Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
(NA CZTERDZIESTOLECIE ZBUDOWANIA WIEŻY EIFFLA).
Właśnie mija czterdzieści lat od chwili wzniesienia żelaznej wieży na wystawę paryską w roku 1889 przez inż. Eiffla. Fakt pozornie bez znaczenia dla szerokich warstw ludzi niefachowych, bo i cóż kogoś tam obchodzić może fakt wybudowania takiej czy innej wieży żelaznej, zwłaszcza że nie służy ona żadnemu celowi praktycznemu i nie spełnia żadnej konieczności użytkowej. Stoi sobie ten olbrzym żelazny na wieczystą chwałę swego śmiałego twórcy a na pognębienie Champ de Mars, jednego z najpiękniejszych miejsc Paryża, jak twierdzą inni. Jej początkowi towarzyszyły rozliczne protesty i jeszcze liczniejsze głosy oburzenia najwybitniejszych artystów tamtoczesnych i zapamiętała wola jej twórcy, wytrwale zmierzająca do stworzenia olbrzyma, jakiego nie znała starożytność, ani nie posiadała współczesność. W wir namiętnych rozpraw i dyskusyj o mającej powstać wieży, jak grom spadł zdecydowany protest francuskich artystów wszelakiego rodzaju. „My pisarze, malarze, rzeźbiarze, architekci, my którzy podziwiamy i kochamy niepokalaną dotychczas piękność Paryża, naszego drogiego miasta, w imieniu francuskiego poczucia smaku, idąc w ślad naszej narodowej sztuki i historji, pełni oburzenia wyrażamy protest przeciwko budowie niepotrzebnej i monstrualnej wieży Eiffla". Tak wołali najświatlejsi w sprawach sztuki ludzie Francji, zapatrzeni w tradycyjne formy sztuki, rozkochani w przeszłości, a mimo to nie rozumiejący teraźniejszości. I jak dobrze się stało, że wbrew temu wszystkiemu wzniesiono „monstrualne i niepotrzebne dzieło"! To, co przed czterdziestu laty wywoływało tak gorące protesty, dzisiaj jest otoczone podziwem całego świata, dumą wynalazczego ducha Francji i naocznym dowodem zawodności, zbyt pochopnie i szybko ferowanych wyroków, w sprawach tak zawiłych, jak estetyczna wartość dzieła sztuki, a zwłaszcza takiego, które przerasta zakres pojęć swej epoki i współczesnego pokolenia. Jakżeż dziwnie odcina się od tego tła zdecydowana i męska odpowiedź Eiffla na protest zrzeszonych artystów. „Jestem głęboko przekonany, pisał wielki twórca, że moja wieża będzie posiadała zupełnie swoiste piękno. Czy harmonja każdej epoki nie wynika z warunków statyki stosowanej w dawnym czasie? Podstawową myślą każdej architektury jest stworzyć takie zarysy danej budowli, by one odpowiadały w zupełności jego przeznaczeniu. Jakie jest założenie mej wieży? Zdolność oparcia się naporowi wiatru! I dlatego śmię twierdzić, że krzywizna czterech słupów wieży, które stosownie do konieczności statycznych, od potężnych masywów swoich podstaw układając się w coraz lżejsze utwory, pną się śmiało ku górze, będą musiały wywierać potężne wrażenie swoją siłą, wytrzymałością i pięknością. Kolosalność bowiem jako absolutna wielkość kryje sobie właściwy powab. Czy w tych słowach nie zawiera się podstawa Wieża Eiffla w Paryżu. naszych dzisiejszych zagadnień pojęć estetycznych, zwłaszcza w odniesieniu do architektury? Co ważniejsza słowa Eiffla, może podświadomie, ale niemniej przeto ściśle określają podstawę, na jakiej buduje się elementy stylu każdej epoki. Niezależnie jednak od takich, czy innych, zawołań estetycznych gigantyczna budowla obwieściła światu całemu zastosowanie nowego materjału do architektury, żelaza, dowodząc jednocześnie wszystkich jego właściwości, na tak wspaniałym okazie. Żelazo, posiadając z natury swojej inne właściwości niż stosowany dotychczas niepodzielnie kamień lub cegła, przy wszystkich zaletach kamienia i cegły, posiada temsamem znacznie rozleglejsze możliwości, niż dotychczasowe materjały budowlane. Przy jednakowej wytrzymałości na ciśnienie, jak kamień lub cegła, ma że la zo niesłychanie większą elastyczność, co powoduje nieograniczone wprost możliwości w tworzeniu konstrukcyj giętych i ciągnionych. Skutkiem tego konstrukcja wyprowadzona z żelaza może być bardzo lekka, posiadać niesłychanie wielkie rozpiętości przy małych stosunkowo profilach i wymiarach, nie potrzebując dzielić ich, wzorem architektury tradycyjnej, na poszczególne elementy i części przy budowie choćby i największych łuków lub innych elementów konstruktywnych.
