury Królewieckie przedaią cenę bardzo podłą”... to jednak Bewen był tylko tymczasowym opiekunem farfurni i miał ustąpić z chwilą znalezienia odpowiedniego człowieka na stanowisko zarządzającego świerżeńskiemi manufakturami, to jest farfurnią i szlifiernią kamieni.
I rzeczywiście, w maju 1752 roku komisarz książęcy, major Antoni Thadeusz Piotrowicz, wprowadził do farfurni i do szlifierni w charakterze „dyspozytora Jana Parchimowicza, spisując jednocześnie „punkta, według których ma się sprawować”...
Z tych punktów pozwolimy sobie niektóre, bardziej charakterystyczne, podać niżej w dosłownym odpisie.
„1. Podaje się Panu Janowi Parchimowiczowi w dyspozycyę jeneralną całą Manifakturę Świerżeńską oraz i szlifiernię, który ma wiernie służąc z woli JOXcia Imci Dobrodzieia strawne na tydzień po złotych sześć z tejże Manifaktury pobierać”.
4. Do skarbca, gdzie złożono farfury, powinny bydź trzy zamki, z których jeden u Dyspozytora, drugi u Pisarza, a trzeci u Majstra. To samo ma się znaczyć i przy kasie.
5. Do przedania farfur powinni wszyscy iść trzy, a przedawszy pieniądze za one wrzucać do kasy, a potem gdy dawać będą strawne lub na inny jakow y expens, wszyscy trzej bydź powinni i jeden bez drugiego nie ważyli się odmykać kasy, czego ma pilnie przestrzegać P. Dyspozytor”.
8. Robota ma się trzymać latem zrana o godzinie piątej a kończyć o godzinie siódmej wieczór pozwoliwszy onym (robotnikom) godzinę śniadanną i obiadową, a któryby na naznaczonej nie stanął godzinie, ma P. Dyspozytor podług słuszności karać za niepilność roboty.
9. Pan Pisarz Dzierożyński sub nexu juramenti ma pilno zapisywać tak przychód jak i rozchód, któremu z woli JOXcia Imci Dobrodzieia naznaczają się strawne na tydzień po złotych pięć.
10. Odjeżdżający czyto P. Dyspozytor, czy też Pisarz mają klucze zostawować u Majstra Macieja Malarza, a żonki żeby się do skarbowych nie wtrącali interesów.
11. Pieców na miesiąc każdy po dwie piece wypalać i do skarbu wnosić powinni, postrzegając szkody skarbowej przez wielki ogień, ponieważ często to się praktykuje, że farfury spływają, oraz wielki brak pokazuje, którego nikt kupić nie chce, za co czasu komisji majstrowie pokutować będą za takowe niedopilnowanie, ponieważ tego się uczyli i wiele J.O.Xcia Imci Dobrodzieia kosztują.
15. Rigore których punktów ma tenże P. Dyspozytor postępować w Szlifierni, jako się w onych wyraziło do których ręką mą własną podpisuję się… Antoni Thadeusz Piotrowicz Major JKMci.
Z przytoczonych wyżej punktów dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy. Przedewszystkiem, że miejsce pisarza Dombrowskiego zajął Dzierożyński, następnie, jakie było uposażenie dyspozytora i pisarza, wreszcie jak długo trwał dzień roboczy w farfurni w lecie. „Punkta”, spisywane w maju, uwzględniały tylko lato, gdyż przed zimą przeprowadzano zawsze lustracje manufaktur i komisarze, którym powierzano tę czynność, spisywali nowe „punkta”, mające na widoku pracę w miesiącach zimowych. Dowiedzieliśmy się poza tern z tych „punktów”, że przy wypalaniu farfur często temperatura pieca była tak wysoka, że „farfury spływały”. Bardzo charakterystyczny był punkt, w którym wyrażone zostało życzenie, żeby „żonki się do skarbowych nie wtrącali interesów”.
*****
Parchimowicz objął zarząd manufakturami świerżeńskiemi w dniu 12 maja 1752 roku, ale już dnia 21 czerwca tegoż roku wyjechał ze Świerżnia i z polecenia księcia wojewody objeżdżał różne manufaktury książęce, uzupełniając w ten sposób swoje zawodowe wykształcenie. Był w farfurni w Żółkwi, w szlifierni w Jankowiczach i w Pohorełem, a być może, że zajechał nawet do odległej Alba Ducalis, aby zobaczyć najdawniejszą farfurnię radziwiłłowską. W czasie nieobecności Parchimowicza, który bodaj że jeździł w towarzystwie pisarza Dzierożyńskiego, farfurnia pracowała normalnie, a nieobecnego dyspozytora przygodnie zastępował ktoś z polecenia księcia wojewody w ten sposób, aby zawsze być obecnym przy wyjmowaniu farfur ze świeżo wypalonego pieca. Zastępowali więc Parchimowicza w Świerżniu różni oficjaliści radziwiłłowscy, przeważnie nieświescy, a więc imci pan komendant Peszel, kapitan Pawłowski razem z pisarzem Kałakuckim, imci pan Szuwałkiewicz, a wszyscy sporządzali dokładne protokóły ze swoich czynności, które to protokóły pozostawiali na miejscu, do czasu powrotu Parchimowicza.
