Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W r. 1914 urządzono w Lipsku ogromną międzynarodową wystawę książki, t.zw. »Bugrę«. Obejmowała ona czterdzieści kilka pawilonów i dawała wspaniały przegląd twórczości artystycznej na tym polu.
W tym roku wystąpił Lipsk z nową międzynarodową wystawą książki, zamkniętą ostatniego sierpnia, która miała na celu dać widzowi możliwie najbardziej skoordynowany, zamknięty w sobie przegląd artystycznej i graficznej twórczości ostatniej doby. Ograniczono się do czterdziestu kilku salek, do znikomej ilości eksponatów sąsiedzkich krajów, tak, że widz pamiętający »Bugrę« z roku 1914 doznawał pewnego rozczarowania. Zamknięta ostatnia wystawa była skromnym przeglądem sztuki graficznej w zakresie książki za os ta t ni e trzydzieści lat. Powojenna książka stanowiła tylko drobny fragment całej tej wystawy. Zepchnięcie książki na ostatni plan musiało się w życiu odbić na zewnętrznym jej wyglądzie. Dział niemiecki obejmował dwadzieścia salek, urządzonych bardzo starannie, z poczuciem ładu, przestrzeni i tła dla książki, nic dziwnego, gospodarze dbali przedewszystkiem o siebie. Obok wspaniałych luksusowych wydawnictw, pokazano nam książki popularne, które też zdobiła ręka artysty. Niemcy starają się dawać czytelnikom książki tanie, ale dążą równocześnie, żeby ta taniość nie zabijała piękna, żeby książka wywoływała estetyczne wrażenie, zachęcała ładną formą. W tem swojem dążeniu »stoją pośrodku pracy«; operując z jednej strony najprostszemi materjałami i środkami, z zaufaniem zwracają się do swych grafików z prośbą o pomoc artystyczną. Z dawnych pionierów sztuki graficznej spotkaliśmy Englesa, Gulbranssohna, Liebermanna, Orlika, Slevogta, Cissarza, Hoffmanna. Brakło jednak T. Heinego, Dieza, Sattlera, Eckmanna. Z młodszych wymienić należy: Gertrudę Bechtel-Vogt, Józefa Budko, Eichenbergera, Harwertha, Helmsa, Klenkensa, Krusego, Meida, Papego, Rossinga, Seewalda, Steiner-Praga. Ten ostatni ma jedną całą salę ze swojemi litograf jami, akwafortami i oprawami książek. Wszyscy wyżej wymienieni z prawdziwem umiłowaniem pracują w dziale książki, wczuciem się i zrozumieniem. W ilustracji przeważa modny dzisiaj drzeworyt. Co do formy spotykamy rzeczy mocne, zdecydowane i doskonale dostosowane do tematu, najczęściej egzotycznego, lub jak to widzimy u prof. Steiner-Praga, sensacyjnego.
Dalsze dwadzieścia kilka sal zapełniają eksponaty Francji, Anglji z Irlandją, Włoch, Finlandji, Japonji, Jugosławji, Holandji, Norwegji, Austrji, Polski, Szwecji, Szwajcarji, Hiszpanji, Czechosłowacji, Węgier, Sowietów, Stanów Zjednoczonych. W osobnej salce mieści się książka dziecinna »Wszystkich narodów«. Ta sala była miłym odpoczynkiem w krainie baśni, cudów i naiwności po sensacyjnych tematach »dla dorosłych«. Anglja, przed kilkunastu laty przodująca w zdobieniu książki z Williamem Morrisem na czele, dała nam cały obraz rozwoju zdobnictwa książki od poety ilustracji Karola Rickettsa, Ovena, Dulaca, Rachama aż do najmłodszych, idących przeważnie śladami swoich mistrzów.