Nowe możliwości konstruktywne powinny były jak najrychlej ujawnić nowe formy architektoniczne, odbiegające od form tradycją uświęconych i wkorzenionych w umysły. W umyśle ludzkim tkwi jednak pewien swoisty konserwatyzm, polegający na niechęci do przyjmowania czegokolwiek burzącego dotychczasowy, wygodny i łatwy stosunkowo sposób tworzenia lub myślenia. Dlatego też zawsze mija sporo czasu zanim pewna nowość wyda sobie właściwe i odpowiadające formy. Tak też być musiało i z żelazem, jako nowym materjałem budowlanym. Dlatego tem więcej podziwu jest godzien Eiffel ze swoją gigantyczną wieżą, która w żadnym szczególe konstruktywnym nie poszła śladem tradycji. To rzecz bardzo wielka i doniosła! Dzięki tak przewidującej genjalności Eiffla ta nowa architektura żelazna ujawniła odrazu zapomniane piękno czystej konstrukcji, niezmąconej żadnym fałszem lub dodatkiem zdobniczym, ukazując jednocześnie w sposób niedopuszczający wątpienia rozkład sił, ciężaru i oporu. W tem tkwi zupełnie nowe piękno, różne od piękna tradycyjnego, dlatego było ono przez szereg lat lekceważone i niedoceniane przez patentowane znawstwo i estetykę, nie mogących się wyrwać z błędnego koła prawideł, wydedukowanych ze sztuki greckiej lub renesansowej, uważanych podówczas za ostatni wyraz doskonałości i piękna. I chociaż od roku 1852-1854 istniał niezwykły pałac kryształowy, wzniesiony nieopodal Dulwich, na południe od Londynu, przez J. Paxton’a wyłącznie ze szkła i żelaza, posiadający ni mniej ni więcej tylko 490 m. długości, istny cud ówczesnego świata i ówczesnej techniki, to jednak myśl tamtoczesna chętniej lgnęła do form dawnych, niż nowych, uważając je nieraz za wyraz bezstylowej brzydoty, przeciwko której w imię prawdziwego miłośnictwa sztuki protestować należy. Bezpośrednim poprzednikiem Eiffla w żelaznej konstrukcji był sir John Fowler i sir Benjamin Baker, twórcy słynnego na świat cały mostu Forth Brigde, wzniesionego nad głęboko wrzynającą się w ląd zatoką Firth of Forth. Budowa jego trwała od roku 1883-1890 jestto bowiem prawdziwy olbrzym długi na 2527 m. a największe jego przęsła liczą sobie po 520 m. rozpiętości, wznosząc się na olbrzymich stalowych filarach wysokich na 110 m. a fundowanych 27 m. pod zwierciadłem wody. To są dzieła imponujące nietylko ogromem, ale niemniej swoistą, nieznaną dotychczas pięknością! Ich piękno odbiega nieco od dotychczasowych pojęć i upodobań, nie przypomina w niczem tego lub tamtego stylu, posiadają one bowiem swoje własne piękno i swój styl, wyrażający się w przepięknych konstrukcjach, dostosowanych do nowego tworzywa. Nowy materjał tworzy nowe formy. O ile konstrukcja żelazna znajduje tę sobie właściwą, logiczną i konieczną formę, wtedy jest prawdziwie piękna, jeśli natomiast idzie po linji bezwładu, utartą drogą form dawnych, wtedy staje się ohydną w swojej naśladowczej brzydocie. A zatem żelazo musi wyprowadzać swoje konstrukcje ze swoich właściwości i własności, tak bardzo różnych od właściwości kamienia, cegły lub drzewa, które służyły wyłącznie dotychczasowej architekturze.