We wrześniu 1752 roku Parchimowicz wrócił ze swej podróży i objął kierownictwo manufaktur świerżeńskich, które bodaj że nigdy dotąd nie pracowały tak pomyślnie, jak właśnie w latach 1752— 1755, o czem możemy przekonać się z lustracji, dokonanej w październiku 1755 roku przez Franciszka Minkowskiego.
W okresie czasu od dnia 12 maja 1752 roku do dnia 28 października 1755 roku wypalono ogółem 63 piece, z których otrzymano liczne farfury ogólnej wartości 10 000 złotych, poza tern sporządzono w „kafelni” 46 pieców wartości 2150 złotych i wybrano z „braków ” różne przedmioty, które nadawały się do sprzedania po zniżonej cenie i przedstawiały wartość 750 złotych. W ten sposób wartość całej produkcji farfurni z omawianego okresu wyniosła ogółem (w liczbach zaokrąglonych) 12 900 złotych, co, jak na owe czasy, stanowiło sumę bardzo poważną.
Farfury musiały być dobre, gdyż sprzedano ich w ciągu omawianego czasu za sumę 6415 złotych, przy czem większymi odbiorcami manufaktury świerżeńskiej byli Wołłodkowiczowie, Lubeccy, Dernałowiczowie, Oskierkowie, Przeździeccy, Bohuszewiczowie, Bykowscy, Jodkowie, Piaskowiecy, Ogińscy, Kaszycowie, generał Larzak i inni, poza całą rodziną Radziwiłłów, sprowadzających farfury ze Świerżnia do swoich zamków i pałaców.
Za rewersami księcia wojewody wysłano farfur za złotych 1770, pieców kaflowych „białych i wiszniowych” sprzedano za złotych 2090, a „braków” za złotych 390, czyli wpływy farfurni ze sprzedaży wyniosły w owym czasie razem 10665 złotych, w remanencie zaś pozostał towar wartości 2235 złotych.
Aby wykazać, że farfurnia świerżeńska pracowała w rozpatrywanym przez nas okresie z zyskiem, zestawimy wartość produkcji z tego okresu z wydatkami, składającemi się z kosztów robocizny, wynoszących, łącznie z uposażeniem dyspozytora i pisarza, złotych 6680 i z kosztów, poniesionych na zakup różnych materjałów w sumie złotych 3590, a przekonamy się, że przy produkcji, przedstawiającej wartość 12900 złotych, wydatki wyniosły 10270 złotych, czyli zysk przedsiębiorstw a za rozpatrywany okres czasu od 12 maja 1752 roku do 28 października 1755 roku wyraził się sumą 2630 złotych.
Farfury, jak to zaznaczyliśmy wyżej, musiały być i ładne i dobre, bo popyt na nie był znaczny, a książę wojewoda wysyłał je do Żółkwi do drugiej farfurni swojej, jako modele, mające służyć za wzór majstrom żółkiewskim. Świadczy o tem „regestr farfur nowomodnych”, wydanych przez Parchimowicza „z rozkazu JOXiążęcia Imci Dobrodzieia na model do Żółkwi Roku 1755 dnia 31 Oktobra”, obejmujący “2 Wazy formowane 2-ey miary, 2 Tace pod nie 2 Wanny 1-ey miary, 2 Tace pod nie 1 Wannę 2-ey, miary do lodu 2 Misy 1-ey miary 2 Pułmiski, 2 Przystawki 2 Salatyry, 2 Misy okrągłe 1-ey miary, 2 Wanny 2-ey miary, 2 Tace pod Salatyry, 2 Talerze 1 Koszyk do masła, 2 Solniczki z nakrywkami, 2 Solniczki małe”.
*****
Robotnicy,od czasu usunięcia z farfurni Kuntzelmana, wyłącznie polacy i białorusini, trzymali się ci sami, którzy pracowali poprzednio, przybył tylko jeden majster, Antoni Giżewski, czy Gilczewski, bo raz go tak, a raz inaczej pisano, poza tern od 1745 roku spotykamy tam malarza Mikołajewskiego.
Dostawcami materjałów, potrzebnych do produkcji farfur, były przeważnie firmy królewieckie, a więc „Fridrick y Adolff Saturgus”od których nabywano ołów po złotych pruskich 7 za kamień, „Heinrik Kindler”, dostarczający cynę angielską po złotych pruskich 1 za funt, „Jan Ludwik Gemnich”, u którego zaopatrywano się w „lazurek, zylbergleit, cynober, auripigment, bleiwas” i tym podobne artykuły chemiczne.