Francja specjalnie lubuje się w ilustracjach i rysunkach. Nie spotykamy już najrozmaitszych »panów z bródkami«, mających wyobrażać jednego i tego samego bohatera, lecz dziwnym kaprysem »artysty« na każdej stronicy coraz inaczej wyglądających, natomiast dowiadujemy się od pana Franciszka Jourdain, prezesa salonu jesiennego, że jego ojczyzna »porzuciła umysłowość akademicką, która tak długo szminkowała oblicze piękna, bez żadnego ostracyzmu wyrzuciła kupczących ze świątyni (?) i zbliżyła się do sztuki graficznej«. I tu pierwsze miejsce zajmuje drzeworyt, a litografje Jana Cocteau przenoszą nas w świat śmiałych fantazji.
Malutka gablotka japońska jest poprostu wzruszająca. Osiemnaście książeczek, osiemnastu malarzy japońskich posiada dziwny urok. Jako temat zawsze kobieta. Ale są to już tylko echa wielkich Utamów, Hoksaich, Hiroszigów.
Zwracają uwagę wydawnictwa państwowej drukarni z Czechosłowacji.
Wprost imponującą była salka Sowietów. Silnie wyrażona indywidualność w koncepcji, nowa forma i wyzbycie się wszelkiej akademickości charakteryzują współczesną grafikę rosyjską. Sentyment odgrywa tu pierwszorzędną rolę, czasem nawet z pominięciem poczucia formy i kształtu. Niema już jednak wspaniałych wydawnictw dawnej drukarni państwowej i nikt nie zastąpi genjalnych wizji Bilibina. A Polska?
Mieliśmy niezbyt dużą salkę, no i niezbyt efektowną... Eksponaty były zbyt stłoczone i odczuwać się dawała przysłowiowa już chyba «oszczędność" naszego Departamentu Kultury i sztuki. Z naszych grafików wystawili: Bartłomiejczyk, Bukowski, Dembicki,Gardowski,Gramatyka-Ostrowska, Gronowski, Kamiński, Pawlikowska, Półtawski, Procajłowicz, Rożankowski, Sichulski, Siedlecki, Skoczylas, Stryjeńska, Wyspiański. Drukarnie i nakładcy: Anczyc, St. Baranowski kierownik druk. Muzeum Przem. w Krakowie, Bernacki, Burjan, Kościelski, Łazarski, Mortkowicz, Piątek, Steinbok, Telc, W egner, Wolff. Introligatorzy: Jahoda, Lenart, Radziszewski, Recmanik.
Całość wystawy można scharakteryzować brakiem indywidualizmu «narodowego«. Cała wystawa to jedna »szkoła« graficzna. Są oczywiście pewne różnice pojęć i temperamentów, ale tematy ludowe, jako mające na celu wykazanie swojej odrębności kulturalnej spotykamy tylko u sowietów i do pewnego stopnia u Polski i Czechosłowacji. Poza grafiką, która stanowiła dominującą część wystawy, druk, papier, układ, oprawa, które na całość książki się składają znalazły się na drugim planie. Oprawom książek, zwłaszcza niemieckim, należy się jednak uznanie. Było ich dużo z prawdziwym artyzmem i umiarem wykonanych.
Tyle o wystawie lipskiej. Wszyscy posłali swoje najlepsze i stosunkowo najdroższe wydawnictwa i nic dziwnego, że oglądający eksponaty różnych narodów wynosi pewne estetyczne zadowolenie. Gdybyśmy jednak chcieli zajrzeć do księgarń i kiosków w tych wszystkich krajach, prawdopodobnie nie wynieślibyśmy nawet małej części tego wrażenia. Sądzimy po sobie. Reprezentują nas graficy i wydawcy, którzy przysłali na wystawę swoje najlepsze rzeczy. Jaki procent stanowią te wydawnictwa na naszym rynku księgarskim? Nie widzimy prawie tych nikłych nakładów w powodzi rozmaitych 95-groszowych «wyborowych«, tanich, «ciekawych« i innych wydawnictw, służących chyba tylko do zohydzania książki. Dobrze byłoby żeby nasi graficy dbając o polską książkę wogóle, ofiarowali swoją współpracę tanim wydawnictwom, rezygnując z wielkich efektów. W nagrodę mogą być pewni, że praca ich zamiast kilkuset odbiorców znajdzie szerokie rozpowszechnienie.
Gramatyka- Ostrowska.