Wieża Eiffla miała udowodnić światu że żelazo jako materjał budowlany może się ważyć na takie konstrukcje, o jakich nawet marzyć i śnić nie mogli artyści i technicy czasów dawnych. Któż bowiem i kiedy mógłby był się pokusić o wzniesienie wieży wysokiej na trzysta metrów a jednocześnie tak smukłej i lekkiej, jak i przejrzystej? Jaki materjał, jak nie żelazo, mógł dać możność wykonania tak śmiałego zamierzenia? O tem zwycięstwie nad wszelakiem niepodobieństwem i trudnością techniczną, jakżesz dobitnie mówi nieśmiertelne dzieło Eiffla! Cokolwiekbyśmy powiedzieli o estetycznej wartości tej największej na świecie wieży, jedno pozostanie pewne i niewzruszone, że jej kształty w doskonały sposób rozwiązują problem materjału, wyprowadzając z niego zupełnie nowe konstrukcje i formy, niczem nie przypominające form architektury tradycyjnej, stwarzając temsamem nowe i wysoce artystyczne dzieło sztuki. Nic w niej, nawet najmniejszym szczegółem, nie przypomina stylu historycznego, co właśnie jest może największą chlubą jej twórcy. Piękna jest przez to, że jest wyłącznie sobą i że na tak heroiczny wysiłek zdobył się twórca jej w epoce, doprowadzającej do najwyższego dogmatu estetycznego kult przeszłości artystycznej, głoszącej niewiarę we własne siły i teorją i praktyką uczącej ślepego naśladownictwa wszystkiego, co było. Z tego powodu nie można do dzieła Eiffla stosować żadnego z istniejących mierników, wydedukowanego ze sztuki czasów minionych, na których oparli się protestujący artyści francuscy, gdyż to musi nieuchronnie prowadzić do mylnych sądów. Każda epoka stwarza sobie właściwą estetykę, dlatego stosowanie jej założeń i wskazań do dzieł epoki innej lub szczegółowe stosowanie jej prawideł do czasów i dzieł późniejszych, może prowadzić do mniemań i sądów fałszywych, a w każdym razie bardzo niepewnych o ile nie wręcz fałszywych.
Jakżeż naiwne wydają się nam dzisiaj po czterdziestoletnich doświadczeniach i przemianach artystycznych te wszystkie, w imię obrony sztuki, przed nawałą brzydoty, rzekomej, czynione protesty! Ileż przemian i rzeczy nieprzewidzianych w swej wielkości wpłynęło na ukształtowanie się takich mniemań! To był głos przeszłości i sztuki, nie znajdującej już twórczego odpowiednika w życiu, sytej zasłużonego dobrze uznania i uwielbienia, ale nie mogącej już żadną miarą sprostać wszystkim zmienionym, przez technikę, potrzebom życiowym.
Dzisiaj ta walka o nową sztukę, zwłaszcza w dziedzinie architektury, zdaje się być już pomyślnie rozegraną i przesądzoną na korzyść form nowych. Dzięki temu możemy oceniać wszystkie usiłowania ubiegłych lat zmierzające do stworzenia form nowych, odpowiadających nowemu życiu i nowym jego możliwościom, zupełnie sprawiedliwie bez dotychczasowego zapatrzenia się na style historyczne. Architektura żelazna została potem jeszcze do pewnego stopnia zahamowana w swoim naturalnym rozwoju przez nagłe wprowadzenie nowego, a bardzo dla budownictwa odpowiedniego materjału, żelazobetonu. Niezależnie jednak od tego stworzyła ona dzieła wiekopomne i doskonałe, głoszące pełną i sprawiedliwą sławą pozagrobową swych twórców, niewypowiadając jednak jeszcze swego słowa ostatniego. Trudno się bawić w zawodne zazwyczaj proroctwa, ale dzisiejszy stan sztuki, zwłaszcza architektury, która zwykła wyprzedzać zawsze estetyczne upodobania swej epoki, nasuwa uzasadnione przypuszczenie, że stoimy w przededniu powstania nowych wspaniałych dzieł, będących połączeniem harmonijnem żelaza betonu i szkła.
Ogromną część tej zasługi przypisać należy tej lekceważonej przez artystyczną opinję Paryża i Francji, wieży Eiffla. Nic też dziwnego, że te myśli cisną się do głowy, kiedy staniemy myślą u stóp tego kolosa w czterdziestolecie jego powstania. Jak dobrze, że stoi ten trzystumetrowy olbrzym z żelaza, lekki i zwiewny, wyzywająco spoglądając na szacunku godne pomniki przeszłości Paryża, głosząc, że czasy nowe są zdolne wyłonić sztukę niezależną w swem pięknie od tego co było, a niemniej mimo to potężną i wielką! To wyzwanie Eiffla rzucone światu wbrew jego woli dowiodło, że i życie współczesne ma w sobie nie mniej elementów pożądanych dla sztuki, jak w czasach minionych, należy tylko umieć bez uprzedzeń spojrzeć na potrzeby i możliwości życia. Sztuka żywa była zawsze i wszędzie wyrazem życia, a nie odbiciem tęsknot kontemplatywnych lub zapamiętałego naśladownictwa. Ten zerwany związek sztuki z życiem nawiązała architektura żelazna, otwierając oczy ludzkie na nowe możliwości. Stanisław Machniewicz.