Nie posiadamy żadnych materjałów, na podstawie których możnaby sądzić o dalszych losach farfurni świerżeńskiej, musimy jednak zaznaczyć, że najświetniejsze czasy tej manufaktury minęły już bezpowrotnie i że zbliżał się rok, w którym farfurnia została zamknięta. Ksiądz profesor Aleksander Wóycicki, który w dwóch pracach swoich wspomina o manufakturach radziwiłłowskich i podaje wykaz tych manufaktur z datami ich powstawania i upadku, utrzymuje, że farfurnia w Świerżniu egzystowała do roku 1761, nam się jednak wydaje, że ta data jest nieścisła i że farfurnię zamknięto nieco później. Przypuszczenie swoje opieramy przedewszystkiem na znajdującym się w archiwum wykazie wydatków, poniesionych na zakup cyny, ołowiu oraz innych materjałów, sporządzonym za okres czasu od dnia 23 lipca 1761 roku do dnia 12 maja 1762 roku, który to wykaz byłby dowodem, że w roku 1762 farfurnia jeszcze była czynna.
Mamy wreszcie kompletny spis inwentarza, obejmujący farfury, materjały i „naczynia”, znajdujące się w manufakturze świerżeńskiej, wykonany przez Jana Wysockiego w dniu 2 czerwca 1763 roku i musimy zaznaczyć, że wydaje nam się nieprawdopodobnem, aby dopiero w 1763 roku robiono spis inwentarza przedsiębiorstwa, nieczynnego już od dwóch lat. Jakkolwiek materjały archiwalne, na których oparliśmy niniejszy szkic o farfurni świerżeńskiej, skąpe są i niekompletne, to jednak mogliśmy z nich wyrobić sobie pojęcie o sprawności aparatu lustracyjno-kontrolującego, działającego w zarządzie głównym dóbr radziwiłłowskich za pośrednictwem wielkiej rzeszy komisarzy, rachmistrzów i kontrolerów, a wobec tego wszystko przemawia raczej za tern, iż farfurnia świerżeńska zakończyła swój żywot na początku roku 1763, względnie na schyłku roku 1762.
Ostatnim superintendentem manufaktur świerżeńskich był niejaki Preyss.
*****
Farfurnia w Świerżniu istniała mniej więcej lat dwadzieścia i wyrabiała piękny fajans, stanowiący zastawę stołów po rezydencjach magnackich na Białorusi i Litwie, a nawet i w Koronie. Nie wiemy, na czem się wzorowano przy wyrobie farfur świerżeńskich, należy jednak przypuścić, że pierwotnie wyłącznie na wyrobach bialskich, następnie zaś książę Michał Kazimierz Radziwiłł, który, idąc za przykładem swej matki, nietylko zakładał w swych włościach manufaktury, ale interesował się niemi i dbał o ich rozwój, musiał dostarczyć wzorów odpowiednich do farfurni i te wzory początkowo kopjowano, potem zaś wyrobiły się, prawdopodobnie, pewne typy świerżeńskie, które następnie służyły za modele i wzory dla młodszej od świerżeńskiej farfurni żółkiewskiej.
Farfurnia w Świerżniu pracowała mniej więcej lat dwadzieścia, jako manufaktura wybitnie polska, bo i przez polskiego magnata założona i prowadzona wyłącznie przez majstrów polaków, którym dopomagali w pracy robotnicy również polacy i białorusini. W ciągu tych dwudziestu lat istnienia farfurni pracował w niej czasowo, przez lat dwa zaledwie, jeden majster niemiec, który bezwględnie do rozwoju farfurni się przyczynił, nie był jednak siłą tak niezastąpioną, aby bez niego farfurnia nie mogła egzystować. I oto, jakby dla nawrócenia tych wszystkich, którzy twierdzą, że wszelkie zaczątki zakładania przemysłu na ziemiach polskich dokonywane były zawsze przez obcokrajowców, pozwolimy sobie przytoczyć listę robotników manufaktur świerżeńskich z roku 1761, gdzie ani między farfurnikami, ani między „szlifiernikami” niema ani jednego nazwiska „zagranicznego”.
„Farfurnicy: Jan Hraymowicz — majster, Maciej Kruczkowski, (którego pisano czasami Gruszkowski) — majster, Tomasz Ostrowski — majster, Antoni Giżewski — majster, oraz robotnicy Jan Rucki, Antoni Rudzik, Maciej Sienkiewicz, Grzegorz Palczewski, Józef Panko, Hrehory Prokopowicz, Daniel Hawryłowicz.
Szlifiernicy: Jędrzey Sobolewski — rysownik, Jan Małaszewicz — majster i robotnicy Jan Karpowicz, Ignacy Pawłowski, Stefan Zieniewicz, Jan Szkoda, Jan Zahorowski, Konrad Hordziej, Hrehory Zawkiewicz”.
Wątpliwe jest, aby do obecnych czasów przechowały się gdziekolwiek farfury świerżeńskie, w Nieświeżu jednak, w sali bibljotecznej w pałacu, znajduje się do dziś dnia kilkanaście popiersi starożytnych filozofów, które to popiersia miały być wykonane jakoby w połowie XVIII wieku w Świerżniu.